Pozorna krzywda

Ludzie poszukują autorytetów. Chcą konfrontować swoje działania z nimi.. Rzecz w tym, że o nie coraz trudniej. Świat zbliżył się do profanum. Dawne idee gdzieś zapodziały się. Może łatwy dostęp do informacji spowodował, że dochodzą do nas szybciej złe wiadomości. One to dołują człowieka i wprowadzają w zły nastrój. Z tych powodu szuka się oparcia. Kościół, który teoretycznie do tego się nadaje sam popadł w dewiację moralną. Gdzie szukać? Wobec odpowiedzi negatywnej ratuję się szukaniem dobrych, mądrych myśli, sentencji wypowiedzianych zarówno przez żyjących, jak i zmarłych. Zachwycam się każdym słowem, które niesie dobrą emocję, przesłanie. Każdy dobrą inicjatywę podjętą przez ludzi dobrej woli w czynieniu dobra wychwytuję. Usłyszane dobro wprowadza w dobry nastrój.

Może przesadzam, ale zachwyciłem się reakcją jednego z moich czytelników na moją prośbę wsparcia finansowego. O nic nie zapytał, nie dyskutował. Napisał krótko: “Proszę o dane do przelewu”. Byłem pod wrażeniem formy i nadal pozostaję. To intencja w czystej postaci, nieskażona domysłami. To słowa wychodzące prosto z serca.

Pamiętam, jak przed studiami pracowałem w fabryce, w której pracowali inwalidzi. Mieli oni ustawową przerwę w pracy na rekreację. W czasie przerwy graliśmy w piłkę i jedliśmy drugie śniadanie. Byłem głodny i patrzyłem jak pracownicy wydobywali przygotowane kanapki. Mnie płynęła ślina. Zostałem zauważony i odczytany. Jeden z pracowników bez zbędnych pytań podszedł do mnie i nie proszony dał mi bułkę i odłamał kawał kiełbasy zwyczajnej. Smakowała znakomicie. Dobroć tego odruchu serca nigdy nie zapomnę.

Liceum rozpocząłem fatalnie. Dwóje z rosyjskiego i niepewna ocena z chemii. Profesorka wezwała mnie do zdawania materiału na półrocze. Nie bardzo mi szło. Zapytała mnie o powód mojego nie przygotowania. Powiedziałem jej, że jak dostanę dwóje z chemii to mi zabiorą drobne stypendium (byłem wtedy w dużej biedzie). Dała mi awansem ocenę dostateczną zobowiązując mnie do rychłej poprawy. Warunki przyjąłem. Od trzeciego kwartału stałem się, jak mi mówiono, najlepszym chemikiem w szkole, a na maturze zostałem nazwany zdrajcą, bo wybrałem fizykę jako przedmiot egzaminacyjny. Pani profesor zaufała mi. Nigdy jej o tym nie zapomnę. Szkoda, że nie mogę jej przytulić. Od trzeciego kwartału pierwszej klasy gimnazjalnej rozpocząłem dawanie lekcji z chemii, fizyki, matematyki i z języka francuskiego. Korepetycje stały się dla mnie stałym źródłem dochodów.

Na maturze z polskiego otrzymałem ocenę wyróżniającą, a na świadectwie otrzymałem notę dostateczną. Pani profesor, moja wychowawczyni podczas zabawy pomaturalnej powiedziała mi (w tańcu), że uczyniła to celowo, aby nie miał trudności w przyjęciu na studiach. Na świadectwie miałem zagwarantowane same piątki i czwórki i tylko trója z języka rosyjskiego. Kolejne dostateczne miało świadczyć, że nie jestem humanistą. Na AGH dostałem się, zdając język francuski. Pozorna krzywda była genialnym posunięciem pani profesor. Czasy były dziwne.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *