Ewangelia wg Łukasza cz.25

          Czy Jezus znał swoją niebiańską przyszłość? Wszystko wskazuje, że tak. Skąd? Odczytał zamysł Boga, że ma objawić w sobie Ojca i być drogą do zrozumienia istoty ludzkiej. Objawienie w sobie Ojca polega na ujawnieniu Jego Boskich atrybutów, nie do końca ówcześnie rozumianych. Jezus jako Człowiek ujawnił pełną godność człowieka jako stworzenie szczególne i wyróżnione przez Stwórcę. Niezwykłość człowieka polega na tym, że nosi w sobie naturę Boga. Tym samym jest nieśmiertelny jak Ojciec. Dzieci przejmują cechy po rodzicach. Człowiek jest bytem niemal doskonałym[1].

          Warto poświęcić czas na medytację, i wgłębić się w temat jak bardzo człowiek jest podobny do Boga. Medytacja nie będzie miała końca, bo Bóg nie może być do końca rozpoznany. Medytacja przyniesie też niezwykłe owoce duchowe. Siłą rzeczy nastąpi otwarcie się na Boga. Niektórzy będą mieli szczęście niemal fizycznej z Nim bliskości. Do medytacji należy podejść z pokorą stworzenia, ale z otwartym sercem. Można ją powtarzać i cieszyć się modlitewnym trwaniu przed Bogiem. Wychodząc z konkretnym przesłaniem będzie można dokonywać aktu adoracji Boga. Serce będzie chciało wyrwać się z ciała i podążyć do Niego. Proszę spróbujcie.

          W perykopie Pierwsza zapowiedź męki (Łk 9,22) Jezus zapowiada najbliższą przyszłość.  Nie mówi o sobie inaczej jak Syn Człowieczy. Wybór określenia nie jest przypadkowy. W nim ukryta jest znajomość prawdy o sobie samym (Jezusie). Syn człowieczy jest uroczystym określeniem człowieka; Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, czym syn człowieczy, że się nim zajmujesz? (Ps 8,5). Można dopatrzyć się nad nim szczególnej troski Boga. Bóg zwraca się do swojego proroka Ezechiela: Synu człowieczy, stań na nogi. Będę do ciebie mówił …  słuchaj tego co ci powiem (Ez 2,1,8). Tym samym Ezechiel jest kimś znacznym dla Boga.  Jezus wie, że jest ważny dla swojego Ojca i że ma do spełnienia misję z Jego woli. Jezus tym określeniem daje sygnał o sobie. Nie wynika to z próżności, ale z faktografii historycznej. Syn Człowieczy wyraża zapowiedź męki i śmierci na krzyżu: Trzeba, aby Syn Człowieczy wiele wycierpiał. Często towarzyszy mowie o rzeczach ostatecznych. W Nowym Testamencie, oprócz Jezusa, tylko Szczepan użył słowa „Syn Człowieczy”: Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga (Dz 7,56). Ten szczegół pozwala wychwycić większe prawdopodobieństwo autentyczności cytatów Jezusa w ewangeliach.

          Lud oczekiwał wodza, który zwróci im wolność. Bóg oczekiwał Syna, aby Objawiły się sprawy Boże, a Jezus pragnął pokazać kim jest człowiek i do czego jest zdolny. Bez Jezusa pewnie człowiek by odkrył kiedyś kim jest naprawdę. Nie ma takiej potrzeby. Jezus zrobił to już za innych. Ktoś zapyta, co takiego pokazał Jezus, że jest tak ważne? Człowiek jest stworzeniem, który ma w sobie instynkt lęku. To co może spotkać istotę żyjącą, to koniec życia. Dla zwierząt to koniec absolutny, bo nie ma w sobie pierwiastka nieśmiertelnego (ducha). Nieśmiertelność człowieka jest skromnie zasygnalizowana w Piśmie świętym. Człowiek miał prawo lękać się o swoje życie. Jezus pokazał i udowodnił nieśmiertelność człowieka aktem zmartwychwstania. Choć dowód został pokazany nielicznym, to pozostał ślad historyczny w formie przekazu świadków. Owszem, nadal pozostał w sferze wiary, ale została ona podbudowana faktem. Jezus udowodnił nieśmiertelność człowieka, przez to pokazał wielkość i godność człowieka. Nieśmiertelność jest atrybutem Boga. Tym samym każdy człowiek otrzymał takie same atrybuty.

          Jezus pokonał lęk, a więc pokazał na co stać człowieka. Intencja ofiary krzyża oparta jest na miłości do drugiego człowieka. Jego cierpienie i śmierć było intencjonalne. On to uczynił, aby wybawić grzeszników i zapewnić im zbawienie wieczne. Ofiara Jezusa oczyściła dusze z nałogów zła i złych nawyków (np. działania siłowe na skutek np. gniewu), które narodziły się jako grzech pierworodny. Grzechy powodują, że dusza ludzka, mimo natury nieśmiertelnej, jest okaleczona słabością i podatna na grzech. Ofiara Jezusa przywraca duszy jej pierwotny stan doskonałości. Po śmierci dusze nie będą już zdolne do grzechu, i to jest właśnie zasługą Jezusa. Bez mocy odkupieńczej, dusza ludzka nie była w stanie sama się oczyścić i przywrócić stan doskonałości. Musiał to uczynić Ktoś, kto został wyniesiony na poziom wyższy (Boga), skąd powołano człowieka do istnienia. Jezus otrzymał od Ojca Jego Chwałę w Akcie działającym. Otrzymana moc pozwoliła dokonać tego niezwykłego Odkupienia. Faktem jest, że ta niezwykła moc zadziałała dopiero, gdy Jezus został wywyższony, ale Jezus najpierw był Człowiekiem. Ktoś zapyta, a co by było, gdyby Jezusa nie było? Jak kiedyś pisałem, Bóg był „zaskoczony” owocami wolnej woli, którą sam udzielił ludziom. Być może miłością do swoich stworzeń sprawiłby inny akt Odkupieńczy. Pewnie byłby równie skuteczny, ale co ważne, byłby bez udziału człowieka. Jezus sprawił, że zasługa leży po stronie człowieka. Bóg afirmował Ofiarę Jezusa-Człowieka i uczynił ją skuteczną.


[1] Tytuł mojej 4-tej książki. Coriolanus 2009.

Ewangelia wg Łukasza cz.24

          Jezus wspiera się uczniami. Wysyła ich na misję ewangelizacyjną (Łk 9,1–6). Wyposaża ich w moc i w zdolności leczenia chorób. Uczniowie otrzymali dwa zadania: głosić Ewangelię i uzdrawiać chorych. Ich wygląd miał być skromny, co być może miało zachęcić słuchaczy do dawania datków, karmienia i udzielania gościny. Paweł z Nazaretu powie później: Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię (1 Kor 9,14).  Co prawda  apostoł głosił Ewangelię za darmo, niemniej przedstawia taką ewentualność. Jedynie od Filipian Paweł, bez wahania, przyjął zasiłki pieniężne, i to wielokrotnie. Był on wtedy w więzieniu.

          Ewangelizacja zataczająca coraz to nowe i większe tereny zaniepokoiła Heroda Antypasa. Wydawało mu się, że zabijając Jana ma problem z głowy. Jezus intrygował Heroda. Chciał go zobaczyć. Gdy uczniowie  powrócili z misji, przekazali swoje doświadczenia Nauczycielowi.

         Perykopa Pierwsze rozmnożenie chleba (Łk 9,12–17; Mt 14,13–21; Mk 6,34–44; J 6,1–14), podobnie jak u Jana mówi tylko o jednym zdarzeniu rozmnożenia chleba. Być może ich opis jest wierniejszy w prawdzie. Istnieje przypuszczenie, że Mateusz i  Marek podali dwa opisy tego samego epizodu, aby zwrócić uwagę na różne jego wymiary[1]. Wydarzenia te zostały omówione przy omawianiu Ewangelii Mateusza (patrz Ew. wg Mateusza cz.27 i Ew.  wg Marka cz.13).

          Jezus sondował uczniów, pytając: Za kogo uważają Mnie tłumy (Łk 9,18). Jak już pisałem, Jezus nie chciał utożsamiać się z prorokowanym mesjaszem, nawet ze zwykłej uczciwości. Jezus wiedział, że nie wyzwoli swojego narodu z rąk okupanta. Nie chciał zawieść, ani oszukać swojego ludu. Jego rolą był przekaz Nowej Ewangelii, nowego przekazu wiary. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Jezus odnosi się do Prawd Starego Testamentu, ale wnosi nowe spojrzenie religijne. Przede wszystkim oczyszcza wizerunek Boga z ludzkiego, żydowskiego obrazowania. Boga Sprawiedliwego, ale despotycznego. Przedstawia natomiast jako Ojca pełnego miłości i pełnego miłosierdzia. Bóg nikogo nie karze. Wszystkich otacza swoją ojcowską miłością. Intencje Jezusa zostały poniekąd zniweczone przez stale obowiązująca Tradycję, której się kurczowo trzymano. Jezus nie może przebić się całkowicie przez utarte zwyczaje. Jego nauka będzie potrzebowała wielu lat zanim zostanie właściwie odczytana i zrozumiana. Być może, wszystko to zostało przewidziane w ekonomii Bożej. Do wszystkiego trzeba dorosnąć.

          Warto porównać ewangelistów w przekazie mesjanizmu Jezusa. Łukasz mówi o „Mesjaszu Bożym” (Łk 9,20), bardziej dobitniej niż przedstawia to Marek posługując się tylko nazwą „Mesjasz”, ale trochę słabiej niż u Mateusza, gdzie mówi się o „Synu Boga żywego”. Można wyciągnąć z tego wniosek, że temat mesjanizmu w owych czasach nie był jednoznaczny, ani jasny. Nie dziwią więc końcowe słowa perykopy: Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili (Łk 9,21).

 


[1] La Bibbia per la Famiglia a cura di Gianfranco Ravasi Milano, tłum. Kielce 2007 s.230.

Ewangelia wg Łukasza cz.23

          W perykopie Uzdrowienie opętanego (Łk 8,26–39; Mt 8,23–27; Mk 4,35–141) mowa jest o  wyrzucaniu złych duchów przez Jezusa. Jak już wielokrotnie wspominałem, szatan  ontologicznie nie istnieje. Istnieje natomiast zła energia wywodząca się z ludzkiego działania (funkcjonał zła, zła emocja). Nie ma ona ontologicznego podłoża, ale ujawnia się w skutkach działania. Ma w sobie zdolność przemieszczania się i wpływania na inne funkcjonały (osłabiać lub wzmacniać). Obrazem złej energii może być szatan. Należy podkreślić, że jest to tylko obraz. Ze względu na ciągnioną tradycję i katechezę kościelną obraz ten urealnił się i jest traktowany jako samodzielnie istniejący byt. Gorzej, bo uważa się powszechnie, że jest pośrednio, przez anioły, istotą stworzoną przez Boga.

          Zło istnieje w działaniu, jest dynamiczne[1], a nie ontologiczne. Funkcjonał zła atakuje wszystko co dobre, w tym dobrze funkcjonujące zdrowie. Człowiek choruje, gdy zakłócona zostaje równowaga energetyczna organów lub funkcji życiowych. Jezus miał do czynienia z ludźmi chorymi (tu zwanymi opętanymi). Jego moc uzdrawiająca polegała na przywróceniu równowagi energetycznej. Od Jezusa wychodziła moc (funkcjonał dobra): moc wyszła ode Mnie (Łk 8,46). który neutralizował szkodliwe działania złej energii. Dzisiaj próbuje się polem magnetycznym przywracać stabilność energetyczną. Z doświadczeń wynika, że uzyskuje się pewne dobre efekty, ale nie są one tak radykalne jak w przypadku mocy Jezusa.

          Na podobnej zasadzie uzdrowiona została kobieta cierpiąca na krwotok. Kiedy dotknęła się ubioru Jezusa, moc spłynęła w ciało kobiety. Krwotok został zatrzymany. Pomogły też słowa Jezusa, który dopatrzył się w działaniu kobiety wielkiej wiary: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju (Łk 8,48). Warto zauważyć, że wiele znaków i cudów jaki Jezus czynił oparte są na zasadach funkcjonowania organizmu. Cudem jest to, że miało to miejsce.

          Jezus budzi ze snu (a może ze śmierci klinicznej) córkę Jaira (Łk 8,40–55). Przypadek musiał być ciężki. Nie chciał większego rozgłosu więc udał się do chorej w ścisłym gronie swoim uczniów: Piotra, Jakuba i Jana oraz z rodzicami dziewczyny. Cud uzdrowienia zbagatelizował mówiąc, że ona tylko śpi. Mimo wszystko uczestnicy zdarzenia osłupieli ze zdumienia (ŁK 8,55). Autor perykopy ujawnia dziwną ekonomię objawiania przez Jezusa swoich możliwości. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili o tym, co się stało (Łk 8,55). Można mniemać, że uzdrowienie córki pozostało w przestrzeni osobistej relacji Jezusa z uzdrowioną. Tym samym, cuda Jezusa nie były głównym atutem działalności Jezusa. Ta skromność i powściągliwość Jezusa świadczy o Nim samym. Jezus pragnął wiary płynącej z serca i głębokiego przekonania, a nie przez spektakularne, widowiskowe wydarzenia. Kto chce dobrze zrozumieć Jezusa musi wydobyć z ewangelii te niuanse zdarzeniowe. Prawda jest niejako ukryta. Jest głęboko osadzono w psychice ludzkiej. Przestrzeń wiary tam ma swoje korzenie. Wiara oparta tylko na cudownych wydarzeniach jest uboga i nie do końca prawdziwa. Wierząc Jezusowi trzeba starać się wniknąć w Jego zamysły, w Jego mentalność i w to, co chce ludziom przekazać. Wiara musi być zakorzeniona głęboko w sercu. Samo przyjęcie istnienia Boga jest tylko ciekawostką zdarzeniową, podobną do wiary, że istnieją czarne dziury, czarna materia i inne nowinki przyrodnicze.


[1] Awerroes (1126–1198): Cechą świata jest wieczny ruch.

Ewangelia wg Łukasza cz.22

          Jezus ujawnia jedną z tajemnic Bożego zamysłu. Wszyscy powinniśmy być dla siebie siostrami i braćmi, bo z jednego korzenia wszyscy pochodzą i jednego mają Stwórcę. Rodziny są potrzebne dla właściwego rozwoju potomnych i należytej opieki nestorów. Dorośli powinni przysposabiać się do życia społecznego i kolektywnego, dla dobra ogółu. Rodzina powinna być bazą z której wychodzi się do ludzi i do własnego życia. To miejsce ładowania akumulatorów i odpoczynku. Jeżeli rodzina zamyka się i tworzy klan (mafię) to tworzy komórkę „rakową”. Społeczeństwo nie ma nic z tego. Klany rodzinne to zaspakajanie egoistycznych ludzkich potrzeb. Jeżeli nawet są generatorem dobra, to wytworzone dobro jest hermetyzowane, nie wychodzi na zewnątrz i nie czyni dalszego dobra, jest więc bezużyteczne.

          Perykopa Burza na jeziorze (Łk 8,22–25) obrazuje bardzo podobne sceny z życia wzięte. Choć istnieje świadomość obecności Boga w życiu, to z chwilą jakakolwiek zawieruchy życiowej człowiek lęka się  i zwraca się o pomoc do Boga. Pierwszym odruchem obronnym są okrzyki: o Boże!; O Jezu!; Matko Boska! Te akty strzeliste wykrzykują również ateiści. Tak jak zwierzęta stale nadsłuchują zagrożenie, tak człowiek lęka się o swój byt. Wszystko może zrobić mu krzywdę. Każdy człowiek potrzebuje poczucia, że jest przez coś lub kogoś chroniony. Każdy potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Ci, którzy pozbawiają się wiary, stawiają siebie w miejscu nieoznaczonym, niepewnym. Nie pokazują lęku, aż do chwili nadejścia zagrożenia. W strachu wszyscy równi. Ci co mają prawdziwą w sobie wiarę potrafią się opanować i swój problem złożyć na ręce Boga. Ateiści w strachu mają nadzieje ślepego losu. W gruncie rzeczy są bardzo samotni.

          Trzeba jednak wiedzieć, że Opatrzność Boga nie zmienia biegu wypadków (poza wyjątkami). Zdarzenia mają swoją przyczynę i pędzą nieubłaganie w losowe rozwiązanie. Tak więc giną niekiedy dzieci, burzone są kościoły itp. Gdzie jest Bóg? Jest razem z tymi, którzy Jego pragną, a On wzmacnia ich duchowo w pokonywaniu trudów i strachu. Bóg daje wsparcie duchowe, a nie rzeczywiste. Ciągłe pretensje do Boga, że nie interweniował jest totalnym nieporozumieniem. To, po co nam taki Bóg-Opiekun? Ludziom wydaje się, że obecna rzeczywistość jest czymś najważniejszym dla nich. To nie jest prawda. Stawka idzie o coś bardziej ważnego. Chodzi o życie wieczne. Ci, którzy Boga chcą sądzić i rozliczać, muszą to czynić z perspektywy wieczności. Na ten temat powinni wypowiedzieć się ci, którzy są już po tamtej stronie. Ocena sytuacji będzie klarowniejsza. Póki co, trzeba zawierzyć, że tak jest. W hospicjum dla dzieci umierają niezawinione istoty. Można zapytać dlaczego? Prawdą jest jednak, że większa tragedia jest po stronie pozostających przy życiu, a nie małych istot. One szczęśliwe cieszą się bliskością Boga. Wszystko trzeba rozpatrywać z perspektywy życia wiecznego.

Ewangelia wg Łukasza cz.21

          Łukasz pisze: Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło (Łk 8,17). Cały Świat zanurzony jest w Prawdzie. Nie ma osobnego schowka, w którym ukryte byłyby prawdy Boga. Jeżeli tak, to wszystko jest dostępne pro publico bono (dla dobra ogółu). Pozostaje jedynie odczytać Prawdy. Gdzie one są zapisane? Słowo „zapisane” sugeruje ujęcie literalne. Nie. Prawdy zapisane są świadomością duchową. Odczytywane mogą być przez instrumenty duchowe człowieka jakim są: dusza, serce, sumienie. Człowiek, który próbuje i stara się zrozumieć, otwiera się na działanie łaski Boga i niekiedy doświadcza olśnienia. Przychodzi moment, że już wie. Trzeba tu zaznaczyć, że z czego innego pochodzi wiedza z porządku logicznego. Na podstawie zebranych informacji, za pomocą rozumu, człowiek kształtuje pogląd o danej rzeczy, czy w sprawie.  Wiedza odczytana ze stanu Prawdy jest innego rodzaju. To wiedza prosta. Np. istnieje Stwórca; Bóg oczekuje ode mnie tego, czy tamtego; imperatyw duchowy, teraz wiem, że muszę to zrobić; należy pomóc danej osobie; trzeba iść w danym kierunku; to jest dobre, a to złe; Bóg oczekuje ode mnie innej postawy. Jezus odczytywał ze stanu Dobra najwyższego wolę Ojca.

          Czy stan Prawdy (zapis prawd Bożego pochodzenia) i stan Dobra (zapis woli Boga) najwyższego są dostępne dla każdego? Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że mimo woli i bez przerwy sięgają do tych stanów. Niestety, informacja jest zagłuszana ludzkimi sprawami. Człowiek, który ma złą wolę, grzeszne myśli, złe intencje ma utrudniony odczyt. Mistycy, ludzie uduchowieni o czystych i nieskalanym sercu mają łatwiejszy dostęp do tajemnic Boga.

          Czy ze stanu Prawdy można odczytać historię wszechświata? Stan Prawdy i stan Dobra Najwyższego dotyczą spraw nadprzyrodzonych. Historia wszechświata rzeczywistego zapisywana jest w biegu światła (lub w innych nośnikach informacji). Np. Teraz można oglądać historię wszechświata sprzed wielu, wielu lat. Obrazy historii można odczytywać niemal zmysłowo, o ile dysponuje się odpowiednią aparaturę. Istnieją osoby o zdolnościach paranormalnych, które potrafią odczytywać historyczne informacje w biegu światła (lub innych fal). 

          W tej samej perykopie Zadanie uczniów (Łk 8,16–18). Autor pisze: Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma (Łk 8,18). Słowa mówią o wielkiej niesprawiedliwości rzeczywistej. Jest faktem, że pieniądz robi pieniądz, a bieda zazwyczaj się pogłębia. Jeżeli są to jakieś reguły samoistne, to trzeba powyższe słowa odczytywać jako przestrogę. Wiedząc, o takich mechanizmach trzeba temu zaradzać. Pieniądz powinien być dobrze lokowany, aby zarabiał na siebie, a biedę trzeba pokonywać. Czym? Dobre pytanie. Oczywiście pracą. A jak jej nie ma na rynku? To ją trzeba samemu wykombinować, stworzyć (szczotka i pasta do butów, i już można stworzyć stanowisko pracy; korepetycje, sprzątanie, drobne naprawy, drobne usługi, zbieranie ziół, grzybów, owoców, pilnowanie dzieci, dostarczanie prasy, spacery ze zwierzętami, rozwożenie i dostarczanie pieczywa, nabiału, podwożenie, oprowadzanie turystów, handel bazarowy, biuro drobnych usług, opieka ludzi starszych i niepełnosprawnych, załatwianie zleconych spraw w urzędach, wyładowywanie wagonów, malowanie parkanów, ścinanie trawy, pomoc w ogrodzie, usuwanie śniegu, granie na instrumentach w alejach miejskich, pozowanie malarzom, roznoszenie ulotek handlowych). Lepiej wykonywać drobne prace niż prosić o jałmużnę. Z takich małych interesów powstawały koncerny.  Trzeba tylko chcieć.

Niewiara publicznie deklarowana

          Bardzo wiele osób ma trudności z aktem wiary[1]. Wyobraźnia ich nie pozwala przyjmować istnienia innej inteligencji niż rodzaju ludzkiego. Jednak ogląd świata podpowiada, że musi istnieć jej przyczyna. Francuski  astronauta, uczestnik misji wahadłowców Atlantis i Discovery mówił w wywiadzie: Wierzę, że istnieją siły nadrzędne wobec nas. On patrząc na ziemię z perspektywy kosmosu dostrzegał i przeżywał, wyczuwając intuicyjnie, że świat musi mieć swoje uzasadnienie. Przyznał: W kosmosie myślę między innymi o tym, jak mało wiemy o działaniu wszechświata. Albert Einstein zagłębiał się głęboko w prawa przyrody. Dostrzegał wzajemne zależności. Świat nie jest bezładem, lecz logicznie zorganizowanym tworem. Jest w nim zawarta myśl, koncepcja, a to z kolei sugeruje, że kieruje tym jakaś Inteligencja. Gdzie jest i kim jest ta inteligencja? A. Einstein, choć był agnostykiem godził się na istnienie czegoś/kogoś, kto urządził istniejący świat. Nic z niczego się nie rodzi, nie powstaje. Na pytanie, czy wierzy w Boga odpowiedział: Nie można o to pytać kogoś, kto z coraz większym zadziwieniem próbuje zbadać i zrozumieć nadrzędny porządek wszechświata. Do końca życie pozostał u niego jedynie problem z aktem wiary.

          Wiara to, coś nienaukowego. Uczeni wstydzą się jej. Nie chcą narażać  się na uśmiechy i komentarze kolegów. Boją się posądzenia o naiwność. Wiara wymaga aktu odważnego. Z wiarą łączy się zaufanie. Do kogo? Brak bezpośredniego kontaktu zmysłowego z Bogiem oddala od aktu zaufania. Jezus mówił wyraźnie, że aby pójść za Nim, trzeba się zaprzeć samego siebie i pokonać własny lęk. Człowiek musi najpierw uwierzyć w siebie, w swoją intuicję. Przed takim aktem odwagi stanął Jezus przed Piłatem. Musiał odważyć się przyznać Kim jest. Niewielu uczonych akademickich potrafi złożyć deklarację wiary: Tak, jestem wierzący. Na pytanie wprost kluczą i dają odpowiedź wymijającą. Wśród wierzących uczonych, którzy nie mieli z tym trudności to: Mikołaj Kopernik (astronom, matematyk, prawnik, 1473–1543); Kartezjusz (fizyk,  matematyk, filozof, 1596–1650); Blaise Pascal (fizyk, matematyk, filozof, 1623–1662); Izaak Newton (fizyk, filozof, matematyk, 1643–1727); Gottfried Leibniz (fizyk, filozof, matematyk, 1646–1716); Ludwik Paster (chemik, mikrobiolog, 1822–1895) mawiał: Trochę wiedzy oddala od Boga. Dużo wiedzy – sprowadza do Niego z powrotem; Max Planck (fizyk 1858–1947) mówił: dla wierzących Bóg stoi na początku, dla fizyka zaś na końcu wszelkich dociekań.

          Ci, którzy z serca złożyli taką deklarację, z pewnością są zaskoczeni, jak łatwiej jest im żyć. Nabierają do siebie samych szacunku. Jednocześnie spływają na nich łaski Boga. Tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć (lub usłyszeć od nich ich przeżycia).

          Dla wahających się proponuję skorzystanie z hipotezy roboczej istnienia Przyczyny świata (idea uniwersalnego Umysłu czy Logosu Arthura Eddingtona, 1882–1944). Teza, choć hipotetyczna pozwala na prowadzenie badań w kontekście istnienia Stwórcy.  Samo założenie daje ogromne możliwości poznawcze. Świat staje się bardziej zrozumiały. Jedno tłumaczy drugie. Zauważana jest harmonia i spójność zjawisk przyrodniczych. Zrozumiała jest piękność i logika wszechświata. Można ją ogarniać rozumem. Wierząc, stajesz się zdolny rozumieć; jeżeli nie wierzysz, nigdy nie zdołasz zrozumieć ( św. Augustyn).

          Jezus jest fenomenem religii żydowskiej. Na Niego trzeba innego aktu wiary. Ja musiałem zmagać się z tym tematem prawie przez całe moje życie. Dziś, nikt nie jest w stanie oderwać mnie od mojej wiary w Jezusa – Człowieka wywyższonego do Aktu działającego, czyli Boga (wiara chrześcijańska).

          Wiara ujawnia zdolność człowieka do myślenia abstrakcyjnego. Umysł ogarnia coś, czego nie da się dotknąć, zobaczyć, a jest. Siłą umysłu potrafi człowiek wytworzyć w sobie obrazy, które trudno opisać słowami. Nadświadomość wychwytuje przestrzeń nadprzyrodzoną. Mądrość bazuje na wyczuciu. On wie w co wierzy. Ateiści nie potrafią przyjąć tych zdolności umysłu. Odrzucają je, lub tłamszą w sobie. Siłą rzeczy nie doceniają człowieka jako istoty niezwykłej i nieprzeciętnej. Ateiści to żeglarze w małej łupinie na rozszalałym morzu. Wiatr spycha ich i targa w dowolną stronę, gdzie nigdzie nie widać wybrzeża.

          Dzisiejsza nauka pokazuje wiele elementów z przestrzeni wiary. Zwykły rozsądek musi czasem ustąpić przed nowymi wnioskami naukowymi. Naukowcy muszą zmierzać się z nieokreślonością (np. miejsce elektronu można jedynie określać rachunkiem prawdopodobieństwa, a nie pewnością obliczeń; poza tym elektron nie jest cząstką tylko zaburzeniem elektromagnetycznym) i statystycznym ujęciem zjawisk. W wielu zjawiskach przyrodniczych rządzą prawa probabilistyczne. Świat, im głębiej się sięga  staje się coraz mniej uchwytny i zrozumiały. Brak pewności w pomiarach, bo często nie wiadomo jaką drogą przypadku pójdą zdarzenia (rozpad promieniotwórczy oparty jest na statystyce i rachunku prawdopodobieństwa). Niepewność w nauce koreluje się z niepewnością w wierze. Dlaczego? Bo brak zaufania do własnych odczuć. Nauka i wiara muszą się pogodzić jak skłócone rodzeństwo. Oboje jadą na tym samym wózku. Do Prawdy można jedynie zbliżyć się. Dla człowieka do końca jest nieuchwytna. Trzeba też przełamać w sobie intelektualne i religijne tradycje oparte na autorytecie Kościoła, w których się wrastało. Wiarę trzeba oczyścić z legend i mitów. Trzeba kierować się rozsądkiem i dobrą wolą. Trzeba nauczyć się myśleć samodzielnie (fenomenologicznie). Nie lękajcie się.


[1] Akt wiary, to przede wszystkim wewnętrzne przekonanie o istnieniu Boga.

Ewangelia wg Łukasza cz.20

             Na temat dziwnych słów Jezusa: Wam dano poznać tajemnice królestwa  Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli (Łk 8,10; Mt 13,13; Mk 4,11), które są cytatem z Księgi Izajasza (6,9n) już pisałem i tłumaczyłem. Proszę powrócić do moich wykładów. Ewangelia wg Mateusza cz.22 oraz Ewangelia wg Marka cz.10. Niezależnie od badań hermeneutycznych (badanie celu i sposobu pisania, gatunki literackie, okoliczności powstawania tekstów, interpretacji zakrytych znaczeń) ciekawe jest pojmowanie wiedzy o królestwie Bożym. Z tekstu wynika, że tajemnice Boskie są ujawniane na różnych poziomach ludzkiej świadomości. Można zapytać, komu jest dane poznać tajemnice Nieba? Wydaje się, że zależy to od samego człowieka, na ile może otworzyć się na Prawdy. Bóg do człowieka nie przemawia głosem ludzkim, ale Jego głos można odczytywać ze stanu Prawdy. To dość ciekawe, choć zawiłe tłumaczenie. „Słowa” Boga to absolutne Prawdy. Jeżeli człowiek jest do tego predestynowany (przysposobiony) może je odczytywać. Może też odczytać je błędnie, lub błędnie przekładać na język ludzki. Niektórzy więc mają wiedzę o świecie nadprzyrodzonym, ale nie potrafią jej przekazać. Niektórzy czują „Boga” niemal namacalnie, ale nie opowiedzą o tym, nie potrafią. Wiara jest relacją osobistą między człowiekiem a Bogiem. Relacja z Nim może być niesamowitą zażyłością (wręcz ślubem mistycznym). Przykładem jest Jezus. On posiadł tę łaskę jeszcze za życia. Jezus mówi do uczniów: Wam dano poznać tajemnicę królestwa Bożego (Łk 8,10). Wydaje mi się, ze jest to antycypacja (zdarzenie przyszłe) tego co się stanie później. Inni pozostaną w wierze podstawowej. Ich potrzeby są mniejsze. Wystarczy, że wierzą. Choć patrzyli na Jezusa nie dostrzegali przyszłego Aktu działającego, słuchali Jezusa, choć nie wszystko rozumieli co mówił. Uczniowie otrzymali łaskę zrozumienia istoty rzeczy. Ujawniali tajemnicę Boga na ile umieli je przełożyć na język ludzki. Na końcu dali świadectwo swojej wiary. Tym samym złożyli podpis przynależności do Jezusa.

Ewangelia wg Łukasza cz.19

          Jezus przyrównuje ówczesne pokolenie Żydów do dzieci, które przekomarzają się w oglądzie zdarzeń. Nie potrafią rozeznać się w prawdzie. Jana Chrzciciela uważają, że duch go opętał, bo nie jadł chleba, nie pił wina i zachowywał się niezwyczajnie. Synem Człowieczym są zgorszeni przez Jego kontaktowanie się z faryzeuszami. Żydzi pragną  widzieć posłańców Boga za osoby święte, nieskazitelne. Jezus natomiast chciał przebywać wśród ludzi w pełnym tego słowa znaczeniu, dobrych i złych, bogatych i biednych. Kiedy faryzeusz, ciekawy Jezusa, zaprosił Go do siebie na posiłek, przyjął zaproszenie. Jak pisze autor: zajął miejsce za stołem. Tam zaistniała kłopotliwa sytuacja. Kobieta, która prowadziła życie grzeszne w mieście (jawnogrzesznica) przybyła z drogim alabastrowym olejkiem, przypadła do nóg Jezusa i zaczęła rozcierać własnymi włosami wylany olejek na jego stopy. Akt kobiety należy rozumieć jako oddanie Jezusowi pełnego uwielbienia, szacunku i pokornej wdzięczności. Z pewnością pragnęła też, aby Jezus darował jej grzechy. Ciekawe, że kobieta wiedziała o plenipotencjach Jezusa. On odpuszcza kobiecie grzechy, mówiąc: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju (Łk 7,50). Jednocześnie poucza gospodarza, tłumacząc mu swoje postępowanie (odpuszczenie grzechów). Gospodarz i biesiadnicy są zaskoczeni. Byli zaszokowani kobietą, która śmiała, w ich towarzystwie, rozpuścić włosy (uważano to za nieprzyzwoitość). Wszystko było dla nich niepojęte. Uważali, że bezczelność Jezusa przekroczyła wszelkie ramy przyzwoitości. Jezus był gościem i nie uszanował ich zwyczajów. Na ich oczach prezentował się jako  równy Bogu. Według nich, tak postępowali tylko bluźniercy.

          Jezus wędrował przez miasta i wsie. Głosił Ewangelię. Z Nim byli Jego uczniowie oraz kilka kobiet, które im obsługiwały. Autor pisze o Marii Magdalenie, którą uleczył; o Joannie, żony Chuzy, zarządcy u Heroda oraz o Zuzannie.

          Jezus wysoko cenił kobiety. Wiedział, że nie jest jeszcze czas, aby zmienić wobec nich obyczaje. Gdzie mógł, to okazywał im szacunek i uznanie.

          Perykopa Przypowieść o siewcy (Łk 8,4–8) jest jedną z przepięknych przypowieści pokazującą podejście do religii. Ujawnia całą prawdę o społeczeństwie i jego różnym stopniu zaangażowania religijnego. Niektórzy nie chcą nic słyszeć o Bogu, twierdząc, że szkoda na to czasu (ziarno podeptane na drodze lub wydziobane przez ptaki). Cała wiedza jest nieracjonalna, nieuchwytna i jakby z księżyca. Nie potrafią rozeznać skutków od przyczyny. Nie dostrzegają obecności  i działania Boga w świecie rzeczywistym. Wszelkie informacje o Bogu są bezsensowne, nierealne. Uważają, że religia jest bajką stworzoną przez człowieka.

          Wiele osób przyjmuje Boga, z racji istnienia świata, rozumując poprawnie, że musi być tego jakaś przyczyna. Nie pielęgnowana taka wiara  (ziarno uschnięte przez brak wilgoci) wysycha z braku kontynuowania poszukiwań. Słabe zaangażowanie w wiarę powoduje, że zostaje ona zagłuszona przez codzienne trudy i obowiązki. Bóg zajmuje miejsce bohatera serialu. Kiedy się go ogląda, wraca się myślą do bohatera na czas projekcji. Potem człowiek zmierza do innych wartości. Sprawy bieżące pochłaniają człowieka. Michał Heller profesor astrofizyki i kapłan powiedział kiedyś na wykładzie  UJ (przy temacie „Granice kosmosu”): Kiedy badam przyrodę, staram się niejako „zawiesić” moją wiarę. Bo przecież kiedy zajmuję się np. teorią względności Einsteina, nie muszę się zastanawiać, czy wierzę w Boga, czy nie. Nie podzielam takiego podejścia. Nie sposób zawiesić wiarę na jakiś czas. Ja tego nie pojmuję.

          Autor Ewangelii pisze, że wśród słuchających są tacy, którzy w swoim sercu przejdą przemianę duchową. Wśród podobnych pojawią się późniejsi słudzy Boga.

Ewangelia wg Łukasza cz.18

          Moje opracowania są przeznaczone dla tych, którzy chcą coś więcej wiedzieć o własnej religii. Nie są natomiast katechizacją wiary chrześcijańskiej. Nie przedstawiam sposobu uprawiania kultu, liturgii, czy tekstów modlitewnych. Mam świadomość, że milionom wystarcza to, co oferuje Kościół. Oni zawierzyli tej instytucji, że poprowadzi ich do zbawienia. Zgadzam się z tym poglądem. Kościół nie uczy niczego złego. Jest to instytucja bardzo potrzebna. Oprócz wad z racji kierowania nim przez ludzi, przede wszystkim przechowuje depozyt wiary chrześcijańskiej i przekazuje ją kolejnym pokoleniom. Jak zorientowałem się dopiero po 58 latach mojego życia depozyt wiary jest obrośnięty mitami, legendami i ciągnioną Tradycją od zarania wieków. Na bazie Pisma świętego i Tradycji powstała konstrukcja wiary, która jest piękna, wewnętrznie spójna. Wadą jej jest dogmatyzacja, przesadzony ezoteryzm (trąca gnostycyzmem) i posługiwanie się nieprawdą historyczną. Wiele legend i mitów nabrało realnego znaczenia. Czas nie stoi w miejscu. Można zadać pytanie, czy dalej przekazywać przestarzały depozyt wiary, czy odbudować podstawy wiary na miarę dzisiejszych potrzeb? Oczywiście jestem za wiarą opartej na prawdzie historycznej i rozumowo słusznej. Wszystkie moje teksty należy traktować jako propozycje do dyskusji. Wierzę, że kiedyś fachowcy zajmą się moimi propozycjami na serio. Nieskromnie powiem, że udało mi się stworzyć kompleksowy ogląd wiary, który jest również spójny, duchowo piękny, i co najważniejsze, jest oparty na współczesnej wiedzy naukowej.

          Jan był prorokiem i znał proroctwa swoich poprzedników. Był przekonany, jak większość Żydów, że  przybycie Odkupiciel jego narodu. W wyobraźni dostrzegał wielkiego męża stanu, rycerza, który siłą wypędzi okupanta. Prawdopodobnie Jan poznał Jezusa dopiero podczas chrztu. Jednak uroczysta chwila zakłóciła dokładniejsze wzajemne poznanie. Jan miał wątpliwości, co do Jezusa. Jezus nie bardzo pasował na rycerza odnowiciela. Wysyła więc do Niego swoich uczniów z pytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać (Łk 7,19). Jezus nie odpowiada wprost. Jak już wspominałem, nie bardzo chciał być utożsamiany z mesjaszem starotestamentalnym. W końcu przyznał się do niego, ale zrobił to tylko z potrzeby strategicznej. Jezus każe odpowiedzieć Janowi opisem Jego działań, chcąc tym samym przekazać Janowi, że reprezentuje zupełnie kogo innego, niż oczekiwano. Na koniec zaznacza: A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Łk 7,23). Tym samym przekazuje ważność swojego przesłania. Błogosławiony, to ten, którego Bóg miłuje i otacza go swoją opatrznością.  Należy więc Jezusowi zaufać i w Niego nie zwątpić.

          Jezus wiedział, że Jan jest inteligentny i zrozumie Jezusa. Będzie on głosił prawdę o Jezusie. Jezus z kolei wzmacnia pozycję Jana mówiąc: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana (Łk 7,28).  Zaznaczył jednak, że ci co są już w królestwie Bożym są więksi od istoty ludzkiej, nawet jeżeli chodzi o Jana. Ci którzy osiągnęli doskonałość ducha (przez oczyszczenie czyścowe) są już obywatelami nieba. Mają coś, czego żaden człowiek nie może osiągnąć na ziemi. Święci są w niebie, nie na ziemi. Tu na ziemi każdy jest dopiero w drodze do świętości.

          Łukasz opisuje jak Jezus podkreśla, że Jan jest narodzony z niewiast. Nie mówi tak o Jezusie. Prawdopodobnie chce tym kontrapunktem pokazać, że  Jezus został powołany przez Boga. Być może dlatego autor nigdy nie przedstawia Jana i Jezusa razem, nawet w momencie chrztu. Łukasz rozdziela czas „obietnicy” od czasu „zbawienia”.  

          Autoryzacja Jezusa przez Jana spowodowała, że faryzeusze i uczeni w pismach nie przyjmowali chrztu Janowego.

Ewangelia wg Łukasza cz.17

          Perykopa Setnik z Kafarnaum (Łk 7,1–10; Mt 8,24–28) zawiera opis wielkiego zaufania setnika do działań Jezusa: powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony (Łk 7,7). Czy dobrze jest tak łatwo obdarzać kogoś zaufaniem?  Po ludzku, nie tak bardzo, wręcz niebezpiecznie. Ufny naraża się na herezje, wadliwość cudzych poglądów, używki itp. Jak więc zrozumieć słowa setnika. Trzeba zauważyć, że sentencja ta nie pochodzi z nauki Jezusa, lecz stwierdzenia setnika, który już zawierzył Jezusowi. Jezus odbiera więc już skutek zaufania. Dziwi się więc mówiąc: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu (Łk 7,9). Jezus sam dziwi się wiarą setnika. Skąd u niego taka wiara? On musiał zaufać własnej intuicji, własnemu sercu. Sam siebie przekonał o prawdziwości słów i czynów Jezusa. W tym wypadku zaufanie było trafione. Jezus pokazał swoim postępowaniem i czynami, że wart jest bezgranicznego zaufania.

          Scena perykopy ujawnia uniwersalizm wiary.  Setnik jest poganinem, oficerem wojsk rzymskich. Jemu wystarczy tylko jedno słowo Jezusa. Warto przeszukać w pamięci wiele podobnych epizodów biblijnych, gdzie właśnie poganie stają się bohaterami wiary (Szymon z Cyreny, setnik pełniący straż przy ukrzyżowanym Jezusie – Prawdziwie, Ten był Synem Bożym Mt 37,54; Melchizedek Wj 18,12, Naaman 2 Krl 5,17nn). Wiara w jednego Boga wykracza poza ramy różnych religii. Bóg jest ponad podziałami ludzkimi.  Wszystkie religie zasługują na szacunek (Asioka ok.264–227 lub 272–232). Wcześniej, czy później religie skazane są na połączenie (powszechny ekumenizm). Sprawdzi się wtedy życzenie Jezusa – A byście byli jedno (J 17,21). Prawda musi w końcu zwyciężyć.

          Perykopa Młodzieniec z Nain (Łk 7,11–17) jest tylko w Ewangelii Łukasza. Można więc przeprowadzić studium badawcze biorąc pod uwagę jedynie jego autorstwo. Jezus nazywany tutaj Panem wskrzesza syna wdowy z Nain. Opisana historia jest pogłosem cudu dokonanego niegdyś przez Eliasza (1 Krl 17,17–24) oraz Elizeusza (2 Kr 4,32–37). Charakterystyczne w perykopie jest nazywanie Jezusa „Panem”, podobnie jak w podanych perykopach starotestamentalnych. Może to świadczyć, że Łukasz skorzystał z tych dwóch opisów i stworzył własny obraz wydarzenia. Czy zdarzenie było prawdziwe? Trudno powiedzieć. Niektórzy teologowie uważają, że nie jest ważna historiografia wydarzeń, ale sens teologiczny (nie do końca się z tym zgadzam). Autor, nawet zmyślając, chciał przekazać wydarzeniem prawdy nadrzędne. W tym przypadku zależało mu na tym, aby pokazać Jezusa, który potrafi czynić cuda niezwykłe, w tym potrafi wskrzeszać umarłych.

          Na podstawie dotychczasowych badań można wysnuć wniosek, że  istotą wiary jest sam Bóg, natomiast wszystko, co do niej prowadzi jest mniej istotne. Przy takim założeniu, faktycznie można kultywować wiarę w sposób nieprawdopodobnie barwny (np. tańcząc, budować szopki). Wiedza o jej podstawach i genezie jest potrzebna tylko dociekliwym, rządnym wiedzy historycznej i Prawdy obiektywnej.