Życie wieczne

Sz. P. Angeliko

 

          Zadała Pani pytanie:  Ale żaden zmarły nie przyszedł do nas i nie powiedział że dalej żyje. Nie powiedział jak tam jest co robi. Wierzymy w to bo mamy taka wiarę. A skoro Bóg jest wszechmocny to dlaczego tego nie udowodni?                                      

 

Skąd wiemy, że będziemy żyć wiecznie?

 

          Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w różnych źródłach. Dla mnie najbardziej przekonywujące jest rozważanie teologiczne. Skoro Bóg jest wieczny, to trudno nie przyjąć, że człowiek o tej samej naturze miałby żyć tylko przez jakiś czas. Dywagacja na ten temat jest zbędna i niepotrzebna, przynajmniej dla mnie. Gdyby życie nie było wieczne, wszystko co się wydarzyło, w tym ukrzyżowanie Jezusa byłoby zbędne. Wiara w Boga byłaby nieistotna. Życie człowieka nie miałoby sensu. Wieczność jest podporą wiary i sensu istnienia.

          Na temat wieczności wypowiada się Stary Testament: Po czym Bóg dodał: «A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy (Rdz. 9,12); Gdy zatem będzie ten łuk na obłokach, patrząc na niego, wspomnę na przymierze wieczne między mną a wszelką istotą żyjącą w każdym ciele, które jest na ziemi (Rdz 9,16).  Przymierze moje, które zawieram pomiędzy Mną a tobą oraz twoim potomstwem, będzie trwało z pokolenia w pokolenie jako przymierze wieczne, abym był Bogiem twoim, a potem twego potomstwa (Rdz 17,19). Nowy Testament, temat wieczności rozwija już w pełni. Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki (J 11,25–26).

          O życiu wiecznym wspominają również inne religie i wierzenia od starożytności (Mezopotamii, Egiptu, Grecji) do współczesności. Egipcjanie, i nie tylko oni, budowali grobowce w których składano przedmioty codziennego użytku dla życia wiecznego umarłych.

           Dogmatycznie, człowiek składa się z ciała, które ulega rozkładowi i duszy (jako tchnienie Boga), która jest nieśmiertelna. Życie wieczne jako wynik aktu zbawczego Boga oznacza egzystencję istnienia ludzkiego po śmierci  w bliskiej odległości od Boga (raj, niebo). W dalszej odległości znajduje się czyściec, a na końcu miejsce dla tych, którzy od Boga odwrócili się.

           Można więc powiedzieć słowami Pawła: w nadziei życia wiecznego, jakie przyobiecał przed wiekami  prawdomówny Bóg (Tt 1,2).

 

Kto stworzył Boga

Sz.P. Angeliko

 

          Zadała Pani pytanie:  Wszyscy mówią, że Bóg stworzył to i to. A kto stworzył Boga? A po drugie skoro Bóg stworzył człowieka, to dlaczego po czasie każe mu umierać? Czy życie nie mogłoby być wieczne?

Angelika K.

 

            Gdyby można byłoby odpowiedzieć na pytanie kto stworzył Boga automatycznie można by postawić kolejne pytanie, a kto stworzył tego kto stworzył Boga, itd. Idąc tą drogą pytań nie dojdziemy do odpowiedzi rozsądnej. Dlaczego? Bo droga ta nie ma końca. Jeżeli nie ma końca to znaczy, że jest nieogarniona i nieskończona. Stwierdzenie „nieogarniona” jest częściową odpowiedzią na Pani pytanie. Stwórca jest „nieogarniony” przez istotę ludzką. Można wybrać jeszcze wiele innych dróg pytań, ale one skończą się stwierdzeniem, że Stwórca jest: naczelną Ideą-Racją, nieokreślony, jedyny i istnieje od zawsze (wieczny).  W końcu dochodzi się do myśli odkrywczej. Bóg jest samym Istnieniem.

          Do tego odkrycia przyczynił się sam Bóg mówiąc do Mojżesza: Jestem, który Jestem (Wj 3,14). Słowa te zinterpretował św. Tomasz mówiąc:  Bóg jest samym Istnieniem, czystym Aktem i nieskończonym. Jest Bytem, którego istotą jest istnienie. Bóg jest Osobą.

           Na podstawie oglądu świata, można odczytać, że Bóg jest Rozumem i Umysłem osobowym (stoicy) .

          Każdy człowiek ma w sobie zdolności do odczytywania Stwórcy. Osobista relacja z Bogiem pokazuje, że Bóg jest Ojcem pełen miłości. Tą drogą rozumowania dochodzi się do stwierdzenia, że Bóg sam jest Miłością.

          Mimo, że Boga nie odbieramy zmysłowo, to dla osób wierzących cały świat jest pełen Boga.

 

          Drugie Pani pytanie dotyczyło umierania. Bóg nie każe nikomu umierać. Wręcz przeciwnie, wszystkim ludziom zagwarantował wieczność. Umieranie, dla osób wierzących jest przejściem do życia doskonałego.

 

Łaska wiary

 

           Bóg udziela swoją łaskę wszystkim jednakowo. Podobnie słońce świeci dla wszystkich, a deszcz pozwala rosnąć kwiatom i cierniom.  To od człowieka zależy, czy tę łaskę przyjmie, czy odrzuci.

          Jak pogodzić: człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa (Rz 3,28; też Ga 2,16); niezależnie od uczynków (Rz 4,6), a z drugiej strony: Wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2,24). Wiara jest łaską, a uczynki moga być jedynie dobrem. Kluczem do zbawienia jest łaska od Boga, która otwiera Niebo. Dobry uczynek może być wynikiem pewnego interesu (handlu). Zbawienia nie można kupić.

Czy Jezus miał rodzeństwo?

                                                                                                           

Czy Jezus miał rodzeństwo?

 

          W Ewangeliach napisano:  Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić (Mt  12,46); Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? (Mk 6,3–4). Kościół katolicki stoi na stanowisku, że Jezus nie mógł mieć rodzeństwa z racji zachowanego dziewictwa Maryi, po cudownym narodzeniu Jezusa. Być może broniąc usilnie swojej tezy tłumaczy, że słowo „bracia”, z racji braku odpowiedniego,  dotyczyło krewnych Jezusa. Nie znam języka greckiego, ale nie bardzo chce mi się wierzyć, że w tak bogatym greckim języku nie ma osobnych słów określających kuzyna czy krewnego. W innych Pismach biblijnych czytamy:  A wydawać was będą nawet rodzice i bracia (adelphon), krewni (suggenon) i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią (Łk 21,16);  Pozdrawia was Arystarch, mój współwięzień, i Marek, kuzyn Barnaby (Kol 4,10). W perykopach tych autorzy używają słowa „krewni”, „kuzyn”, a nie brat, bracia.

          Ponieważ filozoteizm odrzuca dziewictwo Maryi, tym samym dopuszcza możliwość rodzeństwa Jezusa. Dość znamienna jest wypowiedź Jezusa: Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?»  I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia (Mt 12,49–49). Wypowiedzią tą dał do zrozumienia, że nie jest ważne pokrewieństwo rodzinne. Każdy mężczyzna powinien być dla drugiego człowieka bratem, a kobieta siostrą. Pouczenie to jest dość ważne z punktu widzenia drugiego przykazania Jezusa: Kochaj bliźniego jak siebie samego.  Wyjaśnia na czym ma polega relacja między ludźmi. Pokrewieństwo krwi, ważne z punktu widzenia rodziny, dla świata i Boga jest nieistotne. 

          Informacje o rodzeństwie Jezusa pochodzą też z apokryfów oraz innych źródeł historycznych. Żydowski historyk z początków II wieku Józef Flawiusz wymienia Jakuba brata Jezusa (Antiquities 20:9.1). Również Euzebiusz, kościelny kronikarz z IV wieku w swojej Historii Kościoła cytuje zaginione dzieło żydowskiego chrześcijanina Hegesippusa napisane około roku 180. Wspomina on o aresztowaniu wnuków Judy, brata Jezusa, za czasów cesarza Domicjana (Euzebiusz, HK, 3:20).

          Po zapoznaniu się ze stanowiskiem filozoteizmu na temat narodzin Jezusa jako Człowieka i Jego drogi do Chwały Ojca, Jego ewentualne rodzeństwo ani nie pomaga ani nie przeszkadza w doktrynie wiary. Z tej racji nie chcę niczego suponować.

Piekło

          Wobec częstego w korespondencji przywoływania piekła przypomnę, że należy zrewidować swoje poglądy o najnowsze trendy naukowo – teologiczne. Błąd przyjęty na początku, w zamierzchłych czasach spowodował, że przez tysiące lat piekło obrastało w przeróżne opisy i teorie. Z szacunku do już stworzonych opisów nakładano nowe (np. przez przekazy świętych). Dzisiaj można powiedzieć, że doszło się wręcz do absurdu.

           Pojęcie piekła powstało wraz z upadkiem aniołów. Nigdzie nie jest jednak powiedziane, że piekło zostało stworzone. Ponieważ istnienie aniołów i szatana, jako bytów ontycznie istniejących jest obecnie podważane, pojęcie piekła traci swoją rację bytu, a opisy piekła stają się metaforami (ogień piekielny).

          Propozycja filozoteizmu upraszcza i porządkuje pojęcie piekła. Przyjmuje za katechizmem Kościoła katolickiego: Stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem piekło[1][1] (KKK 1861). Piekło jest stanem, a nie miejscem. Encyklopedia Katolicka tak definiuje piekło: kraina umarłych, często lokalizowana w świecie podziemnym lub tzw. zaświatów, będąca miejscem kary dla zmarłych oraz siedzibą demonów (szatan), lub stan wiecznej bądź czasowej pośmiertnej egzystencji  człowieka albo jego duszy (ducha)[1][2]. Należy zwrócić uwagę na słowa: bądź czasowej pośmiertnej egzystencji. Sugerują one, że piekło nie jest stanem wiecznym. Według filozoteizmu piekło jest jedynie daleką odległością duchową od Boga. Inaczej mówiąc w krainie umarłych jest „miejsce”, które można określić mianem „piekła”.

 

           Źródło światła boskiego –––––> czyściec –––––>…….–––––> piekło

 

          Usadowienie piekła na tym samym boskim promieniu, tylko w dalekiej odległości od Źródła (Stwórcy) pozwala przypuszczać, że miłosierdzie Boże dosięgnie i tych dalej umiejscowionych. Czy więc w planie Bożym jest zbawienie wszystkich?        

          Orygenes (185 lub 186–254) najsławniejszy i najbardziej wpływowy filozof i teolog chrześcijański uważał, że piekło ma charakter leczniczy i jest ograniczone czasowo. Nauka jego była punktem wyjścia dla Dydyma Ślepego i Grzegorza z Nysy punktem wyjścia do głoszenia teorii pojednania z Bogiem wszystkich grzeszników, łącznie z demonami (apokatastaza – końcowa i ostateczna odnowa całego stworzenia poprzez przywrócenie mu pierwotnej doskonałości i bezgrzeszności lub nawet przewyższenie tego pierwotnego stanu. Potocznie apokatastaza nazywana jest ideą pustego piekła). Sobór konstantynopolitański II potępił w 553 roku pogląd, że zbawienie wszystkich stworzeń jest rzeczą pewną. Jak widać, na ten temat istnieje spór do dzisiaj przez Kościół definitywnie nierozstrzygnięty. Od połowy XX w. teolodzy coraz częściej wyrażają także nadzieję na ostateczne nawrócenie się wszystkich grzeszników do Boga i na ich zbawienie (H.U. von Balthasar, J. Rahner, W. Hryniewicz, A. Skowronek)[1][3].

          Pragnę zwrócić uwagę, że po to są uczelnie teologiczne, naukowcy teolodzy, aby doskonalić wiedzę na temat wiary. Nie należy oburzać się, gdy podawane są nowe spojrzenia. Katecheza kościelna zawsze będzie opóźniona w stosunku do nowych trendów teologicznych (dogmatycznych). Kto uporczywie trzyma się starych poglądów skazuje się na przykrości. Świat idzie do przodu, młodzież inaczej dostrzega rzeczywistość niż ich rodzice. To wszystko jest zupełnie normalne.


[1][1]  Katechizm Kościoła Katolickiego, Wyd. Pallotinum Poznań 1994, s. 253.

[1][2]Encyklopedia katolicka, Wydaw. KUL, tom 15 Lublin 2011, hasło Piekło.

[2][3]Encyklopedia katolicka, Wydaw. KUL, tom 15 Lublin 2011, hasło Piekło, s. 471.

 
 

Odp. dla Pana Tomasza K.

 

Panie Tomaszu

 

       Jeżeli przyjmiemy, że „dobro” nie jest tylko pojęciem etycznym, ale jest rodzajem „energii” (elementem miłości), to „dobro” może być  mierzalne i porównywalne (hierarchia dobra). Ponieważ ten algorytm wartościowania zna tylko Stwórca, nam pozostaje odczucie „dobra” w wymiarze względnym.

Pisze Pan: Wydaje mi się, że nie jest dobrze tworzyć cudów techniki, kiedy wokół ktoś cierpi, choruje, umiera. Nie bardzo rozumiem. Czy jedno przeszkadza drugiemu?

          Czy rozwój techniki polepsza świat? Sprawa dyskusyjna. Pewnie tak i nie.  Pan opiniuje: Wydaje mi się, że świat osiągnął wystarczający poziom. Nie sądzę. Rozwój nie zna granic. Do czego dojdziemy? Mnie osobiście to trochę przeraża, ale i też fascynuje. Ale można nie brać w tym udziału. Mało prawdopodobne. Trudno uciec od postępu, zwłaszcza od postępu w medycynie. Krok do tyłu jest raczej niewskazany. Przed homeopatią raczej przestrzegam (opinia polemiczna).

 

Co do Pana prostych pytań i odpowiedzi. Mam uwagę do pytania:

6. Co więc powinienem zrobić? – Przyczynić się do tego, żeby powstało jak najwięcej “nowych ludzi” i tym samym, by więcej ludzi zostało zbawionych (maksymalizacja dobra).

Odpowiem żartobliwie, to bierz się Pan do roboty. Niektórzy mają w tym dużo przyjemności. Efekt niepewny, bo jak mówi fraszka: porządny ojciec, porządna matka, a dziecko zagadka, niby nie pali nie pije, a bije.

Odpowiedzieć do pytania 7 słuszna.

 

          Podejmuje Pan rozważania wielowątkowe. Odpowiem prostymi zdaniami.

Lekarz, poza chirurgią wzmacnia organizm, aby mógł zwalczyć chorobę. Nie nazywałbym to działaniem sztucznym.

Zgadzam się, że cierpienie samo w sobie jest złem.

Śmierć jest stałym elementem życia i nie wartościowałbym tego w aspekcie dobra czy zła. Dla niektórych śmierć może być wybawieniem, np. od cierpień.

Niepełnosprawność jest również złem.

Cierpieniu można nadać sens. Np. ofiarowując go Stwórcy, aby dar ten przeznaczył na dobro dla innych. Można też przyjmować cudze cierpienia, aby ktoś nie cierpiał (wiele świętych osób tak czyniło, np. św. Bernadetta z Soubirous).

Jeżeli można, to należy pomagać wszystkim cierpiącym w miarę swoich możliwości. Pan może jedynie w małej cząstce przyczynić się do „dobra” świata. Proszę spontanicznie podchodzić do realiów życia. W innym przypadku będzie się Pan zadręczał. Proszę pamiętać, że za nasze zbawienie Jezus ofiarował swoje życie. Jego ofiary Pan nie przebije.

 

Papież Jan Paweł II

Papież Jan Paweł II (1920–2005)

 

          16 października 1978 r. wybrano papieża, który przyjął imię Jan Paweł II. Karol Wojtyła był osobą znaną i szanowaną w kręgach kardynalskich. Brał udział w pracach soborowych. Był członkiem komisji przygotowującej sobór w czterech sesjach. Miał wkład w ostateczną redakcję konstytucji duszpasterskiej o Kościele współczesnym Gaudium et spes. Jego życiorys obfituje w tragedie osobiste. Śmierć matki, brata i ojca. II wojna światowa w okresie jego dorastania. Poglądy, umiłowanie sztuki (literatura, aktorstwo) ścierały się z potrzebą duchową serca. Czuł się powołany do kapłaństwa. Był intelektualistą. Pisał wiersze, utwory literackie i sceniczne. Nie obce były mu nauki ścisłe. Szeroka wiedza przyrodnicza i humanistyczna owocowała później w takiej encyklice jak Fides et Ratio. Potrafił syntetyzować wiedzę. Szeroko obejmował zagadnienia. Kapitalnie wydobywał prawdy z etymologii pojęć. Znał wiele języków. Miał dostęp do szerokiej światowej literatury. Ciągnęła go filozofia i jej najnowsze trendy (egzystencjalizm, personalizm). Dostrzegał kryzys w filozofii i proponował dodanie elementów metafizycznych (co uczyniłem, opracowując filozoteizm). Krytykował modernizm, ale w aspekcie braku krytycyzmu w najnowszym podejściu do teologicznego historyzmu (podejście polemiczne). Przestrzegał przed eklektyzmem i scjentyzmem. Widział w nich zubożenie ludzkiej refleksji przez usunięcie z jej zasięgu fundamentalnych pytań, które człowiek od początku swego życia na ziemi nieustannie sobie zadawał. Nie ufał nowym trendom myślowym. Bał się zasadniczych zmian, bo bał się o Kościół. Miał szeroką wiedzę, ale bał się, że zostanie ona niewłaściwie użyta. Mądrość ukrył w swoim pisarstwie. Jana Pawła II trzeba odczytywać, a nie tylko czytać.

           Jan Paweł II zmuszony był stawić czoło nazbyt radykalnym poglądom Schillebeeksa oraz Hansa Künga, podobnie jak w kwestii teologii wyzwolenia. Zanim osądzał, zapraszał zainteresowanych do dyskusji, dając możliwość obrony głoszonych tez. Jan Paweł II był krytykowany za stanowiska konserwatywne w tematach: antykoncepcja, celibat księży czy kapłaństwo kobiet. Wbrew Konstytucji Towarzystwa Jezusowego narzucał zakonowi mentora, którego sam wybrał na okres poprzedzający wybór nowego generała. Również narzucił Belgii, Niemcom, Szwajcarii, Austrii biskupów tak dalece niepożądanych, że ich nominacja spowodowała godne pożałowania spory. Uważam, że Jan Paweł II osiągnął szczyt doskonałości dotychczasowej doktryny kościelnej XX wieku. Jego nauka winna być zaczynem nowego oglądu wiary. On jeszcze musiał po staremu, każdy następny papież, powinien dostosowywać się do nowych wyzwań XXI wieku. Według wielu, zaniedbał ekumenizm rozpoczęty na Soborze Watykańskim II.

          Gdy został wybrany, od razu przystąpił do pracy. Polski duch, wrażliwość Polaka, być może bieda i cierpienia spowodowały, że nie chciał ani tiary, ani przepychu. Życie go nie pieściło. Świat dostrzegał zmysłami, ale też i sercem. Według mnie nie był mistykiem sensu stricto, ale bardzo uduchowionym człowiekiem. Nie sądzę, aby towarzyszyły mu zjawiska paranormalne. Siła ducha jednak sprawiała, że wpływał na psychikę i zdrowie ludzi. Ludzie odbierali jego moc jaka w nim była. W takim racjonalnym podejściu można powiedzieć, że faktycznie zdarzały się cuda.

          13 maja 1981 przeżył zamach. Okoliczności przechodzenia kul były niezwykłe. Jak mówił, uratowała Go Matka Najświętsza. Miał znaczący udział w zmianach jakie dokonały się w Polsce.

          Łatwiej wymienić kraje w których Jan Paweł nie był, niż w których był. W ten sposób likwidował lokalne konflikty. Podróże dawały mu wiedzę o światowym Kościele. Dziwić może jednak fakt, że nie docierały do niego niektóre  problemy (np. pedofilia księży, niesnaski w polskim episkopacie, działania ks. Rydzyka) jakie pojawiły się w Kościele. Być może były one przed nim zatajane przez osoby, które były w jego otoczeniu. Nie wiedząc, nie reagował. Ten zarzut będzie jeszcze długo dyskutowany przez opinię światową.

          Genialnym posunięciem była rehabilitacja Galileusza. Był postacią z którą liczył się cały świat. Zmarł w 2005 r. w opinii świętości.

          Z Janem Pawłem II wiążą mnie niezwykłe spotkania senne. Było ich kilka. W jednym prowadził samochód, gdy ja siedziałem obok (odczytuję to jako, że mnie prowadzi swoją nauką). Innym razem przyjął mnie na parafii i rozmawiał ze mną. Niezwykły był 16 września 2008 roku. Na pytanie, czy idę w dobrym kierunku odkrywając inny ogląd religijny uścisnął mi dłoń. Do dzisiaj pamiętam ciepłotę jego ręki. Przestrzegano mnie, że Karol Wojtyła pisze trudno. Mnie osobiście bardzo podoba się sposób prowadzenia myśli i dochodzenie do rozwiązania problemu. W pewnym sensie przejąłem jego styl i maniery. Nie ukrywam, że do niektórych spraw zajmuję stanowisko krytyczne. Jestem przekonany, że Jan Paweł II znał mankamenty katechezy. Proszę zwrócić uwagę jak wspaniale unika słów, które mogłyby dzielić lub być przedmiotem ataków. Kiedy pisze o Adamie od razu dodaje: był figurą przyszłego, mianowicie Chrystusa Pana[1]. Wydobywa z nich jedynie kwintesencję teologiczną. Nie odczytuje Pisma świętego literalnie, ale teologicznie. Nie utwierdza nas w katechezie starotestamentalnej, tylko na nowo odczytuje prawdy. Dzieła Jana Pawła (Karola Wojtyły) będą jeszcze przedmiotem moich badań. Ogromna literatura, z której bije mądrość. Przyznaję, że nigdy nie ulegałem euforii gdy odwiedzał nasz kraj. Szanowałem i szanuję go za jego pracę, postawę, a nie jako obiekt idolatrii. Zawsze cieszyłem się jego przyjazdem. Słuchałem pilnie jego kazań. Pozostał w moim sercu jako wielki człowiek i przyjaciel. 

 

 



[1] Jan Paweł II, Encyklika Fides et Ratio, Wyd. Biblos, s. 93.

 

Papież Jan Paweł I

Papież Jan Paweł I (1912–1978)

 

          3 września 1978 r. wybrano papieża, który przyjął imię Jan Paweł I. Papież, który uśmiechem zjednał sobie cały świat. Po raz pierwszy w dziejach Kościoła przyjął podwójne imię – Jan Paweł I.  Nazajutrz po elekcji powiedział: Nie dorównuję dobrocią serca papieżowi Janowi, a kulturą papieżowi Pawłowi.

Słowa odczytane dosłownie mówiły, że papież czuł się słabszy od poprzedników. To zaniepokoiło Kurię. Nie pozwolił do siebie mówić „Wasza Świątobliwość”. Był  otwarty, serdeczny. Nazywano go papieżem „jednego uśmiechu”., „proboszczem świata”. Po objęciu urzędu nie życzył sobie by noszono go w sedia gestatoria (w lektyce). Jan Paweł I nie chciał też nosić tiary, która była symbolem bogactwa i przepychu (nawet na mszy inauguracyjnej, tak jak jego dwaj poprzednicy Jan XXIII i Paweł VI). Nie czytał też podczas przemówień i konferencji tekstów przygotowanych mu przez kurię.

          Był człowiekiem bardzo skromnym. Przed pontyfikatem mieszkał w spartańskich warunkach zamku San Marino. Nosił zwykłą sutannę. Odwiedzał często bez zapowiedzi kalekich i chorych. Często jeździł rowerem lub starym samochodem. W pracy z duchownymi wprowadził zasadę demokracji, bardzo rzadko spotykaną w Kościele.  Podczas swojej kariery wspierał papieża Pawła VI. Za tę postawę został patriarchą Wenecji (1969). W 1972 r. został wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu Włoch. Funkcję tę pełnił do 1976 roku. 5 marca 1973 został kardynałem. Podobno wiedział, że zostanie papieżem na krótki czas?             

          Trudno powiedzieć, czy natłok nowych obowiązków był powodem pogorszenia jego stanu zdrowia. 28 września 1978 zmarł na zawał serca. Nagły zgon wzbudził u wielu podejrzenie. Niestety zaniechano sekcji zwłok. Szkoda, prawda byłaby transparentna, a tak  trzeba będzie czekać, aż Watykan odsłoni swoje tajemnice. Wiadomo, że nie był w żaden sposób związany z kurią rzymską. Jeszcze 27 września przemawiał do kardynałów i zapowiadał kontynuację prac poprzedników. Nic nie wskazywało tragedii. Próbowano wiązać aferę Banku Watykańskiego ze śmiercią papieża. Podejrzewano też włoską mafię. Żadna teoria spiskowa nie została udowodniona.

 

Papież Paweł VI

 

Papież Paweł VI (1897–1978)

 

          21 czerwca  1963 r. wybrano papieża, który przyjął imię Paweł VI. Można powiedzieć, że Giovanni Battista Montini był bardzo dobrze przygotowany do roli papieża. Był człowiekiem skromnym, wykształconym, znający kilka języków obcych, trochę nieśmiały, dystyngowany i elegancki. W czasie uroczystej koronacji wygłosił alokucję w dziewięciu językach.

          Po Janie XXIII przyszło mu kontynuować dzieło poprzednika, rozpoczęty sobór.  Od początku  pontyfikatu Paweł VI wszedł dynamicznie do nowych zadań. Dbał aby reforma soborowa nie wymknęła się spod jego kontroli. Sprzedał tiarę arcybiskupowi Nowego Jorku, potrójną koronę, znak zwierzchności nad całym światem. Pieniądze przekazał na rzecz ubogich. Uprościł w swym przepychu ceremoniał jaki obowiązywał na dworze papieskim (np. audiencję). Zlikwidował przywileje szlachty rzymskiej na dworze papieskim. Umocnił pozycję biskupów, czyniąc ich prawdziwymi współpracownikami, nie zaś wykonawcami jego woli. To posunięcie było wyraźnym akcentem do zbliżenia się do Kościoła prawosławnego. Uznał historyczną odpowiedzialność za rozpad wspólnoty chrześcijańskiej i prosił o wybaczenie krzywd wyrządzonych przez jego poprzedników. Wprowadził tylko jednogodzinny post eucharystyczny. Założył stały diakonat dla świeckich, w tym dla żonatych.

          Na obrady soboru zaprosił  13 świeckich katolików i 65 różnowierców jako obserwatorów. Zwolnił ojców soboru od dochowania tajemnicy obrad. Był jednak wyjątek. Zabronił ogłaszać wyniki sympozjum teologicznego z dnia 11 czerwca 1966 r. ze względu na ogromne rozbieżności wśród teologów[1]. Paweł VI  zniósł Indeks ksiąg zakazanych.

          Papież Paweł VI rozpoczął międzynarodowe pielgrzymki. Odwiedził Jerozolimę, Bombaj, Nowy Jork, Fatimę, Bogotę, Genewę, Afrykę i Daleki Wschód.

          W Jerozolimie spotkał się z prawosławnym patriarchą i wymienili pocałunek pokoju. Zniesiono wzajemne ekskomuniki z roku 1054 obu Kościołów. Uporządkował relację między prymatem papieskim a biskupami. Przydzielił funkcje dla synodu, episkopatu i kolegiaty. Kolegialna władza episkopatu sprawowana może być jedynie z udziałem papieża. Wprowadził reformę liturgii. Dowartościował wiernych nazywając ich „ludem Bożym”.

          Przez to, że nie potępiał komunizmu mógł nawiązać szereg kontaktów z krajami z obozu socjalistycznego (Węgry, Czechosłowacja, Jugosławia,…).

          Znamienna dla tego papieża była encyklika Populorum progressio w której było odniesienie się do „teologii wyzwolenia”, która rodziła się w Ameryce Łacińskiej.

          Od 1968 roku zaznacza się spadek popularności papieża. W encyklice Humanae Vitae odrzucał stosowanie środków antykoncepcyjnych i aborcję. Tym samym uznał za niezgodne z nauką katolicką związki pozamałżeńskie i kontakty homoseksualne; masturbację uważał za ciężki grzech. W deklaracji Persona Humana za dopuszczalne uznał jedynie współżycie w małżeństwie. W encyklice Sacerdotalis kategorycznie odrzucił postulaty żądające zniesienia celibatu i wprowadzenia kapłaństwa kobiet. Stanowisko jego krytykowane i nie przyniosło mu splendoru. Jego wtrącanie się do parlamentarnego prawa rozwodowego rozbudziły dyskusje o kompetencji papieża. Również dziwna zmiana, wprowadzona w związku z obchodami Roku Świętego 1975, nie spotkała się z poparciem. Mowa o „błogosławieństwie listowym”. Należało wypełnić formularz i przesłać go do Watykanu, by otrzymać pocztą papieskie błogosławieństwo – 2000 lirów na zwykłym papierze, za 3000 lirów na welinie![2].

          Niewątpliwie Paweł VI był odważnym i dzielnym człowiekiem. Gdy uprowadzono samolot Lufthansy, chciał uwolnić zakładników, oddając się w ręce terrorystów. Gdy porwano włoskiego polityka chrześcijańsko-demokratycznego Aldo Moro  robił wszystko, aby uwolnić przyjaciela.

          Paweł VI zmarł 6 sierpnia 1978 w Castel Gandolfo. Jan Paweł II otworzył proces beatyfikacyjny Pawła VI 11 maja 1993. Został on jednak wstrzymany, głównie ze względu na fakty ujawnione w książce ks. Luigiego Villa Paweł VI błogosławiony?.



[1] R. Bultmann, R. Niebuhr, P. Tillich, Th J. J. Altizer, W. Hamilton, patrz Cz. Bartnik Dogmatyka s. 342..

[2] Jean Mathieu-Rosay, Prawdziwe dzieje papieży, Wyd. Al. Fine Warszawa 1997, s. 409.

 

Papież Jan XXIII

Papież Jan XXIII (1881–1963)

 

          28 października 1958 r. wybrano papieża, który przyjął imię Jan XXIII. Miał wtedy 77 lat. Dla wielu miał być papieżem przejściowym, tymczasowym, został znaczącym. W czasie posługi kapłańskiej Pius X podejrzewał go o skłonności do modernizmu. W czasie wojny przebywał w Turcji. Pomagał uciekającym przed nazistami Żydom w dotarciu do Palestyny. Na zawahał się, gdy przyszło mu fałszować akty chrztu, żeby ocalić żydowskie dzieci. Przed konklawe nie domyślał się, że może zostać wybrany. Osobiście był bardzo miłym człowiekiem. Spodobał się Rzymianom i całemu światu. Przekraczał niejednokrotnie bariery narzucone przez etykietę papieską. Był przeciwieństwem surowego i autokratycznego Piusa XII. Nie pozwolił kardynałom całować swoich kolan i stóp, a tylko pierścień. Mówił językiem prostym. Nigdy nie ukrywał swojego chłopskiego pochodzenia. Był dowcipny, pogodny, dobrotliwy, przyjazny ludziom. Do więźniów powiedział: Jestem po trosze jednym z was.

          Ku zaskoczeniu wszystkich, 29 stycznia 1959 r. papież oznajmił, że zwoła sobór. Między innymi papież chciał tym pokazać zasadę kolegialności w prowadzeniu Kościoła. Najważniejszym przesłanie soboru miało być dostosowanie sposobu głoszenia wiary chrześcijańskiej do odmienionego świata, od którego Kościół był długo odizolowany. Papież miał świadomość, że Kościół jest niczym ogrodem, którego trzeba uprawiać, nie zaś muzeum starożytności. Narzucił, aby każdy kardynał był również biskupem. Przestrzegał przed pracami jezuity Pierre’a de Chardin (1881–1955). Wolność człowieka, w tym wolność sumienia i wyznania uznawał za sprawę nadrzędną.

          Sobór rozpoczął obrady 11 października 1962 r.  Wytyczył zadania dla soboru: odnowę (aggiornamento). Chciał zjednoczenia chrześcijan. Jan XXII wiedział, że nie dożyje końca soboru. Zainicjował wielkie i  przełomowe przemiany dla Kościoła. W czasie pontyfikatu spotkał się zwierzchnikiem Kościoła Anglikańskiego. 7 marca 1962 na audiencję przybyła córka Chruszczowa z małżonkiem. Z Chruszczowem przyjacielsko korespondował.  Papież opuścił Watykan na pielgrzymkę do Loretto i Asyżu. Od stu lat żaden papież nie opuszczał Rzymu. Często wędrował po Rzymie jako duszpasterz. Odwiedzał chorych, uwięzionych, rozmawiał ze zwykłymi ludźmi. Jak mawiał: Albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Papież był przede wszystkim dobrym człowiekiem, a potem dostojnikiem kościelnym. Chory na raka żołądka zmarł 3 czerwca 1963 r.