Zasada św. Tomasza

          Tradycyjna nauka Kościoła w swym twierdzeniu o boskim autorstwie Biblii hamowała badania nad jej poprawnością. Słusznie uważano, że skoro Bóg jest autorem tej Księgi, to jest ona cała natchniona i nie może zawierać żadnego błędu.  W pierwszej redakcji schematu soborowego Konstytucji o Objawieniu Bożym znalazło się takie stwierdzenie: z natchnienia Bożego „wprost i koniecznie wynika absolutna wolność od błędu całego Pisma świętego… w jakiejkolwiek dziedzinie religijnej albo świeckiej”.  Zapis ten spowodował ogromne zamieszanie. Nauki egzegetyczne już sygnalizowały odkryte skażenia biblijne sensownie udokumentowane, a formuła Konstytucji nie zezwalała na praktyczne ich zastosowania. Czyniono różne próby (manipulacje) aby obejść ten nieszczęsny zapis (F. Lenormant, J.H. Newman). Poszukiwano obiter dicta (treści nie należące do Pisma św., które nie mają nic wspólnego ze sprawami wiary). Ta wiwisekcja Biblii została jednak skrytykowana przez większość teologów.

          Z błędnego założenia, że Pismo św. jest całe natchnione (sugerujące autorstwo Boga) trudno jest sformułować prawdę. Aby wyjść z opresji skorzystano z zasady  św. Tomasza,  mówiącej, że na Pismo św. należy patrzeć całościowo jak na obraz. Tak też w nowej redakcji kłopotliwe założenie utopiono w sformułowaniach ogólniejszych. Prawdę biblijną należy odczytywać z całości tekstu, a nie z wybranych wersetów. 

          Kościół rozszerzył znaczenie Starego Testamentu i integralnie związał go z Nowym Testamentem, uważając, że jest NT jest ciągłością tajemnicy Objawienia Bożego zrealizowanej w Jezusie Chrystusie. Chrześcijanie kładą akcent na Synu Bożym. Stary Testament sprowadzono do objawienia o charakterze progresywnym (większa doskonałość NT nad ST). Nie można więc w Starym Testamencie szukać doskonałości Nowego Testamentu, a prawda Nowego Testamentu winna być wyjaśniona w Kościele i żywej tradycji będącej pod działaniem Ducha prawdy[1].

          Trzeba zauważyć, że powołanie się na tradycję i Ducha świętego umożliwia różne opcje czy nawet manipulacje interpretacyjne. Duch święty[2] między innymi został obarczony odpowiedzialnością za wybór papieży i cały Kościół. Życie zweryfikowało ten pogląd. Duch święty działa jedynie w przestrzeni duchowej, i nie determinuje życia Kościoła. Owoce Ducha świętego muszą być przyjęte wolną wolą.

          Kościół chlubi się, że pogłębił zagadnienie bezbłędności Pisma świętego. Filozoteizm uważa, że prawda została jeszcze bardziej zawoalowana i okryta ludzką (chrześcijańską) koncepcją objawienia.


[1] Ks. Józef Kudasiewicz, Biblia Historia nauka, Wyd. ZNAK Kraków 1987., s. 38

[2] Jak w ST wykorzystano Boga do żydowskich interesów, tak chrześcijanie próbują wykorzystywać Ducha Świętego do swoich partykularnych celów.

Autorstwo Biblii

          W literaturze chrześcijańskiej można spotkać wiele wersetów dotyczących autorstwa Pisma świętego:  Biblia jest orędziem Boga przekazanym nam w języku ludzkim[1]Księga jest dziełem dwóch autorów: Boga i człowieka (tamże s. 22); Bóg był przyczyną główną, pisarz natchniony przyczyną instrumentalną (narzędną) (tamże s. 23).

          Według Alberta Pietersmana i Frederika Wisse prowadzone badania Pisma świętego ujawniają setki tysięcy mimowolnych i świadomych odmiennych lekcji [2]. Czy wobec wykrycia wielu tysięcy błędów i skażeń w tej Księdze nie jest nadużyciem przypisywanie  Bogu jej autorstwa? Wydaje się, że Kościół poszedł za przykładem braci żydowskich, którzy w usta Boga włożyli wiele własnych słów, ludzkich przepisów prawnych, poleceń, czy nakazów.

          Przypisywanie Bogu autorstwo Pisma świętego jest gestem okazania Bogu szacunku, ale czy człowiek ma prawo na takie gesty? Już na poziomie akademickim przypisywanie autorstwa komuś wyższemu rangą naukową, jest godne pożałowania. Trud studentów, asystentów, pracowników naukowych i faktycznych autorów przedstawia się małymi literami. Liczy się jeszcze jedna publikacja profesora, kierownika katedry, instytutu itp. Bogu podobne gesty nie są potrzebne.

          Wobec ujęcia filozoteistycznego Pismo święte jest dziełem ludzkim (podobnie uważali Nestorianie),  którymi autorami byli hagiografowie, uczeni i mędrcy żydowscy. Wielu z nich pisząc, byli pod natchnieniem i to oni odczytywali zamysły Boga. W Piśmie świętym to, co Boże, jest nam podane na sposób ludzki (św. Tomasz). Tak więc koncepcje Boga przeniknęły do Księgi skażone ludzką niedoskonałością. Śladów boskich myśli w niej jest bardzo dużo. Cała Księga jest przepełniona duchem Boga i ma w sobie coś osobliwego, co ją wyróżnia. Być może Bóg obdarowywał hagiografów szczególnymi darami łaski? One to uwrażliwiały autorów, pomagały w odczytywaniu Boga, ale końcowe słowo należało do człowieka. Za błędy w Piśmie świętym odpowiada wyłącznie człowiek. To on powinien je też usunąć. Aby nie naruszać historiografii (ze względów na szacunek do źródeł historycznych) należy przedstawić przynajmniej jej opracowanie krytyczne, wyjaśniające. Żydzi uczynili to już dawno dołączając do Tory księgi uzupełniające, dopełniające, rozwijające, jak Talmud, Misznę, Gemarę i inne.


[1] Ks. Józef Kudasiewicz, Biblia Historia nauka, Wyd. ZNAK Kraków 1987., s. 21.

[2] Międzynarodowy komentarz do Pisma świętego, Wyd. VERBINUM, Warszawa 2000, s. 170.

 

Teologia pierwotna

          Pierwszymi teologami byli apostołowie i ewangeliści. Interpretowali czyny i słowa Jezusa z uwzględnieniem potrzeb słuchaczy. Styl uprawiania teologii w Kościele pierwotnym jest do dzisiaj modelem wiążącym teologów. Czy z perspektywy dwóch tysięcy lat należy pochwalić tę praktykę?

          Nie mogę tego uczynić z wielu powodów, choć rozumiem wrażliwość katolicką na tradycję i przekaz historyczny.  Apostołowie, pierwsi nauczyciele katoliccy byli zmuszeni uwzględniać potrzeby słuchaczy, ich wrażliwość na nową wiarę, wzajemne relacje, stan umysłu (mądrość i głupotę). Siłą rzeczy naginano interpretację ewangeliczną według tych potrzeb. Słowa Jezusa tak formułowano, aby się podobały i robiły wrażenie. Do przekazu religijnego trafiło wiele obcych myśli, niekoniecznie spójnych z nauką Jezusa. Niektóre zostały na stałe i stały się fundamentem chrześcijaństwa.

          Dzisiaj warto byłoby wrócić do czystej nauki Jezusa. Trzeba na nowo przeorać teksty przekazów religijnych, cytaty Jezusa oraz opisy Jego czynów, aby wydobyć tę niepowtarzalny przekaz myśli Chrystusa. Zdaję sobie sprawę jaka jest to ogromna praca, ale warto dla samej Prawdy.    

          Dotychczasowy przekaz teologiczny ma również wartość, którą należałoby przesunąć w kierunku pastoralnym, historycznym, socjologicznym. Teologia winna być nauką czystą i pozbawioną ludzkich hipotez, lekcji. Religia natomiast nie może być głucha na ludzkie potrzeby. Religia dysponuje wieloma dziedzinami i może zabezpieczać ludzkie potrzeby duchowe w szerokim spektrum, natomiast sama teologia ma dotyczyć spraw czysto boskich. 

          Inną sprawą jest pluralizm teologiczny, czyli różnorodność przekazu i odczytania teologicznego. Przykładowo, dominikanie mają podejście bardziej filozoficzne, naukowe, franciszkanie natomiast bardziej emocjonalne, duchowe. Pluralizm jest cennym nabytkiem dla Kościoła. Obecny synod za sprawą papieża Franciszka, który obraduje obecnie jest tego dowodem.

Wiara zasadą istnienia

          Słowo Miłość ma dwa znaczenia: ontologiczne i relakcyjne. Bogu przypisuje się słowo Miłość: Jestem, który Jestem (Wj 3,14). Znaczy, że Bóg istnieje (jako ontologiczny byt). Mówi się: Bóg jest Miłością. Bóg i Miłość mają znaczenie tożsame. Miłość oznacza również doskonałą relację pomiędzy osobami (też ludzkimi). Mówi się: Bóg kocha pełną miłością. Miłość jest więc też czynnością, działaniem, opisem stanu zażyłości.

         Z definiowaniem miłości nie jest łatwo. Nie wszyscy zapytani potrafią odpowiedzieć na pytanie: czym jest miłość? Odpowiedzi padają różne  i dość rozbieżne. Znaczy, że miłość jest pojęciem abstrakcyjnym, nieokreślonym, które  bardziej rozumie serce niż rozum. Zasadne jest też pytanie: czy wierzysz w miłość? Odpowiedzi też są różne, ale pytanie jest akceptowane. Z miłością związana jest wiara. Jeżeli tak, to miłość nie jest do końca uchwytna. W zasadzie tożsamość słów Miłości i Boga uzasadniają stwierdzenie, że tak jak Bóg jest nieuchwytny tak nieuchwytna jest Miłość.

          Słowo miłość jest używana nie tylko w przypadku Boga, ale relacji między osobami ludzkimi. Z definicji jest to słowo otoczone obłokiem tajemnicy, nieuchwytne, intrygujące, niepewne. Choć pojęcie miłości wprowadził człowiek, to jego korzenie pochodzą z przestrzeni ducha. Człowiek odczytał z najgłębszych sekretów swojej duszy, że jest „coś” (miłość), która ma wielką wagę i znaczenie dla człowieka, ale jest poza zmysłami, materią i rzeczywistością obiektywną. Miłość jest słowem zarezerwowanym dla doskonałości, nieskończoności i wieczności. Miłości nie można nabyć. Jest ona wytworem serca i duszy. Pochodzi z tej samej przestrzeni, co duch.

          Ponieważ miłość nigdy nie będzie w pełni i do końca określona, trzeba obdarzyć ją zawierzeniem. Wierzę, że kiedyś się zakocham; wierzę, że ona mnie miłuje. Wierzę, że przez miłość będę szczęśliwy. Tak więc z miłością integralnie związana jest wiara. Zasadne jest więc pytanie: czy wiara nie jest człowiekowi przypisana na stałe, jak np. powietrze. Czy wiara jest zasadą istnienia? Czy wiara jest normalnością i stałym motorem postępowania? Czy wiara jest imperatywem Stwórcy?

          Jak więc spostrzegać ludzi niewierzących? Wydaje się, że ludzi niewierzących praktycznie nie ma. Są tylko tacy, którzy deklarują ateizm dla sobie znanych powodów. Wszyscy jednak korzystają z Bożego zamysłu. Wiara nie jest imperatywem Boga, ale jest Jego darem, z którego każdy może skorzystać. Wiara i miłość są zdolnościami danymi ludziom, aby czuli się dowartościowani, jedyni, kochani. Bez wiary i miłości nie sposób egzystować, choć często udajemy zimnych twardzieli. Nic z tego. Wiara jest zasadą istnienia i od samego Stwórcy pochodzi. 

Kreacjonizm pierwszej kury?

          Najprostsza komórka biologiczna jest projektem Stwórcy. Już po jej koncepcji widać wspaniałego Projektanta. Komórka pokazuje ideę tego, co nazywa się życiem. Najprostsza komórka biologiczna jest bardziej złożona niż prom kosmiczny. Autor (Biblijnego Towarzystwa Kreacjonistycznego) tej wypowiedzi pyta: I coś takiego miałoby powstać samoistnie, przypadkowo, bez Projektanta?

          W komórce odbywa się wiele celowych procesów, tak jakby były zaprogramowane przez istotę inteligentną. One potrzebują ciągłego zasilania energią. Komórka jest jak fabryka, która jest na chodzie.

          Do dzisiaj nie ustały spory, czy komórka jest dziełem ewolucyjnym, czy kreacjonistycznym. Oba obozy mają własne argumenty i swoje racje.  Temat jest bardzo intrygujący i pobudzający do rozmyślań. Osobiście jestem zwolennikiem ewolucji, ale przyznaję, że ma ona w sobie wiele jeszcze niejasnych punktów i białych plam. Jak twierdzą kreacjoniści: Wbrew temu co starają się nam przekazać ewolucjoniści – nie jest znany i udowodniony żaden mechanizm, który sprawiałby, aby z form prostszych stopniowo powstawały formy bardziej złożone.

          Różnorodność komórek i stopień złożoności podpowiada, że jeżeli faktycznie komórki ewoluują, to są poddane jakieś kontroli, determinacji. Przypadkowość losowa, mutacje (przypadkowe zmiany w zapisie informacji genetycznej) nie wszystko tłumaczą. „Niepojęte” jest zawarte w pytaniu: czy najpierw była kura, czy jajko?

          Na powyższe pytanie, póki co, nie ma odpowiedzi (przez błędne koło). Jedynym rozsądnym tłumaczeniem jest przyjęcie kreacjonizmu pierwszej kury, która dałaby początek dalszej populacji. Przyznaję jednak, że mam wątpliwości. Intuicja podpowiada mi, że są mechanizmy ewolucyjne, których człowiek jeszcze nie rozszyfrował. Badania laboratoryjne ewolucji wymagają bardzo długiego czasu.

          Oglądając zawartość komórki biologicznej można dostrzec jądro, które pełni rolę nadzorczą. Reszta stanowi zespoły, które zachowują się tak, jakby wiedziały jaka jest ich rola. Zbudowane są najczęściej z białek i aminokwasów. Aktywność ich polega na procesach chemicznych. W wyniku tych procesów powstają nowe jakości, w tym nowe twory, nie zawsze użyteczne (aminy, wirusy). Rolę nadzorczą pełnią w komórkach również wyspecjalizowane substancje jak np. enzymy. Enzymy determinują procesy metaboliczne i  biochemiczne. Świat biotyczny opiera się na związkach chemicznych, energii z zewnątrz, oraz reakcjach chemicznych jakie zachodzą na skutek bodźców.

          Projekty robotów opierają się prawie wyłącznie na powiązaniach elektrycznych (układy scalone, półprzewodniki), natomiast żywy organizm na właściwościach substancji chemicznych wysoko zorganizowanych.  Człowiek poszedł jakby inną drogą ewolucyjną. Ewolucja świata jest dziełem postępu technicznego. Ewolucja biologiczna opiera się na właściwościach organizmów. Trzeba przyznać, że Bóg świetnie sobie poradził.

Jedzenie czasami szkodzi

         Filozoteizm zajmuje się nie tylko religią, ale wszelką dyscypliną w której występują elementy wiary, a konieczność wymaga zdroworozsądkowego podejścia. Taką dziedziną jest jeszcze ciągle medycyna. Często wierzy się, że wyzdrowienie nadejdzie po odbytej kuracji (tabletkowej) . Lekarze niechętnie zajmują się przypadkami chorobowymi przeciw którym nie można zapisać jakiś medykamentów (tabletek). To słabość medycyny. Inne metody, jak np. naturalne, muszą długo przebijać się przez nieufność, aby w końcu znaleźć właściwe sobie miejsce w medycynie.  Ufam medycynie, która opiera się na wiedzy immunologicznej (dziedzina nauki z pogranicza biologii i medycyny zajmująca się biologicznymi i biochemicznymi podstawami reakcji odpornościowo-obronnej ustroju), biochemicznej, która leczy tym z czego zbudowany jest człowiek (z odpowiednich pierwiastków), co je i jak działa. Każda choroba powinna mieć swoje biochemiczne wyjaśnienie.

          Jedną z ciekawych metod leczniczych jest badanie wpływu spożywanego pokarmu na ludzkie zdrowie (LEAP). Okazuje się, że migrena[1] (bóle głowy) ma silny związek ze stanami zapalnymi jakie powstają w organizmie (w jelitach) po spożyciu pewnych pokarmów. Przypuszcza się, że przyczyną są nadmierne reakcje neurowaskularne, do których niektóre osoby mają predyspozycje genetyczne. Ta nadwrażliwość wynika z nieprawidłowego działania receptorów kanałów jonowych kory mózgowej. Do klasycznych objawów migreny należą także nudności, wymioty, zaburzenia słuchu, widzenia, światłowstręt (i inne). Okazuje się, że bardzo ważna jest dla człowieka odpowiednia dieta (migrena pokarmowa). Niektóre pokarmy wywołują stany zapalne, przy których wyzwalane są mediatory (to substancje chemiczne – cytokiny, poprzez które komunikują się komórki układów regulujących organizmu, jak nerwowy, hormonalny, odpornościowy) powodujące dalszą kaskadę reakcji, których efektem są nowe ogniska zapalne i stany chorobowe. Aminy biogenne: tyramina (w pożywieniach pochodzenie roślinnego jak i zwierzęcego), oktopamina, fenyloetyloamina i histamina powstają w procesie rozpadu aminokwasów. Ich szkodliwe działania zależą od rodzaju pokarmu, świeżości, fermentacji, peklowania, suszenia, wzmacniania smaku, sposobu mrożenia i przechowywania. U każdego człowieka działanie pokarmów może być różne (jak np. spożywanie czarnej herbaty, bananów, jabłek, czerwonego wina ). Trzeba organizm wyciszyć ze szkodliwych mediatorów.  Leczenie polega na spożywaniu najmniej reaktywnych pokarmów i stopniowe rozszerzanie jadłospisu o następne nisko reaktywne, z całkowitym wyeliminowaniem wszystkich wysoko reaktywnych. Stosując tę metodę, układ immunologiczny wycisza się, do krwiobiegu uwalnia się mniej mediatorów, wygasają się ogniska zapalne, a procesy homeostazy ( proces kontrolowania równowagi wewnętrznej organizmu ) wracają do normy. Metoda ta różni się od tradycyjnych diet eliminacyjnych, w których podstawowym zadaniem jest znalezienie wyzwalaczy (neurofizjologicznych przez blokadę receptorów ). Diet eliminacyjnych jest bardzo wiele. Np. archaiczna dieta trzyskładnikowa: marchew, ryż i królik (lub np. bezglutenowa, bez-laktozowa, bez-mleczna, nisko-cukrowa).

          Przykładem leczenia doborem odpowiedniej diety (ubogiej w aminy) jest, póki co, nieuleczalna zapalna choroba jelita  Leśniewskiego-Crohn’a (Krona). Etiologia tego schorzenia nie jest znana i nieznana jest również skuteczna metoda leczenia. Ma ona podłoże immunologiczne (nie bakteryjne, ani nie wirusowe), a na nią ma wpływ rodzaj pokarmu. Stany zapalne powodują ropienia, które prowadzą do konieczności usuwania części jelita. Aby zapobiegać chorobie trzeba wykonać szereg testów, które wykażą, które pokarmy szkodzą.  Test MRT ujmuje 120 substancji pokarmowych i 30 dodatków do żywności. Na jego podstawie dietetyk dobiera odpowiedni plan żywieniowy (ubogi w aminy) dostosowany do konkretnego pacjenta[2].

          Bóg zabezpieczył człowieka przed chorobami. Jak każdy dar od Boga należy przyjąć z wiarą. Trzeba szukać ratunku w samej naturze. Wystarczy tylko po nią sięgnąć.


[1] Migrena jest dolegliwością nie do końca poznaną i udokumentowaną i dlatego ciężko się ją leczy.

[2] Na podstawie Artykułu opublikowanego w 3/2013 numerze FOOD FORUM.

Opatrzność Boga

          Opatrzność Boża jest dyskretną pomocą dla człowieka i świata. Jeżeli chodzi o człowieka opatrzność musi być przez niego przyjęta i zaakceptowana. Opatrzność nad światem jest obserwowana na co dzień: sięgając potężnie od krańca do krańca i władając wszystkim z dobrocią (Mdr 8,1). Jak widać Świat funkcjonuje, doskonali się i idzie do przodu.

          Teologia ujmuje Opatrzność jako działania Boga przeciw istnieniu zła. Przykładem jest dobro jakie wyniknęło ze sprzedaży do Egiptu Józefa, syna Jakuba przez jego braci. Józef sprzedany przez braci uchronił ich od głodu: Nie wyście mnie tu posłali – mówi Józef do swoich braci – lecz Bóg… Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro, żeby sprawić… że przeżył naród wielki  (Rdz 45,8; 50,20; KKK 312).

          W ujęciu filozoteistycznym Opatrzność jest też łaską opiekuńczą dla człowieka przed losowymi zdarzeniami, które mogą być przykre, czy wręcz okrutne. Osobowość jest sama w sobie nierozumna. To przypadek (probabilistyka). Człowiek może być narażony przez wiele czynników zupełnie przypadkowych. Bóg nie determinuje życie człowieka, ale opiekuje się nad swoimi dziećmi. Widać jak Bóg jest blisko człowieka, w każdym czasie. Dar ten musi być jednak przez człowieka przyjęty. Bóg nie będzie ratował tego, który tego nie chce. Dla proszących o łaskę szykuje rozwiązania adekwatne. Nie zawsze są one po myśli proszącego. Trzeba Bogu zaufać, że chce dla człowieka jak najlepiej. Ponieważ człowiek nie do końca rozumie decyzje Stwórcy należy Jemu zawierzyć. On prowadzi człowieka do zbawienia. Przykładem jest śmierć ukochanej przez wszystkich aktorki Anny Przybylskiej. Ona zwracała się z prośbą do Stwórcy o przedłużenie życia. Widać Bóg wybrał dla niej inną opcję. To dla ludzi przykre, ale ona może być bardzo szczęśliwa. Życie, to w sumie chwila. Wobec wieczności jest mgnieniem.

          Dla hardych, Bóg nie narzuca swojej łaski Opatrzności. Człowiek jest decydentem swoich decyzji, ale narażony jest na samotność w borykaniu się z losem. W historii na chorobę samotności wielu cierpiało (Sartre). W ich świadomości człowiek musi sam rozwiązywać problemy świata. Ta samotność budzi strach przed odpowiedzialnością. Tacy ludzie broniąc się przed nią narzucają światu restrykcyjne prawa, które z kolei ograniczają wolność człowieka.

          Roztropni powinni oddać się pod opiekę Boga, bo innej lepszej nie znajdą: Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać?  Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.  Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6,31–33); Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię.  U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli  (Mt 10,29–31).

Marsz ku Prawdzie

          Świat w swojej koncepcji jest niezwykłym majstersztykiem projektowym. Jego atrybuty są niezwykle logicznie powiązane. Na jego konstrukcję nałożone jest też niezwykłe piękno. Stwórca skorzystał z probabilistyki zdarzeń  do urozmaicenia życia biotycznego. Każde stworzenie ma swoje charakterystyczne cechy odróżniające go od innych bratnich stworzeń. Losowość zdarzeń może być groźna dla człowieka, dlatego Stwórca otoczył ludzi swoją Opatrznością, czyli dyskretną opieką. Opatrzność jest darem, które należy przyjąć (wolą i wiarą). Kto nie chce z niej skorzystać musi stawić czoło sam wszystkim przeciwnościom losu. Człowiek staje się wtedy dla siebie jedynym autorytetem.

           Religia jest obszarem wiedzy o Stwórcy i odczuć duchowych. Powinna być osłodą życia codziennego. Żyć w zgodzie z Bogiem, cóż może być lepszego? Niestety człowiek ma tendencje do tego, aby Boga angażować do swoich partykularnych interesów. Tak się dzieje od zarania świata. Człowiek chce, aby Bóg był na jego służbie. Widać to dokładnie w Biblii, gdzie Bogu  przypisywano autorstwo wiele ludzkich praw i poczynań. Duchowi Świętemu przypisywano działania determinujące, np. wybór papieży, kierowaniem kościołem. Historia Kościoła pokazuje niezbyt pochlebne skutki takiego domniemanego działania.

          Islam podzielił się szybko na dwa główne odłamy (szyici i sunnici), widać w tym kruchość ludzkiej działalności. Odłamy te, do dzisiaj, toczą ze sobą wojny.

          W XXI wieku wielość religii na świecie świadczy o niedorozwoju duchowym człowieka. Jeden Stwórca i jeden Bóg. Wiara powinna łączyć wszelakie opcje. Trzeba zmierzać dużymi krokami w stronę ekumenizmu, bo  takie jest życzenie Stwórcy: Aby wszyscy byli jedno (J 17,21). Trzeba koniecznie organizować i rozpracowywać wspólne stanowisko wiary, czyli Prawdy religijnej. Spotkania ekumeniczne winne być nagłaśniane, popularyzowane. Tam trzeba propagować miłość między ludźmi, jeden cel eschatologiczny. Kto to ma zrobić?

         Kościół katolicki, póki co, zajmuje jeszcze ważne stanowisko moralne w świecie. Prosi się, aby zainicjował w szerokim zakresie spotkania ekumeniczne, tak jak już zapoczątkowali wcześniejsi papieże: Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł II. Oczywiście Kościół musi  pozbyć się pychy posiadania jedynie słusznych racji religijnych. Pokorą swojej niewiedzy absolutnej i miłością powinien rozpocząć się marsz ku Prawdzie. Tak nam dopomóż Bóg.

Jan Hus prekursorem odnowy Kościoła

          Warto przypomnieć sobie czeskiego duchownego Jana Husa ur. w 1370 r. w Husincu, spalonego na stosie 6 lipca 1415 r. w Konstancji. Jego postać jest mniej widoczna na tle późniejszych reformatorów Kościoła, a był on prekursorem protestantyzmu.  Ważne jest, że papież Jan Paweł II zrehabilitował go i przywrócił na łono Kościoła katolickiego. Człowiek posądzany o herezję, wyklęty z Kościoła, spalony na stosie przez ten sam Kościół, został zrehabilitowany. Warto przedyskutować, czy mylił się Jan Hus w swoich poglądach, czy błędnie ocenił go Kościół. Nauki Jana Husa były na pograniczu herezji, a więc niezgodne z nauką Kościoła, skąd więc taka zmiana optyki Kościoła? Czy papież Jan Paweł II wyrażał zgodę na inne spojrzenie religijne niż głosiła oficjalna nauka Kościoła? Przywracając Jana Husa do Kościoła, siłą rzeczy Kościół musiał uznać jego męczeństwo, a więc droga do świętości została otwarta (w Kościołach anglikańskich  i innych chrześcijańskich  uważany jest za świętego)

          Jan Hus był reformatorem Kościoła, prekursorem protestantyzmu. Był profesorem Uniwersytetu Praskiego (twórcą literackiego języka czeskiego). Wzorował się na poglądach Johna Wycliffe’a (Jana Wiclefa). Trzeba zaznaczyć, że działał sto lat wcześniej niż Luter.

          Jan Hus według idei Jana Wiclefa oraz własnych obserwacji dostrzegał, że szerzy się ogromne nadużycie wiary w cuda, które w większości uważał za mistyfikację (podobnego zdania jest filozoteizm). Jak głosił, wierni powinni szukać wiary w Biblii (jako jedno kryterium wiary), a nie w cudach. Reformator oburzał się na naganny tryb życia, rozwiązłość i chciwość większości duchownych. Był przeciwko bogactwu duchowieństwa. Podważał też boskie (przez Ducha Świętego) pochodzenie władzy papieży (podobnego zdania jest filozoteizm). Bolał nad rozpadem wewnętrznym Kościoła, walkami papieży i antypapieży. Domaganiem się dyscypliny dla kleru naraził się na ich wrogość. Pragnął powrotu Kościoła do surowych i prostych zasad pierwotnego chrześcijaństwa (podobnie mówi o tym filozoteizm). Uczniowie jego domagali się liturgii w języku ojczystym.

          W tym czasie rządziło jednocześnie trzech papieży wzajemnie się zwalczających. Kuria Rzymska rozpoczęła proces przeciw Janowi Husowi o herezję. Otrzymał on zakaz sprawowania liturgii (interdykt) na terenie Czech. Antypapież Jan XXIII zwołał w 1414 r. Sobór w Konstancji, na którym miano wybrać jednego papieża. Jan Hus został zaproszony, aby wytłumaczył się ze swoich poglądów. Od króla Zygmunta otrzymał list żelazny, który zapewniał mu bezpieczeństwo. Niestety król zdradził go. Jan Hus został uwięziony i stracony. Umarł śpiewając Kyrie eleison (Panie, zmiłuj się), a heroiczna śmierć umocniła przekonanie o jego świętości i niewinności wśród jego zwolenników.

Ania Przybylska odeszła

          Ania Przybylska (młoda aktorka w wieku 35 lat) odeszła. Z punktu widzenia ludzkiego stała się tragedia. Choć modliła się do Boga, aby przedłużył jej życie, nie otrzymała posłuchu. Kolejny raz Bóg zawiódł. Nie ulitował się nad matką trojka małych dzieci i zabrał Anię do siebie.

          Czy człowiek może mieć pretensje do Stwórcy? Może, bo nie wszystko pojmuje. Jak napisałem: z punktu widzenia ludzkiego… . No właśnie. Co to jest punkt? To niewielkie odniesienie i bardzo jednostronne. Na życie składa się ogromna ilość zależności, których człowiek, w chwili tragedii, nie dostrzega i dostrzec nie może. Ktoś zapyta: może los tak chciał, ale nasze modlitwy były skierowanego do jedynego Boga i w konkretnej sprawie. Dlaczego nie pomogłeś?

          Z Anią Przybylską kojarzy się wszystko co dobre i wspaniałe. Piękna, dobra, uzdolniona, ambitna, celebrytka, powszechnie znana. Za nią podążają tłumy, ale na świecie, w podobnej sytuacji jest wiele, choć nie celebrytek i nie znanych ogółowi. Cud uzdrowienia byłby dla Stwórcy wspaniałą reklamą. On jednak nie skorzystał z okazji. Inne względy miały znaczenie w zdarzeniu. Jakie?

          To co dla człowieka wydaje się tragedią, w konsekwencji może być wybawieniem. Jeżeli Bóg maczał w tym swoje „palce” nie może być złem. Bóg zabrał Anię, bo taka była Jego wola. Być może wyznaczył jej inną rolę w świecie równoległym. My możemy jedynie zawierzyć, że z tym przykrym zdarzeniem wiąże się dobro na skalę wieczności.

          Ania martwiła się o bliskich. To wspaniała postawa. My możemy jej ofiarować nasze modlitwy na pocieszenie jej bliskich. Nie zwlekajmy.