Dzieci, Jezus

          Przyznam, nadal nie do końca mnie przekonuje Pana pewność, że dzieciom trzeba od najmłodszych lat wpajać istnienie Boga. Pisze Pan, że gdyby dać im wybór, to wybiorą to, co atrakcyjniejsze, czyli niewiarę. Ale przecież to nie musi oznaczać, że będą “złymi dziećmi”. Dobra moralnego można nauczyć bez mówienia o niebie i piekle, a do dziecka – powiedzmy sobie szczerze – to chyba najbardziej trafia z całej katechezy. Czy sądzi Pan, że na tym się powinno budować “kręgosłup moralny” dziecka? Ja myślę, że lepiej byłoby się odwoływać do bardziej “przyziemnych” faktów – “nie bij go, bo go to boli”, “nie zabieraj mu zabawki, bo mu będzie smutno”, a nie “nie rób tak, bo pójdziesz do piekła”. Czy to nie byłoby zdrowsze?


Prędzej, czy później człowiek sam zaczyna zadawać sobie pytania o sens istnienia itd. Mając odpowiednią wiedzę może się wtedy zwrócić do wiary. Wtedy zrobi to dobrowolnie i z przekonaniem. Nie będzie miał też w głowie żadnego “dziecinnie zakrzywionego” obrazu Boga i religii. Więc pytam raz jeszcze – Po co dziecku ta niedojrzała wiara? Skoro dziecko nie czuje potrzeby zastanawiania się nad sensem istnienia, to po co mu to narzucać? Czy nie lepiej byłoby przekazać dzieciom np. wiedzę o różnych religiach na świecie, tak by kiedyś mogły z tej wiedzy świadomie skorzystać? Po co zapełniać tą “duchową pustkę”, póki jej w rzeczywistości nie ma?

I jeszcze wracając do postaci Jezusa: Jakby Pan wytłumaczył, że teologowie różnych wyznań (nie wiem, czy badaczy islamu określa się mianem teologów, ale chodzi mi również o nich), czyli ludzie otwarci na boże objawienie, a przy tym rozumni i posiadający liczną wiedzę, różnią się w tak podstawowych kwestiach, jak np. boskość Jezusa. Jak to jest, że na podstawie tych samych pism, tej samej (?) logiki myślenia i tak samo dobrej woli, jedni uważają go za proroka, a drudzy za Boga?

pozdrawiam, Tomasz K.

 

 

Panie Tomaszu

 

          Nie dziwię się, że nie akceptuje Pan mego stanowiska. Różnimy się bazą światopoglądową. Siłą rzeczy posługujemy się inną logiką. Pan nie wyczuwa potrzeby Boga, a ja tak. To wszystko. Pisze Pan: Dobra moralnego można nauczyć bez mówienia o niebie i piekle. Można, tylko według jakiego dobra moralnego, jakiej moralności (żydowskiej, komunistycznej, humanistycznej,…)? Aby ocenić jakąś moralność trzeba to zrobić względem moralności bazowej, której Pan nie ma. Każda moralność, oprócz naturalnej jest względna, a moralność naturalna nie wynika z ewolucji, tylko jest nam dana. Oczywiście, ateiści nie mogą zgodzić się z tym rozumowaniem, bo odrzucają Stwórcę. Różnica jaka powstała między nami jest uzasadniona.

           Pański tekst na temat wychowywania dzieci w zasadzie pokrywa się z tym co już pisałem. Dzieciom trzeba mówić prawdę na poziomie ich wieku. Lepiej coś niedopowiedzieć, niż fałszować prawdę.

 

           Jezus był postacią historyczną, na ten temat dyskusje sporne się skończyły. Inne religie starają się umiejscowić Jezusa według ich oglądu religijnego. Ponieważ w innych religiach nie było ujawnienia się Boga (paruzja), Jezusa najczęściej traktują jako proroka.

               Chrześcijanie mają ewangelie, które mówią o Jezusie. Jezus jest traktowany przez chrześcijan inaczej niż inne wyznania. Jezus jest nie tylko prorokiem ale i Synem Bożym. Pojęcie Syna Bożego jest dość zawiłe. Na ten temat niedawno się wypowiadałem.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *