Piąte przykazanie

          Dekalog przypomina: Nie będziesz zabijał (Wj 20,13). Jezus uzupełnia: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: “Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego (Mt 5,22). Jezus proponuje rzecz niezwykłą. Zaraz po zawinieniu pojednanie: najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim[…]. Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko (Mt 5,24–25). Mało tego, straszy, że jeżeli tego szybko nie uczynisz sam będziesz jedynym winowajcą: by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia (tamże). To taka jest Jezusowa sprawiedliwość? Tak jakby zapomniał, że najpierw trzeba wyrównać rachunki krzywd, pomścić uczynek, który się zdarzył. Jezus odchodzi od nakazu określonego przez przodków (prawa odwetu). Jezus chowa, wykreśla pojęcie nienawiści. W nowej religii to pojęcie straciło swoją moc. Z reguły konflikt zaczyna się od obopólnych nieporozumień. Jezus to wie, dlatego rozstrzyga, że ten ma rację, kto pierwszy spór wyciszy. Nie sztuką jest wznosić zatarg, sztuką jest spór wyciszać.  Na koniec autor puentuje:  Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz (Mt 5,26). To zapowiedź sprawiedliwości jaka dotyczy każdego , kto zgrzeszył.

          Według Mateusza, Jezus niejako wymusza od nas darowanie win, a sam straszy boską sprawiedliwością? Kto może to pojąć, niech pojmuje, że jest różnica miedzy darowaniem wyrządzonych krzywd od zaniechania darowania ich, jeżeli to jest możliwe. Autor srogie słowa kieruje to zatwardziałych dusz, które w sobie są zawzięte i mocą należnego im prawa bezlitośnie egzekwują kary.

         Kto może powiedzieć, że w taki sposób można wprowadzać ład i porządek społeczny,  tylko przez egzekwowanie prawa. Tak jest, ale nie u Boga. Ład społeczny od prawa zależy i jego skuteczności. Brawo boskie jest pełne miłosierdzia. Nie dotyczy ludzkiej materii, a ludzkich dusz. Prawo boskie spełni się w Niebie.

          Tu na ziemi bądźmy w pogotowiu, aby prawo nie zastukało do drzwi. Prawo ludzkie może zabezpieczać interesy władzy – nie czystej prawdy. Polska scena jest tego najlepszym przykładem.

Stan Prawdy jest różnie odczytywany

          Każda religia jest w stanie ewolucji. Dochodzą w niej nowe treści. Ujawniane są niektóre nowe tajemnicę wiary. Bóg jest poniekąd poznawalny, choć przychodzi to z trudem. Kto mówi, że Prawdy religijne są niezmienne w czasie ten zamyka je w kokonie na wieki zapomnienia. Podobnie dogmaty zamykają dostęp do wiary żywej. W każdej tradycji boska Prawda uzyskuje pewien szczególny kształt, któremu pozostaje wierna przez cały czas swej ewolucji. Przeciwnie, nie byłaby doskonałością. Zmienność wypływa z koncepcji Stwórcy. Dla człowieka nie ma zamkniętej drogi. Jest za to ciągła droga do doskonałości. Taki los wyznaczył nam Stwórca. Ciągle w drodze. Drogę ewolucji widać w judaizmie w Starym Testamencie. Od pierwotnej religii plemiennej do uniwersalnych proroków. Dla hinduizmu jest  to Brahman, Nieskończoność, Błogostan. W buddyzmie jest nią nirwana. W religii muzułmańskiej jest to sam islam, poddanie się Allahowi, jedynej Prawdzie i Rzeczywistości w absolutnej transcendencji. W judaizmie jest to Jahwe, Święty Izraela, tajemnica będąca zawsze blisko serca człowieka.  Przez wieki osobowość Boga nie ulega zmianie ani nie zmienia się w przyszłości. Jehowa jest wręcz uosobieniem stałości i konsekwentnego działania. W każdej sytuacji okazuje się godny zaufania. Zawsze możemy na Nim polegać.

            Jeżeli w każdej religii jest ten sam Bóg, to siłą rzeczy ma różną “twarz”, jest inaczej spostrzegany. Zmienność która do Boga dochodzi powoduje zmienność Jego spostrzegania. Czy można powiedzieć, że Bóg zmienia się wraz ze zmieniającym się światem? To daleko posunięta hiperbola myślowa. Skutek nie ma wpływu na przyczynę. Stałość świata jest zagwarantowana, tak jak prawa przyrody, które nie podlegają zmianom[1]. Dynamika świata odbywa się w ramach ustalonych reguł. W przeciwnym razie świat zmierzałby do chaosu.

           Stan Prawdy jest różnie odczytywany i zależy od ludzkich umiejętności, kultury, tradycji, inteligencji i wrażliwości. Różnorodność religijna wskazuje, że coś jest na rzeczy. Inteligentna osobowość czuwa nad światem.

            Ten sam Bóg, a jak różna jest o Nim wiedza? Bóg nie chce być przedmiotem wiedzy, lecz wiary. Dlaczego? Bo wiedzę można odfajkowywać. To znam, tamto poznam jutro. Wiarą trzeba żyć. Musi ona stale człowiekowi towarzyszyć. Wiara jest niezbędnym elementem ludzkiego rozwoju i ludzkiej doskonałości. Jak już to pisałem. Człowiek musi być ciągle na haju duchowym. Powinien czuć, że przez jego ciało stale przemieszcza się ta nieuchwytna boska energia (czakra)[2]  One to tworzą wokół człowieka aurę o różnym kolorycie. 


[1] Prawa ulegają zmianom w zależności od  warunków rzeczywistości (makroświat, mikroświat)

[2] Czakry (czakramy) są to wirujące skupiska subtelnej energii, usytuowane wzdłuż kręgosłupa od jego podstawy do korony głowy (rys. 1).

Ten sam Akt działający

         Jezus powiedział:  Mam też inne owce, które nie są z tej owczarni, muszę je też przyprowadzić. I będą słuchać mego głosu, i powstanie jedna owczarnia i jeden pasterz (J 10,16).

           Tekst Ewangelii wpisuje się w temat potrzeb religijnych. Nie była to jedna chwila, ale proces dziejowy. W duszach ludzi budziła się potrzeba ezoteryczna, duchowa. Bóg zostawia w duszy ludzkiej potrzebę Jego szukania, spotkania, dialogu i relacji. Eksplozja religijna eksploatowała przez wieki w zależności od kultury, tradycji i rozwoju duchowego. W wielu środowiskach była potrzeba wcielenia (inkarnacji) Boga  w postać ludzką. Uważano wówczas, że tylko z istotą człowieczą można prowadzić dialog. Tak też w Indiach narodził się Bóg Kryszna w X/IX wieku przed Chr.[1] W północnych Indiach pojawił się buddyzm należący do religii dharmicznych oraz do religii nieteistycznych. Na głosiciela bożych koncepcji urodził się Siddhartha Gautama (ok. 563-483 przed Chr.), czyli Budda.  Sam buddyzm odrzuca istnienie jakiegoś osobowego boskiego stwórcy i rządcy świata.  Jeszcze wcześniej pojawił się Mitra, bóstwo solarne (w II tysiącleciu przed. Chr.), a  w Egipcie Ozyrys. Na Bliskim Wschodzie Jezus na przełomie starego i nowego wieku. Wszystkie te osoby traktowane były jak osoby święte.

Wyznawcy bahaizmu wierzą, że Kryszna jest „manifestacją Boga” lub jednym z proroków, którzy stopniowo objawiają Boga ludzkości.

          Życiorysy wymienionych bóstw są zbliżone. Kryszna w Bhagawadgicie jest opisany jako Najwyższa Istota i Najwyższy bóg. Jezus jest Synem Najwyższego Boga Ojca. Wszystkim towarzyszyły zdarzenia niezwykłe. Co najważniejsze, wszystkich cechuje podobna wartość duchowa i moralna. Opisy mają ze sobą dużo wspólnego. Jezus w kołysce, Kryszna na huśtawce. Podobny był epizod historyczny. Zły król kazał wymordować wszystkie małe dzieci. Wszyscy osoby święte nazwane zostały dziećmi Bożymi. Osoby święte czyniły cuda i znaki. Uczniowie Kriszny podobnie postępowali jak apostołowie. W cudownym sposób chodzili po wodzie Jezus i Budda. Nauka Jezusa i Buddy była podobna. Ozyrys miał podobną historię co Jezus.  Świeci zmierzali do podobnej sprawiedliwości. Kościół koptyński zachował wiele elementów z życiorysu Ozyrysa (chrzest),

          Jezus mówił: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze Mnie (J 14,6). Budda mówił, że kto idzie jego drogą może dojść do zbawienia. W wielu religiach droga jest drogowskazem i symbolem duchowych zmian. Jezus i Budda zmierzali do sprawiedliwości. Ich nauka była podobna.

           Jezus przebywając w Indii mógł się spotkać z misjonarzami buddyjskimi.  Wiedza Jezusa nie musiała być wlana lecz nabyta, zwłaszcza jak dorastał.

           Bóg Mitra został  odkryty na północy Anglii. Mitra był Bogiem światła. Urodził się z dziewicy. 25 grudzień to również dzień narodzin Boga Słońca Mitry. Bóg Mitra oferował życie po śmierci. Sam kult był tajemniczy. Religia Mitry był starsza od chrześcijaństwa, o kilka tysięcy lat.

          Czy chrześcijaństwo zapożyczyło sobie niektóre elementy z innych religii Mitry.

          Według badaczy, chrześcijaństwo miało własną drogę rozwoju. Zapożyczyło tylko niektóre obrazy, ze względu na swoją atrakcyjność. Tak jak można doszukiwać się podobieństw, tak też można odnaleźć diametralne różnice.

          Czy na podstawie powyższej wiedzy można wyciągnąć jakieś ogólne wnioski. Czy można przybliżyć się do Prawdy powstania religii. Czy istnieją ogólne przyczyny, które można ująć w jakieś schematy? Czy chrześcijaństwo jest konglomeratem różnych innych wierzeń?

         Na podstawie zdobytej wiedzy stanowisko filozoteistyczne jest takie. Rozwój społeczeństw osiągnął taki rozwój, że religia stała się koniecznym elementem duchowym jak i kulturowym. Religia rodziła się w sercach oświeconych na bazie duchowego rozwoju, tradycji, zwyczajów. Prowadził do tego ten sam Duch, ale po różnych drogach. Człowiek różnie odczytywał wiedzę ze stanu Prawdy. Wydaje się, że jak Bóg wyróżnił naród żydowski tak w konsekwencji udzielił najwłaściwszej iluminacji Synu tego narodu Jezusowi.

         Nie umniejszając innych religii religia chrześcijańska okazała się najbardziej dojrzała, spójna, sensowna i przyszłościowa. W tej religii Bóg ujawnił się najpełniej. Za tę tezą przemawia Ofiara krzyża i głoszona Miłość do swoich nieprzyjaciół. Te dwa elementy przebijają inne religie, w których można odnaleźć resztę innych nauk. Na elementy zapożyczone z innych religii trzeba patrzeć jako na religijny marketing. To co było dobre i przydatne, zostało zaadaptowane. Ważne jest, że religie mówią o duchowości w istniejącej rzeczywistości. Modląc się do Boga Panie, Panie! (Mt 7,21) modlimy się do tego samego jedynego Boga. Ogólny ekumenizm jest drogą do przyszłości.  Trzeba dążyć do jedności, w tym co łączy, a nie dzieli. Przeciwstawiam się agitacji i przechwytywaniu wiernych. Niech każdy zostanie tam  skąd pochodzi.

Stwórzmy jedną owczarnie wiernych Bogu. Możemy się kochać niezależnie od szczegółów wyznania.

         Pamiętam wspólną modlitwę w meczecie z islamistami (1980 R). Modląc się dotykaliśmy się stopami. Przeżycia zostały niezapomniane. Nasze dobra interferowały. Wokół unosił się ten sam duch.  Stanowiliśmy jedną owczarnię. Naszym Pasterzem był ten sam Akt działający.


[1] Najwcześniejsza prawdopodobna wzmianka o Krysznie jako bogu znajduje się w Ćhandogjopaniszad (około 900 r. p.n.e.).

Najszlachetniejszy kamień

          Życie nie składa się z prostych relacji, fizycznie uzasadnionych. Prosty sylogizm jest w tym temacie złudny. Jak coś, to to i to. Złożoność problemu odczytujemy w słowach kobiety, która dotknęła się płaszcza Jezusa : Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa (Mt 9, 21). Jezus potwierdził: Jezus obrócił się, i widząc ją, rzekł: «Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła». I od tej chwili kobieta była zdrowa (Mt 9,19). Czy wiara ma taką moc? Cóż to jest wiara? Zawierzenie, zaufanie. Można trafić na fałszywego proroka, oszołoma, osobę o złych intencjach. Można zrobić wielki błąd i ponieść konsekwencje nierozważnego kroku i swojej naiwności. Autor Ewangelii daje niebezpieczne wskazówki. W innej części pochwala rozwagę. Jak pogodzić rozwagę z pięknie głoszonymi ideami. Komu zaufać? Co trzeba uczynić żeby się nie dać omotać złu. Budowanie swojego światopoglądu jest bardzo ważnym procesem w życiu człowieka. Trzeba temu poświęcić dużo czasu. Każda spontaniczność nie jest wskazana. To bardzo poważna sprawa. W końcu zależy od tego nasze zbawienie. Każda usłyszana idea, myśl powinna zostać zweryfikowana umysłem i żarem serca. Odrzucać te idee, które bezpośrednio oraz pośrednio mają znamiona krzywdy i zła. Drogowskazem niech będzie pojęcie dobra. Dobro jest konsekwencją dobrych uczynków. One nie ranią nikogo, nikogo nie poniżają. Niech drogowskazem będą słowa wiersza: Najszlachetniejszy kamień jest ten, który wszystkie inne kraje, a siebie zarysować nie daje – najszlachetniejsze serce jest to właśnie, które da się skaleczyć, niż samo zadraśnie (Adam Asnyk). W tym duchu należy rozważać usłyszane idee.

        Trzeba mieć na uwadze, że wiele jest uczynków obojętnych moralnie (adiafora). Nie trzeba im przypisywać wydumanych wartości. Najlepiej jest je odrzucić. Niektóre idee jak np. panteizm jest obrazem świata nadprzyrodzonego. Tego typu pojęcia winny tylko ubogacać światopogląd. Proponowany przeze mnie dynamiczny obraz świata jest sugestią, która ubogaca wiedzę o świecie. Nie wszystkie pojęcia i trendy są nośnikami zła.

Trzeba po nowemu

          Bóg nie żąda od ludzi bohaterstwa i czynów nadzwyczajnych. Chce od nich tylko przejawy uczucia: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 9,13). To trudniejsze, ale szacowniejsze, dobre i budujące. Ofiary są dla herosów i silnych charakterów. Tacy są wybrańcami Boga. Większość to mali, zwykli mieszkańcy tej Ziemi, pełni niedoli, zatroskani. Nikt ich nie doceni oprócz Stwórcy. To pokazuje miłość Boga do swoich stworzeń.

            Autor Ewangelii ujawnił precedens. Wszyscy, którzy spotkali się z Jezusem mają święto, czas nadzwyczajny. Nie czas na smutek, posty i lamentacje. Wszystkie przepisy restrykcyjne nie obowiązują. Dlatego uczniowie Jezusa nie pościli. To gorszyło faryzeuszy. Pytali oni: Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą? (Mt 9,14). Jezus wyjaśniał: Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? ( tamże). W dalszych słowach zapowiedział swój dramat: Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć (tamże). Dla nas to nauka mówiąca, że jest czas na świętowanie i czas na  cierpienia. Nie można łączyć tych dwóch zdarzeń jednocześnie: Dosyć ma dzień swojej biedy  (Mt 6,34).

     Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata obrywa ubranie, i gorsze robi się przedarcie. 17 Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje  (Mt 9, 16–17). Autor wzywa do nowego podejścia do przedmiotu wiary. Trzeba inaczej, po nowemu. Stare prawa nie przystoją do współczesności. Starsze pokolenia niech zostaną przy swoim. Nie zrozumieją. Nowe jest trudniejsze, opiera się na nowej wiedzy. Do młodych świat należy.  Nauka Jezusa jest bardzo postępowa. Koncepcja Świata opiera się nie  na prostej ewolucji. Aby go zrozumieć trzeba iluminacji, nagłego olśnienia. Dzisiaj fizyka klasyczna jest przestarzała. Nawet bezwzględne zasady są naruszane. Dzisiaj uważa się, że próżnia jest twórcza, pełna niepokoju. Kto ze starej szkoły odważy się głosić takie idee. Zmierzamy do świata bajkowego. Już dzisiaj możemy się przemieszczać w trzech kierunkach. Siła ciężkości nam nie przeszkadza. Rozwiązania znajdujemy w technice. Znajomość praw wystarcza na zbudowanie

bajkowego świata. Zamiana czegokolwiek w złoto jest tylko kwestią techniczną. Stoliczku nakryj się jest kwestią czasu. Brak paliwa nam nie grozi. Wystarczy zasiać odpowiednią roślinę. Co nam jeszcze przygotował dobry Stwórca?

Współistotny Bogu

              Autor Ewangelii ujawnia, że Jezus znał myśli ludzkie (Mt 9,4). To umiejętność niezwykła i niecodzienna. Jezus wiedział co boli każdego napotkanego. To przywilej, ale ogromne obciążenie. Ludzkość trapią sumienia. Ona wie, że postępują wbrew Bogu. Jezus wie, że ludzie cierpią z powodu własnych grzechów. Autor tłumaczy, że łatwiej jest uzdrawiać ciało niż duszę: Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć: “Odpuszczają ci się twoje grzechy”, czy też powiedzieć: “Wstań i chodź!” (Mt 9,6). Do wyleczenia z chorób trzeba mieć dar nadzwyczajny i swoistą moc uzdrawiania. Do odpuszczania grzechów trzeba mieć władzę. Autor przedstawia Jezusa jako tego, który ma moc Boga: Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów (Mt 9,6). Używa tu zaadaptowanego terminu z Księgi Daniela – Syna Człowieczego.  Termin ten jest w sobie pełen treści. Syn człowieczy to określenie osoby ludzkiej. Adaptacja go do nazwania Jezusa przydała mu rangę nadzwyczajną. Odtąd Jezus będzie tak nazywany. W przypadku Jezusa z całą mocą trzeba podkreślać Jego człowieczeństwo, jak i boskość. W tym tkwi fenomen postaci. Za każdym określeniem chowa się głęboka treść. Jezus jako Człowiek pokazuje potencjalne możliwości każdego człowieka, pokazuje jego godność, powołanie, jako  Osoba boska przynależy do Aktu działającego, czyli obrazu Boga Najwyższego. Jezus współistotny Bogu. Pokonując problem ontologiczny troistości Boga można się cieszyć tym nadzwyczajnym fenomenem i zjawiskiem.  Zwracając się do Boga można oglądać twarz namalowaną, twarz Człowieka. Przez Jezusa Bóg ma ludzką twarz. Koncepcja uczłowieczenia Boga jest genialna w pomyśle. Modląc się do Boga, miłuje się Chrystusa. Dwie rzeczy naraz w jednym przesłaniu, w jednym odruchu. Pomysł paruzji Boga, ujawnienia się ludzkości, nie mogła wymyślić żadna ludzka istota.  To zbyt genialne i niezwykłe.  Do człowieka przybliżył się bajkowy świat, Świat idei, piękna i wzorców. Nic dziwnego, że:   tłumy ogarnął lęk na ten widok, i wielbiły Boga  (Mt 9,8) .

          Autor uznał za słuszne opisać jego powołanie na ucznia Jezusa. Powiązał to zdarzenie z opisem środowiska w którym przebywał i żył: Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników (Mt 9,10). Wywołało to zgorszenie wśród faryzeuszy. Jak wasz Nauczyciel może się bratać z ludźmi podejrzanymi, nieczystymi (Mt 9,11). Może wywodzi się z tej samej grupy?

        Podobne zdarzenie powtórzy się w na weselu w Kanie, w domu Marty. Spotykał się z mieszkańcami Galilei, mówił kazania do tłumów zwykłych ludzi.

Mniemać należy, że Jezus chętnie przystawał też z ludźmi gorszego sortu, grzesznikami. Jezus kochał zwykłych ludzi. Szanował ich jak tych, co są na świeczniku (uczeni, kapłani). Na równo rozmawiał z każdym. Jezus był prawdziwym mężem i Ojcem ludzkości. Autor tłumaczy: Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mt9,13). Swoją rolę widział tak gdzie królowała słabość, nie tylko fizyczna, ale i duchowa. W ten sposób Jezus ogarniał wszystkie istoty ludzkie wraz z ich słabościami. To pozwala każdemu z nas zwracać się do Niego. On nie odrzuci nikogo.

Cuda i znaki Jezusa

         Cuda uzdrawiające i znaki Jezusa mają głównie wymowę teologiczną i duchową. Same uzdrowienia są tylko znakami i materią przekazywanej treści. Cuda i znaki były narzędziem przekazu boskich Prawd. Były znakami oczyszczenia. Choroba symbolizuje zło. Chore ciało trzeba oczyścić fizycznie. Duszę należy oczyścić duchowo. Gdyby Jezus czyniłby tylko to drugie nie byłoby to takie spektakularne, godne podziwu. Jezus potrzebował do swojej misji pewnego theatrum. Widowiska są zapamiętywane, wzbudzają podziw i zachwyt. Nie należy cudów i znaków czynionych przez Jezusa uważać za popisywanie się. To  nie ta rzeczywistość. Jezus uzdrawiał na odległość, nie trzeba mu było fizycznego kontaktu z chorym: powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie  (Mt 8,8). Taką moc może mieć nadzwyczajna Osobowość. Jezus korzysta tu z mocy otrzymanej od Boga. Sam jest jeszcze przed Wywyższeniem, ale Bóg już daje znaki, że Jezus jest tym, którego powołał. To uprawnia to nazywania Jezusa Synem Ojca Niebieskiego, który będzie miał udział w Akcie działającym.        

          Moc Jezusa przerażała. Na oczach zwykłych ludzi ukazał się Ten, który równy jest Bogu Ojcu. Do tej pory wierni  nie mogli nawet wymawiać imienia Boga., Było to zakazane. Teraz mogą spojrzeć Mu w oczy.

          Patrząc na Jezusa widzieli własną niedoskonałość i grzeszność. Ona to dusiła ich swoją odrazą. Gdy Jezus oczyszczał ludzi z ich grzechów doznawali niesamowitego szczęścia, czuli się lekko, pozbawieni ich ciężaru. Szkoda, że szafarze darów Boskich oczyszczenia zawiedli. Coraz mniej osób nie przystępuje do sakramentów pokuty. Postawa  kapłanów stawia zaporę nie do zdobycia. Dzisiejsza spowiedź jest niesmaczna. Kapłani utracili autorytet. Winę za to ponosi nieobyczajność samych kapłanów. Ulubioną materią spowiedzi jest życie seksualne wiernych. Dla Boga jest to temat mało znaczący. Grzeszność wynikająca z życia seksualnego wynika z natury określonej prze Stwórcę. Temat ten został sztucznie podniesiony do rangi grzechów ciężkich. To wymysł ludzki.

        Grzechem jest wszystko to, co przede wszystkim narusza dobro dziecka. Te grzechy (pedofilia, inne zboczenia) mają szerokie upodobanie u chorych kapłanów.

        Jezus ujawnia trudną Prawdę: Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś  (Mt 8,13). Wiara jest materiałem przetargowym zbawienia. Dlaczego? Bo Bóg nie może ujawnić nam całej Prawdy. Czyni to jednak sukcesywnie na miarę ludzkiego rozwoju. Wiedza o kwarkach nie przydałaby się Mieszkowi I.       

Panie, Panie

         Czy można uprawiać kult, a przy tym żyć niezgodnie z zasadami, które się propaguje, uznaje? Okazuje się, że można. Ten kto to czyni jest świadomy, jak żyć poprawnie, dobrze. Rozum dyktuje co jest dobre, a co złe. W sercu ukrywa się prawdziwe oblicze, a na zewnątrz rysuje się obraz oczekiwany. Osoby wewnętrznie skonfliktowane boją się prawdziwej odsłony. Mogą utracić swój osiągnięty prestiż, pozycję. Ludzie mogą zmylić innych. Nie mogą zmylić Stwórcy, który ma dostęp do ludzkich dusz. Autor Ewangelii napisał: Nie każdy, który Mi mówi: “Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).

           Słowa: “Panie, Panie!” (tamże) są częścią modlitwy. Jeżeli słowa te są fałszywe, to biada temu co się modli.. Bóg nikogo nie karze, ale zło przeciwstawia się Bożej Opatrzności. Człowiek nie jest zdolny od skorzystania z darów, które Bóg ofiarowuje. Człowiek karze samego siebie. Autor Ewangelii ujmuje to jako barierę stawianą między Stwórcą i grzesznikiem, przytaczając słowa Jezusa: Wtedy oświadczę im: “Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!” (Mt 7,23). Nieprawość to sprzeciwianie się prawom bożym. Prawa te są mocno osadzone w ludzkiej duszy jako prawo naturalne. Boskie prawa przekazane zostały przez osoby do tego predestynowane, które odczytały je ze stanu Prawdy i przelały na papier. To hagiografowie Starego Testamentu i ewangeliści. Prawo pozytywne jest dostępne dla każdego i popularne jako kodeks etyczny. Nikt nie może powiedzieć, że żyje w nieświadomości grzechów. Posiadając taką wiedzę nierozsądnym się jest nie stosować się do  nich.  Zło same w sobie jest bardzo atrakcyjne. Należy postawić na szalach wagi sprawiedliwości dobre i złe uczynki, a rozumem rozstrzygnąć wybór.

          Czytając naukę Jezusa Chrystusa można odnieść wrażenie, że przemawia do nas nie nauczyciel, który przekazuje wyuczone wersety przodków, ale Osoba, która o tym decyduje. Jak pisze autor:  Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie (Mt 7,29).

          Sposób przekazywania nauki przez Jezusa niektórych oburzał. Jezus mówił, jakby posiadał władzę. Faryzeusze uważali Go za bluźniercę. Jego ton był stanowczy, bez fałszywej pobożności. Jezus kreował się na dziedzica Pana. Zarazem brał na siebie boską odpowiedzialność. Udowodnił swoją determinację ofiarą krzyża. Czy mógł być subtelniejszy, łagodniejszy? Jako rewolucjonista religijny nie mógł inaczej. Stanowczość jest jednym z głównych paradygmatów osobowości. Na Nim ciążyła cała Prawda i wieczna Prawda. On musiał się przeciwstawić dotychczasowej doktrynie  religijnej, tradycji, zwyczajom i obowiązującemu prawu. Takie zadanie mogła wypełnić tylko osoba wyjątkowo silna.

Złota zasada

          Autor Ewangelii poucza: Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy (Mt 7,12). Mądrości tej wypowiedzi nie da się przecenić. To iście nauka Jezusowa. Zapewne ona zainspirowała Emmanuela Kanta (1724 –1804) do wypowiedzi imperatywu kategorycznego: Postępuj wedle takich tylko zasad, co do których możesz jednocześnie chcieć, żeby stały się prawem powszechnym i imperatywu obowiązku: Postępuj tak, jakby zasada twojego postępowania miała się stać siłą twej woli ogólnym prawem. Zapewne inni filozofowie przyjęli tę zasadę ewangeliczną. Bez kozery nazwana ona została złotą zasadą.

             Autor Ewangelii zastosował dalej literacką przenośnie pisząc: Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą (Mt 7,13).

           Szeroka bram jest symbolem fałszywej drogi. Jest ona wygodna, popularna, atrakcyjna. Brama wąska to paradygmat drogi trudnej. Taką drogą jest droga wiary. Bóg ją wytyczył, żeby ludzkość, potykając się na niej stawali się silniejsi. W przestrzeni nadprzyrodzonej, na nowej Ziemi i Niebie może zmartwychwstańcy będą potrzebowali sił, aby sprostać nowym obowiązkom. Tu na ziemi Bóg nakazał zdobywać doświadczenie, hartować się, uczyć się,  szlifować brylanty, aby lepiej widzieć w przyszłości.

           Kolejny werset mnie niepokoi: Strzeżcie się fałszywych proroków (Mt 7,15). Czy słowa te kierowane są do mnie? Czy moimi pracami popełniać zbrodnię wobec nauki Kościoła? Nie do mnie należy ocena. To co robię wynika z potrzeby serca, głębokiego przekonania. Na papier przelewam stan mojej duszy. Zawsze pozostawiam czytającym wolność wyboru i wolność własnej oceny i drogi. Na końcu owoce z tego dadzą o nich świadectwo. Poznacie ich po ich owocach (Mt 7,16).

           Dla mnie fałszywymi prorokami są wszyscy ci, którzy mają nieczyste intencje. Za niektórymi ciągnie się własna głupota i brak wiedzy. Wszyscy innowiercy zasługują na szacunek, jeżeli mają dobre intencje. Religia polega na obrazowaniu zjawisk nadprzyrodzonych. Wartość obrazów zależy od zdolności i umiejętności  autorów.  

           Wszyscy kapłani, teolodzy, uczeni którzy mogliby mnie zatrzymać w moich pracach, wskazując moje błędy, nie czynią tego, obarczają się grzechem zaniechania. Dla mnie tacy szafarze mądrości Kościoła podobni są do fałszywych proroków.

Pan niedaleko

          Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni (Mt 7,1). Słowa te skierowane są do normalnych, zwykłych ludzi. Ocenianie innych jest bardzo nagminne. Rzecz w tym, że nie jest to obiektywna interpretacja ludzkich zachowań ale najczęściej są to pomówienia. Mądre są słowa: Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?  (Mt 7,3).  Nie dostrzega się, bo nie o sprawiedliwość tu chodzi, ale żeby dopiec drugiemu. 

– Prawda jest w tym, co ja mówię. Reszta to idioci. Tylko ja mam rację.

Obecnie jesteśmy świadkami takiej postawy. Jarosław Kaczyński swoją prawdę podnosi ponad wszystkie inne.  Jego wizja świata wg niego jest najlepsza. Jesteśmy świadkami ogromnej pychy. Śmierć brata niczego go nie nauczyła. Pan Jarosław nie jest zdolny przyjąć żadnej innej prawdy, choćby pochodziła od najwyższych autorytetów, z Biblią włącznie. I do niego kierowane są słowa Ewangelii: Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały (Mt 7,6). Pan Jarosław pozbawiony jest zdolności rozsądnego rozumowania. Jego należy traktować jako człowieka chorego. Należy mu się opieka. Odsuniecie go od polityki jest zasadne, aby więcej nie czynił szkód. Czym są ci, którzy na jego szaleństwie budują własne kariery? Zazwyczaj to mali ludzie, którzy żywią się ochłapami pana. Sami nie są zdolni do własnych opracowań, do własnego zdania. Przyprawiają sobie maski pana, powtarzając jego brednie. Lizusostwo i jeszcze raz lizusostwo. Fotografia z panem sprawia ich niemałą frajdę. Przytoczę tu słowa pisarza Kornela Ujejski (1823–1897) : Kto chce być sługą, niech idzie, niech żyje, niech sobie powróz okręci o szyję, niech własną wolę na wieki okiełza, pan niedaleko, niech do niego pełza! A tam głaskany, a potem wzgardzony, niechaj na progach wybija pokłony, niech jak pies głodny czołga się bez końca za pańską nogą, która nim potrąca. Jan Nepomucen Kamiński (1777–1855) pisał tak: Serce nie sługa, nie zna, co to pany, nie da się okuć przemocą w kajdany.

                   Do kogo ta mowa? Klakierzy pana Kaczyńskiego ich nie zrozumieją, bo  jak psy pozbawieni są własnej godności. Za nich będzie się wstydzić cała Polska i przyszłe pokolenia. Do rządzących wysłano tysiące mądrych zdań. Odbijają się tak, jakby trafiały na doskonałą ścianę sprężystą. Sprawność 100 procentowa.  Niech historia o nich zapomni, bo smród po nich będzie odczuwalny przez długie lata.

          Jak Polacy mogą prosić Boga w modlitwie – usuń tego brata ze sceny politycznej. Bóg nas nie wysłucha, bo sami stworzyliśmy sobie taką wadliwą demokrację, która dała możliwość zawładnięcia władzy małej grupce oszołomów. Trzeba w przyszłości zmienić te zasady.