11. Szatan

          Mama pyta dzieci. Kto tak ładnie posprzątał? Krasnoludki odpowiedziały dzieci. Wszyscy wiedzą o co chodzi. Dzieci posłużyły się pojęciem, które na dobre zadomowiło się w naszej psychice. Wszyscy wiedzą, że nie istnieją, ale miło jest posługiwać się tymi pociesznymi stworami. Podobnie jest z aniołami. Różnica polega na tym, że większość ludzi uważa, że anioły naprawdę istnieją. No cóż, tradycja, tysiącletnie przekazy i obrazy zrobiły swoje.

          Bóg nie potrzebuje pomocników. Ponieważ, ludzie zaadaptowali istnienie aniołów, niejednokrotnie, Bóg posługuje się tym pojęciem. Najczęściej zdarza się to w objawieniach prywatnych. Bóg zniża się do naszej mentalności, psychiki i zdolności kreowania bytów konceptualnych.

           Aby nie wpadać w konflikt z obrońcami aniołów powiem, że anioły to czyste dusze ludzi zmarłych, którzy być może służą Bogu, już teraz, za naszego życia. Prawdę poznamy niebawem (po naszej śmierci).

          Nauka Kościoła głosi, że istnienie szatana jest faktem objawionym przez Boga. Usankcjonowane jest to kościelnym dogmatem. Od 120 r. zaczęto używać wody święconej do „wypędzania duchów” nieczystych.

          Coraz więcej ludzi uważa jednak, że szatan – diabeł nie istnieje i istnieć nie może. Bardziej przyjmują istnienie pewnej idei czy koncepcji zła moralnego. Dobro i zło nie są właściwościami samej rzeczy, ale są tworami umysłu (Dawid Hume 1711–1776). Dla niektórych szatan jest elementem mitologii i folkloru. Coraz szerzej uważa się, że demony to mity, twory czysto językowe, fabulacje, kreacje literackie i psychologiczne, zwidy psychoanalityczne (Cz. Bartnik Dogmatyka s. 468). Nauka Soboru Watykańskiego o szatanie i demonach jest dość powściągliwa. Zwolennikami  osobowego istnienia szatana, personifikacji zła byli Paweł VI i Jan Paweł II.

          Istnieją na świecie pojęcia, definicje, które nie są zależne od istnienia Stwórcy. Matematycznie dwa dodać dwa jest zawsze cztery (chyba, że wynik będzie przedmiotem żartów). Podobnie prawa logiki są niezmienne (np. zasada sprzeczności: sąd nie może być zarazem prawdziwy i fałszywy). Bóg nie może zmieniać norm etycznych, bo je tylko odsłania na podstawie swej Istoty (tamże s. 134). W ekonomii funkcjonuje niezmienne prawo popytu i podaży. Względność kierunków jest instynktownie wyczuwalna itd. Można wymieniać wiele przykładów praw, które po prostu są i nie można mówić, że prawa te ustanowił nam Bóg.

         Podobnie jest z ideą zła. Pojęcie to istnieje same z siebie, jest wytworem konceptualnym i istniało zawsze. Zło nie jest bytem, lecz modalnością bytu (Cz. Bartnik, Dogmatyka s. 130). Inaczej mówiąc, zło powstaje na skutek złego działania. Zło pojmuje się jako relację międzypersonalną. Nie tyle „jest”, ile „staje” się. Od złych zło pochodzi (1 Sm 24,14). Jego wymiarem jest skala odległości duchowej od Boga, od zera do nieskończoności. Istoty posiadające wolną wolę mogą po nią sięgać. Bóg jest przykładem Dobra doskonałego i nieskończonego. Idea zła, najkrócej mówiąc, to to wszystko co jest przeciwne dobru. Złem jest wszystko, co niweczy i rozbija osobę własną, a następnie co godzi w drugą osobę (tamże s. 153). Do nich zaliczają się złe uczynki, złe myśli, ale i brak dobrych uczynków. Bóg dał nam możliwość analizowania, co jest dobre, a co złe. Dał nam też możliwość wyboru. W relacji: człowiek-reszta zło rodzi się z wolności, słabości, niewiedzy, błędu i przewrotności osoby (tamże s. 153).  Bóg dopuszcza zło bo szanuje godność i wolność człowieka.       

          Ponieważ jestem zwolennikiem poglądu, że anioły są jedynie figurami wykreowanymi w umyśle, automatycznie pozbawiam szatana pochodzenia anielskiego. Być może demony (szatan) są to upadłe dusze ludzkie, które wpisują się w obraz szatana. Satanas po grecku odnosi się również do ludzi, którzy przeciwstawiają się Bogu. Jezus zwrócił się do Piotra słowami: Zejdź Mi z oczu, szatanie! (Mk 8,33; Mt 16,23). Zdanie to jest bardzo pouczające. Gdyby przyjąć istnienie realne szatana jako ducha nieczystego, to Jezus przyrównując Piotra do niego popełniłby błąd ontologiczny. Wykluczając Jego pomyłkę, należy uznać, że Jezus użył słowo „szatanie” jako przenośnię (porównanie, pojęcie). 

          Dziś coraz więcej teologów mówi, że „upadek aniołów” to czysty mit bez żadnych podstaw w rzeczywistości (E. Drewermann, F. Schupp, H. Küng, H. Vorgrimler, L. Robberechts, J. Vermeylen).

           Przeanalizujmy fragment z Ewangelii św. Mateusza. Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił (Mt 8,16). Niektórzy uznają te słowa za potwierdzenie istnienia złych duchów. Dalszy tekst wyjaśnia jednak: Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza:  On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby (Mt 8,17).  Złe duchy, opętania to ludzkie słabości i choroby.

          Podobnie zdarzyło się, gdy Jezus wyrzucał „złe duchy” od dwóch opętanych. Ich choroba psychiczna przeszła na trzodę, która w szale rzuciła się w fale (Mt 8,28–32).

          Zdaję sobie sprawę, że usunięcie „szatana” z realnego istnienia może wzbudzić szok. Pojęcia aniołów i szatana są zakodowane w umysłach ludzkich bardzo mocno przez tysiącletnie powielane przekazy. Sam osobiście przeżyłem dramat poznawczy (i odkrywczy) – szatan nie istnieje. Powyższy tekst, prawie w całości, jest przekazem myśli wielu uczonych, duchownych i znawców przedmiotu. Mam przekonanie, że wielu przedstawicieli Kościoła podobnie rozumuje. Nie mają jednak odwagi (a może mają zakaz) przekazywania tej prawdy w swojej katechezie. Kościół boi się utracić wiarygodność głoszenia niezmienności wiary. Zapewniam, że jak się już uporałem z tą nową wiedzą, moja wiara nic nie straciła, a jedynie zyskała. Stała się rozumna, piękna, bez zbędnych obciążeń i bojaźni.

 

10. Anioły

          Bazując na przekazach historycznych z okresu przedsemickiego  (3600 lat przed Chr.)  już sumerowie wprowadzili do swojej religii zastępy aniołów jako orszak Króla Niebios. Ich rozumowanie było proste. Co to za Król, który nie ma swojego wojska i orszaku. Trzeba wiedzieć, że władza królewska zawsze miała charakter sakralny i vice versa.

          Kiedy powstawała religia semicka (ok. 2000 lat przed Chr.), na wzór religijnych tradycji wielkich kultur mezopotamskich: sumeryjskich, akkadyjskich, babilońskich, asyryjskich, hetyckich zapożyczono anioły  jako byty duchowe. Św. Hieronim pisał: Wiele w Piśmie świętym powiedziano wedle widzenia i rozumienia ludzi, którzy żyli w czasie jego powstania, a nie wedle rzeczywistego stanu rzeczy (Migne PL 25, 888 C). Z założenia rola była ich służebna: Czyż nie są oni wszyscy duchami przeznaczonymi do usług, posłanymi na pomoc tym, którzy mają posiąść zbawienie? (Hbr 1,14).

          Urząd Nauczycielski Kościoła ogranicza się do stwierdzenia o istnieniu aniołów, natomiast nie zajmuje stanowiska odnośnie racji istnienia aniołów, ich faktycznej funkcji i roli. Brak jest ustalenia ich pojęcia teologicznego. Wiarę w istnienie aniołów Kościół święty ujął w dogmat:  Jeden jest Bóg, jeden początek wszystkich rzeczy, jeden Stwórca wszystkiego, co widzialne i niewidzialne; On na początku wieków wszechmocną potęgą swoją wywiódł razem z nicestwa twory duchowe i  z ciała złożone, anioły i świat (IV Sobór Lateraneński). To samo powtórzył późniejszy Sobór Watykański I. Bogatą ikonografię aniołów Kościół wykorzystuje do pobudzania większej wiary i pobożności. Pierwotnie przyjmowano wyższość natury aniołów w stosunku do natury człowieka. Obecnie taki pogląd jest nie do przyjęcia w interpretacji teologiczno-biblijnej, która rozpatruje anioły w perspektywie eschatologicznej.

      Niektórzy współcześni teologowie, przy interpretacji tekstów biblijnych (np. w Księdze Tobiasza), dopatrują się w aniołach jedynie konstrukcji literackich, a nie prawdziwego historycznego przekazu. Traktują anioły jako postacie legendarne albo pełniące funkcje dydaktyczne. „Chóry aniołów” Pawła Apostoła (Kol 1,16) uważane są przez niektórych teologów za motyw antyczny, nie mający podstaw w rzeczywistości anielskiego świata (Karl Rahner 1904–1984). Św. Paweł Apostoł sam mówił: Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus (1 Tm 2,5). Prawda o aniołach została odrzucona przez Reformację. W czasie Oświecenia oraz w drugiej połowie XX w. prawdę o aniołach zakwestionowało także wielu wybitnych teologów katolickich: P. Schoonenberg, E. Schillebeeckx, H. Haag, H. Küng, Th. Schneider, F. Schupp, K. Lehmann i inni (Cz. Bartnik Dogmatyka s. 446).

          Jakie mamy więc informacje o duchach (angelologia – nauka o naturze i przeznaczeniu aniołów)? Pismo święte od początku do końca przeplatane jest informacjami o aniołach (285 wersetów Pisma świętego zawiera słowo „anioł”): Ja jestem Rafał, jeden z siedmiu aniołów, którzy stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański (Tb 12,15); I został posłany Rafał, aby uleczyć (Tb 3,17). Obok trzech imion, jakie wymienia Biblia: Gabriela  (Dn 8,16), Rafała (Tb 12,15), Michała  (Dn 10,13; 12,1) cztery kolejne wyłaniają się z apokryfów – Księgi Henocha i Czwartej Księgi Ezdrasza: Uriel, Raquel, Sarakiel (Sariel), Remeiel. Ponadto wymienia się jeszcze: Semejaza, Urakibaramela, Akibabela, Tamiela, Ramuela, Daniela, Ezechiela, Suraqiala, Azaela, Armersa, Batraala, Ananiasza, Zaqeba, Samsawella, Sartaela, Jomiaela i Arazazela.  W ewangelii Tomasza mowa jest o poselstwie anioła Borucha do 12 letniego Jezusa. Wśród postaci aniołów wyróżnia się anioł Jahwe, przez którego Bóg objawia się w specjalny sposób ludziom (Rdz 16,7,9; Wj 3,2; Lb 22,22–35; Sdz 13,13). Jak można zauważyć, imiona pochodzą z tekstów historiograficznie wątpliwych (Księga Tobiasza, Księga Daniela, Księga Hioba) oraz ksiąg apokryficznych. Imiona są wymysłem  ludzkim.  Anioł zapytany o imię przez Samsona odpowiada: ono jest tajemnicze (Sdz 13,18). Należy mniemać, że pod postacią anioła przemawiał sam Bóg, który nie ma imienia.

          W tekstach deuteronomicznych anioły są zapożyczeniem wtórnym. Biorą oni udział w różnych scenach literackim, jak np.: Balaam uderzył ją [oślicę], chcąc zawrócić na właściwą drogę. Wtedy stanął anioł Pański na ciasnej drodze między winnicami, a mur był z jednej i z drugiej strony. Gdy oślica zobaczyła anioła Pańskiego, przyparła do muru i przytarła nogę Balaama do tego muru, a on ponownie zaczął bić oślicę. Anioł Pański posunął się dalej i stanął w miejscu tak ciasnym, że nie było można go wyminąć ani z prawej, ani też z lewej strony (Lb 22,23–26).

          Pismo święte nie wypowiada się kiedy i jak anioły zostali powołani do istnienia. Jedni ojcowie Kościoła utrzymują, że anioły zostali stworzeni przed światem materialnym, a inni, że równocześnie ze światem materialnym (św. Augustyn). Niejasne jest też, kiedy anioły zostały poddane próbie. Czy było to zdarzenie historyczne? Kiedy anioły miały wolną wolę, aby mogły dokonać wyboru, a kiedy ich wola została zlana z wolą Stwórcy. Wielu teologów pyta czy Bogu potrzebne były byty duchowe? Czy Bóg potrzebuje pomocy? Paweł w liście do Galatów pisze: Pośrednika jednak nie potrzeba, gdy chodzi o jedną osobę, a Bóg właśnie jest sam jeden(Ga 3,20). Ciekawe jest też pytanie co do roli aniołów w czasach eschatologicznych (ostatecznych). Liczba aniołów jest ponoć ogromna (miliardy). Św. Brygida Szwedzka wierzyła, że jest ich 10 razy więcej niż wszystkich pokoleń ludzkich. Do ilości aniołów należy jeszcze dodać mnogość aniołów upadłych. Wśród aniołów jest hierarchia, co do stopnia chwały mierzona odległością do Boga. Ciekawe, w jaki sposób uzyskiwali swoją godność? Czy był to dar, czy musieli czymś sobie na tę godność zasłużyć?  Hierarchia aniołów składa się z aniołów, archaniołów, książąt, tronów, cherubinów, serafinów i jeszcze z innych podziałów (chóry anielskie, mocarstwa, potęgi). Niektórzy ojcowie (św. Jan Chryzostom, św. Dionizy, św. Tomasz) starają się odpowiadać na powyższe pytania. Uznajemy wiele aniołów i mistrzów, których Stwórca świata, Bóg, przez słowo uszeregował (Atenagoras z Aten 133–190); Chociaż nie widzimy objawień aniołów, to przecież, że są aniołowie, wiemy z wiary i czytamy, że wielu ludziom się ukazali (św. Augustyn). W dzisiejszej dobie odpowiedzi te stają się coraz mniej wiarygodne.

      Z czasem anioły zostali zaakceptowani i przyjęci jako pośrednicy duchowi. Od 360 r. wprowadzono zwyczaj ich czczenia. Z racji funkcji jakie pełnią oraz nałożonej na nich treści teologicznych są figurami duchów czystych, nieskazitelnych grzechem, przebywające blisko Boga. Nawet gdybyś mnie zatrzymał, nie będę spożywał twojego chleba. Natomiast jeśli chcesz przygotować całopalenia, złóż je dla Pana (Sdz 13,16). Paweł wykorzystuje literacką figurę anioła pisząc w liście do Galatów: mnie przyjęliście jak anioła Bożego, jak samego Chrystusa Jezusa (Ga 4,14). Ponieważ Bóg jak i aniołowie są rozpoznawani jedynie przez swoje działanie, a działają według jednej woli, to w sumie wiadomo kto działa. Wydaje mi się, że wspólna wola duchów czystych jest kluczem zrozumienia i akceptacji aniołów. Anioły stali się stałymi mieszkańcami Niebios. Wykreowane figury nabrały realnego istnienia.  Przeświadczenie o ich realnym istnieniu jest bardzo mocno osadzone w umyśle człowieka.  Teologia prymitywna i ludowa zrobiła z nich „anioły papierowe i choinkowe” (Cz. Bartnik Dogmatyka s. 459).

          Aniołem (posłańcem) został nazwany też Jan Chrzciciel: Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną (Ml 1,3).       

          Wielowiekowa kultura jest nasączona aniołami. Musi upłynąć wiele lat, aby wykorzenić z umysłu ludzkiego realność aniołów na rzecz pięknych ozdób Niebiańskiego świata. Sam Bóg wykorzystuje je do objawień i kontaktów ze światem stworzonym. Istnieje ogromna literatura opisująca objawienia aniołów. Nie neguję tych wizji (np. ukazanie się św. Michała Archanioła na górze Gargano w królestwie neapolitańskim w roku 493). Postacie ukazujące się w wizjach są obrazami Boga działającego. Można powiedzieć, że anioły są znakami Bożego działania. Podobnie ujmuje tę tematykę Katechizm holenderski z roku 1966; Ch. Ehlinger, C. Westermann, K. Rahner). Aniołowie są niewidzialnymi promieniami Bóstwa (Maria od Jezusa). Przybierają oni różne postacie, najczęściej są postaciami ludzkimi. Św. Janowi z Maty ukazał się anioł w postaci pięknego młodzieńca (1213 r.).  Gemmie Galgani (1878–1903) ukazywał się anioł stróż z rozpostartymi skrzydłami. W perykopie: Anioł Pana zstąpił z Gilgal do Bokim i rzekł: Wywiodłem was z Egiptu i zaprowadziłem was do ziemi, którą poprzysiągłem dać waszym przodkom. Powiedziałem: Nie złamię przymierza mego z wami na wieki (Sdz 2,1); anioł przemawiał tak jakby mówił sam Bóg, a nie jako Jego wysłannik. Anioł Boży przynosi ratunek i zbawienie, czasami niemal całkowicie utożsamia się z Jahwe (Rdz 16,7.9.13; 24, 7.40; 31, 11.13; Wj 3, 2; 14, 19; 23, 20.23; Sdz 13,13). Przedstawia on Boga Jahwe, jest jakby Jego Obrazem (Cz. Bartnik Dogmatyka s. 170).

          Aniołowie sami nie czynili cudów. Werset: Wówczas Anioł Pana wyciągnął koniec laski, którą trzymał w swym ręku, dotknął nią mięsa i chlebów przaśnych i wydobył się ogień ze skały. Strawił on mięso i chleby przaśne (Sdz 6,21) należy  przyjąć, że sam Bóg to uczynił.

          Pismo święte z jednej strony przedstawia anioły jako duchy dobre, a z drugiej strony: rzekł do Anioła, niszczyciela ludności (2 Sm 24,16); Dawid widząc, że Anioł zabija lud (2 Sm 24,17); Tejże samej nocy wyszedł Anioł Pański i pobił w obozie Asyryjczyków sto osiemdziesiąt pięć tysięcy ludzi. Rano, kiedy wstali, oto ci wszyscy byli martwymi ciałami (2 Krl 19,35); przy czym Anioł Pański będzie szerzył spustoszenie we wszystkich granicach Izraela (2 Krn 21,12); i rzekł do Anioła-niszczyciela (2 Krn 21,15) itd. Wszystkie te perykopy są ludzkim ujęciem Boga karzącego. Jednak Bóg nikogo nie karze. Słowa świadczące o karze Boga są ówczesną interpretacją na bazie ówczesnej mentalności Żydów. Łatwiej było mówić, że Bóg ukarał, niż wytłumaczyć fakt, że zło doprowadza się do samozniszczenia. To nadużycie powtarza się w wielu miejscach Pisma świętego. Trudno zgodzić się z katechezą katolicką, która naucza w głównych prawdach wiary: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro nagradza, a za zło karze.

          Aniołom przypisuje się doskonałą wiedzę. Można zgodzić się z tym poglądem, bo jest to wiedza samego Stwórcy. Kiedy aniołowie mieli wolną wolę mogli odwrócić się od Stwórcy. Gdyby ją mieli obecnie, to istnieje prawdopodobieństwo, że i teraz mogliby to uczynić. Tak się jednak nie uważa. Jeżeli to prawda, to musiało się coś wydarzyć, co zmieniło wolną wolę aniołów na wolę wlaną przez Boga. Katecheza głosi, że aniołowie nie mogą stwarzać ani czynić cudów własną mocą. Oczywiście, bo są oni jedynie konceptualnym narzędziem Boga.

           Niektórzy Żydzi uważają, że człowiek, szczególnie gdy jest Żydem, stoi wyżej od aniołów. Tym samym znoszą z pierwotnego piedestału  istoty anielskie.

           Kiedy odmawiamy Anioł Pański, modlitwę do Anioła Stróża to nasze modlitwy są skierowane do samego Ojca Niebieskiego i do Jego Opatrzności. Ze względu na duchowy charakter i piękno przekazu modlitewnego nie należy z nich rezygnować pomimo zmiany poglądów.

            Być może czyste dusze ludzkie stanowią anielskie wojsko?. Myśl ta powinna być teologicznie rozpracowana przez uczonych duchownych i Kościół.

 

9. Pojęcia, materia

          Generalnie pojęcia naukowe, filozoficzne i religijne nie odzwierciedlają rzeczywistości, lecz stanowią tylko fikcje stworzone przez człowieka w celu orientacji teoretycznej i praktycznej (Fikcjonalizm niemieckiego filozofa Hansa Vaihingera 1852–1933). Praktycznie wszystko jest tajemnicą. Pojęcia są wieloznaczne. Możemy jedynie przybliżać się do prawdy. Nigdy jej jednak nie osiągniemy. W Świat zaszyfrowana została „nieskończoność poznawcza”. Nieskończoność to atrybut Boski. Ona to dowodzi, że Świat jest pochodzenia Boskiego.

          Hagiografowie (autorzy Pisma świętego) używali liczb symbolicznych chcąc wyrazić niemoc w precyzyjnym odczytywaniu spraw Bożych. W nich ukryta jest prawda. Jest ona zamazana i dostępna jedynie dla nielicznych, którzy mają do tego uprawnienia. Wielkie liczby, choć skończone, mają zasięg nieskończony, przez co przekraczają ludzkie możliwości zliczenia: A liczba ich była miriady miriad i tysiące tysięcy (Ap 5,11).

          Trudno jest zdefiniować, „czym” jest człowiek, „kim” jest, jakie są jego fundamentalne struktury i jaka jest jego właściwa historia – od zaistnienia po trwanie po śmierci […] „Człowiekiem” wreszcie może być nazwany jakiś twór pradawny, jakaś istota praludzka, pramałpa, małpolud, prymitywny homo sapiens, a także niedościgniony przypadek człowieka w postaci Jezusa z Nazaretu (Cz. Bartnik Dogmatyka, s. 360–361).

         Podobnie tajemnicą są takie pojęcia jak: materia, energia, siła, próżnia, osoba, dusza, energia duchowa itd.

          Czesław Bartnik w swojej książce Dogmatyka napisał: odrzuca się już dogmat: natura horret vacuum (natura nie znosi próżni) – nie wiemy bowiem, co to jest próżnia, może tylko pola materii o zerowej aktywności lub relacyjności (s. 377). Jak sądzę słowo „dogmat”  użył w sensie ogólnym.

          Niektóre pojęcia religijne (anioł, szatan, grzech pierworodny), przekazywane z pokolenia na pokolenia, bez żadnych zasadniczych zmian, stają się fundamentem światopoglądowym. Zakorzeniają się tak mocno w psychice człowieka, że trudno je zmienić czy wykorzenić.   

          Przekazywana w młodości wiedza religijna, podparta autorytetami rodziców i Kościoła, mocno usadawia się w umyśle. W dziecku dokonuje się niejako teofania (objawienie się Boga), własna kreacja idei Boga (często bardzo obrazowa), postaci duchowych (aniołów, szatana, duchów).  Po latach, trudno jest wykorzenić nawet te informacje, które poddawane są obecnie krytycznej ocenie. Lęk przed ewentualnym grzechem stawia zaporę psychiczną nie do przebycia. Im osoby starsze, tym nieufniej akceptują nowe trendy.

 

Materiato byt fizyczny poznawalny zmysłowo. W różnych działach fizyki i innych nauk przyrodniczych używa się różnych definicji materii. Między innymi: materia to wszystkie obiekty, które mają masę spoczynkową różną od zera (definicja ta może budzić wątpliwości). W mikroświecie materia przypomina zachowanie się fali, i odwrotnie. W istocie materia jest postacią energii, która wykazuje jej przymioty.        

          Im głębiej sięga się w strukturę rzeczywistości, tym mniej jest ona poglądowa. Można powiedzieć, że traci się jej obraz. Wśród fizyków nie ma zgodności dotyczącej definicji materii. Odkryli, że elektrony nie są materią w żadnym sensie. Mogą być równocześnie falą i cząstką, a każda z tych postaci ma inne właściwości, które powinny wykluczać istnienie tej drugiej postaci. Można powiedzieć, że właściwości cząstek zależą od przyjętej perspektywy badania (obserwatora), a nie przez to jakie one są z natury czy swojej istoty.  Ciągle jeszcze nikt nie może dać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czym jest materia (Jostein Gaarder, Świat Zofii). Od początku XX wieku ścierają się ze sobą różne poglądy. Czy materia jest cząstką, falą, a może polem sił lub polem energii? Do mnie przemawia pogląd, że struktura materii oparta jest na skwantowanych polach energetycznych wzajemnie na siebie oddziaływujących. Masa jest własnością cząstek nabywaną przez oddziaływanie ze sobą pól kwantowych. Teoria głosi, że cząstki występujące w przyrodzie – kwarki i leptony – posiadają masę dzięki oddziaływaniu z hipotetycznym polem Higgsa, jakby rodzajem „oporów ruchu”, którego nośnikami są bozony Higgsa (obecnie bozony te są poszukiwane w gigantycznym akceleratorze Large Hadron Collider (LHC) do badania najmniejszych cząstek materii. Masa protonu i neutronu składa się głównie z energii wiązania się kwarków i utrzymania ich w małej objętości (wg zasady równoważności Einsteina). Sama masa kwarków stanowi zalednie 2 % masy protonu czy neutronu.      

          Louis de Broglie (1892–1987) jak i Albert  Einstein wyrażali sugestię, że masa i światło są dwiema postaciami energii. Według hipotezy pierwszego, na poziomie elementarnym, materia może zachowywać się jak cząstka lub jak fala. Clinton Joseph Davisson (1881–1958) i Lester Halbert Germer (1896–1971) wykazali, że elektrony istotnie mają dwie cechy charakterystyczne dla fal – ulegają dyfrakcji i interferencji, a długość fali odpowiada ściśle energii cząstek. Mimo zastosowania falowej teorii elektronów w mikroskopie elektronowym, Louis de Broglie’owi nigdy nie udało się udowodnić, że cząstka jest w istocie zlokalizowaną falą. W 1900 roku Max Karl Ernst Ludwig Planck przedstawił wyniki swych prac nad teorią promieniowania ciała doskonale czarnego. Z teorii Plancka wynikało, że materia nie może wypromieniowywać energii inaczej, niż w określonych porcjach, zwanych kwantami. Z punktu widzenia teorii kwantowej cząstka nie ma położenia. Erwin Schrödinger (1887–1961) uważał, że elektron to fala stojąca, istniejąca w otoczeniu jądra atomowego. Różne fale stojące odpowiadają różnym poziomom energetycznym. Max Born (1882–1970) uważał, że elektron nie jest ani cząstką, której położenie w przestrzeni wyznaczają trzy współrzędne, ani też falą trójwymiarową, podobną do fali morskiej. Wysunął hipotezę, że fala elektronu jest tylko miarą prawdopodobieństwa pojawienia się elektronu w danym punkcie. Stwierdzono, że elektrony nie mogą być uważane za obiekty materialne. Sposób, w jaki przechodzą przez kryształy, wykazuje, że posiadają naturę falową. Cząstka elementarna nie ma nic wspólnego z potocznym wyobrażeniem małej grudki materii. Jest ona raczej podobna do kłębka fal (Michał Heller, ur. 1936). Być może należy oprzeć się na kwantowej teorii grawitacji (J. Hartle i S.W Haking, model H-H) w wyjaśnieniu struktury materii? Na bazie zdobytej wiedzy i intuicji przychylam się do stwierdzenia: pole grawitacyjne, które jest, realnie istnieje, może być rodzajem pola elektromagnetycznego o charakterystycznych dla siebie właściwościach. Być może trzeba szukać powiązania tych pól na bazie ich kwantowej struktury oraz kwantowych oddziaływań jądrowych (oddziaływania elektrosłabe). Do dalszego rozwoju teorii kwantowych przyczyniły się prace Paula Adrien Maurice Diraca (1902–1984), którego dziełem jest m.in. stworzenie podstaw elektrodynamiki kwantowej (1927 r.) oraz skonstruowanie relatywistycznego (czyli zgodnego z zasadami szczególnej teorii względności Einsteina) równania falowego dla elektronu, zwanego równaniem P.A. Diraca (1928 r.). Równanie to wyjaśnia m.in. istnienie wewnętrznego momentu pędu (czyli spinu) elektronu. Enrico Fermi (1901–1954) wykazał, że nuetrina są cząstkami pozbawionymi masy. Obecnie badania udowodniły, że posiadają bardzo małą masę, około milion razy mniejszą od masy elektronu.

          Podczas zderzenia materii z antymaterią, np. elektronu z pozytonem (odkryty przez C.D. Andersona w 1931 r.) uwalnia się energia w postaci kwantów – promieniowanie gamma. Jak potwierdzają doświadczenia, następuje anihilacja (znikanie) materii (teoretycznie anihilację opisał Paul Adrien Maurice Dirac). Materia znika, dematerializuje się. Podczas przechodzenia podobnych kwantów w pobliżu ciężkich jąder atomowych następuje proces odwrotny – kreacja materii. W fizyce znane są cząstki wirtualne, które pojawiają się i natychmiast znikają dzięki fluktuacjom kwantowym (efekt Casimira – zjawisko fizyczne przyciągania pomiędzy dwiema pozbawionymi ładunku elektrycznego płytami wykonanymi z przewodnika spowodowane różnicą ciśnienia oddziałujących na nie cząstek wirtualnych). Struktura kwantowa lub falowa materii w gruncie rzeczy mówi o tym samym. Materia nie ma substratu materialnego – idealizm energetyczny. Materia jest tylko formą energii. Wilhelm Ostwald (1853–1932), niemiecki fizyk i chemik, głosił pogląd filozoficzny zwany „energetyzmem”, przez który tłumaczył wszelkie zjawiska przyrody jako przemiany energii pozbawionej właściwości materialnych, następnie zaś (pod wpływem atomizmu) jako przemiany materii w energię i na odwrót. E. Mach (1838–1916) zanegował całkowicie istnienie materii, jako obiektywnej rzeczywistości. Robert Grosseteste (średniowieczny filozof, teolog, profesor Uniwersytetu Oksfordzkiego, biskup Lincolnu ur. 1175 r w Stradbroke, zm. 1253 w Buckden) uważał światło za pierwotną postać energii, a prawa jego rozchodzenia się za prawa tworzenia się świata materialnego. Ciekawym elementem filozofii Roberta Grosseteste jest jego pogląd na stworzenie świata – według niego świat powstał z jednego punktu, który następnie rozszerzał się we wszystkie strony. Współcześni badacze dostrzegają w tej koncepcji preintuicję teorii Wielkiego Wybuchu.

          „Cząstki elementarne nazywane są «materialnymi» jedynie «przez grzeczność»” (Willard Van Quine 1908–2000). Struktura energetyczna materii daje nam złudzenie substratu. Skupiona energia przyjmuje właściwości materii, jakie my powszechnie znamy (masa, pęd, kolor, grawitacja). Zgodnie z teorią względności – jak twierdził Einstein – masa ciała jest miarą jego energii. Na gruncie fizyki – na obecnym etapie jej rozwoju – termin «materia» właściwie już nie występuje […] Coraz częściej termin «materia» zastępowany jest przez «masę» (L. Wciórka, Filozofia przyrody 1993, nr 7, Papieski Wydział Teologiczny, Poznań).

          Współczesna fizyka w pełni potwierdziła opinię Emmanuela Kanta, wykazując, że rzeczywistość znajduje się w stanie ustawicznej ucieczki, że jedne cząstki wyprzedzają drugie i w końcu istnieje tylko tajemniczy przepływ energii (André Frossard).

          Materia jako pojęcie zdematerializowała się. Tym aksjomatem (stwierdzeniem bez udowodnienia) mogę odrzucić jednoznacznie „materializm” i całą dyskusję na temat wieczności materii. Problemu nie ma, bo nie ma materii. Jednym założeniem odcinam połowę „tortu” światopoglądowego. Wobec przyjętego stanowiska, w dalszej części opracowania, praktycznie brakuje odniesień do materializmu. Osłabiam również niektóre poglądy na temat kreacji materii z niczego, które próbowały ratować zasadę zachowania energii (w zamkniętym układzie ciał (izolowanym) całkowita energia układu nie ulega zmianieH.L. Helmholtz 1847) przez udowadnianie, że świat nie jest układem zamkniętym, idealnie izolowanym. Brak takiego układu nie pozwala na zastosowanie zasad zachowania energii, pędu, momentu pędu, ładunku, spinu, liczby cząstek ciężkich (liczba barionowa) itd. Nie podzielam prac G.J. Noan’a (z niczego nie może powstać nic, ale nicość może zrodzić coś i anty coś) oraz Bondiego, Hoyle’a na temat powstania materii z niczego. Ex nihilo nihil – z niczego nic nie powstaje (Lukrecjusz, 99–55 p.n.e). Swoje zdanie na ten temat przedstawiam przy opisie stwarzania świata. Bliskie mojemu poglądowi są stanowiska filozofii idealistycznej.

 

 

         

 

 

 

 

 

 

8. Powołanie człowieka

          Pismo św. obrazuje powołanie człowieka w słowach: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,  na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27). W tym jednym akcie (kreacjonizmu) zawarta jest ewolucja  istoty człekokształtnej jak i jego uduchowienie. Ponieważ nie mamy świadków tego szczególnego powołania człowieka, możemy jedynie obrazować to wydarzenie. Każdy ma prawo wyobrażać sobie na swój sposób to zdarzenie. Poniżej przedstawiam tego własny obraz .

          Powołanie człowieka (ludzi) dokonało się w sposób tak cudowny, jak powołanie świata do istnienia. W wybranym dniu, jednym aktem, w jednej chwili i w jednym określonym miejscu Bóg przebóstwił (kreacjonizm duchowy) stworzenia człekokształtne, wybranej populacji właściwie uformowanej (rozum, wola),  obdarzając je swoją naturą (trzeci wielki cud Stwórcy). W jednej chwili dzieci i osobniki dorosłe uzyskały status człowieka. Nie było więc mowy, aby jeden osobnik (dziadek, ojciec, syn) był człowiekiem, a drugi zwierzęciem. Przedstawiony obraz powołania człowieka jest podobny do zesłania Ducha Świętego na apostołów. Takie rozumowanie jest w zgodzie z opisem biblijnym (Rdz 1,26; 2,7). Wyjaśnia też dalsze losy Kaina, który po zabiciu brata Abla odszedł do kraju Nod (Rdz 4,16), w którym żyli inni ludzie. Podobnej teorii przychylni byli tacy naukowcy jak: B. Radomski, J. Pastuszka, A. Słomkowski, E. Dąbrowski, A. L. Szafrański.

          Teoria powyższa ma jednak swoich przeciwników. Twierdzą oni, że nie może być dusza dodana do ciała zwierzęcego. Istota człekokształtna, nawet w ostatnim momencie ewolucji nie była jeszcze w dzisiejszym rozumieniu człowiekiem. Dopiero gdy Bóg tchnął ducha swojego w istotę człekokształtną stworzył człowieka. Dobrze to obrazuje Pismo święte: wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (Rdz 2,7).

          Z całą pewnością świat duchowy człowieka nie rozwinął się ze świata instynktów zwierzęcych, czy duszy zwierzęcej. To Bóg w ciało ludzkie tchnął ducha: tchnął w jego nozdrza tchnienie życia (Rdz 2,7).  Tym samym człowiek otrzymał szczególną pozycję względem innych stworzeń: Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,  i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz?  Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich,  chwałą i czcią go uwieńczyłeś. Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich;  złożyłeś wszystko pod jego stopy (Ps 8,5–7).

          Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie, a członki każdego z was nie ja ułożyłam (2 Mch 7,22). Słowa matki machabejskiej akcentują, że poczęte dziecko jest zawsze objawieniem się Boga, niezależnie czy rodzice w Niego wierzą i Go oczekują. Bóg powinien być tak bliski człowiekowi, jak człowiek dla człowieka.

          Protagoras (ok. 480–410 przed Chr.) głosił: człowiek jest miarą wszystkich rzeczy. Człowiek jest u szczytu wszystkich stworzeń tego świata, ponieważ został stworzony na obraz Boga (Rdz 9,6) i łączy w sobie rzeczywistość cielesną z duchową. Liczne są cuda natury, ale pośród nich wszystkich największym cudem jest człowiek (Sofokles 496–406 przed Chr.).

          Przez naturę duchową jesteśmy obrazami Stwórcy, jego dziećmi:  Bóg uczynił człowieka obrazem swej własnej wieczności (Mdr 2,23). W zależności na co zwracamy uwagę, widzimy w sobie albo człowieka, jako istotę materialną albo istotę duchową. W apogeum możemy zobaczyć samego Stwórcę. Można też pozostać nieświadomym lub biernym wobec odbicia Boga.

          Dusza jest bytem niematerialnym pochodzącym z innej, niewidzialnej rzeczywistości. To dar od Boga jako Jego „tchnienie”. Jest ona obrazem natury Boga. Czy dusza jest substancjalna? Nawet gdyby była, choć niecielesna i niematerialna, trudna jest do ogarnięcia przez zmysły. Trudno jest znaleźć słowa, które by jasno definiowały to pojęcie, ze względu na to, że nie znamy do końca przymiotów świata nadprzyrodzonego. Z tego też powodu, w latach siedemdziesiątych teologia zachodnia zaczęła unikać terminu „dusza”. Uważam, że jest to wielki błąd. Idea „duszy” jest przedmiotem wiary. Bez duszy człowiek byłby tylko stworzeniem rozumnym. Dusza jest znamieniem natury Bożej. Przez nią człowiek przynależy do świata transcendentnego. Sprawia, że człowiek staje się wieczny. Jest komunikantem, drogą, która nas łączy ze światem transcendentnym, z Bogiem. Dusza czyni człowieka zdolnym do miłości. Pochodzenie duszy od Boga zapewnia mu świętość i podobieństwo do swego Stwórcy. W chwili stworzenia staje się istotą należącą do dwóch wymiarów (przyrodzonego i nadprzyrodzonego), dzięki czemu człowiek jest zawsze partnerem Boga. W człowieku została zapodmiotowana przez Boga rzeczywistość transcendentna, która w planie zbawczym Boga, jak i przyszłej historii zbawienia związana została ściśle z posłannictwem Chrystusa. Dzięki tej strukturze człowiek w realizowaniu swej osoby nastawiony jest na transcendencję, duchowość; urzeczywistnia w sobie rzeczywistość sakramentalną nawet wtedy, gdy sobie tego nie uświadamia. W głębi serca człowiek potrzebuje i poszukuje transcendencji, modlitwy, spotkania z Bogiem. Zastanawiające jest, że człowiek ma już w sobie potrzebę wiary. To dar (łaska) z którym się rodzi. To różni człowieka od innych stworzeń. Bóg jest człowiekowi potrzebny do egzystencji już tu na ziemi. Kto nie ma takich potrzeb jest z pewnością rozregulowany wewnętrznie, zaprogramowany na nicość. Świat materialny, wcześniej lub później, w gruncie rzeczy go oszuka. Nie znajdzie prawdziwego szczęścia. Pozostanie na poziomie istot człekokształtnych wysoko zorganizowanych.

          Sensem człowieka jest miłość: będziesz miłował bliźniego jak siebie samego (Kpł 19,18). Jest ona ze swej istoty komunijna. Spełnia się już przez samo udzielanie się innej osobie. Słowa te powtórzy później Chrystus. Człowiek jest jedynym stworzeniem na tej ziemi, którego Bóg chce dla niego samego, z którym chce się zaprzyjaźnić i związać (przymierze) odwzajemnioną miłością.

          Stwórca przekazał nam swoją wolę przez Objawienie: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz Niebieski (Mt 5,48).

          Nie ma człowieka, który by nie był wezwany do czegoś bardzo ważnego. Każdy człowiek ma swój los do wygrania i każdy [też] umrze za swój własny grzech (Pwt 24,16).

          Bóg dając człowiekowi możliwość wyboru, zrezygnował z determinizmu. Mówiąc prościej, Bóg nie określił naszych zachowań. Dopuścił nawet sprzeciw  przeciw sobie i możliwość  zranienia. Nasze zachowania nabierają więc pewnego statystycznego charakteru. Wiadomo dokąd zmierzamy, ale każdy robi to na  swój własny sposób. Bóg jednak opiekuje się człowiekiem (Opatrzność Boża). Opieka ta nie polega jednak na tym, że za każdym razem człowiek tonący zostanie wyciągnięty z wody, ale na stałej duchowej komunikacji między człowiekiem a Bogiem. To jest potrzebne człowiekowi bardziej niż chleb, bo jak mówi Biblia: nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana (Pwt 8,3; Mt 4,4; por. Łk 4,4). Bóg zwraca się do każdego człowieka osobiście w drugiej osobie: „Ty”. Wiele osób uważa, że najlepiej zwracać się do Boga bezpośrednio. Bóg na pewno usłyszy nasze wołanie. Ważna jest nasza postawa wobec Niego.  Czymże jesteśmy, my ludzie? Na początku życia tylko stworzeniami. Dalszym życiem możemy zbliżać się do Boga, ale i wtedy, tym bardziej, powinniśmy zachować odpowiednią postawę (pokorę).

          W przeciwieństwie do wiedzy, mądrości nie da się nauczyć: A skąd pochodzi mądrość i gdzie jest siedziba wiedzy? Człowiek nie zna tam drogi,   nie ma jej w ziemi żyjących. […] Skąd więc pochodzi mądrość i gdzie jest siedziba wiedzy? (Hi 28,1213). To ona bierze człowieka w posiadanie, kształtuje go, jest źródłem jego dobrych postaw i czynów. Najlepszą szkołą mądrości jest samo życie: nabywaj mądrości, nabywaj rozwagi (Prz 4,5). Oświecenie może nadejść jedynie za zgodą Ojca. Terencjusz mawiał: jestem człowiekiem i nic, co ludzkie nie jest mi obce.

          Choć musimy pracować dla zarobku, interes nie powinien być celem ostatecznym. Żadne luksusy ani sława czy władza, ani wymyślne rozrywki nie wypełnią braku miłości ani nie zagłuszą na dłuższą metę poczucia bezsensu. Według Sartre’a człowiek czuje się obco w świecie, który nie ma sensu. Poczucie, że człowiek jest obcy w świecie, pociąga za sobą uczucie rozpaczy. Cóż piękniejszego, niż być w pełni panem samego siebie, popędy uczynić doskonale posłusznymi sługami miłości i uszanować w pełni ich fundamentalną celowość.

          Droga do doskonałości polega na tym, że człowiek jest coraz mniej zdolny do zła. Każdy dobry czyn ma w sobie jakąś moc oczyszczającą. Dobra powinno się szukać, wtedy przyjemność pojawi się niejako automatycznie. Kiedy Bóg zsyła na nas coś złego, to jednocześnie udziela łaski, która sprawia, że to zło nas nie niszczy, lecz przeciwnie – przyczynia się do naszego dobra. Umacnia nas, aby zło owocowało dla dobra. Wartość moralną ludzkiego czynu mierzy się wielkością dobra, a nie wielkością pokonanych trudności. Trudniejsze sytuacje weryfikują wartość człowieka. Bóg, może nas uzdolnić do tego, że nawet sytuacje bezsensowne i nierozumne będziemy przyjmowali w sposób głęboko sensowny i rozumny.

          Człowiek, który zawarł związek małżeński, jak i samotny może żyć pełnią życia, mimo niespełnionych pragnień.   

          Wrogość zamyka na racje drugiej strony. Skierowana przeciwko ludziom nigdy nie jest usprawiedliwiona. Należy życzyć każdemu człowiekowi, aby pod koniec życia mógł powiedzieć tak jak św. Paweł w Drugim Liście do Tymoteusza: W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem (2 Tm 4,7).

          Kiedy człowiek został powołany jako istota przez Boga wyróżniona, można przypuszczać, że w momencie powołania był duchowo czysty jak kryształ.  Pismo święte obrazuje to jako powołanie Adama i Ewy. To co Pismo nazywa Rajem należy rozumieć jako idealny stan pierwotnej duchowej relacji człowieka z Bogiem. Być może człowiek pierwotny odbierał Boga mistycznie. Tego nie wiemy. 

          Bóg dając człowiekowi naturę duchową wyróżnił go względem innych zwierząt. Przede wszystkim zapewnił mu wieczność. Kolejnym wielkim darem była wolność. Nie wszyscy rozumieją to pojęcie, a szkoda, bo to jest dar niezwykły. Bóg dał nam prawo wyboru, w tym nawet możliwość odwrócenia się od Niego!

          Dopiero człowiek wolny jest zdolny odwzajemnić Miłość Bogu. W innym przypadku byłaby to miłość niewolnicza. Kiedy staliśmy się dziećmi Bożymi, to siłą rzeczy możemy być Jego dziedzicami. Korzystamy z dobrodziejstwa Bożego, możemy sami przekształcać Świat. Stajemy się w ten sposób współtwórcami naszego Stwórcy. Od nas tak wiele zależy. Jesteśmy bytem niemal doskonałym!

          Jeżeli tak dużo od nas zależy, to musimy być zarazem odpowiedzialni. Odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale za wszystko co czyni człowiek. Bóg dając nam tak wielką plenipotencję oczekuje od nas właściwego zachowania. Jako dziedzice mamy posiąść Niebo. Być może w ekonomii Bożej czekają na nas zadania niezwykłe? Mamy być pomocnikami Stwórcy. Sama myśl o tym powoduje, że mamy za co Boga miłować.

         Mijały lata. Człowiek organizował sobie życie jak umiał. Fundamentalnym celem każdej istoty żywej jest przeżycie. Walka o byt, przetrwanie, powodowało potrzebę ciągłego wojowania. Tak powstawały różnice między silniejszym a słabszym, zdolniejszym a głupszym, ambitniejszym a zachowawczym. Powstawały struktury społeczne. Między plemionami stale toczyły się wojny. Wielu mężczyzn ginęło. Niektóre osoby zajmowały miejsca przywódcze. Koniecznością stało się uporządkowanie życia społecznego. Jednocześnie od samego początku składano Bogu ofiary i należną Mu cześć: Wtedy zaczęto wzywać imienia Pana  (Rdz 4,26).

          Niestety, od początku człowiek wykorzystywał Boga do swoich partykularnych interesów. Bogiem straszono innych. W umyśle zapamiętywany był obraz Boga na wzór cesarza, który miał władzę. Jednocześnie tworzył się coraz większy kult Boga.

7. Istota człekokształtna

 

          Od pierwszej komórki życiowej ewolucja doprowadziła do wykształcenia istoty człekokształtnej. Istota ta miała już wykształcony umysł. Rozum jest zdolnością umysłu do logicznego myślenia, kojarzenia oraz do tworzenia obrazów i pojęć abstrakcyjnych. Można postawić pytanie, czy istoty żywe, poza człowiekiem, mogą w sobie rozwinąć podobne zdolności? W zasadzie należy odpowiedzieć twierdząco. Rozum jest wynikiem ewolucji. Brak podstaw, aby myśleć inaczej. Należy więc spodziewać się, że w przyszłości powstaną nowe twory o inteligencji równej inteligencji człowieka. Człowiek, jako istota zwierzęca, żywa, dalej podlega ewolucji. Jaka będzie więc przyszłość?

          Gdy powstała już istota człekokształtna wysoko zorganizowana, Stwórca tchnął w nią swoją naturę duchową (trzeci wielki cud Stwórcy): tchnął w jego nozdrza tchnienie życia (Rdz 2,7); w Jego ręku tchnienie życia i dusza każdego człowieka (Hi 12,10). On sam nas stworzył, my Jego własnością, jesteśmy Jego ludem, owcami Jego pastwiska (Ps 100,3). Tym samym, mimo, że człowiek jest pochodzenia zwierzęcego został wyróżniony do nieprawdopodobnej godności. Stwórca dał mu to, co do Niego przynależy, co stanowi Jego Istotę. Mimo, że człowiek wywodzi się od zwierząt, przez naturę duchową stał się bytem niemal doskonałym.

          Obserwując świat zwierzęcy, dostrzegamy w nim ciągłą walkę o pożywienie i czujność przed wrogami naturalnymi. Można postawić pytanie, dlaczego w taki sposób Bóg urządził ten świat, że prawie wszyscy wzajemnie się zjadają? Towarzyszy temu ból i okrucieństwo. Wiele osób jest wrażliwych na cierpienie zwierząt. Mają pretensje do Stwórcy, że tak ten świat urządził. Czują się bardziej sprawiedliwi i miłosierni niż sam Bóg. Uważają, że nie jest to dobry pomysł Boga. Oni by ten świat urządzili inaczej. Wydaje mi się, że gdyby przeprowadzić solidne badania naukowe na temat: czy można by było stworzyć Świat doskonalszy niż jest, to wnioski byłyby po stronie Stwórcy. Żeby świat reprodukował się i powstawało nowe życie, musi on ciągle obumierać. Instynkt walki jest koniecznością biologiczną. Czy dobre jest dane prawo przyrody? Trudno z tym dyskutować. Ono takie jest. Musimy zaufać Stwórcy, że jest ono zasadne. Wszystko, co Bóg stworzył jest dobre.Ocena ta, pochodzi z Objawienia Bożego: a Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre  (Rdz 1,12.19). Polemizowanie z Bogiem odnośnie Jego nadanych praw jest nie na miejscu. Nie rozumiejąc do końca spraw Bożych, możemy jedynie przypuszczać, że tak być powinno. Z ludzkiego punktu widzenia powinniśmy cieszyć się, że jesteśmy przez Boga wyróżnieni od świata zwierzęcego. Radość ta powinna wyrażać się naszą wdzięcznością do Stwórcy. Może Bogu chodziło o to, abyśmy mieli właśnie taką refleksję. Bóg chce być szukany i adorowany. Zwierzę nic o Nim nie wie. Każde zwierzę od urodzenia jest, czym jest, człowiekiem trzeba się dopiero stać (Johann Fichte 1762–1814).Zwierzęta żyją według praw natury; tylko człowiek sam sobie nadaje prawa regulujące życie społeczeństwa. Rola zwierząt jest służebna wobec ludzi. Wszystko, co się rusza i żyje, niech wam służy za pokarm (Rdz 9,3).Człowiekowi do prawidłowego rozwoju potrzebne jest białko zwierzęce (kolagengłówne białko tkanki łącznej). Póki co, trudno jest zastąpić białka zwierzęce ich odpowiednikami roślinnymi. Mając wrażliwość ludzką nie powinniśmy znęcać się nad zwierzętami. Jeżeli zadajemy im śmierć, to musi być ona pozbawiona okrucieństwa. Zwierzę jako istota żywa, też ma swoją godność. Nasze zachowanie względem zwierząt świadczy o nas i o naszej wrażliwości. Pogląd, że organizmy żywe będą też zbawione, jest według mnie, czystą spekulacją. Organizmy żywe, poza człowiekiem, nie mają w sobie substancji transcendentnej – duszy. Nie wiedzą, co to jest sumienie, nie znają pojęć przyszłości, przeszłości itd. U nich nie ma pojęcia zła moralnego, wolnej woli, rozumu. Wszelkie dywagacje, a było ich sporo w historii, na temat dusz zwierząt, należy uznać za nieporozumienie. Człowiek może potwierdzić werbalnie, że ma samoświadomość, natomiast brak metody, by dowiedzieć się tego od zwierzęcia. Pogląd, że zwierzęta są po prostu żywymi maszynami jest również nieprawdziwy. Mają one swój „umysł”  na poziomie bodźców zewnętrznych, instynktu, komunikowania się, przekazywania sobie informacji np. o zagrożeniu. Zwierzęta również uczą się i zapamiętują. Nagminnie obserwuje się i podziwia „inteligencję” zwierząt. Zwierzęta okazują przywiązanie (do ludzi) i wzajemną przyjaźń. Zwierzęta zostały stworzone, by zaspokajać rozmaite potrzeby ludzkie. Wszystko istnieje dla człowieka (św. Bonawentura ok. 1207–1274); Gdyby ród człowieczy nagle zniknął, świat straciłby wszelki sens i zszedł na manowce (Francis Bacon 1561–1626).

6. Życie

 

          Życie pod względem praw przyrody jest zjawiskiem nieuzasadnionym. Dla człowieka jest taką samą tajemnicą, co istnienie Stwórcy. Różnica polega tylko na tym, że życie doświadcza się fizykalnie, a w Boga należy uwierzyć. Albert Szent-Györgyi de Nagyrápolt (1893–1986)  laureat Nagrody Nobla z biochemii w 1937 r. twierdził, że biologia jest nauką o zjawiskach nieprawdopodobnych. Uważał on, na przykład, że organizm żywy funkcjonuje na bazie reakcji, które są statystycznie niemożliwe. Wiedza o żywym układzie nie może być w pełni wyrażona w języku fizykalnym. Gdyby poznano wszystkie problemy biologii, nie zrozumiano by jeszcze przez to istoty życia. Energia powinna się rozpraszać (entropia powinna wzrastać). W organizmie żywym procesy zachodzą dokładnie odwrotnie. Istotną cechą życia, wywodzącą się z natury procesów metabolicznych, jest zdolność organizmów żywych do utrzymania wyższego poziomu uporządkowania, a więc niższej entropii niż otoczenie. Niezbędne do tego jest stałe pobieranie energii z otoczenia, a konsekwencją jest wzrost entropii otoczenia. Za utrzymanie stałego poziomu entropii organizmu żywego odpowiadają procesy metaboliczne w nim zachodzące. Tłumaczenie to, nie tłumaczy jednak inicjacji ani celowości procesów metabolicznych. W tym musi być jakaś Myśl. Rozwój świata biotycznego jest wynikiem istniejącego w organizmie żywego popędu twórczego (Johann Blumenbach 1752–1840).

          Eksperyment Stanleya Millera wykonany w laboratorium Harolda C. Ureya na Uniwersytecie Chicago w 1953 r., (polegał na symulowaniu hipotetycznych warunków środowiska wczesnej ziemi i zaistnienie ewolucji chemicznej, w jednym z eksperymentów Millera powstały aż 22 różne aminokwasy) mocno krytykowany, nie tłumaczy fenomenu życia. Same związki chemiczne nie gwarantują ożywienia materii.

          Świat organiczny jest reprodukowalny. Dlaczego materia się starzeje? Co obumiera? Co to jest pierwiastek życia materii?

          Arystoteles uważał, że byty ożywione biorą się z mułu i błota. Dzisiaj teoria samorództwa (abiogeneza) jest uważana przez większość uczonych za naiwną. Po pierwsze, materia ożywiona nie może pochodzić od materii nieożywionej. Zasada, że wszelka komórka może powstać jedynie z komórki (łac. omne vivum e vivo – wszystko co żywe pochodzi od żywego) jest wynikiem wieloletnich badań naukowych i do dnia dzisiejszego nie została zachwiana. Teoria samorództwa upadła na skutek braku pozytywnych doświadczeń. Nauka nie zna ani jednego faktu pozytywnego, który by dowodził, że kiedykolwiek zdarzyło się samorództwo. Nawet zmiana warunków przyrodniczych nie wystarcza do wytworzenia życia. Eksperymenty laboratoryjne ze światłem, ciepłem, wyładowaniami elektrycznymi przyczyniały się raczej do zaniku istniejącego życia. Hipoteza powstania życia przez przeniesienie zarodków z innych planet na Ziemię (panspermia: koncepcja wysunięta w początkach XX w. przez Svante Augusta Arrheniusa 1859–1927, według której zarodniki odwiecznej materii żywej, przenoszone przez promieniowanie świetlne, przedostały się na ziemię z wszechświata, dając na niej początek życia) również nie znajduje potwierdzenia.

          Z całej przyrody najbardziej zadziwia budowa ludzkiego oka. Oko i serce. Choć tak ważne, to tylko dwa spośród wielu organów ciała, w którym jest również centrala telefoniczna – mózg, telegraf bez drutów – ucho, przetwórnia pokarmów (procesy na zimno) – żołądek i wątroba, urządzenie oczyszczające – nerki, czy wreszcie aparat oddychania – płuca. Każdy z narządów spełnia ściśle określoną, wyspecjalizowaną funkcję, a wszystkie podporządkowane są nadrzędnej całości – sprawności i zdrowiu organizmu ludzkiego. Reakcje chemiczne, jakie zachodzą w żołądku przy przetwórstwie pożywienia są procesami na zimno. Odbywają się w niewielkiej przestrzeni i nie wymagają dużej energii. Cała tajemnica tkwi we własności materii i organów trawienia. Do tej pory nie wiadomo, na czym polega pamięć w mózgu czy myślenie? Skąd enzymy „wiedzą”, czym mają być? Na czym polega przekazywanie informacji w jądrze komórki przez DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy)?

          Gdyby zakłócić choćby jeden aspekt przyrody (np. zmienić stałą grawitacji, stałą Plancka) życie mogło być niemożliwe lub, gdyby było, byłoby zupełnie inne. Prawa fizyki uległyby zmianie. Może człowiek bardziej zbliżyłby się do zwierząt. Może świat nie jawiłby się w tak pięknych kolorach? Brandon Carter w 1973 roku wprowadził termin „zasada antropiczna” mówiąca, że fundamentalne stałe fizyczne definiujące Wszechświat (stała Plancka, prędkość światła, stała grawitacji itp.) mają dokładnie takie wartości, aby umożliwić powstanie życia, a w szczególności umożliwić pojawienie się człowieka na Ziemi. Sugeruje, że gdyby prawa fizyki były inne, nikt nie mógłby ich poznać, ponieważ pojawienie się inteligentnego obserwatora nie byłoby możliwe. Zwolennicy zasady antropicznej przedstawiają dowody, że minimalne zmiany stałych fizycznych, np. stałej Plancka uniemożliwiłyby istnienie Wszechświata w obecnej formie.

          Stworzenie nie może być wyżej usytuowane od swego stwórcy. Nie ma zaś żadnej wątpliwości, iż to, co mniejsze, otrzymuje błogosławieństwo od tego, co wyższe(Hbr 6,7).  Równy nie ma władzy nad równym (prawo rzymskie). Człowiek może stworzyć komputer, odwrotnie nie jest to możliwe. Badania laboratoryjne potwierdziły słuszność krytyki samorództwa. Można więc postawić kolejną tezę, że po uformowaniu się planety Ziemi, Stwórca (Absolut) powołał życie biologiczne w najprostszej postaci – pierwszej komórki (drugi wielki cud Boga). Niechaj ziemia wyda rośliny zielone: trawy dające nasiona, drzewa owocowe rodzące na ziemi według swego gatunku owoce, w których są nasiona […]. Niechaj się zaroją wody od roju istot żywych, a ptactwo niechaj lata nad ziemią, pod sklepieniem nieba! Tak stworzył wielkie potwory morskie i wszelkiego rodzaju pływające istoty żywe, którymi zaroiły się wody, oraz wszelkie ptactwo skrzydlate różnego rodzaju […]. Bóg uczynił różne rodzaje dzikich zwierząt, bydła i wszelkich zwierząt pełzających po ziemi (Rdz 1,11.20.25).

          Życie jest tajemnicą Boga i trudno uwierzyć, aby zostało ono kiedykolwiek wyjaśnione. Aby nastąpiło ożywienie materii musi pojawić się nadzwyczajny impuls, który nie należy do naszej rzeczywistości. Życie (jako pewien fenomen) pochodzi z zewnątrz naszej rzeczywistości i dlatego nie może być przez ludzkość rozpoznane.

          Osoby negujące pierwiastek boski przyjmują, bez udowodnienia, że pierwszy organizm albo się sam wykreował na ziemi na skutek przypadkowych reakcji chemicznych, albo jest przybyszem z kosmosu.

          Znamy mechanizm życia, jednak nie potrafimy poznać jego fenomenu. Życie polega na ciągłej ingerencji Stwórcy. Życie musi być stale, przez Niego podtrzymywane. Uczeni nie mogą sami  pobudzić życia w materii nieożywionej. To zjawisko jest wyłącznie prerogatywem i przywilejem Stwórcy. Teoria samorództwa żyjątek mikro (rationes seminales – racje nasienne w materii nieożywionej) Św. Augustyna nie przeszkadzała mu w przyjmowaniu prawdy, że Bóg stwarza wszelkie życie na ziemi. Życie jest fenomenem. Trudno ogarnąć go rozumem. Życie człowieka jest czymś jeszcze większym. Przez daną człowiekowi naturę duchową, życie jego staje się wieczne. To nieprawdopodobny dar. Inwestycja Boga, bo człowiek w niczym na niego nie zasłużył. Bóg daje każdemu jednakową szansę stania się godnym tego daru. Od człowieka będzie zależeć jakie miejsce zajmie u boku Stwórcy. Żyć będzie każdy, bo Bóg to wszystkim zagwarantował. Nawet ci, którzy Boga odrzucili otrzymają należną zapłatę, za trudy jakie musieli ponieść w życiu. Oni na Świat nie prosili się. Bóg o nich będzie pamiętał.

          Kiedy uformował się Wszechświat, Bóg wybrał planetę Ziemię i ożywił na niej materię w najprostszej formie, zdolnej do prokreacji (drugi wielki cud Stwórcy). Pojawiło się ono na Ziemi dopiero na pewnym etapie jej rozwoju. Najstarsze ślady życia, to mikroskopijne skamieniałości (podobne do sinic) z Warrawoona w rogowcach sprzed 3.5 mld lat w zachodniej Australii. Prekambryjskie jednokomórkowe cysty pochodzą sprzed mniej więcej 1.8 mld lat. Według dzisiejszej wiedzy, w kambrze ery paleozoicznej tj. ok. 550 mln lat temu, były już pierwsze bezkręgowce i koralowce.

          Świat organiczny, reprodukowalny, ewoluował przez miliony lat. Powstawały coraz bardziej skomplikowane organizmy zwierzęce jak płazy, gady i na końcu ssaki. Prawdą jest, że w teorii Darwina (O powstaniu gatunków) brakuje wielu kopalnych form przejściowych, ale trudno dziś nie uznać prawdy, że świat ewaluował. Obecnie znane jest okrycie wczesnego ludzkiego protoplasty (częściowy szkielet trzyletniej dziewczynki zagrzebany w mułach, nadano jej mię Lucy), hominida żyjącego sprzed 3.3 mln lat. Odkrycia dokonano w Etiopii. Było to ogniwo pośrednie pomiędzy małpą a dzisiejszym człowiekiem. Dalsza ewolucja poszła kilkoma drogami. Na terenie Europy żyją obok siebie Homo neandertalensis i Homo sapiens(najstarsze artefakty znaleziono w jaskini Tabun w górach Karmel. Odkryto tu ślady osadnictwa neandertalczyków i Homo sapiens); wykształcają się główne rasy ludzkie. Plejstocen w antropologii przypada na okres zwany paleolitem. Na końcu powstały istoty zajmujące naczelne miejsce w hierarchii świata biotycznego. Istoty te dysponowały wszystkimi atutami dzisiejszego człowieka. W DNA zapisane zostały jego cechy. Chcę podkreślić, że istoty człekokształtne były tylko wysoko rozwiniętymi zwierzętami. Nie miały w sobie pierwiastka duchowego (metafizyki) oraz sumienia, w którym osadzone jest prawo naturalne.  Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co ziemskie; duchowe było potem. Pierwszy człowiek z ziemi – ziemski, drugi Człowiek – z nieba (1 Kor 15,46–47).Aby te osobniki mogły zostać ludźmi musiało się wydarzyć szczególne wydarzenie – uczłowieczenie. Wydarzenie to zobrazowane zostało w Piśmie świętym jako powołanie pierwszych rodziców: Adama i Ewy.

          Zwierzę poznaje za pomocą zmysłów, człowiek podobnie. Obok poznania zmysłowego jest w człowieku jeszcze inna zdolność poznawcza  – rozum, która wyróżnia go od zwierząt. Człowiek poznaje istotę rzeczy (do pewnego stopnia). Tylko on może również rozpoznać swego Stwórcę i naczelne zasady rzeczywistości. Oprócz człowieka, żadne zwierzę nie ma świadomości własnego istnienia (intelektu).  Żadne zwierzę nie czyni też zła moralnego. W świecie zwierząt nie istnieją zasady moralne ani żaden kodeks postępowania (karny). Zwierzęta nie uśmiechają się ani nie płaczą (poza przypadkami fizjologicznymi). Nie ma w nich emocji i przeżyć duchowych. One nie rozumieją (choć mogą odczuwać) co to jest śmierć. Nigdy nie będą obchodzić np. rocznicy własnych urodzin.

          Możliwości człowieka są ogromne. Choć wiele utracił ze swoich pierwotnych możliwości, to drzemie jeszcze w człowieku wielka moc zjawisk paranormalnych. Hipnoza, która wydaje się działaniem nadzwyczajnym  drugiego człowieka, w zasadzie realizuje się przez własne możliwości psychosomatyczne. Hipnotyzer jedynie inicjuje, przez sugestię, proces psychosomatyczny. W transie hipnotycznym ujawniają się nieprawdopodobne możliwości człowieka. Warto wiedzieć, że za pomocą odpowiednich technik, można samemu wprowadzić się w stan hipnotyczny.  Autohipnozą tłumaczy się nieraz genezę stygmatów, co świadczy o jej wpływie na zjawiska autonomiczno-fizjologiczne. Niekiedy wiązano hipnozę z takimi zjawiskami religijnymi jak: proroctwo, uzdrowienie i objawienie prywatne.  Ze względu na nieznane skutki hipnozy, odradzam jej praktyki.

          Biblia mówi o stworzeniu człowieka, a nie o jego pochodzeniu, tj. powolnym powstaniu (ewolucji). Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27).Nie ma tu jednak konfliktu z nauką, jeżeli przyjmuje się, że słowa Biblii dotyczyły stworzenia (tchnienia) duszy człowieka, a nie ciała. W stworzenie człowieka zaangażowany jest Bóg-Stwórca. Człowiek stał się pomocnikiem Boga, więcej, dzieckiem Bożym. Jeżeli dzieckiem, to i dziedzicem. Dziedzicem w rozumieniu –  też właściciela dóbr stworzonych przez Boga-Ojca. Z racji swych zadań, można powiedzieć, że człowiek stał się kustoszem planety, a być może i całego świata. Liczne są cuda natury, ale pośród nich wszystkich największym cudem jest człowiek (Sofokles,Antygona).  Człowiek jest koroną stworzonego kosmosu, dlatego Bóg oddał mu we władanie całą przyrodę.

          Jak pisze Pismo święte, Bóg stworzył człowieka swoim „słowem” i czynem swoich „rąk”: Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi (Rdz 2,7), uczynił go istotą osobową, najgodniejszą, ponad „niebo i ziemię”. Bóg im błogosławił (Rdz 1,28). Opis ten pokazuje osobiste zaangażowanie stwórcze Boga. Znaczy to, że Bogu bardzo na tym zależało.W trzecim cudownym akcie Bóg przebóstwił (gr. theosis) istoty człekokształtne nadając im rangę istot nadrzędnych nie tylko wobec świata zwierzęcego, ale i nad całym światem. Ciało ludzkie stało się świątynią Ducha Świętego.

          Od samego początku sowicie Bóg obdarowuje człowieka. Naturalnym darem był ogień, roślinność i świat zwierzęcy. Pierwotny człowiek był odporny na zmiany klimatyczne (dlatego przetrwał i przeżył kataklizmy dziejowe). Otrzymał on  w pełni podstawy do rozwoju.

          Intencją Boga było powołanie do życia istoty wolnej. Bóg mówiąc (w obrazie biblijnym): Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu (Rdz 3,1), postawił człowieka w sytuacji wolnego wyboru. Gdyby człowiek nie był wolny, zakaz Boga byłby zbyteczny.  Istota wolna to taka, która może sama decydować o sobie. Przez swoje czyny może uczynić swe życie pięknym i radosnym. Obdarzając człowieka wolnością, Bóg podniósł go do istoty niemal równorzędnej. Człowiek stał się partnerem Boga. To stwierdzenie jest kluczowe w relacji człowieka z Bogiem. Niestety, ludzie nie rozumieją tego wielkiego aktu i stąd mają ciągłe pretensje do Stwórcy. Człowiek, pomimo słabej konstrukcji cielesnej, jest istotą wielką. Oprócz powłoki cielesnej jest obdarzony naturą Bożą – duszą jako „tchnieniem Bożym”. Dusza czyni człowieka bytem niemal doskonałym, zdolnym do miłości. Pochodzenie duszy od Boga zapewnia mu świętość i podobieństwo do swego Stwórcy. W chwili stworzenia stał się on istotą należącą do dwóch wymiarów (przyrodzonego i nadprzyrodzonego), dzięki czemu jest on zawsze partnerem Boga. W człowieku została zapodmiotowana przez Boga rzeczywistość transcendentna, która w planie zbawczym Boga, jak i przyszłej historii zbawienia związana została ściśle z posłannictwem Chrystusa. Dzięki tej strukturze człowiek w realizowaniu swej osoby nastawiony jest na transcendencję, duchowość; urzeczywistnia w sobie rzeczywistość sakramentalną nawet wtedy, gdy sobie tego nie uświadamia. Nie było na ziemi plemienia, w którym by nie mówiono o Stwórcy (Absolucie). Człowiekowi została zaprogramowana tęsknota za Bogiem. Fenomen człowieka jest tak wielki, że człowiek sam siebie nie pojmuje. Człowiek jest dla siebie ogromną tajemnicą. Trudność sprawia nawet określenie granicy co ludzkie, a co pozaludzkie, ile człowieka jest w materii, a materii w człowieku (np. paznokieć jest tylko materią czy częścią człowieka, kim jest istota chora psychicznie, zwłoki, mumie). Zjawiska duchowe w człowieku to niewyczerpany obszar tajemnicy. Człowiek będzie wiecznie siebie poznawał i odkrywał w sobie niezmierzone pokłady „nieznanego”, w tym też dobra i zła. Ta powszechna potrzeba otwarcia się na transcendencję jest dla mnie dowodem na jej istnienie.

          Niebezpieczeństwem jest, gdy człowiek ustawia się na miejscu zajmowanym przez Boga (antropodycea). Z drugiej strony człowiek ma prawo przekształcać i stwarzać nową rzeczywistość, np. w sferze technicznej, biologicznej. Może też on rozwijać własną osobowość autonomicznie, realizując ją np. w miłości.

          W religiach prymitywnych przyjmowano, że zwierzęta posiadają dusze (animalizm) i przez to są podobne do ludzi. Teza ta jest absolutnie nie do przyjęcia. Według teorii animizmu dusze posiadają zjawiska i twory przyrody. Dusza jest pierwiastkiem ożywiającym materię. Również i z tym poglądem nie mogę się zgodzić.

 

Świat przychylny człowiekowi

 

           Człowiek zbudowany jest z pierwiastków. Siłą rzeczy to one mają w sobie zdolność kreowania, ale też naprawiania struktury cielesnej. Do istnienia życia jest potrzebne przychylne środowisko i światło (energia słoneczna). Światło jest latarnią świata, sprawiło, że świat jest widzialny. Aby był widzialny, powstał najwspanialszy organ – oko. Gdyby światło nie było rozszczepialne na kolory, to ciała byłyby albo czarne (ewentualnie szare), albo białe (na skutek absorpcji lub odbicia). Bez światła nie byłoby roślinności (potrzebne do fotosyntezy). Produktem fotosyntezy jest, tak bardzo potrzebny istotom żywym tlen. Ziemia obraca się pod kątem do osi obrotu wokół Słońca, aby każda powierzchnia miała kontakt ze światłem. Czy to już nie jest fenomenem? Światło słoneczne daje ciepło i energię, które są niezbędne do wszelkiego życia. Powietrze oprócz źródła tlenu rozprasza światło. Dzięki temu mamy piękny błękit nieba. Atmosfera przechwytuje promieniowanie kosmiczne, które mają moc niszczenia życia. Przez różnicę ciśnienia i temperatury z wysokością powstająwiatry, deszcze, opady śniegu. Wiatry oczyszczają atmosferę. Powietrze powoduje też krzepnięcie krwi. Bez powietrza (ośrodek materialny) świat byłby głuchy, bo w nim rozchodzą się fale akustyczne. Powietrzu zawdzięczamy, iż miłe tony muzyki słyszymy i nasze myśli, uczucia sobie wzajemnie przekazujemy. Aby był słyszalny dźwięk, powstał organ – ucho. Woda (zwykła) ma stałą proporcję trzech izotopów (w każdym zakątku ziemi). Izotop (deuter) jest potrzebny do mikroskopijnych procesów termojądrowych w komórkach żywych (!). Około 5 % suchej tkanki mózgu składa się z irydu i rodu w stanie wysokiego spinu elektronowego.   W naszym mózgu te wysokospinowe pierwiastki „przejściowe” są nadprzewodnikami, a w obecności innego mikroelementu – litu dochodzi do tzw. „zimnej fuzji” czyli syntezy termojądrowej  (Stanisław Szczepaniak wybitny chemik z Kielc, laureat wielu konkursów światowych z dziedziny chemii, Magazyn Kielce – wczoraj, dziś, jutro – Wiosna 2007). Procesy te dostarczają organizmowi energii potrzebnej do egzystencji, utrzymania ciepłoty ciała, wykonywania pracy, przetwarzania pokarmów. Prace nad zimną fuzją wciąż trwają. W 1989 roku Fleischmann i Pons z uniwersytetu w Utah ogłosili, że dokonali zimnej fuzji przeprowadzonej w temperaturze pokojowej podczas elektrolizy ciężkiej wody za pomocą palladowych elektrod. Stwierdzono wydzielanie nadmiarowej energii, co interpretowano jako zajście reakcji 1termojądrowej. Doświadczenie poddawane jest ciągłym badaniom. Woda przy 4 stopniach Celsjusza gęstnieje i opada na dno, aby utrzymać przy życiu florę i faunę wodną (takie cudowne właściwości posiada tylko woda). Dużą wartość ma również ciepło topnienia wody (w postaci krystalicznej). Dzięki temu, wiosną śnieg topi się powoli, pomimo, że temperatura powietrza dochodzi do kilkunastu stopni Celsjusza, co zapobiega powodziom. Późną jesienią natomiast zjawisko zamarzania wody w zbiornikach wody zachodzi powoli, stopniowo. Z tego powodu lód używa się do chłodzenia żywności. Woda morska jest słona. Przez sól woda morska zabezpieczana jest przed zepsuciem. Woda słodka (niesolona) służy do utrzymania istot żywych. Morza i oceany spełniają rolę ogromnych elewatorów wodnych. W cyklach (parowanie – opady) oddają ziemi wodę słodką. Woda morska również czyści się przez odpływy i dopływy. Wody mają moce lecznicze. Góry przyczyniają się do migracji i spływu wód. Ciała niebieskie są źródłem światła. Ziemia jest skarbnicą, z której wydobywamy wszelakie zachowane tam dobra (w tym ropę naftową, węgiel przemysłowy, minerały, pierwiastki). Złoto jest pierwiastkiem życia. Może posiadać różną konfigurację elektronów zmieniając w ten sposób swoje właściwości (elektron z ostatniej powłoki przechodzi na orbitę 4 w podpowłokę F). Posiada zdolności regenerowania łańcucha DNA w chromosomach (podobnie jak rod, iryd, ruten, pallad, krzem). Złoto posiada własną pamięć. Średnicowo jest mniejszy od atomu sodu. Małe wymiary złota pozwalają mu łatwo przenikać przez tkanki komórek. Jego związki są stosowane jako środek leczniczy w reumatoidalnym zapaleniu stawów. Hamują one proliferację limfocytów, uwalnianie enzymów lizosomalnych oraz produkcję reaktywnych form tlenu w makrofagach, a także produkcję interelukiny-1. 198Au – srebro (czas połowicznego rozpadu – 2,7 dnia) jest używany w terapii niektórych nowotworów, a także w innych chorobach. Złoto ma właściwości bakteriobójcze i wzmacniające system odpornościowy.Magnez jest budulcem kości, zębów, skóry, włosów, wypłukuje z organizmu szkodliwe substancje, które są wchłaniane przy oddychanie lub przez pokarm. Inaczej mówiąc, niweluje skutki zanieczyszczenia środowiska. Cynk jest niezbędny w syntezie białka oraz kwasów nukleinowych. Bierze udział w tworzeniu insuliny. Odpowiada za rozwój męskiego członka, a u kobiet za wzrost piersi. Miedź (największa koncentracja w wątrobie) wchodzi w skład enzymów niezbędnych do tworzenia kolagenu, elastyny, melaniny i hormonopodobnych związków. Brak miedzi powoduje siwienie. Krzem wzmacnia kości, które są budulcem organizmu. Wzmacnia również szpik kostny, który jest motorem całego organizmu.  Zaburzenia w szpiku kostnym prowadzą do różnych schorzeń.  Żelazo, cynk, miedź, mangan, chrom, molibden, bor, kobalt  to mikroelementy potrzebne do utrzymania równowagi biochemicznej w organizmie człowieka. Podobne właściwości mają makroelementy: wapń, magnez, żelazo, fosfor, potas, sód, siarka, chlor oraz ultraelementy jak: złoto, srebro, ruten, iryd, osm, pallad, tal. Srebro ma właściwości antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybiczne (potworami niszczącymi organizm ludzki są grzyby Candida i Trichophyton). Brak chromu w organizmie jest powodem wielu chorób (cukrzycy, chorób oczu, otyłości). Niedobór jodu odpowiada za raka piersi, wole, torbiele i mięśniaki. Pierwiastki uczestniczą we wszystkich procesach metabolicznych ustroju człowieka, ich niedobór objawia się złą pracą wszystkich narządów. Bardzo ważną rzeczą jest właściwe odżywianie się. To odpowiednia dieta  (rozsądna w węglowodany) czyni z nas osoby zdrowe.

          Mało się o tym mówi, ale w człowieku istnieją światłowody, którymi przenoszone są pojedyncze atomy (złota) oraz potrzebne informacje. Albert Szent-Györgyi (1893–1896) wysunął przypuszczenie o półprzewodnikowej naturze białek; badania prowadzone przez ks. Włodzimierza Sedlaka (1911–1993, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, twórca polskiej szkoły bioelektroniki) na modelu półprzewodnikowym stały się podstawą do sformułowania elektrostazy (1967), elektromagnetycznej teorii życia (1969), laserowych efektów w układach biologicznych, a zwłaszcza bioplazmy. Bioplazma jako uniwersalne podłoże transformacji wszelkiego rodzaju energii w układach żywych można uważać za piąty stan materii (W. Sedlak). Tak rodziła się nowa nauka bioelektroniki. W oparciu o bioplazmę podjęto próby wyjaśnienia zjawisk parapsychicznych i biofizycznych podstaw jogi. O Panie! Nader mądrze to wszystko urządziłeś. Czy mamy Bogu za co dziękować? – mamy.

          Na końcu Bóg powołał życie i człowieka. Cokolwiek stworzył, odnosi się to do potrzeb ludzkich. Cały świat jest bezcennym darem dla człowieka. Nie ogranicza się tylko do określonych rzeczy, materii. Bóg daje człowiekowi istnienie, piękno, przymioty (intelekt), talenty, długość życia, możliwość kochania, uczucia, dary społeczne, zbawienie, otwartość na  Absolut.         

 

5. Siła napędowa Świata

          Dywagacje na temat istnienia Stwórcy nie są aż tak trudne. Wynikają one z porządku logicznego. Trudniejsze jest pytanie o sens Świata.  Na to pytanie nie da się odpowiedzieć bez wprowadzenia pojęcia emocjonalnego. Tym pojęciem, według ludzkiego rozpoznania, jest „uczucie”. Uczucie nie jest bytem, jest relacją między dwoma istnieniami. Czy może istnieć coś, co nie jest bytem? Może. Każdy człowiek wie, że istnieje radość, smutek, gniew, miłość, uczucie. Pomimo, że nie są to rzeczy uchwytne, które można zamknąć w pudełku, one po prostą są.

          Świat składa się z podłoża energetycznego przekształcanego przez prawa przyrody oraz z relacji między stworzonymi istotami.

          Niezwykłością jest, że sam Stwórca nawiązał relację z wybranym stworzeniem jakim jest człowiek. Nie mogła ona być asekuracyjna, letnia, nijaka, obojętna, ale najczystsza i nieskończenie doskonała. To uczucie najdoskonalsze człowiek nazwał Miłością. Świat powstał więc z Miłości Stwórcy do swoich stworzeń. Miłość jest też motorem zmierzania do określonego celu. Staje się Najwyższą Postacią Bytu, wręcz samym Bytem. Jest ona modalnością Natury Bożej. Przez Miłość życie nabiera sens.

          Prawa natury, instynkt zwierząt są pewnymi regułami. Są one potrzebne do rozwoju materialnego świata. Spełniają one tylko rolę pomocniczą. Istotą istnienia człowieka jest Miłość Stworzyciela do ludzkiego stworzenia i vice versa.

          Czy człowiek może poznać zamiary Stwórcy i cel przez niego postawiony? Nie do końca. Miłość Boga nie może być ograniczona, bo tym samym ograniczony byłby sam Stwórca. Jeżeli motor działania jest nieograniczony, tym samym cel jest również nieokreślony. Anaksymander z Miletu (ok. 609–547 przed Chr.) mówił, że nieokreśloność jest boska. Nasze istnienie jest wiecznym zmierzaniem. Celem jest Stwórca, z którym złączymy się w wieczności. To co było Jego tchnieniem na początku Świata wróci do Niego. Być może Bogu są potrzebne anioły-ludzkie, które zapełnią Niebo. Wojsko niebieskie godne swojego Króla i  czeladź złożona ze stworzeń niepokornych.

4. Pochodzenie energii

           Aby świat powstał, potrzebna była energia. Energia to coś, co stwarza podwaliny materii oraz ją dynamizuje. Nie pochodziła ona z zapasów energetycznych Boga, lecz była wynikiem Jego mocy działania. Boga nie należy utożsamiać z energią. Bóg jest ponad to, co posiada. Moc jest zdolnością. Energia jest skutkiem tej mocy.

          Wyznawcy Krsny używają pojęcia Hare Krsna, co Hare znaczy „O energio Pana”.  Bóg działający jest źródłem nie tylko energii wyliczalnej, ale też „energii” duchowej, łaski i miłości. Kiedy Bóg stwarzał świat, tchnął swoją moc, którą odbieramy jako energię. Ona to automatycznie zaczęła podlegać prawom przyrody, które ustanowił Stwórca. Energia nie jest czymś, co może istnieć samodzielnie. Do dnia dzisiejszego brak jednoznacznej definicji energii. Mówi się jedynie, że energia to zdolność do wykonania pracy. Wobec takiego ujęcia, zdolność kojarzy się z działaniem, a działanie z wolą. Bóg stale działający, automatycznie podtrzymuje (continua creatio) Świat w Jego istnieniu. Świat bez przerwy dzierżawi od Stwórcy Jego moc (energię). Nie należy powtarzać za panteistami, że wszystko na świecie jest emanacją Boga, natomiast we wszystkim należy dostrzegać Jego działanie, a to nie jest to samo. Energia jest pochodzenia transcendentnego. Istnienie świata zależy więc nie od praw przyrody, ale od woli Stwórcy. Świat może być przez Boga zasilany energetycznie jak i osłabiany. W każdym momencie Bóg może zmienić bieg dziejowy świata. Modele kosmologiczne mówiące o zmierzaniu świata do kosmologicznej pustki de Sittera mogą nie być spełnione. Bóg jest Stwórcą i stale Panem tego świata.

 

3. Początek Świata

           Około 13–15 miliardów lat temu, ponadczasowo, istniał tylko Bóg. Zanim góry narodziły się w bólach, nim ziemia i świat powstały,  od wieku po wiek Ty jesteś Bogiem(Ps 90,2).  Przyjmuje się powszechnie, że Bóg stworzył świat

z niczego. Tak twierdzi m.innymi znany astrofizyk i kosmolog Stephen Hawking[1].   Niezupełnie się z tym zgadzam. Takiemu stwierdzeniu przeczy zdrowy rozsądek oraz prawa przyrody, np. prawo zachowania energii: we wszystkich procesach zderzeń (i rozpadu) suma początkowych energii cząstek jest równa sumie końcowych energii cząstek powstających. Aby świat (układ izolowany) posiadał energię, musiała być ona dana temu układowi z zewnątrz. „Stwarzanie” z niczego przez Stwórcę przyjmowane jest z „grzeczności” i pokory do Stwórcy, a nie z racji przekonania. Parmenides (ok. 540–480 r. przed Chr.) mówił: nic nie może powstać z tego, czego nie ma, a to, co jest, nie może przestać być. Platon nie znał pojęcia stworzenia (coś z niczego), mówił natomiast o utworzeniu świata.

          Gdyby „stwarzanie” przyjąć jako tchnienie mocy: moc wyszła ode Mnie (Łk 8,46), przemianowanie, transformację energii (kwantu) na byt stwarzany, wtedy można by odstąpić od niezrozumiałego poglądu stwarzania z niczego.

          Po wielkim wybuchu, gdy pole grawitacyjne osłabło, wykreowały się elektrony, mezony, neutrina oraz antycząstki. Wszystkie cząstki, tego samego rodzaju, tworzyły się według tej samej reguły. Niezależnie w którym kierunku ulatywały, były takie same! Już na tym etapie widać wyraźnie, że istniała jakaś Myśl, Koncepcja. Współczesna fizyka w pełni potwierdziła opinię Emmanuela Kanta, wykazując, że rzeczywistość znajduje się w stanie ustawicznej ucieczki, że jedne cząstki wyprzedzają drugie i w końcu istnieje tylko tajemniczy przepływ energii (André Frossard 1914–1995). Świat otrzymał swój fundament i strukturę. Tym wszystkim kierują zasady nazwane prawami przyrody.

          Geneza Wielkiego Wybuchu jest poza naszym badaniem naukowym. Nie znamy fizyki stanu zerowego. Faktem jest, że od tego momentu powstała rzeczywistość, którą stworzenia inteligentne nazwą rzeczywistością realną. Przez wykształcone zmysły może być oglądana i odbierana zmysłowo. Rozum próbuje to zrozumieć, intelekt może zastanawiać się i próbować odpowiedzieć na pytania o sens i cel istnienia Świata. Powstanie świata było pierwszym wielkim cudem Stwórcy.


[1] – Stephen William Hawking (ur. 8 stycznia 1942 w Oksfordzie) – brytyjski astrofizyk, kosmolog, fizyk teoretyk.

 

2. Pierwsza Przyczyna jako hipoteza

          Każdy człowiek ma świadomość (intelekt) swojego istnienia samego siebie i posiadania własnej tożsamości. Kartezjusz (1596–1650) ujął to w słynnej sentencji: myślę, więc jestem (łac. cogito ergo sum). Jeżeli istnieję, to zawdzięczam to czemuś spoza siebie. Każdy skutek ma swoją przyczynę. Św. Tomasz z Akwinu (1225–1274) twierdził, że z samego faktu istnienia nie można określić przyczyny istnienia. Istnienie wymaga uzasadnienia. Skoro Świat istnieje, musi mieć swoją przyczynę. Ze względu na brak racjonalnego wytłumaczenia fenomenu istnienia Świata, pozostaje nam przyjąć (założyć, postawić tezę), że przyczyna była nadzwyczajna, nietypowa, transcendentna. Przyczynę tę nazwano Bogiem (Pierwszą Przyczyną).

          Pierwsza przyczyna musiała być dla siebie przyczyną, aby można byłoby rozpocząć łańcuszek kolejnych przyczyn. Stwierdzenie to jest opisem niekonwencjonalnym i trudnym do przyjęcia w sposób naukowy, czy logiczny. Trzymając się zasad rozumowego myślenia nie sposób wyrwać się z pewnej pętli myślowej, która blokuje nasze rozważania. Aby iść jednak dalej w rozważaniach, należy założyć istnienie Pierwszej Przyczyny, która jest konieczna, choć niezrozumiała i niepojęta. Zabieg przyjęcia istnienia Pierwotnej Przyczyny w dalszej historii ludzkości stanie się przedmiotem wiary.

          W nauce bardzo często zakłada się hipotetyczne modele, które stają się bazą określonej idei. Z czasem, idea żyje już swoim własnym życiem i założenia pierwotne nie są już jej potrzebne. Podobnie w matematyce wprowadza się pewne zmienne robocze, które po zabiegach matematycznych znikają z równań. W przypadku Pierwszej Przyczyny pojawiła się wiara Jego istnienia. Czy naprawdę Pierwsza Przyczyna istnieje? Bezpośrednio nie można tego udowodnić, ale przyjęcie Jej istnienia pozwala na głębsze rozumienie tego, czego jesteśmy świadkami. Być może, dla innych idea Pierwszej Przyczyny jest jeszcze stałym i ciągłym elementem rozważań. Dla jednych jak i dla drugich idea Pierwszej Przyczyny jest pomocna. Pierwsza Przyczyna, siłą rzeczy, jest na zewnątrz stworzonego Świata. Ontologicznie jest to inna rzeczywistość. Dla nas jest ona tajemnicą. Z obserwacji niektórych skutków działania  będzie można dowiedzieć się o jej przymiotach.

          Używane słowa dotyczące transcendencji są nieadekwatne do fenomenu, bowiem pochodzą z rzeczywistości racjonalnej. Do transcendencji należy używać innych pojęć, innego słownictwa i języka. Tymczasem związani jesteśmy z rzeczywistością realną (z przestrzenią) i pojęciami z tej rzeczywistości. Brakuje nam zdolności do definiowania wszystkiego, co znajduje się poza  horyzontem naszego doświadczenia czasoprzestrzennego i zmysłowego.

         Bez przyjęcia Przyczyny sprawczej stajemy wobec granicy rozumienia początków, sensu, celowości jak i wieczności Świata. Można zaryzykować stwierdzenie, że bez Boga życie człowieka jawi się jako bezsensowne.

          Niezwykłe, że u każdego człowieka zakodowane jest pragnienie Stwórcy, który stworzył Świat i panuje nad Światem.  Czy jednak Bóg nie jest Istotą konceptualną, wymyśloną dla zaspokojenia własnego pragnienia; czy jest naprawdę istniejącym „Bytem”?

          Człowiek jako jedyna istota na Świecie marzy o szczęściu, raju. Takim ruchem do raju jest każda  owocna praca, każda radość, każdy dobry czyn, każda miłość, każde spotkanie drugiego człowieka, każda prawda, każde dobro, każde piękno, każde sensowne zdanie[1] (Cz.S. Bartnik).

          Bóg nie jest przedmiotem wiedzy lecz wiary. Dlaczego? Aby odpowiedzieć na to pytanie należałoby poznać zamysł Boga, co jest niemożliwe. U niektórych tajemnica ta wzbudza protest i niechęć do Boga, który się przed człowiekiem „ukrywa”. Ogromnym nieporozumieniem jest traktowanie Boga jako przynależnego do rzeczywistości w której żyje człowiek. Człowiek myśli o Bogu jako Istocie z tej samej ontologicznej rzeczywistości. Domaga się takich samych z Nim relacji jakie funkcjonują między ludźmi. Kto nie odrzuci takiego spojrzenia będzie zawsze niezadowolony i pełen pretensji do Boga.

          Bóg jest więc przedmiotem wiary (w 2015 r. autor dopisał: W wyniku poszukiwań straciłem wiarę w istnienie Boga, na rzecz wiedzy. Bóg jest logiczną koniecznością istnienia świata i jego zrozumienia). Wiara otwiera perspektywę rozumienia ciągów wydarzeń. Rozumieć, to znaczy poznawać prawdę. Prawda jest jedna, choć różnie jest odbierana. Nauka z wiarą muszą się wzajemnie zazębiać i wspierać. Dla niewierzących, dobrze by było, aby Boga przyjęli jako hipotezę tłumaczącą fakty przyrodnicze. To pozwoliłoby na  podobną optykę w badaniach teologicznych. Być może, udzieliłby się im entuzjazm poznawczy i rozumienie Świata. Zabieg ten złagodziłby też wzajemną niechęć wierzących do niewierzących, powstałaby wspólna płaszczyzna porozumienia.

          Paradoksem jest, że wiara,  która powinna łączyć, tak wielu ludzi poróżniła. Na temat wiary można rozmawiać bez emocji, zachowując szacunek dla poglądów adwersarzy. Ponieważ każdy człowiek posiada inną zdolność pojmowania, rozumowania, można uznać, że tyle jest obrazów wiary, co ludzi na świecie.  Każdy ma swoje wizje. Hipoteza istnienia Boga byłaby jedną z wielu. Najgorzej, gdy niewierzący całkowicie odrzuca myśl o istnieniu Boga. Tym samym blokuje się na rozumienie  i dyskusje tematyczne. Hipoteza z czasem, może coraz bardziej nabierać cech prawdziwości.



[1] Czesław S. Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom 1 Wydaw. KUL, Lublin 1999. s. 372–373.