Ewangelia wg św. Łukasza cz. 12

          Słusznie pisze Łukasz: “Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo” (Łk 6,44). To jeden z bardzo dobrych dowodów zaistnienia i prawdziwości zjawiska. Na tej zasadzie opiera się badanie prawdziwości cudów uzdrowień za wstawiennictwem, stosowanych przy beatyfikacji i kanonizacji kandydatów.

          Nauczanie Jezusa jest wyjaśnianiem tego, co jest już u człowieka. Prawo naturalne jest łaską od Boga. Mądrość zależy też od biegłości umysłu. Jeden chwyta w lot istotę rzeczy, inni potrzebują czasu. Dużo zależy od własnego przyzwolenia woli. Trzeba być zawsze otwartym. Uparte trwanie przy swoim, w gruncie rzeczy stawia człowieka w sytuacji konserwatysty. Szanując historię, mądrość naszych przodków, trzeba stale zmierzać ku nowemu.

          Perykopa “Setnik z Kafarnaum” (Łk 7,1–10; Mt 8,24–28) zawiera opis wielkiego zaufania setnika do działań Jezusa: “powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony” (Łk 7,7). Czy dobrze jest tak łatwo obdarzać kogoś zaufaniem?  Po ludzku, nie tak bardzo, wręcz niebezpiecznie. Ufny naraża się na herezje, wadliwość cudzych poglądów, używki itp. Jak więc zrozumieć słowa setnika. Trzeba zauważyć, że sentencja ta nie pochodzi z nauki Jezusa, lecz ze stwierdzenia setnika, który już zawierzył Jezusowi. Jezus odbiera więc już skutek zaufania. Dziwi się więc mówiąc: “Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu” (Łk 7,9). Jezus sam dziwi się jego wiarą. Skąd u niego taka wiara? On musiał zaufać własnej intuicji, własnemu sercu. Sam siebie przekonał o prawdziwości słów i czynów Jezusa. W tym wypadku zaufanie było trafione. Jezus pokazał swoim postępowaniem i czynami, że wart jest bezgranicznego zaufania.

          Scena perykopy ujawnia uniwersalizm wiary.  Setnik jest poganinem, oficerem wojsk rzymskich. Jemu wystarczy tylko jedno słowo Jezusa. Warto przeszukać w pamięci wiele podobnych epizodów biblijnych, gdzie właśnie poganie stają się bohaterami wiary (Szymon z Cyreny; Longinus z Cezarei Kapadockiej, setnik pełniący straż przy ukrzyżowanym Jezusie, który włócznią przebiwszy Mu bok, powiedział: “Prawdziwie, Ten był Synem Bożym” − Mt 27,54; por. J 19,31–37; Mk 15,39; Melchizedek − Wj 18,12, Naaman − 2 Krl 5,17nn). Wiara w jedynego Boga wykracza poza ramy różnych religii. Bóg jest ponad podziałami ludzkimi.  “Wszystkie religie zasługują na szacunek” (Asioka ok.264–227 lub 272–232). Wcześniej czy później religie skazane są na połączenie (powszechny ekumenizm). Sprawdzi się wtedy życzenie Jezusa – “A byście byli jedno” (J 17,21). Prawda musi w końcu zwyciężyć.

          Perykopa “Młodzieniec z Nain” (Łk 7,11–17) jest tylko w Ewangelii Łukasza. Można więc przeprowadzić studium badawcze biorąc pod uwagę jedynie jego autorstwo. Jezus, nazywany tutaj Panem, wskrzesza syna wdowy z Nain. Opisana historia jest „echem” cudu dokonanego niegdyś przez Eliasza (1 Krl 17,17–24) oraz Elizeusza (2 Kr 4,32–37). Charakterystyczne w perykopie jest nazywanie Jezusa „Panem”, podobnie jak w podanych perykopach starotestamentalnych. Może to świadczyć o tym, że Łukasz skorzystał z obu opisów i stworzył własny obraz wydarzenia. Czy zdarzenie było prawdziwe? Trudno powiedzieć. Niektórzy teologowie uważają, że nie jest ważna historiografia wydarzeń, ale sens teologiczny. Nie do końca się z tym zgadzam. Autor, nawet zmyślając wydarzenie, chciał przekazać za jego pomocą prawdy nadrzędne. W tym przypadku zależało mu na tym, aby pokazać Jezusa, który potrafi czynić cuda niezwykłe, w tym wskrzeszać umarłych.

          Na podstawie dotychczasowych badań można wysnuć wniosek, że  istotą wiary jest sam Bóg, natomiast wszystko, co do niej prowadzi jest mniej istotne. Przy takim założeniu, faktycznie można kultywować wiarę w sposób nieprawdopodobnie barwny (np. tańcząc, budując szopki). Wiedza o jej podstawach i genezie jest potrzebna tylko dociekliwym, rządnym wiedzy historycznej i Prawdy obiektywnej.

          Moje opracowania są przeznaczone dla tych, którzy chcą coś więcej wiedzieć o własnej religii. Nie są natomiast katechizacją wiary chrześcijańskiej. Nie przedstawiam sposobu uprawiania kultu, liturgii czy tekstów modlitewnych. Mam świadomość, że milionom wystarcza to, co oferuje Kościół. Oni zawierzyli tej instytucji, że poprowadzi ich do zbawienia. Zgadzam się z tym poglądem. Kościół nie uczy niczego złego. Jest to instytucja bardzo potrzebna. Oprócz wad z racji kierowania nią przez ludzi, przede wszystkim przechowuje depozyt wiary chrześcijańskiej i przekazuje ją kolejnym pokoleniom. Jak zorientowałem się dopiero po latach mojego życia depozyt wiary jest obrośnięty mitami, legendami i Tradycją obecną od zarania wieków. Na bazie Pisma świętego i Tradycji powstała konstrukcja wiary, która jest piękna, wewnętrznie spójna. Wadą jej jest dogmatyzacja, przesadzony ezoteryzm (trąca gnostycyzmem) i posługiwanie się nieprawdą historyczną. Wiele legend i mitów nabrało realnego znaczenia. Czas nie stoi w miejscu. Można zadać pytanie, czy dalej przekazywać przestarzały depozyt wiary, czy odbudować podstawy wiary na miarę dzisiejszych potrzeb? Oczywiście jestem za wiarą opartą na prawdzie historycznej i rozumowo słusznej. Wszystkie moje teksty należy traktować jako propozycje czy hipotezy do dyskusji. Wierzę, że kiedyś fachowcy zajmą się moimi przemyśleniami na serio. Nieskromnie powiem, że udało mi się stworzyć kompleksowy ogląd wiary, który jest również spójny, duchowo piękny i, co najważniejsze, oparty na współczesnej wiedzy naukowej.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 11

          Trzeba przyznać, że każdego ewangelistę można za coś krytykować, ale i pochwalić. Łukasz wprowadził wiele własnych zamysłów, ale pisze ładnie i ciepło. Odbiór Ewangelii Łukasza jest zdecydowanie przyjemniejszy. Poza tym bardziej wskazuje na najważniejsze elementy wiary, na miłość i miłosierdzie Boga. Od Mateusza pozyskuje się wiedzę (niestety skażoną własnymi pomysłami).   

          Perykopa Miłość nieprzyjaciół (Łk 6,27–36; Mt 5,38–48) występuje również u Mateusza. Oba teksty różnią się jednak narracją.  Mateusz powołuje się na polecenie sekty w Qumran: “Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził” (Mt 5,43). Oba autorzy przytaczają jednak te same słowa Jezusa: “Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (oczerniają)” (Łk 6,28; Mt 5,44). W różnych miejscach obu ewangelistów przywoływane są słowa: “kto by cię uderzył w prawy policzek twój, nadstaw mu i drugi” (Łk 6,29; Mt 5,39).

          Nauka Jezusa szokuje. Żydzi mają w pamięci prawo odwetu: oko za oko i  ząb za ząb (Kpł 24,19n). To prawo dla nich jest prawem sprawiedliwym. Teraz słyszą coś kuriozalnego: “miłować prześladowców i wrogów”. Nie rozumieją, że dla Boga wszyscy są Mu bliscy. Trzeba wywrócić w sobie dotychczasowe rozumowanie. Trzeba kierować się miłością (dobrem), a nie gniewem. Z racji miłości do bliźniego, trzeba otoczyć troską nieprzyjaciela. To jemu jest źle, bo musi postępować nieetycznie względem nas. Jemu trzeba pomóc. “Człowiek, który postępuje dobrze, ma twarz pogodną”, jak mówi Księga Rodzaju (4,7), a zły jest smutny, rozgoryczony, pełen negatywnych emocji. Jezus proponuje zupełnie inną perspektywę etyczną. Ona jest nastawiona na drugiego człowieka, a nie na własne ego. Przede wszystkim liczy się drugi człowiek. Ciemiężony pozostaje na pozycji darującego. To znowu szokujące. Wydawało się przed chwilą, że człowiek rezygnuje ze swej pozycji, a tu mówi się o jego wywyższeniu na pozycję ojca, patrona, dawcy, darczyńcy. Przewrotna logika. Ciemiężony i ciemięzca zostają wywyższeni do godności dzieci Bożych. Kto na tym zyskuje? Obaj. Ciemięzca jest otaczany miłością, a dawcą tej miłości jest ciemiężony.  Miłość będzie wynagradzana. W gruncie rzeczy mowa jest o atrybucie boskim. Łukasz wyjaśnia: “Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36).

          Podobnie nie należy sądzić, ani potępiać. Tak naprawdę nikt nie zna cudzych myśli i motywów postępowania. Za niektórymi uczynkami leży ludzka rozpacz, samotność czy  kompleksy. Trzeba Bogu zostawić rozstrzyganie spraw etycznych. Przykładem jest aborcja. Ona wzbudza niechęć do matkobójczyni, ale aborcja jest na pewno jej dramatem (i oczywiście dziecka). Nie należy pochwalać czynu niegodnego, ale matce należy okazać wsparcie i miłość. Niektóre matkobójczynie nie potrafią otrząsnąć się z dramatu i podjętych decyzji do końca życia. Trzeba im uświadomić, że Jezus właśnie takie grzechy wziął na swoje barki. Bogu trzeba powierzyć swój ból i cierpienie. Bóg daje człowiekowi szanse przez całe życie.  

          Dalsze perykopy przekazują pouczenia na temat jak postępować w życiu, co jest ważne, a co nie. Napisano: “Uczeń nie przewyższa nauczyciela” (Łk 6,40) w sensie bogatego doświadczenia życiowego. Mądrości trudno jest się nauczyć. Zdobywa się ją przez doświadczenie, refleksje i zgłębienie tematu. Aby zrozumieć naprawdę, trzeba zanurzyć się w istotę zjawiska. Dotknąć najmniejszą cząstkę rzeczy, skonfrontować ją z całą rzeczywistością. Na to potrzeba czasu. Uczeń może przewyższać nauczyciela biegłością rozeznawania bodźców zmysłowych, refleksem, pomysłowością. Łukaszowi chodziło o mądrość nabytą.

          Z obserwacji wynika, że ludzie bardzo lubią pouczać innych. Każdemu wydaje się, że jego ogląd świata jest najlepszy. Tymczasem nie dostrzegają, że sami narażeni są na schematy myślowe, blokady poznawcze. Niejednokrotnie głusi są na nowe spojrzenia i fakty. Patrzą, a nie widzą, słuchają, a nie słyszą. Jeżeli Łukasz pisze: “Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka” (Łk 6,42), to znaczy, że należy nie do końca ufać własnym poglądom. Świat jest jeszcze pełen tajemnic i trzeba mieć w sobie pokorę, że daleko jeszcze do poznania prawdy absolutnej (prawda jest w asymptocie). Każde zdarzenie ma różne oblicza. O każdej rzeczy można mówić z różnych perspektyw. Każdy też może przekazywać cząstkę prawdy. Podczas studiowania doktryn filozoficznych prawie każdej filozofii przyznawałem kawałek racji. Nikogo nie można odrzucać, bagatelizować. Trzeba przyjmować z założeniem, że jest to czyjaś prawda. Kiedy opowiadane są przeżycia, np. senne (neurotyczne), to często pojawiają się uśmiechy na twarzy słuchaczy. Mówi się: „nawiedzony”.  Z pobłażaniem słucha się cudzych opowiadań. Względem własnych umiejętności i  możliwości nie dowierza się, że coś podobnego mogło się komuś wydarzyć. Można nie wierzyć, ale uznawać, że jest to cudza prawda, w którą ktoś wierzy. Moja matka (95 lat w 2017 r.) po tysiąc razy opowiada z dawnych czasów niezwykłe wydarzenia z jej życia. Niektórzy nie mogą już tego słuchać. Ja przeciwnie. Przyjmuję, że są to jej prawdy. Ona w nie wierzy, ona nimi żyje, one czyniły skutki w jej życiu. One mają dla niej jakiś sens. Nikt nie jest w stanie sprawdzić wiarygodności podobnych opowieści, a więc i  z tego powodu nie można im zaprzeczać.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 10

          Wybór Dwunastu (Łk 6,12–15; Mt 10,1–4; Mk 3,13–19) jest  perykopą synoptyczną. Łukasz trochę inaczej opisuje wybór dwunastu. Jak pisze: przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami. Mateusz przywołuje już wybranych uczniów, a Marek przywołał tych których chciał.

Dwunastu apostołów:

Szymon Piotr (Kefas), syn Jonasza, rybak z Betsaidy

Andrzej, brat Piotra, rybak z Betsaidy

Jakub (zwany Większym), syn Zebedeusza i Salome

Jan Ewangelista, syn Zebedeusza, brat Jakuba

Filip z Betsaidy

Bartłomiej – Natanael z Ptolemaidy

Tomasz (zwany Didymos)

Mateusz – Lewi, były poborca podatkowy

Jakub, syn Alfeusza

Szymon Kananejczyk (zwany Gorliwym)

Juda Tadeusz (Judas), syn Jakuba

Judasz Iskariota, zdrajca Jezusa; po jego samobójstwie wybrany został Maciej.

          Niektórzy apostołowie Jezusa byli wcześniej uczniami Jana Chrzciciela. Większość pochodziła z Galilei, podobnie jak Chrystus. Pochodzili z niskiego stanu – co najmniej czterech było rybakami, jeden (Mateusz Lewi) był wcześniej poborcą podatków. Przynajmniej dwóch z nich było krewnymi Jezusa (synowie Alfeusza). Kapłani jerozolimscy pogardzali nimi z powodu braku wykształcenia rabinicznego i galilejskiej gwary. Niektórzy z apostołów, włączając Piotra (Kefasa), byli żonaci (Dz 4,13; 1 Kor 9,5). Wszyscy apostołowie byli Żydami. W gronie Dwunastu Jezus szczególnie traktował Piotra, Jakuba Większego (Starszego) i Jana (dwóch synów Zebedeusza). To tych trzech zabrał ze sobą na Górę Przemienienia i przy nich wskrzesił córkę Jaira. Największą sympatią darzył Jana, który był najprawdopodobniej najmłodszy z grona. Apostołowie stali się zaczątkiem i fundamentem nowego porządku wiecznego królestwa Bożego.

          Zadaniem apostołów było świadczenie o Jezusie oraz przekazywanie nauk ich Mistrza. Ponadto organizowali spotkania i zabezpieczali je logistycznie. Jeszcze za życia Jezusa tworzyli ramy organizacyjne nowej wspólnoty religijnej, zwanej później chrześcijańskiej. Z czasem apostołowie opuścili Jerozolimę (przed rokiem 56 n.e.) i udali się w różne strony ówczesnego świata, aby szerzyć Ewangelię.

          Po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa apostołowie stali się też urzędnikami powstałych kościołów i wspólnot. Organizowali je pod względem formalnym i zgodnym z ówczesnym prawem.

          Fragment Napływ ludu (Łk 6,17–19; Mt 4,23nn; 12–21; Mk 3,7–12) jest  perykopą synoptyczną. Nauczanie Jezusa jest coraz bardziej głośne. Teraz ludzie sami przyjeżdżają z różnych stron, aby doznać uzdrowienia i usłyszeć nową naukę. Dla wielu Jezus jest Uzdrowicielem. Wierzono, że z Jezusa wychodzi moc, która uzdrawia. Nie wszyscy wiedzieli, że do cudu uzdrowienia potrzebna jest ich wiara.

          Błogosławieństwa (Łk 6,20–26) to perykopa podobna do fragmentu zatytułowanego Osiem błogosławieństw obecnego u Mateusza (Mt 5,3–12). Oba opisy różnią się w szczegółach. Mateusz zebrał w jednym wystąpieniu Jezusa Jego słowa, wypowiedziane w różnych sytuacjach i czasach, umieszczając całą akcję na górze (Kazanie na Górze). Łukasz opisuje zdarzenie na równinie. Koncentruje się tylko na tym, co jest szczególnie mu bliskie. Cztery błogosławieństwa przedstawia w drugiej osobie liczby mnogiej, a nie jak Mateusz w trzeciej. Ta forma jest bardziej bezpośrednia i czulsza. Mateusz  przedstawia błogosławieństwa z pozycji mądrościowej (prorockiej). Łukasz ujawnia swój ciepły stosunek do ludzi.  Jak pisze: On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił (Łk 6,20). Narracja jest bardziej obrazowa. Wyczuwa się spojrzenie Jezusa jak przemawia do ludzi. Zwraca się do ubogich przez zwrot „wy” (w drugiej osobie liczby mnogiej). Relacja jest bliska i pełna miłości. Czytając Jego słowa odbiera się je osobiście. Jezus mówi do nas, do mnie bezpośrednio. Ubodzy, do was należy królestwo Boże. Głodni będą nasyceni, smutek zamieni się w radość. To nic, że ludzie was nienawidzą z Mego powodu. Czeka was nagroda w niebie.

          Po takich słowach radość napłynęła u tych, którym przychodzi żyć w biedzie. A więc i oni kiedyś dostąpią radości. Niebo jest nie tylko dla bogatych czy uczonych w pismach.

                      Łukasz podaje też ostrzeżenie: biada bogatym. Szkoda, że nie wyjaśnia, że chodzi o bogatych, którzy swoim postępowaniem nie zasłużyli na nagrody.

         Różnice u obu autorów świadczą o oddzielnym opracowywaniu przekazu ustnego.  Mateusz czerpał natchnienie ze Starego Testamentu pisząc w trzeciej osobie, bardziej oficjalnie (Błogosławieni, którzy płaczą). Łukasz natomiast pisze: Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 9

          W perykopie Łk 5,35–39 napisane jest, że uczniowie Jezusa nie pościli. To zrozumiałe. Trudno pościć mając przy sobie Pana. Jezus zapowiada, że przyjdzie czas, gdy kiedy odejdzie, wtedy uczniowie będą pościli. Faryzeusze tego nie rozumieją. Jezus nie jest dla nich Panem, lecz bluźniercą. Ich zdziwienie jest więc zasadne. Jezus drażnił ich wrażliwość religijną. Prowokacje Jezusa powodowały, że faryzeusze i kapłani są zbulwersowani Jego postawą. Powoli rodzi się u nich gniew i chęć zabicia Jezusa.

          Jezus wyraźnie daje do zrozumienia, że przychodzi coś nowego (nowy ogląd wiary). Nowe wymaga innego spojrzenia, innej postawy życiowej: “Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki i samo wycieknie, i bukłaki się zepsują. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków” (Łk 5,36–38). Słowa Jezusa są wymowne. Młodego wina nie wlewa się do starych bukłaków, czyli Ewangelia musi opierać się na nowej nauce. Wszelkie próby nawiązywania do Starego Testamentu, jak to czynił Mateusz, nie do końca pasują do nauki Jezusa. Podobnie Tradycja jest też skostniała. Trzeba na nowo budować wiarę. A jednak Kościół nie zadał sobie tego trudu. Może było to za trudne na owe czasy? Może trzeba było dwóch tysięcy lat, aby dojrzeć? Moje prace są próbą nowego oglądu wiary, propozycją nowych dróg poszukiwań.  Bojaźń przed naruszeniem narosłej piramidy (wiary starotestamentalnej) jest ogromna.

          Łuskanie kłosów w szabat (Łk 6,1–5; Mk 2,23–28; Mt 12,1–8) jest  perykopą synoptyczną. Temat szabatu jest przykładem starego rozumienia obchodzenia dnia świętego. Według Tradycji oraz Starego Testamentu dzień ten jest obłożony przepisami Prawa. Żydzi mają gotowy scenariusz, jak ten dzień świętować. Kto zapoznał się z tymi przepisami wie, jak trudny jest ten dzień. Zamiast faktycznie świętować i cieszyć się dniem Pańskim, stworzono karykaturę tego święta. Wśród przepisów są m.in.:

“W sobotni poranek udaj się pieszo do synagogi” (żadnej jazdy rowerem, samochodem czy innym pojazdem). Od tego momentu, aż do zakończenia Szabatu, powstrzymaj się od wszystkich prac zakazanych przez prawa Szabatu (pracy twórczej), w tym: wyjście na ulicę z igłą w kieszeni, obsiewanie pola zbożem, oranie, zbieranie plonów, mielenie kawy, pieprzu, piłowanie metalu, krojenie owoców lub warzyw, malowanie przedmiotów, robienie makijażu, także używanie lakieru do paznokci, używanie mydła w kostce, zdrapywanie błota z butów, używanie papieru ściernego, używanie komputera”,  itp.

          Niektóre przepisy przeszły do chrześcijańskiej niedzieli. Pamiętam, jak w niedzielę zabroniono mi używać młotka, gdy chciałem wbić gwóźdź w ścianę, aby powiesić obraz.

          Jezus kategorycznie sprzeciwia się starym praktykom szabatu. Chce pokazać, że nie oto chodzi w tym dniu. Wyjątkowość tego dnia ma polegać na radości odpoczynku po pracowitym tygodniu pracy. Radość wiąże się z miłowaniem i dziękczynieniem dla Bożej Opatrzności. Wszyscy powinni się cieszyć wszystkim, co człowieka otacza. To wszystko jest człowiekowi dane. Ludzie przemieniają świat, a wszystko z Bożego przyzwolenia. Niedziela to wspólna radość Boga i człowieka. W tym dniu radosnym trzeba sobie przekazać tę radość i nadzieję na lepsze jutro. Detale życia nie mają w tym dniu żadnego znaczenia. Jeżeli ktoś ma radość w dzierganiu koronek, niech to czyni. Inny będzie modelował okręty – niech to czyni. Ważne jest, aby mieć świadomość tego dnia. To chwila oddechu i radości naszego życia w Panu. Odpoczynek dostarcza nowych sił na kolejne dni pracy. Modlitwa wzmacnia ducha do pokonywania trudów kolejnego tygodnia.

          Uczniowie Jezusa zrywali kłosy w szabat. To oczywiście była prowokacja ze strony uczniów i demonstrowanie inności. Faryzeusze byli szczególnie wyczuleni na nieposzanowanie Prawa. Można było przez to stracić życie. Jezus próbuje wykazać, że nawet takie postacie jak Dawid łamali prawa szabatu, gdy przyszła wyższa konieczność (głód żołnierzy).

          Jezus uzdrawiał w szabat (Łk 6,6–11). To było dla faryzeuszy wielkie wykroczenie. Pewność w postępowaniu Jezusa była zgorszeniem dla wielu. Ład religijny Żydów ulegał rozkładowi. Żydzi nie mogli na to pozwolić.  

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 8

         Wśród ciekawych Jezusa byli również faryzeusze, kapłani i uczeni w prawie. Oni inaczej patrzyli na Niego. Byli nieufni. Ich wiedza pozwalała na ocenę krytyczną. Zapewne zadawali sobie pytanie, o co tu chodzi. Wśród usłyszanych słów dochodziły mądre i ciekawe wypowiedzi Jezusa. Zdawali sobie sprawę, że Jezus nie jest prymitywnym oszołomem i przypadkowym głosicielem religijnym. Tym bardziej byli ciekawi osobowości Jezusa. Autor perykopy “Uzdrowienie paralityka” (Łk 5,17–26) ujawnia ważną informację. Aby uzdrowienia Jezusa były skuteczne, musi mieć moc Ojca. Jezus nie dysponuje jeszcze własną,  nadprzyrodzoną mocą. Jest tylko Człowiekiem. Jezus uzdrawia paralityka, ale wymawia też niezwykłe słowa: “Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Łk 5,20). Kiedy usłyszeli to faryzeusze, nie mogli uwierzyć. Ten „facet” uzurpuje sobie prawo naszego Ojca. Jak mówili, tylko On może bowiem  rozgrzeszać. Kim jest więc Jezus, że takie rzeczy mówi i czyni? Oburzeni krzyczeli – to zakrawa na bluźnierstwo.

          Czy faryzeusze mieli prawo zdenerwować się? Oczywiście. Mimo gorzkich słów na temat ich życia, byli to ludzie pobożni i wierni w wierze.  Respektowali Prawo, składali ofiary na rzecz Świątyni itp. Czy Jezus miał prawo denerwować faryzeuszy? No cóż, kiedyś musiała nastąpić konfrontacja między starą religią żydowską a nową Ewangelią. Jezus przekazuje oficjalnie i publicznie: “Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” (Łk 5,24).

          Ludzie lubią żyć według ustalonych reguł. Każdy burzyciel, dobry czy zły, staje przed oceną społeczną. Prawie zawsze znajdują się jego zwolennicy, ale również i przeciwnicy. Siła argumentów zależy też od miejsca działania. We własnym kraju trudno być nowatorem kreatywnym poglądów. Lepiej działa się w obcych środowiskach. Inność poglądów, zwyczajów czy ubioru wzbudzają ludzką agresję. Tolerancja jest ciągle towarem deficytowym. Ludzie nie umieją godzić się  i przyjmować, że ktoś może myśleć inaczej, ubierać się po swojemu i układać sobie życie według własnych reguł. Stąd taka nietolerancja np. dla homoseksualistów. Niegdyś wyśmiewano się z leworęcznych i Murzynów. To już, na szczęście,  mamy za sobą.

          W sprawach religijnych jest większe zacietrzewienie, a nawet fanatyzm. Bądź co bądź chodzi o naszego Boga. Wielu sądzi, że to obowiązek przeciwstawiać się innowiercom. Byliśmy świadkami histerii w obronie krzyża. Ci ludzie działali, w ich mniemaniu, w dobrej wierze. Czują się nawet bohaterami wydarzeń.

          Faryzeusze nie mogli spokojnie patrzeć, jak burzy się ich religijność i narusza świętości. Nie czuli obowiązku ufania komukolwiek, niepochodzącego z ich stanu (Podobnie ja. Niezwiązany z instytucją naukową jestem dla wielu poza nawiasem).

          Powoli narastało oburzenie i niechęć. Tymczasem Jezus dalej prowokował. Uczestniczył w biesiadach z celnikami i z grzesznikami. Na oburzenie wielu, mówi: “Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają” (Łk 5,31).  Swoim zachowaniem Jezus pokazuje nowy sposób współżycia w społeczeństwie. Nie można nikogo odrzucać ani potępiać. Każdy jest miły Bogu. Słabsze istoty potrzebują więcej Jezusa niż ci, którzy dobrze się mają.

          “Sprawa postów” (Łk 5,35–39; Mt 9,14–17; Mk 2,13–22) jest  perykopą synoptyczną. Napisane jest w niej, że uczniowie Jana, jak i faryzeusze dużo poszczą. Można postawić pytanie, po co to czynią? Post to dobrowolne powstrzymanie się od jedzenia w ogóle, lub od spożywania pewnych rodzajów pokarmów (np. mięsa) przez określony czas. Pościć można z przyczyn zdrowotnych lub z religijnych. W religii post jest formą pokutną i polega na odmawianiu sobie określonych przyjemności. Niekoniecznie dotyczy to mięsa. Wiele osób pości, nie jedząc mięsa, a równocześnie napycha się innymi potrawami do syta. To nieporozumienie i niezrozumienie przesłania. Akt ofiarny nie powinien być na pokaz, ale w cichości ducha. Post powinien dawać poczucie „cierpienia” i to „cierpienie” powinno być darem współuczestniczenia w Męce Pana. «Post powinien być ofiarą dedykowaną». Można go też ofiarować Bogu bezimiennie, aby mógł On dobro z niego wypływające sam rozdzielać wśród potrzebujących.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 7

         Wszystko, co piszę jest w rezultacie moim (choć nie tylko) poglądem. Nikt nie ma patentu na prawdę. Nie dziwię się, gdy ktoś widzi świat czy Boga inaczej. Trzeba zachować szacunek dla innych poglądów, bo one wynikają z wolności człowieka danej przez Stwórcę. Nie wolno też na siłę ich forsować, bo  jest to gwałt zadawany wolności osobistej. Poglądy można prezentować tylko na zasadzie pewnych propozycji poglądowych. Wszelkie wojny religijne to totalne nieporozumienia. Czasy, w których używano miecza do narzucania religii, na szczęście już minęły.              

          Jezus opuścił niegościnne tereny rodzinnych stron i udał się do Kafarnaum. Tam nauczał w pobliskich synagogach. Wśród słuchaczy był człowiek niespełna rozumu (Łk 4,31–37). Uważano, że tacy ludzie mają ducha nieczystego w sobie. On to zaczął urągać Jezusowi. Jezus, widząc, że krzyki pochodzą nie z serca, ale z chorego umysłu, uzdrowił „opętanego”. Tym aktem wzbudził ogromne zdumienie u świadków wydarzenia.

          Po opuszczeniu synagogi przyszedł Jezus do domu Szymona i uzdrowił jego teściową. Po chwili uzdrowiona kobieta już im posługiwała. Wieczorem uzdrowił innych cierpiących, przynoszonych do Niego. Wielu sądziło, że przyszedł do nich zapowiadany przez proroków Mesjasz (Pomazaniec Boży). Jezus jednak odcinał się od tego i nie pozwalał rozgłaszać o sobie. Zachwyceni ludzie chcieli Go zatrzymać u siebie. Jezus przekazał im treść swojego posłannictwa: “muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany” (Łk 4,43). Czy słowa te mówią o wszystkim, co odczytał Jezus ze stanu Prawdy? A gdzie zbawcza rola Jezusa? A może zamysł ten zrodzi się dopiero w Jego głowie i z własnej woli Jezus podejmie decyzję o swojej Ofierze? Przyjmując tę tezę za prawdę, można wyciągnąć wniosek, że Jezus jako Człowiek podjął się niezwykłego zadanie. Tym samym pokazał do czego zdolna jest istota ludzka. Granica ludzkich możliwości została przesunięta bardzo blisko doskonałości Boga. Trudno się dziwić, skoro człowiek został stworzony na podobieństwo Boże. Jezus dał temu świadectwo.

           Łukasz miał potrzebę wiedzy, która pozwoliłaby mu na uformowanie własnych koncepcji narracyjnych. Upiększanie faktów, ubogacanie treści miało na celu uwypuklanie cnót i możliwości Jezusa. Przy opisie jednego ze sposobów nauczania Jezusa z łodzi (co jest faktem historycznym) pokazany jest cudowny obfity połów (koncepcja Łukasz) i powołanie Szymona na ucznia. Cała scena “Obfity połów” (Łk 5,4–11) jest literackim obrazem, nota bene bardzo pięknym i wciągającym. Jezus zachowuje się jak magik na scenie. Każe zarzucić sieci na połów. Szymon wyjaśnia, że właśnie to uczynili przed chwilą i nic nie złowili. Wykonuje jednak polecenie Jezusa. Jak pod wpływem czarodziejskiej różdżki pojawia się wielka ławica ryb. Połów jest udany. Zdawałoby się, że taka powiastka jest nieszkodliwa. Przynosi Jezusowi chwałę, a zarazem daje przyjemny nastrój. Chciałoby się powiedzieć o Jezusie, że jest dobry, kochany, cacy –  sam miód. Ckliwość przekazu powoduje, że  z rzeczy świętych czyni się ciepłe i kolorowe karykatury (bajkę). Wiara schodzi na poziom dziecinny i infantylny. Łukasz jest nazywany piewcą Jezusa. Może obrazy Łukaszowe były potrzebne przez stulecia. Dawały radość i pocieszenie, poczucie bezpieczeństwa i przyjemność. Dzisiaj powodują uśmiech na twarzy i pobłażliwość dla autora. Obecnie liczą się fakty. W dobie podbijania kosmosu ważna jest precyzja. Dojrzałość społeczeństwa wymaga prawd naukowych. Wiara musi być rozumna i mocna w podstawach.

          “Uzdrowienie trędowatego” (Łk 5,12–16; Mt 8,1–4; Mk 1,40–45) jest perykopą synoptyczną. Trędowaty zwraca się do Jezusa: “Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (Łk 5,12). Jezus odpowiada: “chcę” (Łk 5,13). Tym samym deklaruje swoją chęć naprawienia ułomności. Wszystko co czyni, wychodzi z potrzeby Jego serca «chcę», a nie z musu. Nikt Jezusowi nie każe czynić dobra. Ojciec Niebieski posłał Go, aby dawał świadectwo o Nim (głosił Dobrą Nowinę), a nie żeby czynił znaki i cuda – tylko dobro (Jezus mógł np. śpiewać o Ojcu piękne ballady i mówić o Nim wiersze). Jezus z własnej woli wybrał taki sposób ujawniania spraw Bożych. Wszystko, co jest związane z Bogiem jest dobre. Przyjęta metoda okazała się skuteczna. Ludzie mało wykształceni teologicznie domagają się bodźców zmysłowych. Dla nich religia musi być zjawiskowa, podana w oprawie cudów i znaków. Dopiero ci, którzy zgłębią sprawy  Boże, wyciszają się, szukają miejsc ustronnych do kontemplacji i modlitwy: On jednak usuwał się na miejsce pustynne i modlił się (Łk 5,16).

          Jezus doskonale znał psychologię tłumu. Wiedział jak organizować spotkania, jak podnosić temperaturę i emocje, aby wzbudzić w ludziach pragnienie czegoś ponad ich codzienność. Człowiek musi zdać sobie sprawę, że życie nie polega jedynie na egzystencji (konsumpcji), ale na czymś większym, donioślejszym, wartościowszym.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 6

          Jezus poszedł na pustynię, aby tam wszystko przemyśleć i nabrać sił do dalszej misji. Przebywał tam dość długo. Umartwiał swoje ciało głodem i chłodem, aby zwiększyć pokusy ciała. Modlił się i czynił umartwienia, aby się przekonać, czy jest zdolny do pokonania słabości ciała i lęku przed śmiercią. Jezus sam wykreował sytuację, w której miały go dopaść pokusy. Ciało głodne i wychłodzone, niewyspane podpowiadało: “zjedz, napij się, okryj się”. Inną pokusą były zapewne myśli: “po co to wszystko czynisz? Porzuć to i ciesz się życiem”. Trudno  wymyślać inne pokusy, gdy nie było się w takiej sytuacji. Uczniowie z pewnością nie znali szczegółów pobytu Jezusa na pustyni. Zobrazowano wydarzenie według własnych koncepcji teologicznych, tworząc fikcję literacką: “Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu”  (Mt 4,5). Ma ona jedynie wymiar dydaktyczny. Pierwszy autor  perykopy (prawdopodobnie Mateusz) posiłkuje się tu symboliczną liczbą 40.  Jezus przebywa na pustyni 40 dni. Przez 40 lat trwała wędrówka Izraela przez pustynię. Był to okres kuszenia narodu żydowskiego do buntu. Mojżesz przebywał na górze Synaj 40 dni, gdzie otrzymał święte tablice przymierza. Podobnie Abraham szedł tyle do góry Horeb, na której miał złożyć w ofierze swego syna Izaaka. Mateusz posługuje się symboliką żydowską. Stara się jak najbardziej związać Stary Testament z Jezusem.

          Jezus wrócił duchowo wzmocniony. Autor Ewangelii podaje jednak, że to nie koniec. Atrakcyjność zła jest stale aktualna i trzeba będzie bez przerwy się z nią borykać.

          Jezus wzmocniony mocą Ducha po odbytych rekolekcjach (kuszenia na pustyni) rozpoczął pierwsze wystąpienia publiczne. Odwiedzał okoliczne miejscowości i spotykał się z rodakami w synagogach. Jego popularność rosła. Przyszedł również do Nazaretu, swojego rodzinnego miasta.

          Ewangelista Łukasz korzystał z wielu źródeł. Nie wszystkie były datowane i trudno było mu złożyć chronologiczny bieg wydarzeń. Czyni więc kompilację z dostępnego materiału, przekazując, może nie prawdę historiograficzną, ale sens wydarzeń.

          Jezus zna bardzo dobrze treść Pism świętych. Z ich pomocą próbuje przekazać słuchaczom, że Ojciec Niebieski wysyła proroków do misji specjalnych (jak np. Izajasza). Oni to przepowiadają mesjasza.

          W synagodze Jezus odczytuje fragment z Księgi Izajasza o posłannictwie proroka: “Duch Pana Boga nade Mną, bo Pan Mnie namaścił. Posłał Mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę, aby obwieszczać rok łaski Pańskiej” (Iz 61,1–2). Czytając te słowa wskazywał na siebie. Gdy skończył, powiedział: “Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”  (Łk 4,21). Jezus wie, że Jego misją jest niesienie „dobrej nowiny”. Tekstem biblijnym chce autoryzować siebie. Natrafił na sąsiadów.  Początkowo są zachwyceni Jezusem i zdumieni Jego słowami, ale z drugiej strony widzą w Nim dawnego sąsiada, syna Józefa. Dziwią się, jak może o sobie mówić, że jest prorokiem? Po chwili jednak narasta w nich gniew. Jezusa uznają za bluźniercę i chcą Go strącić ze skały. Jezus opatrznością Bożą unika skazania.

          Jezus puentuje wydarzenie słowami: “Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie” (Łk 4,24). Sentencja ta jest aktualna do dnia dzisiejszego. Łatwiej o szacunek w innym mieście niż we własnym środowisku.

           Z nietolerancją, zwłaszcza lokalną,  muszę i ja się borykać. Mam jednak ten komfort, że rozumiem w czym jest rzecz. Choć wierzę w Prawdy absolutne, to one są dla człowieka niedostępne. Owszem, można powiedzieć, że ciągle się do nich zbliżamy i to z różnych stron. Każdy ma własny ogląd świata, a więc prawda jest całkowicie względna, indywidualna i subiektywna. Człowiek zwraca uwagę na różne aspekty rzeczywistości, na które inny nawet nie spojrzy.  Nie należy więc dziwić się, że są rozbieżności w poglądach. Tak jest zorganizowany ludzki świat. Pewnie jest w tym jakaś przednia myśl i zamysł Boga. Może chodzi o to, aby człowiek nie przestał nigdy szukać Prawdy.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 5

         W rozdziale trzecim Łukasz wraca do Jana Chrzciciela i przedstawia jego misję. Jan obchodzi okolicę Jordanu i udziela chrztu nawrócenia dla odpuszczenia grzechów. Historyk Józef Flawiusz pisze o Janie Chrzcicielu w “Dawnych dziejach Izraela” (znanych też pod tytułem «Starożytności żydowskie»), że Jan ów nie chrzcił dla oczyszczenia z grzechu, lecz dla oczyszczenia ciała. Prawdopodobnie tekst perykopy “Jan Chrzciciel” (Łk 3,1–6) jest pisany na podstawie wcześniejszego, obcego źródła. Powoływanie się na proroctwa Starego Testamentu jest domeną Mateusza. Być może więc Łukasz korzystał z Ewangelii Mateusza?

          Jan był prorokiem i nauczycielem żydowskim. Głosił potrzebę nawrócenia do godnego życia. Łukasz wymienia niektóre aspekty nauki Jana: “Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni” (Łk 3,11);  “Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono” (Łk 3,13); Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie” (Łk 3,14). Prorok miał wielu zwolenników, mimo szorstkiego usposobienia, surowego trybu życia i wyglądu (żywił się szarańczą i miodem leśnym; odziany był w tunikę z włosia wielbłądziego i pas skórzany około bioder). Niewiernych wyzywał od “plemienia żmijowego” (Łk 3,7). Namawiał do uczciwego życia, hojności i nie uciskania innych. Tymczasem lud oczekiwał mesjasza, wybawiciela narodu żydowskiego. Zastanawiano się, czy Jan nim nie jest. On, poznawszy ich myśli, prostował:  “Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Łk 3,16–17). Jan zapowiada mesjasza chrześcijańskiego. Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę, że Jezus nie będzie tym oczekiwanym wojownikiem, ale Wybawicielem dusz? Dusza prorocka pozwoliła mu odczytywać ze stanu Prawdy misterium o Jezusie.  Jan spełniał bardzo ważną rolę w misji Jezusa. Przepowiadał nadejście Wielkiego Człowieka, Wybrańca Boga. Jego misja kończy się uwięzieniem za jawne krytykowanie niemoralnego małżeństwa tetrarchy Galilei,  Heroda Antypasa i żony jego brata, Heroda III. Przez intrygę Herodiady zostaje zamordowany (ścięty) w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara, w latach 32–36 r.

          Łukasz w krótkich słowach opisuje chrzest Jezusa (Łk 3,21–22).  Tak jakby uczynił to z obowiązku przekazania pewnego faktu. Nie rozwija tego wątku.

          W następnej perykopie  przedstawiony jest “Rodowód Jezusa” (Łk 3,23–39). Jest on zupełnie inny od rodowodu przedstawionego przez Mateusza. Prawdopodobnie Łukasz szedł po linii rodowej Maryi, a Mateusz po linii pokolenia Józefa.  W rodowodzie Łukasza, przed Józefem jest Heli (ojciec Maryi), zamiast Jakuba (ojca Józefa). To nieporozumienie tłumaczone jest tym, że Józef wszedł w prawa i przywileje synowskie w stosunku do Helego. Ewangelista Mateusz obliczył, że między Dawidem a Jezusem było 28 pokoleń, natomiast Ewangelista Łukasz naliczył ich aż 41. Mateusz śledzi panującą linię królewską (Dawid, Salomon, Roboam …), natomiast Łukasz kroczy śladami potomków innego syna Dawida – Natana.  Który rodowód jest właściwy? W genealogii Mateuszowej występuje król Jechoniasz (Jojakim), którego Bóg przeklął słowami: “Zapiszcie tego człowieka jako pozbawionego potomstwa, jako męża, który nie zażyje szczęścia w swych dniach, ponieważ żadnemu z jego potomków nie uda się zasiąść na tronie Dawida” (Jr 22,30). Można odczytać, że z tego pokolenia nie bardzo należy spodziewać się Mesjasza. Z kolei genealogia Łukasza jest mniej wiarygodna. Na ten temat trwają spory. B. Pascal (1623–1662, francuski matematyk, fizyk i filozof religii) twierdził, że rozbieżności w Pismach należy przyjmować jako dowód, że Pismo święte nie było manipulowane.

          W oglądzie filozoteistycznym rodowody Jezusa są mało wiarygodne. Mają znaczenie symboliczne i teologiczne, wskazując na wypełnienie proroctw, niż na kwestie biologiczne. Z perspektywy filozoficznej, nie jest możliwe zidentyfikowanie fizycznego ojca Jezusa, ponieważ według tradycyjnej teologii chrześcijańskiej nie był On poczęty w sposób naturalny, lecz przez działanie Ducha Świętego (dogmat). Jednak racjonalne myślenie i naukowe podejście do rzeczywistości nie wykluczają istnienie zjawisk nadprzyrodzonych, ale im jest ich mniej tym bardziej, po ludzku, można je zrozumieć. Zjawiska nadprzyrodzone – takie jak poczęcie Jezusa z Ducha Świętego – są nieodłącznym elementem wiary i niekoniecznie muszą być traktowane jako sprzeczne z dążeniem do Prawdy.

          Perykopa  “Kuszenie na pustyni” (Łk 4,1–13) jest prawie identyczna do podobnej perykopy z Ewangelii Mateusza. Opowiadanie może dotyczyć prawdziwego zdarzenia, w którym to Jezus oddalił się na pustynię w celu przebycia tam rekolekcji przed dalszą swoją misją.

            Łukasz bada każdy materiał źródłowy i komponuje z niego własną wizję teologiczną. Perykopę “Kuszenie na pustyni” wykorzystał do zaakcentowania pokusy (szatana) jako próby przeciągnięcia Człowieka-Jezusa na złą stronę. Jak pisze, Jezus wychodzi zwycięsko z szatańskich pokus. Łukasz wierzył, że szatan istnieje realnie jako istota duchowa. Uważał, że on dzierży władzę nad światem. Znamienne są końcowe słowa kuszenia: “Gdy diabeł dopełnił całego kuszenia, odstąpił od Niego do czasu” (Łk 4,13). „Do czasu” znaczy, że powróci i dalej będzie kusił. Gdyby zamiast słowa „szatan” napisać o atrakcyjności zła, które kusi i nęci, wtedy perykopa nabrałaby realnego znaczenia. Sens byłby bardzo podobny.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 4

          Łukasz podaje za innymi ewangelistami, że Jezus narodził się w Betlejem. Prawdopodobnie urodził się w jednej z grot betlejemskich, w których były niegdyś przechowywane zwierzęta: “owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2,7).

          Kolejna perykopa “Pasterze u żłobka” (Łk  2,8–20) jest własną kompozycją i wizją Łukasza: “nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2,13–14).

          Według prawa żydowskiego, w ósmym dniu po narodzinach, dokonano obrzezania, podczas którego nadano Dziecięciu imię Jezus.

          Rodzice wrócili do Jerozolimy i tam w świątyni nastąpił akt ofiarowania Bogu Pierworodnego. Łukasz przedstawia scenę ze starym Symeonem, który oczekiwał nadejście Mesjasza Pańskiego. Z chwilą kiedy pisał swoją Ewangelię, Jezus uważany był za Mesjasza głoszonego przez proroków. Scena ze starym Symeonem i jego proroctwem: “Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2,34) ma znaczenie bardziej teologiczne niż historiograficzne. Symeon przedstawiony jest tu jako prorok, człowiek sprawiedliwy i pobożny. Jego powitanie jest zwiastunem nowych czasów, jakie rozpoczynają się przed wszystkimi narodami świata.

          Perykopa “Prorokini Anna” (Łk 2,36–38) opisuję kobietę w podeszłym wieku, wdowę, która sławiła w świątyni Boga i mówiła o Nowonarodzonym wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy: “mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem” (Łk 2,38). Mówiła więc o mesjaszu politycznym. 

          Łukasz niewiele wie o życiu Jezusa z czasów Jego młodości. W perykopie “Powrót do Nazaretu” (Łk 2,39–40) pisze lakonicznie: “Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” (Łk 2,40).

          W następnej perykopie “Dwunastoletni Jezus w świątyni” (Łk 2,41–50) wzorowanej na egipskiej wersji o Si-Usire o młodocianym synu Cha-em-wese opisuje pobyt Jezusa w świątyni. Jak przedstawia to Łukasz, dwunastoletni młodzieniec uwidacznia w niej swoje preludium działalności publicznej (Łk 2,41–50). Nawiązuje kontakty z nauczycielami Tory. Ucząc, sam się doskonalił: “przysłuchiwał się im i zadawał pytania” (Łk 2,46). Sam fakt, że zadawał pytania podważa stwierdzenie, że był równy Ojcu. Zastanawiające jest skąd Łukasz zaczerpnął wiedzę o tym fakcie z życia Jezusa. Być może Łukaszowa scena Jezusa w świątyni ma korzenie w opowieści egipskiej o Si-Usire, młodocianym synu Cha-em-Wese: “Kiedy Si-Usire podrósł i okrzepł, oddano go do szkoły. Po niedługim czasie jego wiedza przerosła wiedzę uczącego go skryby. Mały Si-Usire razem ze skrybami Domu Życia przy świątyni Ptaha zaczął czytać modlitwy błagalne, a wszyscy, którzy go słuchali, byli zdumieni”, stanowiąc inspirację do uwypuklenia podobnego fragmentu życiorysu Jezusa. Być może Łukasz chciał w jakiś sposób zapełnić lukę czasową. Scena ze świątyni była teologicznie pożyteczna dla okazania mądrości młodego Jezusa. Zastanawiający jest tu wiek Jezusa. W prawie żydowskim wiek 12–13 lat jest okresem, w którym powinno się już praktykować normy zapisane w Prawie. Łukasz zapewne chciał pokazać mądrość Jezusa, która owocuje w szczególnym poznaniu Boga (czytaj 10,22). Rudolf Bultmann (1884–1976), teolog ewangelicki uważał, że ewangelia dzieciństwa jest wtórna i legendarna (Encyklopedia Katolicka, tom II, Wyd. TN KUL, Lublin 1985, kol. 1198).

          W perykopie “Życie w Nazarecie (Łk 2,51–52) autor pisze: “czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,52). I tu podobnie, Łukasz podważa ewangeliczny przekaz, że Jezus jest równy Ojcu. Jak pisze: “Czynił [dopiero] postępy w mądrości (tamże). Jego wiedzę nie można przyrównywać do wszechwiedzy.

           Wierni z pewnością chcieliby poznać życiorys Jezusa. Jednak On nie chciał uwypuklać swojej Osoby w dziele ewangelizacji. Według Niego, nie ważne Kim był, ważne co chciał przekazać. Jeżeli Jezus przewidywał swoją chwałę u Ojca, to chciał, podobnie jak Ojciec, ukryć się za tajemnicą natury. Tym samym, podobnie jak Ojciec, jest ciągle szukany. Niepełne Objawienie się Boga zawiera pewne racje, które zgłębione dostatecznie, mają swój sens. Mimo wszystko Bóg jest do dzisiaj pojęciem abstrakcyjnym. Być może w swojej ekonomii Objawienia czeka ludzkość lepsze poznanie Boga. Sama postać Syna zrobiła już wiele.

          Człowiek jest istotą samodzielną i niezależnie od woli Boga ma prawo szukać, drążyć i rozwiązywać tajemnice Stwórcy. Poszukiwania, dywagacje same w sobie nie są grzeszne i dlatego nie należy bać się konsekwencji. O życiorysie Jezusa mówią apokryfy (księgi nie uznane za kanoniczne) i inne stare pisma odnajdywane w obszarze basenu Morza Śródziemnomorskiego. Wszystkie nowinki mogą być badane i analizowane. Niektóre są interesujące, a inne infantylne. Niektórych nie odrzucam, bo mogą one mieć coś z prawdy. Jak niesie plotka, Jezus przebywał w Indiach; tam poznawał religie Wschodu i kształcił się. Z tego wynika, że musiał podróżować. Miał na to czas ok. trzydziestu paru lat, zanim podjął swoją misję.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 3

          Przekaz, jakoby historiograficzny, jest wzbogacony kantykiem zwanym “Magnificatem Maryjnym” wzorowanym na hymnach Starego Testamentu. Perykopa zmienia swój charakter z narracyjnego na liturgiczny. Magnificat jest swobodną konstrukcją literacką. Opracowany został na podstawie wielu tekstów Starego Testamentu (przypis).  Dla niewprawionego czytelnika myląca jest narracja. Tekst odczytywany wprost, może podpowiadać zarozumiałość Maryi: “Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1,48). Oczywiście, nie oto chodzi. Łukasz pragnie uwypuklić wielkość Maryi, Jej oddanie Ojcu, a przy tym antycypację późniejszej chwały Matki Jezusa.

          Wymowa teologiczna perykopy jest piękna i wzruszająca. Niesie swoją wartość duchową. Za jej przyczyną powstały zakony żeńskie (wizytki –Zakon Nawiedzenia NMP 1610 r.), które obrały sobie Maryję za patronkę; ponadto wydarzenia nawiedzenia  weszły do rozważań radosnych tajemnic Różańca.     

          Czy powyższe zdarzenie miało miejsce w historii? Scena Nawiedzenia opisana została jedynie przez Ewangelistę Łukasza (Łk 1,39–45). Chciał przez nią umiejscowić Boga wśród wiernych przyszłego Kościoła. Maryja przynosi Chrystusa konkretnej osobie. Perykopa budzi wątpliwości, co do prawdziwości zdarzenia. Rodziny Jezusa i Jana Chrzciciela miały być spokrewnione i znane sobie, tymczasem Ewangelista Jan oświadcza, że Jan Chrzciciel nie znał Jezusa: “Ja Go przedtem nie znałem” (J 1,33).

          Katecheza katolicka traktuje perykopy “Zwiastowanie” i “Nawiedzenie” z olbrzymią atencją, nadając jej charakter realności. Z tych tekstów wywodzi się ogromny kult maryjny (Kult matyjny został dopracowany w 431 roku): “Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1,48). Pisarze katoliccy próbują przekonać, że z chwilą powitania Elżbiety i Maryi, Jan (w łonie tej pierwszej) został uwolniony od grzechu pierworodnego i napełniony Duchem Świętym. Poruszenie Jana: “Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę” (Łk 1,41) często zestawia się z tańcem radości króla Dawida, idącego przed Arką.

          O Janie Chrzcicielu piszą wszyscy ewangeliści. Łukasz dodaje okoliczności towarzyszące jego narodzinom. Objawiona zostaje przyszłość Jana, którego imię zostało wybrane przez Boga (a więc czeka go szczególna przyszłość i szczególne zadania). Autor przedstawia drugi kantyk “Benedictus” (Łk 1,67–80):  “Benedíctus Dóminus Deus Israel” (łac. Błogosławiony Pan Bóg Izraela),który jest modlitwą dziękczynną Zachariasza po narodzinach jego syna, Jana Chrzciciela. W oryginale greckim kantyk ten zbudowany jest w oparciu o jednozdaniową, długą wypowiedź. Pod koniec dołączono do niego drugie zdanie, mające opisać przyszłość nowo narodzonego Jana. Kantyk wysławia Boże działania, które mają zakończyć się wypełnieniem, przez nadejście obiecanego Mesjasza:A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed Panem torując Mu drogi” (Łk 1,76).  

          Łukasz podaje informację chronologiczną o spisie zarządzonym przez Kwiryniusza – wielkorządcę Syrii za czasów cezara Augusta. “W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz” (Łk 2,1–2). Konfrontując dokumenty rzymskie dotyczące spisu ludności, widać rozbieżność w datach. Mówią one o spisie, ale w czasie, gdy Jezus miał ok. 12 lat. Egzegeci chrześcijańscy zamykają sprawę przypuszczeniem, że może to chodziło o rozporządzenie lokalne. Przywołują spis zarządzony przez Sencjusza Saturninusa, wielkorządcę Syrii od roku 8–6 przed Chr. Łukasz mógł więc pomylić autora spisu.