Dzieje Apostolskie

 

          Dzieje Apostolskie dotyczą w zasadzie dwóch apostołów: Piotra i Pawła. Autorem jest Łukasz, ten sam, co autor trzeciej Ewangelii. Początkowo było to jedno opracowanie dedykowane Teofilowi. Księga powstała przed rokiem 70[1]. Łukasz był uczniem Pawła z Tarsu (towarzyszył Pawłowi podczas jego pobytu w więzieniu rzymskim: Kol 4,14–15; Flm 24; 2 Tm 4,11). Pisał w okresie, w którym żyło jeszcze wielu naocznych świadków. Sam też był dobrym obserwatorem i potrafił wyciągać wnioski. Jest autorem dokumentu ewangelizacji i rozszerzania się przesłania Jezusowego na cały świat. Celem księgi było przedstawienie dziejów apostolskich i Kościoła po Wniebowstąpieniu Jezusa. Duch Święty odgrywa zasadniczą rolę w Księdze. Łukasz podkreśla Jego rolę w misji młodego Kościoła. Uczniowie są świadkami Bożego zmartwychwstania i Mesjaństwa Jezusa.

          Zbyt mocne akcentowanie działanie Ducha Świętego ma młody Kościół powoduje ekstatyczny odbiór tekstu, co nie sprzyja rozumowemu oglądowi rzeczywistości i wiary. Być może Księga ta przyczyniła się do dzisiejszej przesadnej egzaltacji działania Ducha Świętego. Filozoteizm nie neguje Jego działania, ale unika egzaltacji, idolatrii, wszelkich uniesień. Świat jest pod stałą opatrznością Aktu działającego (Boga, Syna i Ducha Świętego).

          Księga Dziejów dotarła do nas w dwóch wariantach: tekst wschodni i zachodni. Niektóre opinie różnią się. W rzeczach zasadniczych nie ma różnic między obu odmianami[2]. Różnice między nimi są nieraz znaczne[3]. Wszystko zależy od punktu odniesienia.

          Łukasz prezentuje mowy Piotra, Jakuba, Pawła, Szczepana i innych w swobodnych opracowaniach. Nie są to dokładne stenogramy. Dostrzega się solidność opracowania, ale i tak należy odczytywać teksty z pewną dozą wątpliwości, znając zakusy Łukasza do własnych interpretacji. Wyraźnie można dostrzec cel teologiczny. Łukasz chce być nie tylko historykiem, ale interpretatorem wydarzeń religijnych.  Widać to na samym początku w opisie Wniebowstąpienia. Łukasz maluje zdarzenie wniebowstąpienia: Jezus […] został wzięty do nieba (Dz 1,1–2); uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu (Dz 1,9). Opis przypomina wniebowstąpienie Eliasza: Elizeusz zaś patrzał i wołał: «Ojcze mój! Ojcze mój! Rydwanie Izraela i jego jeźdźcze». I już go więcej nie ujrzał (2 Krl 2,12). Tak jak myśl żydowska oczekiwała powrotu Eliasza, tak Jezus jest oczekiwany: Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba (Dz 1,11). Trzeba także zawsze pamiętać o tym, że Łukasz wycisnął osobiste piętno na materiale i że jego całe dzieło zdradza oznaki szeroko zakrojonej działalności redaktorskiej[4].

 

 



[1] Harrington Wilfrid, Klucz do Biblii, Wyd. PAX, Warszawa 1984, s. 434. Tu proponowana jest data w przybliżeniu na 80 r.

[2] Przypis NT, Wyd. Kurii Biskupiej Lublin 1981, s 353.

[3] Międzynarodowy komentarz do Pisma świętego, Wyd. VERBINUM, Warszawa  2000, s. 1369.

[4] Harrington Wilfrid, Klucz do Biblii, Wyd. PAX, Warszawa 1984, s. 437–438.

Epilog Ewangelii Jana

 

          Ewangelia Janowa to typowe ewangeliczne theatrum. Autor (lub autorzy) próbują przekazać Jezusa Zmartwychwstałego jako Kogoś, kto należy do rzeczywistości realnej. Nic z tego. Opisy wyraźnie wskazują na Jego przynależność do innej rzeczywistości.  Tam gdzie się pojawia jest zawsze zaskoczeniem. Nie od razu zostaje rozpoznawany. Autorzy usilnie próbują wykazać realność wydarzeń. Pokazują Jezusa, który czeka na brzegu morza Tyberiackiego na swych uczniów przy już zapalonym ognisku. Zachęca uczniów do wspólnego posiłku. To tylko obrazy namalowane przez Autora Ewangelii. Jezus jest w ciele uwielbionym. Nie spożywa ludzkiego jadła. Ważne są jednak przekazy Jezusa. Trzy razy zwraca się do Piotra z pytaniem, czy Go miłuje. To symboliczna scena. Piotr trzy razy wyparł się Jezusa. Teraz następuje Jego rehabilitacja. Trzy razy odpowiada, że Jezusa miłuje i tym samym oczyszcza się ze swojego trzykrotnego zaparcia.

          Piotr otrzymuje przesłanie: Paś baranki moje (J 21,16); Paś owce moje (J 21,17). Na koniec nakazuje: Pójdź za Mną (J 21,19).

          Prymat Piotra jest dość czytelny. Kościół Prawosławny odczytuje przesłania Jezusa jako nakazy adresowane do wszystkich. Ich patronem jest brat Piotra – Andrzej (zm. 62–72). Początkowo był uczniem św. Jana Chrzciciela. Pod jego wpływem poszedł za Jezusem Chrystusem, gdy ten przyjmował chrzest w Jordanie. Andrzej nie tylko sam przystąpił do Chrystusa, ale przyprowadził także św. Piotra. Za swe nauki apostoł Andrzej został skazany na śmierć męczeńską, którą poniósł w greckim Pátrai (obecnie Patras), według różnych źródeł, w 62, 65 lub 70 roku. Rozpięto go na krzyżu mającym kształt litery “X”. Jest to pierwsza litera “Chrystusa” w języku greckim od Χριστός, ‘Christos’ (Pomazaniec). Krzyż został później nazwany Krzyżem św. Andrzeja.

 

Zmartwychwstanie Jezusa

 

          Wczesnym rankiem kobiety poszły do grobu Jezusa. Jakie było ich zdziwienie, gdy zobaczyli kamień odsunięty od grobu (J 20,1).  Maria Magdalena z szokowana i przerażona pobiegła po Piotra i Jana. Oni udali się do grobu. Jan wyprzedził Piotra. Być może ze względu na wiek, albo Piotr już wiedział. W grobie panował dziwny porządek. Chusta, którą owinięta była głowa Jezusa leżała obok zwiniętych płócien. Czy ktoś tu był? Dlaczego kamień był odsunięty? Czy Jezus zmartwychwstały potrzebował wyjścia?  Czy ciało Jezusa zostało wykradzione?

          Piotr jest milczący, ale Jan stał się świadkiem wiary: Ujrzał i uwierzył (J 20,8). Panowie wracają do siebie. Przed grobem pozostaje Maria Magdalena. Jest w szoku, płacze. Jej serce otworzyło się na boską autostradę. Jest w mistycznym uniesieniu. Ujrzała oczami duszy dwóch aniołów. Za chwilę obraz jej się zmienił się i zobaczyła ogrodnika. Obraz jest niewyraźny. W ogrodniku dojrzała postać Jezusa. Serce uradowało się i rzekła słowem pełnym miłości: «Rabbuni», to znaczy Nauczycielu (J 20,16). Z radości próbuje Go objąć. Nic z tego, jej ręce trafiają w próżnię. Jezus nie jest już w ciele rzeczywistym. Słyszy jednak  Jezusa głos:  Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca (J 20,17). Przywitanie nie może być zmysłowe. Byłoby to wiedzą i namacalnym dowodem Jego zmartwychpowstania (cielesnego powrotu do rzeczywistości jak w przypadku Łazarza). Jezus pozostaje w przestrzeni wiary. Cokolwiek będzie czynił, będzie bardzo podobne do działania samego Boga. Jezus mówi: nie wstąpiłem do Ojca (J 20,17). Powiedz wszystkim braciom, że właśnie tam się udaję: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego (J 20,17). To niezwykłe słowa. Czy one nie zwiastują, że  Jezus potrzebuje czasu (który przynależy do rzeczywistości stworzonej)! Czyżby w świecie nadprzyrodzonym pojawił się czas?  Jeżeli tak, to łatwiej będzie zrozumieć wydarzenia jakie czekają ludzi po śmierci. Może Jezus mówi o przymiotach nowego Nieba i nowej Ziemi. Nowy Testament zawiera tyle jeszcze nieodkrytych treści.

          Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego (J 20,17). Werset ten może wskazywać na akt wejścia (Wcielenia) Chrystusa w chwałę Boga (Wniebowstąpienie). Jeżeli tak, to czy Jezus, który się ukazał Marii Magdalenie był jeszcze przed tym aktem? Jeżeli nie, to kiedy ten akt nastąpił? Jaki był status Chrystusa ukazującego się uczniom przez 40 dni?          A może niesłuszna jest teza, że Wniebowstąpienie jest drugim obliczem Zmartwychwstania[1]?

          Nie ma bezpośrednich świadków momentu zmartwychwstania Jezusa, ale zaczynają się dziać rzeczy niezwykłe. Jezus sam daje świadectwo swojego Zmartwychwstania. Jego ukazywanie się nie jest zmysłowe lecz neurotyczne. Jezus jest Podmiotem wiary, a nie wiedzy. Nie każdy Go widzi. Ci co widzą Go są zachwyceni i uradowani. Jezus wita się z nimi i przekazuje swoje plenipotencje:  «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane» (J 20,22–23). Uczniowie zostają namaszczeni Bożym błogosławieństwem, stają się szafarzami wiary i jej depozytariuszami. Czy błogosławieństwo Jezusa czyni ich nieomylnymi? Nie, czyni ich sługami Jezusa. Jak powiedział ks. Adam Boniecki[2]: Kapłani są  personelem kościoła. Kościołem jesteśmy my, wszyscy wierni. Uczniowie (biskupi, kapłani) otrzymali wielki dar. Nie powinni tego zmarnować, tak jak zmarnował Salomon dary otrzymane przez Boga.

          Scena z niewiernym Tomaszem powstała dla celów dydaktycznych. Sam akt bezkrytycznej wiary nie jest rozsądny. Słowa Jezusa do Tomasza: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,28–29) są albo nieprawdziwe, albo wyrwane z kontekstu. Autor Ewangelii włożył w usta Tomasza słowa potwierdzające boskość Chrystusa: Pan mój i Bóg mój! (J 20,28). Ewangeliści za wszelką cenę chcieli udowodnić, że Jezus zmartwychwstał i robili wszystko, aby pokazać, że Jezus nie był duchem. Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam (Łk 24,39).

          Słów Jezusa: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29) nie uważam za sformułowanie uniwersalne, lecz doraźne do konkretnego, tego właśnie zdarzenia. Dotyczyły one wiary, która opiera się na dobrowolnym akcie jej przyjęcia sercem bez udowadniania zmysłowego. Anna Świderkówna uważa, że słowa Jezusa są błogosławieństwem skierowanym również do przyszłych pokoleń chrześcijan i ich następców. Byłbym ostrożny z takim stwierdzeniem. Ono może być wykorzystane do usprawiedliwienia przyjęcia np. wiary satanistów. Bardziej przemawiają  do mnie słowa:  A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Łk 7,23).



[1] Anna Świderkówna, Rozmowy o Biblii. Nowy Testament, Wyd. PWN, 2000.

    Paweł Porębski, Wierząc rozumnie, propedeutyka filozoteizmu, Wyd. Coriolanus Kielce 2012, s.169

 

[2] Na spotkaniu w Kielcach w maju 2012 r.

Oto Człowiek

 

          Nie ukrywam, że jestem pod wielkim wrażeniem człowieczeństwa Jezusa. Ktoś może mi zarzucić: dlaczego nie boskości? Bo to co uczynił za życia jako Człowiek stało się podstawą Jego uwielbienia i Wywyższenia (Boskości). Nauka katolicka głosi, że Jezus narodził się już w swojej Chwale. Mam inne zdanie na ten temat. Potwierdzeniem mojego oglądu wiary są słowa Piłata: «Oto Człowiek»  (J 19,5).  Żołnierze drwili z Jezusa: A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: «Witaj, Królu Żydowski!» I policzkowali Go (J 19,1–3), ale Piłat przeciwnie, zobaczył w Jezusie wielkość człowieka. Ecce homo ma niesamowitą moc znaczeniową. Samo, niesamowicie dudni w uszach. Ciarki przechodzą przez plecy. Piłat był zdziwiony zaciekłością Żydów. Skąd tyle nienawiści? Nie dostrzegał w Jezusie żadnej winy. Próbuje jeszcze Jezusa ratować. Bezskutecznie, Jezus jest już gotowy na wypełnienie swojej misji. Do Piłata mówi: Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry (J 19,11). Po raz kolejny przekazuje, że Bóg-Ojciec stale podtrzymuje świat w istnieniu i że wszystko się dzieje w przestrzeni Jego Opatrzności.

          Mimo dobrych chęci, Piłat musi wydać wyrok skazujący. Na koniec, chcąc wyrazić swoją dezaprobatę dla tłumu przekazując im Jezusa powiedział: Oto król wasz (J 19,14).  Podobnie, na złość Żydom, napisał na krzyżu: Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski (J 19,19), chciał jakby usatysfakcjonować słowa Jezusa. Żydzi byli wściekli.

          Powoli kończy się piękny spektakl ewangeliczny Ewangelii Jana. Na scenę przywoływani są aktorzy, którzy też brali udział w opisanych wydarzeniach. Pojawia się Józef z Arymatei i Nikodem. Jezus zostaje pochowany w ogrodzie, w nowym grobie, w którym jeszcze nie złożono nikogo (J 19,41) .

          Końcowy, niezwykły moment spektaklu jednak dopiero nastąpi. On wstrząsie całym światem. Zmartwychwstanie Jezusa.

Przed Piłatem

 

        Kajfasz był zdania, że lepiej jest gdy zginie jeden niż miałby zginąć cały naród. Taki wybór mógł być uzasadniony, gdyby trzeba było wybierać między złem a złem. Arcykapłani nie byli pewni decyzji, ale strach przed ewentualnymi konsekwencjami nauki Jezusa pchał ich w stronę pozbycia się zagrożenia. Motywem ich działania było utrzymanie czystości religijnej i  wierność religii ojców.

          Wiara w Boga doskonałego mija się całkowicie z chęcią pozbawienia kogokolwiek życia. Człowiek nie ma prawa odbierać człowiekowi tego, czego nie był dawcą. Śmierć zadana w afekcie jest zupełnie czymś innym od śmierci zaplanowanej. Religia judaistyczna dopuszczała karę śmierci: My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym (J 19,7), ale Żydzi byli pod zaborem rzymskim, a w nim Rzymianie zastrzegali sobie w prowincjach prawo egzekucji wyroków śmierci.

          Z tego więc powodu arcykapłani przyprowadzili Jezusa do Piłata. Piłat niechętny obowiązku, podejmuje przesłuchanie. Każda odpowiedź Jezusa jest ważna. Piłat pyta, czy Jezus uważa się za króla. Tak, jestem królem ale wyjaśnia:  Królestwo moje nie jest z tego świata. Żydzi spodziewali się króla ziemskiego, tymczasem Jezus przyznaje się do królestwa niebiańskiego. Żydzi mogli poczuć się zawiedzeni. Oni w Jezusie widzieli swojego króla, a On przyznaje się do czegoś zupełnie innego. Jezus jest Królem duchowym. Dalej ujawnia: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie (J 18,37). O jaką tu prawdę chodzi? Niezmiernie szeroko rozumianą. Przede wszystkim pragnie przedstawić istotę rzeczy, pokazać Ojca, a zarazem kim jest człowiek. W Jezusie można dostrzec pełną realizację Bożego zamysłu. Jezus ujawnia: Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu[1]. Wszyscy, którzy rozumieją istotę rzeczy i mechanizm komunikacji z Bogiem są w tej prawdzie. Z tej prawdy mogą odczytywać słowa Jezusa. Prawda ta jest jednak trudna do zrozumienia i dlatego Piłat pyta filozoficznie: Cóż to jest prawda? (J 19,38), po czym wyraża swój pogląd: Ja nie znajduję w Nim żadnej winy (J 19,38). Żydzi są zawiedzeni i poczuli się oszukani. To wywołało u nich gniew i chęć odwetu. Oni wierzyli, że Jezus jest ich królem, który przywróci im wolność. Tymczasem Jezus nie potwierdza swojego królestwa ziemskiego. W sercach Żydów zrodziła się złość: to po co nam ktoś, kto teraz nie przyznaje się, że jest naszym królem i jeszcze do tego nas oszukiwał swoim mesjanizmem. Przecież wielokrotnie nas łudził swoją mocą. Niech zginie. 



[1] Proszę porównać ten cytat z pojęciem „stanu Prawdy” jako przestrzeni, w której zapisane są wszystkie absolutne prawdy, z której można odczytać zamysły Boga (głos Jezusa).

Pojmanie

 

        Ewangelia Jana opisuje pojmanie Jezusa w sposób mało wiarygodny. Judasz przyprowadza uzbrojoną kohortę. Według autora zaczyna się wzajemna przepytanka. Jezus jak dobry gospodarz pyta: Kogo szukacie? (J 18,4). Żołnierze grzecznie odpowiadają: Jezusa z Nazaretu (J 18,5). Jezus grzecznie się przedstawia: Ja jestem (J 18,5). Na te słowa według autora: cofnęli się i upadli na ziemię (J 18,5). Scena kompletnie niewiarygodna. Z pozycji klęczącej nikogo się nie aresztuje. Dalej opisana jest reakcja Piotra. Rzuca się na żołnierza Malchosa z mieczem i obcina mu prawe ucho. Gdyby tak to się działo, to Piotr nie uszedłby rzymskiej sprawiedliwości. Jezusa aresztują, a Piotr podąża za żołnierzami w pewnej odległości.

          Jak mówi Ewangelia: A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem (J 18,15). W przypisie sugeruje się, że był to Jan. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana (J 18,15)[1].  Nie wydaje mi się żeby to był Jan. Był zbyt młody: który to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi (J 21,20), aby mieć koneksje z arcykapłanami.

Ów uczeń znał się prawdopodobnie z odźwierną. On to pomógł Piotrowi wejść na teren dziedzińca.  Odźwierna spojrzawszy na Piotra zapytała go prowokująco: Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka? (J 18,17). Piotr przerażony zaparł się Jezusa po raz pierwszy. Pomimo przerażenia idzie jednak za swoim Mistrzem. Jest bezradny i zagubiony. Nie ma pomysłu jak uchronić Jezusa.

            Potem dwukrotnie został zaczepiony przez straż. Dwukrotnie wyparł się związku z Jezusem.

            Rozmowa Jezusa z Annaszem jest jak najbardziej zwyczajna. Annasz pyta Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus odpowiada:

Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego (J 18,20).

Za te słowa został spoliczkowany przez jednego ze sług arcykapłana. Jezus reaguje słowami:

Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? (J 18,23).



[1]  Według Polikratesa (koniec II wieku), biskupa z Efezu Jan był wyższym kapłanem i mógł się znać z arcykapłanem Annaszem.

Pożytek z męki Pańskiej

 

          Pożyteczne jest dla was moje odejście (J 16,6). Słowa Jezusa niosą ogromną treść teologiczną. Jak wielokrotnie wspominałem o mojej niechęci do opisów wszelakich cudownych wydarzeń, to tym razem uważam, wraz ze śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa nastąpił czwarty[1] największy cud Stwórcy. To nie tylko chodzi o Wcielenie Boga w postać człowieczą, ale wielkie uświęcenie człowieczeństwa. Przywrócenie mu godności dziedzica: za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie (J 17,19). To wielkie święto odnowienia zjednoczenia się dwóch przestrzeni: rzeczywistej i duchowej. Świat jest jedną wielką budowlą sakramentalną, dziełem jedynego Boga. Człowiek w Chrystusie stał się jego Dziedzicem. To dar wypracowany przez Jezusa.

          Ofiara Jezusa przez Jego „materialne” człowieczeństwo spowodowała, że Świat „materialny” również uduchowił się. Jeżeli najmniejsza „cząstka” w człowieku nabrała charakteru duchowego, to znaczy, że cała „materia” świata otrzymała tę samą przedmiotowość.

         Mówi się, o Chwale Jezusa. Rzecz bezsporna, ale warto dostrzec, że równocześnie my wszyscy, cały świat otrzymaliśmy dary z tego płynące. Słowa Jezusa: On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi  (J 16,14–15) przekazują, że szafarze (osoby uprawnione do dysponowania darami Bożymi i owocami męki Pańskiej) będą mogli korzystać z owoców Jego Ofiary: radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać (J 16,22).

          Świadomość, że Zmartwychwstanie Jezusa było wielkim świętem i radością przyszła dopiero później. Ewangelia Jana, która powstała ok. 60 lat później od śmierci Jezusa jest przykładem jej odczytania. Jest ona wstecznym jej opisem. Kiedy czyta się tę Ewangelię, to bije z niej ta radość. Odczuwa się, jakby uczestniczyło się w tej radości in situ (na miejscu jako świadek wydarzeń) i w owym czasie. Historiograficznie jest to mylące. Po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa nastąpiło wielkie zamieszanie. Z tego też powodu powstało wiele oddzielnych lekcji, ewangelii, opisów. Powstała gnoza. Na temat Jezusa powstało tysiące opisów.



[1] Pierwszy cud, to powołanie świata do istnienia

    Drugi cud, to tchnienie życia

    Trzeci cud, to uczłowieczenie (uduchowienie) istoty człekokształtnej

 

Duch Prawdy

 

          Jezus wprowadza zamieszanie. Raz suponuje, że to On przyjdzie do wiernych, a innym razem, że Bóg-Ojciec pośle Pocieszyciela, Ducha Świętego (J 14,26). Trudno się w tym połapać. Kim jest, tak naprawdę, Duch Święty (Duch Prawdy).

          Jezus mówi: Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie (J 14,17). Z tych słów wynika, że Duch Prawdy jest stale obecny w życiu człowieka. To natura Boża zakotwiczona w człowieku (lub inaczej człowiek zakotwiczony w przestrzeni duchowej), po której odbywa się komunikacja duchowa między Bogiem a człowiekiem. Duch Prawdy to działanie, Akt działający na tej autostradzie duchowej. Ponieważ Aktem działającym jest Bóg-Ojciec, Jezus-Chrystus i pomocnicza postać bez imienia (Duch Święty). Ta postać, to Akt działający. Kogo w Nim ujrzymy jest nieistotne.

          Jezus mówi: Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was (J 14,18). W tym wypadku Jezus ujawnił siebie w Duchu Prawdy. Równie poprawne byłyby stwierdzenia: Bóg Was nie opuści, ześlę Wam Ducha Świętego.

 

– Dlaczego to takie rozbudowane?

– Trójca Święta jako pojęcie ma swoją historię i tradycję. Między innymi jest próbą opisania sfery nadprzyrodzonej, której nie da się przedstawić w taki sposób, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.

– Czy można zrezygnować z pojęcia Trójcy Świętej?

– Według mnie, tak, ale trzeba pamiętać, że jest Ona silnie osadzona w tradycji i „szkoda” z niej rezygnować. Niesie ona tak wiele wspaniałych metafor (np. rodziny), elementów liturgicznych, wspaniałych modlitw, pieśni, dzieł artystycznych. Może zaskoczę wielu słowami: Jestem za wiara rozumną pozbawioną ozdobników, ale wypracowany kult bym zachował.

– Dlaczego?

– Bo jest piękny, dający tyle wzruszeń duchowych.

– Czy to nie wprowadza zamieszania?

– Może tak, ale można mieć świadomość wiary (filozoteistycznej), a jednoczenie uprawiać piękną, wzruszającą celebrę.

 

          Słowa Jezusa: Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was (J 14,20) ujawnia największy zamysł Boga. Wszyscy jesteśmy połączeni tą samą naturą. Ile razy ujawniam (powtarzam) tajemnicę Boga, moja głowa pochyla się na znak   mojej wiary, aprobaty, szacunku i miłości do Stwórcy.

Pocieszyciel

 

          Rozmowa Jezusa z Piotrem uświadamia, że pomimo tylu wyjaśnień, uczniowie jeszcze nie do końca rozumieją swojego Mistrza. Piotr pyta Jezusa: Panie, dokąd idziesz?  (J 13,36). Piotr przy Jezusie czuje się pewnie. Pamięta, gdy tonął, Jezus był przy nim, podał mu rękę i uratował. Deklaruje więc, że pójdzie za Jezusem gdziekolwiek On pójdzie. Może też za Niego oddać swoje życie. Jezus zna ludzką naturę i mówi: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz (J 13,38). Bez Jezusa śmiałość i odwaga znikają. Gdy człowiek pozostaje sam, trwoży się serce i przychodzi lęk. Tak jest w przypadku ateuszy (ateiści). Jacy oni naprawdę są samotni.

          Jezus wypowiada słowa: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie (J 14,6). Już pisałem, że wygląda to tak, jakby Bóg scedował wszystko na Syna, a sam pozostaje jakby w Jego cieniu (rodzaj deizmu). Poprzez Akt działający, a więc dynamiczne przymioty Boga, Jezus jest tym samym Aktem działającym co Bóg-Ojciec. Przychodzi mi do głowy takie porównanie. Nie kwiaty są ważne, ale ich zapach. Akt działający jest takim „zapachem”. Jezus w Akcie działającym jest równy Ojcu.

          Wcielenie Boga najczęściej jest przekazem do wiary. Jest w pewnym sensie imperatywem katechetycznym. Nie wszyscy to rozumieją. Powtarzają tę Prawdę z posłuszeństwa (a nawet z bojaźni przed grzechem) do Magisterium Kościoła. Filozoteizm to tłumaczy. Wiara staje się zrozumiała. Wiara rozumna ma mocne podstawy, angażuje oprócz serca – rozum. Wiara ślepa ma krótkie korzenie. Można ją utracić.

          Jak łatwo teraz zrozumieć słowa Jezusa: Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca (J 14,7). Uczeń Filip nie rozumie tych słów. Myśli o Bogu ontologicznie, a nie w sensie dynamicznie. Pyta więc Jezusa: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy (J 14,8). Jezus więc ponownie tłumaczy: Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie (J 14,9). My teraz jesteśmy mądrzejsi, ale uczniowie nie rozumieli istoty działania Boga. Nie znali pojęć filozoficznych, które tu są bardzo przydatne. Oni zrozumieją to dopiero później, gdy Duch Święty otworzy ich umysły. Jezus próbuje ich przekonywać: wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! (J 14,11). Ten argument jest jednak dla nich niewystarczający. Jezus zachęca ich wspaniałą perspektywą: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni (J 14,12). Zapewnia: O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię (J 14,14).

          Wątpiącym i zagubionym Jezus obiecuje: Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze (J 14,16).

          Nowa Istota, nowy Bóg? Czy to nie politeizm? Kim będzie ten Pocieszyciel? Jezus suponuje, że będzie to ten, który u was przebywa i w was będzie. Przyjdę do Was (J 14,18). No i znowu zagadka. Jezus mówi Pocieszyciel, Duch Prawdy. Mówi też o sobie. To już kompletnie nie do zrozumienia. Na koniec przekazuje: W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was (J 14,20).

          Jezus słowami ludzkimi opisał przymioty transcendentne. Ujawnił najgłębszą istotę Bożego istnienia i działania. Aby ją zrozumieć, trzeba w umyśle stworzyć sobie obraz Boga działającego i tylko przez swoje działania może być rozpoznawalny.

          Powrócę porównawczo do kwiatów. Nie kwiaty (w sensie łodygi itd.) stanowią istotę lecz ich zapach. Substrat duchowy jest niepoznawalny, ale Jego działanie (Miłość).

           Duch Prawdy to określenie (dynamiczne), które bardzo pomaga w rozumieniu stanu Prawdy, czyli przestrzeni wirtualnej, w której zapisana jest cała wiedza o rzeczywistości zmysłowej i transcendentnej.

          Aby zrozumieć pojęcie stanu Prawdy można wyobrazić sobie wielką „księgę”, w której wszystko jest zapisane przez Stwórcę. Człowiek poprzez wiarę  otwiera ją i odczytuje zamiary Boga. Jezus Chrystus również ją odczytywał zanim został uwielbiony.

Ostatnia Wieczerza i zdrada Judasza

 

          Wieczerza paschalna z uczniami, została przez Jezusa zaplanowana i zamierzona: On odrzekł: Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: “Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami (Mt 26,17). Znany Jezusowi człowiek czekał na sygnał (hasło) kiedy ma przygotować izbę i posiłek. Wygląda na to, że spotkanie było w zamyśle Jezusa już wcześniej. Jak Sam powiedział: Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał (Łk 22,15).

          Wydaje się, że relacja z Ostatniej Wieczerzy skrywa jakąś tajemnicę. Wszystkie ewangelie mówią o publicznym ujawnieniu przez Jezusa, kto Go zdradzi: Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi  (Mt 26,20; Mk 14,18). Uczniowie pytają Go z zaciekawieniem, kto to taki? Jeden z Dwunastu, Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi (Mt 26,23). Judasz pyta: Czy nie ja, Rabbi?, a Jezus mu potwierdza: Tak jest, ty (Mt 26,25). Jezus podnosi temperaturę przekazu mówiąc: biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził (Mk 14,21; Mt 26,24; Łk 22,22). A więc wszystko jest jasne, a mimo to słowa Jezusa nie wywołały odpowiedniej reakcji uczniów. Nikt się nie wzburzył ani uniósł gniewem. Jezus po chwili zwraca się do Judasza mówiąc: Co chcesz czynić, czyń prędzej! (J 13,27). Niezrozumiałe! Jezus pospiesza Judasza! Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział (J 13,28). Judasz spokojnie odchodzi od stołu.

          Trudno się dziwić, że powstały hipotezy o zmowie Jezusa z Judaszem. Na Judasza trzeba by było spojrzeć łaskawym okiem. Jego ofiara byłaby wielka.

           Jak zrozumieć to dziwne wydarzenie?

          Przede wszystkim nie wierzę w zmowę Jezusa z Judaszem. To byłoby niepojęte z racji całej postawy Jezusa. Ponadto Jezus dopowiada: Nie wszyscy jesteście czyści (J 13,11); biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził (Mk 14,21; Mt 26,24; Łk 22,22). Gdyby był zmowie z Judaszem nie dolewałby oliwy do ognia. Zachowanie uczniów jest dosyć dziwne, ale i o nich jest napisane, że byli niepewni i zaskoczeni (por. J 13,22). Jezus odczytał myśli Judasza. Wiedział, że jest już gotowy do zdrady. Przyspieszając go do zdrady, tym samym pokazał, że i On jest gotowy do wypełnienia swojej misji. Jeżeli Jezus wiedząc o zamysłach Judasza nie powstrzymał go, to znaczy, że postanowił wykorzystać zło, czyniąc go (zło) błogosławionym.

          Niepojęte jest, że Bóg wykorzystuje zło?! W Piśmie świętym jest wiele przykładów takiego właśnie działania Boga. To nie tylko jest Jego dydaktyka, ale zasada działania. Zło należy likwidować dobrem.

          Na zakończenie Jezus przekazuje największe przesłanie i przykazanie: Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (J 13,34–35).