Dogmaty

           Kościół nie aprobuje ewolucji dogmatów, w której zmieniałaby się ich istotna treść (DS. 3484). W encyklice Piusa XII Humani generis (O błędach przeciwnych Wierze katolickiej, 1951) Kościół występuje przeciwko wszystkim, którzy próbowali naruszać przyjętą treść. Kościół nie chce dopuścić, aby w dogmaty wkradły się pojęcia filozoficzne z różnych systemów filozoficznych. Boi się  relatywizmu i dowolności egzegetycznej. Chroni depozytu wiary, jaki otrzymał. Obawia się prawdy wskazywanej. Zawierzył całkowicie Jezusowi Chrystusowi i Jego przekazach o Ojcu. Nie wziął jednak pod uwagę prawdziwość źródeł (logia). Już dziś wiadomo, że nie wszystkie cytaty Jezusa są dosłowne.

          Kościół chcąc dotrzeć do szerszego gremium wiernych i niewiernych był zmuszony sformułować treść wiary w najprostszy sposób. Początkowo powstawały więc krótkie formuły, które dopiero później dostały nazwane dogmatami. Ciekawe, że do pierwszych dogmatów należy zaliczyć formułę o Trójcy świętej. Takie było zapotrzebowanie gdy udzielano chrztów w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

          Dogmaty nie są katechezą. To krótkie sformułowania dotyczące konkretnego zagadnienia. Nie wyczerpują całej prawdy i Kościół o tym wie. Stawiają jednak granice, które nie należy przekraczać. Granice te są dość szczelne nawet dla teologów.   Dobrze, że Sobór Watykański II wyjaśnił, że dogmaty spełniają rolę pomocniczą w stosunku do Pisma świętego. Pojawiła się mała furtka do ewentualnych dialogów np. ekumenicznych.

         W łonie Kościoła jest wielu kapłanów, którzy są przeciwni dogmatowi o nieomylności papieża. Na ten temat już się wypowiadałem.

          Filozoteizm uważa niektóre dogmaty za sprzeczne z wiarą rozumną. Traktuje je jako pewną ozdobę teologiczną wiary chrześcijańskiej. Przykładowo o dziewictwie Maryi mówi się dopiero pod koniec II wieku. Widocznie takie było zapotrzebowanie do spięcia konstrukcji wiary chrześcijańskiej.

           Ojciec André Gouzes, francuski dominikanin, uważa, że być może nadszedł czas, by prawdy wiary zostały wypowiedziane nowym językiem. W Credo np. jest wiele treści, których nie zauważamy, bo inaczej rozumiemy te słowa, niż rozumieli je starożytni. Nowy język mógłby te ukryte dla nas znaczenia jakoś przybliżyć? (ks. prof. Łukaszem Kamykowski).

          Wcześniej czy później dogmaty będą musiały być wyrażone nowym współczesnym językiem. Być może nastąpi też weryfikacja niektórych z nich.

Agnostycyzm

          Pojęcie agnostycyzmu zostało wprowadzone do filozofii w 1863 r. przez Thomasa Henri Huxleya[1] (1825–1895), angielskiego przyrodnika. W znaczeniu ogólnym znaczy niepoznawalność praktycznie wszystkiego, czego nie można zmierzyć, ani dotknąć. Agnostycyzm dotyczy równie religii. To co jest ważne, to to, że nie kwestionuje wiary ani istnienia zjawisk niepoznawalnych. Przekonywuje, że ludzkość nie zdoła wyczerpać nieskończonego przedmiotu poznania w skończonym czasie. Historia agnostycyzmu ma swoje przełożenie na okres historyczny, w którym powstawał.  Trudno się dziwić. Po zachłyśnięciu się pozytywizmem nastąpił zimny prysznic. Euforia poznawcza zamieniła się w rodzaj apatii i nihilizmu. Ówczesne teorie filozoficzne wzmiankowały o niemożności poznania niczego, w tym istoty rzeczy. Rzeczy same w sobie są niepoznawalne. Przed człowiekiem stanęły granice poznawcze: mikroświat i makroświat. W. Heisenberg (1901–1976) udowodnił zasadą nieoznaczoności, że nauka, mimo udoskonalenia swych metod, instrumentów i pomysłów, nie zdoła wyjść poza określone granice. Albert Einstein również miał wątpliwości, nie bardzo godził się z probabilistyczną interpretacją fizyki kwantowej. Od samego początku odrzucał tę koncepcję. W 1926 roku pisał do M. Borna: Mimo znakomitych wyników teoria ta nie przybliża nas wcale do tajemnicy Prajedni    (tak Einstein nazywał Boga). Tak czy owak, jestem głęboko przeświadczony, że Bóg nie gra w kości.

          Pojęcie agnostycyzmu uświadamia stan rzeczy. Poznanie całkowite jest niemożliwe, bo każda rzecz stworzona, w swoich korzeniach, sięga nieskończoności, a więc do wymiaru boskiego. Nieskończoność, przez nieokreślenie granic, jest niepoznawalna z założenia.

          W tematyce religijnej agnostycyzm jest niejako definitywny (ignoramus et ignorabimus[2]). Bóg jest poza poznaniem ludzkim. Owszem można się do Niego przybliżyć, ale poznanie Jego Istoty jest całkowicie niemożliwe. Warto też zastanowić się, co to jest prawda teologiczna i jakiego gruntu dotyka. Niektórzy uważają, że prawda teologiczna dotyczy w głównej mierze odczuć. Filozoteizm doszukuje się racji rzeczywistych, mimo, że sama katecheza[3] temu przeczy. Np. niektórzy teologowie traktują Jezusa jako Podmiot wiary, a nie jako realną Postać historyczną.  Nawet dogmaty jedynie przybliżają do prawdy (św. Tomasz), gdyż ludzkim językiem trudno wyrazić treść transcendentną.

          Mimo definitywnej niemożności poznania, to wiele informacji przenika do człowieka nawet od samego Boga. Wiemy, że Jezus wiele objawił o Ojcu: Nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, cokolwiek od Ojca usłyszałem, oznajmiłem wam (J 15,15). Św. Paweł z kolei podkreślał: „wiekuista moc” i „bóstwo” są widzialne dla umysłu przez dzieła stworzone (Rz 1,20). Podobnie prorocy wiele mówili o Bogu i Jego wszechmocy (Iz 9,12,27; Iz 24;  Ez 18, 24–32).

          Agnostycyzm wzbudza wątpliwości, ale nie neguje i nie odrzuca. Pozostawia czas na refleksje. To uczciwe postawienie sprawy. Wielu uczonych zaliczyło siebie do agnostyków (bezpieczne stanowisko). Deklarowany ateista zamyka sobie drogę poznawczą i pozbawia się wiedzy.

 


[1] Twierdził, że proces ewolucji dotyczy również człowieka (“Stanowisko człowieka w przyrodzie”)

[2] Nie wiemy i nie będziemy wiedzieli (biolog niemiecki E. Du Bois-Reymond (1818–1896).

[3] Chodzi o to, że katecheza jest bardziej teologiczna niż historiograficzna. Bardziej opiera się na słowach niż faktach.

Aggiornamento

          Aggiornamento to pojęcie wskazujące na potrzebę odnowy w Kościele już dzisiaj (giorno – znaczy dzisiaj). Hasło to wprowadził papież Jan XXIII w liście apostolskim Oecumenicum Concilium z 28 IV 1959 r. na otwarcie I sesji Soboru Watykańskiego II  11.X.1962 r. Jan XXIII widział potrzebę zmienności Kościoła w czasie, dostosowując go do bieżących potrzeb. Jego perspektywa była dalekowzroczna. Wielu przyznawało mu racji. Byli tacy, którzy stali na gruncie niezmienności Kościoła. Owszem wprowadzono wiele zmian w zakresie liturgii, prawa kanonicznego, życia konsekrowanego. Ustanowiono nowe Synody Biskupów, równouprawnienie szkół teologicznych. Ustanowiono Miedzy narodową Komisję Teologiczną.

          Jednak początkowy zachwyt powoli stygnął lub rozwlekał się na długie lata. Kolejni papieże, biskupi celowo wstrzymywali zmiany tłumacząc to nieprzygotowaniem kościołów lokalnych i wiernych do zbyt widocznych zmian. W Polsce np. nie praktykowano początkowo podawania ręki w czasie przekazywania sobie znaku pokoju. Eucharystię pod dwoma postaciami wprowadzono jedynie na specjalnych uroczystościach liturgicznych. Laikat świecki nie rozwijał się tak jak to zaplanowano.  Sprawy doktryny wiary prawie nie drgnęły (poza ustanowieniem kolegialności episkopatu). Hierarchia Kościoła przeoczyła jedną istotną sprawę, że rozwój nauki spowoduje, że powrócą pytania wręcz podstawowe na temat wiary oraz nowe, związane z nowymi możliwościami (in vitro, badania prenatalne, zabezpieczenia ciążowe,…, eutanazja). Kościół pozostając w swej retoryce, uwypuklając głównie grzeszność człowieka oddalał Boga Miłosiernego od wiernych. Potrzeba ciągłego oczyszczania się i pokuty skupiła uwagę na zagadnienie grzechów. Zdania na ten temat coraz bardziej bywały i są podzielone. Aggiornamento miało spowodować wzrost pobożności. Stało się odwrotnie. Dzisiejszy stan Kościoła budzi wielka troskę. Biskupi donoszą do papieża o malejęcej liczbie wiernych. Coś jest na rzeczy. Najwyższy czas na podejmowanie działań przeciwstawnych, chroniący Kościół jako zgromadzenie wiernych. Jerzy Turowicz jest autorem opisu hasła aggiornamento w Encyklopedii Katolickiej tom I. KUL Łublin 1985. Odbieram jego tekst jako pobożne życzenia. Czytając opis, można odnieść wrażenie, że sytuacja jest wspaniała i w pełni pod kontrolą.

Adopcjanizm

          Adopcjanizm to teoria głosząca, że Chrystus istniejący w naturze ludzkiej jest Synem Bożym adoptowanych, czyli przybranym, przeczącym jego zrodzeniu przez Boga Ojca w sposób naturalny. Zwolennicy adopcjanizmu uważają Jezusa za człowieka podobnego do proroków Starego Testamentu, napełnionego Duchem Świętym, albo na wzór grecki apoteozy wywyższonego do wymiaru bóstwa.

         Filozoteizm powołuje się na stwierdzenie, że wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi, a więc nie było potrzeby adopcji.  Natomiast przyznaje rację, że Jezus został obdarowany szczególnymi łaskami, na które sam się otworzył i przyjął.

          Zwolennikami adopcjanizmu byli ebionici oraz wielu teologów jak Teodot St., Artemon, Paweł z Samosat, Diodor z Tarsu, czy nawet Nestoriusz.   Duns Szkot w XIV w. poszedł tak daleko ze swoimi rozważaniami, że sugerował adopcje Jezusa przez  Ducha Świętego. Twierdził, że można nazywać Jezusa synem Ducha Świętego.

         Adopcjanizm jest zróżnicowany. Niektórzy uważali Jezusa za proroka, inni za ubóstwionego człowieka. Kościół uważa adopcjanizm za herezję, głównie przez sprzeczność z nauczaniem trynitarnym (o Trójcy Świętej).

          Adopcjanizm prowokował do polemik teologicznych dotyczących hipostazy, czyli dwóch natur Jezusa oraz ich wzajemnych relacji. Jezus miał swoją wolną wolę do końca swoich dni.  Za życia poddawał się woli Boga, aby po śmierci złączyć się całkowicie z wolą Ojca. 

          Poglądy zbliżone do adopcjanizmu wyznają Świadkowie Jehowy, którzy uważają Jezusa Chrystusa za Syna Bożego, którego życie Bóg Jehowa przeniósł z nieba do łona Marii i miał przybranego ojca na ziemi – Józefa.

Odp. na list Pani Magdy

Panie Pawle      

          Zastanawia mnie skąd w Piśmie Świętym znajdują się opisy tego, co Jezus robił bądź mówił, w momencie gdy Ewangelisty, który o tym pisze, nie było w pobliżu? Zaczęłam się nad tym zastanawiać, gdy czytałam fragment o modlitwie w ogrodzie oliwnym, kiedy Jezus oddalił i się od Apostołów, oni zasnęli, jednak w Ewangelii jest opisane, jakimi słowami w tym momencie Jezus się modlił. Skąd taką wiedzę miał autor? Czy to za sprawą Ducha Świętego? Czy możemy interpretować i brać jako wskazówki te fragmenty, które zostały opisane właśnie w ten sposób, gdy autor nie widział wydarzenia? Magda

 

Sz. P. Madziu

          Wiarę buduje się na podstawie wiedzy. Wiedza źle podana może przynieść skutek odwrotny i pogrzebać wiarę. Tak niestety dziś się dzieje, gdy na światło dzienne wychodzą coraz to inne lub nowe fakty historyczne. Nauka rozwija się w postępie geometrycznym, a więc należy spodziewać się coraz więcej informacji religijnych. Aby nie przeżywać stresów, trzeba wiarę swoją oprzeć na innym mocniejszym fundamencie. Dla mnie tym fundamentem jest logiczne stwierdzenie, że świat jest skutkiem, a więc musi istnieć tego Przyczyna – Stwórca. Reszta jest opisem wiary. Opis jest dodatkiem. Opis zależy od talentów autorów.

          Ostatnie zdanie jest bardzo ważne. Opis zależy od zdolności, umiejętności autorów. Prawdą jest, że byli oni pod natchnieniem, ale natchnienie jest niewłaściwie tłumaczone. Już o tym pisałem i może do tego wrócę. Innym utartym stwierdzeniem jest, że Duch święty czuwa na ludzką egzegezą (interpretacją) Pisma św. Owszem czuwa, ale w inny sposób niż nam się zdaje. Na ten temat też już wielokrotnie pisałem.

          Lepiej będzie jak zaufamy zdrowemu rozsądkowi. Pismo święte Starego Testamentu redagowano ok. 1000 lat. Nowy Testament 40–60 lat. Proszę usiąść i opisać wybrane wydarzenie sprzed 40 lat. Nie ma szans na dokładne odtworzenie zdarzeń i dosłowność wypowiedzi. To co się napisze będzie opisem, a nie dokładną kroniką. Ewangeliści posiłkowali się materiałami pomocniczymi,  np. logiami, tj. spisanymi słowami Jezusa. Każdy ewangelista miał własny plan ewangelii, własną lekcję teologiczną. Pisał do róznych odbiorców. Co innego akcentował. Można śmiało powiedzieć, że Pismo święte jest obrazowaniem spraw Bożych. Obrazy zależą od talentów malarzy.

          Musimy nauczyć się podchodzić do źródeł religijnych spokojnie, bez egzaltacji i ezoteryzmu (doszukiwania się niezwykłości). Lepiej jest poszukiwać religijnych uniesień w samej prawdzie niż za pomocą literackich trików. Proszę maksymalnie odrzucić cuda, cudeńka, bo one zakłócają porządek boski, są jak narkotyki, które mącą w głowach. Szukajcie prawdy rzeczowej i zwykłej.

          Bóg stał się człowiekiem, bo chciał „uciec” od karkołomnych konstrukcji teologicznych.  On chce być przyjmowany zwyczajnie, jak Ojciec. Już sama Trójca Święta jest karkołomną konstrukcją teologiczną zupełnie zbyteczną do wiary w Boga jedynego. Duch Boży ciągnie się od pierwszych wersetów Księgi Rodzaju i tak mąci wiernym w głowach, że dowcipnisie pytają, czy znam tekst rozmowy Ducha Świętego z Jezusem lub z Bogiem. Nie, nie znam.

          Teraz kończę, ale będę powracał do tego tematu.

 

Pozdrawiam. P.P.

Zasiew filozoteizmu

          Jak wspominałem wielokrotnie nie czuję się do końca odkrywcą nowego spojrzenia na wiarę (wiara rozumna) i rzeczywistość. Robili to już inni i to w odległych wiekach. Miło mi było przeczytać, że Aconcio Giacomo (ur. Ok. 1520–1567), włoski humanista, teolog zalecał tolerancję dla heretyków. Uważał, że konfrontacja poglądów siłą rzeczy musi doprowadzić do zwycięstwa prawdy. Przyjmował hierarchię prawd wiary, dzieląc je na fundamentalne (konieczne do zbawienia)  i drugorzędne. Odrzucał autorytet egzegetów i teologów, kwestionował rozwój dogmatów. Jak głosił: prawda powinna znaleźć potwierdzenie w życiu; istotą etyki chrześcijańskiej jest miłość i przebaczenie. Był zwolennikiem irenizmu[1].  Z pewnością prezentował poglądy, które różnią się od myśli współczesnych, ale faktem jest, że reprezentowane są tutaj jego poglądy jakby wzięte z filozoteizmu.

          Inną ciekawą postacią zasiewu filozoteizmu był Acton Dalberg (1834–1902), angielski historyk i działacz katolicki. Był zwolennikiem katolicyzmu liberalnego; 1864 skrytykował Syllabus[2], a 1869–1870 wystąpił przeciw Soborowi Watykańskiemu I. Uznawał prymat papieża, ale zwalczał dogmat o jego nieomylności. W swoich pracach poruszał drażliwe sprawy Kościoła, nie bał się mówić prawdy. Walczył o udział laikatu w życiu Kościoła.

          Akosmizm to pojęcie negujące istnienie rzeczywistego świata. Jak głosi. Istnieje tylko Bóg, a świat jest tylko złudzeniem poznawczym. Pojęcie to można by zaadaptować do filozoteizmu, gdyby nie dzielące ich różnice. Akosmizm zmierza do pewnej odmiany panteizmu, natomiast filozoteizm uwypukla Boga osobowego. Ponadto świat rzeczywisty istnieje w przestrzeni energetycznej. Owszem, świat jest przeźroczysty, ale nie pusty. Odbiór takiego świata jest pewnym złudzeniem uzależnionym od predyspozycji odbiorców. Spojrzenie immaterialne (brak materii) było już znane w filozofii hinduskiej (księgi Wedy), w buddyzmie i u eleatów w Grecji. W nowożytności głosili go B. Spinoza, G. Berkeley oraz idealiści niemieccy. Tezę immaterializmu głosili ponadto A. Collier (1680–1732), S. Johnson (1696–1772) i Jonathan Edwards (1703–1758). Później nie był już uwzględniany. Szkoda.

 


[1] Irenizm (gr. eirene, „pokój”) – w teologii chrześcijańskiej kierunek dążący do zniwelowania różnic między chrześcijanami i przywrócenia jedności drogą wzajemnych ustępstw doktrynalnych; także postawa otwartości i życzliwości w rozwiązywaniu spornych zagadnień; przeciwny zacietrzewieniom społecznym i wyznaniowym.

[2] Syllabus Errorum – wykaz wydany przez papieża Piusa IX obejmujący ważniejsze błędne poglądy, które zostały napiętnowane w encyklikach i innych dokumentach papieskich

Szczepan pierwszym męczennikiem

          Po śmierci Jezusa liczba uczniów wzrastała. Apostołowie byli zajęci głoszeniem słowa Bożego. Brakowało pomocników do „obsługiwania stołu”.  Postanowiono: «Upatrzcież zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości! Im zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa».  Spodobały się te słowa wszystkim zebranym i wybrali Szczepana, męża pełnego wiary i Ducha Świętego, Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona, Parmenasa i Mikołaja, prozelitę z Antiochii. Przedstawili ich Apostołom, którzy modląc się włożyli na nich ręce. (Dz  6,3–7).

          Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu. Niektórzy zaś z synagogi, zwanej [synagogą] Libertynów i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji, wystąpili do rozprawy ze Szczepanem. Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego [natchnienia] przemawiał. Podstawili więc ludzi, którzy zeznali: «Słyszeliśmy, jak on mówił bluźnierstwa przeciwko Mojżeszowi i Bogu». W ten sposób podburzyli lud, starszych i uczonych w Piśmie. Przybiegli, porwali go i zaprowadzili przed Sanhedryn. Tam postawili fałszywych świadków, którzy zeznali: «Ten człowiek nie przestaje mówić przeciwko temu świętemu miejscu i przeciwko Prawu. Bo słyszeliśmy, jak mówił, że Jezus Nazarejczyk zburzy to miejsce i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał». A wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu uważnie i zobaczyli twarz jego podobną do oblicza anioła (Dz  6,8–15).

       Szczepan wygłosił mowę przed Sanhedrynem przedstawiając rys historyczny od Abrahama do Jezusa. Była to mowa oskarżająca. Został skazany na ukamienowanie. Wtedy wypowiedział słowa: Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga (Dz 7,56). Powoływał się jakby na Jezusa, który stojąc przed najwyższą Radą mówił: Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi (Mk 14,62). Pospolite słowo „syn człowieczy” w Nowym Testamencie stało się wyrazem szczególnej godności Jezusa. Szczepan udokumentował i potwierdził słowa Jezusa, który sam siebie nazywał Synem Człowieczym i pokazał Jego Chwałę u Ojca Niebieskiego.

          Św. Szczepan był pierwszym męczennikiem, który umarł jak Chrystus, modlił się za swoich prześladowców: Panie, nie poczytaj im tego grzechu!  (Dz 7,60), mocny miłością pokonał nienawiść. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (Mt 5,44). Św. Szczepan jest wzorem prawdziwego ucznia Jezusa. Godny jest naśladowania.

Bóg się rodzi

           Bóg się rodzi, moc truchleje (kolęda). Nie potrafię powstrzymać łez radości. Bóg realizuje swój zamysł. Teraz będzie można Go zobaczyć w obrazie Syna  – Jezusa. Teraz będzie można Go rysować, malować i robić posążki. Wiemy już jak On wygląda. Bóg przybrał postać Syna.

          Świadomość Wielkości Jezusa niech sprawi, że cieszmy się dzisiaj Jego narodzeniem. Niejednokrotnie będziemy odczuwać Go wręcz namacalnie. Nie jeden raz złamie prawa Ojca (w sensie praw przyrody) i uczyni wiele znaków i cudów. Pokaże nam sposób osiągania pragnień, jak miłością, modlitwą i dobrymi uczynkami można pokonać niejedną barierę, niejedną ludzką nienawiść i niechęć. Jezus przynosi nam nadzieję, że wszystko jest możliwe, tylko należy zaufać. Teraz i człowiek wie, że jest synem Boga. Wszystko, co czyni Jezus jest dostępne dla człowieka. Trzeba tylko uwierzyć. Króluj na Chryste zawsze i wszędzie.

          Narodzenie Jezusa zwiastuje zmianę, a wraz z nią nadzieję na lepsze jutro. Bóg jest nieprawdopodobnie blisko. Jest przyjazny dla ludzi. Wskazuje, że interesuje się jego losami. Pragnie wesprzeć duchowo każdego, aby człowiek był silniejszy w stawianiu czoła przeciwnościom losu, aby mógł znaleźć swój własny sens życia. Każde, nawet najlichsze życie ma swoją wartość. Moc w słabości się doskonali, a niejedna wina okazuje się błogosławioną. U Boga wszystko jest możliwe. Jeżeli komuś jest dzisiaj źle na świecie niech zaufa Opatrzności Bożej. Bóg ma w zasięgu niezwykłe rozwiązania.

 

 

Wszystkim moim czytelnikom życzę nadziei lepszego jutra, poczucia szczęścia i radości. P.P.

 

Wigilia

           Wigilia Bożego Narodzenia od łac. vigilia – czuwanie, straż; vigilare – czuwać jest szczególnym momentem poprzedzającym święto Bożego Narodzenia. Korzenie tego święta sięgają prawdopodobnie obchodów Saturnaliów[1] w starożytnym Rzymie, gdzie rozwijało się chrześcijaństwo. Dzień ten kończy okres adwentu[2], przygotowania do tego radosnego wydarzenia. W Kościele katolickim Wigilia obchodzona jest 24 grudnia. W kościołach wschodnich: greckokatolickim i prawosławnym 6 stycznia (w związku z posługiwaniem się kalendarzem juliańskim), a w Kościele ormiańskim – 5 stycznia.

          Warto zastanowić się przez chwilę, co to jest za dzień i jakie poprzedza święto. Wigilia powinna być przede wszystkim domową liturgią, a następnie uroczystością rodzinną. Chodzi tu o to, aby do Wigilii wprowadzić choćby maleńki element liturgiczny, który jest oznaką wiary. Np. czytanie perykopy biblijnej o narodzeniu Pana, dwa trzy zdania na temat Jezusa i Jego roli. Warto powiedzieć o nadziei, jaką ma się w sercu. Modlitwa Ojcze Nasz  lub inna byłaby szczytem pobożności. Tak niewiele, a podnosi rangę święta. Nie pozwólmy uczynić tego dnia tylko radością Mikołajowych podarunków, czy świątecznych zakupów. Pamiętajmy, że kto śpiewa pieśni (kolędy) religijne modli się podwójnie.

 

Jezus w Betlejem nam narodzony

Za swoją dobroć będzie sądzony.

On nam pokaże drogi zbawienia

Miłość Bożego nas uwielbienia.

 

          Dla świąt tyle poświęca się czasu i środków finansowych. Warto zostawić ślad naszej miłości do Nowonarodzonego. Jeżeli dla niektórych jest On  tylko symbolem, to zapewne jest dobrym symbolem. Niech On króluje w tym dniu.

          Jeżeli są wokół nas dzieci pozwólmy im zbliżyć się Jezusa, do szopki, do choinki. Niech cieszą się zapachem drzewka i widokiem stajenki. Taka okazja będzie dopiero za rok.

 


[1] Saturnalia – doroczne święto ku czci boga rolnictwa Saturna obchodzone w starożytnym Rzymie od 17 do 23 grudnia. Święto pojednania i równości. Zawieszano wówczas prowadzenie wszelkiej działalności gospodarczej, niewolnicy świętowali na równi z wolnymi.

[2] Adwent (łac. adventus – przyjście) – w Kościołach chrześcijańskich okres trwający od I nieszporów czwartej z kolei poprzedzającej Święto Bożego Narodzenia niedzieli do 24 grudnia.

Najkrótsze Credo

          To co mnie bardzo razi, to nieumiejętność dyskusji na temat wiary. W tekstach ateistycznych króluje sarkazm (np. redakcja@racjonalista.pl). Wierzący, z kolei, wznoszą oczy ku górze i manifestują swoje zgorszenie (np. katolickinet@googlegroups.com).

          Papier przyjmie wszystko. Można pisać bardzo sugestywne teksty. Wiele zależy od talentów pisarskich i siły przekonywania autorów. W sumie chodzi o Prawdę.

          Ciekawe jest, że Stwórca zajmuje stanowisko bierne. Już o tym pisałem. Jak się wydaje, w Jego zamyśle jest pozostawienie człowieka w pewnym niepokoju poznawczym. Dlaczego?

          Odpowiedź nie jest łatwa. Trzeba dotrzeć do tajemnic Stwórcy i odczytać Jego zamysły i wolę. Treści odczytane i przekazane pozostają jednak w sferze domysłów i spekulacji. Depozytariusze wiary mają problem w  byciu wiarygodnymi. Z tych też powodów sięgnąłem po inne sfery poznawcze. O dziwo, najwięcej pomogła mi w tym nauka, logika i zdroworozsądkowa analiza stanu rzeczy.

          Świat, nawet gdy jawi się każdemu inaczej jest faktem niezaprzeczalnym. Zmysły mogą nas mylić, ale nie rozum. Świat jest skutkiem. Podobnie słowa Kartezjusza (1596–1650):  Myślę, więc jestem (łac. cogito ergo sum) świadczą o świadomości istnienia. Architektura, złożoność i piękno świata przemawiają o Przyczynie mądrej i zdolnej do działań stwórczych. Mądrość świadczy o osobie, a więc Przyczyna jest Osobą. To, że inaczej „wygląda”, czy inaczej daje o sobie znać jest innym zagadnieniem. Ważne jest, że Jest. Przyczyna musi istnieć na zewnątrz świata stworzonego. Jest więc transcendentna.

 

Świat jest skutkiem niezwykłej Przyczyny.

Logicznie spięty, spójny i piękny.

Wskazuje mądrość Boskiej machiny.

Bóg osobowy i transcendentny.

 

          Powyższe, to najkrótsze Credo w istnienie Przyczyny zwanej Bogiem. Ponieważ wywodzi się z oglądu rozumowego nabiera charakteru racjonalnego. Dla mnie jest to niepodważalne. To co jest w rozumie przyjęte, zaakceptowane, siłą rzeczy, jest wiarą. Wszystko, co następuje dalej jest odczytaniem zamysłów Boga, którego przyjęło się za Prawdę. Może popełniamy błędy, może jest trochę inaczej. Nie jest to najważniejsze. Każdy inaczej obrazuje sobie Boga.

          Wszystkie inne wywody są zaproszeniem do przeżywania Stwórcy i Jego tajemnic. Nikt nie jest w stanie odebrać mi mojej wiary, chyba że, pozbawię się rozumu lub zostanę jego pozbawiony.