Zwiastun złych wiadomości.

          Funkcjonał miłości oczekuje spełnienia, odwzajemnienia. Jeżeli tego brakuje, to co jest piękne, zaznaczone zostaje cierpieniem. Aby uratować po części tę dobrą energię, osoba kochająca może uzupełnić ją swoim darem ofiarnym. Wtedy miłość nieodwzajemniona nabiera innego znaczenia. Staje się częścią ofiary odkupieńczej Jezusa Chrystusa, wzmacnia ją, staje się dobrem, tak potrzebnych do podtrzymywania świata w jego istnieniu. Osoba obdarowująca musi świadomie pozbyć się oczekiwania spełnienia wg słów: mnie to szczęście nie było dane, ale Bóg może ten dar wykorzystać dla innych, które tego odwzajemnienia potrzebują.

          Miłość niespełniona podobna jest to pięknego owocu, które nieskonsumowany, z czasem, nabiera gorzkiego smaku. Znam przypadek, że osoba odrzucająca uczucia stała się zwiastunem złych wiadomości. Ilekroć przyśni się, zwiastuje w przyszłości wydarzenia nieprzyjemne.  Siłą rzeczy osoba ta obarcza się ciężarem cudzych krzywd. Można temu zaradzić odwzajemniając miłość ludzką, zmysłową miłością Chrystusową. Ona jest bezpieczna i zawsze skuteczna. Trzeba stać się dawcą w subtelnej materii. Do miłości nie można nikogo zmuszać, ale miłość bliźniego swego jest boskim nakazem.

          Miłość odzajemniana nie  powinna być miłością milczącą, ukrytą. Ona powinna spełniać zadośćuczynienie. Powinna przywracać radość. Użyta w złym zamiarach (np. do naigrywania się) jest ciężkim grzechem, przyrównywana jest do znęcania się nad kochającym.

0 myśli nt. „Zwiastun złych wiadomości.

  1. „Funkcjonał miłości oczekuje spełnienia, odwzajemnienia. Jeżeli tego brakuje, to co jest piękne, zaznaczone zostaje cierpieniem.”

    Czy miłość, która oczekuje odwzajemnienia, to aby na pewno miłość? Czy raczej może subtelny, nieuświadomiony, niezapisany rodzaj kontraktu: Ja cie będę kochał, pod warunkiem, że ty będziesz kochać mnie?

    „…Aby uratować po części tę dobrą energię, osoba kochająca może uzupełnić ją swoim darem ofiarnym…”

    Jeżeli nieodwzajemnioną miłość odbieramy jako rodzaj pewnej straty. Wielkodusznie składamy ją w ofierze, aby coś zyskać. To zatem, czy miłujemy aby na pewno bezinteresownie?

    Wybaczy Pan, Panie Pawle, ale tak przed imieninami, pozwolę sobie na słowa polemiki.

    Jak Pan wie, niektórzy twierdzą, że najpoważniejszą konsekwencją grzechu pierworodnego, jest pojawienie się w świadomości człowieka przekonanie o dualności. Doświadczenie bycia poza „przestrzenią” A stąd już tylko jeden krok do wyodrębnienia w nas fałszywego poczucia „ego”, które ustawia nas w centrum naszych zainteresowań, pragnień, dążeń.

    Ludzie Wschodu, którzy często nie uznają osobowego Boga, kierują się w codzienności jednocześnie zasadami, które pozwalają im uświadamiać sobie to istotne zagrożenie.

    Dzisiejszy Pana wpis odbieram, jako przesiąknięty naszą, Zachodnią cywilizacją, która często nie zawraca sobie głowy pytaniami z dziedziny: Gdzie leży istota mojego bytu? Czy „ja” jest tożsame z moim „ego”? Czy moje „ego” powinno być czemuś, komuś podporządkowane?

    Mam wrażenie, że nie do końca jasno, co może wywoływać mylne skojarzenia, mówi Pan w dzisiejszym tekście o podmiocie, który miłuje. O motywach i oczekiwaniach „nadawcy miłości”.

    Jestem przekonany, że starożytna przestroga: „Niczego się nie spodziewać, niczego się nie lękać, niczym się nie smucić, niczym się nie cieszyć”, ma również swoje zastosowanie, gdy kochamy.

    Mam wrażenie, że gdy idąc za mądrością ludzi Wschodu, uświadomimy sobie ułudę naszego „ego”, będziemy w stanie dawać (kochać),bez poczucie doświadczania jakiegokolwiek braku, straty, niedostatku.
    Po prostu dajemy się bezinteresownie. Nie oczekując czegokolwiek od kogokolwiek. Dajemy z siebie dobro z przeświadczeniem, że nie czynimy właściwie nic szczególnego. Robimy po prostu to, co należy. W gruncie rzeczy stanowimy bowiem ze wszystkimi i wszystkim jedność, poprzez naszego Stwórcę.

    A wówczas „…miłość nieodwzajemniona nabiera innego znaczenia. Staje się częścią ofiary odkupieńczej Jezusa Chrystusa, wzmacnia ją, staje się dobrem, tak potrzebnym do podtrzymywania świata w jego istnieniu.”

    Wszystkiego co dobre. Zbyszek

    • W wymiarze ludzkim miłość ma swoją buchalterię. Pański komentarz odczytuje jako ukierowanie tematyki w kierunku idealistycznym. Przyznaję, że tylko miłość Chrystusowa spełnia moje i Pańskie oczekiwania. Dlaczego? Bo pochodzi z przestrzeni nadprzyrodzonej. Tu na ziemi wszystko podlega wymiarowi, porównaniu, zestawieniu. Ludzkie ego jest pełne pożądliwości. Pragniemy być kochani i to na całego. Miłość Chrystusowa niedostępna jest dla każdego. Trzeba się wznieść ponad to, co ludzkie.
      Wydaje mi się, że słowa: Jestem przekonany, że starożytna przestroga: „Niczego się nie spodziewać, niczego się nie lękać, niczym się nie smucić, niczym się nie cieszyć” (stoicyzm filozofia utopijna), ma również swoje zastosowanie, gdy kochamy” jest obca, nieludzka, wydumana i teoretyczna.

      Proszę o jeszcze. Dziękuję i pozdrawiam.

  2. Panie Pawle! Fajnego “ma” pan tego pana Zbyszka.Odczytuje w tym, co pan Zbigniew pisze trochę Tomasza Mertona,trochę o.Rohr czy Laurenca Freemana. Pojawia się też Potęga Teraźniejszości a wszystko zanurzone w kontemplacji Chrystusowej.Fajne. Pozdrawiam obu panów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *