Wyjawienie zdrajcy

       

          Podczas ostatniej wieczerzy Jezus oznajmia publicznie:  Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi (Mt 26,21). Tym samym przygotowuje apostołów do dalszych wydarzeń. Uczniowie są tym zasmuceni, a więc dotarła do nich ta wiadomość. Jezus wskazuje: Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi (Mt 26,23) i po chwili mówi do Judasza: Tak jest, ty. Niepodobne, aby inni uczniowie tego nie słyszeli. Judasz prawdopodobnie szybko się oddalił z wieczerzy. Pomiędzy sobą apostołowie zapewne komentowali nowinę. Być może byli oburzeni. Mateusz przerywa relację. Wieczerza trwa nadal. Jezus ustanawia pamiątkę eucharystyczną. Po wieczerzy Jezus z trzema uczniami udaje się do ogrodu Getsemani. Uczniowie szukają odpoczynku. Zła nowina o zdradzie Judasza rozmywa się w wieczornej ciszy. Została refleksja: jak on mógł?!

          Po kolejnych perykopach Mateusz wraca do wątku Judasza. Opis nie ma charakteru ciągłości, ale jest jakby z innego opowiadania. Judasz wita się z Jezusem, całuje Go w towarzystwie oprawców (zgraja z mieczami i kijami). Co robią uczniowie? Początkowo nic. Są zaskoczeni. Dopiero teraz zrozumieli na czym polega zdrada Judasza. Sądzili, że Jezus mówi o zdradzie w sensie niedotrzymania wierności, a tu chodzi o zdradę fizyczną! Piotr podrywa się i w obronie Jezusa kaleczy (obcina prawe ucho) sługę najwyższego kapłana.

          Dalsza część opowiadania ma już charakter teologiczny i dydaktyczny. Mateusz popisuje się znajomością Starego Przymierza i parafrazuje słowa faraona Patu-Baste: Kto ostrzy miecz, w tego szyi on utknie wkładając w usta Jezusa sentencję: Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną (Mt 26,52). Mateusz akcentuje, że spełniają się proroctwa starotestamentalne.

           Można postawić wiele pytań. Czy Jezus wybierając Judasza wiedział o jego przyszłej zdradzie? Trudno powiedzieć. Dlaczego ujawnił zdradę publicznie? Co chciał przez to osiągnąć? Zapewne chciał przekazać świadomość dalszego swojego losu. Na Krzyż szedł nieprzypadkowo. Nikt i nic nie mogło Jego zaskoczyć. Jezus czyn Judasza potępia: Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził. Zdrada Judasza będzie zapamiętana przez pokolenia na wieki. Wymiar grzechu zdrady jest przeogromny. Słowem można stworzyć Świat i słowem można zabić. To wymaga refleksji. Wszyscy ewangeliści zwrócili uwagę na pocałunek Judasza. Ogromna symbolika grzechu (judaszowski pocałunek). Wstańcie, chodźcie (Mt 26,46) stało się hasłem do nowej podróży, do Odkupienia.

Czas trwogi i modlitwy Jezusa

         

           Scena modlitwy i trwogi konania Jezusa w ogrodzie Getsemani jest szokująca i niezwykła. Trzej ewangeliści piszą podobnie, tak jakby korzystali z jednego źródła. Dlaczego hagiografowie umieścili tę scenę w swoich ewangeliach  zupełnie zatracając instynkt marketingowy? Swojego Mistrza zamiast przedstawiać w samych superlatywach przedstawili w świetle słabości, trwogi i drżenia. Co nimi kierowało?

          Ewangelie, choć pisane ludzką ręką zawierają natchnione przesłanie pochodzące od Boga. Bóg chciał pokazać prawdziwe Człowieczeństwo Jezusa. Jezus obnażył się jako Człowiek z całym bagażem ludzkiej natury. Smutek, trwoga Jego była prawdziwie ludzka. Jezus modlił się do Ojca ludzkimi słowami: Smutna jest moja dusza aż do śmierci (Mt 26,38; Mk 14,34). Oczekiwał wsparcia, pocieszenia od najbliższych: zostańcie tu i czuwajcie ze Mną (Mt 26,38; Mk 14,34). Trwoga Jezusa była dramatyczna: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszak nie Ja chcę, ale jak Ty (Mt 26,39)[1]. Nie do końca jest to prawdą. Od początku Jezus zmierzał na Krzyż, ale teraz po ludzku zatrwożył się. Krzyż był blisko. Próbował swoją decyzją obarczyć Boga. To nie wyrzut lecz ludzki lęk. Powtórnie zwrócił się do Ojca słowami: Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja (Mt 26,47; Mk 14,36; Łk 22,42). Widać wyraźnie, że zaczyna panować nad sytuacją. Po raz trzeci powtórzył słowa modlitwy. Były one na pewno już inne, dojrzalsze, pogodzone i ofiarowane. Podczas tej trzeciej modlitwy Jezus oddał się całkowicie Ojcu. Gdy wrócił do śpiących uczniów był już innym Człowiekiem. W chwili swojej grozy przekazał im swoją mądrość i naukę: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe (Mk 14,38).

          Na Krzyżu Chwała Ojca przesłoniła Człowieczeństwo Jezusa. Jezus przykroczył granice poznawalności i stał się dla nas już Nieogarniony, Niepojęty, Boski. Pozostał dla nas już tylko Podmiotem wiary.

          Jan Ewangelista nie uważał za słuszne epatować się trwogą Jezusa. Nie czuł się godzien o tym mówić. Może było mu po ludzku wstyd, że nie wspierał swojego Mistrza:  Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza (Mt 26,37). Przekazał nam za to teologiczny sens przesłania Jezusa w modlitwie arcykapłańskiej: Ojcze, nadeszła godzina! Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne; aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty , Ojcze, otocz mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał (J 17,1–5).  Tę chwałę Ojca Jezus otrzymał na Krzyżu. Do tego tekstu należy jeszcze powrócić. 



[1] Łukasz Ewangelista swoim zwyczajem ubogaca swój tekst ukazaniem się anioła z nieba, który  miał umacniać Jezusa. Być może opisany pot Jezusa: jak gęste krople krwi, sączące się na ziemi (Łk 22,44)  jest twórczym nadużyciem sympatycznego Ewangelisty.

Czy Bóg jest Dobry cd.

         

           Czy można uważać Boga za Dobrą Istotę skoro wielokrotne prośby kierowane do Niego pozostają bez echa. Odpowiedź Boga nie jest czytelna. Nie łatwo jest skonfrontować zdarzenia z naszymi prośbami. To co się wydarza jest bardzo często inne niż się spodziewamy. Bóg nawet własnego Syna nie uchronił od Krzyża. Na Krzyżu Jezus wyrzucił z siebie rozpaczliwy głos psalmu: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27,46).  Czy Bóg jest więc Dobrym Ojcem skoro jest nieczuły na modlitwy i prośby swoich dzieci? Jezus stawiał nadludzkie warunki:  Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.  Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 10,37–39). Ile to razy matki wnosiły błagalne modlitwy do Boga: nie odbieraj mi mojego dziecka, a one odchodziły niewinne do Pana.

          Poruszonego tematu nie można zostawiać nierostrzygniętego. Trzeba to wyjaśnić i zrozumieć. Inaczej pozostanie do Boga ogromny żal i w konsekwencji niechęć.

           Bóg stwarzając Świat zabezpieczył ludzkość przed przeróżnymi zdarzeniami (w tym chorobami). Każdy człowiek jest osobiście powoływany przez Stwórcę. Każdego obdarowuje w wszelakie talenty i zdolności. Mniej ważna jest jakość talentów, ich ilość, ale siła dobroci w człowieku. Chojność Boga polega na tym, że wszystkim udziela swojej Łaski jednakowo. Dając, Bóg nie determinuje człowieka, nawet gdy ma dla niego zadania specjalne (Jeremiasz, Izajasz, Jezus,..). Ważną rzeczą jest wymiar społeczny ludzi. Bóg nie stworzył jednego człowieka, aby się nim cieszyć, ale ludzi, aby żyli zgodnie i we wzajemnej miłości. Bóg na ludzkość patrzy szerzej. To szerokie spektrum narzuca odpowiednie relacje między Stwórcą a stworzeniami.

           Bóg powiedział do  ludzi:  Czyńcie sobie ziemię poddaną (Rdz 1,28).  Wyposażył ludzi w rozumną twórczość. Człowiek jest kontynuatorem Bożego zamysłu. Świat należy doskonalić, przekształcać. Przed człowiekiem postawione zostały zadania. Bóg traktuje ludzi bardzo serio i poważnie. Kiedy człowiek błądzi, Bóg cierpi razem z nim.

 

– Jeżeli cierpi, to dlaczego nie pomoże?

 

Nie zawsze Bóg może pomóc. Np. nie może zmusić do kochania, czy wiary, gdy ktoś tego nie chce.

 

– A jak ktoś chce?

 

Wtedy wzmacnia człowieka duchowo, aby wydobył z siebie to, co zasiał – Miłość. Miłość jest motorem wszystkiego. Nawet gdy nie minie ból, czy cierpienia, przez miłość człowiek staje się wielki. W ostateczności Bóg włącza cierpienie ludzkie w cierpienie swego Syna. Cierpienie ludzkie nabiera charakteru odkupieńczego. Moc ofiary ludzkiej jest wielka. Człowiek staje się współuczestnikiem wielkiego wydarzenia, wielkiego Odkupienia, wzajemnej Miłości. Bóg stworzył nas z Miłości dla Miłości: Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane  (Mt 19,11).

           Kiedy Bóg wsłuchuje się w głosy modlitw, słyszy bez przerwy: daj mi Boże to i to; pomóż mi; daj zdrowie; Panie, ratuj mnie (Mt 14,30), itp. Człowiek mimo danej samodzielności ciągle chce od Boga ingerencji. Najczęściej prośby przyjmują charakter handlowy: Boże jak spełnisz moje oczekiwania, to będę grzeczny.

          Mało kto zastanawia się, że dając jednemu trzeba odebrać drugiemu. Aby spełnić życzenia bez naruszania woli człowieka trzeba nieprawdopodobnej żonglerki zdarzeń. Owszem Bóg ma w sobie tę moc i chęci, ale są granice logiczne.

          Jezus wielokrotnie próbuje wyjaśnić, na czym ma polegać dobra modlitwa: nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! (Mt 6,13);  Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić (Mt 8,2).

         Jezus podawał wręcz instrukcje i warunki dobrej modlitwy: Odrzekł mu Jezus: «Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego» (Mt 4,7); Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie (Mt 6,7)

          Jak widać w modlitwie chodzi o stan ducha, a nie ciała. To co jest związane z losem ludzkim Jezus puentował:  Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle (Mt 10,28).  Jezus nawołuje:  Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11,28). Należy odczytać, że wzmocni nas duchowo, da nam siłę pokonywania trudności, a nie załatwi za nas jakiś problem.

          Miłość i Dobroć Boga jest jednak tak wielka, że nawet nasze banalne prośby są wysłuchiwane: I otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie (Mt 21,22). Prośby roztrzegane są jednak według woli i ekonomii Bożej. Rozwiązania pochodzące od Boga w perspektywie czasu okazują się najlepsze z możliwych.  Człowiek niech zachowa pewien umiar w modlitwach błagalnych.  Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe» (Mt 26,41).

          Bóg oczekuje od człowieka męstwa, odwagi i właściwej postawy według godności jaką otrzymał. Strach jest rzeczą ludzką, ale należy strach pokonywać. Trzeba walczyć do końca, a jeżeli nie ma już nadziei, to z pokorą należy przyjmować przeciwności losu: Nie moja wola, lecz twoja niech się stanie ” ? (Łk 22,42).

Czy Bóg jest Dobry

 

          Skąd wiemy, że Bóg jest dobry? Czy nie jest to tylko nasze życzenie? Może wzajemnie pocieszamy się, bo nie mamy innego wyjścia?

 

          Przywołam ontologiczny dowód na istnienie Boga św. Anzelma z Canterbury (1033/1034–1109). Otóż oparł swój dowód na tezie, że dobro cząstkowe jakie daje się zauważyć w świecie domaga się istnienia Dobra Najwyższego i Nieskończonego. Słabość tego rozumowania polega na tym, że nastąpiło tu pomieszanie dwóch porządków – logicznego z realnym. Z tego, że coś istnieje w porządku logicznym niekoniecznie wynika, że istnieje w porządku realnym, chociaż może istnieć. Dowód został obalony, ale trudno odmówić mu pewnego piękna i uroku.

          To, że Bóg istnieje wynika z logicznej konieczności istnienia Stwórcy skoro ludzkość doświadcza Świat. Posługując się rozumowaniem św. Anzelma można postawić tezę, że skoro Bóg stworzył Świat, to nie może być zły. Aby coś stwarzać trzeba mieć wolę stwarzania. Czy Bóg mógł stworzyć Świat ze złej woli? Gdyby nawet przyjąć, że tak, to kto może ocenić złą wolę skoro nie ma płaszczyzny odniesienia – dobrej woli. Musi więc istnieć dobra wola, aby ocenić złą wolę. Tę dobrą wolę, na poczatku mógł mieć tylko Bóg. I tak wprowadzając się w pętlę relacji dobra i zła, wyczuwalne i zdroworozsądkowe staje się, że Bóg musi być dobry. Można pokusić się na stwierdzenie, że Dobroć Boga jest logiczną koniecznością, bo inne rozwiązanie jest nie do przyjęcia rozumowego.

           Rozumowanie powyższe jest całkiem nienaukowe, ale wychodzące z serca. Dobroć Boga jest zupełnie inna niż dobroć człowieka. Tak samo inna jest Jego Sprawiedliwość i Miłosierdzie. Kiedy człowiek odkrywa rąbek tych tajemnic jest najczęściej zdumiony. Wielokrotnie przychodzi myśl: że też ja tak tego nie rozumiałem. Na łamach Pisma świętego mamy wiele wersetów przekazujących nam Dobroć Boga, np. Przypowieść o robotnikach w winnicy (Mt 20,1–16); Słowa: jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie […] jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie […] Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi (Mt 5,29–30.39); Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. (Mt 13,12). Dobroć Boga nie zawsze jest logiczna, ale w dalszej perspektywie życia najbardziej skuteczna.

Wola ludzka i boska

 

           Czy Jezus miał swoją ludzką wolną wolę? Już w początkach chrześcijaństwa istniało przekonanie zwane monoteletyzmem, że Jezus miał tylko jedną wolę boską. Temu poglądowi sprzyjał nawet papież Honoriusz I (625–638). Na Sorze Laterański w Rzymie w 649 r. oraz na szóstym ekumenicznym Soborze  w  Konstantynopolu (680–681) uznano monoteletyzm za herezję.  Nota bene przykład herezji Honoriusza I był stawiany jako kontrargument dla dogmatu o nieomylności papieża.

          Jezus, jak każdy człowiek miał swoją własną wolę. Tym samym mógł odwrócić się od Ojca Niebieskiego. Ludzka wola Jezusa jest kontrargumentem dla  zwolenników, że Jezus już za życia był Bogiem.  Fenomen Jezusa polega między innymi na tym, że swoją wolę podporządkował woli Boga:  Moim pokarmem jest pełnić Wolę Tego, który mnie posłał (J 4,34). Jezus poznał największą tajemnicę Stwórcy.  Poddanie się woli Boga jest szczytem pokory, a zarazem ujawnienie swojej miłości do Niego. Więcej, odczytanie woli Ojca jest pokarmem i mądrością. Nawet, jeżeli wola Ojca jest niewspółbieżna z wolą człowieka, to należy z pokorą przyjąć kielich przygotowany przez Boga. Dlaczego? Bo w dalszej perspektywie życia okaże się, że był to najlepszy wybór: nie to co Ja chcę, ale to co Ty niech się stanie! (Mk 14,36).

          Jezus jest naszym Największym Nauczycielem. Jak sam mówił: Na to się narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo (J 18,33). Jezus nie był Ťgotowcemť na Chwałę Ojca. Miał wolną wolę. Mógł z nią zrobić, to co chciał. Bóg nikogo nie determinuje. Jedynie zachęca: Czyńcie sobie ziemię poddaną (Rdz 1,28). Na nasze szczęście Jezus odczytał swoją misję.

         Dla nas niech będą zachetą słowa: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).

 

Pozdrawiam. Paweł Porębski

 

Ps.

 

Dziękuję wszystkim za przesłane słowa otuchy. Choć jestem już <cyborgiem> (obie soczewki sztuczne), to na szczęście zostawiono mi ludzką duszę.

Cytaty biblijne

          Pan Steves Sondej sprowokował mnie do użycia jego broni, która jest bardzo zwodnicza. W poprzednim poście zacytował wiele wersetów na obronę tezy, że Jezus za życia był już Bogiem. Poniżej niektóre cytaty, które jeżeli nie przeciwstawiają się tej tezie, to przynajmniej budzą do niej wątpliwość.

 

 Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec (Mt 24,36; Mk 13,32) – suponuje, że Jezus (choć wg tezy, że był Bogiem) nie wie wszystkiego.

 

Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg (Mk 10,18) – Jezus wskazuje, że nie On jest Bogiem tylko Ojciec.

 

Jezus im mówił: «zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego» (J 5,19); Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał  (J 5,30) –  Jezus sam  przyznawał, że nie posiada absolutnej mocy Boga.

 

Głoszę to, co widziałem u mego Ojca (J 8,38) – suponuje, że jest Ktoś znaczniejszy od Jezusa.

 

Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego (J 20,17) – Jezus nazywa Ojca swym Bogiem, a więc nie jest takim samym Bogiem jak Ojciec.

 

Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie (J 14,28).

 

Boga nikt nigdy nie widział (J 1,18) – to jak spostrzegać Jezusa?

 

 A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich (1 Kor 15,28) –  nawet po zmartwychwstaniu Jezus był podporządkowany Ojcu.

 

I pośrednie cytaty:

Smutna jest moja dusza aż do śmierci (Mt  26,38) suponuje śmierć Boga.

 

Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił (Mt 26,36) – Jezus modlący się, tzn uznający, że jest ktoś większy od Niego?

 

[..] upadł na twarz i modlił się tymi słowami: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty» (Mt 26,39) postawa Syna, a nie Króla (Boga); i tak się modlił: «Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!» (Mt 26,42) – postawa pokory przynależy do Człowieka, nie Boga.

 

[…] spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo (Mt 14,19) – spojrzenie w niebo suponuje wzrok ku Bogu, który jest w niebie; wziął siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie (Mt 15,36) – komu, samemu sobie?

 

Skosztował, ale nie chciał pić (Mt 27,34) –  Bóg nie musiałby kosztować, wiedziałby, co Mu podają.

 

          Słowa Syn Boży, Syn Człowieczy, Pan, Mesjasz, Syn Dawida nie należy utożsamiać z pojęciem Boga jako ontologicznego Istnienia, ale uznawać w Nim Człowieka, którego Bóg wyposażył w swoją boską moc. Przyjmując Jezusa za ontologiczny boski byt trzeba byłoby wyznawać politeizm. Ewangelia wyraźnie mówi: Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego (Mt 16,27). Pisze wyraźnie, że przyjdzie, a więc dopiero się to stanie. Jezus często mówił o sobie jako Synu Człowieczym: Mając udać się do Jerozolimy, Jezus wziął osobno Dwunastu i w drodze rzekł do nich:  «Oto idziemy do Jerozolimy: tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć  (Mt 20,17–18), i to jest chyba najlepsze Jego określenie.  Gdy Jezus mówi: Jestem Synem Bożym (Mt 27,43) to mówi prawdę, ale prawdą jest też, że wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi. Jezus jest ucieleśnieniem Boga, a to jest co innego niż Nim być substancjonalnie.

 

          Można cytować wersety biblijne wzajemnie sprzeczne. Kto przyjmuje Biblię za bezwględne słowo Boże może się zdenerwować. Ja nie muszę. Wiem, że napisali ją ludzie pod natchnieniem Bożym przy całej swej niedoskonałości. Wyciągam z niej wszystko, co można pojąć rozumem i jest logiczne. W lawinie ludzkich słów Bóg ukrył swoje przesłanie.

          Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że kapłaństwo jednego z najwybitniejszych polskich chrystologów  ks. prof. Tomasza Węcławskiego nie zostało zniszczone przez odkrycie, że Jezus nie był  ontologicznym Bogiem, ale skostniała doktryna religijna (Kongregacji Nauki Wiary), która nie dopuszcza zmian.  Szkoda.

 

          Ciekaw jestem, czy pan Steves Sondej, jako arbitralny znawca przedmiotu tak łatwo zakwestionowałby poglądy np. ks. prof. Wacław Hryniewicza na temat apokastazy (ponownego zrewidowania i odnowienie doktryny religijnej), czy innych postępowych  duchownych, którzy dociekają, poszukują prawdy i nie boją się mówić o tym publicznie.

 

Ja jestem Mesjaszem

          Jezus przestrzegał: Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem. I wielu w błąd wprowadzą (Mt 24,4–5); Powstanie wielu fałszywych proroków i wielu w błąd wprowadzą; a ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu (Mt 24,11–12); Wtedy jeśliby wam kto powiedział: “Oto tu jest Mesjasz” albo: “Tam”, nie wierzcie! (Mt 24,23).    

          Mówić może każdy, ale komu zaufać? Mówców jest wielu. Być mesjaszem było atrakcyjne i lukratywne:  Gdzie jest padlina, tam się i sępy zgromadzą (Mt 24,28). Przed dylematem wyboru stale jesteśmy narażani.  Często nie prawda wygrywa, ale zdolności i talent przekonywania. Jezus mówił: Ja jestem Mesjaszem (Mt 24,5), ale Jego wygląd na to nie wskazywał. Wielu mówiło, co to za mesjasz, przecież to syn naszej sąsiadki! Spodziewano się innego mesjarza, wielkiego wybawiciela narodu żydowskiego, męża stanu, a nie biedaczynę skromnie odzianego. Dopiero Ci, którzy mieli z Nim bezpośredni kontakt ulegali Jego czarowi, wibracji, chemii i słowom, które głosił.

          Jezus denerwował Żydów. Jak taki, z Bożej łaski, facet może podważać Prawo ustanowione przez Mojżesza, które dla Żydów było święte. Jezus nie był wiarygodny. Można postawić pytanie. Dlaczego Bóg Ojciec nie zadbał logistycznie o misję Jezusa?  Jezus odczytał wolę Ojca. Przekaz mistyczny nie był literalny. Jezus nie otrzymał od Boga instrukcji. Odczytał sercem wolę Ojca. Można sparafrazować przekaz Boży: Synu, jeśli Cię na to stać, ratuj ludzkość. Grzech osłabił relację między mną, a stworzeniem, w którym pokładałem taką nadzieję. Ludzie mnie zawiedli.

          Decyzja Jezusa była całkowicie ludzka. To nie Bóg chciał ofiary Syna. Jezus sam się ofiarował. Tym samym podniósł rangę człowieka i pokazał, że na taki heroizm stać człowieka. Jezus stał się ambasadorem ludzkości. Jego czyny były wymowne: Ojcze, ludzie do końca nie są tacy źli. Pomimo słabości ciała mogą być wielcy (Człowiek byt niemal doskonały[1]).

           Jezus musiał znosić wszystkie trudy po ludzku. Po ludzku sią bał, cierpiał. Czuł się samotny i niezrozumiany. Umarł jak człowiek z modlitwą na ustach.          

          Jak upewnić się, że dokonano właściwego wyboru? Nie zasklepiać się w utartych poglądach. Trzeba być zawsze otwartym na wszystkie informacje. Nigdy nie można mówić nigdy. Trzeba mieć ograniczone zaufanie do wszystkiego czego dotknęła ręka i umysł człowieka. Dobrą miarą są owoce przesłania:  Rozpoznacie ich więc po owocach (Mt 7,20). Pierwszy, który ogłosił Chwałę Jezusa był dowódca oddziału wojskowego setnik: Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym (Mt 27,54; Mk 15,39; Łk 23,47).

 



[1]  Paweł Porębski, Człowiek byt niemal doskonały, Coriolanus Kielce 2009.


 

To musi się stać

 

          Bezpośredni czas przed ukrzyżowaniem Jezusa był pełen niepokoju. Widać to wyraźnie na kartkach Ewangelii Mateusza. Atmosferę smutku i lęku  tworzą hagiografowie. Używają takich sformułowań jak: Jezus odwraca się od Miasta (Mt 23,37). Tekst jest pełen pretensji: Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani!  (tamże). Miasto czeka kara, opustoszeje. W kolejnym rozdziale mowa jest o zniszczeniu świątyni: nie zostanie tu kamień na kamieniu (Mt 24,2); ale to jeszcze nie koniec. Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będzie głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi.

           Aby w pełni zrozumieć ten tekst proszę zwrócić uwagę na wersety: To musi się stać (Mt 24,6); Lecz to wszystko jest dopiero początkiem boleści (Mt 24,8). Jezus odsłania przyszłość. Nie należy tekstu odczytywać jako odwet za niewierność, ale faktyczny bieg historii. Niestety, na Ziemi jeszcze nie zapanowała pełna miłość. Ludzie toczą ze sobą wojny.  Proroctwo Jezusa jest blisko i daleko znaczne. Sięga aż po dziś dzień. Jezus zapowiada:  wszystko jest dopiero początkiem boleści. I tu również można dostrzec, że mówi o sobie ale i o przyszłych wydarzeniach. Historia pokazała, ile było jeszcze wojen i zła na świecie. Dlaczego tak jest?  Człowiek jako istota wolna musi sama zrozumieć, że istnieje nie dla siebie, ale dla Boga. To, że ma rozum nie znaczy, że jest panem tego Świata. Człowiek musi dojrzeć, aby zrozumieć swoje miejsce na ziemi i rolę jaką powinien spełnić. Historia pokazuje, że jest to bardzo długi proces. Człowiekowi wydaje się, że posiadł mądrość tego świata, tymczasem swoim życiem pokazuje miejsce w jakim się znajduje. Jezus to wszystko wiedział i przekazał ludziom proroctwo podkreślając:  To musi się stać.  Nawet Śmierć Jezusa będzie dopiero zaczynem zmian. Uczniowie będą prześladowani. Wierni będą skazywani, torturowani i wydawani na pożarcie zwierząt.. Nowa Ewangelia będzie z trudem i w boleściach przebijała się do momentu kiedy całkowicie zakróluje na Świecie. Cena wolności człowieka jest wielka. Nawet dla Boga. Pomóżmy Jezusowi nieść Krzyż, który wziął na siebie.

Męka i Śmierć Jezusa

          Jeśli mogę prosić Pana o podzielenie się Pana przemyśleniami na temat męki i śmierci Jezusa.

 

           Męka i Śmierć Jezusa to ostatnie odsłonięcie theatrum życia Wielkiego Człowieka, Wybrańca Ojca Niebieskiego do wielkiej roli Objawienia się Boga na Ziemi.

           Bóg Ojciec zawsze będzie dla człowieka Niepojętym. Musimy zawierzyć, że Jest jak objawił to sam Mojżeszowi w krzaku gorejącym: Jestem, który Jestem (Wj 3,14).

           W zamyśle Boga było Objawienie się ludziom na sposób czytelny. Bóg jest ontologiczną (coś co istnieje nie tylko w umyśle) Miłością. Jednocześnie chciał przekazać, kim są dla Niego ludzie. Jezus zrealizował zamysł Boga.            

           Trudno zrozumieć hipostazę (dwie natury) Jezusa bez  dopowiedzenia, że nie ma takiej rzeczy na Ziemi, jak i uczynków w których by nie uczestniczył Bóg. Paradoksem jest, że Bóg podtrzymuje nas w istnieniu nawet wtedy gdy grzeszymy. Jako istoty stworzone nic nie moglibyśmy uczynić bez Boga. Bóg jednak dokonał niezwykłego eksperymentu – dał ludziom wolną wolę. Kolejny paradoks. Przez dar wolnej woli Bóg ograniczył własne działania: Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego (Łk 1,37), a jednak Bóg nie może zbawić człowieka, gdy on tego nie chce.   

          Mamy więc sytuację paradoksalną. Istnieje Bóg, ale i człowiek mający też naturę Boga i samodzielną wolę. Bóg nazwał ludzi swoimi dziećmi (dziedzicami). Ideałem byłoby, aby Bóg i wolny człowiek żyli we wzajemnej symbiozie. To co łączy jest Miłością.    

          W pewnym momencie historii urodził się człowiek. Dali mu na imię Jezus. On to natchniony wrażliwością religijną przez rodziców umiłował Boga. Całym sercem i duszą otworzył się na Niegp. Spłynęła na Niego Łaska Boża. Nastąpiło zjednoczenie mistyczne. Jezus odczytał wolę Boga. Zadaniem Jezusa było ujawnienie Miłości Ojca. Pod słowem Miłość kryją się dwa wyjaśnienia. Miłość jako relacja oraz Miłość jako samo Istnienie. Kiedy mówimy Bóg jest Miłością, to myślimy o Istocie, a zarazem o Jego podstawowym narzędziu relacji. Jezus wiedział, że nie ma większej miłości jak oddać za kogość własne życie. Od początku swojej działalności konsekwentnie zmierzał na Krzyż. Jak każdy człowiek bał się śmierci. Miłość Jego jednak pokonała strach.           

          Jezus swoim heroizmem, a przede wszystkim pełnym oddaniem się Bogu pokazał na co stać każdego człowieka. To wspaniała dydaktyka. Na Krzyżu Jezus osiągnął Chwałę Ojca. Jezus stał się Chrystusem (Wybawicielem). Wibracja (funkcjonał, pozytywna energia) Wielkiej Ofiary zbawiła ludzkość.  Błędem jest uważanie Jezusa za niezwykłe individuum. To byłoby bajkowe. Bóg chciał pokazać prawdziwego człowieka i pouczyć, że każdy może zostać Jego synem. To jest najpiękniejszy i radosny przekaz. Człowiek prawie równy Bogu. Czy nas na to stać?

           Jak Pani widzi omijam temat samej męki i Śmierci Jezusa, bo wolę cieszyć się ich owocami niż epatować się bólem i cierpieniem.

Biada obłudnikom

          

             Perykopa Biada obłudnikom to wręcz eskalacja krytyki faryzeuszy i uczonych w piśmie. Jezus nie szczędzi im epitetów: obłudnicy, ślepi, głupi, węże, plemię źmijowe, a pośrednio: winni piekła, niesprawiedliwi, niemiłosierni, bez wiary, przesadnie drozbiazgowi, hipokryci, zdziercy, mordercy proroków.   Dlaczego?  Przecież faryzeusze byli w gruncie rzeczy gorliwymi i wierzącymi wyznawcami Boga. Modlili się gorąco. Przestrzegali tradycji. Płacili regularnie dziesięcinę na rzecz świątyni, zachowywali posty.          

          Kiedy mówi się o grzechach, często wymienia się te, które owszem są złymi uczynkami, ale zajmują dalekie miejsce wobec tych, które Boga bolą najwięcej.  Na przykładzie postaw faryzeuszy (nawet przerysowanych)  hagiografowie  (autorzy Pś) chcieli pokazać co dla Boga jest wstrętne. Przede wszystkim pycha. Faryzeusze uważali się za lepszych, bardziej pobożnych, wybrańców Boga. Drugim wielkim grzechem obciążających faryzeuszy to ich hipokryzja, wiara na pokaz. Błędny priorytet wartości: Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz (Mt 23,19). Ołtarz uświęca ofiarę, ale to ofiara ma wartość, a nie sam ołtarz: Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą (Mt 23,18).

           Jezus zarzuca faryzeuszom brak sprawiedliwości, miłosierdzia i wiary (por. Mt 23,23). Gani ich obłudę – na zewnątrz cacy, a w sercu pełni jadu.

           Wymienione zarzuty są aktualne i dzisiaj, zwłaszcza do polityków.Tylko ślepi i fanatyczni zwolennicy pewnych opcji politycznych tego nie zauważają.

           Tak przyznaję. Wolę mieć do czynienia z łobuziakami niż przesadnymi świętoszkami. Nie ufam postawom biernym. Osoby skryte, milczące są niewiadomymi. Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy (1 J 1,8).