Doświadczenie mistyczne jest procesem lub stanem psychicznym, w którym mistyk jest przekonany o bezpośrednim kontakcie i obecności Boga, jego działania i zjednoczenia z nim w swej duszy. Mistycy określają doświadczenia mistyczne jako odczuwanie, doznawanie Boga, smakowanie, kosztowanie, rozkoszowanie się, upojenie, przedsmak życia wiecznego, poryw, dotyk Boży, osobowe spotkanie z Bogiem. Doświadczeń tych nie da się opisać i wyjaśnić. Są one przejściowe i ograniczone, bywają zróżnicowane pod względem treści i stopni wtajemniczenia. Doświadczenia mistyczne występują również w religiach pozachrześcijańskich, m.in. w buddyzmie, hinduizmie, islamie i judaizmie. Zawsze towarzyszy im poczucie miłości i tęsknota za życiem wiecznym bez przekonania o pewności posiadania łaski i zbawienia. Nirwana jest utrwaleniem swego bytu w celu dojścia do pełni eschatycznej (dotyczące zbawienia). Ten więc, kto pnie się wzwyż, nigdy nie przestanie iść z początku w początek, przez nigdy nie kończące się początki. Ten, kto pnie się wzwyż, nigdy nie ogranicza swego pragnienia do tego, co już zna; lecz wznosząc się stopniowo, przez inne, wciąż większe pragnienie, ku innemu, jeszcze większemu, dusza dąży drogą ku nieskończoności przez coraz to wyższe wzloty (św. Grzegorz z Nyssy 335–394). W ekstazie dochodzi się do całkowitego zjednoczenia wszystkich psychicznych władz człowieka. Inaczej niż zwykle zachowuje się jego wola. Podczas ekstazy obserwuje się wiele zjawisk somatycznych, np. przyspieszone lub zwolnione tętno, bladość, wypieki, pocenie się, obniżenie temperatury ciała; niekiedy pojawia się lewitacja lub stygmatyzacja. Niezależnie od religii, zjawisko ekstazy dotyczy zjawisk nadprzyrodzonych.
Mówiąc o wielkości człowieka, należy mieć na uwadze jego Bożą naturę. Bez duszy człowiek byłby tylko stworzeniem. Ciało ludzkie jest zwykłą materią. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Wydawałoby się, że rozkład zwłok jest procesem nieuchronnym. Jednak niektóre ciała, z niewyjaśnionych przyczyn, pozostają w niezmienionym stanie przez setki lat. Przytaczam tu ciekawy artykuł Izabeli Zdolińskiej w Żyjmy Dłużej, nr 7/2006.
W typowej mogile po upływie 3 do 6 lat od śmierci pozostaje już tylko szkielet, który stopniowo obraca się w proch. W gruntach nieprzepuszczalnych dla powietrza, w grobowcach murowanych lub pod wodą rozkład zwłok postępuje zdecydowanie wolniej, nawet powyżej 30 lat. Od tej reguły są jednak wyjątki. Znanych jest ponad 100 przypadków ciał, które od kilkuset lat nie ulegają rozkładowi z niewyjaśnionych przyczyn. Wiele z nich jest wystawionych na widok publiczny.
Wbrew prawom natury Ciałem, które oparło się upływowi czasu, są zwłoki św. Andrzeja Boboli, spoczywające w przezroczystej trumnie w warszawskim kościele przy ul. Rakowieckiej. Andrzej Bobola (1590–1657) był polskim jezuitą bestialsko zamordowanym przez Kozaków. Przed śmiercią odcięto mu uszy, nos, wargi, palce, wydłubano oko, a następnie obdarto ze skóry i przywiązawszy do konia, wleczono po ziemi. Zmasakrowane ciało pochowano w podmokłym gruncie wśród innych zwłok. Kiedy po latach otworzono grób, okazało się, że wszystkie ciała uległy rozkładowi, z wyjątkiem ciała Boboli. W 1745 r. profesorowie Alessandro Pascoli i Raymond Tarozzi po zbadaniu zwłok orzekli, że mimo upływu 88 lat od śmierci ciało zachowało normalny kolor, elastyczność i miękkość tkanek. Fakt, że poranione, niezabalsamowane ciało, spoczywające wśród gnijących zwłok nie uległo rozkładowi, uznano za sprzeczny z prawami natury. Identyczną opinię wydali biegli powołani w latach 1827, 1866, 1896 i 1917. Fenomenu tego nie potrafili również wyjaśnić bolszewicy, którzy zabrali ciało jako eksponat do moskiewskiego muzeum anatomii. Po interwencji Piusa XI w 1923 r. ciało przekazano Watykanowi, a po kanonizacji Andrzeja Boboli złożono je w warszawskim sanktuarium.
Od 126 lat nienaruszone pozostaje ciało św. Bernadetty Soubirous, której w 1858 r. w Lourdes objawiła się Matka Boża. W 1879 r. Bernadetta umarła z powodu licznych i ciężkich chorób, m.in. gruźlicy. Jej ciało złożono w przykościelnym ogrodzie. Wkrótce po jej śmierci wszczęto proces beatyfikacyjny. Według przepisów prawa kanonicznego, konieczne było dokonanie tzw. rozpoznania ciała, które odbyło się 22 września 1909 roku.
Oficjalna, szczegółowa relacja z pierwszej ekshumacji znajduje się w archiwum klasztoru Saint-Gildard. Wynika z niej, że siedmiu świadków, w tym dwóch lekarzy: dr Ch. David (chirurg) i dr A. Jordan, opisało wygląd ciała Bernadetty jako idealny. Ich zdaniem zakonnica wyglądała tak, jakby tylko spała. W grobie panowały jednak normalne warunki i zachodziły procesy rozkładu, o czym świadczyło zmurszenie habitu i zardzewienie krzyża profesyjnego.
Drugie rozpoznanie ciała odbyło się 3 kwietnia 1919 r. w obecności biskupa Nevers, komisarza policji, urzędników oraz dwóch lekarzy: dr. Talona i dr. Comte’a, którzy dokonywali oględzin ciała oddzielnie. Ich obserwacje idealnie zgadzały się ze sobą i z raportem z poprzedniej ekshumacji. W kwietniu 1925 r. ponownie otworzono grób Bernadetty. Tym razem jej ciało zostało szczegółowo zbadane przez wieloosobową komisję lekarską. W końcowym sprawozdaniu z prac komisji napisano: „(…) ciało Czcigodnej było nienaruszone, (…) w ogóle nie uległo procesom gnicia i rozkładu, które są czymś normalnym po tak długim pobycie w grobie wykopanym w ziemi” (…). Nieco później dr Comte, członek komisji, opublikował w czasopiśmie naukowym artykuł, w którym napisał m.in.: „To, co mnie podczas badań ciała zadziwiło, to doskonale zachowany szkielet, wszystkie wiązania, skóra, a także elastyczność i jędrność mięśni… To, co mnie przede wszystkim wprowadziło w prawdziwe osłupienie, to stan wątroby po 46 latach od śmierci. Ten organ, tak przecież kruchy i delikatny, powinien bardzo szybko ulec rozpadowi albo zwapnieniu i stać się twardy. Tymczasem przecinając go, w celu pobrania relikwii, odkryłem, że posiada konsystencję elastyczną i normalną. Natychmiast pokazałem to asystentom, mówiąc im, że ten fakt nie wydaje się być porządku naturalnego”. Po trzeciej ekshumacji ciało św. Bernadetty umieszczono w szklanym sarkofagu i złożono w kaplicy klasztoru Saint-Gildard w Nevers, gdzie można je do dziś oglądać.
Louis-Vincent Thomas, autor monografii „Trup. Od biologiido antropologii”, tak opisał zwłoki św. Teresy z Avila, ekshumowane w 1914 r. (332 lata po jej śmierci): „Wciąż giętkie ciało podnosiło się, gdy wciskano weń palce; czerwona krew wyciekała za każdym razem, gdy pobierano relikwię”. Autor ten zauważa, że zmarłą pochowano bez balsamowania, w głębokiej mogile przysypanej kamieniami, wapnem (przyspieszającym rozkład) i wilgotną ziemią. W 1933 r. przeprowadzono ekshumację zwłok zmarłej 56 lat wcześniej św. Katarzyny Laboure. Dr Robert Didier, przewodniczący komisji lekarskiej, opisał je następująco: „Skóra na twarzy miała wygląd pergaminu, lecz nie miała ubytków. Oczy i usta były otwarte. (…) Badając ciało, zauważyliśmy doskonałą miękkość rąk i nóg. (…) Skóra wszędzie była nietknięta i wyglądała jak pergamin. Mięśnie były dobrze zachowane (…). Gdy klatka piersiowa była otwarta, z łatwością mogliśmy wyjąć serce. Było znacznie skurczone, ale zachowało swój kształt.
Świeckie komisje lekarskie uczestniczyły również w ekshumacjach wielu innych ciał osób uznanych przez Kościół katolicki za święte. W 1926 r. ekshumowano ciało św. Łucji Filippini (zm. w 1732 r.). Według komisji lekarskiej wyglądała ona „jak osoba, która dopiero zmarła”. Współcześnie potwierdzono również zachowanie ciała św. Peregryna Laziosi (zm. w 1345 r.), św. Katarzyny z Genui (zm. w 1510 r.), św. Klary z Montefalco (zm. w 1308 r.). Niektóre z tych ciał spoczywały w wyjątkowo niekorzystnych warunkach, przyspieszających procesy gnilne, a mimo to, z niewytłumaczalnych przyczyn, zachowały integralność. Przykładem jest też ciało św. Franciszka Ksawerego (zm. w 1552 r.), wielokrotnie wystawiane na widok publiczny. W tygodniku „Newsweek” z 30 grudnia 1974 r. opisywano ciało świętego jako „zadziwiająco dobrze zachowane” i „świeże, jak gdyby święty jedynie spał”. Doniesienia o zachowanych ciałach dotyczą nie tylko świętych katolickich, lecz również świętych prawosławnych oraz joginów. Opisany fenomen jest niewytłumaczalny z punktu widzenia dzisiejszej nauki i pozostaje zjawiskiem, które skłania do refleksji nad wielką tajemnicą życia i śmierci.
Po dobie (latem) do tygodnia (zimą) na prawym podżebrzu zmarłej osoby pojawia się mała, zielona plama, która powoli rośnie i ciemnieje. Na powierzchni naskórka pojawiają się pęcherzyki, które pękają, ukazując wnętrzności. Mięśnie oddzielają się od kości. Mózg i płuca zamieniają się w maź. Serce kurczy się, a wątroba wypełnia gazem. Jelita pokrywają się zgniłozielonym nalotem. Rozkład przyspieszają bakterie układu pokarmowego, oddechowego, moczowo-płciowego i pochwy oraz grzyby. Produkty rozkładu dokonanego przez drobnoustroje stają się pożywieniem dla robaków. Potem pojawiają się muchy plujki, trupnice padlinowe i ścierwice, które składają w zwłokach swoje jaja. Następnie – chrząszcze, larwy motyli, omacnice, inne gatunki muchówek, roztocza, mrzyki i drożdże. Szczątki, które zostają po zmarłym, to produkty zwierzęcego trawienia.
Św. Franciszek Ksawery umarł w 1552 r. na wyspie Sancian. Jego ciało pozostało nienaruszone rozkładem przez kilka miesięcy mimo upałów i wilgoci.
Mądrość człowieka
Gdyby ktoś mniemał, że coś „wie”, to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy
(1 Kor 8,2).
Dla człowieka świat jest rzeczywistością realną, poznawalną, pozwalającą się badać itd. Czy oprócz świata realnego może istnieć inny świat? Ludzie zdolni są do tworzenia pojęć abstrakcyjnych. Niektóre pojęcia rodzące się w rozumie nie istnieją własnym istnieniem (nominalizm). Takim pojęciem abstrakcyjnym dla wielu ludzi jest Bóg. Odmawiają Mu Jego realnego istnienia. Boga osobowego nie ma. „Bóg umarł”. Człowiek uwolnił się od Boga (Friedrich Wilhelm Nietzsche 1844–1900). Boga natomiast utożsamiają z pojęciami: „dobra”, normą etyczną, symbolem wolności, np. filozofia platońska przedstawia Boga jako najwyższą Ideę Dobra, a wtórnie także Piękna i Jedności. „Dobro” jest zarazem regułą postępowania człowieka. Bóg jest „Dobrem”, a „Dobro” jest Bogiem. Dla niektórych taka koncepcja jest wystarczająca i jedynie słuszna. Stoją oni na stanowisku, że istnieje tylko nasz świat realny, w którym my żyjemy i tylko nasze wyobrażenia. Piękne idee (Johann Gottlieb Fichte 1762–1814, Friedrich Wilhelm Joseph von Schelling 1775–1854, Georg Wilhelm Friedrich Hegel 1770–1831), konstrukcje religijne umysłu (Dawid Hume 1711–1776) mogą służyć jedynie jako drogowskazy godnego życia (humanizm).
Mądrość to umiejętność praktycznego wykorzystywania posiadanej wiedzy i doświadczenia. Zmierzamy więc w kierunku źródła wiedzy. Wiedza jest nabytą informacją o rzeczywistości wraz z umiejętnością jej wykorzystywania. Wiedzę najczęściej zdobywa się, gdy zachodzi taka potrzeba. Wiedza też towarzyszy odkryciom przyrodniczym i procesom badawczym. Poznając świat zdobywamy wiedzę. Czy do tego potrzebny jest Bóg? Gdyby chodziło o wiedzę przyrodniczą, to zapewne, powoli człowiek, za pomocą coraz lepszej techniki poznawałby tajniki świata. Gorzej, jeżeli chodzi o wiedzę na temat naszego jestestwa, celu i sensu życia. Sens życia ludzkiego jest jednak nie do końca zgłębioną tajemnicą. Przykazania Boże są przede wszystkim kluczem do takich sfer rzeczywistości, których istnienia przedtem może nawet nie przeczuwaliśmy (Jacek Salij).
Na mądrość też trzeba się otworzyć. Odważ się być mądrym (maksyma Horacego). Należy wszystkie sprawy rozpatrywać według posiadanej mądrości, a przyhamować emocje i podświadome odruchy. Z rzeczywistości należy wydobywać coś więcej. Należy patrzeć na przyczynę, ale i na skutek. Finis coronat opus (łac. koniec wieńczy dzieło). Korzystanie z mądrości jest roztropnością. Jak mówi maksyma stoicka: mądremu nie zdarzy się nic wbrew przewidywaniu.
Są też tacy, którzy nie chcą prawdy, ale pewności i bezpieczeństwa (Anthony de Mello). Może takie osoby bardziej wyczuwają, że lepiej nie tracić czasu na ciągłą niepewność w szukaniu prawdy? Prawdy nie osiągnie się nigdy, ale można się do niej przybliżyć. Życie jest ciągłym zmaganiem się z pytaniami o ludzką egzystencję, istotę człowieczeństwa, sens i cel zycia.
Miłość
Nawet Bóg nie może zmusić człowieka do miłowania Go.
(Cz.S. Bartnik).
Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie
(J 23,34–35).
To, co wyróżnia człowieka od zwierzęcia, to możliwość kochania. Zdolność do miłowania została dana człowiekowi z chwilą poczęcia. Miłość jest piękna w relacjach: człowiek – Bóg, człowiek – człowiek, człowiek – świat. Uczucie to coś, co człowieka nobilituje. Nie wymaga i nie pragnie wyjaśnień. Zawsze stanowi relację między człowiekiem a drugą osobą (lub obiektem). Osobą może być Bóg, drugi człowiek. Obiektem miłości może być muzyka, literatura, kultura itd. Miłość powiązana jest z wolą człowieka i objawia się silnym przywiązaniem i pragnieniem stałego obcowania z umiłowaną osobą (obiektem). Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe (Ga 6,2). Miłość Boga nas chroni i kieruje ku Zbawieniu. Gdyby respektować tylko dwa przykazania Boże: będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem […] Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mt 22,37–39), to na świecie nie byłoby niesprawiedliwości ani gwałtów. Trzeba jednak mieć na uwadze słowa Jana, który poucza: Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1 J 4,20). Jak widzimy, oba przykazania miłości są ze sobą sprzęgnięte. Bóg nie chce tylko miłości dla siebie, On pragnie miłości powszechnej i wzajemnej. Miłość wyklucza lęk. Jezus poucza nas jak to należy czynić: Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! (Mt 5,23–24). Chrystus głosił: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (Mt 5,44). Słowa te wprowadzały w zdumienie słuchaczy. Nie wszyscy byli w stanie to zrozumieć. Jezus głosił wyższą teologię miłości (drabina miłości). Miłować kogoś, kogo miłuje Pan. Bóg kocha każde swoje dziecko, nawet takie, które broi. Jeśli ktoś kocha Boga, po prostu pełni Jego Wolę, jest wierny przykazaniom, z których największe dotyczy miłości (Marta Złotnicka). Można to robić też na różne sposoby. Ja osobiście lubię postawę Jakuba (syna Izaaka), który walczył (o błogosławieństwo) i sprzeciwiał się nawet Bogu. Nie bójmy się i jak Jakub żądajmy Nieba. Należy pokazywać Bogu, że nam zależy na tym wspaniałym darze. Kiedy Pan Bóg zakazał Mojżeszowi modlić się za niewierny lud (Wj 32,9–14; Pwt 9,13–19), ten bardzo dobrze zrozumiał Boże intencje i modlił się tym więcej (modlitwa nadzwyczajna). Podoba mi się postawa Dawida, który, gdy zaszła potrzeba, zjadł poświęcone pokarmy przeznaczone tylko dla kapłanów (w mieście Nod). Bardzo pouczająca jest postawa Abrahama, który w delikatny sposób wymuszał zmianę decyzji Boga (chodzi o zniszczenie Sodomy). Księga Hioba pokazuje „mocowanie się z Bogiem” przeciw niezasłużonemu cierpieniu. Proszę zauważyć, że przyjmowali oni postawę czynną wobec Boga. Ja z Nim „walczę” z pełną świadomością odpowiedzialności. Oczywiście Chrystus jest dla mnie ikoną doskonałości. On pokazuje to, do czego my mamy zmierzać. Jest asymptotyczną Prawdą. Drogi do Boga mogą być różne. Miłość do Boga powoduje ukierunkowanie na miłość do człowieka, którego miłuje Pan, który jest naszym nieprzyjacielem. Jezus wskazuje, że na każdego człowieka należy patrzeć nie z perspektywy naszych interesów, ale jako na istotę stworzoną i umiłowaną przez Boga. Każdy człowiek dla Boga jest kimś nadzwyczajnym – o tym należy pamiętać. Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40).
Miłość pozorna to złudzenie miłości. Bardzo często nie kocha się danej osoby, lecz z góry przyjętą wizję tej osoby. Taka miłość bardzo szybko przemija, gdy dostatecznie pozna się tę osobę. Wizje również ulegają zmianom, a wraz z nią przemija uczucie. Nie należy mylić zakochania od miłości. Najczęściej z zakochaniem kojarzy się pożądanie. Używanie określenia „uprawianie miłości” jest jej profanacją.
Dalila mówi do swojego męża Samsona. Jak ty możesz mówić, że mnie kochasz, skoro serce twoje nie jest ze mną złączone? Oszukałeś mnie już trzy razy (Sdz 16,15–16). Słowa te są przykładem wykorzystywania miłości do rozgrywania własnych partykularnych interesów. Dalila chciała usłyszeć od męża tajemnicę jego niezwykłej siły, aby go później pokonać i zgładzić.
Dla osób nie uznających pierwiastka duchowego (metafizyki) w człowieku miłość jest procesem chemicznym, który uruchamia przez mózg mechanizmy powodujące, że człowiek czuje się szczęśliwy (lub nieszczęśliwy), radosny (smutny), ale też i podniecony. Szczęście i radość może być mierzona ilością wytworzonych odpowiednich związków biochemicznych, substancji psychoaktywnych, psycho-tropowych (np. serotonina – hormon szczęścia). Udział w tym bierze prawie cały organizm ludzki: mózg, hormony, gruczoły, jądra, jajniki, kora nadnercza, łożysko. Wytwarzane związki chemiczne pobudzają mięśnie (zwiększają jego masę), niektóre organy zostają dodatkowo ukrwione, zwiększa się libido (popęd seksualny). Efektem może być zwiększenie emocji, pobudzenie, ale też i agresja.
Osobom niewierzącym lub niedojrzałym duchowo łatwiej jest propagować małżeństwo na próbę. Jan Paweł II mówił: Nie żyje się, nie kocha i nie umiera – na próbę. Taki związek nie ma nic z ducha, jest umową na przebywanie razem. Małżeństwo na próbę (z rozsądku) sprzeciwia się katolickiej moralności, ponieważ nie jest trwałym i nieodwołalnym zaangażowaniem małżeńskich partnerów. W prawie kanonicznym małżeństwo jest nierozerwalne, a dokładniej należałoby powiedzieć, że jest dozgonne. Wynika to z naturalnego prawa Bożego oraz wyraźnej woli Chrystusa wyrażonej na kartach Pisma Świętego (Mt 5, 31–32; 19, 4–6; Mk 10, 10–12; 1 Kor 7, 10–11; Rz 7, 1–3). Małżeństwo na próbę nie daje gwarancji dobrego związku. Budowane jest na piasku. Nie ma żadnego wsparcia, brakuje w nim sacrum, transcendencji i prawdziwej miłości. Jest profanacją prawa naturalnego. Dopatruję się tu przede wszystkim niedojrzałości w szerokim znaczeniu, pewnego egoizmu i samolubności partnerów. Najważniejsze jest własne samopoczucie i doznania. Taki związek niesie w sobie zagrożenie, gdy wydarzy się coś, co ma już skutki nieodwracalne: grzech, nieplanowane narodzenie dziecka (wchodzi tu w rachubę ewentualna aborcja), utrata niewinności, zranienie uczuć, cudzołóstwo, niewierność, niemożność właściwego wychowywania potomstwa.
Niezależnie od światopoglądu w pamięci człowieka zapisywane są zdarzenia (miłosne w szerokim zakresie), które człowieka uszlachetniają, czynią lepszymi. Osoby wierzące wierzą, że oprócz ubogacania pamięci, biologiczny zapis miłości ma swoje przełożenie na wymiar duchowy.
Należy uświadomić sobie, że słowo „miłość” jest pojęciem bardzo szerokim. Najczęściej używane jest przez ludzi czujących do siebie coś więcej niż przywiązanie. Miłość między kobietą a mężczyzną może owocować pociągiem fizycznym. Przez wiele ludzi uważany jest za sens ludzkiego życia. Miłość spełniona czyni człowieka szczęśliwym. Kochać kogoś, to dać mu to, co w sobie ma się najlepszego (Paul Claudel 1868–1955).
Miłość obejmuje całość egzystencji ukochanej osoby. W miłości ważną rzeczą jest oddanie się drugiej osobie, otwarcie się na prawdę drugiego człowieka. Jest ona prawdziwa tylko wtedy, gdy stanowi zjednoczenie woli dwóch osób. Miłość unika brania drugiej osoby w niewolę. Miłości nie da się ukryć (przysłowie). Gdy bezpieczeństwo, zadowolenie drugiej osoby jest dla ciebie ważniejsze niż twoje własne, wtedy jest to miłość. Miłość to dawanie, a nie branie. W miłości lepiej jest doznawać krzywdy, niż ją wyrządzać (Sokrates 469–399). Miłość to kompletny irracjonalizm. Miłość też zaślepia (amor caecus). W prawdziwej miłości nie może być żadnej kalkulacji ani matematyki. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (1 Kor 13,4–7).
Słowo „miłość” rozszerza swoje znaczenie, gdy rozpatrujemy fakt oddania się nie jednemu człowiekowi, ale wielu osobom. Siłą rzeczy można powiedzieć, że taka miłość jest większa. Idąc tym tropem rozumowania, słowo „miłość” ulega gradacji. Może być więc miłość mniejsza i większa. Ideałem jest miłość bezwarunkowa. Ludzka miłość małżonków jest zawsze niedoskonała. Wszyscy jesteśmy jakoś ograniczeni i okaleczeni naszymi ludzkimi ograniczeniami. Szczytem miłości jest sam Bóg i dlatego do Niego zmierzamy. Wszystko, co czynimy, jest tylko środkiem do celu. Jedynie Miłość jest celem samym w sobie, bo Bóg jest Miłością (Edyta Stein 1891–1942; por. 1 J 4,8.16). Każdy na kogo pada spojrzenie miłości jest piękny. Prawdziwie zakochany człowiek jest bardzo wrażliwy, łatwo go urazić, nie narzuca się. Cierpi w ukryciu, ale cały czas oczekuje spełnienia się w miłości. Chce się w niej zatracić, unosić się ponad ziemię. Podobnie jest u Boga, który stworzył człowieka z miłości. Dał dowód swej heroicznej miłości, poświęcając swego Syna dla zbawienia człowieka, a zarazem wypatruje naszej reakcji czy my tą miłość przyjmiemy i czy ją odwzajemnimy. Bóg nie chce się narzucać, ale oczekuje czystej miłości i całkowitego oddania się. Chce, aby Jego Miłość przyjęta była w sposób wolny, z ufnością i aprobatą. Nie chce ślepego posłuszeństwa. Bóg nie chce miłości letniej (indyferentnej), połowicznej, ale gorącej i żarliwej. Łatwo daruje nam winy. Prawdziwa miłość chce być przyjęta w sposób wolny. Prędzej nawróci się człowiek grzeszny niż letni. Miłość jest jedna. Nie ma miłości naturalnej i nadprzyrodzonej.
Nuda jest znakiem braku miłości, znakiem wewnętrznej pustki, osobowego rozproszenia, nieskrystalizowanej tożsamości. Pustka wewnętrzna człowieka niepokoi. Jest ona głównym powodem pogoni za towarzystwem, za rozrywką, za przyjemnościami. Należy stale wyznaczać sobie nowe zadania do wykonania. Ciągle trzeba mieć przed sobą jakiś cel i nadzieję. Kreując rzeczywistość nadaje się jej sens. Trzeba dzisiaj zadbać, aby oczekiwać jutra. Człowiek nigdy nie nudzi się z osobą, którą kocha, gdyż miłość przyciąga, a nuda odpycha. Nie ma nic gorszego jak nuda. Można w tym czasie zrobić tyle dobrego dla innych. Można podzielić ludzi na trzy klasy: ci, co się zapracowują na śmierć; ci, co się zamartwiają na śmierć, i ci, co się zanudzają na śmierć (Winston Churchill 1874–1965).
Miłość zna twarde słowa, a nawet groźne, jeśli nie ma innego sposobu, żeby doprowadzić do opamiętania tego, kogo się kocha. Prawdziwa miłość nie cofa się przed zadaniem osobie umiłowanej przykrości, ale po ten środek sięga z ociąganiem i stosuje go z ostrożnością, zawsze gotowa zrezygnować z niego, gdyby miał spowodować więcej szkody niż pożytku. Kto miłuje żonę, siebie samego miłuje (Ef 5,28). Miłość małżeńska jest miłością pełną, jeżeli małżonkowie pragną się oddać sobie nawzajem całkowicie. Aby się oddać drugiej osobie, człowiek musi być wolny. W małżeństwie małżonkowie winni być cierpliwi, pomagać realizować się drugiej stronie, akceptować stronę taką, jaką jest i pozwolić, aby była sobą. W miłości pierwszą rzeczą, kiedy się czegoś nie rozumie, jest zaufanie. Małżeństwo nie jest celem, lecz podróżą. Bóg nie stworzył niewiasty z głowy mężczyzny, aby mu rozkazywała, ani z jego nóg, aby była jego niewolnicą. Stworzył ją z boku, aby była bliska jego serca (Talmud). Małżeństwo ma sens tylko jako prawdziwe przymierze osób, posiadające moc nierozerwalną. Poprzez sakrament buduje się prawdziwą godność związku. Miłość małżeńska w miarę jak się pogłębia i dojrzewa, coraz mniej rzuca się w oczy, a zarazem coraz więcej przenika sobą wszystko. Wszystko, co w człowieku jest cielesne, będzie prawdziwie ludzkie, kiedy zostanie umieszczone w wymiarze osobowym; w wymiarze wolności i miłości. Miłość jest transcendentna. Warunkiem miłości jest pokora. Miłość nie lubi arytmetyki. Miłość musi być ogromnie czujna na osobę tego, któremu chce pomóc. Starannie obmyśla środki, czeka na odpowiedni moment, robi wszystko, żeby przychodząc z pomocą, nie urazić i nie poniżyć. Miłość bliźniego nie wymaga tego, żeby się dostosowywać do jego gustów. Kto sądzi swego bliźniego, może się zawsze pomylić. Kto mu przebacza, nie myli się nigdy (Karl Heinrich Waggerl 1897–1973). Nawet w sytuacji, gdy jest ci zadawana krzywda, staraj się nie zachowywać egocentrycznie, ale miej przed oczyma również dobro swojego krzywdziciela. Jeśli chcesz być kochany, kochaj (maksyma Hekatona). Bez miłości nie ma pokory, bez miłości nie ma żadnej cnoty. Każdy dobry czyn generuje pozytywną energię, która ma w sobie moc oczyszczającą.
Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (J 13,34). Przykazania Starego Prawa (Kpł 19,11–18; Mt 22,34–40; Rz 13,9nn) Jezus przekształca swoją miłością (J 13,1; 1 J 3,11; 1 J 4,10nn) i ta miłość ma być najwyższym przykazaniem w Nowym Przymierzu (Mt 25,31–40; por. 1 Kor 13,1).
Czy można zakochać się w Bogu? Wychodząc z podziwu stworzonego świata, dziękczynienia za dary (wola, rozum), jakie otrzymał człowiek, wdzięczności za odkupienie grzechów oraz wielu oznak Opatrzności Bożej, mogę powiedzieć, że można. Chciałoby się powiedzieć, że nawet powinno się. Nic jednak nie można robić na siłę. Człowiek musi się najpierw otworzyć na Boga. Musi przejść drogę od rozumu do wiary. Miłość przyjdzie, gdy człowiek w swoim sercu dokona rozpoznania, refleksji. Miłość może ewaluować długo, może też obudzić się wielkim wybuchem, ekstazą. Znalazłam umiłowanego mej duszy, pochwyciłam go i nie puszczę (Pnp 3,3). Odnalezioną miłość należy stale pielęgnować i doglądać. Ma ona tendencję do słabnięcia i ucieczki. Biblijni nazirejczycy: Saul, Dawid, Salomon byli w bliskości z Bogiem. Wszyscy w jakiś sposób Go zawiedli. Podobnie żarliwość naszych serc z czasem słabnie. Musimy stale dźwigać się z upadku i na nowo poszukiwać Boga. Wszystko winno rozgrywać się gdzieś w środku. Nawet Boga należy szukać w sobie.
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego (J 15,12–15). Jezus nawołuje do heroicznej miłości, która prowadzi na śmierć osoby broniące tych, których kochają (Maksymilian Kolbe, Beretta Molla, Wawrzyniec Żuławski). Śmierć Jezusa ma charakter zbawczy. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów (Kol 1,13–14). Ratuje życie wieczne tych, których ukochał. Można postawić pytanie, czy śmierć Jezusa była potrzebna, aby przebaczyć ludzkie grzechy? Św. Tomasz z Akwinu twierdził, że wystarczyłaby jedna kropla krwi, aby cały świat zbawić. Może tak. Ekonomia Bożego zbawienia jest dla nas całkowitą tajemnicą.
Miłość pragnie kontaktu z ukochaną osobą – dotyku. Dotyk może być pięknym gestem, przeżyciem, może też być bolesny, perwersyjny. Granicy między dwoma skrajnymi dotykami nie można zdefiniować. Zależy to od każdej sytuacji oddzielnie. Człowiek sam musi wyczuć, czy przekroczył granicę dobrego/złego dotyku. Granica ta dotyczy wszystkich – małżeństw jak i homoseksualistów.
Homoseksualizm jest inną orientacją seksualną niż orientacja wynikająca z natury człowieka. Polega on na skłonnościach seksualnych człowieka do tej samej płci. Mimo sprzeciwu homoseksualistów jest on wynaturzeniem (zaburzeniem seksualnym), a nie jak chcą to tłumaczyć homoseksualiści – inną naturą. Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość (Kpł 18,22). Podstawową funkcją człowieka jest prokreacja. Wszystko, co zaburza ten cel jest niewłaściwe. Homoseksualizm ekspansywny, czynny burzy porządek moralny. W zakresie homoseksualizmu są działania perwersyjne, a to stanowi zagrożenie dla ludzi młodych. Homoseksualizm to problem osobisty. Homoseksualiści bardzo często przekraczają granicę dobrego/złego dotyku. Istnieje pogląd, że homoseksualizm jest rzeczą normalną, a z drugiej strony mówi się o „grupie narażonych na ryzyko”. Skąd wobec tego bierze się to ryzyko. Czyżby środkiem ograniczającym rozszerzania się ryzyka była prezerwatywa?
Przyjaźń to rodzaj uczucia opartego na darzeniu kogoś sympatią. Posiada w sobie pewne niepisane zobowiązanie wobec drugiej osoby w kontekście jej ochrony i opieki. Żal mi ciebie, mój bracie, Jonatanie (mówi Saul). Tak bardzo byłeś mi drogi! Więcej ceniłem twą przyjaźń niżeli miłość kobiet (2 Sm 1,26). Ważną rzeczą w przyjaźni jest kontakt osobisty. W przyjaźni nawiązuje się niewidzialna nitka łącząca obie strony. Czasami rodzi się przy okazji wspólnych przeżyć, trosk i przygód. Trzeba wielu lat by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila by go stracić (Stanisław Jerzy Lec). Słowa mają mniejsze znaczenie. W przyjaźni najważniejszy jest szacunek do drugiej osoby, niezależnie od płci. Jeżeli w przyjaźni pojawi się zjawisko ze sfery erotyki, miłości, taka przyjaźń staje się złudzeniem. Przyjaźń idealna (teleia philia) jest wartością samą w sobie i istnieje raczej jako pragnienie. Często przyjaźnią (fałszywą) nazywa się to, czego się pragnie i za czym się tęskni. Jest to oczywiście nadużycie. Wiele osób deklaruje przyjaźń, ale często są do niej niezdolni na skutek pazerności, pychy, zarozumialstwa. Od przyjaciela nierozważnego wybaw nas, Panie (z Litanii do wszystkich św.). Cyceron mawiał: Przyjaźń może istnieć tylko pomiędzy ludźmi cnotliwymi. Arystoteles też uważał, że przyjaźń jest jedną z cnót. Przyjaciela pewnego poznaje się w niepewnym położeniu (sentencja poety Enniusza). Przyjaciela poznaje się po miłości, obyczajach, językach i czynie (powiedzenie nieznanego pochodzenia). Przyjaciele są spostrzegani również jako osoby dwuznaczne: strzeż mnie, Panie Boże, od przyjaciela, bo od nieprzyjaciela sam się obronię (król Macedonii Antygon III Doson). Niestety nie jest to tylko parafraza (swobodna przeróbka tekstu, która rozwija i modyfikuje treść oryginału, zachowując jednak jego zasadniczy sens), ale ostrzeżenie przed sporą ilością pseudoprzyjaciół, jakimi otacza się człowiek. Jeżeli chcesz mieć przyjaciela, posiądź go po próbie, a niezbyt szybko mu zaufaj! (Syr 6,7). Przyjaciel to cenna i rzadka zdobycz. Wolę używać sformułowań: „dobry znajomy”, „życzliwy znajomy”. Bardzo często przyjaźń jest atrapą nudy, zwrotem grzecznościowym. Trzeba czasem z kimś się spotykać. Wszystko jest piękne do czasu zwrócenia się do przyjaciela o pomoc. Bywa przyjaciel, ale tylko jako towarzysz stołu, nie wytrwa on w dniu twego ucisku (Syr 6,10). Bogactwa przysparzają wielu przyjaciół – należy strzec się fałszywych przyjaciół. Dopóki będziesz szczęśliwy, wielu będziesz miał przyjaciół (Owidiusz). Schlebianie stwarza przyjaciół, mówienie prawdy – wrogów (Terencjusz).