Powiew nowości

          W książce Jezus z Nazaretu, Dzieciństwo tom 3. Wyd. Znak, Kraków 2012 r. papież Benedykt XVI napisał: Pochodzenie Jezusa jest jednocześnie znane i nieznane, z pozoru łatwe do wyjaśnienia, nie można go jednak wyjaśnić w sposób wyczerpujący (s. 12). Tymi słowami papież wskazuje trudność jaka występuje przy ocenie historyczności faktów narodzenia Jezusa. Wypowiedź jego wynika z pokory ludzkiej niewiedzy. To w  pewnym stopniu nowość wobec żelaznych dogmatów Kościoła, które blokują w jakiś sposób dalsze badania teologiczno-historyczne.

          Wątpliwość jawi się już na początku dwóch podstawowych źródeł narodzin Jezusa, a mianowicie w Ewangelii Mateusza i Łukasza. Tam autorzy podają dwie różne linie genealogiczne Jezusa. Mateusz wyprowadza ją od Abrahama i Dawida. Jak pisze Benedykt. Genealogia Mateusza jest genealogią mężczyzn, niemniej jeszcze przed wieńczącą ją Maryją wzmiankowane są w niej cztery kobiety: Tamar, Rachab, Rut i „żaona Uriasza” […] Mówiono, że wszystkie cztery kobiety były grzesznicami (s. 15); Większe znaczenie ma fakt, że żadna z tych kobiet nie była Żydówką (16). Wyjaśnia on dalej, że Jezus wziął na siebie ich grzechy, niemniej akcentuje, że w genealogii występowały osoby niegodne i grzeszne. Tym samym Benedykt odchodzi od ubarwiana historii lecz ją podaje prawdziwie. Człowiek musi zmierzać się z prawdą. Nie może przed nią uciekać i chować pod dywan.

          Film Pokłosie, tak mocno krytykowany przez fałszywych patriotów jest obrazem prawdy historycznej o Polakach. Prawdy gorzkiej, ale pouczającej. Nie ma narodu, który by nie miał czegoś na sumieniu. Nie ma człowieka, który by nie grzeszył. Dla Boga liczy się droga wychodzenia z grzechu. Tak, jesteśmy słabi, ale staramy się być lepsi.

          Papież trzyma się jeszcze utartej katechezy, że Jezus pochodzi „z wysoka” – od samego Boga (tamże, s 17). Słowa te wpisują się w myśl filozoteistyczną (wszyscy od Boga pochodzimy), choć prawdopodobnie Benedykt stara się pochodzenie Jezusa ukierunkować w sposób szczególny.

          Papież Benedykt XVI w swojej książce Jezus z Nazaretu cz. II  s.5 pisze: Radość sprawił mi także fakt, że książka ta otrzymała, jeśli tak można się wyrazić, ekumenicznego brata w obszernym dziele protestanckiego duchownego Joachima Ringlebena, „Jezus” (2008). Kto przeczyta obydwie te książki, dostrzeże, z jednej strony, duże różnice w sposobie myślenia i w istotnych przesłankach teologicznych, stanowiących konkretny przejaw odmiennych uwarunkowań konfesyjnych[1].

          Benedykt ukazując wycinek prawdy historycznej pokazuje swoją wielkość. Uczmy się od niego, bo to jeden z największych papieży jaka dała nam historia.

 

 


[1] Konfesyjny –  religijny, wyznaniowy

 

UFO

 

          UFO to skrót z ang.  unidentified flying object – niezidentyfikowany obiekt latający nieznanej cywilizacji  (w tym pozaziemskiej). Ze względu na ich charakterystyczny wygląd nazwano je „latającymi spodkami”.

          Filozoteizm całkowicie odcina się od teorii obcych, pozaziemskich cywilizacji. Wbrew powszechnym opiniom twierdzi, że życie istnieje jedynie na planecie Ziemia. Ciekawostką jest, że filozoteizm bazujący na oglądzie zdroworozsądkowym zaprzecza naukowym opiniom. W tym przypadku powołuje się na teologię.

          Biorąc pod uwagę całość wiedzy teologicznej oraz majestat Jezusa Chrystusa, którego filozoteizm jest propagatorem, nie można utrzymać w jednym systemie myślowym Akt Zbawczy Jezusa Chrystusa z ewentualnym zbawieniem ufoludków. Ponieważ życie ulega ewolucji, która prowadzi do rozwoju istot rozumnych, trzeba by założyć istnienie we Wszechświecie kultur na różnym poziomie rozwoju, w tym też większej od ludzkiej. Odrzucenie istnienia najmniejszej formy życia redukuje dalsze dywagacje.

          Każda teoria ma swoje słabe, ale i mocne strony. W filozoteizmie pogląd na temat ufoludków jest ryzykowny i musi się liczyć z przegraną. Twórca filozoteizmu kładzie cały swój autorytet na tę sprawę. Pokerowa zagrywka ma pokazać, że dla twórcy filozoteizmu tak jak wiara w Boga jest wiedzą, tak niewiara w UFO jest jego wewnętrznym przekonaniem.

          Stanowisko filozoteizmu opiera się oczywiście na rozumowych przesłankach. Przede wszystkim o Ufo mówi się od dziesiątków lat. Dziwne, że nie zrobiono ani jednego kroku do przodu w wyjaśnieniu tego zjawiska. Najwięcej UFO dostrzega się blisko baz wojskowych oraz gorliwość wojska w usuwaniu skutków katastrof niezidentyfikowanych pojazdów. Jeżeli istnieją we wszechświecie istoty odległe od Ziemi o miliony lat to nie ma to żadnego znaczenia dla ludzkości. Świat jest logiczny. W przypadku ufoludków logiczność jego byłaby zachwiana. Dotychczasowe badania oddalają nas od poglądów, że w naszym najbliższym układzie słonecznym istnieje jakakolwiek forma życia. Niektórzy badacze, do których i ja się zaliczam, twierdzą, że na ziemi skumulowały się warunki (zasada antropiczna[1]) do powstania życia i mało jest prawdopodobne, aby takie warunki powtórzyły się we wszechświecie.

          Zakłócenie choćby jednego parametru skierowało by życie ku zagładzie. Nad tym fenomenem czuwa nasz Ojciec Niebieski.

          Telewizja pokazuje najczęściej filmy, ujęcia, które mają wzbudzić sensację. Oficjalnych produktów typu UFO jest bardzo dużo na świecie. Korzysta się z efektów Hutchisona[2], rozwiązań jonowych, efektów Coanda[3]. Ich pokaz jest bardzo efektowny. Słabością ich na dzień dzisiejszy jest ich słaba moc.

          Wyjaśnień zaobserwowanych obiektów UFO jest sporo. Być może większość zjawisk wynika z refleksji światła[4]. Mogą to być też balony badawcze, obiekty wojskowe lub zwyczajne złudzenia.

         Myśl, że jesteśmy sami we wszechświecie nie jest taka tragiczna. Odwrotnie. Ziemia została wyróżniona z milionów innych planet. Bóg obdarzył ją swoją Opatrznością. Być może inne planety przydadzą się innym pokoleniom.

 Zasada antropiczna – koncepcja filozoficzna odnosząca się do kosmologii, zgodnie z którą fundamentalne stałe fizyczne (stała Plancka, prędkość światła, stała grawitacji itp.) mają dokładnie takie wartości, aby umożliwić powstanie życia, a w szczególności umożliwić pojawienie się istoty myślącej, człowieka na Ziemi. Zasada ta jest próbą odpowiedzi na pytanie, dlaczego prawa fizyki są takie, jakie są. Sugeruje ona odpowiedź, że gdyby prawa fizyki były inne, nikt nie mógłby ich poznać, ponieważ pojawienie się inteligentnego obserwatora nie byłoby możliwe. Zwolennicy zasady antropicznej przedstawiają dowody, że minimalne zmiany stałych fizycznych, np. stałej Plancka uniemożliwiłyby istnienie wszechświata w obecnej formie (wikipedia).

 


[1] Termin “zasada antropiczna” został po raz pierwszy zaproponowany w 1973 roku przez Brandona Cartera, podczas świętowania pięćsetnej rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika na sympozjum sekcji kosmologicznej Międzynarodowej Unii Astronomicznej w Krakowie, w formie oświadczenia, że mimo wszystko ludzie zajmują wyróżnione miejsce we Wszechświecie (wikipedia)

[2] Efekty Hutchisona to lewitacje spowodowane sztucznym zakłóceniem przestrzeni falami elektromagnetycznymi (zwojnice Tesli, generatory Van de Graaffa, nadajniki fal radiowych, generatory sygnałowe, itp.) .

[3] Efekt Coanda to przyleganie strumienia płynu do powierzchni ciała.

[4] Łatwo jest zrozumień prędkość widzianych obiektów.

Od 8.XII. trzy wykłady rekolekcyjne

Prawda o objawieniach prywatnych

         Dramatyczne było „odkrycie”, że objawienia prywatne, tak naprawdę niczego nowego nie wnoszą, co do faktografii wiary. Najczęściej są to rozbudowane, już istniejące teologie. Owszem, niektóre sformułowania autorów są bardziej trafne, przekonywujące, ale nic po za tym. Nawet Faustyna mówiąca o Miłosierdziu Boga nie powiedziała nic nowego. Temat Miłosierdzia Boga można odczytać w Starym testamencie: Oto teraz znalazł sługa twój łaskę w oczach twoich, i okazałeś obficie miłosierdzie twoje, któreś uczynił ze mną, zachowawszy duszę moję; aleć ja nie będę mógł ujść na tę górę, by mię snać nie zachwyciło to złe, i umarłbym (Rdz 19,9); A Pan był z Józefem, i skłoniwszy ku niemu miłosierdzie, dał mu łaskę w oczach przełożonego nad domem więzienia (Rdz 39,21).

 Faustyna dokonała powtórnego odczytania i nałożyła własną teologię. Wszystkie moje ulubione książki: Św. Katarzyny ze Sieny, Listy, Dialog; Św. Teresa od Jezusa, Dzieła, Pieśn o Bernadetcie i mnóstwo innych wzięły w łeb.  To przeżyłem bardzo. Do zmiany spojrzenia przyczyniły się takie książki jak Mistyczne miasto Boże (Maria z Agredy), Anna, Pozwólcie ogarnąć się miłości. Mój pogląd akceptował ks. prof. Józef Kudasiewicz. Treści w nich zawarte są infantylne i nie do przyjęcia.  Obszar rozważań teologicznych został ograniczony do źródeł zdrowo-rozsądkowych. To było dość zaskakujące. Powinno być odwrotnie, ale w moim przypadku, to nauka  pomogła mi na nowo zbudować konstrukcję wiary.

          Pomimo krytycznego nastawienia do tego typu książek, nie wykluczam Bożych nadzwyczajnych ingerencji. Słusznie postępuje Kościół, że nie namawia do wiary w treści objawione w objawieniach prywatnych.

  

Ps.  Od 8.XII. trzy wykłady rekolekcyjne.

Bóg w słowach dynamicznych

                  Kiedy mówi się o Bogu można przywoływać jego różne obrazy. Jest to dość kłopotliwe, bowiem nikt Boga nie widział. Każda próba w sumie jest niedoskonała i nieprawdziwa.

          O Bogu można mówić używając słów dynamicznych, które mówią o Bożym działaniu. Np. grecki czasownik „wzruszyć się do głębi” (esplaghnisthe) często w Nowym testamencie ma za podmiot samego Boga[1]. Podobnie „współczuć” (splachnizestai), „wzruszyć się”. Samarytanin, który „wzruszył się” na widok pokrwawionego stał się obrazem Miłosiernego Boga. Innym słowem jest „pochylić się” nad kimś, co oznacza udzielić łaski. Matka Teresa kiedy pochylała się nad umierającymi na ulicy biedakami, oni patrząc na nią, widzieli w niej Boga samego. Oznaki życzliwości okazywane innym, są równoznaczne z miłosierdziem Boga. O Bogu można mówić, że jest Miłością jako Akcie działającym. Kiedy do ukochanej mówi się „kocham Cię”, to ulubienica może odnieść wrażenie, że mówi do niej ten Jedyny. Gdy harcerze przyszli do schorowanej kobiety, aby jej pomóc, ona złożyła ręce mówiąc: Bóg zesłał mi tych aniołków.       

          Każdy dobry uczynek jest z Bożego działania, a ludzie są jedynie narzędziami Jego działania. Człowiek uczestniczący w dobrych uczynkach otrzyma należną zapłatę. Bóg działający rękami człowieka, to niezwykła symbioza Boga i człowieka. Kto to pojmuje powinien jak najczęściej wspomagać Boga w Jego działaniach. Jednocześnie łączy się z Bogiem w jedno misterium Miłości.

 


[1] Ks. Mariusz Rosik, Ze wzgórz Samarii, Wrocław 2005.