Dusza a obraz wirtualny

          Dzisiejsza technika doszła do takiego poziomu, że zakładając odpowiednie okulary można odnieś wrażenie, że w pobliżu nas istnieje jakaś postać. Można tę postać (wirtualną) oglądać z dowolnej strony. Jedynie ręce, które chcą jej dotknąć, nie trafiają na opór. Postęp techniczny potrafi wymusić identyczne  procesy w mózgu, które zachodzą w czasie objawień prywatnych. Dzięki tym możliwościom technicznym, można powtarzać zjawiska obrazów wirtualnych, a one mogą być wykorzystane do badań objawień prywatnych.

          Duch jawi się człowiekowi w obrazie zapamiętanej postaci. Nie ma on bytowego podłoża (substancji), jest stanem. Istnieje swoją dynamiką. Istnieje, choć nie ma ciała, postaci, a nawet miejsca pobytu. Podczas życia człowieka dusza jedynie do niego przynależy (obrazowo mówi się, że jest w sercu człowieka).

          Kiedy zachodzi zjawisko objawienia, w umyśle człowieka zachodzą identyczne procesy jak przy oglądaniu obrazów wirtualnych sztucznie wytworzonych. Dla mózgu nie ma znaczenia, o jakie zjawisko chodzi. Procesy zachodzą identyczne. W jednym i drugim, zachodzi złudzenie optyczne.  Różnica polega jedynie na tym, że w przypadku objawień bierze udział prawdziwie istniejący podmiot.

          W przypadku zaburzeń mózgu mogą pojawiać się identyczne samoistne procesy jak w przypadku objawień. Mówi się wtedy o urojeniach. Ponieważ procesy zachodzą wewnątrz człowieka, trudno jest osobom postronnym weryfikować zjawiska, dlatego objawienia prywatne należy traktować jako zjawiska bardzo osobiste i jedynie do użytku osobistego.

Parasol

        Kiedy odbywają się wybory w ważnych sprawach, najczęściej żywi się nadzieję, że idzie ku lepszemu. Rozczarowanie przychodzi po czasie, kiedy „wybrańcy losu” nie spełniają naszych oczekiwań. Takie nadzieje miałem kiedy wybierano abp Stanisława Dziwisza na metropolitę krakowskiego, abp Kazimierza Nycza na metropolitę Warszawskiego, abp Józefa  Michalika na metropolitę przemyskiego i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski w latach 2004–2014. Najmniejsze rozczarowanie zrobił na mnie Kazimierz Nycz. No cóż. Należy on do elit mocno ze sobą powiązanych. Trzeba mocnego charakteru, aby przebić się ponad układy. Póki co, udaje się to obecnemu papieżowi Franciszkowi. Na jego ocenę przyjdzie jeszcze czas. Obecnie wybrano bp. Wojciecha Polaka na Prymasa Polski. Jego wcześniejsze wystąpienie telewizyjne spodobało mi się. Miał odwagę podjąć słuszną krytykę nieobyczajowości  w kościele. Zyskał tym parę plusików. W pierwszej chwili ucieszyłem się tym wyborem, ale kilka migawek telewizyjnych popsuło mi dobry nastrój. Nie jest to trudne do zaobserwowania, gdy ktoś przyjmuję postawę tryumfatora (np. Wałęsa). To jeszcze nie jest grzechem. Widać, że bp Wojciech Polak ucieszył się nominacją. Kiedy zobaczyłem na ekranie telewizyjnym migawkę, jak usłużni podopieczni (było ich czterech) chronią go parasolem przed deszczem, kiedy on miał ręce niezajęte, wróciły wspomnienia celebracji wielkich tego świata. Nadgorliwość podopiecznych była przesadnie usłużna. Ktoś powie. Nic to, ale drobne zdarzenia  składają się na pewną całość.

          Ostatnie wieści ze świata, kłótnie polityków, sprawa Ukrainy, nagłośnienia o wypadkach, ten sam bełkot PISu,    link http://www.youtube.com/watch?v=iIHLaz9BuTU, który mi przysłał anonimowy nadawca o teorii spiskowej dziejów, zaważyły na moim podłym nastroju. Nie mam tyle czasu, aby zagłębiać się w historyczne materiały źródłowe. W zasadzie jestem dogmatykiem. Owszem wiedzę ogólną posiadam, ale nie na tyle, aby ferować wyroki i opinie. Trudno jest mi też podejmować dyskusję na temat związków tajemnym i ich powiązań. Wiem tylko tyle, że tam, gdzie coś się ukrywa jest z założenia złem. Podły nastrój powoduje, że uogólniam niechęć do wszystkich organizacji, wszelakiego sortu. Należeć do organizacji, to przede wszystkim zgoda na posłuszeństwo wobec nielicznych. Zanika wtedy ludzka osobowość. Tak samo trzeba patrzeć na przynależność do kościoła (to też jest organizacja).

          Marzy mi się czysta wiara, oparta na naukach Jezusa. On Jeden mnie nie zawiódł. Nie karze mi podporządkowywać się ludzkiej głupocie, hierarchii, nakazom i zakazom. Drogowskazem jest własne sumienie.

          Być może, to ja jestem „niedostosowany” do dzisiejszych realiów. Kto wie?

Sofiści

          Sofistami nazywano w V wieku przed Chr. wędrownych nauczycieli kształcących młodzież dorastającą i dorosłych w umiejętnościach przydatnych w życiu publicznym, w procesach sądowych, a także do rozprawiania na wszelkie tematy. Głównym ośrodkiem ich działalności były Ateny w Grecji.  Pęd do kształcenia się był powszechny. Nauczyciele otrzymywali wysokie wynagrodzenie. Pitagoras zbił podobno na swoich uczniach pokaźny majątek. Sofiści uczyli sztuki bronienia własnych poglądów i zwalczania oponentów. Uczyli oni polityki, filozofii retoryki, ale też w celu zwodzenia słuchaczy, wygrywania sporów sądowych i to tych nieczystych. Ze względu na swe zainteresowania naukowe, głównie związane z wymową, przyczynili się do rozwoju retoryki i językoznawstwa. Jako pierwsi badaniom naukowym nadali kierunek humanistyczny. Nie mając zaufania do wiedzy rozumowej, odwoływali się do poznania zmysłowego (sensualizm). Głosili względność prawdy, dla każdego innej (relatywizm), powszechnie obowiązujące prawdy i zasady moralne uważali za wynik umowy (konwencjonalizm). Stanowili elitę intelektualną Grecji. Ich uczniami byli wielcy tragicy Sofokles i Eurypides, mówcy jak Izokrates i uczeni jak Tukidydes. Okres działalności pierwszej sofistyki trwał niemal całe stulecie. Początkowo przychylny stosunek społeczeństwa do sofistów z biegiem czasu uległ radykalnej zmianie. Krytykowano ich za to że sprzedawali wiedzę za pieniądze. Konserwatyści wystąpili wobec nich z zarzutem, że swym nauczaniem burzą wiarę i tradycję. Najbardziej do utrwalenia negatywnego obrazu sofistów u potomnych przyczynił się Platon, wrogi im zarówno ze względów osobistych jak i ideowych. Poglądy filozoficzne sofistów są znane głównie z krytyk Platona, Arystotelesa. Termin „sofista”, który początkowo oznaczał „uczonego”, później nabrał pejoratywnego znaczenia („pseudouczony”). Platon uważał, że sztuka wikłania ludzi w sprzeczności nie jest nie etyczna. Dzisiaj umiejętności sofistów nazywa się kruczkami adwokackimi. Nie wszyscy sofiści byli nieetyczni. Wybitną postacią był Protagoras z Abdery (ok. 481 –411 przed Chr.), który cieszył się ogromnym autorytetem.  Ich umiejętności zrodziły się z analizy budowy zdania i jego składowych części. Zajmowali się etymologią i składnią. Protagoras pierwszy rozróżnił rodzaje: męski, żeński i nijaki podmiotów. Analizowano znaczenia i rozróżniania znaczenia słów, np. chcieć, a pożądać lub spierać się i sprzeczać.   Jak głosili, trzeba nauczyć się używania właściwych słów. Z czasem sofiści wyprodukowali koncepcje świata bez opamiętania, co naraziło ich na śmieszność i szydercze traktowanie.  Opowiadano o nich anegdotki i śmiano się z nich. Np. dwóch zarozumiałych sofistów dyskutuje kto się uczy: mądry czy głupi. Jeden odpowiada, że mądry. Drugi replikuje, że uczyć się musi ten, który jest głupi, a więc uczy się głupi, a nie mądry. Żart osnuty jest na znaczeniu przymiotników mądry i głupi. Sofiści zebrali znaczną ilość przykładów rozumowań, biegnących na pozór prawidłowo, ale wiodących do fałszywych wniosków (sofizmatów). Przykładowo: Czegoś nie zgubił, to masz, rogów nie zgubiłeś, a zatem je posiadasz; Kłamca, który kłamie, mówi prawdę; Jeżeli straciłeś jeden włos, to nie jesteś łysy, jak dwa, to też nie jesteś łysy. To kiedy zaczynasz łysieć?

Stopnie Objawiania się Boga

 

          Warto przypomnieć sobie lekcje na temat Objawiania się Boga. Można wyróżnić cztery stopnie Objawienia się Boga:

Naturalny, kosmiczny

          O którym mówią apologowie, etnolodzy, a także teksty biblijne. Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką  i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. On z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwie czasy i granice ich zamieszkania,  aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas.  Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: “Jesteśmy bowiem z Jego rodu”. Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka (Dz 17,24–29).  Bóg każdego człowieka wyposaża w instrumenty do Jego poszukiwania. Człowiek dzięki własnego światła rozumu oraz wewnętrznej duchowej konieczności dochodzi do objawienia Bożego. Człowiek w swoim wnętrzu dokonuje aktu wiary. 

Głupi [już] z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga:  z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest,  patrząc na dzieła nie poznali Twórcy (Mdr 1,1).

 

Objawienie przez słowo

        Objawienie przez słowo ujęte jest w Piśmie świętym przez natchnionych autorów. Oni to przez opisywanie wydarzeń historycznych, relacji słownych i myśli odczytanych, dają świadectwo Objawienia Bożego. Pozostawili pytania: co Bóg chciał powiedzieć przez dany fakt historyczny? Jezus Chrystus jest pełnym Objawieniem się Boga. Wypełnia On swa misje prorocką i robi to doskonale, a Jego nauka pochodzi wprost od Boga:

Dlatego ja, Paweł, więzień Chrystusa Jezusa dla was, pogan..  bo przecież słyszeliście o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was,  że mianowicie przez objawienie oznajmiona mi została ta tajemnica, jaką pokrótce przedtem opisałem.  Dlatego czytając [te słowa] możecie się przekonać o moim zrozumieniu tajemnicy Chrystusa.  Nie była ona oznajmiona synom ludzkim w poprzednich pokoleniach, tak jak teraz została objawiona przez Ducha świętym Jego apostołom i prorokom,  to znaczy, że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię (Ef 3,1–6).

 

Objawienie eschatologiczne

          To zapowiedź objawienia tych rzeczywistości, których istnienie przyjmujemy obecnie przez wiarę. Pełne Objawienie nie będzie odsłonięciem lecz epignozą (doskonałym poznaniem) i „widzeniem”, na ile możliwe jest to dla istot stworzonych. Prawdopodobnie Bóg sprawi, że nasze poznanie będzie odpowiadać całkowicie temu poznaniu w jakim Bóg sam zna siebie.

 

Objawienia prywatne

          Bóg ujawnia się dobrowolnie wybranym osobom przez stany mistyczne. Zwraca się do człowieka osobiście i domaga się osobistej odpowiedzi przez wiarę. Bóg wychodzi pierwszy. W miarę jak wzrasta otwarcie  się na Boga, tym bardziej Bóg sprawia, że lepiej Go poznajemy i rozumiemy. Prawdy ujawniane pozostawiają coś utajonego, co daje dla umysłu ludzkiego nieograniczone możliwości refleksji. Centralna tajemnica to Chrystus. Całe Objawienie skupia się w Nim. Poprzez Chrystusa poznaje się Boga.

           Objawienia prywatne należą jedynie do wybranych i nie obowiązują wiernych wiary w ich przekaz.

Nepotyzm Stwórcy?

          Każda idea ma swoje logiczne konsekwencje. Jedno wynika z drugiego. Mówiąc, że nie było aktu grzechu pierworodnego, tylko był proces grzeszności rozciągnięty w czasie, automatycznie zaprzecza się istnieniu skazy grzechu pierworodnego, która przechodzi na kolejne pokolenia.  Brak grzechu pierworodnego powoduje, że głoszona doktryna o przekazywaniu skutków jego jest nieuprawniona. To z kolei suponuje, że Maryja nie mogła urodzić się Niepokalana (bez grzechu pierworodnego). Podważana teza grzechu pierworodnego powoduje zawalenie się pewnej konstrukcji dotychczasowej katechezy. I dobrze, bo Niepokalane poczęcie sugeruje pewien nepotyzm Stwórcy. Można odczytać, że Bóg udzielił rodzinie Bożej nadzwyczajnych darów. Wyróżnił Matkę swojego Syna nadzwyczajnym wyróżnieniem przez urodzenie niezwyczajne. Nie bardzo pasuje to do Ojca Sprawiedliwego, który udziela darów swoich wszystkim jednakowo. Inną sprawą jest, czy dary i łaski Boga są przyjmowane.  Bóg nie ma upodobań ani sympatii.

        Doktryna chrześcijańska chciała wyróżnić Maryję. Poszła tak daleko, że dzisiaj powstaje sugestia, aby Maryję ogłosić Współzbawczynię (Współodkupicielki). Wystarczy, że ogłoszono dogmat o jej Wniebowzięciu z ciałem do nieba (kolejna niedorzeczność). Maryja miałaby uczestniczyć w ofierze Syna. To kolejne nadużycie. Maryja jest wielką osobą i zasługuje na najwyższe zaszczyty, ale one mają swoją granicę. Zamiast rozbudowywać doktrynę chrześcijańską, opierając się na błędnych założeniach, lepiej by było dostosowywać ją do wiary rozumowej. Proponowana zmiana jest z pewnością dla wiernych szokująca (przez wielowiekowe nawyki). Mam tego świadomość, ale tak to wynika z mojego oglądu wiary.

          W czasie prowadzonych prac staram się w najmniejszym stopniu odchodzić od głoszonej katechezy. Czasami niestety się nie da.

           Odstąpienie od pojęcia Niepokalanego poczęcia Maryi pozbawia doktrynę chrześcijańską niepotrzebnych mitów. Urealnia historiografię Maryi i Jezusa, nadaje im większej powagi. Staje się wiedzą historyczną. Wiarę należy zachować do innych pojęć (np. Chrystusa), które trudno jest ująć w ramy rozumowego oglądu. Wiara dotyczy świata nadprzyrodzonego, które za życia nie można doświadczać, ale to co jest stworzone podlega nauce i jest przedmiotem wiedzy.  Tak więc Maryja i Jezus przynależą do faktów z tej rzeczywistości. Podlegają badaniom (np. teologicznym).  Przedmiotem wiary jest m.innymi: odkupienie z grzechów, zbawienie ludzi, eschatologia, paruzja Chrystusa, nowa ziemia, nowe niebo, wieczność. Nie można religii pozbawić elementów wiary, ale przedmiotem jej powinny być obiecane dobra jak: dziedzictwo i synostwo Boga, eschatologiczne szczęście, zjednoczenie z Bogiem, radość i wieczność.

Vox Dei

           Mam świadomość, że nadążanie za moimi myślami  i opracowaniami nie jest łatwe. Piszę już o pewnej stabilnej wypracowanej konstrukcji wiary, która składa się z wielu nowych elementów. Nawet wieloletni czytelnicy, pisząc do mnie, niejednokrotnie powracają do już zarzuconych przeze mnie pojęć. Rozumiem, że powinienem więc powracać do głoszonych tez, aby lepiej się utrwaliły. Ostatnio napisał do mnie interlokutor pisząc o relacji człowieka ze Stwórcą jaką miał przed grzechem pierworodnym. Faktycznie doktryna chrześcijańska historycznie przedstawia, że po stworzeniu człowieka, żył on w raju, a potem grzech pierworodny zniszczył tę relację. Otóż, mój ogląd historyczny przedstawiam trochę inaczej. Po akcie uczłowieczenia istot człekokształtnych, pojawił się człowiek (ludzie), którzy podobnie jak my dzisiaj, nie mieli zmysłowego spotkania z Bogiem. Można powiedzieć, że relacji, jako takiej,  nie było wcale. Owszem, Stwórca obdarza każdego człowieka potrzebą szukania Boga, ale relacja powstaje dopiero po akcie przyjęcia przez człowieka tego daru.  Z tym wiąże się również grzeszność, a więc działania z woli człowieka. Z tym było różnie w zależności od wrażliwości duchowej. Tak więc nie było grzechu pierworodnego jako jednego aktu, a grzeszność jako proces dziejowy, który trwał jakiś czas, a nawet można powiedzieć, że trwa stale. Operowanie pojęciem grzechu pierworodnego zdewaluowało się. Był on mocny przy obrazie głoszonej katechezy. Teraz należy na to spojrzeć inaczej. Grzeszność wiąże się z złymi uczynkami, o których już też dawałem wykładnię. Zło wynika z niedoskonałości stworzenia i jest przyzwoleniem Boga na skutek otrzymanej wolnej woli. Podkreślam, że nie ma to nic wspólnego z działaniem szatana. Nowa perspektywa wymusza zmianę sposobu myślenia. To trudne wobec wielowiekowego nagłaśniania takiej konstrukcji wiary. Wiem, że niektórych irytuje nowe spojrzenie, uważają oni za zbyt śmiałe i wywrotowe. Dogmaty uważają za sacrum. Przyzwyczajenia trudno wykorzenić, ale czas na bardziej rozumowe podejście do religii. No cóż, podjąłem się trudnego zadania, ale dostrzegam w nim potrzebę prezentowania i upublicznienia. Nie znaczy, że mam rację, ale chętny jestem do rzeczowej polemiki.

          Wiele osób utożsamia przekaz katechezy za vox Dei (słowo Boga). Trzeba się z tym zmierzyć. Bóg nie wypowiedział słownie ani jednego słowa, z racji swojej substancji transcendentalnej. Vox Dei może być jedynie odczytane (a nie słyszane) przez człowieka. Jednak każde słowo wypowiedziane przez człowieka jest w jakiś sposób niedoskonałe. Musimy mieć to na uwadze i z pokorą podchodzić do własnych wywodów. Trzeba jednak próbować zbliżać się do Prawdy. Trzeba być w ciągłej drodze poszukiwawczej. Dogmaty muszą pozostać relikwią historyczną.

Poszukiwania teologiczne

             Poszukiwania teologiczne jakie prowadzę od wielu lat, nie polegają jedynie na odrzucaniu fragmentów mitycznych z doktryny wiary, ale na pogłębianiu już istniejących lekcji. Tezą mówiącą, że Bóg jest bardziej dynamiczny niż ontologiczny nie przekreślam bytowość Boga, ale wskazuję, że łatwiej jest poznawać przymioty Boga w Jego działaniu niż próby zrozumienia substancji Boga. Kierunek dynamiczny opiera się na słowach listu Pawła do Rzymian: Niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,20). Krótkie werset niesie najważniejsze informacje i stały się dla mnie cenne. Dynamizm Boga pozwolił mi pogłębić zrozumienie działania Boga jaki jest w Akcie dynamicznym. To pojęcie bardzo przydaje się do opisu Trójcy Świętej. Unika się politeizmu ontologicznego na rzecz podobnego działania Ojca, Syna i Ducha Świętego.  Trzy Osoby Boskie działają według tego samego Aktu działającego. Integralną częścią jest ta sama wola Boska. Ona to nie została przejęta przez pozostałe osoby Boskie przez posłuszeństwo, ale wynika z Aktu działającego (Boskiego). Akt działający ma w sobie tylko jedyną możliwą wolę. Przerzucając Boskość (ontologiczną) w wymiar Aktu dało możliwość rozumowego przyjęcia istoty Boga. Podobnie ostatnie prace nad preegzystencją pozwoliły poniekąd zrozumieć istnienie Syna przed powstaniem świata. Antycypacja wstecz Aktu działającego (Syna) narzuca się sama, a przez to lepiej rozumie się Jego pochodzenie i w dalszej kolejności narodzenie, czyli ucieleśnienie Syna w postaci Człowieka. Przedstawione manewry słowne są czystą filozofią, ale jakże ułatwiające zrozumienie niełatwej doktryny chrześcijańskiej. Oczywiście pozostało jeszcze wiele pojęć religijnych do dalszej obróbki. Niektóre będą musiały być całkowicie wyeliminowane jak np. pojęcia modeli konceptualnych jakimi są anioły, czy szatan. Coraz częściej spotykam się w literaturze z ewolucyjnym odchodzeniem od tych mitycznych postaci. Szkoda, że nie mam wsparcia u akademickich teologów. Prowadzone prace mogły być szybciej prowadzone. Polska teologia mogłaby stać się prekursorem zmian doktrynalnych.  Do tego potrzebny jest naukowy dialog. Dialog oparty na dobrej woli uczonych. Całkowicie pomijam słowne utarczki i przekonywania o swoich racjach. Wszystko musi być podparte wiedzą rozumową, logiką. Sam jestem zaskoczony, jak pomocne jest Pismo święte. Ile jest w nim pokładów nieodkrytej wiedzy. Pisarze pisali Biblię pod natchnieniem, a teraz egzegeci muszą, pod natchnieniem, ją odczytywać. Zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli do dyskusji, do polemik, dla odkrywania reguł ustanowionych przez Stwórcę. Kto naprawdę wierzy, musi mieć stale oczy otwarte i nadsłuchiwać głosu Bożego przez Jego odczytanie ze Stanu Prawdy.

Jezus „znakiem sprzeciwu”

          Słowa Jezusa: Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową;  i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien (Mt 10,34–38) nie są wyrwane z kontekstu. To oddzielny rozdział.

          Słowa  cytowane wydają się późniejszym opracowanie ewangelicznym. Mowa jest o miłości już do wywyższonego Syna Bożego, który przeszedł drogę krzyża. A więc werset ten można traktować jako antycypację wstecz.  

          Słowa Jezusa są niczym innym jak przypomnieniem obowiązujących reguł życiowych i mają pobudzić do działania wiernych. Świat opiera się na ciągłej walce przeciwieństw. Później filozofowie ubiorą to w słowa: teza, antyteza, synteza. Przykładem też są zwierzęta, które walczą ze sobą o swój byt. W życiu ludzkim mają miejsce walki o stanowiska, pozycje społeczną, bogactwo. Imprezy sportowe mają wyłonić najlepszych. Jezus nie powiedział nic nowego. Życie jest walką. Do walki potrzebny jest miecz. Walka i rywalizacja są motorem rozwoju i postępu. Poróżnienie w rodzinie jest metaforą twórczej rywalizacji, w  wyniku której, tworzy się nowe dobra. Dzieci walcząc z rodzicami odrzucają stare na rzecz nowego. Nowe pokolenie siłą rzeczy jest mądrzejsze od starszego pokolenia. Wielokrotnie kłótnie, sprzeczki są powodem kształtowania się opinii. Często prawda jest wykrzykiwana. Ważne, że ludzie ze sobą dyskutują, że są sobie wzajemnie potrzebni. Są blisko siebie. Jezus jest „znakiem sprzeciwu” wszystkiego, co wymaga wyboru. Nie można zadawalać się byle czym. Trzeba zawsze wybierać lepsze, choćby było trudniejsze.

          Słowa: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (tamże) świadczą, że Jezus wymaga stanowczego wyboru, za sobą lub przeciw sobie. Jezus jest Dobrem, Dobrem najwyższym. Nie powinno się mieć wątpliwości które dobro wybrać. Oczywiście prawda ta ukryta jest w  cytowanej metaforze. Sam Jezus pokazywał jak bardzo szanuje swoją Matkę.  

          Jezus zachęca, aby iść w Jego ślady. To znaczy, uważa, że drogę którą pokazał jest słuszna. Nie mówi, że będzie łatwa. To droga krzyża. Bolesną drogą dochodzi się do chwały. Trzeba więc być upartym w swoich zamierzeniach, wytrwałym i mężnym. Jezus ujawnia też nagrodę dla tych, którzy pójdą za Nim:   Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy (Mt 19,29).

          Ewangelia musi przebić się przez stare Prawo Żydowskie. Misja Mesjasza ma na celu, zgodnie z zapowiedziami proroków, ocalenie przede wszystkim Izraela, który jest jak stado owiec bez pasterza. Kiedy Izrael odnajdzie swego Pasterza-Boga i pójdzie za Nim, wtedy zgromadzą się wokół Niego narody. Nakaz misyjny (Mk 16,15) dany apostołom zobowiązuje do głoszenia Dobrej Nowiny całemu światu. Mesjasz jest spełnieniem relacji ludzkości do Boga, a nie burzycielem. Jezus głosi naukę o królestwie Bożym, a nie ludzkim. Można zauważyć, że Jezus zdystansował się od ówczesnego judaizmu. Już za swojego życia, wobec zatwardziałości serc swoich rodaków, nie widział innego wyjścia, jak odłączenie się od nich. Doprowadził w końcu do ostatecznej rozłąki Kościoła z synagogą.

Aby jechać potrzebne paliwo

          To co jest wpajane od dziecka staje się wiedzą oczywistą, wiedzą głęboko osadzoną w umyśle człowieka (mowa, religia, wiedza nabyta z wczesnego dzieciństwa, a także kultura, obycie itp.). Rzadko  kiedy budzi ona refleksje do pytań szczegółowych, dlaczego jest tak, a tak. Często pytani wierni odpowiadają: Nie zadaję sobie takich pytań. Nie ma takiej potrzeby. To jest kwestia wiary. Nie razi, że jest np. przechowanych w różnych kościołach sześć relikwii napletków Jezusa. Mimo przekonywujących dowodów wielu mitów  ludzie zachowują swoją wiarę.  Czy nie warto jednak pokusić się porównanie wiary z prawdą rzeczywistą?

          Prawie każdy, nawet przeciętny uczniak zna prawo zachowania energii. Brzmi błaho: energia w układzie izolowanym nie zmienia się.  Nad czym się zastanawiać i dywagować? A jednak prawo to zawiera w sobie bardzo bogatą treść. Człowiek przyzwyczajony jest, że wszystko, co się porusza, w końcu zatrzymuje się. Siły tarcia czynią skutki. Prawo jednak mówi, że wielkość definiowana (energia) jest stała, nie maleje, pomimo najprzeróżniejszych działań. Energia jedynie ulega przekształceniu na inną postać, ale liczbowo jest niezmienna. Łącząc wyczucie strat w wyniku ruchu i tarcia, podświadomie człowiek oczekuje przynajmniej zjawiska zużycia energii, jednak nic takiego nie ma miejsca. Skąd więc biorą się takie nadzwyczajne własności energii? Jeżeli użyję do opisu energii słów o charakterze niewymiernym, to siłą rzeczy nadaję jej boskie przymioty. Nie ma jednak znaku równości pomiędzy energią a Bogiem. Energia jest wytworem Boskiej mocy. Jest Jego tchnieniem. Pochodzi od samego Boga. Osadzona jest w rzeczywistości stworzonej, ale pochodzi z zewnątrz. Stymuluje wszystkie procesy, generuje korpuskuły o właściwościach materii, odpowiada za dynamizm wszelakich zjawisk. Z tych to powodów energia jest dla nas tajemnicą, jak tajemniczy jest Stwórca. Warto jednak mieć tę świadomość, że tak jak energia jest wszechobecna, tak wszechobecny jest Stwórca. Można pokusić się na tezę, że energia jest jednym z dowód na Jego istnienie.

          Jeżeli religijność ma podobne pochodzenie, to istnieje niebezpieczeństwo jej dogmatyzacji, czy wręcz ślepej wiary (dewocja). Warto nabytą wiarę w sposób jakby automatyczny (przekaz rodziców) poddawać refleksjom, aby stała się ona rozumna, przemyślana, aby była aktem. Ślepa wiara pochodzi z heteronomii, okresu braku własnego rozeznania. Jest ona infantylna i dziecinna.

          Wiedza religijna katolików według mojego rozeznania jest na bardzo niskim poziomie. Bardzo dobrze pokazana w serialu Ranczo, gdzie ksiądz pyta napotkana osobę:

Z jakiego kraju pochodzi Maryja, Matka Boża?

A niby z jakiego? Mówi się. Matka Boska Częstochowska, znaczy się pochodzi z Częstochowy, a więc jest Polką.

A jej Syn?

Ma się rozumieć, że tak jak Matka, z Częstochowy.

Wiele nieporozumień

          Na forum katolickim pojawił się wpis:

 Czy grzechem było zjeść kanapę z mięsem po północy Wielkiego Piątku?           Czy w wielką sobotę można jeść mięso?

Jeśli masturbacja jest nałogiem, to czy to jest ciężki grzech i czy można przystąpić po nim do komunii?

Czy grzechem jest słuchanie brzydkich piosenek?

Czy grzechy lekkie trzeba wyznawać na spowiedzi?

Z  góry dziękuje jeśli ktoś podejmie się odpowiedzieć na moje powyższe pytania.

          Warto zatrzymać się nad takimi pojęciami jak: zło, grzech, wykroczenie, przewinienie, nieposłuszeństwo itp. Każde oznacza jakąś czynność naganną, ale czy w każdym przypadku mamy do czynienia z grzechem?  Grzech jest pojęciem religijnym i wskazuje na zakłóconą relację między człowiekiem a Bogiem. Można poszerzyć definicję grzechu o słowa ewangeliczne: Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem (Rz 14,23).  Z grzechem wiąże się ściśle materia grzechu, wielkość i intencje grzesznika. Na wielkość grzechu ma wpływ wiele czynników. W swej konfiguracji i zależnościach, ten sam czyn może być grzechem lekkim lub ciężkim. O grzechu decyduje postawa kuszonego wobec pokusy (przypis Mt 4,1–11). Ocena grzechu, po ludzku, nie jest prosta, bowiem człowiek nie jest w stanie sięgnąć do wewnętrznego sanktuarium duszy człowieka i rozpoznać intencje grzesznika. Tak więc należy zachować olbrzymią ostrożność w wypowiadaniu się o czyichś grzechach.

         Temat jest bardzo szeroki, więc poruszę tylko niektóre sprawy pilotażowo.         Stanowisko Kościoła w sprawach grzeszności pozostawia wiele do życzenia. Bardzo często nie bierze on pod uwagę okoliczności grzechu. Zatwardziali mówią: grzech jest grzechem, zło jest złem i basta. Takie stanowisko już z założenia jest niegodne chrześcijanina, bowiem chrześcijanin musi kierować się nie tylko sprawiedliwością, ale miłosierdziem: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 12,7; Oz 6,6). Tak uczy nas ewangelia, abyśmy byli podobni do Boga, do Boga Miłosiernego: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,48).

          Kościół wypracował kodeks etyczny i nim się posługuje. Przez wieki przekazywał i nakazywał go wiernym, czyniąc wielkie spustoszenie w umysłach wiernych. Przykładem są ww. pytania interlokutora. Świadczą one o zastraszaniu wiernych, a zarazem o przedstawianiu Boga  jako egzekutora, którego należy się bać. Takie podejście jest niesłuszne i w sumie obrażające Boga.

          Wierni mają tak pomieszane pojęcie grzechów, że grzechy błahe traktują jako wielkie, a nie dostrzegają wiele czynów naprawdę złych.

          Warto przywołać słowa Jezusa: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.  Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy (Mt 22,37–40). Pierwsze przykazanie wyraża pragnienie Ojca. Paradoksalnie brak miłości do Boga nie jest grzechem. Nikt nie musi kochać Boga. Nikogo nie można do tego zmuszać. Drugie mówiące o miłości do bliźniego jest nakazem, które obliguje każdego człowieka. Nie spełnianie tego przykazania jest grzechem zaniechania. Grzech zaniechania brzmi dość łagodnie, ale zakłóca poważnie zamysł Boży. Szacunek do drugiego człowieka wynika z konieczności życia społecznego. Temat ten wymaga dalszego omówienia, ale to innym razem.

         Brak poszanowania zaleceń Kościoła w sprawach postów, nie uczestniczenie w kulcie jest stratą duchową jaką ponosi sam delikwent, ale  nie można ujmować je jako grzech.

        Wielkim natomiast grzechem jest pycha. Wiele osób nie zauważa tej ułomności u siebie. Pycha bardzo często odbija się na twarzy i postawie człowieka. Proszę przyjrzeć się politykom, ludziom bogatym, uczonym (najczęściej średniej klasy). Pycha ustawia się przeciwko bliźniemu.

          Mężczyźni ze smakiem spoglądają na kobiety. Nie jest to grzechem. Tak skonstruowany jest u mężczyzn mechanizm potrzebny do prokreacji. Ważne jest, aby z tego niezwykłego pożądania nie czynić przedmiotu rozpusty. Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa (Mt 6,28).

          Masturbacja jest tylko wtedy grzechem jeżeli staje się nałogiem. Bo tak naprawdę, to nałóg jest grzechem, a nie ruchy posuwisto-zwrotne. Dlaczego? Bo nałóg staje się cenniejszy niż Bóg.

           Dla pedofilii nie potrafię zaznaczyć granicy. To grzech najwyższego kalibru, bo dotyczy dzieci. I pomyśleć, że kapłani, wybrańcy Boga, potrafili ulec tej pożądliwości. Brakuje mi słów potępienia takim praktykom.

          Słuchanie brzydkich piosenek, świadczy o infantylności słuchacza. Aby mieć rozeznanie można też w swoim życiu oglądać filmy nieobyczajne. Ważne, aby nie mieć w nich upodobanie.

         Papież Klemens XIII (1758–1769) urażony nagością posągów i portretów kazał je okrywać. To świadczy o jego bigoterii.

         Nie należy robić przykrości bliźniemu, zwłaszcza słownych. Praktykowane inwektywy typu: głupiś, świnia, zdrajco, bezbożniku są traktowane nagminnie,  a jednak są grzechami dość znacznymi: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: “Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego (Mt 5,22).

          Warto, aby Kościół na nowo ustosunkował się do materiału grzechów i wydał stosowną ich interpretację.