Losy metafizyki

          Po encyklice Aeterni Patris Leona XIII w. rozwój filozofii został przyhamowany i przekierowany na inne pola badawcze. Metafizyka pozostała nadal obowiązująca. Na polu walki pozostał Immanuel Kant (1724–1804), niemieckifilozofoświeceniowy, profesor logiki i metafizyki na Uniwersytecie Królewieckim. Był o twórcą filozofii krytycznej (transcendentalnej), która charakteryzowała się agnostycyzmem poznawczym noumenów (czyli rzeczy samych w sobie, np. Boga, materii). Jego twórczość oraz sposób filozofowania inspirowała wielu naukowców. Zaczęła rodzić się niemiecka szkoła idealizmu (Fichte, Schelling, Hegel).  J.G. Fichte był zwolennikiem teorii „czynu”, tj. działania świadomego, tworzącego rzeczywistość i nadający jej sens. W swoich pracach przeciwstawiał się dogmatyzmowi, wg którego świadomość jest produktem bytu. Popierał idealizm (pogląd, wedle którego świat dostępny ludzkim zmysłom nie jest całością rzeczywistości. Prócz tego wymiaru poznawczego istnieją bowiem byty niematerialne, które są wieczne i niezmienne. Są one dostępne człowiekowi poprzez poznanie drogą rozumowania), uznający rzeczywistość za wytwór wolnego czynu. „Ja” było dla niego czystą nieskończoną czynnością – tworzącą świat operacją rozumu. Dla Fichtego działania są istotniejsze i bardziej pierwotne od substancji.  Uważał, że rzeczy są wytworem ludzkich wyobrażeń (a nie odwrotnie, przedmioty nie wpływają na ludzkie poznanie). Fichte skupił się bardziej nad epistemologii niż ontologii, choć można zauważyć jak zahacza o zagadnienia forsowane przez autora wykładu. Dla niego ważne było co rodzi się w umysłach ludzkich niż sama rzeczywistość w sobie. Bardziej interesował się czynem ludzkim niż dynamizmem świata. Podobną drogę wybrał G.W.F. Hegel (1770–1831). Interesował się poznaniem absolutu. W tym celu sugerował, że absolut jest duchem, który również ulega rozwojowi. Teoria Hegla poszła swoją drogą, zupełnie odskakując od rzeczywistości. Poprzez dialektykę próbuje tłumaczyć rozwój świata, ale de facto jest to teoria pozbawiająca Boga Jego osobowości i indywidualności. Być może takie ukierunkowanie przyczyniło się do zaadaptowania jego filozofii do teorii Marksa.

           Filozofia skręciła w kierunku antropologizmu, personalizmu, egzystencjalizmu. Ważniejsze staje się to, co człowiekowi się jawi. Szczytem jest stwierdzenie Arthura Schopenhaura (1788–1860)): Świat jest moim wyobrażeniem. Powrotem do zagadnień metafizycznych była fenomenologia Edmunda Husserl’a, 1859–1938). Dla niego Jaźń stała się pierwotną formą bytu, a świat jej wytworem. Nauka odbiega od badań nad istotą rzeczy, a koncentruje się na ludzkich odczuciach.

Papieże cd. 49

Papież Celestyn IV (1241) był starcem jak został wybrany. Po wyborze kardynałowie uciekli, nie chcąc narazić się na ponowne uwięzienie. Papież umarł jeszcze  w tym samym roku. Przez dwa lata nie było nikogo, aby dokonać wyboru.

Papież Innocenty IV (1243–1254 mimo, że początkowo sprzyjał Fryderykowi II rozpoczął z nim wojnę. Sam uciekł do Francji do Lyonu. Walka ta miała poważne następstwa. Przyczyniła się między innymi do niepowodzenia krucjaty Ludwika, która nie otrzymała od zdezorientowanych sporem książąt wystarczającego wsparcia. Papież posuwał się nawet do zgładzenie Fryderyka II oraz jego syna Enzio. Ludwik z niewoli egipskiej potępił  papieża za nadużycie władzy dla zaspokojenia swoich ambicji. Papież korzystał z wszelkich środków aby osiągnąć swój cel, nawet udzielał dyspensy osobom pragnącym zawrzeć  sprzeczne z prawem małżeństwa. Kiedy umarł Fryderyk II papież podjął walkę z jego synami. Innocenty zezwoli inkwizytorom na stosowanie tortur, a skazanym odmówił apelacji. W 1243 Innocenty IV nadał Krzyżakom Prusy jako lenno Stolicy Apostolskiej. Ogłosił kanonizację Stanisława ze Szczepanowa, biskupa krakowskiego. Na łożu śmierci rzekł do bratanków: Czemu się tak użalacie? Czy nie uczyniłem was wystarczająco bogatymi?

Papież Aleksander IV (1254–1261) równie chciwy jak jego poprzednik. Jego głównym celem było nie dopuścić, aby synowie Fryderyka II byli królami Sycylii. W Sycylii panował syn Fryderyka II Manfred. W 1255 papież ekskomunikował Manfreda

Papież Urban IV (1261–1264) rezydował w Viterbo, a następnie w Orvieto. Polityka papieska ukierunkowała się w stronę Francji. Papież wprowadził nowe święto w całym Kościele – Boże Ciało. Za pomocą bankierów i kupców utworzył nową partie papieską i uzyskał od niej poparcie. Dążył do pozbawienia Manfreda rządów na Sycylii. Rozgrywki ze Wschodem zakończyły się fiaskiem wraz ze śmiercią papieża. Papiestwo coraz bardziej uzależniało się od Francji. Kościołem będą rządzić potężni kardynałowie, ustanowieni przez najpotężniejsze dwory Europy.

Papież Klemens IV (1265–1268) kontynuował politykę profrancuską swego poprzednika. Koronował Karola Andegaweńskiego (1226–1285), syna króla Francji Ludwika VIII Lwa i Blanki Kastylijskiej, na króla Sycylii. Manfred usiłował bronić swych praw. Zginął pod Benewentem. Jego bratanek Kondradyn, przybył do Włoch, walczyć o spadek po dziadka, Fryderyku II. Niestety wpadł w ręce Karola, który rozkazał go ściąć na neapolitańskim rynku. Papież nie zrobił nic, aby uratować młodego księcia.

Czego Buddyzm nie dotyka

          Jak wspominałem, doktryna buddyjska omawia niektóre aspekty religijne. Dotyczą one  reinkarnacji. W buddyzmie nie ma śmierci definitywnej. Dusza raz powołana do życia przechodzi z jednego osobnika do drugiego, innej istoty żyjącej, niekoniecznie człowieka. W filozofii buddyjskiej pierwiastek jestestwa przynależy do całego wszechświata i wiecznie do niego należy. Ponieważ związany jest ze świadomością (która jest na uwięzi, gdy przebywa w ciele) nie może funkcjonować samodzielnie, nie mając oparcia w naturze Osobowej.  błąka się i wędruje to tu to tam. Wizja reinkarnacji jest bolesna i nieludzka. Choć Buddyzm głosi kolejne doskonalenie się duszy, to można zadać pytanie w jakim celu, skoro nie dochodzi się do Początku, skąd się zaczęło istnienie. Świat bez Boga osobowego jest rzeczywistością rozmytą, jest nirwaną, stanem statycznym. Moja osobowość nie akceptuje ciszy. Owszem jest ona potrzebna, na chwilę, aby zebrać myśli, a nie odrzucić. Bóg jest dynamiczny, przez co i świat jest dynamiczny. Ja mam potrzebę dotykania tego co boskie. Pragnę słyszeć trzepotanie skrzydeł motyla. Nastawiam ucho. Każdy szelest jest znakiem istnienia Boga. Jezus sprowadził Boga na ziemię. Pokazał Jego cielesność. Nie był mnichem, ale tętniącym życiem Człowiekiem i Synem Bożym. Milczał tylko wtedy, gdy rozmawiał (modlił się) z Ojcem. Swoją Ofiarą pokazał wielkość człowieka. Gdy umierał zatrzęsła się ziemia. Boskie trąby zagrzmiały. Rozpoczęła się wspaniała era boskiej przynależności do stworzeń. Królestwo Boga zeszło na ziemię. Na tę okoliczność winny zagrzmieć fanfary. Wokół niech rozbrzmiewa jeszcze głośniej muzyka sfer. Niech szum wiatru obudzi śpiących. Oni jeszcze nie wiedzą, co się dokonało.

          Ja nie mógłbym być mnichem. Nie chcę kontemplować godzinami, strata czasu. Chcę włączyć się w bieg historii, cieszyć się Bogiem i światem. Pragnę korzystać ze wszystkiego, co Bóg nam dał, a dał w obfitości. Ci którzy widzą przyjemność w wyciszaniu się, nie dostrzegają, że cenny czas ucieka. Dostrzegam radość w czynach, w zmysłach i w przeżyciach duchowych. Na końcu pragnę zanurzyć się w Bogu.

Buddyjski ZEN a chrześcijaństwo

          Po usilnym staraniu przyjaciela sięgnąłem wreszcie po materiały informacyjne o buddyjskim ZEN. Co to takiego, że niektórzy chrześcijanie  odchodzą od chrześcijaństwa, i stają się jego zwolennikami? Wiele osób chwali ZEN i porównuje krytycznie z religią chrześcijańską.

          Trzeba jasno powiedzieć, że Buddyzm (w tym ZEN) nie jest żadną religią, lecz, co najwyżej, systemem filozoficznym, w którym rozpatruje się elementy religijne. Choć mówi się, że Buddyzm jest religią nieteistyczną, to dostrzegam tu sprzeczność. Religia jest integralnie związana ze Stwórcą. Celem jej jest spotkaniem z Bogiem. Nie ma religii bez Boga (bogów). Owszem, w Buddyzmie mowa jest o Absolucie, ale jest to raczej nazwa czegoś całkowicie nieokreślonego.

           Buddyzm zajmuje się człowiekiem, gotowym produktem, który pojawił się na świecie. Interesuje go człowiek jako miara wszechrzeczy, najbardziej wykształcona jednostka rozumu. Wszelkie zagadnienia dotyczą więc człowieka. I tak w obszarze zainteresowania jest poznanie jego natury, ale sensie użytkowym, a nie pochodzeniowym. Medytacja dotyczy skali kosmicznej, dlatego, że człowiek jest pojmowany jako element całego wszechświata. Buddyzm proponuje środki i sposoby poznawcze. Suponuje konieczność wyciszenia się, aby można było poznać najgłębsze miejsce swojego jestestwa. Zaleca, aby dostrzegać rzeczy takie jakie są. Opiera się na szeroko pojętym uniwersalizmie. Nie jest obciążony żadnym Bogiem. Człowiek jest sam dla siebie miarą. Bez obcych obciążeń (pojęciowych) człowiek może doznać oświecenia, a więc poznać samego siebie. To daje radość i uspokojenie.

          Z całą mocą pragnę podkreślić, że nie ma żadnego konfliktu pomiędzy religią a Buddyzmem. To dwa oddzielne tematy. Można być chrześcijaninem, a uprawiać Buddyzm i praktyki ZEN. Nie pojmuję, dlaczego jedno ma się odbywać kosztem drugiego. Podobnie, można być dobrym chrześcijaninem, a uprawiać yogi, ZEN, yodo, sport, inne ćwiczenia fizyczno-duchowe. Buddyzm to jedynie ćwiczenia bazujące na ludzkich możliwościach.

          Religia jest czymś innym. To poszukiwanie Boga, oczekiwanie na spotkanie z tym Jedynym, Osobowym. Religia daje odpowiedzi sensu i celu życia. Kto szuka różnych sposobów samorealizacji może skorzystać nie tylko z praktyk (np. modlitw, przeżyć mistycznych) proponowanych przez Kościół, ale również z ćwiczeń innych systemów filozoficznych.

          Buddyzm jest starszy od religii chrześcijańskiej, ale religia chrześcijańska ma szersze spektrum. W niej zawierają się wszystkie inne praktyki, które nie naruszają godności Boga. Szkoda, że chrześcijaństwo nie ma w sobie więcej tolerancji i zaufania. Prawdy o Bogu nie da się naruszyć, a więc nie należy bać się ani krytyki, ani nowych odkryć naukowych. Mając taką wiedzę chrześcijanie powinni być wzorem dla innych, tak jak przykazał Jezus, abyśmy się powszechnie miłowali.

Papieże cd. 48

Papież Honoriusz III (1216–1227) kontynuował politykę swego wielkiego poprzednika. Ujawnił politykę finansową Watykanu. Realizował postanowienia Soboru Laterańskiego IV.  Zorganizował piątą krucjatę, która również poniosła porażkę. Papież usilnie namawiał Fryderyka II do odsieczy. Fryderyk obiecywał i zwlekał. Aby zachęcić go do tego świetego obowiązku koronował go na cesarza (1220). Potem groził ekskomuniką. Za zgodą Fryderyka II i Ludwika VIII papież wydał szereg zarządzeń przeciwko heretykom (1220, 1226) i zaakceptował w Italii zarządzenie cesarskie (1224) nakazujące palenie heretyków na stosie. W 1226 Kondrad I (1187–1247), Książe mazowiecki, w celu obrony ziemi polskich przed atakami Prusów sprowadził do Polski Zakon Szpitala Najświętszej Maryi panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie zw. krzyżackim. Od Fryderyka II otrzymali przywilej, że podpite ziemie pruskie będą ich własnością. Zatwierdził utworzenie trzech zakonów, które miały odegrać w przyszłości niezwykle ważne role  – dominikanów w 1261, franciszkanów w 1223 i karmelitów w 1226 r.

 

Papież Grzegorz IX (1227–1241) dyskretnie odwołał potępienie Arystotelesa przez Innocentego II. Był natomiast fanatycznym obrońcą wiary. Oddał w ręce dominikanów organizację inkwizycji we wszystkich parafiach. Kary były ciężkie. Udowodnienie herezji oznaczało wyrok śmierci. Wobec Żydów okazał się tolerancyjny i zalecał pobłażliwość. Starcia z cesarstwem odżyły na nowo. Fryderyk co prawda wyruszył okrętem na krucjate, ale szybko zszedł na ląd po pretekstem choroby. Grzegorz uznał to za niechęć  i rzucił klątwę na cesarza. On w liście zaprotestował wypominając papieżowi grzechy kościoła.  List został odebrany entuzjastycznie przez lud, który utworzył stronnictwo, którego celem było wytyczenie granic papieskiej władzy. Papież zmuszony był do chwilowej ucieczki. Mimo klątwy cesarz stanął na czele krucjaty. Papież potraktował go nie jako krzyżowca, lecz pirata. Atmosfera krucjaty ostygła. Fryderyk w szóstej krucjacie odniósł sukces dyplomatyczny. Sułtan Al. Kamil zagwarantował chrześcijańskim pielgrzymom bezpieczeństwo poruszania się. Zasługi Fryderyka nie zostały zaakceptowane. Fryderyk zwrócił swe wojska przeciw papieżowi. Papież wbrew prawu budował fortece. Inkwizycja szalała.  Papież usilnie starał się odzyskać pełną władzę nad wszystkim. Fryderyk postanowił dać temu kres. W 1241 r. rozpoczął oblężenie Rzymu. Śmierć papieża uwolniła władzę od najbardziej zaciętego wroga. Wobec zatargów trudno było wybrać kolejnego papieża. W tym celu zamknięto kardynałów w najbardziej zrujnowanej części pałacu. Mimo to kardynałowie nie wybrali następcy. Zagrożono, że ekshumację ciała Grzegorz. To poskutkowało.    

Komentarz bezimiennego

          Na blogu otrzymałem od bezimiennego interlokutora przykry tekst, który zarzuca mi wiele złego. Ponieważ tekst nie spełnia podstawowych warunków dialogu, nie został przeze mnie dopuszczony do publikacji. Sam bezimienny prosił o skomentowanie jego wpisu: Proszę opracować mój komentarz po swojemu i edytować, bo wychodzi na to, że  głosi Pan “lewą” prawdę i czeka Pana szczególna odpowiedzialność przed Bogiem.  Lubi Pan tylko tych, których myśli są tożsame. Przypomina się czas tow. Wiesława…”Wiesław! Wiesław!”, co niniejszym czynię.

          Bezimienny interlokutor napisał: wiara jest łaską i rozum tu niepotrzebny.  Łaska jak i rozum są darem Boga dla człowieka. Dlaczego należy przyjmować jedno, a odrzucać drugie? Odrzucanie rozumu to zgoda na wpływy innych poglądów. To zgoda na dyscyplinowanie wg narzuconych koncepcji. Lepiej jest nie przyjmować darów Boga niż odrzucać, bo to uwłacza Stwórcy, który angażuje całą swoją miłość, aby ludzie mogli stać się Jego dziedzicami.   

          Bezimienny napisał: W ten sposób można udowodnić, że pogański jest także śpiew w kościele. Oczywiście, w kulcie religii chrześcijańskiej jest wiele elementów pogańskich. Wystarczy przypomnieć zwyczaj święcenia jaj (symbol nowego życia) wielkanocnych, ozdabianie choinek, topienie Marzanny, śmigus-dyngus, sól i chleb – życia i oczyszczenia, tańce rytualne podczas mszy (w czasie wizyty papieża Jana Pawła II). To co piękne (w pogaństwie) zostało zaadaptowane przez chrześcijaństwo i bardzo dobrze.

          Bezimienny napisał: Pan powinien przekazywać, a nie komentować wiedzę religijną, bo prowadzi Pana szatan. Nie bardzo rozumiem, dlaczego nie można czegoś komentować? Do przekazywania katechezy uprawnieni są duchowni. Niemniej, jak każdy członek (po 5-letnich studiach teologicznych) Kościoła, mam prawo wypowiadać się w sprawach wiary, czy Kościoła. Wspominanie o szatanie ujawnia starotestamentalne ujmowanie wiary przez interlokutora.

        Parokrotnie interlokutor umiejscawia mnie w „Faktach i mitach”. Prawdopodobnie chodzi o czasopismo. Nie wiem czy to wyróżnienie, czy  przywara. Niestety, nie znam tego pisma.

          Interlokutor wyraźnie wskazuje: Ja znam kontakt z Bogiem Ojcem, Panem Jezusem i Duchem Świętym…to całkowicie inne Osoby, ale Jedność ich jest niepodważalna. Dalej pisze: wyjaśnienie napłynęło od Tej Osoby Trójcy Świętej! Zaraz Pan zapyta: skąd wiem, że od Ducha Świętego? Wiem, bo jestem wiedzący.  Z tekstu wynika, że mam do czynienia z osobą wyjątkową. Zresztą na samym początku interlokutor przedstawił się jako mistyk świecki.  Prawdopodobnie jest czynnym lekarzem: Podczas nawału pacjentów w przychodni na szczycie udręk byłem zalewany ”słodyczą wzmacniającą”. Tego nie można przekazać. Nikomu nie mogłem odmówić i wówczas nigdy się nie zdenerwowałem! Miałem też podawane rozpoznania chorób ratujące życie (np: ostry zator tętnicy płucnej).

         Pomijam inwektywy i pouczenia nie na miejscu (Jako wiedzący zalecam). No cóż. Pokornie chylę czoło przed wybrańcem Boga. Zastanawiam się tylko, dlaczego jest w nim tyle złości i zapalczywości. Trudno uznać, że  kieruje nim Duch Święty w jego stanach mistycznych?

 

Św. Franciszek z Asyżu

Franciszek z Asyżu (1181–1226) urodził się w rodzinie zamożnego kupca Pietro Bernardone. Na chrzcie otrzymał imię Jan, które ojciec zmienił na Francesco. Pierwsze lata  swego życia spędził w Asyżu. Uczęszczał do parafialnej szkoły przy kościele św. Jerzego, gdzie zdobył podstawowe wykształcenie.. Mając 21 lat, wziął udział w wojnie pomiędzy Asyżem a Perugią. W wyniku zdrady towarzysza, został uwięziony w Perugii. Uwolniony w 1204, ze względu na ciężką chorobę powrócił do Asyżu. Rok 1205 jest początkiem powolnego procesu nawrócenia Franciszka. W czasie wyprawy wojennej do Apulii, w Spoleto miał wizję, która zadecydowała o kolejach jego życia. Ze względu na nawrót choroby ponownie wrócił do Asyżu. W asyskim kościele San Damiano jesienią tego samego roku usłyszał głos Chrystusa, przemawiającego z ikony krzyża, który kazał mu iść i odbudować kościół (Krzyż z San Damiano). Remontując kościół sprzedał konia i zabrał ze sklepu ojca kilka beli sukna, przez co popadł w konflikt z nim. Ojciec najpierw uwięził go, a potem, w 1206 roku, zaprowadził przed sąd biskupi (na życzenie Franciszka, który uważał, że żaden inny trybunał nie jest dla niego miarodajny). Biskup orzekł, że Franciszek powinien zwrócić ojcu koszty, na co Franciszek oświadczył, iż nie ma ojca – zdjął odzienie, zostając w samej włosiennicy, złożył je i razem z pieniędzmi oddał ojcu. Rozpoczął życie pokuty. W latach 1206-1208 odrestaurował podasyskie kaplice: San Damiano, San Pietro i kaplicę Matki Bożej Anielskiej w Porcjunkuli pod Asyżem. 24 lutego 1208 roku Franciszek, uderzony usłyszanymi w czasie Mszy św. słowami, dotyczącymi stylu życia apostolskiego, zdjął habit eremicki i zaczął nosić prostą brązową tunikę – strój uważany w ówczesnej Umbrii za typowo plebejski. Z bosymi stopami zaczął wzywać ludzi do czynienia pokuty. 16 kwietnia 1208 roku przyłączyli się do niego Bernard z Quintavalle (który spieniężył cały swój majątek, a pieniądze rozdał wdowom i sierotom) i kanonikPiotr z Cattani. W kilka dni później do grupki pierwszych franciszkanów dołączył brat Idzi z Asyżu. Minoryci zaczęli odbywać wyprawy misyjne (Marchia Ankońska, Poggio Bustone, Rieti, Florencja). Wiosną 1209 (w niektórych źródłach 1210) roku Franciszek poprosił w Rzymie o zatwierdzenie napisanej przez siebie Reguły. Papież Innocenty III, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami miał odmówić i wręczyć Franciszkowi napomnienie, ale, jak mówią podania, pod wpływem snu z poprzedniej nocy postanowił zatwierdzić regułę. W śnie tym papież Innocenty widział walące się mury bazyliki lateraneńskiej i obszarpanego młodzieńca, który w jego oczach urósł do olbrzyma i ocalił Lateran. We Franciszku Innocenty rozpoznał młodzieńca ze swego snu i zatwierdził franciszkański sposób życia, polecając braciom mniejszym głoszenie nawrócenia i pokuty. Wracając z Rzymu, Franciszek z pierwszymi towarzyszami zatrzymał się w Rivotorto, a następnie w Porcjunkuli pod Asyżem, która stała się kolebką franciszkanów. W niedzielę palmową w 1211 albo 1212 roku Franciszek przyjął w Porcjunkuli Klarę Ofreduccio, której pomógł w ucieczce z domu; wówczas ukonstytuował się Drugi Zakon – klaryski. Wokół Franciszka i jego braci zaczyna formować się grupa pokutników, która później da początek Trzeciemu Zakonowi. W następnych latach Franciszek informował osobiście papieża o stanie rozwoju założonej przez siebie wspólnoty franciszkańskiej, spotykając się w Rzymie z Jakubiną Settesoli. Szlachcic Orlando di Chiusi ofiarował franciszkanom na zamku Monte Feltro górę La Verna. W 1215 roku w czasie IV Soboru Laterańskiego, Franciszek spotkał Dominika Guzmana, założyciela zakonu dominikanów. 5 maja 1217 roku franciszkanie zgromadzili się w Porcjunkuli na kapitule generalnej. Zostały podjęte decyzje o misji pozaalpejskiej, do Ziemi Świętej i do Afryki. Franciszek na wyraźne życzenie kardynała Ugolina (późniejszego papieża Grzegorza IX), legata papieskiego dla Toskanii i Lombardii, zdecydował się pozostać we Włoszech. W 1219 roku Franciszek wyruszył na Bliski Wschód. W Egipcie spotkał się z sułtanem Melek el-Kamelem. Zaproponował mu, by odrzucił Mahometa, a przyjął Chrystusa. Mimo wielkiej obrazy, jaką była taka propozycja, sułtan zapytał Franciszka, co uczyni, by dowieść prawdziwości swojej wiary. Franciszek zaproponował, by sułtan rozpalił wielki ogień, przez który przejdą Franciszek i derwisze sułtana, a Bóg uczyni sąd i jeśli zechce, to Franciszek przejdzie nietknięty. Jednak derwisze sułtana nie podjęli wyzwania, sam sułtan zaś odesłał Franciszka, dając mu firman na drogę, by nikt w zasięgu wojsk sułtańskich nie skrzywdził go. Na początku 1220 roku Franciszek opuścił Akko, w którym spędzić miał cały rok, nawiedzając miejsca święte Palestyny. Spotkanie Franciszka z sułtanem potwierdzają kroniki muzułmańskie, krzyżowców i jeden z listów biskupa Jakuba de Vitry. Po powrocie do Włoch Franciszek zrzekł się przywództwa zakonowi, wyznaczając na swego następcę brata Pietro Cattaniego. 29 listopada, na prośbę Franciszka, papież Honoriusz III bullą Solet annuere zatwierdził napisaną przez Biedaczynę z Asyżu regułę (tzw. Reguła zatwierdzona). W nocy z 24 na 25 grudnia 1223 roku Franciszek urządził w Greccio pierwszą w historii bożonarodzeniową szopkę. W następnym roku, około 14 września otrzymał w grocie na szczycie La Verny święte stygmaty. W czasie modlitwy wpadł w zachwycenie. Przeszył go straszny ból, a gdy ocknął się, ujrzał, że stopy i nadgarstki ma przebite gwoździami, bok zaś otwarty. W 1225 roku Franciszek zaczął coraz bardziej odczuwać dolegliwości związane z chorobą oczu. Za namową brata Eliasza poddał się bezskutecznym zabiegom lekarskim. Przebywając w tym czasie w kościele San Damiano ułożył Pieśń słoneczną. Ostatnie miesiące swego życia spędził podróżując od miasta do miasta. Pod koniec pory letniej 1226 powrócił do Asyżu. Umarł, położony na własne życzenie bez ubrań na gołej ziemi, w sobotę 3 października 1226 roku. Następnego dnia mieszkańcy Asyżu przenieśli jego ciało do kościoła San Giorgio w środku miasta. Brat Eliasz powiadomił o śmierci Franciszka, śląc List okólny o śmierci św. Franciszka.

Papieże cd. 47

Papież Innocenty III (1198–1216), Intronizacja była demonstracją wielkości papieża. Jak głosił, jest zastępcą Chrystusa powołując się na ewangeliczne słowa: Paś owce moje (J 21,17). Innocenty odczytywał te słowa jako powierzenie mu troski o Kościół, ale także trud rządzenia światem. Intronizacja tego „zastępcy Chrystusa” w niczym nie przypominała triumfalnego wjazdu do Jerozolimy bosego Jezusa siedzącego na grzbiecie osiołka. Na Lateranie sformowano wspaniały orszak. Kawalkadę otwierał jeden z papieskich koni, bez jeźdźca, ale w pięknej uprzęży. Za nim jechał konno kapłan z krzyżem i dwunastu chorążych. Za nimi chóry, prefekci, diakoni, przełożeni dwudziestu rzymskich opactw, kardynałowie, biskupi, patriarchowie. Na białym koniu papież, a po jego lewicy i prawicy senatorowie i szlachta. Przy wieży Piotra Szczepana powitał papieża rabin ze zwojem Tory. Papież zareagował: Uznajemy Prawo, ale potępiamy judaizm. Lżeni przez pospólstwo Żydzi odeszli. Papiescy skarbnicy rzucali w tłum srebrne monety. Papież odbierał hołdy. Papiestwo weszło w fazę swojego rozkwitu państwowego. Cesarstwo było osłabione. Na jego czele stał sześcioletni Fryderyk II. Po wspaniałej intronizacji papież rozpoczął rządy od uporządkowania własnego podwórka. Jak  mawiał: Nie można usunąć brudu, nie kalając rąk. Bez skrupułów odbierał sąsiadom ziemię, jeżeli leżało to w jego interesie. Światu przypomniał, że ma władzę nad każdym człowiekiem, choćby był królem czy cesarzem. Król Francji Filip August oddalił swoją małżonkę, nie mógł znieść jej zapachu od nocy poślubnej. Poślubił więc Agnieszkę z Meranu. Papież Innocenty rzucił interdykt na całe królestwo, zmuszając króla do rozstania się z Agnieszką. W Niemczech, wbrew woli większości narzucił na króla i cesarza Ottona. On przysiągł bronić papieża. Po roku o tym zapomniał i zaatakował Państwo Kościelne, Innocenty skazał go na banicję i doprowadził do elekcji swojego podopiecznego Fryderyka II, syna Henryka VI. Za sprzeciw w obsadzie biskupstwa król Anglii Jan bez Ziemi i całe państwo obłożeni zostali interdyktem, zmuszając do swojej zwierzchności. Król stał się wasalem papieża. Podobnie doprowadził do  zwierzchności nad Aragonią, Portugalią, Danią, Polska, Czechami, Dalmacją i Węgrami. Papież marzył o wciągnięcie Wschodu w strefę wpływów Rzymu. W 1212 r. odbyła się krucjata dzieci. Część z nich zginęła w drodze, inne dostały się do niewoli. Niestety niepowodzenie czwartej krucjaty pokrzyżowało jego plany. Przez siedem lat, co prawda, istniało łacińskie cesarstwo Konstantynopola, jednak dwukrotne splądrowanie Konstantynopola przez krzyżowców wywołało gorycz Bizantyńczyków i wzbudziło w nich  odrazę do Rzymu. Sobór Laterański IV nakazał wszystkim wiernym przystępować do spowiedzi oraz komunii świętej w okresie wielkanocnym. Powołał inkwizycję w diecezjach.  Papież organizował piątą krucjatę. Przeciw heretykom występował bardzo energicznie. Ogłosił krucjatę przeciwko albigensom mającym swoje siedziby na płd. Francji. Potępił Arystotelesa za jego poglądy i zakazał czytanie jego pism.  Historia różnie ocenia tego potężnego papieża. Jedni czują do niego chłodną pogardę, a inni chwalą za zjednoczenie Zachodu i wprowadzenie  ładu. Każdy sukces nosi w sobie zalążek upadku. W tym czasie na scenie pojawił się Franciszek z Asyżu (1181–1226).

Paradoks jedności i troistości Boga

W odpowiedzi na komentarz pana Michała z tematu Papieże cd. 46.

           Jeżeli znane jest pochodzenie, trudno jest przyjąć koncepcję troistości Boga za fenomen religijny. Troistość boga jest folklorem religijnym opartym na mitach z tradycji politeistycznych.  Politeizm (wielość bogów) był związanych z pogodą i żywiołami (zbawienny deszcz, klęska suszy). Fundamentalnym celem człowieka było przeżycie. Życie w grupie, w rodzinie było łatwiejsze, w której można było liczyć na wzajemną pomoc. Jednoosobowa władza jest w gruncie rzeczy instytucją samotną. Początkowo religia opierała się na wizji królestwa Bożego. W niej musiały być istoty boskie jak i wojsko (anioły).   Starożytna formuła, zwana Wiarą Damazego, pochodząca prawdopodobnie z ok. 500 roku, zawiera zdanie: Bóg jest jedyny, ale nie jakby samotny (quasi solitarius).

           Być może  koncepcja troistości Boga ma swoje korzenie w religii bliskowschodniej (babilońskiej, asyryjskiej), w której to na czele panteonu stała kosmiczna triada bogów: Anu (sumeryjski An) – bóg nieba, Bel  (Enlil) – bóg ziemi, Ea (Enki) – bóg oceanu. Trochę młodsza triada, znana bardziej z wersji babilońsko-asyryjskiej: Enki (Ea) – ojciec; Dumuzi –  (Tamuz, Mardukl) – syn, bóstwo życia, umierające i zmartwychwstające; Gibil – przyjaciel syna, bóg ognia i światłości. W Egipcie również istniała koncepcja trójpostaciowego Boga, Re-Ptah-Amon. Prawdopodobnie długa tradycja wielobóstwa (politeizmu) przygotowywała obraz, ideę i pomysł Trzech Osób. W hinduizmie Trimurti, Brahma lub Indra oraz Wisznu. W mazdaizmie irańskim była triada: Choda (późniejszy Ahura Mazda), Anahita i Mitra. Znana jest też „triada buddyjska”: Buddha, Dharma i Samgha jako postaci soteryjne, a nie boskie. Staroegipska opowieść mówiła o trójcy: Ozyrys-Izyda-Horus jako istotach boskich. Pierwotną religią Izraela było wielobóstwo.

          Gdyby ograniczono się do stwierdzenia, że  Ojciec, Syn i Duch Święty” są jedynie imionami oznaczającymi sposoby istnienia Boskiego Bytu, to nie byłoby zamieszania w tym temacie. Niestety Kościół uważa, że osoby boskie różnią się od siebie. Synod Toledański XI, zawierający syntezę starożytnej refleksji trynitarnej, orzeka: Ojciec nie jest tym samym, kim jest Syn, Syn tym samym, kim Ojciec, ani Duch Święty tym samym, kim Ojciec czy Syn.

          Pierwszy dogmat trynitarnej nauki Kościoła stanowi twierdzenie, że jest jeden Bóg w trzech osobach (hipostazach), które mają jedną naturę (istotę, substancję) i dlatego są tak samo wieczne i tak samo wszechmocne.  Trójca Przenajświętsza to spełnianie się Boga w Trzech Osobach. Ta sama natura Trójcy upoważnia do stwierdzenia, że Jezus-Bóg (jak i Duch Święty) istniał zawsze (narzuca preegzystencję Jezusa), Pierworodnym wobec każdego stworzenia (Kol 1,15). Żadna Osoba nie potrzebuje uzupełnienia ze strony Drugiej: każda jest całym Bogiem. Syn i Duch Święty niczego „nie zawdzięczają” Ojcu. Emanuel Kant mówił, że nauka o Trójcy nic zgoła nie znaczy dla praktyki (Der Streit der Fakulaten, Berlin 1968, s. 38). Mówienie, że troistość Boga jest boską tajemnicą jest przypisywanie Bogu niekoniecznych prawd. To, że dla człowieka jest koncepcją niepojętą świadczy o nad interpretacji tradycji.

          Koncepcja Trójcy Świętej rodziła się przez lata i ma swoją długą prehistorię. W 381 r. na soborze w Konstantynopolu cesarz Teodozjusz do dwóch Osób Ojca i Syna wprowadził Ducha Świętego.

          Trójca Święta jest karkołomną konstrukcją teologiczną: Syn i Duch Święty są odrębni, ale nierozdzielni. Chrystus jest obrazem Boga, ale objawia Go Duch Święty[1]. Cz.S. Bartnik pisze: [Trójca Święta] jest nie do pojęcia. Jednakże całkowicie błędna i z gruntu niekatolicka jest postawa „ucieczki” od tej Prawdy, jako teologicznie ogromnie skomplikowanej i trudnej.  W tych słowach kryje się wręcz pewien zakaz podważania pojęcia Trójcy Świętej. Swoiste  tabu. I choć to ogromnie skomplikowana i trudna Prawda do pojęcia, to jednak mocno zakorzeniona w wierze katolickiej. Ponieważ niezrozumiała, chętnie wpisywana jest w mistykę teologiczną. Stanowi podłoże i pożywkę dla tłumaczenia przeżyć mistycznych. Proceder ten jest niebezpieczny, bowiem mistyka nie może opierać się na niezrozumiałych przesłankach, ponieważ traci na swojej prawdziwości i wiarygodności. Wielu naukowców (Yves Congar, Karl Rahner, Czesław S. Bartnik, Marian Rusiecki i inni) są zdania, że trynitologia  została przygotowana prefiguralnie przez niektóre wyższe religie, mające swoją rozwiniętą teologię.     

          Większość wyznań chrześcijańskich w ogóle odrzuca Trójcę Świętą lub odsuwa ją na dalszy plan. Ponadto dogmat Trójcy nie jest jeszcze zadowalająco opracowany teologicznie ze względu na olbrzymie trudności merytoryczne i metodologiczne (Cz.S. Bartnik). Emmanuel Kant mówił, że nauka o Trójcy: «nic zgoła nie znaczy dla praktyki» (Der Streit der Fakultűten, Berlin 1968, s. 38).

          Trójca Święta jest dogmatem, koncepcją spinającą trzy Osoby: Boga-Ojca, Syna i Ducha Świętego. Kościół trzy Osoby boskie ujmuje pod jednym Bytem o tej samej substancji. O ile można zgodzić się ze stwierdzeniem: Wszystkie trzy Osoby są rozumiane jako mające jedną naturę, to jednak ontologicznie są to trzy osobne Byty.

          Aby ogarnąć konstrukcję Trójcy Świętej nie należy rozumieć jej ontologicznie (bytowo), bo dochodzi się do absurdu logicznego (trzy osoby w jednej osobie), ale przymiotowo. Wszystkie Osoby boskie są takim samym Aktem działającym. Działają według jednego zamysłu, woli, miłości i miłosierdzia.

          Dla gnostycyzmu absurdem było głoszenie jedności Boga i bóstwa Syna. Zwolennikiem jedności Boga (monarchianizm) był Prakseasz, który przeciwstawiał się błędnemu politeizmowi w Kościele. Na tle tego spojrzenia Tertulian upowszechnił pojęcie „osoby” (persony) w stosunku do Boga. Odkrył on w licznych tekstach biblijnych trzy role dialogu, jaki prowadzą różniące się od siebie osoby Boskie jednej substancji: Jeśli Ono [Słowo] jest Bogiem, według słów Jana: Bogiem było Słowo, masz już dwóch, innego, który mówi, aby się stało, a innego, który czyni. Powinieneś więc tym samym uznać go jako innego; innego, jak już oświadczyłem, jako osobę, nie jako substancję, dla rozróżnienia, nie dla podziału. Głoszę zresztą zawsze, że ci trzej, połączeni, stanowią jedną substancję. Takie odczytywanie to manipulowanie słowem. Jak mówi się: papier przyjmie wszystko. Proszę zwrócić uwagę na słowa masz już dwóch, powinieneś … uznać, jest niczym innym jak narzucaniem swojej koncepcji, a nie udowadnianiem racji przez argumenty. Orygenes, obstając przy hipostazie trzech osób próbował forsować pogląd o trzech sposobach wchodzenia Boga w relację ze światem.

          Tertulian jak i Orygenes odwoływali się do tekstów biblijnych. Skoro Pismo Święte wymienia imiona Ojca i Syna, to istnieje pomiędzy nimi odrębność synostwa i ojcostwa: “Syn musi być Synem Ojca, a Ojciec Ojcem Syna”. Na tę odrębność wskazuje również praktyka chrztu. Udzielając go, wzywa się Ojca, Syna i Ducha Świętego. Chrzest jest skuteczny “mocą wezwania zasługującej na hołd Trójcy”.  Ich podejście jest post factum. Tak napisano w Piśmie świętym, tak powinno być. Rzecz w tym, że całe zamieszanie bierze się właśnie z historii i tradycji. Najtrudniej zrozumieć, żehipostaza oznacza, że Ojciec, Syn i Duch Święty to konkretne rzeczywistości, odwiecznie istniejące.

          Ariusz dostrzegał sprzeczność pomiędzy przyjmowaną powszechnie w filozofii i teologii koncepcją Boga jedynego, niezrodzonego i wiecznego, z biblijną nauką o zrodzeniu Słowa. Nie można pogodzić niestworzenia ze zrodzeniem. Według dynamicznego (filozoteistycznego) podejścia Bóg i Syn to dwa różne zjawiska mające te same atrybuty.

          Aby przeciąć dyskusję na temat troistości Boga Kościół dysponuje swoistym orzeczeniem Soboru Konstantynopolitańskiego II z 553 roku, w którym pouczył: Jeżeli ktoś nie wyznaje jednej natury czy substancji Ojca, Syna i Ducha Świętego, jednej mocy i jednej władzy, jednej współistotnej Trójcy, jednej boskości adorowanej w trzech hipostazach czy osobach, niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych).

          Na temat Trynitologii prozopologicznej (osobowej) do dziś trwają spory uczonych. Ja osobiście skłaniałbym się do poglądu (trynitologii augustyńskiej, tomistycznej i fenomenologiii), że Trójca co do natury to jedynie Bóg Ojciec, a przez Osoby ukazany jest różny sposób działania Boga. Wprowadzając dynamiczny obraz Boga, troistość jawi się w tym samym akcie działającym. Przyznaję, że jedynie przez siłę tradycji i mocne zakorzenienie się troistości Boga w religii chrześcijańskiej pozostawiam ten temat w kształcie katechetycznym. Głęboko w sercu mam przekonanie, że troistość Boga jest modelem konceptualnym i nic więcej. Jezus został zrodzony, a chwałę Ojca otrzymał dopiero na krzyżu. Tak więc podzielam całkowicie inną koncepcję dwoistości Boga. Jezus jest Bogiem, bo działa według tej samej doskonałej woli co Ojciec. Duch Święty jest obrazem Boga działającego, tym samym Aktem działającym (Syn współistotny Ojcu)

         

          Włodzimierz Sołowiow napisał: Uznając Boga za bezwzględne istnienie, uznać w nim musimy trzy jednoistotne  i niepodzielne podmioty. Słowo musimy świadczy o uznaniu doktryny chrześcijańskiej.  Forsowana przez niego idea logosu i Sofii jest łącznym elementem preegzystencji Boga (istnienie Syna Bożego od zawsze) z grecką ideą Sofii czyli Mądrości jaką przypisuje się wiecznemu Bogu. Należy odróżniać modele konceptualne jakie są tworzone od Prawdy, którą człowiek stara się odczytać.

 

            Zupełnie prywatnie uważam, że koncepcja troistości Boga jest zupełnie niepotrzebnym elementem wiary. Niczemu to nie służy, a wręcz bałamuci. Wprowadza wiernych w obszar fałszywej tajemniczości Boga. Można postawić pytanie. Czemu to ma służyć?


[1] Katechizm Kościoła Katolickiego, Wyd. Pallottinum, Poznań 1994, s. 174.

Czy koniec filozofii klasycznej

          Źle przyjęte założenia powodują, że trzeba ratować koncepcję nowymi warunkami. Dochodzi do dogmatyzacji, a więc wymuszonej racji. W rezultacie powstaje sztuczny twór, który skazany jest wcześniej, czy później na zagładę. Dla przykładu. Przyjęcie istnienia materii jako czegoś, co istnieje własnym istnieniem przyczyniło się do wprowadzenia pojęcia bytu. Pojęcie to ma swoją historię rozwoju. Np. arche określało coś, co było na początku. Potem rozbudowano pojęcie bytu o substancję i przypadłość (Arystoteles). Rozdzielano byty na materialne i duchowe. W umysłach widziano byt jako coś złożonego (hylemorfizm). Ponieważ Boga uznano również za byt, trzeba było wprowadzić pojęcie bytu prostego, aby zachować Jego niepodzielność. Ponieważ każdy byt ma przyczynę, trzeba było zaznaczyć, że Bóg jest sam dla siebie przyczyną. Dla pojęcia bytu stworzono całą dziedzinę nauki jakim jest ontologia (teoria bytu), a w następstwie metafizykę. Metafizyka Arystotelesa stanowi rdzeń filozofii realistycznej, która próbuje wyjaśnić istniejącą rzeczywistość (świat rzeczy). Szczytem rozbudowy teorii bytu było ubogacenie jej o złożenia z istoty (essentia) i istnienia (esse). Tą rozbudową pojęciową chciano objąć  powszechną teorię bytu, obejmując wszelki byt, od bytu czysto materialnego i nieożywionego, poprzez byty ożywione, w tym człowieka, aż po Boga. Każdy realny byt ma zawsze sobie właściwą istotę, czyli jest zawsze czymś lub kimś i ma zawsze sobie właściwe istnienie.

          Rozbudowując teorie bytu próbowano wyjaśnić rzeczywistość na podstawie źle przyjętej tezy o budulcu świata.  Krytykę metafizyki zapoczątkował Dawid Hume (1711–1776) angielski myśliciel, twórca tzw. empiryzmu nowożytnego w XVIII w. Twierdził, że pojęcia nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości, a jedynie są wytworem umysłu poznającego. Tak więc, są to tylko spekulacje.   Hume pytał, na przykład: czy ktoś, kiedyś doświadczył bezpośrednio istnienia materii? Żartobliwie można powiedzieć, że każdy w swoim życiu nabił sobie guza, ale nigdy nie zawiniła tu czysta materia, a zawsze konkretna rzecz (stół, krzesło, kamień). Tak więc, jeżeli istnienie Boga przyjmuje się na wiarę, to dokładnie tak samo trzeba zrobić z materią. Jego kontrowersyjne poglądy zamknęły mu drogę do kariery uniwersyteckiej. Na końcu E. Kant powiedział, że nie można rozpoznać istoty rzeczy. Słowa Kanta są końcowym wnioskiem, i paradoksalnie są prawdziwe. Świat jest zjawiskowy (fenomeny), dynamiczny, a nie ontologiczny. Filozofia klasyczna doszła do swojego kresu tak, jak fizyka Newtona. Owszem można ją stosować, ale tylko w wąskim zakresie, a raczej na poziomie tolerancji pojęciowej. Pojęcia stały się archaiczne. Nie odzwierciedlają prawdy. Owszem, na poziomie szkoły podstawowej, umownie, można mówić, że kot, czy pies jest bytem. Jeżeli filozofia klasyczna wyczerpała swoje możliwości, to cała jej naukowa otoczka również straciła na znaczeniu. Należy opracować nowe pojęcia przydatne do opisu rzeczywistości zjawiskowej, dynamicznej.

          Na przełomie XIX/XX w. pojawiały się nowe nurty w rozwoju metafizyki. Być może już wtedy pogrzebano by filozofię klasyczną. Niestety papież Leon XIII w encyklice Aeterni Patris wezwał do powrotu do filozofii św. Tomasza i tym wstrzymał zapowiadający się rozwój filozofii.