Przemyślenia bieżące

          Z niemałą przykrością przyjąłem wiadomość, że dominikanin brat Paweł Gużyński zrzuca habit. Brat Paweł Gużyński był wyjątkowym duchownym. Inteligentny, mądry, widzący Kościół taki jaki jest, odważny w słowie. Można by zaryzykować tezę, że był prawdziwym rycerzem Boga.  Jako człowiek wolny ma prawo wyboru, i nawet Bóg nie uzna mu tego za coś złego. Jeno w sercu żal, że taka kolumna, tak bardzo dzisiaj Kościołowi potrzebna, zachwiała się w swojej posłudze. Jego odejście niejako przymusza mnie do zastąpieniu go w jego głoszeniu Prawdy. Bardzo chciałem się z nim spotkać i pogadać. To nie było mi dane. Życzę mu wspaniałych chwil w życiu z jedną małą prośbą, aby nie porzucał wiary.

             Moje wypowiedzi polityczne pochodzą bardziej z intuicji niż wiedzy. Samo życie dostarcza jednak namacalnych dowodów, że źle się dzieje w polityce i w państwie polskim. „Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi” (Mt 12,25). Ostatnio werdykt ponownego procesu w Suwałkach jest wyrazistym dowodem politycznej manipulacji nad sądami.

          Wymowne jest skazanie Jerzego Owsiaka za brzydkie słowa, a odpuszczenie księdzu Jackowi Międlarowi  jego słów nienawiści. Ignorancja władzy jest taka czytelna. Ich pewność ponownego wyboru blokuje u nich odruch samoobrony. Idą na całego, z butą ignorując przeciwników. Kto tego nie widzi jest ślepy, albo kupiony: „Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości. „(Mt 23,28)

          Ignorancja rządu w stosunku do młodych lekarzy jest  rażąca. Drażnią mnie ich ukrywane uśmiechy, pogarda dla sprawy. Senator Karczewski i inni politycy zarabiają tak wiele w stosunku do młodych wykształconych, że budzi to mój gniew. Jeszcze trochę,  a stanę się socjalistą. 

          W rządzie mamy osoby niegodne tego urzędu. Minister Anna Zalewska ukrywa nazwiska autorów nowych podstaw programowych, mimo decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego MEN, bo sama wie, że poczyniono buble prawne.  Chroni ich przed medialnym linczem.

           Antoni Macierewicz jest nielubiany nawet przez swoich partyjnych kolegów. Nie trzeba być zbyt mądrym, żeby nie dostrzegać jego spustoszenia obronności kraju.

          W sferze zarobków jest istna partyzantka. 32-letni Jakub Kowalski, szef Kancelarii Senatu, rocznie zarabia prawie 260 tys. złotych – donosi „Fakt” informując, że to nie koniec przywilejów bliskiego współpracownika Stanisława Karczewskiego. Wcześniej „Newsweek” informował, że kancelaria wynajęła Kowalskiemu mieszkanie za 2200 zł miesięcznie, a pracownicy kancelarii w godzinach pracy wnosili i skręcali mu  meble. Zarobki te i inne można porównać z zarobkami pracowników niższego szczebla. To jest granda! Co na to zwolennicy partii rządzącej?

          Nie rozumiem, jak wielu wykształconych ludzi, moi znajomych nie zauważają destrukcyjne rządy obecnej władzy. To, że się pokazują w postawie modlitewnej nic nie znaczy. To profanacja tego co jest mi bliskie. Zwracam się do moich znajomych. Otwórzcie szeroko swoje oczy i uruchomcie procesy myślowe. Czy nie widzicie szerzącego się dziadostwa. Czy można was kupić zasiłkiem pieniężnym i obrazkiem „świętych” polityków?! Nie dajcie się omamić. Do prawdy dochodźmy wg własnego rozumu i sumienia. „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16,26).

          Władza dąży do kierowania życiem obywateli. Ja tego nie chcę. Mam własny plan. Problem wolnych niedziel można rozwiązać inaczej. Padło już wiele rozsądnych propozycji.  Można słuchać opozycji, bo ona ma również dobre pomysły.

          Popieram panią Hannę Fronkiewicz – Waltz prezydent miast Warszawy. Ona broni praworządności i ludzkiej godności. Minister Patryk Jaki sprawia wrażenie gówniarza, który dostał się do władzy. O jego szefie nie wspomnę.

          Kościół, który ma być ostoją i gwarantem głoszonego Dobra, w Polsce jest podzielony, co czyni zgorszenie. Głównym, a nie jedyny bohater rozdziału ks. Tadeusz Rydzyk jest tego przykładem:  „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią.” (Mt 23,3).

          Skandalem jest Msza poświęcona gloryfikacji tych, którzy zabijają zwierzęta. Rozumiem potrzebę, ale Kościół ma się kojarzyć z życiem, a nie śmiercią. Minister Szyszko popłakał się. Co za ironia i cynizm.

 

Anonimowość

          Od 2008 roku piszę na wielu blogach. Oprócz paru osób nie znam swoich czytelników. Niektórzy dawali sygnały zainteresowania. Prosiły o zaliczenie ich w poczet znajomych np. na Facebooku. Na tym się kończyło.

           Wiele osób podejmowało krytykę moich wypowiedzi, ale zazwy kończą się ogólnikami. Przekaz: “z niektórymi wpisami zgadzam się, ..inne w moim odczuciu są kontrowersyjne” są tak ogólnikowe, że mówią o niczym. Przeważnie  spotykam się z twierdzeniem: do twoich wpisów nie chciałabym/łbym  zajmować stanowiska. Takie podejście nie jest dla mnie twórcze. Adwersarze boją się wypowiedzi własnych, szczegółowych, merytorycznych. Niektórzy boją się dialogu. Słowa życzliwe są przyjemne, podtrzymujące na duchu, wspierające, ale nic mi dają merytorycznie. Mnie chodzi o to, abym ja również się uczył, poznawał.

         Mam wrażenie, że wzbudzam u czytelników swoisty lęk.  Moje próby zbliżenia się do ludzi nic nie dały. Spotkałem się z milczącą albo lakoniczną, grzeczną odmową. Anonimowość jest dla mnie dyskomfortem, zwłaszcza, że wiele razy otwierałem swoją dusze  i wygłaszałem swoje prywatne odczucia, wypływające z samej głębi duszy. To jest nie fair. Brak merytorycznego wsparcia ze strony odbiorców zniechęca mnie do dalszej pracy redakcyjnej.

         Wielokrotnie dawałem do zrozumienia, że nie jest moją intencją budowanie zaplecza nowej religii. Zostanę wierny Kościołowi katolickiego, mimo mojej postawie krytycznej. Rodziny się nie wybiera. Nawet wyrzucenie mnie z Kościoła nie pozbawi mnie odczucia przynależności do niego.

          Anonimowość  bierze się z braku odwagi osobistej. Jest pozycją bezpieczną, ale samolubną. Mnie chodzi o poszerzenie rodziny myślących zdroworozsądkowo.  Na razie to wygląda skromnie.

          Gdy zamilknę, to znacie powód.

 

 

Mój obecny adres e-mail: p.porebski@onet.pl

 

Theatrum religijne

         Istnienie Boga jest logiczną konsekwencją zasady logicznej, że każdy skutek ma swoją przyczynę. Wszechświat ma swoją przyczynę. Tą Przyczyną jest Stwórca. Na kanwie odczytania tej Prawdy, dawno temu, ludzkość wykreowała Theatrum religijne, które w niektórych przypadkach stało się wręcz cyrkiem. W teatrze tym głównym aktorem jest niewidzialny Bóg, któremu przypadła rola Mediatora. Do scenerii powołano orszak królewski w postaci aniołów, w tym upadłego anioła w postaci szatana. Niebiański orszak zasilają święci i dusze zmarłych. Na scenie pojawiły się dekoracje w postaci świątyń, synagog, kościołów, stelle, i wiele, wiele innych rekwizytów. Powołano aktorów, którym przydzielono rolę kapłanów i szafarzy Boga. Akcje były budowane z wielu opowieści prawdziwych lub mniej prawdziwych. Wszystko uczyniono, aby widowisko podobało się wiernym. W zależności od jakości wykonawców spektakle były bardziej lub mniej interesujące, ciekawe, czasem dramatyczne, pedagogiczne, czasem komiczne, niedorzeczne i komiczne.   Zapomniano przy tym, że o Bogu jest mowa. Jego teatralne ujęcie, tak naprawdę, Mu uwłacza. Teatr spełnia rolę karykatury Prawdy. Jest środkiem zastępczym, wizualnym. Teatr obrazuje stan rzeczy. Jeżeli robi to rzetelnie można go wdrożyć w życie. Jeżeli robi to nieudolnie, to bardziej ubliża Stwórcy, niż Go wysławia.

          Jak mniemam. Theatrum religijne nie powstało ze złej woli człowieka, ale z jego nieudolności i namiętności. Pragnienie złożenia hołdu Największemu przyczyniło się do swoistej nadgorliwości. Przy tym, powstała chęć połączenia dobrego z pożytecznym, propagacji Stwórcy z ludzkim interesem. W theatrum religijnym wiele osób znajdowało swoje miejsce. W nim realizowano swoje potrzeby duchowe i materialne. Powstała instytucja kościelna.

          Stwórca pozostał na swoim miejscu. Jego głos w Stanie Prawdy czasem liczy się bardziej lub mniej. Niekiedy jest odległym echem. W chwilach katastroficznych jest bardziej przybliżany, bo jest konieczny. Bóg dając ludziom wolną wolę częściowo ustąpił w egzekwowaniu swoich zamysłów. Kochając ludzi, powołał Syna, który swoim cierpieniem zapewnił ludziom zbawienie. Ludzie nie do końca zrozumieli Jego powołanie i Jego rolę. Jego słowa zostały wypaczone i zastępowane zostały ludzkimi koncepcjami teologicznymi. (Ewangelie Mateusza czy Łukasza).

          Theatrum religijne trwa do dzisiaj. Bóg w swej życzliwości pozwala człowiekowi na ten spektakl. Niekiedy daje wyraz swojemu niezadowoleniu. Przykładów objawień prywatnych mamy mnóstwo. Pomijając neurotyczne przypadki przebija się w nich żałosny głos Boga – “Pokażcie mnie takiego, jakim jestem naprawdę. Udostępniłem wam księgę przyrody, a w niej prawdy fizykalne. Udrożniłem sumienia wielu i przekazałem moje prawdziwe Oblicze”. Zróbcie z tego użytek”.

          Nie zachęcam do nowej religii, a do swoistego aggiornamento Kościoła chrześcijańskiego. Niech z obecnego theatrum powstanie akademia (świątynia) Prawdy. Koniecznie trzeba na nowo przemyśleć doktrynę religijną. Odrzucić wszelkie głupoty i teatralne rekwizyty. Pokazać prawdziwego Boga. Prawdy nie można się bać, bo ona sama jest cudowna, bogata. Nie trzeba ją ubierać w prymitywne ludowe ciuchy. Ona nie potrzebuje ozdobników.  Sama Prada ma w sobie wielką moc.

        Ja pisze ks. Sowa: “dla Kaczyńskiego i Rydzyka Bóg nie ma żadnego znaczenia, oni się Nim posługują dla swoich osobistych-materialnych celów”. Czy oni nie tworzą swoistego teatru?

        Dla wielu wiernych wiara jest teatralna, pełna pobożnych gestów i słów. Lubią chwalić się swoją religijnością i postawą religijną. Bóg pragnie modlitwy w zaciszu domowym, intymności w rozmowie we wzajemnej iteracji. Wiara manifestacyjna owszem jest potrzebna, ale czyniona z umiarem i godnością. Akty strzeliste mogą być używane niekoniecznie dla celów nabożnych (np. okrzyk: Jezus, Maria!). Jak wiele jest fałszywej pobożności! Jaka jest hipokryzja! Niedaleko patrzeć – obecna władza. Urządzają oni teatr w theatrum religijnym. Hierarchowie Kościoła, ile jest w nich zakłamania? Często popisują się swoją religijnością, a ile w nich prawdziwej wiary – niewiele.

         Ile osób na portalach chwali się swoją hojnością dla potrzebujących
 – wstyd:  Niesmacznie odbieram takie wpisy: “Pomóżmy [komuś], tak niewiele brakuje. Ja już to zrobiłam DOBRO WRACA”.  Odczytuję, że pomoc została już spłacona i ma znamiona interesu. Dobro powinno biec dalej i ogarniać inne sfery i czynić dalsze dobra.  [cytat skasowany].

         Czas, aby wielbić Boga w sposób na jaki On zasługuje. Propaguję czystą wiarę, prawdziwe divinum i sacrum. Szafarze Boga powinni być najwyższego sortu. Oczyszczony depozyt wiary powinny stać się największą wartością dla człowieka. Bóg oczekuje na ludzki kolejny krok. Nie zachęcam do państwa wyznaniowego, ale należy w duszy  obywateli zakodować, że On nas stworzył, i że od ludzi oczekuje realizacji swoich zamysłów.

          Ewangelie powinny zostać gruntownemu odczytaniu od nowa. Trzeba wyłuskać prawdziwe intencje Jezusa, po nowemu ujawnić prawdziwą naukę Jezusową.

 

Życie ma sens

          Dożyliśmy czasów, w których, aby zrozumieć Świat, trzeba odstąpić od klasycznego oglądu Świata na rzecz iluminacji zjawisk, które dzieją się wokół nas. Dotyczy to nie tylko to świata przyrody, jego fizykalności ale i duchowości. Stwórca udostępnił człowiekowi tak wiele swoich tajemnic, zachowując tajemnicę swojej natury. Tej tajemnicy nie możemy zgłębić. Nie chodzi tu o wiedzę, ale niemożność  przyswojenia sobie tego co jest przez człowieka niepoznawalne. Człowiek ślepy może wyobrażać sobie po swojemu jak wygląda Świat, ale niemożność zobaczenia go nie daje mu prawdy. Świat można opisywać np. muzycznie, poetycznie, w wizjach plastycznych, w abstrakcyjnych obrazach,   ale jest to zawsze sposób zastępczy. Natura duchowa może być rozpoznawana przez podobną, czyli naturę duchową człowieka.

        Człowiek popełnia błąd obarczając Boga ludzkim sposobem myślenia. To jest nieporozumienie. Jak myśli Bóg? Nie wiemy. Nie wiemy, że myśli, bo myślenie jest pojęciem dotyczącym istot stworzonych, żywych.

         Jedyną drogą porozumiewania się z Bogiem jest modlitwa. Dlatego nie można jej lekceważyć. Trzeba się wprawiać w tę komunikację przez ćwiczenia duchowe. Aby poznać naturę Świata trzeba się wczuwać się w jej istotę, w rzeczywistość. Trzeba uruchamiać myśli w najgłębszych zakamarkach logiki. To jest bardzo trudne. Wielu myślicieli, na skutek intensywnego rozwiązywania problemów doznało uszczerbku na zdrowiu. Umysł nie wytrzymał splątanych procesów neurologicznych. Mówiąc kolokwialnie, u niektórych umysł uległ przegrzaniu. Wielu uczonych chorowało na schizofrenię paranoidalną, halucynacje, urojenia,. (matematyk John Nash), melancholię. Chorzy na zespół Aspergera (zaburzenia rozwoju, obsesje, podobne do autentyzmu dziecięcego, Wolfgang Amadeus Mozart,) są na przykład genialnymi matematykami.

          Sir Isaac Newton (1642 – 1726) genialny fizyk. Oprócz tego był wariatem. Nie znosił towarzystwa innych ludzi, zachowywał się jak psychopata, miał częste zmiany nastroju. Wpadał w furię, gdy zabrano coś, co do niego należało. Newton prawdopodobnie chorował na schizofrenię z zaburzeniami nastroju.  Ludwig Boltzmann (1844 – 1906) wielki fizyk zginął śmiercią samobójczą. Powiesił się w czasie wakacji w miejscowości Duino we Włoszech. Jego śmierć była spowodowana najprawdopodobniej depresją.

          Albert Einstein (1879 – 1955), twórca teorii względności cierpiał na zespół Aspergera. To choroba charakteryzująca się upośledzeniem umiejętności społecznych przy braku upośledzenia umysłowego. Cierpiący na zespół odznaczają się często obsesyjnym zainteresowaniem w swojej ulubionej dziedzinie.

          Srinivasa Ramanujan (1887 – 1920) Genialny matematyk, samouk stworzył prawie 4 tys. wzorów matematycznych! Twierdził, że wyniki i natchnienie w snach zsyła mu bogini Namagiri. Z przemęczenia dużo chorował.

Prawdopodobną przyczyną śmierci była raczej ameboza i przebyta w jej wyniku dyzenteria

          Lewis Carrol (1832 – 1898), – angielski matematyk, profesor, pisarz, poeta, fotograf; autor powieści Alicja w Krainie Czarów (1865) i po drugiej stronie lustra (871) cierpiał na migrenę i różne dziwactwa.

Wolfgang Amadeusz Mozart – chorował na zespół Tourette’a objawiający się licznymi tikami ruchowymi.

Vincent van Gogh – w ataku schizofrenii obciął sobie ucho.

Robert Schuman – kompozytor. Ostatnie lata życia spędził w zakładzie zamkniętym.

Virginia Woolf – pisarka. Utopiła się w czasie ataku ostrej depresji.

Sylvia Plath – pisarka. Wielokrotne ataki depresji, zakończone samobójstwem.

Ernest Hemingway – pisarz. Miał depresję paranoidalną, która doprowadziła go do samobójstwa.

Emily Dickinson – poetka. Przez całe życie cierpiąca na różnego rodzaju neurozy.

Joseph Conrad – pisarz. Załamanie nerwowe pod koniec życia.

Francis Bacon – malarz. Paranoik, widział świat jako osobiste zagrożenie.

Albert Einstein – matematyk i filozof. Do końca życia nie poradził sobie z własnymi emocjami.

Wacław Niżyński – wybitny tancerz, w ataku depresji popełnił samobójstwo.

           Może niektórzy odbierają mój tekst zabawnie, ale trzeba dbać o zdrowie swojego umysłu. Jeżeli się czegoś nie rozumie należy zagadnienie odłożyć, przespać się. Może jutro nastąpi iluminacja?

           Mnie zależy na odczuwaniu rzeczywistości duszą, na poznaniu jej zapachu, aury, która otacza przedmioty i obiekty materialne.  Kiedy myślę o fizykalności świata zagłębiam się w przestrzeń i myślami dotykam obiektów, które mi się jawią w umyśle. Tak poznałem urok kwarków. Bardziej je czuję niż znam. Myślą podążam obiegiem krwionośnym i poznaję jej zakamarki. Świat obejmuję uczuciem.  Podobnie wtulam się w istotę Boga. Z Nim podążam na krańce wszechświata. To pozwala mi dostrzegać Świat inaczej, głębiej. Nośnikiem duchowym jest muzyka, podobnie jak modlitwa (różaniec). Wiara, że będę żył wiecznie pozwala mi płynąć, wierząc, że nie utonę i że życie ma sens.

Splątanie kwantowe

          Splątanie kwantowe należy do najbardziej zaskakujących zjawisk przewidzianych przez mechanikę kwantową. Pojęcie splątania zostało wprowadzone przez jednego z twórców mechaniki kwantowej – Erwina  Schrödingera w 1935 roku.

          Pojawia się ono między obiektami kwantowymi – cząstkami elementarnymi, atomami, jonami, które oddziaływały ze sobą w specyficzny, opisany przez mechanikę kwantową sposób. Ma on niemożliwą w  fizyce klasycznej cechę polegającą na tym, że stan całego układu jest lepiej określony niż stan jego części.

          Splątanie ze sobą nawzajem dwóch lub więcej kwantowych obiektów fizycznych (np. fotonów czy elektronów) oznacza specjalny rodzaj korelacji występującej pomiędzy tymi obiektami. Korelacje tego typu nie są znane w świecie fizyki klasycznej – wręcz przekraczają prawa natury rządzące w tym świecie.

          Istnieje na przykład stan splątany polaryzacji dwóch fotonów, tzw. singlet, który ma tę właściwość, że jeżeli będziemy mierzyć  polaryzacje obu fotonów, używając dwóch identycznie ustawionych, ale odległych od siebie polaryzatorów, to zawsze otrzymamy dwie przeciwne polaryzacje. Natomiast zmierzone polaryzacje każdego z fotonów z osobna są zupełnie przypadkowe. Zatem para fotonów w stanie singletowym ma precyzyjnie określoną własność wspólną (polaryzacje mierzone tak samo ustawionymi polaryzatorami są zawsze przeciwne), natomiast stan podukładu, czyli pojedynczego fotonu, jest całkowicie nieokreślony — wynik pomiaru polaryzacji pojedynczego fotonu jest zupełnie przypadkowy. Splątanie nie zanika wraz z odległością. Splątanie oznacza więc sytuację, gdy w celu określenia stanu jednej cząstki kwantowej niezbędna jest wiedza o stanie jej splątanego partnera. Taki układ fizyczny zachowuje swą spójność nawet po rozdzieleniu cząstek.

          Splątanie przejawia się tym, że jeśli zmierzymy polaryzację fotonu pierwszego i okaże się, że wynosi ona 0, to z całą pewnością pomiar polaryzacji drugiego fotonu da wynik 1 – chociaż jeszcze z tym drugim fotonem nic nie zrobiliśmy i w zasadzie cały czas (do chwili pomiaru) jest on w stanie „kwantowym”! Z kolei gdyby pomiar polaryzacji fotonu pierwszego dał wynik 1, to wtedy z całą pewnością pomiaru polaryzacji fotonu drugiego da wynik 0.

W tym zadziwiającym zjawisku udział biorą co najmniej dwie cząstki, z których każda znajduje się w superpozycji, czyli przyjmuje wiele stanów jednocześnie. Żaden z nich nie jest stanem jedynym, określonym dopóty, dopóki nie dokonamy pomiaru.

           Dla układu dwóch cząstek, traktując je jako całość zasada nieoznaczoności Heisenberga  w swojej pierwotnej formie przestaje obowiązywać, w szczególności dla pary cząstek znajdujących się w stanie splątanym.

          W teorii do splątania dochodzi wtedy, gdy dwie całkowicie odrębne cząsteczki z niewyjaśnionego powodu współdzielą pewne swoje charakterystyki. W jednym z najczęściej przywoływanych przykładów spin, czyli moment pędu jednej cząstki, jest cały czas “lustrzanym odbiciem” tej samej cechy w drugiej – tak że oba spiny zawsze po zsumowaniu dają wartość 0. Jeżeli więc zmienimy moment obrotowy w jednej cząsteczce, natychmiast zmienia się on w drugiej – niezależnie od dzielącej je odległości. Mówiąc o tym zjawisku rozważa się nawet sytuacje, w której takie dwa atomy mogłyby dzielić całe galaktyki, a one wciąż zachowywały by się tak samo.

          Stany splątane mają szerokie zastosowanie w informatyce kwantowej (zwłaszcza w kryptografii i teleportacji kwantowej).

         Stan splątania kwantowego wydaje się tak nieprawdopodobny, że sam Einstein określał go mianem “upiornego działania na odległość“. Polega on na tym, że stan całego układu jest lepiej opisany niż stan jego części, a w praktyce oznacza to, że na przykład mając dwa splątane fotony i zmieniając spin jednego z nich – zmieniamy spin drugiego w tej samej chwili, niezależnie od odległości.

          Używając prostego języka. W wymiarze kwantowym splątany układ cząstek zapamiętuje swój stan. Zmiana właściwości  jednego obiektu powoduje natychmiastową zmianę drugiego obiektu wg splątania. Dzieje się to natychmiast bez potrzeby czasu przesyłania informacji. 

          Twórcy mechaniki kwantowej do końca nie dawali wiary własnym tezom. Einstein do końca życia nie pogodził się z wnioskami. Podobnie Planck i schrödinger  nie wierzyli w mechanikę kwantową, którą sami współtworzyli. Dlaczego? Aby zrozumieć mechaniką kwantową, trzeba odrzucić pojęcia mechaniki klasycznej. Wymagana jest iluminacja (spojrzenie odkrywcze, całkowicie  nowe, inne) nowego poznania.

          Teoria splątania kwantowego zahacza o boską zdolność reakcji natychmiastowej. Aby coś się wydarzyło Bóg nie potrzebuje czasu. Wystarczy, że obiekty zostaną ze sobą splątane boską relacją.

          Doszukuję się w tym zjawisku sił związania (miłości). Co zostanie związane uczuciem pozostaje do końca bez ograniczeń odległościowych. Takie splątanie dostrzegam między Ojcem i Synem. Takie splatanie zaistnieje między człowiekiem, a Bogiem: “Co Bóg zwiąże, tego żadna siła nie rozwiąże” (Mt 19,6).

Świat jest piękny, ale zaszyfrowany

          Najbardziej elementarne prawa przyrody są proste, które  wzbudzają podziw i zachwyt. Przykładowo siły grawitacyjne zależą wprost proporcjonalnie do iloczynów mas, a odwrotnie proporcjonalnie do kwadratu ich odległości. Ze wzoru można odczytać, że w dalekiej odległości od siebie siły grawitacyjne maleją do zera, a bardzo blisko siebie zmierzają do niebotycznych wielkości. Jedno i drugie zjawisko ma kolosalne znaczenia. Siły grawitacyjne hamowane siłami odśrodkowymi umożliwiają komunikację międzyplanetarną. Pokonywanie sił grawitacyjnych w jądrze atomowym (zbijanie nukleonów) wyzwala ogromne zasoby energii drzemiące w masie cząstek elementarnych. Siły grawitacyjne są wskazaniem dynamizmu Świata. Naocznie można to obserwować w zjawiskach przypływu i odpływu mórz. Cały Świat kipi, jak kipią  w morzu na skutek grawitacji wzburzone fale.

          Interesujący jest mechanizm grawitacji. Jak to wszystko działa? Według teorii względności grawitację można zobrazować zakrzywieniem przestrzeni. Wykorzystuje się tu czynnik abstrakcyjny. Jak może zakrzywiać się to co jest puste? Nie jest to do oglądu zmysłowego, ale do opisu zjawiska. Ten model konceptualny sprawdza się znakomicie. Na próżno walczyć z tym obrazem. Trzeba zmienić sposób myślenia. Spostrzegać Świat nie jak on wygląda (bo to może być mylące), ale jak się go przedstawia. To tak jak mówimy o prądzie. Nie opisuje się jak on wygląda, ale operuje się jego natężeniem, wielkością umowną jego wielkości. Na szczęście w życiu codziennym jesteśmy przyzwyczajeni do stosowania modeli zastępczych. One nie są opisem rzeczywistości, a tylko jego odwzorowaniem, instrumentem tłumaczącym.

         Najczęściej podziwia się to, co jest trudne do zrozumienia. Stąd tak zachwycamy się magią dopóki nie poznamy jej kulis. W fizyce może zachwycać mechanika kwantowa, która opisuje mikroświat.  Okazało się, że dotychczasowe prawa fizyki są tylko przybliżeniem rzeczywistości. Prawda jest inna. Obiekty mikroskopijne (foton, elektron, jon) nie ma swojego miejsca położenia. Położenie jest nieokreślone. Można mówić tylko o statystycznym jego rozkładzie. Nie można zrozumieć zachowania się jednego obiektu (fotonu) i  wniknąć w jego strukturę. On istnieje w przestrzeni na sposób statystyczny. Eksperyment na jednym obiekcie jest nieprzewidywalny. Prawdziwa struktura obiektów (jak fotony, elektrony, jony, cząsteczki ) jest zamazana według reguł statystycznych. Bóg postawił przed człowiekiem ścianę niemożności. Podobnie jak zasada nieoznaczoności Heissenberga postawiła barierę przed dokładnym poznaniem miejsca położenia obiektu, tak mechanika kwantowa przypieczętowała tę zasadę. Świat w swojej najgłębszej strukturze jest nieczytelny. 

        Bóg wiedząc jak mądry powołał byt do istnienia, zabezpieczył się przed ludzką nadmierną ciekawością i ludzką pychą. Zaszyfrował świat metodami kryptograficznymi stosujące reguły statystyczne i probabilistyczne. Swój zamysł ujawnił za pomocą hagiografów natchnionych w pouczającym i ostrzegającym tekście biblijnym mówiącym o pomieszaniu języków budujących wieżę Babel, którzy chcieli sięgnąć Nieba w celu poznania boskich tajemnic: “Przetoż nazwał imię jego Babel; iż tam pomieszał Pan język wszystkiej ziemi; i stamtąd rozproszył je Pan po obliczu wszystkiej ziemi.” (Rz 11,9).

         Należy wyzbyć się pychy i z pokorą poznawać to, co Bóg udostępnił człowiekowi.

Głos sumienia głosem Boga

             Od  lat piszę, że Bóg nie może karać, bo na to nie pozwala Jego definicja, czy Idea. Jak zatem odczytywać tekst np. Księgi Ezechiela, w którym ukazana jest apokaliptyczna wizja Boga, który przemawia do proroka w sposób oskarżycielski. Sam opis rydwanu Boga jest pełen wizji i narzędzi zmysłowych:

Pośrodku było coś, co było podobne do czterech istot żyjących. Oto ich wygląd: miały one postać człowieka. Każda z nich miała po cztery twarze i po cztery skrzydła. Nogi ich były proste, stopy ich zaś były podobne do stóp cielca; lśniły jak brąz czysto wygładzony. 8 Miały one pod skrzydłami ręce ludzkie po swych czterech bokach. Oblicza <i skrzydła> owych czterech istot – skrzydła ich mianowicie przylegały wzajemnie do siebie – nie odwracały się, gdy one szły; każda szła prosto przed siebie.  Oblicza ich miały taki wygląd: każda z czterech istot miała z prawej strony oblicze człowieka i oblicze lwa, z lewej zaś strony każda z czterech miała oblicze wołu i oblicze orła, <oblicza ich> i skrzydła ich były rozwinięte ku górze; dwa przylegały wzajemnie do siebie, a dwa okrywały ich tułowie. Każda posuwała się prosto przed siebie; szły tam, dokąd duch je prowadził; idąc nie odwracały się” (Ez 1,5–12).

          W przedmowie księgi Ezechiela (BT – Biblia Tysiąclecia)  czytamy: Ezechiel był chorowity fantastą, cierpiącym na urojenia, a nawet epilektykiem. Tekst pochodzi z jego wewnętrznych przekonań i wizji. Ujawnia swój głos sumienia. Z punktu widzenia teologicznego ujawnia prawdę, że Bóg jest święty. Jego świętość ma charakter dynamiczny, który pobudza do działania. Autor wprowadza pojęcie “syna człowieczego” (90 razy) jako istotę ludzką wyrażającą odległość człowieka od Boga:  “Rzekł On do mnie: «Synu człowieczy, stań na nogi. Będę do ciebie mówił»“. (Ez 2,1). Określenie to przywłaszczy sobie Jezus na opisywanie samego siebie: “Albowiem Syn człowieczy Panem jest i sabatu” (Mt 12,8).  W ten sposób chciał podkreślić ludzkie pochodzenie (ludzką naturę) i odległość własną do Ojca. Jak się później okaże odległość ta na krzyżu zmaleje do zera. Syn Człowieczy stanie się równy Ojcu w Akcie działającym.

      Ezechiel ma świadomość grzeszności swojego narodu. W swoim sercu widział księgę Stanu Prawdy:  “To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach” (Ez 2,4). Prorok odczytuje nakaz zjedzenia tej księgi. Należy to odczytywać jako głębokie zapoznanie się z jej treścią. Prawda ze Stanu Prawdy ma się stać wiedzą proroka. Jej odczytanie nie przychodzi łatwo. Jej treść jest szokująca (proroctwa zbliżających się nieszczęść). Prorok  traci mowę, którą jednak odzyskuje. Odczytana wiedza powinna być wykorzystana do nawrócenia zawinionego narodu:  “A On rzekł do mnie: «Synu człowieczy, zjedz to, co masz przed sobą. Zjedz ten zwój i idź przemawiać do Izraelitów!»” (Ez 3,1). Ezechiel ma się pozyskana wiedzą.

          Ezechiel zaprzecza tezie odpowiedzialności zbiorowej, jaka została wyartykułowana w opisie grzechu pierworodnego, pisząc, że jest tylko odpowiedzialność osobista, a nie dziedziczna (Ez 18,1–32): “Człowiek nie może ponosić odpowiedzialności za swoich przodków, a w dodatku swoją własną przeszłość może odpokutować przez szczere nawrócenie się do Boga”  (przypis).

        Tekst perykopy jest potwierdzeniem tezy filoteistycznej filozofii o grzeszności.   

Życie w niewoli babilońskiej

            Gdy na tron babiloński wstąpił Nabuchodonozor II w 597 r. przed Chr. napadł na Jerozolimę, zniszczył świątynię i uprowadził elitę społeczną do Babilonii, pozostawiając w Judzie jedynie drobnych rolników we wsiach. Rozpoczęła się niewola babilońska, podczas której prorokował Jeremiasz (Jer. 25:11-12). Armia Nabuchodonozora przemieniła Judę w ruinę, a tysiące ludzi zginęło w walce lub przez choroby, uprowadzenia i niewolnictwo. Do Babilonu przeprowadzono łącznie trzy deportacje, podczas których uprowadzono blisko pięć tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.  Podczas pierwszego wysiedlenia Nabochodonozor II zrabował świątynny skarbiec i wysiedlił m.in. króla Jojakina (panował przez 3 miesiące i 10 dni w 597/598 przed Chr.).  Osiemnastoletni wówczas król poddał zbuntowaną Jerozolimę. Później  król, Ewil Merodak ułaskawił go i umieścił na swym dworze oraz proroka Ezechiela. Ostatni król  Sedecjasz  597 – 586 przed Chr. został schwytany po nieudanej próbie ucieczki do doliny rzeki Jordanu, oślepiony i uwięziony w Babilonie, gdzie zmarł. Jojakin stał się uznawanym przywódcą wspólnoty żydowskiej. Dzięki niemu mogli czuć się jak w domu. Wszyscy Żydzi potwierdzali swoją lojalność wobec króla, a przy tym mieli nadzieję, że dzięki niemu wszyscy powrócą do swojej ziemi. Tak naprawdę jego przywództwo było jednak tylko tytularne. Ostatnia deportacja, o której wspomina Ksiega Jeremiasza (Jr 52,30), miała miejsce w 582 przed Chr.

          W Iraku w osadzie  Al-Yahudu znaleziono ponad sto glinianych tabliczek z inskrypcjami sprzed ponad 2,5 tys. lat. Najstarszy z tych tekstów powstał w 572 r. przed Ch. Inskrypcje na nich zapisane są w języku akadyjskim (wymarły język z grupy semickiej, używany w Mezopotamii od połowy III tysiąclecia przed Chr. do początków I tysiąclecia naszej ery.

          Wyprowadzenie Żydów z Jerozolimy opisane jest między innymi w biblijnej 2 Księdze Królewskiej 25,1-21.

          Podbój dokonany przez Babilończyków dał początek niewoli babilońskiej oraz pierwszej diasporze żydowskiej. Podczas niewoli rozumienie i używanie języka hebrajskiego stopniowo malało, szczególnie wśród ludzi młodych, gdyż jako mieszkańcy obcego kraju musieli się zaznajomić z obcym językiem. Światli reprezentanci narodu żydowskiegi nie zapomnieli o swojej religii. Stale studiowali Prawa Mojżeszowe oraz oddawali Bogu chwałę i cześć. Do tego potrzebowali miejsc, gdzie mogli się m.in. wspólnie modlić. Z powodu braku świątyni, budowano specjalne budynki w celu zgromadzeń, znane dzisiaj jako synagogi lub bóżnice. Uprowadzeni Żydzi nie mieli możliwości powrotu do ojczyzny, poza tym Nabuchodonozor spalił świątynię, a wszystkie sprzęty zabrał ze sobą do swojej świątyni (2 Król. 25:14-15). Zydzi nie mieli więc możliwości kontynuowania swoich praktyk religijnych. Od spalenia Świątyni Salomona (2 Król. 25:8-10) do odbudowania świątyni przez Zorobabela, minęły blisko dwa pokolenia. W tym czasie nie było innego sposobu, jak jedynie słuchanie odczytywanych Praw Mojżeszowych. Tak też robili pobożni Żydzi – zbierali się razem, aby się modlić, studiować Prawo i czcić Boga. Mimo iż świątynia została później odbudowana, to zwyczaj ten na stałe wszedł do kultury żydowskiej, natomiast synagogi masowo rozpowszechniły się w Izraelu za czasów rzymskich. Takie zachowanie budowało i utrwalało jedność narodową, co pozwoliło Żydom przetrwać wiele lat w diasporze. W przeciwny sposób zachowywała się ludność uprowadzona przez Asyryjczyków, przez co z łatwością się zasymilowała, zapominając o swojej odmienności kulturowej.

          W Babilonie Żydzi redagowali i przepisywali pisma. Spisywane były również księgi prorockie. W Babilonie na pewno działali prorocy Daniel i Ezechiasz. W okresie niewoli lub w czasie powrotu z Babilonu działali też tacy prorocy jak Joel, Habakuk, Aggeusz i Zachariasz. Prorocy Jeremiasz, Ezechiasz, Habakuk przepowiadali najazd Babilończyków i zniszczenie Jerozolimy. Prorocy Aggeusz i Zachariasz nawoływali do powrotu do ojczyzny i odbudowy świątyni. Podczas pobytu Żydów w Babilonie zostało zredagowanych wiele ksiąg Pisma Świętego. Były one spisywane głównie w języku hebrajskim, ale również w języku aramejskim.  Dzięki tym prorokom i pisarzom zachowało się wiele informacji o życiu Żydów w niewoli. Ludność deportowana, tak naprawdę, nie żyła w niewoli, lecz osiedlono ją na opuszczonej ziemi uprawnej lub w opuszczonych czy zrujnowanych miastach, gdzie stawali się dzierżawcami. Mogli tam swobodnie żyć budując domy, uprawiając ogrody, pola czy winnice. Żydzi zostali osiedleni głównie nad zbiornikami wodnymi, m.in. nad rzeką Keba i kanałem irygacyjnym Eufratu. Mieli zasiedlić nieużytki i opustoszałe lub zniszczone wioski. Pomimo że żyli na wygnaniu, w obcym miejscu, mieli funkcjonować jak w swojej ojczyźnie, czyli pracować, żenić się, płodzić córki i synów, tak by ich nie ubywało, lecz by naród żydowski się rozrastał. Poza tym mieli za zadanie dbać o „zastępczą” ojczyznę i cierpliwie czekać na możliwość powrotu (Jer. 29:4-7). Zawartość tabliczek potwierdza, że wbrew powszechnie stosowanemu terminowi „niewola babilońska” Żydzi nie byli niewolnikami ani nawet obywatelami drugiej kategorii żyjącymi w strasznych warunkach i zmuszanymi do ciężkiej pracy. Po początkowym okresie – gdy osiedleni na spustoszonych przez wiele lat wojen terenach, musieli odbudowywać osady, kanały i inną potrzebną infrastrukturę – zaczęli się dorabiać i wielu z nich stało się właścicielami nieruchomości, plantacji, a nawet niewolników. Niektórzy weszli nawet w skład babilońskiej administracji. Nic więc dziwnego, że po 539 r. przed Chr wiele osób postanowiło nie wracać.

          Niewola Żydów skończyła się w 539/538 roku p.n.e., gdy Cyrus II Wielki, król Persów, podbił Babilonię i zgodził się na powrót Żydów do Judy, która stała się autonomiczną prowincją perską –  Jehud. Uwolnienie nastąpiło w wyniku znanej z tolerancji polityki królów perskich. Część Żydów należących do plemion lewiego i Banjamina powróciła do ojczyzny w 537 przed Ch.

Jeden z najstarszych zachowanych fragmentów

         Ostatnia redakcja Starego Testamentu nastapiła ok. VI w. przed Chr. Ciekawi informacja, który fragment uważa się za najstarszy? Według przeprowadzanych badań biblistów najstarszym zachowanym fragmentem jest

Pieśń Debory umieszczona w Ksiedze Sędziów 4.4 – 5.31.

          W tym czasie ok 1200–1025 przed Chr. sprawowała sądy nad Izraelem Debora, prorokini, żona Lappidota. Barak dowodził wojskiem. Sam Barak nie chciał podejmować walk bez obecności Debory. Debora mu dzielnie towarzyszyła. Razem prowadzili oni walki nad zjednoczeniem Izraela. Sisera, król Kanaanu, który panował w Chasor został zabity przez Jael żonę Chebera:  “Lecz Jael, żona Chebera, wzięła palik od namiotu, uchwyciła młot w rękę, i zbliżając się cicho do niego, przebiła jego skroń palikiem, tak że ten utkwił w ziemi, [Sisera] spał bowiem głęboko, wyczerpany do ostatka3. W ten sposób zginął. 22 Tymczasem nadszedł Barak ścigając Siserę. Jael wyszła naprzeciw niego: «Wejdź – rzekła do niego – a pokażę ci człowieka, którego szukasz». Wstąpił do niej, a oto Sisera leżał martwy, z palikiem w skroni” (Sdz 4,21–22). Na część zwycięństwa hagiograf napisał pięś pochwalną pod tytułem Pieśń Debory i Baraka (Sdz 5,1–32).

           Dość długo uważano, że pieśń Debory  jest jednym z najstarszych dokumentów piśmiennictwa hebrajskiego i pochodzi z epoki przedmonarchicznej. Nie wydaje się to przekonywające (Paweł Śpiewak, Tygodnik Powszechny nr 12/2017).

           Według Talmudu Pieśń została spisana w czasach proroka Samuela, tuż po koronacji Saula na króla Judy (1052 r. przed Chr.)[1]. Z pewnością autor pieśni żył parę stuleci wcześniej. Wydarzenia opisane w księdze sięgają czasów sprzed 3000 lat, gdy to walczono zarówno z wrogami zewnętrznymi (m.in. z Amalekitami), jak też wewnętrznymi, czyli z powracającą pokusą zanurzenia się w idolatrii, odrzucenia kultu Boga Jedynego. Ten proces wznoszenia i upadku religijnego jest stałym wątkiem Księgi. Sześciu było sędziów (ostatnim wymienionym był Samson), a każdy odchodził bezradny i słaby. Izrael nie potrafił znaleźć ładu sam ze sobą. Plemiona Izraela zaczęły się zwalczać. Lud nie posiadał dość siły i przekonania, by zachować nauki Mojżesza. Debora odgrywała tu rolę znaczącą, ale i tak nic trwałego zbudować nie była w stanie (tamże).

          Wątpliwości wzbudza perykopa: “Gdy nowych bogów obrano,
którym dawniej nie służyli
” (Sdz 5,8). Zapis ten świadczy o istniejącym klimacie politeistycznym, który będzie miał miejsce, aż do czasu upadku Jerozolimy w 587  r. przed Chr.. Perykopę tę porównuje się z perykopą z Pieśni Mojżesza: “Złym duchom składają ofiary, nie Bogu, bogom, których oni nie znają, nowym, świeżo przybyłym – nie służyli im wasi przodkowie” (Pwt 32,17).

 


[1] Inni podają rok 1125 przed Chr.

Potop zwiastunem katastrofy kosmicznej

          O potopie, wielkiej powodzi istnieje wiele informacji pochodzących z całego Świata. W Europie znane są następujące podania o potopie: arkadyjskie, celtyckie, Cyganów transylwańskich, germańskie, rosyjskie, rzymskie, samotrackie i walijskie.  W kulturze azjatyckiej wyróżnia się wersja sumeryjska, wersja z Eposu o Atra-hasisie, czy też wersja z Eposu o Gilgameszu, czy Berossosa. Istnieją przekazy pochodzące z Indii, z Filipin, z Wietnamu (od ludu Miao), z Chin, z Afryki i oby Ameryk. Różnią się one od siebie, ale mają i elementy wspólne. W Biblii, w opisie potopu  zachodzą na siebie dwie tradycje: jahwistyczna 6.5 – 8,22 i kapłańska 6,9 – 9,17.

           Ilość przekazów świadczy, że było coś na rzeczy.  Jednak teoria, że potom obejmował całą ziemię nie obroniła się. Nauka dysponuje dziś dokładnymi badaniami biologicznymi (rozmieszczenie i ewolucja gatunków) i geologicznymi, aby uznać teorie za fałszywą. Dawniej osady polodowcowe uważano za ślad biblijnego potopu, dlatego plejstocen nazywano Dyluwium. W chwili obecnej reacjoniści są grupą, która najsilniej wspiera pogląd o potopie ogólnoświatowym.

           Różne opisy potopu w samej  Biblii świadczą, że wiedza ta zdobywana była w różnych okresach dziejowych, na zasadzie, że coś w trawie piszczy. Sama puenta ma wydźwiek teologiczny i wykorzystanie pogłosek było dla Księgi przydatne.

           Nauka Kościoła tłumaczy rozbieżność tak. We fragmencie: “Z każdego gatunku ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi po parze” (Rdz 6,20), a innym: “Z wszelkich zwierząt czystych weź z sobą siedem samców i siedem samic, ze zwierząt zaś nieczystych po jednej parze: samca i samicę; 3 również i z ptactwa – po siedem samców i po siedem samic, aby w ten sposób zachować ich potomstwo dla całej ziemi” (Rdz 7,2). Według niektórych tłumaczeń można także zrozumieć, że po siedem zwierząt każdego rodzaju, w tym samce i samice.

podobnie po siedem ptaków każdego rodzaju i każdej płci (znów – być może po 7 każdego rodzaju, w tym samce i samice) po parze nieczystych. Być może różnica co do ilości zwierząt wziętych przez Noego wynika z tego, iż według relacji jednego z autorów Biblii człowiek na tym etapie żywił się wyłącznie roślinami (Rdz 1:29), stąd Noemu wystarczyło po parze każdego zwierzęcia. Drugi zaś autor wziął pod uwagę to, że rodzina Noego będzie zjadała zwierzęta czyste i w jego wersji Noe bierze po 14 (ewentualnie 7) zwierząt czystych. Jednak ten autor, w relacji którego Noe bierze po parze wszystkich zwierząt, również zna podział na zwierzęta czyste i nieczyste, o czym świadczy Księga Rodzaju 7,8-9. Noe składa Jahwe ofiarę całopalną, zaś Jahwe obiecuje sobie w sercu, iż już nigdy nie ukarze ziemi potopem (źródło jahwistyczne); Bóg wygłasza ważne przemówienie, w którym m.in. przeznacza mięso zwierząt na żywność człowieka (wcześniej u tego autora człowiek żywił się roślinami) i zawiera z Noem przymierze (źródło kapłańskie).

          Interpretacja, która nie zakłada sprzeczności w tekście biblijnym polega na tym, że werset 6:19 uważa się jako opis sposobu, w jaki zwierzęta mają wchodzić do Arki. 7:2-3 opisuje natomiast liczbę zwierząt, jakie do arki wprowadził Noe. Jest ona uznawana głównie przez denominacje protestanckie, przede wszystkim ewangeliczne.

          Być może potop jest odległą w czasie informacją o wielkiej katastrofie jaka się zdarzyła w przeszłości. Przez wieki została ona dopasowana do regionalnych powodzi. Nabrała też wymiaru teologicznego. W powodzi uczestniczy woda jako czynnik dający życie. Woda jest również elementem groźnym, karzącym. Żywioł i  jego pokonanie stało się motywem obrazowania Bożego działania. Potop jest przestrogą przed katastrofą, która może się zdarzyć w przyszłości. Od czasu do czasu pojawiają sie niepokojące wieści o zbliżających się do Ziemi wielkich bloków skalnych, bolidach, które mogą spaść na Ziemię wywołując niebotyczną katastrofę. Nauka przygotowuje się na taka okoliczność. Broń jądrowa czeka w pogotowiu na rozbicie intruzów. Trzeba być jednak przygotowany na takie niespodzianki i w gotowści duchowej stawić czoło wyzwaniom.