Ewangelia wg św. Łukasza cz. 30

          Kto ma skłonność odczytywania tekstów biblijnych literalnie może mieć kłopot ze zrozumieniem przypowieści “Obrotny rządca (Łk 16,1–8). Bogaty człowiek ma rządcę, który trwoni jego majątek. Chce go zwolnić. Zrozpaczony rządca działa szybko. Chcąc pozyskać przyszłych przychylnych sobie ludzi, fałszuje ich zobowiązania względem swego pana darując im część długów. Rządca jest malwersantem i oszustem. Mimo to, jak pisze Łukasz: “Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił” (Łk 16,8). W pierwszym odruchu trudno zrozumieć Pana. Tekst czyni zgorszenie. Jak Pan (Bóg) mógł pochwalić ewidentne zło?! To niepodobne do Pana. Oczywiście, że niepodobne. Autor nie koncentruje się na złym uczynku, ale na szybkości podejmowania decyzji. A więc, nie o uczciwość tu chodzi, a obrotność w znalezieniu wyjścia w ciężkim położeniu. Czytając tekst umyka świadomość, że jest to historyjka zmyślona przez Łukasza, który miał swój konkretny cel dydaktyczny. Trzeba więc uspokoić emocje, że Pan pochwalił zło. Nic takiego nie miało miejsca. Pozostała więc egzegeza teologiczna. Trzeba skupić się na zamyśle Łukasza, co on chciał przez tę historyjkę powiedzieć. Przede wszystkim chciał pochwalić roztropność. To coś, co pozwala unikać wiele kłopotów. To pewien kompromis między narzucającą się rzeczywistością, a jej kształtowaniem. Od człowieka zależy, czy zdarzenia życiowe będzie zaostrzał, czy minimalizował. Mądre jest powiedzenie, że “wygrywać w małym rzeczach jest głupotą”. Los narzuca czasem bardzo trudne zdarzenia. Nikt nie jest temu winien. Tornada, burze są dla dobrych i złych. Człowiek musi się bronić. Przez szybkość podejmowanych decyzji chwyta się czasem czynów niegodnych. Tego oczywiście nie można pochwalać, ale czasem chwila wymaga szybkiej decyzji. Trzeba jasno zdać sobie sprawę, że Bogu mili są ludzie czynni i aktywni. Tylko tacy mogą popychać świat do przodu. Zwykli zjadacze chleba, bierni w życiu, choć mogą być wierni Bogu, nie należą do czołówki istot ludzkich. Grzeszność została dopuszczona przez Boga, aby człowiek mógł czuć się wolnym, aby mógł podejmować decyzje. W wolności można czynić wszystko. Bogu zależy na czynach pozytywnych, ale czasami wielkie rzeczy wymagają ofiar. “Nie można nie zamoczyć nóg przechodząc przez rzekę”. Bóg pozostawił człowiekowi wybór mniejszego zła. Można się tym gorszyć, ale niektórzy to rozumieją. Życie jest walką, czasami okrutną. Trudności, jakie Bóg dopuścił  na człowieka, mają go hartować duchowo. W sytuacjach trudnych człowiek pokazuje kim jest naprawdę i na co go stać. Człowiek jest zdolny narazić życie, aby ratować swojego psa z odmętów rzecznych. Matka zdolna jest poświęcić życie dla nienarodzonego życia. Wielu poświęca się różnym sprawom. Człowiek potrafi być wielki.  Ci, którzy uważają, że wystarczy żyć bogobojnie, biernie,  narażają się często na grzechy zaniechania.

         Łukasz napisał: “Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości” (Łk 16,8). „Synowie światłości” byli esseńczykami (wg dokumentów z Qumran). Słynęli oni z bardzo rygorystycznego przestrzegania przepisów religii żydowskiej. Łukasz stawia wyżej postępowanie zwykłych ludzi, narażonych na czyny grzeszne, od idealnych wzorców etyki żydowskiej. Wszelkiego rodzaju ideały mają to do siebie, że są mniej życiowe, bardziej teoretyczne, wydumane, a czasem nawet nieludzkie.

        W perykopie “Dobry użytek z pieniądza” (Łk 16,9–13) autor dalej szokuje: “Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków” (Łk 16,9). Niegodziwa mamona, czyli pieniądz, jest symbolem pozyskiwania dóbr za wszelką cenę. Pozyskiwanie prawdziwych przyjaciół jest bezcenne. Mniej ważny jest sposób pozyskiwania od rezultatu poszukiwań. Przyjaciel jest kimś bliskim, z którym wszystko może łączyć, oprócz pożądania (mowa jest wtedy o kochankach).  Miarą dobrej przyjaźni jest wierność. Jak pisze Łukasz: “Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie”  (Łk 16,10).

          Trzeba przyznać, że wnioski Łukasza są o wiele lepsze niż użyty do tego materiał słowny (tezy, baza do przemyśleń). Pomysł z niegodziwą mamoną nie bardzo mi się podoba. Koncepcja Łukasza została przerysowana. Wzbudza emocje. Koncentruje umysł nie na tym, co jest ważne. Pieniądze są bardzo wygodną miarą wielu zdarzeń, niekoniecznie handlowych (obrotność w interesach). Tym samym są tylko narzędziem, a nie celem. Kto bardzo przywiązuje się do narzędzia (pieniędzy), a nie celu – błądzi. Często wykorzystuje też do złych celów. W umyśle zakorzenia się przywiązanie do dobra doczesnego. Bóg jest rugowany na dalszy plan: “Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Łk 16,13).

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 29

          Podobnie wielu kapłanów nie  jest w stanie utrzymać ślubu czystości. To ponad ich siły. Wobec  złożonych ślubów kapłańskich  jest to naganne, po ludzku zrozumiałe. Być może sam Kościół odejdzie od tak trudnego wyrzeczenia i zrezygnuje z celibatu. (Holenderski teolog E. Schillebeeckx (1914–2009) postulował zniesienie obowiązku celibatu (zob. Encyklopedia Katolicka, tom XVII, Wyd. TN KUL, Lublin 2012, kol. 1225). Celibat w Kościele bardziej był podyktowany sprawami spadkowymi, finansowymi, niż ofiarą wyrzeczenia. Niektórzy apostołowie (jak Piotr) byli żonaci. Celibat jest wymysłem ludzkim i niestety skierowanym przeciwko naturze człowieka.  Trzeba jednak zaznaczyć, że kto jest w stanie żyć w czystości i tego chce, niech podejmuje ten trud. Decyzja o tym, powinna wypływać z serca, a nie z narzuconych warunków kapłaństwa. Wyciszanie popędu płciowego jest bardzo trudne. Trzeba ogromnej pracy, aby dać ciału inne alternatywy wyładowania nadmiaru emocji (energii). Nie każdy ma ochotę i siły na ćwiczenia sportowe. Nie wszyscy są zdolni też do medytacji. 

          Łukasz miał wielkie wyczucie teologiczne. W swoim natchnieniu odczytywał prawdy o Bogu. W kolejnych perykopach ukazane są boskie atrybuty. W perykopie “Zaginiona owca (Łk 15,1–7) pokazuje w przypowieści Pasterza (Boga), który odnajduje zaginioną owcę i cieszy się tym ogromnie. Pasterz, mając sto innych owiec, szuka tej jednej – zaginionej. Bóg powołuje do życia miliardy ludzi. Jak widać realizuje jakiś wielki projekt, na miarę wszech-czasów. Mimo wielkiej ilości istot ludzkich, troszczy się o każdego. Troska ta ma wymiar osobistego zaangażowania. Na zaginionej owcy skupia się wielka miłość Boga. Mimo zagubienia się jest w centrum uwagi, jest bohaterem zdarzenia. Kiedy zostaje odnaleziona, staje się podmiotem wielkiej radości. Jak pisze Łukasz: “większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15,7). Aby zaakceptować tę pozorną niesprawiedliwość, trzeba myśleć nie według sprawiedliwości ludzkiej, ale według Miłosierdzia Bożego. Święci w niebie zdobyli już serce Boga. Nikt im nie odbiera ich radości. Oni już osiągnęli to, co mieli do osiągnięcia. Jak widać radość z działania jest większa od radości posiadania. Miłość statyczna jest trwaniem. Miłość dynamiczna jest twórcza, generuje (funkcjonały dobra). Funkcjonały miłości są pokarmem duchowym funkcjonowania świata. Bez miłości świat nie może istnieć.

          W perykopie “Zgubiona drachma(Łk 15,8–10) podobnie pokazana jest radość płynąca z odnalezienia zagubionej drachmy (jej wartość była równa dniówce pracy robotnika lub cenie jednej owcy). Nie chodzi tu o nominał, ale sam fakt odnalezienia.

          Perykopa “Syn marnotrawny(Łk 15,11–32) stanowi apogeum myśli  autora o Miłosierdziu Boga.  W przypowieści ukazani są dwaj bracia: jeden młodszy, „syn marnotrawny”, i drugi starszy, posłuszny woli ojca. Wielkoduszny ojciec dzieli majątek i daje młodszemu synowi należną mu część. On pragnie całkowitej wolności.  Chce żyć wyłącznie dla siebie. Używa życia i traci cały swój majątek. “Nie oddawaj się nierządnicom, abyś nie stracił swego dziedzictwa” (Syr 9,6). Chciał on wycisnąć z życia wszystko, co możliwe, chciał czerpać z niego „pełnymi garściami”. Całkowicie wolny, staje się niewolnikiem – pastuchem świń, dla którego szczęściem było otrzymać coś z ich karmy. Człowiek, który rozumie wolność jako całkowitą samowolę, żyje w zakłamaniu. Syn marnotrawny zrozumiał na czym polega prawdziwa wolność. To w domu ojca był naprawdę wolny. Nawrócenie i przemiana zachodzą w jego wnętrzu. W sobie odnajduje drogę powrotu do ojca. W interpretacji biblijnej zdarzenie to jest symbolem nawrócenia. Ojciec wita go z radością. Urządza wielką, radosną ucztę. “Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się” (Łk 15,32). Syn marnotrawny jest obrazem człowieka, który zbłądził, ale powrócił. Podobnie Bóg wychodzi naprzeciw tym, którzy zgrzeszyli i którzy pragną nawrócenia. W tej przypowieści bohaterem jest też kochający ojciec. To miłość ojcowska nakazuje mu oczekiwać z nadzieją, że syn kiedyś wróci do domu. W przypowieści tak właśnie się stało. “Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie” (Łk 15,18). Syn marnotrawny wrócił nie dla bogactw ojca, lecz do jego miłości. Po tym wyznaniu wszystko zostaje synowi wybaczone i zapomniane. Obaj padają sobie w objęcia i przeżywając radość nie wracają już do przeszłości. Starszy brat jest zaskoczony hojnością ojca. Widzi tu tylko niesprawiedliwość. Nie dostrzega wewnętrznej przemiany brata. Starszy brat bardzo mi przypomina te osoby, które żyją jak „Pan Bóg przykazał”, ale w swoim sercu zazdroszczą tym, którzy żyją z fantazją, nie zawsze „po Bożemu”. Swoją postawę życiową w sumie traktują jak niewolę. Tacy ludzie też potrzebują nawrócenia. Muszą uwierzyć, że nie przekraczanie nakazów Pana jest Bogu miłe. Dopiero wtedy będą prawdziwymi synami Pana. “Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu” (Łk 15,29). W pierwszej mojej książce  Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary, Wyd. Jedność, Kielce 2008 pisałem: “Człowiek «zimny» to ktoś zdający sobie sprawę ze swych ciężkich grzechów. Łatwiej jednak człowiekowi złemu stać się lepszym, niż letniemu pozbyć się beznamiętnej dwuznacznej refleksji. Człowiek «letni» to ktoś ciężko chory duchowo, uważający się za człowieka bez zarzutu. Być letnim to kochać Boga miłością, która jest Mu wstrętna, miłością byle jaką, połowiczną”.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 28

          Życie człowieka osądzają inni ludzie, kierując się sprawiedliwością ludzką. Wobec Boga każdy wie, jakie miejsce mu przysługuje w niebie. Po śmierci człowiek nie jest w stanie sam podwyższyć temperatury swojej duszy. Zabrakło mu czasu. Pozostaje w miejscu, które mu należy, w zależności od stopnia bliskości z Bogiem. Bóg daje każdemu szansę, ale to człowiek sam decyduje o swoim losie. Aby zapewnić sobie dobre miejsce w boskich promieniach, wystarczy za życia kierować się rozsądkiem i sercem. Wystarczy dobra wola. W odniesieniu do reszty spraw należy zaufać Bogu. Ludzkie przewinienia, z racji niedoskonałości stworzenia, wziął na siebie Jezus Chrystus. Człowiek od samego początku otoczony był miłością Boga, a później miłością Jego Syna. Z ludzkiej strony pozostało niewiele. Przewodnikami są dwa przykazania miłości, które ogłosił Jezus.

          Nie należy udawać świętych, bo tym zahacza się o hipokryzję i pychę. Nie należy uważać się za dobrych, bo nie bardzo umie się być dobrym. Nie należy pokazywać zbytnio swojej pobożni, bo może być ona jej karykaturą. Należy pamiętać słowa Jezusa: “Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi” (Łk 13,30).

          Perykopa “Chytry Herod” (Łk 13,31–33) zaskakuje kilkoma aspektami. Dziwne, że to właśnie faryzeusze przychodzą i próbują ostrzec Jezusa przed Herodem Antypasem: “W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli Mu: «Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić»” (Łk 13,31). Widać, nie wszyscy faryzeusze byli wrogo nastawieni do Jezusa. Dobrze jest przy tej okazji trochę stonować negatywne mniemanie o faryzeuszach. Jezus krytykował faryzeizm, a nie personalnie faryzeuszy. Jak wspominałem, faryzeusze byli pobożnymi i gorliwymi wyznawcami Jahwe. Ich nadgorliwość przeradzała się jednak w karykaturę wiary i to było przedmiotem krytyki Jezusa. Jezus nie zląkł się Heroda Antypasa. Przeciwnie stawia sprawę jasno, że ma jeszcze to i to do zrobienia. Dziś, jutro i pojutrze to symbole czasu nieokreślonego. Trzeci dzień symbolizuje dzień śmierci Jezusa.  Koniec perykopy prawdopodobnie jest dopiskiem Łukasza: “bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą” (Łk 13,33). W owych czasach było przekonanie, że w Jerozolimie ginęli prorocy wysłani przez Boga: “Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani!” (Mt 23,37; Łk 13,34); w mieście świętym, a zarazem zbuntowanym i przeznaczonym na upadek (ale też mającym oglądać chwalebne przyjście Pana).

         W perykopie “Nowe uzdrowienie w szabat” (Łk 14,1–6) powtórzone jest stanowisko Jezusa w sprawie uzdrawiania w dzień święty. Kiedy wymaga tego sytuacja, trzeba działać i w szabat.

          Perykopa “Skromność” (Łk 14,7–11) jest uniwersalnym instruktażem, jak postępować rozsądnie w życiu, aby godnie się zaprezentować oraz  doznać zaszczytu wobec innych: “Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca!”; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej!”; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14,8–11).

          Jezus zachęca do zapraszania do stołu osoby biedne, ułomne i chore. Zapłaty nie będzie za życia, ale uczynek będzie wynagrodzony przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych: “A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych». ” (Łk 14,14).

          W “Przypowieści o uczcie” (Łk 14,15–24) Jezus poucza, że królestwo Boże zaprasza do ucztowania. Nie należy się temu sprzeciwiać, bo jest to zniewaga dla gospodarza. Nikt inny niezaproszony nie skosztuje strawy przygotowanej przez Boga. Na ucztę w niebie Bóg zaprasza wszystkich przez swoje sługi (kapłanów). Królestwo niebieskie jest otwarte dla każdego.

          W perykopie “Obowiązki uczniów Jezusa” (Łk 14,25–35) pojawia się ogromna niezręczność literacka. Użyto szorstkiego słowa „nienawiść”: “Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). Słowo to nie odzwierciedla prawdziwych myśli Jezusa. Chodzi tu o zaakcentowanie wymogów, jakie należy spełnić, aby zostać Jego uczniem. Sens zdania lepiej oddaje werset z Ewangelii Mateusza: “Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37). Słowo „nienawiść” zostało użyte podobnie w Księdze Rodzaju: “Gdy Pan widział, że Lea została znienawidzona (odsunięta), otworzył jej łono; Rachela zaś była niepłodna”  (Rdz 29,31). Tłumaczenia tekstów często nie oddają prawdziwych myśli i intencji autora. Trzeba mieć się stale na baczności, aby nie wpaść w pułapkę translacji (tłumaczenia) językowej. Dalej napisano: “Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14,27). Proszę zauważyć, że chodzi tu o własny krzyż, a nie krzyż Jezusa Chrystusa. Jeżeli ktoś nie potrafi uporać się z własnym krzyżem, tym bardziej nie weźmie na barki cudzego cierpienia. Jezus podpowiada, że trzeba zastanowić się i wszystko oszacować. Postępowanie trzeba mierzyć według własnych sił i możliwości. Niedawno ujawniono, że w zakonie krakowskim przetrzymywano chorą zakonnicę (zamiast ją leczyć) w okropnych warunkach. Pomijam brak serca współtowarzyszek, ale chodzi o to, że ona nie dała rady rygorowi zakonnemu. Wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Prawdopodobnie jej ciało „płonęło”, domagało się swego. Nagromadzone emocje nie miały ujścia. Jej zachowanie stawało się coraz bardziej wyzywające i w warunkach klasztornych karykaturalne (np. tańczenie nago). Skutki były tragiczne.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 27

          W następnej perykopie “Uzdrowienie kobiety w szabat” (Łk 13,11–17) powrócił problem uzdrawiania w dniu świątecznym. Jezus ponownie udowadnia, że szabat jest dla człowieka, a nie odwrotnie. Łukasz używa tu porównania ducha niemocy (kobieta miała skrzywiony kręgosłup) do szatana. Proszą zauważyć, że Łukasz był przekonany o istnieniu szatana i że każda choroba była jego dziełem.

          Łukasz przywołuje “Przypowieść o ziarnku gorczycy i o zaczynie” (Łk 13,18–21).  Ziarnko gorczycy jest niewspółmiernie małe (niegdyś stosowany jako lek, który poprawia krążenie i uśmierza ból. Gospodynie wiedzą, że aby pozbyć się z naczyń brzydkiego zapachu, należy włożyć do nich kilka nasion gorczycy i zalać wodą.) w stosunku do późniejszego drzewa. Łukasz porównuje go do królestwa Bożego. Nie rozwija tego tematu jak np. Mateusz. Trudno z tekstu wydobyć sens tej przypowieści. Lepiej uczynił to Mateusz: “Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: «Przesuń się stąd tam!», a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was” (Mt 17,20). Mając choćby odrobinę wiary, można dojść do wielkich rezultatów – podobnie jak duża roślina, wyrastająca z małych ziaren gorczycy. Wiara, nawet tak mała jak ziarnko gorczycy, może zmienić życie człowieka. Życie jego jest tym, co zeń uczynią jego myśli. Wiara dotyczy nie tylko Boga. W pozytywnym myśleniu wiara wydobywa z człowieka moce i siły, które w nim tkwią. Usuwa  też nagromadzone lęki i bóle (dr Joseph Murphy, w książce Terapia modlitwą). “Jak myślisz, taki będziesz” (William James – Amerykański filozof i psycholog); “Życie człowieka jest tym, co zeń uczynią jego myśli” (Marek Aureliusz).

          Wiara, w szerokim aspekcie jest motorem i środkiem do osiągnięcia celu. Udostępnia to, co człowiek ma głęboko ukryte w sobie. Otwiera też autostradę, po której spływają łaski i dary od Boga. Przez wiarę pomaga się Bogu przez swoje przyzwolenie. Człowiek ufny Bogu poddaje się Jego kierownictwu. Sprzęga swoją wolę z wolą Ojca. Nic bardziej skutecznego.

          Perykopa “Odrzucenie Żydów” (Łk 13,22–30) porusza temat zbawienia duszy. Ciekawe, jaką wiedzę posiadał na ten temat Jezus? Trudność poszukiwań Jego wiedzy polega na tym, że w ewangeliach są już opracowania autorów. Cytowane słowa Jezusa mogą być zniekształcone i nieprawdziwe.  Z tekstu trzeba dopiero wydobyć wiedzę i odpowiedzi na postawione pytania. Ewangelista Łukasz pisze, że ktoś zadał Jezusowi pytanie: “Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?” (Łk 13,23). Jezus odpowiada dyplomatycznie. Dlaczego? Gdyby ujawnił eschatologiczny zamysł Boga o powszechnym zbawieniu (apokatastaza, przywrócenie pierwotnej doskonałości), nikt nie starałby się naprawić swojego życia. Zachowuje tu stanowisko pedagoga. Odpowiada więc: “Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi, gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli” (Łk 13,24). Reszta tekstu jest prawdopodobnie opracowaniem autora (Łukasza), który próbuje tłumaczyć niejako słowa Jezusa.

          Pismo święte  ujawnia: “Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tym 2,4). Przez lata (wieki) wielu teologów, jak np. Theodor Bibliander (1504–1564) w swoich pracach apologetyczno-historycznych głosił zbawienie niewierzących (Encyklopedia Katolicka tom II. KUL Lublin 1985, kol. 455). Św. Grzegorz z Nyssy IV w., Jan Szkot Eriugena IX w., Hans Urs von Balthasar XX w., ks. prof. Wacław Hryniewicz XX w. doszli do przekonania, że w zamyśle Boga jest powszechne zbawienie (apokatastaza). Do tej tezy i ja się przyłączam. Niepodobna, aby Bóg pozostawił swoje dzieci w osamotnieniu, nawet gdyby broiły. U Boga nie ma pojęcia potępienie. To słowo jest pochodzenia ludzkiego. Bóg jest samą Miłością, a więc nawet z definicji nie może działać niezgodnie z istotą swego istnienia.

          Dla zrozumienia świata nadprzyrodzonego można skorzystać z modelu konceptualnego, w którym Bóg jest Słońcem, a w Jego promieniach łączą się dusze istot stworzonych, posiadających tę samą naturę. Miejsce duszy zależy od jej temperatury. Im dalej od Źródła, tym dusze chłodniejsze. Daleko są ci, którzy uznani zostali za odrzuconych. Jezus po śmierci odwiedził otchłań, w której przebywały dusze zmarłych. Tym samym wszystkie dusze poznały (uwierzyły) w  Jezusa–Boga. To poznanie pozwala im włączyć się w promienie Ojca. Zbawieni zostaną wszyscy. W świecie nadprzyrodzonym istnieje jednak hierarchia godności.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 26

            Łukasz pięknie ujął słowa Jezusa: “Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął! Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie”  (Łk 12,49). Niejednokrotnie w słowach Jezusa daje się odczytać zniecierpliwienie.  Pragnął mieć już za sobą Ofiarę krzyża (aby zapłonął ogień), ale też nie mógł się doczekać (doznaję udręki) owoców swojej Ofiary. Zaskakujące jest, że Jezus nie przyszedł, aby łagodzić napięcia religijne, a wręcz je nasilić. Wiara wymaga nowego podejścia. Trzeba zerwać ze skostniałą religią żydowską. To wymaga walki. Na skutek nauki Jezusa powstaną rozłamy w rodzinach. Jedni pójdą za Jezusem, inni będą przeciw Niemu. Jezus może gorszyć pobożnych swoją postawą. Wielu powie: jest dobrze, po co to psuć. Trzeba pochylić głowę i przyjąć to, co wypracowali ojcowie. Jezus wie, że aby coś zmienić, trzeba działać. Działanie wywołuje oportunizm. Spór przyczynia się do zmiany poglądów, pogłębiania wiedzy i szlifowania mądrości.   Gdzie toczy się walka, tam są ofiary. Można zapytać, czy działania Jezusa były etycznie poprawne, czy nie? Bądź co bądź nawoływał do walki i wzbudzał niepokój społeczny. Prawda wymaga zaangażowania. Zaangażowanie wzbudza emocje. Jezus nawołuje do słusznych działań. Prawda jest ważna w życiu.

          Mam wrażenie, że entuzjazm Jezusa był powoli niweczony przez ludzkie działania. Kościół powoli zamykał się na Jego nawoływania. Owszem powstawały spory teologiczne, ale były one wygłuszane i tłamszone. Pozostał jednak ślad nauki Jezusa, aby można było powracać i kontynuować w przyszłości Jego zamysły. Jezus był wielkim reformatorem religijnym. Przez relację z samym Stwórcą jest ogromnie cenny. Jego nauki pochodzą od samego Boga. Ktoś zapyta. Czy trzeba coś lepszego? Na czym właściwie polega reforma Jezusa? Przede wszystkim inaczej przedstawia Boga-Ojca. Bóg jest pełen miłości i jest samą Miłością. Bóg nikogo nie karze, bo nie jest sędzią w rozumieniu ludzkim. Bóg jest samym działaniem (Akt działający). Bóg otacza człowieka opieką duchową, a nie fizyczną (poza przypadkami szczególnymi). Owszem podtrzymuje fizycznie każde istnienie, ale je nie determinuje. Człowiek został dowartościowany do rangi dziedzica Bożego. Kim jest człowiek  naprawdę, pokazał dopiero Jezus. W fakcie Wcielenia oznajmił człowiekowi, że może być jego bratem. Jezus ujawnił partnerstwo Boga z człowiekiem przez możliwy z Nim dialog. Przekazał zasady współistnienia, oparte na powszechnej miłości. Zrzucił Boga z piedestału króla i magika, a pokazał Go jako Kochającego Ojca. Pouczał jak należy żyć. Wskazywał co jest ważne, a co jest tylko tłem życia.

          Niestety nauki Jezusa tylko częściowo zostały wprowadzone w życie. Widocznie nie był jeszcze na to właściwy czas. Jestem przekonany i wierzę, że kiedyś nastąpi wielki powrót do korzeni nauki Jezusa. Czy zrobi to Kościół? Być może. Religia musi zostać urealniona, pozbawiona legend i mitów. Prawda jest rzeczą najważniejszą i o Prawdę trzeba się postarać. Chrześcijanie powinni wrócić do wiary w Jezusa, a nie w religię (Ritschl Albrecht 1822–1889, protestancki teolog, EK tom 17, kol. 124). Kardynał Yves Congar (1904–1995) był wielkim zwolennikiem powrotu chrześcijaństwa do korzeni. Jego zdaniem Kościół zanurzony w czasie powinien się zmieniać.

          Gdy zdarzy się w świecie jakaś tragedia, zaraz pojawiają się pytania (pretensje), typu: A gdzie był Bóg, że na to pozwolił?  Bóg nie może ingerować bez przerwy w życie człowieka, bo życie ludzkie byłoby zdeterminowane. On nadaje wolności sens i pełny wymiar. Bóg, widząc cierpienia ludzi, „cierpi” razem z ludem. Należy zrozumieć, że Bóg nie jest wykonawcą ludzkich pragnień. On jest Kimś Większym. Nie można obrażać się na Niego, bo to niedorzeczne, lecz modlić, aby dał siłę duchową do pokonania trudności, cierpień. Na Boga trzeba spojrzeć zupełnie z innej perspektywy. Bóg też nikogo nie karze, bo kara jest rodzajem odwetu. U Boga nie ma czegoś takiego. Człowiek karze się sam, bo zło (funkcjonał) ma działania zwrotne.

          Świadomość religijna powinna ulec zmianie. Trzeba odejść od barokowej pobożności, na rzecz aktywnych działań miłych Bogu. Religia nie może krępować ludzkiej aktywności, lecz powinna ją inspirować i dynamizować. Trzeba otworzyć swoją duszę i wyjść do ludzi, do słabszych, chorych i więzionych, tak jak nauczał Jezus Chrystus. 

          Perykopa “Nieurodzajne drzewo figowe” (Łk 13,6–9) ma charakter synoptyczny. Każdy autor wprowadził własny klimat tej przypowieści. Mateusz bardziej akcentuje cudowne uschnięcie drzewa oraz wiarę, że człowiek wszystko może. Marek próbuje wydobyć sens teologiczny. Drzewo pokryte pięknymi liśćmi to nie wszystko. Gdy nie rodzi owoców, nie spełnia swoich powinności. Łukasz natomiast ukazał to w obrazie miłosiernego i cierpliwego Boga. Bóg daje szansę grzesznikowi (nieurodzajne drzewo). Dopiero gdy nie skorzysta z możliwości nawrócenia, wtedy pozostaje sąd Boży.             

          Pomimo wielu uwag do tekstów Łukasza on najlepiej wczuwa się w samego Boga i odczytuje Jego zamysły. Jego teksty są pełne żaru i miłości Boga. Mają charakter modlitewny. 

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 25

          Z tym problemem próbował zmierzyć się św. Tomasz z Akwinu. Jak mówił, grzech ten jest nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenia grzechów (Summa Th. II-II, q 14, a 3). Jak tłumaczy to papież Jan Paweł II w encyklice Dominum et Vivificantem bluźnierstwo nie podlega na słownym znieważaniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża.          Trzeba przyznać, że jest to dość zawiłe. Duch Święty ma moc zbawczą, która  jest zanurzona i zespolona w odkupieńczej mocy Krwi Chrystusa. Krew Chrystusa oczyszcza sumienia z martwych uczynków. Można więc zapytać, kto ma moc zbawczą? Jeżeli przyjmie się Ducha Świętego i Jezusa Chrystusa, to bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu jest takie samo grzeszne jak bluźnierstwo przeciw Chrystusowi.

          Kto grzeszy przeciwko Duchowi Świętemu (a więc Bogu) tym samym odwraca się od Tego, który może odpuścić mu grzechy. Sam grzesznik pozbawia się łaski odkupieńczej Boga. Warto jednak zaznaczyć, że ta beznadziejna sytuacja zmienia się z chwilą żalu za grzechy, powrotu do wiary i uregulowania relacji z Bogiem. Jak pisałem na moich blogach: “Słowa te są w pewnym sensie tylko przestrogą, a nie dozgonną deklaracją”.

          Jezus nie chce być ani rozjemcą, ani sędzią ludzkich sporów (Łk 12,14). Przestrzega jednak przed chciwością i nadmiernym bogaceniem się, mówiąc, że życie nie jest zależne od posiadanego mienia (Łk 12,15). To ważne, zwłaszcza dla ludzi biednych. Bogactwo jest niczym w oczach Pana. Liczy się bogate wnętrze. “Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać” (Łk 12,22); “Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane” (Łk 12, 31). Jak należy rozumieć słowa Jezusa? Proszę zwrócić uwagę na używane słowa przez Jezusa: „zbytnio”, „starajcie się”. One proponują pewien kompromis między dążeniem do dobrobytu a chciwością. Zawsze jest wskazany zdrowy rozsądek. Jezus ujawnia:spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12,32). Czy może być większy dar? Czy jesteśmy w stanie pojąć, co jest obiecane człowiekowi? Gdyby człowiek mógł zobaczyć przez „dziurkę od klucza” przyszłe królestwo Boże z człowieczym dziedzicem, to z pewnością porzuciłby dotychczasowe grzeszne życie. Stawka jest bardzo wysoka. Kto ją przebije?  Bóg nie chce pokazać przyszłe dobrodziejstwa, bo nie chce, aby to precjoza były czynnikiem dopingującym. One mają być nagrodą dla człowieka za wierność i miłość. Ktoś może zapytać, skąd ta pewność? Wypływa z czystej logiki. Świat jest najlepszym dowodem wielkości Boga. Piękno świata i jego bogactwo. Czy znane są jeszcze piękniejsze dzieła stworzenia? Nie. A więc to, co Bóg obiecuje człowiekowi musi być najlepszego sortu: “Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich” (Łk 12,27);  “Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane” (Łk 12, 31).

          Kto ma w sobie choć trochę rozwagi, powinien troszczyć się o skarby w niebie już teraz, od tej chwili. Śmierć może zaskoczyć każdego i może zabraknąć czasu, aby przygotować  się do nowej roli i do przyjścia Pana.

          Każdy człowiek jest różnie wyposażany przez Boga do życia. (Prawdopodobnie chodzi o piękno w różności. Świat nie jest nudny, ale barwny, bogaty w odcienie). Nie podlega to ocenie, czy jest to sprawiedliwe, czy nie, bo nie talenty są rozliczane, a  działania w ramach tego, co się posiada. Tak więc biedny może zdobyć uznanie u Boga większe, niż niejeden bogacz. Jezus ustosunkował się do talentów, mówiąc: “Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą” (Łk 12,48). Każdy będzie rozliczony z tego, co posiadał, co wykorzystał i co zmarnował.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 24

 

          Łukasz, pisząc o piętnowaniu faryzeuszy i uczonych w Prawie, zebrał materiał z wielu spotkań Jezusa, dlatego temat ten ciągnie w kolejnej perykopie “Kwas faryzeuszów. Męstwo w ucisku” (Łk 12,1–12). Jak pisze: “Strzeżcie się kwasu, to znaczy faryzeuszów” (Łk 12,1). Faryzeusze zostali surowo ocenieni przez Jezusa. Stali się symbolami obłudy i hipokryzji. Czy wszyscy byli tacy? Ależ skąd. Jak w każdym środowisku, są ludzie dobrzy i źli. Faryzeusze byli z reguły zdyscyplinowanymi wiernymi. To przerost kultu nad zwyczajnym życiem spowodował, że przestawiono wartości. To, co błahe, stało się istotne, i odwrotnie. Tak jest zresztą do dziś. Mam dużo sympatii do tej mądrej nacji (Żydów), ale ich oglądu wiary i kultu nie trawię (np. traktowanie kobiet). Wydaje mi się, że Żydzi przez dwa tysiąclecia niczego się nie nauczyli. Odrzucili pełne objawienie Boga w Chrystusie i pozostali  na zamiarze przygotowawczym Boga. Jezusa nie posłuchali.

          Łukasz przekazuje ważne przesłanie: “Nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome” (Łk 12,2; por. Mt 10,26–33 z przypisami). To ważne. Bóg otwiera przed wiernymi tajemnice świata. Problem polega na tym, że niektóre prawdy trudno jest odczytać. Cytowane przesłanie zachęca do dalszych poszukiwań. Wszystko stoi przed człowiekiem otworem. Jezus zachęca do odwagi poszukiwań. Przestrzega, że będą tacy, którym nie będzie się to podobać. Mogą posunąć się nawet do zabijania (jak pokazała historia). Nie trzeba bać się śmierci. To nowe życie. Tam już nie mogą nikogo skrzywdzić. Wiara też wymaga odwagi. Historia pokazała wojny religijne, jakie miały miejsce. Za wiarę ginęli najlepsi synowie Boga: “Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12,7). Jak pisze Łukasz:   “U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone (tamże)”. Świadczy to o tym, że Bóg troszczy się o swoje stworzenia, że nawet włosy są policzone. To niezwykłe, ale i dziwne, że Bóg otacza człowieka opieką, a na co dzień tego się nie dostrzega. Jaka jest prawda?

          Bóg zadbał o ludzką wiarę po to, aby człowiek miał komfort, że nie jest sam na tym świecie. Nawet gdy zostanie odrzucony przez społeczność, rodzinę, pozostaje Ten Jeden – Stwórca. Dla Niego każdy jest ważny. Wiara jest więc dla człowieka istotna, a nie dla Boga. Bóg ma pełny przegląd wiedzy. Człowiek musi dopiero ją pozyskać. Istnieje ogólne przekonanie, że na dole jest człowiek, a w górze, nad nim, Stwórca. Nic bardziej mylnego. Na dole jest człowiek, który siłą umysłu i wiary raptem dostrzega Boga. Musi więc zorganizować sobie życie według własnego uznania. Czyni więc rzeczy wielkie. Dopiero po zastanowieniu się pojmuje, że spełnia zamysły Stwórcy. Bóg jest bardzo dyskretny. Nie narzuca się. Człowiek jest panem tego świata. Od niego wiele zależy. Boga przechowuje się w tabernakulum, w świątyni, aby nie przeszkadzał. Bóg ustępuje ze swojego miejsca Króla, bo zależy Mu na rozwoju przyszłych Jego dziedziców. Świadomość tej doniosłości człowieka, dla niektórych, jest  bodźcem, aby pokazać Bogu swoją wdzięczność i miłość.

          Werset: “Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone” (Łk 12,10; Mt 12,31n; Mk 3,28–30) był przedmiotem moich badań, a wyjaśnienie dojrzewało wraz z upływem czasu. W celach porządkowych (i jako ciekawostkę) przytoczę chronologię wydarzeń:

          W pewnym sensie odpowiedź można odczytać z tekstu Pierwszej Księgi Samuela: “Jeżeli człowiek zawini przeciw człowiekowi, sprawę rozsądzi Bóg, lecz gdy człowiek zawini wobec Pana – któż się za nim będzie wstawiał?” (1 Sm 2,25). (por. “Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary”, Wyd. Jedność, Kielce 2008, s. 154. ,Paweł Porębski).

          Najprostszym tłumaczeniem tych słów jest przypisanie ich do konkretnej i doraźnej sytuacji. Cuda Jezusa, czynione poprzez Ducha Świętego były traktowane przez niektórych ludzi jako działania szatana. Aby wstrząsnąć tymi niedowiarkami, Jezus użył tak mocnego argumentu: bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone (Mt 12,31). ([por. “Odnaleźć Boga w sobie”, Wyd. Jedność, Kielce 2009, s. 153., Paweł Porębski).

          Cuda Jezusa, czynione poprzez Ducha Świętego były traktowane przez niektórych ludzi jako działania szatana: On tylko przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy (Mt 12,24). Jezus jest wyraźnie poirytowany i oburzony głupotą faryzeuszy. Używa nawet wobec nich inwektywy: plemię żmijowe! (Mt 12,34). Aby wstrząsnąć tymi niedowiarkami, Jezus użył tak mocnego argumentu: bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone (Mt 12,31). Słowa Jezusa przyrównałbym do słów ludzkich, które często padają, np.: “pamiętaj, nigdy ci tego nie wybaczę”. Słowa te są w pewnym sensie tylko przestrogą, a nie dozgonną deklaracją. (por. “Człowiek byt niemal doskonały”, Wyd. Coriolanus, Kielce 2009, s. 137., Paweł Porębski).

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 23

          Jezus wielokrotnie pokazywał swoje władcze emocje, a nawet ubliżał. Łatwo można było to rozpoznać po wypowiadanych inwektywach, np.: “plemię przewrotne” (Łk 11,20), czy przez inne. Czy to miałoby znaczyć, że Jezus był nieodporny na adwersarzy? Nie. Inwektywy Jezusa to mocne słowa mające  podkreślić Jego sprzeciw wobec postaw Mu nieprzychylnych. Jezus kategorycznie odcina się od nich. W ten sposób pokazywał, że jest jednoznaczny, a przy tym niezależny.

          Słuchający żądali znaków. Trudno się im dziwić. Jezus powołuje się na Księgę Jonasza. Wie, że jest to powieść wymyślona. Spełnia jednak oczekiwania teologiczne, bo jest w niej metafora przyszłych zdarzeń Jezusa. Tak jak Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak Syn Człowieczy będzie znakiem dla obecnych (Łk 11,30). Jakim znakiem? Jezus będzie Sakramentem – widzialnym znakiem niewidzialnego Ojca. Inaczej mówiąc, kto będzie patrzył na wizerunek duchowy Jezusa, będzie widział w Nim samego Boga. Jezus realizuje więc zamysł Ojca. Bóg, w ten sposób, pragnie w pełni objawić się swojemu ludowi. Więcej. Tylko w religii chrześcijańskiej Bóg schodzi z piedestału nieba do ludzi. Nawiązuje kontakt osobisty z każdym człowiekiem. Jest nim w bliskiej relacji. To jest fenomenem religii chrześcijańskiej. W pewnym sensie wyróżnia tę religię od innych.

          W perykopie “Światło” (Łk 11,33–36) autor przekonuje, że jeżeli człowiek ma zdrowe podejście do rzeczywistości, to widzi lepiej, szerzej i jaśniej. Brak owego spojrzenia powoduje, że wszelkie opinie takiego człowieka są wątpliwe. Prawda gdzieś chowa się w ciemności. Jezus jest przykładem człowieka o jasnym oglądzie i szerokim spektrum wiedzy. Jego blask jest widoczny dla każdego, kto pragnie widzieć, przejrzeć, doświadczyć.

          Przeciwieństwem światłości są faryzeusze i uczeni w  Prawie. Jezus bardzo krytycznie ocenia ich postawy. Dlaczego? Przecież to oni dbają o czystość religijną, kultywowanie wiary itp. Tak jest, ale doszli do absurdu religijnego. Ważna stała się dla nich oprawa religijna, rytualne przepisy, a nie meritum wiary. Talmud stanie się dla nich ważniejszy niż Tora.

          Po 300 latach swego istnienia Kościół katolicki wpadnie w ten sam absurd. Kapłani przywdzieją szaty na wzór rzymskich cesarzy. “Trzeba strząsnąć cesarski kurz, który zebrał się na tronie świętego Piotra” (Papież Jan XXII). Bogactwo będzie miernikiem władzy itd. Papież stanie się sędzią i bezspornym autorytetem. Wiara stanie się nakazem (religią państwową). Na ludność będą nakładane ciężary nie do uniesienia (Łk 11,46). Niewygodni będą wykluczani ze społeczeństw i wyganiani. Ci, którzy będą próbowali oczyszczać religię z błędnych naleciałości, będą traktowani jak heretycy. Kościół będzie zamykał się w kokonie własnej teologii wiążąc ją dogmatami. Nastąpi powtórka w historii. Wszelkie religie z czasem mogą stać się groźnymi doktrynami. W pierwszym rzędzie objawia się to brakiem tolerancji dla innych wyznań.

          Faryzeusz, który zaprosił Jezusa na obiad, wyraził zdziwienie, że Gość nie obmył wpierw rąk  przed posiłkiem (Łk 11,37–38). “Jezus widząc to, wypowiedział krytyczną uwagę: Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste.  Lecz biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą”  (Łk 11,39–43). Słowa Jezusa wystarczają za wszelki komentarz. Są one ponadczasowe i aktualne do dziś. Każdy w swoim sumieniu powinien rozstrzygać, co tak naprawdę jest ważne w życiu. Wielki błąd popełniają ci, którzy dochowują wierności tradycji, kultowi, a nie dostrzegają zwykłych rzeczy. Słyszałem kiedyś księdza Stanisława Mikę, który krzyczał z ambony: “widzę parę osób uczestniczących w trzeciej mszy. A może lepiej pójść do domu i zastąpić córkę, która przez małe dziecko nie może przyjść do Kościoła?” Niektóre osoby odmawiają w piątek pokarmu mięsnego gospodarzowi, który częstował tym, co miał najlepszego (robiąc mu przykrość). Osoby uważające się za pobożne muszą bardzo uważać, aby nie stały się obłudnikami. Kult jest pochodzenia ludzkiego i nie ma wartości, jeżeli przeciwstawia się miłości do drugiego człowieka. Prawdziwa nauka Jezusa polega na uzmysłowieniu, że o co innego chodzi. On sam zostawił nam tylko dwa przykazania. One mogą zastąpić wszystkie inne. 

          W następnej perykopie “Napiętnowanie uczonych w Prawie (Łk 11,45–54) Jezus zwraca się do uczonych, mówiąc:  “I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie [….] Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli” (Łk 11,46,52). Mądrość uczonych wydaje złe owoce. Przewaga intelektualna nad zwykłymi wiernymi jest wielka. Mając przed sobą posłuszny lud uczeni wykorzystują swoją pozycję do partykularnych interesów. Jezus wytyka im tą sofistykę (świadome posługiwanie się nieuczciwą argumentacją w celu osiągnięcia korzyści dla siebie). Przypomina im błędy historii i ich zbrodnie (jak zabijanie proroków i sprawiedliwych, którym teraz wznoszą mauzolea).   Jezus jest w wyraźnej opozycji do uczonych. Zarzuca im, że zamiast otwierać królestwo Boże, zamykają je przed wiernymi. I pomyśleć, że do dzisiejszego  dnia niewiele się zmieniło. Wszystkich nowatorów (nowego oglądu świata) najlepiej pochować i wystawić im pomniki.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 22

          Aby skierować łódź we właściwą stronę, nie trzeba zmieniać kierunku wiatru, wystarczy przestawić żagle. Podobną myśl można odczytać w perykopie “Natrętny przyjaciel” (Łk 11,5–8). Przyjaciel nie bardzo chce pomóc sąsiadowi z racji późnej pory, ale chce ustrzec się od jego natręctwa. Po ludzku, ta perykopa jest zrozumiała, ale co ma wspólnego z Ewangelią? Autor próbuje przekazać, że jeżeli człowiek będzie natrętny względem Boga to On dla świętego spokoju ustąpi i spełni prośby modlącego się. Oczywiście jest to spojrzenie ludzkie, ale może jest w tym coś na rzeczy? Człowiek, który usilnie prosi, wytwarza funkcjonały, które za przyzwoleniem Stwórcy mogą stać się skuteczne. Warto przypomnieć tu, że większość rzeczy potrzebnych w życiu powstaje w samym człowieku. W człowieku powstało nawet pojęcie Boga. Nie należy gorszyć się tym stwierdzeniem. To, że istnieje Przyczyna Sprawcza jest logicznie uzasadnione, ale to człowiek musiał w swoim umyśle zobrazować po ludzku nadprzyrodzony świat. Różne religie zrobiły to lepiej lub gorzej, ale mechanizm jest podobny. Bez człowieka i jego chęci, nikt by nie mówił o Bogu. Można powiedzieć, że człowiek natrętnie wszedł w świat nadprzyrodzony. Bóg nie tylko zezwolił, ale uszanował obraz  stworzony przez człowieka. W sposób niezwykle subtelny korygował go przez wieki. Być może, że i ja się do tego przyczyniam (co byłoby moim wielkim zaszczytem). Natarczywość ma dwa oblicza. Pierwsze: powierzchowne i wkurzające, drugie: głęboko zakorzenione w nadziei. Nadzieja to pragnienie, pragnienie jest w modlitwie, modlitwa jest dialogiem z Bogiem. A Bóg wszystkich wysłuchuje. 

          Autor w następnej perykopie “Wytrwałość w modlitwie” (Łk 11,9–13) kontynuuje temat relacji z Bogiem poprzez modlitwę: “szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą” (Łk 11,9–10). To może trudne do zrozumienia, ale im więcej wkłada się serca w sprawę, tym człowiek wytwarza w sobie ogromne możliwości jej realizacji. Reszta należy do Pana i Jego zezwolenia (łaski). Siła jest w człowieku. Proszę pamiętać, że modlitwy skierowane ku górze odbijają się od niebios, interferują i wzmocnione (Łaską przez Boga) wracają do człowieka w postaci łaski i mocy oddziaływania. Rola człowieka jest ogromna w końcowym sukcesie. Trzeba tylko chcieć, wierzyć i pragnąć.  Trzeba uruchomić własne potencjały, bo Bóg je skumulował w każdym człowieku. Z zewnątrz przychodzą jedynie łaski od Boga. Bóg jest hojny i każdemu daje szansę. “Bierzcie i jedźcie: oto chleb, który wam daję i daję go w obfitości” (Mt 26,26; Mk 14,22; J 10,10). “Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13).

          Ci, którzy naruszają stary porządek religijny, nie są mile widziani. Zwykli ludzie funkcjonują w ramach określonych i przyjętych zasad. Niewielu interesuje dlaczego katecheza jest taka, a nie inna. Dostosowanie się do zwyczajów, norm społecznych jest w pewnym sensie wyrazem pragnienia spokoju i konformizmu. Wiele ludzi chwali okres PRL, bo się przystosowali do tamtych warunków. Tylko nieliczni buntowali się i pragnęli zmian.

          Jezus głosił rewolucyjne poglądy i niektóre przeciwne prawu żydowskiemu. Czynił też znaki, które miały potwierdzić koligacje ze światem nadprzyrodzonym. To nie było normalne. Zastanawiano się, kto za Jezusem stoi? Kim On jest? I do czego Jezus zmierza. Ponieważ wiara w istnienie szatana była powszechną normą, podejrzewano, że za Jezusem stoi diabeł. On jednak publicznie głosił, że wyrzucał złe duchy (Łk 11,20). Brakowało tu logiki. Dziś wiadomo, że wywody oparte na błędnym założeniu szwankują i powstają paradoksy. W perykopie “Złośliwe zarzuty” (Łk 11,14–23) autor dość obszernie przedstawia racje przeciw konszachtom Jezusa z Belzebubem. Przypomina to leczenie skutków, a nie przyczyny. Wiara w szatana była tak mocna, że nawet Jezus nie odważył się poruszać tego tematu. Dlaczego? Bo w sumie nie ma to większego znaczenia dla wiary. «Szatan jest obrazem zła». Groźna jest atrakcyjność zła, a nie postać ontologiczna (bytowa). Sam niewypał nie jest taki groźny, co skutki jego wybuchu. Filozoteizm przesunął istnienie szatana z bytu do nie-bytu, funkcjonału negatywnego, czyli z istnienia ontologicznego do istnienia działania dynamicznego (według teorii filozoteizmu, świat jest bardziej dynamiczny niż ontologiczny).

          W perykopie “Nawrót do grzechu” (Łk 11,24–25) pokazany jest mechanizm powrotu zła do człowieka w oparciu o istnienie duchów nieczystych. Ten sam skutek można wytłumaczyć regułami filozoteistycznymi. Kiedy człowiek grzeszy, wychodzą z niego funkcjonały negatywne (zła energia). W pierwszej chwili są one bardzo blisko człowieka i mają wpływ zwrotny na grzesznika. Stają się atrakcyjne dla niego samego. Przy tym ulegają interferencji (nakładają się, co skutkuje wzrostem albo osłabieniem siły działania). Człowiek podatny, wchłania je z powrotem: “I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzednio” (Łk 11,26).

          W następnej perykopie “Prawdziwie błogosławieni”: “Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: «Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś». Lecz On rzekł: «Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je»”  (Łk 11,27–28). Jezus podkreśla, że błogosławieni, to przede wszystkim ci, którzy słuchają słowa Bożego. Błogosławieństwo nie z nadania, ale wypracowane wiarą.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 21

          Jezus mówi: “Ojciec mój przekazał Mi wszystko” (Łk 10, 22). Od razu wyjaśnia: “Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić (tamże)“. Słowa są pełne tajemnic. Jak Bóg przekazał wiedzę Synowi? Dlaczego tylko Jezus zna Ojca? Na szczęście jest napisane: “i ten, komu Syn zechce objawić“. Bóg zostawił więc otwartą furtkę. Trzeba tylko chcieć i gorąco pragnąć poznać prawdę. Tak więc i ja pragnę z tej możliwości skorzystać. Modlę się zatem gorąco o możliwość czerpania wiedzy ze stanu Prawdy. Z tego samego stanu Prawdy czerpał wiedzę Jezus. Jedna tajemnica została wyjaśniona. Bóg przemawia przez udostępnienie prawd absolutnych. Człowiek może te prawdy odczytywać. Został on wyposażony w stosowne instrumenty umysłu. Tym samym Bóg dał przyzwolenie na odczytywanie również prawd nadprzyrodzonych. “Człowiek jest bytem niemal doskonałym” (tytuł moje 4 książki).

          Jak niechętny jestem Łukaszowi za wpisywanie swoich własnych wizji teologicznych do tekstu Ewangelii, tak muszę przyznać, że kapitalnie zmontował dwie perykopy o “Miłości bliźniego(Łk 10,25–29) oraz o “Miłosiernym Samarytaninie(Łk 10,30–37). Z materiału synoptycznego przeniósł najważniejsze przykazanie Jezusa: “Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego” (Łk 10,27). Dla wytłumaczenia tych słów skonstruował opowiadanie o miłosiernym Samarytaninie. Do tego wybrał celowo bohatera pochodzącego z narodu nieprzychylnego Żydom. Samarytanin, potencjalny wróg, nie bacząc na pochodzenie rannego, udziela mu pomocy. Czyni to z bezinteresownej miłości do niego. Czy może być lepszy przykład? Na koniec wkłada w usta Jezusa przekazanie: “Idź, i ty czyń podobnie!” (Łk 10,37). Wszelkie krótkie imperatywy Jezusa, np. “Pójdź za Mną” winne być dla wiernych nakazem duchowym. W nich zawierają się polecenia, które są drogowskazami życia chrześcijan.

          W perykopie “Marta i Maria (Łk 10,38–42) Łukasz chce pokazać, że w życiu są priorytety, które nie należy lekceważyć. Działania Marty są jak najbardziej pożyteczne. Wobec adoracji Jezusa przez Marię są niczym. Łukasz wielokrotnie dawał do zrozumienia, że należy bezwzględnie wszystko rzucać dla Jezusa, który teraz jest obecny. Przyjdzie czas, że Go już nie będzie. Wtedy można wrócić do swoich obowiązków. Teraz, mając Jezusa w bliskości, jest święto. Podczas święta ma się radować dusza, a słowa modlitwy mają Boga adorować.

          W następnej perykopie “Modlitwa” (Łk 11,1–4; Mt 6,9–13) Jezus uczy jak modlić się do Ojca Niebieskiego. Względem Mateusza jest to wersja skrócona i kto wie, czy nie bliższa schematowi podanego przez samego Jezusa. Warto więc przyjrzeć się tekstowi z bliska.

“Ojcze, niech się święci Twoje imię”:Bóg niewiele wymaga dla siebie. Chce, aby wierzono, że On istnieje, że stworzył świat, a w nim człowieka, którego przeznaczył na swojego dziedzica. Ponieważ Jego natura nie pozwala na zmysłowe poznanie, ludzkość adoruje Jego imię: “Jestem, który Jestem” i Syna Jego, Jezusa Chrystusa. Domem Boga jest sanktuarium duszy ludzkiej, a w świątyni  święci się Jego imię.

“Niech przyjdzie Twoje królestwo”:Królestwem Boga jest duchowy świat, który winien przenikać każdego człowieka. Może on być zaledwie letnią mgiełką lub gorącym żarem Boga. Człowiek miłujący Boga winien pragnąć takiego żaru, aby mógł złączyć się z Bożym promieniem, który jest już prostą drogą do Źródła: “Droga do zjednoczenia z Bogiem jest stopniowym doskonaleniem się ducha ludzkiego w oparciu o własne dyspozycje  (Avempace, 1095–1138). Wtedy nastąpi zjednoczenie, mistyczne zaślubiny. My w Nim, a On w nas.

“Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień”:Należy prosić Boga, aby zapewnił nam pokarm cielesny i duchowy. Codzienne zaspokojenie ciała i ducha pozwoli na skierowanie umysłu i serca w stronę Stwórcy. Nie ma większej radości jak odczytanie zamysłów Boga i ich spełnienie. Człowiek nasycony może więcej czasu poświęcić Bogu.

“I przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini”: Sprawiedliwość Boża nazywa się Miłosierdziem. Nie ma tu zastosowania ani matematyka, ani logika. Jedynym motorem postępowania jest miłość do drugiego człowieka. Należy przebaczać, bo człowiek jest tylko człowiekiem, który ulega słabościom. Nasze miłosierdzie będzie miało odzew w Miłosierdziu Boga. Skala jest niewspółmierna.

“I nie dopuść, byśmy ulegli pokusie”:Boże, już raz zaufałeś człowiekowi powołując go do życia. On Ciebie zawiódł. Jezus ofiarował swoje życie, aby człowiek mógł wrócić do pierwotnej relacji z Bogiem. Człowiek znów zawiódł Boga i nadal zawodzi. Bez Jego pomocy, Jego łaski, człowiek stale jest słaby. Trzeba ciągle zwracać się do Ojca o wsparcie duchowe, aby nie ulegać pokusie.