I tak do skutku

          Nie jest świętym ten, kto się nim czuje, ale ten kogo za świętego uznano. Wybór jest całkowity ludzki i dokonany wg ludzkich kryteriów. Świętość nie zapewnia zjednoczenia z Bogiem. Jaka jest stan duszy ludzkiej wie tylko Bóg. Człowiek może się mylić. Przykładów można przytaczać wiele. Wielu za świętych uznano według potrzeb lokalnych patronów w dziejach Średniowiecza. Każdy Kościół chciał mieć swojego. Wielu papieży uznanych za świętych wzbudzają wątpliwość. Ostatnio podważa się kanonizację Karola Wojtyłę, papieża Jana Pawła II. Przykro o tym czytać, ale fakt jest faktem. Nie będę o tym rozstrzygał, ani się nad tym rozwodził. Historia wyjaśni wątpliwości. Ja zatrzymam się nad faktem ludzkiego budowania image Kościoła. Angażowanie Boga do ludzkich koncepcji znane jest od samego początku religii judaistycznej. W “usta” Boga wkładano różne słowa, niekoniecznie szczytne. Boga się nagminnie wykorzystuje do autoryzacji ludzkich pomysłów. To wygodne, ale i niebezpieczne. To człowiek rysuje obraz Stwórcy. Bierność Boga w tym względzie jest znamienne. Bóg utrzymuje dystans pomiędzy sobą a stworzeniami. Poniekąd jest to zrozumiałe.

          Człowiek jest mądry według ocen ludzkich, ale głupi względem mądrości Boga. Z tego względu człowiek musi przyjmować postawę pokorną przed Bogiem. Podobieństwo do Boga powoduje, że człowiek uzyskuje niezasłużoną godność, a ona pozwala przyjmować przed Bogiem postawę stojącą, ale pełną pokory.

          Bogu można się sprzeciwiać, ale trzeba się zastanowić, czemu to ma służyć. Czy warto? Bóg otacza nas swoją ojcowską miłością i nasz sprzeciw traktuje jako ludzką dumę, ale i przywilej. Sprzeciw nie znaczy o braku miłości. Niekiedy człowiek ma chęć wykrzyczeć Bogu Jego bierność.

          Można się domyślać, że bierność Boga jest sygnałem o niewłaściwym wyborze drogi, albo czynów. Zamiast złościć się trzeba poszukiwać innych dróg i tak do skutku.

Kochajmy samych siebie

        Kto nie kocha siebie nie jest zdolny do miłowania innych.  Brakuje mu tej potrzebnej wrażliwości. W miłości ważną rolę  odgrywa akceptacja siebie samego, swojego wyglądu, a w nim usterek. Niedoskonałości, które są czymś naturalnym mogą być przedmiotem  oryginalności, wizytówką osobowości, znakiem rozpoznawalności. Niektórzy umieją wykorzystać takie znaki do swoistego marketingu. Każdy człowiek jest niepowtarzalnym dziełem  natury. Trzeba tylko pokochać siebie i swoje znaki i zrobić z nich użytek. Usterki drastyczne trzeba tuszować, ale nie za wszelka cenę. Operacje plastyczne więcej czynią szkody niż przynoszą pożytku. Znamy to z tysięcy przykładów.

        Oprócz wad każdy ma jakieś mniejsze, czy większe talenty. Nie ujawnianie ich jest fałszywą skromnością. Trzeba je eksponować tylko z umiarem, nie narzucając ich innym. Nazwiska nie przytoczę,  ale jest taki śpiewak, który lubi katować swoje towarzystwo ciągłym śpiewaniem i popisywaniem się. Wyraźnie przesadza. Jego ego bierze górę nad rozsądkiem.

          W towarzystwie sprawdzianem szacunku w środowisku jest zaproszenie do stołu. Wskazane miejsce jest tego wskaźnikiem. Nie wolno pchać się do pierwszego szeregu, aby nie narażać się na konieczność zmiany miejsca.

           Trzeba sobie mówić: Bóg dał mi to i tym muszę się gospodarzyć. Sposób bycia, zachowania, humoru, dowcipu są bardziej cenione niż zmarszczka na twarzy. Sztuczne zachowanie jest wykrywane w lot. Mądrzenie się jest katastrofą. Najczęściej zraża się innych do siebie. Swoją naturalną mądrość uruchamia się wtedy, jak jest taka potrzeba. Ona sama się obroni. Gdy zabiera się głos, to trzeba mówić stosunkowo krótko i do rzeczy. Przy ciągłych odskokach od tematu temat przewodni blednie i się rozprasza.

           Tematy, które warto unikać to religia i polityka, chyba, że te tematy są celem spotkania. Sposób prowadzenia rozmów, sporów jest sztuką. Można powiedzieć wszystko, nikogo nie raniąc.

          Gdy mówi się o sobie w tematach intymnych trzeba zachować szczególną ostrożność. Mówiąc o sobie, niechcący, można zranić interlokutora. Trzeba zawsze stosować zasadę, przede wszystkim nie szkodzić.

           Jeżeli miłość zmysłowa skończyła się, to zawsze pozostaje miłość Chrystusowa, która opiera się na wyższych wartościach.   

LGBT i własne standardy

          Bóg dopuścił dymorfiz płciowy. W przyrodzie przykładów jest wiele, zarówno w świecie zwierząt, u ssaków, u ptaków, ryb, owadów jak i roślin. Ostatnio mówi się o ślimaku. Są one rozdzielnopłciowe. Posiadają zarówno pochwę jak i penis. W samej Polsce występuje 221 gatunków, 6 morskich, 50 słodkowodnych i ok. 200 lądowych. Każdy osobnik może wytwarzać jaja i plemniki. U roślin zjawisko to nazywa się samopylnością.

            Wniosek nazywa się jednoznaczny hermafrodytyzm, obojnactwo pochodzi z Bożej koncepcji. Przyroda jest tego obrazem. Można wysnuć wniosek, że orientacja seksualna jest wynikiem losowym. W głównej mierze seksualność służy do podtrzymania gatunku, ale niekoniecznie. Może być też egzotyką naturalną.

          W opisie biblijnym drugi opis powołania człowieka wskazuje, że mężczyzna jak i kobieta należą do jednego i tego samego stworzenia – człowieka: “Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu” (Rdz 2,25). Nie odczuwali wstydu bo byli sobie podobni. Różnice płciowe są nieistotne.  Kobieta i mężczyzna dostali zadanie łączyć się ze sobą, tak aby się stali jednym ciałem. Z tej komórki mają rodzić się następne pokolenia istot rozumnych.

           Niektórych los doświadczył inną orientacją seksualną. Nie znaczy, że narodziła się inna istota. To taki sam człowiek jak każdy inny. Seksualność jest  przywarą, dodatkiem do ludzkiej istoty. To narzucone przez los doświadczenie i zadanie uporania się z innymi skłonnościami. Inaczej żyje człowiek mały a inaczej wyższy, chudy i tęższy. Życie trzeba budować, uwzględniając swoje atrybuty, przywary i talenty. Liczy się to, jak człowiek wykorzysta swoje atuty i niedoskonałości, aby wybrać drogę do zjednoczenia z Bogiem. Ludzie nazywani LGBT mają takie same prawa co inni. Oni sami muszą wiedzieć, jak się zachowywać i jaką drogę wybierać.

          Nadmierne afiszowanie swoich skłonności narusza spokój innym. I o tym powinni pamiętać ci, którzy borykają się z innością.

         Świat bazuje na zasadach ugruntowanych przez tysiąclecia i taki stan uznaje za normalny. Nie byłoby dobrze, aby priorytet i przewagę uzyskali ci, którzy narzucają własne standardy.

          Agresywność wzajemnego zwalczania się jest naganna.

Czas jest skutkiem

        Aby zrozumieć trzeba prawdę wielokrotnie powtarzać, aby się utrwaliła w pamięci i w umyśle. Stąd tak chętnie wracam do tematów już omawianych.         

        Intryguje mnie pojęcie czasu. Istnieję robocza teza, że czas nie istnieje tylko jest odczuwalny. Jak mówią fizycy czas jest miarą zmienności. To, że nie ma czasu, nie znaczy, że nic się nie dzieje, że jest kompletny bezruch, czas zatrzymany w kadrze. Można ująć to tak, że na skutek zachodzących zmian czas jest wyczuwalny. Czas jest konsekwencją (skutkiem), a nie motorem (przyczyną) zmian. Podobnie jak wiatr jest skutkiem ruchu powietrza. Bez tego zdarzenia pojęcie wiatru byłoby zbędne.  Według fizyków teoretycznych czas jest pojęciem wymyślonym przez człowieka, żebyśmy potrafili rozróżnić to, co jest „teraz” od tego, co postrzegamy jako „przeszłość”. Pojęcie czasu jest tylko iluzją naszych umysłów, ponieważ tak naprawdę wszystko, co było i będzie dzieje się dokładnie w tym momencie.

           Sceptykom poprawię humor mówiąc.  W wieczności może będzie kwitło bogate i urozmaicone życie. Upływ czasu będzie wyczuwalny, ale czasu jako takiego nie będzie. Czas jest pojęciem abstrakcyjnym, wymyślony na użytek obserwacji zachodzących zmian. Bóg natomiast istnieje, bo odbiera się skutki Jego działania. Gdyby Bóg był bierny w swoim działaniu byłby niezauważalny, nieodczuwalny. Można  by śmiało powiedzieć, że Go nie ma.

       Przy pojęciach np. czasoprzestrzeni czas jest parametrem narzuconym, że w przestrzeni coś się dzieje. Bez tej akcji czasoprzestrzeń jest pojęciem fałszywym.

Wspólna doktryna wiary

         Kiedy pojawiła się religia monoteistyczna pojawiło się pismo. Ta nowa umiejętność została wykorzystania do pisania zapisków, ksiąg, w których można było opisywać podstawy religii. Różne zapisy z czasem został zebrane, uporządkowane i zredagowane. Etapów redakcji było wiele w historii. Treści miały różne formy literackie. Opisów historycznych było niewiele. Nie było takiej potrzeby. Za bank informacji historycznych uważano przekaz pamięciowy (tradycję). Przez 1000 lat edycji Pisma Świętego narodził się osobliwy styl przekazu biblijnego, niespotykany w innych dziedzinach. Najkrócej można go opisać jako literackie obrazy zdarzeń religijnych. Czy były one prawdziwe? Podobnie jak obrazy malowane. Wyrażają głównie wrażenia artysty i jego sposób patrzenia. Aby odczytać obraz literacki trzeba dokonać jego analizę (egzegezę), biorąc pod uwagę wiele czynników, jak okres powstania, umiejętności pisarza, ówczesną świadomość, poziom intelektualny i zapotrzebowanie społeczne, kulturowe. Pisano względem bieżących potrzeb. Aby dzisiaj właściwie odczytać teksty trzeba uwzględniać wszystkie uwarunkowania powstawania tekstu. Czy Pismo Święte przekazuje Prawdę? Zdecydowanie tak, ale jest to prawda głównie religijna, a nie faktograficzna. Ważne jest to, co autor chciał swoim tekstem przekazać. Historia zdarzeń miała mniejsze znaczenie. To co dotyczy Boga ma wymiar nieskończony. Kiedy coś się wydarzyło, przy takim podejściu, niewiele znaczy. To dzisiaj mamy potrzebę wszystko systematyzować, przedstawiać chronologicznie i korelować z różnymi dziedzinami i wydarzeniami. Parę tysięcy lat temu tak nie było.

          Można postawić pytanie, czy nie można na nowo stworzyć doktrynę religijną? Uważam,  że można, bo Prawda jest jedna, choć jest wielkie niebezpieczeństwo powstawania tysięcy mutacji religijnych. Jeżeli, jak wspomniałem, Bóg działa w okresie nieskończonym, to w każdym momencie można włączyć do linii czasu początek myśli religijnych. Im ten moment jest bliżej współczesności, tym lepsze są narzędzia badawcze.

         Już o tym pisałem, że twórcy religii chrześcijańskiej popełnili błąd podłączając się do religii starszej – judaistycznej. Obciążyli doktrynę wiary błędami braci starszych. Teraz wychodzą tego konsekwencję.

          Kto mógłby obecnie dokonać takiej nowej konstrukcji wiary? Jest za dużo niebezpieczeństw. Przykładem jest New Age i inne,  aby nabrać do nowej doktryny zaufanie i ją zaakceptować. Rozwiązań może być wiele, ale ja zaufałbym Radzie kościołów składającej się ze wszystkich religii (powszechny ekumenizm), które bez obciążeń umieli by dyskutować i wypracowywać wspólną formułę wiary. Baza jest jednoznaczna. Wszystkie religie monoteistyczne mają wspólną prawdę. Stwórca Świata istnieje. Celsus, żyjący w II wieku po Chr. wnikliwy polemista antychrześcijański mówił: „nie ma żadnej różnicy, czy nazwiemy Boga Zeusem, jak robią Grecy, czy nadamy Mu inne imię, używane przez Egipcjan albo mieszkańców Indii”. Wszystko inne można sformułować od nowa. Ta sugestia nowej doktryny wiary jest zadaniem na przyszłe pokolenia. Dzisiaj ten pomysł może wzbudzać niechęć. Przyzwyczajenia do swojej wiary są zbyt silne, ale w końcu zwycięży rozsądek.

Iluminacja historyczna

       Podróżując myślą w czasie dostrzegłem wielkie budowle w różnych częściach świata. Wbrew różnych teoriom o cywilizacji pozaziemskiej nie było w historii wielkiego postępu technologicznego. Brakuje artefaktów i innych pozostałości technicznych.  Wielkie monumenty (np. piramidy, megaliczne budowle)  powstawały żmudną pracą tysięcy pracowników (nie niewolników) w długich okresach twórczych. Precyzja brała się z delikatności ludzkich rąk. One wyczarowywały gładkość powierzchni, idealną spójność, dokładność, dopasowania elementów kamiennych. Człowiek osiągnął szczyt swoich możliwości manualnych. Kultura Inków powstała stosunkowo niedawno w XV wieków. Istnieje hipoteza, że stosowano płynny kamień lub zwykły Beton?

        Twórcy wykorzystali proste narzędzia i zasady mechaniki (dźwignie,  kołowrotki, belki, ostre kamienie, spiralne rampy, przeciwwagi, liny, pochylnie). Ludzie podpatrywali przyrodę. Mozolną pracą, cierpliwością i determinacją powstawały dzieła, które nas tak zachwycają. Kąt prosty osiągali między innymi za pomocą trójkąta prostokątnego o bogach 3, 3 i 4 jednostek. Zasady geometrii były wykryte stosunkowo wcześnie. Wśród nowinek pojawiło się koło. Było to odkrycie dzięki ludzkiej inteligencji.

        W umysłach ludzkich pojawiały się abstrakcyjne pojęcia. Świat wydawał się nie tylko jako urządzenie mechaniczne. W nim odczytywali ducha, siłę sprawczą i tajemniczy zamysł istoty rzeczy. To co jawiło się w umysłach odnajdywali w życiu. Świat ich intrygował. Najciekawsze było to, co było najbardziej tajemnicze, nieuchwytne zmysłami. Odczytany duch obrazowali na sposób ludzki. Wiele tajemnic zyskało ludzką postać, twarz. W ich zamysłach rodził się świat równoległy – duchowy.

        Zjawiska atmosferyczne przypisywano duchom dobrym i złym. Rodził się politeizm. Każde zjawisko miało swojego bożka. Nie rozumiejąc zjawisk przyrody bano się tych, co byli tego sprawcami. Bożkom przypisywano historie podobne do ludzkich historii. To przyzwyczajenie będzie miało wpływ również na Biblię. Bóg będzie miał cechy antropologiczne. Nie mogąc nakłonić do Boga do ujawnienia się na sposób zmysłowy stworzono koncepcję uczłowieczenia Boga. Rodzi się pytanie. Czy to co powstaje w zamysłach ludzkich może mieć boskie pochodzenie? Przy tezie, że Bóg uczestniczy we wszystkim, można stawiać tezę, że każdy zamysł ludzki, dobry w swej istocie był w zgodzie z zamysłem Boga.

        Zamysł idei jedynego Boga był przewrotem i skokiem kulturowym. Ta myśl była iluminacją przewrotową. Tak zrodziła się religia monoteistyczna. Jedyny Bóg Stwórca otrzymał godne należne Mu miejsce. Stosowana praktyka, tradycja zepsuła jednak tą idee. Bogu przypisano ludzkie cechy.

Opis uczłowieczenia

             W Księdze Rodzaju są dwa opisy powołania człowieka. Są one obrazami tych zdarzeń natchnionych autorów.

A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!»
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył:
stworzył mężczyznę i niewiastę
” (Rdz 26–27).

wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia4, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7).

          Uzbrojony w zdolność przemieszczania się moich Myśli w czasie, podążę w mroki przeszłości, aby uchwycić ten moment.

           Zanurzony w czasie przesadziłem, sięgnąłem do początków i ujrzałem: “Ducha Bożego unoszącego się nad wodami” (por. Rdz 1,2). Zobaczyłem początek Wszechświata. Stwórca doglądał swoje dzieło. Przeskoczyłem myślami miliardy lat i znalazłem się w miocenie (7 mln lat temu) i ujrzałem Ziemię pełną zieleni i żywych istot. Przypatrywałem się Austalopithecusom, homo habilis (istota zręczną), homo erectus (istota wyprostowana), homo sapiens archaicznemu (praczłowieka), neadertalczykom (równoległa gałąź ewolucyjna)  i homo sapiens (wzór człowieka współczesnego). Dziwiłem się, że przy takiej podobiźnie genów (98 %) tak bardzo różnią się ludzie od szympansów.  Przyglądając się osobnikom ewolucji nachodziły mnie pytania. Przemierzałem kontynenty, wyspy. Gdzieniegdzie ujrzałem małe skupiska istot podobnych do istot człekokształtnych zwanych homonidami. Im bardziej zbliżałem się do współczesności natrafiałem na osobniki bardziej inteligentne dwunożne, zdolne do wytwarzania narzędzi.  Swoją uwagę skupiłem na istoty człekokształtne zwanych homo sapiens. Ich sposób organizowania życia znacznie się różnił od plemion starszych. Dostrzegłem, że między osobnikami zachodziła komunikacja werbalna. Przypominały mi się słowa z hagiografa: “A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,32).

          Człowiek dorastał intelektualnie i stawał się na miarę zamysłu Stwórcy. Bóg czekał, aby istota ludzka była zdolna odczytać Jego istnienie. To był sprawdzian, że istota stworzona, samodzielna, może oganiać w swoim rozumie istnienie pojęć abstrakcyjnych, nieskończoności, doskonałości i mógł doszukiwać się w tym sensu. Istoty człekokształtne żyły swoim życiem i życiem współtowarzyszy. Uczyły się życia wspólnotowego. Wśród nich zakwitało uczucie, miłość, wzajemne przywiązanie. Któregoś dnia, w ziemi urodzajnej i wyjątkowo pięknej, w jednym z plemion, może żyjących w Afryce. Później w Piśmie Świętym  przypisanych  terenom dzisiejszej Mezopotamii nastąpiła uroczysta chwila, podobna do opisanej w Dziele Apostolskim Zesłanie Ducha Świętego (Dz 2, 1–13), nastąpiło uroczyste uczłowieczenie istot człekokształtnych. Każdy żyjących członek w tej populacji, od dziecka do starca został przyjęty do rodziny człowieczej. Narodził się biblijny Adam i Ewa. Każdy otrzymał ducha przynależności udziału w życiu Stwórcy. Odbył się pierwszy “chrzest” na kuli ziemskiej. Był to niewątpliwie najcudowniejszy dzień w dziejach Wszechświata.

          Wróciłem do czasu aktualnego z głową pełne pytań. Będę szukał na nie odpowiedzi. Przede mną kolejne intelektualne przygody.

Nie pozwalajmy działać złu

          Ktoś powie, że nie dostrzegam zła, które stale towarzyszy nam w życiu i mój entuzjazm świata doskonałego nie jest prawdziwy, wybiórczy i nierzeczywisty. Otóż wiem i dostrzegam, że zło panoszy się wokół nas i ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie, szczęście i zgryzoty, ale ten kto odwraca się od zła, to dla niego zło nie istnieje. Podobnie jak kiedyś Einstein żartował i dziwił się, że jak się odwróci od księżyca to dla niego księżyc w tym momencie nie istnieje. Nie przyjmował tego głoszonego relatywizmu, ale jest coś na rzeczy. Wystarczy wola unikania zła, aby radość powróciła i pozytywne patrzenie świata. Aby zło zadziałało musi być wysiłek woli, albo poddanie swojej woli uciechom, które nie wszystkie są pożyteczne. Trzeba stale mieć się na baczności. Takie trzymanie woli na wodzy tak dużo nie kosztuje, jak nie jest się od zła uzależnionym. Wszystko co uzależnia jest złem, bo ogranicza wolność człowieka. Paliłem papierosy przez 50 lat. Przestałem w jednym dniu. Pomogło mi palenie bez uzależnienia. Paliłem dla fantazji nie bardzo się zaciągając. To pomogło. Teraz bym puścił dymka, ale zdrowie nie pozwala. Z pewnością zniszczyłem zdrowie paleniem.  W życiu nie można przesadzać. Wszystko można ale z umiarem. Wino najlepiej smakuje jak pije się go powoli, a nie jednym haustem. Bóg nie jest drobiazgowy. Zabezpieczył człowieka od jego małych grzeszków.  Organizm sam się oczyszcza, a sam domaga się tego, co człowiekowi brakuje. Najzdrowsze jest życie w rozsądnym umiarze.

          Jestem przeciwnikiem biczowania się, samoograniczania i, surowego życia. Trochę fantazji człowiekowi jest potrzebne. Jeżeli poszczę, to wynika to z woli i czemuś służy (np. intencji). Sztuka dla sztuki jest błędem. Bóg dał nam wszystko w obfitości (Ew. Jana). Sam pokazał się Stwórcą rozrzutnym, ale jego ekonomia tworzenia czemuś służy i Jego rozrzutność jest uzasadniona.

          Od nas zależy jak postępować, a jeżeli nie, to musimy minimalizować straty, koszty. To co od nas nie zależy pozostawmy Bogu. On najlepiej wie jak nas wybawić z kłopotów.  Trzeba zaufać.

            Wiara nie polega tylko na tym, że akceptujemy istnienie Boga, ale na ufności w Jego Opatrzność, i że jest naszym kochającym Ojcem.

Kochać miłością Chrystusową

       Miłość Chrystusowa jest miłością idealną, bezwarunkową, czystą, bez uprzedzeń. W niej, na samym końcu zagnieżdża się miłość

zmysłowa. Miłość ta kiełkuje powoli, albo ujawnia się wybuchowo podczas niezwykłych przeżyć, w tym mistycznych. Miłość rodząca się powoli dostarcza przeżyć i wzruszeń. Jest lekarstwem dla duszy i ciała. Człowiek nie może powstrzymać się od łez. Można ją zauważyć w zwykłym życiu jak ludzie reagują na cudze krzywdy, katastrofy. Ona jest spontaniczna, w tym jest jej piękno. Rozumiejąc dostane uczucia można przekierowywać ku czynieniu dobra. W miłości Chrystusowej odczuwa się ciągły jej niedosyt. Jest ona narkotyczna. Wypływa z najgłębszych potrzeb człowieka. Jest generatorem sił witalnych. Taką miłość pozostawił nam Jezus Chrystus.

           Kiedy miłość zmysłowa słabnie rolę przewodnią w życiu może przejąć miłość Chrystusowa. Zaorana twarz znakami przeżyć może być obiektem piękna naturalnego. Pochylona sylwetka, nędzne ubranie, niepewny chód to znaki czyjeś historii, przeżyć, trudów ludzkiego życia. Miłość ogarnia również działania w same w sobie piękne i pożyteczne. Jak w kadrze filmowym można ujmować sceny wzajemnej pomocy. Ktoś rzuca grosz do czapki nędzarza. Uśmiech na twarzy człowieka obdarowanego. To wszystko na tle świata, który jest nam dany również z miłości. Świat jest cudny w swej istocie. Możliwość jego zmysłowych doznań trzeba traktować jako największy dar Stwórcy.

        Aby to wszystko dostrzegać trzeba się otworzyć na dobro, na piękno, na Boga. On jest Ideałem i Jego działania z doskonałości się wywodzą. Piękno jest  najsilniejszym dowodem istnienia Stwórcy, bo sam fizyczny świat jest bezduszny, surowy, bezwzględny.  Bez ducha doskonałości nie było by naszej radości istnienia.

         Trudy życia trzeba traktować jako doświadczenia sprawdzające. Kogo Bóg doświadcza to znak, że jest mu obojętny, że jego miłuje, że ma jakiś zamysł i cel względem niego. Nie bójmy się kłopotów tylko stawiajmy im opór.  Zło, które jest sprawdzaniem dobra samo się niszczy.

         Nie bójcie się (Nie lękajcie się). PIS pozostanie niechlubną historią. Twórcy tej organizacji i ich klakierom trzeba współczuć, bo ich działania wynikają tylko z ich słabości i kompleksów. JK to biedny człowiek. Łudzi się, że jest wielki. Oczekuje szacunku i pochwał. Pozostawi po sobie tylko bałagan.

Kochać w podświadomości

          Często nasza miłość jest szorstka. Wynika to z wielu powodów. Przede wszystkich pretensje do partnera, że nie spełnia naszych oczekiwań. Oczekiwania były inne, może wyidealizowane. Rzeczywistość okazuje się inna, mniej czarująca.  Zresztą powodów może być wiele. Nadzieją jest miłość, która ukryta i zakorzenia się w głębokich zakamarkach naszych serc. Miłość ta wypływa w chwilach często dramatycznych. Wiele osób pluje sobie w twarz w momentach tragedii. W sumieniu odzywa się głos: “A tak ją czy jego kochałem. Teraz jest za późno, aby to pokazać“. Miłość jest uczuciem, które kiełkuje i zakorzenia się w pokładach naszych serc. Czasem potrzeba na to bardzo długiego czasu. Można zastanowić się, czy jest tak w naszym przypadku. Może skorzystać z szansy, że jest jeszcze czas ujawnić swoje uczucie i dać temu znak. Miłość trzeba okazywać, bo jest towarem oczekiwanym. Ludzie pragną miłości i bycia kochanym. Niektórzy bez miłości po prostu umierają.