Wojna domowa wisi na włosku

          Słabą stroną zła jest to, że musi być ona jawna. Sprawcy sprytniejsi tuszują ją aż do osiągnięcia swoich celów. Wtedy zło wypływa zwiększą siłą, powodując bezradność ofiar (społeczeństwa, narodu). Zło które od początku jest jawne kojarzy mi się z niegrzecznymi chłopcami, którzy psocą i dokazują . Ich poczynania można ukrócać, ale nie zawsze. Tej rodzaj zła widoczne jest w poczynaniach obecnej władzy. Ich złe poczynania są takie widoczne i namacalne. Jednak czynione w majestacie prawa są nienaruszalne. Tylko siłowe rozwiązania mogłyby coś naprawić, ale do tego trzeba wielkiej mobilizacji z narażenie nawet życia.

          Jedynym rozsądnym rozwiązaniem  są wybory powszechne, ale do tego trzeba mądrego i świadomego narodu. Powiem szczerze. Zawiodłem się na polskim elektoracie. Za rzucone ochłapy pomocowe popierają istniejący stan rzeczy. Po tylu jawnych przekrętach niszczące państwo polskie notowania władzy rosną (!), a nie spadają. To świadczy, że głupi naród można kupić i uśpić czujność ich umysłu. Cierpieć będą nasze wnuki, nowe pokolenia. Prostym miernikiem stanu państwa jest zadłużenie zagraniczne. Kwota (w bilionach złotych) zadłużenia państwa polskiego powala.

          Obecna sytuacja wskazuje, że jeszcze długo będzie trwała niszcząca polityka obecnej władzy. Może sytuacja dojrzeje do buntu społecznego. Wojna domowa wisi na włosku. Poleje się krew i będą ofiary. Czy musi tak być?

          Gdyby Kościół Polski obudził się z letargu braku świadomości, gdyby dokonał samokrytykę i miał dobrą wolę, ale i odwagę, to wpływ jego na społeczeństwo byłoby silne i twórcze. Przed nim otwiera się szansa rehabilitacji i nobilitacji.  Czy skorzysta z okazji?

Z nadzieją

          Spotkałem się w internecie z opiniami wyśmiewającymi prace prof. Sedlaka z KUL, M. Hellera również z KUL: ” Drugi geniusz, także wywodzący się z KUL to profesor Michał Haller [! błąd w nazwisku]. Arcywybitny fizyk teoretyk, kosmolog, teolog, filozof i wszystkolog, któremu, jakoś tak dziwnie zawsze wychodzi, że zewsząd z nauki wyskakuje mu Bóg” (jan_nonacki). Podważanie cudzych prac jest łatwym zabiegiem. Trochę ironii, użycie słów negacji wystarczy. To jednak jest nieuprawnione, kiedy nie proponuje się niczego nowego, twórczego i przekonywującego. Osoby wywodzące się z kręgów duchowych, do których i ja się zaliczam, uważają, że w końcowej refleksji zawsze  “wyskakuje Bóg” (tamże), jako Pierwsza Przyczyna wszystkiego i Przyczyna podtrzymująca Świat w istnieniu. Kto jest mądrzejszy, kto ma rację, niech rozstrzyga sam czytelnik.

         Ja sam otrzymałem na swoim blogu komentarz w temacie życia podobnych istot  (rozumnych) w kosmosie: “tylko głupcy i ignoranci mogą twierdzić że niema innych istot w wszechświecie“. Jak można było się spodziewać autor pozostał nieznany. Póki co, nie ma do tej pory żadnych danych świadczących, że takie istoty istnieją. Jako osoba akceptująca istnienie Stwórcy mogę wesprzeć się słowami: “Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane” (Mt 19,11); “Kto może pojąć, niech pojmuje” (tamże 19,12).

          Im dłużej poszukuję Prawdy, tym bardziej jestem przekonany, że kwintesencja Prawdy jest nieuchwytna. Pozostaje nam tylko zbliżać się do niej i cieszyć się okruchami wiedzy i pięknem rzeczywistości, z nadzieją, że zmierzamy do obiecanej wieczności.  Bariery poznawcze występują nie tylko w tematach nadprzyrodzonych, ale w samych naukach ścisłych (fizyka kwantowa, biologia,…) . To wszystko zmusza do pokory. Ignoranci to ci, którzy tej pokory nie mają. Pozostaje im ciągły stres niepowodzeń poznawczych, ale jest to ich sprawa.

Pierwszy człowiek współczesny

         Wiedza o pierwszym człowieku na miarę boskiej koncepcji jest fascynująca. Paleontologia podaje różne okresy: Luis Leakey i Mary Leakey sugerują datę 190 tys. lat temu. Dzisiejsze najnowsze odkrycia przesuwają ten okres o 100 tys. lat wcześniej.

          Warto zaznaczyć, że równolegle z człowiekiem rozumnym żyli neandertalczycy. Najprawdopodobniej działo się to w Afryce.  Ta wiedza również ulega zmianie. Ewolucja “tworzyła” kolejne gatunki homininów, które prawdopodobnie współistniały ze sobą – być może na różnych kontynentach.

          Istnieją również teorię według których człowiek współczesny pojawił się w różnych miejscach na Ziemi, w Azji a także w Europie, w Australii  ok. 3000 tys. Nie podzielam  takie teorii, bo zajmuję stanowisko, że istnieje jedno wyjątkowe miejsce, w którym pojawili się ludzie współcześni, na miarę boskiego oczekiwania. Różnice w inteligencji prowokowały do walk. Neandertalczycy zostali wyrugowani z okolic ludzkich zasiedleń.

          Pojawiły się grupy koczownicze, a następnie siedliska ludzkie. Podstawą egzystencji było zbieractwo i łowiectwo. Wykształcił się język porozumiewania między sobą. Pojawiły się pojęcia opisujące rzeczywistość. Przekazywano sobie emocje związane ze strachem sił przyrody oraz emocje pozytywne wynikające np. z efektów polować  itp.

          Który moment dziejowy wybrał Stwórca do uduchowienia istot człekokształtnych jest poza ludzkim zasięgiem poznania. Może odbyło się to w sposób niezauważalny. Człowiek otrzymawszy dary ducha, wiedzę wlaną, wrażliwość etyczną, mógł organizować życie społeczne. W grupach, osobniki silniejsze charakterem, może fizycznie, inteligentniejsze przybrały rolę przywódców. Tak rodziła się hierarchia ludzka. Czy już w tym początkowym okresie szukano doznać duchowych? Jestem przekonany, że tak. Zjawiska przyrody powodowały strach, a plony dawały radość. Zjawiskom przypisywano działania nieokreślonym siłom. Oczywiście nie rozumiano wiele, ale  odczuwano zmysłowo. Kojarzyli, że za zjawiskami stoi jakaś siła i moc. Zbiegiem czasu siłom tym przypisano istoty boskie. Pojawił się politeizm. Rodziła się religia, która od samego początku towarzyszyła rodzajowi ludzkiemu. Istotom boskim na wzór życia ludzkiego przypisywano ludzkie przywary i cnoty. Przypisywano im całe historie zdarzeń, które ubarwiały istnienie bogów.

         Człowiek powołując bogów do istnienia sam uzależniał się od własnych koncepcji twórczych. Te koncepcje stawały się przedmiotem wiary.

          Ok XVIII wieku przed Chr. doszło do iluminacji, że jest jeden Stwórca i Bóg Wszechmogący, któremu wszystko należy zawdzięczać. Pojawił się monoteizm. Monoteizm był niejako uporządkowaniem faktografii duchowej. Odczytany Bóg mógł nawiązać z człowiekiem duchowy dialog. Serce udrożniło się do komunikacji z boską rzeczywistością, bowiem Stwórca dał każdemu  ku temu potrzebne narzędzia.

Dusza ludzka nie ma granic

         Lubię cofać się do zarania dziejów, sięgać do samych początków, aby cieszyć się rozpoznawaniem koncepcji Stwórcy. Ewolucja pokazuje, jaka była myśl Stwórcy. Jak od tchnienia Bożego ożywiła się materia i pojawił pierwszy organizm, który miał możliwość rozwoju. Powoli, przez tysiące lat, kształtowały się organizmy, aż pojawił się homo sapiens – istota myśląca, ale bez znamienia duchowego. Pierwsza istota ludzka obrazowana w Biblii postacią Adama była już z nadania Stwórcy, stworzona na Jego obraz i podobieństwo, a więc składała się z ciała i posiadała duszę: “Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,
na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę
” (Rdz 1,27), ale jak było na prawdę, historycznie i faktograficznie?

          Istota człekokształtna bez duszy była bliżej istotom zwierzęcym. Musiał być moment w dziejach ludzkości, że istota taka została uduchowiona. Problem w tym, że pierwszy powołany człowiek na podobieństwo Boże żył w gromadzie, w rodzinie. Nie mogło być tak, że jeden już pretendował do chwały ludzkiej, a jego najbliżsi byli jeszcze zwierzętami. To niedorzeczne. Ona narzuca myśl, że musiał nastąpić akt uduchowienia całej rodziny, czy gromady. Zapewne był to moment bardzo uroczysty. Opisany jest w scenie biblijnej (proroctwo wsteczne) jako powołanie Adama (imię własne), ale słowa “adam” w języku hebrajskim “adamah”  jest tłumaczone też w liczbie mnogiej (ludzie).

          Dusza ludzka nie jest wytworem ewolucji, ale przypisaniem do Świata duchowego. Jest niejako paszportem z zapisem, że ta istota człekokształtna jest podobna do Stwórcy.  Dusza ludzka nie jest organem, który ma swoje miejsce w ciele ludzkim. Katolicy, chrześcijanie przypisują jej miejsce w sercu. Żydzi umieszczają duszę w nerkach: “Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki” (Jr 17,10); “Doświadcz mnie, Panie, wystaw mnie na próbę, wybadaj moje nerki i serce” (Ps 26(25)); “Lecz Pan Zastępów jest sprawiedliwym sędzią, bada nerki i serce” (Jr 11,20); “Niechaj ustanie nieprawość występnych, a sprawiedliwego umocnij, Boże sprawiedliwy, Ty, co przenikasz serca i nerki. ” (Ps 7,10)

          Przypis jest tylko obrazem rzeczywistości duchowej. Podobnie chrzest jest przypisem przynależności do  społeczeństwa bożego.

          Takie tłumaczenie kłóci się z dogmatem grzechu pierworodnego, który mówi o zarysowaniu duszy na wskutek ludzkiej grzeszności. Jak pisał Ewangelista Łukasz: ” Anioł wszedł do Niej i rzekł: “Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, <błogosławiona jesteś między niewiastami ” (Łk 1,28), co sugeruje, że  Maria była zwolniona z skazy na duszy (Niepokalana). Tłumaczenie takie kłóci się z rzeczywistością faktograficzną. Nasuwa się wniosek, że powyższe dogmaty są obrazami religijnymi, stwierdzeniami, a nie opisami faktów. Dogmat o „Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny” został ogłoszony bullą Ineffabilis Deus 8 grudnia 1854 roku przez papieża  Piusa IX. Brzmi on:

(…) ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana jako nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną, i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzy“.

          Dogmat podany został dla wiary, ale podejście  przynależności do Boga jest mi bliższe.         

         Kiedy mówi się, że kieruje się duszą, sercem, to jest sięganie, nie do organu ale do przestrzeni transcendentnej. Dusza ludzka nie ma granic i zajmuje cały kosmos, podobnie jak duch Boży. Transcendencja nie ma granic.

Przyjmować z przymrużeniem oka

         Religia judaistyczna rodziła się od XVIII wieku przed Chrystusem z chwilą iluminacji Abrahama. Jej wdrażanie nie odbywało się łatwo. Politeizm zaciążył nad rodzącym się monoteizmem. Żydowska doktryna religijna powstała ok. VI wieku przed Chrystusem. Na skutek utraty wolności pojawiła się silna potrzeba cementowania narodu żydowskiego. Tym cementem stała się wiara. Odnalezione stare księgi, zapiski doskonale nadawały się do opracowań wstecznych (tzw. proroctwo wsteczne). Wtedy zaczęto dostosowywać stare przekazy do nowej wizji religijnej. W tym okresie powstały księgi  różnego gatunku: eposy historyczne, sagi, mity, kodeksy prawne, elegie, liryki, hymny, przypowieści, sentencje mądrościowe, teksty modlitewne, pieśni miłosne. Wśród nich można odnaleźć przypowieści i bajki, które nadają wymiar fikcyjny opowiadanym historiom.  Hiob, Tobiasz, Jonasz czy Judyta na przykład są postaciami literackimi, a nie osobami historycznymi. Księga Psalmów, Księga Hioba, Pieśń nad Pieśniami i Lamentacje są w całości albo prawie w całości księgami poetyckimi.

          Na te rodzaje literackie nasadzona jest prawda o Bogu. Redaktorzy chcieli zaspokoić dwie idee: cementowanie narodu żydowskiego (cel polityczny) i zachować wiarę monoteistyczną (cel duchowy). Aby dobrze wypełnić swoje cele korzystali z różnych podpowiedzi, nawet sięgając po wzorce z innych religii, obyczajów. Tak też wiele elementów zostało zapożyczonych np. z politeistycznego  z irańskiego mitraizmu  perskiego, pism wedyjskich i innych. Takie zapożyczanie obrzędów uprawiano również w rodzącym się chrześcijaństwie.

          Takie zabiegi mnie nie zaskakują, ani nie gorszą. Wszystko co ma w sobie dobre intencje należy wykorzystywać i promować. Religia, jak już pisałem, jest wielkim obrazem świata duchowego. Elementy są podobne w różnych wierzeniach, bo jest to jedno dzieło duchowe. Nad wszystkimi religiami czuwa Jeden Duch – Stwórca.

          Uczestniczyłem w obrzędach prawosławnych, koptyjskich, baptystów i innych. Udzielał mi się jeden Duch Prawdy.  Mam świadomość, że religia jest nafaszerowana ludzkimi pomysłami i koncepcjami. Dla odbioru duchowego, one wręcz pomagają, a w badaniach faktograficznych i w szukaniu Prawdy  znawcy sami wiedzą, co przyjmować z przymrużeniem oka.

On jest w nas

          W poprzednich wpisach sugerowałem, że życie ludzkie składa się z dwóch obszarów, mianowicie wegetatywnego, zmysłowego opartego na prawach przyrody i duchowego, który opiera się na zupełnie innych zasadach. W obszarze duchowym funkcjonują zasady zupełnie niepodobne do poprawnie logicznie funkcjonujących praw przyrody. W obszarze duchowym zachwiana jest przede wszystkim logika. Burzą ją Miłość i Miłosierdzie. Np. darowanie winy jest zupełnie nieracjonalne, bowiem zaburza bilans dobra i zła. Brak zadośćuczynienia jest darem wypływających z pobudek, że straty (ofiary) nie są kompensowane.

          Niebo jest miejscem niezwykłym. Podobne jest do Matki, która ponosi ciężar przez miłość do swych dzieci. Podobnie jest do Ojca który przyjmuje marnotrawnego syna, bo go miłuje. Zapłatą jest jedynie wyznanie: “Panie, nie jestem godzien” (Mt 8,8) i modlitwa: “Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (tamże 8,2). Przyznanie się, że jest się grzesznikiem, jak również modlitwa są wyrazem miłości do Ojca Niebieskiego. Dla Stwórcy to wystarczy, aby przelał swoją Łaskę i grzesznika oczyścił. Nie ma tu żadnej miary. Jednym słowem Ojca Niebieskiego likwidowanego są przewinienia. To niezwykłe, ale nie racjonalne.

          Człowiek jest powołany do naśladowania Boga. Naśladując Go można się upodobnić do Niego. Bóg zresztą oczekuje takich gestów. Jak nawoływał Chrystus: “Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (tamże 9,13).

           Człowiek za życia darmo otrzymuje wiele dobra: “Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! ” (tamże 10,8). Dobry człowiek widzi szeroko i dostrzega, że wielu oczekuje od niego wsparcia. Dawajcie, bo wielką rzeczą jest być dawcą niż biorcą. To się w sumie opłaci, bo wszystko jest rejestrowane i zapamiętywane przez “księgę pamięci niebios“. Przyjdzie czas, że będzie ona podstawą do złagodzenia własnych przewinień. W życiu trzeba być roztropnym, ale i przebiegłym (jak węże), aby zabezpieczyć się przed zapowiedzianym sądem. Nadmierne liczenie na zbawczą ofiarę Jezusa Chrystusa może być ciężkim grzechem (grzech przeciw duchowi Świętemu). Mówi o tym Ewangelista Mateusz: “Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym ” (tamże 12,31). 

            Duch Święty jest samą istotą i kwintesencją Boga. To coś, co przekracza ludzki umysł. Dlatego rozumienie zasad funkcjonowania Nieba jest również nieosiągalne. Aby rozumieć trzeba rozumować duszą i sercem. W nich jest skarbnica mądrości Boga, bo On jest w nas.

Życie to nie jebajka, to jest bitwa

         Z racji doskonałości Boga wszystko co stwarza, powinno być zasadne. Za każdą istotą dobrą czy złą kryje się nadzieja, że upora się z przeciwnościami losu i stanie się godną Nieba. Tak jak człowiek żyje nadzieją, tak on sam jest nadzieją dla Stwórcy. Na tym polega życie na Ziemi, że trzeba aktywnie włączyć się w zamysły Stwórcy. Życie można przeżyć, żyjąc jak zwierzęta – wegetatywnie, ale takie życie jest nieporozumieniem. Takie życiem należy uznać za stracone. Aktywne życie musi się toczyć w kręgu dobra i zła. Jak mówią dowcipnisie, “życie to nie jebajka, to je bitwa“. Walce towarzyszą ofiary i koszty. Tak przekazuje nam historia. Od samego początku człowiek musiał toczyć boje z różnych pobudek. Od zaspakajania głodu, polując,  po zdobycze i laur zwycięstwa.  Wśród zwierząt zwycięża najsilniejszy, najsprawniejszy. Wśród ludzi ten, kto najmniej poniósł strat na duszy. Bóg umiłował ludzkie stworzenia i obdarza ich Łaską Miłosierdzia. Obdarowuje silnych i słabych pod warunkiem ich dobrej woli. Warunek ten wchodzi do koncepcji Świata duchowego. Życie to nie tylko wegetacja ale doskonalenie ducha najbardziej zbliżonego do Ducha Bożego. Życie to ciągłe szlifowanie, aby na końcu wyszedł diament duchowy. Z tego powodu nie może być mierne. Podczas szlifowania sypią się iskry. Temperatura rośnie, która może wielu poparzyć i zranić. Nic to. Jezus nauczał, że: “Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową” (Mt 10,34). Ta awanturnicza wypowiedź Jezusa jest głęboko zasadna w koncepcji życia aktywnego. Z tej racji “Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie” (Mt 18,7). Bóg wywiera na człowieka presję, zmusza go do podejmowania decyzji. Dlaczego? Nie znamy dokładnych Jego planów, ale Stwórca potrzebuje świętych do zbudowania nowego Nieba i Ziemi. Stawka jest zatem wysoka, a zapotrzebowanie wielkie. Ludzie bez kręgosłupa, słabi psychicznie, leniwi, źli i podli zostaną tam gdzie są, czyli w marazmie szarej egzystencji.

        Każdy miłujący Stwórcę musi zapoznać się z Jego planami. W tym powinien nam pomagać Kościół. A jeżeli nie ta, dzisiaj wątpliwa instytucja, to własne sumienie i zdrowy rozsądek. 

Zboczenie

         I mnie przyszło zmierzyć się z tematem homoseksualizmu, choć wiem, że wystawiam się na krytykę wielu. Jako katolik obowiązuje mnie doktryna chrześcijańska. Poza tym posługuję się własnym rozumem, empatią i wrażliwością. W czym problem?

         Jako człowiek współczesny nie obciążony żadną ksenofobią (tak mi się zdaje) rozumiem, że osoba przychodząca na świat nie wybiera swojej natury, proweniencji seksualnej. Dla takiej osoby naturalne jest to, co otrzymał na starcie swego życia. W większości rodzą się osoby heteronormatywne. Taka proweniencja seksualna została uznana za normę społeczną. Św. Paweł w Liście do Rzymian pisze o normie przeciwnej i nazywa ją zboczeniem: “Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie”. (Rz 1,27).  Wyraźnie używa określenia “zboczenie“.

         Osoba homoseksualna nie uważa się za osobę zboczoną. Ma ona inny porządek rzeczy. Prawem jej nazywać osoby heteronormatywne odstępstwem od (jej) normalności. Jak rozwiązać ten niezawiniony przez człowieka problem?

         Odpowiadając, już użyłem słowa ” niezawiniony“, co skutkuje, że nie ma winy: “Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem” (Rz 14,23). Słowo użyte przez Pawła “zboczeniejest tylko określeniem inności w odniesieniu do przyjętych norm społecznych. Wyraz ten uważany jest za pejoratywny, ale można ten aspekt przemilczeć (użył słowa niewłaściwego). Św. Paweł używa  wiele mocnych słów, które można uznać, za wynik jego ortodontycznego stanowiska: “ uprawiając bezwstyd” (Rz 1,26); Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności, chciwości, niegodziwości. Oddani zazdrości, zabójstwu, waśniom, podstępowi, złośliwości; (Rz 1,29). Św. Paweł był człowiekiem bezpardonowym, wręcz nietolerancyjnym (np. w sprawie kobiet), a niekiedy bezwzględnym, pozbawionym skrupułów. Do jego nauki w temacie proweniencji seksualnej trzeba podchodzić krytycznie (też i pobłażliwie). Aby odczytywać zamysły Boga trzeba niekiedy wielu źródeł i długich przemyśleń. Należy brać pod uwagę aksjologie czynów. To, że życie ludzkie jest w zasadzie grzeszne, to jest powszechnie znane (w tym w doktrynie chrześcijańskie). Temat proweniencji seksualnej trzeba rozpatrywać w tym kontekście. Mam tu na myśli, czyny perwersyjne, złą wolę,  pedofilie. Jeżeli swoimi czynami nie robi się drugiej osobie krzywdy, to nie ma w nich zła. Jeżeli pary homoseksualne chcą wychowywać dzieci, to trzeba brać pod uwagę dobro dzieci. Brak jednego z rodziców można kompensować innymi dobrami. Nie należy z góry potępiać, bo ta czynność jest wielkim grzechem. Homoseksualizm jest problemem, który jest do pokonywania. Jest wyzwaniem dla ludzi. Kto wie, czy nie jest zamysłem Stwórcy dawanie ludziom szans do  wykazania się i ujawniania swojej miłości do innych. 

Ta walka skutkuje

         W Ewangelii Mateusza czytamy “Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma ” (Mt 13,12). Myli się ten kto uważa, że słowa dotyczą sfery materialnej. Jak pisze dalej w wyjaśnieniu:

“Wyjaśnienie przypowieści o siewcy (Mt 13,18-23), słowa dotyczą wiedzy i mądrości o tajemnicach królestwa niebieskiego. Kto stara się zrozumieć i poświęca czas i ma wolę (“Bo kto ma”) poznać Prawdę, ten może swoją wiedzę ubogacić (“temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie”). Ten kto przyjmuje wiedzę fundamentalnie, bezgranicznie, nie korzystając z własnego rozumu, ten pozostaje dalej głupi (“kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma “).

          Bóg po to dał człowiekowi rozum, aby go używał. Wiara opiera się na wątpliwościach, aby zmusić człowieka do ciągłych poszukiwać, stawianiu pytań.

Bóg dlatego wiecznie się  przed nami chowa, bo chce być bez przerwy poszukiwany“. Tym sposobem  Bóg oczekuje ciągłej aktywności w wierze. Stagnacja i bezczynność jest wyrazem pychy i śmiercią za życia. Kto mówi, że za życia już wszystko wie, ten jest ignorantem. Przed każdym Bóg postawił barierę poznania według organicznych możliwości. Człowiek ambitny może jak Jakub walczyć z Bogiem i domagać się przesunięcia tej bariery. O dziwo, ta walka skutkuje.

Czy matematyka jest boskim tworem?

          Stwórca określił zasady funkcjonowania Świata. Prawa przyrody są mocnym atutem na Jego istnienie. Od wieków aktualne jest pytanie, kto określił zasady w matematyce?  Dwa dodać dwa jest cztery (algebra) niezależnie od punktu widzenia. Jej uniwersalność podpowiada, że nie ma ona autora. Ona po prostu jest. Co mówi o tym historia? Babilończycy, Egipcjanie i Asyryjczycy  wiedzieli od dawna, iż liczby 3, 4 i 5 odpowiadają długościom boków i przekątnej prostokąta. Wiedzieli również, że liczby te spełniają podstawową zależność 3² + 4² = 5², która sprawia, że boki są prostopadłe. Rodzi się pytanie. Czy algebra ma jakieś pochodzenie? Czy istnieje z zależności logicznych od zawsze? Czy tylko czekała na swoje odkrycie?

          Historia (znaleziska paleontologiczne) podpowiada, że matematyka była odkrywana powoli. Była ona stosowana w prostych czynnościach codziennych, np.

kobiety przewidywały datę miesiączki, licząc dni, a wodzowie szacowali siłę swojego wojska. Proste obliczenia towarzyszyły człowiekowi od zawsze. Matematyka rodziła się z bieżących potrzeb. Początkowo wystarczały niewielkie liczby i proste operacje matematyczne. Budowniczowie zaczęli używać geometrii do budowania konstrukcji przestrzennych (prostopadłościany, beczki, stożki, walce). Pojawił się kąt prosty, koło. Twierdzenie Pitagorasa było najbardziej rozpowszechnionym w starożytności wynikiem matematycznym. Sumerowie używali ułamki, równania liniowe, kwadratowe, sześcienne. Opracowali tablice trygonometryczne. Umieli obliczać objętości brył (nawet ściętego ostrosłupa).

          Najstarsze ślady matematyki w Indiach informują, że  w IX wiek przed Chr. umiano obliczać wartość liczby π z dokładnością do dwóch miejsc dziesiętnych, Stosowano proporcje, a nawet obliczano pierwiastek sześcienny. Matematyka egipska i sumeryjska była dalej rozwijana przez Greków, którzy ponadto usystematyzowali niezależne dotąd twierdzenia w jeden spójny system. Dalszy rozwój matematyka zawdzięcza Arabom. Wiele greckich i arabskich prac matematycznych następnie przetłumaczono na łacinę, co pozwoliło na dalszy rozwój tych koncepcji w średniowiecznej Europie. Era nieprzerwanego rozwoju matematyki, rozpoczęta w XVI-wiecznych Włoszech, trwa po dziś dzień.

          Czy matematyka została stworzona przez Stwórcę? Jej uniwersalność i logiczność przeczy, aby miała ona swojego autora. Zasady matematyczne po prostu są jako przejaw rozumowego i logicznego kojarzenia faktów. Człowiek, z daru rozumu tylko je ujawnił.

           Dziś matematycy do matematyki dodają własne pojęcia i twory matematyczne (topologia, wstęga Möbiusa, przestrzeń Hilberta) bazując na abstrakcyjnej wyobraźni i logicznym pojmowaniu zdarzeń. „Ponieważ jak Bóg jest twórcą rzeczywistych bytów i form naturalnych, tak człowiek jest twórcą myślowych bytów i sztucznych form; nie są one niczym innym, jak odbiciem jego umysłu, tak jak stworzenia są odbiciem umysły boskiego” Mikołaj z Kuzy (1401-1464).

                      Gdyby nie było istot rozumnych, to matematyka i jej zasady nigdy by nie były odkryte. Bo one są, tak jak są i używane pojęcia proste. Pytanie o ich autorstwo jest tak samo niedorzeczne jak pytanie: skąd wziął się Bóg?