Wszystko jest marnością

          Jeżeli to, co spostrzegamy jest zależne nie od rzeczy, ale zdolności obserwatora, to trzeba na nowo przemyśleć całą koncepcję stworzenia. To co było bazą odniesienia, czyli widzialny świat, teraz jest czymś zmiennym, niekoniecznie pięknym. Inaczej świat widziany jest nocą, a inaczej za dnia. Świat fizykalny traci jakby na swoim autorytecie. Jest stworzony, ale nie jest wieczny. Tę smutną refleksję można przenieść na każdą istniejącą rzecz. Generalnie można powiedzieć, że materia nie jest konieczna lecz przypadkowa. Co najwyżej, świat fizykalny jest archiwum rzeczy tymczasowo używanych. Świat jest przemijalny, jak i życie jest przemijalne. Wszystko jest marnością. Powstało wszystko z prochu i wszystko do prochu znów wraca (Koh 3,20).

          Kto pokłada nadzieję w radości istnienia rzeczy może okrutnie się rozczarować. Każda rzecz w którymś momencie niszczy się, ginie i nie ma po niej śladu. Wobec tej smutnej refleksji niedoskonałości rzeczy, co jest wobec tego ważne w życiu, aby życie ludzkie miało sens, aby było radosnym przeżyciem? Pozostaje nam relacja międzyludzka, a gdy i ona kiedyś się kończy to na firmamencie niebios czeka na nas Stwórca. Na końcu tunelu czeka człowieka nie byle jakoś, ale Ktoś z najwyższej półki. Refleksyjny smutek zamienia się w niesłychaną radość. Świat fizykalny odbiera się jako drogę do celu. Kto przeszedł tę drogą refleksji nie doznaje smutku, bo liczą się cele ostateczne. I pomyśleć, że człowiek niewierzący w Boga pozbawiony jest tego jedynego i ostatecznego ratunku. Taki człowiek musi być sam dla siebie celem i ostoją. Samotność jest okrutna sama w sobie. Znikąd pomocy, oparcia, wsparcia. Za wszystko człowiek musi brać odpowiedzialność.  Ateiści zazdroszczą wierzącym. Może też by chcieli jak wierzący mieć nadzieję, ale nie mogą się sami oszukiwać. Uważają, że wierzący sami siebie oszukują. Dla nich Bóg jest pojęciem wydumanym i to wszystko.

          Kto podejmuje się prac misyjnych, musi w kalkulować w nie swoją przegraną. Nie jest to praca łatwa. Ateiści przeważnie są zblokowani i nastawieni na nie. Choć słuchają argumentów, ale ich nie słyszą. Uzbroić serce miłością do Nieznanego, to sztuka nie lada.

Pan mój i Bóg mój

          Świadomość wyglądu świata trochę przeraża. Do głowy przychodzi myśl, co by było, gdyby człowiek utracił dotychczasowe zdolności i np. zaczął widzieć np. w innym zakresie skali spektrometrycznej[1]. Strach pomyśleć. Na szczęście nic takiego się nie dzieje. Są na świecie ludzie, którzy zakres ten mają nieznacznie przesunięty. Świat człowiekowi jest dany w całej swojej okazałości. Użyłem słowa okazałości, a nie doskonałości. Tak, świat nie jest doskonały i za to powinniśmy być Bogu wdzięczni. Zostawił nam duży obszar do ludzkiego zagospodarowania. Widać jak na dłoni, że człowiek uczestniczy w jakieś niesamowitej koncepcji egzystencjalnej. Za koncepcją kryje się Myśl, Inteligencja, zamysł, mądrość.  Jak by nie patrzeć, we wszystkim można dostrzec Stwórcę.

          Pal licho, jak „wygląda Stwórca”. Ważne jest, że jest. Ponieważ dane mi było poznać, co to jest miłość, nie trudno mi skierować ją w kierunku Tego, któremu zawdzięczam wszystko. W filozoteizmie nie trzeba poszukiwać Boga, bo jest aksjomatem, ale czasami chce się pokazać, jak Bóg ujawnia się w najdrobniejszych szczegółach życia, jak nam towarzyszy. Dowodów jest tyle, że ja już nie wierzę, ja wiem[2].

          Skoro ma się wiedzę, czy pewność wiary w istnienie Boga, to nierozsądne jest przeciwstawianie się Jemu. Każdy ma obowiązek dowiedzieć się, czego oczekuje od nas Stwórca. Do tego służy Kościół. Pomimo niedoskonałości przekazu oraz różnych okoliczności nieobyczajności, Kościół głosi Prawdę o Bogu jako Stwórcy. Kto ma potrzebę rozumienia, niech czyni to, co ja, ale nie jest to konieczne. Każdy może złożyć deklaracją Tomasza: Pan mój, i Bóg mój (J 20,28).

          Deklaracja ta stanowi pierwsze słowa modlitwy mistycznej. Słowa skierowane do Stwórcy, mają w sobie pokorę, podziw, uwielbienie. Powtarzane wielokrotnie są aktami strzelistymi i potwierdzeniem poddania się Temu Jedynemu. Słowa te tworzą nastrój duchowy. Na nich, jak na fali nośnej  można przesyłać Bogu swoje uczucia. To najkrótszy różaniec. Pan mój i Bóg mój, Pan mój i Bóg mój, Pan mój i Bóg mój, ….

 


[1] Np. w kierunku podczerwieni, czy odwrotnie.

[2] Francuski entomolog Jean Henri Fabre (1823–1915) mówił: ja w Boga nie wierzę, ja Go widzę. Ja powtarzam słowa trochę zmienione: ja w Boga nie wierzę, ja wiem (Carl Gustaw Jung).

Jak wygląda świat

           Świat spostrzegany jest jako rzeczywistość materialna, ale gdy głębiej poznaje się jego właściwości, tym mniej staje się obiektywny i oglądowy. Nie jest już taki piękny. Kontury jego zacierają się. W najgłębszych warstwach wydaje się przeźroczysty. Przestrzeń zapełniona jest tylko energią, która sama w sobie jest niewidzialna. To co widzi człowiek jest skutkiem uzdolnienia, które ma w sobie. Każda rzecz nigdy nie jest obserwowana wprost, ale przez światło odbite. Obraz widzialny zawsze dotyczy czegoś, co miało miejsce przed chwilą. Każdy człowiek skupia uwagę na innym szczególe rzeczy. Informacja dochodzi do niego bogata, ale i różna, która jest rozszyfrowywana według posiadanych zdolności. Na pytanie, jak wygląda świat, można odpowiedzieć, według zdolności odbioru, detekcji. Ze względu na szerokie spektrum obserwacji, świat nie ma wyglądu obiektywnego. Obraz świata jest złudzeniem. Umysł ludzki jest uzdolniony, aby z przychodzących informacji kreować w swoim umyśle świat, który wydaje się być piękny. Piękno nie jest stanem obiektywnym, lecz zdolnością jego odczytywania. Bóg stworzył świat taki jaki jest. Aby zobaczyć jego piękno Stwórca dał człowiekowi możliwość niesamowicie wysublimowaną. W takim, a takim zakresie fał elektromagnetycznych, przy takiej, a takiej rozdzielczości odczytu fal, świat wygląda tak, a nie inaczej. Przy innych parametrach jest zupełnie inny. Proszę porównać ze zdjęciami wykonanymi w podczerwieni, czy innych długościach fal. Ktoś powie, że obecny ogląd jest skutkiem ewolucji. Tak to prawda, ale ewolucja jest procesem bezdusznym i nie ma w sobie rozpoznania estetycznego. Piękno świata jest jednym z dowodów na istnienie Projektanta Artysty. Bez Boga nie da się tego wytłumaczyć.

          Według zamysłu genialnego Projektanta, Stwórca tchnął swoją moc w postaci energii fizykalnej. Przez narzucone prawa (przyrody, relacje) przekształciła się częściowo w obiekty materialne.

           Bóg tchnął w świat również energię duchową, która odpowiada za stan świadomości oraz relacji między ludźmi oraz między człowiekiem a Stwórcą.          Dla istoty hipotetycznej z innego świata nasz świat może być nieuchwytny. Można przyjąć, że dla nieuprawnionych, świat nasz nie istnieje. Podobnie jak dla ludzi niewidoczny jest świat transcendentalny. Ludzkie ciało jest nieuprawnione do jego oglądania. Natura duchowa dopóki przynależy do ciała jest jakby na jej uwięzi. Zdolność odczytywania niebiosa otrzymuje dopiero gdy opuści ciało, lub zdobęcie szczególne uprawnienia.

          W powyższym oglądzie, świat wydaje się nieskomplikowaną koncepcją fizykalną. Potrzebne są tylko zdolności do przetworzenia informacji przychodzących od świata, na obraz zmysłowy. 

           Stwórca musi mieć swoją koncepcję. Świat toczy się według zamierzonego celu. Częściowo cel ten został odkryty przez Stwórcę. Na wiele sposobów Stwórca daje o sobie znać. Przede wszystkim każdego człowieka wyposażył w myśl o Stwórcy: Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna (Hbr 1,1–2).

          Można dojść do refleksji, że stworzony świat nie jest wieczny. Człowiek otrzymał zapewnienie o swojej wieczności tylko z racji posiadania podwójnej natury.  Wg K. Rahnera człowiek, otrzymawszy naturę przyrodzoną i nadprzyrodzoną, już w strukturze ontycznej stał się istotą należącą do dwu wymiarów oraz partnerem Boga gotowym do nawiązania z nim dialogu. Dusza ludzka zakotwiczona jest w świecie transcendentalnym. Bóg obiecał nowe niebo i nową ziemie, a więc nową przestrzeń bytową. Być może, że świat taki już istnieje, do którego za życia człowiek nie ma dostępu. Ponieważ świat rzeczywisty jest przeźroczysty, być może, przenika się z nowym światem. Może dusze naszych zmarłym są bardzo blisko nas? Może one mają zdolności do oglądania świata realnego?

          Jeżeli świat jest złudzeniem, to co jest w nim tak naprawdę interesującego? Świadomość istnienia. Istnienie nie może być przypadkowe. Zbyt wielkie są nakłady i oczekiwania. Bóg postanowił zapełnić świat pierwiastkami dobra (duszami doskonałymi). Należy jednak oczekiwać niezwykłych doznań i zdarzeń w dalekiej przyszłości.

          Z istnieniem wiąże się przeżywanie, duchowa emocja, poczucie szczęścia, radości i miłości. Nie ma większej radości jak czuć się szczęśliwym, spełnionym, kochanym i zakochanym. Ofertę jaką otrzymuje człowiek powinna być głęboko przemyślana. Przynajmniej warto spróbować.

 

Czy Kościół jest potrzebny

          O Kościele, a raczej o kościele instytucjonalnym piszę bez ogródek. Jest tak jak jest. Nie znaczy to, że uważam, że instytucja ta nie jest potrzebna. Może zaskoczę czytelników, ale uważam się za apologetę (obrońcą) kościoła. Pragną, aby kościół przywrócił swoją apostolską rangę na miarę zamysłu Bożego. Powiem wprost. Kościół jest bardzo potrzebny i niezbędny. Pomijając jego upadki, to spełnia on zasadniczą i ogromną rolę zbawczą. W nim, na każdej mszy odnawiana jest Ofiara Krzyża, która generuje funkcjonały dobra dla unicestwienia zła. Ten znaczący fakt nie ma miejsca np. w zborach protestanckich. W nich Ofiara Krzyża jest tylko celebracją przypominającą o zdarzeniu w Wieczerniku. W Kościele katolickim jest to misterium, sakrament. Mszalna ofiara Krzyża jest tajemnicą na miarę zbawienia człowieka. Wszystkie ośmiewane modlitwy różańcowe, koronki do miłosierdzia Bożego, drogi krzyżowe, posty, przydroże kapliczki, chóry to źródła naszego zbawienia. Proszę pomyśleć. Ile by z tego zostało, gdyby nie było Kościoła?

          Chciałbym być dobrze zrozumiany. Rozmodlone twarze wzruszają mnie do łez. W chórze śpiewałem jak potrafiłem najlepiej. Nie lubię jedynie dewocji i demonstracyjnego udawadniania swojej pobożności. Dlaczego? Bo dostrzegam w tym pychę, nietolerancyjność i brak miłości do bliźnich.

Katechizm

          Parę osób namawia mnie do napisania katechizmu nowego oglądu wiary. Nie jest to zadanie łatwe. Przede wszystkim trzeba przekonać młodzież, że religia nie opiera się głównie na opisie faktów, lecz jest odczytywaniem Bożego zamysłu. Treść teologiczna może wywodzić się z tekstów mitycznych, legend i opracowań duchowych. Młodzież trzeba nauczyć wyciągania wniosków z różnych tekstów, tak jak to czyni matka wyciągająca morał z przeczytanej bajki.

          Szkolenie trzeba więc zacząć właśnie od uczenia dzieci czytania bajek czy legend. Druga ważną sprawą jest przekonać młodzież, że nie wszystko jest takie jak to się widzi oraz, że istnieją rzeczy, których się nie widzi. Młody człowiek powinien nauczyć się abstrakcyjnego myślenia, ale w taki sposób, aby myśli kierowały go ku transcendencji. Najtrudniejszą rzeczą  jest, aby dziecko uwierzyło, że istnieje Bóg jako Przyczyna Wszechświata. Ważne, aby od początku dziecko nie wyobrażało sobie Boga antropologicznie. Bóg jest i ten fakt trzeba zaakceptować. Oczyszczenie umysłu z oglądu antropologicznego otworzy umysł na przyjęcie innych pojęć z zakresu przestrzeni transcendentalnej. Sukcesem będzie, gdy dziecko samo powie od siebie. Ja mam Boga w swoim serduszku.

 

Emocje dobra i zła

         Poniżej przedstawiam model obrazujący ekonomię dobra i zła na ziemi i w otchłani niebieskiej. Nie trzeba przyjmować dosłowność moich słów, ale zrozumieć przesłanie.

         Świat rzeczywisty istnieje dzięki dynamice zjawisk realnych, natomiast świat duchowy opiera się na emocjach[1]. Emocje to relacje między podmiotami. Kościół akcentuje, że pierwsi ludzie byli bezgrzeszni. Można do spojrzenie rozszerzyć. Na początku, w świecie transcendentalnym zło w ogóle nie istniało, bo Gospodarzem Nieba był sam Stwórca, Dobro samo z siebie. Zło pojawiło się na ziemi (w przestrzeni realnej). Ludzie grzeszni, kończąc swoje życie na ziemskim padole przenoszą funkcjonały zła w przestrzeń niebiańską. W niebie jest to coś obcego, nie pasującego do przestrzeni Boga. Dusza ludzka przynosi do otchłani bagaż złych uczynków, ale i dobrych. Aby dusza mogła w pełni zjednoczyć się z Bogiem musi być czysta i nieskalana grzechem: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz Niebieski (Mt 5,48). Aby nie ulec „poparzeniu” musi mieć w sobie taki sam żar jaki ma Bóg. Musi się więc oczyścić, ale jak? Jej wola zostaje wyłączona (wg katechezy Kościoła). Nie może też czynić dobrych uczynków, chyba, że jest istotą świętą. Dusze czyste mogą wstawiać się za ludzi u Boga i pozyskiwać owoce Jego Miłosierdzia. Funkcjonały zła można wygaszać jedynie funkcjonałami dobra. Skąd je pozyskać? Część funkcjonałów dobra przynosi sama dusza ze sobą, dlatego zaraz po śmierci następuje wstępny sąd Boży, który polega na interferencji (nałożeniu) funkcjonałów. Jeżeli bilans jest niekorzystny, dusza ludzka pozostaje w trwodze. Sama nie może już nic zrobić. Jest zdana na modlitwy wstawiennicze ludzi żyjących i świętych, odkupieńcze owoce Krzyża Jezusa i Miłosierdzie Boga samego.

          Aby do nieba nie przenikało w nadmiarze zło, został powołany Kościół Chrystusowy, aby jeszcze na ziemi go pokonywać. Owszem, Bóg mógł zabezpieczyć świat od zła, ale wymaga to „kosztów” (np. przez osłabienie wolnej woli człowieka) lub zmiany koncepcji człowieka jako wolnego dziedzica Boga. Bóg nie jest czarodziejem, który ruchem czarodziejskiej pałeczki usunie zło, czy nakryje obficie stoliczek. Wszystko ma swoją cenę, rację i matematykę. Nic z niczego nie może powstać ani zaginąć. Wielkość Jezusa polega na tym, że sam przyjął na siebie Odkupienie ludzkich grzechów: A dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie (Rz 3,23).  Na ziemi ciągła Ofiara Krzyża jaka ma miejsce podczas każdej mszy świętej daje ogromne moce (funkcjonały) dobra. Każdy, kto tylko chce skorzystać z tego daru zostaje rozgrzeszony i oczyszczony. Kto to może  pojąć niech pojmuje.

 Wspomnienia biograficzne  cz.80

           Po wyzwoleniu się z kokonu dogmatycznego napisałem książkę Wiara rozumna świeckiego teologa. Napisałem tam mój ogląd wiary bez żadnych zahamowań, ani bojaźni.

          19 listopada wręczono mi Złoty Krzyż Zasługi. Nominaję podpisał Prezydent  Bronisław Komorowski.

          W grudniu tego samego roku 2010 wydałem 6 książkę pt. Listy Pawła Apostoła w wierze rozumnej świeckiego teologa.

           W maju założyłem stronę internetową: http://wiara-rozumna.blog.onet.pl/ i rozpocząłem cykl wykładów teologicznych. 1 grudnia odnotowano 10000 wejść na portalu.

           W lipcu 2011 wydałem 7 książkę pt. Wykłady Teologiczne Wiary Rozumnej Na Portalu Internetowym świeckiego teologa. W maju 2012 r. wydałem 8 książkę: Wierząc rozumnie, propedeutyka filozoteizmu.

            Pani Marta Złotnicka napisała i opublikowała pracę dyplomową na KUL pt. Jezus Chrystus w świetle filozoteizmu Pawła Porębskiego. Recenzentami tej książki byli: ks. prof. zw. Mariusz Rosik, ks. prof. Jarosław M. Poprawski, ks. dr hab. Adam Rybicki, ks. dr Józef Marszałek SDB, prof. Stanisław Żak, o. Leon Knabit. Ponadto uwagi merytoryczne przekazali o. Prof. dr hab. Tomasz Maria Dąbek OSB i ks. dr Jan Nowak. Ciekawe, że jedyną nieufność do filozoteizmu przekazał, nie teolog, a  profesor świecki.

          Dzisiaj kończę cykl wspomnień biograficznych. Aby pisać ciąg dalszy trzeba nabrać do wydarzeń aktualnych dystansu czasowego. Publikując swoją biografią chciałem ukazać zwykłego faceta (grzesznika),  który jak tysiące innych poszukuje prawdy. Pragnąłem przekazać, że będąc racjonalistą, geofizykiem, informatykiem, biznesmenen można mieć w sobie żarliwą wiarę w istnienie Stwórcy. 

[1] Pytanie, co można robić w niebie jest bezzasadne. Można zapytać, co można tam odczuwać.

Puszka Pandory 11, energia duchowa

           Oprócz energii fizykalnej istnieje jeszcze inna energia, którą można nazwać energią duchową[1]. Trudno jest ją zdefiniować. Wiemy, że istnieje jedynie po skutkach swojej działalności. Energia duchowa to sekret Boga dla ludzi niedostępny. Energię tę można również sprowadzić do swoistej relacji między podmiotami o tej samej wrażliwości duchowej. Natura duchowa, substancja duchowa, dusza, duchy to pojęcia jedynie wyczuwalne przez świadomość z pominięciem zmysłów. Wydaje się, że natura duchowa ma swoją strukturę na podobieństwo natury rzeczywistej. Odpowiednikiem rozumu z rzeczywistości realnej jest tu świadomość. W rzeczywistości realnej przypadłości bytów mają swój odpowiednik w przypadłościach nie-bytu. Tak więc natura duchowa może być nośnikiem dobrej, ale i złej energii duchowej (dobra lub zła). Filozof Platon miał ogromne wyczucie religijne. Jego świat idei można porównać do świata transcendentalnego, które istnieje własnym istnieniem. Dusze ludzkie mogą być czyste, ale i niedoskonałe. To nie natura jest dobra, czy zła, ale jej przypadłości.

          Ciekawe, że nauka wyklucza istnienie materii jako osobnego substytutu, a nie odrzuca sfery duchowej. Owszem, nie bardzo umie zastosować metody naukowe do jej zbadania, ale nie zaprzecza jej istnieniu. Sfera uczuciowa, emocjonalna jest zbyt widoczna w życiu każdego człowieka. Kto nie odrzuca tej sfery jest już bardzo blisko Stwórcy. Nie wszystko można tłumaczyć procesami jakie zachodzą w mózgu człowieka. Obserwowane są zjawiska, które mają miejsce poza ustrojem człowieka.

Wspomnienia biograficzne  cz.79 

          Zagadnienia teologiczne nie dawały mi spokoju. Ponownie wróciłem do badań teologicznych. Przekopałem jeszcze raz całe Pismo święte i wszystkie moje książki. Zdobytą wiedzę, trzeba było jeszcze raz skonfrontować z Pismem świętym. Nie znalazłem niczego, co by moją tezę zakłóciło. Potwierdzenie moich tez znalazłem również w innych teologicznych książkach, w tym w Dogmatyce  Czesława Bartnika. Książka ta jest podstawowym podręcznikiem dla uczących się kleryków.

          29 lipca 2010 r. definitywnie uznałem anioły za istoty konceptualne i dydaktyczne, wykreowane na przykładach religii sumeryjskiej, egipskiej, kananeńskiej, które wierząc w Boga nie wyobrażały sobie, że Bóg-Król nie może mieć swojej świty i wojska.  Tym samym pozbawiłem szatana pochodzenia anielskiego.  Ciekawym odkryciem było, że sam Bóg korzysta z tych wykreowanych istot ukazując niejednokrotnie siebie w postaciach aniołów. Postacie ukazujące się w wizjach są obrazami Boga działającego. Można powiedzieć, że anioły są znakami Bożego działania. Boże jakie to proste.

          Jak inaczej czyta się Pismo święte, gdy znane są okoliczności jego powstawania. Teraz wyraźniej rozumiem sformułowania – „anioł Jahwe”. Bliski stał mi się legendarny opis rozmowy Mojżesza z Bogiem, który przybrał postać anioła.

          Kuszenie szatana to nic innego jak atrakcyjność zła. Zło jest ideą niezależną od Stwórcy. Istnieje z racji wolności człowieka do podejmowania własnych decyzji.  Bóg nie stworzył zła. Zło powstaje przez ludzkie działania. To też jest proste.

          Grzech pierworodny nie był jednym zdarzeniem, lecz procesem, wielowiekowym odejściem od Prawdziwego Boga, tym samym Niepokalane Poczęcie NMP należy uznać jedynie za próbę uświęcenia przez Kościół Maryi jako Matki Jezusa. Potencjalnie mesjaszem mógł zostać każdy człowiek. Jezus był tym jedynym fenomenem, który oddając się całkowicie Bogu-Ojcu, otrzymał nadzwyczajny dar reprezentowania Boga na Ziemi. W Nim zamieszkało całe Bóstwo, bo okazał się tego godzien. Nie wykluczam, że Inspiratorem zdarzenia był sam Stwórca. Bóg uznał, że przyszedł właściwy czas Jego paruzji i to On dokonał wyboru. Maryja była zwyczajną kobietą. Jezus przyszedł na świat w sposób zupełnie naturalny. Energia jest pochodzenia transcendentnego. Jest skutkiem  mocy działającego Boga. Religia w gruncie rzeczy jest wielkim ludzkim obrazowaniem spraw Bożych.

          Mając nowe spojrzenie odkryłem przy tej okazji piękno kultu katolickiego. Nie trzeba w nim nic zmieniać. Wystarczy rozumieć. Kiedy odmawiamy Anioł Pański, modlitwę do Anioła Stróża to nasze modlitwy są skierowane do samego Ojca Niebieskiego i do Jego Opatrzności. Ze względu na duchowy charakter i piękno przekazu nie należy z nich rezygnować pomimo zmiany poglądów.

          Wrócił spokój ducha. Ja już wiem. Uświadomiłem sobie, że postawiłem się w pozycji heretyka (wg definicji KK). Podważyłem dogmaty kościelne. Inne „odkrycia” przyszły lawinowo. Jeszcze raz przestudiowałem historię redagowania Pisma świętego. Co ciekawe, Biblia nie doznała na tym żadnego uszczerbku. Nadal uważam ją za najpiękniejsze dzieło człowieka, który napisał ją pod natchnieniem Bożym. Napisał ją jednak po ludzku. Inaczej nie umiał.

 


[1] Nazwa może być zupełnie inna, bowiem energia duchowa nie ma nic wspólnego z energią fizykalną. Może bliżej prawdy będzie pojęcie „relacja duchowa”.

Puszka Pandory 10, energia

           Co to jest energia? To pytanie zadawałem sobie już dawno. Kiedy uczyłem okazyjnie w liceum, powtarzałem regułkę, że energia to zdolność do wykonania pracy. Nie było chętnych, aby drążyć temat, co to jest zdolność itd. Może i dobrze, bo będąc młodszy, miałbym z tym problem. Dziś jestem przekonany, że energia jest pochodzenia boskiego. Wszystko co boskie jest za zasłoną ludzkiego oglądu. Ciekawi mnie jednak w jaki sposób energia została tchnięta przez boskie moce. Temat ten już wielokrotnie przedstawiałem na blogach, czy w moich książkach.  Faktem jest, że Bóg uruchomił niezwykłą zdolność, która dynamizuje świat, ożywia bez żadnego własnego uszczerbku. Energia ulega jedynie rozproszeniu, zachowując swoją wartość liczoną w jednostkach energetycznych. To niezwykła koncepcja. Energia jest sama w sobie bezduszna. Ustanowiona przez Stwórcę zasada zmierzania energii do najniższego poziomu energetycznego (stanu równowagi) zdynamizowało ją i ukierunkowało. Potencjał energii nabiera właściwości kinetycznych, powoduje jej przepływ, czyli ruch. Kiedy mówi się o Bogu jako Pierwszym Poruszycielu, to można mieć na myśli  zaburzenie stanu równowagi (zachwianie symetrii), która zainicjowała przemianę energii potencjalnej na dynamiczną. Sama istota energii jest nierozpoznana (E. Kant). Można uznać, że jest to dar fizykalny Stwórcy, w którym ujawnia się moc Boga. Fundament rzeczywistości realnej. Tchnienie i ożywienie przestrzeni. To relacja między czymś a czymś, w której ujawnia się moc Boga samego. Musi ona być bez przerwy podtrzymywana w swym istnieniu. Bez Boga, bez tej relacji, a więc bez woli Ojca Niebieskiego uległaby unicestwieniu. Relacja jest czymś nieuchwytnym. Może być rozpoznana wyłącznie po skutkach jakie wyrządza. Bóg jednym gestem woli może świat unicestwić, bez żadnej eksplozji  ani katastrofy.

Wspomnienia biograficzne  cz.78

           Czwartą książkę napisałem o człowieku. Zatytułowałem ją: Człowiek byt niemal doskonały. W niej chciałem ukazać człowieka jako wyróżnioną przez Boga istotę stworzoną. Jesteśmy dziećmi Boga, a zarazem Jego dziedzicami. 24 miałem drugą, a 29 września trzecią audycję w radiu Kielce. Gdy wróciłem wieczorem do domu zadzwonił do mnie ks. prof. Daniel Olszewski i przekazał miłe słowa na temat mojej trzeciej książki. Przez skromność nie powtórzę słów. Przeżyłem chwilę prawdziwego szczęścia. Dostałem też sms’a  z gratulacjami od dyrektora Leszka Skorupy za audycje radiową.            

        27 września 2009  urodził się mój drugi wnuk Jakub. 30 października wnuczka Monika wzięła udział w konkursie fortepianowym „Chopinowskie inspiracje w muzyce, plastyce i teatrze” w kategorii do 12 lat. Uczyła się  grać na pianinie mając zaledwie 2,5 lat.

          2 grudnia spotkałem się z rektorem Seminarium Kieleckiego ks. dr. Władysławem Sową oraz Rektorem z Seminarium ks. Markiem Kasperczukiem z Chicago. Zaproponowałem rektorowi kieleckiemu cykl wykładów dla studiujących księży na temat praw przyrody i zgodności nauki z wiarą. Rektor nie odważył się na ten krok. Napisałem list do biskupa Ordynariusza Kazimierza Ryczana. Zaproponowałem mu utworzenie forum dyskusyjne przy parafii. Milczy. Milczą również moi ukochani profesorowie. Bóg wystawia mnie na próbę cierpliwości. Wie, że jest to moja słaba strona.

         4 lutego 2010 r. zostałem zaproszony na wygłoszenie wykładu na Uniwersytecie III wieku w Kraśniku Fabrycznym. Byłem miło przyjęty. Moje wywody były słuchane z aprobatą i z zaciekawieniem. Tematem był tytuł mojej pierwszej książki.

          13 maja zostałem zaproszony ponownie na wygłoszenie wykładu na Uniwersytecie III wieku w Kraśniku Fabrycznym. Tematem było: Redakcja Pisma świętego na tle historii żydowskiej.

          Napisałem do biskupa opolskiego Andrzeja Czai, który zadziwił mnie nowatorskim spojrzeniem na sprawy Kościoła w wywiadzie wydrukowanym w Gościu niedzielnym. Pragnąłem zainteresować go nowym spojrzeniem na katechezę. Niestety milczy.

          Pisząc książki odkryłem mnóstwo nowych rzeczy. Prowadzone analizy i przemyślenia zmusiły mnie do reinterpretacji własnych poglądów. Trochę się bałem, czy nowe odkrycia nie spowodują dewaluacji już wydanych książek. Całe szczęście, że moje pomysły ujmowałem w formie propozycji. Przedstawiałem oficjalne stanowisko Kościoła i własne tezy. Tym sposobem mieściłem się jeszcze w ramach oficjalnej nauki Kościoła. Wątpliwości nie są czymś nagannym. W sumie byłem zadowolony z takiego ujmowania rzeczy.

          Napisałem co wiedziałem. Przyszedł jednak moment, że targnęły mną wątpliwości natury dogmatycznej. Znalazłem się w bardzo dramatycznym położeniu. Odkrywałem coraz bardziej, że przekaz religijny jest jedynie ogromnym obrazowaniem spraw Bożych. W swoim sercu widziałem to inaczej. Miałem świadomość, że obowiązują mnie dogmaty kościelne. Na ratunek przychodziły mi słowa św. Tomasza z Akwinu, który mówił, że dogmaty są tylko zbliżeniem się do prawdy. No właśnie. Prawda jest nieuchwytna. Z Bogiem kojarzy się nieskończoność. Możemy się tylko do niej przybliżać. Jeżeli tak, to i Kościół musi przechodzić ten sam proces. Dlaczego Kościół wyrządził sobie taką krzywdę, i zablokował dalsze poszukiwania? Dość zaskakujące były informacje, jak wielu księży odeszło od Kościoła, a nawet od wiary. Zapoznałem się z niektórymi ich opiniami. Byłem zaskoczony. To co było łatwe do wytłumaczenia, dla nich było powodem odejścia. Jak bardzo chciałem im powiedzieć, że się mylą. Teraz musiałem uporać się z własnymi wątpliwościami.  

          Przyszedł moment, że podważyłem tezę istnienia aniołów jako bytów istniejących samodzielnych. Podważając istnienie aniołów, automatycznie przekreślałem istnienie szatana jako upadłego anioła. Wpadłem w przerażenie. Napisałem listy do moich profesorów, ze swoimi wątpliwościami. Poszedłem do ks. Skorupy, aby go spytać, co myśli o szatanie. Rozmowa z nim była raczej przykra. Dawał mi do zrozumienia, że zabieram mu czas. Autorytatywnie orzekł, że szatan istnieje. Na dowód tego, wręczył mi nowo wydawaną przez jego Wydawnictwo książkę Nawiedził nas diabeł Lucia i Francesco Casadei. Wróciłem do domu kompletnie załamany. Profesorowie nie zareagowali na moje listy. Miałem poczucie winy. Byłem kompletnie sam i zagubiony.

Puszka Pandory 9, światło

          Chyba nie potrafię przekazać, jak wielkim i obszernym tematem jest światło. Oprócz niezwykłej fizykalności jest osadzona w transcendencji. Pisząc o świetle dotyka się świat rzeczywisty i transcendentalny. Ja już sam nie wiem, kto pierwszy do dostrzegł, ale ja „odkryłem, że światło to jedyne pojęcie istniejące, które porusza się według jedynego układu odniesienia jakim jest wszechświat. Jest to układ inercjalny pochodzący od momentu powołania świata przez Stwórcę. Układ ten nie można nigdzie związać, ale on jest. Prędkość światła w nim jest stała <c >[1]. Światło w momencie opuszczania swego źródła natychmiast przynależy do tego jedynego układu odniesienia. Nie zabiera ze sobą prędkości źródła. Jest od razu niezależne. Tu rację miał Albert Einstein. Nie wiem tylko, czy miał na myśli ten jeden układ wszechświata. Prawdopodobnie popełnił błąd określając stałą prędkość światła w każdym układzie odniesienia. Rozpatrując światło w innych układach odniesienia trzeba dokonywać transformacji. W tym transformacji prędkości. W ten sposób mamy do czynienia z prędkością pozorną, a ona może mieć prędkości różne, w tym nadświetlne. Nie wiem, czy inni myślą podobnie, ale dla mnie jest to genialne „odkrycie”. Kiedy słyszę jak w telewizji mówią o prędkościach nadświetlnych to ciągle czekam na wyjaśnienie, że mowa jest o prędkościach pozornych. Bez tego wyjaśnienia jest to mydlenie oczy i wprowadzanie telewidzów w błąd.

          Jak pisałem, światło to jak boska wskazówka. To największy fenomen przyrody, to boski dar, to majstersztyk w koncepcji Boga.  

 

Wspomnienia biograficzne  cz.77

          Następnego dnia przekazałem tekst do Wydawnictwa „Jedność”. Dyrektor Leszek S. zdziwił się jeszcze bardziej moim skutecznym wyborem recenzenta. Przywołał on swojego zastępcę, pokazując mu podpisaną recenzję. On spojrzał na nią z chłodną aprobatą.

           Popełniłem błąd i w drugiej książce opublikowałem tekst recenzji wydawniczej. Ks. profesor J. Kudasiewicz zrugał mnie, że nie jest to w dobrym tonie. No cóż. Wszystkiego musiałem się nauczyć.

          Oczywiście recenzja była uskrzydlająca. Byłem wdzięczny profesorowi, a przede wszystkim Bogu. Może faktycznie wypełniam Boży zamysł?

          Napędzony przez ks. prof. Kudasiewicza pisałem trzecią książkę. Tym razem o Jezusie i Nowym Testamencie. Tytuł Odnaleźć Boga w sobie odniosłem do tezy, że Jezus urodził się jako zwykły człowiek. Jako dziecko nie wiedział, że ma pełną naturę Boga. Musiał i On odnaleźć Boga w sobie. Książkę napisałem błyskawicznie. Materiał miałem przygotowany przez dwudziestoletnie własne studiowanie.  13 czerwca była skończona. Udałem się pokornie do ks. prof. z prośbą o dalszą recenzję. On nie bardzo chciał  podjąć się drugiej recenzji. Przed nim był zabieg chirurgiczny. Nie czuł się dobrze. Widząc moją bezradność powiedział.

– Proszę poszukać innego recenzenta, np. rektora ks. dra W. Sowę, a gdy nikogo pan nie  znajdzie, to podejmę się tej recenzji

          Zadzwoniłem do rektora Seminarium ks. doktora Władysława Sowy. Wykładał on dogmatykę gdy ja studiowałem teologię i zapamiętałem go jako wspaniałego człowieka. Okazało się, że wyjeżdża na parę  miesięcy. Umówiłem się z nim po wakacjach.

          Wróciłem do ks. prof. Kudasiewicza. Kochany i dobry człowiek. 6 sierpnia przyjął na siebie kolejne moje wypociny. Długo czekałem na recenzję, ponad miesiąc. Druga recenzja była również pomyślna. Odkryłem, że księża ze świata nauki zupełnie różnią się od kleru parafialnego. To jest inny świat. Recenzja była gotowa 18 września.


[1] Prędkość światła mierzona w próżni. Można tę prędkość zwolnić niemal do zera przepuszczając światło przez mgiełkę sodu.

 

Puszka Pandory 8, modele konceptualne

                                            

Dzisiaj jest 43 rocznica śmierci mojego ojca. Żył lat 54.

                           

Wczoraj uczestniczyłem w mszy żałobnej ks. prof. Józefa Kudasiewicza, związany z lubelskim KUL i kieleckim WSD, recenzenta moich dwóch książek: Bóg nie taki straszny i Odnaleźć Boga w sobie. Zmarł 16 listopada w 86. roku życia i 60. roku kapłaństwa. Był wybitnym biblistą, wspaniałym i mądrym człowiekiem. Niech spoczywa w pokoju.

Puszka Pandory 8, modele konceptualne

          Moje „odkrycia” nie tylko dotyczyły religii, ale i nauki. Trudno jest pominąć zagadnienia, które same się narzucały. Pisząc pierwszą książkę  Rzeczywistość w świetle nauki filozofii i wiary zrozumiałem mechanizm rodzenia się wszelakich teorii i jak bardzo przydatne są modele konceptualne, które można opisać matematycznie. Np. geoida to taka bryła owalna, która najbliżej przypomina ziemię. Zapis matematyczny pozwala na najprzeróżniejsze eksperymenty myślowe. Wcześniej używałem tych pojęć, ale nie zdawałem sobie sprawy ze skutków ich niewłaściwego przekazu.

          Kiedy zgłębiałem ponownie teorię Alberta Einsteina i inne późniejsze, pojąłem znaczenie modeli. Na początku XX wieku powstało ich wiele: przestrzeń zakrzywiona, czasoprzestrzeń, sferyczna budowa atomu itd.         

          Kolejne „odkryciem” było wstrząsające. Modele konceptualne, żyjące jedynie na papierze zostały powszechnie udostępnione jako modele rzeczywiste. Prawie wszyscy uwierzyli, że istnieje przestrzeń zakrzywiona. Natychmiast zrodziły się koncepcje przechodzenia między światami, cofanie się w czasie, prędkości nadświetlne, dylatacja czasu, skrócenie odległości itd. Entuzjazm naukowy był wielki. Pomylono jednak świat rzeczywisty z urojonym (konceptualnym). Pod wpływem bezkrytycznego przekazu badań naukowych zrodziła się literatura science fiction, która pobudza ludzką wyobraźnie albo wręcz ogłupia.

          Tam gdzie trudno jest ująć ludzkim językiem zachodzące zjawiska, pomocne są modele konceptualne. One pozwalają przynajmniej rozeznać zjawiska choć nadal pozostają tajemnicą. E. Kant twierdził, że  nie ma możliwości poznać istoty rzeczy. Jeżeli miał na myśli materię, to istotnie nie ma możliwości, bo nie ma materii jako osobnego substytutu. Jeżeli myślał o innych pojęciach, np. transcendentalnych, to również trudno człowiekowi dojść do sedna sprawy. W takich przypadkach bardzo pomagają modelu konceptualne, ale trzeba o tym głośno mówić, że są to tylko modele. Kiedy będę pisał o bilansie dobra i zła, przedstawię model, który będzie obrazował mechanizm Bożej ekonomii.

          I jeszcze jedna refleksja. Pismo święte jest wielkim obrazowaniem spraw Bożych. Dziś wiem, że nie mogło być napisane inaczej. Jego konstrukcja zaświadcza o udziale Boga samego (poprzez natchnienie) w jego pisaniu. Pismo święte napisali ludzie jak umieli, ale Bóg zawarł w nim informacje na temat swojego istnienia. Wiele zostało jeszcze spraw do odczytania dla dalszych pokoleń.

Wspomnienia biograficzne  cz.76

          Czekając na wydanie pierwszej książki, myślałem już o drugiej. Chciałem napisać książkę czysto religijną. Pomógł mi przy tym przypadek. W rozmowie z kolegą dowiedziałem się, że wyszła właśnie „wspaniała” książka Richarda Dawkinsa Bóg urojony mówiąca o Bogu starotestamentalnym. Tego samego dnia usłyszałem podobną opinię od  sąsiada, doktora nauk. Chwalił ją za naukowe podejście. Zaciekawiony, poszukałem ją w księgarniach. Udało mi się ją kupić. Już po kilkudziesięciu stronach przekonałem się, że jest to zwykły paszkwil napisany językiem nienawiści, głupoty i ignoracji naukowej. Mogłem w niej odczytać, że Bóg to kawał skurwysyna. Takich podobnych inwektyw było w książce mnóstwo. Przeczytałem książkę do końca, aby móc rzetelnie się do niej ustosunkować. Postanowiłem w swojej książce nawiązać do tej plugawej i głupiej książki, stąd tytuł mojej drugiej książki: Bóg nie taki straszny. W niej próbowałem wykazać, że Bóg starotestamentalny jest takim samym Bogiem jak jest odczytywany w Nowym Testamencie. Bóg Miłości i Miłosierdzia. W tym celu przedstawiłem sposób redagowania Biblii i  jak Bóg został wykorzystany to przedstawienia historii żydowskiej i żydowskich partykularnych interesów. Słowa ludzkie zostały włożone w „usta” Boga. Odczytywanie literalne Starego Testamentu jest podstawowym błędem. Z Biblii należy dopiero wydobyć przesłanie Boga.

         30 grudnia 2008 r. zostałem zaproszony do radia do programu W kręgu wartości.

          Po napisaniu drugiej książki, 14 lutego pojawił się ten sam problem. Kto ma ją recenzować? Wpadłem na szaleńczy, wręcz nieprawdopodobny pomysł. Emerytowany ks. prof. Józef Kudasiewicz, wspaniały biblista, mieszka w Kielcach. Jak do niego dotrzeć? 20 marca napisałem list do ks. prof. Daniela Olszewskiego z prośbą o pomoc w wyborze recenzenta, sugerując mu moje marzenie.

          24 marca 2009 r.  ks. prof. D. Olszewski zadzwonił do mnie informując, że ks. prof. Józef Kudasiewicz czeka jutro na mnie. Byłem bardzo szczęśliwy, a zarazem przerażony. Poddaję się krytyce najwyższym autorytetom świata nauki teologicznej. Może zostanę wyśmiany i upokorzony?

          Spotkanie z ks. prof. J. Kudasiewiczem było krótkie, ale rzeczowe. Był dla mnie miły. Nie dawał mi odczuć dystansu jaki nas dzieli.

          Czekając na recenzje drugiej książki zacząłem pisać trzecią: Odnaleźć Boga w sobie. Pierwsze zdanie napisałem 28 marca 2009 r.

          21 kwietnia zadzwonił telefon od ks. prof. J. Kudasiewicza. W słuchawce usłyszałem.

–  Proszę przyjść do mnie.

Cholera, właśnie piłem piwo u sąsiada. Wpadłem do domu, przebrałem się, do ust wziąłem miętowy cukierek i poszedłem ku przeznaczeniu. Ks. prof. przyjął mnie teraz zupełnie inaczej. Tak jakby był moim ojcem. Widziałem, że chce mi jak najszybciej przekazać, że recenzja jest pozytywna. Zaczęła się rozmowa. W pewnej chwili powiedział.

–  Panie kolego, ja sam z niej coś skorzystałem i dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy.

Pochwalił mnie za sposób pisania i za to, że nie byłem nachalny przedstawiając swój własny punkt widzenia niektórych zagadnień.

–  Panie Pawle proszę pisać dalej. Proszę pisać dalej!

Te słowa były dla mnie napędem atomowym. Pisać dalej? To znaczy, że moje myśli mają jakiś sens?!

–   O Boże, skąd tyle dla mnie Twojej łaskawości.

Puszka Pandory 7, prostota wiary

         Od czasu do czasu otrzymuję od moich czytelników miłe słowa: Nieustannie zaskakuje mnie prostota formułowanych przez Pana tez. Wiele osób zachęca mnie do szerszego przekazu moich myśli: Nieustannie czytając Pana wpisy zastanawiam się, co można byłoby zrobić, aby docierały one do możliwie najszerszej grupy osób? Przecież, to tak istotne kwestie! Tak precyzyjne ujecie tego, co przez lata uśpione było pod zasłoną oficjalnego przekazu Kościoła[1]. Takie słowa oczywiście mnie uskrzydlają. Pomimo już znacznego zmęczenia (wpisy na dwóch blogach dzień w dzień), pozostaje jeszcze chęć dalszego służenia.

          Czy wiara jest sama w sobie prosta? Kiedy zacząłem zagłębiać się w istotę rzeczy, prostota wiary zaczęła traciła na rzecz pojmowania rzeczy głęboko ukrytych w istocie rzeczy. Doszedłem do punktu, w którym trzeba było podeprzeć się modelami konceptualnymi (stan Prawdy, stan Dobra najwyższego, funkcjonały, niebyt, otchłań). One to służą do rozumowania abstrakcyjnego według własnych zdolności, natomiast nie są opisem zjawisk sensu stricto. Modele wymagają głębszych refleksji, a zarazem pokory niemożności opisania językiem ludzkim zjawisk natury nadprzyrodzonej.

          Warto zgłębić, w czym jest trudność. Czy w samym zjawisku, czy w opisie tego zjawiska? Wydaje mi się, że sama koncepcja Wszechświata jest prosta. Bóg tchnął swoją moc w postaci mocy działającej, czyli energii oraz stworzył mechanizm relacji fizycznej oraz duchowej. Można jeszcze wspomnieć o najbardziej tajemniczym pojęciu – energii duchowej, która jest niezgłębioną wartością egzystencjonalną. Można ją podporządkować samej boskiej istocie. Ponieważ Bóg jest w nas, a my w Nim, to można wyobrazić sobie pewne kompendium (brak mi tu odpowiedniego słowa). Ważne jest, że ma ono charakter dynamiczny.

          Ogromnie ważnym odkryciem (niekoniecznie moim) było zrozumienie, że wszechświat ma charakter dynamiczny. Obraz ontologiczny jest tylko jego obrazem. Spostrzegana statyczność, stabilność świata jest tylko pozorna. W szczegółach wszystko się porusza, zmienia, tętni życiem. Bez przerwy następuje przekazywanie sobie własności fizycznych jak i duchowych. Relacja jest istotą wszechświata, a ponieważ w niej jest samo dobro, można nazwać ją miłością. Idąc tym torem rozumowania można dojść do bardzo prostej zasady. Zasadą wszechrzeczy, wszechświata i ludzkiej egzystencji jest Miłość.

          Pomijając drogę rozważań, końcowy wniosek jest prosty. Wiara opiera się na prostych przesłankach i dlatego może ją przyjmować każdy, nawet małe dziecko. Trzeba tylko umiejętnie ją przekazać[2]. Dociekliwi muszą pokonać jedynie bariery „techniczne”. Gdyby można było zobaczyć na ekranie to, co się dzieje np. w protonie, to powstałby niezwykły film. Trudność polegałaby jedynie na zrozumieniu mechanizmu relacji (np. między kwarkami)[3]. Obawiam się, że trzeba by było pozostać jednak w przestrzeni wiary. Bo zrozumieć relacje Boga, to poznanie samego Boga, a jak wiadomo, dla człowieka to niemożliwe.

Wspomnienia biograficzne  cz.75

 Opinie na temat książki: Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary

Ks. prof. dr hab. Daniel Olszewski  (fragmenty recenzji)

Książka jest rezultatem długoletnich poszukiwań intelektualnych w dziedzinie nauk przyrodniczych, filozofii i teologii. We wstępie Autor oświadczył: „Źródłami moich poszukiwań były nauki przyrodnicze, filozofia i teologia” (str. 1). Te trzy wątki tematyczne widoczne są w prezentowanym opracowaniu. Autor wykazuje w książce, że istnieje spójność między wiarą a nauką, między prawdą naturalną a objawioną. Należy zauważyć, że ta generalna teza zgodna jest z nauczaniem Jana Pawła II, który w encyklice Fides et Ratio (1998) stwierdził” „Wiara i rozum (Fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy […] Nie ma więc powodu do jakiejkolwiek rywalizacji między rozumem a wiarą: rzeczywistości te wzajemnie się przenikają, każda zaś ma własną przestrzeń, w której się realizuje”….

Książka została napisana językiem klarownym, jej układ jest przejrzysty…

Jak widać, książka przedstawia szeroką problematykę, która ogniskuje się wokół podstawowych prawd wiary katolickiej. Ich wykład jest popularny, jasny i zwięzły, zgodny z tradycją katolickiej nauki. Na podkreślenie zasługuje bogactwo nagromadzonych cytatów z Pisma Świętego (ze Starego i Nowego Testamentu), świadczy to o rozbudowanej dokumentacji biblijnej omawianych problemów teologicznych. Oprócz dobrze dobranych cytatów biblijnych przytaczane są ponadto w książce liczne wypowiedzi teologów, filozofów i przedstawicieli nauk przyrodniczych. W świetle tych wypowiedzi uwidacznia się zgodność między objawieniem a nauką i filozofią.

          Autor zaznacza przy tym, które z przytoczonych wypowiedzi i opinii są zgodne z jego osobistymi przekonaniami, zaś które budzą jego wątpliwości. Książka nie sprowadza się zatem tylko do analizy źródłowych tekstów i do referowania poglądów reprezentatywnych autorów, ale ma jednocześnie charakter osobistej refleksji naukowej i teologicznej. Dzięki zamieszczeniu w książce osobistych poglądów i świadectw jej lektura staje się bardziej interesująca. Autor ma prawo do zajmowania własnego stanowiska wobec nauk przyrodniczych czy refleksji teologicznej. Wypowiadanie własnego stanowiska sprawiało, że książka pisana była z osobistym zaangażowaniem i uzyskała charakter świadectwa reprezentanta współczesnego pokolenia wierzących…

Interesujące są konkluzje książki zawarte w jej końcowej partii – w podsumowaniu. Stwierdzono w końcowych wnioskach, że między wiarą a rozumem nie istnie żadna rozbieżność. „Tam, gdzie nauka ze względu na swój przedmiot i metodę badań już milczy, teologia odkrywa bogatszą Rzeczywistość […] Prawdziwa wiedza prowadzi do Boga” – czytamy w podsumowaniu. Wnioski takie zgodne są z encykliką Jana Pawła II Fides et ratio. Uważam, że książka Rzeczywistość w świetle nauki, wiary i filozofii” zasługuje w całości na publikację.

 

Polonistka mgr Danuta Sikora  28.11.2008 r.

     Powinnam najpierw ochłonąć po emocjach, jakie przeżyłam przy czytaniu Twojej książki, ale czuję równocześnie potrzebę podzielenia się z Tobą moimi wrażeniami, stąd mój list. Wkrótce przeczytam twoją książkę powtórnie (zawsze tak robię, gdy coś mnie naprawdę zainteresuje) i wtedy moje refleksje będą pewnie bardziej wyważone. Dziś piszę na gorąco.

Po pierwsze: dobrze, że ją napisałeś. Masz wielką wiedzę i niezwykły umysł, a kompilacja informatyki, geofizyki i teologii daje tu wielkie możliwości. Nieczęsto zdarzają się ludzie o tak szerokich zainteresowaniach. Na dodatek jesteś człowiekiem wyrozumiałym dla innych, co sprawia, że wiele zagadnień niestrawnych z definicji podajesz w sposób, który można łyknąć bez protestów, nawet gdy się jest zwykłym humanistą. W wielu momentach wzbudziłeś mój entuzjazm, w kilku potężnie mnie wkurzyłeś. To dobrze, bo sensowna lektura powinna pobudzać emocje. Zawsze wiedziałam (i tego uczyłam na moich lekcjach), że cenniejsze są utwory, które zadają pytania, niż te, które podają gotowe odpowiedzi. Co prawda przeważnie próbujesz właśnie jakby “odpowiadać”, wyłuszczając swoje poglądy, ale równocześnie dopuszczasz polemikę. Czasem tylko (sporadycznie) raziła mnie autorytatywność różnych Twoich stwierdzeń. Szczegółami służę, ale to już przy spotkaniu osobistym, mam pełno notatek na marginesach (ołówkiem oczywiście).

Po drugie: całość jest dość spójna, mimo wielości podejmowanych zagadnień. Przekonuje mnie to, co uznałam za główny argument popierający tezę, że między nauką i wiarą nie ma sprzeczności. Rzeczywiście istnieje wiele elementów rzeczywistości, których nie widać i w które muszę uwierzyć, bo ich działania nie rozumiem. Od lat używam podobnych  (jak sądzę) argumentów,  twierdząc, że bzdurą jest negowanie działania np. homeopatii tylko dlatego, że nie zostało ono wytłumaczone naukowo. Moim zdaniem zresztą to tylko kwestia czasu.  Kto wie, może kiedyś nauka znajdzie wytłumaczenie dla spraw, które nam się wydają na obecnym etapie niewytłumaczalne.

Po trzecie: pod niektórymi fragmentami podpisałabym się z entuzjazmem obiema rękami. Np. na str. 199: “Rzeczywistość, w której żyjemy jest bogatsza od naszych możliwości językowych”. Nie spodziewałam się tak humanistycznego (polonistycznego) podejścia  u Ciebie, który wielokrotnie podkreślałeś, że humanistą nie jesteś. Musnąłeś problem zaledwie, ale ważne, że go   zauważyłeś. Powaliło mnie na kolana niemal Twoje stwierdzenie “dla mnie wszystko jest cudem” (str.117). Zdumienie światem to moim zdaniem najważniejszy punkt wyjścia do wszelkich rozważań filozoficznych. Powie Ci to każdy mój uczeń, z którym pochylałam się nad poezją filozoficzną, np. Szymborskiej!  Poczułam więź duchową.

Kończę tę pierwszą “recenzję” (cudzysłów stąd, że są to -podkreślam- wrażenia na gorąco, które nie przeszły przez filtr chłodnej oceny), na razie dodam tylko, że gdybyś przygotowywał drugie wydanie, to poproszę , żebyś skorzystał z moich małych poprawek, które  sobie zanotowałam.  Poprawek oczywiście polonistycznych, nie merytorycznych).

Książka daje mi ciągle sporo do myślenia, co mi dobrze robi, nie da się ukryć.

 

Myzykolog, pianistka mgr Marta Złotnicka  25.03.2009 r.

       Z wielkim entuzjazmem przeczytałam książkę Pana Pawła Porębskiego pt. „Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary”. Zawarte w niej myśli i spostrzeżenia uważam za bardzo oryginalne i nowatorskie. Język autora jest świeży, bardzo przekonujący, a treść ujęta w prostą, klarowną formę. Poruszane tematy są przedstawione konkretnie, zwięźle i rzeczowo. Autor swobodnie porusza się w znanych sobie dziedzinach wiedzy, dzieląc się informacjami, doświadczeniem i świadectwem własnego życia – z niezwykłą prostotą i szczerością. Obserwacja rzeczywistości z punktu widzenia nauki, filozofii i wiary oraz dostrzeżenie w wielu jej aspektach ich wzajemnego przenikania się – jest dla mnie niezwykle interesującym ujęciem tematu i w związku z tym bardzo mi się podoba. Z takiej perspektywy wiele zagadnień staje się autentycznie głębszych i pełniejszych. Sądzę, że spojrzenie przez ów potrójny pryzmat na poruszane tematy dotyczące Stwórcy, Wszechświata i człowieka jest bardzo aktualne oraz potrzebne dla wielu ludzi żyjących w obecnych czasach, i to nie tylko tych, którzy są poszukujący, wątpiący czy zagubieni. Uczciwość i szczerość Autora oraz merytoryczność treści skłaniają do stałego sięgania po tę mądrą lekturę, tym bardziej, że mieści ona w sobie nieprzebraną ilość sentencji i myśli godnych refleksji. Postanowiłam nawet wypisać sobie te zdania, które najbardziej mnie poruszyły. W Wyniku tej pracy, powstało aż 12 stron A4 tekstu, które chciałabym szczególnie zapamiętać.

      Jedynym mankamentem, za który odpowiada edytor teksu (a nie Autor), jest niestety dość duża ilość pomyłek literowych. Zauważyłam też, że niekiedy pojawiają się powtórzenia zdań. Mam jednak nadzieję, że przy kolejnych wydaniach książki wszelkie tego typu błędy zostaną poprawione.

     Serdecznie gratuluję więc Panu Pawłowi Porębskiemu napisania książki „Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary”. Głęboko wierzę, że przyczyni się ona do wzrostu duchowego wielu ludzi i nawrócenia nie jednej poszukującej duszy.

                       Z podziękowaniami, gratulacjami, życzeniami dalszych sukcesów pisarskich oraz z wyrazami szacunku.                                                                        /Marta Złotnicka/

 

Mgr Alina Kosior (ekonomistka)  22.12.2008 r.

       Dopiero teraz mogłam przeczytać i „przemyśleć” książkę Twojego autorstwa. Szczerze gratuluję i    podziwiam. Jestem bardzo zadowolona że ją posiadam. Dla mnie to jak poradnik/podręcznik na każdy czas, z pewnością będę często z niego korzystać.

Po KULu  Czesław Janusz   21.11.2008 r.

Bardzo dobry język (sprawny, precyzyjny. Komunikatywny).

Skrystalizowana synteza, poprzedzona szeroką analizą.

Fenomenalna systematyka.

To praca dr Sorbony.

Gratuluję. Delektuję się Twoim intelektem.

Gdybyś był żydem, to Nobel.

Mgr Danuta Piskorz  redaktorka 25.06.2009 r. (fragmenty)

Książka na pewno będzie pomocą nie tylko dla osób poszukujących sensu istnienia, ale i dla tych wierzących, którzy nie zdołali zbudować relacji między wiarą i nauką. […] Przekonuję się też, że bardzo wielu ludzi nie chce lub nie umie pogłębić swej wiary właśnie w oparciu o znajomość Pisma Świętego, jego egzegezy, czy próbując sobie wyrobić ogólny pogląd na relacje: wiara, nauka, filozofia.[…] Walorem tej publikacji jest język przejrzysty, klarowny, starający się przedstawić trudne zagadnienia w sposób jasny, rzeczowy, a jednocześnie przemawiający do wyobraźni i nabytej wiedzy. Nie unikasz zaakcentowania własnych przekonań na omawiany temat, konfrontując je ze zdaniem uczonych, filozofów czy teologów. Sposób omawiający zagadnienia etyczne zmusza czytelnika do zastosowania się nad nimi, zajęcia stanowiska zbieżnego lub nie z poglądami autora, bo tu każdy ma lub powinien mieć własne przemyślenia, które na skutek lektury może zweryfikować lub nie. Jednym słowem: pożyteczna książka.

 

Od różnych czytelników

Okładka bardzo udana.

Czcionka super.

Przy słowach obcych, od razu objaśnienia.

Cytaty w treści, a nie na dole. Łatwość przechodzenia z tekstu pisanego na tekst cytowany i odwrotnie.

Najciekawsze fragmenty to te, w których autor pisze co o tym myśli.

Przebija głęboka wiara i miłość.

Autor jak sam pisze jest idealistą.

Książka taka jest potrzebna, w tym też dla duchowieństwa.

Pierwszy raz spotykam się z takim podejściem.

Książka wymusiła u mnie autorefleksję na różne zagadnienia.

Ogólnie zgadzam się z Tobą


[1] Zbigniew Kubik

[2] Zachęcam do prób opracowania katechizmu filozoteistycznego dla dzieci i młodzieży.

[3] Drabina w cyrku niepodparta o ścianę utrzymuje się w pionie jedynie przez ciągłe jej poruszanie.