I f anyone wants to use my lectures Si quelqu’un veut utiliser mes conférences

I f anyone wants to use my lectures, I invite you to the blog:
http://swieckiteolog.blogspot.com/
by clicking on the left side:
Other blogs
Filozoteistyczny

Si quelqu’un veut utiliser mes conférences, je vous invite sur le blog:
http://swieckiteolog.blogspot.com/
en cliquant sur le côté gauche:
Autres blogs
Filozoteistyczny

I’m posting lectures on this blog

Sz.P.

Zawieszam wykłady na tym blogu do lepszych czasów.

I suspend my lectures on the blog faith rational to better times.
I lost the motivation to run a blog mainly by foreign readers. None of my requests has been included, even the simplest one with feedback (even if I say a word of best regards) to my e-mail address to check the possibility of online interaction.
The amount of advertising comments (over 17,000) connected to my posts about viagra, t-shirts, vibrators, etc. scares me and cruelly annoys me. Pleasure in writing turned into a nightmare.
Everyone who gave me their sympathy would like to thank you, but it is not enough for me.
Regards Paweł Porębski

Je suspends mes cours sur le blog, rationnel à des temps meilleurs.
J’ai perdu la motivation de gérer un blog principalement avec des lecteurs étrangers. Aucune de mes demandes n’a été incluse, même la plus simple avec des commentaires (même si je dis un mot de salutations distinguées) à mon adresse e-mail pour vérifier la possibilité d’une interaction en ligne.
La quantité de commentaires publicitaires (plus de 17 000) liés à mes articles sur le viagra, les t-shirts, les vibrateurs, etc. me fait peur et me fait cruellement la tête. Le plaisir d’écrire s’est transformé en cauchemar.
Tous ceux qui m’ont exprimé leur sympathie aimeraient vous remercier, mais cela ne me suffit pas.
Cordialement Paweł Porębski

Straciłem motywację prowadzenia bloga głównie przez czytelników zagranicznych. Żadna moja prośba nie została uwzględniona, nawet ta najprostsza o zwrotnej informacji (choćby słowo pozdrawiam) na mój adres e-mailowy, aby sprawdzić możliwość interakcji internetowej.

Ilość komentarzy reklamowych (ponad 17 000) podpiętych do postów o  viagrze, koszulkach, wibratorach itp. przeważa i okrutnie mnie denerwuje. Przyjemność w pisaniu zamieniła się w koszmar. 

Wszyscy, który przekazali mi swoją sympatię serdecznie  dziękuje, ale to mi nie wystarcza.

Pozdrawiam Paweł Porębski

Tajny dodatek do Crimen Sollicitationis

         W PŚ w Psalmach czytamy:  «Nie dotykajcie moich pomazańców
i prorokom moim nie czyńcie krzywdy!
»  (Ps 105(104,15).

          Na ten psalm powołuje się  św. Katarzyna ze Sieny w książce Dialog wyd. W DRODZE  Poznań 1987 r.(s. 203). cytując głos Boga, który prowadził z nią dialog. Święta tym zapisem autoryzuje słowa Stwórcy, czyniąc z nich słowa świętego nakazu.

          W 1917 roku, wprowadzono decyzją papieża Benedykta XV nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, który stwierdzał, że osądzanie pewnej liczby wykroczeń i przestępstw kanonicznych leży wyłącznie w kompetencjach Świętej Kongregacji Świętego Oficjum. W 1922 roku Święte Oficjum wydało instrukcję Crimen sollicitationis, w sprawie szczególnie ciężkiego przestępstwa naruszenia świętości i godności sakramentu pokuty przez księdza katolickiego – namawiania penitenta do grzechu przeciw szóstemu przykazaniu.

          Może na tych przesłankach  papież Jan XXIII wprowadził do instrukcji z roku 1922 tajny dodatek, którego nie anulowali kolejni papieże, w tym Jan Paweł II. W treści czytamy: “Pod groźbą ekskomuniki nakazuje się trzymanie w największej tajemnicy przestępstw seksualnych księży; nakazuje się bezkompromisową walkę z poszkodowanymi i tymi. którzy ich popierają, zakazuje się współpracy w tych sprawach z organami ścigania i utrudnianie pociągnięcia do odpowiedzialności osób duchownych.”

         Słowa dokumentu brzmią dzisiaj groźnie. Jak wytłumaczyć ten dysonans?

Jak pisze w przypisie biblijnym psalm ten był poprawiany (105,27 i 205,28). Świadczy to, że bibliści, egzegeci dopatrzyli się ludzkiej interwencji w treści. Można więc mieć wątpliwości do  przytoczonego cytatu, czy pochodzi po on autora natchnionego, czy był przedmiotem manipulacji redakcyjnej. Św. Katarzyna z pewnością korzystała z wersji gdzie taka manipulacja mogła mieć miejsce.

      Gdyby założyć, że cytat pochodzi od autora natchnionego, to św. Katarzyna wyjaśnia cały kontekst wypowiedzi Bog. Dotyczył on Mistycznego Ciała Świętego Kościoła, a w nim koncepcja świętych kapłanów. Ja pisze Katarzyna słowami Boga :  “Są oni mymi pomazańcami i nazywam ich Chrystusami moimi (s.200); “Umieściłem ich jak kwiaty wonne, w mistycznym ciele świetego Kościoła. Godności tej nie ma nawet anioł, a dałem ją ludziom ty, których wybrałem na moich szafarzy. Uczyniłem z nich aniołów, więc powinni być w tym życiu aniołami ziemskimi” (tamże).

        Kapłani pedofile, tym strasznym postępkiem (grzechem śmiertelnym) sami wykluczyli się z Mistycznego Kościoła. Przywołany cytat do nich nie pasuje. Bóg mówił o pomazańcach, których ewentualne postępowanie grzeszne mieści się w ramach grzechów wybaczalnych.

      Papież Jan XXIII, na owe czasy, kierował się “dobrem Kościoła”. Dbał, żeby nie było zgorszenia w Kościele. Tym mylnym dokumentem, a wolną wolą chciał chronić Kościół, myląc pojęcie kościoła instytucji ludzkiej z Kościołem Chrystusowym.

       Może kolejni papieże myśleli podobnie.   Dostało się naszemu papieżowi Janowi Pawłowi II. Może nawet odwołają jego kanonizację. Skutki tego strasznego przewinienia obejmują szerokie kręgi

Jedno tchnienia Boga

          Człowiek stworzył język do opisu tego co jest zmysłowe, co dotyczy jego otoczenia. Im sięga w głąb rzeczywistości zaczyna brakować słów. Trudno za pomocą używanego języka opisać odkrywane zjawiska. Brakuje pojęć. Normalny język nie nadaje się do opisu atomu, zjawisk kwantowych. Uczeni uciekają się do  również abstrakcyjnego języka jakim jest matematyka. Tak też uczynił Werner Heisenberg (1901–1976) opisując atom za pomocą macierzy (mechanika macierzowa). Erwin Schrodinger (1887–1941) opisał fale elektromagnetyczne za pomocą swoich równań. Okazało się, że oba opisy są sobie równoważne. Język matematyki nie wszyscy rozumieją.  Nie wszystkie zapisy matematyczne są takproste jak równanie Einsteina E = m*c ². Ten prosty zapis ujawnia koncepcję Stwórcy. Nie ma czegoś takiego jak materia. Ona jest produktem energetycznym, a energia pochodzi od jednego tchnienia Boga.

         Wzór Einsteina mówi, że energia i materia są sobie równoważne. Jedno wynika z drugiego. W warunkach brzegowych można mówić tylko o energii, która wypełnia cały świat. Energia w czystej postaci jest niewidoczna. Stąd wniosek, że świat nie jest widzialny. Jak powiedział Arthur Schopenhauer (1788–1860) filozof niemiecki jest ludzkim wyobrażeniem. Przestrzeń jest przeźroczysta, ale wypełniona wirtualnymi obiektami. Czy można z jednego tchnienia Boga opisać stworzenie naszej rzeczywistości? Z trudnością, ale można. Argumenty przeciwne stworzeniu (kreacjonizmu) wytaczane przez ateistów stają się podporą wiary. Np. teoria ewolucji, początkowo odrzucana  przez Kościół, jest przykładem ciągłości tchnienia bożego. Nauka udowodniła, że nowe gatunki mogą powstawać z innych. To stały cud, który się zdarza. Bóg nie tylko podtrzymuje świat w jego istnieniu, ale ciągle go stwarza. Świadczą o tym zjawiska kwantowe, które widoczne są za pomocą doskonałej technice subatomowej.

          Jestem pewien, że zaczyna się era innego spojrzenia na świat. Bóg ujawnił tyle swoich tajemnic, że ateizm jest totalnym nieporozumieniem. Religia w obecnym kształcie nie może się ostać. Jest anachroniczna, bajkowa i sprzeczna z Prawdą. Potrzeba mądrych teologów, aby na nowo odczytali Stan Prawdy umysłem najnowszych badań.

           Jestem przekonany, że ateizm stanie się synonimem niewiedzy. Światopogląd dzisiejszy wykonał zwrot o 180 stopni w stosunku do historycznego.   Zbliża się nowa era, w której Królestwo Boże przybliży się do ludzi. Proces ten można obserwować np. na Wschodzie. Coraz więcej jest chrześcijan. Byłoby dobrze, aby nowe pokolenia chrześcijan otrzymywały wiedzę współczesną, która wzmocni ich wiarę.

             Jeżeli Kościół zbagatelizuje wiedzę współczesną, to wiara odrodzi się oddolnie w sposób nieuporządkowany.

Tęczowa Matka Boska

         Prymas Polski arcybiskup Wojciech Polak  powiedział: “Nie może być zgody, by naruszać to, co nienaruszalne“. A ja się pytam, czy ktoś zapytał Matkę Bożą o jej zdanie?

         Od tysięcy lat wykorzystuje się Boga i inne Osoby święte do ludzkich partykularnych interesów. Divinum i sacrum zostały zawładnięte przez ludzi Kościoła. Uważają, że mają prawo wykorzystywać ich święte imiona do swoich interesów. W Piśmie Świętym aż roi się od cytatów niby autorstwa samego Boga, Jezusa Chrystusa i innych Osób świętych. To jest ogromne nadużycie. Czynią to, bo wiedzą, że Osoby te nie sprzeciwią się, nie dadzą znaku swojego sprzeciwu. Pomysł, że tęcza, która ozdabia wizerunek Maryi jest jej profanacją jest, delikatnie mówiąc, głupi sam w sobie. Aby dopatrzyć jest profanacji trzeba uruchomić swoją chorą wyobraźnie i to ona może być profanacją. Przypomina mi się akcja z Gumisiami. Tam również doszukiwano się zgorszenia.  Niektórym nie podobały się różowe torebki.

         Sama tęcza jest moralnie obojętna. Dopiero przypisywanie jej złych znaczeń czyni aurę nienawiści. Maryja wielokrotnie daje znać swojej miłości do wszystkich ludzi, bo wie, że wszyscy są dziećmi Bożymi. Osoby o innej orientacji seksualnej trzeba otoczyć szczególną miłością, bo są dyskryminowani. Tęcza, która jest symbolem tych innych w entourage’u maryjnym jest obrazem jej opieki.

        Dziwię się, że dostojnicy Kościoła, którzy można uważać za światłych dają się wkręcać w głupotę ludzi, którzy doszukują się tylko złych intencji, by zasiewać zło i nienawiść.

       Pani Elżbietę Podleśna zatrzymana przez policję przyznała, że jest katoliczką. Nie sądzę, aby miała złe intencję. Kobiecie grozi grzywna, ograniczenie lub nawet pozbawienie wolności do lat dwóch. Policja zachowała się nagannie.

        Gdyby pani Elżbieta miała w tym swój nieetyczny pomysł, to jej uczynek podlega osądowi Bożemu, bo wynika to z jej duszy, a tam może docierać tylko Stwórca. Kto zobaczył zło w tej sprawie musi się zastanowić nad swoją wyobraźnią, bo myśląc, kształtuje się rzeczywistość.

         Rozlepianie jakiekolwiek wizerunku Maryjnego w miejscach publicznych i niegodnych (śmietniki, przenośnych toaletach itp.) uważam za niedopuszczalne

i temu się sprzeciwiam.

Święto Zofii

       Dzisiaj jest dzień imienin Zofii. Przywodzi pamięć o mojej matce Zofii, która odeszła w poprzednim roku 26 maja (dzień matki) w wieku 96 lat. Dzisiaj jest też rocznica śmierci jej ojca Józefa Piskorza, czyli mojego dziadka.

       Oboje byli niecodziennymi ludźmi. Mój dziadek w seminarium we Lwowie był kolegą szkolnym Maksymiliana Kolbe. Wiele mi opowiadał o jego cnotach. Mimo, że był rozwiedziony i powtórnie żonaty zachował się w mojej pamięci jako dobry i szlachetny człowiek. Mieszkał w Sośnicy k/Gliwic. Widywaliśmy się rzadko. Dużo rozmawialiśmy o wszystkim (np. o ewolucji Darwina i życiu seksualnym wśród dzikich). Graliśmy w szachy. Nie lubił przegrywać i rozkosznie się złościł. Dostałem od niego skrzypce, które stały się moją “kochanką”. Przez 3 lata brałem prywatne lekcje. Moimi palcami pieściłem struny, a każdy wydawany dźwięk sprawiał mi rozkosz. Uwielbiałem grać na skrzypcach. Moja założona rodzina nie podziela moich upodobań. Po udarze coraz trudniej jest mi grać. Pozostała niespełniona miłość do tego instrumentu.

       Moją matkę zaliczam do anonimowych świętych. W wieku 90 lat napisała sagę rodzinną. Do 92 roku życia uczyła gry na fortepianie. Uczniowie i uczennice uwielbiali ją i kochali jak swoją babcie. Do ostatnich niemal chwil prowadziliśmy naukowe dysputy. Była pierwszą recenzentką i  krytykiem moich 9 książek. Jej życiorys był bardzo bogaty i barwny. Wpoiła we mnie godność do ludzkiej osoby, która zachowuje skromność i pokorę.

       Miłość do antenatów  wydaje mi się głębsza i mocno umocowana w sercu. Bardzo mi ich brakuje, zwłaszcza mamy. Często sięgam do klimatów lat minionych. Były one bliższe mojemu sercu i upodobaniom.

      Teraz sam tworzę własną historię, ale to zupełnie inna bajka.

Something is not right here

Sz.P
         Could someone explain why to the subject: “Czy można za życia być świętym? ” 14,000 got attached comments in words not related to the topic.
        Why, at my request, I did not receive the given mail
  e-mail: p.porebski@onet.pl not one entry. I do not understand all this blocgging philosophy. I am discouraged by the lack of response to my requests. On the other hand, I receive very kind comments. One does not match one with the other.

Czy można za życia być świętym? ” 14,000 got attached comments in words not related to the topic.
        Why, at my request, I did not receive the given mail
  e-mail: p.porebski@onet.pl not one entry. I do not understand all this blocgging philosophy. I am discouraged by the lack of response to my requests. On the other hand, I receive very kind comments. One does not match one with the other.

Sz.P

        Czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć dlaczego do tematu: “Czy można za życia być świętym?” podpięło się 14 tys. komentarzy w słowach nie związanych z tematem.       

       Dlaczego na moją prośbę, nie otrzymałem na podaną pocztę

 e-mail :p.porebski@onet.pl ani jednego wpisu.   Nie rozumiem całej tej filozofii blogowania.  Jestem zniechęcony brakiem reakcji na moje prośby. Z drugiej strony otrzymuję bardzo życzliwe komentarze. Jedno z drugim nie pasuje.

Wyprowadzenie formuły Einsteina E = mc²

          Wzór Einsteina E=m*c² znają wszyscy. Przedstawię wyprowadzenie tej formuły opisanej w książce: “Elementy Teorii Względności” Mieczysław Sawicki WSiP Warszawa 1975 r. 

          W tym celu skorzystamy z rysunku na którym znajdują się dwa identyczne ciała A i B. Załóżmy, że ciało A posiada pewien nadmiar energii w stosunku o ciał B. Energię tę ciało A emituje w postaci promieniowania  wyłącznie w kierunku ciała B. Wskutek tego następuje “odrzut”  i ciało A uzyskuje pęd w wielkości:

p = E/c

Jeżeli jest ono związane z rurą o masie M, to rura uzyskuje prędkość v według wzoru:

Mv = E/c   wzór na pęd ciała M o prędkości v

stąd

v = E/Mc

i zwróconą w stronę przeciwną. Ruch rury trwa do momentu pochłonięcia  energii przez ciało B.  A więc w czasie

 t = l/c

rura doznała przemieszczenia

x = vt 

Po podstawieniu za t i v uzyskuje się

x = El/ Mc² (1)

Następnie przedstawiany ciało A na miejsce B i odwrotnie. Żadne siły zewnętrzne przy tym nie działają na układ A, B, M, wobec tego układ jako całość  nie doznał przemieszczenia. Powtarzając ten proces moglibyśmy więc, bez udziału sił zewnętrznych, zmienić położenie środka masy układu ciał A,B M. Stałoby to w sprzeczności z podstawowymi prawami mechaniki. Wyjście z tej sytuacji jest jedno: przypuścić mianowicie, że obydwa ciała A i B po akcie emisji i absorpcji energii promieniowania nie są mechanicznie równoważne. Na przykład masa ciała B jest większa o wartość m od masy ciała A. W tym przypadku przy zamianie miejscami ciał masa m przesunie się o odcinek l. Stosując zasadę zachowania pędu twierdzimy, że pęd całkowity składający się z pędu rury

Mx/t

oraz pędu masy m

ml/t

jest równy zero

Mx/t – ml/t = 0

stąd x= ml/M (2)

Porównując związki (1) i (2) dostajemy

ml/M = lE/Mc²

skąd

m = E/c²

czyli                                          E = m*c²

W tłumaczeniu własnym uproszczonym:

Pęd rury M (odrzut) = pęd nadmiaru masy (pęd emitowanej fali)

M * v = m * c

Pęd w zależności od fali

M * v = E/c

stąd  E/c = m* c

czyli                                          E = m*c²

Co było do wyprowadzenia.

Doświadczenie Michelsona – Morleya rozszyfrowane

          Powrócę do słynnego doświadczenia Michelsona – Morleya wykonanego w 1881 roku, który zasłynął tym, że nie można było zrozumieć dlaczego otrzymany obraz światła w detektorze nie jest przesunięty w fazie. Wnioski z tłumaczenia tego doświadczenia i mnie nie dawały spokoju przez lata. W książce Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary JEDNOŚĆ 2008 roku opisałem to doświadczenie bazując na tłumaczeniu A. Einsteina, który skorzystał ze skrócenia długości FitzGeralda i transformacji Lorentza. Jak pisałem:

Doświadczenie polegało na tym, że puszczano promienie światła w dwóch kierunkach – wzdłuż kierunku ruchu przyrządu i prostopadle do ruchu. Według fizyki klasycznej wyprowadzono dwa wzory na czas powrotu promieni odbitych. Były one różne, bo po podstawieniu wartości dawały różne wyniki. Spodziewano się więc, że w czasie doświadczenia przyrząd potwierdzi wyliczone różnice czasowe tych dwóch promieni. A tu niespodzianka. Czasy były takie same. Wynik doświadczenia M-M był bardzo zagadkowy i w najwyższym stopniu zaskakujący.

          Czasy obu promieni były różne, bo drogi przyjęto różne. W tym tkwiła pomyłka. Ona spowodowała, że wysunięto zbyt pochopne wnioski.

          Na rysunku linią przerywaną pokazana jest droga promienia prostopadłego do ruchu aparatury. Na rysunku nakreślono drogę promienia po trójkącie. Wszelakie obliczenia i wnioski bazowały na przyjętej tezie. Tymczasem promień prostopadły do ruchu utrzymuje cały czas drogę prostopadłą do ruchu urządzenia. Promień odbija się od lustra już przesuniętego, i wraca pionowo do samego detektora również przesuniętego. Kwant promienia przebywa drogę 2L, a nie jak w oficjalnym tłumaczeniu po ramionach trójkąta (dłuższa droga).  Promień biegnący równolegle przebywa tę samą drogę 2L (tam i z powrotem) w tym samym czasie, ze średnią prędkością (pozorną) równą c, bo prędkość urządzenia się znosi (+u, -u) w drodze powrotnej.  Równe czasy przebiegu, z tą samą prędkością, na podobnej drodze nie może powodować niezgodności w fazie. Zagadka jest rozwiązana. Tłumaczenie powyższe bardzo dobrze można udowodnić animacją filmową, na którym pokazano by drogą zaznaczonego kwantu.  Pomijam tu sprawę, wówczas bardzo ważną, tzw. eteru, ale w podanym tłumaczeniu nie odgrywa on żadnej roli.

         Zachodzi pytanie, dlaczego Einstein nie poszedł podobną ścieżką rozumowania? Jest ona klarowna i prosta.  Można pomyśleć, że Einstein się pomylił. Ryzykowna teza, ale wszystko wskazuje, że jest słuszna.

          W książce Filozofia w Fizyce Jarosława Kukowskiego  WU Kardynała Wyszyńskiego Warszawa 2000 r. (s. 71) autor powołuje się na publikację Turzynieckiego z 1993 roku. W niej znalazłem podobny wniosek, choć Turzyniecki poprowadził obliczenia, tak samo po trójkącie, rezygnując z postulatu Einsteina, że prędkość światła jest stała i niezmienna . Wiele lat temu odrzuciłem rozumowanie Turzynieckiego, bo postulat Einsteina uważałem i nadal uważam za słuszny. Ja go tylko inaczej opisuję, a mianowicie, światło gdy opuszcza swoje źródło ma zawsze tę samą prędkość < c > względem każdego układu inercjalnego i jest niezależny od prędkości źródła. Światło nie zachowuje prędkości źródła. Dla układów w ruchu przyjmuje prędkość pozorną. Ona może być różna od prędkości < c > Dopuszczalne jest więc założenie, że c’ = c + u. Taki wzór przyjął w swej książce Turzyniecki.

          Podejście Turzynieckiego i tu zaprezentowane skutkuje, że nie trzeba angażować do wyjaśnienia negatywnego doświadczenia transformacji Lorentza, a co za tym idzie, wnioski wysuwane o kontrakcji długości FitzGeralda  i dylatacji czasu są mylące. Jak pisze autor książki (J. Kukowski): “idea skrócenia autorstwa FitzGeralda0 LOrentza była hipotezą ratunkową w obliczu nieoczekiwanych wyników doświadczenia Michelsona- Morleya” (s 73).

          Wniosek ten nie obala teorii względności Einsteina, ale usuwa z niej niezrozumiałe zjawisko skracania długości. Problem pozostaje z dylatacją czasu, bo inne doświadczenia potwierdzają to zjawisko i póki co, wydaje się, że teza jest słuszna.           

Request, demande

I have a request to my foreign readers.
Please send me any text to my e-mail address. In this way, I will check if it is possible. I have fears that there is an obstacle.
Thank you in advance.

p.porebski@onet.pl

J’ai une demande à mes lecteurs étrangers.
S’il vous plaît envoyez-moi un texte à mon adresse e-mail. De cette façon, je vérifierai si c’est possible. Je crains qu’il y ait un obstacle.
Merci d’avance.