Ewangelia Łukasza

 

            Łukasz był nawróconym Grekiem, prawdopodobnie z zawodu lekarzem, uczniem i współpracownikiem Pawła. Sam nie był świadkiem wydarzeń, a jedynie przekaźnikiem tego, co inni opowiadali. Czerpał materiały do opisywanych wydarzeń od naocznych świadków, których znał osobiście. Miał też wgląd do dekretów Soboru Jerozolimskiego. Prowadził własny dziennik podróży, które odbył z Pawłem (Dz 16,10–17; 20,5–21, 18; 27,1–28,16). W opracowaniach Łukasza widać własne literackie wykończenie tekstów. Łukasz portretował wydarzenia według własnych wizji. Charakteryzują się one niekiedy oryginalnością spostrzeżeń Łukasza.  Miał predyspozycje do nadinterpretacji i swoistego uzupełniania zdobytych wiadomości. Łukasz przekazał nie tylko same fakty, lecz próbował interpretować zdarzenia i nadawać im teologiczny sens. Można  powiedzieć, że miał swoją teologię i własny punkt widzenia.

          Apostoł stworzył dwutomowe dzieło, ewangelię i Dzieje Apostolskie.          Kompozycja trzeciej ewangelii jest dosyć prosta, a jej punkt centralny stanowi Jerozolima. Jego ewangelia jest najbardziej emocjonalna. Język grecki, jakiego używa jest piękny, bogaty i elastyczny.

          Dla ewangelisty historia jest bazą wypadową do opracowania ewangelii i listów. Nie interesuje go historia w dzisiejszym znaczeniu i rozumieniu. Łukasz udowadnia, że przyszłość jest ściśle związana z teraźniejszością.  Pragnie przedstawić kerygmatycznie Jezusa w czasie i w historii. Czas Starego Testamentu nazywa obietnicą, czas Jezusa wypełnieniem, a czas Kościoła wypełnieniem obietnic Jezusa. Chrystusa przedstawia jako Zbawcę w centrum historii i świata.

          Łukasz stara się opowiedzieć historię Jezusa na podstawie rzetelnie zebranych dokumentów i relacji naocznych świadków. Wzorował się na literaturze egipskiej. Przeprowadził dla swych pisarskich potrzeb dokładne studia historyczne: Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas,  tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa.  Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono (Łk 1,1–4). Jego ewangelia adresowana była do Greków i nawróconych pogan. Bóg nawiedził swój lud:  Niech będzie uwielbiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził lud swój i wyzwolił (Łk 1,68). Syn Boży stał się człowiekiem, abyśmy mogli stać się dziećmi Bożymi. Łukasz pragnie ukazać wypełnienie się obietnic Starego Testamentu oraz realizację zbawienia przez interwencje Boże w historię. Rzeczywiste wydarzenia z życia Jezusa uznał za fundament wiary, a swoje pismo za kontynuację katechezy apostolskiej. Ewangelista nawiązuje do postaci historycznych: W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie (Łk 2,1). Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny. Najwyższymi kapłanami byli Annasz i Kajfasz.

          Spośród synoptycznych ewangelistów Łukasz najpełniej podejmuje problem duchowości uczniów Chrystusa. Być uczniem Jezusa oznacza żyć z nim w ścisłej relacji, kroczyć drogą Nauczyciela; wszyscy uczniowie, nie wyłączając kobiet (Łk 8,1–3) powołani są do naśladowania Jezusa (Łk 9,23–24). Łukasz jest najbardziej radykalnym ze wszystkich ewangelistów. Dźwiganie krzyża każdego dnia wyraża w surowości i bezkompromisowego życia, oderwaniu się nie tylko od bogactwa, ale nawet od własnej rodziny: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk 14,26). Nie chodzi tu o uczucie nienawiści, lecz o wewnętrzne oderwanie się, o postawienie miłości Boga i Chrystusa ponad wszystko, nawet ponad najbliższych (przypis). Łukasz szczególnie położył nacisk na uniwersalność zbawienia: I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże (Łk 3,6; por. Iz 40,5); Wiedzcie więc, że to zbawienie Boże posłane jest do pogan (Dz 28,28); w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom (Łk 24,47). Pragnie on pokazać Jezusa jako Zbawcę wszystkich ludzi.

          Rodowód Jezusa podany przez Łukasza, jakkolwiek zewnętrznie jest rodowodem Józefa, w rzeczywistości jednak jest najprawdopodobniej rodowodem Najświętszej Panny. Jeśli Maryja nie miała braci, a była dziedziczką, to mąż jej Józef wchodził w prawa i przywileje synowskie w stosunku do Helego, który był Jej ojcem (przypis Łk 3,23).

        Niektóre teksty  Łukasza uważa się za dokładniejsze niż np. Mateusza. Np. według Mateusza: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5,3), a Łukasza: Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże (Łk 6,20). W tym przypadku przyjmuje się, że Łukasz wierniej przenosi słowa Chrystusa niż Mateusz. Mateusz dodaje od siebie w duchu. Chciał, aby nauka Chrystusa została zrozumiana zarówno przez biednych jak i bogatych (bo tacy byli adresaci). Nie jest istotne bogactwo czy ubóstwo materialne, lecz ubóstwo ducha (na wzór Chrystusa „cichego i pokornego”).

          Łukasz w Jezusie widzi przede wszystkim prowadzonego przez Ducha Świętego Proroka oraz Zbawcę świata, który kieruje swoją miłość do biednych i do grzeszników. Dlatego Dante Alighieri (12651321) zafascynowany akcentami miłosierdzia, dobroci i delikatności, nazwał Łukasza piewcą łagodności Chrystusa (Monarchia I,16: scriba mansuetudnis Christi). Jest on szczególnie wyczulony na biedę. W porównaniu z innymi ewangelistami, Łukasz wspomina dużo częściej wdowy  – symbol osób słabych i bezbronnych (podeszłą w latach Annę 2,37, matkę zmarłego chłopca z Nain  7,12).

          Łukasz był piewcą łaskawości Chrystusa. Tylko on potrafił przekazać Jezusa tak pięknie w kolorach chwały i majestatu. Jezus jest dla niego przede wszystkim Zbawicielem. Uwalnia od grzechu, zbawia to, co zginęło. Łukasz wielokrotnie przedstawia mowy Piotra, Jakuba, Pawła, Szczepana i innych. Nie są to stenogramy, ale swobodne opracowania, w których streszcza on rzeczywiste przemówienia. Łukasz bardzo rzetelnie przekazywał treść przekazu. Szanował słownictwo, jakiego używali mówcy. Koloryt tekstów jest jego kunsztem literackim. Przykładem może być fragment z Dziejów Apostolskich: Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach.  I rzekli: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba» (Dz 1,10–11). Tekst ten pokazuje zdolności autora do obrazowania treści teologicznych. Pod względem historiograficznym jest to fikcja literacka.

          Łukasz był bardzo przychylny kobietom. Kobieta była dla niego pełnym członkiem Kościoła i prawdziwym uczniem Jezusa. Niewiasty są wdzięcznymi słuchaczami Słowa Bożego. Ulubionym tematem Łukasza jest też modlitwa: Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać  (Łk 18,1). Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11,13). Prosta modlitwa niebiosa przebija (brevis oratio penetrat coelos), jest mostem do nieba. Modlitwa jest sprawą miłości, a nie kontraktu. Łukasz nazywany jest „ewangelistą modlitwy”: Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym  (Łk 21,36).

            Ewangelię Łukasza można traktować jako trzeci stopień wtajemniczenia chrześcijańskiego. Człowiek dojrzały odczuwa potrzebę ewangelizacji. Ewangelia przedstawia Chrystusa ciągle w podróży, podczas której głosi Dobrą Nowinę. Jezus zbliża się powoli, lecz zdecydowanie do Jerozolimy, gdzie ma umrzeć i zmartwychwstać.

 

 

            Po napisaniu ewangelii, Łukasz napisał także Dzieje Apostolskie, w których opowiada o początkach Kościoła. Napisane zostały w języku greckim, prawdopodobnie w Grecji. Czas redakcji umiejscawia się między 70–80 r. po Chr. Dzieje Apostolskie są kontynuacją Ewangelii św. Łukasza.  Nie wiadomo, na ile Łukasz jako autor Dziejów Apostolskich historycznie wiernie oddaje mowy Jezusa.

Jak określiłby Pan swoją wiarę?

 

 

          Cała sfera religijna najpierw przechodzi przez moje ja. Zakorzenia się głęboko w moim sercu. Przenika mnie i nie wychodzi na zewnątrz. Zostaje gdzieś w środku. Dokonuje zmiany, które stają się moją osobistą pobożnością i    wpływają na moją postawę życiową. Kto chce poznać moją wiarę musi najpierw zetknąć się ze mną. Musi mnie poznać.    

          Nie lubię agresywnej manifestacji wiary. Nie mam potrzeby przekrzykiwać samego siebie. Ja już wiem. Mam Boga w sercu. Mogę więc spokojnie mówić o Nim, o Jezusie Chrystusie i wszystkich sprawach religijnych. Nie muszę sobie, ani nikomu nic udowadniać. Mam wewnętrzny spokój duchowy. Darzę Boga i Jezusa ogromnym zaufaniem. Wiem, że bardzo pragną nam pomóc, ale nie zawsze mogą (o tym paradoksie już mówiłem). Otrzymaliśmy od Boga tyle, że nie powinniśmy prosić o więcej. Łatwiej jest prosić o innych: módlcie się jeden za drugiego (Jk 5,16; por. 2 Mch 12,44–45).          Bliska jest mi religia z objawienia naturalnego. Wydaje mi się najbardziej szczera, naturalna i prawdziwa. Bratam się ze wszystkimi wyznawcami w jednego Boga. Nie bardzo wierzę w deklarowany ateizm. Znam wspaniałych ludzi  deklarujących się jako ateuszy (ateistów). Jestem o nich spokojny. Boję się natomiast „gorliwych”, fanatycznych katolików, którzy mając imię Boga na ustach  innych wyzywają, potępiają i nienawidzą.   

        Chrześcijanie otrzymali od Boga wielki dar – Jezusa Chrystusa. Z tego właśnie powodu powinni być bardzo tolerancyjni i pełni miłości dla innych wyznań. To co gubi chrześcijan to pycha.     

        Wszelkie manifestacje społeczne z krzyżami w rękach wzbudzają we mnie wewnętrzną rozpacz i gniew. Najczęściej jest to profanacja krzyża. Ukochany symbol nadziei i miłości jest wykorzystywany do celów politycznych. Dla mnie to jest wstrętne. Bardzo chciałbym chronić ten najważniejszy symbol wiary. Nie dostrzegam w Nim krwi, ale  miłość Jezusa Chrystusa.  Nie wieszałbym Go dla ozdoby ani dla celów przekomarzań politycznych (np. w sejmie). Noszę mały krzyżyk (prezent od żony) na piersi. Nie wystawiam go przed koszulę. Należy tylko do mnie.  

         Nie znoszę idolatrii. Pomimo wielkiej atencji do Jana Pawła II nigdy nie skandowałem na jego cześć. Gdy odwiedziłem go w Watykanie nie padałem do nóg, nie całowałem pierścienia (przemęczonego sługi Bożego). Słuchałem z uwagą i aprobatą jego nauk.

         Bardzo lubię wczesno-poranne msze. Nie ma tłoku. Przychodzą ci, którzy naprawdę tego pragną. Nie jest to niedzielny pokaz mody, czy zaliczenie mszy z racji tradycji, przyzwyczajenia, czy obyczajności. Uwielbiam widok twarzy rozmodlonych. Nie przeszkadza mi zawodzenie i przeciąganie nutek (fermata). Dostrzegam piękno w naturalnej, ludowej pobożności. Uwielbiam wiejskie msze. Śpiew jest bardzo ważny. Pozwala głębiej przeżywać celebrę.

          Do pielgrzymek jestem nieufny, choć dostrzegam w nich wiele dobrego. Nie uznaję żadnych partii chadeckich i innych, które powołują się na wiarę lub mają w nazwie określenia religijne. Gdy politycy deklarują swoją przynależność do kościoła i wiary, ja im nie ufam.  Jestem za świeckością państwa. Katechetyka winna być wyprowadzona ze szkół. Stan obecny jest jej karykaturą (oceny). Marzy mi się kościół skromny, otwarty i mądry wobec nowych wyzwań.  

          Religia jest niesamowicie ludzka. Nie jest nam dana. Wyszła z wnętrza człowieka. Bóg zakorzenił w nas jej potrzebę.  Tajemnice Boga są dla człowieka ukryte. Tylko nieliczni potrafią wczuć się w transcendencję. Trudno jest opisać to co się czuje. Co pozostaje? Mieć w sercu Boga i kochać Go miłością na jaką człowieka stać. Jeżeli katecheza katolicka lub inna daje ukojenie i spokój ducha niech będzie tę jedyną.

Jezusowi puściły nerwy

 

          Wydarzenie w Świątyni jest opisane w trzech ewangeliach synoptycznych. Co chciał Jezus pokazać swoim zdenerwowaniem i zachowaniem? Kto uważnie śledzi nauki Jezusa dostrzeże, że On wyraźnie, konsekwentnie oddziela sacrum od tego co ludzkie (profanum). Kiedy zobaczył, że Świątynia, która winna być mieszkaniem imienia Bożego i miejscem modlitwy: przyprowadzę na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy. Całopalenia ich oraz ofiary będą przyjęte na moim ołtarzu, bo dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów (Iz 56,7), jest miejscem robienia interesów: Może jaskinią zbójców stał się w waszych oczach ten dom, nad którym wzywano mojego imienia? Ja [to] dobrze widzę – wyrocznia Pana (Jr 7,11) zwyczajnie zdenerwował się. Sam handel, wymiana pieniędzy  nie jest grzechem. Sprzedawano tam akcesoria też kultowe (gołębie na ofiarę i inne). Jezus dostrzegł złą proporcję. Profanum (pieniądze) stało się celem.  Sprawy Boże schodziły na plan dalszy. Hałas sprzedających (targi, przekomarzanie się, a nawet kłótnie, wyzwiska) zagłuszał ciszę tak potrzebną modlitwie. Jezus zaczął wywracać ławki, stoły i wyrzucać nie tylko sprzedających, ale i kupujących. Ci  i tamci ponoszą taką samą winę.

          Jezus nie był drobiazgowy. Na wiele rzeczy przymykał oczy. Łatwo wybaczał. Wiedział, że grzeszność jest wpisana w życie ludzkie. Tu na ziemi każdy układa sobie życie po swojemu (jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz).

          Tam jednak, gdzie chodzi o sprawy Boga-Ojca był stanowczy i jednoznaczny. Podobnie nie przystoi żartować z sacrum. Żarty są często powodem zgorszenia. Bóg nie ma poczucia humoru, bo działa w przestrzeni naj…. (najdoskonalszy, najlepszy, doskonale dobry). Próba włączenia Boga do swoich żartów jest nieprzyzwoitością, a za zgorszeniem idzie grzech. Dopuszczalne są żarty z Jezusem. On był Człowiekiem i narażony był na ludzkie słabości. Z Bogiem-Ojcem tego czynić nie wolno, nie przystoi.

          Jezus gdy wszedł do Świątyni zareagował natychmiast, bez dyskusji, jednoznacznie, bezpardonowo. Nie i koniec. Miłość do Ojca nie pozwoliła na żadne dywagacje, ani kompromisy. Dopiero po oczyszczeniu Świątyni podjął naukę, jak mówi Marek: Potem uczył ich mówiąc: “Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców” (Mk 11,17).

Uczynki bezinteresowne

 

          Spotkałem na swojej drodze osoby, które mówią, że wszystko co czynią, czynią z miłości do Boga bezinteresownie i nie oczekują żadnej nagrody. Słowa ładnie brzmią, ale nie odzwierciedlają one prawidłowej relacji jaka winna być między Bogiem a człowiekiem. Dobrze jest posłużyć się trzecią zasadą dynamiki – akcja powoduje reakcję. Zasada ta obowiązuje nie tylko w przyrodzie, ale i w relacjach z Bogiem, czy między ludźmi. Nie należy rezygnować z tego mechanizmu, bo jest on sprawiedliwy. Dobrze pokazuje to perykopa Nagroda za dobrowolne ubóstwo (Mk 10,28–31; Mt 19,27–30; Łk 18,28–30). Jezus powiedział: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól  z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym (Mk 10,29–30). Na koniec ujawnia sprawiedliwość boską: Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi (Mk 10,31). Nie każdy, kto mówi do Mnie: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, ale ten, kto spełnia wolę mego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).

          Perykopa Nieurodzajne drzewo figowe różni się w Ewangelii Mateusza  i Łukasza. Każdy z nich inaczej wyjaśnia zdarzenie. Mateusz bardziej akcentuje cudowne uschnięcie drzewa oraz wiarę, że człowiek wszystko może. Marek próbuje wydobyć sens teologiczny. Drzewo pokryte pięknymi liśćmi to nie wszystko. Gdy nie rodzi owoców, nie spełnia swoich powinności. Człowiek nie tylko ma życie przeżyć, ale winien spełnić określone zadania. Tak aby mógł powiedzieć jak Paweł: W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem  (2 Tm 4,7). Łukasz przedstawia opis ten nie jako zdarzenie związane z Jezusem, ale Jego przypowieść.

           Mateuszowa konstrukcja perykopy  nie jest udana. Czytelnik może wyciągnąć z niej wiele niewłaściwych wniosków. Np. Jezus był głodny, pragnął posilić się figami. Drzewo nie miało owoców, bo nie był to właściwy moment dla drzewa. Jezus mimo tego oczywistego faktu wydał werdykt: Niech nikt nigdy nie je owocu z ciebie!» Słyszeli to Jego uczniowie  (Mk 11,14; por. Mt 21,19). Różne opisy tego zdarzenia u Mateusza, Marka świadczą, że jest to tekst historiograficznie niepewny. Być może najbliższej prawdy jest Łukasz przedstawiając zdarzenie jako przypowieść.

Ucho igielne

 

          Bogactwo nie jest przeszkodą aby wejść do królestwa Bożego. Jednak  Jezus […] rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego» (Mk 10,23). Ponieważ słowa te zdumiały uczniów, szybko dodaje: tym, którzy w dostatkach, pokładają ufność [1]. Słowa Jezusa wyjaśniają tę trudność. Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie (Mt 6,24; Łk 16,13). Nie ma bezpośredniego przełożenia ubogi = dobry, bogaty = zły. Jezus jedynie ostrzega, że bogactwo może przyczyniać się do złych uczynków i utrudniać drogę do królestwa Bożego.

          Dalej napisane jest: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego».  A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe» (Mk 10,25–27; Mt 19,24).

          Werset: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego brzmi dość dziwnie. Teolodzy próbują go wyjaśnić. Ucho igielne to nazwa niewielkiej bramy w murach Jerozolimy. Inni doszukują się pomyłki w pierwotnym źródle ewangelii synoptycznych. Zamiast kamilos (lina okrętowa) napisano kamelos (wielbłąd). W hellenistycznej grece oba wyrazy wymawia się tak samo. Uwzględniając poprawki werset ten może brzmieć:

Łatwiej jest linie okrętowej przejść przez ucho igielne, niż …

Lub

Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez bramę zwaną „ucho igielne”, niż …

          Niezależnie od poprawności tekstu, przekaz jest czytelny. Bogaty ma do pokonania dodatkowy balast w drodze do królestwa Bożego – bogactwo. Człowiek bogaty ma obowiązek wspierać biednych. Jeżeli tego nie czyni naraża się na grzech zaniechania. W niektórych przypadkach może być grzechem ciężkim.



[1] Słów tych brakuje w kilku czołowych rękopisach (z przypisu).

Wiara dziecka, zawierzenie, bogactwo

 

          Dzieci garną się do Jezusa. One nie rozumieją postaci Jezusa. Przychodzą, bo wyczuwają miłego Pana. Jest niejako egzotyczny. Wyróżnia się w tłumie. Dzieci są ciekawe wydarzeniem. Uczniowie Jezusa są poirytowani. Dzieci im przeszkadzają. Apostołowie przeganiają je. Jezus reaguje z oburzeniem: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże.  Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je (Mk 10,14–16).

          Wiara dziecka nie jest podparta wiedzą, świadomością, polega na zaufaniu. Nie jest obarczona kalkulacją, jest czysta. Bóg wie, że nie może być przez człowieka rozpoznany, ogarnięty rozumem. Pozostaje jedynie Bogu zawierzyć i przyjąć Go do swojego serca.

           Ten kto szuka rozumienia Boga nie jest w sprzeczności z zawierzeniem. Jedynie czasem wydłuża drogę do Boga. Dziecko idzie prostą drogą. Dorosły czasem kluczy. Wszystko co się wiąże z Bogiem, z Jego królestwem wymaga nieskończonej doskonałości. Oczywiście człowiek może jedynie do niej dążyć.

           Młodzieniec pyta Jezusa:  Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mk 10,17). Jezus odpowiada pytając: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg (Mk 10,17). To kolejne przyznanie Jezusa, że Ojciec nad Nim góruje, i nie może się z Nim równać. Jezus wymienia przykazania na jakich ma się młodzieniec wzorować. On Mu rzekł: “Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”(Mk 10,17). Jezus widząc, że ma do czynienia z dobrym człowiekiem podwyższa mu poprzeczkę: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mk 10,21). Młodzieniec zdał sobie sprawę, że nie stać go na takie wyrzeczenie: spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości(Mk 10,22). Jezus nie potępia młodzieńca. Zachował się po ludzku. Ma prawo do bogactwa. Bóg chce, aby człowiek żył w obfitości. Scena ta pokazuje, że można wykazywać postawę nieprzeciętną, heroiczną. Sam Jezus był taką Postacią. Wiele jest znanych osób, które poświęcają swój majątek, dobrobyt, a nawet życie dla innych.

          Polak, ojciec Jan Beyzym (1850–1912) w wieku 48 lat poświęcił swoje życie na pielęgnowaniu trędowatych na Madagaskarze. Wyczerpany pracą ponad siły, Jan Beyzym zmarł 2 października 1912 roku.

          Basia Paradowska będąc w ciąży zachorowała na nowotwór. Wybrała życie dziecka. Zmarła (2007 r.) w przeddzień drugich urodzin synka. W czasie choroby napisała rozważania różańcowe: Panie, jakże często zapominam, że cierpienie można i należy ofiarowywać za innych, którzy być może cierpią bardziej, potrzebują pomocy, modlitwy, albo o nią proszą (fragment).

        Osoby, które zginęły stawiając czoło totalitaryzmowi, bohaterowie walk z totalitaryzmem:

Rotmistrz Witold Pilecki jako ochotnik dostał się do obozu w Auschwitz, aby utworzyć w nim ruch oporu. Po trzech latach brawurowo uciekł z obozu. Po wojnie komuniści, po przypominającym farsę procesie, skazali go na śmierć i zastrzelili.

Otto Schimek, Austryjak w wojsku Wehrmachtu w 1944 roku odmówił zastrzelenia polskich cywilów. Został za to rozstrzelany.

Wilhelm Hosenfeld, niemiecki oficer z narażeniem życia ratował Polaków i Żydów (m.in. pianistę Władysława Szpilmana). Nie przeżył sowieckiej niewoli.

Szmul Zygelboim, Żyd w 1943 popełnił samobójstwo w proteście przeciw obojętności aliantów wobec Holocaustu.

Alfred Delpa, niemiecki jezuita stracony przez nazistów niemieckich.

Maksymilian Kolbe w Oświęcimiu zajął miejsce skazanego na śmierć towarzysza i umarł za niego. Ojciec Kolbe nie był jedynym, który dowiódł na sobie prawdy słów: wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13). Cały straszliwy system obozu koncentracyjnego okazał się bezsilny wobec mocy duchowej ojca Kolbego i jemu podobnych (Jacek Salij).

          Wielkim człowiekiem była mała Żydówka, która miała możliwość uciec, a została przy swoim głuchawym ojcu, obawiając się, że nie zrozumie on na czas rozkazów i nie uniknie ciosów nazistów (na podstawie opowiadania André Frossarda).

Nierozerwalność małżeńska

 

          Niedawno przeczytałem o dwóch aktorkach (mamie i córce), które żyją w wolnych związkach partnerskich i są z takiego stanu zadowolone. Dostrzegają w nich swobodę, wolność, niezależność. Twierdzą, że taki stan lepiej cementuje ich związki. „Papierek” stwierdzający zawarcie małżeństwa nie jest do niczego im potrzebny.

          Powiem tak. Faktycznie w związkach wolnych można dostrzec pozytywne strony. Prawda ujawnia się dopiero wtedy, gdy na wagę położy się dobre i złe strony obranej decyzji.

          Małżeństwo od zarania było w koncepcji Boga jako związek kobiety i mężczyzny. Fizycznym obrazem związku jest akt, w którym obie istoty łączą się ze sobą i stają się jednym ciałem: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę  i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem (Mk 10,7–8). Złączenie fizyczne połączone uczuciem prawdziwie miłosnym jest obrazem idealnego związku. Związek taki zaplanował Bóg. Aktem spinającym go jest przysięga składana sobie nawzajem. Deklaracja i przysięga połączona z konsumatum (pełne zbliżenie fizyczne)  jest aktem małżeńskim.

          Zawarcie powyższego związku jest aktem wiążącym przysięgą. Ma charakter bardzo osobisty i nie jest publiczny. To pewna osobista tajemnica, misterium duchowe. To jest już coś bardzo pięknego.

          Brak legalizacji związku powoduje jego nieokreśloność. To powoduje, że wobec społeczeństwa związek taki jest enigmatyczny. Nie ma podstaw do dawania wiary, że akt taki zaistniał. To powoduje wiele nieporozumień. Brak aktów prawnych nie chroni związku. Związek taki podobny jest do zamku zbudowanego z piasku. Silniejszy wiatr zawieje i już go nie ma.

          Legalizacja związku w urzędzie państwowym nadaje mu status prawny. Tym samym chroni go od niedomówień formalnych. 

          Bóg uczestniczy w każdym ludzkim działaniu. Co innego jest jednak, gdy Bóg zostaje zaproszony na ceremonię przysięgi. Kapłan pełni wtedy rolę jedynie szafarza sakramentu tj. widzialnego znaku przysięgi małżeńskiej. Kandydaci (ochrzczeni) udzielają sobie sakramentu małżeństwa w obecności przedstawiciela Kościoła – prezbitera lub diakona, albo świeckiego delegowanego przez biskupa miejsca, który ich związek małżeński potwierdza i błogosławi (w obecności co najmniej dwóch świadków). Bóg każdy związek małżeński poprowadzony poprawnie błogosławi i autoryzuje. Związek nabiera charakteru trwałego: Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! (Mk 10,9). Spełniane są przy tym różne formalności pisemne.

          Małżonkom powinno zależeć, aby ceremonię ślubu uświetnić niezwykłym Gościem – Bogiem. Gość Ten przynosi ze sobą niewyobrażalne dary łaski. Wystarczy po nie sięgnąć i nimi się cieszyć. Obfitość darów zauważą jedynie ci, którzy na nie się otworzą. Szkoda, że w zawierusze weselnej najczęściej Bóg nie zajmuje honorowego miejsca.

          W Ewangelii Marka faryzeusze wystawiają Jezus na próbę, pytając: czy wolno mężowi oddalić żonę (Mk 10,2). Pytanie jest podstępne. Faryzeusze wiedzieli, że pierwotnym zamysłem Boga było małżeństwo jednego mężczyzny z jedną kobietą. Jezus odpowiedział: Co wam nakazał Mojżesz?  Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę (Mk 10,3–6). Tłumaczenie Jezusa jest niezwykłe. Człowiek przeciwstawił się woli Boga. Prawnie dopuścił wielożeństwo. Dlaczego? Powodów było kilka. Główną przyczyną był brak mężczyzn i nadmiar kobiet przez prowadzone wojny bratobójcze.

          Jezus powołując się dwukrotnie na Księgę Rodzaju: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27); Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24) chce wskazać na całkowite i wyłączne oddanie się dwojga osób w miłości jako najgłębszy sens małżeństwa. Konieczny jest więc powrót do nieskażonych początków, czyli do pierwotnego planu Boga, do nierozerwalności więzów małżeńskich.

          Jezus przywrócił pierwotną nierozerwalność małżeństwa i nie pozwolił na żadne rozwody: Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19,6). Wyjątek: A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę chyba w wypadku nierządu a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo (Mt 19,9; por. Mk 10,11; Łk 16,18; por 1 Kor 7,10n) należy prawdopodobnie rozumieć, że chodzi tu o związki kazirodcze, które były niezgodne z przepisami prawa żydowskiego.

          Współżycie dwóch osób poza małżeństwem jest czynem zakazanym prawem Bożym w Starym Testamencie: Nie będziesz cudzołożył (Wj 20,14; Pwt 5,18) potwierdzonym przez Jezusa Chrystusa w Nowym Testamencie (Mt 19,18).  Stosunki seksualne mają określone zadanie prokreacyjne i są prawem małżeńskiej wyłączności. Akty seksualne winne wynikać z miłości dwojga osób, kobiety i mężczyzny, gotowych do przyjęcia daru poczęcia przez Boga. Bez tej gotowości akty seksualne są wyłącznie rozrywką cielesną. Współżycie seksualne w małżeństwie służy do umocnienia więzi duchowej między małżonkami. Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2,25). Radość i przyjemność, jaką niosą akty seksualne, winne dopełniać szczęście małżeńskie. Jeżeli współżycie seksualne nie jest zarazem aktem miłości, to jest specyficzną rozrywką polegającą na wzajemnym drażnieniu fizycznym miejsc erogennych. Nie ma tu nic z ducha. Akt płciowy zamienia się w czynności mechaniczno – biologiczne (np. przekrwienia narządów). Człowiek staje się dla człowieka przedmiotem z racji ciała. Dusza ludzka tu już nie rządzi. Tu rządzi ciało. Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie (Ga 5,16–17). Dlatego: Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha do tego, czego chce Duch (Rz 8,5). Kiedy mężczyzna i kobieta przestają być dla siebie wzajemnie bezinteresownym darem, wówczas: poznali, że są nadzy  (Rdz 3,7), rodzi się w ich sercach wstyd nagości na skutek pożądliwości. Dochodzi jeszcze lęk przed konsekwencjami współżycia.

           Prawo: nie cudzołóż (Wj 20,14; Pwt 5,18; Mt 5,27) ujmuje się nie tylko w kategorii czynu, ale również myśli pożądliwych: Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! (Jk 1,15–16). Człowiek, świadom prokreacyjnych możliwości swojego ciała i płci, jest równocześnie wolny „od przymusu” swego ciała i płci (Jan Paweł II). W prawie świeckim, za myśli, nie ponosi się konsekwencji.

          Według Mateusza rozwód może przeprowadzić wyłącznie mężczyzna, zgodnie z żydowskim prawem. Marek natomiast zwraca się z tym problemem do mężczyzn i kobiet (Mk 10,11–12). Marek pisał do Rzymian, a tam, o rozwód mogły się starać obie strony.

          Chrystus wyraźnie identyfikuje cudzołóstwo z grzechem: Idź, a od tej chwili już nie grzesz (J 8,11). Cudzołóstwo jest grzechem dlatego, że stanowi złamanie osobowego przymierza mężczyzny i kobiety (Jan Paweł II). Dlaczego czystość jest tak ważna? Na to pytanie odpowiada  Pierwszy List do Koryntian: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie (1 Kor 6,19). Jezus więc poucza: Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy (1 Kor 6,18). Proszę zauważyć, że ludzkie ciało zostało przyjęte do jedności Osoby-Słowa. Poprzez Wcielenie i odkupienie, Chrystus wpisał w ciało ludzkie nową godność. Owocem ceny odkupienia jest Duch Święty mieszkający w ciele ludzkim jak w świątyni (Jan Paweł II).  Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem jak jest powiedziane dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem (1 Kor 6,15–17).

          Obecnie większość młodych ludzi ma za sobą przedmałżeńskie doświadczenia seksualne. Jak je traktować obecnie?

          Pomimo powyższego dezyderatu na temat czystości, fakt pozostaje faktem. Podobnie jak Mojżesz został postawiony w sytuacji przeciwstawienia się Bogu dopuszczając wielożeństwo, tak obecna sytuacja nieobyczajowa zmusza do podjęcia właściwej postawy.

          Współżycie przed ślubem należy uważać za doświadczenia wynikające z ciekawości, potrzeb doznań cielesny oraz poznania zalet fizycznych współpartnera. Tam gdzie nie ma głównego warunku związku – miłości, jest karykaturą małżeństwa. To konsumpcja cielesnych przyjemności. Sama w sobie nie jest ona złem. Jednak może być złem, gdy zajdzie okoliczność podjęcia skutków praktyk seksualnych. Podejmując niebezpieczne praktyki należy być odpowiedzialnym. Dlaczego? Bo gdy na świat pojawi się owoc tych praktyk trzeba myśleć już o jego dobru. Chwilowa przyjemność może zakończyć się dramatem.

          Gdybym przekonywał do wstrzemięźliwości seksualnej przedmałżeńskiej byłbym hipokrytą. Mogę jedynie apelować. Bądźcie roztropni, uczciwi i odpowiedzialni.

Inni też uzdrawiają, zgorszenia

 

          Jan rzekł do Jezusa: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami (Mk 9,38). Jan zauważył, że są inni, obcy, którzy czynią podobnie jak apostołowie. Uleczają w imię Boga. Dla uczniów musiał to być szok. Jeszcze bardziej zadziwiły słowa Jezusa:  Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie (Mk 9,39). Jezusa nie zaskoczyła ta wiadomość. Wiedział, że człowiek, jak On, potrafi uleczać, zwłaszcza gdy wspiera się na mocy Boga. Można jedynie postawić pytanie czym różni się Jezus od innych uzdrowicieli?

           Jezus jest szczególnie wybrany przez Boga. Włada pełną mocą Boga. Wola Jezusa złączona jest z wolą Ojca. Potrafi odczytać zamysły Boga. Ma moc rozgrzeszania z grzechów. Natomiast mechanizm uzdrawiania jest podobny. Trzeba pobudzić organa do szybkiej regeneracji i pokonania choroby. Ten dar może mieć każdy człowiek.

          Jezus chciał afirmować tych uzdrowicieli, którzy wspierają się mocą Boga. Oprócz nich byli tacy, którzy umiejętności swoje przypisywali innym mocom.

          Jezus podkreśla. Kto dobrze czyni, nie może być odtrącany. Nagroda będzie na niego czekała: Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.  Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody (Mk 9,40–41; por. Łk 9,49–50).

 

          W perykopie Zgorszenie napisano: Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła.  Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła,  gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie. (Mk 9,42–48). Oczywiście nie należy traktować treści jako instrukcji działania. Istotna jest tu dydaktyka. Dramatyczna treść przekłada się na ważność wypowiedzi. Być powodem cudzych grzechów jest gorsze niż, gdyby samemu się te grzechy uczyniło. Dlaczego? Bo często prowokuje się osoby, dzieci do czynów, które nie miały wyobraźni o istnieniu takiej możliwości. Kuszenie często otwiera niewinne oczy na atrakcyjność zła. Odpowiedzialność czynów spada więc też na kusiciela.

Spór o pierwszeństwo

 

          Jaką wiedzą o Jezusie dysponowali Jego uczniowie jest zobrazowane w perykopie Spór o pierwszeństwo (Mk 9,33–37). Uczniowie w drodze posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy (Mk 9,34). Dlaczego? Żydzi oczekiwali Mesjasza jako potężnego króla, który wskrzesi w chwale królestwo Dawida, przywróci ojczyznę i wolność. Wierzyli, że na uczniów czekają intratne posady i stanowiska. Kiedy zmierza się do władzy, naturalną rzeczą jest ubieganie się  o najwyższe stanowiska. Kto mierzy niżej nigdy nie nadaje się na wodza.

          Uczniowie nie wiedzieli, że Jezus przyszedł służyć, a nie rządzić. Jezus widząc zamieszanie i niezrozumienie sytuacji zaczął ich pouczać: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich! (Mk 9,35). Nie takiego wyjaśnienia się spodziewali apostołowie. W pewien sposób poczuli się oszukani. Rzucili swoje domy, rodziny, zajęcia i poszli za Nim licząc, że kiedyś ich los się odmieni. Zajmą wysokie stanowiska i będą poważani. A teraz? Jaka ich czeka perspektywa? Służba? Gdzie zaszczyty i ordery? Gdzie kasa?

          Jezus tłumaczy dalej: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał (Mk 9,37).

 

       Nie tylko służba ale i koszty. Niezła perspektywa. Zajmowanie się cudzymi dziećmi, pomocą, jest  kosztowne i niewdzięczne. Taki bachor dorośnie, pójdzie sobie i będzie miał gdzieś naszą opiekę.

 

          Uczniowie byli zniesmaczeni i niezadowoleni. Myśleli. Teraz dopiero otworzył karty, kiedy przeszliśmy z Nim tyle kilometrów? W swoim sercu musieli zbilansować straty i zyski decyzji pójścia za Nim. Zysków było niewiele. Koszty ogromne. Co robić?

          Charyzmatycy mają to do siebie, że przyciągają jak magnesy. Człowiek postępuje przy nich nieracjonalnie. Złości się na siebie, ale coś go pcha w stronę tego Niezwykłego. Na prawdziwą wiarę jeszcze trzeba poczekać. Przyjdzie czas, że własne życie będą oddawać właśnie za Niego, który naraził ich na niewygody, koszty i cierpienia.

          Miłość rodzi się w bólach. Komu miłość przychodzi łatwo nigdy ona nie dojrzeje. Może trwać długo, ale nigdy nie będzie gwarantowana, mocna i niezwykła. Ile to małżeństw kłóci się ze sobą niemal każdego dnia. Wyzywają się wzajemnie, ale proszę się wtrącić – oczy wypalą w obronie współpartnera. Sprzeczki, choć prymitywne w sobie, bardzo łączą pary. Adrenalina jaka się wytwarza pozwala pokonać napięcia dnia codziennego i trudy życia.

          Na owoce miłości spokojnej, dojrzałej trzeba czasu. Nie ma piękniejszego widoku jak para staruszków trzymająca się za ręce na spacerze.     

          Jezus jest świadomy Kim jest i kto Go posłał: kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał (Mk 9,37). Jezus jest tę samą Miłością co Bóg-Ojciec. Kto przyjmuje tę Miłość, przyjmuje Ojca. Choć Jezus nie był jeszcze Uwielbiony, to już dysponował ogromną mocą i kapitałem Miłości. Można wysunąć wniosek, że każdy człowiek może sięgnąć po najwyższe pokłady Miłości. Nie trzeba być Bogiem, aby kochać.

Talmud

 

       Talmud (hebr. studiowanie, nauka) to klasyczny podręcznik (katechizm) żydowskiej pobożności. Został napisany językiem judeo-aramejskim. Składa się z dwóch części: Miszny i Gemary. Miszna to zbiór, początkowo ustnych, a następnie listownych odpowiedzi rabinów wiernym, którzy zapytywali jak interpretować praktycznie określone zapisy zawarte w Torze. Natomiast Gemara stanowi bardzo obszerny komentarz do poszczególnych fragmentów Miszny, jeszcze bardziej precyzyjnie ustalający właściwe zachowanie pobożnego Żyda w danej sytuacji. Gemara powstawała w dwóch największych żydowskich ośrodkach teologicznych, stąd istnieją dwa Talmudy: Talmud Jeruszalmi (Jerozolimski, zwany też Palestyńskim, rzadziej Talmudem Ziemi Izraela) i Talmud Bawli (Babiloński), przy czym ten drugi jest obszerniejszy i uważany za ważniejszy.  Talmud jest komentarzem do biblijnej Tory, w którym wyjaśniono jak przestrzegać prawa zawartego w Torze w warunkach, jakie zapanowały wśród Żydów wypędzonych z Palestyny w II w. n.e. Talmud jest uporządkowanym zbiorem praw religijnych, opartych na rozważaniach rabinów żyjących między III w. p.n.e. a VI w. n.e. Ścisłe przestrzeganie wielu nakazów mojżeszowych zapisanych w Torze nie było technicznie wykonalne po zburzeniu Świątyni Jerozolimskiej i dlatego rabini musieli ustalić wiążące dla wszystkich żydów religijne zasady życia w warunkach wygnania. Talmud był przez całe wieki i jest obecnie głównym odniesieniem, do którego odwoływali się i nadal się odwołują rabini na całym świecie, rozstrzygając rozmaite spory i przystosowując prawo religijne do współczesnych warunków życia. Talmud jest księgą otwartą. Judaizm reformowany i judaizm humanistyczny traktują Talmud jako bardzo ważny dokument historyczny judaizmu. Jednocześnie jednak poddają go współczesnej krytyce. Traktują go raczej jako wskazówkę, a nie ostateczny autorytet. Dotyczy to przepisów koszerności, etyki seksualnej itd.          Żydzi skłaniali się do poglądu, że zbawienie osiąga się raczej przez uczynki niż wiarę. Żydowski teolog, filozof i lekarz Majmonides (1135–1204) negował przepisy zawarte w Talmudzie i midraszach, sprzeczne z wiedzą medyczną lub zależne od zabobonnej wiary w demony.

          Talmud był na indeksie. Pierwszy zakaz czytania Talmudu wydał cesarz Justynian I Wielki, a następnie papież Grzegorz IX. W 1242 spalono liczne Talmudy w Paryżu, w 1264 w Hiszpanii po raz pierwszy “ocenzurowano” Talmud w miejscach gdzie obrażał chrześcijan. Sobór trydencki zakazał publikacji Talmudu z “miejscami bezbożnymi”. Talmud pozostał w indeksie do końca XIX w., ostatecznie uchylono zakaz w 1962.

 

Talmud zawiera wiele cennych aforyzmów i zasad zyciowych. Poniżej kilka z nich.

 

Bóg nie stworzył niewiasty z głowy mężczyzny, aby mu rozkazywała, ani z jego nóg, aby była jego niewolnicą. Stworzył ją z boku, aby była bliska jego serca.

 

Tak, napisano bowiem: «Wobec czystego i ty bądź czysty, ale z przewrotnym postępuj według jego przewrotności».

 

Jeden dobry uczynek sprowadza drugi, tak samo jak grzech jeden sprowadza drugi