Scena modlitwy i trwogi konania Jezusa w ogrodzie Getsemani jest szokująca i niezwykła. Trzej ewangeliści piszą podobnie, tak jakby korzystali z jednego źródła. Dlaczego hagiografowie umieścili tę scenę w swoich ewangeliach zupełnie zatracając instynkt marketingowy? Swojego Mistrza zamiast przedstawiać w samych superlatywach przedstawili w świetle słabości, trwogi i drżenia. Co nimi kierowało?
Ewangelie, choć pisane ludzką ręką zawierają natchnione przesłanie pochodzące od Boga. Bóg chciał pokazać prawdziwe Człowieczeństwo Jezusa. Jezus obnażył się jako Człowiek z całym bagażem ludzkiej natury. Smutek, trwoga Jego była prawdziwie ludzka. Jezus modlił się do Ojca ludzkimi słowami: Smutna jest moja dusza aż do śmierci (Mt 26,38; Mk 14,34). Oczekiwał wsparcia, pocieszenia od najbliższych: zostańcie tu i czuwajcie ze Mną (Mt 26,38; Mk 14,34). Trwoga Jezusa była dramatyczna: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszak nie Ja chcę, ale jak Ty (Mt 26,39)[1]. Nie do końca jest to prawdą. Od początku Jezus zmierzał na Krzyż, ale teraz po ludzku zatrwożył się. Krzyż był blisko. Próbował swoją decyzją obarczyć Boga. To nie wyrzut lecz ludzki lęk. Powtórnie zwrócił się do Ojca słowami: Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja (Mt 26,47; Mk 14,36; Łk 22,42). Widać wyraźnie, że zaczyna panować nad sytuacją. Po raz trzeci powtórzył słowa modlitwy. Były one na pewno już inne, dojrzalsze, pogodzone i ofiarowane. Podczas tej trzeciej modlitwy Jezus oddał się całkowicie Ojcu. Gdy wrócił do śpiących uczniów był już innym Człowiekiem. W chwili swojej grozy przekazał im swoją mądrość i naukę: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe (Mk 14,38).
Na Krzyżu Chwała Ojca przesłoniła Człowieczeństwo Jezusa. Jezus przykroczył granice poznawalności i stał się dla nas już Nieogarniony, Niepojęty, Boski. Pozostał dla nas już tylko Podmiotem wiary.
Jan Ewangelista nie uważał za słuszne epatować się trwogą Jezusa. Nie czuł się godzien o tym mówić. Może było mu po ludzku wstyd, że nie wspierał swojego Mistrza: Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza (Mt 26,37). Przekazał nam za to teologiczny sens przesłania Jezusa w modlitwie arcykapłańskiej: Ojcze, nadeszła godzina! Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne; aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty , Ojcze, otocz mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał (J 17,1–5). Tę chwałę Ojca Jezus otrzymał na Krzyżu. Do tego tekstu należy jeszcze powrócić.
[1] Łukasz Ewangelista swoim zwyczajem ubogaca swój tekst ukazaniem się anioła z nieba, który miał umacniać Jezusa. Być może opisany pot Jezusa: jak gęste krople krwi, sączące się na ziemi (Łk 22,44) jest twórczym nadużyciem sympatycznego Ewangelisty.