Ewangelia wg św. Łukasza cz. 20

         To, co najbardziej podoba mi się w religii chrześcijańskiej to tolerancja wiary. Jezus wysyła uczniów na misje, ale poucza ich: “Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice…” (Łk 10,10). Wiara narzucana jest nieporozumieniem. Musi być ona przyjęta rozumem, sercem i z własnej woli. Taka postawa pozwala zachować godność człowieka do samostanowienia. Już wielokrotnie dawałem temu wyraz, że jestem przeciwny wszystkim nakazom i zakazom. Źle się czuję, gdy nad człowiekiem wisi bez przerwy miecz wadliwej ludzkiej sprawiedliwości. Natomiast jestem zwolennikiem rygoru sumienia. Trzeba mieć wiedzę i rozeznanie, co jest dobre, a co złe. Ponieważ natura ludzka jest skażona słabościami, poczucie dobra i zła może ulegać uśpieniu. Wiedząc o tym, trzeba wykonać wysiłek, aby uczyć się od lepszych, mądrzejszych. Pokora w tym względzie jest najbardziej wskazana. Człowiek może się mylić. Uczy się całe życie.

          Jezus przekazuje uczniom cały scenariusz zachowań na misjach. Przestrzega, że nie będzie łatwo:oto was posyłam jak owce między wilki” (Łk 10,3). Ludzie są nieufni. Św. Hieronim pisał, że wielu błądzi z powodu nieznajomości historii. Można dodać, że wiedza religijna u wiernych jest na bardzo niskim poziomie. Niewiele osób chce dyskutować na tematy religijne. Wierni podporządkowują się Kościołowi, nawet gdy dostrzegają niedorzeczności w wierze. Wielu jest też oszołomów i fanatyków religijnych. Od takich trzeba uciekać. Nie ma sensu dyskutować i tracić czas. Jezus doskonale orientuje się z kim ma do czynienia. Wszyscy misjonarze są narażeni na upór ludzki, a nawet nienawiść. Jezus poucza o skromności zachowań. Kto przekazuje sprawy etyczne, musi dawać temu przykład, aby być wiarygodnym. Od kapłanów oczekuje się o wiele więcej niż od zwykłych ludzi. Ich zadaniem jest nie tylko mówić, ale pokazywać świętość zachowań. Kapłan, który zachowuje się nieetycznie wyrządza bardzo dużo krzywd. Dzisiaj kapłani płacą za swoje nieobyczajne zachowanie. Jezus miał świadomość sytuacji. Jak sam mówił: “Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało” (Łk 10,2).

          Wszelkie straszenie, jakie ma miejsce w omawianej perykopie i następnej “Biada nie pokutującym miasto” (Łk 10,13–16), jest dopiskiem autora, który reprezentuje ówczesną mentalność:  “Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze pokutnym i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz!” (Łk 10,13–15).

          Jezus zna swoich uczniów. Z pobłażaniem przyjmuje ich wiarę w szatana. Kiedy uzdrawiali, cieszyli się, że wyrzucają złe duchy z ciał chorych. Jezus tego nie prostuje. Wie, że wiedza o nieistnieniu szatana by ich przerosła. Ogranicza się jedynie do spłycenia tego tematu, a jednocześnie przekazuje, co jest ważne: “Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” (Łk 10,20).

         Szatan jest obrazem zła. Mało kto to przyjmuje. Podobnie religia jest obrazowaniem spraw Bożych. Według takiego samego kryterium można używać pojęcia „szatan”. Ważne jest, aby rozumieć to pojęcie i jego etymologię (pochodzenie wyrazu). Teologia nie jest z porządku prawd historycznych, ale jest duchowym obrazem Boga i spraw Bożych. Dla niektórych istotna jest prawda historyczna. Inni mogą obrazować zło w postaci namalowanej.

          Jezus mówi wprost: “zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Łk 10,21). Przekazuje przy tym: “Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie (tamże)”. Jeżeli przyjmie się te słowa za prawdziwe i wypływające z ust Jezusa, to być może faktycznie w ekonomii Boga długa jest droga poznawania prawdy, również tej historycznej. Kiedy obserwuję ludzi oczami teologa posiadającego zgłębioną konstrukcję wiary, to z jednej strony współczuje tym, którzy nie wiedzą i nie rozumieją, a z drugiej muszę pokornie zwiesić głowę, że nie jest jeszcze ten czas na mój ogląd wiary. To wszystko dzieje się z przyzwolenia Boga. Z Nim nie zamierzam walczyć. Robię swoje. Może jest to z imperatywu Boga: “zasiewaj nowy ogląd wiary, bo ziarno musi dojrzewać długo”.

          Tak więc cieszę się garstką mi  życzliwych odbiorców. Zauważam też powolny, ale stały wzrost ilości osób (100–120) odwiedzających codziennie moje strony internetowe. Wątpiącym i wahającym się proponuję wziąć do ręki Pismo święte, przeczytać setki książek, przez chwilę zapomnieć o starotestamentalnej katechezie, pozbyć się lęku przed karą Bożą, nastawić się pozytywnie na Boże natchnienie, zwrócić się do Boga o wsparcie intelektualne, a być może dojrzycie to samo, co ja.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 19

          Perykopa Przemienienie Jezusa (Łk 9,28–36; Mt 17,1–8; Mk 9,2–8) jest antycypacją (tego, co przyszłe) chwały Jezusa. “Wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe” (Łk 9,29).  To znak, że w ciele uwielbionym oblicza ludzkie zmienią się. Na twarzy pojawi się radość nadprzyrodzona. Lśniąco białe odzienie będzie świadczyło o czystości i nieskazitelności duszy. Z obłoku Bóg poświadczył, że Jezus był Wybrańcem Boga: “To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie” (Łk 9,35).

          W dalszej perykopie “Uzdrowienie epileptyka” (Łk 9,37–43) Jezus uzdrawia chorego. Proszę zwrócić uwagę na tytuł. Mowa jest o uzdrowieniu epileptyka, natomiast w tekście mówi się: “Jezus rozkazał surowo duchowi nieczystemu opuścić ciało chłopca”. Tak więc redaktor Ewangelii skojarzył, że duch nieczysty to nic innego jak choroba. Treść tej perykopy może stanowić potwierdzenie tezy, że szatan nie istnieje ontologicznie jako samodzielna istota.

           Podobnie, jak u innych synoptyków Łukasz umieszcza perykopę “Druga zapowiedź męki” (Łk 9,43b–45) ze smutną refleksją: “«Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi.» Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie” (Łk 9,45). Prosty przekaz Jezusa, o najbliższej swojej przyszłości, jest niepojęty dla uczniów. Rozważali w swoim sercu i zadawali sobie pytania. Dlaczego Jezus, Syn Boży, nie może skorzystać z mocy własnego Ojca? Dlaczego Ojciec, który jest Bogiem, nie ratuje własnego Syna od śmierci? Uczniowie nie rozumieli, że Jezus z własnej woli wybiera krzyż. Bóg Ojciec nie może sprzeciwić się woli Człowieka. Wolna wola jest darem bezwarunkowym Boga i należy wyłącznie do człowieka. Uczniowie mieli własne pragnienia. Każdemu marzyła się kariera w administracji wyzwolonego państwa. Uważali, że ich Mistrz musi tylko pokonać okupanta. Autor Ewangelii przedstawia skrót wypowiedzi Jezusa, jak napisał to pierwszy autor tekstu. Ograniczył się do przedstawienia tej części wypowiedzi Nauczyciela, która mówi o zaufaniu na wzór bezwarunkowego zaufania dziecka. Wypowiedź tę należy odbierać jako pewną metaforę. Podobnie przedstawiona jest skrócona wersja wypowiedzi Jezusa (Łk 9,49–50) na temat uzdrawiania chorych przez innych uzdrowicieli, niezwiązanych z Jego misją. Jezus nie widzi w tym nic złego, o ile czynią to w imię Boga. Znaczy to, że nie korzystają z magii, lecz mocy Boga.

          W człowieku istnieją odruchy pochodzące jeszcze z czasów dość prymitywnych, polegające na tym, że gdy zabraknie argumentów słownych (pokojowych) używa  siły fizycznej. Przykład takich zachowań pokazuje perykopa “Niegościnni Samarytanie” (Łk 9,51–55). Samarytanie nie przyjęli Jezusa i uczniów tylko dlatego, że zdążał do Jerozolimy. Uczniowie unieśli się gniewem: “Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?»” (Łk 9,54). Jezus, odporny na złe emocje, zakazał czynić cokolwiek. Wraz z uczniami udał się do innego miasteczka. Zachowania Jezusa były uniwersalne i ponadczasowe. Warto je zrozumieć, przyswoić sobie i je naśladować. Należy zwrócić uwagę, że Jego reakcje na różne zdarzenia są często niezwyczajne i zaskakujące. Niektóre dopiero w dalszej perspektywie czasowej będą zrozumiałe i docenione (muszę wyznać, że właśnie tą drogą poznawczą rodziła się u mnie wielka miłość do Jezusa).

          W perykopie “Trzej naśladowcy Jezusa” (Łk 9,57–62) pokazana jest scena, w pewnym sensie przeciwna ludzkiemu postępowania w życiu.  Jezus mówi: “Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże” (Łk 9,60). Aby nie ulec zgorszeniu słowami Jezusa trzeba zwrócić uwagę na okoliczności wypowiedzi. Jeżeli do człowieka zwraca się sam Jezus (Bóg), to wszystkie inne rzeczy nie powinny mieć znaczenia. Doniosłość chwili i majestat Pana powodują, że i odpowiedź powinna być pozbawiona szczegółów, niemających znaczenia w sprawie. Oczywiście, każdy po ludzku pomyśli, że musi pogodzić dobro z pożytecznym, musi pochować krewnego, a potem pójść czynić rzeczy wielkie. Perykopa poucza, że dla człowieka nic nie jest tak ważne jak imperatywy (polecenia) Ojca Niebieskiego. Słowa Jezusa: “Pójdź za Mną” (Łk 9,59) odnoszą się do wszystkich. Proszę pomyśleć, na ile imperatywy są spełniane przez wiernych? Imperatyw Jezusa jest jednoznaczny i powinien być nakazem sumienia. On chce prowadzić ludzi. Jemu można zaufać.

          Bezwzględny imperatyw Jezusa jest nowym spojrzeniem religijnym. Kiedy Eliasz powoływał Elizeusza, ten rzekł mu: “Pozwól mi ucałować mego ojca i moją matkę, abym potem poszedł za tobą” (1 Krl 19,20). Eliasz odpowiedział: “«Idź i wracaj, bo po co to ci uczyniłem?» Wtedy powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył je na ofiarę, a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom, aby zjedli. Następnie wybrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał się jego sługą” (1 Krl 19,20–21). Zazwyczaj nauki Jezusa oczyszczały Boga z mniemania Wielkiego i okrutnego Prawodawcy. Tu przeciwnie. Rygoryzm Jezusa jest surowszy. Jezus dotyka istoty rzeczy. Żydzi patrzyli przez pryzmat ludzkich interesów.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 18

         Jezus pokonał lęk, a więc pokazał na co stać człowieka. Intencja ofiary krzyża oparta jest na miłości do drugiego człowieka. Cierpienie i śmierć Syna Człowieczego były intencjonalne. On to uczynił, aby wybawić grzeszników i zapewnić im zbawienie wieczne. Ofiara Jezusa oczyściła dusze z nałogów i złych nawyków (działania siłowe na skutek np. gniewu), które narodziły się jako grzech pierworodny. Grzechy powodują, że dusza ludzka, mimo natury nieśmiertelnej, jest okaleczona słabością i podatna na grzech. Ofiara Jezusa przywraca duszy jej pierwotny stan doskonałości. Po śmierci dusze nie będą już zdolne do grzechu, i to jest właśnie zasługą Jezusa. Bez mocy odkupieńczej, dusza ludzka nie byłaby w stanie sama się oczyścić i przywrócić pierwotny stan doskonałości. Musiał to uczynić Ktoś, kto został wyniesiony na poziom wyższy (Boga), z którego powołano człowieka do istnienia. Jezus otrzymał od Ojca Jego Chwałę w Akcie działającym. Otrzymana moc pozwoliła dokonać tego niezwykłego Odkupienia. Faktem jest, że ta niezwykła moc zadziałała dopiero wtedy, gdy Jezus został wywyższony, ponieważ Jezus najpierw był Człowiekiem. Ktoś zapyta, a co by było, gdyby Jezusa nie było? Jak kiedyś pisałem, Bóg był „zaskoczony” owocami wolnej woli, którą sam udzielił ludziom. Być może z miłości do swoich stworzeń sprawiłby inny akt Odkupieńczy. Podobnego zdania jest ks. prof. Mariusz Rosik: “Bóg dokonuje odkupienia ze względu na swą miłość do ludzi. Jednak odkupienie w taki sposób, w jaki zostało dokonane, to znaczy przez mękę i śmierć, nie było konieczne. Bóg mógł wybrać inny środek odkupienia. A ponieważ wybrał krzyż, to ze względu na doskonałość dzieła, które zamierzył – aby jak najpełniej zbliżyć się do ludzi pogrążonych w cierpieniu” (Na granicy światła, Wyd. TUM, Wrocław 2006, s. 46). To inne Odkupienie byłoby równie skuteczne, ale co ważne, byłoby bez udziału człowieka. Jezus sprawił, że zasługa leży po stronie człowieka. Bóg afirmował Ofiarę Jezusa-Człowieka i uczynił ją skuteczną.

          Jezus związał życie rzeczywiste z nadprzyrodzonym. Jest ikoną tego, co boskie i ludzkie. Jego rola stała się ideą samą w sobie.  Rudolf Bultmann (1884–1976 teolog ewangelicki), uważał, że historyczna postać Jezusa nie posiada dla wiary pierwotnego Kościoła żadnego konstytutywnego znaczenia: “Co się działo w Jezusowym sercu tego nie wiem i nie chcę wiedzieć.” Takie stanowisko uważam w pewnym sensie za zamach na prawdę historyczną. Gdyby nie Jezus historyczny, nie byłoby Ewangelii ani Pism Nowego Testamentu. Spirytualizacja Chrystusa jest niebezpiecznym krokiem w kierunku egzystencjalizmu Heideggera (“Bycie i czas”, niem. “Sein und Zei”t, 1927), która prowadzi do niepełnego i fałszywego obrazu Chrystusa. Rudolf Bultmann wiąże początki chrześcijaństwa z gnozą (forma świadomości religijnej). Gnostycy głoszą istnienie prawdy hermetycznej, ukrytej. Mówią też o zdeterminowaniu człowieka przez Boga.

          W perykopie “Warunki naśladowania Jezusa” (Łk 9,22–27) autor podaje wyznaczniki podążania za Chrystusem. Warto się z nimi zapoznać. “Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie” (Łk 9,23). Człowiek powinien znać swoje słabości. Trzeba się im przeciwstawić. Nie jest to łatwe, a nawet trudne zrezygnować ze swoich zwyczajów, które działają już w podświadomości. Niektóre są już odruchem bezwarunkowym. Trzeba otworzyć się na inne wartości. Jezus mówi: “Mnie naśladujcie” (Łk 9,23). Łatwo powiedzieć. Jezus był nastawiony na dobro drugiego człowieka. Z drugiej strony podpowiada, że trzeba nie odrzucać własnego krzyża. Jeszcze trudniej nosić swój krzyż i działać jednocześnie dla dobra innych. Własny krzyż jest z nadania losu. Nie ma się czym chwalić. Trzeba trudności pokonywać i nie nadawać im za dużej rangi. Cierpienia przyjmowane wolą (wolistyczne) mają sens. Generują dobro (funkcjonały), które ofiarowane, czynią rzeczy wielkie. Jeżeli brak odbiorców, należy ofiarować je Bogu, aby On wykorzystał je dla dobra najbardziej potrzebujących. Jezus mówi: “kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9,24). Niezwykła to nadzieja na przyszłość. Cierpienia ofiarowane włączane są do cierpień Jezusa, które mają sens Odkupieńczy. Jezus zachęca każdego do przyłączenia się do tych aktów (odkupieńczych). Czy może być coś wspanialszego? Zwykły człowiek może sięgnąć po taki zaszczyt! Wielkość człowieka polega na tym, że każdy, nawet najbiedniejszy, chory i słaby może zrobić tak wiele. Mając taką świadomość, jak nie kochać Jezusa.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 17

         Ewangelizacja zataczająca coraz to nowe i większe tereny zaniepokoiła Heroda Antypasa. Wydawało mu się, że zabijając Jana ma problem z głowy. Jezus intrygował Heroda. Chciał Go zobaczyć. Gdy uczniowie  powrócili z misji, przekazali swoje doświadczenia Nauczycielowi.

         Perykopa “Pierwsze rozmnożenie chleba” (Łk 9,12–17; Mt 14,13–21; Mk 6,34–44; J 6,1–14), podobnie jak u Jana, mówi tylko o jednym zdarzeniu rozmnożenia chleba. Być może ich opis jest wierniejszy i bliższy prawdy. Istnieje przypuszczenie, że Mateusz i  Marek podali dwa opisy tego samego epizodu, aby zwrócić uwagę na różne jego wymiary (La Bibbia per la Famiglia a cura di Gianfranco Ravasi, Milano, Kielce 2007, s. 230.). Wydarzenia te zostały omówione przy omawianiu Ewangelii wg Mateusza i Ewangelii wg Marka.

          Jezus sondował uczniów, pytając: “Za kogo uważają Mnie tłumy” (Łk 9,18). Jak już pisałem, Jezus nie chciał utożsamiać się z prorokowanym mesjaszem, nawet ze zwykłej uczciwości. Jezus wiedział, że nie wyzwoli swojego narodu z rąk okupanta. Nie chciał zawieść ani oszukać swojego ludu. Jego rolą był przekaz Nowej Ewangelii, nowego przekazu wiary. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Jezus odnosi się do Prawd Starego Testamentu, ale wnosi nowe spojrzenie religijne. Przede wszystkim oczyszcza wizerunek Boga z ludzkiego, żydowskiego obrazowania. Boga Sprawiedliwego, ale despotycznego przedstawia jako Ojca pełnego Miłości i Miłosierdzia. Bóg nikogo nie karze. Wszystkich otacza swoją ojcowską miłością. Intencje Jezusa zostały poniekąd zniweczone przez stale obowiązującą Tradycję, której trzymano się kurczowo. Jezus nie może przebić się całkowicie przez utarte zwyczaje. Jego nauka będzie potrzebowała wielu lat zanim zostanie właściwie odczytana i zrozumiana. Być może, wszystko to zostało przewidziane w ekonomii Bożej. Do wszystkiego trzeba dorosnąć.

          Łukasz używa szerszego, niż Markowy „Mesjasz”, określenia: „Mesjasz Boży” (Łk 9,20). Jednak tytuł ten jeszcze bardziej pogłębia Mateuszowy zwrot: „Syn Boga żywego”. Można wyciągnąć z tego wniosek, że temat mesjanizmu w owych czasach nie był jednoznaczny, ani jasny. Nie dziwią więc końcowe słowa perykopy: “Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili” (Łk 9,21).

          Czy Jezus znał swoją niebiańską przyszłość? Wszystko wskazuje, że tak. Skąd? Odczytał zamysł Boga, że ma objawić w sobie Ojca i być drogą do zrozumienia istoty ludzkiej. Objawienie w sobie Ojca polega na ujawnieniu Jego Boskich atrybutów, nie do końca ówcześnie rozumianych. Jezus, jako Człowiek, ujawnił pełną osoby ludzkiej jako stworzenia szczególnego i wyróżnionego przez Stwórcę. Niezwykłość człowieka polega na tym, że nosi w sobie naturę Boga. Tym samym jest nieśmiertelny jak Ojciec. Dzieci przejmują cechy po rodzicach. Człowiek jest bytem niemal doskonałym (Tytuł mojej czwartej książki, Wyd. Coriolanus, Kielce 2009) .

          Warto poświęcić czas na medytację i wgłębić się w temat dotyczący tego, jak bardzo człowiek jest podobny do Boga. Medytacja nie będzie miała końca, bo Bóg nie może być całkowicie rozpoznany. Medytacja przyniesie też niezwykłe owoce duchowe. Siłą rzeczy, nastąpi otwarcie się na Boga. Niektórzy będą mieli szczęście niemal fizycznej z Nim bliskości. Do medytacji należy podejść z pokorą stworzenia, ale i z otwartym sercem. Można ją powtarzać i cieszyć się modlitewnym trwaniem przed Bogiem. Wychodząc z konkretnym przesłaniem będzie można dokonywać aktu adoracji Boga. Serce będzie chciało wyrwać się z ciała i podążyć do Niego.               

          W perykopie “Pierwsza zapowiedź męki” (Łk 9,22) Jezus zapowiada najbliższą przyszłość.  Nie mówi o sobie inaczej jak o Synu Człowieczym. Wybór określenia nie jest przypadkowy. W nim ukryta jest znajomość prawdy o sobie samym (Jezusie). Syn człowieczy jest uroczystym określeniem człowieka: “Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, czym syn człowieczy, że się nim zajmujesz?” (Ps 8,5). Można dopatrzyć się tu szczególnej troski Boga. Bóg zwraca się do swojego proroka Ezechiela: “Synu człowieczy, stań na nogi. Będę do ciebie mówił …  słuchaj tego, co ci powiem” (Ez 2,1,8). Tym samym Ezechiel jest kimś znacznym dla Boga.  Jezus wie, że jest ważny dla swojego Ojca i że ma do spełnienia misję z Jego woli. Jezus tym określeniem daje sygnał o sobie. Nie wynika to z próżności, ale z faktografii historycznej. Tytuł Syn Człowieczy wyraża zapowiedź męki i śmierci na krzyżu: “Trzeba, aby Syn Człowieczy wiele wycierpiał”. Często towarzyszy mowie o rzeczach ostatecznych. W Nowym Testamencie, oprócz Jezusa, tylko Szczepan użył wyrażenia „Syn Człowieczy”: “Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” (Dz 7,56). Szczegół ten pozwala wychwycić większe prawdopodobieństwo autentyczności cytatów Jezusa w ewangeliach.

          Lud oczekiwał wodza, który zwróci im wolność. Bóg oczekiwał Syna, aby objawiły się sprawy Boże, a Jezus pragnął pokazać kim jest człowiek i do czego jest zdolny. Być może bez Jezusa pewnie kiedyś człowiek odkryłby kim jest naprawdę. Nie ma już takiej potrzeby. Jezus zrobił to już za innych. Ktoś zapyta, co takiego pokazał Jezus, że jest to tak ważne? Człowiek jest stworzeniem, które ma w sobie instynkt lęku. To, co może spotkać istotę żyjącą, to koniec życia. Dla zwierząt może to koniec absolutny, bo nie mają w sobie pierwiastka nieśmiertelnego (ducha). Nieśmiertelność człowieka jest skromnie zasygnalizowana w Piśmie świętym. Człowiek miał prawo lękać się o swoje życie. Jezus pokazał i udowodnił nieśmiertelność człowieka aktem zmartwychwstania. Choć dowód dał nielicznym, to pozostał ślad historyczny w formie przekazu świadków. Owszem, należy do sfery wiary, ale została ona podbudowana faktem. Jezus udowodnił nieśmiertelność człowieka, a przez to pokazał jego wielkość i godność. Nieśmiertelność jest atrybutem Boga. Tym samym każdy człowiek otrzymał takie same atrybuty.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 16

          W perykopie Uzdrowienie opętanego (Łk 8,26–39; Mt 8,23–27; Mk 4,35–141) mowa jest o  wyrzucaniu złych duchów przez Jezusa. Jak już wielokrotnie wspominałem, szatan  ontologicznie nie istnieje. Istnieje natomiast „zła energia” wywodząca się z ludzkiego działania (funkcjonał zła, negatywna emocja). Nie ma ona ontologicznego podłoża, ale ujawnia się w skutkach działania. Ma w sobie zdolność przemieszczania się i wpływania na inne funkcjonały (może je osłabiać lub wzmacniać). Obrazem złej energii może być szatan. Należy podkreślić, że jest to tylko obraz, metafora. Ze względu na wielowiekową tradycję i katechezę kościelną, idea ta urealniła się i szatan jest traktowany jako samodzielnie istniejący byt. Gorzej, bo uważa się powszechnie, że pośrednio, przez anioły, jest istotą stworzoną przez Boga.

          Zło istnieje w działaniu, jest dynamiczne (Awerroes, 1126–1198 Cechą świata jest wieczny ruch), a nie ontologiczne. Funkcjonał zła atakuje wszystko co dobre, w tym dobrze funkcjonujące zdrowie. Człowiek choruje, gdy zakłócona zostaje równowaga energetyczna organów lub funkcji życiowych. Jezus miał do czynienia z ludźmi chorymi (często mylnie zwanymi opętanymi). Jego moc uzdrawiająca polegała na przywróceniu równowagi energetycznej. Od Jezusa wychodziła moc (funkcjonał dobra): “moc wyszła ode Mnie” (Łk 8,46), która neutralizowała szkodliwe działania złej energii. Dzisiaj próbuje się polem magnetycznym przywracać stabilność energetyczną. Z doświadczeń wynika, że uzyskuje się pewne dobre efekty, ale nie są one tak radykalne jak w przypadku mocy Jezusa.

          Na podobnej zasadzie uzdrowiona została kobieta cierpiąca na krwotok. Kiedy dotknęła się ubioru Jezusa, moc wpłynęła w ciało kobiety. Krwotok został zatrzymany. Pomogły też słowa Jezusa, który dopatrzył się w działaniu kobiety wielkiej wiary: “Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju” (Łk 8,48). Warto zauważyć, że wiele znaków i cudów jakie czynił Jezus, oparte są na zasadach funkcjonowania organizmu. «Cudem jest to, że miało to miejsce».

          Jezus budzi ze snu (a może ze śmierci klinicznej) córkę Jaira (Łk 8,40–55). Przypadek musiał być ciężki. Nie chciał większego rozgłosu, więc udał się do chorej w ścisłym gronie swoich uczniów: Piotra, Jakuba i Jana, oraz z rodzicami dziewczyny. Cud uzdrowienia zbagatelizował mówiąc, że ona tylko śpi. Mimo wszystko uczestnicy zdarzenia “osłupieli ze zdumienia” (ŁK 8,56). Autor perykopy ujawnia dziwną ekonomię objawiania możliwości Jezusa, który “przykazał im, żeby nikomu nie mówili o tym, co się stało” (Łk 8,56). Można mniemać, że uzdrowienie córki pozostało w przestrzeni osobistej relacji Jezusa z uzdrowioną. Tym samym, cuda Jezusa nie były głównym atutem i priorytetowe w Jego działalności. Ta skromność i powściągliwość Jezusa świadczy o Nim samym. Jezus pragnął wiary płynącej z serca i głębokiego przekonania, a nie zrodzonej, karmionej i podtrzymywanej przez spektakularne, widowiskowe wydarzenia. Kto chce dobrze zrozumieć Jezusa musi wydobyć z Ewangelii te niuanse zdarzeniowe. Prawda jest niejako ukryta. Jest głęboko osadzona w psychice ludzkiej. Przestrzeń wiary tam ma swoje korzenie. Wiara oparta tylko na cudownych wydarzeniach jest uboga i nie do końca prawdziwa. Wierząc Jezusowi trzeba starać się wniknąć w Jego zamysły, w Jego mentalność i w to, co chce ludziom przekazać. Wiara musi być zakorzeniona głęboko w sercu. Samo przyjęcie istnienia Boga jest tylko ciekawostką zdarzeniową, podobną do wiary, że istnieją czarne dziury, czarna materia i inne nowinki przyrodnicze.

          Jezus wspiera się uczniami. Wysyła ich na misję ewangelizacyjną (Łk 9,1–6). Wyposaża ich w moc i  zdolności leczenia chorób. Uczniowie otrzymali dwa zadania: głosić Ewangelię i uzdrawiać chorych. Ich wygląd miał być skromny, co być może miało zachęcić słuchaczy do dawania datków, karmienia i udzielania gościny. Apostoł Paweł z Nazaretu powie później: “Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię” (1 Kor 9,14).  Co prawda,  apostoł głosił Ewangelię za darmo, niemniej przedstawia taką ewentualność. Jedynie od Filipian bez wahania przyjął zasiłki pieniężne i to wielokrotnie. Był wtedy w więzieniu.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 15

          Czy stan Prawdy (zapis prawd Bożego pochodzenia) i stan Dobra (zapis woli Boga) najwyższego są dostępne dla każdego? Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że mimo woli i bez przerwy sięgają do tych stanów. Niestety, informacja jest zagłuszana ludzkimi sprawami. Człowiek, który ma złą wolę, grzeszne myśli, złe intencje, ma utrudniony odczyt. Mistycy, ludzie uduchowieni o czystych i nieskalanych sercach mają łatwiejszy dostęp do tajemnic Boga.

          Czy ze stanu Prawdy można odczytać historię wszechświata? Stan Prawdy i stan Dobra Najwyższego dotyczą spraw nadprzyrodzonych. Historia wszechświata rzeczywistego zapisywana jest w biegu światła (lub w innych nośnikach informacji). Np. Teraz można oglądać historię wszechświata sprzed wielu, wielu miliardów lat. Obrazy historii można odczytywać niemal zmysłowo, o ile dysponuje się odpowiednią aparaturą. Istnieją osoby o zdolnościach paranormalnych, które potrafią odczytywać historyczne informacje z biegu światła (informacji). 

          W tej samej perykopie Zadanie uczniów (Łk 8,16–18) autor pisze: “Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma” (Łk 8,18). Słowa mówią o wielkiej niesprawiedliwości rzeczywistej. Jest faktem, że pieniądz robi pieniądz, a bieda zazwyczaj się pogłębia. Jeżeli są to jakieś reguły samoistne, to trzeba powyższe słowa odczytywać jako przestrogę. Wiedząc, o takich mechanizmach trzeba temu zaradzać. Pieniądz powinien być dobrze lokowany, aby zarabiał na siebie, a biedę trzeba pokonywać. Czym? Dobre pytanie. Oczywiście pracą. A jak jej nie ma na rynku? To ją trzeba samemu wykombinować, stworzyć (szczotka i pasta do butów pozwala stworzyć stanowisko pracy; korepetycje, sprzątanie, drobne naprawy, drobne usługi, zbieranie ziół, grzybów, owoców, pilnowanie dzieci, dostarczanie prasy, spacery ze zwierzętami, rozwożenie i dostarczanie pieczywa, nabiału, podwożenie, oprowadzanie turystów, handel bazarowy, biuro drobnych usług, opieka ludzi starszych i niepełnosprawnych, załatwianie zleconych spraw w urzędach, wyładowywanie wagonów, malowanie parkanów, ścinanie trawy, pomoc w ogrodzie, usuwanie śniegu, granie na instrumentach w alejach miejskich, pozowanie malarzom, roznoszenie ulotek handlowych). Lepiej wykonywać drobne prace, niż prosić o jałmużnę. Z takich małych interesów powstawały koncerny.  Trzeba tylko chcieć.

          Jezus ujawnia jedną z tajemnic Bożego zamysłu. Wszyscy powinniśmy być dla siebie siostrami i braćmi, bo z jednego korzenia wszyscy pochodzą i jednego mają Stwórcę. Rodziny są potrzebne dla właściwego rozwoju potomnych i należytej opieki nestorów. Dorośli powinni przysposabiać się do życia społecznego i kolektywnego, dla dobra ogółu. Rodzina powinna być bazą, z której wychodzi się do ludzi i do własnego życia. To miejsce ładowania akumulatorów i odpoczynku. Jeżeli rodzina zamyka się i tworzy klan (mafię), to tworzy komórkę „rakową”. Społeczeństwo nie ma z tego nic. Klany rodzinne to zaspakajanie egoistycznych ludzkich potrzeb. Jeżeli nawet są generatorem dobra, to wytworzone dobro jest hermetyzowane, nie wychodzi na zewnątrz i nie czyni dalszego dobra, jest więc mało użyteczne.

          Perykopa Burza na jeziorze (Łk 8,22–25) obrazuje bardzo podobne sceny z życia wzięte. Choć istnieje świadomość obecności Boga w życiu, to z chwilą jakiejkolwiek zawieruchy życiowej człowiek lęka się  i zwraca się o pomoc do Boga. Pierwszym odruchem obronnym są okrzyki: o Boże!; o Jezu!; Matko Boska! Te akty strzeliste wykrzykują również ateiści. Tak jak zwierzęta stale nadsłuchują i są czujne wobec zagrożeń, tak człowiek lęka się o swój byt. Wszystko może zrobić mu krzywdę. Każdy człowiek potrzebuje poczucia, że jest przez coś lub kogoś chroniony. Każdy potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Ci, którzy pozbawiają się wiary, stawiają siebie w miejscu nieoznaczonym, niepewnym. Nie pokazują lęku, aż do chwili nadejścia zagrożenia. W strachu wszyscy są równi. Ci, co mają w sobie prawdziwą wiarę, potrafią się opanować i swój problem złożyć na ręce Boga. Ateiści w strachu mają nadzieję ślepego losu. W gruncie rzeczy są bardzo samotni.

          Trzeba jednak wiedzieć, że Opatrzność Boga nie zmienia biegu wypadków (poza wyjątkami). Zdarzenia mają swoją przyczynę i pędzą nieubłaganie w losowe rozwiązanie. Tak więc giną niekiedy dzieci, burzone są kościoły itp. Gdzie jest Bóg? Jest razem z tymi, którzy Go pragną, a On wzmacnia ich duchowo w pokonywaniu trudów i strachu. Bóg daje wsparcie duchowe, a nie rzeczywiste (poza  cudownymi wyjątkami). Ciągłe pretensje do Boga, że nie interweniował są totalnym nieporozumieniem. To po co nam taki Bóg-Opiekun? Ludziom wydaje się, że obecna rzeczywistość jest dla nich czymś najważniejszym. To nie jest prawda. Stawka idzie o coś bardziej ważnego. Chodzi o życie wieczne. Ci, którzy Boga chcą sądzić i rozliczać, muszą to czynić z perspektywy wieczności. Na ten temat powinni wypowiedzieć się ci, którzy są już po tamtej stronie. Ocena sytuacji będzie klarowniejsza. Póki co, trzeba zawierzyć, że tak jest. W hospicjum dla dzieci umierają niezawinione istoty. Można zapytać dlaczego? Prawdą jest jednak, że większa tragedia jest po stronie pozostających przy życiu, a nie małych istot. One są już szczęśliwe, ciesząc się bliskością Boga. Wszystko trzeba rozpatrywać z perspektywy życia wiecznego.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 14

          Wiele osób przyjmuje Boga z racji istnienia świata, rozumując poprawnie, że musi być tego jakaś przyczyna. Taka wiara niepielęgnowana  (ziarno uschnięte przez brak wilgoci) wysycha z braku kontynuowania poszukiwań. Słabe zaangażowanie w wiarę powoduje, że zostaje ona zagłuszona przez codzienne trudy i obowiązki. Bóg zajmuje miejsce bohatera serialu. Kiedy się go ogląda, wraca się myślą do bohatera na czas projekcji. Potem człowiek zmierza do innych wartości i sprawy bieżące pochłaniają go. Michał Heller, profesor astrofizyki i kapłan, powiedział kiedyś na wykładzie  UJ (przy temacie „Granice kosmosu”): “Kiedy badam przyrodę, staram się niejako «zawiesić» moją wiarę. Bo przecież kiedy zajmuję się np. teorią względności Einsteina, nie muszę się zastanawiać, czy wierzę w Boga, czy nie”. Nie podzielam takiego podejścia. Nie sposób zawiesić wiarę na jakiś czas. Ja tego nie pojmuję.

          Autor Ewangelii pisze, że wśród słuchających są tacy, którzy w swoim sercu przejdą przemianę duchową. Wśród podobnych pojawią się późniejsi słudzy Boga.

          Na temat dziwnych słów Jezusa: “Wam dano poznać tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli” (Łk 8,10; Mt 13,13; Mk 4,11), które są cytatem z Księgi Izajasza (6,9n) już pisałem i tłumaczyłem przy omawianiu Ewangelii wg Mateusza oraz Ewangelii wg Marka.Niezależnie od badań hermeneutycznych (badanie celu i sposobu pisania, gatunków literackich, okoliczności powstawania tekstów, interpretacji zakrytych znaczeń) ciekawe jest pojmowanie wiedzy o królestwie Bożym. Z tekstu wynika, że tajemnice boskie są ujawniane na różnych poziomach ludzkiej świadomości. Można zapytać, komu jest dane poznanie tajemnic Nieba? Wydaje się, że zależy to od samego człowieka, na ile może otworzyć się na Prawdy. Bóg do człowieka nie przemawia głosem ludzkim, ale Jego głos można odczytywać ze stanu Prawdy. To dość ciekawe, choć zawiłe tłumaczenie. „Słowa” Boga to absolutne Prawdy. Jeżeli człowiek jest do tego predestynowany (przysposobiony) może je odczytywać. Może też odczytać je błędnie lub błędnie  przekładać na język ludzki. Niektórzy więc mają wiedzę o świecie nadprzyrodzonym, ale nie potrafią jej przekazać. Niektórzy czują „Boga” niemal namacalnie, ale nie opowiedzą o tym –, nie potrafią. Wiara jest relacją osobistą między człowiekiem a Bogiem. Relacja z Nim może być niesamowitą zażyłością (wręcz ślubem mistycznym). Przykładem jest Jezus. On posiadł tę łaskę jeszcze za życia.

          Jezus mówi do uczniów: “Wam dano poznać tajemnicę królestwa Bożego” (Łk 8,10). Wydaje mi się, że jest to antycypacja (zdarzenie przyszłe) tego, co się stanie później. Inni pozostaną w wierze podstawowej. Ich potrzeby są mniejsze. Wystarczy, że wierzą. Choć patrzyli na Jezusa, nie dostrzegali przyszłego Aktu działającego; słuchali Jezusa, choć nie wszystko rozumieli, co mówił. Uczniowie otrzymali łaskę zrozumienia istoty rzeczy. Ujawniali tajemnice Boga na ile umieli je przełożyć na język ludzki. Na końcu dali świadectwo swojej wiary. Tym samym złożyli podpis przynależności do Jezusa.

          Łukasz pisze: “Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło” (Łk 8,17). Cały Świat zanurzony jest w Prawdzie. Nie ma osobnego schowka, w którym ukryte byłyby prawdy Boga. Jeżeli tak, to wszystko jest dostępne pro publico bono (dla dobra ogółu). Pozostaje jedynie odczytać Prawdy. Gdzie one są zapisane? Słowo „zapisane” sugeruje ujęcie literalne. Nie. Prawdy zapisane są świadomością duchową. Odczytywane mogą być przez instrumenty duchowe człowieka, jakim są: dusza, serce, sumienie. Człowiek, który próbuje i stara się zrozumieć, otwiera się na działanie łaski Boga i niekiedy doświadcza olśnienia. Przychodzi moment, że już wie. Trzeba tu zaznaczyć, że z czego innego pochodzi wiedza z porządku logicznego. Na podstawie zebranych informacji, za pomocą rozumu, człowiek kształtuje pogląd o danej rzeczy, czy w sprawie.  Wiedza odczytana ze stanu Prawdy jest innego rodzaju. To wiedza prosta. Np. istnieje Stwórca; Bóg oczekuje ode mnie tego czy tamtego; czuję imperatyw duchowy, teraz wiem, że muszę to zrobić; należy pomóc danej osobie; trzeba iść w danym kierunku; to jest dobre, a to złe; Bóg oczekuje ode mnie innej postawy. Jezus odczytywał ze stanu Dobra Najwyższego wolę Ojca.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 13

          Jan był prorokiem i znał proroctwa swoich poprzedników. Był przekonany, jak większość Żydów, że  przybył Odkupiciel jego narodu. W wyobraźni dostrzegał wielkiego męża stanu, rycerza, który siłą wypędzi okupanta. Prawdopodobnie Jan poznał Jezusa dopiero podczas chrztu. Jednak uroczysta chwila zakłóciła dokładniejsze wzajemne poznanie. Jan miał wątpliwości co do Jezusa, który nie bardzo pasował na rycerza odnowiciela. Wysłał więc do Niego swoich uczniów, z pytaniem: “Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Łk 7,19). Jezus nie odpowiada wprost. Jak już wspominałem, nie bardzo chciał być utożsamiany z mesjaszem starotestamentalnym. W końcu przyznał się do niego, ale zrobił to tylko z potrzeby strategicznej. Jezus każe odpowiedzieć Janowi opisem Jego działań, chcąc tym samym przekazać mu, że reprezentuje zupełnie kogoś innego, niż oczekiwano. Na koniec zaznacza: :A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Łk 7,23). Tym samym przekazuje ważność swojego przesłania. Błogosławiony to ten, którego Bóg miłuje i otacza  swoją Opatrznością.  Należy więc Jezusowi zaufać i w Niego nie wątpić.

          Jezus wiedział, że Jan jest inteligentny i zrozumie Jezusa. Będzie on głosił Prawdę o Nim. Jezus z kolei wzmacnia pozycję Jana, mówiąc: “Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana” (Łk 7,28).  Zaznaczył jednak, że ci, co są już w królestwie Bożym są więksi od istoty ludzkiej, nawet jeżeli chodzi o Jana. Ci, którzy osiągnęli doskonałość ducha (przez oczyszczenie czyśćcowe) są już obywatelami nieba. Mają coś, czego żaden człowiek nie może osiągnąć na ziemi. Święci są w niebie, nie na ziemi. Tu, na ziemi każdy jest dopiero w drodze do świętości.

          Łukasz opisuje, jak Jezus podkreśla, że Jan jest narodzony z niewiasty. Nie mówi tak o Jezusie. Prawdopodobnie chce tym kontrapunktem pokazać, że  Jezus został powołany przez Boga. Być może dlatego autor nigdy nie przedstawia Jana i Jezusa razem, nawet w momencie chrztu. Łukasz rozdziela czas „obietnicy” od czasu „zbawienia”.  

          Autoryzacja Jezusa przez Jana spowodowała, że faryzeusze i uczeni w pismach nie przyjmowali chrztu Janowego.

          Jezus przyrównuje ówczesne pokolenie Żydów do dzieci, które przekomarzają się w oglądzie zdarzeń. Nie potrafią znaleźć drogi do prawdy. Uważają, że Jana Chrzciciela opętał zły duch, bo nie jadł chleba, nie pił wina i zachowywał się niezwyczajnie. Synem Człowieczym są zgorszeni przez Jego kontaktowanie się z faryzeuszami. Żydzi pragną  widzieć posłańców Boga za osoby święte, nieskazitelne. Jezus natomiast chciał przebywać wśród ludzi w pełnym tego słowa znaczeniu,  a więc dobrych i złych, bogatych i biednych. Kiedy faryzeusz, ciekawy Jezusa, zaprosił Go do siebie na posiłek, przyjął zaproszenie. Jak pisze autor: “zajął miejsce za stołem”. Tam zaistniała kłopotliwa sytuacja. Kobieta, która prowadziła życie grzeszne w mieście (jawnogrzesznica) przybyła z drogim alabastrowym olejkiem, przypadła do nóg Jezusa i zaczęła rozcierać własnymi włosami wylany olejek na jego stopy. Akt kobiety należy rozumieć jako oddanie Jezusowi pełnego uwielbienia, szacunku i pokornej wdzięczności. Z pewnością pragnęła też, aby Jezus darował jej grzechy. Ciekawe, że kobieta wiedziała o plenipotencjach Jezusa. On odpuszcza kobiecie grzechy, mówiąc: “Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju” (Łk 7,50). Jednocześnie poucza gospodarza, tłumacząc mu swoje postępowanie (odpuszczenie grzechów). Gospodarz i biesiadnicy są zaskoczeni. Byli zaszokowani kobietą, która śmiała, w ich towarzystwie, rozpuścić włosy (dla Żydów to nieprzyzwoitość). Wszystko było dla nich niepojęte. Uważali, że bezczelność Jezusa przekroczyła wszelkie ramy przyzwoitości. Jezus był gościem i nie uszanował ich zwyczajów. Na ich oczach prezentował się jako  równy Bogu. Według nich, tak postępowali tylko bluźniercy.

          Jezus wędrował przez miasta i wsie. Głosił Ewangelię. Z Nim byli Jego uczniowie oraz kilka kobiet, które im usługiwały. Autor pisze o Marii Magdalenie, którą uleczył; o Joannie, żonie Chuzy, zarządcy u Heroda oraz o Zuzannie.

          Jezus wysoko cenił kobiety. Wiedział, że nie jest jeszcze czas, aby zmienić wobec nich obyczaje. Gdzie mógł, to okazywał im szacunek i uznanie.

          Perykopa “Przypowieść o siewcy” (Łk 8,4–8) jest jedną z przepięknych przypowieści, pokazującą podejście do religii. Ujawnia całą prawdę o społeczeństwie i jego różnym stopniu zaangażowania religijnego. Niektórzy nie chcą nic słyszeć o Bogu twierdząc, że szkoda na to czasu (ziarno podeptane na drodze lub wydziobane przez ptaki). Cała wiedza jest nieracjonalna, nieuchwytna i jakby z księżyca. Nie potrafią rozeznać prawdy, odróżnić skutków od przyczyny. Nie dostrzegają obecności  i działania Boga w świecie rzeczywistym. Wszelkie informacje o Bogu są bezsensowne, nierealne. Uważają, że religia jest bajką stworzoną przez człowieka.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 12

          Słusznie pisze Łukasz: “Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo” (Łk 6,44). To jeden z bardzo dobrych dowodów zaistnienia i prawdziwości zjawiska. Na tej zasadzie opiera się badanie prawdziwości cudów uzdrowień za wstawiennictwem, stosowanych przy beatyfikacji i kanonizacji kandydatów.

          Nauczanie Jezusa jest wyjaśnianiem tego, co jest już u człowieka. Prawo naturalne jest łaską od Boga. Mądrość zależy też od biegłości umysłu. Jeden chwyta w lot istotę rzeczy, inni potrzebują czasu. Dużo zależy od własnego przyzwolenia woli. Trzeba być zawsze otwartym. Uparte trwanie przy swoim, w gruncie rzeczy stawia człowieka w sytuacji konserwatysty. Szanując historię, mądrość naszych przodków, trzeba stale zmierzać ku nowemu.

          Perykopa “Setnik z Kafarnaum” (Łk 7,1–10; Mt 8,24–28) zawiera opis wielkiego zaufania setnika do działań Jezusa: “powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony” (Łk 7,7). Czy dobrze jest tak łatwo obdarzać kogoś zaufaniem?  Po ludzku, nie tak bardzo, wręcz niebezpiecznie. Ufny naraża się na herezje, wadliwość cudzych poglądów, używki itp. Jak więc zrozumieć słowa setnika. Trzeba zauważyć, że sentencja ta nie pochodzi z nauki Jezusa, lecz ze stwierdzenia setnika, który już zawierzył Jezusowi. Jezus odbiera więc już skutek zaufania. Dziwi się więc mówiąc: “Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu” (Łk 7,9). Jezus sam dziwi się jego wiarą. Skąd u niego taka wiara? On musiał zaufać własnej intuicji, własnemu sercu. Sam siebie przekonał o prawdziwości słów i czynów Jezusa. W tym wypadku zaufanie było trafione. Jezus pokazał swoim postępowaniem i czynami, że wart jest bezgranicznego zaufania.

          Scena perykopy ujawnia uniwersalizm wiary.  Setnik jest poganinem, oficerem wojsk rzymskich. Jemu wystarczy tylko jedno słowo Jezusa. Warto przeszukać w pamięci wiele podobnych epizodów biblijnych, gdzie właśnie poganie stają się bohaterami wiary (Szymon z Cyreny; Longinus z Cezarei Kapadockiej, setnik pełniący straż przy ukrzyżowanym Jezusie, który włócznią przebiwszy Mu bok, powiedział: “Prawdziwie, Ten był Synem Bożym” − Mt 27,54; por. J 19,31–37; Mk 15,39; Melchizedek − Wj 18,12, Naaman − 2 Krl 5,17nn). Wiara w jedynego Boga wykracza poza ramy różnych religii. Bóg jest ponad podziałami ludzkimi.  “Wszystkie religie zasługują na szacunek” (Asioka ok.264–227 lub 272–232). Wcześniej czy później religie skazane są na połączenie (powszechny ekumenizm). Sprawdzi się wtedy życzenie Jezusa – “A byście byli jedno” (J 17,21). Prawda musi w końcu zwyciężyć.

          Perykopa “Młodzieniec z Nain” (Łk 7,11–17) jest tylko w Ewangelii Łukasza. Można więc przeprowadzić studium badawcze biorąc pod uwagę jedynie jego autorstwo. Jezus, nazywany tutaj Panem, wskrzesza syna wdowy z Nain. Opisana historia jest „echem” cudu dokonanego niegdyś przez Eliasza (1 Krl 17,17–24) oraz Elizeusza (2 Kr 4,32–37). Charakterystyczne w perykopie jest nazywanie Jezusa „Panem”, podobnie jak w podanych perykopach starotestamentalnych. Może to świadczyć o tym, że Łukasz skorzystał z obu opisów i stworzył własny obraz wydarzenia. Czy zdarzenie było prawdziwe? Trudno powiedzieć. Niektórzy teologowie uważają, że nie jest ważna historiografia wydarzeń, ale sens teologiczny. Nie do końca się z tym zgadzam. Autor, nawet zmyślając wydarzenie, chciał przekazać za jego pomocą prawdy nadrzędne. W tym przypadku zależało mu na tym, aby pokazać Jezusa, który potrafi czynić cuda niezwykłe, w tym wskrzeszać umarłych.

          Na podstawie dotychczasowych badań można wysnuć wniosek, że  istotą wiary jest sam Bóg, natomiast wszystko, co do niej prowadzi jest mniej istotne. Przy takim założeniu, faktycznie można kultywować wiarę w sposób nieprawdopodobnie barwny (np. tańcząc, budując szopki). Wiedza o jej podstawach i genezie jest potrzebna tylko dociekliwym, rządnym wiedzy historycznej i Prawdy obiektywnej.

          Moje opracowania są przeznaczone dla tych, którzy chcą coś więcej wiedzieć o własnej religii. Nie są natomiast katechizacją wiary chrześcijańskiej. Nie przedstawiam sposobu uprawiania kultu, liturgii czy tekstów modlitewnych. Mam świadomość, że milionom wystarcza to, co oferuje Kościół. Oni zawierzyli tej instytucji, że poprowadzi ich do zbawienia. Zgadzam się z tym poglądem. Kościół nie uczy niczego złego. Jest to instytucja bardzo potrzebna. Oprócz wad z racji kierowania nią przez ludzi, przede wszystkim przechowuje depozyt wiary chrześcijańskiej i przekazuje ją kolejnym pokoleniom. Jak zorientowałem się dopiero po latach mojego życia depozyt wiary jest obrośnięty mitami, legendami i Tradycją obecną od zarania wieków. Na bazie Pisma świętego i Tradycji powstała konstrukcja wiary, która jest piękna, wewnętrznie spójna. Wadą jej jest dogmatyzacja, przesadzony ezoteryzm (trąca gnostycyzmem) i posługiwanie się nieprawdą historyczną. Wiele legend i mitów nabrało realnego znaczenia. Czas nie stoi w miejscu. Można zadać pytanie, czy dalej przekazywać przestarzały depozyt wiary, czy odbudować podstawy wiary na miarę dzisiejszych potrzeb? Oczywiście jestem za wiarą opartą na prawdzie historycznej i rozumowo słusznej. Wszystkie moje teksty należy traktować jako propozycje czy hipotezy do dyskusji. Wierzę, że kiedyś fachowcy zajmą się moimi przemyśleniami na serio. Nieskromnie powiem, że udało mi się stworzyć kompleksowy ogląd wiary, który jest również spójny, duchowo piękny i, co najważniejsze, oparty na współczesnej wiedzy naukowej.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 11

          Trzeba przyznać, że każdego ewangelistę można za coś krytykować, ale i pochwalić. Łukasz wprowadził wiele własnych zamysłów, ale pisze ładnie i ciepło. Odbiór Ewangelii Łukasza jest zdecydowanie przyjemniejszy. Poza tym bardziej wskazuje na najważniejsze elementy wiary, na miłość i miłosierdzie Boga. Od Mateusza pozyskuje się wiedzę (niestety skażoną własnymi pomysłami).   

          Perykopa Miłość nieprzyjaciół (Łk 6,27–36; Mt 5,38–48) występuje również u Mateusza. Oba teksty różnią się jednak narracją.  Mateusz powołuje się na polecenie sekty w Qumran: “Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził” (Mt 5,43). Oba autorzy przytaczają jednak te same słowa Jezusa: “Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (oczerniają)” (Łk 6,28; Mt 5,44). W różnych miejscach obu ewangelistów przywoływane są słowa: “kto by cię uderzył w prawy policzek twój, nadstaw mu i drugi” (Łk 6,29; Mt 5,39).

          Nauka Jezusa szokuje. Żydzi mają w pamięci prawo odwetu: oko za oko i  ząb za ząb (Kpł 24,19n). To prawo dla nich jest prawem sprawiedliwym. Teraz słyszą coś kuriozalnego: “miłować prześladowców i wrogów”. Nie rozumieją, że dla Boga wszyscy są Mu bliscy. Trzeba wywrócić w sobie dotychczasowe rozumowanie. Trzeba kierować się miłością (dobrem), a nie gniewem. Z racji miłości do bliźniego, trzeba otoczyć troską nieprzyjaciela. To jemu jest źle, bo musi postępować nieetycznie względem nas. Jemu trzeba pomóc. “Człowiek, który postępuje dobrze, ma twarz pogodną”, jak mówi Księga Rodzaju (4,7), a zły jest smutny, rozgoryczony, pełen negatywnych emocji. Jezus proponuje zupełnie inną perspektywę etyczną. Ona jest nastawiona na drugiego człowieka, a nie na własne ego. Przede wszystkim liczy się drugi człowiek. Ciemiężony pozostaje na pozycji darującego. To znowu szokujące. Wydawało się przed chwilą, że człowiek rezygnuje ze swej pozycji, a tu mówi się o jego wywyższeniu na pozycję ojca, patrona, dawcy, darczyńcy. Przewrotna logika. Ciemiężony i ciemięzca zostają wywyższeni do godności dzieci Bożych. Kto na tym zyskuje? Obaj. Ciemięzca jest otaczany miłością, a dawcą tej miłości jest ciemiężony.  Miłość będzie wynagradzana. W gruncie rzeczy mowa jest o atrybucie boskim. Łukasz wyjaśnia: “Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36).

          Podobnie nie należy sądzić, ani potępiać. Tak naprawdę nikt nie zna cudzych myśli i motywów postępowania. Za niektórymi uczynkami leży ludzka rozpacz, samotność czy  kompleksy. Trzeba Bogu zostawić rozstrzyganie spraw etycznych. Przykładem jest aborcja. Ona wzbudza niechęć do matkobójczyni, ale aborcja jest na pewno jej dramatem (i oczywiście dziecka). Nie należy pochwalać czynu niegodnego, ale matce należy okazać wsparcie i miłość. Niektóre matkobójczynie nie potrafią otrząsnąć się z dramatu i podjętych decyzji do końca życia. Trzeba im uświadomić, że Jezus właśnie takie grzechy wziął na swoje barki. Bogu trzeba powierzyć swój ból i cierpienie. Bóg daje człowiekowi szanse przez całe życie.  

          Dalsze perykopy przekazują pouczenia na temat jak postępować w życiu, co jest ważne, a co nie. Napisano: “Uczeń nie przewyższa nauczyciela” (Łk 6,40) w sensie bogatego doświadczenia życiowego. Mądrości trudno jest się nauczyć. Zdobywa się ją przez doświadczenie, refleksje i zgłębienie tematu. Aby zrozumieć naprawdę, trzeba zanurzyć się w istotę zjawiska. Dotknąć najmniejszą cząstkę rzeczy, skonfrontować ją z całą rzeczywistością. Na to potrzeba czasu. Uczeń może przewyższać nauczyciela biegłością rozeznawania bodźców zmysłowych, refleksem, pomysłowością. Łukaszowi chodziło o mądrość nabytą.

          Z obserwacji wynika, że ludzie bardzo lubią pouczać innych. Każdemu wydaje się, że jego ogląd świata jest najlepszy. Tymczasem nie dostrzegają, że sami narażeni są na schematy myślowe, blokady poznawcze. Niejednokrotnie głusi są na nowe spojrzenia i fakty. Patrzą, a nie widzą, słuchają, a nie słyszą. Jeżeli Łukasz pisze: “Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka” (Łk 6,42), to znaczy, że należy nie do końca ufać własnym poglądom. Świat jest jeszcze pełen tajemnic i trzeba mieć w sobie pokorę, że daleko jeszcze do poznania prawdy absolutnej (prawda jest w asymptocie). Każde zdarzenie ma różne oblicza. O każdej rzeczy można mówić z różnych perspektyw. Każdy też może przekazywać cząstkę prawdy. Podczas studiowania doktryn filozoficznych prawie każdej filozofii przyznawałem kawałek racji. Nikogo nie można odrzucać, bagatelizować. Trzeba przyjmować z założeniem, że jest to czyjaś prawda. Kiedy opowiadane są przeżycia, np. senne (neurotyczne), to często pojawiają się uśmiechy na twarzy słuchaczy. Mówi się: „nawiedzony”.  Z pobłażaniem słucha się cudzych opowiadań. Względem własnych umiejętności i  możliwości nie dowierza się, że coś podobnego mogło się komuś wydarzyć. Można nie wierzyć, ale uznawać, że jest to cudza prawda, w którą ktoś wierzy. Moja matka (95 lat w 2017 r.) po tysiąc razy opowiada z dawnych czasów niezwykłe wydarzenia z jej życia. Niektórzy nie mogą już tego słuchać. Ja przeciwnie. Przyjmuję, że są to jej prawdy. Ona w nie wierzy, ona nimi żyje, one czyniły skutki w jej życiu. One mają dla niej jakiś sens. Nikt nie jest w stanie sprawdzić wiarygodności podobnych opowieści, a więc i  z tego powodu nie można im zaprzeczać.