92. Kościół katolicki

92. Kościół katolicki

 

 

          Kościół katolicki (powszechny) jest największym z kościołów chrześcijańskich, o hierarchiczno-monarchicznej, scentralizowanej strukturze z papieżem na czele, mającym odrębne prawo (Kodeks Prawa Kanonicznego, ius ecclesiaticum), liturgię i system dogmatyczno-doktrynalny oparty na Biblii i Tradycji. W Kościele katolickim wyodrębnić można Kościół łaciński (zwany również Kościołem rzymskim lub zachodnim) oraz Katolickie Kościoły Wschodnie (o różnych obrzędach liturgicznych). Kościół katolicki zachowuje jedność w zakresie doktryny, dopuszcza natomiast różnice w obrzędach liturgicznych.

          Kościół jest przedmiotem wiary, pochodzenia boskiego (Kościół Chrystusowy) jako kontynuacja działalności  Jezusa Chrystusa, Mistyczne Ciało, Lud Boży i Wspólnota Boga z człowiekiem. Nie jest tworem czysto ludzkim[1]. Jest Sakramentem (widzialny znak niewidzialnej Łaski). Ustanowiony przez Jezusa Chrystusa w tajemnicy paschalnej, objawiony przez udzielenie Ducha Świętego. Jest wybitnie chrystologiczny, żywy i dynamiczny w ciągłym wcielaniu się Boga w człowieka[2].  Kościół nie jest więc statycznym tworem, o charakterze skończonym lecz organizmem pełen życia. Składa się nie tylko z duchownych, ale głównie z laikatu. Oni sami są Kościołem (Pius XII).       

          Po swoim zmartwychwstaniu Jezus posłał Ducha Świętego, który spoczął na uczniach (J 3,5; J 7,37; J 14,16n; J 16,16n; J 16,7n; J 20,22; Dz 1,5; Dz 2,1–4); Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali.  Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden.  I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić (Dz 2,1–4).

          Jezus głosił królestwo, a tymczasem pojawił się Kościół (Alfred Loisy). Jakkolwiek Kościoła nie należy utożsamiać z królestwem Bożym, to jednak między nimi istnieją głębokie związki. Tam, gdzie jest Jezus, tam jest królestwo Boże. W Kościele działa moc tego królestwa, czyli łaska jako zadatek życia wiecznego. W końcu wieków osiągnie chwalebne dopełnienie, gdy wszyscy sprawiedliwi zostaną zgromadzeni w Kościele powszechnym u Ojca. Jako widzialna instytucja zbawcza, uformowana przez Jezusa Chrystusa, jest nieustannie ożywiany mocą Ducha Świętego.

          Od II wieku chrześcijanie zaczęli nadawać treści objawienia strukturę doktrynalną. Wykorzystali oni dorobek myśli pogańskiej, by za pomocą pojęć zaczerpniętych m.in. z filozofii greckiej przedstawiać nowe treści chrześcijańskie (Justyn, Klemens, Tertulian). Tak narodziła się chrześcijańska filozofia, a wraz nią próby racjonalnego tłumaczenia przedmiotu wiary. Próbowali oni wykazać zgodność wiary z rozumem (Orygenes, ojcowie kapadoccy, Augustyn).

          Od Edyktu mediolańskiego z 313 roku, w którym cesarz Konstantyn I Wielki podarował chrześcijanom swobodę wyznawania ich religii i przypieczętował powstanie kościoła instytucjonalnego, a wkrótce państwa kościelnego.  Kościół zajął się organizowaniem państwa, w tym administracją państwową. Wraz z wolnością kultywowania wiary przyszły wszystkie mankamenty władzy państwowej, w tym walka o władzę, urzędy, dwór, budżety, finanse, upadek moralny. Na wzór cesarzy, kapłani zaczęli ubierać się w ozdobne szaty jak: alby, habity, sutanny, komże, infuły i inne. Powstanie państwa papieskiego było w sumie bardzo negatywne dla Kościoła. Apologetyka (obrona chrześcijańska wobec pogaństwa i judaizmu) wczesnochrześcijańska znacznie osłabła. Od tego czasu Kościół bardzo wiele stracił na swoim prestiżu depozytariusza wiary. Oprócz posługi kapłańskiej wprowadził wszystkie czynności związane z prowadzeniem państwa, w tym  finanse, politykę, wojny.  Rozpoczęły się prześladowania niechrześcijan przez fanatyków religijnych. Kiedy w XIX wieku państwo watykańskie utraciło swoje terytoria i zostało ograniczone powierzchniowo, wydawało się, że Kościół całkowicie straci swój prestiż. Stało się dokładnie odwrotnie.

          Kościół wyznawany w symbolu wiary jako jeden, święty, powszechny i apostolski, powierzony został przez Zbawiciela pieczy apostołom ze św. Piotrem (pierwszy papież) na czele oraz ich następcom, by rozszerzali Go i Nim kierowali. Przekazanie człowiekowi części władzy ze skutkami „w niebie”, autoryzowanej przez Chrystusa: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 18,18) jest dowodem ogromnego zaufania Boga.

          Kościół sprawuje dwie główne funkcje: nauczycielską i uświęcającą (przez znaki widzialne: sakramenty, Eucharystie, msze, święta). Kościół jest narzędziem zbawczego planu Boga (wstęp Listu do Efezjan).

           Kościół sakramentalny istnieje od początku świata, tyle że do czasów Chrystusa Pana istniał jedynie w formie niewidzialnej. Z drugiej strony mówi się, że Kościół powołał Jezus. Sprzeczność tę można wytłumaczyć uściślając, że Chrystus nadał pierwotnemu Kościołowi formę widzialną. Można powiedzieć, że ujawnił Jego istnienie. Ta skomplikowana konstrukcja myślowa jest skutkiem przeintelektualizowania niektórych pojęć jak np. Trójca Święta, Niepokolanie poczęta i inne. Aby pojęcia te nabrały sens i żyły własnym życiem trzeba było ubrać je w przeróżne figury pojęciowe. Efekt podobny jest do akceptacji teorii względności. Zadziwia, ale nie do końca jest zrozumiała. Wyjście z tego impasu jest banalnie proste. Wszelkie figury boskie są różnymi obrazami jedynego i tego samego Boga. Jezus jest człowiekiem, w którym wcielił się całkowicie Bóg. Jest On wizytówką Boga. Ten fenomen jest wyrazem nieprawdopodobnej miłości Stwórcy, który zniżył się do poziomu człowieka, aby być Bogiem widzialnym. Z racji człowieczeństwa Jezusa musiał On odejść z życia widzialnego. Zastąpił Go inny fenomen – Duch Święty. Jezus spełnił swoją rolę. Zakończył proces Objawienia Bożego. Teraz wiara wsparta wiedzą historyczną (przez działalność Jezusa) pozwala przyjąć, że Duch Święty jest już samym, Jedynym Bogiem.

          Kościół jest tajemnicą[3] istniejącą przed wiekami, a zatem do zbawienia byli wezwani również wszyscy ludzie żyjący przed Chrystusem. Kościół co do Prawd Objawionych jest nieomylny, bo nigdy nie utracił i nie utraci Ducha Świętego. Nie­omylność ta polega na tym, że Kościół za szczególną pomocą Boską, czyli wskutek przyczynienia się Bożego (assistentia divina) w nauce wiary, nigdy mylić się nie może. To niejako wynika z samej definicji Kościoła świętego. Duch Święty mylić się nie może. Nieomylności Kościoła jako sacrum, nie należy mylić z niedoskonałością ludzi (kapłanów), którzy z natury swojej błędom podlegają. Z tego powodu dobrze jest dopuścić ewangeliczną krytykę urzędu Kościoła. Tymczasem każda krytyczna opinia jest traktowana jako wyjście poza ortodoksję. Krytyka opierać się powinna na miłości do tej instytucji i chęci jej reformowania i doskonalenia. Krytyka we wszystkich żywych społecznościach jest nieunikniona. Dowodem na to jest powtarzająca się regularnie krytyka pokolenia rodziców ze strony dzieci, choć dokonuje się ona w miłości[4]. Krytyka z miłości do Kościoła Chrystusowego nie jest nieposłuszeństwem, a raczej wyższą formą posłuszeństwa, które służy udoskonaleniu funkcjonowania urzędu, władzy i autorytetu. Tylko ludzie słabej wiary nie boją się przestrogi Pana: «Biada wam, przewodnicy ślepi!» (Mt 23,16)[5].

          Kościół przechowuje depozyt wiary, stara się ją pogłębiać i przekazywać coraz to następnym pokoleniom. Stoi On na straży Pisma świętego i Tradycji.  Bóg dał człowiekowi (ludowi wybranemu) plenipotencję (uprawnienia) reprezentowania Boga na ziemi, moc odpuszczania grzechów (absolucja), a nawet wymazywania, darowania wobec Boga kary doczesnej należnej za grzechy przez różne celebracje (np. odpusty). A to rzekłszy, tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego. Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są zatrzymane (J 20,22–23). Kościół żywym przez zwolnienie, a umarłym przez modlitwę, przydziela nieskończone zadośćuczynienie Jezusa Chrystusa oraz przeobfite zadośćuczynienia błogosławionej Maryi i świętych. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego (Mt 28,19; por. Mk 15,15); I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 16,19; por. Mt 18,18). Bóg jednak zastrzega, że co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela (Mk 10,9). Przez słowa Boże i sakramenty, człowiek wprowadzany jest w przestrzeń łaski i mocy Chrystusa. I w tej przestrzeni może najpełniej Go naśladować w Jego całkowitym oddaniu Bogu Ojcu.

          Kościół oprócz tego, że przechowuje depozyt wiary udziela wiernym sakramenty, które są  widzialnymi znakami niewidzialnej łaski.

          Trzeba wyraźnie odróżniać Kościół Chrystusowy, który jest Sakramentem, od kościoła instytucjonalnego. Bardzo często atakowany jest Kościół bez tego odróżnienia. To wielki błąd. Kościół Chrystusowy jest to widzialny znak niewidzialnej łaski i jest doskonały przez to, że ustanowił Go Chrystus. Nie jest On tylko widzialną wspólnotą wierzących, ale „ciałem”, „oblubienicą” Chrystusa. Łaska Chrystusa jest łaską Kościoła.  Kościół instytucjonalny to instytucja kierowana przez ludzi z całą ich niedoskonałością. Wszelkie nieprawidłowości pochodzą wyłącznie od ludzi.  

          Zgorszeniem dla całego chrześcijaństwa jest podział kościoła na Kościół katolicki, prawosławny, protestancki. Kościół protestancki podzielony jest z kolei na setki odłamów. Kościoły prawosławne są autokefaliczne (niezależne). Matka Boża w swoich objawieniach prywatnych powiedziała: Chrystus założył jeden Kościół, to ludzie Go podzielili. Sobór Watykański II uznał, że Kościół Chrystusowy jest jeden i jest On też w każdym z tych kościołów. To był początek prawdziwego ekumenizmu. Teraz trzeba iść dalej. Wspólne modlitwy, które miały/mają miejsca to próby łączenia kościołów. W Piśmie świętym wyrażone jest pragnienie Boga: abyście byli zgodni i by nie było wśród was rozłamów (1 Kor 1,10). Ekumenizm budowany jest na tym, co łączy, a nie dzieli. Dobre i to. Proces ten jednak jest bardzo powolny i za bardzo ostrożny. Aby była zgoda, muszą tego chcieć wszyscy. To, co obserwujemy, to silny partykularyzm interesów poszczególnych kościołów. Nie wykluczam czynnika ekonomicznego. Niestety, każdy Kościół musi w czymś ustąpić (irenizm) w sposób możliwy do przyjęcia przez wszystkie wyznania. Należy unikać polemik, które ranią i uniemożliwiają rozpoznanie prawdy; oraz rezygnować z przywoływania bolesnych faktów z historii wzajemnych animozji. W imię dobra Kościoła Chrystusowego jest to pilne wyzwanie. Wszyscy hierarchowie (służby kościelne) kościołów biorą na siebie ogromną odpowiedzialność wobec Boga.  Wierność nauce Chrystusa nie polega bowiem na statycznym strzeżeniu depozytu wiary, ale na jego ustawicznym wcielaniu w zmieniające się warunki życia. Być może trzeba będzie w niejednej sprawie zmienić stanowiska (np. reinterpretacja dogmatów)? Formuła filioque (łac. i Syna), która poróżniła Kościół zachodni ze wschodnim (a Patre per filium) powinna być już dawno reinterpretowana, bowiem oba sformułowania w jakiś sposób wzajemnie się uzupełniają. Żadna formuła nie wyczerpuje tajemnicy pochodzenia Ducha Świętego i nie ma w sobie absolutnej prawdy. Najwyższy czas powołać nowy III Sobór Watykański prawdziwie ekumeniczny[6]. Niech zbiorą się najwybitniejsi dogmatycy ze wszystkich kościołów i uczeni najróżniejszego kalibru i niech od nowa odczytają Objawienie Boże w kwestii Kościoła. Należy dokonać rekonstrukcji tradycyjnej religijności według współczesnych odkryć naukowych, rozstrzygnąć wszystkie różnice religijne oraz doprowadzić do zgody między wszystkimi kościołami chrześcijańskimi. Prawda jest tylko jedna. Może być tylko różnie odczytywana.

          W Kościele katolickim zauważam wiele niedoskonałości. To, co najbardziej mnie boli w nim to pewna buta posiadania prawdy. W Kościele katolickim Kościół Chrystusowy jest najpełniejszy (lub Kościół katolicki podaje najpełniejszą wykładnię prawdy). Nie jestem pewny, ale to zdanie wywodzi się prawdopodobnie z Soboru Watykańskiego II (soborowa konstytucja Lumen Gentium). Kościół Chrystusowy nie może być szufladkowany i dzielony na kategorie. Jest to jeden Byt doskonały i nie podlega podziałowi. Po opublikowaniu odpowiedzi na pytania dotyczące dokumentu Dominus Iesus  (watykańska deklaracja  o relacjach Kościoła katolickiego z innymi Kościołami i wyznaniami.) i rozumienia pojęcia „Kościół”, w lipcu 2007 r., nastąpiło wyraźne ochłodzenie między Kościołem katolickim, a luterańskim.

          Z perspektywy historii wyraźniej widać zabiegi manipulacyjne hierarchów kościoła, aby utrzymać posłuch u wiernych. Większy akcent stawiano na posłuszeństwo, a nie na miłość i miłosierdzie Boga. Ludem przestraszonym łatwiej jest kierować. W nauczanie Kościoła wkradły się toksyczne absurdy, które zniechęcają wiernych do wiary. Dziwię się, że wiele jest dokumentów, które są niedostępne na zewnątrz Watykanu. Np. niektóre dokumenty z objawień fatimskich są tajne do dzisiaj (prof. Joaquim Fernandes, portugalski historyk z Uniwersytetu w Porto). Zadaję sobie pytanie. Dlaczego?

          Kościół prawie do XX wieku niechętny był udostępnianiu Starego Testamentu (patrz: Konstytucja Piusa IV Dominici gregis custodiae z 24 marca 1564 roku), dlatego też tekst ten długo nie był tłumaczony na języki narodowe. Kościół uważał bowiem, że wierni nie są jeszcze do tego właściwie przygotowani i było ryzyko, że zamiast znajdować w Piśmie świętym słowo Boże, będą szukali potwierdzenia dla usprawiedliwienia swoich nędznych uczynków. Uważam podobnie. Przy pomocy wyrywkowych zdań z Biblii, wyrwanych z kontekstu, można usprawiedliwić każdą zbrodnię.

          Niejednokrotnie kaznodzieja grzmi z ambony i krzyczy o tym,  czego Bóg żąda w przykazaniach, a nic nie mówi o tym, co ten Bóg miłosierny i przebaczający uczynił dla człowieka. Nakazy bez zakorzenienia w miłości Bożej, w łasce, wiszą w powietrzu. Niech Bóg broni swój lud przed takimi kaznodziejami (J. Kudasiewicz, Współczesna Ambona, nr 2/1999 r.). Arcybiskup Bolonii kardynał Carlo Caffarry twierdzi, że nie jest katolikiem ten, kto uznaje prawo homoseksualistów do zawarcia małżeństwa. Ja również jestem przeciwny małżeństwom (nie mylić ze związkami) homoseksualistów, ale słowa kardynała są krzywdzące i nieodpowiedzialne. Wymuszają one ślepe posłuszeństwo do hierarchii kościelnej.

          Kapłaństwo prawdziwe to dar i łaska Boga. Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało (Łk 10,2) – to dramatyczne wołanie Chrystusa o nowych głosicieli Ewangelii, i to zarówno kapłanów, jak i oddanych Ewangelii ludzi świeckich.

          Osoba duchowna może głosić piękną i pożyteczną naukę. Sama jednak, narażona na pokusy tego świata może czynić rzeczy niegodne. Niegodna postawa kapłana nie umniejsza wartości przekazanych słów. Trzeba jednak być roztropnym i przyjmować do serca to, co jest dobre i szlachetne. Z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości (Mt 23,28). Biskupstwa w Polsce to dwory. A dwór i służba to fałszywa wizja Kościoła (bp Tadeusz Pieronek)[7]. 

          Stałym tematem debat i sporów jest nakaz celibatu duchowieństwa w Kościele zachodnim. Wszystko zaczęło się od synodu w Elwirze (305–306), na którym nakazano biskupom i kapłanom powstrzymanie się od współżycia z żonami pod groźbą usunięcia ich z grona duchowieństwa. Z czasem nakaz ten przybrał kształt obowiązującej normy, potwierdzanej przez późniejszych papieży, synody i sobory. Od Soboru Laterańskiego II (1139) celibat stał się prawem w Kościele katolickim za sprawą papieża Grzegorza VII.

           Pomijając aspekt ekonomiczny w ochronie majątku kościelnego (sprawy spadkowe) przesłanką celibatu były ewangeliczne wypowiedzi Jezusa: Nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem (Łk 14,33). Według Mateusza: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10,37). Jezus żądał bezwzględnego oddania się Bogu. Sam w sposób wolny wybrał bezżeństwo, aby być całkowicie oddanym człowiekowi i swojej misji. Św. Paweł Apostoł chciał pokazać dziewictwo, jako zalążek doskonałej komunii z Bogiem w czasach eschatologicznych. Bezżenni byli Tytus i Tymoteusz (NT). Celibat ma więc swoją teologię. Jest pewnym darem ofiarowanym Chrystusowi. W adhortacji Pastores dabo vobis (nr 29) Jan Paweł II nazwał celibat darem z siebie i wskazał na teologiczną motywację kościelnego prawa o celibacie: Kościół jako oblubienica Chrystusa pragnie, aby kapłan miłował go w sposób całkowity i wyłączny, tak jak umiłował go Jezus Chrystus Głowa i Oblubieniec.

          Czy jednak nakaz celibatu jest słuszny? Czy wolno wkraczać prawem ludzkim w naturalne, biologiczne potrzeby człowieka? Odpowiedź nie jest łatwa. Osobiście w celibacie dostrzegam wiele dobra (czystość, sacrum, dar, całkowite oddanie się Bogu) w wypełnianiu misji apostolskiej. Na moje takie stwierdzenie zaprzyjaźniony ksiądz uśmiechnął się mówiąc: dobrze jest tak mówić żonatemu. Wydaje mi się, że najlepiej rozwiązał ten problem Kościół Prawosławny na synodzie trulańskim (691). Wyższe święcenia wykluczały pożycie małżeńskie. Celibat księży powinien wynikać z potrzeby serca, a nie z nakazu Kościoła. Jest ono wyższą formą życia (misji), na którą stać tylko nielicznych (wybranych). Celibat obowiązuje zakonników (zakonnice) z przyczyn całkowitego oddania się Bogu w składanej przysiędze. W 1967 r. Paweł VI w encyklice Sacerdotalis coelibatus dopuścił możliwość sprawowania funkcji kapłańskich przez żonatych duchownych, którzy przeszli do Kościoła z innych wspólnot chrześcijańskich. Obecnie uczynił podobnie papież Benedykt XVI dla anglikańskich kapłanów, którzy przechodzą na posługę katolicką.

          Kościół powinien odczuwać zawsze konieczność i ma prawo wypowiadania się w sytuacjach zagrożenia ludzkiego życia, godności osoby ludzkiej, wspólnego dobra, prawa do pracy, godnego życia oraz w obronie najsłabszych. W tym sensie powinien uczestniczyć w życiu politycznym czy gospodarczym kraju. Błędem jest gdy Kościół pragnie uczestniczyć we władzy doczesnej i usiłuje wpływać na bieg historii przy pomocy innych środków niż wiara i miłość (André Frossard).

          Kościół jest Sakramentem (widzialny znak niewidzialnej Łaski), znakiem łaski, daru, miłości Boga do człowieka. Dla mnie osobiście jest miejscem największej świętości. W Kościele zamieszkuje imię Boga: Jestem, który Jestem (Rdz 3.14). Pragnę w Nim widzieć kapłanów „czystych” i świętych. Kiedy wyszły na jaw nieobyczajności kapłanów oraz dowiedziałem się o stosunkowo dużej liczbie kapłanów, którzy współpracowali z SB przeżyłem szok. Piszę o tym w pierwszej mojej książce pt. Rzeczywistość w świetle nauki filozofii i wiary.

          Czytając słowa Jezusa:  Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je. A kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 10,34–39) zastanawiam się, czy nie ma tu zawartej też tajemnicy o kościele instytucjonalnym, który powołał Jezus. Wierni najczęściej traktują kościól jako miejsce sielankowe, spokojne, wyciszone, kontemplacyjne, niezmienne, pełne anielskiej opieki,  a słowa kapłanów przyjmują w pełnym zawierzeniu. Ufają, że kto jak to, ale kapłani winni być autorytetami moralnymi, a słowa przez nich głoszone dotyczą bezwględnej prawdy: Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości (Mt 23,28).  Tymczasem, być może, Jezus oczekuje od nas bardziej dynamicznej postawy życiowej. Chciałby od nas żarliwości wiary, walki, nabożnego niepokoju, czujności, ciągłego poszukiwania Ojca i Prawdy.  Słabość kościoła jest zachętą do naszego większego zaangażowania w walkę o dobro kościoła i wiernych. Aby drabina cyrkowa pozostawała w pionie, trzeba ciągle nią poruszać. Kto kocha kościół jako instytucję bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha kapłana lub biskupa bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (parafraza Mt 10,34).



[1] Cz.S. Bartnik, Dogmatyka Katolicka tom. 2. Wydaw. KUL Lublin 2010 s. 7.

[2] Tamże, s. 30.

[3] Być może przez przeintelektualizowanie pojęć (autor).

[4] Stanisław Czesław Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom 2 Wydaw. KUL, Lublin 2010, s. 189..

[5] Tamże, s. 190.

[6] Cz.S. Bartnik, Dogmatyka Katolicka tom. 2. Wydaw. KUL Lublin 2010: Jednak sprawy i czasy naglą, może być konieczny III Sobór Watykański dotyczący prezbiteratu [s. 170].

 

[7] Z wywiadu bp. Tadeusza Pieronka wTygodniku Powszechnym 23 (3230) z dnia 5.06. 2011 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *