Widać tu zamysł Stwórcy

          Pisząc, muszę wystrzegać się, aby emocje ducha nie wpływały na treść. To co przekazuję dotyczy Prawd ostatecznych i nadprzyrodzonych i nie ma w nich miejsca na emocje (w sensie Prawdy).  Ubóstwo ciągnie w swoją stronę i mogłoby kierować w stronę użalania się. To byłaby fałszywa droga. Świat jest zbyt cudowny i piękny, aby opisywać go przez tandetne okulary. Zastanawiam się, co jest najbardziej wartościowe w moim filozoteizmie? Wydaje mi się, że jest kilka myśli, które zasługują na uwagę.

          Zasady logiki doprowadziły mnie do tezy. Istnienie Boga jest z punktu logiki zasadne każdy skutek ma swoją przyczynę. Bóg jest ideą bezwzględnie potrzebną i logiczną koniecznością istnienia świata. Dla wierzących będzie ona przedmiotem wiary, dla ateistów hipotezą tłumaczącą. “Bogu przysługuje istnienie konieczne, pozostałym bytom tylko możliwe (Awicenna, 980–1037)”. Wiara w Boga zamienia się w wiedzę o Nim. Słowa Boga wypowiedziane z krzaku gorejącego (Wj 13,14) uświadomiły mi, że może istnieć Ktoś, samym istnieniem bez obciążenia substancjalnego. To stwierdzenie i najnowsze badania fizyki sprawiły, że świat jest bardziej dynamiczny niż materialny. To skutkowało poglądem o naturze Świata. Bóg stwarzając Świat, swoją wolą, nie wprowadził do niego niczego oprócz swojej mocy w postaci energii. Wszystko co zmysłowe powstało wtórnie z energii. Energia jest zatem pochodzenia nadprzyrodzonego. Cząstki materii są w gruncie rzeczy kłębkami energetycznymi. Ponieważ sama energia nie ma wizualnej postaci, Świat jest całkowicie przeźroczysty. Można powiedzieć, ze jest zamysłem, który jest odczuwalny, ludzkim wyobrażeniem (Arthur Schopenchauer, 1788 – 1860). Wszystko dzieje się w przestrzeni doznań, emocji i ducha. To co jest widoczne, stworzone jest dla konkretnych istnień i dla jednej boskiej koncepcji. Naukowcy doszli do umiejętności stwarzania świata wirtualnego. Nigdy go jednak nie ożywią. Świat wykreowany  tylko wirtualnie nie ma sensu, bo nie można go doświadczać.  W tym podziw dla Stwórcy. Na tle boskiego stworzenia wyłania się człowiek, byt niemal doskonały, prawdziwy boski dziedzic, posiadający zdolność tworzenia rzeczy niezwykłych. Człowiek dubluje boskie przymioty.  Widać, tu zamysł Stwórcy. Trzeba zgodzić się z PŚ, że człowiek jest stworzony na podobieństwo Boże (Rdz).

          Ostatnie moje opracowania na temat ludzkiej duszy w perspektywie świata dynamicznego, stanowią o konstrukcji Świat stworzonego. Wiedza o świecie ogranicza się do istoty Świata. Co nie mieści się w tym oglądzie jest fałszywe.

          Z drugiej strony ludzie potrzebują złudzeń. Obecna katecheza dostarcza “obrazy”, które stają się dla ludzi bliskie. Tylko nieliczni mogą trwać przed Bogiem bez żadnych skojarzeń wizualnych. Dlatego ludzie przywiązują wagę do rzeczy drugorzędnych. Dochodzi do paradoksów. Bardziej kocha się Matkę Bożą niż samego Chrystusa. Sekretarz Episkopatu mówi: Rok 2017 przeżywaliśmy „pod płaszczem Maryi”. Powołuje się Maryję na Królową, a Boga dyskretnie przesuwa się na dalszy plan. Wprowadza się euforyczne pojęcia jak Niepokalanie Poczęta, anioły stróże, demony, które mają za zadanie zaintrygować i pobudzić wyobraźnię. W jakiej mierze chrześcijaństwo przyczyniło się do pomniejszania roli Stwórcy. Ludzie wolą modlić się do anioła stróża, niż zwracać się bezpośrednio do Boga Ojca. Spowiadają się ludziom, zamiast Bogu. Ludzi ogarnia zwątpienie, czy im Bóg jest w stanie im pomóc. Trójca Święta daje możliwość gloryfikacji różnych Osób. Nagminnie eksploatuje się Ducha Świętego. A On jest tylko obrazem Aktu działającego (czyt. Boga działającego).

          Stare pokolenie jest już na pozycji straconej, ale młodzież zmieni swoje podejście do religii. Przewiduję, że nastąpi kiedyś jedna wykładnia wiary (jedna owczarnia), która może zamienić się w wiedzę o Stwórcy i Jego dziele.

          Moje prace widzę w tej dalekiej perspektywie. Wszystko na chwałę, Tego który Jest, który Jest.

Bo to nic nie kosztuje

         Doświadczenia trzech ostatnich miesięcy roku 2017 napisało inny scenariusz niż był planowany. Z człowieka na emeryturze, dorabiającego prowadzoną działalnością zawodową, cieszącego się rodziną i życiem, stałem się bankrutem.  Dzięki hojności tych, którym serce podpowiedziało “pomóż” kończę rok nie zalegając z żadną ratą. Nowe problemy zaczną się z nowym rokiem. Gdyby jedno zadłużenie skończyło się, to póki serce i oczy wytrzymają, będę wypłacalny. Konsolidacja nie wchodzi w grę ze względu na wymyślne zasady bankowe.

          Oprócz kłopotów spotkała mnie przyjemność ze strony mojej czytelniczki moich blogów. Napisała: “Chciałam Panu bardzo podziękować za udostępnienie swoich przemyśleń, poglądów. Dla mnie są one inspiracją do próby przemyśleń na temat Boga, chrześcijaństwaPański blog pozwolił mi nie utracić wiary i  bardzo Panu za to dziękuję” (Danuta T.). I myślę sobie, czy moja działalność pisarska ma sens?  Wydane książki nie zwróciły kosztów. Jak mi przekazano: książki filozoficzno – teologiczne nie są czytane i kupowane. Nie ten czas. Jeżeli tak, to skąd bierze się liczba wywoływania moich dwóch blogów, która waha się średnio ok. 150 dziennie? Ktoś powie: bo to nie kosztuje.

         Snuję myśl. Udostępniłem ponad dwa tysiące postów. Gdyby ktoś by mi je zlecił, to za każdy można by zarobić ok. 100 zł. To daje ok. 250 tys, zł. Jak bardzo by mi się zmniejszyły obecne problemy finansowe. Świadomość podpowiada. “Nie dla za zarobku podjąłeś się pisarstwa!”. I słusznie, ale trzeba sobie czasem samemu poprawiać humor.

        Nie tracę nadziei, że podołam. Nieliczni życzliwy pomogą. Niektórzy dali świadectwo o sobie. Ich strata.

         Nadzieja umacnia. Seneka (4 przed Chr – 65) kiedyś powiedział: “najbardziej  doświadcza się najlepszych żołnierzy“. I z tą optymistyczną sentencją żegnam się dzisiaj serdecznie.

 

Moja stopka poczty zawiera informację:

Paweł Porębski

ul. Zacisze 7 B

25-027 Kielce

adres e-mail: p.porebski@onet.pl

Prywatne konto bankowe

13102026290000950200272633

Krytyka Abp Jędraszewskiego

            Abp Jędraszewski mówi: nie jestem kapelanem ani “dobrej zmiany”, ani PiS-u. Słowa te mogłyby mnie ucieszyć gdyby nie dalsze jego słowa o zakazie  aktywności ks. Adama Bonieckiego: W moim przekonaniu była to słuszna decyzja i w pełni podzielam rację przełożonych ks. Bonieckiego, którzy podjęli taki trudny krok. Odczytuje ją jako bardzo jasną odpowiedź na jego postawy, które znacznie odbiegały od tego, co jest doktryną Kościoła katolickiego. Na temat aborcji reprezentuje klasyczny pogląd poprzedników: kard. Augusta Hlonda, prymasa Stefana Wyszyńskiego, czy papieża Jana Pawła II. Aborcja sama w sobie jest złem, ale brakuje prawdziwej wykładni tego zjawiska na tle całego Bożego stworzenia. Abp trzyma się kurczowo poglądu jednostronnego wręcz katechetycznego. Nie dostrzega złożoności zjawiska na tle natury duchowej, dynamicznego obrazu świata, braku substytutu materii, dynamicznego pojęcia duszy ludzkiej, czyli przynależności do Boga.

          Słowa arcybiskupa: “Dzisiaj dochodzimy do momentu, kiedy musimy opowiedzieć się, czy chcemy wolnej i niezależnej Polski, czy też chcemy być klientami innych mocarstw, tak jak to było w XVIII wieku. Tu jest ten spór najbardziej istotny, jeśli chodzi o Polskę. Nikomu w Europie nie zależy na silnej Polsce” są przykładem niezrozumienia pojednania między narodami, niezrozumienia idei unijnej. Jego pogląd jest zaściankowy wynikający z polskich kompleksów.

          Jeżeli abp pisze o trudnościach w rozmowach z “Tygodnikiem Powszechnym“, czy ze “Znakiem” to wynika to z jego zachowawczości i blokady na co inne, nowe, współczesne. Abp reprezentuje Kościół, który już dawno nie ma racji bytu wobec nowych wyznań, jakie niesie życie. Jego stanowisko dla Polskiego katolicyzmu jest porażką. Wstrzymuje nowego ducha odnowy, aggiornamento. Jest godnym następcą poprzednika, który pozostawił zarzewie kłótni w sprawie niefortunnego i bezzasadnego pochówku na Wawelu.  Obecne czasy są trudne dla Kościoła. Nie należy stawiać opór nowemu, ale gasić napięcia (por. Józef Tischner). Do tego należy posługiwać się nową filozofią i nowym oglądem Świata. Bóg “przymknie oko” na ludzkie błędy, jak czyni to od tysięcy lat.

Zbliżamy się do 2018 roku

          Każdy dzień przybliża nas do nowego, czystego, niczym nie zabrudzonego okresu. Od nas zależy jak wypełnimy tą carte blanche. Z pewnością mamy marzenia. Życzymy sobie i najbliższym, przede wszystkim, zdrowia. Mamy nadzieję, że coś się fajnego wydarzy i los się nasz odmieni. Z tą nadzieją wkroczymy w Nowy Rok 2018. Sukcesy nasze w dużej mierze zależą od nas samych. Szczęściu i powodzeniu należy jednak pomóc. Nawet Bogu trzeba ułatwić w czynieniu dobra. Musimy poddać się Jego jurysdykcji i wychodzić Bogu na przeciw. Słowem, musimy się zgodzić na “posadę” anioła. Kogo stać, może zostać Jego rycerzem. Rycerz, to ten który podejmuje walkę o dobre idee, to ten kto broni majestatu boskiego, to ten który przeciwstawia się złu, a propaguje dobro. Obowiązkiem każdego chrześcijanina jest bronić swojego Kościoła, nawet wtedy gdy sam błądzi, lub niedomaga. Historia przypomina wspaniałe postacie już nie żyjące ale i obecnych kapłanów, którzy rozumieją swoją rolę w Kościele. Oni zachowują przede wszystkim odwagę przeciwstawiając się hierarchii własnego Kościoła. Mogę tu wspomnieć o biskupie Tadeuszu Pieronku. Jego mowa jest na wzór tak, tak, nie, nie i nie ma w tym fałszu. Podobnie czynił ks. Józef Tischner. Ks. Adam Boniecki nie raz narażał się swojej władzy głosząc teksty niepopularne. Do odważnych kapłanów zaliczam ks. Jacka Krzemienia, Stanisław Walczaka, który osobiście mnie zawiódł. Bliska sercu jest mi siostra Małgorzata Chmielewska, z którą chciałbym się zaprzyjaźnić. Wymienieni rozumieją co to jest Prawda i prawda. Całym sercem jest mi bliski obecny papież Franciszek. Oni stanowią dźwigary naszego Kościoła.

         Rząd polski zniszczył polską demokrację. Uczyńmy wszystko, żeby nasz Kościół wyszedł ze swego marazmu. Jak powiedział bp. T.Pieronek: a co nam zostało. Nie gódźmy się na zło, dobro popierajmy i wprowadzajmy je w życie.

         Ja sobie życzę, oprócz zdrowia, aby się spełniły moje oczekiwania i znalazł się ktoś, kto skomentuje rzeczowo mój filozoteizm który propaguję już od 9 lat. Może błądzę, ale nie ja mam to oceniać. Mojego stanowiska będę bronił, bo jest mi bliskie. Wszystko w sposób rzeczowy i bez emocji.

Mój e-mail: p.porebski@onet.pl

I po świętach

         Wczoraj odwiedziłem moją 95 letnią mamę. Od pewnego czasu wróciła do kondycji umysłowej. Zadawała mi wiele pytań. Musiałem opowiadać jej o astronautyce, Gagarinie i podbojach kosmosu. Była żądna wiedzy. Zrozumiałem moją miłość do wiedzy. To geny, które mam po matce. Wśród pytań trafiły się te trudniejsze. Spytała o sens cierpienia. Widać ten temat jest dla niej najważniejszy. Tym tematem zajmował się między innymi nasz papież Jan Paweł II. Mimo, że przekazał nam wiele cennych informacji o cierpieniu nie do końca mnie usatysfakcjonował. Musiałem i ja się zmierzyć z tym trudnym tematem. Nie można dać dobrej odpowiedzi nie poruszając zagadnienia dobra.

         Stanąłem przed nie lada problemem. Jak trudne rzeczy przedstawić staruszce, nie wyłuszczając całej teorii nie–bytu, substancji i przypadłości? W moim obrazie dynamicznego świata używam pojęcia funkcjonału, które w swojej naturze jest dynamiczne, nie ma podłoża bytowego. Aby pojęcie było zrozumiałe użyłem obrazu wizualnego i przyrównałem funkcjonał dobra do mgiełki która ma zdolność rozchodzenia się i czynienie kolejnego dobra. Mgiełka ta po drodze może wygaszać zło. Funkcjonał dobra jest podstawowym budulcem świata. Potrzebny jest do podtrzymywania istnienia Świata. Bóg oczekuje od ludzi wsparcia. Dobro mogą generować ludzie przez swoje dobre uczynki. Przykładem jest Ofiara Jezusa Chrystusa, który swoim cierpieniem wygenerował tyle dobra, że starcza na Odkupienie ludzkiej grzeszności. Tym stwierdzeniem powiązałem cierpienie z dobrem. Mama przyjęła argumentację ze zrozumieniem. Cierpienie samo w sobie jest złem, dedykowane staje się dobrem. Ludzie są dziećmi bożymi, a więc są dziedzicami. Na swoich barkach mogą dźwigać ciężar współtworzenia Świata. Bóg, który sam może temu zaradzić oczekuje działania człowieka, bo generowane dobro łączy się z Miłością, a Miłość jest głównym motorem istnienia Świata. Matula swoje cierpienie starcze zaakceptowała. Zanurzyła się w zadumie i zasnęła w modlitewnym uniesieniu.

Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia

          Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia obchodzony na pamiątkę św. Szczepana, pierwszego męczennika za wiarę chrześcijańską. To dzień odpoczynku, a zarazem refleksji na przyszłe dni. Za kilka dni Nowy Rok. Żegnamy również Stary. Niektórzy przeżywają ulgę. Mija rok z kosą (z siódemką). Z mojej perspektywy odeszło za wiele wspaniałych postaci. Sam umknąłem śmierci. Bóg zgotował dla mnie nowe doświadczenia. Nie chcę przyrównywać się do Hioba, ale doświadczam jego scenariusz. Nie tylko straciłem zdrowie, ale wpadłem w spiralę bankową. Skutki nieodpowiedzialnych decyzji będą mieć reperkusję przez następne lata. Czy serce moje wytrzyma obciążenie? Jestem mimo wszystko dobrej myśli. Bóg nie po to mnie doświadcza, żeby mnie zabrać do siebie. Człowiek może znieść bardzo dużo  cierpień. Pokazał to na swoim przykładzie Jezus. Gdybym stracił nadzieję byłbym mięczakiem i niegodną istotą zwaną człowiekiem. Stan hiobowy zaznaczony jest niewytłumaczalną godnością. Upaść tak nisko, a zostać do końca człowiekiem. Inaczej się o tym pisze z perspektywy życiowej prosperity, a inaczej, jak się w tym tkwi i dotyka się trudów i kłopotów. Człowiek ma okazję pokazać swoją prawdziwą twarz. Wszystko od Boga dzierżawimy, i tak na prawdę nic nie jest nasze, oprócz ludzkiej godności. Można wszystko stracić, ale godność trzeba chronić i zachować. Nowe doświadczenia uczą i dają okazję poznania ludzkiej dobroci. Poznajemy również ludzi zagubionych, którzy cieszą się z mojego majętnego upadku. Jak mówią, używając dziecinnego i infantylnego języka “Bozia go skarała”. Nie rozumieją, że Bóg obdarowując mnie doświadczeniem okazuje mi swoją Miłość. W końcu co ja tracę? Przez cukrzycę nie mogę jeść frykasów, oczy nie pozwalają rozbijać się po świecie. Chore serce wstrzymuje pośpiech, który w rezultacie zabija. Komfort i majętność bardzo absorbuje i daje ciągły lęk i troskę utrzymania standardu życia. Boli to że zawodzę tych, którzy mi zaufali, ale ja mam chęć wszystko spłacić. Te 650 tys. zł  zadłużenia to pikuś względem tych, którzy niedomagają zdrowotnie.  Jest tyle nieszczęść na Ziemi. Nie mogę myśleć o małych syryjskich dzieciach. One giną w niczym nie zawiniając. Polskie władze odmówiły im schronienia. To największa podłość na jaką stać ówczesną władzę.

Polska tradycja ma inne wspomnienia. Polacy byli zawsze gościnni i tolerancyjni. To wszystko bardzo boli.

         Bóg wynagrodził ufność Hioba. Ja też mam nadzieję, że los mój się odmieni. I z tą nadzieją żegnam się dzisiaj z Wami.

Boże Narodzenie

         Kolędy wyśpiewują najważniejsze elementy wiary chrześcijańskiej. Kolęda Bóg się rodzi zapowiada narodzenie Boga w Trójcy Świętej. Jak wielokrotnie pisałem ten element religijny trzeba rozumieć w kontekście wypracowanej koncepcji troistości Boga. Gdybym nie wprowadził pojęcia Aktu działającego, to bym miał poważne problemy ze zrozumieniem tego zagadnienia. Dalej twierdzę, że Trójca Święta jest zbyteczna w wierze w Boga, Jedynego Stwórcy Świata. Nigdy nie spotkałem się z logicznym i przekonywującym dowodem na konieczność istnienia Trójcy Świętej. Moja doktryna religijna jest prosta. Bóg jest jedynym sprawcą Świata. Jezus Chrystus jest Człowiekiem, który został wywyższony do rangi Aktu działającego, czyli Istoty, który ma te same prerogatywy co Bóg Ojciec. Został wywyższony przez ludzi podczas śmierci na krzyżu, a Bóg Go zaakceptował, a Jego ofiarę Odkupieńczą uczynił skuteczną. Można zadać pytanie. Skąd o tym wiemy? Bóg w sposób zmysłowy nie wypowiedział się na ten temat. Koncepcja ta zrodziła się w umysłach twórców chrześcijaństwa. Doktryna chrześcijańska oparła została na wierzeniach religii pokrewnych. Duży wpływ na nią miał gnostycyzm panujący w okresie działalności Jezusa, jak również filozofia grecka. Człowiek stworzył to czego sam oczekiwał. Główne przesłanie o religii Objawionej nie wytrzymuje rozumowej krytyki. Bóg, który stworzył Świat pozostał na “służbie” człowieka. Na tym polega Jego wielka miłość do istoty ludzkiej. Jego rolą jest stałe podtrzymywanie Świata w jego istnieniu i takie dyskretne kierowanie zdarzeniami, które by nie niszczyły wolności człowieka, największego daru jakie otrzymała istota stworzona.  Bóg stale znosi fanaberie ludzkie. Pozwala realizować niezwykłe ludzkie pomysły, idee. Czeka sam  na ludzką doskonałość. Celem jest umiejętność miłowania, jak Bóg może miłować. Życie ludzkie dopiero się rozpoczyna, choć trwa już tysiące lat. Dla Boga to chwila. Przyjdzie czas, że ludzkość spełni Jego oczekiwania.  Dalszy los ludzki jest za parawanem bożej tajemnicy. Jeżeli tego wszystkiego nie rozumiemy to zaufajmy Bogu.

           Dzisiaj cieszmy się narodzeniem Jezusa. Człowieka, który podjął się trudu realizowania bożego zamysłu. Istoty, którą ludzkość wyniosła na wyżyny Aktu działającego, czyli Boga.  Jeżeli sami Go wybraliśmy, to Jemu oddawajmy cześć i chwałę. On jest naszym Królem wybranym. Bóg wybaczy nam ludzką śmiałość, bo ona jest sama w sobie dobra, a to co dobre, od samego Boga pochodzi.

Wigilia Bożego Narodzenia

           Tradycyjnie siadamy do wigilijnego stołu. Przeważnie kiszki nam grają z przymusowego postu przedwigilijnego. Przeważnie w duchu mamy pretensję, że tak długo musieliśmy czekać. Gospodyni nie mogłaby się pospieszyć!? Stop. Za czym zaczynamy obiadować życzenia. Buzi, buzi, nieskładne słowa, byle szybciej, barszcz stygnie. Jeszcze życzenia dla cioci, babci i Bóg raczy wiedzieć komu się należy. Pierwszy kęs – jakie to dobre i pyszne. Mama postarała się. Barszczyk, rybka i czujemy się już syci, a tu jeszcze na stole następna potrawa. Przeżuwając w jamie ustnej kolejne potrawy szybko zapominamy, że uroczystość ta obchodzona jest z racji narodzin Pana. Jego historia blednie wobec wspaniałości smakowych. Teraz wyciągamy prezenty z pod choinki. Nie do końca jest zainteresowanie  prezentami innych uczestników. Liczy się mój. Reakcje bywają różne.  Teraz kolędy, ale nie wszyscy mają na to siły. Bywa, że nikt nie ma głosu, albo go stracił. Na ratunek przychodzą media. Kolędy z płyt ,  radio, telewizja. W telewizji coś się dzieje – warto popatrzyć. I tak świąteczna wigilia zamienia się w zwykły dzień, kolację, spotkanie rodzinne. Podejmujemy sprawy dnia codziennego. Rozmowa zamienia się w owocną dyskusję. Uroczysta aura Bożego Narodzenia szybko się oddala. Zmęczenie każe nam pójść spać. Pasterka nie zając nie ucieknie. Może w przyszłym roku.

        Powyższy scenariusz jest statystycznie możliwy, ale piszę o nim jako przestrodze. Nie tak ma wyglądać ten wieczór. A jak?

        Nie odpowiem, bo każdy cieszy się inaczej i ma różne potrzeby. Wspomnę tylko, że mimo wszystko, podczas tego galimatiasu trzeba mieć w sercu Tego najważniejszego Bohatera dnia – Jezusa Chrystusa.

         Z własnego doświadczenia wiem, ze wystarczy w sercu, przez chwilkę, o Nim wspomnieć, przypomnieć Jego imię, westchnąć, nie wspomnę o modlitwie i już dzieciątko poruszyło się w łonie Matki: “Bo skoro tylko usłyszałam twoje pozdrowienie, dziecko poruszyło się z radości w moim łonie” (Łk 1,44). Takie chwilowe trwanie przed Nim daje niesamowite owoce. Dlaczego? Bo jest szczere, otwarte i nie jest intelektualnie wydumane. Piękno w prostocie ducha.

Przeddzień wigilii Bożego Narodzenia

          Święto Bożego Narodzenia jest tak głęboko zakorzenione w polskim społeczeństwie, że nie mam odwagi w przededniu święta pisać teksty krytyczne i teologicznie przeintelektualizowane. Sam poddaje się urokowi świąt, które przez wieki narosły ozdobnikami, mitami i tradycją. Dawniej karp na stole wigilijnym nie był tak oczekiwany jak jest dzisiaj. Choinki wzięto z tradycji niemieckiej. Przez lata upiększano to święto, bo kojarzone one było zawsze z radosną nowiną, nadzieją i optymizmem. Śpiewamy w kolędzie “Bóg się rodzi”. Nie ma piękniejszego aktu strzelistego.

          Bóg zawsze kojarzony jest z Istotą Opatrznościową. To Ojciec i Przyjaciel każdego. Chorzy i biedni mają nadzieję, że ich los się poprawi. Każdy ma własne plany i liczy, aby się one ziściły. W tym Dniu darowane są wzajemne animozje. Wracają dobre relacje. Miłość jest wizytówką świąteczną.

          I ja, krytyk z bożej łaski, ulegam nastrojowi świątecznemu i będę śpiewał i grał na domowych instrumentach piękne kolędy. Będę duszą odbierał boże sygnały. Umysł pozostawię w odpoczynku. Do przeżywania duchowego nie  jest koniecznie potrzebny. 

           Wszystkim ludziom dobrej woli składam najserdeczniejsze życzenia zdrowia, pogody ducha i optymizmu na przyszłość. Swoje troski zawierzajcie narodzonemu Bogu. On uniesie je do Ojca Niebieskiego. Przed nami jest zawsze czysta karta życia. On nas zależy czym ją wypełnimy.

Hipokryzja władzy

            Obecna władza troszcząc się o okaleczone płody, gdy urosną z nich kalecy pozbawia ich praw wyborczych. Głosząc dobrą zmianę, jednocześnie rujnują polską demokrację. Wyznając publicznie kult chrześcijański na każdym kroku obrażają Boga. Słowa pełne patosu naszego prezydenta nie mają się nijak do działań, które czyni. To pierwsze z brzegu przykłady  państwowej hipokryzji.

             Kogo uszczęśliwia serdeczność Jarosława Kaczyńskiego, za którą kryje się nienawiść do normalności. Jego nieuporządkowane życie w wymiarze ogólnych ludzkich spraw zakrywa swoją obłudą i nienawiścią.

             Jak słaba jest demokracja, która nie może w porę usunąć zagrożenia.  18 % Polaków głosowało na tę ohydę i ten niewielki procent pozwolił na taką degradację państwa. Za tym stoją konkretni ludzie? Co się w ich umysłach roi. Ślepi nieudacznicy pozbawieni honoru. Służą złej sprawie. Na wszystko mają gotową odpowiedź, jakby była im przykazana. Rzeczywistość jest przeinaczana, zniekształcana. Normy moralne naginane są dla własnych interesów. Upychanie własnych kieszeni, zajmowanie intrantnych stanowisk stało się ich celem.

              Waldemar Skrzypczak zwolniony z Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia w Zielonce mówił tak: Rzecznik MON (Misiewicz) nie jest osobą uprawnioną do przyjmowania meldunków i występowania w roli ministra. – Nie ma mojej zgody na takie zachowanie. Bronię godności munduru i żołnierza polskiego. Nie może być tak, że żołnierze są zmuszani do oddawania honorów – tę kwestię regulują wojskowe przepisy – tłumaczył. Nieliczni, odważni mają odwagę sprzeciwiać się złu. Szkoda, ze ich jest tak mało.

               Obywatele, którzy manifestują przed państwowymi organami władzy są dla mnie bohaterami. Kto wie, czy im będziemy zawdzięczać normalność, która w końcu do nas zawita.

              Przed Bożym Narodzeniem składam życzenia wszystkim Polaków dobrej woli. Sprzeciwiajcie się złu na każdym kroku. Pokażmy Bogu, że w gruncie rzeczy Polska jest wśród narodu, a nie przypadkowej władzy. Dzieląc się opłatkiem pokazujmy sobie solidarność i wzajemnie się wspierajmy. Bogu trzeba dziękować, że nas doświadcza, ale nie pozbawia nas swojej Opatrzności. Musimy pokazać Bogu po której stronie stoimy.