93. Zakończenie

93. Zakończenie

 

 

          Nadszedł czas zakończyć wykłady. Ująłem w nich mój ogląd wiary, religii i świata w świetle tzw. „wiary rozumnej” (filozoteizm – słowo wprowadzone przez autora). W zasadzie poszedłem w ślad encykliki Jana Pawła II Fides et Ratio. Uznałem, że trzeba otwarcie mówić o rzeczach, które bezpośrednio nas dotyczą. Pominąłem przy tym jeszcze mnóstwo ciekawych zagadnień. Pisząc, odrzuciłem wszelką bojaźń przed reminiscencją kościelną. O Kościele wyrażałem się tak jakbym mówił o swoim własnym domu. Odważyłem się również na komentarz źródeł religijnych, w tym tekstów biblijnych. Pisałem jako człowiek całkowicie wolny. Nikt mnie nie namawiał, ani nie inspirował.

           Mam pełną świadomość, że w dzisiejszej dobie, niemożliwe jest utrzymanie dłużej głoszonej katechezy. To tylko kwestia czasu. Nie chodzi tu o występowanie przeciw wierze, ale przybliżenie jej na miarę dzisiejszego oglądu świata, skonfrontowanie jej z dzisiejszym stanem nauki i wiedzy. Nie można tego dokonać pozostając w gorsecie starych nawyków, teorii i starotestamentalnych pojęć. Zapory kościelne musiałem zburzyć. To pozwoliło mi na spostrzeganie spraw religijnych z innej perspektywy.  De facto liczy się Prawda. Przytoczę pouczającą anegdotę o A. Einsteinie.

          W pewnym okresie życia, gdy sławny uczony regularnie prowadził zajęcia na uczelni, jeden z jego studentów ze zdziwieniem stwierdził:

        Panie profesorze, pytania na tegorocznym egzaminie były takie same jak w latach poprzednich!

– To prawda – powiedział Einstein – lecz w tym roku  odpowiedzi są inne.

          Św. pamięci  abp. Józef Życiński niejednokrotnie dawał dowód, że w Kościele jest miejsce do samodzielnego myślenia. Był obyty w świecie i równocześnie człowiekiem, który był absolutnie wierny Kościołowi. Uważał, że w Kościele można wyrażać różne opinie. Prawdy nie należy się bać, ani unikać. Prawda obroni się sama. Był on przykładem odważnego głosu w Kościele.

         Jeszcze za moich młodych czasów w wojsku liczył się przede wszystkim bezwzględny posłuch. Dzisiaj ważniejszy jest rozsądek i mądrość żołnierza. Tempora mutantur et nos mutamur in illis (czasy  zmieniają się i my zmieniamy się wraz z nimi).

          Podczas prac poszukiwawczych i w trakcie pisania książek bardzo wiele nabyłem wiedzy, i wiele zrozumiałem. Sam przyjęty nurt badawczy otwierał mi nowe horyzonty myślowe. Jestem zaskoczony odkrytą wiedzą i nowym spojrzeniem na wiarę, jak nie jeden czytelnik moich wykładów. Jestem pozytywnie porażona Pana ostatnią książką. Jest ona nieprawdopodobnie bogata, pełna przekonujących wniosków, zaskakujących spostrzeżeń i ciekawych hipotez. Kumulacja informacji, nagromadzone odkrycia i przemyślenia, podane prosto i klarownie prowadzą czytelnika ku Prawdzie (Marta Złotnicka); Jeszcze nigdy w takim kontekście nie spojrzałem na szereg mądrych zapisów zawartych w tej Księdze (Zbigniew Kubik); Proszę mi wierzyć, że nie spodziewałem się jej i to w takim stylu, nie jestem zaszokowany Pańską odpowiedzią, wręcz odwrotnie, odpowiedz Pana potwierdza mój skromny punkt widzenia i moje przemyślenie na temat biblii i jej pisarzy (Martin Hückmann). Lubię Pana artykuły, ale z niektórymi poglądami się nie zgadzam (Krystyna Radwan); Zgadzam się z panem Porębskim i podziwiam za wytrwałość i postawę godną chrześcijanina (Izabela Wojsa, Franek). Przepraszam, że nie wszystkich cytuję.

          Jak sądzę, przybliżyłem się do głębokiej prawdy epistemologicznej. Cały Świat i jego istota opiera się na szeroko pojętej relacji (duchowej, fizycznej). W tym doszukuję się zrozumienia wszystkiego (istnienia bytów, sensu życia). Natura świata jest bardziej czynna (oparta na działaniu), dynamiczna, żywa sama w sobie, niż ontologiczna (bytowa). Emmanuel Kant (1724–1804) mawiał, że nie można poznać istoty bytu za pomocą rozumu ludzkiego. Dlaczego? Bo byt może wcale nie istnieć. Zamiast bytu jest tylko oddziaływanie. Istnieje tylko Bóg, a reszta jest Jego „tchnieniem” (rodzaj solipsyzmu). W rzeczywistości realnej poszukuje się cząstki oddziaływania odpowiedzialnej za masę materii (bozon Higsa). Masa jako taka nie istnieje, jest tylko przejawem oddziaływania, a więc relacji.

          Mam świadomość, że wchodzę głęboko w rozważania filozoficzne i to niełatwe. One jednak pozwalają mi „wyczuwać obecność Boga” i rozumieć jak to wszystko się dzieje. Dostrzegam też w tym pewną doskonałość i piękno. Wszystko co Bóg stworzył było dobre.  Świat nie może być skalany, bo de facto jest „tchnieniem Boga”, relacją między Stwórcą a stworzeniami. Jeżeli występuje zło, jest ono tylko nieuporządkowaną relacją względem Wszechistniejącego Dobra.        

           Dzisiaj wiem, że tam gdzie wypacza się naturalny bieg wydarzeń, tam tworzy się rzeczywistość karykaturalną. Ona to może istnieć jedynie przez jakiś czas. Najczęściej utrzymywana jest za pomocą siły, restrykcyjnego prawa zakazów i nakazów. Przykro jest mi to mówić, ale Kościół katolicki (i nie tylko) wpisuje się w ramy takiej rzeczywistości karykaturalnej. Dziś jest on bastionem archaizmów, władzy hierarchicznej,   autorytatywnej i kukiełkowej; paradoksów etycznych, ślepej wiary, infantylności. Nie zdajemy sobie nawet sprawy jak konsekwentnie kościół dyscyplinuje swoich członków.   Czy kościołowi zależy na tym, aby wierni mieli wiedzę? Nie sądzę. Religia obciążona jest legendami i mitami. Niektóre pojęcia religijne zostały przez wieki przeintelektualizowane (np. Trójca  Święta), a niektóre są nie do końca rozpoznane (Duch Święty).  Warto zwrócić uwagę, że w żadnym tekście Pisma św. nie ma dialogu Ducha Świętego z Synem lub Ojcem. Nigdzie też Pismo nie mówi wprost, że Duch Święty jest Bogiem. Kościół przez wprowadzenie dogmatów sam wprowadził siebie w stan hibernacji rozwojowej. Przez głoszenie ewentualnych kar bożych wprowadzał u wiernych lęk i strach. Bóg jest przedstawiany nieprawdziwie i karykaturalnie. Najczęściej obrazuje się Go jako cesarza i władcę, który nakazuje, wyciąga konsekwencje i karze. Przekaz katechezy jest w dużym stopniu infantylny. Dziś wiem, że przed Bogiem nic się nie musi, ale może. 

          Nabyłem głębokiego przekonania, że każda religia, która mówi o jedynym Bogu jest pod Bożą Opatrznością. Ekumenizm jest naszym zadaniem i obowiązkiem. Przekomarzanie się w doktrynach wiary jest nieporozumieniem, jeżeli o tę samą Prawdę chodzi.

          Czy moje prace zbliżyły mnie do Prawdy? Chciałbym wierzyć, że tak. Jeżeli nie, to przynajmniej odkryłem gdzie my jesteśmy. Pokora jednak nie opuszcza mnie. Stale mam na uwadze rozterki św. Tomasza z Akwinu, który w ostatnim okresie swego życia, 6 grudnia 1273 r., po mistycznym doświadczeniu, zwątpił we własne prace badawcze i nie dokończył trzeciej części Sumy Teologicznej. Jak mówił: wszystko, co napisałem, wydaje mi się jak słoma w porównaniu z tym, co zostało mi objawione. Niedługo pozostał przy życiu. Zresztą modlił się o łaskę rychłej śmierci: Jedyna rzecz, jakiej teraz pragnę, to aby Bóg, który przerwał moje pisanie, zakończył również szybko moje życie. Zmarł w trzy miesiące później, 7 marca 1274 r.

          W czasie pisania wykładów nie uchroniłem się od wielu niezręczności. Niejednokrotnie przytaczałem utarte  egzegezy w taki sposób, że mogły sugerować, że im sprzyjam. Zdecydowanie moje odcięcie się od nich, dałoby większą przejrzystość nowemu spojrzeniu w aspekcie „wiary rozumnej”.  Z drugiej strony obawiałem się, że radykalizm tematyczny zostanie źle przyjęty. Bądź co bądź, nowe ujęcie wiary niejedną osobę szokuje i bulwersuje. W sumie, to całość tekstu, a nie poszczególne rozdziały przekazuje nowe spojrzenie religijne (w wierze rozumnej). Może mój błąd naprawię pisząc kiedyś katechezę wiary rozumnej, do której namawiał mnie zresztą jeden z najwybitniejszych biblistów Polski ks. prof. Józef Kudasiewicz. Nie uniknąłem też powtórzeń tematycznych, przytaczanych cytatów i wniosków. Mam nadzieję, że przyczyniły się one do lepszego utrwalenia materiału.

          Jestem przeciwnikiem fanatyzmu i fundamentalizmu religijnego. Dewotyzm jest mi wstrętny. Brzydzę się fałszywą pobożnością i agresją ze strony „ludzi pobożnych”. Lubię odwagę, nie lubię tchórzy. Człowiek chłodny jest nijaki.  Zawierzyłem nauce, logice i Prawdzie Objawienia. Wielbię Boga w postaci stojącej i wyprostowanej.  Schylam kark w momencie adoracji, oddając Bogu mój do Niego szacunek, podziw i uwielbienie. Tolerancja do innych jest dewizą mojego życia.

          To co jest bezsporne to to, że Pismo święte jest zachętą do właściwej postawy człowieka. To dzieło, które ciągle dostarcza nowych refleksji. To prawdziwy, pisany dowód Objawienia Bożego.

          Krytykując instytucję kościelną pragnę dla niej nowego aggiornamento (odnowy). Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12,9). Kościół instytucjonalny zrobił wiele złego, ale jest moim kościołem.  Nie wszystkie jego przewinienia były spowodowane złą wolą. Czasem była to fałszywa trwoga lub źle podjęte decyzje czy intencje. Pragnę, aby wróciła pierwotna, Chrystusowa, apostolska relacja między kapłanami a wiernymi. Do tego trzeba nowego soboru. Absolutnie nie należy walczyć z Kościołem, ale zmieniać go i doskonalić w sposób pokojowy: Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi (Mt 3,9). Kościół jest potrzebny i może się stać na długie lata wspaniałym przodownikiem wiary, nie tylko jej depozytariuszem. Obserwowana dzisiaj walka z Kościołem jest sygnałem, że coś nie jest w porządku.

          Wykłady adresowałem do rozumnych i nie zacietrzewionych religijnie ludzi. Bardzo zależy mi na młodzieży. Ona jest naszą przyszłością.

          Odnoszę się bardzo sceptycznie do cudów i nadzwyczajnych zdarzeń. Nie znaczy to, że je całkowicie odrzucam. Mam świadomość i pewność, że bez Opatrzności Bożej nie skreśliłbym ani jednego słowa. Pisząc, czułem wewnętrzne podpowiedzi. To co było niezwykłe, to to, że to o czym pisałem, wydawało mi się nieprawdopodobnie proste.       Bo drogi Pańskie są proste (Oz 14,10). Oczy same otwierały się ze zdumienia. Jeżeli to było natchnienie, to jest to cudowne przeżycie. Do tej pory nie mogę pojąć, jak mogłem tyle lat przyjmować w sposób dosłowny przekazywane obrazy religijne i katechetyczne. Zachowywałem się jak dziecko z moralnością heteronomiczną. Roma locuta, causa finita (Rzym orzekł, sprawa skończona). Czytaj: Kapłan powiedział, nic dodać i nic ująć. I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32).

          Jeżeli moje prace były w zamyśle Stwórcy, to nikt nie jest w stanie tego zatrzymać i przekreślić, jeżeli uległem złudzeniu, to proszę o wybaczenie. 

          

Z całego serca dziękuję Wam za uwagę i cierpliwość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *