A czy w moralności naturalnej jest cokolwiek, co nie wynikałoby z logiki? Co nie prowadziłoby do najlepszych możliwych stosunków międzyludzkich i minimalizacji ludzkiego cierpienia? Czy “kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”, to nie to samo, co “nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe, a rób co Tobie miłe”? Czy to nie jest wystarczająca baza?
I Panie Pawle, jeszcze jedno: Nie napisałem, dlaczego odwoływanie się do nieba i piekła w wychowaniu dzieci nie wydaje mi się najlepszym pomysłem. Myślę, że to stwarza duże ryzyko, że w przypadku ewentualnego zwątpienia w istnienie Boga (co, sam Pan określił, jako coś naturalnego), młody człowiek (powiedzmy 15-latek) napompowany hormonami i będący pod silnym wpływem środowiska może łatwo dojść do wniosku, że może robić, na co tylko ma ochotę. Bo istnienie Boga jest chyba jednak znacznie łatwiej zakwestionować, niż świadomość konsekwencji swoich czynów “tu i teraz”. Dlatego wydaje mi się, że tych dwóch kwestii (tzn wiary i moralności) nie powinno się łączyć i stwarzać tym samym warunków, by wraz z odrzuceniem tego pierwszego (być może chwilowym) następowało automatyczne odrzucenie tego drugiego. Czy uważa Pan moje rozumowanie za błędne?
W tym sęk, że w moralności chrześcijańskiej nie wszystko wynika z logiki, a z miłości (z miłosierdzia). Powiem więcej. Logika ma niewiele wspólnego z moralnością. Moralność jest przede wszystkim subiektywnym odczuciem. To wymysł ludzki bazujący na interesach społecznych (hedonizm, humanizm, machiawelizm). To pewna norma postępowania i zachowania. Każdy może być jej twórcą. To co dla Pana jest dobre, dla innego niekoniecznie. Używa się sformułowania „kręgosłup moralny”. To znaczy coś co przynależy do konkretnego człowieka.
Moralność podlega ocenie. Ocena winna być dokonana względem jakiegoś wzorca. Jakiego, skoro wszystkie moralności są względne? Czy istnieje więc wzorzec doskonały. Dla osób wierzących tym wzorcem jest prawo naturalne dane przez Boga. Dla niewierzących może to być moralność humanistyczna wypracowana przez wieki na zasadzie prób i błędów, oglądów historycznych itd.
Dla osób wierzących wiara jest podstawową bazą postępowania. Wytycza kierunek. Gdy jej brak, człowiek skazuje się na płynięcie przez życie jak okręt na wysokiej fali. Nie zazdroszczę.
Pan pyta mnie o ocenę Pańskich myśli. Dla mnie to nie jest komfortowa sytuacja, bo ja nie bardzo chcę oceniać innych. Moje pisarstwo jest propozycją innego oglądu wiary. To wszystko.