Nie mam nic wspólnego z New Age

         Trzeba zastanowić się w się w co się wierzy i o czym wiara stanowi. Dla mnie wiara przeszła w wiedzę. Pozostały tylko niektóry elementy, które wymagają wiary. Np. czy Wywyższenie Jezusa było aktem określonym przez ludzi? Czy był to akt samego Boga. Wierzę w jedno i drugie. Ludzki akt został zaakceptowany przez Boga i nadał temu skuteczność odkupieńczą. Tajemnicą zostanie, czy pierwotnie był to zamysł Boga, czy samodzielna decyzja samego Chrystusa. Lepiej się czuję wierząc, że to Jezus samodzielnie podjął taką decyzję, a że ona sama w sobie była dobra, to siłą rzeczy, Bóg musiał brać w tym udział.

          Trzeba pamiętać, że wiara jest nie tylko aktem woli uznająca istnienie Boga. To przepis na życie, wędrówka i podążanie do Boga. Liczą się dobre uczynki i relacja do innych. W tym zakresie Kościół odnosi sukcesy i dobrze spełnia swoje powołanie. Depozyt moralności jest niezmienny. Zło zawsze pozostanie złem, a dobro dobrym. Można tu doszukiwać się jedynie niuansów, które przynosi życie i współczesność. Nowe zdarzenia (np. loty kosmiczne, lądowanie na księżycu) wymagają nowych reguł. Trzeba Kościołowi w tym pomóc. Moja propozycja darmowych wykładów w seminarium kieleckim z dziedziny współczesnej fizyki nie została przyjęta. Muszę się zmagać z ciągłym poczuciem odrzucenia. Zniechęcenie jest bliskie. Ilość czytających moje wykłady przekracza dziennie ponad 140 osób. Dla nich warto dalej pracować.

         Spotykam się często z opinią: nie ze wszystkim się zgadzam. To są ogólniki. Miejcie odwagę zająć własne stanowiska. Konfrontacja jest twórcza. Jeżeli błądzę, to chciałbym o tym wiedzieć. Oczekuję, że krytyka będzie podparta argumentacją logiczną. Krytykę ogólnikową z gruntu odrzucam, bo nic z niej nie wynika.

         Spotkałem się z opinią, że uprawiam coś w rodzaju New Age. To zupełne nieporozumienie. Ruch New Age ma astrologiczny rodowód. Pełno w nim ezoteryzmów, strachu i magi. W moich opracowaniach odrzucam gnostycyzm i wszelkie przejawy tajemniczości. Propaguję zdroworozsądkowe podejście do wiary, choć nie zaprzeczam, że nie dane nam zajrzeć za parawan tajemniczości świata nadprzyrodzonego, istoty Boga i natury duchowej. Być może, niektóre moje tezy są szokujące, ale wielu, którzy poszukują jak ja, zastanawia się, jak to możliwe, że wcześniej nie byli tego świadomi. Propaguję wiedzę, która pochodzi z wielu źródeł i z  własnych przemyśleń. Łączę różne informacje, analizy, słowa. Wszystko ujmuję w sposób zdroworozsądkowy mając na uwadze, że  przed ludzkością stoi parawan, za który nie powinno się zaglądać. Zresztą zaglądanie nic nie da, bo człowiek nie jest przygotowany na mądrość bożą. Może kiedyś Bóg dopuści więcej do swoich tajemnic. Pozostaje nam mieć taką nadzieję.

Mówili, a ja ich rozumiałem

          Z bólem serca przyznaję, że Przekaz Magisterium Kościoła jest coraz mniej wiarygodny. Stąd młodzież masowo odchodzi od niego. Paradoksem jest, że instytucja, której zadaniem jest wskrzeszanie wiary, utrwalanie, przechowywanie i przesyłanie depozytu wiary staje się powodem jej anihilacji. Powodem jest stworzenie własnych klamr ograniczających jej rozkwit.  Sama doktryna wiary zamknęła się w kokonie stagnacji. Nic nie mona w niej zmienić, ulepszyć, czy uaktualnić. Jej konstrukcja została ustalona przed dwoma tysiącami lat i tak pozostaje do dnia dzisiejszego. Jak w każdym układzie odosobnionym następują przecieki, tak i w doktrynie takie zjawiska maja miejsce. Przykładem jest zmiana stanowiska obecnego papieża w wielu sprawach doktrynalnych. Będzie on musiał za to z pewnością drogo zapłacić, ale w świat poszedł przekaz, że zmiany są możliwe. Stanowisko polskich kapłanów sprzeciwia się nowej postawie papieża, ale tym samym dają świadectwo o sobie.Jan Paweł II był ostatnim papieżem propagujący owoc wypracowanej teologii. Wycisnął z niej wszystko co się dało z niej  wycisnąć. Był wielkim syntyzatorem dotychczasowej wiedzy, ale świat poszedł gwałtownie naprzód. Dzisiaj nie wszystko wiemy, ale mamy świadomość, że jest ni tak, jak mówiono.To też jest wiedza.

          Moje wieloletnie prace wskazują, że nowe jest ukryte w starym. Wiele nowych myśli wypłynęło z lektury Pisma Świętego.  Trzeba było jedynie innego

podejścia do Objawienia Bożego. Przyznaję, że właśnie tego nauczyłem się podczas studiowania teologii w seminarium. Wykładowcy nie zdawali sobie sprawę, że mówią do mnie zrozumiale, ale i odkrywczo. Można by przywołać Ducha Świętego, który czuwał nad tym, że inaczej rozumiałem ich przekaz. Powołam się również na scenę przemawiających Apostołów, którzy byli rozumiani przez słuchaczy różnych narodowości (glosolalia, ksenolalia). Ten fenomen jest znany w historii Kościoła.  W ich słowach doszukiwałem się tych perełek wiedzy, które im wypływały z ust, jakby niechcąco. Mądrych myśli można odszukać w wielu zwyczajnych wypowiedziach. Nie zawsze wypowiadają je ludzie wykształceni: “W owym czasie odpowiadając Jezus, rzekł: Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi! żeś te rzeczy zakrył przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je niemowlątkom” (Mt 11,25). Mądrość jest rozsiana w całej ludzkiej populacji. W tym doszukuję się również sposobu boskiego Objawienia. Trzeba tylko przeciągnąć je przez filtry umysłowe, odrzucając treści, które stanowią o niczym.           Słowa Jana Pawła II: Wiara i rozum (fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. […] Nie ma więc powodu do jakiejkolwiek rywalizacji między rozumem a wiarą: rzeczywistości te wzajemnie się przenikają, każda zaś ma własną przestrzeń, w której się realizuje (encyklika Fides et ratio, 1998) były prorocze. Nauka, zwłaszcza mechanika kwantowa zbliżyła nas do Boga. To co dawniej było kontrargumentem, dzisiaj należy do tej samej tonacji.

Parawany wiedzy

        Wczorajszy wpis o duszy jako elemencie dynamicznym ciała nie jest dla wszystkim zrozumiały. Cisną się pytania. “Jak to jest z duszą, czy ona w końcu jest, czy jej nie ma. Jeżeli jest jak nazwisko, to kto idzie do Nieba po śmierci – byt duchowy, czy tylko pojęcie duszy jak “nazwisko“?

        Kto trochę rozumie fizykę kwantową to lepiej przyjmie moją argumentację i tłumaczenie. Mechanika kwantowa została stworzona niezależnie przez Wernera Heisenberga i Erwina Schrödingera w 1925 r. Została szybko rozwinięta dzięki pracom Maxa Borna i paula Diraca. Jeszcze przed powstaniem ostatecznej wersji mechaniki kwantowej prekursorskie prace teoretyczne stworzyli Albert Einstein i Niels Bohr. Jej wersję obejmującą teorię pól kwantowych doprowadzili do ostatecznej formy Richard Feynman i inni.  W fizyce kwantowej króluje pojęcie nieoznaczoności. Nic nie jest pewne. Rzeczywistość ujawnia się tylko w chwili jej badania. Niezależnie od dziwacznych ujęć, nielogiczności (sploty, zasada nieoznaczoności Heisenberga, paradoksy EPR, próżnia pełna wirtualnych cząstek), fizyka kwantowa przedstawia świat istniejący w obszarze subatomowym, ale i w kosmosie. Nauka mówi, że fizyka kwantowa ujawnia prawdę. Kto nie traktuje tej fizyki poważnie jest dyletantem w wiedzy naukowej.

          Podobnie jest z Bogiem, człowiekiem i światem stworzonym. Im bardziej zagłębia się w ich naturę, tym bardziej staje się ona  rozmyta, nielogiczna, relatywistyczna. W fizyce kwantowej, jak i w religii istnieją parawany, za których nie można  zajrzeć. Ich sedno mieści się w matematycznych i abstrakcyjnych pojęciach .

         Dla zmysłów przyjazna jest fizyka klasyczna. Dla religii opis doktryny wiary. Trzeba jednak wiedzieć, że ich istota  jest bardziej skomplikowana. Trzeba dużo dobrej woli, aby przyjąć, że w przestrzeni, która wydaje się być pusta (nie do końca pusta, przepełniona jest niewidzialna energią) tworzą się ciągle wirtualne cząstki i antycząstki. To zaprzecza przyjetej logice. Z niczego powstał Świat. Tak mówi religia Creatio ex nihilo,Bóg stworzył Świat z niczego” (por KKK 296). W swoim filozoteizmie stworzenie ująłem jako tchnienie mocy Boga. Wyraźnie podkreślam jego dynamiczne uwarunkowanie. Gorzej zrozumieć pustą przestrzeń w której kipi od cząstek wirtualnych.

          Zrozumienie duszy można starać się zrozumieć w klimacie nieoznaczoności. Świat istnieje, bo tak chciał Bóg. Jest on poznawalny przez taką samą wolę jaką ma Stwórca.  Dlatego Arthur Schopenchauer (1788 – 1860) powiedział, że “Świat jest moim wyobrażeniem” .  Przed namaszczeniem Dawida Bóg mówi do Samuela: nie tak bowiem człowiek widzi <jak widzi Bóg>, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce (1 Sm 16,7).

         Dla prostego zrozumienia człowiek pozbawiony ciała pozostaje również człowiekiem, jako osoba. Do Nieba nie wchodzi sama dusza, ale człowiek z duszą, mimo, że nie ma ciała. Ta wizja daje poczucie ludzkiej nieśmiertelności. Gdziekolwiek się znajduje, pozostaje człowiekiem. W tym ujęciu zrozumiałe jest pojęcie ciała astralnego jako widocznej postaci człowieka dla neurologicznego patrzenia. W snach widzi się nie duszę jako ducha ale poznawalną postać umarłego.

Dusza jest elementem dynamicznym ciała

          O duszy mówi Księga Rodzaju: “ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2:7b). Nauczanie Magisterium Kościoła katolickiego ujmuje ją przede wszystkim w relacji z ciałem, jako ten element, który decyduje o samoświadomości  osoby. Poszczególny człowiek ma tylko jedną duszę (ψυχή (psyché)), która jest rozumna. Jest ona stworzona bezpośrednio przez Boga z niczego (ex nihilo). Nie jest więc częścią Boskiego bytu, ani też nie istnieje wcześniej niż ciało. Jest elementem ożywiającym i ma wyższą godność niż ciało. Można też wykazać racjonalnie jej naturę duchową, nie ma żadnego materialnego początku. Od czasu Soboru Watykańskiego II, nauczanie Kościoła zaczęło akcentować bardziej jedność człowieka, złożonego z duszy i ciała. Stąd mówiąc o człowieku, zamiast używać tradycyjnego określenia dusza, mówi o  osobie.

          Można powiedzieć, że dusza jest elementem dynamicznym (dech życia). Określa przynależność do Boga. Na wzór nazwiska. Każdy ma przypisane nazwisko, a ono nie istnieje własnym istnieniem. Może podobnie jest z duszą? Dusza sama w sobie nie jest bytem. Znika problem jej usadowienia, w sercu, w głowie itp. Zamiast duszy istnieje tylko świadomość, która stanowi o człowieku. Świadomość jest elementem dynamicznym. Istnienie to nie bytowanie, ale działanie (myślenie). Człowiek nie ma duszy jako osobnego organu, ale przynależy do Boga. Ta przynależność ma wymiar działania. Podobnie jak myślenie nie daje produktu bytowego, a stanowi o czymś. Istnieje się przez to, że się myśli. To ożywienie zostało zobrazowane bytowością duchową. Św. Paweł mówi o szczęściu duszy (pneuma) oddzielonej od ciała (soma) po śmierci jako o zjednoczeniu z Chrystusem (por. Flp 1,23). Posługuje się on tradycją grecką, bo był pod jej wpływem. Takie ujęcie jest wygodne w tłumaczeniu życia po śmierci: “Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku?” (1 Kor 2,11; por.1 Kor 16,18; 2 Kor 2,13; 2 Kor 7,13). W 1 Kor 5, 3-5 Apostoł zdaje się zakładać separację ciała i ducha:

          Osoba ludzka, stworzona na obraz Boży, jest równocześnie istotą cielesną i duchową. Po śmierci człowiek pozbawiony ciała czuje się nienaturalnie. To nie jest jego postać do której jest przyzwyczajony. Dopiero zmartwychwstanie przywróci mu stan założony przez Stwórcę. Mówiąc o duszy trzeba mieć w zamyślę całą osobę ludzką, choć ona oznacza głównie zasadę duchową człowieka. Dusza jest “formą” ciała; oznacza, że ciało utworzone z materii jest ciałem żywym i ludzkim; duch i materia w człowieku nie są dwiema połączonymi naturami.

          Bóg stworzył ewolucyjnie postać człekokształtną o wysokim stopniu rozwoju intelektualnym. W tym stworzeniu cielesnym powołał Człowieka do istnienia. Kościół naucza, że każda dusza duchowa jest bezpośrednio stworzona przez Boga, nie jest ona „produktem” rodziców – i jest nieśmiertelna, nie ginie więc po jej oddzieleniu się od ciała w chwili śmierci i połączy się na nowo z ciałem w chwili ostatecznego zmartwychwstania. Ten cud lepiej oddaje słowo “powołał”.

          Duch jest jedynie obrazem bytowym duszy.

Rocznica stanu wojennego

          Dziś kolejna rocznica stanu wojennego z roku 1981. Moje pokolenie pamięta ten dzień dokładnie. Dla mnie prysnęła w tym dniu wszelka nadzieja. Za pół roku straciłem pracę w stanie wojennym. Pozbawiony środków do życia, mając już dwoje dzieci byłem zmuszony szukać pomocy. Zwróciłem się do mojego sąsiada Jurka o zatrudnienie, który miał prywatny zakład. Odmowa była szczera: “Nie zatrudnię ciebie, bo moje dziewczyny przestaną pracować i będą się na ciebie gapić“. Ten “komplement” był szczery i w skutkach prawdziwy. Nigdy nie miałem do Jerzego o to pretensji. Trzeba było szukać innych rozwiązać. Napisałem wiele CV do instytucji naukowych, zakładów pracy. W czasie oczekiwania na odzew zatrudniłem się jako robotnik niewykwalifikowany do prac fizycznych. Burzyłem i stawiałem mury, lepiłem epidiamem dziury w basenach wodnych i w piwnicach.  Czekałem na bożą przychylność. Nie zawiodłem się. Zadzwonił dyrektor zakładu obliczeniowego i bez warunków wstępnych zatrudnił mnie na stanowisku kierownika działu. Po trzech latach, unosząc się honorem w incydencie zawodowym  odszedłem. Na zawsze jednak będę wdzięczny dyrektorowi Ryszardowi K. za to, że podał mi rękę i udzielił mi wsparcia. Od 1885 roku zacząłem pracę we własnej firmie informatycznej. Wspomnień ma bardzo dużo i żyło mi się coraz lepiej. Nie sądziłem, że na emeryturze będę zmuszony znów wyciągnąć rękę o pomoc. Jej wymiar był zazwyczaj skromny, ale na jeden miesiąc mogłem poczuć ulgę. Z siedmiu osób, które mi pomogły nie znam twarzy dwóch osób. Chętnie bym je poznał. Nie śmiem prosić o ujawnienie się. Ze znanych mi osób wyróżniam trzy, które same żyją skromnie. To największe dary. Będę pamiętał nieznajomego Grzegorza, który napisał krótko, bez większych ceregieli: “Proszę o dane do przelewu”. Hojnym darczyńcą okazał się pan Zbigniew, któremu z pewnością nie przelewa się. Z jednej strony skorzystałem z pomocy, a z drugiej odniosłem  uczucie życiowej porażki. Łatwo jest brylować rozdając dobra, gorzej wyciągać po nie rękę. Gdy moja duma pochodziła z sukcesów życiowych, to traktowałbym moją obecną udrekę jako lekcję pokory. Gorzej, jak się ma w sobie dumę genetyczną. Ja nie umiem być inny, pokorny i służalczy. We mnie jest ciągły bunt i gniew. Dlatego ogromnie przeżywam  brak wolności. Stan wojenny zostawił po sobie skazę na całe życie. Podobnie obecna władza zabija moją duszę. Z trudnościami finansowymi w końcu sobie poradzę. Z niewolą nigdy.

Idą po trupach

          To co zaskakuje w przestrzeni publicznej to jawność działania władz. Ich destrukcję w działaniu widać gołym okiem. Nawet dziecko może rozpoznać w nich zachowania nieetyczne. Trzeba zamknąć w swoim sumieniu oceny moralne i wrażliwość, żeby nie dostrzegać zła. Wczorajsze składane przez ministrów  przysięgi kończone słowami: I tak nam dopomóż Bóg brzmiały jakby były na zamówienie, czy imperatyw osoby faktycznie rządzącej. Wykorzystane imienia Boga jest znane od samych początków religii. Gdy nie są szczere, są obłudne. Według Magisterium Kościoła są grzechem. Wzbudzają niechęć.

        Społeczeństwo zawiodło się. Oczekiwali zmian składu rządu. Pozostała stara ekipa. Przed społeczeństwem nowe oczekiwania, a z nim niepokój. Wszyscy życzą sobie spokoju i normalności w życiu. Żal mi osób, które tkwią w kokonie niewiedzy, nierozpoznawalności zła. Dalej łudzą się, że obecna ekipa rządowa chce naszego dobra. Patrzą, a nie widzą. Rząd działa jednak jawnie i jawnie ukazuję swoje zamiary. To kuriozalne, że nie mają w sobie poczucia wstydu. Jawnie propagują zło. Idą po trupach. Niszczą dotychczasowe zdobyte i wypracowane wartości. Do tego wszystkiego powołują się na Boga. To największa ohyda. Dla nich nie ma sacrum, tylko upodobanie władzy. Kto pobiera wypłatę znacznie przewyższającą normy przyswoitości jest grzechem. Wszyscy, którzy w szybkim czasie zarobili krocie uczynili to kosztem biedniejszych. Nigdy nie byłem socjalistą, ale dostrzegam nierówność społeczną. Na zachodzie agresywny kapitalizm zmienił się na przyjazny. Wszyscy mają okazję wzbogacenia się. Liczy się praca i pomysłowość. U nas w Polsce wystarczy być politykiem i już się jest przy żłobie. Liczy się lojalność wobec faktycznej władzy. Ona rozdaje swoim krocie, a innym jałmużny. Przykładem są emerytury i renty. Podwyżki kilku złotowe! O tempora o mores!

      Najgorzej, że wraz z pazernością podąża buta władzy. Nie liczą się oceny naukowców i zdrowych autorytetów. Oni wiedzą najlepiej.  Nawet papieża, który jest wyjątkowy w swojej mądrości krytykuje się. On jest niewygodny dla samego Kościoła. U nas wiedzą lepiej.

       Niepodobne, że w kraju cywilizowanym nie można zatrzymać bezprawia. Ono wlewa się na arenę życia społecznego i niszczy wszystko dookoła. Nie ma się na kim oprzeć. Zdolne do tego siły zostały zneutralizowane. Główny winowajca wiedział jak to uczynić. Niech mu Ziemia lekką będzie. Czas sprawiedliwości już puka do drzwi.

Droga do pojednania

        Niech spotkanie Jakuba z bratem Ezawem (Rdz 32,2–24) będzie przykładem dla pojednania narodowego.  Pomiędzy braćmi Ezawem i Jakubem iskrzyło od wielu lat. Każdy miał swoje racje. Mimo to zdobyli się na podanie sobie ręki. Oboje byli w wielkim niepokoju. Jedna nieuwaga, wtrącone słowo mogły wywołać nową wojnę i dalszą nienawiść. Trzeba było dyplomacji z obu stron. Obaj wierzyli w tego samego Boga, mieli jednych rodziców. My Polacy mamy jedną ojczyznę, tego samego Boga i jedną historię, która powinna nas uczyć do zgody. Aby spełniły się marzenia wielu trzeba zaniechać ciągłego wypominania sobie wzajemnych krzywd. Taki gest pokazał Donald Tusk nie stawiając przed trybunałem stanu były nieudany rząd Jarosława Kaczyńskiego. Podobny gest w formie grubej kreski pokazał  pierwszy premier wolnej Polski. Kościół listem do biskupów niemieckich pokazał nam drogę. Teraz tylko trzeba mieć wolę pojednania. Zdaje sobie sprawę, że na dzień dzisiejszy to mrzonki, ale trzeba mieć w pamięci tę historyczną edukacje. Może trzeba wielkiego nieszczęścia narodowego, aby obudziły się sumienia wielu? Może musi polać się krew? Może należy usunąć tylko źródło zła?  Wiem dzisiaj jedno, że przed Polakami jest nowe wyzwanie i trzeba się z nim uporać. W przeciwnym razie wszyscy Polacy przegrają. Na wielkim szambie rosną przepiękne kwiaty. To zachęta do jeszcze wielkiego wysiłku. Polacy muszą pokazać dobro, które jest w nich. Powinniśmy być przykładem dla innych. Podobno Polska jest ulubieńcem Maryi i Syna Bożego. Trzeba to uwiarygodnić.

        Jakub miał wielką wolę pojednania, że planował przekupstwo: ” i wziął z dobytku swego, jako dar dla brata swego Ezawa, dwieście kóz i dwadzieścia kozłów, dwieście owiec i dwadzieścia baranów, trzydzieści dojnych wielbłądzic wraz z ich źrebiętami, czterdzieści krów, dziesięć wołów, dwadzieścia oślic i dziesięć ośląt.” (Rdz 32,14–16). Koszt pojednania miał być wysoki. To nic wobec wartości zgody i pojednania: “Myślał bowiem: «Przebłagam go darem, który mnie wyprzedzi; a gdy ja potem go zobaczę, może obejdzie się ze mną łaskawie»” (Rdz 32,21).

       Ten kto pierwszy wyciąga rękę do zgody ponosi tego największy koszt. Za to osiąga największą chwałę, bo chwałę historyczną.

       Scena walki Jakuba z “Kimś” jest perełką biblijną (Rdz 32,25–33). Ta sama narracja, co słowo Boga rzucone z krzaku gorejącego: Jestem który Jestem (Wj 13,14). Ten sam obraz Boga niewidzialnego, a działającego. Tajemnica istoty Boga. Bóg jest nieopisywalny. To Istota tylko istniejąca. Z taką Mocą Jakub podjął walkę. Co jest ciekawe. Bóg podjął z nim walkę. To znaczy, że do Boga można mówić, mieć życzenia, pragnienia.  Bóg zaznaczył Jakuba znakiem tej komunikacji. Zmienił mu Imię na Izrael oraz zostawił znak fizyczny (zwichnięty staw). Jakub poniósł koszt swojej zuchwałości, ale co zyskał? – Boże błogosławieństwo.

Nie ma bohaterów pozytywnych

            Jakub był typem człowieka przebiegłego. Gdzie się pojawił tam starał pozyskać dla siebie wszelakie dobra. Na bracie wymógł pierworództwo. Od ojca wymusił błogosławieństwo. Walczył z Bogiem o Jego błogosławieństwo. Od teścia  dla wyrównania rachunku oszukał go, aby lepsze owce należały do niego: “Tak to stał się Jakub człowiekiem bardzo zamożnym; miał bowiem liczne trzody, a ponadto niewolnice, sługi, wielbłądy i osły” (Rdz 30,43). Mimo wszystkich wad, według hagiografa  Bóg mu błogosławił.  Myli się ten, kto odbiera tekst w podany sposób. Bóg został postawiony w sytuacji nakreślonej przez autora księgi. Autor był Semitą. Semici mają kalkulacyjny sposób myślenia. Liczy się dla nich zysk. Strata kojarzona jest z nieudolnością. Laban też nie do końca był uczciwy. Wielokrotnie oszukał go przy wypłacie za wykonaną pracę: “ on jednak oszukiwał mnie i wielokrotnie zmieniał mi zapłatę; i tylko Bóg bronił mnie od krzywdy” (Rdz 31,7). Liczni interpretatorzy świętych pism tłumaczą błogosławieństwo Boga roztropnością Jakuba. Jego machloje były jednak zauważalne. Jak pisze hagiograf: “Jakub słyszał, jak synowie Labana mówili: «Jakub zabrał wszystko, co posiadał nasz ojciec, i z mienia naszego ojca dorobił się całego tego majątku». I widział Jakub, że Laban zmienił się wobec niego i nie był już taki jak przedtem” (Rdz 31,1–2). Grunt zaczął palić się pod stopami Jakuba. Najlepszym wyjściem była ucieczka.” Wtedy to Pan rzekł do Jakuba: «Wróć do ziemi twych przodków, do twego kraju rodzinnego, Ja zaś będę z tobą»” (Rdz 31,3). Autor wkręca w swoją opowieść Boga. Laban zachował się z godnością i z całą miłością do córek i ich męża. Odrzucił złość i stare urazy. Pozwolił im na dalszą ucieczkę. Upomniał się tylko o ukradzione posążki bóstw domowych, ale i z nich musiał zrezygnować. Rachela ukryła je skutecznie. W tej perykopie nie ma bohaterów pozytywnych. Każdy ciągnął w swoją stronę. Zwyciężył bardziej przebiegły. Autor, kolejny raz powołał się na Boga: “Bóg ojca waszego tak mi powiedział ubiegłej nocy: Bacz, abyś w rozmowie z Jakubem niczego od niego nie żąda” (Rdz 31,24). Laban otrzymuje zakaz upominania się o sprawiedliwość. To zadziwiająca narracja. Przypomina dzisiejszą trudność wymagania od rządu zwykłej sprawiedliwości dziejowej. Racje mają silniejsi i ci za którymi stoją wielcy protektorzy. Dzisiejsza władza powołuje się na religie. W katabasie Rydzyku dostrzegają boskiego ambasadora. Uważają, ze Bóg stoi po ich stronie.

          Uważam, że podłością jest wykorzystywanie autorytetu Boga do ludzkich działań nieetycznych. Reakcja na to Boga byłaby dla życia ludzkiego katastrofą. A więc milczy, choć widzi i dostrzega tę ludzką niefrasobliwość. Aktualny staje się apel Jakuba: “Bóg Abrahama i Bóg Nachora, Bóg ich przodków, niechaj będzie naszym sędzią!»” (Rdz 31,53).

Wieczność i doczesność

          Według hagiografa Bóg nie pochwalił uczynków Jakuba, ale wybrał jego na kontynuatora swoich zamysłów. Można powiedzieć, że cała saga rodu Abrahama ma ludzkie pochodzenie, a Bóg został jakby wkręcony w tę kabałę.

          Według hagiografów, od teraz, Bóg stał się własnością Izraelitów. Będą wykorzystywać Stwórcę do swoich koncepcji religijnych. Kto nie włączy mechanizm kontrolno-krytyczny w sobie, popłynie z prądem biblijnym i stanie się fundamentalistą. Nie będzie liczyła się Prawda, ale obraz namalowany wg zamysłu redaktorów. Oni to reprezentowali interesy kapłanów izraelskich i narodu żydowskiego. Propagowany punkt widzenia przejdzie do Kościoła chrześcijańskiego. Bóg będzie własnością Kościoła i całego aparatu instytucji kościelnej. Co na to Stwórca? Na razie milczy. Rzadko ujawnia swoją moc i możliwości. Pozostawia ludziom władze na ziemi i w kosmosie. Obserwuje bieg wydarzeń. Co będzie jak ludzkość przekroczy granice przyzwoitości.  Za czasów Jezusa miał przez Niego możliwość upominania: “A już i siekiera do korzenia drzew przyłożona jest; wszelkie tedy drzewo, które nie przynosi owocu dobrego, bywa wycięte, i w ogień wrzucone” (Mt 3,10).

        Życie ludzkie jest takie kruche i utrzymuje się przez Bożą Opatrzność. Co będzie, gdy Bóg powie – dosyć. Czy człowieka czeka nowy potop? Niemożliwy, bo Bóg obiecał, że nie posłuży się więcej tą globalną katastrofą, ale są inne, np. maleńki wirus, który może pochłonąć miliony ofiar. Nie chcę szerzyć paniki, ale ludzkość musi brać pod uwagę zagrożenie. “Rozsądniej postępować” jak radzi Blaise Pascal (1623–1662). “Warto być roztropnym, wierzyć i postępować godnie.  Jeśli wierzy, to traci życie doczesne (na rzecz modlitw i czynienia dobra) i otrzymuje życie wieczne. Jeśli nie wierzy, to zatrzymuje życie doczesne i traci życie wieczne”. Pascal wywnioskował, że wiara bardziej się opłaca, ponieważ ryzykujemy tylko czas życia, który jest zazwyczaj krótki, a nagrodą może być życie wieczne. Przedstawiona argumentacja ma jedną wadę. Przyjmuje, że Bóg myśli podobnie jak człowiek. Nic z tego. Bóg jest ponad ludzkie ułomności. Bóg nikomu nie zagraża. Na przykładzie Jakuba hagiograf udowadnia, że Bóg wybiera dobro same w sobie i dobro najwyższe, a nie ludzkie uczynki, które są marnością same w sobie. Bóg ma wyższy cel i tak kieruje Światem, żeby się ziściło według Jego koncepcji. Nauka jaka z tego płynie. Nie przejmujmy się pierdołami i stawiajmy sobie zawsze wyższy cel. W grze chodzi o wieczność, a nie doczesność.

          Jarosław Kaczyński i jemu podobni nie mogą zagrozić celu do który zmierza Świat i Polska. Traktujmy obecne straty jako epizod, chwilowe podknięcie. Jego działania pójdą w zapomnienie. On sam nie osiągnie chwały. Nie ma na to naszego przyzwolenia.

Cel uświęca środki

       Ezaw był człowiekiem nieskomplikowanym. Życie brał takie mu się przytrafiło. Jakub cichy i spokojny kombinował w swoim umyśle jakby wyjść na swoje. Na zalety pierworództwa nie miał szans. Los innego drogami go poprowadził. Podjął działania nieetyczne. Wykorzystując zmęczenie i głód  wykupił od brata pierworództwo za miskę soczewicy. Ezaw postąpił nieroztropnie: “Ezaw zlekceważył przywilej pierworodztwa” (Rdz 25,34). Jakub zdobył nienależną mu cześć. Co gorsza, hagiograf w mieszał w ten incydent Boga, który według Niego pochwalił uczynek Jakuba. Dla hagiografa liczyła się intencja czynu, a nie jego materia. Takim sposobem można uznawać za dobre wiele działań nieetycznych. Jak wierzą zwolennicy obecnego rządu. Rząd ma dobre intencje i na pewno chce dobrze. To nic, że rujnują kraj i demokrację. Oni wprowadzają “dobre zmiany” dla Polaków. Hagiograf zastosował błędną maksymę: “cel uświęca środki“. W XV wieku Niccolo Makiawelizm (1469 – 1527) wyzna swoją doktrynę polityczną, która głosi, że najważniejszym celem w polityce jest racja państwa. Aby ją osiągnąć można korzystać z wszelkich dostępnych środków (także np. podstępu i okrucieństwa).  Polityka według Machiavellego to sztuka skutecznego działania, która musi być oddzielona od moralności – w polityce chodzi o skuteczność, a nie o czynienie dobra. Mąż stanu, aby prowadzić skuteczną politykę, musi także sięgać po środki i metody sprzeczne z zasadami moralnymi. Rządzenie powinno polegać na wytwarzaniu przeświadczenia, że działania rządzącego są w istocie dobre. Władca powinien zachowywać pozory łaskawości, prawości, człowieczeństwa, a siłę i terror powinien łączyć z podstępem i zdradą. Pożądane jest, by poddani szanowali i kochali swojego władcę, a przynajmniej – by wywoływał on lęk. Makiawelizm był wielokrotnie wykorzystywany dla uzasadnienia antydemokratycznych rządów faszystowskich i totalitarnych.

          Jakub zdobywa się na nowy nieuczciwy postępek i podstępnie zdobywa ojcowskie błogosławieństwo. To jest recydywa. Ezaw wpada w gniew i chce wymierzyć bratu sprawiedliwość. Za namową matki Jakub ucieka z domu. Ezaw w gniewie popełnia kolejne błędy. Żeni się “z Machalat, jedną z córek Izmaela, syna Abrahama, siostrę Nebajota” (Rz 28,9).

          Jakub udał się do brata matki Labana. Po drodze hagiograf daje do zrozumienia, że Bóg jest po stronie Jakuba: ” «Ja jestem Pan, Bóg Abrahama i Bóg Izaaka. Ziemię, na której leżysz, oddaję tobie i twemu potomstwu. A potomstwo twe będzie tak liczne jak proch ziemi, ty zaś rozprzestrzenisz się na zachód i na wschód, na północ i na południe; wszystkie plemiona ziemi otrzymają błogosławieństwo przez ciebie i przez twych potomków. Ja jestem z tobą i będę cię strzegł, gdziekolwiek się udasz; a potem sprowadzę cię do tego kraju. Bo nie opuszczę cię, dopóki nie spełnię tego, co ci obiecuję». ” (Rdz 28,13–15).