Puszka Pandory 10, energia

           Co to jest energia? To pytanie zadawałem sobie już dawno. Kiedy uczyłem okazyjnie w liceum, powtarzałem regułkę, że energia to zdolność do wykonania pracy. Nie było chętnych, aby drążyć temat, co to jest zdolność itd. Może i dobrze, bo będąc młodszy, miałbym z tym problem. Dziś jestem przekonany, że energia jest pochodzenia boskiego. Wszystko co boskie jest za zasłoną ludzkiego oglądu. Ciekawi mnie jednak w jaki sposób energia została tchnięta przez boskie moce. Temat ten już wielokrotnie przedstawiałem na blogach, czy w moich książkach.  Faktem jest, że Bóg uruchomił niezwykłą zdolność, która dynamizuje świat, ożywia bez żadnego własnego uszczerbku. Energia ulega jedynie rozproszeniu, zachowując swoją wartość liczoną w jednostkach energetycznych. To niezwykła koncepcja. Energia jest sama w sobie bezduszna. Ustanowiona przez Stwórcę zasada zmierzania energii do najniższego poziomu energetycznego (stanu równowagi) zdynamizowało ją i ukierunkowało. Potencjał energii nabiera właściwości kinetycznych, powoduje jej przepływ, czyli ruch. Kiedy mówi się o Bogu jako Pierwszym Poruszycielu, to można mieć na myśli  zaburzenie stanu równowagi (zachwianie symetrii), która zainicjowała przemianę energii potencjalnej na dynamiczną. Sama istota energii jest nierozpoznana (E. Kant). Można uznać, że jest to dar fizykalny Stwórcy, w którym ujawnia się moc Boga. Fundament rzeczywistości realnej. Tchnienie i ożywienie przestrzeni. To relacja między czymś a czymś, w której ujawnia się moc Boga samego. Musi ona być bez przerwy podtrzymywana w swym istnieniu. Bez Boga, bez tej relacji, a więc bez woli Ojca Niebieskiego uległaby unicestwieniu. Relacja jest czymś nieuchwytnym. Może być rozpoznana wyłącznie po skutkach jakie wyrządza. Bóg jednym gestem woli może świat unicestwić, bez żadnej eksplozji  ani katastrofy.

Wspomnienia biograficzne  cz.78

           Czwartą książkę napisałem o człowieku. Zatytułowałem ją: Człowiek byt niemal doskonały. W niej chciałem ukazać człowieka jako wyróżnioną przez Boga istotę stworzoną. Jesteśmy dziećmi Boga, a zarazem Jego dziedzicami. 24 miałem drugą, a 29 września trzecią audycję w radiu Kielce. Gdy wróciłem wieczorem do domu zadzwonił do mnie ks. prof. Daniel Olszewski i przekazał miłe słowa na temat mojej trzeciej książki. Przez skromność nie powtórzę słów. Przeżyłem chwilę prawdziwego szczęścia. Dostałem też sms’a  z gratulacjami od dyrektora Leszka Skorupy za audycje radiową.            

        27 września 2009  urodził się mój drugi wnuk Jakub. 30 października wnuczka Monika wzięła udział w konkursie fortepianowym „Chopinowskie inspiracje w muzyce, plastyce i teatrze” w kategorii do 12 lat. Uczyła się  grać na pianinie mając zaledwie 2,5 lat.

          2 grudnia spotkałem się z rektorem Seminarium Kieleckiego ks. dr. Władysławem Sową oraz Rektorem z Seminarium ks. Markiem Kasperczukiem z Chicago. Zaproponowałem rektorowi kieleckiemu cykl wykładów dla studiujących księży na temat praw przyrody i zgodności nauki z wiarą. Rektor nie odważył się na ten krok. Napisałem list do biskupa Ordynariusza Kazimierza Ryczana. Zaproponowałem mu utworzenie forum dyskusyjne przy parafii. Milczy. Milczą również moi ukochani profesorowie. Bóg wystawia mnie na próbę cierpliwości. Wie, że jest to moja słaba strona.

         4 lutego 2010 r. zostałem zaproszony na wygłoszenie wykładu na Uniwersytecie III wieku w Kraśniku Fabrycznym. Byłem miło przyjęty. Moje wywody były słuchane z aprobatą i z zaciekawieniem. Tematem był tytuł mojej pierwszej książki.

          13 maja zostałem zaproszony ponownie na wygłoszenie wykładu na Uniwersytecie III wieku w Kraśniku Fabrycznym. Tematem było: Redakcja Pisma świętego na tle historii żydowskiej.

          Napisałem do biskupa opolskiego Andrzeja Czai, który zadziwił mnie nowatorskim spojrzeniem na sprawy Kościoła w wywiadzie wydrukowanym w Gościu niedzielnym. Pragnąłem zainteresować go nowym spojrzeniem na katechezę. Niestety milczy.

          Pisząc książki odkryłem mnóstwo nowych rzeczy. Prowadzone analizy i przemyślenia zmusiły mnie do reinterpretacji własnych poglądów. Trochę się bałem, czy nowe odkrycia nie spowodują dewaluacji już wydanych książek. Całe szczęście, że moje pomysły ujmowałem w formie propozycji. Przedstawiałem oficjalne stanowisko Kościoła i własne tezy. Tym sposobem mieściłem się jeszcze w ramach oficjalnej nauki Kościoła. Wątpliwości nie są czymś nagannym. W sumie byłem zadowolony z takiego ujmowania rzeczy.

          Napisałem co wiedziałem. Przyszedł jednak moment, że targnęły mną wątpliwości natury dogmatycznej. Znalazłem się w bardzo dramatycznym położeniu. Odkrywałem coraz bardziej, że przekaz religijny jest jedynie ogromnym obrazowaniem spraw Bożych. W swoim sercu widziałem to inaczej. Miałem świadomość, że obowiązują mnie dogmaty kościelne. Na ratunek przychodziły mi słowa św. Tomasza z Akwinu, który mówił, że dogmaty są tylko zbliżeniem się do prawdy. No właśnie. Prawda jest nieuchwytna. Z Bogiem kojarzy się nieskończoność. Możemy się tylko do niej przybliżać. Jeżeli tak, to i Kościół musi przechodzić ten sam proces. Dlaczego Kościół wyrządził sobie taką krzywdę, i zablokował dalsze poszukiwania? Dość zaskakujące były informacje, jak wielu księży odeszło od Kościoła, a nawet od wiary. Zapoznałem się z niektórymi ich opiniami. Byłem zaskoczony. To co było łatwe do wytłumaczenia, dla nich było powodem odejścia. Jak bardzo chciałem im powiedzieć, że się mylą. Teraz musiałem uporać się z własnymi wątpliwościami.  

          Przyszedł moment, że podważyłem tezę istnienia aniołów jako bytów istniejących samodzielnych. Podważając istnienie aniołów, automatycznie przekreślałem istnienie szatana jako upadłego anioła. Wpadłem w przerażenie. Napisałem listy do moich profesorów, ze swoimi wątpliwościami. Poszedłem do ks. Skorupy, aby go spytać, co myśli o szatanie. Rozmowa z nim była raczej przykra. Dawał mi do zrozumienia, że zabieram mu czas. Autorytatywnie orzekł, że szatan istnieje. Na dowód tego, wręczył mi nowo wydawaną przez jego Wydawnictwo książkę Nawiedził nas diabeł Lucia i Francesco Casadei. Wróciłem do domu kompletnie załamany. Profesorowie nie zareagowali na moje listy. Miałem poczucie winy. Byłem kompletnie sam i zagubiony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *