76. Piekło

76. Piekło

 

 

          Piekło jest „miejscem”, stanem ostatecznego samowykluczenia się od Boga. W podobnym obrazie do czyśćca, piekło znajduje się w nieskończonej odległości od Źródła Światła Bożego, gdzie panuje absolutne „zimno” duchowe. Człowiek z własnej woli wybiera taki stan. Nie akceptuje Stwórcy i Bóg nie jest mu po śmierci potrzebny. To rezygnacja z tych precjozów, jakie nam obiecuje Bóg. W sensie teologicznym piekło jest czymś innym: jest ostateczną konsekwencją samego grzechu, zwracającą się przeciw temu, kto go popełnił. Jest to sytuacja, w jakiej nieodwołalnie znajduje się człowiek, który odrzucił miłosierdzie Ojca nawet w ostatniej chwili swego życia (Jan Paweł II). Piekło nie jest karą, lecz dobrowolnym wyborem. To nie Bóg nas potępia i wyklucza, ale my sami. Ze względu na obiecane życie wieczne, człowiek taki będzie istniał w takiej samej pustce duchowej jak za życia. Sensem jego istnienia będzie tylko samo istnienie. Piekło nie jest też żadnym błąkaniem się cienia  po śmierci w „mrocznym podziemiu”. Od Boga będzie go dzielić ogromna przepaść. Stracił niebiosa i szczęście kochania Boga przez całą wieczność. Został stworzony i zostanie tylko stworzeniem. Nie ma już w nim aktu Miłości. Żaden potępiony nie kocha drugiego potępionego, brat nienawidzi brata, syn ojca, matka swego dziecka; i ta powszechna nienawiść skupia się na Bogu: oto, czym jest piekło (św. Jan Vianney). Człowiek ciągle będzie „zadawał” sobie pytanie: „po co istnieje?”. Taka perspektywa istnienia nazywana była po ludzku „karą piekielną”. Piekło oznacza klęskę i niespełnienie. Przypomina, że człowiek może sprawić całkowity, ostateczny zawód samemu sobie. Pismo święte posługuje się językiem symbolicznym: podlega karze piekła ognistego […] ciało miało być wrzucone do piekła […] twoje ciało miało iść do piekła [Mt 5,22.29.30], ciało może zatracić w piekle (Mt 5,28) oraz wiele innych (Mt 10,28; 18,9; 23.15.33; Mk 9,43.45.47; Łk 12,5; por. Mt 16,18; Jk 3,6). Perykopy przedstawiają bardzo obrazowo piekło jako miejsce okrutnych doznań cielesnych: głód, pragnienie, tortury, ból, płacz, niewola. W czasie redakcji Pisma świętego nie rozumiano jeszcze pojęć rzeczywistości duchowej, transcendentnej. Ciekawe, że jeszcze do dzisiaj niektórzy przedstawiciele Kościoła próbują wprowadzić psychozę strachu przed mękami piekielnymi. Mają do tego prawo, ale używając sformułowań sugerujących cielesność kar piekielnych stawiają się na pozycji naiwnych. Piekło oznacza nie tyle miejsce, co raczej wskazuje na sytuację, w jakiej znajduje się człowiek, który w sposób wolny i ostateczny oddala się od Boga, źródła życia i radości [..] Nowy Testament ukazuje w nowym świetle sytuację umarłych, obwieszczając przede wszystkim, że Chrystus przez swe zmartwychwstanie zwyciężył śmierć i swą wyzwalającą mocą objął również królestwo zmarłych. Jednakże odkupienie pozostaje propozycją zbawienia, którego przyjęcie jest sprawą wolności człowieka. (Jan Paweł II). Grzegorz z Nysy (ok. 335–394) uznawał za Orygenesem, że kara piekła nie jest wieczna, zakładając, że niemożliwe jest wieczne odłączenie stworzeń rozumnych od Stwórcy; przyjmował tezę o odnowieniu wszystkiego w czasach ostatecznych i pełne zwycięstwo dobra nad złem.

75. Czyściec

75. Czyściec

 

 

          Podobnie jak niejasne jest pojęcie Nieba, czyściec jest też trudny do opisania. Uznaje się, że  jest „miejscem”, stanem dochodzenia duszy do absolutnie doskonałej miłości, koniecznej do osiągnięcia szczęścia Nieba. W Piśmie świętym nie ma mowy wprost o „czyśćcu”, ale Tradycja Kościoła w tej kwestii opiera się na tekstach, które mówią pośrednio o jego istnieniu. W Drugiej Księdze Machabejskiej (12,42–45) napisane jest o modlitwach i ofiarach składanych za zmarłych w intencji ich uwolnienia od grzechów i zmartwychwstania. Ten tekst uważa się za dowód potwierdzający zmartwychwstanie umarłych i istnienie czyśćca. Sobór Lyoński (1245 r.) zatwierdził nazwę „czyściec” na określenie stanu dusz potrzebujących oczyszczenia. Ponownie zatwierdził to Sobór Trydencki w 1563 r., który zalecił także odprawianie za zmarłych Mszy świętych. Ci, którzy otwierają się na Boga, ale w sposób niedoskonały, na drodze do pełni szczęścia muszą przejść przez oczyszczenie, które wiara Kościoła opisuje w nauce o „czyśćcu” (por. KKK, 1030–1032). Według mojej wizji (obrazu) człowiek po śmierci łączy się duchowo ze Światłem Bożym. Ten, który musi przejść przez „czyściec” jest sytuowany w pewnej „odległości” od Boga w zależności od stanu jego duszy. „Ciepło” promieni już go ogrzewa, ale jest to „ciepło letnie”. W miarę jak się oczyszcza, dusza przybliża się do Boga, wzrasta „ciepło”, aby w końcu, po osiągnięciu stanu nieskazitelności, w pełni z Nim się zjednoczyć. Towarzyszy temu cierpienie z racji tęsknoty za Bogiem. Modlitwy za zmarłym przyspieszają ten proces. Modlitwy są darem i „dobrem”.

74. Niebo

74. Niebo

 

 

          Niebo jest mistycznym (transcendentnym) miastem Bożym (empireum), a raczej stanem naszego Zbawienia. Stanem najwyższej szczęśliwości. „Miejscem” zjednoczenia się z Bogiem. Być w Bogu, być z Nim zjednoczonym, to obiecane i prawdziwe szczęście (eudajmonia), o którym człowiek tu na ziemi marzy. Synu [w niebie] odnajdziesz wszystko, czego zechcesz, wszystko czegokolwiek mógłbyś zapragnąć. Tam wszystko dobro samo przyjdzie do ciebie, i to bez obawy utraty. Tam nikt ci się nie sprzeciwi, nikt na ciebie nie poskarży, nikt nie przeszkodzi, nikt nie stanie na drodze, ale wszystko, czego zapragniesz, jednocześnie się spełni, orzeźwi i cię nasyci. Tam za urazy doznane dam ci chwałę, za smutki szatę wesela, a za ostatnie miejsce pobytu mieszkanie w królestwie na wieki. Tam okaże się owoc posłuszeństwa, tam trud pokuty zmieni się w radość, a pokora przywdzieje wieniec chwały (Tomasz à Kempis, O naśladowaniu Chrystusa). W refleksji teologicznej Niebo jest przede wszystkim duchowym mieszkaniem Boga: Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5,16). Jego tronem, miejscem sprawowania władzy i rozstrzygania o sprawach ludzi i świata: niebo, bo jest tronem Bożym (Mt 5,34). Można powiedzieć, że Niebo jest przestrzenią duchową obcowania z Bogiem. W Niebie funkcjonuje jedna miłość. Nie ma tam przypadku, że jednego kocha się bardziej, a drugiego mniej. Wszyscy będą wtopieni w światło Boga, w odległości od Stwórcy należnej naszemu stanowi ducha. To wszystko będzie w przestrzeni jednej miłości i ostatecznego przeznaczenia.

          Pismo święte mówi: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (Rdz 1,1). A więc Niebo było w zamyśle Stwórcy jako przestrzeń duchowa stworzona, podobnie jak cały świat materialny. To przestrzeń duchowa pomiędzy niedostępnym Bogiem, a rzeczywistością realną. Ewangelista Mateusza pisze:  Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie (Mt 5,18). Niebo nie jest na stałe związane z Bogiem. Powołane zostało na użytek ludzi. Kiedyś przeminie jak ziemia. Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną znalezione (2 P 3,10). Człowiekowi obiecane jest nowe Niebo: Lecz my, zgodnie z przyrzeczeniem Pana, oczekujemy na nowe niebo i nową ziemię – miejsce zamieszkania sprawiedliwości (2 P 3,13). Metafora biblijna daje jasno do zrozumienia, że Bóg nie utożsamia się z niebem, nie można też ograniczać Jego obecności do nieba (por. 1 Krl 8, 27); jest to prawda, chociaż w niektórych fragmentach Pierwszej Księgi Machabejskiej «Niebo» występuje po prostu jako imię Boga (3, 18. 19. 50. 60; 4, 24. 55).  Niebo jest miejscem naszego ostatecznego powołania i przeznaczenia. Mamy w niebie spełnić swoje powołanie, swoje istnienie, obcując wiekuiście z Bogiem żywym, z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Taka jest prosta prawda o niebie, którą odczytujemy ze słów Modlitwy Pańskiej i z Ewangelii, a więc nie chodzi tu o jakieś miejsce szczególne w znaczeniu fizycznym, ale o przestrzeń duchową, przestrzeń obcowania z Bogiem, które jest naszym powołaniem i ostatecznym przeznaczeniem (Jan Paweł II, audiencja generalna 21 lipca 1999). Teologia Nieba wymaga dalszych rozważań i studiów, aby bardziej czytelne stały się słowa mówiące o Jezusie: I nikt nie wstąpił do nieba prócz Tego, który z nieba zstąpił (J 3,13). Po swojej misji na ziemi, Ojciec posadził swojego Syna po swojej prawicy na wyżynach niebieskich (Ef 1,20). Stamtąd oczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa (Flp 3,20).

           Pojęcie Nieba opisane jest językiem symbolicznym i nie możemy go wyrażać językiem pojęciowym. Nie można więc bezpośrednio odczytywać przymioty Nieba, a jedynie interpretować. Niebo nie należy rozumieć w kategoriach przestrzennych, ale jako relacje międzyosobowe. 

    

73. Dusza ludzka, dusza

     W nauczaniu Magisterium Kościoła katolickiego nie ma  jednoznacznej definicji duszy ludzkiej (nefesz, ruah, psyche). Kościół ujmuje ją przede wszystkim w relacji z ciałem, jako ten element, który decyduje o samoświadomości. Wfilozofii uważa się ją za pierwiastek życia decydujący o tym, że osoba ludzka, zwierzę i roślina są bytami żywymi. W antropologii filozoficznej najczęściej przyjmowano, że dusza rozumna jest, obok materialnego ciała, jednym z dwóch konstytutywnych elementów struktury bytu człowieka (dualizm ontologiczny). Pojęcie duszy (psyche) przypisuje się Sokratesowi jako tchnienie połączone z inteligencją. Platon idąc w ślad swego mistrza Sokratesa uważał duszę za esencję osoby, która decyduje o zachowaniu się człowieka. Uznawał też, że człowiek jest to dusza uwięziona w ciele. Według szkół platońskich, neoplatońskich, stoików i szkoły  aleksandryjskiej dusza jest substancjalna, choć niecielesna i niematerialna. Wielu Greków sądziło, że dusza jest elementem materialnym. Epikurejczycy uważali, że dusza składa się z atomów. Stoicy mówili, że wszystko jest materialne, a dusza jest oddechem przenikającym ciało, stworzonym z najsubtelniejszej materii eterycznej.

          Trudno jest znaleźć słowa, które by jasno definiowały to pojęcie, ze względu na to, że nie znamy do końca przymiotów świata nadprzyrodzonego. W znaczeniu religijnym dusza jest niematerialnym bytem w materii ożywionej pochodzący z innej niewidzialnej rzeczywistości. Słowo „byt” jest zapożyczeniem z rzeczywistości realnej przez brak lepszego określenia. Pojęcie duszy jest, także etymologicznie pokrewne z pojęciem ducha. To dar od Boga jako Jego „tchnienie”. Tchnienie sugeruje też działanie (relację). To coś, co posiada niezwykłą właściwość – wolną wolę.  W momencie połączenia się plemnika z komórką jajową pojawia się cudowna „iskra” Boża, światło Boga Ojca – dusza. Dusza jest pojęciem działającym. Bez duszy człowiek byłby tylko stworzeniem rozumnym.  Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? (Mt 16,26–27; Mk 8,36–37). Dusza ludzka czysta od początku jest obrazem Boga, ale może też być siedliskiem grzechu. Pierwotna grzeszność sprawiła, że między duszą ludzką a Bogiem zaistniała zapora dla chwały Bożej.Grzechy wykopały przepaść między wami a waszym Bogiem (Iz 59,2).Człowiek utracił pierwotną sprawiedliwość obejmującą łaski i dary pozaprzyrodzone (Louis Billot 1846–1931). Mówi się, że dusza została uwięziona w ciele.Według moich rozważań, duch przestrzennie nie jest określony, natomiast przynależy do człowieka. Człowiek odczuwa jego istnienie w sobie. Można powiedzieć, że człowiek istnieje w rzeczywistości realnej, ale jest zakotwiczony w rzeczywistości transcendentnej. Choćbyś wszystkie drogi schodził, nie odnajdziesz granic duszy, tak głęboka jest jej mowa (Heraklit). Dusza to element duchowy w człowieku, który przeciwnie niż „ciało”, nie podlega prawom śmierci. Duch nie pozwala ciału być prochem. Ale czyni zeń istotę żywą[1](ks. Józef Homerski). Na przełomie wieków były różne definicje duszy. Przychylam się do koncepcji, że człowiek duszę nie tyle posiada, ile po prostu „jest” ciałem i duszą. Duch i materia w człowieku nie są połączonymi naturami, ale ich zjednoczenie tworzy jedną naturę. Duszę można uważać za „formę” ciała; oznacza to, że dzięki duszy duchowej ciało utworzone z materii jest ciałem żywym i ludzkim. Dusza przenika ciało we wszystkich jego częściach i czynnościach je ożywia. Ciało i dusza w jednej osobie stanowią nierozerwalną jedność; gdy więc dusza uznaje Boga swym Panem i Stwórcą, gdy Go uwielbia jako najwyższe dobro w gorącej miłości, to ciało człowieka bierze też w tym udział. Dusza po śmierci jest czymś niepełnym, bowiem Bóg stworzył człowieka jako byt złożony z duszy i ciała.

          Brak sumienia u zwierząt przeczy teorii animizmu, według której zwierzęta, rzeczy lub zjawiska przyrody posiadają duszę. Św. Augustyn z Hippony (354–430) nie umiał jasno wyrazić, skąd się bierze dusza – czy stwarza ją Bóg czy zostaje zrodzona przez rodziców razem z ciałem. Według nauki Kościoła duszę każdego człowieka stwarza Bóg bezpośrednio. Nie do końca jestem zwolennikiem poglądu, że Bóg stwarza duszę. Wolałbym używać słów „udziela swej natury” (przez tchnienie). Ważne, z punku religijnego jest to, że każdego człowieka osobiście wzywa On do życia wiecznego, przez co stajemy się transcendentni wobec życia doczesnego. Według św. Augusta z Hippony dusza posiada trzy władze: rozum (intelekt), wolę i pamięć. Spośród tych trzech władz na pierwszym miejscu stoi wola. Intelekt jest najszlachetniejszą częścią duszy. Jan Szkot Eriugena mówił: Dusza ludzka jest częścią Boga, poznaje zmysłami zjawiska, zmysłami wewnętrznymi istotę rzeczy, rozumem ich przyczyny, intuicją Boga. Dla mnie dusza ma naturę boską, ale nie jest nią w pełni. Gdyby dusza miała w pełni naturę Bożą, z samego faktu byłaby równa Bogu, a to nie jest możliwe. Wydaje mi się, że przeniesienie pojęć: rozum, wola, pamięć z naszej rzeczywistości do rzeczywistości duchowej nie jest precyzyjne. Dusza ludzka nie ma zmysłów (rozumianych jak w naszej rzeczywistości), ponieważ nie ma ciała i organów zmysłowych. Być może posiada inne walory pozwalające na analogiczne widzenie, słyszenie itd.

 

          Człowiek otrzymuje dary ponadcielesne: władzę duszy, uczucia, możliwość kochania, poznanie, zdolności, talenty, energię psychiczną. Bóg daje swoje światło poznania w zależności od stopnia zażyłości z Nim. Prawa moralne są nakazem w formie „Ty” dla każdego człowieka oddzielnie. Wartości moralne muszą być przyjęte od wewnątrz, nie mogą być narzucone siłą. Dusza z chwilą zaistnienia jest nieśmiertelna i niezniszczalna. To największy dar od Boga, który nadaje sens ludzkiemu życiu. Zachęca do godnego życia. W duszy może rodzić się akt uwielbienia dla Stwórcy, tym samym dusza zwraca chwałę, jakiej Bóg użyczył stworzeniu: Dobrze jest dziękować Panu i śpiewać imieniu Twemu, o Najwyższy (Ps 92,2). Chcę śpiewać dla Pana, chcę wysławiać Pana, Boga Izraela (Sdz 5,3)! Wieczność obiecana jest wszystkim ludziom, nawet tym, którzy od Boga się odwrócili. Oni Boga nie będą „czuli” ani „oglądali”. Dusze, które są w czyśćcu nic nie mogą już dla siebie zrobić. Jedynie za sprawą zewnętrznych aktów modlitewnych (ofiary Mszy Świętych) Bóg może skrócić cierpienia (duchowe) dusz oczekujących Zbawienia.  Niektórzy jak Awerroes, Siger z Brabantu, Hegel, Stern dopatrywali się „duszy wspólnej” jako „duszy świata” (Platon) czy „duszy wszechbytu” (panteizm brahmiński).  Takie stanowisko unicestwia osobowość człowieka. Proponowałbym tę teorię odrzucić. Piotr Abelard (1079–1142) uważał, że poganie, którzy nie mieli złych intencji, nie mogli czynić źle, mogą zostać zbawieni. Nawet zabójcy Chrystusa nie postąpili źle, jeśli nie postąpili wbrew swojemu sumieniu. Wydaje mi się stanowisko Abelarda zbyt uproszczone i nadmiernie optymistyczne. Faktem jest, że spotkałem się z opinią współczesną, że Bóg w swoim Miłosierdziu wybawi nawet tych, którzy się od Niego odwrócili.

          Ponieważ bardzo trudno jest opisać istotę duszy (istotę rzeczy – E. Kant), można, jak w nauce, posłużyć się modelem (geoida, atom w modelu Bohra), który pozwoli na operowanie tym pojęciem w sposób swobodny, wiedząc, że model jest tylko obrazem (tu duszy). Takim modelem może być byt substancjalny, ale innej natury niż byt materialny. Trzeba jedynie  założyć (przyjąć), że w ogóle substancja transcendentna istnieje.

           Trudniejszym założeniem może być przyjęcie braku substancji jako podłoża duszy, a traktowanie duszy jako tylko „działanie” (funkcjonał). Za tym słowem należy rozumieć istnienie woli, inteligencji, miłości, szczęścia samo w sobie. Wszystko to, co może charakteryzować się działaniem (relacją jak np. miłowaniem).

          Drugie stanowisko jest mi bliższe. W istocie dusza ludzka, jej natura jest niezgłębioną tajemnicą Boga i my możemy jedynie spekulować i filozofować.

          Według niektórych teologów „dusza” jest pojęciem szerszym niż dusza ludzka. Kościół jako ciało zbiorowe lub społeczność natury ludzkiej ma swoją „duszę”, a tą duszą jest Duch Święty[2] (Cz. Bartnik). Przez to, Kościół nabiera charakteru osobowego. Nie jest „czymś, lecz „kimś” (św. Tomasz, STh III q. 48 a. 2 ad 2, J. A. Möhler, P. Teilhard de Chardin, Hans Urs von Balthasar I inni). E.Schillebeeckx, K Rahner, H. Küng, S. Wiedenhofer są zdania, że Kościół jest tylko znakiem sakramentalnym.

          Drugie stanowisko jest mi bliższe. Wyczuwam tu pewien przesyt intelektualny. Pojęcie „duszy” staje się pojęciem wieloznacznym, a przez to jeszcze bardziej tajemniczym. Inne znaczenie ma stwierdzenie, że Kościół ma w sobie ducha (o znaczeniu dynamicznym).



[1] Początek Świata – Biblia a nauka, Michał Heller, Michał Drożdż, wyd. BIBLOS, Tarnów 1998. s.21.

 

[2] S.C. Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom 2. Wydaw. KUL, Lublin 2010, s.39.

 

72. Zalążek ekumenizmu

           Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna (Hbr 1,1). Stąd wielość religii.Tak jak Stary, tak i Nowy Testament nie jest wykładnią praw Bożych, a jedynie zaproszeniem do wiary. Ewangelie, które są czytane na mszach nigdy nie były zastosowane w prawie ludzkim. Tajemnica ich tkwi w sposobie ujęcia problemów: jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi (Mt 5,39).  Trudno, aby takie stwierdzenie było ujęte w formie przepisu prawnego. Ewangelie nie da się wprost zastosować do życia społecznego. Ewangelie są orędziem, radosną nowiną, dla tych, którzy jej potrzebują.

          Dopiero Sobór Watykański II docenił słowa Pisma Świętego: Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). Tekst ten jest wyraźnym przekazem, że nie o instytucję tu chodzi, ale o społeczność składającą się z ludzi (a to jest właśnie kościół). Sam Jezus mówił: Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim (Mt 8,11). Słowa z Listu do Hebrajczyków (1,1) podkreślają, że Bóg jest również w innych religiach. Matka Boża w swoich objawieniach prywatnych powiedziała: Chrystus założył jeden Kościół, to ludzie Go podzielili. W Piśmie świętym wyrażone jest pragnienie Boga: abyście byli zgodni i by nie było wśród was rozłamów (1 Kor 1,10). Jak twierdzą chrześcijanie, w ich religii Bóg objawił się najpełniej. Chrześcijaństwo jest systemem najbardziej spójnym i dojrzałym (Alfred North Whitehead 1861–1947). Nie wolno nam jednak uważać, że chrześcijaństwo w obecnej sytuacji stanowi system zamknięty i wyczerpujący, w którym tłumaczy się bez problemów dowolną kwestię teologiczną.

          To, co chrześcijaństwo wyróżnia od innych religii to to, że Bóg zszedł do ludzi w postaci Chrystusa. Nie wolno jednak ignorować innych religii i zwyczajów z tym związanych. Każda religia monoteistyczna, to wiara w tego samego Stwórcę, tyle, że różnie nazwanego (Bóg, Allach, Iśwara). Gdyby oczyścić wszystkie religie z kulturowych ozdób, byłyby one bardzo do siebie podobne. Bóg dopuścił istnienie wielu religii, aby żadna z nich nie pyszniła się, że zna Prawdę. Mohandas Gandhi (1869-1948) podziwiał chrześcijaństwo i był pod jego silnym wpływem. Nie przyjął jednak dogmatów wiary chrześcijańskiej, ponieważ religia hinduistyczna według niego, też daje człowiekowi szanse samodoskonalenia; wierzył w Prawdę Najwyższą i odrzucał ateizm.

          Jeżeli mówimy o wierze, nie chodzi tu tylko o intelektualne przyjęcie istnienia Boga, ale o coś więcej. Z prawdziwą wiarą wiąże się zawierzenie Jedynemu Bogu.

         Bóg zaprasza człowieka do przyjaźni ze sobą. Bóg chce, aby między stworzeniem a Stwórcą coś się działo. Człowiek rodząc się, otrzymuje od Boga pierwiastek duchowy. Człowiek jest miniaturą Chrystusa.

          Jezus uczył, że człowieka można zrozumieć tylko w perspektywie Boga i jego relacji do Boga. W gruncie rzeczy Bóg jest niedaleko nas. Ukazuje swoje oblicze w Jezusie. Poznając Jezusa poznajemy same myśli Boga i Jego wolę. Bóg zwraca się do każdego człowieka bezpośrednio. Miłość Boga do każdego człowieka jest całkowicie osobista i zawiera w sobie tajemnicę dialogu (też przez modlitwę). Ci, którzy uchwycili kontakt z transcendencją mówią o spływaniu fali słodyczy zmieszanej z radością mocy, która może skruszyć serce, i której wspomnienie nigdy nie zaniknie, nawet w najgorszych chwilach życia […] kiedy ujrzałem, mógłbym powiedzieć, że dla mnie tylko Bóg istnieje, a wszystko inne jest jedynie hipotezą (André Frossard). Przychylam się do tych słów A. Frossarda dodając, że dla mnie pewny jest Bóg jako Stwórca, Jego Syn jako Boże Wcielenie, a reszta jest relacją o charakterze względnym i subiektywnym.

71. Wiara

          Wiara w Boga to nie tylko uznanie, że On istnieje, ale pewna postawa wobec Stwórcy. Można więc przyjmować, że istnieje Pierwsza Przyczyna Sprawcza (każdy skutek musi mieć swoją przyczynę), a w Niego nie wierzyć (św. Tomasz).Podmiot wiary nie jest do rozpoznania zmysłowego, ale można dostrzegać skutki Jego działania. Ta wiedza i doświadczanie boskiej działalności jest podstawą uznania, że On istnieje. Na podstawie wielu doświadczeń, o których będzie mowa,  wiara ujmuje Stwórcę jako Istotę Osobową (Persona). Bóg jest Istotą samodzielną, jednostkową. Według ludzkiego opisu posiada doskonałą inteligencję, mądrość. Nie tylko ma zdolność miłowania, ale jest samą Miłością.

          Świadoma i dobrowolna decyzja przyjęcia wiary nazywa się aktem wiary.  Przyjęcie pewnej liczby twierdzeń teologicznych nie jest jeszcze w pełni wiarą. Wiara to coś więcej. To inne podejściem do reguł życia. Człowiek wierzący jest przeniknięty duchem Bożym (miłosierdziem i dobroczynnością Boga) i przestrzenią transcendentną. Czuje się przez Boga osobiście zaproszony.

          Do wiary potrzebna jest łaska Boża, która uzdalnia człowieka do poznania rzeczy nadprzyrodzonych. Bóg udziela swoją łaskę wszystkim jednakowo. Od człowieka zależy, czy tę łaskę przyjmie, czy odrzuci. Podobnie słońce świeci dla wszystkich, a deszcz pozwala rosnąć kwiatom i cierniom.

          Niewierzący nie jest w stanie zrozumieć wierzącego. Różni ich całkowicie inny punkt odniesienia. Wierzyć w Boga to nie wszystko, trzeba Bogu zawierzyć.

          Człowiek może wierzyć tylko wtedy, jeśli chce (św. Augustyn). Według św. Tomasza z Akwinu wiara jest aktem rozumu wykonanym pod naciskiem woli. Jest ona rozumnym oddaniem się Stwórcy  oraz swoistym poznaniem. Nie może jednak urzeczywistniać się w ślepym posłuszeństwie wobec Boga. Musi to być akt rozumny i uzasadniony, w poczuciu absolutnej pewności i świadomej odpowiedzialności wobec objawiającego się Boga.

          W epistemologii wiara to uznawanie za prawdziwe nieuzasadnionego twierdzenia.  Św. Tomasz przedstawia wiarę jako przyrodzony stan umysłu, polegający na pewności prawd nie z racji dowodów rozumowych, ale przez przyjęcie świadectwa autorytetu, wynikający z zaufania.  Źródłem wiary mogą być zewnętrzne świadectwa Boga (ogląd skutków działania Boga) lub przekaz Prawdy od innych osób. Często też, jest to akt złożony. W moim przypadku wiarę przekazaną mi przez matkę pogłębiłem oglądem świata, wiedzą. Wiedza z kolei wzmocniła zasadność przyjęcia Boga i Jego autorytetu. Powstał więc pewien zamknięty cykl wzajemnych interpolacji. Jedno wzmacniało drugie. Na końcu zakorzeniła się w sercu pewność wiary, głębokie przekonanie istnienia Stwórcy. Jeżeli ma się w sercu ten akt wiary, należy być konsekwentny. Skoro Stwórca istnieje należy poznać Jego przymioty, atrybuty, wolę i oczekiwania względem człowieka. Wiara staje się nową perspektywą sensu życia ludzkiego. Wiara w Boga i w nieśmiertelności duszy ludzkiej przyczynia się nie tylko do rozwoju osobowości człowieka, lecz także do przedłużenia żywotności organizmu; pozwala ona przeżyć nieszczęścia i choroby oraz łagodzi przeżywanie śmierci (August Bier 1861–1959, niemiecki chirurg). Występowanie wiary uznaje się za konieczne w początkowej fazie rozwoju nauki (przyjmuje się, że w dużej mierze zawdzięcza ona wierze swoje istnienie, kiedy to pierwszy raz w dziejach świata, ludzie podeszli rozumowo do mitycznej materii, narodziły się filozofia i nauka, które zresztą wówczas stanowiły jedno – tymi pionierami racjonalizmu byli Grecy). Wiara jest nierozerwalnie związana z religią, a zbyt daleko posunięta prowadzić może do powstania dogmatów. Akt wiary staje się przyczynkiem do chęci poznania Stwórcy i Jego oczekiwań. Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy(Mk 9,23). Na Boga trzeba się otworzyć.  Wiara to coś więcej. A sprawiedliwy z wiary żyć będzie (Rz 1,17).

          Przedmiotem wiary jest istnienie Stwórcy Świata i naszego dziedzictwa ludzkiego. Pierwszy Poruszyciel, który wszystko porusza, a sam nie jest poruszany (łac. primus motor immobilis). Jeżeli mówimy o wierze, nie chodzi tu tylko o intelektualne przyjęcie istnienia Boga; to coś więcej. Z prawdziwą wiarą wiąże się zawierzenie Jedynemu Bogu. Tertulian (160–230)  w swoim dziele De carne Christi napisał: Wierzę, bo tego nie da się wyrozumować. Św. Augustyn zaś powiedział: Wierzę, aby zrozumieć. Miarą prawdziwej wiary nie jest stan świadomości, ale stan duszy.

          Dlaczego Bogu zależy na tym, aby w Niego wierzyć, jest Jego tajemnicą. Obiecuje On, że kto w Niego wierzy ma zapewnione życie wieczne: Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka  –  uczynił go obrazem swej własnej wieczności (Mdr 2,23). Wiara to ogromna moc, która w człowieku jest motorem życia. Wiara uzdrawia, czyni cuda. Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy (Mk 9,22). Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie (Mk 11,24). A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Łk 7,23).  Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę (Wj 17,11).  Podniesione ręce symbolizowały modlitwę. Wysiłki militarne Izraelitów przyniosły sukces, ponieważ były wsparte modlitwą.

          Wiara nie powinna być na pokaz: Nie każdy, który Mi mówi: «Panie, Panie!», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21). Wiara powinna działać przez miłość (Ga 5,1).  W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego (Ef 6,16). Praktyka wiary polega na zachowywaniu w miłości Jego przykazań (J 8,51; J 14,21.23; J 17,6nn; 1 J 1,2,3n). Taka wiara daje życie wieczne   (J 3,15; J 20,31; 1 J 5,1,nn). Życie jest boskim darem.

          Wiara w Boga zaczyna się dopiero wówczas, kiedy w Bogu Żywym znajduje się źródło światła i mocy, kiedy spotyka się Go w różnych okolicznościach swojego życia jako Kogoś Kochającego. On zasługuje na to, aby Mu zawierzyć całkowicie. Wiara to nie stan świadomości to stan duszy. Jeśli naprawdę ktoś chce szukać Boga Prawdziwego – powinien to czynić nie tylko intelektem, ale całą postawą życiową, poniekąd całym sobą, przede wszystkim poprzez oczyszczanie się ze zła oraz kształtowanie w sobie postawy miłości. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8). Søren Aabye Kierkegaard (1813–1855) twierdził, że nie wystarczy wierzyć w prawdziwość Chrystusa. Wiara chrześcijańska oznacza pójście w ślady Chrystusa.

          Bóg wymaga, aby nasza wiara była też manifestacją Boga, żeby była żywą i aktywną wiarą. Bóg chce, aby radosna wieść o Bogu rozchodziła się po świecie. Wiara nie boi się nocy. Chwalmy Boga! Śpiewajmy pieśń chwały na cześć Pana (Wj 15,20); rozgłaszajcie Jego chwałę wśród pogan (1 Krn 16,24); ukrywać tajemnice królewskie jest rzeczą piękną, ale godną pochwały jest rozgłaszać i wysławiać dzieła Boże (Tb 12,7).

    Nie jest dobrze, gdy wierząc, człowiek zamyka się na drugiego człowieka. Gdy nie uczestniczy się w życiu społeczności (Kościoła). Gdy człowiek żyje tylko dla siebie. Bóg nie pochwala takiej postawy. Jest potrzeba współudziału drugiej osoby lub grupy osób w życiu jednostki do współpracy, nawiązania przyjaźni, miłości (afiliacja), od skrajnej zależności niemowlęcia od matki poprzez koleżeństwo, przyjaźń aż do współżycia w małżeństwie. Wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2,24). Wiarę unikającą Kościół należy uważać za niepełną. Wiara przeżywana poza Kościołem jest pozbawiona mocy łaski, jaka płynie z uczestnictwa w sakramentach, a zwłaszcza w Eucharystii. Manifestacja wiary nie ma nic wspólnego z postawą faryzejską (porównywanie się z innymi uważając się za lepszych). Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu (Mt 6,6).

          Wiara jest przepustką do zbawienia. Zbawienie to zjednoczenie się z Bogiem w miłości i jest Jego darem. Człowiek będzie bez reszty przeniknięty Miłością Bożą. Rzecz zaskakująca. Wiara jest wyżej stawiana przez Boga niż uczynki. Nie za czyny będzie człowiek zbawiony, bo zbawienie nie jest towarem, który można nabyć za to lub tamto. Zbawiony będzie przez łączność z Chrystusem. Zbawienie, bowiem nie jest nagrodą za dobre czyny. Mówi o tym wyraźnie Pismo święte: A dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie (Rz 3,23); człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa (Rz 3,28; też Ga 2,16); niezależnie od uczynków (Rz 4,6); bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia (Rz 10,10); jeżeli zaś dzięki łasce, to już nie ze względu na uczynki, bo inaczej łaska nie byłaby łaską (Rz 11,6), jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo (Ga 2,21; zob. też: Ef 2,8–9).       

          Sam akt bezkrytycznej wiary nie jest rozsądny. Słowa Jezusa do Tomasza: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,28–29) są albo nieprawdziwe, albo wyrwane z kontekstu.

          Filozoteizm sprzeciwia tzw. ślepej wierze (podobnie jak św. Anzelm z Canterbury 1033/1034–1109).Wierzyć to nie wszystko. Saul widział ducha Samuela, ale nie nawrócił się. Wierzył on też w magiczną moc gestów religijnych, ale był niepokorny wobec nakazu Pana w innych sprawach.

          Ci którzy mają dobrą wolę pogłębić swój światopogląd i zmierzyć się z problemem wiary,  na początku, mogą założyć, że istnieje hipotetyczna Przyczyna Sprawcza. Takie założenie jest już wielkim krokiem poznawczym. Hipoteza istnienia Stwórcy rozwiązuje i wyjaśnia wiele niezrozumiałych zagadnień. Jeżeli tak, to można powiedzieć, że przyjęty „Model” jest poprawny. To kolejny krok do prawdy. Idąc dalej w przyjętym rozumowaniu należy dokonać próby rozszyfrowania przymiotów założonego „Modelu”. Ponieważ „Model” nie jest do rozpoznania zmysłowego można analizować skutki Jego działania. W tym rozpoznaniu bardzo pomaga dowód ontologiczny Anzelma na istnienie Boga, który pomimo błędu logicznego daje pewną refleksję. Bóg musi być doskonały, bo trudno wyobrazić sobie kogoś jeszcze bardziej doskonałego.

 

 

70. Mistyka

          Mistyka to stan jedności z Bogiem, doświadczenie pozwalające na zbliżenie się do Niego i  Jego poznanie. Człowiek rozpływa się w Bogu (błogostan) i zjednoczony z Nim, czuje pełnię szczęścia. Zatraca przy tym poczucie czasu. Rozum przestaje pracować – choć funkcjonuje.

          Bóg obdarzył człowieka zdolnościami, takimi jak umiejętność odbierania sygnałów ze świata nadprzyrodzonego. Jak już wspomniałem, dopóki człowiek żyje, wszystkie bodźce naturalne i nadnaturalne muszą przechodzić przez jego mózg. Już Kartezjusz uważał, że dopóki dusza pozostaje w ciele, połączona jest z nim specjalnym organem w mózgu, który nazwał szyszynką (gruczoł wydzielania wewnętrznego, produkuje tzw. hormon snu, czyli melatoninę). Obróbka mózgowa sygnałów daje wiedzę. Ze względu na różne zdolności mózgowe sygnały są odbierane podobnie, ale nie do końca. Proszę porównać opisy stanów mistycznych opisanych w dziennikach św. Katarzyny ze Sienny i św. Teresy Wielkiej. Osoby religijne dochodzą do stanów niebiańskich drogą duchową, żarliwą miłością, wiarą. Mistyka nie polega na przekraczaniu siebie przez wchłonięcie w anonimową energię kosmiczną bez twarzy i imienia (panteizm), lecz jest dialogiem i relacją miłości w mocy «Ducha Świętego obecnego w sercach wierzących» z Ojcem, którego objawił Jezus (ks. prof. Józef Kudasiewicz). Należy wiedzieć, że ludzie mogą dochodzić do podobnych stanów drogą medytacji, odpowiednich ćwiczeń. Stan, jaki mogą osiągnąć nazywany jest nirwaną.

          Napędem prawdziwej mistyki jest miłość do Boga. Stany podobne do mistycznych można osiągać również za pomocą środków chemicznych, ale w najwspanialszych błogostanach wywołanych chemicznie, nie spotka się człowiek z Tym, do którego można się przybliżyć wyłącznie przez miłość.

 

Mediumizm to nadnaturalna zdolność wprowadzania się w odmienne stany świadomości oraz kontakt pozazmysłowy (lub fizyczny) z jakąś nieznaną mocą kosmiczną lub kontakt z duchami. Objawia się to przez wizje, jasnowidzenie, ekstazy, uniesienia, lewitacje, stuki, wirowanie stolików, wzajemne przenikanie się przedmiotów materialnych, materializację, zjawiska muzyczno-dźwiękowe, zapachy niewiadomego pochodzenia. Za te zdolności odpowiada organ zwany móżdżkiem znajdujący się w tylnej części mózgu, poza rdzeniem kręgowym, który jest większy u kobiet niż u mężczyzn. Zdolności mediumizmu pojawiają się niekiedy na skutek przeżyć traumatycznych, przeżyć z pogranicza śmierci, silnego szoku emocjonalnego lub wielkiego smutku. Kiedy więc  harfiarz grał na instrumencie, moc Pana owładnęła Elizeuszem (2 Krl 3,15). Do zjawisk paranormalnych należy podchodzić z dużą ostrożnością i rezerwą. Badacze tych zjawisk odkryli wiele oszustw dokonanych przez osoby praktykujące mediumizm. Niejednokrotnie były to sztuczki iluzjonistyczne.

 

Medytacja transcendentalna[1] jest techniką medytacyjną opracowaną w 1958 roku przez indyjskiego  hinduistę Mahesha Prasada Warnę[2]. W latach 60 XX wieku metoda zdobyła wielką popularność m.in. wśród artystów – The Beatles, Rolling Stones i Jan Fonda. Technika medytacyjna pozwala adeptom osiągać szczególne stany, m.in. lewitacji lub stawania się niewidzialnym. Według  twórcy tej metody praktyka medytacyjna pozwala dotrzeć do subtelnych stanów psychicznych, aż do źródeł psychiki, nieograniczonego zasobu energii i twórczej inteligencji.

 

          Z powyższego tekstu wynika, że człowiek obdarzony jest możliwością i zdolnością przekraczania nawet prawd przyrody. Jezus wspominał, że przyjdą po nim tacy, którzy będą czynili cuda nawet większe, niż On czynił: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni (J 14,12).  Jest to jednak tylko namiastka tego, co będzie dane człowiekowi.

 

 

 


[1] – Informacja ze źródeł niepewnych.

[2] – Ukończył studia z zakresu  fizyki na uniwersytecie w Allahabadzie.

69. Atrybuty człowieka

69. Atrybuty człowieka

 

 

          Panie! Czymże ja jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczym; Ale gdybym Tobie moją nicość wyspowiadał, Ja, proch, będę z Panem gadał (A. Mickiewicz, Dziady). Piękne słowa mówiące o pochodzeniu człowieka, jego pokorze oraz wielkości. Możliwość rozmawiania z Bogiem jest największym zaszczytem dla stworzenia. Prawdziwą wielkość człowieka pokazał nam Jezus Chrystus. Godność człowieka zawiera się w tajemnicy Boga i w tajemnicy krzyża (św. Bazyli).

          Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich,  chwałą i czcią go uwieńczyłeś (Ps 8,5–6); I zechciałeś do mnie mówić, choć jestem tylko człowiekiem, Panie mój, Boże! (2 Sm 7,19); Człowiek w zależności od tego, czy w ostateczności opowiada się za Bogiem czy przeciw Bogu, staje przed jedną z alternatyw: albo żyje z Panem w szczęściu wiecznym, albo też pozostaje z dala od Jego obecności (Jan Paweł II). Człowiek jest istotą chcianą i upragnioną. A kim jest człowiek, abyś go cenił  i zwracał ku niemu swe serce? (Hi 7,17) To istota bezcenna, od chwili poczęcia powołana do życia wiecznego, ważniejsza niż cały materialny wszechświat. Wyniesiony ponad wszystkie zwierzęta i oddzielony od nich, dzięki udzieleniu mu boskiego tchnienia. Jest niezwykły, bo stworzony z Miłości. Człowiek jest osobą, kimś niepowtarzalnym, przyszłym dziedzicem życia wiecznego. Mówić o osobie ludzkiej i nie wskazywać na Boga znaczy – nie mówić prawdy (S. Grygiel). Człowiek sam nie może sobie dać siły życiowej i działać własną mocą, dlatego jest ona uważana za boski dar. Każdy człowiek jest darem Bożym w porządku naturalnym, jak i pozanaturalnym, czyli bytem łaski, bytem w łasce Bożej, osobą charytologiczną (charis – łaska, obdarzoną łaską P.P.), darem łaski, miłości i pięknotwórczym (Cz.S. Bartnik). Bóg wszczepił w człowieka naturalną skłonność do dobra w ogólności i do miłości Boga jako Dobra Najwyższego. Człowiek jest cały zależny od Boga, ale jednocześnie jest to zależność bycia obdarowanego. Pytanie jakie zadaje sobie człowiek: kim ja jestem? ma charakter modlitewny. Nie podzielam poglądu, że człowiek jest stwarzany z „absolutnej nicości”. Akt stwórczy człowieka bazuje już na nieustającej interwencji Pierwszej Przyczyny. Można więc powiedzieć, że człowiek staje się (zrodzony) po każdorazowym zaangażowaniu się Boga.  Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (Rdz 2,7). Wyraźnie jest tu powiedziane, że Bóg ulepił człowieka.  Jedną z najbardziej fundamentalnych prawd wiary chrześcijańskiej jest pojęcie osoby i jej wymiaru duchowego. Człowiek jest osobą stworzoną na obraz i podobieństwo Boga. Syn Boży stał się człowiekiem, przez co dokonało się przebóstwienie natury ludzkiej. W istotę cielesną człowieka został wprowadzony pierwiastek duchowy, przez co stał się niepodobny do żadnej z istot żyjących z rodzaju animalia: Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię (Jr 1,5); Człowiek stał się „obrazem Boga”. Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka   uczynił go obrazem swej własnej wieczności (Mdr 2,23). Obraz Boga może człowiek doświadczyć w sobie, gdy wgłębia się w swoją duchową naturę.  Natura Boża w nim jest dopiero zaproszeniem na przyjęcie tego daru. Człowiek nie jest stworzeniem „skończonym”. On poprzez swe otwarcie w stronę tego, co absolutne, czeka na swoje „wykończenie”. Poprzez swojego ducha otwiera się ku nieskończoności. Człowiek jest bytem danym i zadanym (Jan Paweł II), faktycznym i niedokończonym. Za sprawą Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, wiary oraz dobrych uczynków będzie mógł skorzystać z owoców zbawienia.  Nie ma człowieka, który by nie był wezwany do czegoś bardzo ważnego. Każdy człowiek ma swój los do wygrania i każdy [też] umrze za swój własny grzech (Pwt 24,16). Wszyscy ludzie wezwani są do miłości. Człowiek zmierza ku odkupieniu oraz ku świętości, a tym samym do pełni człowieczeństwa. Samo życie jest uwarunkowane przez materię i biologię. Jednak w naturze człowieka jest parcie ku istnieniu absolutnemu, nieograniczonemu, trwałemu i pełnemu. Życie jest marzeniem o raju, ruchem ku niemu, dążeniem do niego. Każda dobra czynność przybliża do niego, jest strumieniem zbawienia. Warto zastanowić się, co Bóg ofiarował pierwotnemu człowiekowi:

 

Ciało  jest substancją materii. Jest to zewnętrzne okrycie  (fizyczny komponent) organizmu ludzkiego. W filozofii i wielu religiach drugi obok duszy element tworzący człowieka (według Platona „więzienie duszy”). Zaskakujące jest piękno ciała ludzkiego, zwłaszcza kobiety. Postać człowieka jest godna świata stworzonego, jest doskonałością materii. W człowieku zachowane są piękne proporcje ciała. Stwórca pokazał się jako Wielki Artysta. Obraz człowieka wskazuje też na osobowość Boga. Samo ciało człowieka nie wyróżnia go jeszcze od innych pięknych zwierząt. Czyż nie piękne są konie, delfiny, łabędzie? Dopiero nadzwyczajne dary Boga oraz uduchowienie ciała nadają człowiekowi statut istoty szczególnej i wybranej. Odebranie tych precjozów człowiekowi spowodowałoby jego powrót do świata zwierząt (istot człekokształtnych) w ich wymiarze: Rządcom ziem odbierze rozsądek,  po bezdrożach pozwoli im błądzić;  macają w ciemności bez światła, chwieją się jak pijani (Hi 12,24–25). Dlaczego Wszechświat właśnie tak wygląd? Bo gdyby był inny nas by tutaj nie było! (zasada atropiczna).

 

Świadomość to wspaniały dar dany człowiekowi. Ona pozwala poznawać, rozumieć, badać, podziwiać nie tylko rzeczywistość w której żyje człowiek. Przez świadomość możemy poznawać Stwórcę. Życie nieświadome nie jest warte tego, by je przeżyć (Sokrates). Wielu ludzi prowadzi życie mechanicznie. Jak inaczej żyje się, gdy ma się świadomość własnej świadomości.

 

Dary zbawcze to dary nadprzyrodzone dane człowiekowi pierwotnemu przez Boga. Człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Otrzymał łaskę uświęcającą łączącą go z Trójcą Świętą, możliwość komunii z Bogiem  przez objawienia prywatne, doznawania teofanii (objawienie Boga), kontakty nadprzyrodzone. Człowiek pierwotny był w fazie wyższego „metabolizmu duchowego”. Wyższy „metabolizm duchowy” należy rozumieć tu jako stan duchowy człowieka, który stale i ciągle jest w kontakcie z Bogiem, czuje Go niemal namacalnie, jest w rodzaju miłosnej ekstazy, widzi Boga oczyma duszy.

 

Łaska uświęcająca jest to dar Boży, który czyni duszę świętą, a zarazem zdolną do miłowania. Podnosi człowieka do godności dziecka Bożego. Kto trwa w łasce Bożej, jest przyjacielem Boga, a kto wytrwa w stanie łaski do końca życia, uzyska z pewnością Zbawienie wieczne. Pierwsi rodzice otrzymali od Boga łaskę uświęcającą jako najważniejszy dar dla swej duszy, ale utracili ją przez pierwotną grzeszność. Łaskę uświęcającą otrzymujemy przez sakrament chrztu oraz sakrament pokuty i pojednania. Powinniśmy starać się zachować ten skarb przez całe życie. Im więcej jako dzieci Boże staramy się być coraz milszymi Bogu, tym bardziej miłuje nas Bóg, pomnaża w nas łaskę uświęcającą, czyni duszę naszą coraz czystszą i piękniejszą. Ja jestem krzewem winnym, wy — latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity (J 15,5).

 

Łaska uczynkowa to dar oświecenia rozumu człowieka, wewnętrzna siła, która pozwala zwyciężać pokusy i zachęca do dobrych uczynków. Bóg pomaga człowiekowi swą łaską uczynkową, by lepiej i dokładniej poznał wolę Bożą. Bóg wzmacnia też wolę człowieka, aby łatwiej mógł odrzucić pokusy do grzechu, by stale i wytrwale wykonywał dobre uczynki. Wartość uczynku wynika z intencji, czyli zgodności postępowania z sumieniem. Bóg pomaga nam zwłaszcza, byśmy w ostatniej chwili życia wytrwali w dobrym i uzyskali łaskę dobrej, szczęśliwej śmierci. Bez łaski dobre uczynki czynione są nie na skutek miłości, ale potrzeby przyjemności własnej.  Po śmierci nie będzie nam dane czynić posługi dla naszego Ojca: Pomnij na to, córko, że po śmierci już nie będziesz mogła Mi służyć, tak jak teraz mi służysz[1].          Uczynki nadprzyrodzone to dobre uczynki, które wykonujemy z pomocą łaski uczynkowej (też spowiedź, pokuta, modlitwa). Człowiek nie może własną siłą spełniać uczynków nadprzyrodzonych i nie może się zbawić bez pomocy łaski Bożej. Jak uczył Pan Jezus: Beze mnie nic uczynić nie możecie (J 15,5).

 

Dary pozanaturalne zwane pozaprzyrodzone są to dary wyjątkowe, jak życie w pełnej harmonii ciała i świata. Człowiek panował nad pożądliwością seksualną oraz nad żądzą posiadania świata. Trudno mi przyjąć za dogmatyką katolicką inne dary pozanaturalne jak nieśmiertelność ciała (możliwość zachowania ciała), wiedza wlana bez potrzeby jej rozwoju, niebo na ziemi w rozumieniu miejsca, brak konieczności końca świata, brak cierpień i uciążliwości porodu czy  braków i nieszczęść doczesnego życia[2] (Cz.S. Bartnik). Podobnie nie akceptuję poglądu Anthoniego de Mello mówiącego, że: nieśmiertelność oznacza pozaczasowość, a więc brak czasu[3].  Do darów pozanaturalnych (mistycznych) należy zaliczyć bilokację, lewitację, glosolalię (rozumienie innych języków) i inne. Bilokacja mistyczna to równoczesne dostrzeganie w dwóch różnych miejscach tej samej osoby. Wydaje mi się, że zdolność bilokacji opiera się na kreowaniu pozornego obrazu (jak w lustrze) człowieka i przemieszczaniu go w dowolne miejsce. Być może teleportacja polega na przekazywaniu tych samych stanów kwantowych cząsteczek (atomy, jony), bez potrzeby przenoszenia na odległość materialnego obiektu. Duch człowieka natomiast jest wszędzie (nie ma określonego miejsca). Możliwość jednoczesnej możliwości obecności metafizycznej w dwóch miejscach odrzucali św. Tomasz z Akwinu (1225–1274) i św. Bonawentura (1217–1274), przyjmowali natomiast Aleksander z Hales, J. Duns Szkot, F. Suarez, Robert Bellarmin. Psychokineza, wbrew opinii,  jest zjawiskiem, które najczęściej występuje w sposób niekontrolowany i zupełnie przypadkowy (np. przypadek Tiny Resch). Japonka Ikuko Nagao (ur. w 1871 r.)  miała zdolność (nensha – dar myślografii) przenoszenia  na papier fotograficzny lub inne powierzchnie treści swoich własnych myśli, w postaci obrazów. Jasnowidzka Mita Koichi (Japonka) wykonała ponoć myślową „fotografię” ciemnej strony Księżyca na wiele lat przed tym, nim ujrzeli ją uczeni. Do wszelkich zjawisko paranormalnych podchodzę nieufnie, choć nie neguję ich istnienie.

 

Długość życia to „tajemnica” daru Bożego. Każdy człowiek posiada w sobie inny potencjał życia na ziemi. Wszystko zależy od tego, czy człowiek dostrzeże swój „czas” i nie zaniedba godziny Bożego przyjścia i swego kresu na ziemi. Okres życia zależy jednak od właściwego gospodarzenia się tym darem. Sam człowiek, z własnej woli, może skrócić sobie życie, np. aktem samobójczym. Skracanie życia, np. przez zabójstwo nie zależy od posiadanego potencjału, ale od złego uczynku z woli zabójcy. Do Elizeusza przyszedł posłaniec króla Aramu Bena–Hadada, Chazael z zapytaniem, czy jego król wyzdrowieje. Odpowiedział mu Elizeusz: «Idź i powiedz mu: Będziesz żył na pewno. Lecz Pan objawił mi, że na pewno on umrze» (2 Krl 8,10). Choroba nie była śmiertelna. Według Boga mógł jeszcze żyć długo. Jednak posłaniec Chazael wróciwszy do króla, udusił go.

          W sensie eschatologicznym (dział traktujący o tzw. rzeczach ostatecznych człowieka) nieśmiertelność jest zapisana w zapowiedzi „zmartwychwstania ciał”.  Człowiek żyje po śmierci w przejściowym stanie duchowej egzystencji, dopóki nie zostanie przywrócona jedność duszy i ciała po zmartwychwstaniu. Św. Tomasz twierdził m.in., że łysi odzyskają włosy, zaś ciała zmartwychwstałych ludzi będą w najlepszym wieku (około trzydziestego roku życia). Nie bardzo trafiają do mnie te słowa. Natomiast podzielam słowa wtedy jeszcze kardynała Josepha Ratzingera: Nowy świat jest światem niewyobrażalnym.   

 

Rozum to zdolność do operowania pojęciami abstrakcyjnymi lub zdolność analitycznego myślenia i wyciągania wniosków z przetworzonych danych. Używanie zdobytych doświadczeń do radzenia sobie w sytuacjach życiowych. Człowiek bowiem otrzymał rozum przede wszystkim po to, aby poznał Boga, wolność zaś, aby wypełniał Jego prawo (Jan Paweł II); Człowiek jest właściwie tym, czym go czyni jego rozum (św. Tomasz z Akwinu). Rozum jest władzą poznawczą, szukającą prawdy i rozróżniającą prawdę od fałszu, ale rozum prawdy nie ustanawia (Jacek Salij). Dzięki rozumowi człowiek wymyślił system intelektualny – matematykę, logikę, aby za ich pomocą mógł opisywać otaczający go świat.  Jak mawiał Werner Heisenberg: we wzorach matematycznych jest koncepcja intelektualna, można by rzec, zawarta jest Myśl. Z rozumem związane jest pojęcie umysłu.

 

Umysł to nazwa abstrakcyjna oznaczająca ogół aktywności mózgu ludzkiego, przede wszystkim takich, których posiadania człowiek jest subiektywnie świadomy: spostrzeganie, myślenie, zapamiętywanie, odczuwanie emocji, uczenie się czy regulowanie uwagi. Synonim psychiki, osobowości. Jest on jednak ograniczony aktem stworzenia i dlatego tak trudno mu zrozumieć coś, co go nieskończenie przekracza. Wszystko co ma wymiar nieskończoności jest niezgłębioną tajemnicą.

 

Pamięć to utrwalanie w organizmie zaszłości historycznych zdarzeń. Dzieje się to na poziomie struktur białek, pól morfogenetycznych. Nośnikiem pamięci jest układ nerwowy. Zapisy biologiczne zostaną utracone z chwilą śmierci człowieka. Osoby wierzące ufają, że pamięć biologiczna jest przekładana na pamięć duszy i w ten sposób pozostanie pamięcią wieczną.

 

Wolna wola to cecha ludzkiego umysłu i świadomości, pozwalająca człowiekowi samemu decydować o swoich czynach niezależnie od determinacji losowej, a nawet sił wyższych. Akt intelektu zawsze wyprzedza akt woli, to jednak go nie determinuje; akty intelektu i woli są następującymi po sobie momentami jednego działania. Wolna wola czyni z człowieka partnera Boga. Jest ona nieprawdopodobnym darem Niebios. Nobilituje człowieka do najwyższej miary stworzeń. Jeżeli wyrzeka się jej na rzecz innej, nie sprzeciwiającej się prawu Bożemu zdobywa wielkie zasługi, znane tylko Bogu samemu (św. Jan Vianney). Wyrzeczeniem się własnej woli jest umartwianie swego ciała i umysłu. Gdy człowiek pości, zwalcza miłość własną, pychę, niechęć do robienia tego, czego nie lubi, lub gdy przebywa z osobami, które są przeciwne jego charakterowi, jest miły Bogu. Przez otrzymaną wolną wolę człowiek staje się bytem niemal doskonałym. Człowiek stał się tak wielki, że może sprzeciwić się nawet samemu Bogu. Osobie ludzkiej przysługuje niezwykła godność, która przerasta wszystkie rzeczy i której prawa i obowiązki mają charakter powszechny i nienaruszalny (Konstytucja Gaudium et spes, nr 26). Gdyby Bóg interweniował w każdym naszym uczynku, bylibyśmy niezdolni do popełniania zła, ale i nie potrafilibyśmy uczynić nic dobrego z własnej inicjatywy. Nasza egzystencja byłaby pozbawiona „osoby” na rzecz kukiełek poruszanych wolą Bożą. Bóg byłby dyktatorem, cesarzem posiadającym posłuszne wojsko. Jeżeli chodzi o moją wolną wolę, to posługiwałem się nią naprawdę dopiero po moim nawróceniu, kiedy zrozumiałem, że tylko Bóg może uratować ze wszystkich zależności, w jakie nieuchronnie popadlibyśmy bez niego (André Frossard). Człowiek w stanie grzechu nadal zachowuje wolną wolę i nie traci zdolności pragnienia dobra (Fiodor Dostojewski 1821–1881).

          Według badań wykonanych na Uniwersytecie Wisconsin w Madison odruchy (z podświadomości) wyprzedzają procesy świadomości. Innymi słowy można popełnić czyn niegodny, a dopiero po nim następuje analiza czynu i świadomy wybór. Wyniki badań sugerują, że człowiek nie do końca odpowiada za swoje czyny. Czy więc nasze czyny rodzą się z nieświadomości? Przeprowadzone badania nie uwzględniły dość istotnego faktu, że nikczemne uczynki, złe nawyki zostały zapisane w mózgu (w pamięci) na skutek wcześniejszych złych myśli, pożądania, strachu, nienawiści. Przypominają mi się słowa Chrystusa: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już w swoim sercu dopuścił się z nią cudzołóstwa (Mt 5,2). Zakodowane złe myśli mogą eksplodować bez naszej kontroli, bo stają się odruchem. Nie można też uważać, że „ja” i „mój mózg” to dwa odrębne byty. Linia obrony: wysoki sądzie, to nie ja, to mój mózg jest nie do przyjęcia. Mordercy, którzy dokonali okropnych zbrodni z pewnością wcześniej rzeźbili negatywnie swój organ jakim jest ciało migdałowate (uważane za centrum przetwarzania w mózgu negatywnych emocji, jak strach, złość czy agresja). Nawet wrodzone skłonności do agresji, prowokacji[4]  nie mogą być powodami łagodzącymi, chyba że uznaje się człowieka za chorego umysłowo i niepoczytalnego. Fragment kory czołowej i kresomózgowia utrzymują w ryzach ciało migdałowate. Na ten delikatny mechanizm ma wpływ nasze sumienie. Łatwo można go rozregulować, a właśnie to dzieje się w mózgach ludzi mających problemy z samokontrolą. Osoby, które zdecydowały się na grzech mają mniejsze zahamowania. Kto skłamał raz, może skłamać i następnym razem. Kłamstwo nie budzi u nich tak silnych wyrzutów sumienia. Sumienie zostaje częściowo uśpione.

          Życie człowieka pierwotnego tym się charakteryzowało, że człowiek był duchowo czysty, w stanie łaski. On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich (Ef 1,3). Pierwsi ludzie żyli w stanie sprawiedliwości, czyli doskonałości moralnej i świętości. Nie chcę tu jednak przedstawiać pierwszych ludzi jako chodzących „świętoszków”. Żyli normalnie, borykali się z bieżącymi trudnościami, ale byli duchowo inni. Jak już wspomniałem, żyli na wyższym „metabolizmie duchowym”.

          Życie człowieka, oprócz trudów, jest przede wszystkim historią miłości. Jezus pyta się Piotra: czy miłujesz Mnie? (J 21,15), a on odpowiada: Ty wiesz, że Cię kocham (J 21,15). Scena ta pokazuje jak bardzo Bogu potrzebne są nasze wyznania. My z kolei Bogu powierzamy siebie, nasze rodziny i najbliższych. Bóg jest nam bliższy, niż my sami sobie (św. Augustyn). Liczymy na jego opiekę i opatrzność. On jest wyłącznie Dawcą. Ta komunia z Bogiem jest wzajemnym darem. Człowiek bez przerwy jest spragniony miłości. Całe bytowanie człowieka opiera się na uczuciach. Jego myśli stale obracają się wokół czegoś, co jest tak naprawdę niebytem – a jednak. Człowiek spragniony jest miłosnego spojrzenia, dotyku[5], ciepłych słów. Dotyk jest sztuką przekazywania swoich uczuć. Jest wyrazem akceptacji drugiej osoby. Nie powinno się rezygnować z podawania ręki przy przywitaniu. Po sposobie podawania ręki można zorientować się z kim ma się do czynienia. Dotyk może otwierać, ale może też zamykać relację między dwoma osobami. Między matką a dzieckiem dotyk jest nawet ważniejszy niż jedzenie. Dzieci domagają się takiego kontaktu i, jeśli nie dostaną dostatecznie dużo czułości, ich rozwój emocjonalny, a także fizyczny jest zaburzony. Miłość jest potężniejsza niż męka, a nawet śmierć. Wyrazem miłości jest ofiara, jaką można złożyć w intencji każdej sprawy.

          Człowiek przez swoje czyny może uczynić swe życie pięknym. Jest piękny, gdy ma w sobie jakąś harmonię, gdy jest wewnętrznie uporządkowany, gdy jest dobry. Piękno człowieka działa na nas znacznie mocniej niż piękno przedmiotów. Człowiek rzecz święta dla drugiego człowieka (Seneka). Gdyby nie było Boga, nie bylibyśmy tacy wielcy. Przez Boga zostaliśmy podniesieni do rangi istoty niemal doskonałej. Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem (św. Atanazy).

          Im większy jest człowiek, tym powinien być pokorniejszy: a kiedy Piotr wchodził, Korneliusz wyszedł mu na spotkanie, padł mu do nóg i oddał mu pokłon. Piotr podniósł go ze słowami: «Wstań, ja też jestem człowiekiem» (Dz 10,25–26). Najgłębsze rzeki płyną z najmniejszym szumem (przysłowie).

          Do wyższych rzeczy jestem stworzony. To słowa św. Stanisława Kostki (1550–1568) użyte w Wiedniu w 1566 r. w rozmowie z bratem Pawłem, zniechęcającym go do wstąpienia do nowicjatu jezuitów w Rzymie. Nie są one wyrazem pychy, lecz świadomości (mistycznej), że Bóg go powołuje do innych celów.

          Jeżeli nie dba się o własny honor, to jest to fałszywa postawa. Kto nie dba o imię, nie dba o własne zasługi (Tacyt). Synu, ze skromnością dbaj o cześć dla swej osoby i oceniaj siebie w sposób należyty (Syr 10,28).

          Każdy człowiek ma własny program działania. Nasze czyny zawsze coś w nas pozostawiają. To „coś” przenika nasze przyzwyczajenia, mowę, nasze oczy i twarz. Grafolodzy twierdzą, że nawet charakter pisma. Trudność jest czymś względnym. Jest sygnałem, że zbliżamy się do granic możliwości, wskazuje na ograniczoność ludzkiej kondycji. U źródeł wszystkiego leży akt samoakceptacji. Należy pogodzić się z faktem, że jest się tym, kim się jest. Należy zaakceptować swoje uzdolnienia i nałożone ograniczenia. Klarowność i odwaga tej akceptacji decydują o postawach całego życia. Oprócz zdrowej dyscypliny należy nauczyć się łagodności wobec samego siebie (purytania). Ważną rzeczą jest również samoobserwacja i obserwowanie wszystkiego co dzieje się dookoła tak, aby nie być z tym w żaden sposób związany. Taka obserwacja z „boku” pozwala na właściwą ocenę zdarzeń, bez emocji. Nie należy identyfikować się z cudzymi kłopotami. One mogą wprowadzić człowieka w stan depresji i                przygnębienia. Gdy chce się zmieniać świat, należy zacząć od siebie. Aby cokolwiek zmieniać, należy najpierw zrozumieć.

          Jezus głosił rzecz niezwykłą: bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz Niebieski (Mt 5,48). Według Łukasza: bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz (Łk 6,36). Czy człowiek może przyrównywać się do Pana? Co to znaczy być doskonałym (miłosiernym) jak nasz Ojciec Niebieski? Aby zrozumieć to, należy wrócić do chwili stworzenia człowieka. Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz (Rdz 1,27), następnie nakazał człowiekowi: bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi (Rdz 1,28). A więc, postawił człowieka ponad tym światem. Przez zjednoczenie natury boskiej z naturą człowieka, człowiek staje się Bogiem, a Bóg stał się człowiekiem. Bóg uczyni cię swoim przyjacielem i dziedzicem wraz z Chrystusem. I tak nie będziesz już zależny od żądz, namiętności i chorób. Bowiem rzeczywiście stałeś się bogiem. Cierpienia, jakich doznałeś jako człowiek, dał ci Bóg, bo jesteś człowiekiem. Ale On obiecał ci udzielić wszystkiego, co jest właściwe Bogu, ponieważ zostałeś przebóstwiony, uczynił cię nieśmiertelnym. […] będziesz miał udział w Jego wielkości  (bp św. Hipolit).

          Człowieka stać na wielkie czyny. Im większy człowiek, tym głębsza jego miłość (Leonardo da Vinci). Można podać tysiące wspaniałych przykładów świętych, ale i zwykłych ludzi, którzy zasłużyli na miano wspaniałych i wielkich. Niejednokrotnie istoty słabe fizycznie są wielkimi bohaterami czynów (np. prorok Jeremiasz). Nie jest prawdziwy wizerunek świętych jako ludzi bez skazy. Św. Piotr był świadomy, że Bóg już dawno wybrał go, człowieka pełnego ludzkich słabości, na swojego następcę w głoszeniu Ewangelii (Dz 15,7). Wawrzyniec Żuławski, polski alpinista, mawiał: nie opuszcza się przyjaciela nawet wtedy, gdy jest już tylko bryłą lodu. Te słowa przypieczętował śmiercią w masywie Mont Blanc, spiesząc na pomoc Stanisławowi Grońskiemu i jego towarzyszom. W ten sposób oddał życie za przyjaciela.

          Polak, ojciec Jan Beyzym (1850–1912) w wieku 48 lat poświęcił swoje życie na pielęgnowaniu trędowatych na Madagaskarze. Wyczerpany pracą ponad siły, zmarł 2 października 1912 roku.

          Basia Paradowska będąc w ciąży zachorowała na nowotwór. Wybrała życie dziecka. Zmarła (2007 r.) w przeddzień drugich urodzin synka. W czasie choroby napisała rozważania różańcowe: Panie, jakże często zapominam, że cierpienie można i należy ofiarowywać za innych, którzy być może cierpią bardziej, potrzebują pomocy, modlitwy, albo o nią proszą (fragment).

          Osoby, które zginęły stawiając czoło totalitaryzmowi, bohaterowie walk z totalitaryzmem:

Rotmistrz Witold Pilecki jako ochotnik dostał się do obozu w Auschwitz, aby utworzyć w nim ruch oporu. Po trzech latach brawurowo uciekł z obozu. Po wojnie komuniści, po przypominającym farsę procesie, skazali go na śmierć i zastrzelili.

Otto Schimek, Austryjak w wojsku Wehrmachtu w 1944 roku odmówił zastrzelenia polskich cywilów. Został za to rozstrzelany.

Wilhelm Hosenfeld, niemiecki oficer z narażeniem życia ratował Polaków i Żydów (m.in. pianistę Władysława Szpilmana). Nie przeżył sowieckiej niewoli.

Szmul Zygelboim, Żyd w 1943 popełnił samobójstwo w proteście przeciw obojętności aliantów wobec Holocaustu.

Alfred Delpa, niemiecki jezuita został stracony przez nazistów niemieckich.

Maksymilian Kolbe w Oświęcimiu zajął miejsce skazanego na śmierć towarzysza i umarł za niego. Ojciec Kolbe nie był jedynym, który dowiódł na sobie prawdy słów: wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13). Cały straszliwy system obozu koncentracyjnego okazał się bezsilny wobec mocy duchowej ojca Kolbego i jemu podobnych (Jacek Salij).

          Wielkim człowiekiem była mała Żydówka, która miała możliwość uciec, a została przy swoim głuchawym ojcu, obawiając się, że nie zrozumie on na czas rozkazów i nie uniknie ciosów nazistów (na podstawie opowiadania André Frossarda).

          Człowiek jest tak wielki, że może swoją moc skierować przeciw złu, a nawet przeciw dobru. Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia [z tego świata], postanowił udać się do Jerozolimy  i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt.  Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?»  Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka (Łk 9,51–56). Jezus sprzeciwił się zemście, do której byli zdolni Jego uczniowie.

          Człowiek został przez Boga wyróżniony. On jeden ze wszystkich stworzeń będzie się cieszył życiem wiecznym. Proszę cię, synu, spojrzyj na niebo i na ziemię, a mając na oku wszystko, co jest na nich, zwróć uwagę na to, że z niczego stworzył je Bóg i że ród ludzki powstał w ten sam sposób. Nie obawiaj się tego oprawcy, ale bądź godny braci swoich i przyjmij śmierć, abym w czasie zmiłowania odnalazła cię razem z braćmi (2 Mch 7,28–29). Jest on obdarowany nieśmiertelnością i skierowany ku wieczności. Warto podkreślić, że niezależnie od postawy, każdy człowiek ma zagwarantowaną wieczność. Jak będzie wyglądać życie wieczne jest tajemnicą:  ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało,  ani serce człowieka nie zdołało pojąć,  jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9). Nie trudno się domyśleć, że będzie zależało to od doczesnego życia na ziemi. Oczy świata zamykają się na świat zmysłowy i natychmiast otwierają się ku zmartwychwstaniu, gdzie czas przestaje istnieć. Bóg jest Bogiem życia. Dla Boga nie istnieje śmierć. Doświadczenie mistyczne daje pewność, że „po śmierci” jest Bóg i – ręczę wam – to będzie dla wielu ogromna niespodzianka. Zauważą oni ze zdziwieniem, jakie stało się moim udziałem w dniu mojego nawrócenia i jakie nadal trwa, że istnieje „inny świat”, wszechświat duchowy ukształtowany w swej istocie ze światła o przedziwnym blasku, pełnego zaskakującej słodyczy. To, co jeszcze w przededniu wydawało się nieprawdopodobne, stanie się naturalne; to, co im wydawało się niemożliwe, stanie się dla nich jak najbardziej godne przyjęcia; to, czemu zaprzeczali, zostanie radośnie odparte siłą oczywistości. Spostrzegą, że cała chrześcijańska nadzieja, nawet najbardziej zawrotna, ma uzasadnienie; że nie jest ona dość odważna, aby wytworzyć w  nas właściwe wyobrażenie Bożej hojności. Stwierdzą podobnie jak ja to uczyniłem, że cielesne oczy nie są konieczne, aby przyjąć to duchowe, pouczające światło; że te oczy raczej by nam przeszkadzały, aby je ujrzeć; że owo światło rozjaśnia tę część naszego jestestwa, która bynajmniej nie zależy od naszego ciała. Jak to jest możliwe? Nie wiem – zupełnie nie – wiem, ale wiem, że to, co mówię, jest prawdą (André Frossard).



[1] Św. Teresa z Awili Dzieła 3 Wydaw. Oo Karmelitów Bosych 1995, s. 84.

 

[2]    Cz.S. Bartnik, Dogmatyka katolicka, Wydaw. KUL 1999,  s. 322–333.

[3]    Przebudzenie. Wydaw. Rebis 1992 s. 48.

[4]   Gen agresji MAO-A w DNA opisano w latach 90 XX wieku.

[5] O zmysłowym dotyku, kompozycji Rubika, pięknie śpiewa Edyta Górniak.

ciąg dalszy rozdz. 69.

Doświadczenie mistyczne jest procesem lub stanem psychicznym, w którym mistyk jest przekonany o bezpośrednim kontakcie i obecności Boga, jego działania i zjednoczenia z nim w swej duszy. Mistycy określają doświadczenia mistyczne jako odczuwanie, doznawanie Boga, smakowanie, kosztowanie, rozkoszowanie się, upojenie, przedsmak życia wiecznego, poryw, dotyk Boży, osobowe spotkanie z Bogiem. Doświadczeń tych nie da się opisać i wyjaśnić. Są one przejściowe i ograniczone, bywają zróżnicowane pod względem treści i stopni wtajemniczenia. Doświadczenia mistyczne występują również w religiach pozachrześcijańskich, m.in. w buddyzmie, hinduizmie, islamie i judaizmie. Zawsze towarzyszy im poczucie miłości i tęsknota za życiem wiecznym bez przekonania o pewności posiadania łaski i zbawienia.  Nirwana jest utrwaleniem swego bytu w celu dojścia do pełni eschatycznej (dotyczące zbawienia). Ten więc, kto pnie się wzwyż, nigdy nie przestanie iść z początku w początek, przez nigdy nie kończące się początki. Ten, kto pnie się wzwyż, nigdy nie ogranicza swego pragnienia do tego, co już zna; lecz wznosząc się stopniowo, przez inne, wciąż większe pragnienie, ku innemu, jeszcze większemu, dusza dąży drogą ku nieskończoności przez coraz to wyższe wzloty (św. Grzegorz z Nyssy 335–394). W ekstazie dochodzi się do całkowitego zjednoczenia wszystkich psychicznych władz człowieka. Inaczej niż zwykle zachowuje się jego wola. Podczas ekstazy obserwuje się wiele zjawisk somatycznych, np. przyspieszone lub zwolnione tętno, bladość, wypieki, pocenie się, obniżenie temperatury ciała; niekiedy pojawia się lewitacja lub stygmatyzacja. Niezależnie od religii, zjawisko ekstazy dotyczy zjawisk nadprzyrodzonych.

          Mówiąc o wielkości człowieka, należy mieć na uwadze jego Bożą naturę. Bez duszy człowiek byłby tylko stworzeniem. Ciało ludzkie jest zwykłą materią. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Wydawałoby się, że rozkład zwłok jest procesem nieuchronnym. Jednak niektóre ciała, z niewyjaśnionych przyczyn, pozostają w niezmienionym stanie przez setki lat. Przytaczam tu ciekawy artykuł Izabeli Zdolińskiej w Żyjmy Dłużej, nr 7/2006.

 

          W typowej mogile po upływie 3 do 6 lat od śmierci pozostaje już tylko szkielet, który stopniowo obraca się w proch. W gruntach nieprzepuszczalnych dla powietrza, w grobowcach murowanych lub pod wodą rozkład zwłok postępuje zdecydowanie wolniej, nawet powyżej 30 lat. Od tej reguły są jednak wyjątki. Znanych jest ponad 100 przypadków ciał, które od kilkuset lat nie ulegają rozkładowi z niewyjaśnionych przyczyn. Wiele z nich jest wystawionych na widok publiczny.

          Wbrew prawom natury Ciałem, które oparło się upływowi czasu, są zwłoki św. Andrzeja Boboli, spoczywające w przezroczystej trumnie w warszawskim kościele przy ul. Rakowieckiej. Andrzej Bobola (1590–1657) był polskim jezuitą bestialsko zamordowanym przez Kozaków. Przed śmiercią odcięto mu uszy, nos, wargi, palce, wydłubano oko, a następnie obdarto ze skóry i przywiązawszy do konia, wleczono po ziemi. Zmasakrowane ciało pochowano w podmokłym gruncie wśród innych zwłok. Kiedy po latach otworzono grób, okazało się, że wszystkie ciała uległy rozkładowi, z wyjątkiem ciała Boboli. W 1745 r. profesorowie Alessandro Pascoli i Raymond Tarozzi po zbadaniu zwłok orzekli, że mimo upływu 88 lat od śmierci ciało zachowało normalny kolor, elastyczność i  miękkość tkanek. Fakt, że poranione, niezabalsamowane ciało, spoczywające wśród gnijących zwłok nie uległo rozkładowi, uznano za sprzeczny z prawami natury. Identyczną opinię wydali biegli powołani w latach 1827, 1866, 1896 i  1917. Fenomenu tego nie potrafili również wyjaśnić bolszewicy, którzy zabrali ciało jako eksponat do moskiewskiego muzeum anatomii. Po interwencji Piusa XI w 1923 r. ciało przekazano Watykanowi, a po kanonizacji Andrzeja Boboli złożono je w warszawskim sanktuarium.

           Od  126 lat nienaruszone pozostaje ciało św. Bernadetty Soubirous, której w 1858 r. w Lourdes objawiła się Matka Boża. W 1879 r. Bernadetta umarła z powodu licznych i ciężkich chorób, m.in. gruźlicy. Jej ciało złożono w przykościelnym ogrodzie. Wkrótce po jej śmierci wszczęto proces beatyfikacyjny. Według przepisów prawa kanonicznego, konieczne było dokonanie tzw. rozpoznania ciała, które odbyło się 22 września 1909 roku.
Oficjalna, szczegółowa relacja z pierwszej ekshumacji znajduje się w archiwum klasztoru Saint-Gildard. Wynika z niej, że siedmiu świadków, w tym dwóch lekarzy: dr Ch. David (chirurg) i dr A. Jordan, opisało wygląd ciała Bernadetty jako idealny. Ich zdaniem zakonnica wyglądała tak, jakby tylko spała. W grobie panowały jednak normalne warunki i zachodziły procesy rozkładu, o czym świadczyło zmurszenie habitu i zardzewienie krzyża profesyjnego.
Drugie rozpoznanie ciała odbyło się 3 kwietnia 1919 r. w obecności biskupa Nevers, komisarza policji, urzędników oraz dwóch lekarzy: dr. Talona i dr. Comte’a, którzy dokonywali oględzin ciała oddzielnie. Ich obserwacje idealnie zgadzały się ze sobą i z raportem z poprzedniej ekshumacji. W kwietniu 1925 r. ponownie otworzono grób Bernadetty. Tym razem jej ciało zostało szczegółowo zbadane przez wieloosobową komisję lekarską. W końcowym sprawozdaniu z prac komisji napisano: „(…) ciało Czcigodnej było nienaruszone, (…) w ogóle nie uległo procesom gnicia i rozkładu, które są czymś normalnym po tak długim pobycie w grobie wykopanym w ziemi” (…). Nieco później dr Comte, członek komisji, opublikował w czasopiśmie naukowym artykuł, w którym napisał m.in.: „To, co mnie podczas badań ciała zadziwiło, to doskonale zachowany szkielet, wszystkie wiązania, skóra, a także elastyczność i jędrność mięśni… To, co mnie przede wszystkim wprowadziło w prawdziwe osłupienie, to stan wątroby po 46 latach od śmierci. Ten organ, tak przecież kruchy i delikatny, powinien bardzo szybko ulec rozpadowi albo zwapnieniu i stać się twardy. Tymczasem przecinając go, w celu pobrania relikwii, odkryłem, że posiada konsystencję elastyczną i normalną. Natychmiast pokazałem to asystentom, mówiąc im, że ten fakt nie wydaje się być porządku naturalnego”. Po trzeciej ekshumacji ciało św. Bernadetty umieszczono w szklanym sarkofagu i złożono w kaplicy klasztoru Saint-Gildard w Nevers, gdzie można je do dziś oglądać.

          Louis-Vincent Thomas, autor monografii „Trup. Od biologiido antropologii”, tak opisał zwłoki św. Teresy z Avila, ekshumowane w 1914 r. (332 lata po jej śmierci): „Wciąż giętkie ciało podnosiło się, gdy wciskano weń palce; czerwona krew wyciekała za każdym razem, gdy pobierano relikwię”. Autor ten zauważa, że zmarłą pochowano bez balsamowania, w głębokiej mogile przysypanej kamieniami, wapnem (przyspieszającym rozkład) i wilgotną ziemią. W 1933 r. przeprowadzono ekshumację zwłok zmarłej 56 lat wcześniej św. Katarzyny Laboure. Dr Robert Didier, przewodniczący komisji lekarskiej, opisał je następująco: „Skóra na twarzy miała wygląd pergaminu, lecz nie miała ubytków. Oczy i  usta były otwarte. (…) Badając ciało, zauważyliśmy doskonałą miękkość rąk i nóg. (…) Skóra wszędzie była nietknięta i wyglądała jak pergamin. Mięśnie były dobrze zachowane (…). Gdy klatka piersiowa była otwarta, z łatwością mogliśmy wyjąć serce. Było znacznie skurczone, ale zachowało swój kształt.

           Świeckie komisje lekarskie uczestniczyły również w ekshumacjach wielu innych ciał osób uznanych przez Kościół katolicki za święte. W 1926 r. ekshumowano ciało św. Łucji Filippini (zm. w 1732 r.). Według komisji lekarskiej wyglądała ona „jak osoba, która dopiero zmarła”. Współcześnie potwierdzono również zachowanie ciała św. Peregryna Laziosi (zm. w 1345 r.), św. Katarzyny z Genui (zm. w 1510 r.), św. Klary z Montefalco (zm. w 1308 r.). Niektóre z tych ciał spoczywały w wyjątkowo niekorzystnych warunkach, przyspieszających procesy gnilne, a mimo to, z niewytłumaczalnych przyczyn, zachowały integralność. Przykładem jest też ciało św. Franciszka Ksawerego (zm. w 1552 r.), wielokrotnie wystawiane na widok publiczny. W tygodniku „Newsweek” z 30 grudnia 1974 r. opisywano ciało świętego jako „zadziwiająco dobrze zachowane” i „świeże, jak gdyby święty jedynie spał”. Doniesienia o zachowanych ciałach dotyczą nie tylko świętych katolickich, lecz również świętych prawosławnych oraz joginów. Opisany fenomen jest niewytłumaczalny z punktu widzenia dzisiejszej nauki i pozostaje zjawiskiem, które skłania do refleksji nad wielką tajemnicą życia i śmierci.

          Po dobie (latem) do tygodnia (zimą) na prawym podżebrzu zmarłej osoby pojawia się mała, zielona plama, która powoli rośnie i ciemnieje. Na powierzchni naskórka pojawiają się pęcherzyki, które pękają, ukazując wnętrzności. Mięśnie oddzielają się od kości. Mózg i płuca zamieniają się w maź. Serce kurczy się, a wątroba wypełnia gazem. Jelita pokrywają się zgniłozielonym nalotem. Rozkład przyspieszają bakterie układu pokarmowego, oddechowego, moczowo-płciowego i pochwy oraz grzyby. Produkty rozkładu dokonanego przez drobnoustroje stają się pożywieniem dla robaków. Potem pojawiają się muchy plujki, trupnice padlinowe i ścierwice, które składają w zwłokach swoje jaja. Następnie – chrząszcze, larwy motyli, omacnice, inne gatunki muchówek, roztocza, mrzyki i drożdże. Szczątki, które zostają po zmarłym, to produkty zwierzęcego trawienia.

          Św. Franciszek Ksawery umarł w 1552 r. na wyspie Sancian. Jego ciało pozostało nienaruszone rozkładem przez kilka miesięcy mimo upałów i wilgoci.

      

Mądrość człowieka

 

Gdyby ktoś mniemał, że coś „wie”, to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy

 (1 Kor 8,2).

 

          Dla człowieka świat jest rzeczywistością realną, poznawalną, pozwalającą się badać itd.  Czy oprócz świata realnego może istnieć inny świat? Ludzie zdolni są do tworzenia pojęć abstrakcyjnych. Niektóre pojęcia rodzące się w rozumie nie istnieją własnym istnieniem (nominalizm). Takim pojęciem abstrakcyjnym dla wielu ludzi jest Bóg. Odmawiają Mu Jego realnego istnienia. Boga osobowego nie ma. „Bóg umarł”. Człowiek uwolnił się od Boga (Friedrich Wilhelm Nietzsche 1844–1900). Boga natomiast utożsamiają z pojęciami: „dobra”, normą etyczną, symbolem wolności, np. filozofia platońska przedstawia Boga jako najwyższą Ideę Dobra, a wtórnie także Piękna i Jedności.  „Dobro”  jest zarazem regułą postępowania człowieka. Bóg jest „Dobrem”, a „Dobro” jest Bogiem. Dla niektórych taka koncepcja jest wystarczająca i jedynie słuszna. Stoją oni na stanowisku, że istnieje tylko nasz świat realny, w którym my żyjemy i tylko nasze wyobrażenia. Piękne idee (Johann Gottlieb Fichte 1762–1814, Friedrich Wilhelm Joseph von Schelling 1775–1854, Georg Wilhelm Friedrich Hegel 1770–1831), konstrukcje religijne umysłu (Dawid Hume 1711–1776) mogą służyć jedynie jako drogowskazy godnego życia (humanizm).

          Mądrość to umiejętność praktycznego wykorzystywania posiadanej wiedzy i doświadczenia. Zmierzamy więc w kierunku źródła wiedzy. Wiedza jest nabytą informacją o rzeczywistości wraz z umiejętnością jej wykorzystywania. Wiedzę najczęściej zdobywa się, gdy zachodzi taka potrzeba. Wiedza też towarzyszy odkryciom przyrodniczym i procesom badawczym. Poznając świat zdobywamy wiedzę. Czy do tego potrzebny jest Bóg? Gdyby chodziło o wiedzę przyrodniczą, to zapewne, powoli człowiek, za pomocą coraz lepszej techniki poznawałby tajniki świata. Gorzej, jeżeli chodzi o wiedzę na temat naszego jestestwa, celu i sensu życia. Sens życia ludzkiego jest jednak nie do końca zgłębioną tajemnicą. Przykazania Boże są przede wszystkim kluczem do takich sfer rzeczywistości, których istnienia przedtem może nawet nie przeczuwaliśmy (Jacek Salij).

          Na mądrość też trzeba się otworzyć. Odważ się być mądrym (maksyma Horacego).  Należy wszystkie sprawy rozpatrywać według posiadanej mądrości, a przyhamować emocje i podświadome odruchy. Z rzeczywistości należy wydobywać coś więcej. Należy patrzeć na przyczynę, ale i na skutek. Finis coronat opus (łac. koniec wieńczy dzieło). Korzystanie z mądrości jest roztropnością. Jak mówi maksyma stoicka: mądremu nie zdarzy się nic wbrew przewidywaniu.

          Są też tacy, którzy nie chcą prawdy, ale pewności i bezpieczeństwa (Anthony de Mello). Może takie osoby bardziej wyczuwają, że lepiej nie tracić czasu na ciągłą niepewność w szukaniu prawdy? Prawdy nie osiągnie się nigdy, ale można się do niej przybliżyć. Życie jest ciągłym zmaganiem się z pytaniami o ludzką egzystencję, istotę człowieczeństwa, sens i cel zycia.

 

Miłość

 

Nawet Bóg nie może zmusić człowieka do miłowania Go.

 (Cz.S. Bartnik).

Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie

 (J 23,34–35).

 

          To, co wyróżnia człowieka od zwierzęcia, to możliwość kochania. Zdolność do miłowania została dana człowiekowi z chwilą poczęcia. Miłość jest piękna w relacjach: człowiek – Bóg, człowiek – człowiek, człowiek – świat. Uczucie to coś, co człowieka nobilituje. Nie wymaga i nie pragnie wyjaśnień. Zawsze stanowi relację między człowiekiem a drugą osobą (lub obiektem). Osobą może być Bóg, drugi człowiek. Obiektem miłości może być muzyka, literatura, kultura itd. Miłość powiązana jest z wolą człowieka i objawia się silnym przywiązaniem i pragnieniem stałego obcowania z umiłowaną osobą (obiektem). Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe (Ga 6,2). Miłość Boga nas chroni i kieruje ku Zbawieniu. Gdyby respektować tylko dwa przykazania Boże: będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem […] Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mt 22,37–39), to na świecie nie byłoby niesprawiedliwości ani gwałtów. Trzeba jednak mieć na uwadze słowa Jana, który poucza: Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi,  nie może miłować Boga, którego nie widzi (1 J 4,20). Jak widzimy, oba przykazania miłości są ze sobą sprzęgnięte. Bóg nie chce tylko miłości dla siebie, On pragnie miłości powszechnej i wzajemnej. Miłość wyklucza lęk. Jezus poucza nas jak to należy czynić:  Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! (Mt 5,23–24). Chrystus głosił: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (Mt 5,44). Słowa te wprowadzały w zdumienie słuchaczy. Nie wszyscy byli w stanie to zrozumieć. Jezus głosił wyższą teologię miłości (drabina miłości). Miłować kogoś, kogo miłuje Pan. Bóg kocha każde swoje dziecko, nawet takie, które broi. Jeśli ktoś kocha Boga, po prostu pełni Jego Wolę, jest wierny przykazaniom, z których największe dotyczy miłości (Marta Złotnicka). Można to robić też na różne sposoby. Ja osobiście lubię postawę Jakuba (syna Izaaka), który walczył (o błogosławieństwo) i sprzeciwiał się nawet Bogu. Nie bójmy się i jak Jakub żądajmy Nieba. Należy pokazywać Bogu, że nam zależy na tym wspaniałym darze. Kiedy Pan Bóg zakazał Mojżeszowi modlić się za niewierny lud (Wj 32,9–14; Pwt 9,13–19), ten bardzo dobrze zrozumiał Boże intencje i modlił się tym więcej (modlitwa nadzwyczajna). Podoba mi się postawa Dawida, który, gdy zaszła potrzeba, zjadł poświęcone pokarmy przeznaczone tylko dla kapłanów (w mieście Nod). Bardzo pouczająca jest postawa Abrahama, który w delikatny sposób wymuszał zmianę decyzji Boga (chodzi o zniszczenie Sodomy). Księga Hioba pokazuje „mocowanie się z Bogiem” przeciw niezasłużonemu cierpieniu. Proszę zauważyć, że przyjmowali oni postawę czynną wobec Boga. Ja z Nim „walczę” z pełną świadomością odpowiedzialności. Oczywiście Chrystus jest dla mnie ikoną doskonałości. On pokazuje to, do czego my mamy zmierzać. Jest asymptotyczną Prawdą. Drogi do Boga mogą być różne. Miłość do Boga powoduje ukierunkowanie na miłość do człowieka, którego miłuje Pan, który jest naszym nieprzyjacielem. Jezus wskazuje, że na każdego człowieka należy patrzeć nie z perspektywy naszych interesów, ale jako na istotę stworzoną i umiłowaną przez Boga. Każdy człowiek dla Boga jest kimś nadzwyczajnym – o tym należy pamiętać. Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt  25,40).

 

Miłość pozorna to złudzenie miłości. Bardzo często nie kocha się danej osoby, lecz z góry przyjętą wizję tej osoby. Taka miłość bardzo szybko przemija, gdy dostatecznie pozna się tę osobę. Wizje również ulegają zmianom, a wraz z nią przemija uczucie. Nie należy mylić zakochania od miłości. Najczęściej z zakochaniem kojarzy się pożądanie. Używanie określenia „uprawianie miłości” jest jej profanacją.

          Dalila mówi do swojego męża Samsona. Jak ty możesz mówić, że mnie kochasz, skoro serce twoje nie jest ze mną złączone? Oszukałeś mnie już trzy razy (Sdz 16,15–16). Słowa te są przykładem wykorzystywania miłości do rozgrywania własnych partykularnych interesów. Dalila chciała usłyszeć od męża tajemnicę jego niezwykłej siły, aby go później pokonać i zgładzić.

          Dla osób nie uznających pierwiastka duchowego (metafizyki) w człowieku miłość jest procesem chemicznym, który uruchamia przez mózg mechanizmy powodujące, że człowiek czuje się szczęśliwy (lub nieszczęśliwy), radosny (smutny), ale też i podniecony. Szczęście i radość może być mierzona ilością wytworzonych odpowiednich związków biochemicznych, substancji psychoaktywnych, psycho-tropowych (np. serotonina – hormon szczęścia). Udział w tym bierze prawie cały organizm ludzki: mózg, hormony, gruczoły, jądra, jajniki, kora nadnercza, łożysko. Wytwarzane związki chemiczne pobudzają mięśnie (zwiększają jego masę), niektóre organy zostają dodatkowo ukrwione, zwiększa się libido (popęd seksualny). Efektem może być zwiększenie emocji, pobudzenie, ale też i agresja.

          Osobom niewierzącym lub niedojrzałym duchowo łatwiej jest propagować małżeństwo na próbę. Jan Paweł II mówił: Nie żyje się, nie kocha i nie umiera – na próbę. Taki związek nie ma nic z ducha, jest umową na przebywanie razem. Małżeństwo na próbę (z rozsądku) sprzeciwia się katolickiej moralności, ponieważ nie jest trwałym i nieodwołalnym zaangażowaniem małżeńskich partnerów. W prawie kanonicznym małżeństwo jest nierozerwalne, a dokładniej należałoby powiedzieć, że jest dozgonne. Wynika to z naturalnego prawa Bożego oraz wyraźnej woli Chrystusa wyrażonej na kartach Pisma Świętego (Mt 5, 31–32; 19, 4–6; Mk 10, 10–12; 1 Kor 7, 10–11; Rz 7, 1–3). Małżeństwo na próbę nie daje gwarancji dobrego związku. Budowane jest na piasku. Nie ma żadnego wsparcia, brakuje w nim sacrum, transcendencji i prawdziwej miłości. Jest profanacją prawa naturalnego. Dopatruję się tu przede wszystkim niedojrzałości w szerokim znaczeniu, pewnego egoizmu i samolubności partnerów. Najważniejsze jest własne samopoczucie i doznania. Taki związek niesie w sobie zagrożenie, gdy wydarzy się coś, co ma już skutki nieodwracalne: grzech, nieplanowane narodzenie dziecka (wchodzi tu w rachubę ewentualna aborcja), utrata niewinności, zranienie uczuć, cudzołóstwo, niewierność, niemożność właściwego wychowywania potomstwa. 

          Niezależnie od światopoglądu w pamięci człowieka zapisywane są zdarzenia (miłosne w szerokim zakresie), które człowieka uszlachetniają, czynią lepszymi. Osoby wierzące wierzą, że oprócz ubogacania pamięci, biologiczny zapis miłości ma swoje przełożenie na wymiar duchowy.

          Należy uświadomić sobie, że słowo „miłość” jest pojęciem bardzo szerokim. Najczęściej używane jest przez ludzi czujących do siebie coś więcej niż przywiązanie. Miłość między kobietą a mężczyzną może owocować pociągiem fizycznym. Przez wiele ludzi uważany jest za sens ludzkiego życia. Miłość spełniona czyni człowieka szczęśliwym. Kochać kogoś, to dać mu to, co w sobie ma się najlepszego (Paul Claudel 1868–1955).

          Miłość obejmuje całość egzystencji ukochanej osoby. W miłości ważną rzeczą jest oddanie się drugiej osobie, otwarcie się na prawdę drugiego człowieka. Jest ona prawdziwa tylko wtedy, gdy stanowi zjednoczenie woli dwóch osób.  Miłość unika brania drugiej osoby w niewolę. Miłości nie da się ukryć (przysłowie).  Gdy bezpieczeństwo, zadowolenie drugiej osoby jest dla ciebie ważniejsze niż twoje własne, wtedy jest to miłość. Miłość to dawanie, a nie branie. W miłości lepiej jest doznawać krzywdy, niż ją wyrządzać (Sokrates 469–399). Miłość to kompletny irracjonalizm. Miłość też zaślepia (amor caecus). W prawdziwej miłości nie może być żadnej kalkulacji ani matematyki. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości,  nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (1 Kor 13,4–7).

          Słowo „miłość” rozszerza swoje znaczenie, gdy rozpatrujemy fakt oddania się nie jednemu człowiekowi, ale wielu osobom. Siłą rzeczy można powiedzieć, że taka miłość jest większa. Idąc tym tropem rozumowania, słowo „miłość” ulega gradacji. Może być więc miłość mniejsza i większa. Ideałem jest miłość bezwarunkowa. Ludzka miłość małżonków jest zawsze niedoskonała. Wszyscy jesteśmy jakoś ograniczeni i okaleczeni naszymi ludzkimi ograniczeniami. Szczytem miłości jest sam Bóg i dlatego do Niego zmierzamy. Wszystko, co czynimy, jest tylko środkiem do celu. Jedynie Miłość jest celem samym w sobie, bo Bóg jest Miłością (Edyta Stein 1891–1942; por. 1 J 4,8.16). Każdy na kogo pada spojrzenie miłości jest piękny. Prawdziwie zakochany człowiek jest bardzo wrażliwy, łatwo go urazić, nie narzuca się. Cierpi w ukryciu, ale cały czas oczekuje spełnienia się w miłości. Chce się w niej zatracić, unosić się ponad ziemię. Podobnie jest u Boga, który stworzył człowieka z miłości. Dał dowód swej heroicznej miłości, poświęcając swego Syna dla zbawienia człowieka, a zarazem wypatruje naszej reakcji czy my tą miłość przyjmiemy i czy ją odwzajemnimy. Bóg nie chce się narzucać, ale oczekuje czystej miłości i całkowitego oddania się. Chce, aby Jego Miłość przyjęta była w sposób wolny, z ufnością i aprobatą. Nie chce ślepego posłuszeństwa. Bóg nie chce miłości letniej (indyferentnej), połowicznej, ale gorącej i żarliwej. Łatwo daruje nam winy. Prawdziwa miłość chce być przyjęta w sposób wolny. Prędzej nawróci się człowiek grzeszny niż letni. Miłość jest jedna. Nie ma miłości naturalnej i nadprzyrodzonej.

          Nuda jest znakiem braku miłości, znakiem wewnętrznej pustki, osobowego rozproszenia, nieskrystalizowanej tożsamości. Pustka wewnętrzna człowieka niepokoi. Jest ona  głównym powodem pogoni za towarzystwem, za rozrywką, za przyjemnościami. Należy stale wyznaczać sobie nowe zadania do wykonania.  Ciągle trzeba mieć przed sobą jakiś cel i nadzieję. Kreując rzeczywistość nadaje się jej sens. Trzeba dzisiaj zadbać, aby oczekiwać jutra.  Człowiek nigdy nie nudzi się z osobą, którą kocha, gdyż miłość przyciąga, a nuda odpycha. Nie ma nic gorszego jak nuda. Można w tym czasie zrobić tyle dobrego dla innych. Można podzielić ludzi na trzy klasy: ci, co się zapracowują na śmierć; ci, co się zamartwiają na śmierć, i ci, co się zanudzają na śmierć (Winston Churchill 1874–1965).

          Miłość zna twarde słowa, a nawet groźne, jeśli nie ma innego sposobu, żeby doprowadzić do opamiętania tego, kogo się kocha. Prawdziwa miłość nie cofa się przed zadaniem osobie umiłowanej przykrości, ale po ten środek sięga z ociąganiem i stosuje go z ostrożnością, zawsze gotowa zrezygnować z niego, gdyby miał spowodować więcej szkody niż pożytku. Kto miłuje żonę, siebie samego miłuje (Ef 5,28). Miłość małżeńska jest miłością pełną, jeżeli małżonkowie pragną się oddać sobie nawzajem całkowicie. Aby się oddać drugiej osobie, człowiek musi być wolny. W małżeństwie małżonkowie winni być cierpliwi, pomagać realizować się drugiej stronie, akceptować stronę taką, jaką jest i pozwolić, aby była sobą. W miłości pierwszą rzeczą, kiedy się czegoś nie rozumie, jest zaufanie. Małżeństwo nie jest celem, lecz podróżą. Bóg nie stworzył niewiasty z głowy mężczyzny, aby mu rozkazywała, ani z jego nóg, aby była jego niewolnicą. Stworzył ją z boku, aby była bliska jego serca (Talmud). Małżeństwo ma sens tylko jako prawdziwe przymierze osób, posiadające moc nierozerwalną. Poprzez sakrament buduje się prawdziwą godność związku. Miłość małżeńska w miarę jak się pogłębia i dojrzewa, coraz mniej rzuca się w oczy, a zarazem coraz więcej przenika sobą wszystko. Wszystko, co w człowieku jest cielesne, będzie prawdziwie ludzkie, kiedy zostanie umieszczone w wymiarze osobowym; w wymiarze wolności i miłości. Miłość jest transcendentna. Warunkiem miłości jest pokora. Miłość nie lubi arytmetyki. Miłość musi być ogromnie czujna na osobę tego, któremu chce pomóc. Starannie obmyśla środki, czeka na odpowiedni moment, robi wszystko, żeby przychodząc z pomocą, nie urazić i nie poniżyć. Miłość bliźniego nie wymaga tego, żeby się dostosowywać do jego gustów. Kto sądzi swego bliźniego, może się zawsze pomylić. Kto mu przebacza, nie myli się nigdy (Karl Heinrich Waggerl 1897–1973). Nawet w sytuacji, gdy jest ci zadawana krzywda, staraj się nie zachowywać egocentrycznie, ale miej przed oczyma również dobro swojego krzywdziciela. Jeśli chcesz być kochany, kochaj (maksyma Hekatona). Bez miłości nie ma pokory, bez miłości nie ma żadnej cnoty. Każdy dobry czyn generuje pozytywną energię, która ma w sobie moc oczyszczającą.

          Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (J 13,34). Przykazania Starego Prawa (Kpł 19,1118; Mt 22,3440; Rz 13,9nn) Jezus przekształca swoją miłością (J 13,1; 1 J 3,11; 1 J 4,10nn) i ta miłość ma być najwyższym przykazaniem w Nowym Przymierzu (Mt 25,3140; por. 1 Kor 13,1).

          Czy można zakochać się w Bogu? Wychodząc z podziwu stworzonego świata, dziękczynienia za dary (wola, rozum), jakie otrzymał człowiek, wdzięczności za odkupienie grzechów oraz wielu oznak Opatrzności Bożej, mogę powiedzieć, że można. Chciałoby się powiedzieć, że nawet powinno się. Nic jednak nie można robić na siłę. Człowiek musi się najpierw otworzyć na Boga. Musi przejść drogę od rozumu do wiary. Miłość przyjdzie, gdy człowiek w swoim sercu dokona rozpoznania, refleksji. Miłość może ewaluować długo, może też obudzić się wielkim wybuchem, ekstazą. Znalazłam umiłowanego mej duszy, pochwyciłam go i nie puszczę (Pnp 3,3). Odnalezioną miłość należy stale pielęgnować i doglądać. Ma ona tendencję do słabnięcia i ucieczki. Biblijni nazirejczycy: Saul, Dawid, Salomon byli w bliskości z Bogiem. Wszyscy w jakiś sposób Go zawiedli. Podobnie żarliwość naszych serc z czasem słabnie. Musimy stale dźwigać się z upadku i na nowo poszukiwać Boga. Wszystko winno rozgrywać się gdzieś w środku. Nawet Boga należy szukać w sobie.

          To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.  Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego (J 15,12–15). Jezus nawołuje do heroicznej miłości, która prowadzi na śmierć osoby broniące tych, których kochają (Maksymilian Kolbe, Beretta Molla, Wawrzyniec Żuławski). Śmierć Jezusa ma charakter zbawczy. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów (Kol 1,13–14). Ratuje życie wieczne tych, których ukochał. Można postawić pytanie, czy śmierć Jezusa była potrzebna, aby przebaczyć ludzkie grzechy? Św. Tomasz z Akwinu twierdził, że wystarczyłaby jedna kropla krwi, aby cały świat zbawić. Może tak. Ekonomia Bożego zbawienia jest dla nas całkowitą tajemnicą.

          Miłość pragnie kontaktu z ukochaną osobą – dotyku. Dotyk może być pięknym gestem, przeżyciem, może też być bolesny, perwersyjny. Granicy między dwoma skrajnymi dotykami nie można zdefiniować. Zależy to od każdej sytuacji oddzielnie. Człowiek sam musi wyczuć, czy przekroczył granicę dobrego/złego dotyku. Granica ta dotyczy wszystkich – małżeństw jak i homoseksualistów.

 

Homoseksualizm jest inną orientacją seksualną niż orientacja wynikająca z natury człowieka. Polega on na skłonnościach seksualnych człowieka do tej samej płci. Mimo sprzeciwu homoseksualistów jest on wynaturzeniem (zaburzeniem seksualnym), a nie jak chcą to tłumaczyć homoseksualiści – inną naturą. Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość (Kpł 18,22). Podstawową funkcją człowieka jest prokreacja. Wszystko, co zaburza ten cel jest niewłaściwe. Homoseksualizm ekspansywny, czynny burzy porządek moralny. W zakresie homoseksualizmu są działania perwersyjne, a to stanowi zagrożenie dla ludzi młodych. Homoseksualizm to problem osobisty. Homoseksualiści bardzo często przekraczają granicę dobrego/złego dotyku. Istnieje pogląd, że homoseksualizm jest rzeczą normalną, a z drugiej strony mówi się o „grupie narażonych na ryzyko”. Skąd wobec tego bierze się to ryzyko. Czyżby środkiem ograniczającym rozszerzania się ryzyka była  prezerwatywa?

 

Przyjaźń to rodzaj uczucia opartego na darzeniu kogoś sympatią. Posiada w sobie pewne niepisane zobowiązanie wobec drugiej osoby w kontekście jej ochrony i opieki. Żal mi ciebie, mój bracie, Jonatanie (mówi Saul).  Tak bardzo byłeś mi drogi! Więcej ceniłem twą przyjaźń  niżeli miłość kobiet (2 Sm 1,26). Ważną rzeczą w przyjaźni jest kontakt osobisty. W przyjaźni nawiązuje się niewidzialna nitka łącząca obie strony. Czasami rodzi się przy okazji wspólnych przeżyć, trosk i przygód. Trzeba wielu lat by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila by go stracić (Stanisław Jerzy Lec). Słowa mają mniejsze znaczenie. W przyjaźni najważniejszy jest szacunek do drugiej osoby, niezależnie od płci. Jeżeli w przyjaźni pojawi się zjawisko ze sfery erotyki, miłości, taka przyjaźń staje się złudzeniem. Przyjaźń idealna (teleia philia) jest wartością samą w sobie i istnieje raczej jako pragnienie. Często przyjaźnią (fałszywą) nazywa się to, czego się pragnie i za czym się tęskni. Jest to oczywiście nadużycie. Wiele osób deklaruje przyjaźń, ale często są do niej niezdolni na skutek pazerności, pychy, zarozumialstwa. Od przyjaciela nierozważnego wybaw nas, Panie (z Litanii do wszystkich św.). Cyceron mawiał: Przyjaźń może istnieć tylko pomiędzy ludźmi cnotliwymi. Arystoteles też uważał, że przyjaźń jest jedną z cnót. Przyjaciela pewnego poznaje się w niepewnym położeniu (sentencja poety Enniusza). Przyjaciela poznaje się po miłości, obyczajach, językach i czynie (powiedzenie nieznanego pochodzenia). Przyjaciele są spostrzegani również jako osoby dwuznaczne: strzeż mnie, Panie Boże, od przyjaciela, bo od nieprzyjaciela sam się obronię (król Macedonii Antygon III Doson). Niestety nie jest to tylko parafraza (swobodna przeróbka tekstu, która rozwija i modyfikuje treść oryginału, zachowując jednak jego zasadniczy sens), ale ostrzeżenie przed sporą ilością  pseudoprzyjaciół, jakimi otacza się człowiek. Jeżeli chcesz mieć przyjaciela, posiądź go po próbie, a niezbyt szybko mu zaufaj! (Syr 6,7). Przyjaciel to cenna i rzadka zdobycz. Wolę używać sformułowań: „dobry znajomy”, „życzliwy znajomy”.  Bardzo często przyjaźń jest atrapą nudy, zwrotem grzecznościowym. Trzeba czasem z kimś się spotykać. Wszystko jest piękne do czasu zwrócenia się do przyjaciela o pomoc. Bywa przyjaciel, ale tylko jako towarzysz stołu, nie wytrwa on w dniu twego ucisku (Syr 6,10). Bogactwa przysparzają wielu przyjaciół – należy strzec się fałszywych przyjaciół. Dopóki będziesz szczęśliwy, wielu będziesz miał przyjaciół (Owidiusz). Schlebianie stwarza przyjaciół, mówienie prawdy – wrogów (Terencjusz).

 

68. Życie we wrzechświecie

          Człowiek wciąż zadaje sobie pytanie. Czy jesteśmy sami na tym Świecie, czy są inne istoty rozumne lub przynajmniej, czy istnieją w ogóle jakiejkolwiek formy życia?

          Metrodor, filozof grecki z IV wieku przed Chr. mówił: Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest  równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko. Nauka ciągle poszukuje potwierdzenia życia na innych obiektach kosmosu. Jak na razie wynik jest negatywny.

          Moje stanowisko opieram wyłącznie na rozważaniach teologicznych. Z nich odczytuję, że Bóg stworzył Świat wyłącznie dla człowieka (istoty rozumnej), którego powołał do istnienia na jedynej planecie, jaką jest nasza Ziemia. W Ewangelii św. Jana jest napisane: Tak, bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,17). Gdyby istniał inny świat, jakie znaczenie dla ewentualnych stworzeń (rozumnych) miałby fakt, który zdarzył się na Ziemi? Moja wiara (w Jezusa Chrystusa) byłaby niczym dla wiary ufoludka (przyjmując, że byłaby to istota rozumna). Kościół dopuszcza istnienie życia we wszechświecie, bo chce iść z postępem naukowym. Ja nie.  Może to niektórych dziwić, że mówi to geofizyk z wykształcenia (o podejściu naukowym i rozumnym). Jeżeli nie mam racji, to czym zatem jest człowiek?