46. Zmartwychwstanie

46. Zmartwychwstanie

 

A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze

 nauczanie, próżna jest także wasza wiara

 (1 Kor 15,14).

 

          Istotą wiary chrześcijańskiej jest przyjęcie w Jezusie Chrystusie  pełnej i doskonałej natury Boga oraz Jego zbawczej śmierci i zmartwychwstania. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych osiągniesz zbawienie (Rz 10,9); On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei (1 P 1,3).

          W judaizmie nie było jasno sformułowanej nauki na temat zmartwychwstania, a tylko wiele spekulacji, lansowanych przez poszczególne szkoły. Prorok Ezechiel tak rozumiał zmartwychwstanie: Potem spoczęła na mnie ręka Pana, i wyprowadził mnie On w duchu na zewnątrz, i postawił mnie pośród doliny. Była ona pełna kości. I polecił mi, abym przeszedł dokoła nich, i oto było ich na obszarze doliny bardzo wiele. Były one zupełnie wyschłe. I rzekł do mnie: ŤSynu człowieczy, czy kości te powrócą znowu do życia?ť Odpowiedziałem: ŤPanie Boże, Ty to wieszť. Wtedy rzekł On do mnie: ŤProrokuj nad tymi kośćmi i mów do nich: Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana!  Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe. Chcę was otoczyć ścięgnami i sprawić, byście obrosły ciałem, i przybrać was w skórę, i dać wam ducha po to, abyście ożyły i poznały, że Ja jestem Panť. I prorokowałem, jak mi było polecone, a gdym prorokował, oto powstał szum i trzask, i kości jedna po drugiej zbliżały się do siebie. I patrzyłem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu, ale jeszcze nie było w nich ducha.  I powiedział On do mnie: ŤProrokuj do ducha, prorokuj, o synu człowieczy, i mów do ducha: Tak powiada Pan Bóg: Z czterech wiatrów przybądź, duchu, i powiej po tych pobitych, aby ożyliť. Wtedy prorokowałem tak, jak mi nakazał, i duch wstąpił w nich, a ożyli i stanęli na nogach – wojsko bardzo, bardzo wielkie. I rzekł do mnie: ŤSynu człowieczy, kości te to cały dom Izraela. Oto mówią oni: Wyschły kości nasze, minęła nadzieja nasza, już po nas. Dlatego prorokuj i mów do nich: Tak mówi Pan Bóg: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój.  Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonamť  wyrocznia Pana Boga (Ez 37,1–14). W jego rozumieniu nie była to jeszcze zapowiedź powszechnego zmartwychwstania, a tylko „zmartwych-wstanie ludu Izraela”. Wizja ta przygotowywała w pewnym sensie podłoże, na którym mogło się rozwinąć również pojęcie zmartwychwstania indywidualnego (Anna Świderkówna). Wątek cierpiącego Sługi Jahwe i jego tryumfalny powrót do życia rozwija też Izajasz: Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarował (Iz 52,13–53,12). Brak tu jednak mowy o zmartwychwstaniu.

          Autorzy Nowego Testamentu mieli dostęp do mitów egipskich. Jak głosi legenda: Ozyrys (ok. XXV wiek przed Chr.) w cudowny sposób zmartwychwstał, udał się do świata umarłych, aby sądzić. Jak wspomniałem na początku przekazu, zastanawiam się, czy niektóre teksty egipskie nie są najstarszymi, pozabiblijnymi proroctwami mesjańskimi?

          Pojęcie zmartwychwstania u Żydów powoli się rozwijało. Dopiero za czasów Antiocha IV Epifanesa myśl teologiczna dojrzała do przedstawienia zmartwychwstania jako prawdziwego ukoronowania ludzkiego życia. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym (2 Mch 12,44).

          Faryzeusze rozumieli zmartwychwstanie w sposób ziemski i prymitywny. Zmarli powstaną w swoich ciałach, potem jednak ulegną przemianie. Grzesznicy przybiorą postać jeszcze wstrętniejszą, niż za życia, sprawiedliwych zaś opromieni chwałą (przepowiadali wzrost urodzajów i płodności w życiu zmartwychwstałym). Saduceusze odrzucali faryzejskie ujęcie zmartwychwstania. Esseńczycy nie zdawali się poświęcać temu zagadnieniu zbyt wiele uwagi. Chrystus prostuje w równym stopniu pojęcia faryzeuszy jak i saduceuszy: Potem przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: ŤNauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat i pozostawi żonę, a nie zostawi dziecka, niech jego brat weźmie ją za żonę i wzbudzi potomstwo swemu bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umierając nie zostawił potomstwa.  Drugi ją wziął i też umarł bez potomstwa, tak samo trzeci. I siedmiu ich nie zostawiło potomstwa. W końcu po wszystkich umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc, gdy powstaną, którego z nich będzie żoną? Bo siedmiu miało ją za żonęť. Jezus im rzekł: ŤCzyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej? Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie. Co zaś dotyczy umarłych, że zmartwychwstaną, czyż nie czytaliście w księdze Mojżesza, tam gdzie mowa ŤO krzakuť, jak Bóg powiedział do niego: ŤJa jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba. Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych. Jesteście w wielkim błędzieť (Mk 12,18–24).

          Zmartwychwstanie nie jest powrotem do dawnej cielesności i do dawnego życia, lecz przejściem przez śmierć do życia całkiem nowego, przemienionego mocą Bożą. Zachowana zostanie też płeć człowieka, choć będzie ona w pewnym sensie nieistotna. O tym mogą świadczyć  słowa: Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie (Mt 22,30). To, co było zniszczalne staje się niezniszczalne. Zmartwychwstanie oznacza przywrócenie do życia prawdziwego ciała ludzkiego, które w doczesności zostało poddane śmierci. Różnica polega na tym, że nowe ciało będzie ciałem uwielbionym, na którym nie będzie śladów otrzymanych za życia ran. Jezus widziany  będzie  w ciele duchowym (astralnym): Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne powstaje zaś niezniszczalne;  sieje się niechwalebne powstaje chwalebne; sieje się słabe powstaje mocne;  zasiewa się ciało zmysłowe powstaje ciało duchowe  (1 Kor 15,42–44). Według wizji św. Teresy Wielkiej,  starzec sędziwy w niebie wyglądał na mężczyznę w sile wieku, ok. 30 lat. Zmartwychwstałe ciało jest mieszkaniem od Boga: będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie (2 Kor 5,1). Proszę zwrócić uwagę, że ciało uwielbione nie jest ciałem widzialnym, lecz takie jakie się jawi neurotycznie. Uczniowie zobaczyli więc Niewidzialnego oczyma serca, czy duszy!

          To, co zdarzyło się Jezusowi i uczniom było jedyne w swoim rodzaju. Aby to opisać, zabrakło hagiografom odpowiednich słów. Wszystko, co zostało napisane na temat zdarzenia zmartwychwstania jest tylko próbą opisu tego niezwykłego zdarzenia. Każdy ewangelista inaczej portretuje to wydarzenie, używając tradycyjnego lub też symbolicznego języka. Dla współczesnych Jezusowi Żydów słowo „zmartwychwstanie” było określeniem powrotu do życia. Dlatego w przypadku tego cudownego wydarzenia woleli używać innego słowa: „wywyższenie”, co oznacza też „przemienienie chwałą” (tłumaczenie nieścisłe, może „otoczyć chwałą”). Ewangeliści mieli problem z użyciem słowa „zmartwychwstanie”. Słowo to nie do końca dobrze odzwierciedlało zdarzenie. Św. Paweł w liście do Filipian nie użył słowa „zmartwychwstał”, lecz „wywyższył”: uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył (Flp 2,8–9). Nie chciał, aby zmartwychwstanie było odczytane z tekstu jako powrót do zwykłego życia. Można zatem śmiało powiedzieć, że wywyższenie, o jakim mówi ten tekst (hymn), to nie tylko nienazwane tu zresztą zmartwychwstanie, lecz zarazem wejście Chrystusa w chwałę Boga, czyli – posługując się tradycyjnym językiem – Jego wniebowstąpienie (A. Świderkówna). Proszę zauważyć, że to, co nazywamy „wniebowstąpieniem” jest drugim obliczem „zmartwychwstania”. To kluczowe stwierdzenie łączy do tej pory dwa opisywane zdarzenia (zmartwychwstanie, wniebowstąpienie) w jedną tajemnicę.

          Ewangelie przedstawiają sześć różnych opowiadań o znalezieniu pustego grobu i pojawianiu się Zmartwychwstałego (Mk 16,1–8; Mt 28,1–20; Łk 24,1–53; J 2,1–23) oraz dwa uzupełnienia (Mk 16,9–20; J 2,1–23). Trzeba tu zwrócić uwagę, że pusty grób nie stanowi dowodu  zmartwychwstania. Brakuje bowiem świadków samego zmartwychwstania. Mnie nie zaskoczy nawet informacja (była taka hipoteza) o odkryciu grobu Jezusa i Jego kości?! Hipoteza była zaskakująca. Proszę jednak pomyśleć, jakie to ma znaczenie teologiczne. Jezus był człowiekiem z krwi i kości. Zmartwychwstał duchem i pokazał nam, że każdy z nas dostąpi takiego zmartwychwstania. Jeżeli nawet ciało Jezusa zostało ukryte przez uczniów jak głosi pogłoska (Mt 28,13–15), to tylko dlatego, aby nie było kultu ciała Jezusowego (bożka, cielca jak to uczynił lud Mojżesza). Czy nie jest trudniejsza wiara, że ciało (byt z naszej rzeczywistości posiadający rozmiary, masę) Chrystusa wniebowstąpiło do rzeczywistości transcendentnej, która nie ma wymiaru? Jeżeli Ciało wstąpiło do nieba, to gdzie jest? Niektórzy przyjmują hipotezę, że nastąpiła anihilacja (unicestwienie, zamiana w postać energetyczną) materii. Hipoteza dotycząca odkrycia grobu Jezusa z Ciałem niczego nie zaburza. Wręcz przeciwnie. Przy obecnej świadomości zagadnienia odnalezienie Ciała Chrystusa byłoby dla mnie czymś jak najbardziej naturalnym (Marta Złotnicka).

          Ewangelia Mateusza zmartwychwstanie przedstawia tak: Po upływie szabatu, o świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła Maria Magdalena i druga Maria [Salome] obejrzeć grób (Mt 28,1). Grób był pusty. Koniec opisu zdarzenia. Mimo że Chrystus o tym wspominał, zaskoczenie było ogromne. Anioł ukazał się niewiastom zwiastując, że Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział (Mt 28,6). Ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach (Mk 16,8). Kobiety oddaliły się od grobu i pobiegły powiadomić o tym radosnym wydarzeniu uczniów. W drodze ukazuje się im Jezus. Jezus uspokaja przestraszone kobiety i poleca oznajmić uczniom, aby szli do Galilei, bo tam się im ukaże.

          Według św. Marka kobiety ujrzały młodzieńca w białej szacie, który powiedział do nich: Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. Lecz idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział (Mk 16,6–7).

          Według św. Łukasza kobietom ukazało się dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przekazali kobietom fakt zmartwychwstania Jezusa.

          Według św. Jana kobiety po odkryciu pustego grobu, pobiegły do Piotra i Jana z tą wiadomością. Piotr i Jan przybiegli do grobu upewnić się, czy kobiety mówią prawdę. Uczniowie wrócili, a Maria Magdalena została przed grobem: A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu (J 20,1). Matki Jezusa nie było. Ona nie musiała sprawdzać – Ona wiedziała. Podobnie jak pisze św. Łukasz, Marii Magdalenie ukazały się dwie postacie w bieli. Ukazał się też Jezus. Początkowo nie został rozpoznany. Myślała, że to ogrodnik. Maria chciała się przywitać, prawdopodobnie chciała Jezusa z radości uściskać. Jezus zareagował słowami: Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca (J 20,17). Dotknięcie (zatrzymanie) byłoby formą badania zmysłowego, zdobywania wiedzy. Chrystus był już w ciele uwielbionym, chwalebnym. On należał już w całości do innej rzeczywistości. Jego ludzka misja skończyła się. Stał się jak Ojciec-Bogiem. Teraz nastąpi era wiary w Jezusa, a nie wiedzy.

          Gdy uczniowie usłyszeli, że Jezus żyje, nie mogli w to uwierzyć. Uznali to za czczą gadaninę. Pierwszymi osobami, które zobaczyły Jezusa były kobiety. W dotychczasowym systemie prawnym kobieta nie liczyła się jako świadek w rozprawach sądowych. Piotr udał się do grobu, aby osobiście sprawdzić prawdomówność kobiet. Schyliwszy się, ujrzał same tylko płótna. I wrócił do siebie, dziwiąc się temu, co się stało (Łk 24,12). Dwaj uczniowie idąc do Emaus, w drodze spotkali człowieka, którym okazał się sam Jezus Chrystus. Rozmawiali z nim, nie wiedząc z Kim rozmawiają. Ewangeliści sugerują, że Jezus Zmartwychwstały spożywał z nimi chleb jak zwykły człowiek: Rzekł do nich Jezus: ŤChodźcie, posilcie się!ť [….]. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę (J 21,12–13);  Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im (Łk 24,30); rzekł do nich: ŤMacie tu coś do jedzenia?ť  Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich (Łk 24,41–42). Łukasz oczywiście, jak mu się już zdarzało, przesadził. Jezus nie mógł spożywać pokarmu bowiem był już tylko Istotą duchową. Nie wiedział bowiem Manoach, że to był Anioł Pana. Jednakże Anioł Pana rzekł do Manoacha: ŤNawet gdybyś mnie zatrzymał, nie będę spożywał twojego chleba. Natomiast jeśli chcesz przygotować całopalenie, złóż je dla Panať. Manoach bowiem nie wiedział, że to był anioł Pana (Sdz 13,16). Aby rozpoznać Zmartwychwstałego, nie wystarczał rozum i doświadczenie fizyczne, zmysłowe. Warunkiem zobaczenia Jezusa była wiara. Wiara będzie potrzebna i nam, gdy będziemy chcieli nawiązać z Nim kontakt duchowy.

           Jak widzimy, są znaczne rozbieżności w opisie zdarzeń po zmartwychwstaniu. Perykopy nie pozwalają odtworzyć ciągłości wydarzeń. Jezus wyjęty z przestrzeni i czasu, może być wszędzie obecny. Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie (J 16,16). Zamieszanie, jakie powstało z chwilą zmartwychwstania spowodowało, że przekazy ewangelistów nie są precyzyjne. Każdy chciał co innego przekazać, zgodnie ze swoimi intencjami. Należy brać pod uwagę też odległość czasową ok. 30 lat między zmartwychwstaniem a redakcją Nowego Testamentu. Dzisiejsze rozważania idą dość daleko. Chrystofania (objawianie, pokazywanie się Jezusa) była wydarzeniem nadprzyrodzonym, nie może być przedmiotem poznania historycznego, lecz przedmiotem wiary. Niektórzy uczeni uważają, że zmartwychwstania nie można nazwać wydarzeniem historycznym (Karl Barth 1886–1968 teolog kalwiński, Rudolf Bultmann 1884–1976 teolog ewangelicki), ponieważ Zmartwychwstały nie był widoczny dla każdego. Zmartwychwstanie traktują raczej jako apel do wiary. W teologii katolickiej przez chrystofanię zawsze rozumiano zjawiska realne o charakterze zmysłowym, a zatem historycznym, jakkolwiek traktowano to wydarzenie jako zjawisko nadprzyrodzone. Widzę tu pewną sprzeczność, choć niektórzy twierdzą, że jest ona pozorna. Jak twierdzą, od strony egzystencji Jezusa, były zjawiskami cudownymi; rozpatrywane zaś od strony uczniów, którzy doświadczyli chrystofanii, były zjawiskami realnymi. Ciekawe, że Jezus po swym zmartwychwstaniu nie ukazał się żadnemu poganinowi, jak również żadnemu z członków Sanhedrynu,  nawet arcykapłanowi Kajfaszowi  (Pinchas Lapid, uczony żydowski). Ktoś napisał, że gdyby Piłat lub Kajfasz znajdowali się w wieczerniku w chwili, kiedy Jezus pojawił się uczniom, i tak by nic nie zobaczyli. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara (1 Kor 15,14). My chrześcijanie musimy w to wierzyć. Jezus powstał z martwych. Jest On jednak zupełnie inny, niż dawny Jezus. Należy On już do innej rzeczywistości. Ukazywał się  tylko nielicznym i to w sposób przedziwny, niezwykły i niejednoznaczny. Raz był rozpoznawany, drugim razem komuś się wydawało, że widzi Pana. On nie był widzialny, On tylko dawał się widzieć tym, których wybrał sam na świadków. Jezus Zmartwychwstały stał się podmiotem wiary, a nie wiedzy (doświadczeń zmysłowych).

          Trzeba przyznać, że różnice w ewangeliach świadczą o uczciwości hagiografów. Gdyby chcieli na siłę udowodnić zmartwychwstanie, to był czas, aby opracować jedną wersję wydarzeń. Uczciwość przekazu biblijnego jest jednym z największych atutów tej pięknej, choć nie łatwej Księgi.

          Św. Paweł zaświadcza w Liście do Koryntian:  Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł zgodnie z Pismem za nasze grzechy,  że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu (1 Kor 13,3–5).

          Łukasz i Jan bardzo chcą ukazać rzeczywistość zmartwychwstania. Chcą za wszelką cenę udowodnić cielesność i fizyczność Jezusa. Oni Jezusa widzieli, a więc uważają, że Jezus nie był duchem: Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha (Łk 24,37). Jezus kilka razy zjawia się wśród uczniów. Ewangeliści piszą więc, że Jezus pokazuje im uwielbione rany i pozwala się dotykać: Dotknijcie się Mnie i przekonajcie  (Łk 24,39), Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku (J 20,27), prowadzi rozmowy, spożywa pieczoną rybę: Wziął i jadł wobec nich (Łk 24,43). Zmartwychwstały wchodzi przez zamknięte drzwi (J 20,19.26). Według ewangelistów Tomasz dotknął i uwierzył: Tomasz Mu odpowiedział: ŤPan mój i Bóg mój!ť Powiedział mu Jezus: ŤUwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyliť (J 20,28–29). Hagiografowie za wszelką cenę chcieli udowodnić, że Jezus zmartwychwstał i robili wszystko, aby pokazać, że Jezus nie był duchem. Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam (Łk 24,39). Na bazie tego, co napisałem, mam wątpliwości co do faktografii przekazów ewangelicznych. Ciało Jezusa nie jest materialne (realne), a uwielbione (astralne). Ciało uwielbione powinno być w idealnym stanie, a nie może być mapą śladów życiowych zmagań. Na ciele Jezusa Zmartwychwstałego nie powinno więc być śladów ran. Rozumiem intencje ewangelistów, ale jaka była prawda? Być może, Jezus, chcąc urzeczywistnić swoje zmartwychwstanie nałożył (rodzaj fotomontażu) na swoje ciało ślady otrzymanych ran?  Być może Jezus Zmartwychwstały jawił się w taki sposób, bo tak Go zapamiętali uczniowie? Tradycja przekazała nam taki obraz Jezusa i taki obraz mamy w sercu. I niech tak zostanie. Jezus już nie wrócił do zwykłego ludzkiego bytowania.

          Słów Jezusa: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29) nie uważam za sformułowanie uniwersalne, lecz doraźne do konkretnego, tego właśnie zdarzenia. Dotyczyły one wiary, która opiera się na dobrowolnym akcie jej przyjęcia sercem bez udowadniania zmysłowego. Anna Świderkówna uważa, że słowa Jezusa są błogosławieństwem skierowanym również do przyszłych pokoleń chrześcijan i ich następców. Byłbym ostrożny z takim stwierdzeniem. Ono może być wykorzystane do usprawiedliwienia przyjęcia np. wiary satanistów. Bardziej przemawiają  do mnie słowa:  A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Łk 7,23).

         Jezus wyjaśnia uczniom to, czego byli świadkami i czego do tej pory nie rozumieli. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, i rzekł do nich: ŤTak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie, w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego. Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie przyobleczeni mocą z wysoka (Łk 24,45–49). Zapowiada zesłanie Ducha Świętego, który ich oświeci. Apostołowie w dalszym ciągu wierzą, że Chrystus przywróci im królestwo Izraela. Dopiero po zesłaniu Ducha Świętego zrozumieją, na czym ma polegać głoszone królestwo Boże. Królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym (Rz 14,17).

          Pomimo niezaprzeczalnych świadectw apostołów, którym ukazał się Zmartwychwstały Jezus, zmartwychwstanie objęte jest łaską wiary: wierzymy w Tego, co wskrzesił z martwych Jezusa, Pana naszego (Rz 4,24); A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa <Jezusa> z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha (Rz 8,11).

          Ciekawe jest stwierdzenie ateisty, historyka religii greckiej, profesora Uniwersytetu Genewskiego, Jeana Rudhardta, który po studiowaniu Nowego Testamentu powiedział: dostrzegłem za tym wszystkim jakąś rzeczywistość. Był on zafascynowany Jezusem jako historycznym człowiekiem, żyjącym w określonym środowisku i czasie. Badania nad religią skłoniły go do porzucenia zdecydowanego ateizmu na rzecz nieokreślonego deizmu. Podobny entuzjazm udzielił mi się przy studiowaniu Nowego Testamentu, z tą różnicą, że byłem podparty wiarą w bóstwo Jezusa.

          Należy zwrócić uwagę, że nauka Jezusa łączy się z Jego osobą i życiem. To wszystko stanowi jedno. Nie wystarczy zatem zachować tylko Jego słowa, trzeba także poznać prawdziwie Jego sposób postępowania i wszystkie Jego czyny znaczące, zwłaszcza śmierć i powstanie z martwych, bo właśnie one odsłoniły całą pełnię tajemnicy Jego osoby (Pierre Grelot).

          Jezus przekazuje apostołom ostatnie polecenia działalności misyjnej: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,18–20; por. Mk 16,15); Weżmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane (J 20,22). Klasyczny tekst dla sakramentu pokuty: mówi on o przekazaniu apostołom i ich następcom władzy odpuszczania grzechów mocą Ducha Świętego.

          Apostołowie otrzymali polecenie: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 18,18). W tej perykopie jest wyraźne udzielenie plenipotencji uczniom, którzy będą kierować Kościołem. Bóg wyraził nieprawdopodobne zaufanie człowiekowi. Dał mu wielkie kompetencje. Z drugiej strony zastrzegł sobie prawo do sakramentalnych decyzji, np. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19,6; Mk 10,9).

          Apostoł Piotr zajmował w pierwotnym kościele nadrzędne i szczególne stanowisko. Piotrowi jako pierwszemu ukazał się Jezus po zmartwychwstaniu: Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi (Łk 24,34). Jakub razem z Piotrem i Janem zaliczani są do filarów Kościoła.

          A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: ŤSzymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?ť Odpowiedział Mu: ŤTak, Panie, Ty wiesz, że Cię kochamť. Rzekł do niego: ŤPaś baranki moje!ť  I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: ŤSzymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?ť Odparł Mu: ŤTak, Panie, Ty wiesz, że Cię kochamť. Rzekł do niego: ŤPaś owce moje!ť. Powiedział mu po raz trzeci: ŤSzymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?ť Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: ŤCzy kochasz Mnie?ť (J 21,15 –17). Chrystus otwiera niezwykłe horyzonty i powierza władzę nad całym swym Kościołem Piotrowi, którego po zmartwychwstaniu rehabilituje. Trzykrotne wyznanie miłości wymazuje winę trzykrotnego zaparcia się Piotra. Spełnia się zapowiedź nadania prymatu: Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.  I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebieť (Mt 16,18–19). Piotr jest świadomy, że Bóg już dawno wybrał go, człowieka pełnego ludzkich słabości, na swojego następcę w głoszeniu Ewangelii (Dz 15,7). Zmiana imienia zapowiada nowe przeznaczenie i nową misję Szymona. Będzie on fundamentem nowego Kościoła. „Bramy piekielne” wskazują na potęgę śmierci, a „dostawać klucze” to obdarowanie władzą. Według protestantów idea „prymatu” (Piotra) jest Jezusowi obca w koncepcji wspólnoty mesjańskiej. Testy mówiące o  prymacie Piotra należy przypisywać wszystkim uczniom Jezusa. Jedynym dopuszczalnym prymatem jest prymat samego Boga, Jego słowa i Ducha Świętego. Dla mnie bliższa jest interpretacja katolicka.

          Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). Słowa te nabrały znaczenia przy formułowaniu myśli II Soboru Watykańskiego odnośnie ekumenizmu. Docenione zostały inne wyznania chrześcijańskie. Tam, gdzie jest Chrystus wśród wiernych, tam jest Kościół Chrystusowy. Kościół jest narzędziem zbawczego planu Boga.

          Jezus jeszcze przez jakiś czas (według Łukasza 40 dni, Dz 1,3) ukazywał się uczniom i innym ludziom. Dawał wiele dowodów, że żyje. Jego ukazywanie się było już inne – astralne. Nie wszyscy Go jednak rozpoznawali.

          Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim. To bowiem głosimy wam jako słowo Pańskie, że my, żywi, pozostawieni na przyjście Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy pomarli (1 Tes 4,14–15).

 

Całun turyński

 

          Czy namacalnym dowodem zmartwywstania Jezusa jest Całun turyński? Zdania są podzielone. Za prawdziwością całunu przemawiają: możliwość uzyskania trójwymiarowej postaci w obróbce komputerowej oraz negatywny wynik analizy  Fouriera (badanie kierunków preferencyjnych związanych np. z pociągnięciem pędzla). Przekonywujących dowodów jest o wiele więcej. Opisane są one w obszernej literaturze na ten temat.

          Jeżeli Całun przedstawia prawdziwy obraz Jezusa to zachodzi pytanie w jaki sposób powstał wizerunek Jezusa na płótnie?         

          Izotop (deuter) jest potrzebny do mikroskopijnych procesów termojądrowych w komórkach żywych (!). Około 5 % suchej tkanki mózgu składa się z irydu i rodu w stanie wysokiego spinu elektronowego.   W naszym mózgu te wysokospinowe pierwiastki „przejściowe” są nadprzewodnikami, a w obecności innego mikroelementu – litu dochodzi do tzw. „zimnej fuzji” czyli syntezy termojądrowej. Procesy te dostarczają organizmowi energii potrzebnej do egzystencji, utrzymania ciepłoty ciała, wykonywania pracy, przetwarzania pokarmów. Prace nad zimną fuzją wciąż trwają. W 1989 roku Fleischmann i Pons z uniwersytetu w Utah ogłosili, że dokonali zimnej fuzji przeprowadzonej w temperaturze pokojowej podczas elektrolizy ciężkiej wody za pomocą palladowych elektrod. Stwierdzono wydzielanie nadmiarowej energii, co interpretowano jako zajście reakcji termojądrowej. Doświadczenie poddawane jest ciągłym badaniom.

          Być może, obserwowane zjawiska samospalania się ciał ludzkich, bez przyczyn zewnętrznych, mają wytłumaczenie w niekontrolowanych procesach jądrowych jakie zachodzą w organizmach ludzkich?

          Jeżeli w organizmie ludzkim zachodzą procesy jądrowe (fuzje) to hipoteza, że ciało Jezusa anihilowało (zamiana ciała w promieniowanie) na skutek procesu jądrowego może być słuszna. W czasie procesu jądrowego wydziela się promieniowanie (energia), które mogło pozostawić ślad przypalenia na płótnie.  Dr Kitty Little, fizyk jądrowy z Brytyjskiego Centrum Badań Energii Atomowej w Harwell, napisała: Obecnie wydaje się niemal pewne, że wizerunek musiał powstać w wyniku jakiegoś rodzaju promieniowania. Według polskiego fizyka prof. H. Makieja z PAN w płótnie Całunu zakodowany został obraz ciała Jezusa jako „hologram odbiciowy o strukturze interferencyjnej” — pod wpływem promieniowania, głównie podczerwonego. Oznaczałoby to, że wypromieniował je jakby każdy punkt ciała. Ta hipoteza może być zbieżna z hipotezą procesu jądrowego i anihilacji ciała Jezusa.

          Jeżeli Całun turyński jest prawdziwy, stanowi duże wsparcie dla mojego fizykalnego oglądu świata, który prezentowałem w wykładach.

45. Pojmanie i śmierć Jezusa Chrystusa

          Jezus oczekiwał na żołnierzy, nie uciekał. Całkowicie poddał się woli Ojca.  Niejako stał się współreżyserem następnych wydarzeń. Żołnierze wraz z Judaszem pochwycili Go. Towarzyszył temu perfidny pocałunek Judasza, bicie, popychanie, obelgi, terror psychiczny. Zaprowadzili Go przed Sanhedryn, któremu przewodniczył arcykapłan Kajfasz. Rozpoczęło się przesłuchanie. Arcykapłani i Wysoka Rada próbują przypisać mu dowody winy. Na pytanie: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży? (Mt 26,63) Jezus odpowiada nie pozostawiając złudzeń: Tak, Ja Nim jestem (Mt 26,64). Trudno było znaleźć coś przeciwko Niemu. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę,  że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród». Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno (J 11,49–52; por. 18,14). Znamienne, że Kajfasz jako arcykapłan wygłosił proroctwo o zbawczym charakterze śmierci Jezusa.Według prawa żydowskiego roszczenie mesjańskie – ściśle biorąc – nie mogło być karane śmiercią. Trzeba było zastosować chytre nadużycie prawa. Postawiono mu zarzut groźby zburzenia świątyni (Mk 11,15–18; J 2,13–17), za co była przewidziana kara śmierci (Kpł 24,15–16; Lb 15,30–31; Pwt 13,1–9). Te i inne słowa Jezusa spowodowały lawinę niechęci, przemocy i szykan. Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili: «Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?» (Mt 26,67). Jako bluźnierca został skazany na śmierć. Wyrok musiał wydać namiestnik rzymski – Piłat, który nie widział w Nim winy, rozumiał też fałszywość oskarżenia – chciał Go uwolnić. Żona Piłata także usiłowała wstawić się za tym „Sprawiedliwym”. Piłat odsyła więźnia do Heroda Antypasa, tetrarchy (tytuł władcy) Galilei, któremu Jezus jako Galilejczyk podlegał. On wie, że Jezus jest niewinny. Mógłby Go wyzwolić. Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jaki znak, zdziałany przez Niego. Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i gwałtownie Go oskarżali. Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata (Łk 23,8–11). Niektórzy uczeni są zdania, że Herod jest głównym sprawcą śmierci Jezusa. Skorzystał z okazji i wreszcie dopadł Jezusa. Oprawcy ubrali go więc w purpurowy płaszcz (znak królewski) i z niego szydzili. Farsą było, że nikt, tak naprawdę, nie wierzył w winę Jezusa. Piłat próbuje Go uratować. Wykorzystuje szansę amnestii dla wybranego więźnia na okoliczność Paschy. Piłat pozostawia ten wybór tłumowi, zadając pytanie: Jezus czy Barabasz? (Barabasz był albo więźniem politycznym (Mk 15,7) albo zbrodniarzem (J 18,40). Tłum wybrał Barabasza. Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». A cały lud zawołał: «Krew Jego na nas i na dzieci nasze». Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie (Mt 27,24–26). Taka jest natura ludzka, że nienawidzi się tego, kogo się skrzywdziło (Tacyt). Nałożono Mu na głowę koronę cierniową, aby z Niego szydzić. Następnie zdarli z Niego purpurę i włożyli Jego własne szaty. Rzymianie nie tolerowali nagości. 

          Świadkowie zdarzeń skazania Jezusa nie pozostawili żadnych opisów. Nie wiemy tak naprawdę, jak to się wszystko wydarzyło. Ewangeliści próbowali odtworzyć zdarzenia według własnego zobrazowania. Dla Marka minęło ponad 35 lat. Jan pisał dopiero pod koniec wieku. Każdy z nich miał inne spojrzenie. Marek oskarżał arcykapłanów, uczonych w Piśmie i Wysoką Radę.Jan oskarżał już cały naród żydowski. W okresie jego redakcji nasilone były ruchy antysemickie.

          Przerażenie ogarnęło wszystkich uczniów, nawet Piotra. Dla niego zawalił się cały świat. Przecież Jezus zabiegał o niego: Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara (Łk 22,31–32), a on? Wówczas Jezus rzekł […]: Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz (Mt 26,31–34). I tak się stało. Piotr zaparł się Jezusa aż trzykrotnie.  O tym wydarzeniu piszą wszyscy ewangeliści i o dziwo są bardzo ze sobą zgodni.  Być może sam Piotr domagał się owego upamiętnienia tego gorszącego faktu, aby zapadł on głęboko w sercach wszystkich. Upadek pierwszego spośród apostołów jest bardzo ważną i pouczającą katechezą. Człowiek już z natury swojej jest słaby. Niech nikt nie pyszni się swoją dobrocią, świętością ani pobożnością. Wystarczy „lekki powiew wiatru”, małe zawirowanie, konflikt interesów, aby zrzucona została z nas, nieprawdziwa maska naszych malowanych cnót (?). Może okazać się wtedy jacy jesteśmy „nadzy”.  Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi(Mt 20,16). Jezus uczy nas tolerancji. Nie wolno nam wydawać sądu o drugim człowieku. Nigdy nie wiemy, czy on jest Panu Bogu bliższy niż my. Nie wolno nam uważać, że my wiemy i znamy prawdę najlepiej. Ja osobiście jestem bardzo wyczulony na punkcie tolerancji. Jeżeli ktoś przedstawia się jako ortodoksyjny katolik, to najczęściej w tych słowach ukryta jest nietolerancja dla innych (grzesznych). Bardzo często chrześcijanie są mało podobni do „chrześcijan”. W nauce Jezusa bardzo mocno jest akcentowany sprzeciw wobec takiej postawy faryzejskiej. Piotr, gdy kogut zapiał trzy razy zrozumiał, że pod imieniem „Skała” kryje się dopiero to, co ma uczynić.

          Uczniowie są zawiedzeni: A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela (Łk 24,21).

          Judasz widząc skalę swojej zdrady, zwrócił pieniądze i pozbawił się życia. Śmierć Judasza nastąpiła przez powieszenie się na polu Hakeldama, lecz w nie do końca jasnych okolicznościach (Dz 1,16–19).

          Jezusa odesłano do Piłata. Na jego pytanie Jezus potwierdza, że jest Królem Żydowskim. Gra w otwarte karty. Nie broni się, przyjmuje postawę godnego Króla, choć fizycznie wygląda jak zbity pies. Za to promieniuje od Niego siła i moc ducha. Jest Wielki.

          Ukrzyżowanie znane było w starożytności Persom, Fenicjanom i Kartagińczykom. Rzymianie spotkali się z tym okrucieństwem w czasie wojen punickich (264–146 przed Chr.). Kara ta stanowiła spektakularne widowisko. Miała odstraszać ewentualnych przestępców. Na krzyżu mogli zawisnąć niewolnicy, buntownicy, rozbójnicy, piraci i mieszkańcy prowincji rzymskich, o ile nie byli obywatelami rzymskimi. Najczęściej skazywano niewolników. Dodatkowym upokorzeniem było odmówienie skazańcowi pogrzebu. Pozostawał on na krzyżu aż do całkowitego rozkładu. Ciała były pożywieniem dla psów i sępów. W Izraelu były trochę inne praktyki, np. łamano golenie, aby przyspieszyć konanie.  Trzeba było też w dniu śmierci pogrzebać zmarłego.

          Na Golgotę (aram. „miejsce czaszki”), wzgórze położone w odległości ok. 700 m od pałacu Piłata, Jezus musiał sam dźwigać belkę poprzeczną (tzw. patibulum). Ciężar drewnianej belki krzyża (ok. 100 kg) był ponad Jego siły. Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem (Łk 23,26). Scena dźwigania krzyża jest mocno naciągana. Nie umniejsza to jednak faktu i grozy samej drogi krzyżowej. Moc Jezusa stała się niemocą. Co za paradoks! Jezus potrzebuje pomocy. Niemoc fizyczna Boga przemieniła się na moc miłości, która gotowa jest na wszystko. Szymonem Cyrenejczykiem może być każdy z nas. Dźwigając krzyż Pański, niesie zarazem własną koronę światła. Na rozkaz namiestnika rzymskiego Poncjusza Piłata, na górze krzyża powieszono akrostyk INRI (pierwsze litery czterech wyrazów) napisu łacińskiego „IESUS NAZARENUS REX IUDAEORUM” (Jezus Nazarejczyk Król Żydowski).

          Kiedy Jezus Chrystus umierał na krzyżu, szydzono i wyśmiewano się z Niego. Było to paradoksalne i bolesne dla Jezusa, gdyż umierał za tych, którzy Go wieszali i urągali Mu. Jak podają św. Mateusz i św. Marek lżyli go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani (Mt 27,38;  Mk 15,27). Kiedy Jezus zostaje przybity do krzyża, przebacza swym oprawcom i wstawia się za nimi. Św. Jan w ogóle nie wspomina o łotrach. Natomiast św. Łukasz inaczej przedstawia tę scenę: Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił».  I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju» (Łk 23,39–43). Wydaje mi się, że jest to wstawka św. Łukasza, który chciał pokazać Jezusa  miłosiernego i wrażliwego na skruchę człowieka.

          Dali Mu pić wino [napój odurzający, mający łagodzić cierpienie krzyżowanego] zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić (Mt 27,34). Zaraz też jeden z nich [żołnierzy] pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem [kwaśne wino, którego używali żołnierze rzymscy do gaszenia pragnienia, autor], włożył na trzcinę i dawał Mu pić (Mt 27,48). Jezus rezygnuje z wszelkiej pomocy łagodzącej Jego mękę na krzyżu. 

          Tylko św. Jan przedstawia scenę, w której Jezus mówi do Matki: Niewiasto, oto syn Twój, a następnie zwraca się do Jana: Oto Matka twoja (J 19,26–27).

          Ostatnie słowa Jezusa Chrystusa wypowiedziane przed śmiercią różnią się u ewangelistów. Św. Mateusz i św. Marek piszą: Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27,46; Mk 15,34). Słowa te są cytatem modlitwy psalmu Ps 22 [21]. W ustach konającego Jezusa należy rozumieć to jako pełną ufności prośbę, a nie jako wyraz zwątpienia czy rozpaczy. Św. Łukasz pisze: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23,46), a św. Jan: Wykonało się! I skłoniwszy głowę oddał ducha (J 19,30).

          Różnicę można tłumaczyć indywidualnym odbiorem i przeżywaniem tej tragicznej chwili. Wszystkie przekazy ewangeliczne są ważne. Ostateczną racją krzyża jest miłość Boża. To, co było o wiele bardziej nieprawdopodobne, dokonało się, a mianowicie, Jezus jako Syn Boży umarł dla człowieka. I to jest czymś niewyobrażalnym i niepojętym. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: «Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym» (Mk 15,39). Wyznanie wiary składa poganin, rzymski setnik – wypowiada słowa świadczące o niewinności Jezusa i Jego boskości.

          Jezus umarł prawdopodobnie przed śmiercią łotrów. Nie trzeba było Mu, jak to było w zwyczaju, łamać goleni. Crurifragium, czyli łamanie kości, uchodziło za objaw łaski, gdyż skracało długotrwałe konanie. Jeden z żołnierzy przebił Jezusowi bok, z którego wypłynęła krew i woda. Później będą one stanowić symbolikę sakramentów chrztu i Eucharystii. Św. Jan odczytuje fakt nie łamania kości Jezusowi jako uszanowanie Prawa Żydowskiego opisanego w Księdze Wyjścia: Kość jego nie będzie złamana 12,46; J 19,36). Podobnie cytuje: Będą patrzeć na Tego, którego przebili (Za 12,10, J 19,37). Gdy umarł na krzyżu, rzucili losy o Jego szaty: Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze (J 9,24); Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda (J 19,33–34). Krew wskazuje na rzeczywistość ofiary Baranka (J 1,29; J 6,51), a woda na płodność duchową (J 4,10). Sakramenty Kościoła, zwłaszcza tu symbolizowane: chrzest i Eucharystia, biorą początek z krzyża (por. Rz 6,4; 1 Kor 11,26). Paradoksalnie, u Jezusa śmierć oznaczała nie klęskę, lecz zwycięstwo.

          U św. Mateusza znajduje się opis apokaliptyczny: A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało.  I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu (Mt 27,51–53). Należy to traktować jako antycypację (wyprzedzanie, przewidywanie, zakładanie czegoś jeszcze nie istniejącego; pogląd jeszcze nie udowodniony, ale słuszny i znajdujący później swoje rozwiązanie) zmartwychwstania  każdego z nas.

          Po śmierci Jezusa, uczeń Jego, Józef z Arymatei, a zarazem członek Rady, poprosił o ciało Jezusa. Jemu udało się uzyskać zgodę Piłata – prokuratora rzymskiego. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł (Mt 27,59, Mk 15,46).

          Przy grobie Piłat postawił straż. Prawdopodobna data śmierci Jezusa 7 kwiecień 30 r. zbiega się z dniem i miesiącem urodzin autora. Możliwa jest też data 3 kwietnia 33 r.

         Według zapisów biblijnych: Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi (Mt 12,40); proroctwa Daniela: A około połowy tygodnia ustanie ofiara krwawa i ofiara z pokarmów(Dn 9,27), można obliczyć, że Jezus umarł 14 nissan (nazwa miesiąca) w środę wieczorem ok. 21 godz., a zmartwychwstał w sobotę, o tej samej godzinie. Kościół przesunął uroczyści wieczerzy i śmierci Jezusa o dwa dni później (Wielki Czwartek, Wielki Piątek)..

          Marcin Luter twierdził, że śmierć Jezusa na krzyżu jest najmocniejszym argumentem za Jego historycznością (por. M. Kähler, W. Depo). Są jednak i tacy, którzy w ogóle zaprzeczają faktycznemu ukrzyżowaniu Chrystusa. Mormoni od roku 1830 do dziś twierdzą, że Jezus uniknął krzyża i zamieszkał w Ameryce. To oczywiście są czyste fantazje.

          Trzeba przyznać, że po śmierci Chrystusa wiara Jego uczniów załamała się.

44. Uroczysty wjazd do Jerozolimy

           Zbliża się kres działalności Jezusa. Wraz z uczniami przybywa On do Jerozolimy, aby obchodzić żydowską Paschę. Przybywszy do Betfage na Górze Oliwnej, Jezus posyła do wsi dwóch uczniów po oślicę i źrebię oślicy. Jedynie Ewangelia Mateusza pisze o dwóch osłach. Fakt ten został przepowiedziany przez proroka Zachariasza: Oto Król twój przychodzi do Ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy (Za 9,9; Mt 21,5). Proroctwo Starego Testamentu zostało wplecione w opowiadanie. Jezus jest witany tryumfalnie przez tłumy, które wołały: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! (Mt 21,9). Słowo „Hosanna” oznacza prośbę o wybawienie i jest zarazem wyrazem tryumfu i wielkiej radości. Uroczysty wjazd do Jerozolimy jest ingresem (uroczyste objęcie władzy) Króla-Mesjasza, który jedzie na osiołku (królewski wierzchowiec w czasach bez wojny). Jego przyjazd spowodował poruszenie w mieście. Wiadomość ta dotarła również do władz miasta oraz władz kapłańskich.

          Zachowanie Jezusa było prowokacyjne i głośne. W świątyni, używając swojej siły powywracał kramy, na których uprawiano handel rzeczami niekoniecznie sakramentalnymi czy przedmiotami kultu. Słowa Jego były pełne wyrzutów: Napisane jest: Mój dom ma być domem modlitwy, a wy czynicie z niego jaskinię zbójców (Mt 21,13). Jezus powołał się na słowa proroka Jeremiasza: Może jaskinią zbójców stał się w waszych oczach ten dom (Jr 7,11). Świątynia ma być miejscem i domem modlitwy, bo dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów (Iz 56,7).  Atmosfera oburzenia, a zarazem zdziwienia rośnie. Starszyzna narodu żydowskiego staje się narzędziem zła. Przedmiotem zatargu jest władza, jaką Jezus przypisuje sobie samemu w swoich działaniach i słowach.  Arcykapłani, świadkowie Jego wystąpień, zadali mu pytanie: Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę? (Mt 21,23). Jezus przyjmuje postawę konfrontacyjną i odpowiada pytaniem: Skąd pochodził chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi? (Mt 21,25). Kontrpytanie było podstępne. Arcykapłani zastanawiali się, co Mu odpowiedzieć. Jeśli powiemy: «z nieba», to nam zarzuci: «Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?»  A jeśli powiemy: «od ludzi» (Mt 21,26) to też niedobrze, bo ludzie uważali Jana za proroka. Prorok nie może kłamać. Odpowiadają więc: nie wiemy (Mt 21,27). Jezus również nie udziela odpowiedzi. Uznał, że odpowiedź można odnaleźć w pytaniu.

          Jezus opowiadając w świątyni przypowieść o przewrotnych rolnikach, nawiązuje do arcykapłanów i faryzeuszy. Arcykapłani, faryzeusze (herodianie) są wzburzeni i chcą Go pochwycić. Boją się jednak tłumów, które uważały Jezusa za proroka (Mt 21,33–45). Do Jezusa, z pytaniami przychodzą również Saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania. Przy tej okazji Jezus ujawnia tajemnicę świata nadprzyrodzonego mówiąc, że po zmartwychwstaniu ludzie nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie (Mt 22,30).

          Jezus u kresu swojej nauki spina klamrą wszystkie przykazania żydowskie (613) do dwóch: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie.  Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.  Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy (Mt 22,37–40). 

          Jezus ponownie atakuje uczonych w Piśmie za ich postawę zewnętrzną. Pod szacownymi pozorami religijności kryje się chciwość, okrucieństwo, fałsz i egoizm. Dla kontrastu przeciwstawia im subtelny portret wdowy, która daje na świątynię swe ostatnie pieniądze. Akcentuje, że ten mały dar (wdowi grosz) w oczach Boga i Chrystusa jest o wiele cenniejszy, niż bogate i składane na pokaz datki zamożnych obłudników (Mk 12,38–44).

          Gdy Jezus wychodził ze świątyni, pytanie ucznia: Nauczycielu, patrz, co za kamienie i jakie budowle! (Mk 13,1) sprowokowało Go do wygłoszenia tzw. „mowy eschatologicznej”. Poświęcona ona była opisowi czasów ostatecznych. A gdy ujrzycie ohydę spustoszenia, zalegającą tam, gdzie być nie powinna kto czyta, niech rozumie wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry. Kto będzie na dachu, niech nie schodzi i nie wchodzi do domu, żeby coś zabrać. A kto będzie na polu, niech nie wraca, żeby wziąć swój płaszcz. Biada zaś brzemiennym i karmiącym w owe dni. A módlcie się, żeby to nie przypadło w zimie. Albowiem dni owe będą czasem ucisku, jakiego nie było od początku stworzenia Bożego aż dotąd i nigdy nie będzie. I gdyby Pan nie skrócił owych dni, nikt by nie ocalał. Ale skróci te dni z powodu wybranych, których sobie obrał. I wtedy jeśliby wam kto powiedział: Oto tu jest Mesjasz, oto tam: nie wierzcie. Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą znaki i cuda, żeby wprowadzić w błąd, jeśli to możliwe wybranych. Wy przeto uważajcie! Wszystko wam przepowiedziałem. W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą.  Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba  (Mk 13,14–27). Mowa Chrystusa została odczytana dwojako: mogła dotyczyć czasów związanych z buntem Żydów przeciw Rzymianom, który doprowadził do zburzenia świątyni albo czasów ostatecznych. W oczach wielu Żydów słowa Jezusa zwiastowały bliski koniec świata. Być może Jezus chciał utrzymać wśród chrześcijan stan ciągłego oczekiwanie na paruzję (ponowne przyjście Chrystusa) – chwalebny powrót Pana przy końcu czasów. Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!» (Mk 13,33–37).

          Temperatura dysput doszła do zenitu. Wysoka Rada arcykapłanów postanowiła Jezusa pochwycić i ukarać.

          W czasie pobytu w Jerozolimie, Jezus nocował w Betanii w domu Szymona Trędowatego („trędowaty” mógł się wziąć z błędnej translacji przydomka aramejskiego, a w takim przypadku chodziłoby nie o „trąd”, tylko o „pobożność”).  Niektórzy uważają, że mógł to być jeden z ludzi uzdrowionych z trądu przez Jezusa. W domu Szymona miało miejsce namaszczenie olejkiem nardowym (przywożony aż z Indii) ciała Jezusa: podeszła do Niego kobieta (Maria, siostra Łazarza i Marty) z alabastrowym flakonikiem drogiego olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy spoczywał przy stole (Mt 26,7; por. J 12,3). U św. Łukasza chodzi o inną kobietę (Łk 7,36). Zostało to odczytane jako znak (ostatnie namaszczenie) mającego nadejść pogrzebu.

          W pierwszy dzień Przaśników (Pascha) uczniowie chcą przygotować Jezusowi miejsce świętowania (wieczernik). Pascha jest najbardziej uroczystym z żydowskich świąt, nawiązuje ona do wszystkich niezwykłych wydarzeń, do jakich doszło za Bożą sprawą przy wyzwalaniu Żydów z niewoli egipskiej (Wj 12). W ten dzień wolno było jeść jedynie chleb bez zakwasu.

          W atmosferze wielkiego święta żydowskiego, corocznej  pamiątki cudownego wyzwolenia z Egiptu (Wj 12,1–14), w czwartek, w przeddzień swojej męki (pasja), Jezus odbył wraz z uczniami ostatnią wieczerzę: Gorąco pragnąłem spożyć Paschę z wami, zanim będę cierpiał (Łk 22,15). Spożywali oni posiłek z jednego wspólnego talerza. Prawdopodobnie odbyło się to w domu Marka (Mk 14,12–31; Łk 22,7–20). Jezus przekazuje w mowie pożegnalnej swoim uczniom ostatnie nauki. Zapowiada też ich cierpienie: Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę [ufajcie, P.P.]: Jam zwyciężył świat (J 16,32–33). Jezus nadaje wieczerzy charakter paschalny. Ustanawia Eucharystię nie tylko jako pamiątkę Zbawczej śmierci Jezusa Chrystusa, ale przekazuje, co mają czynić Jego uczniowie. Przez Eucharystię Jezus będzie stale obecny wśród ludzi i swoją krwią eucharystyczną będzie odpuszczał grzechy tym, którzy będą Go o to prosić. Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb  i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: «To jest Ciało moje za was [wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę». Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę». Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie. Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej (1 Kor 11,23–27). Znak chleba mówi o codziennym pokarmie, znak wina o świątecznym napoju. Jezus pragnie zachować najgłębszą jedność ze swymi, aby dać im życie w wymiarze radości i święta. Odtąd Eucharystia będzie żywym ciałem i krwią Jezusa. Kto będzie Ją spożywał, będzie zbawiony: Bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów (Mt 26,28; Mk 14,24). Jezus wyraźnie mówi, że Jego rola nie skończyła się na Krzyżu, ale stale będzie Duchem działającym.  Uczta eucharystyczna jest zapowiedzią i zadatkiem mesjańskiej uczty eschatologicznej.Jak kiedyś na Synaju Mojżesz krwią ofiar przypieczętował przymierze zawarte między Bogiem a Jego ludem, tak na krzyżu Jezus krwią swoją przypieczętuje przymierze „nowe”, zapowiedziane przez proroków  (Jr 31,31).Wraz z Eucharystią ustanawia Jezus hierarchiczne kapłaństwo. Na uczcie nie było Maryi ani żadnej kobiety. Kościół odczytał to jako zakaz sprawowania Eucharystii przez kobiety. Szkoda. Zakaz ten jest słabo argumentowany. Kościół wyłączył kobiety ze sprawowania najpiękniejszego momentu kultu.

          Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (J 13,34). Przykazania Starego Prawa (Kpł 19,11–18; Mt 22,34–40; Rz 13,9nn) Jezus przekształca swoją miłością (J 13,1; 1 J 3,11; 1 J 4,10nn) i ta miłość ma być najwyższym przykazaniem w Nowym Przymierzu ( Mt 25,31–40; por. 1 Kor 13,1).

          Tylko Jezus był świadomy sytuacji. Jak pisałem w książce Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary Judasz przeczuwał bieg wydarzeń i zagrożenie, jakie się zbliża. Zdradził Jezusa ze zwykłego strachu, chcąc zabezpieczyć swój własny los. Inna ciekawa hipoteza mówi, że Judasz chciał wymusić na Jezusie działanie godne oczekiwanego Mesjasza: [Judasz autor] był najwyraźniej pewny, że kiedy pojawi się straż świątynna, jego Mistrz okaże swoją moc, objawi się wreszcie jako oczekiwany Mesjasz. Rozgromi wszystkich i zdobędzie cały świat dla narodu wybranego (Anna Świderkówna).

          Po ostatniej wieczerzy, Jezus przyszedł wraz z uczniami do ogrodu, zwanego Getsemani, aby spędzić tu ostatnie godziny przed pojmaniem. Prosi uczniów o czuwanie z Nim. Jest smutny. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię (Łk 22,44). Pot z krwi jest znanym przypadkiem zachodzącym w chwili ogromnego stresu. Niestety, uczniowie choć słyszeli o zdradzie i męce, szybko zasnęli. Jezus pozostaje sam.  Modli się do Ojca słowami: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty (Mt 26,39). Dręczony trwogą męki i śmierci, zdaje się na wolę Ojca. Wie, co Go czeka. Ukazane jest tu cierpienie, które potwierdza całe człowieczeństwo Jezusa. Jezus, mimo że jest Bogiem, umrze jak człowiek, bez taryfy ulgowej.

       Niepojęta dla ludzi miłość Boga przejawia się w dobrowolnym podjęciu śmierci przez Syna Bożego za grzeszną ludzkość.

43. Przepowiednie Jezusa

43. Przepowiednie Jezusa

 

 

          Jezus nie tylko przepowiadał swoją śmierć, ale mówił też o wydarzeniach, jakie nastąpią po Jego odejściu: Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem. I wielu w błąd wprowadzą. Będziecie słyszeć o wojnach i o pogłoskach wojennych; uważajcie, nie trwóżcie się tym. […]. Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będzie głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi. Lecz to wszystko jest dopiero początkiem boleści. Wtedy wydadzą was na udrękę i będą was zabijać, i będziecie w nienawiści u wszystkich narodów, z powodu mego imienia. Wówczas wielu zachwieje się w wierze; będą się wzajemnie wydawać i jedni drugich nienawidzić. Powstanie wielu fałszywych proroków i wielu w błąd wprowadzą; a ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. A ta Ewangelia o królestwie będzie głoszona po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec (Mt 24,4–14; por Mk 13,5–27). Przepowiadał również: Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych (Mt 24,24). Aż przyjdzie moment, że ukaże się Syn Człowieczy w obłokach niebieskich (paruzja – ponowne przyjście) z wielką mocą i chwałą (Mt 24,30). Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świata, od jednego krańca nieba aż do drugiego (Mt 24,31). Przepowiednie można odczytać jako zdarzenia, które wkrótce się wydarzą (np. wojna rzymska, zburzenie świątyni, likwidacja państwa żydowskiego w 70 r.) lub jako nadejście końca świata. Wydaje mi się, że Jezus mówił o jednym i o drugim. Słowa: Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec (Mt 24,36; Mk 13,32) wyraźnie mówią o tym, że tylko Ojciec zna datę końca świata. Należy więc być czujnym, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie (Mt 24,44). Przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych puentuje: Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny (Mt 25,13).

          Dwa dni przed Paschą, Jezus mówił już wyraźnie, że będzie ukrzyżowany: Wiecie, że po dwóch dniach jest Pascha, i Syn Człowieczy będzie wydany na ukrzyżowanie (Mt 26,2).

          Jezus zapowiada swe ponowne przyjście w chwale. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba (Mk 13,24–27). Z tego też względu nawołuje: Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym (Łk 21,36). Uczniowie spodziewali się powrotu Pana jeszcze za życia ich pokolenia: Jezus mówił także do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy» (Mt 16,28; Mk 9,1; Łk 9,27). Słowa Jezusa można odczytać na dwa sposoby. Jedna interpretacja mówi, że słowa Jezusa  dotyczą spraw bliskich; zniszczenia i upadku Jerozolimy w roku 70. Wtedy to nastąpi duchowe przyjście Jezusa i Jego królestwa – Kościoła. Druga interpretacja odczytuje słowa Jezusa jako zapowiedź  końca świata. Koniec świata nastąpi nagle, tak, że nikt się tego nie będzie spodziewał.

          Jezus zapowiada zesłanie Ducha Świętego: przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi (J 15,26).

42. Początek boleści

42. Początek boleści

 

 

          Działalność Jezusa według synoptyków (Mt, Mk, Łk) trwała jeden rok, natomiast według Jana trzy lata i kilka miesięcy. Do zwolenników tego wariantu należą: J. Kudasiewicz, H. Kessler, M. Maliński, J. Łach. Ja również przychylam się do Janowego okresu działalności Jezusa. Trudno wyobrazić sobie owoce z tak krótkiego okresu działalności Jezusa. Synoptycy (Mt, Mk, Łk) po prostu wyeksponowali jedną paschę jako prefigurę Paschy Jezusa.

          Przyjście Mesjasza kojarzono z bliskim końcem świata. Kiedy Jezus wspomniał o zburzeniu świątyni, uczniowie zaniepokojeni pytali: Powiedz nam, kiedy to nastąpi i jaki będzie znak Twego przyjścia i końca świata? (Mt 24,3; Mk 13,4).

          W Judei Jezus odnosi sukcesy: I wielu tam w Niego uwierzyło (J 10,42). Społeczność jednak się podzieliła. Były więc próby zgładzenia Go, spory, dysputy i narastanie nienawiści. Izrael czekał na innego Mesjasza i dlatego Jezusa – poza nielicznymi – nie przyjęli.

          Jezus z góry zna swój los. Wielokrotnie zapowiadał swoją mękę: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie (Mt 17,22–23). Zmierza ku Jerozolimie. Nie wiemy, czy zbliżająca się Jego Ofiara jest z nakazu Ojca, czy sam tak postanowił. Na ten temat trwają obecnie dyskusje naukowe. Trochę się dziwię, bo jest napisane: I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!» (Mk 14,36). Być może prosił Ojca, aby mu odebrał ludzki strach (kielich) przed śmiercią?  Świadom swojej misji i tragicznego końca swego życia, przygotowywał uczniów do tego wydarzenia. Zachowuje pełne posłuszeństwo synowskie, aż do śmierci krzyżowej. Dobrowolnie idzie na mękę. Mówił, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie (Mk 8,31; Łk 9,22). Uczniowie nie mogli pojąć, o czym mówi ich Nauczyciel. Oni jednak nic z tego nie zrozumieli. Rzecz ta była zakryta przed nimi i nie pojmowali tego, o czym była mowa (Łk 18,34). Cały czas oczekiwali tryumfu i chwały swego Mistrza. Jezus jednak z uporem przepowiadał: to musi się stać (Mt 24,6). Jednocześnie przestrzegał uczniów przed fałszywymi prorokami i głosicielami fałszywej wiary: Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł (Mk 13,5).

41. Świadectwa prawdziwej wiary i jej moc

 

          Trędowaty zwraca się do Jezusa: Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić (Mt 8,2). Setnik z Kafarnaum prosi Jezusa: Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie (Mt 8,8). Jezus reaguje słowami: Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary (Mt 8,10). Do kobiety cierpiącej na krwotok, która dotknęła się płaszcza Jezusa, Jezus powiedział: Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła (Mt 9, 22; Łk por 7,50).   A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Łk 7,23).

          Jezus wielokrotnie daje do zrozumienia, że prawdziwą wiarą można dokonać rzeczy niezwykłych: jeśli będziecie mieć wiarę, a nie zwątpicie, to nie tylko z figowym drzewem (drzewo figowe jest tu symbolem bezpłodnego Izraela, por. Jr 18,1–12) to uczynicie, ale nawet jeśli powiecie tej górze: «Podnieś się i rzuć się w morze!», stanie się (Mt 21,21). Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy (Mk 9,23). Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!», a byłaby wam posłuszna (Łk 17,6).

          Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne (J 3,36). Wiara w Boga otwiera bramy Nieba w chwili śmierci.

 

Moc modlitwy

 

          Modlitwa jest osobistą relacją człowieka z Bogiem i odwrotnie.  Najważniejszą rzeczą w modlitwie to „być z Nim”. Ma ona ogromną moc: otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie (Mt 21,22). Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie (Mk 11,24), ale jednocześnie módlcie się, abyście nie ulegli pokusie (Łk 22,40). Bóg zwraca się do każdego po imieniu, w drugie osobie w formie Ty. Modlitwa prawdziwa jest zawsze wysłuchana, tyle że niekiedy Bóg wysłuchuje nas inaczej, niż byśmy tego chcieli. Kto wie, czy nie udziela nam wówczas więcej, niż prosiliśmy. Zażyłość z Jezusem, która jest w modlitwie, może nas ukształtować na prawdziwych wiernych.

          Owoce modlitwy mogą zbierać nie tylko żyjący, ale już umarli. Gdyby, bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym (2 Mch 12,44). Istotna dla modlitwy dyskrecja nie wyklucza modlitwy wspólnej.

          Prośbę niewidomych do Jezusa: Panie, żeby się oczy nasze otworzyły (Mt 20,33) można odczytywać dosłownie, ale też alegorycznie jako prośbę o łaskę wiary. Prośba jest modlitwą.

          Jezus podyktował nam modlitwę do Ojca Niebieskiego: Ojcze nasz, który jesteś w niebie,  niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień (Mt 6,9–13; por. Łk 11,2–4).

          Samo Ojcze nasz jest modlitwą w liczbie mnogiej. Może ona być wymawiana w modlitwie osobistej, jak i zbiorowej. Modlitwa ta nie ogranicza się tylko do wypowiedzenia przez nas konkretnych słów. Ma ona kształtować nasz byt, uczy nas czuć i myśleć jak Jezus. Słowami tej modlitwy, której był autorem, modlił się sam Chrystus. Ma ona w sobie głębię, w którą należy wnikać. Na początku został podkreślony prymat Boga. My powinniśmy otworzyć się na Boga. Człowiek może wierzyć tylko wtedy, jeśli chce (św. Augustyn). Ojcze nasz jest modlitwą Jezusa, jest ona także modlitwą trynitarną: modlimy się z Chrystusem przez Ducha Świętego do Ojca. Dzięki imieniu Jezus, możemy do Niego mówić. Możemy też Go zranić. Martin Buber powiedział kiedyś, że po wszystkich haniebnych nadużyciach imienia Boga, możemy stracić odwagę zwracania się do Niego po imieniu. Jednak przemilczanie Go równałoby się z odrzuceniem Jego miłości. M. Buber mówi, że powinniśmy z wielkim szacunkiem podnieść fragmenty tego zbrukanego imienia i spróbować je oczyścić. Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi. Istnieje wola Boża, która nas dotyczy i którą my mamy spełniać. Gdzie spełnia się wola Boża, tam jest niebo. W swym najgłębszym wnętrzu człowiek odczuwa wolę Bożą poprzez sumienie. Niejednokrotnie będzie jednak uważał, że jej nie zna. Najczęściej jest to spowodowane niechęcią do jej odczytania. Sumienie można też w sobie uśpić.

         Należy być wytrwałym w modlitwie: Proście, a będzie wam dane szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11,9–13). O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię (J 14,14). W Pierwszym Liście do Tesaloniczan podane są zasady ładu społecznego chrześcijan:Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.  Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne zachowujcie! Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła (16–22).

 

Modlitwa generatorem Dobra

 

          Wierzę, że każde uczynione dobro, czy zło nie znika, lecz pozostaje w jakieś formie bliżej nam nieznanej: Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych (Mt 12,43, Łk 11,24). Można to modelować na wzór fluidu, eteru, funkcjonału, chmurki, mgiełki. To coś rozchodzi się, czyniąc kolejne dobra czy zła. Niejedna osoba wyczuwa na odległość rozchodzące się dobro czy zło, które jest odbierane. Mówi się niekiedy, że odebrałem dobre czy złe emocje. Dobrego/złego człowieka wyczuwa się na odległość. Mówi się też, że brakuje chemii między osobami. Zło jak i dobro (funkcjonały – cząstki, porcje duchowe) interpolują: Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni  (Mt 12,45).

          Świat opiera się na Miłości Boga, żywi się dobrem. Dobro jest jego motorem. Bez niego świat nie ma sensu. Człowiek otrzymał od Boga dar czynienia dobra, generowania tej niewidzialnej, a wyczuwalnej mgiełki. Dobro ze złem jest w konflikcie. Nakładając (interpolacja) się na siebie, wzajemnie się znoszą. Dobro zwalcza zło i zło niweczy dobro. W staroirańskiej religii obrazowali ten fakt walką Bogów. Boga dobrego Ahura Mazdy z przeciwnikiem Angra Mainju.

          Co by nie powiedzieć, to coś jest na rzeczy. Dobro jest koniecznością i Bóg oczekuje od nas współpracy w współtworzeniu świata. To jest ogromna nobilitacja człowieka, a zarazem odpowiedzialność.

          Modlitwa poza innymi aspektami jest generatorem fluidu dobra. Im więcej modlitwy, tym więcej dobra. Widziano modlącą się świętą, z której ust, unosiły się róże po każdej cząstce modlitwy różańcowej. Te róże, to właśnie obrazy dobra. Każdy dobry uczynek, każda dobra myśl ukierunkowana na Boga lub człowieka generuje „eter” miłości. „Eteru”, „funkcjonału”, mgiełki dobra nie można zobaczyć, ale odczuwa się jego skutki. Kto oddycha tym „eterem” jest już bardzo blisko Stwórcy.

           Modlitwa różańcowa opiera się powtarzanych słowach, które są falą nośną naszych myśli do Boga. Nie należy rozpaczać, gdy w trakcie modlitwy zostaną pomylone. Ważna jest treść zawarta w naszych uczuciach i mysli do Stwórcy. Im bardziej żarliwa modlitwa, tym piękniejsze róże wychodzą z ust modlącego się. Dobro nie Bogu jest potrzebne tylko nam. Bez klimatu dobra świat byłby mroczny, uczuciowo zimny.

            Bardzo spodobał mi się pewien biedaczyna, który powiedział, że nie potrzebuje różańca, bo mu wystarczy dziesięć palców. Najważniejszą częścią modlitwy jest trwanie przed Bogiem. Nie potrzeba słów. Trwanie, to stan pewnego uniesienia, wyższy stopień mistyki. Nie idzie się, lecz się unosi. Świat rzeczywisty oddala się, staje się mniej ważny. Przykładem miłosnego ofiarowania, stanu modlitewnego jest wpatrzony wzrok w ukochaną osobę. Gdy się kocha, można w nią patrzeć bez końca. Nie trzeba słów. Oczy i myśli łączą się w miłosnej ekstazie. Podobnie jest z modlitwą do Boga. Trzeba najpierw zrozumieć, dlaczego Boga się kocha. Kto ma za co kochać Stwórcę, już wie jak się modlić. Samo serce dyktuje i porywa go do uniesień, a w wyższym stopniu mistyki do połączenia się z Ukochanym. Zachęcam do rozdziału 20.25. Pieśń nad Pieśniami. Tam pokazuję walory najpiękniejszej Księgi Starego Testamentu.

40. Nauki w przypowieściach

          Jezus nauczał w różny sposób. W swoim nauczaniu odwoływał się do symboli, aby wyjaśniać tajemnice królestwa Bożego. Uczniom swoim objaśniał wprost: Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach (Mk 4,11). Ulubioną formą nauczania Jezusa były przypowieści. W ewangeliach można się ich doliczyć 40. Przypowieść ewangeliczna to oparte na podobieństwie opowiadanie zmyślone, lecz w zasadniczych swych rysach prawdopodobne, które ma na celu wyświetlenie w stopniu dostępnym dla człowieka tajemnicy królestwa Bożego – jego istoty i wymagań stawianych człowiekowi (O. Augustyn Jankowski). Definicja ta, nie jest przez wszystkich aprobowana. Najkrócej można powiedzieć, że jest to rozbudowane porównanie. Nie wdając się w precyzję definicji, można stwierdzić, że za pomocą przypowieści, Jezus chciał przybliżyć słuchaczom coś odległego, a z drugiej strony było to zaproszenie do wyruszenia w drogę. Ta forma nauczania wymagała od słuchaczy współpracy i zaangażowania. Słuchacz był zmuszony wykazać pewne zainteresowanie i dać się unieść słowom przekazującym nową wiedzę i inną rzeczywistość. Jezus pragnie, aby człowiek zadał sobie trud poznawania Prawdy: dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne? (Łk 12,57). Przypowieści są pewną tajemnicą. Znajomość tajemnicy jest darem. Szczęśliwi są ci, którzy widzą, słyszą i  rozumieją przesłanie Boże. Ono wymaga uwierzenia i pozwolenia, aby wiara prowadziła słuchacza do Boga. Słuchacz może jednak odmówić przyjęcia tego daru z dwóch powodów. Niezdolności zrozumienia przesłania albo świadomej odmowy współpracy. Przypowieści oparte są na zwykłych sprawach dnia powszedniego. W przypowieściach z perspektywy codziennej rzeczywistości ukazana jest właściwa natura wszystkich rzeczy i kierunek, jaki należy obrać, aby nie zbłądzić. Te biblijne opowiadania ukazują nam Boga. Boga aktywnego, który wkracza w życie człowieka, który chce nas wziąć za rękę. Przez sprawy codzienne ukazywany jest sposób, w jaki należy postępować i to, jacy jesteśmy. Przypowieści nie są zwykłym przekazem, choć mówią o zwykłych sprawach. Niosą w sobie tajemnicę, którą dopiero trzeba odczytać i to z osobistym zaangażowaniem i otwarciem się na wiarę. Trzeba zerwać zasłonę, aby wydobyć to, co jest ukryte. Objawienie jest więc nadal tajemnicą i misterium. Celem każdej przypowieści jest przedstawienie jakiejś prawdy abstrakcyjnej za pomocą konkretnych obrazów, zaczerpniętych z codziennego życia. Wszystkie przypowieści ewangeliczne dotyczą wprost lub pośrednio królestwa Bożego: jego założenia, wartości, wzrostu, struktury itp. (przypis Mt 13,3). Zrozumienie przypowieści nie było dane wszystkim. Jak sam Jezus tłumaczył swoim uczniom, w różnym stopniu  ludzie poznają tajemnice mesjańskie. Jezus powiedział: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11,23). Jezus chwali tych, którzy bez żadnych roszczeń i pychy powierzają się Bogu. Są to ludzie prości, czystego serca, ubodzy, spracowani i uciśnieni. Ci natomiast, którzy zmysłami próbują przełamać tajemnicę wiary mają większą trudność. Rozum dobrze prosperuje na bazie zmysłów. Jednak trudno jest człowiekowi zmysłowemu pojąć to, co jest z Bożego Ducha (1 Kor 2,14). Wiara jest tym rodzajem świadomości, która rodzi się w sercu, a nie w rozumie. Winna jednak ona mieć rozumny charakter. Wykształcenie nie ma tu większego znaczenia. Moim zdaniem można za pomocą naturalnego światła rozumu odnaleźć prawdę, rację, a nawet wiarę. Ale i tu potrzebny jest akt dobrej woli i otwarcie się na Boga.

          Problem przypowieści związany jest w Ewangeliach z problemem tajemnicy mesjańskiej. Z powodu uprzedzeń i błędnych pojęć Żydów o Mesjaszu, władcy doczesnym i Jego królestwie, Jezus tylko stopniowo ujawniał się jako Mesjasz. W całości Jego godność mesjańska miała pozostać tajemnicą aż do zmartwychwstania (przypis Mt 13,10). Jezus ukazał się nam bardzo realnie. Mimo to, tajemnica Jezusowa ma pozostać dla niektórych tajemnicą. Pełna chwała Jezusa nastąpi w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi (Łk 17,30). Syn jest objawieniem Boga przez swe słowa i dzieła. W Jego słowie ujawnia się i jest słyszane słowo Boże. W postępowaniu Jezusa objawia się Boże działanie.

          W przypowieści o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,25–37) chodzi o podstawowe pytania stawiane przez człowieka. Uczony w Piśmie zadaje Jezusowi podstępne pytanie, chcąc wystawić Go na próbę:   Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? (Łk 10,25). Chce wiedzieć, co na to odpowie Prorok, który nie studiował Pism. Pan odsyła go do Biblii i ten odpowiada trafnie: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego (Łk 10,27). Zadaje jednak pytanie: A kto jest moim bliźnim? Izraelczycy za bliźniego uważali tylko swojego rodaka. Wtedy Jezus przedstawia mu opowiadanie o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,30–37). Tą przypowieścią Jezus pragnie pokazać, że wszyscy powinni być uważani za bliźnich: Samarytanie i cudzoziemcy też. Kiedy wymagają pomocy, należy pomóc i traktować ich jak braci (siostry). Należy okazać miłość i zrozumienie. Przypowieść ta jest zawsze aktualna. Kiedy pomyśleć, jak bardzo cierpią ludy Afryki i to z powodu narzuconej im cywilizacji, to tym bardziej powinniśmy okazać im miłość i pomoc materialną. Musimy też zrewidować nasz własny styl życia. Pomoc należy okazywać nie tylko biednym, ale i zagubionym, narkomanom, osobom nieobyczajnym. Pomaganie wymaga od nas odwagi w czynieniu dobra. Niekiedy wiąże się to nawet z niebezpieczeństwem: ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat (J 16,33).

          W przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15,11–32) ukazani są dwaj bracia: jeden młodszy, „syn marnotrawny”, i drugi starszy, posłuszny woli ojca. Wielkoduszny ojciec dzieli majątek i daje młodszemu synowi należną mu część. On pragnie całkowitej wolności.  Chce żyć wyłącznie dla siebie. Używa życia i traci cały swój majątek. Nie oddawaj się nierządnicom, abyś nie stracił swego dziedzictwa (Syr 9,6). Chciał on wycisnąć z życia wszystko, co możliwe, chciał czerpać z niego „pełnymi garściami”. Całkowicie wolny, staje się niewolnikiem – pastuchem świń, dla którego szczęściem było otrzymać coś z ich karmy. Człowiek, który rozumie wolność jako całkowitą samowolę żyje w zakłamaniu. Syn marnotrawny zrozumiał, na czym polega prawdziwa wolność. To w domu ojca był naprawdę wolny. Nawrócenie i przemiana odbywa się w jego wnętrzu. W sobie odnajduje drogę powrotu do ojca. W interpretacji biblijnej zdarzenie to jest symbolem nawrócenia. Ojciec wita go z radością. Urządza wielką, radosną ucztę. Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się (Łk 15,32). Syn marnotrawny jest obrazem człowieka, który zbłądził, ale powrócił. Podobnie Bóg wychodzi na przeciw tym, którzy zgrzeszyli i którzy pragną nawrócenia. W tej przypowieści bohaterem jest też kochający ojciec. To miłość ojcowska nakazuje mu oczekiwać z nadzieją, że syn kiedyś wróci do domu. W przypowieści tak właśnie się stało. Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie (Łk 15,18). Syn marnotrawny wrócił nie dla bogactw ojca, lecz do jego miłości. Po tym wyznaniu wszystko zostaje synowi wybaczone i zapomniane. Obaj padają sobie w objęcia i przeżywając radość, nie wracają już do przeszłości. Starszy brat jest zaskoczony hojnością ojca. Widzi tu tylko niesprawiedliwość. Nie dostrzega wewnętrznej przemiany brata. Starszy brat bardzo mi przypomina te osoby, które żyją jak „Pan Bóg przykazał”, ale w swoim sercu zazdroszczą tym, którzy żyją z fantazją, nie zawsze „po bożemu”. Swoją postawę życiową w sumie traktują jako niewolę. Tacy ludzie też potrzebują nawrócenia. Muszą uwierzyć, że nie przekraczanie nakazów Pana jest Bogu miłe. Dopiero wtedy będą prawdziwymi synami Pana. Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu (Łk 15,29). W pierwszej mojej książce Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary tak pisałem: Człowiek «zimny» to ktoś zdający sobie sprawę ze swych ciężkich grzechów. Łatwiej jednak człowiekowi złemu stać się lepszym niż letniemu pozbyć się beznamiętnej dwuznacznej refleksji. Człowiek «letni» to ktoś ciężko chory duchowo, uważający się za człowieka bez zarzutu. Być letnim to kochać Boga miłością, która jest Mu wstrętna, miłością byle jaką, połowiczną.   

          Istnieje przypowieść o bogaczu i ubogim Łazarzu, która być może, oparta jest na egipskiej bajce o Setne Cha-em-wese: Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie.  I zawołał: «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu». Lecz Abraham odrzekł: «Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz» (Łk 16,19–25). W przypowieści tej Łukasz pragnie pokazać, gdzie jest rzeczywiste szczęście. Nie chodzi tu o potępianie bogactwa i bogatych. Tu bogacz ukazany jest (domyślnie) jako człowiek pustego serca, który używaniem swych dóbr chciał tylko zapełnić swą wewnętrzną pustkę. Po śmierci wychodzi na jaw prawda, która w rzeczywistości jest już tu na ziemi. Przypowieść daje nam do zrozumienia, że bogaci winni troszczyć się o ubogich braci.

          W przypowieści o siewcy (Mt 13,1–9; Mk 4,1–20) Jezus ukazuje  różnorodność w poznaniu prawd mesjańskich. Wszystko zależy od gleby (sposób przyjmowania, zaangażowania i rozumienia), na jaką trafi ziarno (człowiek). Jak los nasienia zależy od rodzaju gleby, tak skuteczność słowa Bożego i wzrost Jego królestwa zależą od usposobienia i współpracy słuchaczy (przypis Mt 13,18; Por. Mk 4,14–20; Łk 8,11–15). Tylko uczniowie otrzymali, i to w różnym stopniu, poznanie tajemnicy mesjańskiej (Mk 4,11); czyli poznanie w Jezusie Mesjasza (Mt 16,17); a w Jego dziełach założenie królestwa mesjańskiego; Dlatego oczy ich są szczęśliwe (Mt 13,16n); Ludowi przedstawia Jezus tajemnicę mesjańską pod osłoną symboli, w przypowieściach, których mu bliżej nie wyjaśnia, czekając na głębsze zainteresowanie tą sprawą. Natomiast uczniom zainteresowanym, dopuszczonym do poznania tajemnicy przypowieści wyjaśniane przez Jezusa dają głębszą jej znajomość (przypis Mt 13,11; Por. Mk 4,30–34; Łk 13,18–21). W przypowieści Jezus ujawnia różnorodność siły wiary: Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny (Mt 13,8).

          W przypowieści o lampie jest napisane: Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw.  Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha (Mk 4,21–23). Słowa te są prawdziwe jedynie dla tych, którzy naprawdę chcą zrozumieć wiarę, którzy poszukują odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Mam świadomość, że na wiele pytań nie łatwo znaleźć odpowiedź. To, co prawdziwe może być czasami nieprawdopodobne. Czasem trzeba „wyjść z siebie” i z boku spojrzeć na całą rzeczywistość. Być może trzeba szukać odpowiedzi w swoim sercu. Komu jest dane, może wniknąć w inną,niewidzialnąrzeczywistość – rzeczywistość duchową, transcendentną. Aby zrozumieć, należy myśleć po Bożemu, a nie po ludzku (Mk 8,33).

          Perykopa: Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma (Mt 13,12; Mk 4,25) odnosi się do tajemnicy boskiej ekonomii udzielania łask i miłosierdzia człowiekowi.

          W przypowieści o zasiewie (Mk 2,26–29)  Jezus porównuje wzrost zasianego nasienia do rozwoju królestwa Bożego. Tak jak nasienie własną mocą i energią rośnie i wydaje owoc, tak królestwo Boże, założone na ziemi, mocą nadprzyrodzonych energii rozwijać się będzie powoli, lecz stale, aż do pełnej dojrzałości.

          W przypowieści o chwaście (Mt 13,24–30) pokazana jest cierpliwość Boga. Dobro i zło są w historii ze sobą splecione. Bóg pozwala żyć wiernym i niewiernym koło siebie. Na końcu życia, oddzieli dobro od zła, poddając sprawiedliwej ocenie wszelkie uczynki i fakty. Każdy zasłuży na swój własny, pośmiertny los.

          W przypisie biblijnym przypowieści o ziarnku gorczycy i o zaczynie jest wyjaśnienie: Obydwie przypowieści mają na celu zobrazowanie zasobów energii, tkwiących w królestwie Bożym; pierwsza ukazuje moc ekstensywną królestwa Bożego, druga uwydatnia moc słowa Bożego, które przetwarza całe królestwo Boże od wewnątrz (przypis Mt 13,31–35).

          Jezus w przypowieści o talentach ujawnia, że każdy człowiek rodzi się z różnymi talentami. Od człowieka zależy, czy te talenty wykorzysta, czy zmarnuje. Pewna niewiasta mając świadomość, że Bóg pozbawił ją wszelkich talentów, postanowiła być dla wszystkich po prostu dobra. Została świętą (niestety imienia nie pamiętam).

           Bóg nie daje człowiekowi talentów, aby zaspakajał wyłącznie własne interesy, ale żeby wykorzystał je do czynienia dobra dla społeczeństwa, braci i sióstr. Nieporozumieniem jest wykorzystywanie talentu gry na fortepianie wyłącznie do grania dla siebie. Talent to dar, który musi pomnażać wszelakie dobra. Niekoniecznie należy odpłacać się bezpośrednio darczyńcom, ale należy czynić dobro innym ludziom. Dobro jest wtedy otwarte, rozchodzi się na cały świat. Nasze dobre uczynki mogą trafić do zupełnie przypadkowych ludzi. Datki składane na jakiś cel charytatywny mają anonimowego odbiorcę. Osoby obdarowane, choć biedne, mogą uczynić bardzo dużo dobrego. W perykopie: Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem i zbierać tam, gdziem nie rozsypał (Mt 25,26) ujawniona jest prawda, że Bóg nie wszystkich obdarowuje talentami. Chce jednak od wszystkich zbierać owoce miłości. Talenty to narzędzia, które można, a nawet trzeba wykorzystać do zbawienia duszy. Kiedy Syn Człowieczy przyjdzie, zapyta nas: Czy życie nasze zmarnowaliśmy? Czy talenty godnie wykorzystaliśmy? Co dobrego uczyniliśmy innym? Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40). Jezus bardzo ubolewał nad zatwardziałością serc ludzi (Mk 3,5).

          Przypowieść o robotnikach w winnicy pokazuje namiastkę sprawiedliwości Bożej, która jest inna niż sprawiedliwość ludzka. Każdemu robotnikowi wynajętemu w winnicy w ciągu dnia właściciel przyznał jednakową zapłatę, pomimo czasowego zróżnicowania ich dniówek. Pokazana jest tu Boża wielkoduszność. Zapłata ta ukazuje łaskę Boga, która jest nieporównywalna z jakąkolwiek ludzką zasługą. Miłość Boga jest darem przewyższającym czysto materialne kalkulacje co do spełnionych uczynków sprawiedliwości. Podobnie jest przy opisie powrotu syna marnotrawnego (Łk 15,11–32).

          W zasadzie należy uznać, że sprawiedliwość Boża jest dla nas tajemnicą. Bóg nie jest sprawiedliwy, ale miłosierny (L. Kołakowski). Pochwała bezżenności, dobrowolne ubóstwo, a także sprawiedliwość Boża są tematami, które wymagają dodatkowych studiów i analiz Bożego etosu.

       W Ewangelii św. Jana brak jest przypowieści; zamiast tego spisane są wielkie obrazowe mowy Jezusa.

39. Apokryfy

39. Apokryfy

 

 

          Apokryfy (ukryty, tajemny, w kościołach  protestanckich księgi te są określane jako pseudoepigrafy) są do księgi o tematyce biblijnej, religijnej, które Kościół katolicki uważa za nienatchnione, w szczególności to księgi niewchodzące w skład Biblii. Księgi nienatchnione to te, które nie były pisane pod natchnieniem Ducha Świętego. Apokryfom zarzucano niepewne pochodzenie, niedoktrynalność z wiarą chrześcijańską, wątpliwe teorie (Ewangelia Judasza, Ewangelia Piłata, Ewangelia Filipa), mitologię, a nawet synkretyzm religijny (łączenie ze sobą różnych religii). W księgach apokryficznych można znaleźć wzniosłe, głębokie treści, ale i fantastyczne opowieści prowadzące swych bohaterów do nieprawdopodobnych sytuacji i przygód (np. Dzieje św. Andrzeja wśród ludożerców). Często swoich bohaterów apoteozują (np. Dzieje Piotra). Trzeba jednak zaznaczyć, że są to księgi historyczne, pisane dawno temu przez ówczesnych anonimowych pisarzy i niosą mnóstwo informacji pośrednich, dodatkowych. Autorzy podszywali się często pod imiona apostołów lub innych osób wymienionych w Ewangeliach. Utwory te miały być pisane przez naocznych świadków i podawać prawdziwe czyny i słowa Jezusa. Bardzo często autorzy używają zwrotu: „widziałem”, „słyszałem”. Co do niektórych apokryfów miano bardzo długo wątpliwości, np. Apokalipsy Piotra, Pasterza Hermasa. W końcu uznaną je za apokryfy.

          Należy zaznaczyć, że liczne księgi apokryficzne  (EwHbr, ProtEwJk), pisane były w dobrej wierze. Ich autorzy pragnęli przekazać budujące nauki, mające służyć  umocnieniu wiary.

          Św. Hieronim przestrzegał:  Strzeż się wszelkich apokryfów, a wiedz, iż nie pochodzą one od tych, których imiona uwidocznione są w tytułach. Mając na uwadze ich przywary nie należy je odrzucać. Należy z nich wydobywać to, co jest informacją historyczną, kulturową. Apokryf apokryfowi nie jest równy. Każdy ma swoją wartość i należy  rozpatrywać go indywidualnie. Ważną rzeczą jest poznanie intencji autora.

          Słowo „apokryf” ma jeszcze inne znaczenie bardziej ogólne, które w tym wykładzie pomijam.

          Termin „apokryf” ma znaczenie względne. Biblie różnią się od siebie (hebrajska – 39 ksiąg pisanych tylko po aramejsku, septuaginta – 46 ksiąg przetłumaczonych na język grecki, protestancka, anglikańska,…). Dla niektórych wyznań te księgi, które uważa się za kanoniczne (normatywne), dla innych są apokryfami.

           W Kościele katolickim rozróżnia się apokryfy Starego Testamentu i Nowego Testamentu. Apokryfy (starotestamentalne) Starego Testamentu powstawały w różnych środowiskach judaistycznych, przeważnie w diasporach babilońskich, antiocheńskich czy aleksandryjskich. Ich redakcję datuje się na okres od II – I w. przed Chr. W tym okresie wiele się działo w historii żydowskiej. Przede wszystkim hellenizacja narodu i religii. Idee greckie przenikały do świadomości żydowskiej. Trzeba powiedzieć, że pomimo ortodoksyjności Żydów były one atrakcyjne. Do apokryfów starotestamentalnych należy zaliczyć księgi o charakterze opowiadań, które oparte są na rzeczywistych wydarzeniach, bądź to na legendach: Księga Jubileuszów, 3 Księga Ezdrasza, 3 Księga Machabejska, Apokalipsa Mojżesza, Życie Adama i Ewy, Testament Adama, Wniebowstąpienie Izajasza.

 

Apokryfy dydaktyczne (mądrościowe): Testamenty Dwunastu Patriarchów, Psalm 151 i 4 dalsze, Psalmy Salomona, Modlitwa Manassesa, 4 Księga Machabejska, pisma dydaktyczne z Qumran.

 

Apokryfy apokalipsy: Ksiega Henocha, Wniebowzięcie Mojżesza, 4 Księga Ezdrasza, Apokalipsa Barucha, Apokalipsa Abrahama, Testament Abrahama, Apokalipsa Eliasza, Księga Eliasza, Apokalipsa Sofoniasza, Apokalipsa Ezechiela, Księgi Sybillijskie.

 

Apokryfy (nowotestamentalne) Nowego Testamentu

powstawały w okresie II – III wieku, ale i później (w średniowieczu i później) w różnych środowiskach: judaistycznych, hellenistycznych, chrześcijańskich lub heretyckich; w Egipcie, Syrii, Etiopii, Palestynie itd.  Głównie odnosiły się do poglądów apostołów, przesłania Jezusa Chrystusa, Jego szczegółowego życia. Starano się nadawać pismom rangi objawionej (pisma gnostyckie). W nich odpierano też ataki ze strony filozofów pogańskich, np. Celsusa. Próbowano przeciwstawić się pewnym nurtom jak doketyzm (zwolennicy zaprzeczali istnieniu pierwiastka ludzkiego w Chrystusie i negowali Jego ludzką naturę).

          Apokryfy powstawały nie tylko dla zaspokojenia ludzkiej ciekawości, ale były reakcją na rodzący się kult związany z osobą Matki Bożej. „Uzupełniano” życie Maryi nowymi faktami. Istnieją opisy Jej zwiastowania, narodzin, życia, przebywania w świątyni, zaślubinach z Józefem, a także z Jej końcem życia. Ponadto podejmowano się tematów czystości i bezgrzeszności Maryi, co będzie po wielu wiekach przedmiotem dogmatów. Apokryfy weszły w zwyczaj ludowy i roztopiły się w fantazji ludu.  Uważam, że apokryfy maryjne w dużym stopniu przyczyniły się do obecnego kultu maryjnego. Obok zainteresowania się życiem Maryi, opisywane jest życie Jezusa i Jego działalność, np. co czynił w czasie ucieczki do Egiptu, co porabiał w Nazarecie, jak wyglądało Jego życie nim osiągnął dorosły wiek. Trzeba jednak zaznaczyć, że niewiele utworów podejmowało tę tematykę. Być może z szacunku do Jezusa.

          Rola diabła ma swoje źródło w czartowskiej porażce z Ewangelii Nikodema. W apokryfach znajduje początek gwiazda kolędników, jak i przemawianie zwierząt ludzkim głosem w noc Bożego Narodzenia. Wpływ apokryfów ciągnie się przez stulecia. Widać to również w Listach Nikodema J. Dobraczyńskiego. Elementy apokryficzne można zauważyć w sztuce średniowiecznej, w ołtarzu Wita Stworza w Krakowie, czy Capella degli Scrovegni w Padwie.

          Wśród apokryfów nowotestamentalnych wyróżnia się: zgodne z doktryną wiary (ortodoksyjne, nieheretyckie) oraz heretyckie (gnostyckie)  przekazujące inne przesłanie Jezusa, odbiegające od treści ksiąg kanonicznych.

          Apokryfy Nowego Testamentu zasadniczo dzielą się wg gatunków literackich, podobnie, jak i ich kanoniczne odpowiedniki, na:

 

Ewangelie: Bartłomieja, Filipa, Jana, Judasza, Macieja, Piotra, Tomasza, a także judeochrześcijańskie: Ebionitów, Hebrajczyków, Nazarejczyków i setki innych.

Dzieje apostolskie: Jana, Pawła,…

Listy: Apostołów, Barnaby,….

Apokalipsy: Pawła, Piotra, Hermasa,…

Inne: Didache (już o tym pisałem)

 

Ponadto w niektórych wyznaniach protestanckich niektóre wersety są uznawane za pseudoepigrafy:

Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem (Mt 17,21);

Albowiem Syn Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło (Mt 18:11);

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, że objadacie domy wdów pod pozorem długich modlitw, dlatego otrzymacie większy wyrok (Wlg Mt 23,14);

Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha (Mk 7,16);

Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony (Mk 9:44; 9,46);

A jeśli wy nie odpuścicie, ani Ojciec wasz w niebie nie odpuści waszych wykroczeń (Wlg Mk 11,26);

Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaliczony (Mk 15,28; Iz 53,12);

Wiersza 36 (= Mt 24,40) brak w najlepszych rkp gr. (Łk 17,36);

A był obowiązany uwalniać im jednego na święta (Łk 23,17); Anioł bowiem zstępował w stosownym czasie i poruszał wodę. A kto pierwszy wchodził po poruszeniu się wody, doznawał uzdrowienia niezależnie od tego, na jaką cierpiał chorobę (J 5,4);

Starożytne tłum. z Wlg na czele i niektóre rkp greckie mają wiersz 37: Odpowiedział Filip: Można, jeżeli wierzysz z całego serca. Odparł mu: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym (Dz 8,37);

Kilka rkp i Wlg dodaje: Ale Sylas postanowił tam pozostać; Juda zatem sam wrócił do Jerozolimy (Dz 15,34);

Wlg ma w tym miejscu: Lecz trybun Lizjasz przybiegł, wyrwał go przemocą z rąk naszych, rozkazując, aby jego oskarżyciele przyszli do ciebie  (Dz 24,7);

Wlg ma w tym miejscu: Kiedy to powiedział, Żydzi wyszli od niego spierając się zawzięcie ze sobą (Dz 28,29);

Pozdrawia was Erast, skarbnik miasta, i Kwartus, brat.  (Rz 16,24).

          Uwag powyższych nie lekceważyłbym. Od co najmniej XIX w. dogmatyków protestanckich uważa się za najlepszych (gdy studiowałem teologię, dziwiłem się, że za literaturę obowiązującą podano literaturę protestancką).

          Na temat apokryfów powstało bardzo dużo opracowań. Każde jest ciekawe i interesujące. Są one cenne dla historyków, patrologów i biblistów, Trudno mi w wymiarze wykładu odnieść się do tej szerokiej tematyki. Powtórzę, to co napisałem na początku. Należy czytać apokryfy, ale trzeba być bardzo ostrożny w przyjmowaniu niektórych treści i wywodów. Prawda miesza się z legendą.

          Zachęcam do prac ks. Marka Starowieyskiego, który był znawca przedmiotu. Podobnie zajmował się tym tematem Edgar Hennecke: Apokryfy Nowego Testamentu.  Należy mieć też na uwadze, że ilość apokryfów stale rośnie, ciągle odkrywane są nowe księgi.

          Apokryfy przekazują nam wiele cennych informacji. Np. imiona rodziców Maryi (Anna i Joachim) znane są tylko z apokryfu Protoewangelii Jakuba. W liturgii wykorzystywane są zdania z Księgi Ezdrasza (agrafon – słowo Jezusa, nie zapisane w Ewangelii, lecz żywe w ustnej tradycji). Niektóre służą do wprowadzenia zamętu i podważenia oficjalnej nauki Kościoła. W Ewangelii Judasza (napisana przez gnostycką sektę kainitów) Judasz nie jest zdrajcą, lecz bohaterem wybranym przez Jezusa. Jan Paweł II twierdził, że najlepszym stanowiskiem w kwestii zbawienia Judasza jest „milczenie Kościoła”. W książce Przekroczyć próg nadziei wyrażał przekonanie, że słowa Jezusa o Judaszu – Lepiej dla tego człowieka, żeby się nie narodził – nie muszą wcale oznaczać wiecznego potępienia. Kontrowersyjnych apokryfów jest wiele, np. Ewangelia wg Tomasza Izraelczyka, która opisuje cuda małego Jezusa, Ewangelia Piłata (wedle której Piłat nie skazał Jezusa na śmierć), Ewangelia Filipa (według niej Jezus kochał Marię Magdalenę bardziej niż apostołów, i częstokroć całował ją w usta).

          W apokryfach można doszukiwać się ewolucji niektórych dogmatów (nauka o Trójcy Świętej).  W nich można znaleźć interesujące aluzje o sposobie myślenia, obyczajów środowisk żydowskich jak i pogańskich. 

           Tak jak dzisiaj odbywa się szeroka dyskusja na jakiś aktualny temat na łamach prasy, w telewizji  (panele), tak na początku chrześcijaństwa odbywała się szeroka polemika na tematy współczesne, religijne w postaci pism i ksiąg (w tym apokryfy).

           O kanoniczności ksiąg należy się osobny wykład. Zanim Sobór Trydencki zatwierdził ostatecznie zakres ksiąg kanonicznych upłynęło 1653 lat od początku nowej ery.

38. Jezus – Syn Boży

38. Jezus – Syn Boży

 

 

          Do tej pory Bóg-Ojciec był na firmamencie chwały. Jego szczególną cechą personalną jest Jego Ojcostwo. Bóg wie, że jest nieogarniony dla istot stworzonych. Trudno być Pasterzem dla swego ludu, gdy nie można Go zobaczyć i nawiązać z Nim osobistego kontaktu.

          Bóg postanowił Objawić się na sposób rozpoznawalności ludzkiej. Zamysł fizykalnego, zmysłowego  Objawienia Bożego był jakby od samego początku Świata. Był On zapowiadany już od pierwszych wierszy Starego Testamentu. Dawał temu wyraz przez proroków. Bóg czekał na odpowiednią chwilę. Ludzkość musiała dojrzeć do przyjęcia Boga. Wyrazem tej dojrzałości był Syn Maryi Jezus.          

           Św. Bonawentura (1217–1274) uważał, że Wcielenie nastąpiłoby również, gdyby nie zaistniał grzech pierworodny. Jan Duns Szkot (1266–1308) mawiał, że wcielenie Syna Bożego jest niezależne od grzechu Adama; ponieważ jednak grzech miał miejsce, Syn Boży przyjął ciało podległe cierpieniu i stał się także odkupicielem ludzkości. Podobnego zdania był św. Franciszek Salezy (1567–1622). Według niego wcielenie Syna Bożego było w zamiarach Bożych niezależnie od grzechu człowieka (Bóg grzech przewidział i zapewnił człowiekowi odkupienie przez swojego Syna). Ja mam podobne zdanie, gdyż Jezus Chrystus jako Bóg-Człowiek jest punktem centralnym całej rzeczywistości świata rozumnego.

          Kiedy nastąpiły mistyczne zaślubiny Ojca z Synem, Jezus już wiedział, że jest Jego Synem. Teraz On musiał powoli przekazywać radosną wieść, że stał się Mesjaszem. Miał świadomość, że nie przez wszystkich zostanie dobrze przyjęty. Najtrudniej będzie mu w rodzinnych stronach, gdzie jest znany jako Syn cieśli. Niejednokrotnie waha się z przekazem tej Prawdy. Niekiedy prosi o dyskrecję. Widać, że nie jest pewny przyjęcia. Im bliżej Krzyża tym Jego wypowiedzi są jednoznaczne: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec (J 10,7). Mówiąc, że jest Pasterzem, przypisuje sobie godność Mesjasza. Staje się  uosobieniem działania Bożego. Od tej chwili wszystko koncentruje się wokół Jezusa Chrystusa (chrystocentryzm).

          Jezus to skrócona forma hebr. Jehoszua – oznacza: Jahwe zbawia, Jahwe Zbawiciel (por. Mt 1,21). I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni (Dz 4,12). „Chrystus” grecki „christos” oznacza „pomazaniec”, „mesjasz” (namaszczony przez Boga): narodził się Jezus, zwany Chrystusem (Mt 1,16). Chrystus nie oznacza imienia, lecz centralną Osobę i jej rolę między człowiekiem a Bogiem. Z imieniem Jezus należy kojarzyć zaistnienie w doczesności,  natomiast „Chrystus” stanowi raczej sens, snaczenie, rozumienie obecności Syna Bożego. Martin Kähler (1835–1912) w 1892 r. wyjaśnił te imiona następująco: Jezus historyczny i Chrystus wiary.

          Jezus mówił: Ojciec większy jest ode Mnie (J 14,28) w rozumieniu, że Jezus jako człowiek jest niższy od Ojca. Swojego Ojca nazywa: Abba – mój tatusiu. Nikt w ten sposób nie nazywał Boga ani w Starym Testamencie ani w judaizmie. To świadczy, że nazwa ta pochodzi wyłącznie od Jezusa. Jezus jako byt materialny, widzialny będzie na miarę oczekiwań ludzi. Zarazem posiadając doskonałą naturę Ojca, staje się drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej. Przez taką samą naturę Jezus jest wieczny. Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo (J 1,1). A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał (J 17,5).

          Chrystus jest nie tylko mocą i mądrością Bożą (1 Kor 1,24), lecz samym obrazem niewidzialnego Boga (Kol 1,16; 2 Kor 4,4). Jan Chrzciciel dawał o Nim świadectwo głosząc: On jest Synem Bożym (J 1,34). Chrystus jest epifanią (akt objawienia się) Boga, ponieważ w nim bóstwo zamieszkało cieleśnie.  Jezus całą swoją postawą, słowami, nauką, cudami i zmartwychwstaniem udowadniał swoją boskość. Dla św. Augustyna nie istnieje inna tajemnica Boga, jak tylko Chrystus (non est enim aliud Dei misterium nisi Christus – Epist. 187). I znowu Żydzi porwali kamienie, aby Go ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?» Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga». Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli [Pismo] nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić –  to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: «Bluźnisz», dlatego że powiedziałem: «Jestem Synem Bożym?»  Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie!  Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu». I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk (J 10,31–39). Jeżeli przywódcy i sędziowie ludu Bożego nazywani byli „bogami” (Ps 82[81],6), to tym bardziej Jezus nie bluźni, jeżeli nazywa siebie Synem Bożym (J 5,25; J 10,30; J 11,4.27; J 14,11; J 17,21) otrzymawszy posłannictwo Odkupiciela (soteriologia). Istotę Jezusa można rozpatrywać z poziomu, co On uczynił dla człowieka, a to, co zdziałał dla człowieka można zrozumieć dopiero w świetle prawdy, kim jest.

          Zbadajmy poniższe słowa Jezusa: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca (J 14,6–7). Jezus Chrystus jedyny Pośrednik jako BógCzłowiek ukazuje nam rzeczywistość Ojca (J 1,14; J 4,23; J 8,31; J 18,37) i przekazuje życie Ojca (J 1,4; J 5,19; J 17,3). W samym Bogu jest Ojciec i Syn. Jezus jest „równy Bogu” (chrystologia). Pomimo tych jasnych słów, Filip nie rozumie i prosi Jezusa: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy (J 14,8). Jezus odpowiada: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: «Pokaż nam Ojca?» Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie (J 14,9–11). I Sobór Nicejski (325) zawarł w słowie homoousios (równy w istocie) – jedyne słowo filozoficzne, które weszło do Credo. W samym Bogu istnieje odwieczny dialog Ojca z Synem, a Obydwaj są w Duchu Świętym prawdziwie jednym i tym samym Bogiem.

          Św. Paweł rozwija bezwzględne pierwszeństwo Jezusa w Liście do Kolosan: On jest obrazem Boga niewidzialnego Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała – Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża (Kol 1,15–20). W innym miejscu pisze: w Nim bowiem mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała (Kol 2,9). Świat nosi Bożą pieczęć, odciśniętą przez Syna Bożego, będącego obrazem Boga; w Synu Bóg objawia się światu. Można powiedzieć, że każde życie istnieje przez Chrystusa.

          W liście do Tytusa odnajdujemy formułę: oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa (Tt 2,13).

          Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego (J 3,16–18). Ojciec wysyła Syna (J 4,34; J 5,30; J 7,28; J 8,42; J 17,3), poświęca Go (J 10,36; J 17,19) i daje światu dla jego zbawienia (J 3,16.36). Owocem posłannictwa Chrystusa ma być uczestnictwo w doskonałej wspólnocie Ojca i Syna.

          Wielbić Jezusa, to to samo, co wielbić Boga. Jezus powie: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30). Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał (Mt 10,40). W końcowym efekcie chwalimy Boga Jedynego. Syn Człowieczy jest Synem Bożym. Jako prawdziwy Syn Boży, tylko On może w pełny i prawdziwy sposób objawić nam Boga-Ojca. Ma On na ziemi władzę odpuszczania grzechów jak Jego Ojciec (Mk 2,5). Ma On też władzę objawienia ludziom Ojca, w sposób autentyczny, niezrównany i prawdziwy. Objawienie Boga jako Ojca przez Jezusa jest zawsze wielką łaską, gdyż zależy od woli Syna (komu zechce). Bóg Ojciec i Jezus uczestniczą w doskonałej wspólnocie Ojca i Syna. Jezus jest równy Ojcu co do natury i stąd jest też wieczny jak Jego Ojciec, jest bez początku i bez końca. Kto widzi Syna, widzi Ojca (J 14,9). Działanie Ojca i Syna jest jedno (J 5,19). Obu przysługuje jedna chwała (J 5,23; 11, 4; 17,9). Miłość, jaka łączy Ojca i Syna, musi łączyć również uczniów Kościoła: Oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem (1 J 1,3). Przez swój stosunek do Ojca, Jezus przezwyciężył raz na zawsze przepaść dzielącą Boga od ludzi. Jezus był świadom tego, że Bóg zesłał Go jako swojego Syna na świat, by dla nas stać się Synem Człowieczym, nie tracąc nic ze swojej władzy i mocy Bożej. Jezus przez to, może nas doprowadzić do Ojca.

          Chrystus chcąc udowodnić, że Mesjasz jest Synem Bożym pyta faryzeuszy: Co sądzicie o Mesjaszu? Czyim jest synem? Odpowiedzieli Mu: «Dawida». Jezus udowadnia powołując się na Psalm 110 [109], że Mesjasz nie może być jednocześnie Synem i Panem Dawida (Mk 12,35–37).

          Apostoł Piotr na pytanie Jezusa: za kogo uważają Mnie ludzie? (Mk 8,27) wyznaje: Ty jesteś Mesjasz (Mk 8,29; Mt 16,16; Łk 9,20). We wszystkich trzech ewangeliach w imieniu apostołów odpowiada Piotr. Jego wyznanie różni się od opinii słuchaczy. Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie» (Mt 16,17). W pismach nowotestamentalnych Jego imię będzie użyte aż 154 razy.

          Opis przemienienia Pańskiego na górze Tabor przy świadkach: Piotra, Jakuba i Jana (trzech dopuszczonych najbliżej do poznania tajemnicy mesjańskiej) jest wyrazistym przekazem samego Boga, że Jezus jest Synem Bożym: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie (Mk 9,7; Łk 9,35). Scena ta jest pod wieloma względami podobna do chrztu w Jordanie. Tam Jezus został przedstawiony przez Boga podobnymi słowami: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Mt 3,17; Mk 1,11; Łk 3,22). Scenę przemienienia można traktować jako antycypację (wyprzedzanie, przewidywanie, zakładanie czegoś jeszcze nie istniejącego) epifanii Chrystusa wobec uczniów po zmartwychwstaniu. Mówiąc prościej, scena przemienienia jest zwiastunem i obrazem zdarzeń przyszłych, w których Jezus przemieni się podobnie po zmartwychwstaniu. W czasie przemienienia Jezus jest już otoczony eschatologiczną chwałą. Jedyny raz za życia ziemskiego Jezus objawił się uczniom w postaci Bożej  (Flp 2,6). Głównym celem tej przemiany było wymazanie z serc uczniów zgorszenia krzyża, aby dzięki temu upokarzający charakter dobrowolnej męki Chrystusa nie zamącił wiary tych, którym została objawiona wielkość Jego ukrytej godności (św. Leon Wielki). Do tej uroczystej deklaracji synostwa dochodzi imperatyw: Jego słuchajcie. Teraz Jezus jednak musi cierpieć. On doprowadzi świat do celu, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi (Mk 8,38). Ewangeliści tak to opisali: Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła (Mk 9,3); Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło (Mt 17,2), a Łukasz: Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe (Łk 9,29). Jedynie Łukasz wspomniał o modlitwie, jako celu wejścia na górę. Można powiedzieć, że przemienienie jest wydarzeniem modlitewnym; widzialne staje się to, co dokonuje się w rozmowie Jezusa z Ojcem. Jezus przemienia się w sercu i na „oczach” tylko tych, którzy w Niego wierzą i naprawdę potrafią Go zaakceptować (Orygenes).

          Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili. Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał.  Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia (J 5,19–24). Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał.  Ojciec, który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza;  nie macie także słowa Jego, trwającego w was, bo wyście nie uwierzyli w Tego, którego On posłał.  Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo (J 5,36–39). Wszystko, co ma Ojciec, jest moje (J 16,15). Jan włożył w usta Tomasza słowa potwierdzające boskość Chrystusa: Pan mój i Bóg mój! (J 20,28).

          W ewangeliach znajduje się grupa słów zawierających zwrot Ja jestem. Czasami ten zwrot jest użyty bez żadnych dodatków, mówi po prostu: „Ja jestem”; a niekiedy „Ja jestem” powiązane jest z jakimś obrazem – Ja jestem światłością świata, Ja jestem dobrym pasterzem, Ja jestem krzewem winnym itd. Ta druga grupa jest zrozumiała sama w sobie, natomiast pierwsza ma zupełnie inny sens. Aby to wyjaśnić, należy nawiązać do Starego Testamentu, gdzie Mojżesz pyta Boga, jak ma na imię, aby mógł o Nim powiedzieć swojemu ludowi. Otrzymuje odpowiedź: Jestem Który Jestem (Wj 3,14). Jak tłumaczę to w drugiej mojej książce (Bóg nie taki straszny) Jestem… znaczy dosłownie – Ja, Bóg istnieję. Jestem jedyny. Nie mam imienia, tak bardzo ważnego dla Żydów. Z imieniem wiąże się realne istnienie, ale ja jestem ponad tymi, którzy są przeze mnie nazwani. Ja jestem ponad stworzeniami, ponad światem. Nie ma nikogo, kto mógłby Mnie nazwać. Gdyby ktoś poznał moje imię, musiałby mnie znać. Musiałby być większy ode mnie. To jest jednak niemożliwe. Istnieje świat, a Ja nie jestem z tego świata. Ja jestem ponad światem. Te słowa, to imię Boga bez imienia: To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia (Wj 3,15).

          Jak pisałem, mam ogromny stosunek emocjonalny do zwrotu: Jestem Który Jestem. Jestem zauroczony głęboką treścią i przesłaniem, jakie niesie to krótkie zdanie. Traktuję ten zwrot jako pewną relikwię słowną. Wyczuwam  tu głęboką transcendencję i tajemnicę Boga.

        W Ewangelii św. Jana spotykamy zdanie: Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja Jestem, pomrzecie w grzechach swoich (J 8,24). Pojawiło się tu znane słowa ze Starego Testamentu: Zanim Abraham stał się, Ja Jestem (J 8,58). Zachodzi pytanie, czy jest to jakiś semicki zwrot typowy w mowie Wschodu, czy sformułowanie, niosące pewną tajemnicę jak w przypadku odpowiedzi Boga Mojżeszowi. Najkrócej można powiedzieć, że zwrot użyty w Starym Testamencie znaczy – Bóg jest jedyny i istnieje od zawsze. Gdy Jezus mówi: Ja jestem, wtedy nawiązuje do wypowiedzi Ojca i odnosi ją do siebie. W ten sposób ujawnia swoją niepowtarzalność w Nim, w Jego osobie. Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30). Dla mnie osobiście to największe biblijne potwierdzenie nierozłączności Ojca i Syna. Jak powiedział Apostoł Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego (Mt 16,16).  W słowach: gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja Jestem (J 8,28) Jezus wskazuje na Ojca, który Go posłał. Na Krzyżu Jego Synostwo, Jego jedność z Ojcem staną się poznawalne. Na Krzyżu Jezus jest na „wysokości” Boga. Wywód powyższy można zakończyć słowami Mateusza: Prawdziwie jesteś Synem Bożym (Mt 14,33). Jak określił to I Sobór Nicejski (325) w wyznaniu wiary: Syn współistotny Ojcu.

          Drugie oblicze Chrystusa przekazuje tekst: Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mk 10, 45).

          Maryja zrodziła człowieka. Przez całkowite oddanie się Ojcu stał się Jego wybranym Synem. W Nim wszystkie skarby mądrości i wiedzy są ukryte (Iz 45,3; Kol 1,3). Jest On konkretną postacią historyczną. Przez mistyczne zjednoczenie z Bogiem przypisywał sobie rzeczy przysługujące wyłącznie Bogu. Można powiedzieć, że cały Nowy Testament jest świadectwem boskości Jezusa. Oprócz tego, istnieje wiele dowodów pozabiblijnych (egipskich, rzymskich, żydowskich, islamskich, chrześcijańskich), które wskazują na boskość Jezusa.

 

Źródła egipskie (niepewne)

Jak podają różne źródła, w świątyni Luxor w Egipcie odkryto obrazy, pochodzące z 3600 r. przed Chr. mające charakter proroctwa mesjańskiego. Problem w tym, że niektórzy, nieprzychylni wierze chrześcijańskiej, tłumaczą hieroglify jako opis narodzin boga egipskiego – Horusa.  Mitologicznego Horusa z roku 3000 (notabene było ich wielu) przeciwstawiają historycznemu Jezusowi, sugerując, że to chrześcijanie skopiowali proroctwo dla swoich potrzeb. Wersji jest wiele. Szkoda, że nie znalazłem naukowej wykładni archeologów, którzy odczytywali prawdopodobny zapis hieroglificzny. Jedno mogę powiedzieć, że gdyby taki zapis proroczy był faktem, to moim zdaniem, byłoby to najstarsze pozabiblijne proroctwo mesjańskie. Mitologia Horusa jest rzeczą wtórną, mnie interesują źródła. To, co obecnie jest pokazywane w filmie Zeitgeist jest stekiem niedorzeczności. Film wnioskuje: Jezus Chrystus nigdy nie istniał i jest jedynie kontynuacją starożytnych wierzeń. Podaje on swoją interpretację w formie wykładni. Horus urodził się z dziewicy. Wychował go Seb albo Seph. Jego przyjście na świat zwiastowały trzy gwiazdy. Horus został ochrzczony w wieku 30-lat przez Anup Baptiste w rzece. Horus wykonał cudy jak uzdrawianie chorych i chodzenie po wodzie. Horus został zakopany i został wskrzeszony w mieście Anu. Został uśmiercony w towarzystwie 2 złodziei. Po trzech dniach zmartwychwstał co zostało ogłoszone przez 3 kobiety. Horus nadano tytuł KRST, który znaczy “namaszczonego olejkami”. W filmie mówi się, że Horus został ukrzyżowany. Ukrzyżowanie pochodzi od Rzymian i stosowano tę okrutną śmierć 2500 lat później. Horus nie urodził się z dziewicy, bowiem miał ojca Ozyrysa.  Raz mówi się, że Horus był synem, innym razem, że bratem Ozyrysa. Nie chodził po wodzie tylko był do wody wrzucony itd.

 

Źródła rzymskie

Annales (Roczniki) z lat 98–117, autorstwa Tacyta (54–119), historyka rzymskiego: Aby stłumić rozgłośne wieści [że Neron podpalił Rzym – P.P.], Neron podsunął winnych i na najbardziej wyszukane kaźnie skazał tych, których znienawidzono z powodu ich zbrodni, a których lud nazwał chrześcijanami. Początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany był na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata (Annales XV, 44). De vita caesarum historyka Gajusz Swetoniusza (69–130), ok. 120 r. zawiera wzmianki o cesarzu Klaudiuszu (41–54), który wypędził z Rzymu Żydów czyniących ustawiczne zamieszki z podburzenia Chrestosa. W liście do cesarza Trajana, pisarz rzymski Pliniusz Młodszy (ok. 61–ok. 114) pyta, co ma czynić z chrześcijanami, których kazano prześladować: mieli zwyczaj zbierać się i na przemian śpiewać hymn Chrystusowi jakoby Bogu (Epistula X, 96).

 

Źródła żydowskie

W dziele Starożytności żydowskie Józefa Flawiusza (37–102): W tym czasie [za prokuratura Judei, Piłata – P.P.] żył Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmowali prawdę. Poszło za nim wielu Żydów, jako też pogan. On to był Chrystusem [Mesjaszem – autor]. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał się im znów jako żywy, jak to o nim oraz wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiadali boscy prorocy. I odtąd aż po dzień dzisiejszy istnieje społeczność chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę (Antiquitates Judaicae XVIII, 3,3, tł. J. Radożycki).  Tekst ten uległ prawdopodobnie pewnemu retuszowi, ale sens został zachowany, np. W owym czasie pojawił się przywódca nowego powstania, pewien Jezus, człowiek–szarlatan. W innym miejscu: stawił  przed sądem Jakuba, brata Jezusa zwanego Chrystusem (Antiquitates Judaicae XX, 9,1; por Euzebiusz, Hist. Eccles. II, 23,21). W modlitwie żydowskiej Szemone ezre pod koniec I w. pojawiło się przekleństwo mesjanistów (Modlitwa 12). W pismach rabinackich jest kilka wzmianek o Jezusie i chrześcijanach, np. Jezus czynił cuda, zwodził lud, wyśmiewał wypowiedzi mędrców. Został ukrzyżowany w przeddzień Paschy jako heretyk i zwodziciel (Sanh 43a). Lukianos, Żyd z Samosat (ok. 120–180), w swym dziele Demorte peregrini nazywa Chrystusa sofistą, magiem, prawodawcą chrześcijan i wspomina o jego ukrzyżowaniu, a chrześcijan wyszydza za ich miłość braterską, pogardę śmierci oraz „niezwykły zabobon”. We fragmentach aramejskiego dzieła żydowskiego Toledoth Jeszu (Historia Jezusa) z VI w. znajdziemy informację, że Jezus miałby być nieślubnym dzieckiem Marii, z zawodu fryzjerki, i Józefa Papposa. Dzieło to jest oczywiście pamfletem antychrześcijańskim z II wieku. Oprócz wymienionych, jest wiele źródeł pośrednich jak np. apokryfy.

 

Źródła islamskie:

Koran z VII w., który mówi o Jezusie, Synu Maryi Dziewicy (ok. 40 razy) i ma Go za postać całkowicie historyczną.

 

Źródła chrześcijańskie:

Choć Jezus sam nie pisał ksiąg, jest w pełni udokumentowaną Osobą starożytności: Nowy Testament, w tym Ewangelie i Listy, papirusy (Rylandsa P, BodmeraII P, Egertona P) z tekstami z Ewangelii, Pisma Kościoła Chrystusowego.

 

         Bóg nie jest z tego świata, a jest Stworzycielem świata rzeczywistego, rozpoznawanego zmysłami. Jezus z racji przynależności do Trójcy Świętej też nie jest z tego świata: Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata  (J 17,14). Mowa tu jest oczywiście o Jego naturze duchowej.

          Nie wierzyć w boskość Chrystusa to tyle, co zakwestionować w chrześcijaństwie samą Jego istotę. Bez tej wiary, każde kolejne zdanie na temat Jezusa, jest bezsensowne i bezprzedmiotowe. Nie ma sensu mówić o Wcieleniu, o ludzkiej naturze Boga-Syna, o ukrzyżowaniu. Przede wszystkim nie ma miejsca na przebóstwienie człowieka. Godność ludzi zniża się do poziomu istot zwierzęcych. Wszystko traci swój sens.

37. Prowokacje Jezusa

           Postawa Jezusa była często prowokacyjna, oskarżycielska, bezpardonowa. Charakteryzuje się niezłomnością i siłą Jego charakteru. Dość wyraźnie widać, że krytykę kieruje ku faryzeuszom i uczonym w Piśmie. Ich uważa za największych wrogów.

          W Kazaniu na Górze  wypowiada oskarżenie: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą. […] Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle (Mt 5–7).

          Zapytany: Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą? (Mt 9,14) odpowiada nie wprost: Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć (Mt 9,15). Jezus pragnie przekazać, że tam, gdzie jest On, tam przyszło już królestwo niebieskie i nie należy się smucić, lecz radować. Siebie samego stawia na miejscu Boga. Jezus głosił, że On sam jest Torą i Świątynią. Dla Żydów było to podwójne przestępstwo. Niezachowanie postu i bluźniercze słowa.

          Jezus naraża się, ostrzegając przed uczonymi w Piśmie: czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią (Mt 23,3). Osoba duchowna może głosić piękną i pożyteczną naukę. Sama jednak, narażona na pokusy tego świata może czynić rzeczy niegodne. Niegodna postawa kapłana nie umniejsza wartości przekazanych przez niego  słów. Trzeba jednak być roztropnym i przyjmować do serca tylko to, co jest dobre i szlachetne. Z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości (Mt 23,28).

          Kiedy indziej, rozprawia się z kapłańskimi przepisami czystości rytualnej, uważając je za absurdalne i przeszkadzające w prawdziwej postawie wobec Boga: Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym (Mk 7,15). Takie zdanie wprawiało w zdumienie słuchaczy. Jezus inaczej bowiem przedstawia wolę Bożą zawartą w Prawie.

           Słowa Jezusa: Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych (Mt 8,22)wzbudzały zdumienie i gniew. Jak można nie pochować bliskiego! Kim On jest, że rości sobie boskie prawa i pierwszeństwo przed wszystkimi!

          W oczach apostołów własną Matkę i krewnych traktował niezwyczajnie i obcesowo: Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?  (Mt 12,48).

          Niejednokrotnie Jezus używał bezwzględnych imperatyw. Powołując Mateusza zażądał: Pójdź za Mną! (Mt 9,9). Mateusz nie odmówił. Stanowczy ton Jezusa musiał zrobić na nim wrażenie. Od Jezusa bije jakaś nieprawdopodobna siła. Być może Mateusz nie bardzo lubił siebie za to, co robił? Na Mateuszu zatrzymało się spojrzenie miłości Jezusa: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają (Mt 9,12). Mateusz został apostołem, napisał ewangelię i umarł za wierność Jezusowi.

          W rozmowie z Samarytanką (J 4,24), pełniąc swoją misję, łamał wszelkie bariery. Rabini uważali, że szkoda czasu na tłumaczenie kobietom (żonom) zasad Prawa. One miały być, według nich, niezdolne do pojmowania nauki. Jezus proponuje wizję nowatorską, uznającą godność kobiet i ich zdolność do rozumienia wiary.

          Jezus podważył wygodne prawo o liście rozwodowym (Izraelita mógł odesłać swoją żonę gdy: znalazł u niej coś odrażającego,  Pwt 24, 1–4) powołując się na Ojca Niebieskiego: Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela (Mk 10,9). Sam od siebie dodał przykazanie miłości nieprzyjaciół. Notabene przykazanie to ustawia religię chrześcijańską przed innymi religiami, które raczej preferują nienawiść do nieprzyjaciół niż miłość i szacunek.

          Chrystus poświęcał dużo uwagi grzesznikom. Zasiadał z nimi do jednego stołu. Jadał z nimi, odpuszczał grzechy i uzdrawiał. Tym sposobem bycia, wyraźnie drażnił faryzeuszy.

          Uczniowie, pewnie za wiedzą Jezusa, nie myli sobie rąk przed jedzeniem, co było niezgodne z tradycją żydowską  (Mt 15,1–9; Mk 7,1–13). Faryzeusze uważali, że uczniowie Jezusa świadomie łamią tradycje ich ojców. Pytali o to Jezusa. W odpowiedzi Jezus wytknął im cięższe ich przewinienia łamania praw, ustanowionych przez Boga. Faryzeusze uważali, że jak złożą ofiarę za swoich rodziców, zwolnieni będą z opieki nad nimi. Było to oczywiście przeciwne prawu Bożemu: Czcij ojca i matkę (Wj 20,12). Według Jezusa, jedzenie nie umytymi rękami jest czynnością moralnie obojętną i nie czyni człowieka nieczystym (Mt 15,20).

           Moc odpuszczania grzechów była wyłącznie w gestii Boga. Faryzeusze uważali Jezusa li tylko za człowieka. Gdy Jezus odpuszczał grzechy, faryzeusze byli zszokowani. Oczekiwali wprawdzie Mesjasza, ale takiego, który da im wolność polityczną. Żadne teksty żydowskie nie przypisywały Mesjaszowi władzy odpuszczania grzechów. Nikt też nie oczekiwał tego od Niego. Uczeni w Piśmie odczytywali to jako bluźnierstwo. Pośrednio ujawniana została też boskość Jezusa.

          Prowokacyjne zachowanie Jezusa (nauczanie, uzdrawianie, łuskanie kłosów, praca w szabat, niezachowanie postów) z jednej strony gorszyło, a z drugiej strony, wzbudzało podziw swoją bezczelnością.  Jak ktoś może uchylać prawo szabatu? Faryzeusze oskarżali Jezusa: Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat (Mt 12,2). Lud odczuwał lęk, powodowany sposobem Jego nauczania. Jezus wyraźnie odsłonił tajemnicę, jaką kryje Jego osoba, a mianowicie, że to On sam jest Panem szabatu (Mt 12,8); To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu (Mk 2,27); wolno jest w szabat dobrze czynić(Mt 12,12). Tymi słowami Jezus zwalcza fałszywy legalizm. Słowa te bardzo poruszyły świat żydowski. Krytyka przepisów szabatowych zrodziła nienawiść faryzeuszów. Stała się ona między innymi powodem do ostatecznego oskarżenia Jezusa. Według nich, powstrzymywanie się od pracy znaczy coś więcej niż skrupulatne stosowanie się do rytuału. Jest to pewien sposób naśladowania Boga. W dzień szabatu należy odpoczywać i poświęcić się konsolidowaniu więzi rodzinnych. Szabat to nie tylko sprawa osobistej pobożności, stanowi on sam rdzeń społecznego ładu (Jacob Neusner). Pierwotny nakaz powstrzymywania się w tym dniu od jakiejkolwiek pracy poszerzono o szczegółową listę zakazów, jak np. zakaz rozpalania ognia, tłoczenia winogron, wymiany towarów, przekraczania dystansu dwóch tysięcy łokci (ok. 1 km). Żydzi zarzucają Jezusowi liberalizację prawa. Zapomnieli, że ich historyczny przywódca Matatiasz liberalizował prawo szabatu, gdy zachodziła wyższa konieczność: «Jeśliby jakikolwiek człowiek w dzień sobotni wyszedł walczyć przeciwko nam, my będziemy z nim walczyli, żebyśmy nie zginęli wszyscy, tak jak zginęli nasi bracia w jaskiniach»(1 Mch 2,41). Jezus pragnie przekazać, że nie o zachowanie form tu chodzi. Należy kierować się zawsze zdrowym rozsądkiem. J. Neusnera najbardziej raziło, że szabat traci swą niezwykle ważną funkcję społeczną. J. Neusner był mądrym i życzliwym dla chrześcijan Żydem. Rozumiał, że takich zmian może dokonywać tylko ten, kto ma władzę i autorytet. Swoje rozważania ujął w słowach: Teraz jasne jest dla mnie, że tego, czego wymaga ode mnie Jezus, może ode mnie wymagać tylko Bóg. Najbardziej zszokowani byli faryzeusze oraz przedstawiciele stronnictwa sprzyjającego Herodowi Antypasowi (herodianie): Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi (Łk 6,11). A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić (Mk 3,6). Wypopielałym religijnie saduceuszom i skostniałemu faryzeizmowi przeciwstawia Jezus wizję królestwa błogosławieństw: ubóstwa w duchu, braku chciwości, cierpliwości, cichości, sprawiedliwości, czystości serca, pokoju, miłości – nawet nieprzyjaciół, modlitwy za wrogów, heroicznej miłości, paradoksalnego odwracania głupiej pychy tego świata na mądrość prawdziwej pokory (Cz.S. Bartnik).

          J. Reusnera razi wypowiedź Jezusa odnośnie swojej matki. Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić.  Ktoś rzekł do Niego: «Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą».  Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» (Mt 12,46–48). Jezus oczywiście tłumaczy: I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką»  (Mt 12,49–50).

          Na podstawie Kazania na Górze nie można zbudować żadnego państwa, żadnego ładu społecznego. Chrystusowa interpretacja prawa odnosi się do innej płaszczyzny. Strona żydowska zadaje pytanie: co takiego przyniósł wasz „Mesjasz” Jezus? Nie zaprowadził pokoju na świecie, nie zwalczył nędzy świata. Wobec tego nie może być prawdziwym Mesjaszem, od którego właśnie tego wszystkiego się oczekuje. Widać tu kompletne nieporozumienie. Czego innego oczekiwali Żydzi, a co innego zarządził Bóg. Zesłał nam Siebie, ale nie po to, aby zniweczyć naszą wolność, ale by wskazać nam drogę do Zbawienia.

          Jezus nie zamierza ani niszczyć rodziny, ani podważać związku szabatu ze stworzeniem świata; musi natomiast dla jednego i drugiego stworzyć nowe horyzonty. Dla rodzącego się Kościoła ważną rzeczą będzie obrona rodziny oraz ład społeczny. Dzień szabatu zastąpił Dzień Pański.

          Będąc w świątyni rzekł: Zaprawdę, powiadam wam, nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony (Mt 24,2; Mk 13,2). Świątynia dla Żydów była ostatnim miejscem wolności i nadziei. Zburzenie jej było równoznaczne z końcem świata. Słowa Jezusa bardzo ich poruszyły i wzbudziły niechęć do Niego.

          Bóg usprawiedliwia, niezależnie od uczynków (Rz 4,6). Gdyby tak było, zbawienie byłoby przedmiotem handlu, a nie darem łaski. Łaska przynosi usprawiedliwienie ze wszystkich grzechów (Rz 5,16). Tam, gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5,20). Jeżeli zaś dzięki łasce, to już nie ze względu na uczynki, bo inaczej łaska nie byłaby już łaską (Rz 11,6).

          Jezus zaprasza do siebie utrudzonych i co się źle mają: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie» (Mt 11,28–30). Czy można cierpienia nazwać słodkimi, a brzemię lekkim, zwłaszcza Chrystusa? W słowach tych jest zapowiedź teologii i sensu cierpienia. „Wziąć jarzmo” oznacza pójść za Mistrzem, aby je poznać.

          Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je. A kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 10,34–39). W pierwszym odruchu można być zaskoczonym słowami Jezusa. On, głosiciel miłości wypowiada słowa, które wzbudzają niepokój. Pierwsze skojarzenie – Wichrzyciel. Co prawda, słowa te są tu wyjaśniane, ale nie do końca. Aby zrozumieć sens tych słów, należy zapoznać się z całym mechanizmem życia na ziemi. Mówiąc kolokwialnie (ogólnie), życiu towarzyszy wzajemne zjadanie się i walka o byt. Walka i rywalizacja są motorem rozwoju i postępu. Ewolucja jest tryumfem silniejszego. Na skutek wzajemnych walk i ambicji uczonych rodzą się nowe teorie. Filozofowie wprowadzą pojęcie dialektyki – walki przeciwieństw. Dzieci walcząc z rodzicami odrzucają stare na rzecz nowego. Nowe pokolenie siłą rzeczy jest mądrzejsze od starszego pokolenia. Walka jest przypisana istotom żywym przez Stwórcę. Dlaczego tak jest, jest tajemnicą Boga. Walka zawsze musi być w imię czegoś lub kogoś. Jezus uświadamia nam, że dla nas tym imieniem winien być sam Bóg. Misja Jezusa jest przykładem konieczności takiej walki. Ewangelia musi przebić się przez stare Prawo Żydowskie. Misja Mesjasza ma na celu, zgodnie z zapowiedziami proroków, ocalenie przede wszystkim Izraela, który jest jak stado owiec bez pasterza. Kiedy Izrael odnajdzie swego Pasterza-Boga i pójdzie za Nim, wtedy zgromadzą się wokół Niego narody. Nakaz misyjny (Mk 16,15) dany apostołom zobowiązuje do głoszenia Dobrej Nowiny całemu światu. Mesjasz jest spełnieniem relacji ludzkości do Boga, a nie burzycielem. Jezus głosi naukę o królestwie Bożym, a nie ludzkim. Można zauważyć, że Jezus zdystansował się od ówczesnego judaizmu. Doprowadził w końcu do ostatecznej rozłąki Kościoła z synagogą. Już za swojego życia, wobec zatwardziałości serc swoich rodaków, nie widział innego wyjścia, jak odłączenie się od nich.

          Słowa: jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie […] jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie […] Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi (Mt 5,29–30.39) zdumiewają; takich słów się nie zapomina. Dla wielu było to niepojęte. W owych czasach wiele przekazów odbierano dosłownie. Metafory były dla mądrzejszych, uczonych w piśmie.  Nastawianie policzka wzbudzało do Autora pogardę. I to mówi „Król”, którego myśmy oczekiwali?!

        Niejednokrotnie nie rozumiejąc Jezusa prosili, żeby odszedł z ich granic (Mt 8,34).