Zmartwychwstanie a wywyższenie

 

          Trzeba  otwarcie powiedzieć, że słowo zmartwychwstanie nie odzwierciedla dokładnie zdarzenia jakie miało miejsce. Jezus pokazał się tylko nielicznym. Jego ukazanie się zostało przekazane, opisane i podane do wiary. Trudno się dziwić, że nieufnie przyjęto tę wiadomość. Owszem była to wiadomość bardzo atrakcyjna, dająca nadzieję, ale hermetyczna.     

          Ci którzy doświadczyli Jezusa po Jego śmierci byli przekonani o prawdziwości zdarzenia, ale różnie to opisali. Trudność polegała na przekonaniu o prawdziwości zdarzenia, gdy wszystko to było iluzoryczne, nieostre. Jezus w zasadzie nie był widziany lecz rozpoznawany. Wyjęty z przestrzeni i czasu, mógł być wszędzie obecny. Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie (J 16,16).  Dwaj uczniowie idąc do Emaus, w drodze spotkali człowieka, którym okazał się Jezus Chrystus. Rozmawiali z nim, nie wiedząc z Kim rozmawiają. Niewiastom ukazał się anioł zwiastując: Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział (Mt 28,6). Według św. Marka kobiety ujrzały młodzieńca w białej szacie: Ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach (Mk 16,8).  

           Jeżeli słowo zmartwypowstanie sugeruje powstanie z grobu to zmartwywstanie powinno okreslać powrót do życia w świecie realnym w nowym nieskażonym opakowaniu cielesnym. Tymczasem tak nie było.           Jezus swoim ukazaniem się w zasadzie poświadczył, że nadal żyje, ale już w innym wymiarze. Uczniowie zobaczyli Jezusa oczyma serca i duszy! Jezus dał się widzieć neurotycznie. Ciało uwielbione nie było ciałem widzialnym, lecz mistycznym. Zmartwychwstanie Jezusa nie było powrotem do dawnej cielesności i do dawnego życia, lecz przejściem przez śmierć do życia całkiem nowego, przemienionego mocą Bożą. Ciało mistyczne to obraz jaki tworzy się w umyśle człowieka na skutek sygnałów duchowych.     

           Realne zmartwywstanie ciał jest ciągle jeszcze zapowiedziane. Być może nastąpi to dopiero w czasie paruzji Jezusa lub gdy Bóg stworzy nową Ziemię (nową rzeczywistość).

           Ukazanie się Jezusa po śmierci było aktem niezwyczajnym. Za tym zdarzeniem musiało się coś kryć. Być może, że z dystansu czasowego najlepiej ocenił zdarzenie św. Paweł używając słowa  wywyższenie: uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył (Flp 2,8–9), a nie zmartwychwstanie.         

           W świat jednak poszło słowo zmartwychwstanie. Niestety w katechezie błąka się wiele pojęć, które bez omówienia szczegółowego  i dodatkowych wyjaśnień są mylące.  

Obgadywanie

 

          Panie A,B,C miały córki w tym samym wieku. Córka pani A czyniła różne typowe na jej wiek niestosowności (nie były to grzechy najwyższego gatunku). Jej wieloletnie wielka przyjaciółka B znała problemy pani A. Pani A dowiedziała się od pani C (obca dla pani B), że pani B powiedziała jej, że córka pani A nie jest dobrym przykładem dla jej córki.

          Pani A oburzona i zawiedziona gadulstwem  przyjaciółki B zwróciła jej uwagę, że nie spodziewała się, że  jej przyjaciółka będzie opowiadać obcej osobie o jej córce. Pani B poczuła się urażona uwagą przyjaciółki i zerwała przyjaźń.

 

Jak należy ocenić zachowania pań?

 

Pani B.

          Pani B, w dobrej wierze, chcąc ochronić córkę pani C od towarzystwa córki pani A przekazała jej o niej niepochlebne informacje. Nie byłoby nic nieetycznego w tym, gdyby nie ujawniła personaliów pani A. Popełniła niezręczność. Najzwyczajnie chlapnęła (strzeliła, nie nabiła).

          Na zwróconą uwagę powinna przyjaciółkę przeprosić. Niestety, nie przeprosiła.

 

Pani C.

          Pani C jest najbardziej winna. Nigdy nie wolno ujawniać źródła posiadanej wiedzy, która jest przykra dla danej osoby. Tu nastąpiło typowe obgadywanie w rozumieniu czynu nieetycznego. Co kierowało panią C? Jakie miała motywy przekazania informacji? Czy chciała zranić panią A? Czy chciała obsmarować  panią B, że jest złą przyjaciółką? Dyskrecja jest powinnością etyczną. Trzeba zważać na słowa. Nie wolno nikomu sprawiać niepotrzebnych przykrości. Prawda jest budująca, ale czasem może zabić.

 

Pani A.

          Pani A zachowała się naturalnie. Prawda o córce była jej zgryzotą. Pani C rozgrzebała jej ranę. Więcej, stała się sprawą publiczną, co jeszcze bardziej ją zabolało. Zawiodła się też na przyjaciółce i to podwójnie.

 

          Obgadywanie ma znaczenie pejoratywne. Nie zawsze jednak przekazywanie informacji jest obgadywaniem. Na tym tle występuje wiele nieporozumień, i niesłuszne żale.

          Człowiek jest istota dialogiczną. Przekazywanie informacji, żalenie się, szukanie porady jest cenne samo w sobie. Zawsze jednak należy zachować takt i umiar w imię miłości do bliźniego.

Co nam daje Zmartwychwstanie?

 

          Jeżeli Jezus nie zmartwychwstał cieleśnie to jaka jest gwarancja naszego zmartwychwstania?

          Bóg obiecał człowiekowi nową Ziemię i życie wieczne. Stworzył człowieka cielesnego: Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi (Rdz 2,7). Człowiek bez ciała jest w stanie nienormalnym i przejściowym. Pocieszeniem dla nas jest to, że człowiek po zmartwychwstaniu będzie miał ciało. Jakie? Nowe. Pełny człowiek, to człowiek cielesny. Nic więcej na ten temat nie wiemy. Jezus swoim zmartwychwstaniem pokazał nam, że żyje, istnieje po śmierci i, że nic się nie kończy. Jeżeli zawierzyliśmy w istnienie  Boga, zawierzmy i w Jego zapewnienia. Musimy żyć w nadziei. Lecz my, zgodnie z przyrzeczeniem Pana, oczekujemy na nowe niebo i nową ziemię – miejsce zamieszkania sprawiedliwości (2 P 3,13). Dociekliwym  zostawmy rozgryzanie ontologicznych struktur przyszłego bytowania. Do wiary, nadziei i miłości nie jest nam potrzebna ta wiedza.

          Ukazujący się po śmierci Jezus jest już Podmiotem wiary. To znaczy, że mogą Go nie widzieć ci, którzy w niego nie wierzą. Wiara uzdalnia człowieka do relacji z Jezusem. Odbierać mogą Go tylko ci, którzy w niego wierzą lub ci, którym jest to dane przez nadzwyczajne widzenie (słyszenie) jak w przypadku np. Szawła, Frossarda.

          Według wizji św. Jana:  I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły (Ap 21,1). I rzekł Bóg Zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe (Ap 21,5). Według późnej apokaliptyki oraz w 2 Liście do Koryntian: został porwany do raju, (2 Kor 12,4). Raj to stan pobytu wybranych dusz. Chrystus obiecuje łotrowi: dziś ze Mną będziesz w raju (Łk 23,43). Głosimy tedy, jak napisano: Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują (2 Kor 2,9).

Kto dał nam władzę

 

        Jak nie osądzic kogoś, kto mówi: “Boga nie ma” albo “Nie widzę powodu dla ktorego mam wierzyc w Boga” ?

mkb

 

          A ja się pytam, kto dał nam władzę, aby osądzać drugiego człowieka w jego relacji z Bogiem. Zaprawdę powiadam Wam. Niejeden niewierzący jest bliżej Boga niż deklarujący się katolik.

           Jak pisałem, Bóg niejednokrotnie obciąża barki tych (np. Szymona Cyrenejczyka), którzy w Niego nie wierzą, ale z gruntu są dobrymi ludźmi. Niektórzy muszą tylko przejść dłuższą drogę. Powiem więcej, wolę mieć do czynienia z niedowiarkiem poszukującym, niż świetoszkiem pełnym hipokryzji. Ileż do jadu i nietolerancji mają ci, którzy publicznie wyznają: Panie, Panie. Jak mówi Jezus: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).

Gniewajcie się, a nie grzeszcie

 

         Podczas przekazu słownego używa się pojęcia. Nie zawsze są one dokładnie zdefiniowane. Często są przedmiotem nieporozumienia. Każdy interlokutor myśli o czymś innym. Gorzej, gdy za tym idą emocje. Rozmowa nic nie daje, a jedynie strony się poróżniają.

         Nie jest dobrze traktować pojęcia w sposób bezwględny. Np. słowo obgadywanie może znaczyc mówienie o kimś. To zwykła ludzka rzecz. Po to mamy mowę, aby mówić. Powszechnie słowo to  ma znaczenie pejoratywne. Wydaje się, że obgadywanie czyni komuś przykrość.

          Można mieć wrażenie, że w Ewangelii Mateusza sądzenie jest czymś złym: Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni (Mt 7,1). Jak pisała pani Marta sądzić, np.: Sądzę, że dziś będzie ładna pogoda, tak jak zapowiadali meteorolodzy,  można na wiele sposobów i niekoniecznie w złych intencjach. Jak więc odczytywac słowa ewangelisty?

          Język ludzki nie jest doskonały i należy zachowywać zdrowy rozsądek w odbiorze pojęć. Nie jest dobrze, gdy nadmierna żarliwość w wyznawaniu jakichś poglądów, idei, w tym pojęć służy do fanatyzmu. Często z fanatyzmem religijnym idzie w parze hipokryzja (obłuda religijna, dwulicowość, nieszczerość, udawanie). Nie płakać, nie gniewać się – ale zrozumieć (Baruch Spinoza). Wszystko zrozumieć, znaczy wszystko przebaczyć (przysłowie francuskie). Warto też zastanowić się na zdaniem: Gniewajcie się, a nie grzeszcie (Ef 4,26).

Zmartwychwstanie

 

          Argumentem za prawdziwością Zmartwychwstania  Jezusa jest samo wydarzenie, które potoczyło się zupełnie inaczej niż było ewentualnie oczekiwane. W mentalności żydowskiej znane było pojęcie zmartwychpowstania, a nie zmartwychwstania.

          Faryzeusze rozumieli zmartwychwstanie w sposób ziemski i prymitywny. Zmarli powstaną w swoich ciałach, potem jednak ulegną przemianie. Grzesznicy przybiorą postać jeszcze wstrętniejszą, niż za życia, sprawiedliwych zaś opromieni chwałą (przepowiadali wzrost urodzajów i płodności w życiu zmartwychwstałym). Saduceusze odrzucali faryzejskie ujęcie zmartwychwstania. Esseńczycy nie zdawali się poświęcać temu zagadnieniu zbyt wiele uwagi.

         To co się wydarzyło było wielkim zaskoczeniem. Hagiografom zabrakło odpowiednich słów. Nie od razu zrozumieli oni istoty zmartwychwstania. Każdy ewangelista inaczej portretował to wydarzenie. Mieli oni problem z użyciem słowa „zmartwychwstanie”. Słowo to nie do końca dobrze odzwierciedlało zdarzenie. Dlatego w przypadku tego cudownego wydarzenia woleli używać innego słowa: „wywyższenie”, co oznacza też „przemienienie chwałą” (tłumaczenie nieścisłe, może „otoczyć chwałą”). Św. Paweł w liście do Filipian nie użył słowa „zmartwychwstał”, lecz „wywyższył”: uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył (Flp 2,8–9). Paweł chciał zaznaczyć, że zmartwychwstanie nie jest powrotem do cielesności.

Pogrzeb Jezusa

 

          Jezusa złożono do grobu. Wokół zapanowała pustka i smutek. To nieprawdopodobne co się stało. Jeszcze kilka dni temu słuchano Jezusa i cieszono się Jego obecnością. Pokładano w Nim tyle nadziei. Gdzie On jest? Czy był On prawdziwym Mesjaszem?

          Jak trudno było zebrać myśli. Powracały słowa Jezusa. Na nowo je układano, rozszyfrowywano i poszukiwano ich sensu. Łączono i kojarzono wypowiedzi. Zaczęła się już prawdziwa egzegeza. Zadawano pytania: co Jezus miał na myśli mówiąc…?

          Bez znaku Krzyża nie sposób było przekroczyć pewnego stereotypu myślenia. Trzeba było zacząć wszystko od początku. Światło na nowo zaświeci w chwilą Zmartwychwstania.

          Co myślał Józef z Arymatei albo Nikodem? Byli oni wykształconymi i mądrymi obywatelami żydowskimi. Słuchali nauk Jezusa, analizowali co mówił. Zapewne podchodzili do słów Jezusa krytycznie. Nie łatwo było im cokolwiek wmówić. Znali historię żydowską, znali i pisma. Nauką Jezusa byli rozumnie zauroczeni. Józef chciał okazać szacunek zmarłemu Jezusowi. Nie szczędził grosza na Jego godny pochówek.

          Wyobrażam sobie rozmowę tych dwóch dostojników żydowskich. W tej łamigówce nie wszystko było dla nich jasne. Brakowało im zrozumienia istoty rzeczy. Kim, tak naprawdę, był Jezus Chrystus? Odpowiedź przyjdzie wkrótce.

          Złożono Jezusa do grobu. Miał zwyczajny ludzki pogrzeb. Ciało zdjęte z Krzyża stało się zimne. Otulone całunem, spoczęło na kamiennej półce.

          Scenariusz życia Jezusa nie przewidywał żadnych cudownych Bożych interwencji. Jezus musiał dowieść, że był jednym z nas, że to wszystko stało się za Jego wolą i zgodą. Nie przyjął nawet napoju uśmieszającego ból: skosztował, ale nie chciał pić (Mt 27,34). Do końca chciał być Najprawdziwszy.

          Ciało Jezusa stało się artefaktem. Gdyby zostało udostępnione, zostało by rozczłonkowane na tysiące części. Przy okazji powstałoby wiele fałszywych relikwii. One to mogły być zgorszeniem dla potomnych albo materiałem badawczym. Przez wzgląd na potencjalne zgorszenia, a może i skalanie ciała, Bóg pokierował tak zdarzeniami, że ciało zmarłego Jezusa stało się niedostępne. Należy wierzyć, że wszystko odbyło się według praw natury. Bóg ma takie narzędzia, że nie musi czynić cudów nadzwyczajnych. Wystarczy, że wyrazi tylko swoją wolę.

          Tak jest, że to co cielesne przynależy do rzeczywistości stworzonej, a to co duchowe zakotwiczone jest w przestrzeni transcendentalnej. Dusza Jezusa opuściwczy ciało udała się na spotkanie z wiecznością. Po drodze wstąpił do oczekujących dusz, aby je pokrzepić.

          Korzystając z Chwały nadanej przez Ojca ujawnił nasze zmartwychwstanie. Ostatecznie zasiadł na boskim tronie po prawicy Ojca. 

Jezus na Krzyżu

 

 

          Jezus powieszony na Krzyżu pozostał całkowicie sam w swoich cierpieniach. Nie ma orszaku aniołów i nie widać ingerencji Ojca. Gdzie zapowiedziana pomoc:  Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników (Mdr 2,18)? Naoczni świadkowie  mówili: Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: «Jestem Synem Bożym» (Mt 27,43). [A] Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?  (Mt 27,46; Mk 15,34). Zdobył się na słowa psalmu PS 22 [21], ale treść jest bardzo czytelna. Czemuś Mnie opuścił? Nawet w tym momencie nie chciał pokazywać żalu do Ojca. Nie chciał Go urazić. Przecież sam chciał Krzyża. Podjął ostateczną decyzję w Getsemani. Swoją misje odczytał jako wolę Ojca.

         Czy Bóg chciał śmierci Jezusa? Nie sądzę. To jak pogodzić wolę Ojca odczytaną przez Jezusa?

         Wola Ojca to stan Dobra Najwyższego. Mówiąc językiem zrozumiałym – najlepsze rozwiązanie w danej sytuacji. Jezus właściwie odczytał ten stan. Pojął, że tylko Ofiarą będzie mógł wypełnić swoją misję. Jednym aktem dokonał wiele. Ukazał wielkość człowieka, miłość do osoby ludzkiej, drogę do Zbawienia i Chwałę Ojca.

          Jezus nie mógł być rozumiany, bo Jego umysł opierał się na podstawach transcendencji. Jego dusza ciągle była zakotwiczona w Niebie. Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha (1 Kor 2,14).  Jak sam mówił: Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane  (Mt 19,11).

          Aby rozumieć Jezusa należy całkowicie poddać się Jego woli. Umysł zawiesić na jakiś czas. Pogrążyć się w obłoku czystej Miłości. Spróbować odczytać jej głęboki sens. Oczyszczeni z zakłóceń rzeczywistości odczujemy samo Dobro. To Dobro stanie się dla nas samą Istotą. Zrozumiemy mechanizm świata. Wszystko opiera się na relacji i tchnieniu Boga. Kto potrafi odczuwać Jego tchnienie nie może oprzeć się poczuciu najwyższego szczęścia.

          Kto nie ma życzliwości dla innych nie jest w stanie przekroczyć progu widzialności i słyszalności Boga. Niech stan duchowej ślepoty będzie wskaźnikiem, że coś nie jest w porządku. Każdy, póki żyje ma jeszcze czas.         

Szymon Cyrenejczyk

         

          Wychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego (Mt 27,32; por. Mk 15,21; Łk 23,26).  Episod ten opisany został przez trzech ewangelistów synoptycznych. Czy opisany epizod ma wymowę teologiczną?

          Jan Ewangelista pisze, że Jezus sam dźwigał Krzyż:  A On sam dźwigając krzyż  (J 19,17). Mowa tu o belce poprzecznej zwanej patibulum. Golgota (aram. „miejsce czaszki”) to wzgórze  położone w odległości ok. 700 m. od pałacu Piłata. Niepodobne jednak, aby Jezus wyczerpany, pokaleczony, osłabiony mógł sam nieść belkę ważącą ok. 100 kg. Scena dźwigania krzyża jest mocno naciągana. Nie umniejsza to jednak grozy samej drogi krzyżowej. Jezus potrzebuje pomocy. Wokół Niego nie ma Jego uczniów. Jakie to znamienne. Jezus jest samotny i opuszczony. Żołnierze przymuszają przechodzącego obok Szymona Cyrenejczyka do pomocy Jezusowi. Szymon nie czyni to chętnie. Czy mógł się opierać? Nie bardzo. Bóg upodobał sobie Szymona i nałożył na jego barki Krzyż, którego z pewnością nie chciał. Czy cierpienia zwykłych, a może i innowierców są Bogu potrzebne? Trudno zrozumieć Bożą ekonomię. W cierpieniu zawarta jest tajemnica, która w pełni nie została jeszcze odczytana. Kto wie, czy ci, którzy nie przyznają się do Boga, swoją postawą humanistyczną, tolerancją i wrodzoną dobrocią nie spełniają ważnej roli i siłą rzeczy biorą udział w misji odkupieńczej Jezusa. Oni też dżwigają swój krzyż i uczestniczą w cząstce Krzyża Jezusowego. Pełnią ważną rolę w Bożym dziele. Bóg innowierców nie odrzuca. Wierni nie powinni się pysznić, że tylko oni są Bogu mili. Często jest to złudne.

          Jezus sam nie może spełnić własnej misji. Jego niemoc jest wymowna. Wskazuje potrzebę naszej pomocy w Ofierze Odkupieńczej. Nieprawdą jest, że Jezus za nas zrobił dobry uczynek i my możemy jedynie czerpać owoce Jego Ofiary. Jezus wskazał nam drogę do Odkupienia. Bez naszego udziału nie osiągniemy Zbawienia. Dzwigając Krzyż Pański niesiemy własną koronę światła. Szymonem Cyrenejczykiem może być każdy z nas: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Nasz udział nie tylko jest nam potrzebny, ale i innym. Wszyscy jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni.

Jezus przed Piłatem

         

          Arcykapłani i starsi odesłali Jezusa do Piłata. On jeden był władny skazać Go na śmierć. Cudzymi rękoma chcieli załatwić własne, haniebne interesy. Mówili: Nam nie wolno nikogo zabić (J 18,31).  Piłat początkowo zajmował stanowisko obojętne, a nawet życzliwe wobec Jezusa. Rozumował racjonalnie. Nie dostrzegał w Nim winy: cóż właściwie złego uczynił? (Mt 27,23; Mk 15,14; por. Łk 23,4). Nie bardzo rozumiał o co Żydom chodzi. Jezus nie wyglądał na groźnego, wręcz przeciwnie.

          Jezus nie odpowiadał na żadne pytania oprócz jednego: czy Ty jesteś królem żydowkim (Mt 27,11; Łk 23,3). Jezus odpowiedział: Tak, Ja nim jestem. (Mt 27,11; Mk 15,2; Łk 23,3). Piłatowi manewr z Barabaszam nie udał się. Zawziętość Żydów była zdumiewająca. Działała też psychologia tłumu. Krzyczeli: na krzyż z Nim! (Mt 27,22; Mk 15,13; Łk 23,21) nawet ci, którzy Jezusa nie znali.

          Jezus potwierdził, że jest Królem żydowskim.  Czy miał do tego prawo? Kto Go na ten tron powołał? Czy Jezus nie był królem samozwańczym? Wielu właśnie tak myślało. Żydzi bronili swojej wiary: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34). Nowa katecheza ich przerastała[1].  Jak mówił Jezus: jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego (J 3,3). Kto do tego był zdolny? Arcykapłani wybrali według nich mniejsze zło.  Lepiej niech umrze jeden, aby resztę uchronić: Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród (J 18,14). Ich rozumowanie nie było etyczne, ale trzeba wziąźć pod uwagę, że wszystko działo się bardzo szybko i nerwowo. Powstawał coraz większy zamęt. Trzeba było działać zdecydowanie.

          Biorąc pod uwagę wszystkie aspekty i uwarunkowania, prawdopodobnie skazanie Jezusa było nieuniknione. Jezus to wiedział. Swoją postawą zahęcał do takiej decycji. Jezus chciał wypełnić swoją misję. Ofiarował siebie, aby dobro z tej Ofiary rozlało się na całą ludzkość. Jezus jako Człowiek pokazał na co stać człowieka. Człowiek jest bytem niemal doskonałym[2]. Jezus zrehabilitował człowieka w oczach Stwórcy. To nie Bóg skazał swojego Syna na Krzyż. To Syn ofiarował się w sprawie.

          Wielbię Jezusa za Jego człowieczeństwo. Nagrodą dla Niego jest Chwała Ojca. Jezus jest naszym Ambasadorem. Wszystko przez Niego przechodzi. Dlaczego? Bo tylko w taki sposób możemy się z Bogiem porozumieć. Jego pomocnicą jest Matka Maryja. Wrażliwość, czułość i miłość Matki jest nam i Jezusowi potrzebna. Ona jest naszą Orędowniczką.



[1] Podobnie jak wielu ma odruch negatywny do filozoteizmu. Ludzie boją się nowego. Nowe jest niepewne. Strach przed karą Bożą paraliżuje.

[2] Paweł Porębski, Człowiek  byt niemal doskonały: na podstawie Pisma Świętego, Wydaw. Coriolanus, Kielce 2009.