51.4. Pierwszy List do Koryntian (1 Kor)

          Korynt, miasto portowe w środkowej Grecji, na półwyspie Peloponez odbudował Juliusz Cezar jako rzymską kolonię. Było to miasto kupieckie o nie najlepszej reputacji (jego mieszkańcy słynęli z nierządu i pijaństwa). W I wieku po Chr. pełniło funkcję stolicy prowincji Achai i było siedzibą prokonsula. Za czasów Pawła 2/3 ludności Koryntu stanowili niewolnicy. Znaczna też była ilość Żydów. Paweł odwiedził to miasto podczas drugiej wyprawy misyjnej ok. 50 r. i przebywał w nim ok. 18 miesięcy (Dz 18,1–18). Założył tam kościół składający się głównie z pogan. List został zredagowany ok. 55–57 roku w Efezie, podczas trzeciej podróży misyjnej apostoła. Prawdopodobnie był to jego drugi List do Koryntian. Pierwszy zaginął. Bezpośrednim powodem napisania listu były złe wieści o nieporządkach i nadużyciach, jakie się zdarzyły w niedawno założonej gminie. List odnosi się do konkretnych spraw, przez co niektóre stwierdzenia mogą wydawać się szorstkie i stronnicze.

          Na samym początku listu Paweł ujawnia bardzo ważne przesłanie: [wierni] powołani [są] do świętości (1,2), i choć apostoł warunkuje to koniecznością kultu tych, którzy na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa (tamże),  wyczuwa się tu pewien uniwersalizm teologiczny. Wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Paweł zapewnia: Bóg będzie umacniał was aż do końca, abyście byli bez zarzutu w dzień Pana naszego Jezusa Chrystusa (1,8).

          Uniwersalizm nauki apostoła daje się zauważyć na każdym kroku: abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli (1,10). Słowa te będą podstawą ruchów ekumenicznych, które rozpoczną się w XX wieku (Sobór Watykański II).

          Koryntianie chlubili się swoją mądrością, dlatego Paweł w pewien sposób żartuje sobie z tego. Daje do zrozumienia, że nasze wyobrażenia o własnej mądrości są złudne, a nawet śmieszne. Porównywanie ludzkiej mądrości z mądrością Bożą jest dla Pawła absurdalne. Jak pisze: Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących (1,21); Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga (3,19). Osobiście nie mam nic do młodych doktorów nauk, ale wyczuwam ich obecność. Zazwyczaj przyjmują charakterystyczną postawę, w której jest fałszywa skromność, ukryta pycha, powściągliwość w ocenie, brak spontaniczności oraz dystans do otoczenia: niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego (4,6; 8,1). Paweł zwracał uwagę, że to, co dla niektórych jest mądrością, dla innych może być głupstwem. Takie uniwersalne ujęcie jest aktualne do dnia dzisiejszego: Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie (1,18). To ostatnie słowo wynika z wiary Pawła, że ten kto odwraca się od Boga, zmierza ku zatraceniu. Taki punkt widzenia będzie się szerzył do XXI w. Jak piszę: Nawet ci, którzy Boga odrzucili otrzymają należną zapłatę za trudy, jakie musieli ponieść w życiu. Oni na Świat nie prosili się. Bóg o nich będzie pamiętał (Wiara rozumna, s. 28). W słowach apostoła dostrzegam korzenie błędnego odczytania przymiotów Boga. Stwórca jest Miłosierny: Pan nikogo nie karze. Pozwala jedynie, aby grzesznicy doświadczyli na sobie skutki własnego wyboru (tamże, s. 47).

          Paweł przekazywał wiedzę nabytą, pochodzącą od ewangelistów, dlatego sparafrazował w liście sentencję Łukasza: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Łk 10,21). Ujął to w słowach: Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć (1,27). Ja widać Paweł był radykalistą. Nie należy dostrzegać tu jego awersji do mędrców. Pragnie on jedynie mocno podkreślić, że przekonanie o własnej mądrości jest niebezpieczne i przybliża do pychy.Do Boga mają dostęp wszyscy, mądrzy i prości ludzie: tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga (1,29).

          Skromność Pawła nakazuje mu podkreślać, że głoszona nauka nie wynika z jego mądrości, czy chęci chwały, ale pochodzi z bezgranicznej wiary w Jezusa, którą ma w swoim sercu. Można odczytać, że wiara i moc była u niego darem Boga. Apostoł przyznaje tym samym, że został wybrany (nazirejczyk) przez Boga do głoszenia Bożej Ewangelii, jako narzędzie Stwórcy. Doświadczał, iż mądrość, którą przekazywał pochodzi od samego Ducha Bożego: Według danej mi łaski Bożej(3,10). Takie ujęcie głoszonej nauki robiło wrażenie. Paweł był człowiekiem niezwykłym.  Dzisiaj z pewnością odbierano by go inaczej, jednak w tamtych czasach tego rodzaju postawa była wręcz konieczna. Nauka apostoła musiała szokować, aby mogła zmienić orientację religijną pogan.

          Paweł przyznaje, że mądrość Boga jest tajemnicą, czymś ukrytym. Nie jest więc łatwo zrozumieć Stwórcę. Żaden człowiek nie zdoła do końca zgłębić Jego zbawczych  planów. Działanie Boga jest poza ludzką logiką. Najlepszym przykładem jest Ofiara Krzyża. To wydarzenie nie da się pojąć ludzkim umysłem. Pozostanie dla nas wieczną tajemnicą. Ofiarę Krzyża można zrozumieć tylko sercem. Wobec trudności pojęcia intencji Boga, przychodzi ufnie przyjąć wierzącym słowa, że: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało,  ani serce człowieka nie zdołało pojąć,  jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (2,9). Szczęście życia wiecznego przekracza możliwości naszej wyobraźni. Niełatwo jest żyć po śmierci. Czasem trzeba na to stracić całe życie (Stanisław Jerzy Lec 1909–1966). Zaufać Bogu, to nasza nadzieja oraz czytelne przesłanie dla mądrych i prostych ludzi.

 

         W zdaniu: Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego (2,10) Paweł ujawnia jedną z tajemnic Stwórcy. Całe Boże stworzenie, Świat, człowiek– wszystko przepełnione (nie mylić z panteizmem) jest Stwórcą. Uczestniczy On w naszym życiu bez przerwy. Nie można ukryć się przed Bogiem. Słowa „głębokości Boga” są nieudolną (ludzką) próbą przekazania, że substancja duchowa (Duch) jest Istotą samego Stwórcy. Ten sam duch, obecny w człowieku, pozwala poznawać mu, kim jest. Żadne zwierzę nie ma mocy poznania samego siebie, tylko osoba ludzka: Człowiek zmysłowy [wyłącznie składający się z ciała] bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić. Duch, który jest w człowieku powoduje, że ciało ludzkie staje się świątynią Boga: Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście (3,16). A więc: ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała (6,13); ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? (6,19). Osoba ludzka, przez ducha, który w niej zamieszkuje jest bytem niemal doskonałym. Jeżeli człowiek uświadomi sobie ten niezwykły dar oraz status (względem istot żywych) powinien swoją egzystencję sprowadzić do życia świętego.

          Paweł pisze: Pan jest moim sędzią (4,2). Warto pamiętać to zdanie przy omawianiu spowiedzi konfesjonalnej.

          Słowa: nie wolno wykraczać ponad to, co zostało napisane (4,6) z jednej strony przestrzegają przed dowolnością głoszenia doktryny wiary, a z drugiej blokują rozwój i poszukiwania prawd Bożych. Stwórca ukrył swoje tajemnice z powodu ułomności człowieka, a jednocześnie chce być wiecznie poszukiwany.  Jedyne wyjście to podważać wszystko, co się da podważyć, gdyż tylko w ten sposób można wykryć to, czego podważyć się nie da (Tadeusz Marian Kotarbiński 1886–1981).

          W zdaniu: Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom (4,9) użyte słowo „aniołom”  świadczy, że apostoł pozostał w starotestamentalnej katechezie. Przekonanie o istnieniu aniołów (w sensie ontycznym) było w czasach Pawłowych bardzo silne i bezdyskusyjne. 

          Przy omawianiu grzechu kazirodztwa Paweł wypowiada się za ukaraniem sprawców: A wy unieśliście się pychą,  zamiast z ubolewaniem żądać, by usunięto spośród was tego, który się dopuścił wspomnianego czynu.  Ja zaś, nieobecny wprawdzie ciałem, ale obecny duchem, już potępiłem, tak jakby był wśród was, sprawcę owego przestępstwa. (5,2–3). Paweł wyraźnie pisze, że potępił sprawcę,  nie czyn. Reprezentuje on ludzki rygoryzm, twarde prawo żydowskie. Daleki jest od miłosierdzia Bożego. Lepiej grzesznika usunąć (ekskomunikować) ze społeczności, niż narazić innych na jego wpływy. Jak pisze: Czyż nie wiecie, że odrobina kwasu całe ciasto zakwasza? Wyrzućcie więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem, jako że przaśni jesteście (5,6–7). Ludzi grzesznych, odtrąconych, niech osądzi Bóg (5,13). Paweł używa tu zwrotu: wydajcie takiego szatanowi na zatracenie ciała (5,5; 1 Tm 1,20). W zdaniu tym mówi o ekskomunice ze wspólnoty. Rygoryzm Pawła mija się z moją wrażliwością na ludzkie słabości.

          W szóstym rozdziale apostoł stara się przekazać wielkość ludzi świętych. Będą oni sądzić grzeszników oraz aniołów. Oczywiście Paweł przesadził z tymi aniołami. Mocne słowa apostoła należy odczytywać biorąc pod uwagę ludzi, do których kierował swoje słowa. Chciał zrobić na nich wrażenie. Koryntianie słynęli ze swej nieobyczajności oraz dużej grzeszności. Paweł wyraźnie wymienia ich grzechy: Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego (6,9–10).

          Apostoł podkreśla, że nasze ciało staje się częścią wywyższonego Ciała Chrystusa, o ile dokona się właściwego wyboru:  Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem – jak jest powiedziane – dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim  jednym duchem  (1 Kor 6,16–17). Stosunek cielesny z nierządnicą Paweł uznaje za akt, którego skutkiem jest złączenie się w jedno ciało. Przez ciało uważa on całego człowieka (antropologia żydowska). Mówiąc o Jezusie ma na myśli wywyższonego Pana. W tej perykopie apostoł ujawnia swoją żarliwość w życiu bezgrzesznym. Stosunek z nierządnicą uważa za wyjątkową profanację względem  Chrystusa. Odczuwa się tu echo  Księgi Rodzaju:Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24).

          Słowa: Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść (6,12; 10,23) były błędnie wykorzystywane przez korynckich głosicieli absolutnej swobody obyczajów (przypis). Uważam jednak, że zdanie to jest kapitalnym wentylem bezpieczeństwa przed niestosownym uczynkiem. Mówiąc sobie w sercu te słowa, odczuwa się własną wielkość. Jestem człowiekiem wolnym, panem samego siebie. Wszystko mi wolno. Ode mnie zależy moja decyzja. Druga część zdania jest refleksyjna: ale nie wszystko przynosi korzyść (tamże). Człowiek za swój czyn ponosi pełną odpowiedzialność. Od niego zależy, czy stanie się niewolnikiem grzechu, czy zwyciężcą pokusy. Zdanie Pawłowe jest bardzo dydaktyczne. Wielokrotnie używałem tej perykopy, gdy przyszło mi reagować na opamiętanie się niesfornego młodego osobnika: Wszystko ci wolno. Tak, jesteś wielki, ale jak swoją wielkość wykorzystujesz? Opamiętaj się!

           Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele! (1 Kor 6,19–20). Najprościej można tę perykopę ująć wyjaśnieniem, że Bóg daje siebie jako Ducha Świętego. Pneumatologia Pawła łączy się ściśle z chrystologią.  Duch Boży, to Duch Chrystusa i vice versa.

          Słowa: Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci (6,20) mówiące o odkupieniu ludzi krwią Chrystusa, powinny wstrząsnąć i uświadomić nam, kim my naprawdę jesteśmy i czym różnimy się od innych istot żywych.

          Rozdział siódmy porusza temat małżeństwa, dziewictwa i miłości. Pierwsze zdanie może szokować: dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą (7,1). W nim zawarta jest głęboka myśl o miłości. Czy słowo „miłość” nie jest jednoznaczne? Nie jest. Jest zaproszeniem do działania. Miłość ma swoje stopnie doskonałości. Inna jest miłość do współmałżonka, a inna do bliźniego. Ta druga jest bezinteresowna, czysta. Tym samym jest wyższa. Idąc stopniami miłości do góry, można dojść do – najdoskonalszej Miłości  – Chrystusowej. Kto potrafi kochać taką miłością, już sięga Nieba. Sensem i zadaniem człowieka jest miłość: będziesz miłował bliźniego jak siebie samego (Kpł 19,18). Miłość małżeńska jest ukierunkowana na konkretną osobę: Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi (7,32–34). Miłość szeroko pojęta jest otwarta na wielu. Małżeństwo służy głównie do prokreacji. Pismo Św. sugeruje, że ważniejsza jest miłość do bliźniego, niż do bliskiej osoby w rodzinie (żony, dzieci). Żon można mieć wiele, a dzieci i tak odchodzą od rodziców. Kto ma siłę i odwagę służyć całym sobą innym, powinien pozostać w stanie bezżeństwa. To oczywiście jest pewna „doskonałość”,  na którą mogą sobie pozwolić nieliczni. Pięknym przykładem jest postać Józefa, męża Maryi. Zacytuję tu słowa z książki Wiara rozumna (s. 151): Jego miłość do żony przerodzi się w miłość niezwykłą, duchową, piękną i czystą. Miłość ta będzie bezinteresowna, taka, jaka była, jest i będzie miłość Boga do człowieka. Józef zna tajemnicę Boga [według ewangelii], ale milczy (teologia milczenia). Dla Jezusa był ojcem, co oznaczało pewną władzę i opiekę nad Nim. Nie oznacza to jednak, że był ojcem w ścisłym tego słowa znaczeniu. On otrzymał misję. Misja ta pochodziła od samego Boga: Anioł Pański [obraz działania Boga] ukazał mu się we śnie (Mt 1,20). Wiedział, że nie on tu gra pierwsze skrzypce. Jego rolą będzie służba Maryi, Jezusowi i Bogu Ojcu. W obrazie Łukaszowym, po odnalezieniu Jezusa w świątyni i Jego słowach: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» przeżyje dramat osobisty i zrozumie do końca swoją rolę, jaką określił mu Bóg.

          Drugim przykładem bezgranicznego oddania się Bogu był Jezus. W sposób wolny wybrał bezżeństwo (celibat), aby być całkowicie oddanym nam i swojej misji. Paweł chciał pokazać dziewictwo, jako zalążek doskonałej komunii z Bogiem w czasach eschatologicznych.

          Apostoł był realistą, więc napisał:Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża (7,2); Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć (7,9).

          Pomimo swojej bezżenności (można spotkać się z tezą, że był żonaty)  i umiłowania czystości, zachęca do współżycia małżonków:  Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby – wskutek niewstrzemięźliwości waszej – nie kusił was szatan [obraz atrakcyjności zła] (7,3–5). W pożyciu małżeńskim widzi wiele dobrego. Paweł nie był zwolennikiem czystości dla samej idei. Meritum nie leży w czynnościach seksualnych, lecz w intencji. Chwali wstrzemięźliwość, gdy małżonkowie oddają się modlitwom. Czyż celibat księży nie powinien wynikać z potrzeby serca, a nie z nakazu Kościoła?

         Paweł zachęca do naśladowania go. Zaznacza jednak, że każdy otrzymuje różne dary i  ma swoją drogę do Zbawienia.

          Małżeństwo, rodzina jest poważnym związkiem. Nie jest tylko decyzją pary małżeńskiej, lecz przez sakrament staje się dziełem samego Boga. Młodzi nie ujmują  tego tak poważnie. Dostrzegają w nim same przyjemności. Żartobliwie powiem, że może to i dobrze. Obowiązki,  jakie bardzo szybko nadchodzą po radościach weselnych, „oblewają” młodych zimną wodą. Okazuje się, że przyjemności liczy się w minutach, a trudy w godzinach. Paweł próbuje nam przekazać, że pożycie seksualne nie jest najważniejsze. Pochwala dziewictwo (7,25–40). Przyjemności seksualne są doznaniami skończonymi, przemijającymi.  Małżeństwo winno jednak trwać, aby spełniał się zamysł Boży. Nieporozumienia małżeńskie winny być niwelowane przez rodzącą się miłość. W udanych małżeństwach zmierza ona do Miłości Chrystusowej, a przez to mąż i żona uświęcają się wzajemnie. Nawet niewierzący współmałżonek korzysta z owoców modlitwy (duchowych darów) wierzącego współmałżonka: Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez „brata”(7,14).

          Jeżeli w małżeństwie wygasa miłość, to o rozstaniu powinny decydować wyższe racje. Tu, na pierwszym miejscu powinno być brane pod uwagę dobro dzieci. Nie wolno nam okaleczać niewinne istoty. Rozstanie rodziców zawsze pozostawia  w nich piętno. Dla zabezpieczenia dobra dzieci   małżeństwo jest sakramentem, czyli trwałym związkiem, widzialnym znakiem niewidzialnego duchowego połączenia, którego błogosławi sam Bóg.

          Paweł pisze, że dzieci pozamałżeńskie są nieczyste. Słowo „nieczyste” należy odczytywać jako pozbawione  darów wynikających z pożycia małżeńskiego, życia wspólnotowego i modlitw.

          W perykopie o Stanie społecznym Paweł porusza bardzo ważną kwestię statusu człowieka: niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał (7,17). Każdy dla Boga jest ważny, obrzezany i nieobrzezany. Dla Stwórcy nie są istotne przymioty cielesne, lecz stan ducha i postawa względem Niego. Nie jest też ważna pozycja społeczna. W każdym miejscu, w którym przychodzi żyć człowiekowi, powinien on być oddany Bogu.

          W rozdziale ósmym Paweł napisał: dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy (8,6). To zrównanie Chrystusa z Bogiem można zauważyć także w innych prastarych tekstach zawartych w listach Pawłowych. Choć apostoł wierzył w istnienie ontyczne aniołów i szatana, to w tym przypadku, pisząc pod natchnieniem Bożym, ujął sedno prawdy w postaci syntezy teologicznej. Istnieje tylko Bóg. Reszta jest stworzeniem.

          Dalej odnosi się do pokarmów składanych w ofierze. Są one jedynie widocznym znakiem ludzkiej pobożności: A przecież pokarm nie przybliży nas do Boga (8,8). Kto posiada tę wiedzę może nie przejmować się zagadnieniem: jeść czy nie jeść mięsa ofiarnego? Prawo na to zezwala. Lecz nie wszyscy mają „wiedzę”. Niektórzy jeszcze do tej pory spożywają pokarmy bożkom złożone (8,7). Temat spożywania mięsa ofiarnego jest tylko pretekstem do przekazania istotnej sprawy: Jeśli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie gorszyć brata  (8,13). Ciężar problemu nie leży w jedzeniu, ale w tym, że jedząc można zgorszyć brata. On może nie mieć wiedzy takiej, jak my. Jego religia i spojrzenie na kult może się różnić od naszego, ale on w to wierzy i to trzeba uszanować. My, jako mądrzejsi, mamy obowiązek pochylać się nad „słabszym” (w sensie wiedzy). Przykładem takiego roztropnego zachowania może być starszy człowiek, którego z racji wieku nie obowiązuje post, a jednak powstrzymuje się on w poście publicznie spożywać dania mięsne. 

          W rozdziale dziewiątym Paweł wyraźnie pisze, że posługi kapłańskie są zawodem, jak każdy inny: Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię (9,14). Co prawda  apostoł głosił Ewangelię za darmo, niemniej przedstawia taką ewentualność. Jedynie od Filipian bez wahania przyjął zasiłki pieniężne, i to wielokrotnie. Był on wtedy w więzieniu.

          Trochę inaczej można odczytać słowa Jezusa w Ewangeliach: Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! (Mt 10,8–10;  5,17

Mk 6,7–12; Łk 9,1–6). Z tej perykopy wynika raczej, że to wierni powinni troszczyć się o sprawy doczesne głosicieli Słowa Bożego. Jak można mniemać, Paweł wyraźnie brał pod uwagę ludzką instytucję kościelną. Dla niego głoszenie Ewangelii było pasją, powołaniem, zadaniem, więc trudno mu było traktować swoją misję za zawód. Pisze nawet: ja z żadnego z tych praw nie skorzystałem. Piszę zaś to, nie żeby coś osiągnąć w ten sposób. Wolałbym raczej umrzeć niż… Nikt mię nie pozbawi mojej chluby.  Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!  Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam (9,15–19).

          Paweł starał się pokazać, że nie biorąc żadnej zapłaty za głoszenie Ewangelii, był niezależny od nikogo, poza Bogiem. Aby być wiarygodnym, sam zadaje sobie umartwienia, przez które wzmacnia swoje ciało i duszę: poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego (9,27).

          Jak wspomniałem, Paweł pozostał wierny tradycji starotestamentalnej. Potwierdza to przywołując dzieje Izraela: wszyscy też spożywali ten sam pokarm duchowy i pili ten sam duchowy napój (10,3–4; Wj 16,4.35; Pwt 8,3). Podobnie widać to w zdaniu: Lecz w większości z nich nie upodobał sobie Bóg; polegli bowiem na pustyni.  Stało się zaś to wszystko, by mogło posłużyć za przykład dla nas, abyśmy nie pożądali złego, tak jak oni pożądali (10,5–6). Z jednej strony pokazuje Boga karzącego, co oczywiście jest konsekwencją katechezy grozy, a z drugiej ujawnia prawdziwe zadanie biblijne: posłużyć za przykład dla nas. Niestety dalszym tekstem straszy Koryntian przykładową karą: padło ich jednego dnia dwadzieścia trzy tysiące (10,8);  Nie szemrajcie, jak niektórzy z nich szemrali i zostali wytraceni przez dokonującego zagłady (10,10).

          Warto skomentować zdanie: Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić  ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać (10,13). Nie bardzo podoba mi się konstrukcja tego przekazu. Wyrażenie „nie dozwoli”  sugeruje, że Bóg wpływa na naszą wolę, co nie może być prawdą. Również„zsyłanie pokus” jest poniżej wielkości majestatu Boga. Ta perykopa byłaby bliżej, gdyby została sformułowana: Wierny Bóg dał wam wolę i mądrość (sumienie) pokonywania wszelkich pokus, nawet największych, abyście mogli przetrwać.

          W rozdziale Wnioski praktyczne (10,14–33) Paweł wyjaśnia tajemnicę Eucharystii, Mistycznego Ciała i Krwi Chrystusa. Na tej perykopie można zbudować całą teologię Chrystologiczną. Apostoł ujawnia w ciągu logicznym, że ludzie z Chrystusem tworzą ten sam organizm (ciało). Owoce (Zbawienie) uzyskane przez Krew Chrystusa stają się udziałem ludzi: Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba (10,17). Zbawiciel jest jednym z nas. My należymy do Niego.

          Bóg jest jeden i nie można składać ofiar innym bożkom. Choć człowiekowi wszystko wolno, to Stwórca oczekuje od nas pełnego oddania. Nie należy zajmować się substancją ofiary, ale intencją: czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (10,31). Bóg nie żąda ofiary, ale jej oczekuje. Warto zacytować zdanie o bardzo ważnym przesłaniu: Jeżeli zaprosi was ktoś z niewierzących, a wy zgodzicie się przyjść, jedzcie wszystko, co wam podadzą, nie pytając o nic (10,27). Jeżeli pościsz w piątki – czyń to z całego serca, ale jeżeli jesteś u kogoś w gościnie i częstują cię w piątek mięsem – nie odmawiaj. Nikt nie dał ci prawa zasmucać gospodarza, który obdarzył cię tym, co uważał za najlepsze. Postem jest powstrzymywanie się nie tylko od potraw mięsnych, ale zachowanie wstrzemięźliwości od niesprawiedliwości, grzechów, zachcianek, łakoci, nałogów. Nie należy trzymać się kurczowo przepisów kultu. Gdy trzeba wybierać, ważniejszy jest bliźni i jego dobro. Nie wolno być zgorszeniem dla innych. U Boga wielkie zasługi będzie miał ten, kto zrezygnuje ze swych przynależnych mu praw, nie chcąc zwycięstwa osiąganego kosztem cudzej niedoli czy zgorszenia. Aby nie czynić zgorszenia z powodu nie płacenia daniny na potrzeby świątyni, Jezus nakazuje Pawłowi zapłacić podatek staterem (1/25 miny) wyciągniętym z pyszczka wyłowionej rybki.

          Paweł powtarza myśl: Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje (10,23). Słowa te brzmią jak refren hymnu o wolności człowieka, która jest największym darem Stwórcy. Nie polega ona na niepodporządkowaniu się np. prawu, ale na wolności wyboru. Szczytem wolności jest możliwość przyjęcia lub odrzucenia Boga. Odrzucenie Stwórcy nie jest powodem żadnych kar! Człowiek sam rezygnuje z nadzwyczajnych darów, jakie Ojciec Niebieski mu ofiarowuje. Odrzucenie Boga nie zawsze jest pychą człowieka, który uważa, że sam sobie poradzi. Czasem jest ono konsekwencją wychowania, niedoli, cierpień i niepowodzeń w życiu. Ateistom należy pomóc przez ofiarowanie im miłości, która nie jest z tego Świata. Gdy niewierzący przyjmie naszą miłość (zarazi się miłością), ona zakorzeni się w nim. Przez miłość pozna, że to, czego nie ma w sposób zmysłowy,  jednak istnieje.

          Rozdział jedenasty: Strój i nakrycie głowy kobiet (11,1–16; 1 Tm 2,9) jest dla współczesnych po prostu śmieszny (anachroniczny). Można powiedzieć: no cóż, taka była ówczesna mentalność i moda. W starożytnej grecko-rzymskiej i judejskiej społeczności kobietom nie wolno było pokazywać się w miejscach publicznych z odkrytą głową. Nie dotyczyło to jedynie niewolnic i nierządnic. Mnie jednak niepokoi jedna myśl. Dlaczego człowiek tak wykształcony i mądry, jakim był Paweł, nie znalazł w sobie dość siły umysłu, by porzucić te absurdalne obyczaje? W jego liście bowiem czytamy: Każdy mężczyzna, modląc się lub prorokując z nakrytą głową, hańbi swoją głowę. Każda zaś kobieta, modląc się lub prorokując z odkrytą głową, hańbi swoją głowę; wygląda bowiem tak, jakby była ogolona (11,4–5); Czy wypada, aby kobieta z odkrytą głową modliła się do Boga? (11,13); niech się przyozdabiają ze wstydliwością i umiarem, nie przesadnie zaplatanymi włosami albo złotem czy perłami, albo kosztownym strojem (1 Tm 2,9). Gorzej, bo apostoł dalszą dyskusję uważał za zbyteczną: Może ktoś uważa za właściwe spierać się nadal, my jednak nie jesteśmy takiego zdania, ani my, ani Kościoły Boże (11,16). Takim stwierdzeniem ukazuje się nam jako człowiek autokratyczny i bezkompromisowy. Przypomina mi to niestety postawę obecnych katechetów. Nie bardzo wiem, jak się ma krytyczna wypowiedź Pawła na temat długich męskich włosów: hańbą jest dla mężczyzny nosić długie włosy? (11,14). Powszechnie wiadomo przecież, że Jezus nosił długie włosy.

          W perykopie o Wieczerzy Pańskiej Paweł wyjaśnia, na czym polega Wieczerza Eucharystyczna. Nie ma ona nic wspólnego z pojęciem biesiadowania i spożywania pokarmów. Wieczerza Eucharystyczna jest ponownym przeżyciem Męki Pańskiej: Czyńcie to na moją pamiątkę (11,23). Wymaga więc przyjęcia właściwej postawy wiernych. Ranga spotkania jest ogromna. Wieczerza jest Święta. Paweł ukazuje tu Tradycję apostolską ustanowienia Eucharystii (11,23–25).

          Pisząc o charyzmatach Ducha Świętego apostoł wyjaśnia istotę Trójcy Świętej: Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch;  różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich (12,4–6). Każdy człowiek otrzymuje od Stwórcy różne dary: Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu,  innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce (12,8–11). Można postawić pytanie, na ile te dary są sprawiedliwe? Nie trzeba długo zastanawiać się nad odpowiedzią. Dary Boże, po ludzku, nie są sprawiedliwe. Niejeden chciałby mieć talenty innej osoby. Jaką miarą posługuje się Bóg? Z każdym nowym życiem wiąże On swoje plany i nadzieje. Każde życie jest zadane i przez to ma w sobie sens. Bóg wyposaża człowieka w te dary, które potrzebne są do spełnienia Jego zamierzeń. Człowiek musi odczytać zamysły Stwórcy, aby nie zmarnować obfitości otrzymanych darów. Nie zawsze Bóg jest zrozumiany. Talenty są marnowane. Trudno je mierzyć według ludzkiej sprawiedliwości. Gdy zrozumiemy na czym polega Miłosierdzie Boże, łatwiej nam będzie przyjąć  dary, które dostajemy. Miłosierdzie Boże jest irracjonalne. Otrzymujemy to, na co nie zasłużyliśmy. Cieszmy się więc tym, co od Stwórcy otrzymujemy za darmo. Dary i talenty są wyposażeniem człowieka w drodze do Zbawienia. Mają one wymiar skończony. Ważne jest, jak one zostaną przez nas wykorzystane. Cieszmy się z darów i talentów innych. Pewna zakonnica była pozbawiona wszelkich zdolności. Postanowiła być po prostu dobrą. Została świętą.

          Kościół przyrównywany jest do ciała ludzkiego, który składa się z członków. Jest on nadprzyrodzonym Ciałem Chrystusa, a ludzie Jego członkami niezależnie od statusu społecznego, godności, posiadanych darów i talentów. Wszyscy przed Bogiem jesteśmy równi. Należy jednak pamiętać, że mowa jest o Kościele Sakramentalnym, Duchowym. Kościół istnieje z powołania Bożego, ale składa się z ludzi, z całą ich niedoskonałością. Kościół Chrystusowy jest Święty. Kościół instytucjonalny jest grzeszny. Grzeszny, oznacza: materialny, cielesny, skończony, narażony na atrakcyjność zła, wady ludzkie, pożądania i nadzieje. Obecność Judasza w gronie Jezusa nie była przypadkowa. Stał się on m.in. ikoną późniejszych niepochlebnych postaci w kościele. Jak kiedyś Judasz, tak i teraz kościół instytucjonalny jest w takim samym stopniu narażony na grzechy ludzkie. Musi się on ciągle zmagać z pokusami. Podobnie, jak jego członkowie (oprócz Jezusa), winien się doskonalić i zmierzać do świętości. Grzeszność kościoła, jakiej na co dzień doświadczamy, niech nie będzie przedmiotem naszego potępienia, lecz troski. Kapłani są takimi samymi stworzeniami, jak my. Ważnym obowiązkiem jest czuwać nad naszym kościołem, umacniać go godną postawą, modlitwą i wiarą. Nie można jednak tego czynić zamiatając pod dywan jego grzechy. Należy mówić bolesną prawdę, używając słów pełnych troski i miłości.

          Hymn o miłości mówi o kwintesencji naszego bytowania. Miłość (agape) jest doskonałą relacją między Stwórcą a stworzeniem. Jest zasadą życia, motorem działania. Miłość łączy nas z Bogiem, ale też wzajemnie ze sobą. Przez miłość stajemy się jedną ludzką rodziną. Miłość nas uczłowiecza i czyni bytami niemal doskonałymi. Przez  Naturę Boską jesteśmy nieśmiertelni. Wszystko zawdzięczamy Bożej Miłości. Hymn o miłości jest przepiękną modlitwą i pieśnią. Pod względem literackim – arcydziełem.

          W hymnie jest ciekawa perykopa: Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko,  czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko.  Kiedy zaś stałem się mężem,  wyzbyłem się tego, co dziecięce (13,11). To wyraźne przyzwolenie na zmianę poglądów. Jest w tym naturalny bieg wydarzeń. Nie należy bać się podejmowania trudów wszelakiego poznania.

          Paweł przekazuje wiedzę na temat darów duchowych. Szczególnie podkreśla dar prorokowania. Ci,  którzy posiadają ten dar, mają wiedzę, która jest niedostępna dla ogółu. Wiedza transcendentna jest trudna do przełożenia na ludzki język. Trzeba więc mieć dar, aby w sposób zrozumiały mówić o sprawach Bożych. Dar języków jest dobry dla pogan, a nie dla wiernych.

          W rozdziale czternastym apostoł wraca do tematu kobiet: Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu (14,35). Tym zdaniem potwierdza niższy status kobiety względem mężczyzny. Powołuje się przy tym na Prawo obyczajowe ówczesnej epoki.

          Najczęściej uważa się niesłusznie, że Jezus zmartwychwstały zmartwychpowstał. To nie są określenia tożsame. Gdyby Jezus zmartwychpowstał, byłby odbierany zmysłowo. Tak się nie stało. Jezus Zmartwychwstały był widziany jedynie oczami duszy. Od tego momentu był Podmiotem wiary, a nie oglądu zmysłowego. Chrystus, po Zmartwychwstaniu, zwrócił uwagę Marii Magdalenie: noli me tangere (nie dotykaj mnie). Maria chciała się przywitać; prawdopodobnie pragnęła Jezusa z radości uściskać. On jednak zareagował słowami: Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca (J 20,17). Dotknięcie (zatrzymanie) byłoby formą badania zmysłowego, zdobywania wiedzy. Chrystus był już w ciele uwielbionym, chwalebnym. On należał już w całości do innej, niewidzialnejrzeczywistości. Jego ludzka misja skończyła się. Stał się jak Ojciec – Bogiem. Nastąpiła era wiary w Jezusa, a nie wiedzy.           Potwierdzeniem powyższej tezy są słowa Pawła w perykopie: później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie (15,6). Równocześnie w tylu miejscach Chrystus mógł być oglądany jedynie w sposób mistyczny. Aby rozpoznać Zmartwychwstałego, nie wystarczał rozum i doświadczenie fizyczne, zmysłowe. Warunkiem zobaczenia Jezusa była wiara. W wieczerniku nie każdy mógł zobaczyć Chrystusa. Ujrzenie Jezusa było identyczne z tym, jak dzisiaj doświadczamy Go w widzenia mistycznych.

cd. Paweł w …

          Paweł w jednym zdaniu ujął sentencję wiary chrześcijańskiej: A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara (15,14). Wzmacnia ją dalszym tekstem: Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania (15,19). Jak pisze, kolejnym dowodem zmartwychwstania Jezusa był chrzest za zmarłych: Jeżeli umarli w ogóle nie zmartwychwstają, to czemuż za nich chrzest przyjmują? (15,29). Jeżeli po przekroczeniu granicy śmierci nie ma niczego: ani zmartwychwstania, ani sądu, to bezsensem jest kierowanie się zasadami moralnymi. W takim wypadku należałoby czerpać z życia jedynie same przyjemności.

          Paweł dotyka również spraw eschatologicznych: Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy.  Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.  Wszystko bowiem rzucił pod stopy Jego(15,24–27). W tej perykopie Paweł tłumaczy rolę Jezusa. Ostatecznie wszystko przekaże Ojcu. Jego misja zostanie zakończona: aby Bóg był wszystkim we wszystkich (15,28).

          List kończy okrzyk: Maranà tha (Przyjdź, Panie Jezu 16,22), będący inwokacją w języku aramejskim, używaną podczas liturgii pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Jest zaproszeniem do uczty eucharystycznej.

51.3. List do Galatów (Ga)

          Prawdopodobnie List do Galatów został napisany w Efezie (lub w Macedonii) w latach 54–57. Trudno powiedzieć, czy powstał przed, czy po napisaniu Pierwszego Listu do Koryntian.

           Pozycja Pawła została zachwiana, gdy w gminie zaczęto powoływać się na przywódców Kościoła Piotra i Jakuba, którzy początkowo byli zwolennikami przestrzegania Prawa żydowskiego. Paweł gwałtownie zareagował na te fałszywe poglądy. Jego list jest przede wszystkim skierowany do Żydów.

          Paweł, apostoł  nie z ludzkiego ustanowienia czy zlecenia, lecz z ustanowienia Jezusa Chrystusa i Boga Ojca (1,1). Tym urzędowym stwierdzeniem przekazał kim jest i kto go powołał. Jego godność nie pochodzi od człowieka,  lecz od Boga. Za Ewangelią Pawła kryje się autorytet Boży.

           Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma (1,6–7).  Paweł broni tu jednej prawdziwej Ewangelii (innej Ewangelii nie ma), której treścią jest Jezus Chrystus. Podstawą są: przepowiadanie proroków Starego Testamentu oraz tzw. Ewangelia Pawłowa. Dobra Nowina nie jest jego wymysłem ani jej treść nie polega na własnych przemyśleniach i koncepcjach. Powołanie Pawła na apostoła przez Jezusa uprawnia go całkowicie i autorytatywnie do głoszenia Ewangelii Bożej. 

          Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście – niech będzie przeklęty(1,9); Przeklęty każdy, kto nie wypełnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonać Księga Prawa (3,10); na tym, który sieje między wami zamęt, zaciąży wyrok potępienia, kimkolwiek by on był  (5,10). Kto po takich słowach będzie miał odwagę podejść krytycznie do głoszonej Ewangelii lub sprzeciwić się Prawu? Tylko nieliczni. Reszta przyjmie wszystko z pokorą i  bojaźnią. Można odnieść wrażenie, że siłą Ewangelii nie jest głoszone Słowo, lecz strach przed potępieniem. Trudno się dziwić, że niektórzy władcy tego świata (błędnie rozumiejąc wersety biblijne) mieczem nawracali pogan.

          Paweł w głębokim przekonaniu pisze:  głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus (1,11–12). Tym samym stwierdza, że jego przekaz jest nauką objawioną. A Bóg jest mi świadkiem, że w tym, co tu do was piszę, nie kłamię (1,20).  Paweł ujawnia, że nie konsultował się z Piotrem czy Jakubem (filarami Kościoła): ani nie udając się do Jerozolimy, do tych, którzy apostołami stali się pierwej niż ja (1,17).

          Nauka objawiona nie była nauką literalną, lecz duchową. Wiedzę otrzymaną pod natchnieniem należało przetransponować na ludzki język. Z racji niedoskonałości człowieka, na naukę Pawłową należy patrzeć jak na jego wizję i obraz spraw Bożych. Na wiedzę natchnioną nałożyła się wiedza nabyta, która nie zawsze była pewna i prawdziwa. Być może wizję apostoła należy jeszcze lepiej odczytać, zinterpretować, rozłożyć na prostsze elementy pojęciowe.

          Jak sam twierdził, Bóg wybrał go, gdy był jeszcze w łonie matki. Ciekawe, dlaczego Bóg wybiera na swoich nazirejczyków dość podejrzane typy osobowościowe (Jakub, Judasz, Szaweł,…)? Prawdopodobnie są Mu potrzebni ludzie aktywni. Tylko ci bowiem mogą coś w życiu dokonać. Ludzie spokojni, ugodowi, grzeczni, pokorni mają inne walory. Świat mogą zmieniać tylko odważni, szaleńcy i niepokorni. Oni mogą też sprzeciwiać się utartym ścieżkom. Jak sam pisał, udał się do Piotra, aby przekazać mu swoją Ewangelię, pozyskaną na skutek otrzymanego objawienia (2,2). Po czternastu latach działalności misyjnej wśród pogan Paweł dokonuje konfrontacji z nauczaniem Piotra. Broni swojego stanowiska. Na znak wspólnoty i zgody, obaj podają sobie prawice (2,9). Paweł wywalczył odstąpienie od konieczności obrzezania nowych adeptów rodzącego się Kościoła. Obyczaj ten, praktykowany przez stulecia, stracił na znaczeniu: w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość (5,6; Rz 2,25–29). Nasuwa się tu refleksja, że wszystko jest względne, zależne od miejsca. Zatem zmienia się, nie jest ostateczne. Uważam więc, że takiej weryfikacji należy poddać np. dogmaty kościelne.

          Podczas nauczania w Antiochii, gdy odwiedzili go między innymi Piotr i Jakub, zrodził się konflikt. Jedni uważali, że ze względów religijnych nie wolno spożywać niektórych pokarmów. Inni zaś nie uznawali takich zakazów. Piotrowi brakowało rozeznania w tej sprawie. Trudno mu było całkowicie odejść od Prawa Mojżeszowego. Paweł natomiast zajął zdecydowane stanowisko i sprzeciwił się Piotrowi. Nie jest ważne, co kto spożywa, ale kim się jest.

          Perykopa: człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia (2,16) do dzisiaj budzi kontrowersje. Jak twierdzą niektórzy: Dobrymi uczynkami nie możemy kupić sobie Zbawienia. Problem Prawa właściwie jest kwestią dotyczącą Żydów. Zresztą tylko oni „usprawiedliwiali” się przez uczynki Prawa a nie poganie. Antyteza Pawłowa, że człowiek „nie usprawiedliwia się przez uczynki, lecz przez wiarę”  dotyczy głównie Żydów. Paweł próbuje ich przekonać, że Prawo uczynków straciło swoją wartość, bowiem doznało całkowitej odnowy w „Prawie Chrystusa”. Prawo uczynków zastępuje odtąd wiara. Gdyby wystarczyły nasze uczynki, to Ofiara Chrystusa byłaby zbyteczna. Z drugiej strony wiemy, że Bóg wszystko może i do zbawienia człowieka nie jest Mu potrzebny żaden Pomocnik.

          Można postawić pytanie: Czy Jezus sam nie wyreżyserował sobie scenariusza Ofiary, czy było to zamysłem Boga-Ojca? Czy śmierć Jezusa była jedynym sposobem do przywrócenia pierwotnej relacji z Bogiem? Dzisiaj prowadzone są na ten temat gorące dysputy. Czy Ukrzyżowanie zostało sprowokowane przez ludzi, a nie przez Boga? Może Ofiara Krzyża ma tylko wymiar dydaktyczny: każdy kto krzywdzi niewinnego, zamierza się na samego Boga i każde zło, które spada na człowieka, spada także na Boga?

          Pewną odpowiedzią na postawione pytania jest werset z Listu do Hebrajczyków: Oto idę, abym spełniał wolę Twoją (Hbr 10,9). Nie ma tu jednak mowy o Ofierze Śmierci. Śledząc dalszy tekst, można odczytać, że Bóg pragnie, aby Jezus pokazał nam, jak bardzo Stwórca miłuje swój lud. Każda cena jest warta ocalenia i zbawienia. Jezus odczuwał lęk przed śmiercią, ale modlił się do Ojca słowami: nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie (Łk 22,42); Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja! (Mt 26,42); Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]! (Mk 14,36). Miłość kosztuje. Kto kocha może oddać swoje życie za drugiego człowieka. Krzyż towarzyszy nam od początku życia. Każdy niesie go sam. Jeżeli nasz krzyż ofiarujemy Bogu, wtedy łączymy go z Krzyżem Jezusa. W przeciwnym razie jest on tylko narzędziem naszych zmagań i tortur. Paweł autoryzuje powyższe stwierdzenie słowami: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża (2,19). Jeżeli Ofiara Jezusa nie była kluczem do naszego bezpośredniego zbawienia to przez swój Krzyż Chrystus pokazał nam do niego drogę.    

          Zbawienie jest więc darem wynikającym z miłości Boga za naszą wiarę. Czy zatem uczynki są nieważne? Oczywiście, że nie. One są istotne. Uczynki pośrednio wynikają z naszego stosunku do Boga, a więc z wiary: W czynieniu dobra nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy. A zatem, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze (6,9–10). Dobre uczynki winny wypływać z serca, z dobrej intencji, z chęci pomocy drugiemu człowiekowi i z miłości do bliźniego, nie zaś z błędnego przeświadczenia, jakoby można było zasłużyć sobie nimi na nagrodę w Niebie. Łaska Zbawienia jest darem, a nie towarem, który można kupić za uczynione dobro: Jeżeli zaś dzięki łasce, to już nie ze względu na uczynki, bo inaczej łaska nie byłaby już łaską (Rz 11,5). Idealnym przykładem bezgranicznej wiary w Ojca Niebieskiego była postawa Abrahama, który miał złożyć w ofierze własnego syna: I dlatego tylko ci, którzy polegają na wierze, mają uczestnictwo w błogosławieństwie wraz z Abrahamem, który dał posłuch wierze (3,9).

          Jezus łamał Prawo zwyczajowe. Paweł był tego świadomy. Prawo nie opiera się na wierze, lecz [mówi]: Kto wypełnia przepisy, dzięki nim żyć będzie (3,12). Stare Prawo jest negowane. Owszem, wskazuje na to co dobre, a co złe, chroni tym samym od grzechu. Jego skuteczność jest jednak ograniczona. Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił (3,13). Na cóż więc Prawo? Zostało ono dodane ze względu na wykroczenia aż do przyjścia Potomka, któremu udzielono obietnicy (3,19).

          W Liście do Galatów poruszony jest wątek naszego statusu względem Chrystusa: Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi – w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie. Jeżeli zaś należycie do Chrystusa, to jesteście też potomstwem Abrahama i zgodnie z obietnicą – dziedzicami (3,26–29). Eschatologicznie nie jest ważna płeć. W transcendencji nie ma rozróżnienia na płeć. Tak było na początku, tak będzie w wieczności. Płeć jest potrzebna do spełnienia zadania prokreacji. To jest oczywiście ważne. Poprzez Chrystusa jesteśmy dziećmi Bożymi i w związku z tym – dziedzicami. Zgłębiając tę tajemnicę dochodzi się do niezwykłego stwierdzenia, że człowiek jest bytem niemal doskonałym (tematyka mojej czwartej książki). Mając zagwarantowaną wieczność, stajemy się jak bogowie – niezniszczalni. 

          Paweł utożsamia Ducha Bożego z Duchem Chrystusa: Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! (4,6). Działanie Ducha Świętego interpretuje chrystologicznie. Pan zaś jest Duchem, a gdzie jest Duch Pański – tam wolność. My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu (2 Kor 3,17–18). Chrystus udziela się wiernym skutecznie w taki sposób, że staje się Duchem ożywiającym. Ktokolwiek zwraca się do Jezusa, czyni to za sprawą Ducha Świętego.

          Warto zwrócić uwagę na zdanie: Wydarzenia te mają jeszcze sens alegoryczny (4,24). Tym zdaniem Paweł potwierdza fakt istnienia w Piśmie świętym rodzajów literackich jakimi są metafora, alegoria, przypowieść. To jest ważne z punktu widzenia egzegezy, stąd Biblia jest przedmiotem ciągłego odczytywania.

          Ze względu na piękno przekazu zacytuję perykopę: Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego.  A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli (5,13–15).

          Dopiero poprzez Chrystusa Izrael zostaje całkowicie dowartościowany jako Izrael Boży: Bo ani obrzezanie nic nie znaczy ani nieobrzezanie, tylko nowe stworzenie. Na wszystkich tych, którzy się tej zasady trzymać będą, i na Izraela Bożego [niech zstąpi] pokój i miłosierdzie!(6,15–16; por. 1 Kor 7,19; 2 Kor 5,17).

 

51.2. Drugi List do Tesaloniczan (2 Tes)

          Drugi List do Tesaloniczan napisany został w kilka miesięcy po pierwszym, ok. roku 51.

          Do apostoła dotarły niepokojące wieści, że Tesaloniczanie błędnie odczytują ponowne przyjście Jezusa na ziemię. Pojawiły się fałszywe listy oraz słowa przypisywane Pawłowi. Zagadnienie paruzji nie było jasno przedstawione w Pierwszym Liście do Tesaloniczan (zwłaszcza w 1 Tes 4,13–18). Mieszkańcy Tesaloniki zaniedbywali codzienne obowiązki, oczekując rychłego nadejścia końca świata. Wierzyli w bliskość paruzji i, nie widząc żadnego sensu w pracy, popadli niemal w zupełną bezczynność.  Paweł ponownie zajął stanowisko w tej sprawie, jednak tym razem w sposób bardziej zdecydowany. Jak pisał, najpierw winny nadejść pewne znaki, które jeszcze nie pojawiły się.

                  Przekaz o aniołach i wizja kary w płomiennym ogniu świadczy o starotestamentalnej mentalności apostoła: (…) z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi  w płomienistym ogniu, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego(1,7–9). Bóg powołał Pawła, ale pozwolił mu działać według własnej woli i wizji. Być może Prawda (w tym historiograficzna) nie mogła być wówczas głoszona otwarcie i wprost. Ludzie nie byli jeszcze przygotowani na mądrość tego świata. Ostatnie zdanie powyższego cytatuzgodne jest z moim rozumieniem piekła, jako „miejsca duchowego”  odległego od oblicza Pańskiego. Pojęcia „odwetu”, „kary”, „zagłady” są ludzkim pojmowaniem sprawiedliwości. Jak głoszę: Bóg nikogo nie karze. Człowiek sam pozbawia się owoców łaski, które ofiarowuje mu Ojciec Niebieski.

          Paweł uzależnia paruzję od poprzedzających jąwydarzeń, jakie mają mieć miejsce. Najpierw ma nadejść okres panowania antychrysta – człowieka grzechu (tajemnica bezbożności). Tłumaczenie to było albo proroctwem, albo sprytnym wybiegiem, mającym na celu wyciszenie niepokojów. Słowa „antychryst” użył Jan Ewangelista:  Któż zaś jest kłamcą, jeśli nie ten, kto zaprzecza, że Jezus jest Mesjaszem? Ten właśnie jest Antychrystem, który nie uznaje Ojca i Syna (1 J 2,22).Jestem zwolennikiem drugiego wytłumaczenia. Pierwsze stało się inspiracją dla przyszłych fałszywych proroków. Do dnia dzisiejszego antychryst jest oczekiwany. Niektórzy dopatrywali się go w Neronie, Fryderyku Barbarossie, Hitlerze, Stalinie, czy w antypapieżach. Temat antychrysta był przedmiotem rekolekcji wielkopostnych wygłoszonych przez kardynała Giacomo Biffi dla papieża Benedykta XVI.

          W drugim rozdziale Paweł pouczał: bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu (2,15). Nośnikami Prawdy są Pismo Święte oraz Tradycja.

          Nie w każdym liście wypowiedzi Pawła są jednakowe: Jeżeli ktoś nie posłucha słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie obcujcie z nim, aby się zawstydził.  A nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata go napominajcie! (3,14–15). W tym przypadku wypowiedź jest łagodna i przepełniona duchem braterskiej miłości. W innych listach apostoł zajmuje stanowisko srogiego sędziego. Straszy karami i potępieniem  (Ga 1,9; 3,10; 5,10).

 

 

 

 

 

51.1. Pierwszy List do Tesaloniczan (1 Tes)

51.1. Pierwszy List do Tesaloniczan (1 Tes)

 

 

          Pierwszy List do Tesaloniczan uważa się za najstarszy dokument chrześcijański, adresowany do gminy w Tesalonice.   Miasto Tesalonika było stolicą rzymskiej prowincji Macedonii. Na mocy specjalnego przywileju Augusta stało się miastem wolnym, ośrodkiem handlowym, z ludnością kosmopolityczną. Paweł odwiedził je podczas swej drugiej podróży misyjnej. Kościół w Tesalonice składał się przeważnie z pogan. Być może Pierwszy List do Tesaloniczan był pierwszym pismem Nowego Testamentu. Napisany został bowiem już po 20 latach od zmartwychwstania Chrystusa, około 50–52 roku. List pokazuje pierwotne studium teologii Pawła. Ewangelię głosi się jeszcze ustnie i nikomu nie przychodzi  na razie na myśl układać ją w książkę.

          Paweł tłumaczy się niemożnością przyjazdu: Dlatego chcieliśmy przybyć do was, zwłaszcza ja, Paweł, jeden raz i drugi, ale przeszkodził nam szatan (2,18); czy przypadkiem nie zwiódł was kusiciel (3,5). Wymienienie „szatana” (czy też zamiennie „kusiciela”) mogło wynikać z dwóch powodów: albo z wiary Pawła w jego istnienie (co oznaczałoby, że pozostał wierny tradycji starotestamentalnej), albo dla zobrazowania zła za pomocą figury literackiej, jako przeszkody, która uniemożliwiła realizację zamierzeń apostolskich.

          Paweł używa w tekście formy „my”, co nie jest oznaką pluralis maiestatis, lecz wyrazem solidarności ze wspólnotą.

          Apostoł nawołuje, by utrzymać ciało w czystości, ponieważ Bóg powołał człowieka do świętości. Bo do świętości Bóg powołał człowieka. Zachęca do doskonałego życia, spełniania obowiązków i co ważne, do zachowywania szlachetności wobec innowierców: Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty,  aby każdy umiał utrzymywać ciało własne w świętości i we czci,  a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie (4,3–5). Przez słowo „rozpusta” miał na myśli rozwiązłość w życiu seksualnym. Paweł zachęca do życia w czystości, do wzrastania w miłości oraz do pracy z godnością i zaangażowaniem. Do adresatów zwraca się z wielką nadzieją i szczególnym pragnieniem, by okazali się święci i bez zarzutu w dniu przyjścia Pana.

          W liście użył sformułowania:  Bóg jest mścicielem tego wszystkiego (4,6). Określenie Stwórcy jako mściciela jest kompletnym nieporozumieniem. Wskazuje jednak, że Paweł był fundamentalnym wyznawcą Tory i literalnego określenia przymiotów Boga. Podobnie przez użycie słowa „archanioł” w perykopie:  Sam bowiem Pan zstąpi z nieba na hasło i na głos archanioła, i na dźwięk trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi (4,16) apostoł sugeruje, że w świecie duchowym występuje hierarchia aniołów. Niestety katecheza starotestamentalna będzie się jeszcze ciągnąć przez stulecia.

          Wyjątkowość katechezy, w tamtych niezwykłych czasach, wywoływała u wiernych przekonanie, że ponowne przyjście Chrystusa (paruzja) nastąpi lada moment (dzień Pański). Paweł niejednokrotnie musiał wyjaśniać, że owszem, fakt ten będzie miał miejsce, ale o czasie paruzji nikt nie wie: Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec (Mt 24,36). Proponuje wiernym radosną i aktywną czujność, aby trwali w codziennym oddaniu i świętości. Roztropnie jest bowiem być przygotowanym na tę ewentualność: dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy (5,2). Jednocześnie apostoł pociesza wyjaśniając, na czym polega prawdziwa nadzieja chrześcijańska: ci, którzy zmarli w Chrystusie, są z Nim zjednoczeni i podlegają Jego odkupieńczemu działaniu. Zbawiciel przyjmuje ich zatem do nowego życia. Gdy zaś ponownie przyjdzie, wskrzesi ich, aby byli razem z Nim z ciałem i duszą. Ci, którzy zostaną zaskoczeni nie będą mieli żadnej przewagi nad tymi, którzy wcześniej umarli. Zmartwychwstanie poprzedzi definitywne spotkanie wszystkich z Chrystusem. W swoim pouczeniu Paweł stara się zarówno ustrzec Tesaloniczan przed niepokojem, jak i powstrzymać ich nadmierny entuzjazm.

          Ciekawym zdaniem jest: Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie!  Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła (5,21–22). To przyzwolenie jest pozorne. Każde odstępstwo od oficjalnej katechezy groziło potępieniem.

          Paweł, prosząc o modlitwę, tym samym uważa, że ma ona w sobie skuteczną moc na odwrócenie kolei losów. Potwierdza możliwość otrzymania darmowych darów od Boga na skutek cudzego wstawiennictwa. W tym mieści się miłość (agape) bliźniego oraz miłosierdzie Boże.

          List kończy się nawoływaniem do ładu społecznego i godnego życia: Między sobą zachowujcie pokój!  Prosimy was, bracia, upominajcie niekarnych, pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi! Uważajcie, aby nikt nie odpłacał złem za złe, zawsze usiłujcie czynić dobrze sobie nawzajem i wobec wszystkich!  Zawsze się radujcie,  nieustannie się módlcie!  W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.  Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie!  Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie! Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła (5,13–22).

51. Powołanie Pawła

          W Pierwszym Liście do Koryntian czytamy: Paweł, z woli Bożej powołany na apostoła Jezusa Chrystusa (1 Kor 1,1) oraz w Liście do Galatów: Paweł, apostoł  nie z ludzkiego ustanowienia czy zlecenia, lecz z ustanowienia Jezusa Chrystusa i Boga Ojca (Ga 1,1). Paweł ukazuje w nich pełną świadomość swojego powołania przez Boga. Uważa się za apostoła, bo widział Jezusa (1 Kor 9,1). Przez  głoszony uniwersalizm w swojej nauce można Pawła nazwać wielkim humanistą swojej epoki.

          W jego pismach czytamy: Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię (1 Kor 1,17). Oczywiście nie chodzi tu o pomniejszanie znaczenia chrztu, ale podkreślenie roli i powołania Pawła. Miał on głosić Ewangelię – Dobrą Nowinę. Cytowane słowa pokazują determinację apostoła. On wie co ma czynić i do czego został powołany. Jak będzie można zauważyć, Paweł był pewny siebie i tego, co czynił. Mówił wprost: Proszę was przeto, bądźcie naśladowcami moimi! (1 Kor 4,16; 11,1); Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja (1 Kor 7,7); jako ten, który – wskutek doznanego od Pana miłosierdzia – godzien jest, aby mu wierzono (1 Kor 7,25); A wydaje mi się, że ja też mam Ducha Bożego (1 Kor 7,41). Uważał, że jest naśladowcą Chrystusa (1 Kor 11,1).  Angażował się całkowicie w to, co czynił. Jego pewność siebie działała na słuchaczy. Swoją postawą wzbudzał zaufanie. Nie znaczyła ona, że był człowiekiem butnym. On znał swoje miejsce i możliwości. W sercu był człowiekiem niesamowicie skromnym i w pełni oddanym Jezusowi. W zestawieniu głoszenia Ewangelii z udzielaniem chrztu, odczytuję pewną hierarchię ważności działania. Każdy jest powołany do czegoś innego: każdy [też] według własnego trudu otrzyma należną mu zapłatę (1 Kor 3,8).

          Listy stały się formą dopełniania i utrwalania na piśmie ewangelizacji rozpoczętej ustnie. Ta nowa metoda działalności apostolskiej była ważna i skuteczna, dlatego też Paweł pisał nawet w przededniu swej męczeńskiej śmierci.          

          Listy Pawłowe są przepełnione chrystologią. Można przyjąć, że stanowią rozwinięcie, komentarz Ewangelii. Paweł podejmuje wątki ewangeliczne, tłumaczy  je i interpretuje. Nie zawierają one systematycznego wykładu  doktryny, ale prezentują żywy obraz wiary  oraz życia wspólnot chrześcijańskich, powstałych po roku 50. Paweł nie jest zainteresowany poszczególnym człowiekiem. Osobę ludzką rozpatruje na tle historiozbawczym narodu izraelskiego. Myśli wspólnotowo (całościowo, społecznie) i jest przesiąknięty uniwersalizmem zbawczym Jezusa Chrystusa. Pozostał  jednak w przestrzeni starotestamentalnej katechezy, która opierała się na tradycji i na powadze przodków. Aniołowie i szatan byli dla niego bytami ontycznie istniejącymi (Kol 1,16). Dlatego chcieliśmy przybyć do was, zwłaszcza ja, Paweł, jeden raz i drugi, ale przeszkodził nam szatan (1 Tes 2,18). Pogląd ten był bardzo mocno rozpowszechniony w środowisku żydowskim (w książce Wiara rozumna tłumaczę pojęcie szatana, jako „atrakcyjność zła”). Starotestamentowego Adama i Ewę odbierał literalnie (1 Tm 2,13–14). Często powtarzał: Zgodnie z tym, co napisane  (Rz 2,24). Był zwolennikiem twardego prawa żydowskiego, w tym karania grzeszników i usuwania ich ze społeczności: Z takim nawet nie siadajcie wspólnie do posiłku (1 Kor 5,11).

          Paweł opierał swoją chrystologię na Starym Testamencie, ale i Tradycja była zasadniczym fundamentem jego teologii i misji apostolskiej. Sam doświadczył wizualnie (choć nie jest to takie pewne) Chrystusa pod Damaszkiem. W listach elastycznie posługuje się Starym Testamentem. Ma świadomość, że nie wszystko można przenieść w sposób dosłowny. Dopiero wiara w Chrystusa daje właściwy klucz do odczytania Starego Przymierza.

          Paweł pięknie przemawiał i nauczał. Jego listy są odbiciem realnych i aktualnych sytuacji geopolitycznych i obyczajowych, które dziś mogą nas śmieszyć. Do różnych spraw (takich jak ubiór,  prawa kobiet, niewolnictwo) należy mieć dystans i przyjmować je ze zrozumieniem epoki, w jakiej przyszło mu żyć. Paweł był autokratyczny i bezkompromisowy. Nie miał łatwego charakteru. Był surowy dla siebie i innych (Tt 1,13). Niejednokrotnie pewny siebie. Potrafił sprzeciwić się nawet Piotrowi: Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył (Ga 2,11). Znał też swoje zdolności: mówię językami lepiej od was wszystkich(1 Kor 14,18). 

          Najtrudniejsze było tłumaczenie Dobrej Nowiny na bazie bolesnej śmierci Jezusa. Ta nowina była trudna do przekazania i przyjęcia przez wiernych. Pisma ukazują Pawła jako człowieka praktycznego. Nawet ze sporów Koryntian potrafił odnieść korzyść. Jak pisał w czasie rozdarć i awantur można było zorientować się, kto był kim, wypróbowany czy niepewny (1 Kor 11,19).

          Paweł miał świadomość trudów własnej misji oraz innych apostołów:Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych. Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom;  my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy  (1 Kor 4,9–10).

          Apostoł był wielokrotnie więziony. Prawdopodobnie na jego ciele znajdowało się wiele blizn z ran poniesionych w czasie wypraw misyjnych. Niejednokrotnie on i jego towarzysze byli obiektami zniewagi (1 Tes 2,2), rękoczynów i chłosty. Nie chciałbym bowiem, bracia, byście nie wiedzieli o udręce doznanej przez nas w Azji; jak do ostateczności i ponad siły byliśmy doświadczani, tak iż zwątpiliśmy, czy uda się nam wyjść cało z życiem (2 Kor 1,8); Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci;  w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości(2 Kor 11,24–27).Paweł pisze też o posiadaniu tajemniczego znamienia przynależności do Jezusa (Ga 6,17). Trudno jednak osądzić, czy były to stygmaty tego rodzaju, co spotykane u późniejszych świętych.

          Listy pokazują, że Paweł był głosicielem wypracowanej katechezy starotestamentalnej, którą niejednokrotnie w tej książce podważam. Sam Paweł przyznaje: bo w prostocie serca i szczerości wobec Boga, a nie według mądrościdoczesnej, lecz według łaski Bożej postępowaliśmy na świecie, szczególnie względem was.  Nie piszemy wam bowiem czegoś innego niż to, coście czytali i coście zrozumieli (2 Kor 1,12). Szczególnie kwestionuję perykopy mówiące o potępieniu, zatraceniu i śmierci (2 Kor 2,15) tych, którzy z danej przez Boga wolnej woli, odwracają się od Niego. Jak uzasadniam, nie po to Bóg dał człowiekowi wolną wolę, aby wyciągać karzące konsekwencje.                                              

 

50. Tło historyczno-geograficzne chrześcijaństwa

          Historia Jezusa, apostołów (w tym Pawła), ewangelistów rozgrywała się głównie w I wieku  na terenie Cesarstwa Rzymskiego, które zajmowało wówczas cały basen śródziemnomorski. Cesarstwem tym władali cesarze: Tyberiusz (14–37), Kaligula (37–41), Klaudiusz (41–54), Neron (54–68), Galba, Othon, Witeliusz (68), Wespazjan (69–79), Tytus (79–81), Domicjan (81–96), Nerwa (96–98), Trajan (98–117). Cesarstwo politycznie rzymskie miało kulturę grecką. Greka była wtedy językiem międzynarodowym. Palestyna – kraj Jezusa i miejsce, skąd wywodzi się kościół pierwotny – należała do cesarskiej prowincji Syrii.

          Poprzez wydarzenia historyczne wielu Żydów (Judeochrześcijan) rozproszyło się po Cesarstwie Rzymskim oraz w pobliskich królestwach Wschodu. Zachowywali jednak między sobą więź narodową i religijną. Jerozolimę uważali za swą prawdziwą ojczyznę oraz jedyny ośrodek kultu (judeochrześcijański Kościół jerozolimski).                  

          Kościół powołał Chrystus. Jest On Sakramentem samego Boga (widzialnym znakiem niewidzialnej Łaski). Po religijnym, nadprzyrodzonym zesłaniu Ducha Świętego apostołowie rozpoczęli głoszenie Ewangelii. Okoliczności ich przepowiadania wskazują na urzędowy charakter posłannictwa.   Początkowo wielu Żydów przyjęło nową naukę stając się uczniami Chrystusa (Judeochrześcijanie). Narodziły się pierwsze kościoły chrześcijańskie w łonie judaizmu, które wkrótce otworzyły się także dla pogan. Początkowo Kościół  uważany był za jedną z sekt żydowskich. W owym czasie współistniało wiele  związków wyznaniowych. Od 6 roku po narodzeniu Chrystusa arcykapłani należeli do rodu Setego. Od 30 roku głową rodu był Annasz, a urzędującym arcykapłanem Kajfasz. Saduceusze tworzyli partię, zarówno polityczną, jak i religijną, związaną z kapłańskim ideałem, której centrum była Świątynia. Byli oni przeciwnikami wszelkich nowinek religijnych (Dz 4,2), w tym rodzącego się mesjanizmu. Początkowo faryzeusze okazywali Hebrajczykom wyrozumiałość, natomiast wobec hellenistów byli wrogo nastawieni. Helleniści stanowili mały odłam Żydów z diaspory, których językiem codziennym była greka. Grupa ta osiedliła się w Jerozolimie, a o jej działalności informują Dzieje Apostolskie. Jej zwierzchnikiem był Św. Szczepan. Działalność hellenistów była pierwszym krokiem do autonomii chrześcijaństwa. Charakterystyczne dla ich stanowiska było radykalne potępienie świątyni jerozolimskiej, którą uważali za dzieło bałwochwalstwa, sprzeczne z wolą Boga i z prawdziwym Prawem Mojżeszowym. Grupa ta, wraz ze Św. Szczepanem, uznała, że powtórnie przychodzący Jezus potępi tę fałszywą świątynię i odrodzi w ten sposób judaizm w jego pierwotnej czystości. Kolejny krok w odłączeniu się od judaizmu uczynił Św. Paweł (Wikipedia). Esseńczycy byli jednym z żydowskich stronnictw religijnych. Stanowili środowisko zamknięte. Jest wielce prawdopodobne, że to oni byli pierwszymi konwertytami chrześcijańskimi. Zeloci to ugrupowanie polityczno-religijne w rzymskiej Palestynie. Stawiali sobie za cel walkę z Rzymianami oraz Żydami, którzy kolaborowali z okupantem. Stronnictwo uformowało się w północnej Galilei. Na jego czele stał Ezechiasz (prawdopodobnie był ojcem Judy Galilejczyka, zm. w 47 r. przed Chr.)  i jego synowie. Zeloci byli zdania, że poddanie się niewoli oznacza zaparcie się Boga – jedynego Pana. Wierzyli również, że przez walkę przyspieszą przyjście Mesjasza. Zeloci pierwszy raz zbuntowali się w 6 roku pod przywództwem Judy Galilejczyka, wystąpiwszy przeciw rzymskiemu spisowi ludności przeprowadzanemu przez Kwiryniusza (namiestnika Syrii), który stłumił to powstanie. Sykariusze byli fanatycznym odłamem zelotów. Gmina qumrańska była osadą zamieszkałą przez żydowską wspólnotę religijną. Prozelici to poganie, którzy przeszli na judaizm (Dz 2,11; 6,5). Ponadto byli jeszcze  samarytanie, herodianie, merysi, genisi, jordańskie sekty chrzcielne, magowie i inni.

          Przed rokiem 41 kościół stworzył ramy organizacyjne. Kolegium prezbiterów przewodniczył Jakub Sprawiedliwy. Apostołowie byli świadkami zmartwychwstania i depozytariuszami pełni władzy. Piotr występował jako ich zwierzchnik.

          Przez następne lata  chrześcijaństwo rozprzestrzeniło się poza Jerozolimę: po całej ziemi rozlegał głos boskich ewangelistów i apostołów po krańce ziemi ich słowa (HE II, 3,1) w zachodnim świecie pogańskim oraz wschodnim.

          Kiedy Jezus miał ok. 12–14 lat, w słynnym ośrodku naukowym Tarsie (obecnie Tarsus) w Cylicji, w diasporze, w żydowskiej rodzinie, w latach 5–10 ówczesnej epoki, urodził się Szaweł (Szaweł jest imieniem hebrajskim, Paweł łacińskim).  W ósmym dniu został obrzezany (Flp 2,5). Jego rodzice mieli obywatelstwo rzymskie, w owym czasie rzadko przyznawane cudzoziemcom. Ojciec był faryzeuszem (Flp 2,5) z pokolenia Beniamina (Rz 11,1). Rodzice pochodzili z Giskali (współczesny Jish) w Galilei (według Hieronima ze Strydonu). Szaweł był typowym Żydem, a zarazem człowiekiem wykształconym, nasiąkniętym wpływem kultury greckiej.  Znał języki: aramejski i grecki. W Jerozolimie kształcił się u samego Gamaliela Starszego, otwartego na nowe poglądy. Choć posługiwał się z łatwością greką, myślał kategoriami aramejskimi. Z zawodu był tkaczem płacht namiotowych.

          Jego przekonania były ortodoksyjnie faryzejskie. Bronił żarliwie wiary swoich przodków: byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków (Ga 1,14). Przyjął ją bezkrytycznie i w pełnym zaufaniu do głoszonego słowa. Tora była podstawową wykładnią jego wiary.  Jak większość Żydów był przeciwnikiem Jezusa i czynnym prześladowcą chrześcijan. Wiedział, że wyznają nie tylko Jezusa ukrzyżowanego, lecz także zmartwychwstałego, a tego nie mógł pojąć. Ok. 34 roku uczestniczył w ukamienowaniu pierwszego Chrześcijanina Szczepana: Szaweł zaś zgadzał się na zabicie go  (Dz 8,1); A Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety, i wtrącał do więzienia  (Dz 8,3). Jego aktywność wynikała z temperamentu, odwagi oraz z przeświadczenia, że tak należy czynić.

           Ok. 36 roku udał się do Damaszku z nakazem aresztowania zwolenników nowej fali religijnej:  Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł  (Dz 9,1–2).  Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” „Kto jesteś Panie?” – powiedział. A On: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić”. Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił (Dz 9,3–9).

          Paweł przeżył wstrząs. Zdarzenie pod Damaszkiem, mimo, że było natury mistycznej, dla niego było najzupełniej realne. Dla nas, po ludzku nie do wytłumaczenia.  Gwałtowność zdarzenia oraz widoczne zjawiska towarzyszące świadczą o prawdziwości ukazania się Jezusa. Paweł na jakiś czas stracił wzrok. Być może Bóg dał mu ten fizyczny znak swojej interwencji, aby uwiarygodnić swoje objawienie. Gdy ochłonął, zerwał radykalnie z dotychczasowym życiem i zaczął głosić, że Jezus jest Synem Bożym. Żarliwość prześladowcy zamieniła się w żarliwość obrońcy Jezusa. Taki nagły zwrot początkowo budził względem niego niedowierzanie i nieufność.

          Paweł przyjął chrzest z rąk ucznia Ananiasza: W Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz (Dz 9,10). W synagogach zaczął głosić, że Jezus jest Mesjaszem. Uznawał się za apostoła, świadka Chrystusa zmartwychwstałego, który powierzył mu misję ewangelizowania narodów. Wierni nie bardzo mu ufali. Niektórzy chcieli go zgładzić. Niejednokrotnie ratował się ucieczką. Teraz on był prześladowany. Dopiero po kilku latach nastąpiło jego spotkanie z apostołami: Piotrem i Jakubem. W Jerozolimie też było niebezpiecznie. Udał się w swoje rodzinne strony. W Cylicji i Syrii spędził kilka lat. Ok. 43/44 roku Barnaba ściągnął go do Antiochi nad Orontesem gdzie pracował. Barnaba był lewitą. Urodził się na Cyprze. Szybko związał się ze wspólnotą chrześcijańską.  Barnaba i Paweł dokonali pierwszej wielkiej wyprawy apostolskiej, podczas której przyjęli do Kościoła wielką liczbę pogan. Między Barnabą a Pawłem nawiązała się szczera, pełna szacunku przyjaźń.

          Jezus-Żyd był Odkupicielem ludzi. Żydzi jednak, poza nielicznymi nie przyjęli Go. Chcąc nie chcąc, stali się powodem otwarcia bram poganom. Należy mieć wiarę, że święty zaczyn (a co za tym idzie i ciasto), który był ich udziałem, przyniesie również i im owoce. Być może, ich zatwardziałość leży w koncepcji tajemniczego planu Bożego. W pewnym czasie Miłosierdzie Boże rozleje się na cały świat.

          Od samego początku Paweł był wyrazicielem uniwersalizmu przesłania Jezusowego. Głosił Chrystusa wszystkim narodom, w tym również poganom: Albowiem u Boga nie ma względu na osobę (Rz 2,11). Tym samym ubogacił doktrynę wczesnochrześcijańską o nowe spojrzenie.

          Początkowo Paweł rozpoczyna swoją działalność w państwie Nabatejczyków oraz w Cylicji, mniej więcej w latach od 32/34 do 40. Po trzech latach spotkał się z przedstawicielami macierzystego Kościoła w Jerozolimie.

          Apostoł odbył trzy podróże misyjne. Z podróży tych powstały pisma, narzędzie jego apostolskiej działalności. Nie wszystkie się zachowały. Z trzynastu zachowanych listów 7 uważa się za pewne autorstwa Pawła.

 

49. Początki chrześcijaństwa

          Jezusa cielesnego już nie ma. Pozostała jakaś niesamowita pustka. Wszystko co otaczało apostołów wydało się dziwne, nienaturalne. Jeszcze nie ochłonęli. Spotykali się i wspólnie modlili. Wśród nich była matka Jezusa Maryja. Mistrz ich odszedł. Cały czas przypominali sobie Jezusa. Co On do nich mówił. Na nowo próbowali zrozumieć sens Jego słów. Napełnieni Duchem Świętym powoli próbowali się odnaleźć. Jezus dał im misję do spełnienia: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem (Mt 28,19–20); Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! (Mk 16,15).Do Piotra powiedział: Paś baranki moje!  (J 21,15).        

          Piotrowi dane były instrukcje szczegółowe. Bóg chciał, aby on poprowadził założony kościół. Piotr uznał, że w liczbie 12 apostołów jest pewna symbolika. Pierwszą rzeczą było przyjęcie do grona apostołów osobę, która zastąpi wacat po Judaszu. Rzucali losy. Wybór padł na Macieja.

          Od samego początku widać wyraźnie, że zdarzenia nabierają już tylko ludzkiego charakteru. To ważne. Należy zdać sobie sprawę, że kościół pozostał w ludzkich rękach. Tym samym będzie się tworzył i organizował kościół instytucjonalny. Od samego początku trzeba będzie rozdzielać, co jest z porządku ludzkiego, a co boskiego. Kto nie bierze tego pod uwagę pozostanie w atmosferze ezoteryzmu (wiedzy tajemnej). I tak się stało. Bardzo szybko pojawiła się gnoza (gnostycyzm), która będzie miała swoich zwolenników i adeptów. Pojawi się magia. Na bazie gnozy, ale nie tylko, pojawią się sekty. Trudno pojąć, jak szybko to co było piękne zostanie wykorzystane do partykularnych ludzkich interesów. Już na samym początku apostołowie musieli zmagać się z gnozą. Z nią musiał już walczyć św. Jan Ewangelista. Pierwsze słowa ewangelii Jana są tego przykładem:  Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo (J 1,1). Chciał najprawdopodobniej przeciwstawić się pewnym odmianom gnozy i doketyzmu, której zwolennicy kwestionowali podstawowe dogmaty wiary. Niewidzialny Bóg zostaje rozpoznany w Słowie. Przez słowo Chwała Boga mogła być objawiona. Słowem jest Bóg: Na początku było Słowo, ale też i Jezus: a Słowo było u Boga (tamże). Słowo jest też relacją. W pierwszych wierszach Ewangelii Jan ujawnia największą tajemnicę Bożego działania opartego na wzajemnej relacji Stwórcy, Syna Bożego, całego Świata.

          Apostołowie rozproszyli się i zaczęli głosić Ewangelię. Misji tej towarzyszyły cudowne znaki: Apostołowie czynili wiele znaków i cudów (Dz 2,43). Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu (Dz 6,8).Wynikiem jej głoszenia miała być wiara:Każdy, kto wzywać będzie imienia Pańskiego,  będzie zbawiony (Dz 2,21). Ludzie zaskoczeni nauką apostołów pytali: Cóż mamy czynić, bracia? (Dz 2,37). Odpowiadali: Nawróćcie się […] i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego.  Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz. Napominali: Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!. Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz (Dz 2,38–41). Znaki i cuda apostołów były podparciem głoszonej Ewangelii.    

          Spotkaniom religijnym towarzyszyła niezwykła podniosła atmosfera. Charyzmatyczni apostołowie oddziaływali na ludzi. Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach.  Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów.  Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby.  Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia (Dz 2,42–47).

          Jak podają Dzieje Apostolskie apostołowie mieli dar czynienia cudów. O wielkich czynach, znakach i cudach apostołów mówił też  św. Paweł. Kiedy Jezus nauczał, apostołowie już próbowali czynić cuda. Nie zawsze jednak były one skuteczne. Na pytanie uczniów: Dlaczego my nie mogliśmy go [złego ducha] wyrzucić (Mk 9,28), Jezus odpowiedział: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą <i postem> (Mk 9,29). Jezus zapowiadał, że przyjdą tacy, którzy będą czynili cuda nawet większe niż On sam czynił:  Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni (J 14,12). Jezus czynił znaki (cuda, które niosą zawierały ważną naukę i sens). Charakter cudów apostołów też miały znamiona znaków. Wykonywane w imię  Jezusa i w imię Boga miały w sobie konkretny cel. Miały one wzmocnić wiarę.

          Sanhedryn,kapłani, faryzeusze, saduceusze byli zaniepokojeni nowych ruchem religijnym. Wzywali apostołów i zadawali pytania: Czyją mocą albo w czyim imieniu uczyniliście to (Dz 4,7). Dziwili się postawą apostołów i ich słowom. Niektórzy głęboko zastanawiali się nan sensem nowej religii. Wśród nich był słynny nauczyciel Gamaliel Starszy. Łukasz włoży w jego usta słynną mowę obrończą: Więc i teraz wam mówię: Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem. Usłuchali go (Dz 5,38–39). Wypowiedź jego zawiera jawny błąd historyczny, gdyż czyni aluzję do wystąpienia Teodasa: Bo niedawno temu wystąpił Teodas, podając się za kogoś niezwykłego. Przyłączyło się do niego około czterystu ludzi, został on zabity, a wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni i ślad po nich zaginął (Dz 5,36), które będzie mieć miejsce dziesięć lat później. Niemniej dobrze oddaje postawę faryzeuszy.  Tolerują oni mesjanizm  i nie mają powodu, żeby potępiać a priori ruch wywodzący się od Jezusa (Historia Kościoła, PAX 1986 str. 24)

          Niektóre przesłuchania kończyły się ubiczowaniem i aresztem. Wśród prześladowców wyróżniał się faryzeusz o imieniu Szaweł. Pomimo prześladowań, przybywało zwolenników uczniów Jezusa. Byli to przeważnie Żydzi, którzy przeszli na wiarę chrześcijańską.

          Ok. roku 30 wydarzenie pod Damaszkiem zmieniło bieg historii chrześcijaństwa. Pojawi się Apostoł Paweł, który zaniesie wiarę w Jezusa do pogan.

48. Zesłanie Ducha Świętego

          Jezus zapowiadał zesłanie Ducha Świętego: przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi (J 15,26). Duch Święty to inaczej Bóg działający,  stale towarzyszący człowiekowi. Przenika On całego człowieka, jest w nim.

          Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali.  Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić (Dz 2,1–4). Po swoim Zmartwychwstaniu, Jezus posłał Ducha Świętego, który spoczął na uczniach (J 3,5; J 7,37; J14,16n; J16,16n; J 16,7n; J20,22; Dz 1,5; Dz 2,1–4). Źródłem nowego życia i nowego kultu jest Duch Święty. Kult ten jest „prawdziwy”, ponieważ wynika z nowego objawienia i stanowi realizację zapowiedzi ze Starego Testamentu.

          Apostołowie poszli i zaczęli głosić Ewangelię. Misji tej towarzyszyły cudowne znaki: Apostołowie czynili wiele znaków i cudów (Dz 2,43). Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu (Dz 6,8).

          Św. Piotra uważa się za pierwszego biskupa Rzymu, Ojca Świętego. Jego rola jednak nie była taka sama, jak obecnego papieża. Osoba pierwszego biskupa dojrzewała powoli. Nowy Testament nic nie mówi o sukcesji papieskiej, aby zapewnić stałe zwierzchnictwo dla kościoła. Dopiero tradycja późniejsza postawiła papieża jako gwaranta tej samej wiary i jego jedności.

          Kilka lat po zmartwychwstaniu, pod Damaszkiem Pawłowi ukazał się Jezus. To niezwykłe wydarzenie powołało Pawła do godności apostoła i uczyniło go głosicielem Ewangelii.

          Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie (J 15,26). Duch Święty pochodzi także od Syna (zob. J 16,14n.). Termin „pochodzi” można odnieść do odwiecznego pochodzenia Trzeciej Osoby, bądź do Jej misji w czasie. Wiele jest perykop mówiących o Duchu Świętym (por. Mt 10,20; Mk 13,11; Łk 12,12). Jest nim przede wszystkim nieomylne głoszenie prawdy o zbawieniu w Jezusie Chrystusie, wbrew wszelkim zewnętrznym przeszkodom. Widzialny Jezus ustąpi, by zostawić miejsce niewidzialnej działalności Ducha Świętego i wierze. Jezus zapowiada: nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz (J 10,16). Będzie to jedyny Kościół o jednej władzy, w którym znajdą się tak Żydzi, jak i poganie (por. Jr 23,3; Mi 2,12; Ef 2,14n).

          Jezusa (cielesnego) już nie ma wśród nas. Mimo że Jezus nie napisał ani jednego słowa, zostawił nam ogromny materiał do przemyśleń i zrozumienia. Objawienie zakończyło się. Przyszedł czas, aby to wszystko pojąć i zrozumieć. Jeżeli nie jesteśmy w stanie ogarnąć rozumem tego wszystkiego, pozostaje nam tylko w to wierzyć i zaufać słowom Jezusa: Ufajcie, jam zwyciężył świat (J 16,33).

47. Wniebowstąpienie

          Jak już zaznaczyłem w poprzednim rozdziale zmartwychwstanie i wniebowstąpienie należy traktować jako jedną tajemnicę i jedno wydarzenie historyczne. Ewangeliści przedstawili to wydarzenie jako dwa oddzielne zdarzenia (stąd dwa święta liturgiczne). Jak pisali, Jezus przez 40 dni po swoim Zmartwychwstaniu przebywał wśród uczniów. W ich opisach należy odczytywać nie faktografię zdarzeń, lecz głęboki sens zmartwychwstania i wniebowstąpienia.

           Jezus pokazuje się najpierw niewiastom. A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: «Witajcie!» One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: «Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą» (Mt 28,9–10; por. Mk 16,9). Kobiety były przerażone niecodziennością wydarzenia. Jezus uspakaja je: Nie bójcie się! (tamże). Perykopa ta wyróżnia kobiety. To jest niecodzienne zjawisko w świecie judaistycznym, aby kobiety były świadkami w tak ważnej sprawie. Kiedy zobaczyli Go uczniowie: niektórzy jednak wątpili (Mt 28,17). Widzieli Go, a jednak nie dawali wiary. Dlaczego? Bo widzieli Niewidzialnego. Tak będzie w dalszych pokoleniach, mimo, że Jezus zapowiedział: Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20) pod postacią Ducha Świętego. Chrystusowi zależy, aby uczniowie zrozumieli nową sytuację: wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego (Mk 16,14). Owszem będzie współdziałał, ale już na innych zasadach: a Pan współdziałał z nimi  (Mk 16,20).

          Ewangeliści Mateusz i Marek przekazują ostatnie polecenie Jezusa: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata(Mt 28,19–20); Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16,15– 16).

          Ewangelista Łukasz wprowadził barwny opis spotkania Jezusa z uczniami z Emaus. Znamienną informacją było to, że uczniowie w pierwszej chwili nie poznali Jezusa: Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali (Łk 24,16). Ewangelista zasygnalizował, że Jezus nie był już dawnym cielesnym człowiekiem, ale Podmiotem wiary: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?(Łk 24,32). O niewiatach, które spotkały Zmartwywstałego Jezusa pisze: Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje(Łk 24,22–23). Kobiety widziały anioły. Inni pisali, że był to sam Jezus Chrystus. Informacja była więc niepewna. Widzenie Jezusa było już neurotyczne (sercem) transponowane na widzenie zmysłowe. Obraz był nieostry i subiektywny. Uczniowie poznali Jezusa Chrystusa dopiero przez znaki jakie uczynił: Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go (Łk 24,30–31). Po spotkaniu zniknął uczniom z oczów. Przy opisie ze spotkania z Apostołami Łukasz stara się usilnie przekonywać, że Zmartwychwstały Jezus jest fizycznie realny. Opis jego nie jest do końca wiarygodny.

          W Ewangelii Jana również podanych jest kilka wątków ukazania się Zmartwychwstałego Jezusa. Przy czytaniu ich należy pamiętać, że niekoniecznie są tam słowa Jana, umiłowanego ucznia Jezusa.

          W obrazie Ewangelii Łukasza (Łk 24,50) i Dziejów Apostolskich Jezus poprowadził uczniów do Betanii, pobłogosławił ich i w ich obecności został wzięty do nieba (Dz 1,2). Obłok zabrał Go im sprzed oczu (Dz 1,9). Zasiadł po prawicy Boga. Jezus dostąpił boskiej Chwały po swoim pobycie wśród ludzi. Został wzięty do Nieba. Opuścił czasoprzestrzeń materialną, przeszedł do innej rzeczywistości.

          Niebo (państwo Boże – civitas Dei) nie jest miejscem czasoprzestrzennym. Wstąpienie cielesne do niego nie jest możliwe. Opis Wniebowstąpienia Jezusa do innej rzeczywistości jest tylko próbą przekazu, że Jezus żyje, ale opuścił rzeczywistość ziemską: W rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,27–28). Od tego momentu będziemy z Nim w relacji wiary, modlitwy i komunikacji duchowej.

         Tak jak obiecał nam Jezus Chrystus, Bóg ześle nam w zamian Pocieszyciela – Ducha Świętego.

          W wierze rozumnej trudno jest przyjąć, że ciało Jezusa zostało zabrane do Nieba. W Niebie nie ma miejsca na rzeczywistość materialną. Zachodzi więc pytanie. Co się stało z ciałem Jezusa po Jego śmierci? Mateusz pisze: Gdy one były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy  i rzekli: «Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali.  A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu». Ci więc wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego (Mt 28,11–15). Jak się mówi, w każdej plotce jest trochę prawdy. Jak było naprawdę? Nie wiemy. Nie mamy żadnych autorytatywnych źródeł.

          Być może uczniowie ukryli zwłoki Jezusa, aby One nie stały się przedmiotem kultu. Tajemnica uczniów częściowo wyciekła. Mateusz pisząc o pogłosce, użył pewnego fortelu. Ujawnił plotkę, aby ją pogrążyć, a nawet  ośmieszyć. Teza o zwyczajnym, choć tajemniczym pochówku Jezusa w niczym nie podważyła moich fundamentów wiary. Widzę w niej sensowną kontynuację zdarzeń, bez niepotrzebnych nadzwyczajnych cudów (np. anihilacji materii). Jezus był człowiekiem i umarł cieleśnie jak człowiek. Jako Syn Boży w naturze Boga nie umarł, ale żyje wiecznie. Całun turyński, o ile jest prawdziwy sugeruje anihilację ciała Jezusa. Trochę mi miesza w moich rozważaniach. No cóż, prawda jest, póki co, przed nami ukryta.

          Niedawno (ok. 2010 r.) do Watykanu dotarła wiadomość, że podczas budowy osiedla, podobno odkryto grób Jezusa. Początkowo wszystko wyglądało, że jest to wiadomość wiarygodna. Ponoć w Watykanie zawrzało. Wysłano kardynała na zbadanie sprawy. Franciszkanin, który na miejscu nadzorował wykopalisko popełnił samobójstwo (informacja podana przez księdza). Nie wytrzymał napięcia emocjonalnego. Świat mu się zawalił. Wkrótce  informacja została zdementowana. Watykan odetchnął z ulgą.

          Zadaję sobie pytanie. Dlaczego informacja z Palestyny tak przeraziła Watykan?

          W powszechnej opinii, zmartwychwstanie Jezusa jest traktowane jako powrót do cielesności. Po 40 dniach, Jezus opuścił ziemię,  Wniebowstąpił do Ojca Niebieskiego i zasiadł po Jego prawicy. Taki obraz jest bardzo widowiskowy, zmysłowy, teatralny. Wiadomość, że Jezus po Zmartwychwstaniu był już postacią wiary, nie jest już taka barwna, i jest trudniejsza w odbiorze. Pewien rektor seminarium opowiadał mi, jak po wygłoszeniu takiego poglądu na wykładzie dla katechetek, wzbudził oburzenie słuchaczek. Prawdą jest, że wielu nie chce wszelkich nowinek religijnych. W rezultacie zaniechał przekazywanie tej prawdy.

          Winię kościół za infantylne kazania, ale mam świadomość, że takie jest zapotrzebowanie społeczne. Ludzie chcą być oszukiwani! Stara katecheza jest piękna, bajkowa i kolorowa. Prawda jest niekiedy trudna, szara, wymagająca naszego wysiłku: Nawet jeśli prawda może powodować zgorszenie, lepiej dopuścić do zgorszenia niż wyrzec się prawdy(papież Grzegorz I).