Ewangelia wg Łukasza cz.8

          Jezus wzmocniony mocą Ducha po odbytych rekolekcjach (kuszenie na pustyni) rozpoczął pierwsze wystąpienia publiczne. Odwiedzał okoliczne miejscowości i spotykał się z rodakami w synagogach. Jego popularność rosła. Przyszedł również do Nazaretu, swojego rodzinne miasta.

          Ewangelista Łukasz korzystał z wielu źródeł. Nie wszystkie były datowane i trudno było mu złożyć chronologiczny bieg wydarzeń. Czyni więc kompilację z dostępnego materiału, przekazując, może nie prawdę historiograficzną, ale sens wydarzeń.

          Jezus zna bardzo dobrze treść Pism świętych. Z ich pomocą próbuje przekazać słuchaczom, że Ojciec Niebieski wysyła proroków do misji specjalnych (Izajasz). Oni to przepowiadają mesjasza.

          W synagodze Jezus odczytuje fragment z księgi Izajasza o posłannictwie proroka: Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę, aby obwieszczać rok łaski Pańskiej (Iz 61,1–2). Czytając te słowa wskazywał na siebie. Gdy skończył powiedział: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli»  (Łk 4,21). Jezus wie, że Jego misją jest niesienie „dobrej nowiny”. Tekstem biblijnym chce autoryzować siebie. Natrafił na sąsiadów.  Początkowo są zachwyceni Jezusem i zdumieni Jego słowom, ale z drugiej strony widzą w Nim dawnego sąsiada, syna Józefa. Dziwią się, jak może o sobie mówić, że jest prorokiem. Po chwili jednak narasta w nich gniew. Jezusa uznają za bluźniercę i chcą Go strącić ze skały. Jezus opatrznością Bożą unika skazania.

          Jezus puentuje wydarzenie słowami: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie (Łk 4,25). Sentencja ta jest aktualna do dnia dzisiejszego. Łatwiej o szacunek w innym mieście niż we własnym środowisku.

           Z nietolerancją, zwłaszcza lokalną  muszę i ja się borykać. Mam jednak ten komfort, że rozumiem w czym jest rzecz. Choć wierzę w Prawdy absolutne, to one są dla człowieka niedostępne. Owszem, można powiedzieć, że ciągle się do nich zbliżamy i to z różnych stron. Każdy ma własny ogląd świata, a więc prawda jest całkowicie względna, indywidualna i subiektywna. Człowiek zwraca uwagę na różne aspekty rzeczywistości, na które inny nawet nie spojrzy.  Nie należy więc dziwić się, że są rozbieżności w poglądach. Tak jest ludzki świat zorganizowany. Pewnie jest w tym jakaś przednia myśl i zamysł Boga. Może chodzi oto, aby człowiek nie przestawał nigdy szukania Prawdy.

          Wszystko, co piszę jest w rezultacie moim (choć nie tylko) poglądem. Nikt nie ma patentu na prawdę. Nie dziwię się, gdy ktoś widzi świat, czy Boga inaczej. Trzeba zachować szacunek dla innych poglądów, bo one wynikają z wolności człowieka danej przez Stwórcę. Nie wolno też na siłę ich forsować, bo to jest zadawany gwałt na wolność osobistą. Poglądy można prezentować tylko na zasadzie pewnych propozycji poglądowych. Wszelkie wojny religijne to totalne nieporozumienie. Czasy, w których używano miecza do narzucania religii, na szczęście już minęły.

Ewangelia wg Łukasza cz.7

          Perykopa  Kuszenie na pustyni (Łk 4,1–13) jest prawie identyczna do podobnej perykopy z Ewangelii Mateusza. Opowiadanie może dotyczyć prawdziwego zdarzenia, w którym to Jezus oddalił się na pustynie w celu przebycia tam rekolekcji przed dalszą swoją misją.

          Łukasz każdy materiał źródłowy bada i z niego komponuje własną wizję teologiczną. Perykopę Kuszenie na pustyni wykorzystał do zaakcentowania próby szatana przeciągnięcia człowieka-Jezusa na swoją stronę. Jak pisze, Jezus wychodzi zwycięsko z szatańskich pokus. Łukasz wierzył, że istnieje realnie szatan jako istota duchowa. Uważał, że on dzierży władzę nad światem. Znamienne są końcowe słowa kuszenia: Gdy diabeł dopełnił całego kuszenia, odstąpił od Niego do czasu (Łk 4,13). „Do czasu” znaczy, że powróci i dalej będzie kusił. Gdyby zamiast słowo „szatan” napisać o atrakcyjności zła, które kusi i nęci swoją atrakcyjnością wtedy perykopa nabrałaby realnego znaczenia. Sens byłby bardzo podobny.

          Jezus poszedł na pustynię, aby tam wszystko przemyśleć i nabrać sił do dalszej misji. Przebywał tam dość długo. Umartwiał swoje ciało głodem i chłodem, aby zwiększyć pokusy ciała. Modlił się i czynił umartwienia, aby się przekonać, czy jest zdolny do pokonania słabości ciała, lęku przed śmiercią. Jezus sam wykreował sytuację, w której miały go dopaść pokusy. Ciało głodne i wychłodzone, niewyspane podpowiadało zjedz, napij się, okryj się. Inną pokusą były zapewne myśli, po co to wszystko czynisz. Porzuć to i ciesz się życiem. Trudno  wymyślać inne pokusy, gdy nie było się w takiej sytuacji. Uczniowie z pewnością nie znali szczegółów pobytu Jezusa na pustyni. Zobrazowano wydarzenie według własnych koncepcji teologicznych tworząc fikcję literacką: Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu:  (Mt 4,5). Ma ona jedynie wymiar dydaktyczny. Pierwszy autor  perykopy (prawdopodobnie Mateusz) posiłkuje się tu symboliczną liczbą 40.  Jezus przebywa na pustyni 40 dni. Przez 40 lat trwała wędrówka Izraela przez pustynię. Był to okres kuszenia narodu żydowskiego do buntu. Mojżesz przebywał na górze Synaj 40 dni, gdzie otrzymał święte tablice przymierza. Podobnie Abraham szedł tyle do góry Horeb, na której miał złożyć w ofierze swego syna Izaaka. Mateusz posługuje się symboliką żydowską. Stara się jak najbardziej związać Stary Testament z Jezusem.

          Jezus wrócił duchowo wzmocniony. Autor Ewangelii podaje jednak, że to nie koniec. Atrakcyjność zła jest stale aktualna i trzeba będzie bez przerwy się z nią borykać.

Ewangelia wg Łukasza cz.6

          W rozdziale trzecim Łukasz wraca do Jana Chrzciciela i przedstawia jego misję. Jan obchodzi okolicę Jordanu i udziela chrztu nawrócenia dla odpuszczenia grzechów. Historyk Józef Flawiusz pisze o Janie Chrzcicielu w Dawnych dziejach Izraela (znane też pod tytułem „Starożytności żydowskie”), że Jan nie chrzcił dla oczyszczenia z grzechu, lecz dla oczyszczenia ciała. Prawdopodobnie tekst perykopy Jan Chrzciciel (Łk 3,1–6) jest pisany na podstawie wcześniejszego, obcego źródła. Powoływanie się na proroctwa Starego Testamentu jest domeną Mateusza. Być może Łukasz korzystał z Ewangelii Mateusza.

          Jan był prorokiem i nauczycielem żydowskim. Głosił potrzebę nawrócenia do godnego życia. Marek wymienia niektóre aspekty nauki Jana: «Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni» (Łk 3,11);  «Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono» (Łk 3,13); «Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie» (Łk 3,14). Prorok miał wielu zwolenników, choć z pewnością nie był łagodny w usposobieniu. Odziany był  w tunikę z włosia wielbłądziego. Miał szorstkie usposobienie. Niewiernych wyzywał od plemienia żmijowego (Łk 3,7). Namawiał do uczciwego życia, hojności i nie uciskania innych. Tymczasem lud oczekiwał mesjasza, wybawiciela narodu żydowskiego. Zastanawiano się, czy Jan nim nie jest. On poznawszy ich myśli prostował:  «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym» (Łk 3, 16–17). Jan zapowiada mesjasza chrześcijańskiego. Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę, że Jezus nie będzie tym oczekiwanym wojownikiem, ale Wybawicielem dusz? Dusza prorocka pozwoliła mu odczytywać ze Stanu Prawdy prawdę o Jezusie.  Jan spełniał bardzo ważną rolę w misji Jezusa. Przepowiadał nadejście Wielkiego Człowieka, Wybrańca Boga. Jego misja kończy się uwięzieniem za jawne krytykowanie niemoralnego małżeństwa tetrarchy Galilei,  Heroda Antypasa i żony jego brata Heroda III. Przez intrygę Herodiady zostaje zamordowany (ścięty) w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara, w latach 32–36 r.

          Łukasz w krótkich słowach opisuje chrzest Jezusa (Łk 3,21–22).  Tak jakby uczynił to z obowiązku przekazania pewnego faktu. Nie rozwija tego wątku.

          W następnej perykopie  przedstawiony jest Rodowód Jezusa (Łk 3,23–39). Jest on zupełnie inny od rodowodu przedstawionego przez Mateusza. Prawdopodobnie Łukasz szedł po linii Maryi, a Mateusz po linii Józefa.  W rodowodzie Łukasza przed Józefem jest Heli (ojciec Maryi), zamiast Jakuba, ojca Józefa. To nieporozumienie tłumaczone jest tym, że Józef wszedł w prawa i przywileje synowskie w stosunku do Helego. Ewangelista Mateusz obliczył, że między Dawidem a Jezusem było 28 pokoleń, natomiast Ewangelista Łukasz naliczył ich aż 41. Mateusz śledzi panującą linię królewską (Dawid, Salomon, Roboam …), natomiast Łukasz kroczy śladami potomków innego syna Dawida – Natana.  Który rodowód jest właściwy? W genealogii Mateuszowej występuje król Jechoniasz, którego Bóg przeklął słowami: Zapiszcie tego człowieka jako pozbawionego potomstwa, jako męża, który nie zażyje szczęścia w swych dniach, ponieważ żadnemu z jego potomków nie uda się zasiąść na tronie Dawida (Jer 22,30). Można odczytać, że z tej linii nie bardzo należy spodziewać się Mesjasza. Z kolei genealogia Łukasza jest mniej wiarygodna. Na ten temat trwają spory. B. Pascal (1623–1662 francuski matematyk, fizyk i filozof religii) twierdził, że rozbieżności w Pismach należy przyjmować jako dowód, że Pismo święte nie było manipulowane.

          W oglądzie filozoteistycznym rodowody nie mają sensu, bowiem nie znany jest dawca plemnika. Biologiczny ojciec Jezusa jest osobą nieznaną.

Ewangelia wg Łukasza cz.5

          Łukasz niewiele wie o życiu Jezusa z czasów Jego młodości. W perykopie Powrót do Nazaretu (Łk 2,39–40) pisze lakonicznie: Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim (Łk 2,40).

          W następnej perykopie Dwunastoletni Jezus w świątyni (Łk 2,41–50) opisuje pobyt Jezusa w świątyni. Jak przedstawia to autor, dwunastoletni młodzieniec, odgrywa w niej swoje preludium działalności publicznej (Łk 2,41–50). Nawiązuje kontakty z nauczycielami Tory. Ucząc, sam się doskonalił: przysłuchiwał się im i zadawał pytania (Łk 2,46). Sam fakt, że zadawał pytania podważa stwierdzenie, że jest równy Ojcu. Zastanawiające jest skąd Łukasz zaczerpnął wiedzę o tym fakcie z życia Jezusa. Być może Łukaszowa scena Jezusa w świątyni ma korzenie w opowieści egipskiej o Si-Usire, młodocianym synu Cha-em-wese (Kiedy Si-Usire podrósł i okrzepł, oddano go do szkoły. Po niedługim czasie jego wiedza przerosła wiedzę uczącego go skryby. Mały Si-Usire razem ze skrybami Domu Życia przy świątyni Ptaha zaczął czytać modlitwy błagalne, a wszyscy, którzy go słuchali, byli zdumieni), stanowiąc inspirację do uwypuklenia podobnego fragmentu życiorysu Jezusa. Być może Łukasz chciał w jakiś sposób zapełnić lukę czasową. Scena ze świątyni była teologicznie pożyteczna dla okazania mądrości młodego Jezusa. Zastanawiający jest tu wiek Jezusa. W prawie żydowskim wiek 12–13 lat jest okresem gdzie powinno się już praktykować normy zapisane w Prawie. Łukasz zapewne chciał pokazać mądrość Jezusa, która owocuje w szczególnym poznaniu Boga (patrz czytaj 10,22).

          W perykopie Życie w Nazarecie (Łk 3,51–52) autor pisze: czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi (Łk 2, 52). I tu podobnie, Łukasz podważa ewangeliczny przekaz, że Jezus jest równy Ojcu. Jak pisze: Czynił dopiero postępy w mądrości (tamże). Jego wiedzę nie można przyrównywać do wszechwiedzy.

           Wierni z pewnością chcieliby poznać życiorys Jezusa. Jednak On nie chciał uwypuklać swojej osoby w dziele ewangelizacji. Według Niego, nie ważne Kim był, ważne, co chciał przekazać. Jeżeli Jezus przewidywał swoją chwałę u Ojca, to chciał, podobnie jak Ojciec, ukryć się za tajemnicą natury. Tym samym, podobnie jak Ojciec, jest ciągle szukany. Niepełne Objawienie się Boga zawiera pewne racje, które zgłębione dostatecznie, mają swój sens. Mimo wszystko Bóg jest do dzisiaj pojęciem abstrakcyjnym. Być może w swojej ekonomii Objawienia czeka ludzkość lepsze poznanie Boga. Sama postać Syna zrobiła już wiele.

          Człowiek jest istotą samodzielną i niezależnie od woli Boga ma prawo szukać, drążyć i rozwiązywać tajemnice Stwórcy. Poszukiwania, dywagacje same w sobie nie są grzeszne i dlatego nie należy bać się konsekwencji. O życiorysie Jezusa mówią apokryfy (księgi nie uznane za kanoniczne) i inne stare pisma odnajdywane w obszarze basenu śródziemnomorskiego. Wszystkie nowinki mogą być badane i analizowane. Niektóre są interesujące, a inne infantylne. Niektórych nie odrzucam, bo mogą one mieć coś z prawdy. Jak niesie plotka, Jezus przebywał w Indiach i tam poznawał religie Wschodu i kształcił się. Z tego wynika, że musiał podróżować. Miał na to czas ok. trzydziestu paru lat zanim podjął swoją misję.

Ewangelia wg Łukasza cz.4

          O Janie Chrzcicielu piszą wszyscy ewangeliści. Łukasz dodaje okoliczności towarzyszące jego narodzinom. Objawiona zostaje przyszłość Jana, którego imię zostało wybrane przez Boga, a więc czeka go szczególna przyszłość i szczególne zadania. Autor przedstawia drugi kantyk Benedictus (Łk 1,67–80)  Benedíctus Dóminus Deus Israel (łac. Błogosławiony Pan Bóg Izraela), który jest wypowiedzią dziękczynną Zachariasza po narodzinach jego syna, Jana Chrzciciela. W oryginale greckim kantyk ten zbudowany jest w oparciu o jedną długą wypowiedź w jednym zdaniu. Pod koniec dołączono do niego drugie zdanie, mające opisać przyszłość nowonarodzonego Jana. Kantyk wysławia Boże działania, które mają zakończyć się wypełnieniem przez nadejście obiecanego Mesjasza: A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed Panem torując Mu drogi (Łk 1,76).  

          Łukasz podaje informację chronologiczną o spisie zarządzonym przez Kwiryniusza – wielkorządcy Syrii za czasów cezara Augusta. W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz (Łk 2,1–2) Konfrontując dokumenty rzymskie dotyczące spisu ludności, widać rozbieżność w datach. Mówią one o spisie, ale w latach, gdy Jezus ma ok. 12 lat. Egzegeci chrześcijańscy zamykają sprawę przypuszczeniem, że może to chodziło o rozporządzenie lokalne. Przywołują spis zarządzony przez Sencjusza Saturninusa, wielkorządcę Syrii od roku 8–6 przed Chr. Łukasz mógł więc pomylić autora spisu.

          Łukasz podaje za innymi ewangelistami, że Jezus narodził się w Betlejem. Prawdopodobnie urodził się w jednej z grot betlejemskich, w których były niegdyś przechowywane zwierzęta: owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2,7).

          Kolejna perykopa Pasterze u żłobka (Łk  2,8–20) jest własną koncepcją i wizją Łukasza: nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: «Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodoba» (Łk 2,13–14).

          Według prawa żydowskiego, w ósmym dniu po narodzinach dokonano obrzezania, podczas którego nadano Dziecięciu imię Jezus.

          Rodzice wrócili do Jerozolimy i tam w świątyni nastąpił akt ofiarowania Bogu Pierworodnego. Łukasz przedstawia scenę ze starym Symeonem, który oczekiwał nadejście Mesjasza Pańskiego. Z chwilą kiedy pisał swoją Ewangelię Jezus uważany był za Mesjasza głoszonego przez proroków. Scena ze starym Symeonem i jego proroctwem: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łk 2,34) ma znaczenie bardziej teologiczne niż historiograficzne. Symeon przedstawiony jest tu jako prorok, człowiek sprawiedliwy i pobożny. Powitanie jego jest zwiastunem nowych czasów, jakie rozpoczynają się przed wszystkimi narodami świata.

          Perykopa Prorokini Anna (Łk 2,36–38) opisuję kobietę w podeszłym wieku, wdowę, która sławiła w świątyni Boga i mówiła o Nowonarodzonym wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy: mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem (Łk 2,38). Mówiła więc o mesjaszu politycznym. 

Ewangelia wg Łukasza cz.3

          Łukasz przedstawia Nawiedzenie (Łk 1,39–56) Maryi u Elżbiety matki Jana. W tej perykopie przedstawiona jest słynna scena: Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę.  Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona (Łk 1,41–42). Trzeba przyznać, że scena jest porywająca i literacko piękna. Łukasz osiąga swój cel. Tekstem potwierdza szczególne stanowisko Maryi. Nawiązuje tym do sceny Zwiastowania. Maryja nazwana została błogosławioną, co oznacza szczególne jej wyróżnienie jako Matki Syna Bożego – Chrystusa. Błogosławiony jest również owoc jej łona.

          Przekaz, jakoby historiograficzny jest wzbogacony kantykiem zwanym Magnificatem Maryjnym. Perykopa zmienia swój charakter narracyjny na liturgiczny. Magnificat jest swobodną konstrukcją literacką. Opracowany został na podstawie wielu tekstów Starego Testamentu (przypis).  Dla niewprawionego czytelnika myląca jest narracja. Tekst odczytywany wprost może podpowiadać zarozumiałość Maryi: Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia (Łk 1,48). Oczywiście, nie oto chodzi. Łukasz pragnie uwypuklić wielkość Maryi, jej oddanie Ojcu, a przy tym antycypację jej późniejszej chwały. 

          Wymowa teologiczna perykopy jest piękna i wzruszająca. Niesie swoją wartość duchową. Za jej przyczyną powstały zakony żeńskie (Wizytki – Siostry Nawiedzenia 1610 r.), które obrały sobie Maryję za patronkę; ponadto wydarzenia nawiedzenia  weszły do rozważań radosnych tajemnic Różańca.     

          Czy powyższe zdarzenie miało miejsce w historii? Scena nawiedzenia opisana została jedynie przez Ewangelistę Łukasza (Łk 1,39–45). Chciał przez nią umiejscowić Boga wśród wiernych przyszłego Kościoła. Maryja przynosi Chrystusa konkretnej osobie. Perykopa budzi wątpliwości, co do prawdziwości zdarzenia. Rodziny Jezusa i Jana Chrzciciela miały być spokrewnione i znane sobie, tymczasem Ewangelista Jan oświadcza, że Jan Chrzciciel nie znał Jezusa: Ja Go przedtem nie znałem (J 1,33).

          Katecheza katolicka traktuje perykopy Zwiastowanie i Nawiedzenie z olbrzymią atencją, nadając im charakter realności. Z tych tekstów wywodzi się ogromny kult Maryjny: Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia (Łk 1,48). Pisarze katoliccy próbują przekonać, że z chwilą powitania Elżbiety i Maryi, Jan (w łonie Elżbiety) został uwolniony od grzechu pierworodnego i napełniony Duchem Świętym. Poruszenie Jana: Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę (Łk 1,41) często zestawia się z tańcem radości króla Dawida, idącego przed Arką.

Ewangelia wg Łukasza cz.2

          Po prologu, Łukasz przedstawia historię narodzin Jana. W treści pomieszane są fakty rzeczywiste z własnymi koncepcjami autora. Łukasz korzysta z praktykowanego schematu biblijnego. Niepłodna kobieta, Elżbieta w podeszłym wieku (por. z Sarą, żoną Abrahama; Anną, matką Samuela), miła Bogu, dostąpi szczególnej łaski od Boga, dziecię będzie błogosławione (napełniony Duchem Świętym, cudownie naznaczone) jeszcze w łonie matki. Cud będzie ujawniony dla wszystkich. Autor ewangelii ujawnia, że potęga Boga nie ma granic.

          Kapłan Zachariasz, służąc w świątyni, miał widzenie (neurotyczne). Zobaczył anioła o imieniu Gabriel, który przepowiedział mu narodzenie syna Jana. Pasowało Łukaszowi, w jego koncepcji, pokazać Zachariasza jako niemego. Przekaz anioła jest dość dziwny: I zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci te radosną nowinę. A oto będziesz niemy,…. (Łk 1,19–20). Radość z tego faktu jest raczej wątpliwa. Jak tłumaczy to anioł, Zachariasz został ukarany za cień wątpliwości, jaki okazał podczas rozmowy z nim. Wydaje się, że kara jest niewspółmierna do uczynku. Wątpliwości nie mogą być karane, zwłaszcza przez Boga. Chodzi tu, prawdopodobnie o zupełnie coś innego. Niemy, nie może opowiadać, co faktycznie wydarzyło się w świątyni. Narracja w pomyśle dość prosta i banalna.

          Jan rozpoczął życie pustelnika na Pustyni Judzkiej. Tam też, prawdopodobnie zetknął się z esseńczykami i został powołany na proroka. Jego głównym zadaniem stało się wzywanie ludzi do nawrócenia oraz przygotowanie drogi do publicznej służby przepowiadanego Pismem świętym Mesjasza. Jan głosił potrzebę nawrócenia wewnętrznego i odnowy duchowej ludzi. Symbolem tego przygotowania miał być chrzest udzielany przez proroka słuchaczom jego nauk w rzece Jordanie przez zanurzenie w wodzie.

          Ten sam anioł o imieniu Gabriel udaje się do Nazaretu, do Dziewicy Maryi poślubionej mężowi imieniem Józef z misją: Posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret,  do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.  Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą,».  Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca».  Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» Wtedy odszedł od Niej anioł (Łk 1,26–37).  Filozoteizm odrzuca istnienie aniołów jako istot istniejących samodzielnym, własnym istnieniem. Wobec tej tezy, cały opis Zwiastowania należy traktować jako wymysł literacki Łukasza. Stanowisko takie narusza pierwsze pryncypia wiary chrześcijańskiej. Niektórzy czytelnicy mogą w tej chwili poczuć się zgorszeni moimi słowami. Proszę jednak pohamować gniew i postarać się przyjąć moje słowa jako tezę roboczą. Nie jest moją intencją przewracania wiary, ale pokazanie jej od innej, rozumnej strony. Jak spróbuję to wyjaśniać dalszym tekstem, nie ma to większego znaczenia w roli Jezusa, który na krzyżu osiągnie chwałę Ojca. Zmierzam więc do tej samej idei eschatologicznej co katecheza kościelna. Rezygnuję jedynie z niedorzeczności i legendarnego poglądu, że zamężna Dziewica ma urodzić Syna, pozostając dalej dziewicą. Syn zostaje ogłoszony Synem Boga, który będzie na równi z Nim. Według prostej konstrukcji myślowej proponowany jest w zasadzie politeizm. Aby ustrzec się od politeizmu powstanie karkołomna konstrukcja wiary, w tym: rodowód Jezusa, Trójca Święta, preegzystencja Syna Bożego jako Logos. Trzeba przyznać, że w końcowym efekcie powstanie spójna i piękna konstrukcja wiary chrześcijańskiej, z tym że pomieszane i skompilowane będą w niej wątki prawdziwe i nieprawdziwe.

          Ta konstrukcja wiary zostanie skutecznie wprowadzona w umysły wiernych. Zostanie tak mocno zakorzeniona, że trudno będzie ją zmienić. Dopiero po włożeniu ogromnej siły woli, żmudnej pracy badawczej, zdarzenia opisane przez Łukasza pojawią się jako wątpliwe.

          Kiedy kończyłem studia teologiczne, owszem miałem pewne wątpliwości, ale całym sercem wierzyłem głoszonej katechezie. Kiedy zacząłem konfrontować wiedzę z różnymi źródłami, wątpliwości zaostrzyły się. Przyznaję, że był to bardzo trudny okres w moim życiu. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek przyjdzie mi podważać naukę Kościoła. Odwiedzałem znanych mi teologów, kapłanów i próbowałem rozmawiać o moich wątpliwościach. Spotkania oceniam jako żałosne. Nie usłyszałem żadnego przekonywującego dowodu, że się mylę. Nie mogłem pojąć, że przedmiot wiary opiera się na kompilacji przesłanek wiary z tysięcy lat. Rodząca się Tradycja wchłaniała Prawdy objawione (odczytane), ale i legendy i mity. Rodząca się religia od początku była skażana przesądami i własnymi wizjami autorów, których było wielu. Dziw bierze, że w tej postaci dotarła do XXI wieku. Stawiałem sobie wiele pytań. Dlaczego przedmiot wiary nie był na bieżąco kontrolowany i korygowany przez ludzi do tego uprawnionych. Przerażające były myśli, że religia ma w sobie pokłady infantylne. Bóg został wykorzystany do prezentowania ludzkich pomysłów. W Jego „usta” wkładano własne słowa. Można powiedzieć, że Boga traktowano jak kukiełkę w teatrze.

          W czasie mojego pisania esejów teologicznych jeden z wybitnych polskich teologów prof. Tomasz Węcławski (specjalizujący się w teologii dogmatycznej i fundamentalnej, profesor zwyczajny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, były katolicki prezbiter, współtwórca Pracowni Pytań Granicznych UAM, tłumacz. Dzisiaj nazywa się Tomasz Polak) ogłosił odejście od kapłaństwa, ponieważ przestał wierzyć w boskość Chrystusa.

 

Po wieloletnim i gruntownym zastanowieniu doszedłem do przekonania, że z racji sumienia nie powinienem już w moim działaniu reprezentować instytucji i wspólnoty kościelnej. Zakończyłem i zamknąłem moją działalność kapłańską. Zamierzam działać publicznie wyłącznie na moją własną odpowiedzialność (Tomasz Węcławski).

 

Myślę, że jego droga naukowa w jakiś sposób była podobna do mojej. Stracił wiarę w Jezusa przez krytyczne odczytanie Pism świętych. Czy mnie to też miało spotkać?

          Wiara w Boga jest u mnie mocno osadzona z racji nauk przyrodniczych (!). W wierze Boga nie mam żadnych wątpliwości. Bóg jest logiczną koniecznością w rozumieniu funkcjonowania Świata.  A Jezus? Kim tak naprawdę jest?  Zacząłem z wątpliwościami i bardzo ostrożnie. Przeskakując okres poszukiwań (można napisać na ten temat książkę)  przyznam, że nie tylko nie straciłem wiary w Jezusa, ale pogłębiłem o Nim wiedzę. Tę pewność dały mi właśnie te „infantylne” święte Pisma. Dlaczego? Bo dopiero zestawiając ze sobą wszystkie informacje, można dojść do wspaniałego wniosku, że idea Jezusa jako współistotnego Bogu jest sensowna. Powiem więcej. Nie wyobrażam sobie innej koncepcji powiązania świata nadprzyrodzonego z rzeczywistym. Bardzo jest mi żal profesora Węcławskiego, który nie wytrwał w poszukiwaniach i gdzieś zabłądził. Doskonale go rozumiem. Gdybym miał możliwość, a on ochotę, to bardzo chciałbym z nim porozmawiać.

          Kiedy będę dalej pisał o Ewangelii Łukasza będę zgłaszał moje zastrzeżenia. Proszę spróbować je zrozumieć. Jeżeli ktokolwiek ma coś do dodania lub skomentowania, to jestem otwarty na dyskusję. Stawiam tylko jeden warunek. Komentarze muszą wynikać z troski przedmiotu wiary, a nie dotykać mnie osobiście (ad personam).

Ewangelia wg Łukasza cz.1

          Autorem trzeciej, najdłuższej (19 404 słów) Ewangelii jest Łukasz, z zawodu  lekarz (kol 4,14), uczeń i towarzysz wypraw misyjnych Pawła. Ewangelię dedykuje niejakiemu Teofilowi, który był zapewne jakimś znanym człowiekiem swoich czasów. Jak pisze: Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas (Łk 1,1). Znamienne jest, że użyte zostało tu słowo „opowiadanie” (narracja), a nie inne. Opowiadanie to dosyć luźna forma literacka. Polega na ukazywaniu wydarzeń w sposób popularny, niekoniecznie prawdziwy. Forma wypowiedzi służy do rozwinięcia wyobraźni czytelnika. Pisząc opowiadanie, można używać i popisywać się bogatym słownictwem.

          Ewangelię Łukasza należy traktować jako samodzielne obrazowanie zdarzeń  związanych z działalnością Jezusa. Prawdy historiograficzne trzeba wydobywać z tekstu  z konfrontacji z innymi źródłami historycznymi. Należy zachować ostrożność, bo można łatwo pomylić się i ulec czarowi przekazu ewangelii.

          Ewangelia napisana jest najlepszą greką. Oprócz ewangelii Łukasz jest autorem Dziejów Apostolskich. Jak sam pisze, przeprowadził bardzo dokładne badania, aby poznać prawdę o dziełach i słowach Jezusa z Nazaretu. Zdobyta wiedza pozwoliła mu ująć ją we własną kompozycję literacką. Prawdopodobnie  Łukasz uważa siebie za „odkrywcę” niektórych faktów (np. nawrócenie się łotra na krzyżu). Właśnie te odkrycia, dosyć wątpliwe, trzeba starannie na nowo rozpatrzyć według współczesnych metod badawczych (hermeneutyka, egzegeza).

          Trzeba przyznać, że Ewangelia Łukasza nadaje się bardzo dobrze do katechizacji, do zachęty w wierze, głównie dla chrześcijan wywodzących się z pogaństwa. Gorzej, gdy treść ewangelii traktuje się jako źródło historyczne. Wiele w niej opisanych jest zdarzeń, które wskazują o istniejącym powszechnym dobru: dobry Samarytanin, powrót syna marnotrawnego, nawrócenie się Zacheusza i inne. Łukasz jest piewcą łaskawości Chrystusa.  Szeroko podkreśla Boże Miłosierdzie. Jezus z krzyża przebacza swoim oprawcom.

          Ewangelia Łukasza jest odczytywana w duchu wiary rozumnej. Racjonalne i zdroworozsądkowe podejście do treści broni się przed wszelkimi niezwykłymi zdarzeniami. Odrzuca również mity i legendy.

          Przed czytelnikami stoi trudne zadanie. To co zostało narzucone przez Urząd Nauczycielski Kościoła może okazać się nie do końca prawdziwe.

Ewangelia wg Marka cz.45 koniec

          Zagadnienie ciała zmarłego Jezusa pozostawiam ludzkim domysłom i dywagacjom. Proszę przeczytać też wykłady z egzegezy Ewangelii Mateusza. Zagadnienie jest mniej ważne od świadczenia przez Jezusa, że każdy dostąpi zmartwychwstania. Człowiek na nowo odrodzi się w ciele ludzkim. Nastąpi to  z chwilą powołania nowego Nieba i nowej Ziemi. Pojawiający się Jezus był obrazem zmartwychwstałego człowieka. Z konieczności widziany neurotycznie, ale w obrazie ciała uwielbionego. Dlaczego? Nowa Ziemia to nowa rzeczywistość, która będzie się rządzić nowymi prawami. Ludzkość nie zna jej parametrów, ani przymiotów. Z obrazu Jezusa można wywnioskować, że będzie niezwykła. Jezus przemieszczał się prędkością wiary. Nie obowiązuje Go już odległość. Jest tam gdzie chce być. Jest wszędzie. Odległość do dalekich galaktyk pokonuje się siłą woli. Spełnione zostaną marzenia podróżowania między gwiazdami. Wiele jeszcze innych rzeczy przygotował nam nasz Ojciec Niebieski.

          Apostołowie odczytali ostatnie rozkazy Jezusa: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! (Mk 16,15). Czy wiarę można przekazać drugiemu człowiekowi? Wątpliwe. Każdy musi sam w swoim sercu otworzyć się na nią. Wiarą można jednak się zarazić. Ona musi się zakorzenić od wewnątrz.

          Moja wiara przyjęta od rodziców mogłaby się ulotnić, gdybym nie chciał zobaczyć skutków działania Stwórcy. Otworzyłem sobie właściwe okienko. Światło, które weszło przez niego stało się wielkim strumieniem przyczyn i skutków. Jestem zalany przykładami mądrości Boga, mądrej i logicznej konstrukcji świata. Wystarczy tylko sięgnąć w świat przyrody. Wszystko jest mądrze urządzone. Bez Boga nie da się wytłumaczyć nawet odmienności płci. Sama przyroda jest bezduszna. Nic sama nie wykombinuje, bo zawsze zmierza do najniższego poziomu energetycznego. Dzieła wymagają procesu odwrotnego. Świat jest pełen mądrości Boga. Wystarczy tylko chcieć je odczytać. Dziękuję zarazem Bogu, że dopuścił mnie do swoich niektórych tajemnic i otworzył mi oczy. Ma we mnie gorącego zwolennika.

          Jezus ukazywał się uczniom przez wiele dni. Pokazał, że żyje. Obiecał Opatrzność przez działanie w Akcie działającym. Jezus jest więc ciągle z nami. Jest w nas. Pobudza nasze serca do wiary, dobrych uczynków i abyśmy poszli Jego śladami. Drogą, która prowadzi do zbawienia. Nie należy oczekiwać, że będzie naszą fizyczną podporą. Będzie wzmacniał ludzi do dźwigania swoich ciężarów. Jeden jest tylko warunek. Jezusa trzeba pragnąć i Jemu zaufać.

          Wersety 16,9–20  nie należą do oryginalnego tekstu Marka: brakuje ich w niektórych dawnych, wiarygodnych rękopisach. Niektóre manuskrypty zawierają inne zakończenie. Można przypuszczać, że obecne zakończenie zostało dopisane przez późniejszych redaktorów.

                                                            * * *

Ewangelia wg Marka cz.44

          Kiedy Jezusa ukrzyżowano, rzucano los o Jego szatę. Widać była cenna, wartościowa. Czy Jezus należał do bogatych, czy biednych? Niewiele jest o tym informacji w Pismach. Droga szata wskazuje, że nie należał do ubogich. Można być bogatym i służyć biednym.

          Na krzyżu napisano: Król Żydowski (Mk 15,26). Jezus nie chciał być ani królem, ani mesjaszem. Został jednym i drugim. Życie niejednokrotnie narzuca człowiekowi rolę i misję, o której nigdy nie marzył. Takie zadanie trzeba również wypełnić. Przeważnie jest ono szczególnie obłożone i niewdzięczne. Ci, którzy stali pod krzyżem przeklinali Jezusa i drwili z Niego. Ukrzyżowano Go również pomiędzy złoczyńcami.

          Marek powtarza po Mateuszu scenę konania. Jezus zawołał donośnym głosem: Eloi, Eloi, lama sabachthani, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił (Ps 22 (21)). Czy Jezus wypowiedział te słowa naprawdę, czy są one wstawką autora? Trudno powiedzieć. Autorzy chcieli, aby ich dzieła miały charakter też liturgiczny.

          Wierni stale popełniają błąd, zapominając, że ewangelie nie są księgami historycznymi.   Ich siła przekazu powoduje, że wierzy się w każde jej słowo i przyjmuje się literalnie każdy jej aspekt. Nie ukrywam, że sam poddaję się urokowi ewangelii. Kiedy nie trzeba mówić o historiografii, to dusza i umysł dają się ponieść tym słowom.

          Faktem historycznym jest, że Jezus umarł na krzyżu. Umarł Wielki Człowiek. Z chwilą śmierci nastąpiło wydarzenie nadprzyrodzone: zasłona przybytku rozdarła się na dwoje (Mk 15,38; Mt 27,52). Poruszyło się coś w sercach nie tylko wierzących. Setnik, osoba niewierząca pierwsza uznała boskość Jezusa: Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym (Mk 15,39). Poza poruszeniem serca nic specjalnego się nie wydarzyło. Zapadła cisza i smutek. Jezusa pochowano w grobie kupionym przez Józefa z Arymatei.

          Akt chwały Boga, wywyższenie na krzyżu, Usynowienie przez Boga odbyło się bez ludzkich świadków. To uroczystość niebiańska, nadprzyrodzona. Człowiek dopiero o tym się dowie i odczyta ze Stanu Prawdy. Jezus wkroczył w przestrzeń wiary. Poza duszami w Niebie nie ma świadków wydarzeń. Ci, którzy nie wierzą będą mieli dowód w faktograficznym opisie śmierci Jezusa. Umarł Człowiek. Ci, którzy wierzą będą mieli dowody wyryte w swoich sercach. Tak rozpoczęła się wiara chrześcijańska.

          Wiara ma aspekt antropologiczny. Wszystko wychodzi  z ludzkiego serca. Akty nadprzyrodzone nie mają sceny. Widać natomiast skutki. Przestrzeń nadprzyrodzona nie jest przestrzenią w rozumieniu ludzkim. To samo działanie. Trudność polega na tym, że człowiek ciągle potrzebuje oglądu wzrokowego. Jeżeli nawet nie widzi, to w sercu rysuje tego obrazy.