Początki apologetyki

 

          Minął I wiek. Chrześcijaństwo rośnie w siłę, ale musi borykać się z przeciwnikami. Wbrew pozorom były to czasy bardzo żywotne. W kontekście tych walk rozwijało się piśmiennictwo zwane apologetyką, broniące doktrynę wiary chrześcijańskiej. Pierwsza literatura chrześcijańska odtwarza formy ówczesnego judaizmu, wiele jest w niej podejścia rabinistycznego, ale uwidacznia się obrona Jezusa jako Mesjasza zapowiadanego przez proroków. Niektórzy pisarze za zasługi apologetyczne uznani zostali za Ojców Kościoła. Warto tu wspomnieć o:

Klemensie Rzymskim, papieżu w latach ok. 91 – 101 (zm. 101),

Ignacym Antiocheńskim (ok. 30–107),

Polikarpie ze Smyrny (ur. ok. 69-82, zm. 22 lutego 156),

Papiaszu (70–135).

          Ich dzieła pisane były dla wewnętrznych potrzeb Kościoła. Na bazie tych opracowań zaczęła rozwijać się filozofia chrześcijańska. Wielość opracowań powodowała rozbieżności doktrynalne i swobodne heteronomiczne interpretacje teologiczne. Najwybitniejszym filozofem chrześcijańskim był w. Justyn (ur. ok. 100 – ok. 165) oraz św. Ireneusz (? – 202). Ten ostatni podjął się opracowania[1] jedności wiary i tradycji. Głosił on, że tradycja Kościoła zawiera ciągłość apostolskiego przekazu, jej nosicielami są wszyscy wierni, a zewnętrznym znakiem jest sukcesja apostolska[2].  Św. Ireneusz był uczniem św. Polikarpa, który z kolei był uczniem św. Jana apostoła. Ireneusz był kontynuatorem tradycji, a swoimi opracowaniami utwierdzał i zakorzeniał przekaz apostolski. Wypracowana teologia przez apostołów umacniała się przez apologetyków i stawała się trwałym dorobkiem chrześcijaństwa. Kościół nabierał przekonania o posiadaniu Prawdy. Ta niezawiniona pycha będzie miała skutki w głoszeniu dogmatów. Doktryna chrześcijańska zaczęła się hermetyzować. Inne spojrzenia, krytyka będą uważane wręcz za napad na Kościół.  

         Św. Justyn był apologeta i filozofem. W rodzinnym mieście zdobył wszechstronne wykształcenie i już jako młody człowiek znany był z poszukiwania prawdy, szukał Boga, nurtowały go także ogólnoludzkie problemy, dlatego też poznał i przebadał dogłębnie filozoficzne systemy: Platona, Arystotelesa, Pitagorasa, Epikura i modnych wówczas stoików. Interesowała go religia żydowska, ale też i chrześcijaństwo. Studiował Pismo święte, spotykał się z wyznawcami mozaizmu, ale też i chrześcijaństwa, poznawał obyczaje wyznawców obu religii. Doszedł do wniosku, że prawdę, a więc i Boga znajdzie w chrześcijaństwie. W wieku 33 lat przyjął chrzest w Efezie (ks. Stanisław Hołodok). Św. Justyn wyznawał poglądy millenarystyczne[3]. Wykazał na podstawie proroctw biblijnych, że Chrystus jest Bogiem. Bronił chrześcijańskiego dziewictwa. Uważał, że sama myśl nieczysta jest już cudzołożeniem. Justyn jako obywatel rzymski został ścięty mieczem w Rzymie ok. roku 165. Wraz z nim zginęli jego uczniowie.

 



[1] Św. Ireneusz napisał pięć ksiąg (Adversus haereses), w których przedstawia doktrynę wiary chrześcijańskie,

[2] Daniel Olszewski, Dzieje Chrześcijaństwa w Zarysie, Księgarnia św. Jacka Katowice 1983 r., s.26.

[3] Millenaryzm – pogląd religijny głoszący bliskie nadejście tysiącletniego panowania Królestwa Bożego, oparta na Biblii wiara w Milenium, czyli Tysiąclecie, które ma być okresem zbawienia i szczęśliwości na Ziemi.

Działalność misyjna Pawła cd.

 

          Paweł miał świadomość trudów własnej misji oraz innych apostołów: Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych. Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom;  my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy  (1 Kor 4,9–10).

          Apostoł był wielokrotnie więziony. Prawdopodobnie na jego ciele znajdowało się wiele blizn z ran poniesionych w czasie wypraw misyjnych. Niejednokrotnie on i jego towarzysze byli obiektami zniewagi

zniewagi (1 Tes 2,2), zniewagi (1 Tes 2,2), rękoczynów i chłosty.

Nie chciałbym bowiem, bracia, byście nie wiedzieli o udręce doznanej przez nas w Azji; jak do ostateczności i ponad siły byliśmy doświadczani, tak iż zwątpiliśmy, czy uda się nam wyjść cało z życiem (2 Kor 1,8). Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci;  w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości (2 Kor 11,24–27). Paweł pisze też o posiadaniu tajemniczego znamienia przynależności do Jezusa (Ga 6,17). Trudno jednak osądzić, czy były to stygmaty tego rodzaju, co spotykane u późniejszych świętych.

          Listy pokazują, że Paweł był głosicielem wypracowanej katechezy starotestamentalnej, którą niejednokrotnie podważam. Sam Paweł przyznaje: : bo w prostocie serca i szczerości wobec Boga, a nie według mądrości doczesnej, lecz według łaski Bożej postępowaliśmy na świecie, szczególnie względem was. Nie piszemy wam bowiem czegoś innego niż to, coście czytali i coście zrozumieli  (2 Kor 1,12). Szczególnie kwestionuję perykopy mówiące o potępieniu, zatraceniu i śmierci (2 Kor 2,15) tych, którzy z danej przez Boga wolnej woli, odwracają się od Niego. Jak uzasadniam, nie po to Bóg dał człowiekowi wolną wolę, aby wyciągać karzące konsekwencje.              

                               

          Być może dość ostro traktuję Pawła. W gruncie rzeczy mógłbym podobnie napisać o pozostałych apostołach, którzy byli blisko Jezusa, a mimo to pozostali w katechezie starotestamentalnej. Dla złagodzenia krytyki przytoczę kilka pięknych cytatów z jego nauki:

 

Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać swe miłosierdzie (Rz 11,32).

Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj! (Rz 12,21).

Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie (Rz 14,7).

Nie ma niczego, co by samo przez się było nieczyste, a jest nieczyste tylko dla tego, kto je uważa za nieczyste (Rz 14,14).

Abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów  (1 Kor 1,10).

Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść (1 Kor 6,12).

Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć (1 Kor 7,9).

Niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał (1 Kor 7,17).

Gdyby ktoś mniemał, że coś „wie”, to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy (1 Kor 8,2).

Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje (1 Kor 15,33).

Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce (2 Kor 9,7).

Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12,9).

Gniewajcie się, a nie grzeszcie (Ef 4,26).

Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować (Flp 4,12).

Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie (1 Tes 5,21)!

Dla czystych wszystko jest czyste (Tt 1,15).

 

Działalność misyjna Pawła

 

          Działalność misyjną Pawła najlepiej obrazują jego listy pasterskie, które pisał do członków nowo powstałych kościołów. Z nich można wiele odczytać o samym misjonarzu oraz nauce, którą głosił. Trzeba przyznać, że postać Pawła jest niezwykła. Początkowy był wielkim przeciwnikiem rodzącego się chrześcijaństwa. Na skutek niezwykłego wydarzenia lub oświecenia stał się nie tylko jednym z nich, ale sam głosił naukę Chrystusową. Paweł w wielu sprawach pogłębił teologię. Dawał komentarz do Ewangelii, Nie był jednak głosicielem czegoś zupełnie nowego. Swoją misję prowadził przeważnie na terenach pogańskich. Tym samym poszerzył grono chrześcijan.

          Apostoł odbył trzy podróże misyjne. Z podróży tych powstały pisma, narzędzia jego apostolskiej działalności. Nie wszystkie się zachowały. Z trzynastu zachowanych listów 7 uważa się za pewne autorstwa Pawła.

          Paweł jest bardzo ceniony przez Kościół katolicki. Podobnie miałem do niego wiele atencji dopóki nie spojrzałem na niego okiem filozoteistycznym. Dostrzegłem w nim jeszcze jednego propagatora religii starotestamentalnej. Przyjął on prawie całą idee głoszoną przez apostołów i wdrażał ją w życie. Niestety i on nie odczytał dokładnie Jezusa jako Piewcę nowego Objawienia. Jezus ostro krytykował stare Prawo Żydowskie oraz Tradycję. Słowa Jezusa były rozumiane bardziej jako krytyka postaw (faryzeuszy, uczonych w piśmie), niż krytyka zaplecza religijnego. Być może w ekonomii Objawienia Bożego nie był to jeszcze czas na osłonę Prawdy. Paweł błądził podobnie, jak wielu proroków, pisarzy i apostołów. Obrazował religię według posiadanej wiedzy starotestamentalnej, Ewangelii oraz własnych przemyśleń. Jako człowiek był wielki (w wymiarze ludzkim). Można w nim dostrzec również wady i ułomności. Bezgranicznie wierzył w bezbłędność nauki, którą głosił (paratheke – depozyt, całokształt wiary chrześcijańskiej).

          Apostoł był wybitnym chrystologiem. Czuł i rozumiał istotę Syna Bożego. Chociaż był wyznawcą katechezy starotestamentalnej, zauważał w niej niejasności. Przestrzegał przed nadmierną czcią aniołów. Krytyczny był  też wobec przesadnej ascezy ciała oraz mistycyzmu (Kol 2,18). Cechowało go zaangażowanie pastoralne, choć w ikonografii przestawiany jest jako chłodny teoretyk.

          Paweł miał wielkie serce, ale charakter przywódczy często z niego wychodził. Nie był skory do kompromisów. Jego nauka miała charakter autokratyczny. Był bardzo pewny siebie: A wydaje mi się, że ja też mam Ducha Bożego (1 Kor 7,41).  Jego retoryka była zdecydowana. Bardziej nakazywał niż zapraszał. Niepokornych straszył.  Angażował się całkowicie w to, co czynił. Jego pewność siebie działała na słuchaczy. Swoją postawą wzbudzał zaufanie.

          Paweł pięknie przemawiał i nauczał. Jego listy są odbiciem realnych i aktualnych sytuacji geopolitycznych i obyczajowych, które dziś mogą nas śmieszyć. Do różnych spraw (takich jak ubiór,  prawa kobiet, niewolnictwo) należy mieć dystans i przyjmować je ze zrozumieniem epoki, w jakiej przyszło mu żyć. Paweł był autokratyczny i bezkompromisowy. Nie miał łatwego charakteru. Był surowy dla siebie i innych (Tt 1,13). Niejednokrotnie był pewny siebie. Potrafił sprzeciwić się nawet Piotrowi: Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył (Ga 2,11). Znał też swoje zdolności: mówię językami lepiej od was wszystkich (1 Kor 14,18). 

          Nauka Pawła była bardzo chrystologiczna. Jezus jest centralną postacią Pawłowego nauczania. Choć niewinny (2 Kor 5,21), umarł za nas, za ludzkie grzechy. Ofiara Jezusa skupia i przewyższa wszelkie ofiary Starego Przymierza.          W naukach Pawła najważniejszy jest przekaz dotyczący wzajemnie doskonalonej i zgłębianej relacji miłości. Człowiek jest bytem niemal doskonałym, osobą powołaną do świętości. W listach apostoła niejednokrotnie daje się odczuć uniesienia jakie mu towarzyszyły w czasie nauczania.

          Paweł był bardzo barwną postacią. Zrobił wiele dobrego. Szkoda, że przyczynił się do umocnienia tego, co powinno być zmienione na starcie nowego Kościoła.

 

Nieznanemu Bogu

 

          Jak wspomniano Paweł będąc w Atenach prowadził dysputy z Żydami, filozofami, uczonymi. Miejscowy establishment zaprosił go na Areopag[1]. Wszyscy byli ciekawi jego nowinek o nowym bogu i nowej religii. Na początku Paweł dyplomatycznie pochwalił Greków za i religijność, chcąc zdobyć ich przychylność, a następnie powiedział: Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętośc[2] i jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: “Nieznanemu Bogu“. Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. On z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwie czasy i granice ich zamieszkania,  aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas.  Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: “Jesteśmy bowiem z Jego rodu”. Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka. Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia,  dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych» (Dz 17 23–31).

          Wieść o zmartwychwstaniu rozbawiła słuchaczy. Czy Paweł poniósł klęskę? Nie. Jego wypowiedź, przez tysiąclecia, dotarła do nas i stale uświadamia nam prawdę teologiczną o Bogu, który stale jest przy nas. Jego obecność jest w nas, a my w nim. Niektórzy słuchacze Pawła zostali przekonani i przyłączyli się do niego.



[1] Areopag to miejsce posiedzeń trybunału ateńskiego.

[2] Poganie w obawie, by nie narazić się jakiemuś nawet nie znanemu im bóstwu, budowali ołtarze także „nieznanym bogom” (przypis Dz 17,23).

 

Epikureizm

 

          Paweł będąc w Atenach prowadził dysputy z Żydami, filozofami. W owym czasie dużo było stoików  i epikurejczyków.

 

          Szkołę „Ogród” założył Epikur (341–270 przed Chr.). Wybitnym przedstawicielem epikureizmu był Lukrecjusz (95 przed Chr. – 55 po Chr.).

          Poglądy szkoły epikurejskiej dotyczyły fizyki (nauka o bycie), teorii poznania i etyki. Najbardziej oryginalnymi poglądami były poglądy etyczne. Podobnie jak stoicy pytali w swej etyce co jest źródłem szczęścia człowieka. Według nich, szczęście polega na doznawaniu przyjemności. Nieszczęścia zaś na doznawaniu przykrości. Ponieważ przyjemność wiąże się z życiem, dlatego należy życie uważać za wielkie dobro i to życie dobrze wykorzystać. Z życiem wiążą się różne potrzeby, które trzeba zaspakajać i to jest źródłem nieszczęścia ludzkiego. Najszczęśliwszy jest ten, kto nie ma potrzeb.  Tylko te potrzeby mają znaczenie, które dostarczają największych przyjemności. Przyjemności dzielono na cielesne i duchowe. Cielesne uważali za bardziej zasadnicze ponieważ związane są z utrzymaniem życia i warunkują przyjemności duchowe. Przyjemności duchowe uważali za wyższe ponieważ umożliwiają odrywanie się od ciała i wybieganie ku przyszłości. Przyjemności nie dzielili na mniej lub bardziej szlachetne, ale na mniej lub bardziej przyjemne. W szkole epikurejskiej pojawiły się jednak różne poglądy na przyjemność. Od skrajnych akcentujących przyjemności cielesne do bardziej umiarkowanych, akcentujące przyjemności duchowe. Ogólnie jednak doktrynę epikurejczyków określa się mianem hedonizmu etycznego ponieważ za najwyższe dobro i źródło szczęścia uważa się przyjemność, a wszystko inne ma być tylko środkiem do tego celu. Przed wejściem do szkoły wisiał napis: Gościu, tutaj będzie ci dobrze, tutaj dobrem najwyższym jest rozkosz.

          Epikureizm był ateistyczny. Metafizyka miała drugorzędne znaczenie, służyła jedynie do wzmocnienia tez o przyjemnościach i szczęściu. Jeżeli bogowie istnieją, to nie mają wpływu na rzeczywisty świat, w którym my żyjemy, lecz co najwyżej „bujają gdzieś w obłokach”, nie interesując się zupełnie losem ludzi (deizm). Dzisiejszym odpowiednikiem epikureizmu jest sentencja pochodząca z poezji Horacego „carpe diem” – chwytaj dzień, ciesz się chwilą.

          Głównymi przedstawicielami epikureizmu byli:

Filodemos z Gadary (110–39 przed Chr),

Zenon z Sydonu (150–70 przed Chr.),                                                   Metrodoros z Lampsakos (330–277 przed Chr.),                                   Hermachos z Mityleny (III w. przed Chr.)                                               Lukrecjusz (95 przed Chr. – 55 po Chr.).

          Chrześcijaństwo publicznie wyklęło  epikureizm i jego założyciela Epikura. Jego dzieła, jako gorszące, były systematycznie niszczone. Ciekawe, że do filozofii Epikura wracali średniowieczni i współcześni filozofowie jak: Abélard, Pierre Gassendi, John Locke, Karol Marks i Fryderyk Nietzsche.

          W epikureizmie dostrzega się egoizm jednostki. Powoduje on odcięcie się od innych ludzi murem obojętności. W pewnym sensie filozofia ta mówi o rzeczach mało realnych. W gruncie rzeczy życie jest walką o przetrwanie. Na przyjemności pozostaje niewiele czasu.

 

Stoicyzm

 

          Paweł będąc w Atenach prowadził dysputy z Żydami, filozofami. W owym czasie dużo było stoików  i epikurejczyków.

 

          Szkołę stoicką założył Zenon z Kition (336–264 przed Chr.). Szkoła ta przeżywała rozkwit gdy kierował nią Chryzyp (280–206 przed Chr.), który swoim dorobkiem spopularyzował główne tezy tego kierunku.

           Stoicy uważali, że po pewnym okresie istnienia świat ulegnie spaleniu, aby mógł powstać nowy (apokatastaza – przywrócenie jedności pierwotnej), lepszy.

          Stoicy w logice kontynuowali badania zapoczątkowane przez Arystotelesa, zajmując się logiką formalną, a w niej specjalnie analizą sądów (czyli twierdzeń) uważając je za podstawowe. Poznaniu zmysłowemu przypisywali główną rolę. Sądzili iż umysł nic więcej nie poznaje ponad to, o czym informują zmysły i dlatego według nich kryteriami  prawdy są tzw. spostrzeżeniami kataleptyczne, tzn. dokonane w normalnym stanie, z odpowiedniej odległości, dostatecznie długo trwające i sprawdzone przez inne spostrzeżenia.

 

          Do pewnego stopnia stoicy mają rację, lecz nie można stawiać wyżej poznania zmysłowego od poznanie umysłowego. Umysł przez refleksję dokonuje formułowanie pojęć, idei itp. Materiał spostrzeżeniowy jest jedynie pomocny do refleksji. Poznanie zmysłowe jest ważne, ale nie najważniejsze.

 

          Sensualistyczne (zmysłowe) podejście do poznania ludzkiego wpłynęło na ukształtowanie się ich poglądów na pojęcie bytów, które według nich są niczym innym jak określoną postacią ciał. Wszystko co jest, jest tylko ciałem. Poza nim jest nicość. Źródłem działań w bycie jest energia, którą nazwali pneumą. Jest ona subtelnym rodzajem materii, która wszystko przenika, a ponieważ działania są celowe, stąd pneuma musi być natury rozumnej. Takie rozumowanie doprowadziły stoików do utożsamiania bóstwa z pneumą i w rezultacie do tzw. panteizmu, czyli utożsamianie Boga ze światem, lub pojęcia boga jako dynamicznej części ciała. Za Pawłem Apostołem: Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego [jest] wszystko. Jemu chwała na wieki! Amen (Rz 11,36). Marek Aureliusz mówił: Wszystko, co przynoszą twoje biegi lat, o Naturo, jest dla mnie owocem. Wszystko jest z Ciebie, wszystko w Tobie, wszystko jest dla Ciebie[1].

          Poglądy etyczne stoików stanowią centrum ich filozofii i temu zagadnieniu najwięcej poświęcili czasu. Podstawowym ich pytaniem było: co zapewnia człowiekowi szczęście? Według nich, szczęście zapewnia i z nim się utożsamia cnota. Przeciwnymi szczęściu są zewnętrzne okoliczności, w których człowiek żyje. Trzeba te okoliczności opanować, albo się od nich uniezależnić, wyrzekając się wszelkich dóbr zewnętrznych, a zabiegając o dobra duchowe (wewnętrzne) wśród których najważniejsza jest cnota. Przez cnotę rozumieli zgodność działania z ludzką naturą, która jest rozumna, celowa i boska. Kto żyje więc zgodnie z naturą, czyli cnotliwie, zapewnia sobie najlepszą doskonałość. Żyć zgodnie z naturą nie oznacza życia według popędów, ale według rozumu, bo on decyduje o istocie natury ludzkiej i ma swoje podstawy w pneumie. Ponieważ cnota jest najwyższym dobrem, stąd ona sama wystarcza do szczęścia. Inne zaś dobra, poza nią, należy podzielić na godne wyboru, np. życie, wiedza, rodzina, miłość, szlachetne pochodzenie i na dobra godne odrzucenia, a więc te, które utrudniają żyć cnotliwie. Ponieważ pożądanie dóbr godnych odrzucenia wywołują tzw. afekty, dlatego należy się ich wyzbyć. Są one bezrozumne i przeciwne naturze ludzkiej. Takie ich całkowite wyzbycie się nazywali apatią czyli beznamiętnością, która powinna charakteryzować prawdziwego mędrca.

          Stoicy są twórcami teorii adiafory (czyny moralnie obojętne). Rozróżniali oni czyny dobre, złe oraz obojętne. Inaczej podchodził do tego zagadnienia św. Tomasz twierdząc, że żaden czyn nie może być moralnie obojętny, gdyż człowiek, działając świadomie, zmierza zawsze do jakiegoś celu. Na poparcie swojej tezy powoływał się na słowa św. Pawła: czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (1 Kor 10,31).

 

          Wszystko co się czyni, dzieje się w obszarze Bożej opatrzności i jurysdykcji. Nic nie może być obojętne.  Wszystko należy rozpatrywać i oceniać względem zamysłu Bożego. Nie znaczy to, że jesteśmy pod Bożym pręgierzem. Po prostu, wszystko ma jakąś wartość. Np. zapalenie papierosa jest czynem moralnie obojętnym (nie mylić z nałogiem palenia), ale jego wartość moralna zależy od okoliczności. Czyn mieści się w przedziale oceny od 0 do wymiaru grzechu (np. zaszkodzenie drugiemu człowiekowi).

 

 

Epiktet z Hierapolis (ok. 50–130) uważał istnienie świata i człowieka za wystarczający dowód na istnienie Boga.

 

Wybitnymi stoikami byli m.innymi:

Zenon z Kition (336–264 przed Chr.),

Chryzyp z Soloj (280–206 przed Chr.),

Cyceron (106–43 przed Chr.),

Seneka (4 przed Chr. – 65),

Marek Aureliusz (121–180).

 



[1]  Rozmyślania 4,23. Marek Aureliusz (121–180).

Pierwsze zatargi i potyczki

 

          Mogłoby się wydawać, że Kościół powołany przez Jezusa-Chrystusa to szczyt Bożej działalności, a co z Bogiem związane to wspaniałe i doskonałe. Gdyby wykonawcą byłby sam Bóg pewnie wszystko byłoby doskonałe i idealne. Niestety wykonawcą stał się człowiek. Na sacrum nakładają się ludzkie charaktery, interesy, ambicje. Człowiek profanuje zamysły Boga.  Jezus miał rację mówiąc, że muszą przyjść zgorszenia. W działalności misyjnej ciągle napotykano na lokalnych magów (Bar-Jezus, Elimas), proroków, którzy próbowali nie dopuścić do krzewienia nowej wiary: Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł (Dz 13,45). Paweł przeciwstawiał Żydom pogan, co ich radowało: Poganie słysząc to radowali się i wielbili słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli (Dz 13,48), a Żydów denerwowało. Oni to podburzali i wzbudzali niechęć do braci. Niejednokrotnie misjonarze musieli uciekać i przenosić się do innych miejsc. Paweł był ukamienowany, ale przeżył. Koronną metodą ewangelizacyjną Pawła było też straszenie niewiernych: «O, synu diabelski, pełny wszelkiej zdrady i wszelkiej przewrotności, wrogu wszelkiej sprawiedliwości, czyż nie zaprzestaniesz wykrzywiać prostych dróg Pańskich? Teraz dotknie cię ręka Pańska: będziesz niewidomy i przez pewien czas nie będziesz widział słońca»  (Dz 13,10–11). Z drugiej strony czynił cudowne znaki (np. przywrócił zdolność chodzenia kalece w Listrze 14,8–9). To powodowało zdumienie i strach. Jak mówił sam Paweł: Słuchajcie, Izraelici i wy, którzy boicie się Boga! (Dz 13,16); ci spośród was, którzy się boją Boga! (Dz 13,26); Rozprawiał też w synagodze z Żydami i z „bojącymi się Boga” (Dz 17,17). Paweł rozumiał strach jako objaw pozytywny. Wiernym jest ten, kto boi się Boga, jest Mu posłuszny i wypełnia Jego wolę.

           Niejednokrotnie misjonarzy traktowano jak bogów. Barnabę nazywali Zeusem, a Pawła Hermesem. Chciano im składać hołd.

          Trud jest zapisany w życie człowieka. Wszystko rodzi się w bólu. Dlaczego? O to co jest sprofanowane nie ma mocy Ducha Świętego.

          Pośród samych członków nowej wspólnoty nie było idealnej zgody: Doszło do ostrego starcia, tak że się rozdzielili: Barnaba zabrał Marka i popłynął na Cypr (Dz 15,39). Starcia były między apostołami (Paweł, Piotr, Jakub) oraz  znaczniejszymi członkami  (Barnaba, Marek).  Przedmiotem sporów były często zwyczaje żydowskie. Zadawano sobie pytanie, czy nowy lud ma kultywować żydowska tradycję (obrzezanie, nieczystość pokarmów, szabat), czy nie: doszło do niemałych sporów i zatargów między nimi a Pawłem i Barnabą (Dz 1,15). 

        W 49 r. zwołano I Sobór Jerozolimski, na którym, po burzliwych rozważaniach wydano dekret. Częściowe zakazy postne żydowskie zostały uchylone. Obrzezanie przestało obowiązywać pogan.

 

Cuda

 

          Prześladowania chrześcijan miały i dobrą stronę. Powodowały rozproszenia. Apostołowie i ich następcy rozjechali się we wszystkie strony w podróże misyjne. W II w. powstało już wiele ośrodków ewangelicznych w basenie morza śródziemnomorskiego, bliskiego wschodu, północnej Afryki. Nowa ewangelia docierała do pogan dzięki działaniom Pawła Apostoła, Barnaby i wielu innych misjonarzy. Nowa Nowina była bardzo atrakcyjna. Bóg-Ojciec karzący był łagodzony dobrodusznością Jego Syna Jezusa Chrystusa. Głoszona katecheza zwalniała z rygorystycznego prawa Mojżeszowego, jednocześnie, podświadomie wprowadzała w nowy rygor chrześcijański. Uczniowie Jezusa czynili znaki i jednocześnie powoływali się na znaki od Boga: Tak bowiem nakazał nam Pan (Dz 13,47); nauczali odważnie, ufni w Pana, który potwierdzał słowo swej łaski cudami i znakami, dokonywanymi przez ich ręce (Dz 13,3–4). Duch Święty, jako nowy powiew duchowy, był eksploatowany w każdej katechezie, na każdym spotkaniu modlitewnym. Poganie byli zachwyceni słowem Pańskim. Żydzi zaś byli zaniepokojeni eskalacją popularności chrześcijan: Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł (Dz 13,45). Gdzieniegdzie wybuchały lokalne zamieszki. Misjonarzom groziło ukamienowanie. 

          Zwykło się przypuszczać, że cuda spływają z Niebiosa i są wyłącznie darem od Boga. Nie ujmując nic Bogu, należy uświadomić sobie, że podłożem cudownych zjawisk jest najczęściej organizm ludzki. To on na skutek nadzwyczajnego pobudzenia zdolny jest do nieprawdopodobnego wysiłku. Nadzwyczajne pobudzenie może wynikać z absolutnej woli Boga lub autorelacji i autokreacji. Człowiek ma w sobie zakodowane mechanizmy i możliwości nadprzyrodzone. Wiara jest czynnikiem pobudzającym: ma wiarę potrzebną do uzdrowienia (Dz 14,9). Wiara ma ogromny wpływ na fizjologię i metabolizm ustroju biologicznego. Oczywiście wszystko się dzieje w przestrzeni Bożej Opatrzności. Bóg tak urządził świat, że wiele zależy już od samego człowieka. Człowiek ma wszystko co jest mu potrzebne do życia godziwego i do zbawienia. Ważna jest relacja miłości do Boga. Kiedy pojawia się wspólna autostrada między Bogiem a człowiekiem, człowiek może czynić rzeczy nadzwyczajne. Człowiek przez naturę duchową jest bytem niemal doskonałym. Dzięki autostradzie miłości i otwarciu się na Boga ludzka żarliwość i moc odbija się od niebiosa i wzmocniona wraca czyniąc rzeczy niezwykłe.

 

Zło z gradacji dobra, cd.

 

          Zainspirowany komentarzem pana Zbigniewa Kubika wracam do tematu Zło z gradacji dobra oraz grzechu pierworodnego.

          Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo wyrażać w prosty sposób zawiłości teologiczne. Tak jak mój tekst nie ujawnił wszystkich moich myśli, tak i komentarz pana Zbigniewa nie jest łatwy do odczytania. Pan Zbyszek napisał: Zło pojawiło się w konsekwencji logicznej konieczności wyboru w moim mniemaniu dotyka człowieka po grzechu pierworodnym, który wówczas faktycznie miał już świadomość wyboru pomiędzy Bogiem a własnym obrazem dobra.

          Nie jestem pewien czy dobrze odczytuję komentarz pana Zbigniewa. Sugeruje on, że zdolność rozeznania dobra i zła nastąpiła po grzechu pierworodnym. Otóż nie taka była moja intencja. Mój tekst miał tłumaczyć mechanizm złego wyboru (skąd on się wziął). Grzech pierworodny pojawił się z pierwszym negatywnym wyborem.

          W religii judaistycznej i w kolejności w religii chrześcijańskiej funkcjonują pojęcia, które mają swoją dramaturgię. Tłumacząc mechanizm powstania zła chciałem ukazać zło jako coś, co powstaje w sposób naturalny, bez dramaturgii jaka jest pokazana w Piśmie świętym. Jezus ujął to w słowach: Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia (Mt 18,8; Łk 17,1).

          Akcentowanie, że człowiek pierwotny był absolutnie czysty jest prawdą, ale jako istota wolna i zdeterminowana walką o przetrwanie itd. bardzo szybko ujawniła słabość stworzenia. Bóg nie stworzył świata doskonałego, i nie ma w tym nikogo winy. Zostawił świat do dalszego doskonalenia przez człowieka. Podobnie było z człowiekiem. Został stworzony, owszem bez grzechu, ale od początku musiał wkroczyć na drogę doskonalenia się. Taki był zamysł Boga. Zło niejako zostało wkalkulowane przez Stwórcę. Dlaczego? Aby ludzie mogli pokazać, że są zdolni jemu się przeciwstawić.

 

Początki prześladowań

 

          Po Zmartwychwstaniu Jezusa i zesłaniu Ducha Świętego rodził się nowy Kościół. Okoliczność i czasy były trudne. W latach 44–48 panował głód [1]. W Judei rządził wtedy Herod Agryppa I (41–44, wnuk Heroda Wielkiego). Prześladował chrześcijan i  popierał działania Sanhedrynu przeciw chrześcijanom, m.in. uwięził i Ściął mieczem Jakuba [starszego Apostoła], brata Jana (Dz 12,2), stojącego na czele gminy jerozolimskiej Uwięził również Piotra Apostoła. Łukasz opisuje scenę cudownego uwolnienia Piotra przez anioła (Dz 12 5–11), a następnie śmierć Heroda porażonego przez anioła Pańskiego[2]. Niezależnie od prawdy historiograficznej tekst ten ma charakter dydaktyczny. Pokazuje Boga karzącego niewiernych: To głos boga, a nie człowieka (Dz 12,22).

          Do dzisiaj bardzo często używa się niesłusznie słów: zobaczysz, Bóg Ciebie pokaże; że też nie boisz się Boga; bój się Boga; jak będziesz niegrzeczny to Bóg Ciebie ukarze; zobaczysz, przyjdzie do ciebie diabeł. Ten fałszywy obraz karzącego Boga został ugruntowany bardzo mocno w psychice ludzkiej od bardzo odległych czasów i do dnia dzisiejszego pokutuje: Wstał więc Paweł i skinąwszy ręką, przemówił: Słuchajcie, Izraelici i wy, którzy boicie się Boga! (Dz 13,16). W słowach Pawła jest aprobata bojaźni. Jak piszę Łukasz, egzekucję Heroda Agryppy I dokonuje anioł jako egzekutor Boga. Jeżeli jeszcze doda się do przekazu religijnego działania szatana to pojawia się dzisiejszy schemat katechetycznego ujmowania wiary. Trudno to zaakceptować.

          Nowy Kościół nie tylko borykał się z prześladowaniami władzy rzymskiej, Sanhedrynem żydowskim, ale i z różnymi poglądami i ruchami religijnymi jakie wówczas miały miejsce. Na Wschodzie, jeszcze przed chrześcijaństwem, rozwijał się gnostycyzm. Powstawał on z synkretyzmu (połączenia) religii Wschodu (Syria) i mistyki hellenistycznej. Gnostycyzm próbował rozwiązywać podstawowe zagadnienia, jakie dręczyły umysły ludzkie: stworzenie świata, początki zła, szczęście człowieka itp. Gdy gnostycyzm zetknął się z chrześcijaństwem, powodował duże zamieszanie, zwłaszcza, że wiele poglądów było podobnych. Zadawano sobie pytania, kto zna prawdę i gdzie ją poszukiwać. Od samego początku, światli ludzie chcieli nie tylko wiary, ale i wiedzy. Szukano prawdy. Przy tym upowszechniały się niebezpieczne tendencje, np. potępienia instytycji małżeństwa jako złej samej z siebie. Promowane było przesadne dziewictwo, asceza. W I wieku powstawało tysiące opracowań pisemnych (apokryfy, dzieła filozficzne), w których ukazywane były poglądy  tamtych czasów.

          Na skutek olbrzymiej różnorodności oglądów religijnych, nowa wspólnota chrześcijańska musiała zająć stanowisko apologetyczne i jednoznacznie się określić. Dla czystości dogmatycznej oraz zdyscyplinowania swoich wiernych wprowadzono rygorystyczne zasady. Przy przyjmowaniu kandydata do katechumenatu przeprowadzano szczegółowe egzaminy i stawiano surowe wymagania. Od samego początku  straszono delikwenta karami Bożymi. Narzucano wysokie wymagania etyczne. Za ciężkie grzechy nie przyjmowano lub wydalano ze wspólnoty. Niejednokrotnie trzeba było czynić publiczną pokutę, która trwała nawet kilka lat. Pokutnicy stanowili osobną grupę, którzy czekali na publiczne rozgrzeszenie.

          Na skutek ludzkiego działania, mimo dobrych intencji, z braku odpowiedniej wiedzy, rodził się absurdalny, infantylny obraz Boga i Jego zaplecza religijnego. Wiara w mity, legendy, szatana przesłoniły prawdziwy obraz Boga i Jego przesłania. Wiara stała się instrumentem dyscyplinującym wiernych. Domagano się bezkrytycznego posłuszeństwa od wiernych. Zastępczo akcentowano te elementy wiary, które dotykały serca i sumienia. Umysł był zawieszany. Do myślenia byli inni (hierarchia Kościoła).  Niepodobne, jak wiele z tej polityki dotarło do dnia dzisiejszego.



[1] Zapowiedziany przez proroka chrześcijańskiego Agabosa z Jerozolimy. Ostrzegał też  Pawła Apostoła, że jeśli uda się on do Jerozolimy, zostanie uwięziony. Pojawia się w Dz 11, 27-30; 21, 7-14. Zaliczany do grona Siedemdziesięciu dwóch wysłańców Jezusa Chrystusa.

[2] Encyklopedia katolicka, Wyd. TN KUL, Lublin 1993, tom VI, kol. 794; oraz Józef Flawiusz (Dawne Dzieje Izraela, Ks. XIX, Roz. VIII; por. FlavAnt 19,8,2)  podają, że zmarł nagle.