Ewangelia wg Mateusza cz.38

           Małżeństwo spełnia głównie potrzeby prokreacyjne, ale nie tylko. Jest bardzo ważnym elementem współistnienia ludzi, mężczyzny i kobiety. Mówi się, że małżeństwo jest podstawową komórką społeczną. W wierze jest małym Kościołem. Obarczone jest odpowiedzialnością za drugiego człowieka oraz troską o najmłodszych. Ważnym jej powołaniem jest właściwa dydaktyka najmłodszego pokolenia. Powinna być przykładem prawdziwej miłości interpersonalnej. O zaletach małżeństwa można pisać wiele. Związki partnerskie, nieformalne są zubożoną formą małżeńską i choć mogą się w pełni realizować, to pozostawiają niedosyt duchowy. Miłość współmałżonków jest wtedy wyłącznie ich sprawą prywatną. W związku sakramentalnym miłość jest wtopiona w miłość Boga-Ojca. Miłość taka jest darem ofiarnym nie tylko dla współmałżonka, ale dla wielu. Mogą z niego korzystać nawet ci, którzy pozostają w wolnym związku. Objawia się to radością ze związków sakramentalnych. W nich uczestniczy Bóg. Miłość dwojga  promieniuje i ogrzewa innych.

          Powyższe słowa korespondują z perykopą Dobrowolna bezżenność. Autor suponuje, że: są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni (Mt 19,12). Wypowiedź ta jest niezwykła i zaskakująca. Autor zdaje sobie sprawę z trudności pojmowania tej wypowiedzi na sposób ludzki więc podkreśla: Nie wszyscy to pojmują […] Kto może pojąć [to], niech pojmuje (Mt 19,10–12). Jak wspomniałem miłość jest darem ofiarnym. Jeżeli przebywa się w związku wiele z niej przechodzi na użytek rodziny. W przypadku bezżenności cała miłość może być darem ofiarnym dla innych. Przypominam, sobie modlitwy wielu osób bezżennych o podobnej treści. Panie nie dane mi było zawrzeć związku małżeńskiego. Niech pokłady mojej miłości zostaną wykorzystane dla szczęścia innych. Niech rozgrzeją miłość tych, którzy nie potrafią same z siebie wydobyć to wielkie uczucie. Panie, zabierz mnie i daj innym. Słowa te, wsparte ciągłymi modlitwami są bardzo skuteczne. Być może tego nie widać na co dzień, ale każda, choćby najmniejsza modlitwa, dobry uczynek, czy tchnienie miłości czyni dobra niewyobrażalne. Proszę mi zaufać. Kto może pojąć, niech pojmuje (Mt 19,12).

          Gdyby na świecie byłaby większa świadomość mocy miłości, to wierzę, że świat byłby inny. Miłość jest pewnym spektrum. Posiada odcienie chłodniejsze i gorące. Nie można traktować jej instrumentalnie. Jest zbyt ważna. To nie tylko przyjemne uczucie, ale podstawowe narzędzie do podtrzymywania istnienia świata i relacji z Bogiem.

          Miłość dziecka jest nieskalana, najczystsza, bez uwarunkować. Jest obrazem miłości królestwa niebieskiego. Jezus pokłada w dzieciach nadzieję: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie» (Mt 19,13–15).             

Ewangelia wg Mateusza cz.37

           Rozdział 19 zaczyna się perykopą Nierozerwalność małżeństwa. Mateusz rozpoczyna ten temat pytaniem faryzeuszy do Jezusa:  Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu? (Mt 19,3). Jezus powołując się na nauki ojców odpowiada: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było.  A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo»  (Mt 19,4–9).

          Małżeństwo od zarania było w koncepcji Boga jako związek kobiety i mężczyzny. Fizycznym obrazem związku jest akt, w którym obie istoty, mężczyzna i kobieta łączą się ze sobą i stają się jednym ciałem: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę  i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem (Mt 19,5; Mk 10,7–8). Złączenie fizyczne połączone uczuciem prawdziwie miłosnym jest obrazem idealnego związku. Związek taki zaplanował Bóg. Aktem spinającym go jest przysięga składana sobie nawzajem. Deklaracja i przysięga połączona z consummatum (dopełnienie przez akt  seksualny)  jest aktem małżeńskim.

          Zawarcie powyższego związku jest aktem wiążącym przysięgą. Ma charakter bardzo osobisty i nie jest publiczny. To pewna osobista tajemnica, misterium duchowe. To jest już coś bardzo pięknego. Szkoda, że tak niewiele wiedzą młodzi na ten temat.

          Brak legalizacji związku powoduje jego nieokreśloność. To powoduje, że wobec społeczeństwa związek taki jest enigmatyczny. Nie ma podstaw do dawania wiary, że akt taki zaistniał. To powoduje wiele nieporozumień. Brak aktów prawnych nie chroni związku. Związek taki podobny jest do zamku zbudowanego z piasku. Silniejszy wiatr zawieje i już go nie ma.

          Legalizacja związku w urzędzie państwowym nadaje mu status prawny. Tym samym chroni go od niedomówień formalnych. 

          Bóg uczestniczy w każdym ludzkim działaniu. Co innego jest jednak, gdy Bóg zostaje zaproszony na ceremonię przysięgi. Kapłan pełni wtedy rolę jedynie szafarza sakramentu tj. widzialnego znaku przysięgi małżeńskiej. Kandydaci  udzielają sobie sakramentu małżeństwa w obecności przedstawiciela Kościoła – prezbitera lub diakona, albo świeckiego delegowanego przez biskupa miejsca, który ich związek małżeński potwierdza i błogosławi (w obecności co najmniej dwóch świadków). Bóg każdy związek małżeński poprowadzony poprawnie błogosławi i autoryzuje. Związek nabiera charakteru trwałego: Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! (Mt 19,6; Mk 10,9). Spełniane są przy tym różne formalności pisemne.

          Małżonkom powinno zależeć, aby ceremonię ślubu uświetnić niezwykłym Gościem – Bogiem. Gość Ten przynosi ze sobą niewyobrażalne dary łaski. Wystarczy po nie sięgnąć i nimi się cieszyć. Obfitość darów zauważą jedynie ci, którzy na nie się otworzą. Szkoda, że w zawierusze weselnej najczęściej Bóg nie zajmuje honorowego miejsca.

          W Ewangelii Mateusza (Marka) faryzeusze wystawiają Jezusa na próbę, pytając: czy wolno mężowi oddalić żonę (Mt 19,3; Mk 10,2). Pytanie jest podstępne. Faryzeusze wiedzieli, że pierwotnym zamysłem Boga było małżeństwo jednego mężczyzny z jedną kobietą. Jezus odpowiada: Co wam nakazał Mojżesz?  Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę (Mt 19,7; Mk 10,3–6). Tłumaczenie Jezusa jest niezwykłe. Człowiek przeciwstawił się woli Boga. Prawnie dopuścił wielożeństwo. Dlaczego? Powodów było kilka. Główną przyczyną był brak mężczyzn i nadmiar kobiet przez prowadzone wojny bratobójcze.

          Jezus powołując się dwukrotnie na Księgę Rodzaju: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27); Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24) chce wskazać na całkowite i wyłączne oddanie się dwojga osób w miłości jako najgłębszy sens małżeństwa. Konieczny jest więc powrót do nieskażonych początków, czyli do pierwotnego planu Boga, do nierozerwalności więzów małżeńskich.

          Jezus przywrócił pierwotną nierozerwalność małżeństwa i nie pozwolił na żadne rozwody: Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19,6). Wyjątek: A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę chyba w wypadku nierządu a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo (Mt 19,9; por. Mk 10,11; Łk 16,18; por 1 Kor 7,10n) należy prawdopodobnie rozumieć, że chodzi tu o związki kazirodcze, które były niezgodne z przepisami prawa żydowskiego.

          Współżycie dwóch osób poza małżeństwem jest czynem zakazanym prawem Bożym w Starym Testamencie: Nie będziesz cudzołożył (Wj 20,14; Pwt 5,18) potwierdzonym przez Jezusa Chrystusa w Nowym Testamencie (Mt 19,18).  Stosunki seksualne mają określone zadanie prokreacyjne i są prawem małżeńskiej wyłączności. Akty seksualne winne wynikać z miłości dwojga osób, kobiety i mężczyzny, gotowych do przyjęcia daru poczęcia przez Boga. Bez tej gotowości akty seksualne są wyłącznie rozrywką cielesną. Współżycie seksualne w małżeństwie służy do umocnienia więzi duchowej między małżonkami. Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2,25). Radość i przyjemność, jaką niosą akty seksualne, winne dopełniać szczęście małżeńskie. Jeżeli współżycie seksualne nie jest zarazem aktem miłości, to jest specyficzną rozrywką polegającą na wzajemnym drażnieniu fizycznym miejsc erogennych. Nie ma tu nic z ducha. Akt płciowy zamienia się w czynności mechaniczno – biologiczne (np. przekrwienia narządów). Człowiek staje się dla człowieka przedmiotem z racji ciała. Dusza ludzka tu już nie rządzi. Tu rządzi ciało. Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie (Ga 5,16–17). Dlatego: Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha do tego, czego chce Duch (Rz 8,5). Kiedy mężczyzna i kobieta przestają być dla siebie wzajemnie bezinteresownym darem, wówczas: poznali, że są nadzy  (Rdz 3,7), rodzi się w ich sercach wstyd nagości na skutek pożądliwości. Dochodzi jeszcze lęk przed konsekwencjami współżycia.

           Prawo: nie cudzołóż (Wj 20,14; Pwt 5,18; Mt 5,27) ujmuje się nie tylko w kategorii czynu, ale również myśli pożądliwych: Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! (Jk 1,15–16). Człowiek, świadom prokreacyjnych możliwości swojego ciała i płci, jest równocześnie wolny „od przymusu” swego ciała i płci (Jan Paweł II). W prawie świeckim, za myśli, nie ponosi się konsekwencji.

          Według Mateusza rozwód może przeprowadzić wyłącznie mężczyzna, zgodnie z żydowskim prawem. Marek natomiast zwraca się z tym problemem do mężczyzn i kobiet (Mk 10,11–12). Marek pisał do Rzymian, a tam, o rozwód mogły się starać obie strony.

          Chrystus wyraźnie identyfikuje cudzołóstwo z grzechem: Idź, a od tej chwili już nie grzesz (J 8,11). Cudzołóstwo jest grzechem dlatego, że stanowi złamanie osobowego przymierza mężczyzny i kobiety (Jan Paweł II). Dlaczego czystość jest tak ważna? Na to pytanie odpowiada  Pierwszy List do Koryntian: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie (1 Kor 6,19). Jezus więc poucza: Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy (1 Kor 6,18). Proszę zauważyć, że ludzkie ciało zostało przyjęte do jedności Osoby-Słowa. Poprzez Wcielenie i odkupienie, Chrystus wpisał w ciało ludzkie nową godność. Owocem ceny odkupienia jest Duch Święty mieszkający w ciele ludzkim jak w świątyni (Jan Paweł II).  Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem jak jest powiedziane dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem (1 Kor 6,15–17).

          Obecnie większość młodych ludzi ma za sobą przedmałżeńskie doświadczenia seksualne. Jak je traktować obecnie?

          Pomimo powyższego dezyderatu na temat czystości, fakt pozostaje faktem. Podobnie jak Mojżesz został postawiony w sytuacji przeciwstawienia się Bogu dopuszczając wielożeństwo, tak obecna sytuacja nieobyczajowa zmusza do podjęcia właściwej postawy.

          Współżycie przed ślubem należy uważać za doświadczenia wynikające z ciekawości potrzeb doznań cielesny oraz poznania zalet psycho-fizycznych współpartnera. Tam gdzie nie ma głównego warunku związku – miłości, jest karykaturą małżeństwa. To konsumpcja cielesnych przyjemności. Sama w sobie nie jest ona złem. Jednak może być złem, gdy zajdzie okoliczność podjęcia skutków praktyk seksualnych. Podejmując niebezpieczne praktyki należy być odpowiedzialnym. Dlaczego? Bo gdy na świat pojawi się owoc tych praktyk trzeba myśleć już o jego dobru. Chwilowa przyjemność może zakończyć się dramatem.

          Gdybym przekonywał do wstrzemięźliwości seksualnej przedmałżeńskiej byłbym hipokrytą. Mogę jedynie apelować. Bądźcie roztropni, uczciwi i odpowiedzialni.

Ewangelia wg Mateusza cz.36

          Kiedy słyszę, że sprawiedliwości musi stać się zadość, to najczęściej pogrążam się w smutku. Wszyscy, którzy grzeszą mają nieuporządkowaną relację z Bogiem. Można przyrównać ich do chorych, chorych na duszy. Egzekwowanie sprawiedliwości jest zawsze ludzkim odwetem, niezależnie od wagi uczynku. Wolę już sprawiedliwość boską jakim jest Miłosierdzie. Jeżeli można, i ma to znamiona dydaktyki, należy przebaczać. Więźniowie powinni mieć nadzieję wcześniejszego opuszczenia więzienia. Motywacja ta pozwoli odrzucać pokusy zemsty.  Resocjalizacja duchowa jest bardzo potrzebna. To co jest zauważane na co dzień, jest przerażające i bardzo bolesne. O obowiązku przebaczania mówi kolejna perykopa Ewangelii Obowiązek przebaczania:  Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy (Mt 18,21–22). Siedemdziesiąt siedem razy znaczy zawsze. To wezwanie do przebaczania ukazuje Bożą koncepcję świata i zasadę współistnienia istot ludzkich. Miłość powinna być bazą wszystkich ludzkich zachowań i oddziaływań. Silniejszy to ten, który może dać coś innemu – czyli słabszemu. Znaczniejszy, to ten, którego stać, aby służyć innym. Bogatszy to ten, który może oddać coś biedniejszemu. Mądrzejszy to ten, który umie zamilczeć. Najszlachetniejszy kamień jest ten, który wszystkie inne kraje, a siebie zarysować nie daje – najszlachetniejsze serce jest to właśnie, które da się skaleczyć, niż samo zadraśnie (Adam Asnyk).

          Rozdział 18 kończy się przypowieścią o Nielitościwym dłużniku. W niej ukazany jest mechanizm przekazywania sobie wzajemnie dobra, życzliwości, zrozumienia (funkcjonału dobra) oraz końcowa puenta przebaczania.  Należy wzajemnie sobie pomagać i spierać. To nie tylko konieczność, ale i obowiązek. Obowiązek, który powinno spełniać się z radością. Trzeba cieszyć się z możliwości pomagania innym i przebaczania. Dobro powinno rozchodzić się, interferować i czynić dalsze dobra. Na tym polega duchowa mechanika Królestwa Niebieskiego.

          Nie należy liczyć na Miłosierdzie Boże, gdy samemu nie korzystało się z tego nadzwyczajnego narzędzia miłości do bliźniego (Mt 18,35).         

Ewangelia wg Mateusza cz.35

          Niektórzy są zdania, że nie należy w ogóle wtrącać się w cudze życie. Oburzeni są, gdy o nich się mówi. Mają pretensje, że przekazuje się innym nawet własne uwagi, opinie. Pewna znana mi osoba zwróciła się do swojego kuzyna z pytaniem: dlaczego obrabiasz mi d….. u babci. Kuzyn zareagował na zarzut, niepotrzebnie emocjonalnie używając inwektyw. Niesnaski gotowe.  Czy mówienie o kimś do kogoś jest grzechem? Absolutnie nie jeżeli wynika z troski lub jest zwykłym przekazem faktograficznym.

          Perykopa Upomnienie braterskie przedstawia temat troski, gdy dostrzega się nieetyczne zachowanie bliźniego. Ewangelia przedstawia scenariusz postępowania: Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! (Mt 18,15–17). Dzisiaj są oczywiście inne obyczaje i nikt nie będzie donosił do Kościoła. Chodzi tu o pewną procedurę, która z założenia ma wyciągnąć grzesznika z jego opresji. Upomnienie w cztery oczy, to dyskretne zwrócenie uwagi, aby wskazać, że inni widzą zachowanie grzesznika inaczej. Na tym etapie powinna rozwinąć się życzliwa dyskusja. Jeżeli grzesznik odbiera ją jako atak, nic z takiej rozmowy nie będzie. Od wielkiej kultury i wyczucia pouczającego zależy czy ten pierwszy etap się powiedzie. Drugi etap jest już interwencją. Zło grzesznika nabiera charakteru społecznego. Przez niego cierpią inni. Trzeba położyć temu kres. Konieczni są świadkowie interwencji. Etap ten jest bardzo trudny i rzadko daje pozytywne rezultaty. Grzesznik przybiera postawę ofiary. Jego uczynek schodzi na margines. On jest biedny, bo coś od niego chcą. Siła złego na jednego. Trzecie wyjście w dzisiejszej dobie, to zgłoszenie uczynku do organów kontrolnych (ścigania).  Materia zła być może pozostanie zatrzymana, ale traci się przyjaciela. Na długo pozostaje się wrogiem.

         Narracja perykopy jest nieuporządkowana. Wnikliwa jednak analiza tekstu pozwala odczytać w nim jeszcze czwarte wyjście. Jest w nim modlitwa i szukanie pomocy u Boga: zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie (Mt 18,19). Wyjście niekonfliktowe, opierające się na najwyższym autorytecie Boga Ojca. Ponieważ prośba dotyczy nie usunięcia materii grzechu, a jedynie zmiany woli czynienia grzechu, to należy spodziewać się owoców szczerej i żarliwej modlitwy wstawienniczej. Różne są rodzaje modlitw błagalnych, ale opisana, jest dla Boga, mówiąc kolokwialnie, „najłatwiejsza” do spełnienia. Sprawy woli rozgrywają się na autostradzie duchowej, na której Bóg nie musi zmagać się z prawami przyrody. Owoce modlitwy spływają również na proszącego. Troska o innych jest cnotą i Bogu się ona podoba.

          W tej nieuporządkowanej perykopie pojawia się rozszerzenie uprawnień na innych uczniów: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 18,18), danych samemu Piotrowi wraz prawem prymatu. Warto przywołany tekst poddać obróbce teologicznej, czy Jezus chciał w ogóle zakładać nową organizację religijną (chrześcijaństwo). Niektórzy uważają, że Jezus chciał jedynie udoskonalić judaizm. Być może przywołany tekst pomoże w rozstrzygnięciu tego zagadnienia.

          Ostatnie zdanie perykopy ma znaczenie ekumeniczne: Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). Nie jestem pewien, ale doszły mnie pogłoski, że ten werset był znaczący podczas obrad II Soboru Watykańskiego w temacie ekumenizmu. Tam gdzie modli się dwóch, tam powstaje najmniejsza komórka Kościoła Chrystusowego, niezależnie do jakiego kościoła chrześcijańskiego się należy. Werset ten należy do tzw. perełek Nowego Testamentu. Ujawniają one prawdę uniwersalizmu religijnego, jednej wiary w tego samego Boga.

Ci, którzy poczuli się dotknięci

          Jedna z bliskim mi osób poczuła się dotknięta moimi słowami: Powiem szczerze, nie ufam ludziom, którzy „nie palą, nie piją i nic na <p> nie czynią” (według obiegowego powiedzonka). Cichociemni, fałszywi świętoszki. Ręce do Boga wznoszą, gdy ich kamera ujmuje. Bronią krzyża, a postępują wbrew Jego nauki. Gardzą drugim człowiekiem tylko dlatego, że są inni. Nie lubię ludzi cynicznych i pełnych pogardy. Nie lubię dewotyzmu i przesadnej fałszywej pobożności.  

          Wiele osób uważa, że postępują poprawnie, żyją według przykazań i są Bogu miłe. Jakże się mylą i są pełne pychy. Ileż to razy potrafią zranić drugiego słowem czy nieprzemyślanym gestem. Jezus powiedział, że Nikt nie jest dobry tylko jeden, to jest Bóg (Mk 10,18; Mt 19,17; Łk 18,19). Nawet siebie umieścił w populacji grzeszników. Kto uważa, że nie ma grzechu sam siebie oszukuje i nie ma w nim prawdy (por. 1 J 1,8). Jezus mówiąc „plemię żmijowe” zwracał się do wszystkich, nawet do własnych uczniów. Według mojej skromnej wiedzy, pycha jest jednym z największych wykroczeń przeciw Bogu. Tak, powtórzę jeszcze raz.  Wolę przebywać, jak Jezus z grzesznikami. Oni przynajmniej wiedzą kim są (słabi) i nie wywyższają się. Ich pokora już zasługuje na uznanie. Moja miłość do nich jest większa i żarliwsza. Oni potrzebują naszej miłości, wsparcia.

          Nie zamierzam nikomu się podlizywać. Mówię to, co myślę. Nikogo też personalnie nie osądzam. To zostawiam Bogu. Niech każdy sam w swoim sumieniu rozpatrzy, na ile jego postępowanie jest Bogu miłe. Uderz w stół o odezwą się nożyce. To nie wskazanie, ale obiegowe powiedzonko.

Małżeństwo

          Człowiek został powołany przez Boga, aby razem z Nim przeobrażać, udoskonalać i urządzać Świat. Jednym z genialnych pomysłów człowieka było powołanie instytucji małżeństwa. Pomysł był tak dobry, że Bóg ten związek pobłogosławił. Tym samym małżeństwo nabrało charakteru sakramentalnego. Charakter sakramentalny znaczy, że podlega szczególnej Opatrzności Bożej. To również jest najmniejsza komórka Kościoła. Jest ona wylęgarnią miłości, nowego potomstwa, wszelakiego dobra. Małżonkowie uczą się wzajemnej relacji, uszanowania, miłości bliźniego. W małżeństwie winny spełniać się ludzkie pragnienia, przede wszystkim bliskości ukochanej osoby.

          Każdy kto wstępuje w związek małżeński musi wiedzieć, że rozpoczyna dopiero drogę do doskonałości. Z dniem przysięgi zaczyna się nowe theatrum życia. Nowe role, postacie, zdarzenia, kłopoty, trudności, zyski, zabawne historie.

          Kto w małżeństwie doszukuje się od razu stagnacji, wygód i tylko konsumpcji ten do małżeństwa nie dorósł. To płytkie, gdy mężczyzna cieszy się, że ma już swoją kobietę i może uprawiać z nią seks bez ograniczeń i za darmo. To płytkie, gdy kobieta cieszy się związkiem, bo ma zabezpieczony byt i finanse na zbytki i fatałaszki. Takie podejście jest czysto komercyjne i nie ma nic wspólnego z ideą małżeństwa.  Małżeństwa na próbę to załamanie się wzajemnego zaufania. To zubożenie relacji interpersonalnej. To zmiana definicji idei związku małżeńskiego.

          Związki na próbę, pozornie, pozwalają poznać się nawzajem na tyle, że można prognozować i układać sobie dalsze życie. Takie podejście jest czysto konsumpcyjne, materialistyczne. Małżeństwo traktowane jest jako układ bycia ze sobą, prowadzenie wspólnego gospodarstwa, wychowywanie dzieci itd. Ktoś powie, i bardzo dobrze, właśnie o to chodzi. Związek taki jest oparty na zdrowych, rozsądnych zasadach, ale pozbawione jest pewnej poetyki, tak ważnej w codziennych trudach życia. Związki oparte na logice, pragmatyzmie są narażone na wyjałowienie i znudzenie. W związku musi być coś z ducha, powinno kojarzyć się z czymś nieuchwytnym, nie do końca rozpoznanym, a przez co ciekawym, niespokojnym, intrygującym, a nawet szalonym. Coś co jest hiperbolą do Boga-Ojca. Trudniej jest tym, którzy nie zaprosili Boga na świadka w dniu swojej przysięgi małżeńskiej. Nie znaczy, że Bóg ich nie kocha. Jest po prostu trudniej.

           Małżeństwu powinna towarzyszyć, całe życie, emocja pragnienia drugiej osoby. Małżonkowi winni czuć się ciągle niespełnieni, głodni siebie, ciekawi co przyniesie im jutro los. Mimo, że określenie „kocham cię” słyszało się już tysiące razy, ważne jest w tej chwili, bo jest najbardziej aktualne. Podobnie jest z czułym spojrzeniem, przytuleniem. Kto nie posiada takich pragnień jest najczęściej osobą uczuciowo chłodną, może i samotną. Szkoda, że psujemy to, co sami wypracowaliśmy przez stulecia.

Ewangelia wg Mateusza cz.34

          Perykopa Zgorszenie jest pełna metafory: Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny.  I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego (Mt 18,8–9). Jej wyjaśnienie opisane jest w przypisie do powyższego tekstu: nie chodzi o to, by w pewnych okolicznościach należało lub  można było pozbawić się ręki, nogi lub oczu, ale z pewnością chodzi o wskazanie na bardzo wielką konieczność skutecznego unikania do grzechu.

         Warto dobrze zapoznać się z powyższym tekstem. Jest on bowiem bardzo dobrym przykładem, często stosowanej w Piśmie świętym figurą literacką zwaną hiperbolą. Inaczej mówiąc jest to celowe nadużycie (przesada) formy i treści do zaakcentowania opisanego problemu. Hiperbola ma wywołać emocje i nadać treści odpowiedniego wydźwięku.

          Zgorszenie musi przyjść, ale trzeba wystrzegać się, aby nie być jego autorem. Grzechy w rezultacie osłabiają relację z Bogiem. Wzrasta odległość od Boga, która w końcu może spowodować urwanie się wzajemnej więzi. Kto pokładał nadzieje w Bogu, a teraz utracił z Bogiem kontakt, siłą rzeczy, czuje się nieszczęśliwy, osamotniony i zabłąkany.

         W następnej perykopie Owca zabłąkana Bóg jak dobry Pasterz pragnie odnaleźć zagubioną owcę. Pozostawia stado, aby ratować tę jedyną. Kiedy ją odnajduje, cieszy się, a może i świętuje. Perykopa ma podobne przesłanie i dydaktykę, co przypowieść o synu marnotrawnym św. Łukasza (15,11–32). W niej opisany jest syn, który złamał przymierze miłości, utracił godność, a jednak wrócił, uznał swoją grzeszność, przez co doznał aktu miłosierdzia od swego Ojca. 

          Każdy w swoim życiu może pobłądzić i mieć słabsze dni. Ważne jest jednak, aby w porę powrócił na właściwą drogę. Powroty są wydarzeniami radosnymi. Bo nie jest wolą Ojca, który jest w niebie, aby zginęła choć  jedna owca (por. Mt 18,14). To niezwykłe, jak Ojciec Niebieski troszczy się o każde ludzkie istnienie. Jak bardzo ważny jest dla Boga choćby ten najmniejszy człowiek. Każde dziecko etiopskie, które nie ma szans przeżycia ma sens w oczach Boga. Trudno nam, ludziom dojrzeć i zrozumieć wszystkie tajemnice Boga. Trzeba wierzyć, że tak jest.  

Duch Święty

          Osobiście nie lubię sformułowania: Duch Święty czuwa nad swym Kościołem. Jak mówi się, On wie najlepiej, Jemu trzeba zaufać itp. Za Jego udziałem wybrany zostanie kolejny papież. Przypisywanie Duchowi Świętemu wszelkiego działania Kościoła jest sprzeczne z wolnością jakiej udziela Bóg każdej osobie. Owszem Można w modlitwie prosić o wszelkie dary Ducha Świętego, ale nie jest to, to samo. Duch Święty nie determinuje lecz ewentualnie wskazuje kierunek dobra. Nota bene, trzeba jeszcze te wskazania odczytać. 

Nie twierdzę, że Duch Święty uczestniczy w wyborze papieża w sensie dosłownym, ponieważ Duch Święty na pewno by nie dopuścił do wybrania wielu papieży. Natomiast Duch Święty nie tyle trzyma rękę na pulsie, ile pełni rolę dobrotliwego nauczyciela, zostawiając nam swobodę działania, ale nie spuszczając nas z oka. Rolę Ducha Świętego należy rozumieć bardziej elastycznie. On nie narzuca, na którego kandydata mamy głosować. Zapewne chroni nas tylko przed tym, abyśmy wszystkiego nie zaprzepaścili” Joseph kard. Ratzinger 15 kwietnia 1997.

          Papież Benedykt XVI ugiął się pod ciężarem problemów jakie narosły przez wieki. Trudno się dziwić. Wobec postawy konserwatywnej Kościoła, dogmatyzacji, wcześniej, czy później musiało to nastąpić. Żaden papież nie rozwiąże problemów Kościoła bez rewolucyjnych cięć i działań. Nie wszystko będzie się podobać. Wobec obecnych kandydatów na papieża nie dostrzegam na tyle odważnego, który np. zrzuciłby niewygodny ubiór papieski, nie mówiąc już o reformie katechezy, aparatu władzy i zarządzania.

          Kościół jeszcze nie upadł tak nisko, aby odbić się od dna. Przyjdą więc kłótnie i spory. Czekają nas trudne lata, aż wreszcie, któryś kolejny papież powie dość. Zauważy, że Bogu nie o to chodziło. Odkryte zostaną proste prawdy, które dziś widzi niewielu. Kościół czeka okres męczeństwa, upodlenia, wyzwiska, naigrywanie, wojny na górze i na dole. Duch Święty zatrzyma dary łaski dla swoich pomazańców. Dopóki pokora własna nie złamie wybranych, nie dźwignie się Kościół.

          Przerażające jest jak świat szybko zapomina o Bogu. On jest niepotrzebny. Owoce tego już są aż nadto widoczne. Kompletny marazm wśród młodych i najmłodszych. Pustka zagłuszana głośną muzyką,  idiotycznymi grami komputerowymi. Podejście do próbnych związków małżeńskich jest tylko pozornie słuszne. Wszystko przewraca się  do góry nogami.

          Duch Święty potrzebuje naszej, oddolnej pomocy. Ratujmy Kościół i nas samych. Proszę.

Ewangelia wg Mateusza cz.33

          Jezus ujawnia  niesamowitą rzecz: Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie (Mt 18,7). Co to znaczy „muszą”? Czy było to w koncepcji stworzenia? Co na to Stwórca? Czy nie mógł temu jakoś zaradzić? Co jest grane?

          Muszą, bo jest to konsekwencja dania człowiekowi wolnej woli. Człowiek może wszystko, może nawet odwrócić się od Stwórcy. Jeżeli tak, nie może go więc spotkać za to kara. To zdanie może dziwić w świetle katechezy kościelnej, która dostrzega tu potrzebę potępienia, kary i piekła. Trzeba wyzwolić się z tego lęku, bo jest ono nieuprawnione. Bóg wiąże z człowiekiem własną koncepcję, ale przygotował się na taką ewentualność. Każdy znajdzie swoje miejsce na miarę własnych oczekiwań i swoich wysiłków. Kto za życia odrzuca Boga, bez niego będzie wiódł życie wieczne. Jakie ono będzie, trudno powiedzieć. Wiadomo natomiast, że zjednoczenie z Bogiem gwarantuje nam radość i szczęście. Rozumni, roztropni i świadomi istnienia Stwórcy powinny zainteresować się czego On od człowieka oczekuje. Jeżeli będzie dane to człowiekowi (gdy tego zapragnie i otworzy się na Boga) odczyta ze stanu Prawdy program życiowy dla siebie. Zaskakujące jest, jaki on jest różnorodny, ciekawy i pełen emocji. Życie należy traktować jako wielką podróż z przygodami. Po drodze czeka wiele niebezpieczeństw. Trzeba się z tym zmierzać. Nie raz człowiek będzie wyprowadzany ze spokoju. Emocje niejednokrotnie dadzą nieuporządkowany koniec. Człowiek będzie się złościł, klął i wyzywał. Nie raz ukradnie, gdy będzie głodny. Walnie przez łeb, kto się naprzykrza. Ambicje sprowokują go do sięgnięcia bo dobra nienależne. Czasem upije się i narozrabia. Czasem sięgnie po atrakcyjne zła. Jak mówią, życie to nie je bajka, ale je bitwa. Św. Paweł powiedział: Możecie się gniewać, ale nie grzeszcie. Słońce niech nie zachodzi nad waszym gniewem (Ef 4,26). Sam Jezus wyzywał faryzeuszy, uczonych w piśmie, a nawet własnych uczniów (plemię żmijowe, precz szatanie, itp). Dlaczego? Bo był usadowiony w tej samej rzeczywistości, co każdy człowiek. Ziemia jest terenem wielkiej fabryki gdzie wykuwa się ludzkie zbawienie. Iskry sypią się w koło. Sam Jezus powiedział: Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych lecz grzeszników (Łk 5,32). Nie należy uważać się za świętego. Wtedy człowiek sam siebie oszukuje. Powiem szczerze, nie ufam ludziom, którzy „nie palą, nie piją i nic na „p” nie czynią” (według obiegowego powiedzonka). Cichociemni, fałszywi świętoszki. Ręce do Boga wznoszą, gdy ich kamera ujmuje. Bronią krzyża, a postępują wbrew Jego nauki. Gardzą drugim człowiekiem tylko dlatego, że są inni. Nie lubię ludzi cynicznych i pełnych pogardy. Nie lubię dewotyzmu i przesadnej fałszywej pobożności.   Tak, muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie.    

Ewangelia wg Mateusza cz.32

          Jezus powoli przygotowuje uczniów do swojej męki, mówiąc: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie» (Mt 17,22–23). Słowa Jezusa martwią, ale czy uczniowie pojęli wagę tych słów? Nie sądzę. Często słyszy się wiele gorzkich prawd, ale człowiek samorzutnie je odrzuca. One nie mogą się sprawdzić, to niemożliwe. Podobnie było z uczniami. Oni wierzyli w Jego moc i chwałę. To co mówił, było takie nierealne. Jak można zabić Jezusa? To niedorzeczne.

         Perykopa Podatek na świątynie jest kompilacją prawdziwego zdarzenia historycznego z narracją i koncepcją redakcyjną Mateusza. Jezus wskazywał na konieczność płacenia podatków: Żebyśmy jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę! Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie! (Mt 17,27). Tekst ten ma charakter dydaktyczny i jest własną wstawką Mateusza. W innych ewangeliach nie występuje. Trudno jest przyjąć, aby Jezus posłużył się tak łatwym sposobem zapłacenia podatku. Przekazał nie swoje pieniądze, lecz wykorzystał swoją moc. Zapłacił również za Piotra. To  kojarzy się z przywilejami jakie mają celebryci. Łatwym kosztem osiągają to, co inni muszą wypracowywać w pocie czoła. Jeżeli Jezus i uczniowie nie musieli płacić podatku na świątynie, co jest trochę tutaj niejasne, to zapłacenie podatku tylko w imię ominięcia zgorszenia jest nieuzasadnioną uległością.

         Uczniowie byli ciekawi: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim (Mt 18,1). Jezus wskazał na dziecko. Oczywiście jest w tym pewna metafora. Człowiek dorosły ma umiejętność analizowania sytuacji pod kontem strat i zysków. Cokolwiek mówi, czy robi, podyktowane jest jego partykularnym interesom. W zasadzie można tę zdolność pochwalić. Trzeba być rozsądnym w każdym momencie i odpowiedzialnym. Co Jezus miał na myśli? Kiedy w grę wchodzą uczucia, cała matematyka zysków i strat bierze w łeb. Człowiek zakochany postępuje nieracjonalnie. W swoim zawierzeniu odkrywa się przed drugim człowiekiem. Jest zdolny do poświęceń i trudów. Dziecko do momentu wyrośnięcia kieruje się tylko uczuciem i potrzebami ciała. Nie jest wyrachowany. Jest pełen zawierzenia. Jezus wskazując na dziecko chciał powiedzieć, że w miłości trzeba być jak dzieci, bo one są czyści duchowo, nieskalani i wiarygodni. Tym samym Jezus mówi o najważniejszej w życiu sprawie – miłości. W oczach małego dziecka można dostrzec spojrzenie Boga. W wyciągniętych rączkach – zawierzenie, w przytuleniu całkowite oddanie, we łzach – rozpacz i brak zrozumienia.

         Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim (Mt 18,5). Słowo „uniży” jest niezręcznością literacką (albo tłumaczenia). Nie ma potrzeby uniżać się, aby kochać. Bóg stworzył człowieka do postawy pionowej. W niej oczekuje od nas szacunku i miłości.