Ewangelia wg Jana cz.15

          W perykopie Dobry Pasterz (J 10,1–21) pokazany jest Jezus jako brama do owczarni. Kto przejdzie przez nią będzie zbawiony. Tu znajduje się słynny werset, na który często powołują się znawcy przedmiotu: Ja przyszedłem po to, aby [owce] miał życie i miały je w obfitości (J 10,10). Znaczy, że bieda nie jest darem Boga. Jak można dostrzec, przyroda jest pełna obfitości. Obwinianie więc Boga za ubóstwo jest nieuprawnione. Jezus jest dobrym Pasterzem, który dba o swoje owce. Przypomina, że są jeszcze owce z innej owczarni, które będzie musiał przyprowadzić, tak aby stała się jedna owczarnia, jak jeden jest Pasterz. To przypomnienie komponuje się z omawianym wcześniej tematem eschatologicznym, gdzie suponuję, że koniec może nastąpić nie przez grzech, ale przez jedną wielką miłość[1].

           W omawianej perykopie można odczytać dowód samodzielnego oddania się Jezusa na ofiarę krzyża: Bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję (J 10,17–18), i jak piszę, Bóg Ojciec przyjął tę ofiarę i uczynił ją skuteczną.

          Autor Ewangelii przyznaje, że mowa Jezusa jest trudna i niezrozumiała. Z tego  też powodu uważa się, że słowa należą do opętanego.

           Faryzeusze chcą jasnej odpowiedzi: Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie (J 10,24). Jezus nie odpowiada wprost, ale każe im domyślać się. Mówi jedynie, że czyny, których dokonuje o Nim świadczą (J 10,25). Przypomnę jak pisałem. Jezus nie chciał być odbierany jako mesjasz zapowiadany przez proroków. Nie chciał zawieś rodaków, którzy oczekiwali męża stanu, rycerza, który przyniesie wolność narodowi. Jezus jest Synem Człowieczym przysłanym do innej misji. To przypadek, że zidentyfikowano Go z mesjaszem. Jezus w końcu wyraził na to zgodę.

          Jezus mówi: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30), ale wcześniej przypomina, że Ojciec mój, który Mi je dał (plenipotencje), jest większy od wszystkich.   Wszystko jest jasne, ale nie dla słuchających. Porwali kamienie i chcą Jezusa ukamienować. Jezus pyta, – za co? Jezus przygnębiony niewiarą słuchaczy powołuje się na znaki i dzieła, które czyni. Niewiele to daje. Słowa Jezusa są za trudne i mało przekonywujące.

          Jeżeli Jezus nie mógł sobie poradzić, to co dopiero ja nikomu nie znany, podstarzały geofizyk, teolog, który próbuje przekazać nowy ogląd wiary, pozbawionej ozdób i legend. Na moim zapleczu kilka (może trochę więcej) osób, którzy mają odwagę mówić o religii w sposób zwyczajny, bez egzaltacji i niepotrzebnego religijnego patosu.


[1] Miłość pociągnie ludzkość ku Bogu.

Ewangelia wg Jana cz.14/23

          Jezus przekomarza się z Żydami. Rozmowa jest dość otwarta, szczera,  ale i brutalna. Dlaczego Żydzi powiedzieli Jezusowi: Myśmy się nie narodzili z nierządu, jednego mamy Ojca – Boga (J 8,41)? Widać, robiono rozeznanie pochodzenia Jezus. On trzyma się jednej wersji: Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę (J 8,42). Nie mogąc wygrać na argumenty obrzucają się inwektywami. Wzajemnie sobie zarzucają pochodzenie od diabła i opętania. Ostatecznym argumentem Jezusa jest ujawnienie swojej preegzystencji: Zanim Abraham stał się, Ja Jestem (J 8,58).

          Żeby nie było niedomówień, jestem przeciwny preegzystencji ontologicznej. Natomiast w świetle pojęcia Aktu działającego dopuszczam antycypację wsteczną. Niemniej nie bardzo mi się podoba taki sposób rozumowania, bo  niczemu on nie służy. Zresztą nie o prawdę tu chodzi, ale grę słów.

          Faryzeusze nie byli skorzy przyjąć tłumaczenia Jezusa. Podenerwowani Jego wywodami porwali kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus musiał ukryć się, wychodząc ze świątyni.

          Bardzo pouczająca jest perykopa: Uzdrowienie niewidomego od urodzenia (J 9,1–41). Przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia.  Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?»  Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9,1–3).

          W zasadzie to zdanie, po części, odpowiada na pytanie, dlaczego Jezus (Bóg) nie reaguje na ludzkie prośby i nie spełnia ludzkich życzeń. Odpowiedź jest prosta, choć szokująca.  – Bóg nie może. Bóg nie chce determinować życie  człowieka. Człowiek otrzymuje wolną wolę, aby sam brnął przez życie i przeciwstawiał się losowi. Kiedy rodzi się kalekie dziecko, to jak mówi Jezus: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9,1–3). Tu Jezus suponuje, że Bóg może wpływać na losy świata w szczególnych przypadkach, gdy ma względem człowieka specjalne zamiary.

          Jezus uzdrawia niewidomego, tym samym czyni znak wyjątkowy. Pokazuje, że jest Panem i od Boga pochodzi. Faryzeusze prowadzą drobiazgowe śledztwo. Chcą poznać mechanizm cudu. Nie potrafią sobie poradzić w rozmowie z uzdrowionym. Mówi on językiem prostym i logicznym: Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic czynić (J 8,32).

          Jezus puentuje naukę udzieloną faryzeuszom:  Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: “Widzimy”, grzech wasz trwa nadal (J 9,41).

          Aby przewinienie było grzechem musi być czynem świadomym. Ktoś powie, że lepiej nie znać prawa naturalnego, co jest dobre, a co złe, bo mniejszą ponosi się winę. Nierozumny nie wie, że grzechem jest właśnie niechęć do rozeznania wartości etycznej czynów. Nie można chować głowy w piasku. Bóg dał człowiekowi rozum, aby się nim posługiwał. Nie można uciec od odpowiedzialności, zasłaniając się niewiedzą. To prymitywne i infantylne.

Ewangelia wg Jana cz.13

 

          Autor Ewangelii obrazuje świat nadprzyrodzony przy pomocy symboli słowa, baranka, wody, chleba, wina, światłości. Dotyczą on Jezusa Chrystusa jako głównego jej bohatera. Warto zdawać sobie sprawę, że nie wszystko można opisać za pomocą samych pojęć słownych. W fizyce często stosuje się modele konceptualne do tłumaczenia różnych zjawisk. Tu zastosowano symbole jakie są ukryte w słowach. Zrozumienie ich daje pojęcie o rzeczach nadprzyrodzonych, zmysłowo nieuchwytnych.

          W perykopie Światłość wobec ciemności (J 12–59) Jezus mówi o sobie: Ja jestem światłością świata (J 8,12)[1]Kto idzie za Mną nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia (tamże). Faryzeusze nie rozumieją symboliki i wyrzucają Mu, ze mówi bzdury. Jezus jednak stanowczo mówi, że taka jest prawda. Jednocześnie zarzuca faryzeuszom, że nie myślą po Bożemu, a wszystko rozpatrują względem zasad ludzkich. Jezus podpiera się autorytetem Ojca. Tam gdzie dwóch mówi podobnie, to prawo żydowskie uznaje za prawdę.  Faryzeusze brną dalej. Pogardliwie pytają Jezusa o Ojca, wiedząc o Kogo chodzi. Jezus ujawnia prawdę teologiczną: Nie znacie ani mnie, ani Ojca mego. Gdybyście Mnie poznali, poznalibyście i Ojca mego (J 8,19).

          Jak pisze autor Ewangelii, nikt nie zrozumiał Jezusa. Dla ówczesnych jest to wspaniała lekcja teologii. Sedno chrześcijaństwa. Jezus jest idealnym obrazem Boga. Wiara w Jezusa jest wiarą o Ojcu. Ontologicznie dwie postacie, w Akcie działającym Jeden Bóg. Jedna wola, jedno tchnienie, jedno działanie, ta sama miłość, ta sama Istota Sprawcza (nie mylić z preegzystencją).

         Jezus przekazuje słuchaczom swoje dalsze losy. Ujawnia, że jest z innego świata. Mówi o sobie jakby był już wywyższony. Czy ma do tego prawo. Prawda z przyszłości jest jej zapowiedzią. Jezus daje do zrozumienia o swoim powołaniu i godności jaka Go czeka. Mówi, że wszystko usłyszał (odczytał ze stanu Prawdy) od Ojca. Znakiem Boga jest Jego imię: Ja Jestem. Podobnie i Jezus przywołuje to imię do siebie.

         Jak pisze autor, wielu uwierzyło w Niego. Tym samym otwarli się na Prawdę. Jezus to pochwala i obiecuje: i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32).

          Gdyby ateiści tylko chcieli na niewielkie zawierzenie, tak na próbę, ale pełnym sercem otworzyć się na Boga, to na tej otwartej autostradzie spłynęłyby łaski od Boga. W Boga nie należy tylko uwierzyć, ale trzeba go przyjąć jak członka rodziny, jak własnego Ojca i Przyjaciela.


[1] Świetlisty model nadprzyrodzonego świata. Była już o tym mowa w wykładzie: Ewangelia wg Jana cz.2. W Nim było życie,  a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła (J 1,4–5).

Ewangelia wg Jana cz.12

          Życie Jezusa jest coraz bardziej zagrożone. Zbliża się święto Namiotów (Sukkot). Jezus udał się na nie w ukryciu. Dopiero w połowie świAt przybył do świątyni i nauczał. Autor ujawnia, że Jezus nie uczył się[1], nie jest wykształconym Rabinem, a wszelką wiedzę posiada od Ojca. Zdumiewał tłumy  swoją mądrością. Powołuje się na nauki Mojżesza. Kto mówi we własnym imieniu, ten szuka własnej chwały. Kto zaś szuka chwały Tego, który go posłał, ten godzien jest wiary i nie ma w nim nieprawości (J 7,18). Prawda jest u Boga, zapisana w stanie Prawdy. Trzeba po nią sięgać. Własne przemyślenia trzeba koniecznie konfrontować z naukami Boga. Człowiek łatwo ulega obcym wpływom, atrakcyjnym teorią. Sądy wydaje na podstawie zewnętrznych pozorów. W owym czasie wiedza była obarczona wizjami, legendami, ezoteryką, gnozą. Woda żywa jest symbolem Ducha świętego, pojęcia który zostanie wprowadzony po śmierci Jezusa. Duch święty to Bóg działający, dynamiczny. Jezus mówi: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije  (J 7,37). Czyli korzysta z tego co pochodzi z ducha i serca Jezusa.

          Autor ujawnia, to co jest przedmiotem sporów teologów do dziś: Jezus nie został jeszcze uwielbiony  (J 7,39). I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu (J 7,43). To rozdwojenie trwa do dnia dzisiejszego[2]. Czyż i wy daliście się zwieść? (J 7,47). Autor nie daje odpowiedzi, nie wyjaśnia, ale pisze:  Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha, i zbada, co czyni? (J 7,51).

          Perykopa Kobieta cudzołożna (J 8,1–11) początkowo nie należała do Ewangelii Jana, gdyż brak jej w najstarszych rękopisach. Styl wskazuje bardziej na autorstwo Łukasza (przypis 8,1). Ojcom greckim jest nieznany aż do końca XI wieku.

          Treść perykopy jest powszechnie znana. Faryzeusze i uczeni w Piśmie przyprowadzają kobietę, którą dopiero pochwycono na cudzołóstwie. Według prawa Mojżeszowego winna być ukamienowana. Establishment (władza) żydowski chce wystawić Jezusa na próbę, i udowodnić, że jego nauczanie sprzeciwia się prawu Mojżeszowemu. Jezus nie zajmuje stanowiska, ale wypisuje na piasku ich grzechy. Na koniec rzekł: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień (J 8,7). Panowie przerażeni wiedzą Jezusa o ich grzechach w popłochu odchodzą. Kiedy Jezus z kobietą zostali sami. Jezus rzekł: Nikt cię nie potępił? […] I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej  chwili już nie grzesz (J 8,10–11).

          Jeżeli takie było prawo, to Jezus przyczynił się do jego zaniechania. Można rzec, że jest wobec prawa przestępcą.  Przestępcami zostali również faryzeusze i uczeni w Piśmie. Sprawa ma więc szerszy kontekst. Nikt nie chce wyegzekwować obowiązującego prawa. Jezus swoim postępowaniem ujawnia bezsensowność karania kobiety za akt cudzołożny.  Tam gdzie przestępstwo, tam powinna być ofiara. Ofiary nie ma. Akt cudzołożny można jedynie rozpatrywać według prawa Bożego. Trzeba jednak pamiętać, że sprawiedliwość Boża opiera się na miłosierdziu, a nie na karaniu. Karą dla kobiety cudzołożnej są jej wyrzuty sumienia. Dlatego Jezus nie potępia jej, a przebacza: Idź, a od tej chwili już nie grzesz (tamże).


[1] Trudno powiedzieć. Wydaje mi się odwrotnie. Jezus przygotowywał się do swojej roli od małego dzieciństwa. Być może dużo podróżował.

[2] Czy Jezus już za życia był Bogiem, czy tylko równy Bogu.  Wydaje się, że w Nowym Testamencie jest wiele  dowodów na to, że Jezus został wywyższony dopiero na krzyżu.

Ewangelia wg Jana cz.11

          Perykopa Cudowne rozmnożenie chleba  (J 6,1–15) jest tematem wszystkich ewangelistów (Mt 14,14–21; Mk 6,34–44; Łk 9,11–17).  Znamienne dla omawianej perykopy są uzupełnienia co do okoliczności zdarzenia; uwypuklenie inicjatywy samego Jezusa oraz związek teologiczny faktu z Eucharystią.  Autor pogłębia ten temat, łącząc go ze słynną mową o „chlebie życia” (J 6,35), wygłoszoną w synagodzie galilejskiego miasteczka Kafarnaum.

          Kiedy zachwyceni ludzie chcą go  ogłosić królem On usuwa się i staje się niedostępny. Ogłoszenie Jezusa prorokiem i królem równałoby się uznaniem Go za Mesjasza, do czego Jezus nie chciał dopuścić.

          Po epifanii (objawienie się bóstwa) Jezusa jako Pana bytu (rozmnożenie chleba), w następnej perykopie Jezus chodzi po jeziorze (J 6,16–21) Jezus uroczyście oświadcza: Ja Jestem (J 6,20), tak jak to uczynił Bóg przy krzewie ognistym: Jestem, który Jestem (Wj 3,14).  Tym razem autor przyrównuje Jezusa do Ojca. Syn jest równy Ojcu.

          Teksty ewangelii Jana są pełne symboliki.  Pięć tysięcy osób jest aluzją do wyjścia ludu izraelskiego z Egiptu. Chleb jęczmienny nawiązuje do cudu dokonanego przez Elizeusza (2 Krl 4,42–44). Rozdrobniony chleb symbolizuje rozproszony Kościół, który powinien dążyć do jedności.

          W mowie eucharystycznej Jezus wyjaśnia sens chleba żywego:  Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec» (J 6,27). Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba.  Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu (J 6,33–34). A więc Jezus jest chlebem życia (J 6,35.48). Chleb staje się sakramentem Boga. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym (J 6,54).

          Jezus decyduje się na odważne stwierdzenie: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca (J 6,66). Co to znaczy? Nadchodzą nowe czasy. Teraz Jezus przejmuje pałeczkę od Ojca. Nie wszystkim się to podoba. Wielu wycofało się. Nie akceptują zmian. Wydaje się im, że Bóg-Ojciec został odesłany na „emeryturę”.  Jezus pyta więc uczniów:  Czyż i wy chcecie odejść (J 6,67). Piotr roztropnie odpowiada: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga  (J 6,68–69).

          Trzeba przyznać, że sposób prowadzenia narracji jest denerwujący. Sygeruje, że stare to „be”, a nowe to „cacy”.  To nie jest tak. Chodzi oto, że Jezus stał się wspaniałym pośrednikiem miedzy człowiekiem a Bogiem-Ojcem. Lepiej prowadzi się dialog z istotą podobną do człowieka, niż nieuchwytną Istotą Boga.

Ewangelia wg Jana cz.10

          Ewangelia Jana koncentruje się głównie na działalności Jezusa w obrębie Jerozolimy i to z okresu trzech lat. O innych miejscach jedynie zmiankuje. Pobyt  w Nazarecie nie był udany. Jezus opuścił swoje rodzinne strony mówiąc: w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony (Mt 13,57; 6,4; Łk 4,24). W Ewangelii Jana jest tylko wzmianka: prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie (J 4,44).

          W perykopie Syn dworzanina (J 4,46–54) jest uwypuklona zdolność Jezusa do uzdrawianie (umierającego syna dworzanina) na odległość bez potrzeby kontaktu z chorym. Autor pokazuje konfrontację, czy rzeczywiście syn dworzanina został uzdrowiony za sprawą Jezusa. Konfrontacja została przedstawiona pozytywnie.

          Kolejna perykopa Uzdrowienie chromego nad sadzawką (J 5,1–18) jest wzruszającą historią chorego, który od dłuższego czasu próbuje skorzystać z uzdrawiającej wody sadzawki Owczej (hbr Betesda), ale nie może zdążyć przez swoją niemoc fizyczną. Kiedy nadszedł Jezus, chory żali się, że nie ma nikogo, kto by go wprowadził do sadzawki, gdy ona nabiera moc uzdrawiającą. Jezus nie korzysta z mocy uzdrawiającej sadzawki, tylko nakazuje mu wstać i iść. Na koniec mówi znamienne słowa: Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przytrafiło (J 5,14). Jezus dokonał znaku uzdrowienia w szabat. Gdy o tym dowiedzieli się faryzeusze usiłowali Go zabić.

          Jako podsumowanie dokonanego uzdrowienia autor Ewangelii pisze całą Apologię Jezusa (J 5,19–47).  Mimo, że w pierwszym zdaniu napisane jest: Jezus im mówił, to tak naprawdę całość jest opracowaniem autora Ewangelii. W tekście wyraźnie jest zaznaczone, że Jezus nie, że ma, ale otrzymał od Ojca wszelkie zdolności i plenipotencje do czynienia cudów. Celowo to zaznaczam, aby pokazać i w tym fragmencie, że Jezus nie był od urodzenia Bogiem, ale: [Bóg] Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym (J 5,27). Gdyby Jezus był Bogiem z preegzystencji, to wszelkie zdolności by już miał. On za życia otrzymał je od Ojca. Był więc równy Ojcu, co do Jego atrybutów: co On [Bóg-Ojciec] czyni, podobnie i Syn czyni (J 5,19), ale Chwałę Ojca otrzymał na krzyżu. Podobnie  jak pisze: Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi (J 5,26).

          Perykopa ujawnia jeszcze jedną prawdę: Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał. (J 5,22–23). Jak widać, Bóg rezygnuje jakby ze swojej chwały na rzecz Jezusa. Pragnie tym samym pokazać jaką postacią jest Jezus. On przejął po Ojcu cały blask świata nadprzyrodzonego. Ale w Jezusie jest On również, a więc Chwała Boga jest w dwoistości hipostazy[1]. Aby to zrozumieć, trzeba przypomnieć, że Bóg dla człowieka jest Istotą, która ujawnia się w działaniu. Stąd powstało pojęcie Aktu działającego. Dla człowieka prawdziwym i tym jedynym Bogiem jest Akt działający. W mowie potocznej dalej używa się słowo Bóg, ale trzeba rozumieć, o jaką naturę tu chodzi. Pojęcie Aktu działającego pozwoliło na dołączenie do Niego Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego. Równi w działaniu (a oto głównie chodzi), a bytowo różni[2].

          Tekst potwierdza: Nigdy nie słyszeliście ani Jego [Boga] głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza (J 5,37). Trzeba w Jezusie odnajdywać Ojca, bo On został posłany przez Boga, aby o Nim świadczył.

          Trzeba przyznać, że szkoła Janowo mocno podkreśla, że ideą przewodnią Pisma świętego jest Jezus Chrystus. Ciekawe, jakie zdanie na ten temat mają Żydzi.


[1] Później będzie mowa o troistości Boga gdy zostanie dołączony Duch Święty.

[2] W tym przypadku Duch Święty jest dodatkowym określenie Boga działającego, gdy nie wprowadzono pojęcia Aktu działającego.

Ewangelia wg Jana cz.9

          Kiedy Jezus odpoczywał przy źródle Jakuba jego uczniowie poszli po zakupy. Nie było świadków. Skąd więc opis spotkania Jezusa z Samarytanką?

          Nadeszła Samarytanka, aby zaczerpnąć wody. Jezus odezwał się pierwszy do niej: Daj Mi pić (J 4,7). Kobieta zaskoczona odpowiada: Jakżeż Ty będąc Żydem prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? (J 4,9)[1]. Jezus odpowiada mową teologiczną: O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: “Daj Mi się napić” – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej (J 4,10).

          Wniosły ton Jezusa wzbudza podejrzenie skonstruowania tej opowieści przez autora Ewangelii. Niech ta opowieść dalej nas prowadzi.

          Kobieta pyta trochę przekornie: Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię? (J 4,12).  Jezus nie zwraca uwagi na uszczypliwość kobiety i mówi: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu» (J 4,13–14). Kobieta rozumie Jezusa dosłownie. Myśli, że Jezus mówi o zwykłej wodzie. Jezus pragnie naprowadzić ją na swój trop.  Pyta ją o męża, którego kobieta nie posiada, a następnie wytyka jej, że posiada kochanka. Teraz kobieta zrozumiała, że ma do czynienie z kimś, którego tu nazwała prorokiem. Autor powieści rozwija wątek upadku Jerozolimy. Zmienia retorykę na urzędową przez trzecią osobę liczby mnogiej. Wytyka samarytanom ich wiarę: Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów (J 4,22). Można dostrzec tu, że autor rozwija myśl wyższości Żydów od Samarytanami, nazywając Żydów prawdziwymi czcicielami (J 4,23). Kobieta przyznaje, że wie o przepowiedni przyjścia Mesjasza. Jezus ujawnia kim jest Jestem nim Ja, który z tobą mówię (J 4,26)[2].

          Kiedy nadeszli uczniowie nie bardzo się zdziwili, że Jezus rozmawia z obcą kobietą. Byli już do tego przyzwyczajeni. Autor Ewangelii kontynuuje swój zamysł literacki. Przede wszystkim nakreśla dalszy plan Jezusa. Ubiera to w formę żniw. Rolę siewcy w ST spełniali prorocy, zapowiadając przyjście Chrystusa. Rozpoczęte przez Niego dzieło (J 3,7) będą kontynuowali Apostołowie i ich następcy (przypis 4,38).

          Omawiana perykopa jest historycznie wątpliwa. Pokazuje wiedzę autora na temat Jezusa. Przez Samarytankę pragnie pokazać uniwersalizm nauczania Jezusa. Jezus jest Zbawicielem wszystkich i całego świata (J 4,42).


[1] Żydzi nie utrzymywali stosunków z Samarytanami (J 4,9).

[2] Proszę zauważyć, że są to słowa autora opowieści, a nie słowa Jezusa.

Ewangelia wg Jana cz.8

          W perykopie Jezus i Samarytanka (J 4,1–42) ujawniono, że Jezus sam nie chrzcił, lecz Jego uczniowie do tego uprawnieni. Być może dlatego Kościół dopuszcza możliwość udzielania chrztu przez świeckich katolików, pod warunkiem spełnienia określonych warunków. Przede wszystkim w nagłym wypadkach, gdy nie ma w pobliżu kapłana, a zagrożone jest życie dziecka. Skuteczność chrztu uzyskuje się przez polanie wodą dziecka i wypowiedzenie formuły chrzcielnej: ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Po takim akcie należy jak najszybciej zgłosić ten fakt w swojej parafii w celu jego pobłogosławienia i odnotowania w rejestrach parafialnych.

          Warto zastanowić się nad istotą i materią chrztu. Czym jest chrzest?  Akt chrztu podniesiony jest do rangi sakramentu, a więc znaku łaski niewidzialnego Boga. Tym aktem dokonuje się uświęcenie człowieka. Co to znaczy? Czy dusza ludzka nosi w sobie jej jakieś trwałe ślady? Wszelkie znaki na duszy nie mogą być fizyczne (zaznaczenia, blizny itp.) z racji jej natury duchowej. Natomiast można mówić o przynależności do danej duszy. Tak więc sakrament chrztu określa przynależność człowieka do wspólnej rodziny chrześcijańskiej. Ubogaca też o różne precjoza. Wyraźnie o tym mówi Kodeks Kanoniczny Kościoła: odpuszczenie grzechu pierworodnego i wszystkich grzechów osobistych, narodzenie do nowego życia, przez które człowiek staje się przybranym synem Ojca, członkiem Chrystusa, świątynią Ducha Świętego. Przez fakt przyjęcia tego sakramentu ochrzczony jest włączony w Kościół, Ciało Chrystusa, i staje się uczestnikiem kapłaństwa Chrystusa (KKK nr 1279).

           Niejedna osoba zapyta. Co jest przyczyną sprawczą chrztu skoro może jej udzielić niemal każdy człowiek? Otóż, są nią wypowiadane słowa formuły chrzcielnej z obowiązującą oprawą. Same słowa? Niektórzy nie bardzo w to wierzą. A jednak. Jak modlitwa jest przyczyną sprawczą wielu zdarzeń, łask, tak formuła chrzcielna ma moc sakramentu. To niezwykłe. Przez słowo powstał świat, przez słowo nastąpiło wcielenie Boga, przez słowa można dokonywać znaki i cuda. Warto zważyć jak ważna jest ta forma przekazu. Przez słowa można też zabić i uczynić wiele złego. Dobrze jest właściwie korzystać z tego daru (mowy), aby jedynym skutkiem było samo dobro.

          Autor ujawnia ludzką stronę Jezusa: Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni (J 4,6). To kolejny dowód człowieczeństwa Syna Bożego. Gdyby Jezus był już Bogiem, jak głosi katecheza kościelna, to określenie „zmęczony” nie bardzo tu pasuje. Co innego, gdy mówi się: Jezus podobny jest do Ojca. Takie określenie pozwala na zgodę pomiędzy ludzką fizycznością Jezusa a plenipotencją atrybutów Boga jakie Jezus otrzymał. Jezus osiągnie pełną chwałę Ojca dopiero na krzyżu. W mowie potocznej, znając wywyższenie Jezusa, Jego eschatologiczną godność, można używać określenia Jezusa jako Boga. Chodzi tylko oto, aby znać prawdę.

Ewangelia wg Jana cz.7

          W perykopie Jezus a Jan Chrzciciel (J 3,22–36) jest poruszona ważna kwestia doktryny wiary:  Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba (J 3,27). Można zapytać jak to się ma do wolnej woli człowieka. Trzeba od razu odpowiedzieć, że jedno nie przeszkadza drugiemu. Bóg-Ojciec przenika najmniejszą cząstkę człowieka, tym samym uczestniczy we wszystkim, co czyni człowiek, nawet gdy grzeszy. Należy uzmysłowić sobie, że człowiek nic nie może, oprócz decyzji woli, uczynić bez Boga. Tak więc wszystko co posiada, od Boga pochodzi. Ktoś powie, że jest to  totalna inwigilacja. Tak jest, ale inaczej być nie może. Ktoś powie, że to straszne zniewolenie człowieka. Nie do końca. Świat nie może istnieć sam bez Stwórcy, który go ciągle podtrzymuje w istnieniu. Taka jest natura świata i nic tu nie da się zmienić. Bóg wiedząc o tym, dał człowiekowi cząstkę prywatności, cząstkę dla ludzkiego ja, ego. Jest  to wolna wola. Jak kiedyś napisałem, Bóg nie może woli ludzkiej determinować. Jest ona całkowicie wolna i niezależna od Boga. Niektórzy oburzają się na te słowa. Mówią, że odbieram Bogu moc i Jego ograniczam w działaniu. Nic bardziej mylnego. Bóg z miłości do człowieka sam zrezygnował ze swoich możliwości, aby człowiek mógł czuć się wolny. Pragnie być kochany przez człowieka całkowicie wolnego. Kiedy człowiek modli się do Boga i prosi go o cokolwiek, to Bóg nie determinuje człowieka, a jedynie dostarcza sił do podejmowania właściwych decyzji. W gruncie rzeczy to sam człowiek musi dokonywać aktów swojej woli. Owszem, człowiek może poddać swoją wolę woli Ojca, a to jest już zupełnie inna sprawa. Wynika ona z zawierzenia do Boga. Wiele osób mówi: będzie jak Bóg chce. Nie do końca jest to prawdą. W życiu musi uczestniczyć człowiek i to on musi podejmować decyzje. Bóg może jedynie podpowiadać rozwiązania przez uwrażliwienie sumienia.

          Omawiana perykopa ujawnia hierarchię bytów: Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkimi, a kto z ziemi pochodzi, należy do ziemi i po ziemsku przemawia. Kto z nieba pochodzi, Ten jest ponad wszystkim (J 3,31). Nie do końca. Autor, choć nie pisze, ma na myśli Jezusa Chrystusa. Jezus nie jest władcą ani królem w znaczeniu ludzkim. Apologia Jezusa jest tu zawyżona. Relacja Jezusa z człowiekiem jest uwarunkowana wiarą.

          Perykopa kończy się wersetem, który według przyjętego klucza absolutnie nie pochodzi od Jezusa, a jest ludzkim i to błędnym oglądem wiary:  Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży  (J 3,36). Emocja gniewu dotyczy tylko ludzi, a nie  Boga. Bóg każdego, nawet grzesznika, otacza swoją miłością i swoim miłosierdziem.

Ewangelia wg Jana cz.6

          Podczas badania tekstów biblijnych stosuję pewne klucze, które           ułatwiają mi rozeznanie, czy cytowane słowa Jezusa są prawdziwe, czy nie koniecznie. Jednym z takich kluczy są słowa np. potępienia. Według mojego oglądu wiary nie jest możliwe, aby Jezus czy Bóg kogokolwiek potępiał. Wynika to z samej definicji Stwórcy. Bóg jest doskonałością kierującą się miłością i miłosierdziem. Potępienie nie licuje z definicją.

          Omawiany tekst perykopy Nikodem (J 3,14–21) zawiera słowa:  Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego (J 3,18). Słowa potępienia wykluczają prawdziwość słów Jezusa. Klucz słowa jest tu pomocniczy, ale nie jedyny. Od wersetu 14 wyraźnie dostrzega się, że tekst jest opracowaniem teologicznym (apologia Jezusa) i napisany jest przez autora Ewangelii.

            Autor Ewangelii czyni porównanie między Mojżeszem, który z woli Boga, w okolicy góry Hor zawiesił miedzianego węża na wysokim palu, aby uzdrawiał wszystkich ukąszonych, którzy na niego spojrzą (Lb 21,4–9), a Synem Człowieczym, który zapewnia życie wieczne. Zaraz po tym, ujawniona jest tajemnica mesjańska w pięknej oprawie literackiej: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16).  Kiedy człowiek zepsuł, przez grzechy, pierwotną relację z Bogiem, On z miłości do człowieka zaplanował jej naprawienie. Ogłosił to już w Protoewangelii: Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3.15), aby ludzie oczekiwali przyjścia Odkupiciela.

          Kolejny werset według przyjętego klucza musi być odpowiednio potraktowany: Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony (J 3,17). Opracowanie teologiczne autora, poza słowem potępienia jest słuszne.

          Warto zwrócić uwagę na słowa mówiące o światłości: światło przyszło na świat (J 3,19); Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła (J 3,20) są potwierdzeniem koncepcji[1] autora wykładu w funkcjonowaniu modelu świetlnego przestrzeni nadprzyrodzonej. Bóg jest Światłością, a w promieniach Jego, w różnych odległościach od Źródła znajdują się dusze ludzkie. Odległość od Źródła zależy od czystości i doskonałości duszy. Im doskonalsza dusza tym potrafi znieść żar płynący od Boga. W centrum Światła następują zaślubiny mistyczne duszy z Bogiem, w którym wola człowieka jest w pełni zjednoczona z Jego wolą.


[1] Na model świetlny przestrzeni nadprzyrodzonej złożyły się przekazy św. Teresy Wielkiej  o zaślubinach mistycznych oraz wiele innych wersetów Nowego Testamentu.