Gdyby (to byłoby prawdą)

          Omawiając zagadnienie energii doszedłem do konkluzji, że Bóg posiadając w sobie moc tchnął ją w postaci energii fizykalnej. Sama istota energii pozostała nieznana. Warto zadać sobie pytanie, czy można posunąć się dalej w rozpoznawaniu jej przymiotów, istoty i pochodzenia. Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba posiadać nowe źródła wiedzy, wyniki badań laboratoryjnych czy dostęp do nowych poglądów filozoficznych. Póki co, można spróbować sięgnąć po nienaukową wiedzę jakim są opisy zdolności parapsychicznych (paranormalnych) ludzi.

          Ze względu na brak własnych doświadczeń w tym zakresie, przekazywana tutaj wiedza jest iluzoryczna i niepewna. Należy traktować ją jedynie w kategorii, że jest coś na rzeczy. Tytuł Gdyby (to byłoby prawdą) świadczy o charakterze artykułu.

Psychokineza (dawniej telekineza) – oddziaływanie psychiką (myślą) na dalsze otoczenie, bez fizycznej ingerencji. Czy anomalna perturbacja jest tylko wymysłem na potrzeby science-fiction, czy jest to realna możliwość człowieka? Jeżeli tak, to trzeba uznać, umysł jest generatorem energii. Człowiek ma w sobie zdolności dane przez samego Stwórcę. Jak pisałem, Bóg tchnął swoją moc i pojawiła się energia. Tu, w małej skali, człowiek może podobnie. To niezwykłe z punktu widzenia mechaniki, ale i możliwości człowieka. 

Lewitacja – umiejętność unoszenia przedmiotów lub osób. Podobnie jak w przypadku psychokinezy generowana jest energia zdolna do wykonania pracy (unoszenia).

          Podobne zdolności to teleportacja, pirokineza, kriokineza, gyrokineza i wiele innych.

          Wobec tak wielkich możliwości człowieka, informacje pochodzą od przypadkowych świadków, czy niepewnej literatury. Oficjalna nauka nie posiada wystarczających dowodów na ich istnienie. Najważniejszym warunkiem badań naukowych jest ich powtarzalność. Niestety wiele zależy od stanów psychicznych demonstratorów, miejsca i okoliczności badań. Doświadczenia trudno ubrać w ramy rzetelnych badań. Podobno doświadczenia takie były (może są) prowadzone przez instytuty wojskowe, ale one objęte są tajemnicą.

          Gdyby prawdą byłoby, że człowiek siłą woli, umysłu może dokonywać doświadczenia z pogranicza science-fiction, to trzeba by było odnieść te możliwości do teologii. Bóg tak umiłował świat i człowieka, że nie poskąpił mu żadnej swojej zdolności. Jak kochany Ojciec obdarował swojego dziedzica wszystkim, co sam posiada. Kto nie wie za co kochać Boga niech się zastanowi.

Ewangelia wg Mateusza cz.31

          Kiedy Jezus i jego uczniowie schodzili z góry przemienienia pańskiego rozmawiali ze sobą. Zapytano Jezusa: «Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» (Mt 17,10). Odpowiedź była niełatwa i trochę krępująca dla Jezusa.  Krążyły pogłoski, przepowiednie, proroctwa o przyjściu kogoś, ale nie było to jasne. Jezus skorzystał, że wymieniono w pytaniu Eliasza i zgodził się: «Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko.  Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał» (Mt 17,11) myśląc o sobie. Uczniowie jednak nie zrozumieli Jezusa. Jak pisze Mateusz: Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu (Mt 17,13).

          Następna perykopa Uzdrowienie epileptyka opisuje scenę, w której uczniowie nie mogą uzdrowić epileptyka. Zawiedziony ojciec chorego interweniuje u samego Jezusa. Jezus zdenerwował się na swoich uczniów i puścił na nich słowną wiązankę: «O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? (Mt 17,17). Po chwili uzdrowił chorego. Uczniowie byli zdumieni swoją niemocą, więc spytali Jezusa o jej przyczynę. Jezus przekazał im tajemnicę mocy wiary: Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: “Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was (Mt 17,20).

          Warto zadać sobie pytanie dlaczego wiara jest tak skuteczna. Co się dzieje? Jaki jest mechanizm działania? Jak to zrozumieć? Do dnia dzisiejszego, choć wiele już poznano, mechanizm działania organizmów ludzkich jest zagadką. To co już wiadomo, a Jezus potwierdza, istnieje relacja pomiędzy funkcjami organizmu, a działaniem duchowym. Mówi się, że duch ożywia  ciało i wiele jest w tym prawdy. Wiara jest źródłem pozytywnej energii (funkcjonał), która uaktywnia organizm do samoobrony. Organizm dostaje jakby motywacji do działania. Wszelkie uzdrowienia dzieją się wewnątrz organizmu. Cudowne jest tylko to, że się w ogóle zdarzyło. Mechanika „cudu” jest wytłumaczalna. Jezus mówi o tym wyraźnie i wskazuje jej źródło.

          Historia zna wiele przypadków uzdrowień tylko siłą swej woli i wiarą swojego uzdrowienia. Nie zawsze jednak przynosi to pozytywny skutek. Pokładając nadzieję w Bogu, trzeba również liczyć się z tym, że rozwiązanie nie zawsze satysfakcjonuje. Dlaczego? Uzdrowienie zależy od wielu czynników i nie zawsze jest to możliwe bez łamania praw przyrody, jakie Pan Bóg ustanowił. Bóg nie jest czarodziejem, który jednym gestem pałeczki czarodziejskiej potrafi wszystko. Bóg jest Stwórcą rzeczywistości z cały bagażem warunków. Mówiąc językiem obiegowym, Bóg wykorzystuje luki i czyni tak, aby nie pogwałcić żadnego prawa przyrody. Jezus również nie wszystkich mógł uzdrowić. To najlepszy dowód, że wszystko dzieje się w rzeczywistości realnej, a nie w świecie urojonym, fantastycznym. W świecie rzeczywistym Bóg i Jego działania są jak najbardziej realne.

          W omawianej perykopie Jezus zmiankuje, że przypadek paralityka był trudny. Czasem trzeba dokonywać rzeczy dodatkowych i sięgnąć po środki nadzwyczajne. Uzdrowienie człowieka połamanego do pełnego zdrowia wymagało mocy, aby w krótkim czasie zregenerować tkanki kostne itd. Warto więc korzystać z mocy nadzwyczajnej Stwórcy i modlić się o Jego wsparcie. Trzeba jednak mieć świadomość, że zdarzenia są często uwarunkowane i skomplikowane. Człowiekowi pozostaje wierzyć, że jeżeli Bóg nie uzdrowi, to zamieni cierpienia na coś pożytecznego.

Ewangelia wg Mateusza cz.30

          Człowiek jest istotą, która ma ciało oraz duszę. Jedno i drugie z racji różnej natury posiada własne potrzeby. Szczęśliwy człowiek, który potrafi zaspokoić obie te strefy. Jezus wskazuje:  Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? (Mt 16,26), że strefa ducha jest ważniejsza. Ciało jest powłoką duszy i służy do prokreacji. Na ziemi spełnia bardzo ważną funkcję i nie można jej bagatelizować ani marginesować. Kto to czyni, dochodzi do ruiny cielesnej. Wraz z ciałem cierpi i dusza. Ciało ludzkie, powłoka cielesna ma swoje i przyjemności. Kto ma zdrowe podejście do życia dba o jedno i o drugie. Podstawową funkcją człowieka jest czynić dobro i spełniać zamysły Boga. Człowiek ma propozycje szerokiego spektrum działalności. Bóg nie narzuca człowiekowi sposobów ich realizacji. Ważne jest, aby człowiek był aktywny, twórczy, przydatny. Po śmierci zda relację ze swych uczynków, zamierzeń oraz porażek. Bóg pragnie realizacji duchowej człowieka. Chodzi, o odczytanie przez człowieka istnienie Stwórcy i wejście w Nim w zażyły stosunek. Warunkiem jest wiara w Boga. Kto ma wątpliwości to znaczy, że ciągle jest w drodze. Szukanie Boga może zająć nawet całe życie. Bóg jest Bogiem „zazdrosnym”:  Jahwe bowiem, twój Bóg [przebywający] pośród ciebie, jest Bogiem zazdrosnym (Pwt 6,15; por. Wj 20,5; 34,15; Joz 24,19; Na 1,2), to znaczy, że pragnie człowieka dla siebie samego. Wie, że tylko przy Nim człowiek będzie szczęśliwy.

          Jezus zgodził się na uznanie Go przez uczniów za Mesjasza. Teraz sam chciał pokazać w jakiej jest relacji z Bogiem. Wziął ze sobą Piotra, Jakuba, i jego brata Jana na górę Tabor i tam dokonał przemienienia. Nastąpiła antycypacja (ukazanie) przyszłych Jego zdarzeń. Pokazał się uczniom w chwale Ojca jaka Go czeka. Postacie Mojżesza i Eliasza miały autoryzować powagę przemienienia. Uczniowie usłyszeli też słowa samego Boga:   «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!» (Mt 17,5). Jezus odkrywa karty. Uczniowie coraz bardzie poznają Jezusa. Jeszcze nie do końca rozumieją całości. Uczniowie przechodzą etapy poznawalności Boga. Im bardzie są otwarci, tym więcej poznają. Póki co, dopiero trzech uczniów dostąpiło tego zaszczytu. Inni muszą jeszcze poczekać. Jezus prosi ich o dyskrecję: «Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie» (Mt 17,9). Znamienne, że aż do zmartwychwstania. Wtedy Jezus dostąpi pełnej Chwały Ojca i będzie z Ojcem w jednym Akcie działającym.  

          Każdemu dany jest inny poziom wiedzy religijnej. To znamienne i obowiązuje do dnia dzisiejszego. Być może dlatego, tak trudno, mówi się o Bogu. Niektórzy słuchają, ale nie słyszą i nie rozumieją. Ci, którzy to wiedzą nie narzucają wiary siłą, nakazem, ale cierpliwością i miłością. Trzeba najpierw otworzyć wrota  duszy ludzkiej. Przygotować ją do poznania Niepoznanego, Nieogarnionego, Niezwyczajnego. Bóg jest istnieniem sam w sobie. Przez nikogo nie wykreowanym. Jest dla człowieka wieczną tajemnicą.

Ewangelia wg Mateusza cz.29

          Jezus znał swoją przyszłość. Konsekwentnie realizował swój plan. Zmierzał z uporem na krzyż. Trudno to pojąć. Dlaczego? Skąd taka myśl? Jezus myślał już logiką nadprzyrodzoną. Wiedział ze stanu Prawdy, co się godzi, a co nie. Tylko własną ofiarą mógł wybawić świat. Jego miłość nieskończona może pokonać skończony grzech. Czy był to zamysł samego Boga? Nie można odpowiedzieć ani tak, ani nie. Trzeba odpowiedzieć, że tak należało postąpić. Sytuacja tego wymagała. Bóg nie jest czarodziejem, który ruchem różki powie niech się stanie. W świecie nadprzyrodzonym też obowiązują zasady. Zasady te wynikają z racji istnienia. Bóg nie jest autorem wszystkiego. Np. zasada lewej i prawej strony nie ma autora, to samo przez się jest zrozumiałe. Podobnie jest w świecie nadprzyrodzonym. Bóg jest „skrępowany” własną naturą. Nie zdziwią mnie słowa mówiące, że Jezus „skorygował” błąd Stwórcy. Bóg zaufał bezgranicznie stworzeniu. Nie miał doświadczenia w udzielaniu wolnej woli. Wolna wola jest już przymiotem boskim. Człowiek wykorzystał ją na swój sposób nie zawsze godziwy. Idea świata została zagrożona. Jezus wziął na siebie naprawę stanu Dobra najwyższego. Tylko miłość nieskończona była w stanie wytworzyć mechanizmy zbawienne. Oczywiście mógł tego dokonać sam Stwórca, ale kierowany miłością do stworzenia dał szanse człowiekowi współuczestniczyć w tym wielkim dziele. Jezus, Syn Człowieczy wziął na siebie ten wielki ciężar. I pomyśleć, że niektórzy zastanawiają się, za co mamy Go kochać.

          Jezus po ludzku boi się śmierci. Dzieli się z uczniami o swoim przyszłym losie (Mt 16,21). Nikt Go nie rozumie. Piotr pociesza Go nieudolnie. Nie o to Jezusowi chodziło. Pragnął zrozumienia i pocieszenia. Jezus był prawdziwym Człowiekiem. Czuł i przeżywał podobnie jak inni ludzie. Zwyczajność i prostota reakcji Piotra nawet zdenerwowała Jezusa. Odpowiedział mu: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki (Mt 16,23). Podobnie jak w przypadku Jonasza Jezus użył pojęcia „szatana” powszechnie używanego przez Żydów. Nie jest to żadna jego autoryzacja. Bardziej można odczytać, że odpowiadał w gniewie.

          Jezus doskonale znał wartość podjętych działań. Nawet dzisiaj nie wszyscy rozumieją pojęcie funkcjonału i jego roli w funkcjonowaniu świata. Funkcjonał dobra jest konieczny do neutralizacji funkcjonału zła. Bez miłości świat się nie utrzyma. Rozpadnie się, bo nie ma żadnego powodu, ani racji, aby wszystko trzymało się ze sobą. Do podtrzymywania świata potrzebna jest moc miłości. Moc ta uaktywnia i ożywia siły przyrody.  Kto jest w stanie to pojąć, niech pojmuje.

           Jezus zachęca więc ludzi: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16,24). Jezus był Człowiekiem i miał prawo zachęcać innych. Nie proponuje krzyża, ale zachęca do pokonywania własny trudów na sposób Chrystusowy. Im więcej będzie Jego naśladowców, tym świat będzie lepszy i cudowniejszy.

Ewangelia wg Mateusza cz.28

          Jezus mówił do Żydów ich językiem i ich znajomością rzeczy. Mimo, że wiedział, że Księga Jonasza jest legendą, powołał się na nią. Figura Jonasza i jego zdarzenie obecności przez trzy dni w łonie wieloryba bardzo dobrze pasowały do przyszłej historii Jezusa. Jezus w żaden sposób nie autoryzuje legendy. Był on znakiem sprzeciwu wobec głupoty Żydów i oczyszczał teologię z błędnych nauk ojców. Na wyjaśnienie legend, przypowieści, haggad przyjdzie czas. W czasach Jezusa były one jeszcze potrzebne. 

          W następnej perykopie  pokazane jest umartwienie uczniów o żywność na kolejne dni (Mt 16,5–12). Jezus próbuje ich przekonać, że Jego obecność jest gwarantem, że nic złego nie może się im stać, gdy On jest blisko. Uczniowie powinni całą swoją uwagę skupić na nauce Jezusa. Jezus był wielkim i zdecydowanym przeciwnikiem nauk faryzeuszy, saduceuszy i uczonych w pismach. Wielokrotnie o tym mówił. Czy nie należy wziąć pod uwagę Jego obawy i zastrzeżenia? Katecheza starotestamentalna spełniła swoją edukacyjną rolę przez pokolenia. Teraz najwyższy czas ją zrewidować. Ciekawe, że do tej pory tylko niewielu podjęło próby badawcze. Kościół zamarł w miejscu. Może to go przerosło. Na początku walczono o pozycję Kościoła w świecie. Na krytykę starego zabrakło czasu. Faktem jest, że Jezus już o tym wspomina. Niech Jego słowa i działalność dalej inspirują ludzi do kontynuowania badań.

          Jezus kontroluje wyniki swojej działalności. Pyta uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? Piotr mu odpowiada. Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego (Mt 16,16). Jezus po raz pierwszy godzi się na uznanie Go za Mesjasza. Autoryzuje wypowiedź Piotra słowami: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie (Mt 16,17). Być może i Jezus pojął, że musi być wpisany w obraz przepowiadanego mesjasza, mimo, że jego misja jest zupełnie inna. Bywa tak w życiu, że zamysł rozwija się w trakcie realizacji i nabiera głębi na końcu, a nie na początku. Można uznać to za dowód, że świat ludzi nie jest do końca zdeterminowany. Bóg prowadzi z człowiekiem ciągły żywy dialog. Modlitwami można zmieniać zamiary i zamysły Boga. On jest stale otwarty na ludzkie inicjatywy i pomysły. Tym samym nas poważa i szanuje. Świadomość tego, powinna człowieka uskrzydlać. Kimże ja jestem przed Twoim obliczem Panie, a jednak liczysz się ze mną. Kto to może pojąć, niech pojmuje.

          Jezus myśli już o swoim ziemskim kościele. Wyróżnia Piotra słowami: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie». Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem (Mt 16,18–20). Niewątpliwie jest to uznanie priorytetu Piotra, a słowa: I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie» (Mt 16,19) są formułą przyrzeczenia. Czy mają one znaczenie dosłowne i praktyczne? Bóg wielokrotnie dawał dowody, że liczy się z człowiekiem, i że zaprosił go do wspólnego przedsięwzięcia jakim jest przemienianie świata. Nie trudno jest odczytać, że za słowami przyrzeczenia kryje się prawdziwa plenipotencja. Pierwszym Człowiekiem, który uzyskał takie plenipotencje był Jezus. On teraz przekazuje je Piotrowi. Na człowieku naznaczonym ciąży wielka odpowiedzialność. Nie wszyscy potrafią jej sprostać. Historia pokazuje upadki i wzloty namiestników Bożych. Jednak naznaczenie (sakrament kapłaństwa) ma charakter ex opere operato. Pisałem już o tym. Sakrament skutkuje już samym naznaczeniem. Obdarowani będą naznaczać innych. Będą udzielać sakramentów (małżeństwa, kapłaństwa,…). Jeżeli Jezus wprowadził mechanizmy pewnej władzy nadprzyrodzonej, to znaczy, że były one w zamysłach Boga. Trzeba inaczej spojrzeć np. na instytucję małżeństwa. To nie tylko związek dwojga ludzi, ale komunia święta. Ci, którzy nie biorą ślubu kościelnego nie korzystają z darów łaski Boga. Wypaczają idee związku rodzinnego. Związki niesakramentalne nie są grzechem, ale nie podlegają szczególnej Boże Opatrzności. Człowiek jedynie odrywa się od Bożej zażyłości. Chce sam o sobie stanowić i swoim związku. Ma do tego prawo. Być może pokaże, na co go stać. Nie jedno dziecko wyskakuje z matczynej opieki i chce stanowić o sobie. Gdyby człowiek sprostał odpowiedzialności, nie sądzę, aby Bóg miałby do niego pretensje. Dzisiaj coraz mniej jest małżeństw sakramentalnych. O key. Trzeba jednak zachować pokorę, aby nie skończyło się jak w przypadku wieży Babel. Pycha jest sama w sobie zgubna.

          Obawa Jezusa o głoszeniu, że on jest zapowiadanym mesjaszem jest słuszna. Na to przyjdzie jeszcze czas.

 

 

Ewangelia wg Mateusza cz.27

          Opis spotkania Jezusa z kobietą kananejską (Syrofenicjanką) jest wyreżyserowany.  Początkowo Jezus okazuje kobiecie chłód, bo nie należy do domu Izraela (Mt 15,24), ale na usilne jej prośby podejmuje się uzdrowić jej córkę. Jezus chwali wiarę kobiety. Pokazuje też, że może służyć każdemu, jeżeli ktoś otworzy się na Niego i obdarzy Go wiarą. W perykopie pokazany jest zaczyn uniwersalizmu Jezusa. 

          Jezus czynił wiele znaków i cudów. Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela (Mt 15,31). Jezus dawał się poznać. Chciał, aby Żydzi zauważali dobro, jakie czyni. Syn pokazuje Ojca. Cuda Jezusa są widocznym znakiem boskiej mocy. Są widocznym dowodem głoszonej nauki. Jedno z drugim jest złączone w jedno misterium.

          Jezus po raz drugi czyni cud rozmnożenia chleba i ryb. Podobnie jak za pierwszym razem, odmówił dziękczynienie. Jezus nie krył tego gestu. Tym samym nie chciał być odbierany jako samodzielny Cudotwórca, Uzdrowiciel. Jezus nie krył, że za Nim stoi Bóg. Katecheza kościelna usilnie próbuje już ustawiać Jezusa na pozycji Boga. Za szybko. Na szczęście Jezus miał w sobie pokorę stworzenia. Czasem wydaje mi się, że trzeba na nowo spojrzeć na Jezusa oczami filozoteizmu. Zaprawdę można dojrzeć w Nim wiele wspaniałych przymiotów i zachwycić się Jego postawą.

          Przyznaję, że na początku drogi badań teologicznych byłem nieufny Jezusowi. Dogłębne studiowanie pozwoliło mi odkrycie o Nim Prawdę. Od sceptyka stałem się Jego gorliwym wyznawcą. On pozwolił się poznać (ze stanu Prawdy). Ofiarował mi o sobie wiedzę. Kiedy piszę, czuję Jego obecność i pomoc[1]. Faryzeusze żądali od Jezusa znaku z nieba. Ja w modlitwie odstąpiłem od tej prośby. Znak szczególny nie jest mi potrzebny. Znakiem dla mnie jest wszystko co widzę i doświadczam. Wiara przeszła w wiedzę. Francuski entomolog Jean Henri Fabre (1823–1915) mówił: ja w Boga nie wierzę, ja Go widzę. Ja powtarzam słowa trochę zmienione: ja w Boga nie wierzę, ja wiem (Carl Gustaw Jung). Wiedza pozwala mi wierzyć: Jeżeli nie uwierzycie, nie będziecie rozumieli (Iz 7,5).

          Jezus skarcił faryzeuszy, że nie widzą wokół siebie dzieł Bożych, że są ślepi. Nie stać ich na uruchomienie własnego rozumu. Wszystko jest widoczne jak na dłoni. Świat jest matematyczny, logiczny. Układ Mendelejewa jest wspaniałym dowodem koncepcji wszechświata. Kto może to pojąć, niech pojmuje.

 


[1] W żadnym stopniu nie forsuję jakiś moich nadprzyrodzonych z Nim relacji. Jestem zwyczajnym facetem i wiem, że na moim miejscu może być każdy.

 

Wypracowanie szkolne napisane przez moją wnuczkę Monikę (13 lat). 

Droga Ewelino,

      Chciałam z Tobą porozmawiać. Słyszałam, że chcesz podjąć się aborcji, nie mając wokół siebie żadnej pomocy.

      Jednakże wiem, jak możesz się czuć. Słuchaj, aborcja to nie jedyne wyjście z sytuacji. Po tym nie uzyskasz żadnego zysku. Będzie pełno skutków noszących za sobą konsekwencje. Do końca życia pozostanie Ci świadomość zabicia własnego dziecka z matczynej (Twojej) krwi i kości, mającego szanse na szczęśliwe życie. Na drugi raz możesz już nie zajść w ciążę, a jeśli już uda Ci się zajść – dziecko może urodzić się upośledzone. Zawsze gdy nie masz wsparcia w Twoim otoczeniu, po poradę można zasięgnąć u specjalistów od chorób psychicznych. Urodzone dziecko dać do adopcji.

      Jeśli nie skorzystasz z moich rad, to później, z tą świadomością o podjęciu aborcji sobie nie poradzisz. Po zabiegu nie będziesz mogła sobie uświadomić tego, co zrobiłaś – ale czasu nie cofniesz. Wpadniesz w depresję – będziesz się bała wszystkiego, co jest wokół Ciebie. W lustrze nie spojrzysz na swoje odbicie – w głębi duszy zobaczysz morderczynię. Depresja doprowadzi Cię do apatii, a apatia do anoreksji w najgorszym wypadku. Będziesz miała migrenę, bóle brzucha, skoki ciśnienia, arytmię serca, bezsenność. Możesz topić smutki w alkoholu czy narkotykach. Jeszcze nie daj Boże, będziesz się okaleczać, czyli w rozumowaniu dzisiejszej młodzieży „wylewać smutek wraz z płynącą krwią” – ale to Ci nic nie da. Nałóg nie cofnie czasu, nie zwalczy złego uczucia, nie pomoże w problemach. Jak już to zrozumiesz, że jesteś całkiem bezradna, to jak 65 % kobiet po aborcji popełnisz samobójstwo. Niczym życie to będzie dla Ciebie absurd ( inaczej bezsens ) .

       Z kolei życia sobie nie ułożysz. Spodziewaj się, że w Twoim życiu pojawi się niechęć do współżycia seksualnego m.in. dlatego, że nie będziesz chciała mieć kolejnego dziecka, a ta świadomość o tzw. „wpadce” będzie Cię dręczyć – a przecież każda osoba powinna czerpać przyjemność z Tych spraw.
       W tym temacie dałam Ci najlepsze rady moim zdaniem. Nie podejmuj się aborcji – bo nie warto, a tylko zniszczysz sobie życie.

Ewangelia wg Mateusza cz.26

          Jezus nawiązuje do obłudy faryzeuszy i wytyka im: Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym (Mt 15,11). Tym samym, chciał im powiedzieć, że nie jest ważna nieczystość rytualna, ale moralna, bo to ona prawdziwie czyni człowieka nieczystym.  Na te słowa faryzeusze zgorszyli się. Trudno im było przebić się poprzez utarte schematy myślowe.

          Podobne zdziwienia dostrzegam dzisiaj, gdy prezentuję odmienną interpretację Pisma świętego, gdy przekonuję, że nie ma ontologicznych aniołów ani szatana, a Bóg nikogo nie karze. Powstaje niemal zgorszenie, gdy wskazuję, że Jezus dopiero na krzyżu doznał chwały, a w Betlejem urodził się Człowiek. Dosłowne cytaty z ewangelii, które o tym mówią wprost, nie są miarodajne, ani wiarygodne. Bluźniercą jestem, gdy mówię o okaleczeniu Maryi, a nie o jej niepokalanym poczęciu. To, co zostało przez lata wpojone, trudno jest wykorzenić. To ślepi przewodnicy ślepych (Mt 15,14). Moja 90 letnia matka dużo czyta. Ostatnio dzwoni do mnie i mówi entuzjastycznie: wiesz, w tej książce bardzo wiele pisze podobnie, tak jak ty mówisz. Po wysłuchaniu przez radio mszy w niedzielę, zauważa nieznaczne zmiany w katechezie.

          Ja wiem, że idę słuszną drogą. Dzisiaj jestem jedynie szpicą nowego rozumnego oglądu wiary. Już niedługo, będzie się o tym mówić w sposób normalny w samym kościele.

          Mimo prostoty słów, Jezus musiał tłumaczyć uczniom kawę na ławę, co czyni człowieka nieczystym. Nie pojmowali. Nowe, trudno się przyswaja. Nieczystość odbierali literalnie jako brak czystości, higieny. Jezus tłumaczył: Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym.  Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym» (Mt 15,18n).

          Słowa są instrumentem stworzenia i przekazem miłości, ale mogą również zabijać. Należy ostrożnie posługiwać się mową. Słowa ujawniają wnętrze człowieka i zakusy serca. Serce (sumienie) jest najtajniejszym ośrodkiem, w którym rozgrywa się całe ludzkie misterium wiary, miłości, ale i nienawiści. Bóg ma do tego bezpośredni wgląd. Nic przed Nim się nie ukryje.

Ewangelia wg Mateusza cz.25

          W Genezaret Jezus uzdrawiał ludzi. Wykazywał swoje zdolności paranormalne: a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni (Mt 14,36). Zdolności te uważane są za anomalne zjawiska mentalne. Ich pochodzenie może być bardzo różne. Wydaje się, że ich źródło usadawia się w drugiej połowie mózgu. Zdolności te może mieć każdy człowiek. Można też je rozwijać przez odpowiednie ćwiczenia. Czasami zjawiają się z nienacka na skutek jakiś przeżyć, choroby, upadku, czy zdarzeń. Mogą też same zniknąć. Niektórzy mają je jako dary łaski od Boga. Jezus z pewnością otrzymał je od Ojca. Miał świadomość swoich możliwości. Wielokrotnie najpierw podejmował czynności cudowne i w trakcie już podjętych działań prosił Boga o wsparcie. Był pewien, że Bóg Go nie zawiedzie. Okazywał Bogu pełne zaufanie. W Nazarecie oraz w innych miastach Jego zdolności na nic się nie zdały, bowiem do uzdrowienia potrzebna jest wiara chorego. Wiara uruchamia mechanizmy, które usuwają chorobę. Bez nich działanie Uzdrowiciela nie przynosi żadnych efektów.  

          W rozdziale piętnastym Ewangelii odkryta zostaje częściowo postawa Jezusa. Jak już pisałem, Jezus był na swój sposób rewolucjonistą, znakiem sprzeciwu wobec tradycji żydowskiej. Zaniepokojeni faryzeusze i uczeni w piśmie postawą uczniów oraz głoszoną nauką Jezusa przychodzili do Niego chcąc Mu wykazać błędy doktrynalne i łamanie tradycji. M.innymi tradycją było mycie rąk przed jedzeniem. Wynikała ona z potrzeby usunięcia nieczystości  nabytej np. na targu. Faryzeusze zarzucają uczniom Jezusa łamanie tradycji. W polemice Jezus z faryzeuszami był twardy, zdecydowany i bez kompleksów. Na zarzut stawiany Jego uczniom odpowiada szybką ripostą. Wykazuje im, że i oni nie trzymają się przykazania Bożego czcij ojca i matkę swoją oraz kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie. Faryzeusze uważali, że wystarczy złożyć w ofierze dar na rzecz rodziców i ta ofiara zwalnia ich od czci (wsparcia) ojca i matki; [Kto to czyni] ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki (Mt 15,6). Należne rodzicom wsparcie przeznaczają jako darowiznę na rzecz świątyni i tym samym, stają się darczyńcami świątyni. Oczekują więc pochwał kosztem nie wypełniania zobowiązań względem rodziców. Syn mógł uwolnić się od zobowiązań, które miał względem starzejących się rodziców ogłaszając korban ofiarowanie Bogu części majątku lub pieniędzy. Prawo korbanu jest przykładem jednego z wielu kruczków prawnych służących obejściu Prawa Bożego. To, co na zewnątrz wydaje się pobożnym zachowaniem, w rzeczywistości zakrywa obłudę. Jezus poucza słowami Izajasza, że prawa Boże są ważniejsze od zasad podanych przez ludzi (Mt 15,9). W zasadzie oskarża faryzeuszy i uczonych w piśmie słowami Izajasza: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie (Mt 15,8; Iz 29,13).

Ewangelia wg Mateusza cz.24

          Jezus udał się do swego rodzinnego miasta Nazaretu. Tam został rozpoznany przez mieszkańców: Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? (Mt 13, 55–56). Sąsiedzi są zdumieni i pełni wątpliwości. Nie podejrzewali, że wśród nich urodzi się ktoś, kto będzie przedstawiał się jako wysłannik Boga samego. Jezus bez wiary słuchaczy był bezradny. Nie mógł uczynić żadnych znaków, ani cudów. Skomentował jedynie swój pobyt: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony (Mt 13,57). Być może słowa Jezusa były inspiracją do wiersza „Wieś” Stanisława Jachowicza: Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie. Faktem jest, że odkryta został pewna prawda o ludzkiej mentalności. Wszystko, co obce, jest wspaniałe, natomiast krajowe nic nie jest warte.  Łatwiej zrobić karierę na obcym gruncie niż u siebie. Wielu artystów przekonało się o tym osobiście.

          Do Jezusa dociera smutna wiadomość. Jan Chrzciciel został ścięty. Historia z tym związana pokazuje stosunki jakie panowały w domu Heroda Antypasa. Z punktu widzenia zamysłu Bożego Jan spełnił swoje zadanie. Na scenie pozostał sam Syn Człowieczy.

          Jezus dokonuje pierwszego cudownego nakarmienia pięcioma chlebami i dwoma rybami ok. 5000 mężczyzn, nie liczą kobiet i dzieci. Jezus przed cudem spojrzał w niebo i odmówił błogosławieństwo (Mt 14,19). Znaczy, że Jezus prosił Ojca o moc jego uczynienia. Ten fakt jest wsparciem tezy, że Jezus osiągnął Chwałę Ojca dopiero na krzyżu. Za życia korzystał jedynie z darów Ojca przez niespotykaną z Nim zażyłość. Po nakarmieniu takiej masy ludzi chciano obwołać Jezusa królem, ale Jezus usunął się z tego miejsca (J 6,15). Jezus nie dopuścił do celebracji na proroka swojej osoby przez słuchaczy. Na niego czekała korona Ojca.  Gdy oddalił się od miejsca cudu, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Potrzebował Bogu podziękować i zmówić dziękczynienie. Trudno wyobrazić sobie modlącego się Boga do Boga. Jezus był wtedy jednym z nas.

          Trzech ewangelistów (Mateusz, Marek i Jan) opisują scenę chodzenia Jezusa po tafli wzburzonego jeziora. Każdy z nich trochę inaczej portretuje to zdarzenie (Mt 14,22–33; Mk 6,45–52; J 6,16–21). Upływ czasu zrobił swoje. Mateusz dodaje epizod z Piotrem, który wyszedł Jezusowi na spotkanie. Prawdopodobnie na kanwie omawianego zdarzenia Mateusz chciał pokazać, że sama wiara uzdalnia człowieka do działań nadzwyczajnych. Przez jakiś czas Piotr również utrzymywał się na tafli jeziora, dopóki nie zwątpił (silny wiatr wytrącił go ze stanu pełnej ufności). Jezus uratował Piotra wyciągając go z wody.

          Chodzenie Jezusa po jeziorze, w jakiś sposób, przypomina panowanie Boga nad naturą: On sam rozciąga niebiosa, kroczy po morskich głębinach (Hi 9,8), czy opis przejścia przez Morze Czerwone (Wj 14,15–29). Jezus również ma władzę nad przyrodą.

          Perykopa pokazuje troskę Jezusa o swoich uczniów, którzy znajdowali się na jeziorze w małej łodzi wśród wzburzonych fal i w znacznej odległości od brzegu. Tym samym wzmocnił ich wiarę w Opatrzność Bożą. Kiedy Jezus jest blisko, nikomu nie może stać się żadna krzywda: Ja jestem. Nie bójcie się (Mt 14,27).

          Dosyć zagadkowe są słowa: chciał ich ominąć (Mk 6,48b). Jak mówią niektórzy teologowie, być może, Jezus początkowo nie miał zamiaru pomóc uczniom, a jedynie chciał pokazać swoją moc (epifania). Wydaje się, że wtrącenie to ma raczej charakter przypadkowy lub zaczerpnięte jest z innego motywu Boga „przychodzącego”. Zresztą, nie ma tych słów, ani w wersji Mateusza, ani Jana.

           Marek pokazuje ponadto zdumienie uczniów, którzy nie pojmowali jak można rozmnożyć chleb, uciszać burzę, chodzić po jeziorze: Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały  (Mk 6,52). Być otępiałym, to znaczy nie wszystko rozumieć. Można dostrzec tu pewną ekonomię ujawniania przez Jezusa swojego powołania i synostwa Bożego. Może należy w którymś momencie przerwać wątpliwości i zawierzyć Jezusowi całkowicie i bezdyskusyjnie?

Ewangelia wg Mateusza cz.23

          Nie wszystkie przypowieści są nosicielami uniwersalnych prawd. Przypowieść o chwaście pokazuje człowieka, który chroniąc dobrego zboża, przy okazji, pozwolił rosnąć chwastom aż do zbiorów. Dopiero podczas żniw, gospodarz nakazał oddzielić ziarna od chwastów. Jak należy rozumieć tę przypowieść? W wyjaśnieniu, autor podaje, że gospodarzem jest Syn człowieczy. Duża niezręczność. Tu w opowieści przedstawiony jest jako szlachetny gospodarz, a przecież w życiu zdarzają się tsunami, wylewy wulkanów, trzęsienia ziemi, podczas których giną dobrzy i źli. Przypowieść nie pasuje do rzeczywistości. W dalszym tłumaczeniu przywoływany jest diabeł oraz wątpliwe słowa Jezusa: tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 13,42). Przypowieść o chwaście nie ma większych walorów poznawczych.

          Bardziej budującą i optymistyczną przypowieścią jest opowieść o ziarnku gorczycy. Małe ziarnko gorczycy pokazuje skromny początek Królestwa Bożego i jego ostateczny rozwój. Historia zna wiele przypadków ludzi nikłej postury, słabych fizycznie, którzy dochodzili do wielkich zaszczytów i osiągnięć. Przypowieść ma walory zachęcające do intensywnej pracy, do parcia do przodu. Każdy wysiłek doprowadzi do nagrody, jak nie w tym, to w przyszłym życiu.

          Przypowieść o zaczynie ma ukazać, witalność tkwiącą w Bożym Królestwie oraz  trud związany z dziełem ewangelizacji (Mt 13,33). Jak pisze ks. Andrzej Banaszek: Obraz wkładania zaczynu do ciasta nawiązuje do sytuacji galilejskiej wieśniaczki, która przez wkładanie kwasu do kilku miar mąki przygotowywała ciasto na chleby dla całej rodziny. „Trzy miary” (około 40 kilogramów) były maksymalną ilością mąki, z której kobieta mogła przygotować ciasto, a upieczony z niego chleb wystarczyłby do nakarmienia stu osób. Wyrobienie ciasta z tak dużej ilości mąki wymaga siły, wytrwałości i pewnej umiejętności, stąd obraz ten symbolizuje trud związany z dziełem ewangelizacji. […] Jeśli człowiek uważnie przyjrzy się codziennym rzeczom, może w nich dostrzec obecność i działanie Boga. Ta przypowieść jest wezwaniem do pokładania ufności w Bogu, którego moc jest w stanie uczynić wszystko.

          Przypowieść o skarbie i perle (Mt 13,44–46) jest wielce pouczająca. Niesie przesłanie, że w życiu nie trzeba angażować się w ilość miernoty, ale jakość.  Szukanie tej jedynej perły może zająć całe życie. Warta jest ona, aby sprzedać wszystko, i kupić tę jedyną. Perła symbolizuje Królestwo Boże, które powinno być dla ludzi najbardziej drogocenną wartością i przedmiotem pożądania.

          Przypowieść o sieci (Mt 13,47–50) traktuje o sprawach eschatologicznych (ostatecznych). Królestwo Niebieskie jest jak sieć, która łowi różne gatunki ryb. Dobre ryby zostaną zachowane, a złe – odrzucone. Tak samo będzie w czasie sądu ostatecznego – ludzie prawi nie mają się czego obawiać. W przeciwnym razie: tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 13,50). Ostatnie zdanie należy traktować jedynie jako ostrzeżenie. Nie ma ono wartości rzeczywistej.