Papieże cd. 36

Papież Stefan VII (928–931) wytrwał na tronie tylko dwa lata. Marozia zgładziła go, by zwolnić miejsce dla swego syna, owocu młodzieńczej miłości do Sergiusza III.

Papież Jan XI (931–935)  miał 25 lat jak został wybrany na papieża. Wyniesiony na piedestał, zamierzał rządzić wraz z matką. Marozia pozbyła się swego męża Gwidona (który na jej rozkaz zamordował papieża Jana X), aby poślubić króla, brata Gwidona. Związek z bratową uważano za akt kazirodczy. Syn Marozii, papież Jan XI udzielił matce dyspensy. Na ślubie doszło do starcia pomiędzy Hugonem a Alberykiem II, który był synem pierwszego jej męża Alberyka z Spoleto. Urażony młodzieniec doprowadził do wyrzucenia Hugona i uwięzienia matki  Marozii i brata Jana XI. Pohańbiony Jan XI zmarł.

Papież Leon VII (936–939) wybrany na papieża przy wsparciu Alberyka II.

Papież Stefan VIII (939–942)  padł ofiarą buntowników. Obcięto mu nos i zamknięto w klasztorze.

Papież Marcin II (942–946) był pod wpływem Alberyka II.

Papież Agapit II (946–955) był całkowicie pod wpływem Alberyka II. Obiecał mu, że kolejnym papieżem będzie jego syn Oktawian (Jan XII).

Papież Jan XII (955–963) miał zaledwie 17 lat jak został papieżem. Nie miał żadnego przygotowania teologicznego. Nie brakowało mu fantazji. Wzorem Kaliguli mianował senatorem ulubionego konia. Po pijanemu nadał chłopcu stajennemu godność diakona. Dziesięciolatka nagrodził, wyświęcając go na biskupa. Za usługi z prostytutek płacił kielichami i cyboriami. Nie mając pojęcia o łacinie, bez żenady używał potocznego dialektu, klął się na Wenus i Jupitera, pił za ladacznice z piekła rodem. Był człowiekiem rozpustnym, organizował orgie połączone z ucztami. Ściągnął do Rzymu króla niemieckiego Ottona i włożył na jego głowę koronę cesarską. Otton nie ufał papieżowi i bał się jego zachowań. Papież odwrócił się od niego. Otton powrócił do Rzymu, ale już przeciwko papieżowi. Jan XII uciekł, zabierając kościelne skarby. Otton złożył Jana XII z urzędu i jeszcze tego samego dnia doprowadził do wyniesienia na Stolicę Apostolską świecką osobę Leona VIII. Kiedy Otton opuścił Rzym, Jan XII powrócił i mścił się w okrutny sposób na swoich przeciwnikach. Kiedy Otton zawrócony gnał w stronę Rzymu, zazdrosny małżonek nakrywając we własnym łożu papieża ze swoją żoną pobił papieża i wyrzucił go przez okno.

Papież miał wtedy 28 lat.

Teraz już wiem

          Panie doktorze, nie wiem jak to jest, ale czuję, że to tak… . Pacjent wyraża pogląd, że mniej dla niego ważna jest prawda, ale jak ją czuję. Przykład ten można zaadoptować do całego życia człowieka. Przeważnie ludzie posługują się intuicją, przeczuciem i wiarą. Tylko niewielu jest takich, którzy chcą poznać „prawdę”, mimo, że co innego podpowiada im serce. Wniosek ten pozwala mi zrozumieć, dlaczego tak ciężko jest dotrzeć do rozumu człowieka. Wielokrotnie przedstawiałem argumenty, z których jasno wynikało, jak w matematyce dwa dodać dwa jest cztery, że innej nie może być racji i alternatywy, a mimo to, zauważałem odruch niepewności. Zrozumienie omawianego mechanizmu trochę mnie uspokoiło. Tak po prostu jest (schemat) i trzeba to przyjąć z pokorą. Może faktycznie „prawda” zarezerwowana jest dla nielicznych? Ta ogólna niedoskonałość ludzka ma z pewnością psychologiczne podłoże i nie mnie dociekać. Faktem jest, że trzeba z tym żyć. Zwracam się więc do wszystkich, ale nie wszyscy muszą akceptować moje rozważania. Wprowadziłem się sam w dobry nastrój. Pozdrawiam.

 

Brakowało mi trochę waszego wsparcia

 

          Bóg tak pokierował moim życiem, że najpierw pokazał mi na czym polega moja małość. Zadbał, aby się nie pysznił i nie wywyższał. Mój rozum był na uwięzi przez 59 lat (odkrycie było dla mnie szokujące). Teraz, nie wiedząc dlaczego, pchnął mnie do głoszenia nowego oglądu wiary. Mam odwagę to powiedzieć, nie z racji jakiegoś nadzwyczajnego objawienia, ale duchowego nakazu (tak to czuję). Nigdy  nie użyłbym tych słów, gdybym sam nie przeżył szoku „prawdy” jaka mi była dana. Jestem głęboko przekonany w to, co piszę. Najdziwniejsze jest to, że są to rzeczy tak nieprawdopodobnie proste i logiczne. Często wydaje mi się, że to, o czym piszę jest wszystkim doskonale znane. Ta niezwykła prostota wiary jaka została mi przekazana, jeszcze bardziej mnie upewnia, że Bóg chce, abym pisał. Czuję się trochę jak prorok Jeremiasz, który sprzeciwiał się swojemu powołaniu. Jednak z posłuszeństwa do Boga stał się Jego wiernym sługą. Jego gorliwość niewiele się zdała. Nikt nie chciał go słuchać, a nawet wyśmiewano się z jego proroctw. Za jego życia padła Jerozolima. Jednak jego rola jest dla mnie bardzo edukacyjna. Trzeba spełniać wolę Boga, nawet gdy nie widzi się tego efektów (podobnie jest z modlitwą błagalną). Inni prorocy działali przez krótkie okresy (kilka miesięcy). Widać, było to Bogu potrzebne. Mam nadzieję, że i moje prace się wkrótce zakończą. Gdyby tak zebrać ponad 1000 wykładów na blogach i połączyć z 9 wydanymi książkami, to można opracować summę głoszonych przeze mnie poglądów. Powstała spójna koncepcja, konstrukcja nowego oglądu wiary. Powoli zapowiadam zakończenie mojej działalności. Nie bardzo chcę się powtarzać tematycznie. Nie można też prawdy naciągać. Dziedzictwo moich prac pozostawiam Bogu i Wam drodzy czytelnicy. Brakowało mi może trochę waszego wsparcia (lub słów krytyki).

          Wydaje mi się, że w dobrym zawodach wystąpiłem, wiarę pogłębiłem. Odczytana prawda wyzwoliła mnie z dogmatów i przez to czuję się szczęśliwy i spełniony.

Komentarz do komentarzy

          Temat błogosławionej winy kard. Stanisława Dziwisza ożywił blog. Tak akurat się zdarzyło, że dwóch interlokutorów, którzy napisali komentarze i zaczęli polemizować, cenię sobie szczególnie. Dwóch wspaniałych przyjaciół, a różne zdania. Dlaczego? Bo chodzi tu o przypadek wyboru między złem a złem. Niedotrzymanie obietnicy przez kard. S. Dziwisza nie jest dobrem w samo w sobie, ale zniszczenie cennych notatek papieża również. Takich przypadków wyboru między złem a złem mamy wiele na codzień. Każdy wybór może być skrytykowany. Zależy to od różnej wrażliwości ludzkiej na różne aspekty życia. Pan Martin reprezentuje tradycyjną szkołę etyczną – dictum factum. Pan Zbigniew dostrzega niepowetowaną stratę po ewentualnym zniszczeniu dorobku pracy papieża. Komu przyznać rację? Jedno wiem, że nie można szali sprawiedliwości przechylać na żadną ze  stron. Tą niedoskonałością musimy się zmierzać i dlatego nie wolno nikogo obwiniać za dokonany wybór. Jeżeli trzeba wybierać, czy ratować topiące się dziecko czy żonę, jeden wybierze dziecko, a drugi żonę. Jeden powie, że ma jedną ukochaną żonę, a dzieci może jeszcze mieć, a drugi uzna, że trzeba ratować najsłabszą istotę. Przypadek tragiczny w każdym wyborze. Nie powiem, kogo ja bym wybrał, bo naraziłbym się jednemu, albo drugiemu. Pojęcie „błogosławiona wina” ma w sobie dramat wyboru – winę i błogosławieństwo. Ewangelicznym przykładem jest błogosławiona wina Judasza. Gdyby Jezus nie zdradził Jezusa, może Jezus zostałby jedynie wygnany z kraju, a tak dokonał aktu wybawienia ludzkości z grzechu, przywrócił pierwotną godność człowieka. Teologia tego wydarzenia jest skomplikowana i wiem, że kilkoma zdaniami nie jestem w stanie wytłumaczyć materii zbawienia (na czym ona polega). Tu akurat podejście filozoteistyczne ma takie samo rozumienie, co nauka Kościoła. Może jeszcze wrócę do tego bardzo ciekawego, a niełatwego tematu.

Pozdrawiam obu Panów i przyjaciół.

Gdyby tak zacząć wszystko od początku

          Gdyby tak wrócić do czasów, w których w sercach ludzi był tylko niepokój duchowy i pragnienie Boga, to czy mogłyby inaczej potoczyć się losy religii chrześcijańskiej? Kościół chrześcijański przejął podstawy wiary od religii żydowskiej. Czy był to dobry wybór?  Moim zdaniem, naród żydowski odczytując zamiary Boga zbyt szybko wykorzystał Go do swoich partykularnych interesów. Bóg stał się narzędziem dyscyplinowania narodu (np. prawa żydowskie włożone w „usta” Boga). Jednym z przykładów jest głoszenie przyjścia mesjasza, który miał przywrócić świetność i siłę tego narodu. Żydzi stworzyli bazę i narzucili kierunek teologiczny. Religia żydowska tylko pozornie ma akcenty uniwersalizmu. Owszem, można odnaleźć w Starym Testamencie fragmenty uniwersalne, ale są one  jednostkowe. Potwierdzeniem historycznym tego jest w zasadzie brak prowadzenia przez Żydów misji głoszenia swojej wiary. Żydzi do dzisiaj pozostali zamkniętym klanem religijnym. Wiara ich przekazywana jest tylko we własnym narodzie z ojca na dzieci (pomijam niewielkie próby historyczne na małą skalę). Żydom chodzi raczej o przetrwanie, niż ekspansję wiary w Boga. Kościół chrześcijański, przez Jezusa otworzył się na cały świat, ale pozostawił w swojej doktrynie żydowskiej spojrzenie religijne. Szkoda. Była okazja oderwania się od religii żydowskiej i pójścia własną drogą teologiczną. Niektórzy apostołowie zabiegali o taki kierunek (sobór w 49 r.) i chcieli zerwać z przeszłością. Niestety zwyciężyła opcja konserwatywna, pro-żydowska. Wiara została otoczona kokonem, który zamykał drogę do własnych poszukiwań teologicznych. W pierwszych wiekach, wielu próbowało zmienić istniejący stan rzeczy. Beton światopoglądowy na to nie pozwolił.

          Czas robi swoje. W ufności do Kościoła, przyjmowano bezkrytycznie głoszoną katechezę. Skutek jest taki, że reprezentanci duchowi (kler) przyjęli doktrynę wiary za jedynie słuszną. Tak dzieje się do dnia dzisiejszego.

          Kiedy poznaję naukę Jezusa, to mam wrażenie, że bardzo kościół zawiódł Jego oczekiwania. On głosił naukę ponadczasową, uniwersalną, pochodzącą od samego Ojca. Czy dzisiejsza katecheza jest spójna z nauką Chrystusa. Może tak, ale daleko odbiega od pierwowzoru. Zamiast stawiać akcenty na samego Stwórcę, Jego miłość oraz sens istnienia człowieka, nakazuje się wierzyć w istnienie jeszcze w inne byty konceptualne jak anioły, szatany, Trójcę Świętą, Ducha Świętego. Idolatria Maryi została doprowadzona niemal do jej boskości. Ostatnie doniesienia mówią, że Kościół chce ogłosić Maryję jako współuczestniczkę Ofiary krzyża. Nie mam nic przeciwko powoływaniu jej na Królową państwa (Polski). Była ona żywym człowiekiem, a więc ludzką jest rzeczą wywyższać ją na różne piedestały, ale od ofiary Jezusa wara.

          Ktoś może zapytać, to czemu nie założę nowego kościoła według fenomenologicznego (wszystko od początku) ujęcia wiary. Nie mam pewności, że powołanie Jezusa, Syna Bożego (Objawienie Boga) w religii żydowskiej nie było w koncepcji Boga. Jeżeli tak, a w to wierzę, trzeba nam zmieniać tylko to, co Bóg nam dał.

Papieże cd. 35

Papież Sergiusz  III (904–911) pochodził z arystokratycznego rodu hrabiów Tusculum.  W tym czasie rządził Teofilakt z ambitną żoną Teodorą Starszą. Tak naprawdę, to ona rządziła krajem, w tym też intrygami. Miała ona dwie córki Marozię i Teodorę Młodszą. Marozia żona Alberyka ze Spoleto była kochanką papieża Sergiusza III. Prawdopodobnie mieli syna, który za 25 lat zostanie papieżem Janem XI. W tym czasie, cesarz bizantyński, Leon VI ożenił się po raz czwarty, co spowodowało konflikt z wyższym duchownym greckim. Leon odwołał się do papieża Sergiusza III. On udzielił Leonowi dyspensy.

          Papież jeszcze raz kazał wydobyć szczątki Formozusa.  Polecił odciąć mu głowę i pozostałe palce prawej ręki. Ponownie anulował decyzje nieżyjącego. Kości Formozusa wrzucono do Tybru. Wyłowione przez rybaka, pogrzebano w tajemnicy. Papież Sergiusz spełniał każde życzenie Teodory, która mieszkała w pałacu papieskim wraz ze swoimi córkami.

          W 910 roku powstało opactwo w Cluny. Sergiusz III nie wiedział, że tam zrodzi się dzieło reformy Kościoła. Papież przeżył siedem lat dzięki poparciu trzech kurtyzan – Teodory i jej obu córek.

Papież Anatazy III (911–913) był marionetką w rękach mieszkających w pałacu kurtyzan.

Papież Lando (914) wybrany przez panujący klan Rzymu. Brak źródeł jego pontyfikatu. Trzymał się z dala od Teodory i jej córek, które miasto zamieniły w burdel

Papież Jan X (914–928) wybrany przez kochankę Teodorę Starszą. Osobiście dowodził wojskami przeciwko Saracenom u ujścia rzeki Garigliano (915). Niejednokrotnie sam nacierał, ze wzniesionym mieczem, na wroga i powalał nieprzyjaciela. W 918 r. potwierdził, że benedyktyński zakon w Cluny jest pod  opieką Stolicy Apostolskiej. Było to wówczas wielkim wydarzeniem i zbawienne dla Kościoła. Pod wpływem niemieckiego hrabiego Heriberta z Vermandois podjął niezbyt fortunną decyzję – zatwierdził jego pięcioletniego syna Hugona na arcybiskupa Reims. Później decyzję tę anulowano. Zyskując autorytet, próbował wyzwolić się spod wpływów Teodory i jej córek. Po śmierci Teodory Starszej, jej miejsce w łożu papieskim zajęła córka Teodora Młodsza.  Zagrożona Marozia nasłała złoczyńców, którzy na oczach papieża zamordowali jego brata, a jego wtrącili do więzienia św. Anioła. Po kilku miesiącach został tam  uduszony.

Papież Leon VI (928) wybrany przy wsparciu Marozii. Brak dokumentów o nim. Kiedy stał się zbędny dla Marozii, został zamordowany.

Błogosławiona wina S. Dziwisza

          W młodości znałem tajemniczego lekarza, który odwiedzał Kraków po kryjomu. Ponoć wynalazł skuteczne lekarstwo na raka. Rosjanie deptali mu po piętach. Chcieli kupić od niego ten lek. On jednak żądał instytutu, w którym miałby dalej prowadzić badania. Władza odmawiała. Lekarz zmarł nie zdradzając swojego odkrycia i nie mając życzenia z kimkolwiek się podzielić.  Kto na tym ucierpiał – chorzy na raka. Gdyby ktoś z rodziny lekarza, wbrew jego woli, opublikowałby jego tajemnicę powiedziano by: łajdak, ale dobrze uczynił.

          Bardzo podobnie jest z prywatnymi notatkami papieża, choć trudno mi ocenić ich wartość. W tym przypadku tym „łajdakiem” okazał się kardynał S. Dziwisz. Doceniając wartość notatek papieża zniżył się do nieetycznego kroku, aby ocalić, jego zdaniem wartości bezsporne. Czy dobrze uczynił? Oczywiście według norm etycznych uczynił papieżowi, przyjacielowi „świństwo”, aby ludzkość miała wgląd do jego bezcennych wartości. Typowa błogosławiona wina kardynała, i choć nie żywię do niego sympatii, do podziwiam odwagę. On wie, że będzie krytykowany przez wielu. Moim zdaniem mógł zachować się bardziej politycznie. Notatki mogły być schowane do kufra tajemnic Watykanu. On to zrobił za szybko, gdy nie ostygły jeszcze emocje kochanego przez Polaków papieża. 

           Podane przykłady pokazują jeszcze jeden schemat ludzkiego życia. Może zdarzenie być nieetyczne, a znaczące i wartościowe dla ludzkości. Judasz został potępiony, ale dzięki niemu przez krzyż Jezusa zostaliśmy zbawieni. Oczywiście cel nie uświęca środki, ale są takie zdarzenia wyjątkowe, które przeczą tej regule. 

Papieże cd. 34

Papież Stefan VI (896) był synem kapłana Jana. Ział nienawiścią do Formozusa. Kazał ekshumować rozkładające się zwłoki poprzednika. Ubrano go w papieskie szaty pontyfikalne, posadzono na tronie i przez trzy dni  sądzono go na synodzie. Smród był przeraźliwy. Oskarżony niemal o wszystko został skazany. Anulowano wszystkie ordynacje, święcenia, których udzielił. Na koniec odrąbano mu palce prawej dłoni – za to, że błogosławił nimi lud. Szczątki skazańca wrzucono do zbiorowej mogiły. Ponownie ekshumowany, wleczony ulicami miasta, aby następnie wrzucić jego szczątki do Tybru. Synod podzielił Italię na przeciwników i zwolenników papieża. Kapłani wyświęceni niegdyś przez Formozusa dopadli papieża Stefana. Uwięzili go i udusili.

Papież Romanus (897) zasiadał na tronie do chwili rehabilitacji Formozusa (4 miesiące). Potem zamknięto go w klasztorze.

Papież Teodor II (897) sprawował władzę przez 20 dni. Wyłoniono z Tybru szczątki Formozusa i pochowano z honorami w bazylice świętego Piotra. Przywrócił też Formuzowi wszystkie odebrane zaszczyty. Klan Spoletan był przeciwny papieżowi. Chciał osadzić na tronie papieskim hrabiego Tusculum Sergiusza. Zamach na papieża nie powiódł się. Utrzymał tron tylko kilka godzin i musiał uciekać. Za 6 lat powróci i przejmie tron papieski. Papież Teodor prawdopodobnie przypłacił to życiem.

Papież Jan IX (895–900) protegowany Lamberta ze Spoleto. Papież w podzięce koronował go na cesarza. Nowy cesarz spadł z konia i zmarł. Bez jego wsparcia papież Jan IX nic nie znaczył.

Papież Benedykt IV (900–903) był podobnie bezsilny jak jego poprzednik wobec gigantycznej korupcji w państwie. Zmarł w czasie walk pomiędzy stronnictwami wielkich rodów.

Papież Leon V (903) po wybraniu w lipcu, we wrześniu trafił do więzienia za sprawą Krzysztofa, kardynała kościoła świętego Damazego, intryganta zdolnego do wszelkiej podłości. Aby zająć miejsce papieża Leona kazał go zamordować.

Antypapież Krzysztof (903–904) został wygnany przez powracającego Sergiusza. Krzysztof został wtrącony do więzienia. Tam został uduszony własnymi rękami przez Sergiusza. 

Interlokutorzy pytają, cd. 4

          Proszę mi odpowiedzieć, ale tak szczerze. Czy można być osobą wierzącą, i nie należeć do żadnego kościoła? Władek

          Panie Władku, to pytanie jest dla mnie bardzo kłopotliwe. Co innego podpowiada mi serce, a co innego zdrowy rozsądek. Według racjonalnego myślenia odpowiedź jest pozytywna. Liczy się przede wszystkim wiara jaką ma się w sercu. Kto posiadł wiedzę na temat instytucji kościelnych różnych orientacji i wyznań może być wielce zniesmaczony. Kościołami instytucjonalnymi kierują ludzie z całym bagażem własnych niedoskonałości, co w efekcie czyni kościoły niedoskonałe. Gorzej, gdy na nich ciążą przestępstwa wszelakiego rodzaju (gospodarcze, obyczajowe). Kościół katolicki ze swoją bujną przeszłością i historią (czytaj np. życiorysy papieży) jest najlepszym tego przykładem. Przyznam się, że wielokrotnie opadają mnie siły i odczuwam zniechęcenie do tej instytucji. Ostatnia wizyta księdza po kolędzie była kolejną porażką. Biedny, pochwalił się, że właśnie został egzorcystą z urzędu. Wdałem się z nim w dyskusję na temat szatana. Żona błagalnym spojrzeniem dawała mi znaki, abym nie katował gościa. Rozstaliśmy się serdecznie, ale każdy został przy swoim. Nie ma z kim pogadać. Jeżeli się mylę, niech mi „fachowcy” przedstawią merytoryczne argumenty, a nie dyscyplinują posłuszeństwem wobec nauki Kościoła.

          Podchodząc do Pana pytania wg potrzeby serca, to kościół jest bardzo potrzebny do życia wspólnotowego, do przeżywania wspaniałego kultu jaki kościół wypracował przez wieki. Kościół w którym spotykamy się z imieniem Boga, gdzie na każdej mszy następuje żywe Odkupienie naszych win przez Jezusa Chrystusa, jest dla wiernych drugim domem.  Oczywiście można w zaciszu domowym wielbić Boga, ale kult jest potrzebny. Spotkania religijne powinny nas wzmacniać. Nasza obecność w kościele winna być przykładem dla wątpiących. Jak można rezygnować z czegość, co daje ukojenie serca? Żeby ten nasz kościół stanał na wysokości zadania!

          Kapłan, na moje rozterki powiedział, że idzie wiosna od papieża Franciszka. Zgoda, ale w tematach etycznych, a mnie chodzi o wiosnę w nowym oglądzie wiary. Jestem głęboko przekonany, że można to uczynić małymi krokami, aby nie szokować już ugruntowanych postaw religijnych. Mnie chodzi o przyszłość dalszych pokoleń, o nasze dzieci i wnuki. Kościół z dotychczasową katechezą nie przetrwa dwóch pokoleń i zostanie na zapleczu religijnym.

          Próbowałem przedstawić kapłanowi piękną postać Jezusa jako człowieka, który pokazał swoim życiem do czego zdolny jest człowiek. Nie zaprzeczam boskości Jezusa Chrystusa. Udało mi się nawet zachować pojęcie Trójcy Świętej jako Aktów działających (trzy osoby boskie równe w działaniu jako Istoty doskonałe, zaprzeczam jedynie ontologicznemu przedstawianiu Trójcy, chcąc uniknąć zarzutu politeizmu). Na szczycie wiary mój  ogląd spotyka się z katechezą kościelną. Jezus jest wspaniałym przykładem dla każdego z nas. Forowanie Jego boskości (preegzystencji) pomniejsza moje argumenty. Inny jest kontakt z Jezusem Człowiekiem, a inny z Chrystusem Królem. Inaczej trzeba by było spojrzeć na Ofiarę krzyża Człowieka, a inaczej na Boga.

          Panie Władysławie, pańskie rozterki są mi znane. Bardzo wiele osób wierzących macha ręką na kościół. Wiarę mają w sercu. Do kościoła chodzą przez tradycję lub aby mieć święty spokój. Można i tak, ale nie bierzmy od nich przykładów. Osoby wierzące muszą ciągle zabiegać o dobro kościoła. Kościół nie jest własnością wybranych, ale wszystkich katolików. Mamy prawo i obowiązek o niego zabiegać i o niego się troszczyć.

          Mam świadomość, że postawiłem się w bardzo trudnym położeniu. Zabiegam o kościół, a z drugiej strony podcinam jego korzenie doktrynalne. Kościół Chrystusowy jest sakramentem, którego nikt podważyc nie może. Kościół instytucjonalny, to tylko Jego zaplecze.

Papieże cd. 33

Papież Marynus I (882–884) pochodził z innej diecezji. Pozyskał przychylność cesarza Karola III i zrehabilitował biskupa Porto, przyszłego papieża Formozusa, usuniętego z diecezji arbitralną decyzją Jana VIII. Warto śledzić  poczynania biskupa Porto. Będą z nim związane nieprawdopodobne wydarzenia. Jego pontyfikat był nacechowany pojednaniem. Utrzymywał przyjazne stosunki z cesarzem Karolem III Grubym i AlfredemWielkim, królem Wessex. Za pontyfikatu Marynusa Saraceni spalili klasztor na Monte Casino.

Papież Hadrian III (884–885) nie cieszy się uznaniem historycznym. Kiedyś kazał oślepić skazańca, zas jego żonę wychłostać, a nastepnie przeprowadzić obnażoną ulicami miasta. Zwalczał swoich przeciwników, stosując okalecznia fizyczne. Podejrzewa się, że nie umarł śmiercia naturalną.

Papież Stefan V (885–891) po wyborze zastał pusty skarbiec, dopiero co zrabowany przez złodziei. Papież bez wahania włożył tam osobiste zasoby, które były dość pokaźne. Czasy były trudne. Karol był schorowanym epileptykiem. Również słaby był cesarz Wschodu. Po detronizacji Karola III Grubegorozpadła się całkowicie monarchia Karolingów, a Państwo Koscielne straciło swogo sojusznika. Z nikąd pomocy, a Saraceni bez przerwy najeżdżali na kraj. Papież musiał szukać pomocy wśród rodzimych bogaczy, księcia Gwidonem Spoletańczykiem. Chcąc go sobie zjednać, usynowił go, a w roku 891 koronował na cesarza To stwarzało możliwości korupcyjne.

Papież Formozus (891–896) pochodził z innej diecezji. Potwierdził koronację Gwidona Spoletańczyka, cesarza, którego nikt nie uznał. Naciski Gwidona na papieża stawały się coraz bardziej nieznośne. Papież przymierzył się z Arnutem z Karyntii, królem Francia Media. Papież obdarzył króla koroną cesarską. Formozus zmarł, prawdopodobnie został otruty. Jego zwłoki wrzucono do Tybru, później pochowano go w bazylice św. Piotra. W dziewięć miesięcy później wytoczono zwłokom proces.

Papież Bonifacy VI (896) był wielokrotnie ekskomunikowany przez papieża Jana VIII. Niegodziwy kapłan. Oddał przysługę Kościołowi, umierając po dziesięciu dniach od przyjęcia święceń.

Interlokutorzy pytają, cd. 3

         Panie Pawle. Pan tak łatwo operuje pojęciem „odczytywanie” prawdy ze stanu Prawdy. Ja też bym tak chciała, ale to niewykonalne! Jasia

          Pani Jasiu. Pani oczekuje czegoś niezwykłego. Tymczasem są to myśli, które przychodzą Pani do głowy. Bóg nie stwarza barier, a raczej wszystko upraszcza. Myśli Pani mogą być różne i mogą mieć różne pochodzenie. Wśród nich mogą być takie, które będą nośnikami prawdy. Należy je odszukać wśród ich natłoku. Recepta jest prosta. Wszystkie dobre myśli według Pani czystego sumienia pochodzą od Boga. Jeżeli będzie Pani intencyjnie działać, to po pewnym czasie będzie Pani w stałym kontakcie z Bogiem. Jestem pewny, że odczuje to Pani zmianą spojrzenia religijnego. Dobro płynące od Boga będzie wywoływać u Pani pragnienie jeszcze większego dobra. Nawet się Pani nie zorientuje kiedy stanie się Pani mistyczką. Warunkiem sukcesu przemiany duchowej jest czyste serce i dobre intencje. Pana Boga nie można oszukać. Proszę więc nie eksperymentować dla samego eksperymentu. 

          Panie Pawle. Przepraszam za pytanie. Czy jest Pan aktualnie w kimś zakochany? Barbara

          Pani Basiu. Tak i czuję potrzebę dalszej miłości. Powiem bez ogródek. Nie potrafię żyć bez miłości. Więcej. Pragnę miłości wszelakiej, w szerokim spektrum, od miłości osób napotkanych, po miłość do starej matki. Wiek nie ma znaczenia. Spragniony jestem dobrego dotyku, spacerów, rozmów, pocałunków i pieszczot. Gdy jestem zakochany, to nie chodzę, lecz się unoszę. Czy to jest trudne? Nie. Moja miłość czasem musi starczyć za dwoje. Samotność jest powolnym umieraniem. Trzeba obserwować i być w gotowości, czy można zrobić coś dla drugiego człowieka. Zapotrzebowania są wielkie. Pani Basiu. Proszę obejrzeć się dookoła.

         Kto Pana upoważnił to robienia ludziom wody z mózgu? Bez podpisu 

        Szanowny interlokutorze. Z tą wodą to Wasza subiektywna ocena, a upoważnia mnie do pisania bloga w tematach religijnych zdrowy rozsądek, umiłowanie Prawdy i wolna wola. Jeżeli nasze spojrzenia rozbiegają się, proszę omijać mój blog. A tak przy okazji. Przyjęta w internecie maniera nie podpisywania się lub podpisywanie się  pseudonimem jest dla mnie obca i niezrozumiała.

Pozdrawiam. Paweł Porębski