51.4. Pierwszy List do Koryntian (1 Kor)

          Korynt, miasto portowe w środkowej Grecji, na półwyspie Peloponez odbudował Juliusz Cezar jako rzymską kolonię. Było to miasto kupieckie o nie najlepszej reputacji (jego mieszkańcy słynęli z nierządu i pijaństwa). W I wieku po Chr. pełniło funkcję stolicy prowincji Achai i było siedzibą prokonsula. Za czasów Pawła 2/3 ludności Koryntu stanowili niewolnicy. Znaczna też była ilość Żydów. Paweł odwiedził to miasto podczas drugiej wyprawy misyjnej ok. 50 r. i przebywał w nim ok. 18 miesięcy (Dz 18,1–18). Założył tam kościół składający się głównie z pogan. List został zredagowany ok. 55–57 roku w Efezie, podczas trzeciej podróży misyjnej apostoła. Prawdopodobnie był to jego drugi List do Koryntian. Pierwszy zaginął. Bezpośrednim powodem napisania listu były złe wieści o nieporządkach i nadużyciach, jakie się zdarzyły w niedawno założonej gminie. List odnosi się do konkretnych spraw, przez co niektóre stwierdzenia mogą wydawać się szorstkie i stronnicze.

          Na samym początku listu Paweł ujawnia bardzo ważne przesłanie: [wierni] powołani [są] do świętości (1,2), i choć apostoł warunkuje to koniecznością kultu tych, którzy na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa (tamże),  wyczuwa się tu pewien uniwersalizm teologiczny. Wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Paweł zapewnia: Bóg będzie umacniał was aż do końca, abyście byli bez zarzutu w dzień Pana naszego Jezusa Chrystusa (1,8).

          Uniwersalizm nauki apostoła daje się zauważyć na każdym kroku: abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli (1,10). Słowa te będą podstawą ruchów ekumenicznych, które rozpoczną się w XX wieku (Sobór Watykański II).

          Koryntianie chlubili się swoją mądrością, dlatego Paweł w pewien sposób żartuje sobie z tego. Daje do zrozumienia, że nasze wyobrażenia o własnej mądrości są złudne, a nawet śmieszne. Porównywanie ludzkiej mądrości z mądrością Bożą jest dla Pawła absurdalne. Jak pisze: Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących (1,21); Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga (3,19). Osobiście nie mam nic do młodych doktorów nauk, ale wyczuwam ich obecność. Zazwyczaj przyjmują charakterystyczną postawę, w której jest fałszywa skromność, ukryta pycha, powściągliwość w ocenie, brak spontaniczności oraz dystans do otoczenia: niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego (4,6; 8,1). Paweł zwracał uwagę, że to, co dla niektórych jest mądrością, dla innych może być głupstwem. Takie uniwersalne ujęcie jest aktualne do dnia dzisiejszego: Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie (1,18). To ostatnie słowo wynika z wiary Pawła, że ten kto odwraca się od Boga, zmierza ku zatraceniu. Taki punkt widzenia będzie się szerzył do XXI w. Jak piszę: Nawet ci, którzy Boga odrzucili otrzymają należną zapłatę za trudy, jakie musieli ponieść w życiu. Oni na Świat nie prosili się. Bóg o nich będzie pamiętał (Wiara rozumna, s. 28). W słowach apostoła dostrzegam korzenie błędnego odczytania przymiotów Boga. Stwórca jest Miłosierny: Pan nikogo nie karze. Pozwala jedynie, aby grzesznicy doświadczyli na sobie skutki własnego wyboru (tamże, s. 47).

          Paweł przekazywał wiedzę nabytą, pochodzącą od ewangelistów, dlatego sparafrazował w liście sentencję Łukasza: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Łk 10,21). Ujął to w słowach: Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć (1,27). Ja widać Paweł był radykalistą. Nie należy dostrzegać tu jego awersji do mędrców. Pragnie on jedynie mocno podkreślić, że przekonanie o własnej mądrości jest niebezpieczne i przybliża do pychy.Do Boga mają dostęp wszyscy, mądrzy i prości ludzie: tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga (1,29).

          Skromność Pawła nakazuje mu podkreślać, że głoszona nauka nie wynika z jego mądrości, czy chęci chwały, ale pochodzi z bezgranicznej wiary w Jezusa, którą ma w swoim sercu. Można odczytać, że wiara i moc była u niego darem Boga. Apostoł przyznaje tym samym, że został wybrany (nazirejczyk) przez Boga do głoszenia Bożej Ewangelii, jako narzędzie Stwórcy. Doświadczał, iż mądrość, którą przekazywał pochodzi od samego Ducha Bożego: Według danej mi łaski Bożej(3,10). Takie ujęcie głoszonej nauki robiło wrażenie. Paweł był człowiekiem niezwykłym.  Dzisiaj z pewnością odbierano by go inaczej, jednak w tamtych czasach tego rodzaju postawa była wręcz konieczna. Nauka apostoła musiała szokować, aby mogła zmienić orientację religijną pogan.

          Paweł przyznaje, że mądrość Boga jest tajemnicą, czymś ukrytym. Nie jest więc łatwo zrozumieć Stwórcę. Żaden człowiek nie zdoła do końca zgłębić Jego zbawczych  planów. Działanie Boga jest poza ludzką logiką. Najlepszym przykładem jest Ofiara Krzyża. To wydarzenie nie da się pojąć ludzkim umysłem. Pozostanie dla nas wieczną tajemnicą. Ofiarę Krzyża można zrozumieć tylko sercem. Wobec trudności pojęcia intencji Boga, przychodzi ufnie przyjąć wierzącym słowa, że: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało,  ani serce człowieka nie zdołało pojąć,  jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (2,9). Szczęście życia wiecznego przekracza możliwości naszej wyobraźni. Niełatwo jest żyć po śmierci. Czasem trzeba na to stracić całe życie (Stanisław Jerzy Lec 1909–1966). Zaufać Bogu, to nasza nadzieja oraz czytelne przesłanie dla mądrych i prostych ludzi.

 

         W zdaniu: Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego (2,10) Paweł ujawnia jedną z tajemnic Stwórcy. Całe Boże stworzenie, Świat, człowiek– wszystko przepełnione (nie mylić z panteizmem) jest Stwórcą. Uczestniczy On w naszym życiu bez przerwy. Nie można ukryć się przed Bogiem. Słowa „głębokości Boga” są nieudolną (ludzką) próbą przekazania, że substancja duchowa (Duch) jest Istotą samego Stwórcy. Ten sam duch, obecny w człowieku, pozwala poznawać mu, kim jest. Żadne zwierzę nie ma mocy poznania samego siebie, tylko osoba ludzka: Człowiek zmysłowy [wyłącznie składający się z ciała] bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić. Duch, który jest w człowieku powoduje, że ciało ludzkie staje się świątynią Boga: Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście (3,16). A więc: ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała (6,13); ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? (6,19). Osoba ludzka, przez ducha, który w niej zamieszkuje jest bytem niemal doskonałym. Jeżeli człowiek uświadomi sobie ten niezwykły dar oraz status (względem istot żywych) powinien swoją egzystencję sprowadzić do życia świętego.

          Paweł pisze: Pan jest moim sędzią (4,2). Warto pamiętać to zdanie przy omawianiu spowiedzi konfesjonalnej.

          Słowa: nie wolno wykraczać ponad to, co zostało napisane (4,6) z jednej strony przestrzegają przed dowolnością głoszenia doktryny wiary, a z drugiej blokują rozwój i poszukiwania prawd Bożych. Stwórca ukrył swoje tajemnice z powodu ułomności człowieka, a jednocześnie chce być wiecznie poszukiwany.  Jedyne wyjście to podważać wszystko, co się da podważyć, gdyż tylko w ten sposób można wykryć to, czego podważyć się nie da (Tadeusz Marian Kotarbiński 1886–1981).

          W zdaniu: Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom (4,9) użyte słowo „aniołom”  świadczy, że apostoł pozostał w starotestamentalnej katechezie. Przekonanie o istnieniu aniołów (w sensie ontycznym) było w czasach Pawłowych bardzo silne i bezdyskusyjne. 

          Przy omawianiu grzechu kazirodztwa Paweł wypowiada się za ukaraniem sprawców: A wy unieśliście się pychą,  zamiast z ubolewaniem żądać, by usunięto spośród was tego, który się dopuścił wspomnianego czynu.  Ja zaś, nieobecny wprawdzie ciałem, ale obecny duchem, już potępiłem, tak jakby był wśród was, sprawcę owego przestępstwa. (5,2–3). Paweł wyraźnie pisze, że potępił sprawcę,  nie czyn. Reprezentuje on ludzki rygoryzm, twarde prawo żydowskie. Daleki jest od miłosierdzia Bożego. Lepiej grzesznika usunąć (ekskomunikować) ze społeczności, niż narazić innych na jego wpływy. Jak pisze: Czyż nie wiecie, że odrobina kwasu całe ciasto zakwasza? Wyrzućcie więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem, jako że przaśni jesteście (5,6–7). Ludzi grzesznych, odtrąconych, niech osądzi Bóg (5,13). Paweł używa tu zwrotu: wydajcie takiego szatanowi na zatracenie ciała (5,5; 1 Tm 1,20). W zdaniu tym mówi o ekskomunice ze wspólnoty. Rygoryzm Pawła mija się z moją wrażliwością na ludzkie słabości.

          W szóstym rozdziale apostoł stara się przekazać wielkość ludzi świętych. Będą oni sądzić grzeszników oraz aniołów. Oczywiście Paweł przesadził z tymi aniołami. Mocne słowa apostoła należy odczytywać biorąc pod uwagę ludzi, do których kierował swoje słowa. Chciał zrobić na nich wrażenie. Koryntianie słynęli ze swej nieobyczajności oraz dużej grzeszności. Paweł wyraźnie wymienia ich grzechy: Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego (6,9–10).

          Apostoł podkreśla, że nasze ciało staje się częścią wywyższonego Ciała Chrystusa, o ile dokona się właściwego wyboru:  Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem – jak jest powiedziane – dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim  jednym duchem  (1 Kor 6,16–17). Stosunek cielesny z nierządnicą Paweł uznaje za akt, którego skutkiem jest złączenie się w jedno ciało. Przez ciało uważa on całego człowieka (antropologia żydowska). Mówiąc o Jezusie ma na myśli wywyższonego Pana. W tej perykopie apostoł ujawnia swoją żarliwość w życiu bezgrzesznym. Stosunek z nierządnicą uważa za wyjątkową profanację względem  Chrystusa. Odczuwa się tu echo  Księgi Rodzaju:Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24).

          Słowa: Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść (6,12; 10,23) były błędnie wykorzystywane przez korynckich głosicieli absolutnej swobody obyczajów (przypis). Uważam jednak, że zdanie to jest kapitalnym wentylem bezpieczeństwa przed niestosownym uczynkiem. Mówiąc sobie w sercu te słowa, odczuwa się własną wielkość. Jestem człowiekiem wolnym, panem samego siebie. Wszystko mi wolno. Ode mnie zależy moja decyzja. Druga część zdania jest refleksyjna: ale nie wszystko przynosi korzyść (tamże). Człowiek za swój czyn ponosi pełną odpowiedzialność. Od niego zależy, czy stanie się niewolnikiem grzechu, czy zwyciężcą pokusy. Zdanie Pawłowe jest bardzo dydaktyczne. Wielokrotnie używałem tej perykopy, gdy przyszło mi reagować na opamiętanie się niesfornego młodego osobnika: Wszystko ci wolno. Tak, jesteś wielki, ale jak swoją wielkość wykorzystujesz? Opamiętaj się!

           Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele! (1 Kor 6,19–20). Najprościej można tę perykopę ująć wyjaśnieniem, że Bóg daje siebie jako Ducha Świętego. Pneumatologia Pawła łączy się ściśle z chrystologią.  Duch Boży, to Duch Chrystusa i vice versa.

          Słowa: Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci (6,20) mówiące o odkupieniu ludzi krwią Chrystusa, powinny wstrząsnąć i uświadomić nam, kim my naprawdę jesteśmy i czym różnimy się od innych istot żywych.

          Rozdział siódmy porusza temat małżeństwa, dziewictwa i miłości. Pierwsze zdanie może szokować: dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą (7,1). W nim zawarta jest głęboka myśl o miłości. Czy słowo „miłość” nie jest jednoznaczne? Nie jest. Jest zaproszeniem do działania. Miłość ma swoje stopnie doskonałości. Inna jest miłość do współmałżonka, a inna do bliźniego. Ta druga jest bezinteresowna, czysta. Tym samym jest wyższa. Idąc stopniami miłości do góry, można dojść do – najdoskonalszej Miłości  – Chrystusowej. Kto potrafi kochać taką miłością, już sięga Nieba. Sensem i zadaniem człowieka jest miłość: będziesz miłował bliźniego jak siebie samego (Kpł 19,18). Miłość małżeńska jest ukierunkowana na konkretną osobę: Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi (7,32–34). Miłość szeroko pojęta jest otwarta na wielu. Małżeństwo służy głównie do prokreacji. Pismo Św. sugeruje, że ważniejsza jest miłość do bliźniego, niż do bliskiej osoby w rodzinie (żony, dzieci). Żon można mieć wiele, a dzieci i tak odchodzą od rodziców. Kto ma siłę i odwagę służyć całym sobą innym, powinien pozostać w stanie bezżeństwa. To oczywiście jest pewna „doskonałość”,  na którą mogą sobie pozwolić nieliczni. Pięknym przykładem jest postać Józefa, męża Maryi. Zacytuję tu słowa z książki Wiara rozumna (s. 151): Jego miłość do żony przerodzi się w miłość niezwykłą, duchową, piękną i czystą. Miłość ta będzie bezinteresowna, taka, jaka była, jest i będzie miłość Boga do człowieka. Józef zna tajemnicę Boga [według ewangelii], ale milczy (teologia milczenia). Dla Jezusa był ojcem, co oznaczało pewną władzę i opiekę nad Nim. Nie oznacza to jednak, że był ojcem w ścisłym tego słowa znaczeniu. On otrzymał misję. Misja ta pochodziła od samego Boga: Anioł Pański [obraz działania Boga] ukazał mu się we śnie (Mt 1,20). Wiedział, że nie on tu gra pierwsze skrzypce. Jego rolą będzie służba Maryi, Jezusowi i Bogu Ojcu. W obrazie Łukaszowym, po odnalezieniu Jezusa w świątyni i Jego słowach: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» przeżyje dramat osobisty i zrozumie do końca swoją rolę, jaką określił mu Bóg.

          Drugim przykładem bezgranicznego oddania się Bogu był Jezus. W sposób wolny wybrał bezżeństwo (celibat), aby być całkowicie oddanym nam i swojej misji. Paweł chciał pokazać dziewictwo, jako zalążek doskonałej komunii z Bogiem w czasach eschatologicznych.

          Apostoł był realistą, więc napisał:Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża (7,2); Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć (7,9).

          Pomimo swojej bezżenności (można spotkać się z tezą, że był żonaty)  i umiłowania czystości, zachęca do współżycia małżonków:  Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby – wskutek niewstrzemięźliwości waszej – nie kusił was szatan [obraz atrakcyjności zła] (7,3–5). W pożyciu małżeńskim widzi wiele dobrego. Paweł nie był zwolennikiem czystości dla samej idei. Meritum nie leży w czynnościach seksualnych, lecz w intencji. Chwali wstrzemięźliwość, gdy małżonkowie oddają się modlitwom. Czyż celibat księży nie powinien wynikać z potrzeby serca, a nie z nakazu Kościoła?

         Paweł zachęca do naśladowania go. Zaznacza jednak, że każdy otrzymuje różne dary i  ma swoją drogę do Zbawienia.

          Małżeństwo, rodzina jest poważnym związkiem. Nie jest tylko decyzją pary małżeńskiej, lecz przez sakrament staje się dziełem samego Boga. Młodzi nie ujmują  tego tak poważnie. Dostrzegają w nim same przyjemności. Żartobliwie powiem, że może to i dobrze. Obowiązki,  jakie bardzo szybko nadchodzą po radościach weselnych, „oblewają” młodych zimną wodą. Okazuje się, że przyjemności liczy się w minutach, a trudy w godzinach. Paweł próbuje nam przekazać, że pożycie seksualne nie jest najważniejsze. Pochwala dziewictwo (7,25–40). Przyjemności seksualne są doznaniami skończonymi, przemijającymi.  Małżeństwo winno jednak trwać, aby spełniał się zamysł Boży. Nieporozumienia małżeńskie winny być niwelowane przez rodzącą się miłość. W udanych małżeństwach zmierza ona do Miłości Chrystusowej, a przez to mąż i żona uświęcają się wzajemnie. Nawet niewierzący współmałżonek korzysta z owoców modlitwy (duchowych darów) wierzącego współmałżonka: Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez „brata”(7,14).

          Jeżeli w małżeństwie wygasa miłość, to o rozstaniu powinny decydować wyższe racje. Tu, na pierwszym miejscu powinno być brane pod uwagę dobro dzieci. Nie wolno nam okaleczać niewinne istoty. Rozstanie rodziców zawsze pozostawia  w nich piętno. Dla zabezpieczenia dobra dzieci   małżeństwo jest sakramentem, czyli trwałym związkiem, widzialnym znakiem niewidzialnego duchowego połączenia, którego błogosławi sam Bóg.

          Paweł pisze, że dzieci pozamałżeńskie są nieczyste. Słowo „nieczyste” należy odczytywać jako pozbawione  darów wynikających z pożycia małżeńskiego, życia wspólnotowego i modlitw.

          W perykopie o Stanie społecznym Paweł porusza bardzo ważną kwestię statusu człowieka: niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał (7,17). Każdy dla Boga jest ważny, obrzezany i nieobrzezany. Dla Stwórcy nie są istotne przymioty cielesne, lecz stan ducha i postawa względem Niego. Nie jest też ważna pozycja społeczna. W każdym miejscu, w którym przychodzi żyć człowiekowi, powinien on być oddany Bogu.

          W rozdziale ósmym Paweł napisał: dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy (8,6). To zrównanie Chrystusa z Bogiem można zauważyć także w innych prastarych tekstach zawartych w listach Pawłowych. Choć apostoł wierzył w istnienie ontyczne aniołów i szatana, to w tym przypadku, pisząc pod natchnieniem Bożym, ujął sedno prawdy w postaci syntezy teologicznej. Istnieje tylko Bóg. Reszta jest stworzeniem.

          Dalej odnosi się do pokarmów składanych w ofierze. Są one jedynie widocznym znakiem ludzkiej pobożności: A przecież pokarm nie przybliży nas do Boga (8,8). Kto posiada tę wiedzę może nie przejmować się zagadnieniem: jeść czy nie jeść mięsa ofiarnego? Prawo na to zezwala. Lecz nie wszyscy mają „wiedzę”. Niektórzy jeszcze do tej pory spożywają pokarmy bożkom złożone (8,7). Temat spożywania mięsa ofiarnego jest tylko pretekstem do przekazania istotnej sprawy: Jeśli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie gorszyć brata  (8,13). Ciężar problemu nie leży w jedzeniu, ale w tym, że jedząc można zgorszyć brata. On może nie mieć wiedzy takiej, jak my. Jego religia i spojrzenie na kult może się różnić od naszego, ale on w to wierzy i to trzeba uszanować. My, jako mądrzejsi, mamy obowiązek pochylać się nad „słabszym” (w sensie wiedzy). Przykładem takiego roztropnego zachowania może być starszy człowiek, którego z racji wieku nie obowiązuje post, a jednak powstrzymuje się on w poście publicznie spożywać dania mięsne. 

          W rozdziale dziewiątym Paweł wyraźnie pisze, że posługi kapłańskie są zawodem, jak każdy inny: Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię (9,14). Co prawda  apostoł głosił Ewangelię za darmo, niemniej przedstawia taką ewentualność. Jedynie od Filipian bez wahania przyjął zasiłki pieniężne, i to wielokrotnie. Był on wtedy w więzieniu.

          Trochę inaczej można odczytać słowa Jezusa w Ewangeliach: Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! (Mt 10,8–10;  5,17

Mk 6,7–12; Łk 9,1–6). Z tej perykopy wynika raczej, że to wierni powinni troszczyć się o sprawy doczesne głosicieli Słowa Bożego. Jak można mniemać, Paweł wyraźnie brał pod uwagę ludzką instytucję kościelną. Dla niego głoszenie Ewangelii było pasją, powołaniem, zadaniem, więc trudno mu było traktować swoją misję za zawód. Pisze nawet: ja z żadnego z tych praw nie skorzystałem. Piszę zaś to, nie żeby coś osiągnąć w ten sposób. Wolałbym raczej umrzeć niż… Nikt mię nie pozbawi mojej chluby.  Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!  Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam (9,15–19).

          Paweł starał się pokazać, że nie biorąc żadnej zapłaty za głoszenie Ewangelii, był niezależny od nikogo, poza Bogiem. Aby być wiarygodnym, sam zadaje sobie umartwienia, przez które wzmacnia swoje ciało i duszę: poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego (9,27).

          Jak wspomniałem, Paweł pozostał wierny tradycji starotestamentalnej. Potwierdza to przywołując dzieje Izraela: wszyscy też spożywali ten sam pokarm duchowy i pili ten sam duchowy napój (10,3–4; Wj 16,4.35; Pwt 8,3). Podobnie widać to w zdaniu: Lecz w większości z nich nie upodobał sobie Bóg; polegli bowiem na pustyni.  Stało się zaś to wszystko, by mogło posłużyć za przykład dla nas, abyśmy nie pożądali złego, tak jak oni pożądali (10,5–6). Z jednej strony pokazuje Boga karzącego, co oczywiście jest konsekwencją katechezy grozy, a z drugiej ujawnia prawdziwe zadanie biblijne: posłużyć za przykład dla nas. Niestety dalszym tekstem straszy Koryntian przykładową karą: padło ich jednego dnia dwadzieścia trzy tysiące (10,8);  Nie szemrajcie, jak niektórzy z nich szemrali i zostali wytraceni przez dokonującego zagłady (10,10).

          Warto skomentować zdanie: Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić  ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać (10,13). Nie bardzo podoba mi się konstrukcja tego przekazu. Wyrażenie „nie dozwoli”  sugeruje, że Bóg wpływa na naszą wolę, co nie może być prawdą. Również„zsyłanie pokus” jest poniżej wielkości majestatu Boga. Ta perykopa byłaby bliżej, gdyby została sformułowana: Wierny Bóg dał wam wolę i mądrość (sumienie) pokonywania wszelkich pokus, nawet największych, abyście mogli przetrwać.

          W rozdziale Wnioski praktyczne (10,14–33) Paweł wyjaśnia tajemnicę Eucharystii, Mistycznego Ciała i Krwi Chrystusa. Na tej perykopie można zbudować całą teologię Chrystologiczną. Apostoł ujawnia w ciągu logicznym, że ludzie z Chrystusem tworzą ten sam organizm (ciało). Owoce (Zbawienie) uzyskane przez Krew Chrystusa stają się udziałem ludzi: Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba (10,17). Zbawiciel jest jednym z nas. My należymy do Niego.

          Bóg jest jeden i nie można składać ofiar innym bożkom. Choć człowiekowi wszystko wolno, to Stwórca oczekuje od nas pełnego oddania. Nie należy zajmować się substancją ofiary, ale intencją: czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (10,31). Bóg nie żąda ofiary, ale jej oczekuje. Warto zacytować zdanie o bardzo ważnym przesłaniu: Jeżeli zaprosi was ktoś z niewierzących, a wy zgodzicie się przyjść, jedzcie wszystko, co wam podadzą, nie pytając o nic (10,27). Jeżeli pościsz w piątki – czyń to z całego serca, ale jeżeli jesteś u kogoś w gościnie i częstują cię w piątek mięsem – nie odmawiaj. Nikt nie dał ci prawa zasmucać gospodarza, który obdarzył cię tym, co uważał za najlepsze. Postem jest powstrzymywanie się nie tylko od potraw mięsnych, ale zachowanie wstrzemięźliwości od niesprawiedliwości, grzechów, zachcianek, łakoci, nałogów. Nie należy trzymać się kurczowo przepisów kultu. Gdy trzeba wybierać, ważniejszy jest bliźni i jego dobro. Nie wolno być zgorszeniem dla innych. U Boga wielkie zasługi będzie miał ten, kto zrezygnuje ze swych przynależnych mu praw, nie chcąc zwycięstwa osiąganego kosztem cudzej niedoli czy zgorszenia. Aby nie czynić zgorszenia z powodu nie płacenia daniny na potrzeby świątyni, Jezus nakazuje Pawłowi zapłacić podatek staterem (1/25 miny) wyciągniętym z pyszczka wyłowionej rybki.

          Paweł powtarza myśl: Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje (10,23). Słowa te brzmią jak refren hymnu o wolności człowieka, która jest największym darem Stwórcy. Nie polega ona na niepodporządkowaniu się np. prawu, ale na wolności wyboru. Szczytem wolności jest możliwość przyjęcia lub odrzucenia Boga. Odrzucenie Stwórcy nie jest powodem żadnych kar! Człowiek sam rezygnuje z nadzwyczajnych darów, jakie Ojciec Niebieski mu ofiarowuje. Odrzucenie Boga nie zawsze jest pychą człowieka, który uważa, że sam sobie poradzi. Czasem jest ono konsekwencją wychowania, niedoli, cierpień i niepowodzeń w życiu. Ateistom należy pomóc przez ofiarowanie im miłości, która nie jest z tego Świata. Gdy niewierzący przyjmie naszą miłość (zarazi się miłością), ona zakorzeni się w nim. Przez miłość pozna, że to, czego nie ma w sposób zmysłowy,  jednak istnieje.

          Rozdział jedenasty: Strój i nakrycie głowy kobiet (11,1–16; 1 Tm 2,9) jest dla współczesnych po prostu śmieszny (anachroniczny). Można powiedzieć: no cóż, taka była ówczesna mentalność i moda. W starożytnej grecko-rzymskiej i judejskiej społeczności kobietom nie wolno było pokazywać się w miejscach publicznych z odkrytą głową. Nie dotyczyło to jedynie niewolnic i nierządnic. Mnie jednak niepokoi jedna myśl. Dlaczego człowiek tak wykształcony i mądry, jakim był Paweł, nie znalazł w sobie dość siły umysłu, by porzucić te absurdalne obyczaje? W jego liście bowiem czytamy: Każdy mężczyzna, modląc się lub prorokując z nakrytą głową, hańbi swoją głowę. Każda zaś kobieta, modląc się lub prorokując z odkrytą głową, hańbi swoją głowę; wygląda bowiem tak, jakby była ogolona (11,4–5); Czy wypada, aby kobieta z odkrytą głową modliła się do Boga? (11,13); niech się przyozdabiają ze wstydliwością i umiarem, nie przesadnie zaplatanymi włosami albo złotem czy perłami, albo kosztownym strojem (1 Tm 2,9). Gorzej, bo apostoł dalszą dyskusję uważał za zbyteczną: Może ktoś uważa za właściwe spierać się nadal, my jednak nie jesteśmy takiego zdania, ani my, ani Kościoły Boże (11,16). Takim stwierdzeniem ukazuje się nam jako człowiek autokratyczny i bezkompromisowy. Przypomina mi to niestety postawę obecnych katechetów. Nie bardzo wiem, jak się ma krytyczna wypowiedź Pawła na temat długich męskich włosów: hańbą jest dla mężczyzny nosić długie włosy? (11,14). Powszechnie wiadomo przecież, że Jezus nosił długie włosy.

          W perykopie o Wieczerzy Pańskiej Paweł wyjaśnia, na czym polega Wieczerza Eucharystyczna. Nie ma ona nic wspólnego z pojęciem biesiadowania i spożywania pokarmów. Wieczerza Eucharystyczna jest ponownym przeżyciem Męki Pańskiej: Czyńcie to na moją pamiątkę (11,23). Wymaga więc przyjęcia właściwej postawy wiernych. Ranga spotkania jest ogromna. Wieczerza jest Święta. Paweł ukazuje tu Tradycję apostolską ustanowienia Eucharystii (11,23–25).

          Pisząc o charyzmatach Ducha Świętego apostoł wyjaśnia istotę Trójcy Świętej: Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch;  różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich (12,4–6). Każdy człowiek otrzymuje od Stwórcy różne dary: Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu,  innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce (12,8–11). Można postawić pytanie, na ile te dary są sprawiedliwe? Nie trzeba długo zastanawiać się nad odpowiedzią. Dary Boże, po ludzku, nie są sprawiedliwe. Niejeden chciałby mieć talenty innej osoby. Jaką miarą posługuje się Bóg? Z każdym nowym życiem wiąże On swoje plany i nadzieje. Każde życie jest zadane i przez to ma w sobie sens. Bóg wyposaża człowieka w te dary, które potrzebne są do spełnienia Jego zamierzeń. Człowiek musi odczytać zamysły Stwórcy, aby nie zmarnować obfitości otrzymanych darów. Nie zawsze Bóg jest zrozumiany. Talenty są marnowane. Trudno je mierzyć według ludzkiej sprawiedliwości. Gdy zrozumiemy na czym polega Miłosierdzie Boże, łatwiej nam będzie przyjąć  dary, które dostajemy. Miłosierdzie Boże jest irracjonalne. Otrzymujemy to, na co nie zasłużyliśmy. Cieszmy się więc tym, co od Stwórcy otrzymujemy za darmo. Dary i talenty są wyposażeniem człowieka w drodze do Zbawienia. Mają one wymiar skończony. Ważne jest, jak one zostaną przez nas wykorzystane. Cieszmy się z darów i talentów innych. Pewna zakonnica była pozbawiona wszelkich zdolności. Postanowiła być po prostu dobrą. Została świętą.

          Kościół przyrównywany jest do ciała ludzkiego, który składa się z członków. Jest on nadprzyrodzonym Ciałem Chrystusa, a ludzie Jego członkami niezależnie od statusu społecznego, godności, posiadanych darów i talentów. Wszyscy przed Bogiem jesteśmy równi. Należy jednak pamiętać, że mowa jest o Kościele Sakramentalnym, Duchowym. Kościół istnieje z powołania Bożego, ale składa się z ludzi, z całą ich niedoskonałością. Kościół Chrystusowy jest Święty. Kościół instytucjonalny jest grzeszny. Grzeszny, oznacza: materialny, cielesny, skończony, narażony na atrakcyjność zła, wady ludzkie, pożądania i nadzieje. Obecność Judasza w gronie Jezusa nie była przypadkowa. Stał się on m.in. ikoną późniejszych niepochlebnych postaci w kościele. Jak kiedyś Judasz, tak i teraz kościół instytucjonalny jest w takim samym stopniu narażony na grzechy ludzkie. Musi się on ciągle zmagać z pokusami. Podobnie, jak jego członkowie (oprócz Jezusa), winien się doskonalić i zmierzać do świętości. Grzeszność kościoła, jakiej na co dzień doświadczamy, niech nie będzie przedmiotem naszego potępienia, lecz troski. Kapłani są takimi samymi stworzeniami, jak my. Ważnym obowiązkiem jest czuwać nad naszym kościołem, umacniać go godną postawą, modlitwą i wiarą. Nie można jednak tego czynić zamiatając pod dywan jego grzechy. Należy mówić bolesną prawdę, używając słów pełnych troski i miłości.

          Hymn o miłości mówi o kwintesencji naszego bytowania. Miłość (agape) jest doskonałą relacją między Stwórcą a stworzeniem. Jest zasadą życia, motorem działania. Miłość łączy nas z Bogiem, ale też wzajemnie ze sobą. Przez miłość stajemy się jedną ludzką rodziną. Miłość nas uczłowiecza i czyni bytami niemal doskonałymi. Przez  Naturę Boską jesteśmy nieśmiertelni. Wszystko zawdzięczamy Bożej Miłości. Hymn o miłości jest przepiękną modlitwą i pieśnią. Pod względem literackim – arcydziełem.

          W hymnie jest ciekawa perykopa: Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko,  czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko.  Kiedy zaś stałem się mężem,  wyzbyłem się tego, co dziecięce (13,11). To wyraźne przyzwolenie na zmianę poglądów. Jest w tym naturalny bieg wydarzeń. Nie należy bać się podejmowania trudów wszelakiego poznania.

          Paweł przekazuje wiedzę na temat darów duchowych. Szczególnie podkreśla dar prorokowania. Ci,  którzy posiadają ten dar, mają wiedzę, która jest niedostępna dla ogółu. Wiedza transcendentna jest trudna do przełożenia na ludzki język. Trzeba więc mieć dar, aby w sposób zrozumiały mówić o sprawach Bożych. Dar języków jest dobry dla pogan, a nie dla wiernych.

          W rozdziale czternastym apostoł wraca do tematu kobiet: Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu (14,35). Tym zdaniem potwierdza niższy status kobiety względem mężczyzny. Powołuje się przy tym na Prawo obyczajowe ówczesnej epoki.

          Najczęściej uważa się niesłusznie, że Jezus zmartwychwstały zmartwychpowstał. To nie są określenia tożsame. Gdyby Jezus zmartwychpowstał, byłby odbierany zmysłowo. Tak się nie stało. Jezus Zmartwychwstały był widziany jedynie oczami duszy. Od tego momentu był Podmiotem wiary, a nie oglądu zmysłowego. Chrystus, po Zmartwychwstaniu, zwrócił uwagę Marii Magdalenie: noli me tangere (nie dotykaj mnie). Maria chciała się przywitać; prawdopodobnie pragnęła Jezusa z radości uściskać. On jednak zareagował słowami: Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca (J 20,17). Dotknięcie (zatrzymanie) byłoby formą badania zmysłowego, zdobywania wiedzy. Chrystus był już w ciele uwielbionym, chwalebnym. On należał już w całości do innej, niewidzialnejrzeczywistości. Jego ludzka misja skończyła się. Stał się jak Ojciec – Bogiem. Nastąpiła era wiary w Jezusa, a nie wiedzy.           Potwierdzeniem powyższej tezy są słowa Pawła w perykopie: później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie (15,6). Równocześnie w tylu miejscach Chrystus mógł być oglądany jedynie w sposób mistyczny. Aby rozpoznać Zmartwychwstałego, nie wystarczał rozum i doświadczenie fizyczne, zmysłowe. Warunkiem zobaczenia Jezusa była wiara. W wieczerniku nie każdy mógł zobaczyć Chrystusa. Ujrzenie Jezusa było identyczne z tym, jak dzisiaj doświadczamy Go w widzenia mistycznych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *