Koniec roku 2020

          Ograniczę się jedynie do własnych spostrzeżeń. Rok 2020 traktuję jako przełomowy, bo dostarczył nam nowych myśli na wiele tematów i wiele nas nauczył. Na końcu tego roku coś się w nas zmieniło. Przede wszystkim skazani zostaliśmy na pokorę wobec  zaszłych zmian. Człowiek w swej naturze jest jak listek na wietrze. Samemu trudno mu się obronić. Światem rządzą potężne siły natury i nieubłagany los sprawczy. My możemy tylko zapobiegać i tworzyć ekrany ochronne przed kataklizmami. Wysiłek wieków sprawia, że człowiek utworzył już stosowną aparaturę i procedury zapobiegające katastrofom. Ale nie znalazł antidotum na wszystko. Ci którzy ufają Bogu są w sytuacji bardziej  komfortowej. Mają nadzieję, że Bóg pokieruje ich losem, że nic im się nie stanie. Z tej nadziei i ja korzystam. Ten rok był bardzo bogaty w cudowne sploty i wydarzenia. Owocem tego są tylko 5 kredy do spłacenia (i  jedno sądowe roszczenia za niefortunne żyrowanie) z 72 (!).  Może ktoś uważa ten niezły stan za wysiłek ludzki. Sploty i zaskakujące sytuację mnie upewniają, że bez boskiej interwencji nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy. Jednak nie ma niczego za darmo. Moje dolegliwości jelitowe obudziły się i sprawiają, że straciłem nawet pewność, czy dotrwam do końca. Jak wiem, wiara czyni cuda. Dlatego jeszcze tli się we mnie nadzieja, że Stwórca pomoże mi zakończyć rozpoczęte dzieło spłacania długów.

           Na niwie polityki utrwaliło się u mnie przekonanie, że są na świecie politycy, którzy dobro ojczyzny ma znaczenie jedynie sloganu propagandowego. Kler już wie, że zmarnował pozycję jaką miał sprzed lat. Od niego zależy czy obudzi się  z marazmu i z popełnionych błędów i uratuje Polski Kościół.

           Nowy rok rozpocznę z nadzieją, że wszystko zło można odwrócić jak tylko się chce!

           Wszystkim moim czytelnikom życzę podobnej nadziei i żeby pamiętali, jak będą oczekiwali cudu, że trzeba Bogu w tym pomóc, czyniąc usilnie to, co mądre i roztropne. Poza tym zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia życzę,

Patrystyka

          Filozofię chrześcijańską I – IV w. zwana patrystyką wczesno –  chrześcijańską rozwijali głównie tzw. Ojcowie Kościoła (ojcowie apostolscy). Cele jakie sobie stawiali, to z jednej strony wyrażanie myśli chrześcijańskiej w terminologii filozoficznej, a z drugiej strony obrona wiary przed różnymi atakami. Ze względu na terytorium, patrystyka dzieli się na: wschodnią, obejmującą Ojców greckich i piszących po grecku i na zachodnią piszącą po łacinie. Jej reprezentantem był.

Św. Justyn (ok. 100–167) ur. we Flawii Neapolis w Palestynie. Filozof (patron filozofów) i apologeta. Wychowywany był w wierze pogańskiej. Od młodości poszukiwał prawdy. Wiele czytał. Poznał dzieła największych filozofów. Ostatecznie prawdę znalazł w chrześcijaństwie. W wieku 33 lat przyjął chrzest w Efezie (dzisiejsza Turcja). Był już znany jako filozof, cieszył się wśród ludzi autorytetem moralnym i naukowym. Wokół Justyna gromadzili się liczni uczniowie, z którymi prowadził dyskusje na tematy filozoficzne. Za głoszenie wiary w Chrystusa został ścięty w Rzymie. Uważany jest do najstarszych pisarzy starochrześcijańskich. Wiele informacji o nim  pochodzi z jego własnych pism. Jest autorem wielu pism apologetycznych.  Broniąc chrześcijan przedstawiał ich jako najlepszych obywateli cesarstwa. Wypowiadał się na tematy:  objawienia, Eucharystii, dziewictwa, cierpienia. Podczas procesu mówił:  Jestem chrześcijaninem (…) Mam żywą nadzieję, że jeżeli mnie to spotka (śmierć), to pójdę do Niego; wiem bowiem, że aż do czasu, gdy świat przeminie, nie odmawia on swojej łaski tym, którzy żyją według Jego nauki. Ciekawie tłumaczy poligamię Jakuba z dwiema siostrami, jako proroctwo misji Chrystusa wobec Synagogi (Lea) i Kościoła (Rachela) (por Rz 29,16–19).

          Okres ojców trwał aż do VII wieku.  Współcześnie „ojcami Kościoła”  Kosdciół katolicki nazywa tych pisarzy wczesnochrześcijańskich, których wybitność weryfikuje się poprzez poczwórne kryterium: prawowierność nauki, świętość życia, starożytność i aprobatę Kościoła. Olbrzymią rolę w formowaniu tych kryteriów odegrał Wincenty z Lerynu, opierając swe założenia na anonimowym dziele Męczeństwo Polikarpa,  Ireneusza z Lyonu Przeciw Herezjom, oraz innych pismach, w których łacińskie papa – skąd wywodzi się dzisiejsze pojęcie papież – oznaczało biskupa, autorytet, lub osobę godną szacunku, do wypowiedzi której odwoływano się na zasadzie autorytetu. Również Cyprian z Kartaginy miał spory wkład w stworzenie kryteriów uznania pisarza starożytnego za godnego nazwania ojcem Kościoła.

Doktorzy Kościoła:

W Kościele Zachodnim są nimi:

św. Hilary z Poitiers – zm. 367

św. Ambroży – zm. 397

św. Hieronim – zm. 419

św. Augustyn – zm. 430

św. Piotr Chryzolog – zm. 450

św. Leon Wielki – zm. 461

św. Grzegorz Wielki – zm. 604

św. Izydor z Sewilli – zm. 636

W Kościele wschodnim są nimi:

św. Atanazy Wielki – zm. 373

św. Efrem Syryjczyk – zm. 373

św. Bazyli Wielki – zm. 379

św. Cyryl z Jerozolimy – zm. 387

św. Grzegorz z Nazjanzu – zm. 390

św. Jan Chryzostom – zm. 407

św. Cyryl z Aleksandrii – zm. 444

św. Jan z Damaszku – zm. 749

          Każdy z powyższych zasługuje na omówienie, bo każdy przekazuję jaką prawdę. Nie sposób na tym blogu omawiać wszystkich. Odsyłam zainteresowanych do odpowiednich lektur.

Okres przejściowy

          Wiek V to czas krzepnięcia państw założonych przez  Germanów na terytorium cesarstwa rzymskiego. W tym czasie filozofia łączyła kulturę antyczną z  filozofią średniowieczną. Wybitną postacią tego okresu był Boecjusz (480–524/525). Był on filozofem rzymskim. Zamierzał przetłumaczyć na łacinę pisma Arystotelesa i Platona. Udało mu się jedynie przetłumaczyć dzieła logiczne Arystotelesa. Tym sposobem dzieła te były dostępne dla średniowiecznych badań. Jego główne dzieło to: “O pocieszeniu, jakie daje filozofia. Jak sam głosił:połącz, jeżeli możesz, wiarę i rozum“. Uwikłany w intrygi dworskie za króla Teodoryka (króla Ostrogotów) został skazany na śmierć.         

          Kiedy studiuje się historię rozwoju filozofii, a zwłaszcza Filona, Plotyna, Boecjusza dostrzegam zbliżanie się filozofii do ogólnych koncepcji filozoteizmu. Mocne usytuowanie wiary, a zarazem mocne wsparcie naukowe. Zwalczanie hedonizmu Epikura. Akceptowanie, ale umiarkowanej ascezy. Nie możność poznania istoty Boga, unikanie Jego antropomorfizmu. Stosowanie alegorezy (dwustopniowej metody interpretacji przekazów znakowych słownych i ikonograficznych. Najpierw odczytuje się znaczenie dosłowne, bezpośrednie, następnie szuka się ukrytego znaczenia głównego). Metoda ta rozwinęła się w okresie starożytności i wykorzystywano ją przy odczytywaniu tekstów biblijnych w odczytywaniu Pisma świętego. Dowartościowanie innych wyznań.

         Życie i dzieło Boecjusza zaciekawiało i intrygowało późniejsze pokolenia. Późnośredniowieczny kalendarz z Pawii 23 października wspomina Boecjusza pod imieniem świętego Seweryna jako męczennika. Już w wieku IX Ado z Wenecji pisze w swojej kronice o Boecjuszu i Symmachu jako o tych, którzy oddali życie „za katolicką wiarę”. Dopiero w czasach późniejszych uczonych zaczął intrygować fakt, dlaczego Boecjusz, filozof i teolog, chrześcijanin, w ostatnim swoim dziele, stojąc w obliczu śmierci, szuka pocieszenia w filozofii. Usiłowano doszukać się w O pocieszeniu mniej lub bardziej wyraźnych aluzji do chrześcijaństwa. Wydaje się jednak, że dużo racji ma wybitny znawca Boecjusza, Henry Chadwick, gdy pisze, że O pocieszeniu, jakie daje filozofia to wyznanie wiary platonika, który ma za plecami dzieła św. Augustyna oraz Pismo święte. Jako dzieło wybitnego platonika O pocieszeniu było czytane i komentowane zarówno przez uczonych karolińskich, jak i przez myślicieli szkoły w Chartres, przez Jeana z Meun, Chaucera i Christine de Pizan. Każda epoka musi – jak widać – przełożyć i odczytać dzieło Boecjusza w języku swego czasu (wg opisu do książki “Boecjusz O pocieszeniu, jakie daje filozofia“, Marek Derewiecki).

Neoplatonizm

           Dopiero ok. 1500 ustalono, że za rok pierwszy należy uznać rok narodzin Chrystusa. Jest to początek naszej ery (w skrócie n.e.). Wydarzenia mające miejsce przed narodzeniem Chrystusa określa się jako wydarzenia przed naszą erą i zapisuje skrótem p.n.e. Okres starożytności nie pokrywa się z okresem zwany przed Chrystusem (p.n.e.). Starożytność zaczęła się umownie od powstania pierwszych cywilizacji, czyli schyłek IV tysiąclecia przed Chrystusem do ok. V wieku po Chrystusie łączony z upadkiem cesarstwa rzymskiego w 476 r. Po starożytności następuje średniowiecze.

          Neoplatonizm jest więc wytworem starożytnego Świata.  Powstał pod wpływem myśli Platona oraz pogańskiej myśli religijnej. Twórcą neoplatonizmu był Plotyn (ok. 204–269), który przekształcił doktrynę Platona w emanacyjny system będący syntezą wszystkich idealistycznych prądów epoki hellenistycznej filozofii greckiej.  Był on inspirowany filozofią pitagorejczyków, stoików, a zwłaszcza Filona z Aleksandrii. Usiłował łączyć filozofię Platona z nurtem gradualistycznym.  Plotyn poczatkowo był platonikiem, ale inspirowały go myśli pitagoryjczyków, stoików i Filona. Tak powstała jego własna teoria, która była przyjęta przez elity podupadającego Rzymu. Plotyn próbował wykazać, że nie ma różnorodności bytowej. Jest tylko jeden byt (Absolut), który rozwijając  się  (emanując) przyjmuje różne formy. Nie trwanie lecz stawianie się jest istotą bytu. Byt jest podobny do światła [energii]. Jak światło bierze początek z jednego źródła i promieniuje, tak i byt wyłania z siebie coraz to nowe postacie bytu i proces ten nazwał emanacją. Przebiega ona w odpowiednim porządku, a mianowicie, ze źródła najpierw wyłaniały się postacie doskonałe, a w miarę tego procesu coraz mniej doskonałe. Porządek powstawania jest według nich porządkiem zmniejszającej się doskonałości. Źródłem bytu nazywali prajednią, a poszczególne formy wyłonionego bytu hipostazami. Dusza ludzka zmuszona jest przez wcielenie, to znaczy narodziny w ciele, zejść do najniższego świata, popadając w grzech, tak może ona przebyć drogę powrotną w kierunku absolutu. Do tego celu służyły specjalne rodzaje cnoty: oczyszczające i

 upodabniające dusze do Boga (uświęcające). Neoplatonizm wyłonił z siebie sześć szkół:

szkoła aleksandryjska, twórcą szkoły był prekursor neoplatonizmu Ammonios Sakkas,

szkoła rzymska, wierna Plotynowi, należał do niej m.in. Porfiriusz,

szkoła syryjska, której głównym przedstawicielem był Jamblich,

szkoła ateńska, której najważniejszym reprezentantem był Proklos,

szkoła pergamońska z silnymi elementami religijno-mistyczno-teurgicznymi,

druga szkoła aleksandryjska z licznymi wpływami chrześcijańskimi.

          Uczniem Plotyna był m.in. cesarz Galien.

          Emanacyjny system  Plotyna (204–269):  “Byt jest podobny do światła”  prowadzi do wniosku autora: “Jak sądzę, przybliżyłem się do głębokiej prawdy epistemologicznej. Cały Świat i jego istota opiera się na szeroko pojętej relacji (duchowej, fizycznej). W tym doszukuję się zrozumienia wszystkiego (istnienia bytów, sensu życia)”. Natura świata jest bardziej czynna (oparta na działaniu), dynamiczna, żywa sama w sobie, niż ontologiczna (bytowa).

          Nawet koncepcja Plotyna:  “Dusza ludzka zmuszona jest przez wcielenie, to znaczy narodziny w ciele, zejść do najniższego świata, popadając w grzech, tak może ona przebyć drogę powrotną w kierunku absolutu” ma w sobie coś z teorii filozoteizmu.

Zastępuje każdą modlitwę

          Wśród wiernych są tacy, którzy muszą wiedzieć w co wierzą. I dla takich jest miejsce wśród chrześcijan. Przede wszystkim nie należy się bać mówienia o wierze językiem prostym. Żydzi, przez szacunek, nie wymawiali imienia Boga, aż do objawienia Mojżesza: ” Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy ” (Wj 20, 7; Pwt 5, 11). Zakaz ten dotyczy nie tylko nadużycia imienia Bożego do magii, lecz także krzywoprzysięstwa (Kpł 19,12) i wymawiania go bez czci. Wymawianie imienia Boga w sposób intencyjny ma swoją niesamowitą moc. Kto wzywa Boga jest natychmiast przez Niego wysłuchiwany. Nie zawsze jest to od razu widoczne i namacalne, ale zapewniam (na bazie samo autopsji), że zastępuje każdą modlitwę (!). Nie trzeba słów, bo Bóg odczytuje nasze pragnienia z ludzkiej duszy i serca.

          Ja pisząc nawet krytyczne teksty mam intencję dobrą i dlatego jestem wysłuchiwany i przez Stwórcę, tolerowany i nagradzany.  Wzywanie imienia Boga, ten akt strzelisty (Boże!) jest pierwszym stopniem mistyki. To moment łączenia się z Nim. Nawet ateusze nie raz, pewnie bezwiednie, wzywają Boga i korzystają z Jego Miłości i Dobroci.

          Długie zaś modlitwy (modlitwa różańcowa) są aktem dłuższej interakcji z Bogiem i służą do własnych przeżyć duchowym. Słowa modlitwy odbite spod kopuły Nieba wracają wzmocnione (na skutek interferencji duchowej). Są niezwykłą energią dla człowieka.

          Każdy tekst nie obrażający Boga jest adiaforą (czynem moralnie obojętnym). Dlatego nie można się bać, zajmując różne stanowiska w sprawie wiary.  Ta wiedza o tym pozwoliła mi na swobodę wypowiedzi, np. czy Maryja była dziewicą i Niepokalanie Poczęta? Jeżeli pytam, to szukam odpowiedzi niezależnie od treści pytania. Korzystam przy tym z daru boskiego jakim jest rozum – to narzędzie poznawcze.            Trzeba wiedzieć, że Bóg powołał człowieka nie po to aby się nad nim pastwić, ale żeby z nim być i współpracować. Dlatego katecheza wspomina, że człowiek jest dziedzicem Boga i to ja przyjmuję za prawdę. Teraz tego nie wiemy, ale prawdziwy powód powołania człowieka jest nam jeszcze nieznany. Poniekąd ujawnił trochę Apostoł Paweł w słowach: “lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują ” (1 Kor 2,9). Choć słowa te, być może, pochodzą ze źródeł apokryficznych, albo są kombinacją słów z Iz 64,3 i z Jr 3,16, to zapewne można je traktować serio.

Boże Narodzenie, dzień drugi

          Drugi dzień Świąt można poświęcić na refleksję. Co się wczoraj wydarzyło? Na pewno urodził się Człowiek. Nie znamy Jego okresu dorastania. Apokryfy są niewiarygodne, zbyt cukierkowe. Można przypuszczać, że Jezus był uduchowionym dzieckiem. Dzieci z czystą kart sumienia mają ułatwioną drogę do zakamarków sumienia, gdzie można spotkać się z Bogiem. Przekaz Boga Ojca jest wyrazisty i niezmącony ludzkimi potrzebami i przywarami. To tam Jezus odczytał boski zamysł. Duch Boga połączył się z duchem dziecka i zaszczepił w nim swoje pokłady miłości i wiedzy wlanej. Jezus jako małe dziecko już wiedział jaką drogą ma iść. Gdy dorósł, prawdopodobnie udał się na Wschód szukać potwierdzenia i pewności tego, co odczytał w swoim sumieniu. Zapewne dostrzegał dysonanse pomiędzy głoszoną nauką a postępowaniem kapłanów (faryzeuszy, pisarzy, lewitów, i podobnych). Niespójność zrodziła w nim bunt przeciw panującej obłudzie i hipokryzji. Spojrzał na to zło od strony Stwórcy. Zrozumiał, że wielkie zło można pokonać tylko jeszcze większym dobrem. Oddanie swojego życia na pokonanie zła uznał za zasadne. Jezus wrócił z dalekiej podróży i zaczął wcielać swój zamysł w życie. Czytając uważnie ewangelie można odczytać, że Jezus usilnie zmierzał (parł) na krzyż. W tej determinacji wierzył w Majestat Boski i w życie nadprzyrodzone. On już za życia znał Prawdę. Od samego początku swojego nauczania był bezpośredni, prosty i zwyczajny. Uzdrawianie chorych stosował na potwierdzenie swoich słów, idei. Ten zabieg był potrzebny, bo namacalne rzeczy łatwiej trafiają do umysłu. Nauka Jezusa ma różne pokłady Prawdy. Od prostych zaleceń do ujawniania istoty rzeczy. Dla każdego według zdolności rozpoznania i umysłu. Chrześcijanin dobrej woli powinien rozpoznawać cel przekazu Jezusa. Do braków, zakłamań edytorskich, a nawet własnych sugestii teologicznych ewangelistów  powinien być pobłażliwy, bo ważny jest ideał chrześcijaństwa – zło pokonuje się dobrem. Dobro i Miłość są hasłami chrześcijaństwa.

            Czy Jezus jest Bogiem czy pozostał tylko Człowiekiem dla mnie jest mniej ważne. Pozostawiam to do tajemnicy wiary każdego. Dla mnie jest wskazaniem jak postępować w życiu, co jest ważne, a co nie. On wytycza drogą do Doskonałości (nieskończoności) i to mnie wystarczy.

Boże Narodzenie

          Jak zapowiedziałem wczoraj, dzisiaj oddalam od siebie racjonalne myślenie i pragnę korzystać z samego przesłania bożonarodzeniowego. Pragnę wdychać świąteczne powietrze i cieszyć się jego magią, siłą i mocą. Sama aura świąt dostarcza bardzo silnych wrażeń.  Na pierwszym miejscu wysuwa się dobro, które z definicji jest najwyższą wartością etyczną. Dobro samo w sobie ma boskie pochodzenie i pochodzi z boskiego tchnienia. To produkt zwany funkcjonałem, który może mieć tylko jednego kreatora. Człowiek tylko siłą własnej woli może z tego dobra skorzystać i to dobro eksploatować. Sam nie jest zdolny do jego generowania. Cokolwiek czyni człowiek, w łańcuchu zdarzeń, od Boga pochodzi, a w tym “dobro”. To takie proste, ale wiele osób nie zgadza się z taką tezą. Mają pretensję, że człowiekowi odbieram piękną, wypracowaną przez wieki cnotę.

          Narodzony Jezus jest uosobieniem boskich przymiotów. W zasłudze swojej został przez ludzi (apostołów, kapłanów, mędrców, teologów) wywyższony do rangi Aktu działającego (ideału Stwórcy). Wiarą jest, że Bóg Ojciec ten wybór zaakceptował.

          W Osobie Jezusa objawił się Stwórca zwany w niektórych religiach Bogiem. Jezusowi przypisano wszystkie Jego atrybuty. To genialny zamysł, bo w tej ikonie Boga można się przypatrzeć, dotknąć, zapytać i nawiązać kontakt. W tej idei Bóg zszedł do ludzi. Żydzi pozostawili Bogu postać Władcy Świata (psalmy). Chrześcijanie ukazali Jego atuty, przymioty. Bóg żydowski jest dalej od swoich stworzeń. Kontaktuje się z człowiekiem za pomocą aniołów (różnego pochodzenia) i w sposób duchowy. Bóg chrześcijański zbliżył się do człowieka  i w nim zamieszkał.

            Słowa, słowa, a niejeden zapyta, a jak jest na prawdę? Bóg istnieje samym istnieniem, poucza katecheza, ale co to znaczy? To człowiek, do końca nie rozumiejąc istoty Boga opisuje go na różne sposoby. Czy można istnieć samym działaniem? I to jest opis, który został przeze mnie przybliżony. Poznając fizykę kwantową doszło do mnie, że wszystko co nas otacza jest wytworem myśli, tego co nie jest ontologicznym bytem, tylko procesem. Materia, która sama jest wytworem energetycznym spełnia rolę wypełniacza, aby istniejące żywe istoty były zmysłowe, dostrzegalne, fizyczne.  Takie ujęcie jest całkowitym odwrócenie stanu i wyobraźni do której jesteśmy przyzwyczajeni. Ważniejszą niż zmysły rolę odgrywa tutaj świadomość, siła woli. Interakcja odbywa się na falach tej świadomości. Ważną rolę odgrywa tu intuicja, odczucie, uczucie. Jezus dawał o tym znać, ale było to za trudne do zrozumienia na owe czasy. Aby to zrozumieć musi nastąpić iluminacja (oświecenie) umysłu nowym aparatem poznawczym. Trzeba inaczej spojrzeć w rzeczywistość i dostrzec to, co jest ukryte dla przeciętnego obserwatora i jest mało uchwytne. Dostrzegali to od lat niektórzy wybitni ludzie historii, np. Platon powołał do istnienia świat wzorów bytowych; Artur Schopehauer mówił, że “świat jest wyobrażeniem“; Fizycy zrezygnowali z pojęcia materii jako tworu, któremu przysługuje samodzielne istnienie. Wszystko co istnieje jest podyktowane działaniem, dynamiką. Podłożem (arche) tych działań jest energia, która pochodzi z boskiego tchnienia.

Wigilia 2020

         Wigilia jest dniem radości i oczekiwania. Nawet ateusze ten dzień traktują świątecznie. Ma ona podłoże religijne, ale nosi przesłanie wartości, którą każdy człowiek, dobrej woli, nosi w sobie. Każdy wyczekuje dobra, a ci, którzy tego nie pragną, to najczęściej ludzie okaleczeni przez los. Nie każdy umie panować nad własnym losem, a on jest czasem okrutny. I tu wraca odwieczne pytanie. Dlaczego tak się dzieje i dlaczego Stwórca nad tym nie panuje?  Odpowiedź jest zawarta w prostym zdarzeniu. Ktoś modli się o deszcz, i w tym czasie inny o słońce i susze. Jak zaspokoić te dwie opcje? Stwórca wybrał rozwiązania losowe. Z Jego perspektywy dzień jest podobny do dnia. Różnią się emanacją wielkości dobra. To dobro pochodzi od Boga i z woli ludzkiej . Każdy może przyczynić się do tego, że Świat staje się lepszy. Wyemitowane dobro jest czynne i przyczynia się do dobra dalszego.

           Nie jest ważne, że narodziny Jezusa są owiane legendą i wizją proroków, hagiografów i ewangelistów. Nie bądźmy w tym dniu racjonalnie dociekliwi. Cieszmy się ideą i pięknym przesłaniem. Jeżeli chrześcijanie widzą w Jezusie Boga, to nie trzeba temu zaprzeczać, bo wymawiając słowo Bóg, tak na prawdę wzywa się Dobro i Miłość. Istoty Boga nie sposób poznać, ale możemy korzystać z tego Ducha Prawdy. Na dociekania racjonalne będzie inny czas. Wszystkim poszukującym serdecznie współczuję. Wiem to po sobie. Na poszukiwania i dociekania poświęcam wiele godzin. Wielokrotnie wracam do tych samych wniosków i tez, czyniąc ogromne koło. Należę do tych szczęśliwców, że doszedłem do nowego spojrzenia na Świat i Boga. Wymyśliłem nawet tytuł mojej 10 książki, którą chyba już nie napiszę. Tytuł brzmi: “Istnienie przez Działanie“. Wiele wątków tej nienapisanej książki ujawniłem w moich postach na blogach i FB.  Ta wiedza pozwala mi się cieszyć dokonanymi odkryciami. W tej filozofii dobrze się czuję. Ubolewam, że mało mam życzliwych zwolenników  tej idei. Nie zaprzeczam, że nie jest ona łatwa. Człowiek jest uwarunkowany ontologicznie. Wszystko kojarzy z materią. To uważam za błąd. Nawet Kartezjusz mówił: “Myślę, więc jestem“, a nie “Czuję, że mam ciało, więc jestem“. Jestem przekonany, że na dowód słuszności mojej teorii jest tysiące racji. W ten sposób mam zajęcie na długi czas. Czy mam rację? Niedługo się przekonam. Życzę wszystkim czytelników własnych przemyśleć i przeżyć duchowych. W każdym momencie stawiajcie dobro na pierwszym miejscu. Kochajcie i szanujcie nawzajem.

Dobro w różnej skale

         Narodzenie Jezusa łączę z dobrem, które głosił za życia. Przykładem dobra jest przypowieść o Synu marnotrawnym opisana w Ewangelii Łukasza (15,11–32).   Bliski mi jest ojciec, który niedobrego syna nie potępił, ale przyjął i ugościł. Ojciec wita go z radością. Urządza wielką, radosną ucztę. Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się (Łk 15,32). Syn marnotrawny jest obrazem człowieka, który zbłądził, ale powrócił. Ten przykład żona i ja wzięliśmy sobie do serca i stał się  on dla nas drogowskazem.

          Dobro jest wartością, którą też trzeba rozumieć. Użyję do tego własnego przykładu. Wiele osób pomogło mi ofiarując mi kwoty mniejsze i większe w mojej niefrasobliwej biedzie. Pozostaję im wdzięczny  dozgonnie, ale czegoś mi zabrakło. Odczuwam ten dar serca za chwilowe zaspokojenie własnych odczuć empatii i sympatii – “dar złożony, mam sumienie czyste”. Ja oczekiwałem jeszcze dowodów dobra nieprzeliczalnego, przyjaźni, empatii, odruchów serca, dobrego słowa (zapytań  np. jak sobie radzisz?, dotyku (poklepaniu po ramieniu, trąceniem łokciem itp). Mają one większą rangę.  Inaczej traktuję drobne ofiary pieniężne złożone na konto potrzebujących, od zaangażowania się np. w domu opieki społecznej, pomocy sąsiedzkiej. Dobro ma swoje różne poziomy. Inaczej przyjmuję adopcję dziecka zdrowego od adopcji dziecka chromego. Skala jest nieporównywalna. Mojej znajomej mające dzieci wyłączono prąd w piątek pod koniec dnia (to nieludzkie), gdy nie można było temu zaradzić. Jej sąsiedzi, bliscy znajomi nie wpadli na pomysł zaprosić rodziny wielodzietnej na kolację, aby ugościć ich ciepłą strawą. To wymagało zadania sobie jakiegoś trudu.

          Jezus mówił o dobru najwyższym. Swoje życie złożył dla dobra cudzego. To najwyższy dar. Dla mnie Jezus był tym fenomenem dobroci, który znał wartość dobra. Dobro jest ideą (funkcjonałem) pochodzącą od samego źródła dobra, a mianowicie  Stwórcy. Można być trochę dobrym. To też jest wartością, ale trzeba wiedzieć, że można czynić lepiej, więcej i mądrzej. Pomaganie jest wyrazem nie tylko potrzeb duchowych ale mądrością. Można pomagać nierozumnie. I to się nam przytrafiło, niestety.

Wiara i zawierzenie

         Każde dzieło apologetów zasługują na uwagę, bo każde coś wnosi do doktryny wiary. Zastanawia myśl, że sam Jezus nie zadbał o spisaniu swojej  nauki. W tym jest zawarta tajemnica wiary. Sama wiara niesie niebezpieczeństwo przyswojenia sobie niebezpiecznych idei. Do wiary jest potrzebna zdolność rozpoznania dobra od zła, a to nazywa się Łaską. Przyjmuję za większością, że Bóg udziela tej Łaski każdemu jednakowo, ale człowiek jest osobą wolną i każdy może Boga ją przyjąć albo odrzucić. Łaska jest podobna do zaproszenia do zastawionego stołu pełnego dobrego jadła. Każdy może z niego skorzystać. Łaska i wolna wola jest  warunkiem zawierzenia. Tak przyjęta wiara jest zobowiązaniem do przestrzegania zasad nakreślonych w doktrynie wiary.  Dla szukających prawdy pomocna jest wiedza, według najnowszych doniesień naukowych ( też filozoteizm autora). Wiedza jest wsparciem dla wiary, a wiara dostarcza lepszego rozpoznania konstrukcji Świata. Jak ujął to papież Jan Paweł II: “Wiara i rozum (fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. […] Nie ma więc powodu do jakiejkolwiek rywalizacji między rozumem a wiarą: rzeczywistości te wzajemnie się przenikają, każda zaś ma własną przestrzeń, w której się realizuje” (encyklika Fides et ratio w1998).

         Z takim podejściem należy się zapoznać, bo w samej nauce występują dwa podejścia diametralnie różniące się w idei, np. korpuskularna i falowa  idea światła; ujęcie praw przyrody w fizyce klasycznej i kwantowej. Każda z idei ma swoje uzasadnienie, a każda jest na swój sposób prawdziwa. Takie podwójne spostrzeganie narusza zasady zdrowego rozsądku, ale tak po prostu jest (!).

          Istnienie Stwórcy jest logicznie uzasadnione (każdy skutek ma swoją przyczynę), ale wywyższenie Jezusa do rangi Aktu działającego (Boga) jest przedmiotem wiary. Na szczęście, wiara jest intymnym spotkaniem z Bogiem na płaszczyźnie sumienia. Każdy może zachować wiarę w sobie, albo dołączyć do tych co wiarę głoszą. Dla mnie jest koniecznością Prawdy, o którą zabiegam od lat.

          Wiara płynąca z Łaski jest dla mnie czymś najdoskonalszym co można w życiu czynić. Dzieląc się nią, przeżywa się ją wielokrotnie i na różne sposoby. Przy tym nie zwalnia od zdrowego rozsądku. Dlatego odrzucam wszystko co ją zakłóca. Jak napisano: “Wszystko  badajcie,  a  co  szlachetne  –  zachowujcie (1 Tes 5,21); I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32).

Moje blogi:

swieckiteolog.blogspot.com