Natura naturans

         Aby świat powstał trzeba było cudu, bowiem niczego nie było, kompletna pustka, brak przestrzeni, nicość. Cudem był akt tchnienia boskiej mocy w postaci energii, która stała się budulcem wszechświata, materii oraz jej dynamiki. Drugim cudem było zaprojektowanie zasad i praw przyrody, aby wykreowana materia mogła funkcjonować w szerokim spektrum działania. Niby niewiele, ale przez spójność koncepcji i współzależność  w działaniu była niezwykłym projektem, który człowiek stale podziwia. Kolejnym cudem było i jest stałe podtrzymywanie świata w jego istnieniu.

          Od zarania człowiek operuje pojęciem natury. Natura (przyroda) jest opisem wszystkiego, co można poznać zmysłowo, co naturalne, niestworzone przez człowieka, istniejące niezależnie od ludzkiej świadomości.

          Przeciwstawiając się naturze jako tworu stworzonego (natura naturata) wprowadzono pojęcie natura boska, natura naturans. Pojęcie to zostało wprowadzone przez Awerroesa, i wykorzystywane było przez przedstawicieli scholastyki (ks. M. Morawski SJ, Celowość w naturze, Kraków 1928, s.205). Później pojęcia tego używał Barucha Spinoza, F.WJ. Scheling i inni. Prawdopodobnie chciano podkreślić racjonalność świata, a tym samym realną rolę Stwórcy. Jednak pojęcie natury boskiej jest zgrzytem wobec pojęcia natury naturata. Bóg jest Stwórcą natury. Czy Bóg może być Stwórcą dla siebie samego? Teologia do dziś utrzymuje, że Bóg jest Stwórcą dla siebie samego. Ponieważ tłumaczenie to nie jest do końca jasne, chciano zrezygnować z tego pojęcia na gruncie filozofii przyrody. Nie udało się. Naturze naturans przypisano element nadprzyrodzony. Pojęcie natura boska zadomowiło się w teologii mimo, że wskazuje jedynie na odmienność od natury np. ludzkiej. Natura naturans jest tajemnicą i z racji prawa logicznego (niemożności poznania tego, co jest na zewnątrz świata stworzonego, a więc natury) nie sposób rozeznać jej istoty. Pojęcie natura naturans, samo w sobie tajemnicze, użyto do opisu hipostazy mówiącej o boskiej naturze człowieka. Można powiedzieć, że użyto tego pojęcia do spekulacji metafizycznych.

          Pojęcie natura boska świadczy o doskonałości. Jednak człowiek nią obdarzony grzeszy, przez co, siłą rzeczy, ją profanuje. Jak z tego widać, użycie pojęcia natura naturans wprowadza zamieszanie w doktrynie chrześcijańskiej. Mówi niejako o budowie, strukturze Boga. Czym jest natura Boga? Kim jest Stwórca? Dla człowieka to terra incognita (ziemia nieznana, teren niezbadany). Nie wiemy i wiedzieć nie będziemy (ignoramus et ignorabimus). Człowiek pragnie wszystko poznać. Uznanie nieuchwytności (niepoznawalności) Boga powinna być dla człowieka świadectwem pokory. Tę barierę poznania człowiek nie może przekroczyć.

          Zachęcam do dynamicznego opisu Boga kosztem obrazu ontologicznego. Wszystko, co można zobrazować jest narażone na profanum. Bóg jest nieuchwytny umysłem ludzkim. Im mniej będziemy Go opisywać (nazywać), tym większy zachowany przed Nim respekt. Żydzi nie wymawiali nawet Jego imienia. Wiedzieli, że coś jest na rzeczy. A Bóg sam o sobie powiedział tylko, że jest i istnieje: Jestem, który jestem (Wj 3,14).

 

Siła przyciągania i chłód

          Do najbardziej niezwykłych, a praktycznych projektów Stwórcy jest stworzenie mechanizmu wzajemnego przyciągania się materii. Prawo powszechnego ciążenia zostało ujęte wzorem Newtona. Wartość siły przyciągania grawitacyjnego działającej między dwoma ciałami jest wprost proporcjonalna do iloczynu mas oddziaływujących ciał i odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości między ich środkami. Oba ciała przyciągają się tą samą siłą. Podany wzór jest nieco inny dla wielkich mas (wg ogólnej teorii względności). Dzisiaj, gdy materia jest postrzegana jako energia, tym trudniej jest zrozumieć jej właściwości. Pole grawitacyjne, czyli obszar oddziaływania wokół ciał, też jest pojęciem niewyobrażalnym. Trudno uzmysłowić sobie mechanizm przekazu informacji o istnieniu drugiego ciała, aby siła zadziałała. Hipotetyczne grawitony (nośniki informacji) nie zostały jeszcze odkryte. Grawitacja jest integralnie związana z życiem człowieka. Dzięki niej chodzimy po ziemi, a nie fruwamy.  Powszechne zjawisko ciągle jest okryte tajemnicą. Podejmuje się próby opisania grawitacji w zgodzie z zasadami mechaniki kwantowej. Póki co, brak jest pozytywnych wyników. Nie wszystkich przekonuje interpretacja grawitacji przez zakrzywienie czasoprzestrzeni. Może teoria strun, która nie jest teorią pola będzie lepiej opisywać zjawisko. Trudno wyobrazić sobie życie bez grawitacji. W statkach kosmicznych jest konieczność jej wytwarzania sztucznie (przez ruch obrotowy statku – powstaje wtedy siła pozorna,  odśrodkowa).

              Prawo powszechnego ciążenie zostało odkryte choć do dzisiaj nie jest w pełni zrozumiałe. Stwórca jest projektantem jeszcze innych praw, które przygotował dla ludzkości.  Gdy pociera się ręce odczuwa się wytworzone ciepło, ale co uczynić, aby zrobiło się zimno? Możliwość ta została zauważona w XIX wieku, w którym odkryto, że rozrzedzający się gaz ochładza otoczenie. Początkowo wykonano chłodziarki, które były szkodliwe dla ludzi, ze względu na użyty gaz. Później odkryto freon, który okazał się szkodliwy dla warstwy ozonowej wokół ziemi. Dzisiaj bada się możliwości wykorzystania własności akustycznych (przez zmiany ciśnienia fal akustycznych) do oziębiania otoczenia. Bóg dał człowiekowi możliwość, a geniusz ludzki potrafi to wykorzystać. Współpraca twórcza Boga i człowieka (Jego dziedzica) jest coraz bardziej widoczna.  

Fotosynteza

          Boga można poznawać przez objawienie prywatne, powszechne (Pismo Święte) lub podpatrując przyrodę, świat przez Niego stworzony. Ostatni sposób jest bardzo wiarygodny. Można do niego wracać i powtarzać procesy badawcze. Cały świat jest znakiem Boga (Marconi).  Fascynującym dowodem istnienia projektanta świata jest zjawisko fotosyntezy. Fotosynteza to  biochemiczny proces wytwarzania związków organicznych z materii nieorganicznej, zachodzący w komórkach zawierających chlorofil lub bakteriochlorofil przy udziale światła. Energia światła jest absorbowana i zamieniana na energię wiązań chemicznych. Tworzone są węglowodany (cukry) oraz związki organiczne. Ubocznie  powstaje tlen, który dostaje się do atmosfery. Zamiana energii światła na energię wiązań chemicznych jest możliwa dzięki absorpcji kwantów światła (fotonów) przez chlorofil.

Np.

            6H2O + 6CO2 + energia świetlna → C6H12O6 (glukoza) + 6O2↑;     

 

          W procesie fotosyntezy ukryty jest genialny zamysł Stwórcy do odzyskiwania tlenu (fabryka naturalna), tak bardzo potrzebnego w życiu biotycznym. Cykl spalania i odzyskiwania tlenu jest procesem stabilizującym życie na Ziemi. Gdyby nie było takiego projektu, świat biotyczny nie miałby warunków do egzystencji.  Dla ateisty to kolejny przypadek w przyrodzie. Kto patrzy szerzej dostrzega w zjawisku fotosyntezy inteligentny projekt do podtrzymania życia na planecie. Ciekawe, co by było, gdyby nie było zjawiska fotosyntezy?  

Komórki

          Dlaczego świat powstał stanowi dla człowieka zagadkę. Zadziwia on swoją konstrukcją i pięknem. Zadziwienie jest związane z przeżywaniem. Warto poddać się tym przeżyciom zaglądając w te zakamarki świata, gdzie stale tętni życie i ujawnia się Boski zamysł.

          Człowiek ma dziś możliwości techniczne obserwowania świata na poziomie komórki (cellula).  Wewnątrz jej przestrzeni znajduje się tzw. protoplazma oraz szereg wewnętrznych  organelli  pełniących rozmaite funkcje życiowe komórki.  Według jednej z teorii pochodzenia życia na Ziemi, pierwsze komórki powstały ponad 4 mld lat temu. Rozmiary komórek wynoszą zwykle od 0,5 μm do 10 μm (μm –  0,000 001 m). To co uderza na początku, to ogromna aktywność życiowa, której makroskopowo nie można zauważyć. W każdej komórce, która zawiera jądro komórkowe znajduje się cząsteczka DNA (ok. 2 m długości, pozwijana), która zawiera informacje genetyczne. Składa się ona z genów, w których zawarte są różne informacje o budowie organizmu. Sam sposób zapisu kodu jest czymś niezwykłym. Elementami są różne rodzaje białek. To inteligentna, twórcza praca szyfranta. Przypadkowość konstrukcji nie wchodzi tu w grę. Zbyt jest skomplikowana.  Jądro komórki jest procesorem, które oddziałuje na różne bodźce i podejmuje działania. Np. podział komórki (mitoza) poprzedza replikacja DNA, czyli podział DNA na dwie identyczne części. Informacja genetyczna zostaje w ten sposób zachowana i powielana. Podziały komórek zachodzą w różnym tempie  u różnych organizmów. Np. komórki bakterii dzielą się co pół godziny, u człowieka np. krwinki dzielą się kilka razy dziennie, natomiast komórki wątroby – średnio raz w roku.

          Człowiek powoli rozpoznaje budowę kodu genetycznego. Nauczył się ingerować w samą strukturę DNA. Inżynieria genetyczna wprowadziła człowieka do przestrzeni komórek. Człowiek może ingerować w świat biotyczny. To niezwykła umiejętność, ale i wielkie niebezpieczeństwo. Stwórca dopuszcza człowieka do swoich tajemnic. Warto zdać sobie sprawę z ludzkich możliwości. Kiedy Bóg mówił o dziedzictwie swoim, nie oszukiwał ludzi. Czekał jedynie, aż człowiek osiągnie odpowiednią wiedzę i techniczne możliwości. Jeżeli człowiek w tym samozachwycie zapomni o Stwórcy narazi się na grzech pychy podobny do grzechu z budowy wieży Babel. Sam człowiek powinien kontrolować siebie i swoje działania, aby uchronić się przed skutkami własnej pychy. Poznawanie tajemnic Boga jest zrozumiałe. Nie znaczy, że człowiek może wykorzystywać je w złych celach. Każde zło obraca się przeciw człowiekowi. To nie Bóg karze, lecz wytworzone zło czyni spustoszenie.

          Warto zatrzymać się na konstrukcji kodu genetycznego. Tu leży tłumaczenie istnienia różnych cech osobników. Całe piękno w zmienności jest zaszyfrowane w maleńkiej komórce DNA i w krzyżówkach genetycznych. Stwórca korzysta tu z rachunku prawdopodobieństwa, rozrzutu losowego i przypadkowości. Z drugiej strony zabezpiecza przed krzyżówkami ekstremalnymi (poza zaburzeniami chorobowymi). Potomstwo dziedziczy wiele cech rodziców np. grupę krwi, choroby: hemofilia, daltonizm, albinizm, zespół Downa czy skłonności: choroby nowotworowe. Dość zastanawiający jest potencjalny konflikt serologiczny. Czyżby Stwórca nie zabezpieczył nowonarodzonego przed takim niezawinionym przypadkiem? Nie sądzę. Odpowiedzi należy szukać w badaniach etnologicznych, łączenia się populacji ludzkich z różnych kontynentów. Być może odkryte zostanie uzasadnienie nie tylko biblijnego nakazu zachowania czystości ras (Żydzi dbali o czystość etniczną).

          Mutacje genetyczną są dość częstym zjawiskiem losowym i zależą od czynników zewnętrznych (promieniowanie kosmiczne, radiacyjne), ale i od czynników mutagennych (zła żywność). Najczęściej są jednak nietrwałe. Komórki dysponują mechanizmami do naprawy uszkodzeń. Z wiekiem mechanizmy te zaczynają zawodzić i mogą wystąpić choroby genetyczne. Niektóre mutacje są pozytywne i przyczyniają się do ulepszonych wersji białek. Taka zmiana ma większe szanse przetrwania (ulepszone bakterie). Działanie komórki jest mocnym argumentem istnienia Stwórcy.

Ekumenizm we wspólnocie katolickiej

          Jak wykazałem w moich pracach, w doktrynie katolickiej nie wszystkie jej elementy są oparte na zdarzeniach prawdziwych. Wiele jest elementów mitycznych, czy legendarnych.  Kościół uszczelnił doktrynę i nie dopuszcza do niej żadnych opcji. Każde odstępstwo od nauki Kościoła jest taktowane jako herezja. Jak wykazała historia, każda próba innowierstwa kończyła się albo rozłamem (Kościół protestancki, prawosławny), albo wykluczeniem. Czy moje prace czeka ten sam los?

          Jak zauważyłem, wierni najczęściej nie znają swojej wiary. Bazują oni na zawierzeniu Kościołowi i na wypracowanych wzorcach. Wzorce te są z pochodzenia prawa naturalnego, lub odczytane z Bożego Objawienia (np. w Pś). Można powiedzieć, że od strony etycznej są jak najbardziej w porządku. Wiernym właśnie o to chodzi. Wiedza religijna nie jest łatwa (chrystologia, pneumatologia, ontologia, epistemologia, itp.), tak więc nie ma co się dziwić, że niechętnie jest analizowana przez zwykłych wiernych.

          Moje prace pozostają więc w konflikcie z władzami Kościoła. No cóż, pozostaje mi czekać na ekumenizm poglądów we wspólnocie katolickiej. W sumie, to moje prace są czytane przez tych, którzy poszukują. Najczęściej są to osoby inteligentne, krytyczne, mające już własne poglądy religijne.

          Wizja ekumenizmu katolickiego wewnątrz kościoła bardzo pasowałaby do słowa katolicyzm, który mówi o powszechności religii. Po za tym tolerancja, tak tu ważna, jest głównym elementem miłości, która jest fundamentem wiary katolickiej.

          Kościół katolicki czeka ogromna zmiana, jeżeli chce dalej stać na czele Kościoła Chrystusowego i zachować przewodnictwo etyczne na świecie.

Drogi Panie Zbigniewie

 

          Pokonałem już słabość mego ciała, więc spieszę się wypełnić obietnicę i  odpowiedzieć na Pańskie pytania postawione mi w Pańskim komentarzu  z dnia 13.09.2014 na blogu Wiara rozumna przy temacie Człowiek jest dla siebie odrębnym światem.

          W Pańskich pytaniach dostrzegam już ugruntowany Pański ogląd w sprawie. Oczekuje Pan ode mnie potwierdzenia własnych poglądów. Otóż wydaje mi się, że nie do końca spełnię Pańskie oczekiwania.

 

Kiedy pyta Pan: Jak wyznawca Chrystusa ma rozumieć „zapieranie się samego siebie” (siebie, czyli kogo)? i w pytaniu jest podpytanie: czyli kogo, to znaczy, że dostrzega Pan jedność bytów (w jednej naturze). Otóż moje stanowisko jest takie. Każdy jest własnym samodzielnym podmiotem osobowym, ale w działaniu może być tworzony wspólny front (w sensie dynamicznym). Na identycznej zasadzie funkcjonuje Trójca Święta. Trzy osoby boskie (ontologicznie) w jednym Akcie działającym. Zaprzeć się siebie to rezygnacja z własnej wolnej woli na rzecz woli Chrystusa.

Pytanie:

Jak rozumieć, że jesteśmy jednym w Chrystusie, a jednocześnie każdy z nas jest osobą?
Jak już wspomniałem, każdy człowiek jest samodzielną osobą, natomiast z Chrystusem tworzony jest zespół, który bazuje wyłącznie na Jego woli. Człowiek jednak nie traci swojej osobowości, zawierzając Bogu, bo czyni to ze świadomością i pełną wolnością. Zdanie to ma rację bytu tylko w odniesieniu do Boga, który posiada wolę doskonałą. Woli Boga nie można porównywać z żadną inną. Każda inna, nie ma w sobie tej boskiej doskonałości.

Pytanie:

Jak rozumieć, polecenie rezygnowania z siebie samego (z siebie, czyli z kogo)?
Pytania są w jednym temacie. Chodzi tu o rezygnację z własnej woli na rzecz woli Boga.

Pytanie:

Jak rozumieć: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”?

Rezygnacja z własnej woli jest umownym stwierdzeniem, że dawnego mnie już nie ma, bo kieruję się wolą Chrystusa. Podobnie np. karmelitanki nie żyją dla świata, a  są.

Pytanie:

Budda uczył, że „korzeniem zła jest nasza ignorancja, która każe nam uważać nasze „ja” indywidualne za naszą prawdziwą jaźń”.
Jak zatem rozumieć niewątpliwy indywidualizm człowieka–osoby w tym kontekście?

Na tym polega wielkość człowieka, że potrafi wznieść się ponad własne ja i całkowicie zawierzyć Bogu. Istnieć i żyć dla Boga jest ogołoceniem siebie w imię miłości do Boga. Przypadki takie są różnie odbierane przez społeczeństwo. Ja uważam, że prawdziwa ofiara wynikająca z miłości do Najwyższego jest mądrością i w pełni ją akceptuję (idealne kapłaństwo z celibatem). Kto nie potrafi udźwignąć ciężaru ofiary powinien z niej zrezygnować, bo nie ma z tego żadnego pożytku, a ofiara staje się wątpliwym, bezużytecznym cierpieniem.


          Zastrzegam się, że nie jestem fachowcem od myśli ZEN, ale wydaje mi się, że ZEN spostrzega osobowość w kategorii ontologicznej, bytowej łączności, natomiast religia katolicka wyraźnie akcentuje ludzkie działanie w ograniczaniu tego, co każdy posiada, na rzecz Boga. Tak więc ważna jest tu wola człowieka (i jej działanie), a nie natura, lub podobnie, fuzja jaźni Boga z jaźnią człowieka jest aktem woli. Nie zgadzam się z myślami Eckharta o wyobcowaniu i grzechu pierworodnym. Dawałem już tego wyraz na blogu. W ogóle wprowadzanie pojęcie grzechu w tematach gdzie omawia się ofiarę człowieka z własnej woli jest zgrzytem polemicznym. Tu mowa jest o miłości i tego trzeba się trzymać. Grzeszność jest zupełnie innym zagadnieniem i wymaga osobnego wykładu.

 

Pisze Pan: Jednak gdy zaczniemy nieustannie „zmierzać” do świadomego życia tą chwilą, w której jesteśmy; gdy przestaniemy dążyć, pragnąć, a poddamy się świadomemu przeżywaniu teraźniejszości – tej konkretnej chwil, mamy szansę na przeżywanie prawdziwej ludzkiej osobowości. (Eckhart Tolle – „Potęga teraźniejszości”). Nie Panie Zbigniewie. Mamy szansę przeżywania nie prawdziwej ludzkiej osobowości, ale boskiej. Człowiek doświadcza Boga, ale zawsze pozostanie człowiekiem z ograniczeniem jakie wyznaczył mu Stwórca. Owszem, człowiek ma szansę dźwigania się ponad siebie, ale zawsze będzie to akt działania, a może i ludzkiej ofiary.

           Drogi Panie Zbyszku, końcowe Pana wnioski mają wiele wspólnego z moim oglądem w tym temacie. Ważne jest poukładanie pojęć, co z czego wynika i skąd się bierze. Na końcu zawsze najważniejsza pozostaje intencja.

 

Pozdrawiam Paweł.

Bóg pozostawia swój ślad

          Naukowcy nie chcą zajmować się tematem Stwórcy bowiem są przekonani, że nie ma materii (przedmiotu) do badania. Tymczasem właśnie oni dostrzegli ostatnio, że Bóg (lub ktoś nieokreślony) swoją aktywnością pozostawia ślady. Ślady te należą do zjawisk, które są widoczne i można już poddać badaniom naukowym. Otóż śladami tymi są zapisy informacji. Najlepszym przykładem jest komórka DNA, która zawiera pełną informację o budowie i czynnościach biotycznego osobnika. Informacje zawarte w genach są zapisem projektów, który każdy jest niesamowitym arcydziełem świadczącym o inteligencji i pomysłowości projektanta: Albowiem od stworzenia świata niewidzialnego Jego przymioty, wiekuista Jego potęga oraz Bóstwo stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,20); Diderot nie był człowiekiem wierzącym, a jednak powiedział zdanie: Oko i skrzydło motyla wystarczą, aby zniszczyć niewiarę ateisty.

              Drugą informacją do ewentualnych badań naukowych jest zapis algorytmiczny praw przyrody. W tym wypadku zapis ten jest niezmienny w czasie, a wszelkie badania są powtarzalne. Przykładowo wzór na równoważność materii i energii:

                                                                 E = m c ²

 jest nośnikiem informacji nie tylko ilościowej, ale merytorycznej, poznawczej. Pokazuje budowę wszechświata, tym samym jej strukturę, czy istotę. Algorytm ten przedstawia też zależność między światem widzialnym (materią) a energią (zjawiskiem niewidzialnym).

          Informacją jest również niezrozumiałość zjawiska życia, jako coś co jest niezgodne z prawami przyrody (entropia).

          Ewolucja ujawnia fragmenty, które nie można podciągnąć pod probabilizm. Rachunek statystyczny zawodzi, prawo wielkich liczb nie trzyma się do końca swojej zasadzie. Widać wyraźnie interwencje, a może i upodobania Stwórcy. Świat biotyczny jest widocznie determinowany. Można Bogu zarzucić, że pokazuje w ewolucji własne upodobania i gusta.

          Działanie Boga pozostawia ślad w historii Wszechświata. Np. promieniowanie śladowe wskazuje na początek Wszechświata. Zjawisko Dopplera (przesunięcia ku czerwieni  światła pochodzącego z oddalonych obiektów kosmicznych ) wskazuje na rozszerzanie się świata.

          Na podstawie tych kilku przykładów można stwierdzić, że  Bóg działa nie tylko w momencie stworzenia, ale i współdziała (concursus divinus) w każdej czynności stworzeń, stale pozostawiając nam swój ślad obecności i aktywności.

Człowiek jest dla siebie odrębnym światem

          Warto przemyśleć ludzkie jestestwo. Tak naprawdę to na czym ono polega?  Czy każdy człowiek jest dla siebie odrębnym światem, czy żyjemy w wspólnej przestrzeni, której nie pojmujemy? To co dotyczy nas samych, mamy w sobie i to jest pewne. Reszta jest niepewna, a nawet obca. Owszem, człowiek jest istotą społeczną, żyjącą w grupie, ale tak naprawdę jest osobnym układem odniesienia. To indywidualna cząstka przestrzeni, w której rozgrywa się własna świadomość a nawet wiara. Między ludźmi zawiązują się relacje. Pozwalają one na wspólne przedsięwzięcia, ale człowiek musi stawać sam przed decyzjami egzystencjalnymi. Każdy odpowiada za siebie. Łącznikiem jest Bóg, który powołuje do istnienia, ale każdego człowieka osobno. Te dywagacje sięgają koncepcji Stwórcy, której do końca nie znamy. Wieczność rysuje się jako wielość dziedziców Boga: Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami (Rz 8,17). Jakie zadania wyznaczył Bóg człowiekowi? Nie jesteśmy masą, ale stanowimy rodzinę, w której każdy jest indyviduum  (pojedynczy osobnik).  Jestestwo ludzkie jest niebywale atrakcyjne i dające wielkie pole do popisu dla każdego. To ogromny dar od Boga. Bóg jest Osobą i każdy człowiek jest osobą. Znak równości w przedmiocie i indywidualność w podmiocie.

          Kiedy człowiek wypowiada się autorytatywnie, to mogą być tego różne scenariusze. Jezus mówił od siebie. Nie konfrontował wiedzy poza neurotycznymi kontaktami z Ojcem. Jego postawa jest zrozumiała. Apostoł Paweł również przekazuje naukę w sposób świadczący, że innej prawdy nie ma. Ten przypadek jest jednak nie do końca słuszny. Apostoł pisze:  On [Bóg], który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał  (Rz 8,32). Przedstawia Boga jako okrutnego ojca, który nie ma względów na ojcowskie uczucia i wysyła swego syna na pewną śmierć. Czy taka jest prawda historyczna?  Nie sądzę. Tekst sprzeciwia się definicji Istoty Boga jako doskonałego Ojca. Bóg nikogo nie karze, a co dopiero skazywać własnego Syna na pewną śmierć. Filozoteizm próbuje wyjść z tej opresji i proponuje inne tłumaczenie; to sam Jezus postanowił złożyć z siebie ofiarę na zbawienie wielu, a Ojciec tę ofiarę przyjął i uczynił ją skuteczną.

          Wszelkie inne próby tłumaczenia powyższego zdarzenia, z jakimi się spotkałem w literaturze fachowej starają się zmienić sens wypowiedzi Apostoła. Niestety zdanie jest proste i mówiące wprost. Żadna żonglerka słowna nie jest w stanie zmienić ludzkiego rozumienia tego zdania.

Bóg udziela łaski przebaczenia

          W Liście do Rzymian autor szeroko omawia usprawiedliwienie (Rz 1–4). Korzysta również z przykładu Abrahama, którego wiara została mu poczytana za sprawiedliwość (Rz 4,3). W poprzednim wykładzie zagadnienie to ująłem stwierdzeniem: Człowiek sam siebie karze prawdą swoich uczynków. Sądzę, że to wyjaśnia temat, choć odbiega ono od wykładni Apostoła. Moje tłumaczenie pozwala uniknąć błędne mniemanie, że Bóg karze za popełnione grzechy. Bóg jedynie udziela łaski przebaczenia, natomiast kara pozostaje w gestii samego człowieka. Prawdziwa świadomość grzechu jest wystarczającą karą dla człowieka. Ból sumienia jest bardzo silny, i to on powoduje, że człowiek brzydzi się swojego postępowania, pragnie zadośćuczynienia i poprawy. Dla Stwórcy to wystarcza. On swoim miłosierdziem i ofiarą zbawczą Jezusa odpuszcza grzechy. W zasadzie jest to reguła przypisana sakramentowi spowiedzi.

          W Liście do Rzymian ujęta jest też prawda: to, co nie istnieje, powołuje do istnienia (Rz 4,17). Ta prawda jest fundamentem Bożego działania. Nic samego nie może powstać. Bóg uczestniczy w każdym powołaniu do istnienia. Źródłem życia nie jest materia. Nie istnieje zdarzenie ożywienia materii, ale powoływane jest nowe życie, które uwidacznia się w materii. Materia jest jakby wskaźnikiem życia. Kiedy materia przestaje funkcjonować, życie się nie kończy. Ono istnieje w przestrzeni nadprzyrodzonej. Istnieje, ale z braku materii nie wskazuje na istnienie. Człowiek posiada naturę duchową, tym samym rozumiemy jego wieczność. Natomiast w przypadku życia kwiatów, zwierząt  tej pewności brak. W hinduizmie wszystko ma naturę duchową. Czy religia ta odczytała prawdę, której zabrakło w religii judaistyczno-chrześcijańskiej? Muszę w tym miejscu uznać, że nie mam wiedzy na ten temat. Dla chrześcijan pozostaje to tajemnicą. Może fenomen życia, poza wyróżnionym człowiekiem, jest jednością w Bogu? No cóż, nie wszystko wiemy, nie znamy wszystkich tajemnic Boga. Należy z pokorą przyjąć ludzką niedoskonałość. Samo zjawisko życia jest nieodczytaną prawdą. Czy w niebie będziemy cieszyć się obecnością kochanego za życia psa, czy kota? Wierność jaką okazują zwierzęta człowiekowi nie może ot tak zaniknąć. Wierność, która jest obliczem miłości ma pochodzenie z Boga. Wszystko, co wiąże się z życiem od Boga pochodzi, bo to On powołuje do istnienia. Może życie świata biotycznego ma jedną formę? Trudno to sobie wyobrazić w przypadku konkretnego ulubieńca (np. psa). Nie można jednak zaprzeczyć, że coś jest na rzeczy. Miłość jest stanem szczęścia. W nim są nasze uczucia. Czy wierność psa nie należy do tego stanu? On (pies) żyje w ludzkiej pamięci. Czy ludzka świadomość jest w stanie przywołać nie tylko wspomnienia, ale życie (miłość) konkretnego psa? Dla wielu, to co się jawi w umyśle (w świadomości) jest bardzo realne. Ludzie wierzą w to, co jawi się w ich umysłach. Dla człowieka Bóg istnieje, bo jest w ludzkim sercu. Immanentna strona człowieka jest o wiele ważniejsza niż przekaz, że coś istnieje. Świat jest moim wyobrażeniem jak powiedział filozof Arthur Schopenhauer.

Człowiek sam siebie karze

          W Liście do Rzymian autor ujawnia swój uniwersalizm wiary. Jak twierdzi, nie ważne, czy jest się poganinem, czy Żydem, każdy może dostąpić usprawiedliwienia. Kto dokonał u siebie aktu wiary jest automatycznie świadomy grzechu.

          Nie do końca Apostoł miał rację. Sumienie można uśpić. Można być też pod wpływem sugestii, prania mózgu (opinie ludzi rosyjskich o Putinie) i innych działań socjotechnicznych.

          U nas w Polsce widać to wyraźnie w partii politycznej PISu. Członkowie nie mówią własnym językiem, ale wypracowanym przez nielicznych. Zadziwia mnie, ile ludzi w Polsce podlega poglądom tej partii?! Pal sześć poglądy. Gorsze jest przyjmowanie maniery politycznej. Cynizm członków partii jest dostrzegalny gołym okiem, a tym brzydzę się najbardziej. Nie spotkałem człowieka, który by uznawał poglądy PISu i zachował własne rozeznanie polityczne. Szkoda zresztą czasu na temat PISu. To totalne nieporozumienie historyczne.

          Apostoł Paweł pisze: jak można sądzić drugiego człowieka, będąc sam w nieporządku. Buntuje się przeciwko takim i nie dostrzega, że taka jest właśnie rzeczywistość. Grzeszność jest zjawiskiem powszechnym i integralnie związana z życiem ludzkim. Sądy ludzkie są próbą sprawiedliwości, ale bardziej zależą od umiejętności prawników niż są prawdziwym osądem czynów. Ludzie świadomi tego, czynią starania dopracowywania prawa i technik sądzenia. Jak pokazuje historia, to długa droga i daleka do doskonałości.

          Apostoł na przykładzie obrzezania  (jako wyróżnienie) stara się wyjaśnić, że samo obrzezanie o niczym nie świadczy, jeżeli nie będzie się miało Boga w sercu. Żadne stopnie naukowe, stanowiska, zaszczyty, pozycje społeczne są nieprzydatne, jeżeli człowiek sam w sobie nie jest dobry. Kto kieruje się sercem, ten reprezentuje Boga i Jego miłosierdzie.

          Sąd Boży nie opiera się na przepisach i kodeksach:  z uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach (Rz 3,20), ale na rozeznaniu aktu wiary. Nauka Jezusa wychodzi z założenia, że jeżeli ktoś dokonuje u siebie aktu wiary, tym samym otrzymuje większe rozeznanie etyczne i wie co zrobił dobrze, a co źle. Usprawiedliwienie dostępuje się  darmo, przez łaskę odkupienia, które jest w Chrystusie Jezusie (Rz 3,24).

          W usprawiedliwieniu dostrzegam koncepcję Boga. Ponieważ wszyscy w jakiś sposób są grzeszni, należy poddać każdego sądowi Bożemu. Należy przy tym uwzględniać okoliczności grzechu, bowiem ten sam czyn jest czasem grzechem ciężkim, a w innych przypadkach niewielki. Otóż ten ciężar rozeznania został przypisany ludzkiemu sumieniu. Człowiek otrzymuje od Boga możliwość osądzenia siebie samego. Człowiek sam siebie karze prawdą swoich uczynków.