85. Obfitość darów

85. Obfitość darów

 

 

          Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości (J 10,10). Jeśli nie postępujesz tak, jak wierzysz, zaczynasz wierzyć tak, jak postępujesz, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię (Rz 7,15). Należy patrzeć z ufnością w nieznaną przyszłość, nawet jeśli rysuje się ona w ciemnych barwach. Dewizą Jana XXIII było: być zawsze zajętym i nigdy się nie spieszyć.

          Orygenes mawiał, że dla chrześcijanina każdy dzień powinien być świętem. Carpe diem (łac. chwytaj dzień) korzystaj z każdego dnia; nie marnuj mijających chwil. Jedzmy, pijmy, cieszmy się ! Ze śmiercią wszystko się kończy (na grobowcu Sardanapala). Bóg wszystko nam dał, aby człowiek był szczęśliwy, pogodny, cieszył się życiem i przez to chwalił Boga. Jemy po to, aby żyć, a nie żyjemy po to, aby jeść (Marek Kwintylian, I wiek po Chr), to prawda, ale możemy jeść, żeby żyć i jeszcze  rozkoszować się. Wino rozwesela serce człowieka: Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam, odrzućcie głupotę i żyjcie,  chodźcie drogą rozwagi! (Prz 9,5–6). Nie namawiam do pijaństwa, ale do umiaru: nie upijajcie się winem, bo to jest [przyczyną] rozwiązłości (Ef 5,18). Bóg zadbał w Kanie Galilejskiej, aby nie zabrakło wina na weselu. Wstrzemięźliwość jest dobra, jeżeli wynika z jakieś intencji lub wyższej konieczności. Pogardzanie winem, zabawami, rozkoszami jest wyrazem smutnego wnętrza. Nie pozbawiaj się dobra dzisiejszego,  a przedmiot szlachetnego pożądania niech cię nie mija! […] Dawaj, bierz i staraj się o rozrywki dla siebie, albowiem w Szeolu na próżno szukać przyjemności (Syr 14,14–16); Zapraszali też swoje trzy siostry, by jadły i piły z nimi (Hi 1,4). Boże, jak najdalej od smutasów!       

          Jeżeli musisz zgrzeszyć (mam na myśli grzechy wynikające np. z wyboru między złem a złem), zaufaj Bogu i nie rozpaczaj. On odkupił nasze grzechy własną krwią. Jeżeli rozpaczasz za długo lub za długo nękają cię wyrzuty sumienia (za czyny, z którymi się rozliczyłeś w swoim sumieniu lub nie można zawrócić biegu wydarzeń), nie jest dobrze z Twoją relacją do Boga. Tylko Bóg widzi obiektywnie wielkość twojej winy. Zamiast rozpaczać i gnębić swoje otoczenie swoją postawą, należy z ufnością zwrócić się ku Bożemu Miłosierdziu. Dopóki się oddycha, nie należy tracić nadziei (łac. dum spiro, spero). Chętnych los prowadzi, niechętnych wlecze (Seneka). Pewien kapitan statku, codziennie rano, przyjmował Eucharystię, a za dnia niesamowicie przeklinał. Załogę drażniło takie zachowanie kapitana. Zadała mu więc pytanie. Panie kapitanie jak to pogodzić? Przyjmuje pan codziennie Eucharystię, a przy tym klnie pan jak „szewc”. Kapitan im odpowiedział: a co by było, gdybym Jej nie przyjmował?

          Jeżeli z jakiś powodów nie możesz przyjmować sakramentu Eucharystii, pamiętaj, że równie ważna jest komunia pragnienia (duchowa) wyrażona modlitewną prośbą, wypływającą z miłości do Boga. Jest ona wielką szansą dla tych spragnionych. Na pewno przyspiesza pełne pojednanie z Bogiem. Komunia duchowa może być ponawiana w każdej chwili i dowolną ilość razy. Kościół sankcjonuje też pragnienie chrztu w przypadkach niemożności jej udzielenia (np. dziecko ginie w drodze na chrzest). Samo pragnienie skutkuje sakramentem.

          Praca sama w sobie winna być przyjemnością (Marcus Maniliusz, I wiek po Chr.). Niekiedy jest rodzajem modlitwy. Dewizą św. Benedykta z Nursji (ok. 480–547) było: Ora et labora (łac. módl się i pracuj). Praca wszystko przezwycięża (Wergiliusz, 70–19 przed Chr.). Należy mieć pogląd, że świat jest najlepszy z możliwych i racjonalnie urządzony, a życie jest dobre, można więc osiągnąć w nim szczęście i doskonałość moralną.

          Zwycięstwo w rzeczach błahych jest głupie, gdyż przysparza tylko wroga na długie lata. Roztropny kompromis jest wartościowszy niż nieroztropne zwycięstwo. Nie należy szukać igły w stogu siana (przysłowie). Ciągle należy weryfikować swoje postępowanie chcąc iść do przodu. Jedynie człowiek, który jest zdolny przezwyciężyć lęk staje się osobą autentyczną. Największą władzą jest panowanie nad sobą (Seneka Młodszy 4 przed Chr.–65 po Chr.).

          W islamie dopuszczalne jest zwolnienie od trzymania się przepisów religijnych w sytuacji przymusu lub zagrożenia, dozwalające w krańcowych przypadkach na pozorne wyparcie się wiary (ketman). W średniowieczu portugalscy i hiszpańscy Żydzi (marrani) przyjmowali chrzest w celu uniknięcia prześladowań religijnych, pozostając w ukryciu przy dawnej wierze. Pozostawiam to do oceny czytelników.

          Obecnie obserwuje się znaczny spadek duchowości człowieka. Można zauważyć to nie tylko u zwykłych ludzi, ale i we wspólnotach wyznaniowych protestantyzmu, anglikanizmu czy judaizmu. D. Bonhoeffer (zamordowany w obozie hitlerowskim 8.04.1943 r.) uważał, że klasyczna teologia protestancka doprowadzi do całkowitego wyparcia idei Boga z życia pod wszelką postacią. Sekularyzm, laicyzm powoli rugują Boga ze wszystkich dziedzin życia. Wszystko sprowadzają do norm etycznych. Przykładem wojującego ateizmu jest książka Richarda Dawkinsa Bóg urojony wydana przez Wydawnictwo CIS Warszawa w 2007 roku. „Dzieło” pełne inwektyw pod adresem Boga, autorów Biblii oraz wszystkich ludzi wierzących: Bóg Starego Testamentu jest […] zawistny, […] to złośliwy tyran (str. 57). Dla człowieka głęboko wierzącego w Istotę Stwórczą jest to bardzo bolesne. Chciałoby się krzyczeć. Nawróćcie się i wierzcie w Ewangelię!

          Jestem wdzięczny ks. prof. J. Kudasiewiczowi za słowa (z wywiadu z panią Olgą Błaszczak przeprowadzonego w 1999 r.), którymi potwierdza moje przekonania: Jakże często słyszy się wyznanie starego już i doświadczonego człowieka: «Obraziłem Bozię następującymi grzechami». Wpojono mu w dzieciństwie błędny, infantylny obraz Boga i nie potrafi się z tego wyzwolić. Przez całe życie niesie okaleczony obraz Boga. Często winę za to ponosi katecheza dziecięca. Katechetka, chcąc być zrozumiałą przez małe dzieci, mówi językiem infantylnym; wszystko jest zdrobniałe. To wielki błąd. O wielkim i świętym Bogu trzeba mówić prosto, obrazowo, ale nie infantylnie. W dalszej części wywiadu pisze, że Bóg nie jest tyranem, ale Miłością. Jednostronny obraz Boga-tyrana jest błędny i niebezpieczny psychologicznie: formuje jednostronną pobożność. Stoi zatem przed teologami wielkie zadanie zharmonizowania pieśni, śpiewanych w kościołach, z pełną wizją Boga. Wiara musi być żywym zdarzeniem, a nie skamieliną przyjętych założeń. Pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi (ks. J. Tischner).

          Obecnie żyjemy w okresie swoistej apokalipsy. Zapowiadany jest koniec świata z dokładną datą. Straszy się ludzi wielkimi kryzysami, pandemiami, katastrofami czy kataklizmami. Nic jednak nie mówi się o nadziei, którą powinniśmy skierować ku naszemu Ojcu. Jeżeli zbliża się Odkupienie, to powinniśmy nabrać ducha, podnieść głowy i przywitać z radością naszego Zbawcę. Przecież śmierć jest wypełnieniem życia.

          Kościół, dla wielu ludzi, przestaje być manifestacją i narzędziem obecności Boga w świecie, a przecież posiada mistyczny urok, potrafi zachwycić i wzruszać. Kto kocha Chrystusa, kocha Kościół i pragnie, aby Kościół coraz bardziej był wyrazem i narzędziem miłości, która od Niego emanuje (papież Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est).

          Wiele jest osób, zresztą pełnych dobrej woli i etycznie poprawnych, którzy nie potrafią wyjść z raz wytyczonego przez siebie toru myślowego. Jak powiedział Sir Peter Medawar, biolog-noblista, wizja naukowców jako chłodnych, logicznych, analizujących wszystko i wolnych od błędów to «po prostu poza, którą przybieramy na potrzeby publicznych wystąpień». Żadne argumenty, nawet podparte wiedzą naukową nie są w stanie sprowokować ich do przemyślenia wszystkiego jeszcze raz od początku. Wykopali wokół siebie niesamowitą przepaść. Zamknęli się na Prawdę Objawioną. Przypomina mi się postawa Nikodema w rozmowie z Jezusem. Jest on zadziwiony nową nauką. Nie wszystko pojmuje, choć jest osobą myślącą. Nikodem już się więcej nie odezwie. On jednak, przychodząc do Jezusa, wyraził przynajmniej wolę rozmowy. Po śmierci Jezusa: Przybył również i Nikodem,[…] i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu (J 19,39). Można przypuszczać, że tym gestem wyraził swą aprobatę i szacunek nauce Nauczyciela.

          Bardzo często obserwuję ludzi, którzy z lęku przed Bogiem, grzechem, karą Bożą świadomie wybierają działania kultowe kosztem uczynków wobec innych. Bóg stworzył ludzi dla siebie,  chce na wieki związać się z nami miłością. Czeka na nas w czasach eschatologicznych. W międzyczasie przychodzi człowiekowi żyć na ziemi z całą niedoskonałością stworzenia. Ten czas jest potrzebny, aby człowiek stał się godny Bożej obietnicy. Jak piszę wcześniej, człowiek stał się kustoszem planety, a być może i całego świata. Ma on obowiązki wobec współbraci. Jest związany życiem społecznym. Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego (Ga 5,13) jest też imperatywem moralnych. Jak powinien postąpić człowiek, gdy przychodzi mu wybierać w danej chwili, między uczynkami względem współbraci, a adoracją Boga? Otóż jestem zdania, że powinien wybierać najpierw dobro drugiego człowieka. Bóg wie o takiej potrzebie i nie uzurpuje sobie pierwszeństwa. Taki dylemat wyboru miała np. św. Faustyna. Bóg w objawieniu prywatnym nakazał czynić jej dokładnie to, co polecił jej spowiednik. Ona modląc się powiedziała: A choć Cię kocham ponad istnienie swoje i wiem, że Ty jest Pan i Bóg mój, który obcujesz ze mną, to jednak ponad wszystko jestem posłuszna spowiednikowi.  Podobnie zdarzało się to św. Teresie z Awila: Ile razy zdarzyło się, że Pan mi dał jaki rozkaz na modlitwie, a spowiednik potem przykazał mi rzecz przeciwną, Pan zawsze zalecał mi, bym słuchała spowiednika (Księga Życia).

          Słowa Jezusa: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga (Mt 22,21) są sygnałem, że człowiek, mając wolną wolę musi sam dokonywać wyboru. Dawid był człowiekiem wiary, pobożności, ale nie był fanatykiem. Gdy zaszła taka potrzeba, nakazał spożyć chleb ofiarny przez głodnych żołnierzy. Jezus nawiąże do tego wydarzenia, aby usprawiedliwić zachowanie swych głodnych uczniów, którzy w szabat zrywali i łuskali kłosy: Jezus powiedział: Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie było wolno jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym kapłanom (Mt 12,3–4). Bóg nie trzyma się sztywnych przepisów. Chrystus odwołuje się do tego wydarzenia (Mt 12,3n), tłumacząc prawdziwą wartość przepisów prawa. Mają one służyć dobru człowieka, a nie bezdusznie go sobie podporządkowywać. Człowiek musi posługiwać się rozumem: Miejcie odwagę posługiwać się rozumem (E. Kant). Bóg wymaga od nas rozsądku, a nie ślepej wiary (dewotyzm).

          Nasza bojaźń Boża winna wypływać z naszej miłości do Niego. Bojaźń to lęk, aby Bogu nie sprawić „przykrości”. To rodzaj naszej czci wobec Boga i Jego Majestatu. Objawia się w respektowaniu Jego woli i przyswajaniu sobie Jego nakazów: rzekł Pan do mnie: «Zgromadź Mi naród, niech usłyszą me słowa, aby się nauczyli Mnie bać przez wszystkie dni życia na ziemi i nauczyli tego swoich synów»  (Pwt 4,10).

 

Choroba jest to zaburzenie normalnego funkcjonowania organizmu. Trzeba przyjąć, że jest to zjawisko normalne w życiu ludzkim. Należy podchodzić do chorób bez większego wydźwięku psychicznego. Jakub z Paradyża (ok. 1380–1464) uważał, że istnieje ścisły związek duszy z ciałem; w trakcie choroby ciała dusza nie jest w stanie spełniać właściwych sobie aktów.  Choroby to stały element egzystencji człowieka. Jeżeli już się pojawi, należy pomóc organizmowi usunąć przyczynę i skutki choroby. Mając odpowiednią wiedzę, należy stosować profilaktykę. Przyczyną chorób jest utrata homeostazy (równowagi biologicznej) organizmu. Organizm ma problem z samoobroną. Jak wiadomo, nie leki leczą lecz organizm ludzki. Przez leki jedynie pomagamy organizmowi. Moim zdaniem przyczyną większości chorób jest brak dostatecznej ilości pierwiastków, które budują układ immunologiczny (odpornościowy). Najlepszym zabezpie-czeniem odpowiedniej ilości pierwiastków jest spożywanie urozmaiconego pokarmu w takich  w ilościach, aby zawsze od stołu odchodzić z lekkim niedosytem. Wszystkie lansowane diety mają skutki uboczne. Natomiast umiar w jedzeniu (wszystkiego) jest najlepszą dietą i profilaktyką przed chorobami. Ciężka choroba, która jest złem, przynosi czasem owoce udoskonalenia swojego życia, moralności i powrotu do wiary i Boga. Niejednokrotnie staje się potencjalnym źródłem postępu. Zmusza chorego i jego środowisko do inwencji, wynalazczości, szukania nowych, nietypowych rozwiązań.   Choroba ma też wydźwięk społeczny i jest bodźcem do opieki i okazywania miłości człowiekowi choremu.

          Można zaobserwować, że niektórzy chorzy sami nie chcą wyzdrowieć, bo w chorobie czują się dobrze. Oczekują współczucia, ulg i opieki. Leczenie wymaga zabiegów (operacji), czasami bólu i wyrzeczeń. Niekiedy szkoda pieniędzy na leczenie chorego ojca czy matki, bo są już starzy.

          Wrodzone kalectwo nie należy traktować jako skutek grzechu: <Jezus> przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9,1–3). Być może przyczyna była jednoznaczna i podyktowana trudami życia. Bóg jedynie dopuszczał kalectwo nie  determinując życia człowieka. Wierzę, że w takich przypadkach Bóg „cierpi” razem z kaleką. Pokornie trzeba uznać, że kryje się w tym jakaś tajemnica Boga, której do końca zrozumieć nie można: Najpiękniejszym, co możemy odkryć, jest tajemniczość A. Einstein).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *