Seksualność w wierze

 

          Trzeba wyraźnie podkreślić, że seksualność to problem ludzki, a nie boski. Stwórca zaprojektował ją jako naturalną potrzebę fizjologiczną do prokreacji oraz nawiązywania relacji między ludzkich. Podobnie jak przy spożywaniu pokarmów odczuwa się przyjemność smakową, tak w przypadku seksualności przyjemność erotyczną. Zagłębiając się dalej w temat, można dostrzec inne walory, jak np. w przypadku pokarmów wspólne biesiadowanie, czy w strefie intymnej, czułość między partnerami. Ze względu na ten ważny aspekt życia człowieka seksualność została wykorzystana do obrazowania relacji między człowiekiem a Bogiem. W Starym Testamencie wiele jest scen o tematyce seksualnej. Celem ich nie było pobudzanie wyobrażeń erotycznych, lecz przesłanie teologiczne. Na przykładzie niewierności ludzkiej hagiografowie pokazali niewierność narodu żydowskiego względem Boga. Współżycie dwóch osób poza małżeństwem jest zawsze czynem zakazanym prawem Bożym w Starym Testamencie (Wj 20, 14; Pwt 5,18) potwierdzonym przez Jezusa Chrystusa w Nowym Testamencie (Mt 19,18). Podobnie na przykładzie poematu lirycznego Pieśń nad Pieśniami pokazana jest miłość czysta, nieskażona, bezgraniczna, bezinteresowna i bez podtekstów.

          Seksualność w Starym Testamencie spełnia określoną rolę. Można podziwiać kunszt literacki, środki wyrazu, opisy i paralele. Wspaniale czyta się o proroku Ozeaszu, który poślubił kobietę lekkich obyczajów i jego rozterki. On sam daje do zrozumienia, że postawa jego żony Gomer symbolizuje niewierność Izraela względem Jahwe (powrót do kultu Baala). Ozeasz wierzy, że niewierność kiedyś się skończy: Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić   i mówić jej do serca.  Oddam jej znowu winnicę, dolinę Akor uczynię bramą nadziei – i będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości (Oz 2,16–17). Pan rzekł do mnie: «Pokochaj jeszcze raz kobietę, która innego kocha, łamiąc wiarę małżeńską (Oz 3,1).

          W Nowym Testamencie akcentuje się seksualność już na płaszczyźnie grzeszności. Chrystus wyraźnie identyfikuje cudzołóstwo z grzechem: Idź, a od tej chwili już nie grzesz (J 8,11). Cudzołóstwo jest grzechem dlatego, że stanowi złamanie osobowego przymierza mężczyzny i kobiety (Jan Paweł II).

          W Kościele katolickim temat ten stał się już narzędziem dyscyplinującym. Zbyt mocne ingerowanie w seksualność człowieka powoduje, że jest ona pokazywana karykaturalnie. Z normalności czyni się owoc zakazany. Akcentuje się konieczność utrzymywania ciał w czystości ponieważ jest ono mieszkaniem Boga: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie (1 Kor 6,19). Paweł poucza: Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy (1 Kor 6,18). Proszę zauważyć, że ludzkie ciało zostało przyjęte do jedności Osoby-Słowa. Poprzez odkupienie Chrystus wpisał w ciało ludzkie nową godność. Owocem ceny odkupienia jest Duch Święty mieszkający w ciele ludzkim jak w świątyni (Jan Paweł II).  Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem jak jest powiedziane dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem (1 Kor 6,15–17).

          Kościół zachęca do celibatu, wiedząc, że jest on przeciw naturze ludzkiej: Jeżeli płoniesz, żeń się. Jeżeli nie musisz, pozostań w stanie bezżennym. Niestety, jak pokazuje życie, celibat jest piękną ideą, wyzwaniem dla nielicznych.

          Stary Testament bardzo zwyczajnie opisuje stosunek przerywany i podaje sposób oczyszczenia ciała:  Jeżeli mężczyzna obcuje z kobietą wylewając nasienie, to oboje wykąpią się w wodzie i będą nieczyści aż do wieczora (Kpł 15,16–18). Dzisiaj Kościół w zasadzie potępia stosunki przerywane i nakazuje po nich spowiedź.

         Stary Testament nie stawia warunków miłości seksualnej poza potępieniem cudzołóstwa. Kościół  wyraźnie wskazuje, że stosunki seksualne mają określone zadanie prokreacyjne i są prawem małżeńskiej wyłączności. Akty seksualne winne wynikać z miłości dwojga osób, kobiety i mężczyzny, gotowych do przyjęcia daru poczęcia przez Boga. Bez tej gotowości akty seksualne są wyłącznie rozrywką cielesną.

          To co towarzyszy zwyczajnym procesom dojrzewania i młodości (czułości, pocałunki, pieszczoty, peting, czy nawet masturbacja) jest przedmiotem spowiedzi i bicia się w piersi. W myśl nauki Kościoła każdy pocałunek erotyczny jest grzeszny.  Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie (Ga 5,16–17). Dlatego: Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha – do tego, czego chce Duch (Rz 8,5).

          Potrzeby i pragnienia seksualne są naturalną i ważną częścią ludzkiej egzystencji. Odpędzajcie popęd wrodzony, a powróci cwałem; nie zdusisz głosu natury (Filip Destouches 1680–1754). Popęd seksualny człowieka jest silną pokusą, która ciągle powraca i nęka. Naszym działaniem nie zawsze steruje rozum (Zygmunt Freud 1856–1939). Do głosu dochodzi prawo natury, natywizm (istnienie idei wrodzonych), irracjonalne impulsy, pokusy. Zbyt drastyczne przeciwstawianie się tym popędom jest szkodliwe dla rozwoju człowieka (kompleksy, dewiacje). Najgorzej, że próba stłumienia pokus niemal nieuchronnie prowadzi do wynaturzeń.

          O seksualności należy mówić otwarcie, bez egzaltacji. Pożądliwości ciała nie są grzechem. To naturalna potrzeba zadana przez Stwórcę. Człowiek jest nie tylko istotą cielesną, ale duchową. To człowiek ma panować nad swoim ciałem. Jednym to się udaje doskonale, innym trochę mniej. Najgorzej, gdy się nad tym nie panuje. Trzeba ujawniać zagrożenia jakie niesie oraz jej dobre strony. Chodzi tu o zachowanie proporcji. Głoszenie zbyt restrykcyjnego działania grzechu oddala wiernych od Boga. Etyka seksualna wymaga gruntownego i świeżego opracowania.  

 

 

Wspomnienia biograficzne  cz.46

          

          Któregoś dnia poszedłem do Katedry na msze. Nie pamiętam jaka była to uroczystość. Kościół był pełen ludzi. Stanąłem po środku. Nie lubię tłumu, więc nie czułem się komfortowo. Kazanie miał ksiądz z innej parafii. W czasie katechezy usłyszałem słowa:

 

Nie ma większej miłości do żony jak miłość do niej przez Chrystusa.

 

Boże, co on gada?! Co ma piernik do wiatraka? Dla mnie msza już się skończyła. Moje myśli krążyły teraz wokół usłyszanych słów. Zadawałem sobie różne pytania. Czy miłość dzikusa do swojej żony jest mniejsza, gdy nie zna Chrystusa? Usłyszane słowa rozbudziły we mnie chęć zrozumienia tych słów. Dopiero po długim okresie zrozumiałem je i zaakceptowałem. Tajemnica polega na zrozumieniu słowa „miłość”. Miłość ma swoje stopnie. Nagminnie używa się tego słowa, gdy tymczasem, wśród młodych najsilniejsze jest pożądanie, które tylko wydaje się miłością. Przeważnie miłość u młodych dopiero kiełkuje. Tam gdzie miłość rozkwita zawiązuje się silna więź między małżonkami. Najwyższym stopniem wtajemniczenia jest miłość najczystsza i doskonała – miłość Chrystusowa. Miłość Chrystusowa to miłość do bliźniego niczym nie obciążona, bezinteresowna.  Kto potrafi sięgnąć po ten najwyższy stopień, uzdolniony jest do najpiękniejszej miłości jaką może okazać swojemu współmałżonkowi. Miłość do współmałżonka staje się miłością do bliźniego. Ona jest zdecydowanie większa i piękniejsza od miłości wynikającej z zauroczenia. Dzikus nie znający Chrystusa może również kochać tą największą miłością. Każdy człowiek ma tę zdolność od urodzenia. Temat ten rozwinąłem w czwartej mojej książce: Człowiek byt niemal doskonały.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *