Człowiek istota niezwykła

 

          Człowiek jest istotą niezwykłą, ale na co dzień nie myśli o tym. Jego umysł zajmują troski dnia powszedniego. Dobrze jest jednak stawiać sobie pytania jak żyć, aby życie było udane. Samo postawienie sobie pytania już udrażnia człowieka do bycia dobrym. Jak być dobrym, gdy wokół dostrzega się tyle złych emocji, zdenerwowania i zatroskane twarze, gdy byle jaka relacja między ludzka kończy się niemiłą odpowiedzią, reakcją, pyskówką. Ból na twarzach ludzi świadczy, że jest im źle. Co robić?

          Trzeba koniecznie nie spostrzegać negatywnych obrazów. Wbrew nim, demonstrować pogodę ducha. Życzliwie zwracać się do ludzi. Rozbrajać ich złe nastroje. Uśmiech czyni cuda. Miłe komplementy wskazane. Koniecznie dowartościowywać innych. Ludzie tego potrzebują. Dla siebie pozostawiać radość z dawania szczęścia innym. Drobne uczynki,  małe ofiary czynią człowieka wielkim. Staje się on ich dawcą. Upodabnia się do Boga, a to ma wpisane w religijny „dowód tożsamości”.

          Nie należy oczekiwać zbytnio wdzięczności. To towar deficytowy. Tak, brak relacji na nasze dobro bardzo to rani. Przeżyłem takich chwil mnóstwo. Bywało ciężko. Człowiek lubi być podziwiany, szanowany. Trzeba takie pragnienia trzymać na wodzy. Można się pocieszać, że Bóg widzi wszystko i wystawi nam na końcu cenzurkę.

          Programem życiowym powinno być uszczęśliwianie innych. Kto kieruje szczęście tylko do siebie jest w zasadzie biedny, bo nie ma nic do zaoferowania. Kiedy stanie przed Bogiem będzie miał puste ręce.

          W gruncie rzeczy, dawanie komuś szczęścia jest bardzo proste i dużo nie kosztuje. Bądźmy więc hojni.

 

 

Wspomnienia biograficzne  cz.53

 

1988.11.18      piątek

          Noc minęła lepiej niż poprzednia. Pocięły nas jednak komary. Na jednej ręce mieliśmy po 10 i więcej ukąszeń. Na śniadanie jak zwykle konserwa. Jacek R. zrewanżował się i zdobył cukier. Bagaże zostawiliśmy w depozycie. Pierwsze kroki skierowaliśmy na policję. W paszporcie przybili pieczątkę stwierdzającą pobyt w Egipcie. Naprzeciwko policji przystanek mikrobusów kursujących do Gizy. Na przystanku samotny globtroter. Jacek R. zagadał go. Okazał się australijczykiem – Dawid Thomson, samotnie zwiedzającym Egipt. Wsiedliśmy do mikrobusu. Bilet za 35 piastrów. Zygmunt poczęstował go łykiem spirytusu, ot tak dla checy. Australijczyka wysztywniło. Dzielnie jednak zniósł nagły zastrzyk alkoholu.

          Przez okno oglądaliśmy Kair. Na skraju miasta wyłoniła się piramida Cheopsa. Byłem zaskoczony jej bliskością zabudowań miasta. Podeszliśmy szeroką drogą. Zaczepiali nas Araby na wielbłądach i koniach. Pogoda była piękna. Wszystko to wyglądało tak, jak niegdyś oglądało się w telewizji na kolorowych filmach przyrodniczych. Bilety po 3 &, nie kupiliśmy je jednak, bo piramida Cheopsa była zamknięta dla zwiedzających. Zbliżyliśmy się do piramid. Dreszczyk emocji. Właśnie w tej chwili, spełniły się nasze marzenia – staliśmy przy słynnych na cały świat piramidach. Wyszliśmy schodkami na piramidę gdzie było zamknięte wejście. Spędziliśmy tam parę chwil. Patrzyliśmy w dół i oglądaliśmy panoramę miasta. Wiał lekki wiatr, było bardzo przyjemnie. Oddychaliśmy świeżym powietrzem. Spotkaliśmy się z dużą życzliwością Arabów. Nawet wycieczka młodych Arabek kokietowała nas i zaczepiała. Zrobiliśmy sobie z nimi zdjęcia. Było przy tym dużo śmiechu i wesołości. Humory mieliśmy doskonałe. Jacek R. konwersował z Dawidem. Co jakiś czas przekazywał nam treść rozmowy. Poszliśmy dalej. Nagle Dawid i Jacek R. zostali ochlapani przez wielbłąda łajnem. Rzucili się do czyszczenia spodni i butów. Humory nie opuszczały nas. Rozbawieni podeszliśmy i minęliśmy piramidę Chefrena. Przed piramidą Mykerinosa zaczepili nas kupcy. Jeden spytał nas o whisky. Zygmunt poczęstował go swoją nalewką spirytusową. Araba zatkało. Zaczęliśmy targ na wesoło. Jacek R. w handlu wymiennym dostał dwa nakrycia arabskie, 12 skarabeuszy oraz wisiorek. Jacek G. za swój scyzoryk dostał 10 skarabeuszy. Do piramidy wpuszczali. Nie mieliśmy jednak biletu. Jacek R. podjął inicjatywę, pokazał arabowi amerykańskie prawo jazdy. Arab uważnie przejrzał i wpuścił nas do środka. Wejście do piramidy wąskie i niskie. Schodziliśmy pochyleni. Razem z Dawidem pękaliśmy ze śmiechu. W środku puste pomieszczenia. Wyczuwało się jednak atmosferę potęgi minionych wieków. Przy wyjściu Arab jednak zatrzymał Jacka R., widocznie intrygował go okazany dokument. Dochodził się, że pokazana przepustka dotyczyła tylko jednego turystę. Jacek R. odwrócił prawo jazdy i kazał czytać Arabowi, że przepustka dotyczy wszystkich. Arab popatrzył i powiedział O’key. Na odwrocie były wypisane dane Jacka, jak kolor oczu, grupa krwi itp.

          Rozbawieni okrążyliśmy piramidę i zeszliśmy w dół. Z lewej strony minęliśmy piramidę Cheopsa, przy której wybudowano oszklony budynek, w której umieszczono zrekonstruowany statek Cheopsa, wykopany opodal piramidy. Dalej w dole, poniżej piramidy Chefrena, wykuty w skale Sfinks. Obok dolna świątynia kapłanek w zespole piramidy Cheopsa. Tam nie weszliśmy – nie mieliśmy biletów. Powoli wyszliśmy z terenu zabytków i wkroczyliśmy w zabudowania. Kupiliśmy pomarańcze i banany, był to nasz pierwszy posiłek po śniadaniu. Chwilę odpoc
zęliśmy i udaliśmy się na drogę w kierunku Sakkary. Szliśmy wśród biednych zabudowań. Wokoło żebrzące dzieci. O mały włos nie dalibyśmy się przez nich nabrać. Otóż byliśmy świadkami takiej o to scenki. Mała dziewczynka, w wieku około 7 lat trzymała na rękach niemowlę trzy, cztero miesięczne. Obok chłopak nieco starszy, obkładał ją pięściami, trafiając ręką niejednokrotnie w niemowlę. Łzy ciekły na policzkach bitej dziewczynki. Na ten widok krzyknęliśmy z oburzenia i podbiegliśmy, aby zainterweniować. Dzieci osiągnęły swój cel – naszą litość. Zwróciły się do nas natychmiast z wyciągniętymi rączkami, prosząc o prezenty. Byliśmy tym oburzeni i zaskoczeni.

          Z prywatnym właścicielem samochodu dogadaliśmy się na 25 & i pojechaliśmy do Sakkary, ok. 20 km. Z nami pojechał również Dawid. Przy bramie zapłaciliśmy po 3 & od osoby + taksę za samochód i wjechaliśmy na teren zabytków. Zwiedziliśmy Sarapeum – słynne grobowce Apisa. Imponująca budowla, jedna mastaba waży ok. 60 ton. Dalej schodkowa piramida Dżesera z III dynastii. Z daleka nie widać, ale zbliżając się do niej, zobaczyliśmy rekonstruowane otoczenie, majestatyczny portal, potężne mury, pięknie zachowany dziedziniec otoczony 10 metrowym murem. Ta piramida zrobiła na mnie największe wrażenie. Być może przyczynił się do tego przepiękny zachód słońca. Szkoda, że Jacek G. pozostał przy samochodzie. Wracaliśmy do auta mocno spóźnieni.

          Wróciliśmy do Kairu. Odkryliśmy małą jadłodajnie, w której serwowali dobre kanapki. Zjedliśmy po dwie popijając pepsi colą. Odprowadziliśmy Dawida pod jego Hotel i pożegnaliśmy się z nim.

          W hotelu Crown umyliśmy się i chwilę odpoczęliśmy. Zygmunt został w hotelu, a Jacki ze mną poszli na miasto. Kupiliśmy sobie po jednym placku i wypiliśmy oranżadę. Z hotelu zabraliśmy bagaże, złapaliśmy taksówkę i podjechaliśmy na przystanek autobusowy. Przeprowadziliśmy miło rozmowę z młodym pracownikiem transportu autobusowego. Opowiadał nam o zwyczajach Arabów. Dostał ode mnie paczkę opali. Wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy do Hurghady. Autobus miał toaletę, dwa kolorowe telewizory, bufet. Szofer bez przerwy trąbił. Zapadłem w sen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *