Funkcjonał zła

 

          Jak Pan pisze. Szatan nie istnieje, a z drugiej strony operuje Pan pojęciem funkcjonału zła, które działa. Czy to nie jest to samo?

           Szatan jako byt nie istnieje. Na ten temat, coraz częściej pisze się otwarcie. Nie jestem więc już osamotniony w tym temacie. Funkcjonał zła nie posiada substancji. Obrazowo można przyrównać go do złej „energii”. Funkcjonały nie posiadają swojego własnego rozumu, ani świadomości. Nie działają samodzielnie. One istnieją jedynie w działaniu, ale muszą trafić na podatny grunt. Muszą być przyjęte, zaakceptowane lub odrzucone przez wolę człowieka. Tak, nawet najcięższy urok rzucony na człowieka może być nieszkodliwy, jeżeli nie zostanie przez niego przyjęty, jeżeli nie stworzy się warunków sprzyjających do jego zaakceptowania. Kot który przebiega drogę człowiekowi jest zwiastunem nieszczęścia, ale tylko dla tych, którzy w to wierzą. Kabały i wróżby są zabawą dopóki nie daje się im wiary. Nic nie może zniszczyć człowieka, jeżeli nie otworzy się na zło. Podobnie nie można skorzystać z funkcjonałów dobra jeżeli się je odrzuca. Byłem zaskoczony, gdy ksiądz (dyrektor poważnej instytucji) nie podał mi ręki przez próg. To zabobon. Istotna jest wiara w nie. Tak jak wiara w Boga potrzebna jest do zbawienia, tak przez złą wiarę można sobie życie porządnie zapaskudzić.

          Funkcjonał zła jest modelem konceptualnym dynamicznego działania zła. Obrazuje skąd się zło bierze. Trzeba jednak nie utożsamiać funkcjonału z istnieniem rzeczy. Funkcjonał zła to tendencja, to zdolność do czynienia zła. To dynamiczny obraz  zła. Ogląd dynamiczny świata jest trudny dla ludzkiej wyobraźni. Nauczeni jesteśmy tworzyć sobie zmysłowe obrazy pojęć. Trudność polega na tym, że nawet Boga nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie jako czysty intelekt. Obrazy Boga tworzy się na własny użytek i każdy ma inny i swój własny. Podobnie jest z pojęciem miłości. Proszę spróbować namalować miłość. Kto wie, może powstałoby niezwykłe dzieło artystyczne.

          Współcześni powinni, w dobie urealniania ludzkiej fantazji (loty w przestworzach, zmiany w genach ludzkich, kino w domach itp.), przyswoić sobie różny oglądy świata. W ten sposób można odkryć jeszcze inne walory świata oraz zauważyć, że jest jeszcze piękniejszy, niezwykły, czarujący, tajemniczy, ciekawy.

          Trzeba przyznać, że Bóg na każdym etapie rozwoju człowieka dostarcza ludziom niezwykłych wrażeń i nowych podniet. Ciągle wyciąga z „rękawa” nowe ciekawostki. I pomyśleć, co nas czeka, gdy przekroczymy granicę życia ziemskiego: Czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, czego serce człowieka nie zdołało pojąć, to przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9).

Funkcjonał dobra

         Rozważając dalej model konceptualny dynamicznego obrazu Świata można zauważyć, że istnienie Świata uwarunkowane jest istnieniem mocy napędowej jaką jest Miłość i paliwa jakim jest dobro (pozytywna energia). Bóg z miłości tchnął Świat do istnienia i z miłości Świat podtrzymuje w jego istnieniu. Energia duchowa nie ma nic wspólnego z energią fizykalną. W ekonomi dobra ukryte są tajemnice sensu istnienia Świata, relacji człowieka z Bogiem oraz dalsze eschatologiczne obietnice. Stan świata uzależniony jest od ekonomicznego bilansu dobra. Do jej generowania Bóg powołał człowieka. Tym samym człowiek stał się współtwórcą Boga. Na ten temat pisze dość często. Człowiek ma niezwykłe powołanie. Otrzymał od Boga ogromne plenipotencje jak przystało na Jego dziedzica. Wystarczy obrócić się w około. Tak się właśnie dzieje. Człowiek wytwarza niezwykłe urządzenia.  Patrząc jednak na skalę wielkości świata, można pomyśleć, ile jest jeszcze  do zrobienia.

          Sama mechanika świata jest już tylko skutkiem czegoś bardziej wzniosłego. Jest nim cały aparat duchowy w którym ukryty jest sens istnienia.           Paliwem dobra jest każda dobra intencja, uczynek, gest, który objawia się niemal fizycznym uciskiem serca. Dobro powoduje uśmiech na twarzy, radość i poczucie szczęścia. Dobrem jest modlitwa, dobre słowo, pocieszenie, przytulenie, czy pogłaskanie. Większe dobro można uzyskać przez przyjęte obciążenia jakie towarzyszą dobrym uczynkom. Każda ofiara kosztuje. Liczy się ta, która jest dawana z radością i bezinteresownie. Najwyższe dobro można wygenerować przez przyjęte cierpienie, a szczytem jest cierpienie krzyża. Cierpienie Jezusa ma moc odkupieńczą. Być może, że analizując dzisiejszy wykład bardziej zrozumiany będzie sens cierpienia. Dostrzeganie dobra w cierpieniu jest znakiem, że sprawy Boże są rozumiane. Warto przynajmniej spróbować. Trzeba wznieść się ponad ludzkie sprawy. Spojrzeć na nie z boskiego piedestału. Kto rozumie zamysły Boga powinien być szczęśliwy za życia. Nic nie może go zaskoczyć, a fenomen śmierci jest aktem radosnym.

          Generować dobro nie jest takie trudne. Wystarczy rozpoczynać dzień mając w zapasie dużo życzliwości dla wszystkich napotkanych. Każdego obdarzać zaufaniem, że chce dobrze. Takie podejście niejednego rozbroi ze złego humoru. Uśmiech jest utylizatorem smutku. Rękę podawać pewnym uściskiem dłoni. Witany winien poczuć siłę ludzkiej serdeczności. Czyńmy sobie wzajemnie nawet drobne usługi. One są wyrazem naszej sympatii. Wielkim nieszczęściem ludzkim jest odczuwany brak zainteresowania, poczucie samotności  oraz, że jest się nikomu niepotrzebny.

Dynamiczne przymioty

          Jak rozumieć słowa: Ważną rzeczą są funkcjonały dobra (np. przez modlitwy), które mają moc sprawczą.

          Ludzie (wierni) przyzwyczajeni są do materialnego i zmysłowego oglądu Świata. Tymczasem filozoteizm podpowiada inne spojrzenie na Świat. Propaguje dynamiczny obraz świata. Świat materialny jest złudzeniem (nauka w zasadzie to potwierdziła), natomiast istota świata jest w dynamice, w działaniu, w ruchu. Dlaczego? Bo tak można Świat spostrzegać i odczuwać. Boga nie widać, ale dostrzegane są skutki Jego działania. Miłość istnieje, ale miłości nie widać, ale się ją odczuwa. Dobro rozchodzi się i ma wpływ na ludzkie działania. Dobra jednak nie widać. Nie można go dotknąć. Wszystko, co się wokół nas dzieje jest faktem, a więc istnieje. Świat materialny jest okryciem, formą i obrazem świata duchowego. Człowiek jest cząstką jego i ma podobną konstrukcję. Ciało ludzkie jest okryciem duszy. Świat materialny jest okryciem ducha świata. Duch świata to Bóg i jego tchnienie. To całe kompedium działalności Boga. Cały Świat należy do Boga.

          Tak jak w obrazie materialnym substancja bytu jest podstawową jednostką rzeczywistości, tak w obrazie dynamicznym taką rolę odgrywają przymioty, które pełnią rolę hipotetycznych funkcjonałów (słowo pochodzi od funkcji jaką pełnią). Dobro istnieje bo oddziaływuje, interferuje, rozchodzi się. Podobnie działają inne funkcjonały, jak: zło, rozpacz, cierpienie, radość, zaklęcia, wyklęcia (złe uroki).

          Dynamiczny obraz świata daje możliwość ogarnięcia istoty świata stworzonego. Można traktować go jako model konceptualny, hipotezę roboczą. Prawda bezwzględna może być całkowicie inna. Ona jednak może być dla człowieka niedostępna. Człowiek, jako istota rozumna często posługuje się modelami konceptualnymi (w nauce jak i religii) aby zrozumieć istotę i działanie świata. Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha (1 Kor 2,14).   

          W ramach dynamicznego oglądu świata modlitwa generuje funkcjonały dobra, które rozchodzą się. Na samym początku, wymodlone dobro jest blisko modlącego się i mocno oddziaływuje na niego samego. Człowiek modlący staje się lepszy. Dobro rozchodzi się i po drodze może się wzmacniać lub osłabiać. Interferencja zależy od bliskości innych funkcjonałów. Np. modlitwy grupy osób są wzajemnie wzmacniane. Dobro z modlitw wspólnych jest o wiele silniejsze. Jego działanie może być bardzo skuteczne. Bóg może dobro skierować w konkretnym kierunku i w konkretnej sprawie. Modląc się dostarczamy Bogu narzędzia i energii do pokonania złych funkcjonałów.

Bóg nie wszystko może

 

        Trudno przyjąć słowa: Jeżeli chory nie zdrowieje, mimo wielu żarliwych modlitw […]. To znak, że w danej sytuacji [Bóg] nic nie może uczynić.

        Bóg nie może uczynić w znaczeniu podobnym: jak nie można iść jednocześnie w lewą i zarazem w prawą stronę, Bóg nie może stworzyć kamienia, którego sam nie uniesie  itp. paradoksy. O Bogu,  zwykło się mówić, używając słów patetycznych, górnolotnych, ale też cukierkowych, przesadnych, które często Go obrażają, a nie gloryfikują. Ja staram się używać słów prostych wypływających z serca. Bóg nie może sobie zaprzeczać, ani nie może łamać danym ludziom łaski wolności. Niemożność wypływa z logicznych uwarunkowań. Aby stał się cud musi być spełnionych czasem wiele cudów pośrednich, a przy tym nie może być żadna ludzka wola zdeterminowana, zniewolona. Działanie Boga jest wynikiem rozwiązania układów wielu równań i  z wieloma niewiadomymi. Bywa, że układ jest nierozwiązalny. Bóg wtedy uczestniczy w bólu ludzkim, zachęcając do  właściwej postawy.

          Boga nie można porównywać do czarodzieja, który, jak to w bajkach bywa, wszystko może jednym machnięciem różdżki. Niestety Boga najczęściej widzi się w takiej właśnie roli. To nieporozumienie i bardzo Boga krzywdzące.

          Warunki zaistnienia zdarzenia cudownego są często zawiłe. Wiele zależy od samej postawy chorego. Ważną rzeczą są funkcjonały dobra (np. przez modlitwy), które mają moc sprawczą.  Często niechęć chorego do Boga blokuje Bożą pomoc.  Człowiek nie ma dostępu do wszystkich uwarunkowań cudu i nie może się w tej sprawie wypowiadać. Trzeba zaufać Bogu, że uczynił wszystko co było możliwe w sprawie.

          Jak mówi ewangelia: Odpowiedział Jezus: Ani ten zgrzeszył, ani rodzice jego; ale żeby się okazały sprawy Boże na nim (J 9,3) na różnych przypadkach i losach ludzkich objawia się też wola Boża. Cierpienie niezawinione jest tajemnicą. Po ludzku niezrozumiałe. Niejednokrotnie, po czasie, zauważa się jednak sens cierpienia i wypływające z niego dobro. To zbyt dla człowieka trudne. Trzeba pozostawić Bogu te zawiłości. Musimy pamiętać, że istniejemy dzięki Stwórcy i On może z tej samej gliny ulepić arcydzieło jaki i użyteczny nocnik. Taka jest Jego wola: Izali nie ma mocy garncarz nad gliną, żeby z tejże gliny uczynił jedno naczynie ku uczciwości, a drugie ku zelżywości? (Rz 9,21).

          Człowiek musi nauczyć się pokory wobec losu. Bóg wystawi nam rachunek za przyjętą postawę.  Człowiek musi znać swoje miejsce w świecie. Musi mierzyć siły na zamiary. Musi założyć, że zawsze znajdzie się od niego ktoś, lepszy, doskonalszy, sprawniejszy. Jeżeli świadomość podpowiada, że jest się nikim w każdej dziedzinie, to zawsze można być najzwyczajnie dobrym dla innych. Każdy człowiek ma swoją szansę i dla Boga jest bardzo ważny,

Kim dla mnie jest Bóg

Rozwiązanie konkursu nr I: (najkrócej)

1.  Proszę podać pierwszy aksjomat filozoteizmu. Odp. Istnienie Boga jest logiczną koniecznością.

2.  Na której uczelni opracowana była praca dyplomowa pani Marty Złotnickiej  pt. Jezus Chrystus w świetle filozoteizmu Pawła Porębskiego. Odp. KUL Lublin

3.  Jak nazywa się recenzent dwóch książek pana P. Porębskiego:  Bóg nie taki straszny: na podstawie Starego Testamentu, Odnaleźć Boga w sobie: na podstawie Nowego Testamentu. Obie w  Wyd. Jedność, Kielce 2009. Odp. Biblista  ks. prof. zwycz. KUL, dr hab.  Józef Kudasiewicz.

Kim dla mnie jest Bóg

         Dawno temu, przypadkowo dowiedziałem się, że Waldek jest bardzo mądrym człowiekiem. Nigdy go spotkałem. Dochodziły do mnie jedynie informacje o jego działalności, inteligencji i mądrości. Podziwiam jego, choć nie wiem nawet jak wygląda. Podobnie jest z Bogiem.

          Zmysłowo nieosiągalny, niekomunikatywny. Dla niektórych, Boga nie ma, bo nie mogą Go dotknąć, zobaczyć. Czy mają prawo tak myśleć? Oczywiście. Dla nich Bóg może być tylko ideą. Niestety nie mogę napisać „piękną ideą”, bo sami wierni zadbali o Jego wizerunek władcy, despoty, który nieposłusznych karze, a wybrańców wynagradza.

          Dla mnie, człowieka ciągle poszukującego, Bóg jawi się jako Osoba niezwykle skromna i dyskretna. Stworzył świat i człowieka, chcąc ujawnić swoje istnienie. Chcąc zaspokoić własny pomysł, w zamian, ofiarował człowiekowi piękny świat, wysoką inteligencję oraz wolność wyboru. Bóg dopuścił człowieka do własnych atrybutów. Człowiek został stworzony na Jego podobieństwo. To niezwykły dar. Człowiek został też wywyższony do rangi Syna, Aktu działającego, dziedzica Boga. Bóg sam siebie upokorzył i uniżył do roli sługi, aby zrekompensować człowiekowi swój jednostronny zamysł.

          Prawdą jest, że Bóg nikogo nie pytał o zdanie. Nikt nie prosi się o życie. Ta samowola Boga została zrekompensowana jego darami i łaskami. One nie muszą być przyjęte z racji wolnej woli, buntu itp. Człowiek może sam siebie unicestwić. Ponieważ kartą przetargową jest wieczność, zbuntowany człowiek będzie miał rekompensatę w wiecznej szczęśliwości. To oczywiście jest przedmiotem wiary. Nie jest ona bezpodstawna. Kto ma w sobie trochę chęci i życzliwości wobec Stwórcy dostrzeże Jego stałe uczestniczenie w życiu ludzi. Jego działania są nieprawdopodobnie dyskretne, a zarazem skuteczne.

          Człowiek jest istotą bardzo kruchą. Świat materialny, przypadki losowe, siły przyrody bardzo łatwo i szybko wyeliminowałyby słabe istoty ze swojego otoczenia. Człowiek, poza „siniakami” żyje dalej. Nie wszyscy widzą w tym Opatrzność Bożą.

          Oczywiście wolność ma swoją cenę. Człowiek narażony jest przez własne działania. Bóg interweniuje na bazie duchowej, a nie fizycznej. Rozum podpowiada, aby nie wtykać palca, gdzie nie trzeba, ale człowiek sam podejmuje decyzje i naraża się na ich skutki.

          Wielu żali się, że Bóg nie reaguje na ich modlitwy. Zniechęcają się do Boga i mają do Niego żal. Dlaczego? Bo podchodzą do Boga i oceniają Go na sposób ludzki. Najczęściej uważają, że Bóg wszystko może, a jeżeli nie wysłuchuje, to znaczy, że nie chce, a to świadczy, że nas nie kocha itd. Takie rozumowanie jest błędne. Oczywiście, skoro Bóg stworzył świat, to wszystko może, ale stwarzając człowieka, sam siebie ograniczył, aby go dowartościować. Bóg też nie może łamać praw przyrody, który sam ustanowił.  Wolność człowieka jest zarazem ceną za sukcesy i porażki. Jeżeli nie można już nic zrobić, przeciwdziałać,  z pokorą należy przyjmować zrządzenia losu. Cierpienia własne należy ofiarować Bogu, aby z jego wartości uczynił wiele dobrego dla innych. Jeżeli chory nie zdrowieje, mimo wielu żarliwych modlitw, to należy dostrzec Boga, który cierpi razem z chorym i jego rodziną. To znak, że w danej sytuacji nic nie może uczynić. Nie zawsze jest to zrozumiałe i jasne, ale należy Bogu zaufać. Liczy się ostateczne rozwiązanie, a ono będzie zawsze na miarę intencji Boga. 

 

Modlitwa

Panie, tak żarliwie prosiłem Cię o zdrowie brata.

Nie wyzdrowiał. Wiem, że z nami cierpisz.

Teraz proszę Cię, abyś jego i nasze cierpienia wykorzystał

dla uczynienia dobra innemu potrzebującemu, u którego

możesz uczynić cud uzdrowienia.

Pilotujący konkurs nr 1

          Wydawnictwo Coriolanus ogłasza pilotujący konkurs na znajomość wyników badań religijnych za pomocą metody filozoteistycznej. Nagrodą będą książki autora tej metody.

Pytania konkursowe: 

1.     Proszę podać pierwszy aksjomat filozoteizmu.

2.     Na której uczelni opracowana była praca dyplomowa pani Marty Złotnickiej  pt. Jezus Chrystus w świetle filozoteizmu Pawła Porębskiego.

3.     Jak nazywa się recenzent dwóch książek pana P. Porębskiego:  Bóg nie taki straszny: na podstawie Starego Testamentu, Odnaleźć Boga w sobie: na podstawie Nowego Testamentu. Obie w  Wyd. Jedność, Kielce 2009.

Odpowiedzi można szukać m.in. w wykładach redagowanych na dwóch blogach:

wiara-rozumna.blog.onet.pl

swieckiteolog.blogspot.com

Odpowiedzi (krótkie, hasłowe) należy przesyłać na pocztę p.porebski@op.pl do dnia 15 czerwca 2014 r. do godz. 24. Osoby wyróżnione będą proszone o podanie adresu, na który zostanie wysłana pocztą nagroda.

          Jeżeli konkurs zostanie przyjęty pozytywnie, zostaną dopracowane szczegóły regulaminu konkursu. 

Zapraszam do intelektualnej rozrywki.   Paweł Porębski

Deklaracja wiary

 

          Każdy człowiek powinien zadać sobie pytanie. W co wierzy?  Co jest najistotniejsze w życiu i jaki jest sens jego istnienia. Poniżej własna deklaracja wiary. Pomijam tu filozoficzne aspekty religii, które dla mnie stanowią podstawowe podłoże wiary.

           Wiara moja w Stwórcę Świata graniczy z wiedzą. Jak pisze Pś. Boga można rozpoznać po jego dziełach. Dowodów na Jego istnienie jest nieskończona ilość. Stąd moja wiara w Boga jest niepodważalną wiedzą, jak dwa dodać dwa jest cztery. Bóg jest istniejącą inteligencją w naturze duchowej posiadającą w sobie moc kreowania fenomenów i zjawisk jak np. energii. Jest Osobą, która może nawiązywać osobisty kontakt ze swoimi stworzeniami ludzkimi. Natura Boga jest tajemnicą. Póki jesteśmy w ciele jest dla nas niedostępna. Naturą (duchową) swoją obdarza każdego człowieka, przez co każdy człowiek jest również kimś wyjątkowym.

          Bóg stworzył człowieka, aby przekazać mu swoje dziedzictwo. Plany eschatologiczne nie są w pełni znane.

          Bóg na dowód swojej przychylności i miłości do ludzi dopuścił pierwszego godnego urodzonego Człowieka (Jezusa) do jego wywyższenia i ujawnienia jego eschatologicznego celu. Jego dary i łaski są niewyobrażalne. Jednocześnie poprzez Syna Jezusa Objawił sam siebie, aby każdy wiedział Kim jest i jakie ma zalety i zamiary. Ojciec usynawia swoje stworzenia. Jezus Chrystus jest  pierwszym Synem, który stał się równy Ojcu w Akcie działającym. Jezus stał się  też pierwszym Dziedzicem Boga. Swoim życiem i wywyższeniem ukazał możliwości jakie drzemią w każdym człowieku. To powinno każdego człowieka uskrzydlać.

          Bóg zadbał o to, aby każdy człowiek w sercu swoim pragnął i tęsknił za Nim. To wewnętrzne objawienie jest najważniejszą autostradą, na której odbywa się osobista relacja między Bogiem, a człowiekiem. Tym samym człowiek nigdy nie jest samotny. W każdej chwili może nawiązywać z Bogiem osobistą relację (np. przez modlitwę). Każdy człowiek jest jak pojedynczy kwant niosący w sobie cząstkę Boga. Razem kwanty te stanowią światło wiary. Światło to interferuje i łączy się ze światłem Boga. Razem z Bogiem jesteśmy duchową jednością.

          Świat jest dynamiczny w działaniu. Życie jest ruchem. Ruch jest zmiennością. Życie jest okresem szlifowania duszy. Aby coś doskonalić musi być najpierw niedoskonałe. Trzeba pokonywać trudności i opory.  Bóg dopuścił grzeszność, aby człowiek miał się z czymś zmierzać, przeciwstawiać, pokonywać. Jednocześnie Bóg chce okazywać ludziom swoje miłosierdzie. Bóg nigdy nikogo nie ukarał. Człowiek karze się sam przez swoje słabości i winy. Grzeszność to zjawisko niedoskonałości, to brak dobra. To niezbędne podłoże profanum, od którego człowiek musi i  może się odbić. To zadanie postawione każdemu człowiekowi. Święci za życia, to rzadkie egzotyki na potrzeby wzorów do naśladowania. Już za życia są wynagradzani. Bóg miłuje wszystkich, nad każdym się pochyla i otacza każdego miłością. Ze względu na daną człowiekowi wolność nie ingeruje, chyba, że zostaje o to poproszony (w modlitwie).

          Religia jest wytworem czysto ludzkim. To próba połączenia wspólnej wiary w jedną wspólnotę i kult. Ze względu na ludzkie pochodzenie, instytucja ta,  jest poddana tej samej grzeszności, co wierni. Wyznań może być wiele. Chodzi w nich o tego samego Boga. Każda religia jest ważna dla Stwórcy. W religiach Bóg jest różnie odczytywany w zależności od wrażliwości duchowej. Najpełniej odczytany został w religii chrześcijańskiej. Dowodem jest niezwykłe przykazanie miłości nieprzyjaciół swoich. Bóg nie oszczędził jednak kościoła (jako instytucji) chrześcijańskiego od błędów. Tak też kościół chrześcijański ma za sobą straszne zbrodnie. Kontrapunktem dla najdoskonalszego Objawienia stał się grzeszny kościół. Bóg dopuścił grzechy, aby nie dopuścić do pychy religijnej. Bóg też jest Bogiem „zazdrosnym” i nie chce, aby bardziej wierzyć w kościół niż w Niego. Kościół nadużywa Stwórcę do swoich partykularnych celów. To niegodne, ale jakże ludzkie.

          W życiu ludzkim panuje zasada wiecznego sprzeciwu. To powoduje, że życie nie jest stagnacją, ale żywiołem. Bezruch jest oznaką śmierci. Wieczne działanie, sprzeciw, dążenie do doskonałości to szlifowanie duszy. Dla Boga bardziej liczy się działanie niż deklaracja. Dlaczego, bo sam Bóg jest dynamiczny i Świat Jego jest dynamiczny. Kto tego nie rozumie niech przyjmie to z pokorą.

          Religia jest wielkim ludzkim obrazowaniem wiary. Obrazy mają swoje prawa. Mogą być różnie pomalowane. Ten sam motyw może mieć różne kolory i cienie. Religia i jej mity, legendy są do zaakceptowania, jeżeli rozumie się ich genezę i funkcje jakie spełniają. Nie należy więc zbytnio się tym  gorszyć. Tu chodzi głównie o wyrażanie uczuć do Boga. Kto jest chłonny wiedzy i prawdy historiograficznej, historycznej niech szuka i poznaje.  Najważniejszym przejawem kultu jest postawa wiernego wobec Stwórcy. Modlitwa powinna być ciągłym trwaniem przed Bogiem. Bóg powinien świadomie towarzyszyć człowiekowi bez przerwy. On w nas, a my w Nim.

          Cuda biblijne opisane są na użytek teologiczny (budowy konstrukcji religijnej). Niewiele jest w nich prawdy, natomiast dostrzegam cuda ciągłego podtrzymywania świata w jego istnieniu oraz dyskretne działania Boga w realizacji boskiej koncepcji świata.

          Bóg nie determinuje człowieka, ale dyskretnie wskazuje mu drogę postępowania. Zadbał nawet o to, aby czwarta ewangelia była inna niż trzy pozostałe. Dlaczego? Abyśmy się nad tym zastanawiali i głowili. Bóg chce być przez na ciągle szukany. Dopuszcza nawet poróżnienia w rodzinie, aby nowe pokolenia, przez bunt młodości, poprawiali błędy rodziców i ustanawiali własne, nowe prawa.

          O Bogu należy mówić jak o istniejącej rzeczywistości, która nam ciągle towarzyszy. Prosto, rzeczowo, odważnie i na poważnie.  Wszelakie zdrobnienia imienia Bożego to wyraz infantylności. Będąc członkiem Kościoła katolickiego mam silne parcie w kierunku  uniwersalizmu religijnego. Aby nie wywyższać się względem innych wyznań optuję za ekumenizmem, w którym należy wzajemnie się wspierać, a to co różni, niech będzie przedmiotem ciekawych dyskusji i polemik merytorycznych.

          Pismo święte jest jednym z nośników wiedzy o Bogu, ale nie jedynym. Opowiada historię Bożego działania wśród narodu żydowskiego. Napisane było przez ludzi będących pod natchnieniem. Natchnienie to zdolność odczytywania Boga ze stanu Prawdy.

          Obce są mi przesadne, nabożne zachowania (obrona krzyża, biczowanie się itp.). Fanatyzm religijny można porównać do najcięższych zbrodni. 

          Śmierć jest przebudzeniem do nowej rzeczywistości pozbawionej trudu, bólu i ciężaru. Wierzę w życie wieczne. Bez tej nadziei, wiara byłaby fałszywym przesłaniem miłości Boga. Stan doskonałości duszy jest paszportem do precjozów jakie przygotował dla nas Bóg. 

 

Dziękuję za uwagę. Paweł Porębski

Przewrót Kopernikański

 

          Czy M. Kopernik znał myśli starożytne i propozycje niegeocentryczne? Z całą pewnością.  Pogląd Klaudiusza Ptolemeusza z II w. był znany jako system geocentryczny. Kilkaset lat wcześniej, pitagorejczyk Filolaos z Krotonu twierdził, że kulista Ziemia obiega centralne źródła światła i ciepła. O poglądach pitagorejczyków dowiedziano się we wczesnym średniowieczu od Kalcydiusza[1]. Za czasów M. Kopernika dyskutowano szeroko i omawiano ten temat. Stanowisko proarystotelesowskie zajmowali Awerroes, św. Albert i św. Tomasz z Akwinu. Natomiast propitagorejskie: Dawid z Dinant (ok. 1160 – ok. 1217)[2], który dowodził, że Ziemia jest jedną z planet. Mikołaj z Oresme twierdził, że każdy z żywiołów wszechświata porusza się w swej sferze ruchem okrężnym. Mikołaj z Kuzy przedstawił teologiczno–kosmologiczną wizję wszechświata, a w nim Boga, który posiada tylko jedno centrum. Tym centrum nie może być kulista Ziemia, gdyż jedynym centrum świata jest Bóg. M. Kopernik znał podane poglądy. Zdegradował Ziemię do zwykłej planety[3]. Skupił uwagę na  pitagorejskiej teorii środka, uznając, że warunki ognia centralnego spełnia słońce.  Parokrotnie w swoim dziele Revolutiones dał do zrozumienia, że w czasie swoich prac nawiązywał do pitagorejskich doktryn astronomicznych i myśli starożytnych. Wielu potomnych przedstawiało jego teorię jako kontynuację pomysłów: Niketasa, Flolaosa, Heraklidesa i Ekfantosa[4]. Obrona prac Kopernika sięga wręcz do absurdu, że można „pogodzić” dwa systemy: Ptolemeusza i Kopernika (ks. M. Heller) powołując się na teorię względności,  w której wybór układu odniesienia jest rzeczą obojętną, czy Ziemię uznamy za nieruchomą, a Słońce za poruszające, czy odwrotnie[5].  Faktem jest, że M. Kopernik przedstawił hipotezę, której sam nie udowodnił. Dla potomnych pozostawił temat do dalszych badań. Jego tezy wzbudziły jednak w Watykanie niepokój. Dowodu na ruch orbitalny Ziemi jeszcze nie było. Początkowo uważano, że jeżeli dowody będą na korzyść nowej teorii, trzeba będzie na nowo odczytać pewne fragmenty Pisma św. Pierwsze dowody przedstawił dopiero Newton.  Musiało upłynąć jeszcze 150 lat, zanim znaleziono optyczne i mechaniczne dowody na ruch Ziemi. W 1741 roku Benedykt XIV, po zapoznaniu się z optycznym dowodem na ruch Ziemi, polecił Św. Oficjum wydać imprimatur do wydanych dzieł Galileusza. Dzisiaj wygląda to inaczej, ale w czasach Kopernika, Galileusza idea Kopernika była ogromnym przewrotem. Poruszył on Ziemię i wstrzymał słońce (mówi się nastąpił przewrót kopernikański)!?


[1] M. Kurdziałek, Średniowiecze w poszukiwaniu  równowagi między arystotelizmem a platonizmem. Studia i artykuły. Lublin1996 s. 234.

[2] Dawid z Dinant (ur. ok. 1160, zm. ok. 1217) – średniowieczny teolog (uznany za heretyka), komentator pism Arystotelesa. Był uczniem Amalryka z Bène i kapelanem Innocentego III. Wraz z Amalrykiem został potępiony na synodzie paryskim w 1210, a jego pisma spalone.

[3] M. Heller, J.Życiński, Wszechświat i filozofia. Kraków 1980, s. 150.

[4] B. Bieńkowska: Kopernik i heliocentryzm w polskiej kulturze umysłowej do końca XVIII wieku. Wrocław 1971 s.33, 61, 118, 132, 140, 160, 213, 238.

[5]  M. Heller. Spotkanie z nauką. Kraków 1974, s. 39.

Doktryna chrześcijańska

 

          Przeciętny katolik obdarza kapłanów zaufaniem wychodząc z założenia, że kto jak kto, ale kapłani, księża, zakonnicy, wierzący w Boga, kłamać nie mogą. Przyjmują więc katechezy, homilie, kazania jako przekazy absolutnie prawdziwe i wiarygodne. Przez lata wyrabiają  sobie na nich przekonania, które stają się bazą ich wiary. Zagłębiać się w meandry wiary nie muszą, bo w każdej chwili mogą otrzymać ich obowiązującą wykładnię. Bardziej gorliwi stają się apologetami wiary, czy wręcz fanatykami (np. obrońcy krzyża). Nadgorliwi jednocześnie wykazują pełne posłuszeństwo kościołowi. Kościół jest z tego faktu bardzo zadowolony. Nadmierna edukacja katechezy mogłaby im przysporzyć dodatkowych kłopotów i kłopotliwych pytań.

         Coraz częściej zauważam ślady nowoczesnej egzegezy. Bardzo dobrym przykładem są słowa ks. Julisława Łukomskiego w swojej książce Elementy filozofii (patrz wykład wczorajszy), w której nie pisze wprost, że szatan jako samodzielne istnienie nie istnieje, ale ubiera to w słowa filozoficzne: Zło jako takie nie jest bytem. Muszę pochwalić ks. Julisława Łukomskiego za świetnie napisaną książkę. Brawo i dziękuję.

          Prof. ks. Cz. Bartnik w swoim dziele pisze: Coraz szerzej uważa się, że demony to mity, twory czysto językowe, fabulacje, kreacje literackie i psychologiczne, zwidy psychoanalityczne [1]. Na jego Dogmatyce uczą się zastępy nowych kapłanów.

           W XVIII w. Dawid Hume (1711–1776) pisał: Dobro i zło nie są właściwościami samej rzeczy, ale są tworami umysłu

           Zło pochodzi od człowieka [2] (ks. Stanisław Grzybek).

Podane przykłady dotyczą jedynie istnienia szatana. W doktrynie wiary chrześcijańskiej jest wiele jeszcze innych tajemnic, które wymagają reinterpretacji.

           Wierni mniej zainteresowani wiedzą, dalej wierzą w szatana i inne niedorzeczności. No cóż, wiedza jest dla wybranych i tych, którzy jej potrzebują. Dobre i to. Trzeba mieć nadzieję, że ruchy oddolne spowodują zmiany na górze. Dzisiaj przetrzeć się przez zakazy, nakazy, dogmaty kościelne nie jest łatwo. Trzeba wyrobić w sobie przekonanie, że wszystko można zmieniać i doskonalić – nawet doktrynę wiary. Trzeba się otworzyć i odrzucić fałszywą bojaźń przed Bogiem. Bóg chce, abyśmy Go szukali różnymi sposobami. Na internecie przeczytałem: Polscy katolicy z katolicyzmem nie mają nic wspólnego, ponieważ absolutnie nie rozumieją jego przesłania i bożych nauk (Janusz Bartkiewicz).

          Idea Kościoła jest integralnie związana z chrześcijaństwem. Nie może istnieć chrześcijaństwo bez swojego Kościoła. Co więc mają czynić chrześcijanie, którzy widzą coś więcej niż czubek swojego nosa? Mogą tylko oddolnie dawać sygnały do zwierzchników kościoła, że dalej tak nie można. Kościół wymaga gruntownej przebudowy doktrynalnej. To jest wielkie zadanie, które stoi przed Kościołem i biskupami, inaczej kościoły będą puste i tak jak już w innych krajach, zamieniane na magazyny albo domy mieszkalne. Dziwię się, że sygnały, które idą ze świata, nie są brane jeszcze pod uwagę.

          Moja wnuczka była zagrożona w dopuszczeniu do bierzmowania. Dlaczego? Bo podejmowała próby dyskusji i wypowiadała własne racje (chyba ma to po dziadku). Katechetyczka realizuje narzucony plan nauczania i strategię kościoła. Trudno się dziwić. Łatwo może stracić posadę.

          Mojej córce odmówiono chrztu dziecka tylko dlatego, że świadek jeszcze się nie ożenił i żyje ponoć w „grzechu” (ciekawe skąd proboszcz, o tym wie). Ja na szczęście jestem w wieku, w którym nie potrzebuję od kościoła świstków i papierków. Dobrze, bo charakter „barana” mógłby spowodować zachowania niezbyt parlamentarne. Ot, taką mamy rzeczywistość.


[1] Czesław Stanisław Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom I, Wyd. KUL, Lublin 1999, s. 468.

[2] Michał Heller, Michał Drożdż, Początek Świata – Biblia a nauka, Wyd. BIBLOS, Tarnów 1998, s. 45.

Bon-mots


          W obiegu funkcjonują różne aforyzmy, maksymy, złote myśli, które powszechnie uważane są za błyskotliwe mądrości wyrażające prawdy obiektywne, strzał w dziesiątkę. Przykłady:

A gdybym przypadkiem napotkał w nich [w Pismach świętym] zdanie, które by się wydawało być przeciwne prawdzie, to nie wahałbym się twierdzić, że przyczyną jest albo niedokładny odpis, albo tłumacz źle przełożył, albo ja sam błędnie je zrozumiałem (Św. Augustyn).

 Choć Pismo Święte nie może się mylić – może się mylić, i to na wiele sposobów, ten, kto je interpretuje i komentuje (Galileusz pisał do B. Castellego).

 Największym sukcesem diabła było wmówienie ludziom, że nie istnieje.

 Czas jest związany z przestrzenią.

 Cel  uświęca środki.

           Te „wspaniałe” bon-mots często padają w dyskusjach i co tu ukrywać, bywają nadużywane. Ich wartość bezwględnej prawdy jest jednak wątpliwa.

          Jak pisałem, w kopiach Pisma Świętego można odnaleźć setki tysięcy mimowolnych i świadomych odmiennych lekcji (według Alberta Pietersmana i Frederika Wisse). Biblię pisali ludzie. Nie neguję współautorstwo Boga. Jego koncepcje i zamiary odczytali natchnieni autorzy i zaszyfrowali w obrazach biblijnych.

          O szatanie pisałem wiele. Najkrócej: szatan jest tylko obrazem zła. Zło jako takie nie jest bytem (ks. Julisław Łukomski)[1].  Kościół natomiast powołuje się na werset: Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła (1 J 3,8). Jak już wspominałem, Ewangelia Jana jest opracowaniem zespołowym i zawiera koncepcję teologiczną tego ugrupowania. Ona to została przyjęta do doktryny wiary chrześcijańskiej. Dogmatyzm zablokował dalszy rozwój doktryny, a szkoda. Doktryna wiary mogłaby pójść w kierunku uniwersalizmu Objawienia się Boga.

          Niektóre pojęcia jak czasoprzestrzeń zadomowiły się w umysłach żyjących i są traktowane jako coś, co realnie istnieje. Tymczasem czasoprzestrzeń jest li tylko wytworem matematycznym.     

          Zło zawsze jest złem, ale ze zła może narodzić się dobro. Nie ma tego złego, co by, na dobre nie wyszło.


[1] Julisław Łukomski, Elementy filozofii, Wszechnica Świętokrzyska, Kielce 2014, s. 178.