Złote myśli

 

          Od pierwszej klasy liceum udzielałem lekcji z matematyki, fizyki i chemii (też z astronomii). Przez parę lat uczyłem fizyki (astronomii) w liceum. Nabrałem dużego doświadczenia w przekazywaniu wiedzy. Wielokrotnie pytano mnie, co należy zrobić, aby nauczyć się tej cholernej fizyki, czy matematyki. Przeważnie odpowiadałem: niech delikwent sam udziela lekcji innym. Reakcja na moje słowa zawsze była taka sama – ogromne zdumienie. Jak to, przecież przyprowadzam mego syna (córkę), aby pan go (ją) nauczył. Ja wyjaśniałem dalej: tak długo będzie komuś tłumaczyć, aż sam(a) zrozumie. Niestety, nie słyszałem, aby ktoś  skorzystał z mojej rady. Ta bardzo mądra zasada była moją dewizą od wieku szkolnego. W czasach licealnym, wyprzedzałem kolegów jedynie o dwie, trzy lekcje. Nauczyłem się korzystać z książek (podręczników), w których wszystko jest napisane, co trzeba wiedzieć (tam są zdania oznajmujące, wystarczy je przyjąć). W czasie uczenia innych, wiedzę gruntowałem i zakotwiczałem na stałe w swoim umyśle.

          Drugą cenną myśl usłyszałem od prof. ks. Józefa Kudasiewicza, wspaniałego biblisty, recenzenta dwóch moich książek (Bóg nie taki straszny, Odnaleźć Boga w sobie). Kiedyś powiedział do mnie: panie Pawle niech pan pisze, niech pan pisze (w rozumieniu, a otworzą się panu oczy i wiele pan zrozumie). Jego słowa wdrażam w życie.

          Wielokrotnie pisząc, byłem jednocześnie tego czytelnikiem. Z wielkim zaciekawieniem oczekiwałem puenty. Pisząc, uruchamia się natchnienie, a ono daje możliwość odczytywania zamysłów i Prawdy Boga. To doświadczenie mnie ogromnie samego zaskoczyło.

          Zachęcam do pisania, nawet dla siebie. Można przeżyć niezwykłą przygodę intelektualną.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *