Przykazania, zaufanie, mądrość, pokora

 

          Niejednokrotnie bywa, że odpowiedź na zadane pytanie rodzi nowy znak zapytania. Częściowa odpowiedź na poprzednie pytanie zawarta we wskazanym fragmencie Słowa nasuwa nowe pytanie. Może nawet nie tyle pytanie co zagadnienie czy też problem.  Problem wybaczania.  Natomiast w odpowiedzi jak sobie z tym radzić pojawia się zaufanie.  Dla wielu osób, z którymi na ten temat rozmawiałam, zaufanie jest w zasadzie jednoznaczne. Ale czy na pewno ? Dla mnie zaufanie jest wielopłaszczyznowe i silnie związane z pewną naszą wewnętrzną wizualizacją osób, których owym zaufaniem obdarzamy.  Czy podobnie jest z zaufaniem do Niego?? Ale może wrócimy do owych zagadnień później,  a tymczasem zatrzymajmy się jeszcze chwilę przy pokorze, jeśli Pan pozwoli.  Zgadzam się z Panem, że pokora powinna wypływać z naszego wnętrza a nie stanowić nakaz czy też pewien prawny obowiązek. Nasuwa mi się tutaj skojarzenie z przykazaniami. Albo je będziemy uznawać za prawo narzucone, albo wpiszemy je w podstawy naszej moralności i będą wówczas one jakby naturalnym mechanizmem naszego postępowania. Wówczas to pozostaniemy sobą przy jednoczesnym przestrzeganiu  i respektowaniu prawa. Podobnie jest chyba z pokorą.  Najpierw należy zrozumieć jej istotę a później stopniowo uczyć się wprowadzać ją w życie. To proces więc nie  należy spodziewać się, że dajmy na to od poniedziałku pokora zagości w naszym ja na stałe.  Wydaje mi się, że zdarzają się w naszym życiu sytuacje uczące nas pokory. To cenne. aczkolwiek czasem dość bolesne doświadczenia.

 

Sz.Pani.

 

          To co Pani napisała już jest refleksją. Można jedynie rozwijać poruszane wątki. Faktem jest, że przykazania Boże są imperatywem (nakazem), ale w Kościele katolickim możemy je przyjąć lub odrzucić. Ton imperatywny wskazuje, że są one «przemyślane» i dobre. W takim przypadku ton imperatywny nie razi. Kiedy przyjmuje się je sercem, już nie są pochodzenia boskiego lecz własne. One to obowiązują w sumieniu.

           Zaufanie jest płaszczyzną porozumienia. Opiera się na miłości, przez to zaufanie jest czymś bardzo pięknym. Bardziej podobają mi się słowa, że Bogu zaufałem niż, że Go miłuję. Miłość jest czymś tajemniczym i nie do końca zdefiniowanym. Zaufanie jest czymś bardziej klarownym.

            Mówi się, że mądrość się ma lub nie. Jednak uważam, że mądrość można kształtować. Nie polega na zdobywaniu wiedzy, ale na wykorzystaniu jej. Zdolność wyciągania wniosków. Można mieć niewielką wiedzę, a być bardzo mądrym człowiekiem. Spotkałem na swej drodze wiele takich osób.  Pokora opiera się na mądrości. Ma Pani rację, że należy: stopniowo uczyć się wprowadzać ją [pokorę] w życie.  To proces więc nie  należy spodziewać się, że dajmy na to od poniedziałku pokora zagości w naszym ja na stałe.  Wydaje mi się, że zdarzają się w naszym życiu sytuacje uczące nas pokory. To cenne. aczkolwiek czasem dość bolesne doświadczenia.  W gruncie rzeczy wskazuje Pani na drogę jaką należy iść. Ciągłe doskonalenie się jest naszym zadaniem.

 

Pokora w odpowiedzi

          Bardzo trafne spostrzeżenia. Słowo pokora jest dzisiaj różnie rozumiane i z reguły niestety kojarzy się dość negatywnie. Co gorsza, pokora uznawana jest często jako słabość czy wręcz rodzaj tchórzostwa. Ma Pan rację, że łatwiej nam schylić głowę przed Nim niż dostrzec drugiego człowieka. Ale prawda jest też taka, że będąc pokornym w pewien sposób odsłaniamy siebie, a to wielu potrafi wykorzystać. Jak sobie z tym radzić ?

 

           Po części odpowiedź można znaleźć w perykopie biblijnej: Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy (Mt 18,21–22). Ma Pan(i) rację. Człowiek pokorny kojarzy się z człowiekiem słabym, ale to nie jest prawda. Pokora wymaga wyrzeczeń, pokonania własnej natury, czasem gniewnej, wybuchowej, czy wręcz niepokornej. Aby być pokornym trzeba być mądrym życiowo. Ile razy trzeba stłumić własny gniew. Ile trzeba przyjąć policzków, aby nie zaostrzać sytuacji. Osoby najbliższe potrafią bardzo zranić niepohamowanym słowem, inwektywą. Własne dzieci dostarczają tyle bólu,

             Pyta Pan(i): Jak sobie z tym radzić ? Trzeba pozostać sobą, a ból i cierpienia  złożyć na barki Zbawiciela. Wiarą, że postępuje się właściwie, można uśmierzyć niejeden ból. Jak mówi Pś.: jarzmo moje wdzięczne jest, a brzemię moje lekkie jest (Mt 11,30).  Człowiek nie dostrzega tego, co widzi Bóg. Dobre uczynki, w tym pokora  to skarby gromadzone za życia. Ważne jest własne poczucie, że uczyniło się właściwie.

              Dosyć często zauważa się narzucaną pokorę jako element dydaktyczny lub dyscyplinujący posłuszeństwo (władza, kościół, rodzina). Pokora powinna wypływać z serca, a nie z nakazu. To co z serca pochodzi jest prawdziwe i szczere. Nie wolno nikomu, zwłaszcza dzieciom, narzucać pokory. Zwycięstwo dydaktyczne jest zazwyczaj pyrrusowe, może złamać psychikę.               

              Niepokorne dzieci niekoniecznie są złe. To też zupełnie coś innego. Zazwyczaj to moment wychodzenia z moralności heteronomicznej (przyjmowanie bezkrytycznie tego, co mówi tata, mama, nauczyciel, kapłan) do działań samodzielnych (moralność autonomiczna).  Nie wolno tego niweczyć. Można jednak to ukierunkowywać. Rodzice mają tak wiele do uczynienia. Nie zawsze zdają sobie z tego sprawę jak bacznie są obserwowane przez dzieci. Najlepszym sposobem wychowywania jest własny przykład. Należy przemawiać do sumień dzieci i modlić się o Bożą opiekę. Słowa uczą, przykłady pociągają (sentencja łacińska). Kropla drąży skałę nie swą siłą, lecz ciągłym padaniem (Publius Ovidius Naso 43 p.n.e. – 17/18 n.e.).

Pokora cd.

 

Pokora cd.

 

         Jako ojciec bardziej cieszę się widokiem miłujących się wzajemnie dzieci, niż z szacunku jaki mi dzieci okazują. Co z tego, że darzą mnie miłością, a wzajemnie są dla siebie nieżyczliwi. Mówiąc o pokorze miałem na uwadze głównie powyższy obraz. Bóg nie stworzył jednego człowieka,  ale całe społeczeństwa. Oczekuje od nas wzajemnej miłości. Okazywanie Bogu szacunku, to nie sztuka. Trzeba pokazać swoją pokorę wobec słabszych, chorych, a może i głupszych.

          Często obserwuje się egzaltację religijną wobec Boga, a zapomina się o bliskich. Powinniśmy za życia być blisko spraw ziemskich, aby w końcu zakotwiczyć się w niebie. To własnie miałem na myśli mówiąc o pokorze.

 

Pokora

 

Pokora

 

          Kiedy mowa jest o pokorze, dobrze jest zdefiniować to pojęcie. Zazwyczaj słowo to kojarzy się ze stanem bycia względem kogoś. Np. być pokornym wobec Boga. Taka postawa jest mi w zasadzie obca. Kojarzy mi się z uniżeniem siebie wobec kogoś znaczniejszego. Nie sądzę, aby Bóg w pełni aprobował taką postawę. Bóg nie jest cesarzem, który pragnie ludu pokornego (wg katechezy starotestamentalnej). To zbyt ludzkie. Dla Boga człowiek jest kimś ważnym, powołany na dziedzica i współpartnera. W Piśmie świętym jest wiele perykop, w których Bóg aprobuje postawę niekoniecznie pokorną. Wystarczy wspomnieć Jakuba syna Izaaka, który walczył o Boże błogosławieństwo. Abraham, który trochę w bezszczelny sposób targował się z Bogiem o uratowanie mieszkańców Sodomy.

          Ja osobiście wolę rozumieć pokorę jako pewien stan, który mam w sobie.  Pokora jest uznaniem własnej ograniczoności. Świadomość tego zmusza do unikania wywyższania się, czy chwalenia się własnymi osiągnięciami, zwłaszcza tam, gdzie nie można się z nikim zmierzyć, tam gdzie jest nierówna walka, tam gdzie są słabsi. Pokorę należy mieć w sobie. Trzeba znać swoje miejsce. Zdobyte rubieże trzeba jednak bronić. Jestem zwolennikiem postawy stojącej, nawet wobec Boga. Obrazowo widzę się jako rycerz Jezusa. Rycerz jedynie pochyla głowę z szacunku, a nie z pokory. Pokora, którą mam w sercu podpowiada mi jak mam się zachować wobec innych. Przede wszystkim nie wolno nikogo poniżać. Dla Boga wszyscy jesteśmy ważni.

           Pokora, którą obserwuje się w systemach hierarchicznych jest niczym innym jak służalczością. Stosunek kierownictwa zakładu względem pracownika wymusza postawę pokorną. Nie ma tu partnerstwa. Silniejszy dyktuje warunki. Niestety obserwuje się coraz większe zniewolenie idące z kolporacji i wielkich tego świata. Szanuję wszystkich, którzy mają odwagę przeciwstawić się silniejszym, zachowując w sercu właściwą pokorę.

 

Jezus pokazuje oziębłość

          Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha».  Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!»  Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela.

          Perykopa szokująca. Jezus pokazuje oziębłość! Gdzie Jego uniwersalizm religijny, gdzie Jego wrażliwość, miłość do bliźniego?

          Aby pokazać coś wyraziście używa się czasem opisów negatywnych.  Zagadka zostaje wyjaśniona dalszym opisem:  A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!»  On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom».  A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów».  Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.

            Na przykładzie tej perykopy autor chciał pokazać, że najważniejsza jest wiara. Ona może wszystko. Nie jest ważna przynależność religijna

(kobieta wyznawała religię kananejską).  Kobieta uwierzyła Jezusowi, to wystarczyło.    

Nieczystość

          Jezus powiedział:  że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym (Mt 15,20). Dla Żydów takie stwierdzenie było bardzo gorszące. Według Prawa (halacha) higiena miała charakter sakralny. Przed modlitwą obowiązywała ablucja (umycie się, oczyszczenie). Słowa Jezusa gorszyły, wzbudzały złość i niechęć do Jezusa, który bezczelnie profanował Prawo ich przodków.        

          Jezus celowo użył takich gorszących słów, aby na ich tle pokazać wartość im przeciwstawną. Nieczystość pochodząca z serca jest o wiele gorsza, ona czyni człowieka nieczystym (Mt 15,20). Wymienia: Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. Nieczystości te należy analizować według ówczesnego oglądu. Dzisiaj niektóre słowa zmieniły swoje znaczenie. „Przekleństwa” należy rozumieć nie jako słowne wulgaryzmy, ale rzucanie złych myśli potępiających, czy złorzeczenia:  Niech mi Pan to uczyni i tamto dorzuci (Rt 1,17; 1 Sm 3,17; 14,4; 20,13; 25,22; 2 Sm 3,9,35). W starożytności  złorzeczenie to było uważane za bardzo siarczyste. Dzisiejszym odpowiednikiem tego przekleństwa mogą być słowa: niech Cię krew zaleje; niech Cię szlag traf;, niech mnie (ciebie) piorun trzaśnie; niech cię diabli wezmą; bodajbyś zdechł.       

           A kto by rzekł swemu bratu: Raka [człowiek godny pogardy], podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego (Mt 5,22). Bluźnierstwa, przekleństwa, złośliwości, urągania, szydzenia skierowane przeciw Bogu albo stworzeniom, wyrażające się w myślach, słowie albo w czynie są instrumentami i zachętą działania negatywnej „energii”. Z punktu widzenia zła obiektywnego uważa się je za jeden z najcięższych grzechów i przewinień. Każdy grzech w porównaniu z nimi jest lżejszy (św. Hieronim).

          Może dzisiaj nie wszystko jeszcze wiem o skutkach złorzeczenia, ale odczuwam przed nimi lęk. Złe słowa (funkcjonał) rzucone w eter nie giną. Po drodze czynią wielkie szkody duchowe. Aby zneutralizować funkcjonał zła trzeba funkcjonału dobra. Może to uczynić gorliwa modlitwa. Być może przekleństwo (funkcjonał) Jakuba spełniło się przez śmierć Racheli po porodzie drugiego dziecka – Beniamina?  Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: «Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku!»  On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci (2 Krl 2,23–24);  

          Proszę zauważyć, że nie przywołuję tu tytułu szatana. Ktoś zapyta, jaka jest różnica między szatanem, a funkcjonałem zła? Funkcjonał zła to niebyt, który nie ma ontologicznego podłoża (natura niebytu jest nieznana). Istnieje przez skutek działania. Funkcjonał jest nośnikiem dobrych i złych emocji. Podobnie jaka fala interpoluje i przez to może się wzmacniać lub wyciszać.            

          Mówi się czasem, że czyn jest moralnie obojętny (adiafora).  Warto jednak zastanowić się nad słowami św. Tomasza z Akwinu, który mówił: żaden czyn świadomy nie może być moralnie obojętny, gdyż człowiek, działając świadomie, zmierza zawsze, choć w sposób niewyraźny, do jakiegoś celu. Na poparcie tej tezy wykorzystuje się słowa św. Pawła: czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwalę Bożą czyńcie (1 Kor 10,31).

Jak czytać Pismo święte.

Jak czytać Pismo święte.

 

          Gdy Jezus odchodził stamtąd, szli za Nim dwaj niewidomi którzy wołali głośno: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida!».  Gdy wszedł do domu niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: «Wierzycie, że mogę to uczynić?» Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie!» Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech wam się stanie!». I otworzyły się ich oczy (Mt 9,27–30).

          Typowa perykopa, która zawiera, co najmniej, dwie warstwy przekazu: dosłowną literalną i teologiczną metaforyczną. Autor był świadomym twórcą  wielowarstwowości tekstu. W niektórych perykopach biblijnych można odkryć więcej warstw, których autorzy nie byli do końca świadomi. Warstwy te są i będą odczytywane w przyszłości. Autorem tych ukrytych myśli jest Bóg, który poprzez natchnienie wpływał na hagiografów. Przykładem może być tekst opisujący ofiarowanie Izaaka przez Abrahama.  Autor nie mógł wiedzieć, że antycypuje  (opisuje przyszłe) zdarzenie ofiary Jezusa.

           Przekaz literalny opisuje fakt historyczny, ale nie zawsze. Może to być opowieść zmyślona, legenda czy mit. Dla poprawności egzegezy biblijna treść powinna być poddawana badaniom historyczno-literackim. Cieszy, jeżeli istnieją materiały pozabiblijne, które mogą potwierdzić prawdziwość opisanego zdarzenia. Trzeba jednak wiedzieć, że główną rolą Pisma św. nie jest przedstawianie historii, ale przekaz teologiczny.

          Trzeba wiedzieć, że istnieje tu pewne niebezpieczeństwo. Na podstawie tekstu można dokonywać różnych wspaniałych interpretacji, ale też udowadniać słuszność każdej zbrodni. Bardzo często odczytuje się nie to, co jest zapisane, ale własne, czasem karkołomne idee.

          Niestety trudno jest się od tego ustrzec. Bardzo często przekaz katechetyczny jest infantylny, mający zastraszyć  lub zdyscyplinować wiernych. Ciągłe mówienie o ludzkich grzechach i ich konsekwencjach jest tego najlepszym przykładem. Mniej mówi się, że Bóg jest Miłością, która chce naszego dobra i szczególnie chroni słabych i grzeszników: Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mt 9,13).

          Przytoczona perykopa w warstwie teologicznej jest bardzo łatwa w interpretacji. W skrócie. Niewidomi inaczej niewierni proszą o łaskę wiary.  Warunkiem jej otrzymania jest dobra wola otwarcia się na wiarę. W zależności od siły wiary będą lepiej lub gorzej rozumieli podstawy wiary. Egzegezę  można rozbudowywać o dalsze elementy teologiczne. Na ten temat można wygłosić paro minutowe kazanie.

           Ponieważ jest ryzyko nadużyć (czego jesteśmy świadkami), wierni powinni każdą egzegezę (katechezę) analizować i w sumieniu rozstrzygać o jej słuszności. Bezgraniczne zaufanie przekazowi katechetycznemu jest dowodem niefrasobliwości i braku dorosłości.

Infantylny obraz Boga, Jezusa i Maryi

          Powiem wprost. Obecna katecheza obraża Boga, Jezusa i Maryję.  Dlaczego?

 

Bóg przedstawiany jest karykaturalnie jako cesarz, który ma władzę. Moc swoją wykorzystuje do partykularnych interesów, łamiąc prawa przyrody na własny użytek. Jego karkołomne cuda usprawiedliwia się twierdzeniem, że miał do tego prawo. Miłość Boga służy głównie do wymiaru sprawiedliwości. Bóg przede wszystkim karze. Wynagradza po spełnieniu narzuconych norm etycznych.

 

Jezus od narodzin obciążony jest ciężarem boskości. Więcej w Nim Boga niż Człowieka.

 

Maryja obdarowana łaskami niezasłużonymi, pozbawiona zwykłej ludzkiej kobiecości, ozdobiona nieludzkimi przymiotami, traktowana jak bóstwo. Nietykalna i Niebiańska. Bardziej ideowa niż rzeczywista. Obdarowana niemal boskim majestatem.

 

          Słowa ks. prof. J. Kudasiewicza z wywiadu z panią Olgą Błaszczak przeprowadzonego w 1999 r.: Jakże często słyszy się wyznanie starego już i doświadczonego człowieka: Obraziłem Bozię następującymi grzechamiť. Wpojono mu w dzieciństwie błędny, infantylny obraz Boga i nie potrafi się z tego wyzwolić. Przez całe życie niesie okaleczony obraz Boga. Często winę za to ponosi katecheza dziecięca. Katechetka, chcąc być zrozumiałą przez małe dzieci, mówi językiem infantylnym; wszystko jest zdrobniałe. To wielki błąd. O wielkim i świętym Bogu trzeba mówić prosto, obrazowo, ale nie infantylnie. W dalszej części wywiadu pisze, że Bóg nie jest tyranem, ale Miłością. Jednostronny obraz Boga-tyrana jest błędny i niebezpieczny psychologicznie: formuje jednostronną pobożność. Stoi zatem przed teologami wielkie zadanie zharmonizowania pieśni, śpiewanych w kościołach, z pełną wizją Boga. Wiara musi być żywym zdarzeniem, a nie skamieliną przyjętych założeń. Pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi (ks. J. Tischner).

Wszechmoc Boga

          Bardzo częstym argumentem obrońców starej katechezy jest powoływanie się na wszechmoc Boga:   Czy Pani chce zanegować wszechmoc Boga?  Pytanie to ma w sobie przestrogę. Zmierza do wykazania słabości wiary. Ustawia dalszy dialog warunkując go tą przestrogą. W zasadzie zamyka usta. Często bywa tak, że nie prawda zwycięża, ale sposób prezentowania sprawy.

          Stwierdzenie, że Bóg wszystko może jest oczywiście prawdziwe, ale jakie też niebezpieczne. Na kanwie tego pytania można tworzyć niesamowite opowieści kończąc, że dla Boga wszystko jest możliwe. To ostatnie stwierdzenie autoryzuje opowieść, nadaje jej rangi niepodważalnej. Roma locuta, causa finita. Bóg jest pokazany jako czarodziej, który jednym ruchem pałeczki wszystko może. Czy więc zacytowane pytanie w jakiś sposób nie obraża Boga?         

          Czy Bóg nie ma w sobie tyle mocy, by osiągnąć swoje cele bez karkołomnych cudów?  Z narodzeniem Jezusa opisano zdarzenia (cuda), które stały się przedmiotem wiary:

– niepokalanego poczęcia NMP jako daru niezasłużonego,

– cudownej ingerencji Boga w procesie poczęcia,

– pojawienia się anioła Gabriela,

– cudu zwiastowania,

– cudu narodzenia Jezusa bez utraty dziewictwa.   

– wieczne dziewictwo Maryi,

– gwiazda betlejemska,

– cudowna wizyta pasterzy u żłóbka,

– pokłon mędrców ze wschodu,

– boskość małego Jezusa,

– cudowne odczytanie zawartości łona Maryi przez Elżbietę.

 

          Wszystkie te karkołomne zdarzenia zmierzają do jednego. Jezus Chrystus jest Synem Bożym. Filozoteizm osiąga ten sam cel, tylko bez tych karkołomnych zdarzeń. W normalności widać wszechmoc Boga.

 

 

Rekolekcje cz.4 Marty Złotnickiej

Oczekiwanie i narodzenie Mesjasza

 

Cz.4.

 

Dotychczasowe badania egzegetyczne wykazały, że ozdabianie faktów historycznych licznymi symbolami i ujmowanie ich w formie haggad było typową praktyką Semitów w ówczesnym świecie[1]. Barwna konstrukcja literacka była celowym, a zarazem pouczającym obrazowaniem dla oddania sensu teologicznego misterium[2]. Oczywiście główny fakt narodzenia Jezusa jako prawdy historycznej pozostał nienaruszony. Na tej bazie zbudowano całe ujęcie Dobrej Nowiny, wzbogacając tekst o dodatki, które nie koniecznie były wiarygodne faktograficznie. Świecki teolog tłumaczy: Wszelkie nadzwyczajne opisy, dodatki miały jedynie pokazać nadzwyczajność zdarzenia[3].

To, co może nas dziś najbardziej szokować, to fakt naukowy mówiący o tym, że opis musiał być konstrukcyjnie przekonujący[4]. Hagiografowie pragnęli przekazać wiarę, że Jezus Chrystus jest oczekiwanym Mesjaszem. Stąd wszelkie hiperbole łączące Stary Testament z Nowym (np. porównywanie Jezusa z Mojżeszem[5]).

Opis był więc głęboko przemyślany od strony teologicznej i psychologicznej. Natchniony autor ujmował zagadnienie wedle ówczesnej wiedzy, mentalności, oglądu świata i uwarunkowań historycznych. To, w jaki sposób hagiograf odbierał i rozumiał Mesjasza w Osobie Jezusa Chrystusa w dużej mierze decydowało o tym jak przedstawił Go w swoim tekście[6]. Postać Zbawiciela wyróżniała się niezwykłą głębią duchową i mocą, dlatego najczęściej stosowano obrazową narrację. To zaś spowodowało, że dziś trudno się przedrzeć do faktów historycznych przez gąszcz konstrukcji teologicznych i katechetycznych[7]. Dlatego też każdy, kto poznaje Biblię winien wczuwać we wschodni sposób myślenia – symboliczny, metaforyczny i duchowy[8].

Podążając za myślą filozoteistyczną Pawła Porębskiego nowonarodzony Jezus był zwyczajnym Niemowlęciem[9], które dopiero w  świetle całego swego życia, a szczególnie Męki, śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa poczęto odbierać jako cudowne Dziecko. Świecki teolog wierzy, że Jezus był Synem Boga (Mt 14,33), lecz na Chwałę Ojca musiał jeszcze poczekać. Chwałę Boga uzyskał w chwili swojej ludzkiej śmierci[10].

 

Narodzenie Jezusa było faktem historycznym. Tym samym możemy stwierdzić, że Jezus był człowiekiem. Nieważne jak to się odbyło. Swoim życiem udowadniał, że jest w Nim pełna natura Boża. Wszelkie najdziwniejsze i odważne życiorysy Jezusa nie mogą zmienić faktu, że za Bożym zezwoleniem w Jezusie objawił się sam Bóg[11]. W Jezusie Chrystusie Bóg ujawnił, że jest Miłością[12]. Dzięki wzorcowej postawie i życiu Mesjasza człowiek uzyskał szansę odnalezienia drogi zbawienia. Na nowo może odczytać swoją wartość i godność dziecka Bożego[13]: Przez Jezusa ludzie otrzymali takie samo błogosławieństwo jak Chrystus[14] (por. Ef 1,3).

 

Pozdrawiam, Marta Złotnicka.

 

 

[1] Ks. prof. Czesław Stanisław Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom 2, Wyd. 2, s. 330.

[2] Tamże, s. 326327; 336; zob. też: Paweł Porębski: Wiara rozumna…, s. 99 oraz Wykłady teologiczne…, s. 152153; 155; 302.

[3] Paweł Porębski: Wiara rozumna…, s. 148; zob. też: ks. prof. Czesław Stanisław Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom 1, Wyd. 2, s. 361.

[4] Ks. prof. Czesław Stanisław Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom 2, Wyd. 2, s. 328.

[5] Tamże, s. 335; Paweł Porębski: Wiara rozumna…, s. 144 oraz Wykłady teologiczne…, s. 293.

[6] Por. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem, oprac. Zespół Biblistów Polskich, Wydaw. Św. Paweł, Wrocław 2008, s. 2125.

[7] Ks. prof. Czesław Stanisław Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom 2, Wyd. 2, s. 333 oraz Paweł Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 294.

[8] Ks. prof. Czesław Stanisław Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom 2, Wyd. 2, s. 346 oraz Paweł Porębski: Wiara rozumna…, s. 99.

[9] Tekst Pawła Porębskiego na forum portalu katolickiego: www.katolicki.net – dnia 10.06.2011 r. oraz 24.06.2011 r.

[10] Tamże, dnia 25.06.2011 oraz Paweł Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 300.

[11] Paweł Porębski, Wiara rozumna…, s. 150.

[12] Paweł Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 12.

[13] Paweł Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 3335; 702704.

[14] Tamże, s. 553.